Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Sytuacja gospodarcza województwa pomorskiego w III kwartale 2015 r.

Pobierz PDF

Koniunktura gospodarcza

 

Trzeci kwartał 2015 r. w województwie pomorskim cechował się ponadprzeciętnymi ocenami koniunktury. W sześciu spośród siedmiu analizowanych branż, liczba przedsiębiorców dobrze oceniających warunki gospodarowania przeważała nad liczbą opinii negatywnych. Zdecydowanie najlepsze noty, tradycyjnie już, cechowały sektor informacji i komunikacji, w którym wartość wskaźnika ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa we wrześniu sięgnęła +41,0 pkt. W pozostałych branżach opinie były bardziej wyważone. Indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa zamykał się w przedziale od +1,3 pkt. (transport i gospodarka magazynowa) do +12,4 pkt (przetwórstwo przemysłowe). Jedynym sektorem plasującym się na przeciwnym biegunie było budownictwo z wartością omawianego indeksu sięgającą -3,4 pkt.

 

Wykres 1. Indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa wg sektorów w województwie pomorskim w okresie od września 2014 do września 2015.

koniunktura-2015-III-w1

Przedział wahań wskaźnika wynosi od –100 do +100. Wartości ujemne oznaczają przewagę ocen

negatywnych, dodatnie – pozytywnych.

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

 

Znaczącą dozę optymizmu niesie ze sobą analiza zmian wskaźników ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa w czasie. Dla sześciu spośród siedmiu analizowanych branż odnotowano poprawę, biorąc za punkt odniesienia sytuację sprzed roku (wrzesień 2014 r.). O znaczącym progresie można mówić zwłaszcza w odniesieniu do transportu i gospodarki magazynowej, gdzie wskaźnik bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa wzrósł w ujęciu rocznym o 14,2 pkt., jak również w odniesieniu do informacji i komunikacji (wzrost o 13,6 pkt.) i handlu detalicznego (+12,6 pkt.). Regres odnotowano jedynie w zakwaterowaniu i usługach gastronomicznych (-6,1 pkt.) oraz handlu hurtowym (-4,7 pkt.).

 

W czterech spośród siedmiu analizowanych sektorów koniunktura gospodarcza w województwie oceniana była lepiej niż przeciętnie w Polsce. Pod tym względem szczególnie wyróżniały się informacja i komunikacja, gdzie różnica indeksu wojewódzkiego i ogólnopolskiego sięgnęła +18,3 pkt. oraz przetwórstwo przemysłowe (z różnicą na poziomie +10,4 pkt.). W rezultacie Pomorskie uplasowało się na 2. i 3. miejscu w odpowiednich rankingach wojewódzkich. W zdecydowanie gorszej sytuacji niż przeciętnie w kraju znaleźli się natomiast reprezentanci handlu hurtowego, zakwaterowania i usług gastronomicznych oraz transportu i gospodarki magazynowej. Tu indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa osiągnął dla Pomorskiego odpowiednio wartość o 6,4 pkt. (handel), 5,1 pkt. (zakwaterowanie) oraz 4,4 pkt. (transport) niższą od odpowiedników ogólnopolskich.

 

Zachowanie indeksu przewidywanej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa nastraja umiarkowanie optymistycznie. Tylko w dwóch spośród analizowanych rodzajów działalności przeważa pesymizm. Jednym z nich jest zakwaterowanie i usługi gastronomiczne, gdzie wskaźnik wyprzedzający osiąga -11,7 pkt. Jest to poniekąd zrozumiała sytuacja, biorąc pod uwagę wpływ sezonowości na ten rodzaj działalności gospodarczej. Przedstawiciele drugiego omawianego sektora – informacji i komunikacji – są nieco mniej negatywnie nastawieni co do przyszłości. Wartość wskaźnika prognostycznego sięga -8,1 pkt. W perspektywie 3 miesięcy o dobrych nastrojach można natomiast mówić w przypadku: handlu hurtowego (+22,6 pkt.) i detalicznego (+3,1 pkt.); transportu i gospodarki magazynowej (+13,8 pkt.); przetwórstwa przemysłowego (+8,2 pkt.), jak i – co charakterystyczne ze względu na sezonowość – budownictwa (+8,4 pkt.).

 

Działalność przedsiębiorstw

 

W końcu września 2015 r. w województwie zarejestrowanych było 282,1 tys. podmiotów gospodarki narodowej. W stosunku do czerwca było ich o 0,8 proc. więcej. Przyrost ten był znaczny – od początku 2013 r. jedynie raz odnotowano wyższą wartość kwartalnej dynamiki. W stosunku do końca września 2014 r. przybyło o 2,7 proc. podmiotów. To był również bardzo dobry, trzeci wynik, biorąc pod uwagę wskaźniki dynamiki rok do roku dla poszczególnych kwartałów, począwszy od stycznia 2013 r. Rozpoczęty ponad dwa i pół roku temu stały wzrost przedsiębiorczości był kontynuowany, a jego dynamika pozostawała wysoka. Nie bez znaczenia dla obserwowanego wzrostu był trwający letni sezon turystyczny a także napływ absolwentów na rynek pracy. Po części obserwowany długofalowy wzrost może być stymulowany poprzez dostępność dotacji przeznaczonych na rozwój przedsiębiorczości, a także – szeroko obecne na polskim rynku pracy – zjawisko samozatrudnienia. Przynosi ono korzyści pracodawcom, a także części pracowników, choć pozbawia ich praw gwarantowanych kodeksem pracy.

 

Wykres 2. Dynamika produkcji sprzedanej, budowlano-montażowej i sprzedaży detalicznej w województwie pomorskim w okresie od października 2012 do września 2015.

koniunktura-2015-III-w2

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

 

Trzeci kwartał nie był zbyt pomyślny dla przedsiębiorstw przemysłowych. Choć w każdym z miesięcy obserwowano wzrost produkcji sprzedanej w stosunku do analogicznego miesiąca roku poprzedniego, to był on coraz słabszy. O ile w lipcu dynamika kształtowała się na poziomie 4,9 proc., o tyle we wrześniu wyniosła już tylko 0,7 proc. Wrześniowy wynik był najniższy, począwszy od połowy 2013 r.

 

Dynamika produkcji budowlano-montażowej cechowała się znaczną zmiennością. W lipcu, w stosunku do analogicznego miesiąca roku poprzedniego, była wyraźnie ujemna. W kolejnych miesiącach osiągnęła wyraźne wartości dodatnie. Wrzesień należał do miesięcy, w których roczna dynamika produkcji budowlano-montażowej osiągnęła jedne z wyższych wartości, w okresie od początku 2013 r. Obserwowane zmiany wskazują nadal na duże rozchwianie wskaźników dynamiki, co utrudnia jednoznaczną interpretację. Niemniej nie oznaczają one wygaszenia trendu wychodzenia budownictwa z zapaści, jaka miała miejsce po boomie inwestycyjnym związanym z przygotowaniami EURO 2012.

 

Niekorzystne zmiany nastąpiły w zakresie wartości sprzedaży detalicznej. W sierpniu wystąpił wręcz jej spadek w stosunku do wartości sprzed roku. W lipcu i we wrześniu roczna dynamika była dodatnia, ale stosunkowo niska. Zarysowało się więc ryzyko załamania stabilnego wzrostu sprzedaży detalicznej, który ma miejsce nieprzerwanie od początku 2013 r. i sprzyja funkcjonowaniu małych i średnich przedsiębiorstw, z których duża części nastawiona jest na obsługę rynku lokalnego.

 

Handel zagraniczny

 

We wrześniu 2015 r.[1] wartość eksportu wyniosła 1 147,4 mln euro, zaś importu – 1282,9 mln euro. Odnotowano więc deficyt w handlu zagranicznym, wynoszący 135,5 mln euro. Po trzech kwartałach 2015 r. wartość eksportu sięgnęła 9243,7 mln euro, a importu 10079,6 mln, co również przełożyło się na deficyt w obrotach handlowych sięgający 835,9 mln euro.

W porównaniu do pierwszych trzech kwartałów 2014 r. zaobserwowano zmniejszenie wolumenu zarówno eksportu (o 1 proc.), jak i importu (o 6 proc.), co w efekcie doprowadziło do ograniczenia deficytu w handlu zagranicznym o 532 mln euro.

Wrześniowa struktura towarowa eksportu z województwa pomorskiego nie odbiegała od tego, co obserwowano w poprzednich miesiącach obecnego roku. Dominującą grupą towarową pozostały statki, łodzie oraz konstrukcje pływające (41,5 proc. wartości sprzedaży zagranicznej województwa). Znacząco mniejszy udział przypadł maszynom i urządzeniom elektrycznym (10,7 proc.) oraz paliwom (7,8 proc.). Wymienione trzy grupy towarowe odpowiadały za ponad 60 proc. eksportu we wrześniu 2015 r. (oraz za 54,8 proc. sprzedaży zagranicznej województwa w pierwszych trzech kwartałach 2015 r.).

 

Struktura kierunkowa eksportu cechowała się wyższym poziomem zrównoważenia niż w poprzednich miesiącach. Do Niemiec, Norwegii oraz Singapuru trafiło po około 14 proc. sprzedaży zagranicznej województwa. Na kolejnych pozycjach znalazły się Bahamy (7 proc.) oraz Holandia (6 proc.).

Biorąc z kolei pod uwagę obroty z trzech kwartałów 2015 r., najważniejszymi rynkami eksportowymi okazały się: Niemcy (15,7 proc.), Holandia (8,6 proc.), Norwegia (8,1 proc.) oraz Wielka Brytania i Szwecja (po około 5 proc.). Wśród odbiorców dominują zatem państwa UE, na które przypadało nieco ponad 61 proc. sprzedaży zagranicznej województwa.

 

Wykres 3. Struktura kierunkowa eksportu z województwa pomorskiego we wrześniu 2015 r.

koniunktura-2015-III-w3

 

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Izby Celnej w Warszawie

 

 

Cechą pomorskiego importu jest wysoki poziom koncentracji towarowej. Zjawisko to dało się zaobserwować również we wrześniu 2015 r. Na najważniejsze produkty sprowadzane z zagranicy, tzn.: statki, łodzie, konstrukcje pływające (29,3 proc.); paliwa (20,3 proc.) oraz maszyny i urządzenia elektryczne (12,6 proc.) przypadało łącznie 62,1 proc. importu. Zestawienie struktury produktowej eksportu i importu wskazuje na wysoki udział handlu odbywającego się w ramach tych samych grup produktowych. Najprawdopodobniej jest to przede wszystkim efekt importu towarów/półproduktów podlegających przetworzeniu i następnie eksportowi. W zdecydowanie mniejszym stopniu dotyczy produktów podobnych.

 

W czerwcu 2015 r. najistotniejszym partnerem importowym pozostała Rosja (13,1 proc. importu). Nieznacznie mniejszy strumień produktów trafił do województwa pomorskiego z Chin (12,7 proc.) oraz Norwegii (11,2 proc.); następnie zaś z Bahamów, Iraku. oraz Wysp Marshalla.

Widać zatem, że w ujęciu miesięcznym, wziąwszy pod uwagę kraj pochodzenia produktów, struktura importu podlega wahaniom. Niemniej jednak, wśród 10 głównych partnerów przewija się niezmienne sześć państw: Rosja, Chiny, Norwegia, Niemcy, Irak oraz Malezja.

 

Wykres 4. Struktura kierunkowa importu do województwa pomorskiego we wrześniu 2015 r.

koniunktura-2015-III-w4

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Izby Celnej w Warszawie.

 

 

Rynek pracy i wynagrodzenia

W końcu września 2015 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wynosiło 286,8 tys. osób. Było to o 0,1 proc. więcej niż na koniec czerwca i o 1,6 proc. więcej niż w końcu września 2014 r. W III kwartale 2015 r. zaobserwowano słabnięcie tempa wzrostu zatrudnienia. Dynamika roczna w poszczególnych miesiącach jego trwania zamykała się w granicach 1,4-1,6 proc., podczas gdy w pierwszym kwartale 2015 r. wynosiła od 2,4 do 3,1 proc.

We wrześniu 2015 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 4182 zł. Było ono wyższe niż w czerwcu o 2,3 proc. W stosunku do września 2014 r. wynagrodzenia wzrosły aż o 7,0 proc. Był to drugi najwyższy wzrost od początku 2013 r. Tendencja realnej podwyżki płac (ponad stopę inflacji) została wręcz wzmocniona. Wyraźny wzrost wynagrodzeń przy jednocześnie słabnącej dynamice zatrudnienia może wskazywać na trudności z rekrutacją wykwalifikowanych pracowników.

Wykres 5. Wielkość zatrudnienia i poziom przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw w województwie pomorskim w okresie od października 2012 do września 2015.

koniunktura-2015-III-w5

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

 

W III kwartale 2015 r. zachodził dalszy i duży spadek liczby zarejestrowanych bezrobotnych. W końcu września było ich 77,2 tys. Stopa bezrobocia kształtowała się na poziomie 9,0 proc. W odniesieniu do końca czerwca liczba bezrobotnych spadła o 6,3 proc. (a stopa bezrobocia o 0,6 pkt. proc.). Spadek nie był tak silny jak w kwartale poprzednim z uwagi na to, że właśnie wtedy obsadzane były sezonowe miejsca pracy (turystyka, rolnictwo, po części budownictwo). Niemniej redukcja była głęboka. W stosunku do września 2014 r. ubyło 18,9 proc. bezrobotnych. Była to zmiana tak samo duża jak czerwcu ­– takiej skali spadku nie notowano w ciągu trzech minionych lat.

 

Głęboki spadek bezrobocia w perspektywie roku spowodował znaczną redukcję liczebności wszystkich trzech analizowanych kategorii bezrobotnych: w wieku do 25 lat, w wieku 50 lat i więcej oraz bezrobotnych długotrwale. Liczba bezrobotnych w pierwszej grupie spadła najmocniej – o 27 proc. w porównaniu do września 2014 r. Redukcja w pozostałych dwóch grupach zamknęła się w granicach od 13 do 18 proc. Za znacznym spadkiem bezrobocia wśród młodych stoi większa mobilność zawodowa i przestrzenna (z reguły brak poważnych zobowiązań rodzinnych), a także paradoksalnie małe doświadczenie zawodowe, które ułatwia decyzję o zmianie profesji. Jednocześnie należy zwrócić uwagę, że w ciągu III kwartału tego roku liczba młodych bezrobotnych nie spadła. Tylko w tej kategorii odnotowano stagnację. Duża redukcja miała miejsce kwartał wcześniej, co wiązało się z zaczynającym się sezonem letnim i wzrostem popytu na pracę, głównie w turystyce. Pod koniec trzeciego kwartału na bezrobocie zaczęli napływać ci, który utracili zatrudnienie sezonowe – spowodowało to zauważoną stabilizację liczby bezrobotnych w omawianej grupie.

 

Wykres 6. Liczba bezrobotnych i ofert pracy zgłoszonych do urzędów pracy w województwie pomorskim w okresie od października 2012 do września 2015.

koniunktura-2015-III-w6

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

 

We wrześniu 2015 r. do urzędów pracy napłynęło 8,9 tys. ofert zatrudnienia. Było to aż o 14 proc. więcej niż czerwcu i 36 proc. więcej niż we wrześniu 2014 r. Wrześniowy wynik był najlepszy od kwietnia 2008 r., kiedy to zgłoszono do PUP ponad 10 tys. ofert pracy. W ciągu roku liczba bezrobotnych przypadających na jedną ofertę pracy spadła z 20 do 11. We wspomnianym kwietniu 2008 r., kiedy to pracownicy mieli bardzo silną pozycję przetargową wobec pracodawców poszukujących rąk do pracy, wskaźnik ten wynosił niecałe 8. Obok dynamicznie rosnących wynagrodzeń to kolejny wskaźnik pokazujący coraz silniejszą pozycję przetargową pracowników wobec pracodawców.

 

Ważniejsze wydarzenia[2]

 

Będzie remont czterech linii kolejowych na Pomorzu

List intencyjny w tej sprawie podpisali przedstawiciele zarządu województwa pomorskiego i PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Chodzi o remont tras Lębork – Łeba, Lipusz – Kościerzyna oraz odcinków od granicy województwa do Słupska i Ustki oraz od granicy województwa do Kwidzyna i Malborka. Łącznie to trasy o długości około 200 kilometrów. Pomorskie władze przeznaczyły na ten remont 420 milionów złotych, między innymi z Regionalnego Programu Operacyjnego dla Pomorza na lata 2014-20. Pełen koszt może wynieść nawet pół miliarda złotych. Ale to nie koniec. „Trwają prace studyjne związane z ewentualną rewitalizacją linii kolejowych na odcinkach z Lipusza do Bytowa oraz z Pruszcza Gdańskiego do Kolbud, a także z wydłużeniem trasy z Kartuz do Sierakowic” – zaznaczył marszałek Mieczysław Struk. Jak obiecuje wiceprezes PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. Andrzej Filip Wojciechowski, po remontach nawet o kilkanaście minut może się skrócić czas przejazdu pociągów.

Powołano Gdańską Chemię Akademicką

GCA to konsorcjum naukowe, które powołały wydziały chemiczne pomorskich uczelni: Politechniki Gdańskiej i Uniwersytetu Gdańskiego. Wyższe szkoły chcą wspólnie kształcić doktorantów i pozyskiwać granty na badania naukowe. Konsorcjum będzie zabiegało o zdobycie statusu KNOW – czyli Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego. Taki status flagowe jednostki polskiej nauki otrzymują na pięć lat. To uprawnia je do dodatkowego finansowania, które może być wykorzystane między innymi: na rozwój kadry naukowej, zatrudnienie zagranicznych uczonych, a także na specjalne stypendia naukowe dla uczestników stacjonarnych studiów doktoranckich oraz wybitnych studentów.

Polskie stocznie wybudują okręty dla wojska

Będą to trzy okręty obrony wybrzeża i trzy patrolowce z funkcją zwalczania min. Główną rolę w realizacji zamówienia odegra Polska Grupa Zbrojeniowa – zapowiedział wiceminister obrony narodowej Czesław Mroczek. „Przedstawiliśmy w MON nasze możliwości, co zostało ocenione pozytywnie. W tym momencie zostaliśmy poproszeni, aby Polska Grupa Zbrojeniowa wspólnie ze Stocznią Marynarki Wojennej przygotowywała się do postępowania” – poinformował Wojciech Dąbrowski, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Tryton na światowej liście 500 superkomputerów

Tryton – komputer z Politechniki Gdańskiej znalazł się na 128 miejscu w światowym rankingu TOP 500 Supercomputers. Przed sprzętem z Gdańska na tej liście znalazł się tylko Prometheus z krakowskiego Akademickiego Centrum Komputerowego Cyfronet AGH. Ten superkomputer uplasował się na 52. miejscu rankingu. Najszybszym superkomputerem na świecie jest nadal chiński Tianhe-2. Na liście TOP 500 dominują superkomputery z USA – trafiły tu 233 superkomputery. Na kolejnych miejscach znajdują się Japonia: – 39., Chiny i Niemcy po – 37. Polska z siedmioma superkomputerami w klasyfikacji krajów zajęła 9. miejsce. Warto dodać, że superkomputer z PG kosztował 30 mln złotych, a jego moc obliczeniowa wynosi ponad biliard operacji na sekundę.

Wiatrowa Farma otwarta na Żuławach

Farma Nowotna stanęła na granicy Nowego Dworu Gdańskiego i Stegny. Jej dwadzieścia turbin wyprodukuje moc 40 MW. Maszt każdej z nich ma 95 metrów wysokości, a długość ramion śmigieł 55 metrów. Inwestycja kosztowała 273 mln zł, a przeprowadził ją hiszpański fundusz inwestycyjny Taiga Mistral, który wspomógł finansowo Bank Ochrony Środowiska. Co ciekawe, wszystkie prace budowlane zlecono firmom z Pomorza, a wieże turbin wyprodukowała Stocznia Gdańsk.

State Street otwiera biuro w Gdańsku

To jeden z największych światowych graczy na rynku finansowym i jednocześnie jedna z najstarszych amerykańskich instytucji związanych z bankowością. Spółka chce zatrudnić ponad 1200 osób. Otwiera biuro w kompleksie Alchemia. Wynajmie ponad 14 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni. „Planujemy utworzenie miejsc pracy zarówno dla doświadczonych profesjonalistów z dziedziny finansów, jak i młodych ludzi – absolwentów trójmiejskich uczelni. Osoby zatrudnione w nowym biurze będą wykonywać takie same zadania, co pracownicy z pozostałych biur State Street na całym świecie, a to stwarza ogromne możliwości rozwoju dla naszych pracowników” – powiedział dyrektor zarządzający State Street Bank Polska, Scott Newman. Natomiast pomorski marszałek Mieczysław Struk ma nadzieję, że obecność w Trójmieście State Street przyciągnie na Pomorze kolejnych inwestorów. Przypomniał, że sektor nowoczesnych usług zatrudnia dziś w Pomorskiem 19 tysięcy osób. State Street zacznie działalność w Gdańsku w pierwszym kwartale 2016 roku. Do klientów firmy należą m.in.: korporacje, rządy państw, organizacje non-profit, fundusze emerytalne i inni menedżerowie inwestycyjni. Obecnie State Street obsługuje około 40 proc. funduszy inwestycyjnych w USA oraz 37 proc. funduszy emerytalnych.

Trwa budowa mostu kolejowego nad Martwą Wisłą

Przeprawa powstaje na zlecenie PKP Polskie Linie Kolejowe. Nad rzeką zawisła stalowa konstrukcja mostu. Ma ponad 125 metrów długości. Pierwsze składy powinny nią przejechać już w grudniu tego roku. Nowa konstrukcja zastąpi stary most obrotowy. Zostanie on, po uruchomieniu nowego, zdemontowany. Przeprawa poprawi kolejowy przewóz towarów do i z gdańskiego portu. Ruch na moście będzie odbywał się po dwóch torowiskach, dzięki czemu przez przeprawę przejedzie nawet do 200 pociągów w ciągu doby. To prawie 6 razy więcej niż do tej pory. Poprawi też żeglugę, bo most został zaprojektowany tak, by mogły pod nim przepływać jednostki do 8 metrów wysokości. Inwestycja jest częścią modernizacji towarowej trasy kolejowej łączącej Pruszcz Gdański z portem w Gdańsku. Przy okazji ma powstać ponad 30 km nowych torów oraz 5 wiaduktów i mostów. Przeprawa nad Martwą Wisłą będzie kosztowała 35 milionów złotych, natomiast koszt modernizacji linii z Pruszcza Gdańskiego sięgnie 370 milionów złotych. Wszystko powinno być gotowe w sierpniu 2016 r. Środki na inwestycję w części pochodzą z Funduszu Spójności w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.

OT Logistics zainwestuje w gdańskim porcie

 Firma chce wydzierżawić od portu na 30 lat ponad 25 ha terenu z częścią Pirsu Rudowego. Zamierza zbudować tu terminal przeładunkowo-składowy. Jak czytamy w komunikacie, ma być przystosowany do „obsługi statków i ich ładunków w obrocie portowym, obsługi ładunków w relacjach lądowych oraz składowania towarów – z wyłączeniem gazów oraz ropy naftowej i produktów naftowych o zdolności przeładunkowej nie mniejszej niż 2 mln ton rocznie, co było jednym z celów emisyjnych określonych w dokumencie ofertowym spółki”. Inwestycja powinna być gotowa w ciągu dwóch miesięcy od daty przekazania nieruchomości pod inwestycje. Grupa OT Logistics świadczy usługi transportowe, spedycyjne i logistyczne w Polsce i Europie Środkowej oraz Zachodniej. W 2014 r. do grupy dołączyły C.Hartwig Gdynia i jej spółki zależne oraz Bałtycki Terminal Drobnicowy Gdynia

Gdyński port pozyskuje nowe tereny

24 sierpnia zarząd portu podpisał umowę nabycia części terenów przy ulicy Waszyngtona 1 w Gdyni, należących do Stoczni Remontowej Nauta SA.= W planach jest budowa nowego magazynu. Będzie to kolejny element bazy paszowo–zbożowej funkcjonującej na terenie Morskiego Terminalu Masowego Gdynia – informuje port. Nowy teren zabezpieczy portowi dostęp kolejowy do Nabrzeża Śląskiego i umożliwi poprawę warunków zagospodarowania nieruchomości przyległej. Obecnie nieruchomości te zabudowane są, w znacznym stopniu, budynkami przemysłowymi. Zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego części dzielnicy Śródmieście w Gdyni – rejon ul. Węglowej i Waszyngtona – opracowanym przez Gminę Miasta Gdynia, w ścisłej współpracy z zarządem Portu i Stocznią Nauta, teren ten przeznaczony jest pod funkcje przemysłowe, magazynowe oraz urządzenia portu morskiego i stanowi nową granicę pomiędzy obszarami przemysłowo-portowymi oraz strefą miejską.

DCT z Aliansem G6

Współpraca DCT Gdańsk z członkami Aliansu G6 zainaugurowana. Początkiem jest wizyta „Hong Kong Express” w terminalu. Kontenerowiec zawinął do Gdańska 11 sierpnia. „W ciągu minionych pięciu lat terminal DCT Gdańsk zbudował swoją pozycję największego hubu kontenerowego na Morzu Bałtyckim. Atrakcyjność DCT w zakresie obsługi największych statków kontenerowych, należących do klasy ULCV (ultra large container carrier) i przypływających bezpośrednio z Dalekiego Wschodu, została potwierdzona przez Alians G6, który przedłużył jeden ze swoich serwisów – Loop 7 i włączył do niego Gdańsk. Jest nam niezmiernie miło przywitać wszystkich przedstawicieli Aliansu G6 w Gdańsku. Jesteśmy przekonani, że to zaledwie początek naszej długiej i korzystnej dla obu stron współpracy – powiedział Maciek Kwiatkowski, prezes zarządu DCT Gdańsk” – czytamy na stronie internetowej DCT. Loop 7 to dalekowschodni, cotygodniowy serwis Aliansu G6, który zawija do 6 kolejnych portów europejskich: Rotterdamu, Hamburga, Gdańska, Göteborga, Antwerpii oraz Southampton. Po przekroczeniu Oceanu Indyjskiego serwis zatrzymuje się w: Qingdao, Szanghaju, Hongkongu, Yantian oraz Singapurze.

Ruszyła Pomorska Kolej Metropolitalna

Z początkiem września ruszyła Pomorska Kolej Metropolitalna. Linia połączy Gdańsk Wrzeszcz z Portem Lotniczym imienia Lecha Wałęsy, a później z linią kolejową Gdynia – Kościerzyna. Wszystkie węzły przesiadkowe mają parkingi samochodowe i miejsca dla rowerów. W Kiełpinku i na Jasieniu powstały parkingi na 82 samochody i zadaszone parkingi dla rowerów z 32 miejscami. Na węźle przesiadkowym Brętowo do dyspozycji kierowców są miejsca postojowe dla 19 samochodów i wiata na 32 rowery. Jednak ten węzeł jest wyjątkowy, bo pozwala na przesiadkę z tramwaju do kolejki PKM na tym samym peronie. Pomorska Kolej Metropolitalna jest największą inwestycją infrastrukturalną realizowaną przez pomorski samorząd. Dzięki PKM zarówno z Gdańska, jak i z Gdyni można będzie dojechać pociągiem do Portu Lotniczego w niecałe 25 minut, a z Kościerzyny do Gdańska w nieco ponad godzinę. PKM S.A. rozpoczęła udostępnianie swojej infrastruktury wybranemu w drodze przetargu przewoźnikowi kolejowemu: PKP Szybka Kolej Miejska w Trójmieście Sp. z o.o., który realizuje przewozy na trasach PKM. Wartość całej inwestycji wyniosła około 950 mln zł, z czego 85 proc. kosztów finansuje UE.

ORP Kormoran zwodowany

Okręt został ochrzczony i zwodowany w stoczni Remontowa Shipbuilding S.A. Jednostka powstaje dla Marynarki Wojennej RP. Marką Chrzestną okrętu została Maria Jolanta Karweta. W 2013 roku  podpisano umowę między Inspektoratem Uzbrojenia a Konsorcjum, któremu przewodniczy  Remontowa Shipbuilding S.A. Kontrakt obejmuje budowę prototypu, który ma być przekazany w IV kwartale 2016 roku oraz dwóch jednostek seryjnych.  Kadłub okrętu zbudowany jest ze specjalnej stali amagnetycznej. Oprócz wysokiej trwałości zapewnia ona niską charakterystykę pól fizycznych okrętu. Teraz zacznie się wyposażanie jednostki. Okręt ma być przeznaczony do poszukiwania i zwalczania min morskich. Obsłuży go prawie 50-osobowa załoga.

Kolejny pasażerski rekord na lotnisku

W sierpniu Port Lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy obsłużył 423 290 pasażerów – to o 12,5 proc. więcej niż w sierpniu 2014r. Tym samym od początku roku 2015 przez port przewinęło się 2 mln 512 tysięcy pasażerów, a to już oznacza wzrost o 14 proc. w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku. Przyczyniły się do tego między innymi dodatkowe rejsy linii Wizz Air oraz więcej ofert przewoźników tradycyjnych, w tym nowe połączenie Finnair do Helsinek. A będzie jeszcze lepiej – Ryanair poinformował o nowym połączeniu z Gdańska na Maltę. Zostanie uruchomione latem 2016 roku i ma pociągnąć za sobą powstanie 675 miejsc pracy na gdańskim lotnisku. Przy okazji przewoźnik szacuje, że rocznie obsłuży prawie milion klientów.

Gdański Port Lotniczy gotów na przyjęcie 7 milionów pasażerów

1 września uroczyście otwarto przylotową część nowego terminalu T2. Pierwszego wieczoru sprawnie obsłużył pasażerów podróżujących z Londynu i Modlina. Dzięki nowej inwestycji gdańskie lotnisko będzie mogło obsługiwać nawet 7 mln osób rocznie, to o 2 mln więcej niż do tej pory. Dzień wcześniej pod terminal przyjechał pierwszy skład Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. PKM będzie regularnie dowoziła pasażerów z Gdańska, Gdyni i Kaszub. Przed terminalem zlokalizowano też pętlę autobusową, do której dojeżdżają pojazdy ze Słupska, Elbląga , Koszalina czy nawet Olsztyna. Ale to nie koniec inwestycji. Do końca roku powinny zakończyć się prace związane z podniesieniem kategorii podejścia do lądowania z CAT I do CAT II. Wówczas samoloty będą mogły lądować nawet w gęstej mgle. Prezes portu Tomasz Kloskowski planuje też budowę Airport City – czyli miasteczka lotniskowego. W jego ramach powstaną hotele, biurowce i parkingi. Rozbudowa terminala, nowego układu drogowego i parkingów kosztowała około 150 mln zł brutto.

Lokalizacja elektrowni jądrowej dopiero w 2019

W tym czasie powinna zapaść ostateczne decyzja w tej sprawie – zakłada PGE Energia Jądrowa 1. Jednak spółka informuje, że podstawowy wariant lokalizacyjny wskaże za dwa lata. Dziś rozważane są trzy lokalizacje: „Choczewo”, „Lubiatowo-Kopalino” i „Żarnowiec”. Wszystkie położone są w północnej części Pomorza. Według prezesa PGE EJ 1, Jacka Cichosza, w 2017 roku powinien być wskazany podstawowy wariant lokalizacyjny oraz alternatywny. Ostatecznym potwierdzeniem wyboru lokalizacji będzie uzyskanie decyzji środowiskowej i lokalizacyjnej, co powinno nastąpić w 2019 roku – poinformował Jacek Cichosz w Gdańsku na konferencji prasowej. Dodał, że spółka chce do końca roku uruchomić postępowanie zintegrowane dla elektrowni jądrowej, czyli rozpocząć duży proces przetargowy. W jego wyniku powinien być wybrany strategiczny partner przedsięwzięcia, technologia reaktora, generalny wykonawca, dostawa paliwa oraz finansowanie. To postępowanie według szefa PGE EJ1 potrwa co najmniej trzy lata.

 

[1] Dane za rok 2015 pochodzą ze zbioru otwartego, co oznacza, że przez cały rok sprawozdawczy rejestrowane są dane dotyczące wszystkich miesięcy (bieżących i poprzednich w przypadku dosyłania brakujących danych) oraz korekt rejestrowanych za okres sprawozdawczy, którego dotyczą. Dane na dzień 18.11.2015 r.

[2] Opis poszczególnych wydarzeń przygotowała I. Wysocka. Wyboru, zestawienia i redakcji dokonał M. Tarkowski.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kody kulturowe Pomorza – jak kształtowała nas historia? Cz. 1

Pobierz PDF

PPG: Brak ufności i współpracy, niedotrzymywanie umów, bylejakość – to tylko niektóre z przywar, za którymi stoi feudalna przeszłość Polski i Polaków. Te cechy są również wskazywane jako jedne z ważniejszych barier rozwojowych naszego kraju. Czy Pomorze też boryka się z podobnymi problemami? Czy nasza mentalna „konstrukcja” jest bliska polskiemu stereotypowi?

Cezary Obracht-Prondzyński: Twarde wskaźniki mówią nam np. że stopień samoorganizacji społeczeństwa pomorskiego, liczony liczbą organizacji pozarządowych na liczbę mieszkańców, nie wskazuje jakiejś uprzywilejowanej pozycji naszego regionu w tej sferze. Jednak ów wskaźnik niewiele mówi o jakości pracy takich podmiotów. Jedne mogą wszak działać znacznie lepiej niż inne.

Brakuje nam pogłębionych badań porównawczych w tym obszarze, możemy natomiast do pewnego stopnia opierać się na pewnych obserwacjach, przekonaniach, a wreszcie na analizie historycznej, by stwierdzić, że u nas jest jednak inaczej. Ludzie biznesu czy samorządowcy z innych regionów mawiają nierzadko – „u was to idzie wszystko lepiej, sprawniej, łatwiej”. To są oczywiście tylko przykłady, niemniej dość symptomatyczne.

Z czego wynika to, że na Pomorzu „idzie nam lepiej” czy „robi się coś sprawniej”?

Dla powodzenia i jakości różnego rodzaju przedsięwzięć, szczególnie tych „ponadjednostkowych”, ważne jest wyposażenie kulturowo-mentalne osób wchodzących w relacje czy to biznesowe, czy obywatelskie, czy też polityczne. Tzw. kultura kontraktu, która w Polsce jest zdeprecjonowana, pozwoliła w społeczeństwach mieszczańskich na zdynamizowanie relacji społecznych, łatwiejsze i pewniejsze negocjacje, robienie interesów czy zarządzanie krajem.

W kulturze kontraktu każda transakcja, bez względu na jej charakter, jest mniej kosztowna, bo nie musi być ubezpieczana z każdej strony, panuje większa otwartość i zaufanie stron umowy. Problem w tym, że w Polsce nigdy nie wykształciła się znacząca klasa mieszczańska, która jest nośnikiem takiej właśnie mentalności.

Przez wieki podstawą naszej gospodarki była szlachta i system folwarczny. Pozyskiwane w epoce nowożytnej zyski z gospodarki folwarcznej przeznaczane były głównie na konsumpcję, a w niewielkim stopniu na inwestycje czy intensyfikację produkcji. W pewnym sensie dewastujące społecznie było też to, że właściciel folwarku, zwłaszcza jeśli był wielkim właścicielem ziemskim, w ogóle nie uczył się zarządzania swoim majątkiem. Zazwyczaj zostawiał go pod opieką ekonoma czy też dzierżawcy, a sam czekał tylko na zyski, które przeznaczał głównie na swoje bieżące wydatki. Bardzo długo nie było więc kulturowego „pasa transmisyjnego”, który przekazywałby kolejnym pokoleniom wiedzę na temat gospodarowania zasobami. Potrzeba było bardzo dużo czasu i działań modernizacyjnych zaborców, aby w warstwie ziemiańskiej zaczął się kształtować jakiś quasi-kapitalistyczny sposób myślenia.

Z naszego, pomorskiego punktu widzenia ważne jest jednak to, że mieliśmy inne doświadczenia historyczne, które wykształciły odmienną strukturę społeczną i nawyki. Choć oczywiście nadal mamy wiele cech wspólnych z innymi regionami Polski.

Kultura kontraktu, która w Polsce jest zdeprecjonowana, pozwoliła w społeczeństwach mieszczańskich na zdynamizowanie relacji społecznych, łatwiejsze i pewniejsze negocjacje, robienie interesów czy zarządzanie krajem. Na tle kraju Pomorze ma bogatsze doświadczenie w tym aspekcie.

Kultura kontraktu od razu rodzi skojarzenia z Hanzą i rolą kupieckiego Gdańska.

Oczywiście handlowa i polityczna rola Gdańska w okresie nowożytnym oraz jego wcześniejsze uczestnictwo w Związku Hanzeatyckim były znaczące, acz nie do końca jednoznaczne w omawianym tu przez nas kontekście. Gdańscy kupcy i mieszczanie bardzo korzystali na utrzymywaniu relacji handlowych z Koroną i umożliwianiu jej eksportowania produktów rolnych. Gdańsk czerpał z tej wymiany w dwójnasób. Pierwszy jest dość oczywisty – poprzez pobieranie tzw. funtowego, a więc opłat za pośrednictwo. Drugi był już mniej znany i moralnie nie tak klarowny. Lokalni handlarze bardzo dbali o to, by zarobione na sprzedaży zboża fundusze w jak największej części zostawić na miejscu – w Gdańsku. Żerowali na szlacheckiej mentalności, nie było im więc trudno osiągnąć ten cel.

Jako handlowe centrum i okno na świat ówczesnej Polski Gdańsk na pewno miał czym przyciągać szlachciców, a co ważniejsze – ich pieniądze.

Zgadza się, a zadanie było o tyle łatwiejsze, że nietrudno było zwabić polskich panów różnorodnymi dobrami. Otóż szlachta polska była bardzo ceremonialna, godnościowa – lubiła się obnosić, żyć ponad stan. Zastaw się a postaw się. Trzeba było konsumpcją zaznaczyć swój status społeczny. Jeśli ktoś zdobył w Gdańsku niespotykane towary, to rósł później w oczach swojego otoczenia.

Liczyła się też przynależność do stanu szlacheckiego i związane z tym poczucie wyższości. Nawet najbogatszy chłop czy mieszczanin nie mógł się w jakikolwiek sposób równać z najbiedniejszym nawet panem. To byłoby uznane za najwyższą formę obrazy. Zresztą wszystkie te elementy są wyraźne w naszej kulturze po dziś dzień – wciąż nierzadko jesteśmy ceremonialni i godnościowi, obrażalscy.

Ale czy to coś złego? Był popyt, była i podaż – to są fundamenty kapitalizmu. Wtedy korzystali na tym kupcy, teraz sieci handlowe.

Działanie gdańskich kupców było dość krótkowzrocznie i z czasem sami ponieśli koszty takiej polityki. Tak dobrze i wygodnie handlowało im się z polskimi ziemianami, że stworzyli handlową monokulturę, opartą o produkty rolne pochodzące z Polski. Jak wiadomo, brak dywersyfikacji w biznesie nie jest zbyt mądrym posunięciem. Gdy przychodziły kolejne wojny niszczące Rzeczpospolitą, pojawiały się kolejne kryzysy, zaczęło brakować towaru na eksport. Od połowy XVII wieku wraz z Koroną zaczął więc tracić i Gdańsk. Do tego wszystkiego na wschodzie pojawiła się konkurencja w postaci Petersburga.

Gdańscy kupcy rozwijali stosunki handlowe ze szlachtą w duchu kultury kontraktu. Jednak z drugiej strony korzystali na polskiej ceremonialności i wybujałym poczuciu godności podobnie, jak dziś wykorzystują je sieci sprzedażowe.

Widzę tu pewną analogię między ówczesną sytuacją Rzeczpospolitej a dzisiejszym warunkami. Całkiem dynamicznie się rozwijaliśmy, ale opieraliśmy ten rozwój na pewnej monokulturze eksportowej. Obecnie nasz eksport jest oparty na podobnych mechanizmach – jest stosunkowo mało skomplikowany. Sporo na tym zarabiamy, ale też większość z dochodów konsumujemy.

A co jest dziś naszym hitem eksportowym? Też jest to żywność. Analogie są rzeczywiście dość czytelne. Wiemy, że historia lubi się powtarzać, choć z drugiej strony daje lekcje, z których możemy wyciągać wnioski na przyszłość. Miejmy nadzieję, że w tym wypadku uda nam się uniknąć popełnienia tych samych błędów i nie będziemy tak monokulturowi w biznesie.

A jak radziły sobie z tym inne kraje i miasta hanzeatyckie?

Oni przestawili swoje wektory handlowe także na inne grupy towarowe. Co istotne, inne miasta portowe nie były tylko ośrodkami handlowymi, ale też produkcyjnymi. To było bardzo ważne, bo wzbogacało ich system gospodarczy, ale też pokazywało inny, bardziej strategiczny sposób myślenia. U nas produkcja była bardzo słaba, nie obrośliśmy wtedy dużymi firmami. Był nawet taki moment, że Elbląg stanowił większy ośrodek przemysłowy niż Gdańsk.

A więc nawet pomimo funkcjonowania na Pomorzu tak znaczącego ośrodka miejskiego, jakim był Gdańsk, to nasze mieszczaństwo nie było aż tak kulturotwórcze, jak mogłoby się wydawać?

Wyznacznikiem prestiżu miasta jest to, czy posiada ono swój uniwersytet. Gdańsk nie miał takiego ośrodka, chociaż gdańszczan zdecydowanie było na niego stać. Dodatkowo było to miasto protestanckie, nie musiało więc konsultować takiej decyzji ze Stolicą Apostolską. Powstało Gimnazjum Akademickie u Świętej Anny, a to był już tylko krok od założenia uczelni wyższej. Gdańsk miał więc wszystkie argumenty ku temu, by stać się ośrodkiem uniwersyteckim.

Dlaczego posiadanie uniwersytetu było tak istotne?

Uniwersytet to miejsce reprodukcji i wzbogacania lokalnych elit. Nie mając u siebie tego rodzaju mechanizmu, trudniej było budować światłą klasę wyższą. Oczywiście, gdańszczanie mogli kształcić się gdzie indziej, z czego skwapliwie korzystali, ale to już nie to samo. Elity mają duże znaczenie, bo nadają ton i kierunek rozwoju, myślą długofalowo.

W ówczesnym Gdańsku nie powstał uniwersytet, który jest miejscem reprodukcji elit. To zubażało wartość gdańskiego mieszczaństwa i jego kulturotwórczą rolę.

A jaka była relacja Gdańska z tzw. interiorem? Jak gdańszczanie traktowali Pomorze?

Gdyby być nieco złośliwym to można by powiedzieć, że było to podejście quasi-kolonialne. Był np. taki moment, w którym w Tczewie postanowili założyć faktorię handlową na Wiśle. Dla Gdańska było to oczywiście niekorzystne, bo tworzyło konkurencję. Co zatem postanowiono? Wysłano tam żołnierzy, którzy roznieśli wszystko i przepędzili ludzi, po czym to wszystko… kupiono. Traktowano więc interior jako zaplecze, z którego się korzysta bądź nawet wykorzystuje. Brakowało jakichś szczególnych impulsów rozwojowych, które płynęłyby z miasta do regionu, choć oczywiście małe miasteczka i rolnictwo korzystało z gdańskiego rynku zbytu. Wyjątkiem były Żuławy, na których gdańszczanie posiadali swoje majątki ziemskie.

Relacja Gdańska z Pomorzem była więc dość skomplikowana. Zresztą jest taka po dziś dzień, choć dzisiaj dotyczy to nie tylko jednego miasta a całej metropolii. Czasami sarkastycznie śmieję się, że wieki minęły, a Gdańsk rzadko wychyla nosa poza obwodnicę. Elity trójmiejskie różnie reagują na to moje podśmiewanie, ale chyba coś w tym jest.

W regionie panowały wtedy stosunki feudalne.

Tak, ale pamiętajmy, że był to inny rodzaj feudalizmu niż ten, który panował na pozostałych ziemiach polskich. W Prusach Królewskich dominowało prawo chełmińskie, które wprowadzało specyficzne regulacje, choćby to, że majątek mogła dziedziczyć kobieta – stąd na Pomorzu mówimy, że ktoś się „wżenił” do gospodarstwa. Nie było tu też takiej magnaterii oraz wielkich majątków jak np. na wschodzie. Specyficzne było też to, że u nas własne majątki ziemskie mogły posiadać miasta i mieszczaństwo, podczas gdy w innych rejonach Rzeczpospolitej wyłącznie szlachta. Majątki miejskie były duże, dobrze zarządzane, a ich rozwój, także technologiczny, był o wiele bardziej intensywny. Sprzyjającą temu okolicznością był też fakt, że miasta były pojemniejszym rynkiem zbytu dla produktów rolnych. Do tego dochodziła jeszcze kwestia większego stopnia oczynszowania gospodarstw. U nas nie dominowała tak mocno pańszczyzna, jak to było w innych regionach.

Poza tym należy pamiętać, że mimo wszystko obecność Gdańska miała wpływ na kulturę – dzięki jego otwartości na świat szybciej docierały tu nowe idee, inne sposoby myślenia, wzorce kulturowe, także elementy kultury materialnej. To również miało znaczenie dla charakteru relacji społecznych, jakie panowały na Pomorzu. Podglebie dla bardziej uspołecznionego, wspólnotowego rozwoju było u nas z pewnością dobre.

Ale potem przyszły rozbiory.

Rozbiory to trudny temat! Ten okres nasza historiografia opisuje raczej w ciemnych barwach: przychodzi zewnętrzna, opresyjna siła i diametralnie zmienia stary porządek za pomocą aparatu ucisku.

Trzeba jednak powiedzieć, że z punktu widzenia Pomorza rzecz jest bardziej złożona i należy umiejętnie rozkładać akcenty, zwłaszcza że teraz pojawiają się głosy rewidujące dotychczasowe opinie. Krakowsku uczony Jan Sowa postawił dość kontrowersyjną tezę, która mówi, że rozbiory to była zmiana w jakimś sensie pozytywna. Dlaczego? Bo niosła ze sobą działania modernizacyjne, zmieniając powoli stosunki społeczne i wprowadzając nowy typ porządku.

Jak było na Pomorzu? Jan Karnowski pisał w jednym ze swoich tekstów, że W 1772 roku nie padł w Prusach Królewskich żaden strzał w obronie ojczyzny. Twierdził, że było to efektem tego, iż pozycja Rzeczpospolitej na Pomorzu była wówczas już bardzo słaba. Ale też pierwszy okres rozbiorczy miał dla naszego regionu fatalne skutki – ostry drenaż ekonomiczny ze strony państwa pruskiego, faktyczna blokada Gdańska i Torunia oraz ich odcięcie od polskiego rynku bardzo silnie uderzyło w ich gospodarkę. Do tego dochodziła wzajemna nieufność nowej władzy i lokalnych elit. A potem jeszcze wojny napoleońskie. Tu było bardzo trudne kilkadziesiąt lat. W dodatku pamiętać musimy, że zajęcie Pomorza w 1772 r. spowodowało, że znaleźliśmy się na uboczu polskiego oświecenia. Nas nie objęła praca Komisji Edukacji Narodowej, nie dotyczyła nas Konstytucja 3 Maja etc.

W tym kontekście trzeba jednak podkreślić, że w pamięci warstw ludowych Pomorza Rzeczpospolita Szlachecka nie kojarzyła się pozytywnie. A król pruski przyszedł i przeprowadził na początku XIX wieku reformę uwłaszczeniową. Co ważne, to było 2-3 pokolenia wcześniej niż na innych ziemiach polskich! I miało to fundamentalne znaczenie dla zmiany systemu gospodarczego, struktury społecznej i wreszcie mentalności mieszkańców Pomorza.

Czyli mówimy tu o zaborach jako o okresie modernizacji systemowej i kulturowej.

To jest coś, czego nie ma kompletnie w polskiej pamięci historycznej. Pojawia się co prawda od czasu do czasu w pomorskim dyskursie, ale ma raczej słaby wydźwięk, ograniczający się do wąskich kręgów akademickich zajmujących się historią naszego regionu czy szerzej – zaboru pruskiego. Myśmy się tego nigdy nie uczyli w szkołach. A to przecież było przejście od feudalizmu do kapitalizmu. Od stosunków poddańczych do kultury kontraktu, typowej dla kapitalizmu. Pomorze, a także Wielkopolska przeszły ten trening dużo wcześniej niż Królestwo Polskie czy Galicja.

Rozbiory był trudnym okresem, jednak wraz z zaborcą pruskim na naszych terenach pojawia się modernizacja. Następuje stopniowe przejście od feudalizmu do kapitalizmu. Pomorze i Wielkopolska przechodzą ten trening 2-3 pokolenia wcześniej niż inne ziemie Polski.

Na czym ten trening polegał, jakie mechanizmy tam zadziałały?

Pruski model zmiany nie polegał na rewolucji tylko na administracji i regulacjach. To były reformy odgórne, realizowane przez państwo. Trafnie określił to… Lenin, jako „pruską drogę do kapitalizmu”. Złożyło się na nią wiele różnych elementów, które właściwie objęły całość życia państwowego, społecznego, gospodarczego. W dodatku pamiętajmy, że reformy te były realizowane w warunkach powojennych – po wielkiej traumie wojen napoleońskich, gdy faktycznie państwo pruskie się rozpadło. Trzeba je było zbudować na nowo, ale już na innych podstawach.

Pierwsza z brzegu rzecz – wielka zmiana własnościowa połączona z fiskalizacją. Na początku XIX wieku na Pomorzu największym właścicielem ziemskim było państwo , gdyż na jego majątek składały się nie tylko dawne królewszczyzny, ale także majątek przejęty od skasowanych przez Prusaków zakonów. W roku 1808 rozpoczął się proces uwłaszczenia, czyli – jak byśmy powiedzieli dzisiaj – prywatyzacji własności państwowej. Dotychczasowy użytkownik ziemi królewskiej miał dwa wyjścia: albo zostaje jej właścicielem i spłaca podatek do specjalnego banku ziemskiego, albo musiał opuścić majątek. To była typowa cecha dla kapitalizmu: jeden właściciel jednej nieruchomości. Miał dwa tygodnie na podjęcie decyzji – koniec kropka. Potem przyszedł czas na dzielenie ziemi w majątkach szlacheckich. Najpierw oddzielano ziemię szlachcica od ziemi wiejskiej – zwykle z korzyścią dla tego pierwszego. Następnie rozdzielano ziemię pomiędzy gospodarzy we wsi.

To był bardzo skomplikowany i długotrwały proces, tym bardziej że z czasem dzielono nie tylko ziemię, ale także łąki, pastwiska, jeziora, lasy. Na Pomorzu nie było takiej sytuacji jaka opisana została w „Chłopach”, że cała wieś kłóci się ze szlachcicem o prawo własności do lasu. Tu wszystko było rozdzielone.

Gdy dochodziło do porozumienia i podziału ziemi następował cały proces: przychodził geodeta, dokonywano pomiarów i obliczano podatek, wytyczano nowe tereny pod gospodarstwa, nowe drogi etc. Towarzyszyła temu cała inżynieria finansowa. Już wtedy był rozdział między gospodarstwem produkcyjnym, a gospodarstwem domowym. W dużych gospodarstwach wszystko było policzone i skapitalizowane – każde jajko, które między nimi przechodziło było zaksięgowane, bo od tego płaciło się podatki. To jest kultura finansowa, prawna, fiskalna itd. O tym dzisiaj często zapominamy. Mówi się, że dzisiaj rolnicy nie mogą płacić podatków. A wtedy mogli?

Ale za ten trening kapitalistyczny zapłaciliśmy germanizacją.

Oczywiście, pruska machina kształciła w duchu kultury germańskiej. Ale jednak edukowała. Od 1825 roku w Prusach Zachodnich, czyli na naszych ziemiach, funkcjonował obowiązek szkolny. Co było tego efektem? Na początku XX wieku praktycznie nie ma już analfabetyzmu, co diametralnie różniło nas od innych regionów. Idąc dalej – co to oznacza? Ludzie potrafią czytać gazety i to nie tylko te niemieckie, ale też polskie. Przed I wojną światową „Gazeta Grudziądzka” miała ponad 100 tys. egzemplarzy nakładu! Dzięki masowym mediom możliwa jest masowa polityka. A więc do treningu kapitalistycznego dochodzi trening polityczny w niespotykanym wcześniej wymiarze. Nie gloryfikuję działań zaborcy, ale chcę zwrócić uwagę na to, że czasami warto spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy, mniej emocjonalnie, co w naszym dyskursie politycznym czy historycznym rzadko się zdarza. Weźmy pod uwagę choćby fakt, że od 1871 r. w Niemczech były 5-przymiotnikowe wybory. Brali w nich udział także Polacy, którzy mieli rozbudowaną własną strukturę komitetów wyborczych. Przechodziliśmy więc także trening obywatelski.

 

W Prusach Zachodnich funkcjonował obowiązek szkolny. Co było tego efektem? Na początku XX wieku praktycznie nie ma już analfabetyzmu, co diametralnie różniło nas od innych regionów. Ludzie potrafili czytać gazety i to nie tylko te niemieckie, ale też polskie. Możliwa była zatem masowa polityka.

Wspominał Pan też o kwestii prawa.

Kultura prawna zaboru pruskiego też była czymś specyficznym, odmiennym niż w innych zaborach. Można oczywiście krytykować Prusaków za wykorzystywanie porządku prawnego do realizacji swoich celów politycznych, niemniej wartość etosu praworządności, jaki wnieśli na ziemie Pomorza jest niepodważalna. Dotyczyło to zarówno obrotu gospodarczego oraz prawa własności, jak i sądownictwa.

Często przedstawia się Drzymałę jako symbol oporu wobec zaborcy i zwycięstwa z opresyjnym systemem. Jest to prawda, ale jeśli zastanowimy się nad tym głębiej, to okaże się, że ten pijak i awanturnik, którym przecież był, został bohaterem narodowym dlatego, że wygrał przed sądem. W zaborze rosyjskim taka sytuacja była nie do pomyślenia. Tam nie było systemu prawnego, który umożliwiałby dochodzenie swoich racji reprezentantowi podbitego narodu. Ludzie uczyli się, że można spory załatwiać w sposób cywilizowany, nie siłowy, że umów się przestrzega i dotrzymuje słowa. To było bardzo ważne z punktu widzenia kultury kontraktu.

Drzymała był nie tylko symbolem oporu wobec zaborcy. Jego przykład pokazywał też, że można spory załatwiać w sposób cywilizowany, nie siłowy, że umów się przestrzega i dotrzymuje słowa. To było bardzo ważne z punktu widzenia kultury kontraktu.

Można odnieść wrażenie, że przebywanie pod zaborem pruskim było niczym trafienie do krainy mlekiem i miodem płynącej, co nie było chyba do końca prawdą. było.

Naturalnie, to nie była ziemia obiecana. Funkcjonowaliśmy w końcu w ramach obcego tworu państwowego, obcej kultury, w niektórych okresach bardzo opresyjnej i skoncentrowanej na działaniach asymilacyjnych. Chcę jednak zwrócić uwagę na niektóre pozytywne skutki tego stanu, szczególnie w kontekście pewnych barier mentalnych, o których dzisiaj tyle się mówi. Okazuje się bowiem, że w naszej pomorskiej tradycji jest wiele elementów, które te braki czy niedostatki mogłyby wypełnić.

Mówimy np. o tym, że nie potrafimy współpracować, jesteśmy wsobnymi indywidualistami i że wynika to z faktu, że interesował nas tylko nasz folwark i nic więcej. Moja chata z kraja. Jeśli spojrzymy jednak na to, co działo się w zaborze pruskim, to zobaczymy, że gospodarczo staliśmy się nie folwarkiem tylko spółdzielczością, której podstawą jest właśnie oddolna aktywność, samoorganizacja i współpraca. Rzadko o tym myślimy, a to jest nasze dziedzictwo, do którego możemy się odwoływać.

Dlaczego na Pomorzu pojawił się ruch spółdzielczy?

Zacznę od tego, że reformy uwłaszczeniowe zmieniły strukturę społeczną. Szlachta stała się ziemiaństwem, a ponadto powstała warstwa bogatych rolników, zwanych gburami, którzy z czasem zaczęli produkować na potrzeby rynku. Na Pomorzu mówimy: gbur to mu, a gburzy to była „kość pacierzowa” społeczeństwa pomorskiego. Dla nich najważniejszym dobrem była ziemia, a mniej więcej w połowie XIX wieku zaczęła się na ziemiach zaboru pruskiego walka o nią. Ziemia była wówczas głównym środkiem produkcji i najważniejszym zasobem. Te pierwsze dekady po uwłaszczeniu przyniosły upadek i parcelację wielu majątków, także dlatego, że wiele z nich popadało w długi, zalegały z odsetkami bakowymi – ziemianie uczyli się dopiero nowego sposobu gospodarowania. jawniło się wtedy to, o czym wspomniałem wcześniej, że kultura folwarku nie uczyła dobrego zarządzania majątkiem. Efektem tego było oczywiście przechodzenie ziemi w ręce pruskiego fiskusa, o którym mówiono, że to tzw. „zielony wywłaszczyciel”. Co zatem robić? Ano samoorganizować się.

Jest mało kapitału, Niemcy go tu nie lokowali, a jeśli się na to decydowali, to używali go do zdobycia przewagi ekonomicznej. Więc Pomorzanie i Wielkopolanie organizują go oddolnie: pojawiają się banki ludowe. Mówi się o tym, że historycznie jesteśmy skazani na deficyt rodzimego majątku, a ja twierdzę, że wcale nie musi tak być. Spółdzielczość kapitałowa była odpowiedzią na te braki. Niemieckie firmy pożyczkowe nie pożyczały pieniędzy polskim firmom czy gospodarstwom, a alternatywę stanowiła lichwa, która strawiła dużą część polskiej własności. Jeśli z jednej strony chcieliśmy chronić się od lichwy, a z drugiej strony mieć środki na walkę o ziemię, musieliśmy postawić na wspólne budowanie ich od dołu.

Skoro więc potrafiliśmy akumulować kapitał w warunkach skrajnie niesprzyjających, to dlaczego miałoby się to nie udać i dziś? To wymaga aktywności, olbrzymiej pracy, ale też wzajemnego zaufania, że jeden drugiego „nie przekręci”. Gra szła wtedy o dużą stawkę, ale dzisiaj też przecież walczymy o wysokie cele – o rozwój, o lepszą przyszłość. Wtedy potrafiliśmy się zorganizować na zasadzie współpracy nie tylko w spółkach zarobkowych, ale też handlowych i produkcyjnych. Stworzyliśmy ogromny ruch samokształceniowy, liczne towarzystwa i organizacje kulturalne, niezwykle ważne, bo na Pomorzu nie było szkoły polskiej, o czym też często zapominamy. A więc potrafiliśmy się bardzo dobrze zorganizować!

Mówimy np. o tym, że nie potrafimy współpracować, co jest efektem postfolwarcznej przeszłości. Jednak ziemie Prus Zachodnich stały się nie folwarkiem tylko spółdzielczością, której podstawą jest oddolna aktywność, samoorganizacja i właśnie współpraca. Rzadko o tym myślimy, a to jest nasze dziedzictwo, do którego możemy się odwoływać.

Często mówi się o tym, że potrafimy się mobilizować w okolicznościach zagrożenia. W tym wypadku postawiliśmy się zaborcy. Czy potrzeba nam wroga, by się jednoczyć?

Nie wiem, czy możemy tu mówić o regule. Oczywiście wtedy to wszystko działo się w warunkach ostrej konkurencji z potężnym państwem i gospodarką. Nierzadko tę walkę nazywa się przecież najdłuższą wojną nowoczesnej Europy. Trzeba dodać, że na Pomorzu przed I wojną światową nie mieliśmy wielu atutów gospodarczych – brakowało wielkich centrów przemysłowych. Gdańsk był często marginalizowany, np. pod względem dostępności transportowej – późno dostał połączenie kolejowe, które było warunkiem koniecznym rozwoju. Królował tu drobny przemysł, małe firmy o charakterze rolno-spożywczym. Na tle zachodnich prowincji Niemiec byliśmy zacofani, natomiast w porównaniu do innych zaborów – wyglądaliśmy lepiej. Wspólnie potrafiliśmy wykorzystać te zasoby, jakie mamy, by się wzmocnić gospodarczo, politycznie i społecznie.

Dzisiaj też musimy sobie radzić w warunkach bardzo ostrej konkurencji – tyle że odbywa się ona na poziomie globalnym. Tutaj też istotny, choć chyba jeszcze nie do końca uświadomiony, jest czynnik wspólnotowy, bo na wielu rynkach trudno jest konkurować samodzielnie.

To ciekawe, że Pan o tym wspomina, bo wtedy też konkurowaliśmy globalnie! Co więcej współpraca Pomorzan była odpowiedzią nie tylko na presję pruską, ale też na globalny napór kapitalistyczny, który odczuwali także Niemcy. Oni też budowali mechanizmy kooperacji na swoich ziemiach, w które siłą rzeczy wciągali i nas.

Ludność z Pomorza emigrowała w celach zarobkowych nie tylko do zachodnich Niemiec, ale też za wielką wodę. Były więc globalne transfery siły roboczej i kapitału. Mówi się, że obecna globalizacja to rewolucja komunikacyjna, edukacyjna, tożsamościowa, a tak naprawdę my to już wszystko przećwiczyliśmy. Jesteśmy spóźnionym uczestnikiem obecnej globalizacji, a uczestniczyliśmy w jej wcześniejszej odsłonie, więc w sensie historycznym nie jest to dla nas aż takie novum.

Emigracja zarobkowa jest więc kolejną analogią z teraźniejszością. Dzisiaj widzimy ją przede wszystkim jako problem, który nam doskwiera – młodzi i zdolni wyjeżdżają, pracują na rozwój innych krajów. Co prawda częściowo pieniądze zarobione na obczyźnie trafiają z powrotem do Polski, ale wydajemy je przede wszystkim na bieżącą konsumpcję, realizowaną głównie za pośrednictwem zagranicznych producentów i sieci handlowych.

Doświadczenie ówczesnej emigracji jest zgoła odmienne. Owszem, środki finansowe trafiały z powrotem do nas, ale pożytkowano je w odmienny sposób, przeznaczając na spółki parcelacyjne, na zakup ziemi, która była podstawowym środkiem produkcji. Jeśli dzisiaj te same pieniądze wydawane byłyby na zakładanie nowych czy też rozwój istniejących już firm, a nie na samochody czy telewizory, to pewnie nasze postrzeganie zjawiska emigracji byłoby nieco inne.

W latach zaboru środki finansowe z emigracji trafiały do nas, ale przeznaczano je na spółki parcelacyjne, na zakup ziemi, która była podstawowym środkiem produkcji, a nie jak dzieje się to dziś – na konsumpcję.

A więc cały czas ciężka pozytywistyczna praca organiczna, a nie romantyczne zrywy i powstania.

Jeśli w Polsce dyskutujemy o tradycjach pozytywistycznych, to często przez pryzmat warszawskiej publicystki. A na Pomorzu i w Wielkopolsce mieliśmy pozytywizm dwa pokolenia wcześniej i to nie w kategoriach inteligenckich rozważań, tylko realnej roboty.

Co do zrywów powstańczych to nie do końca się zgodzę, bo mieliśmy przecież Powstanie Wielkopolskie w 1918 roku. Jedyne wygrane polskie powstanie. Wystąpienie tzw. „trzeźwych romantyków”, którzy nie porywali się z motyką na słońce, tylko mozolnie pracowali nad wzmocnieniem polskich struktur, polskiego kapitału oraz tożsamości. Uderzyli, kiedy przyszła odpowiednia chwila. To pozwoliło odzyskać nie tylko Wielkopolskę, ale też Pomorze i rzuciło zupełnie nowe światło na zachodnie ziemie Polski.

Dzisiaj mamy martyrologiczny kult Powstania Warszawskiego, a ja twierdzę, że co najmniej równie mocno powinniśmy czcić wielkopolskich powstańców. Oni stworzyli wzorzec rewolty przygotowywanej, etapowanej i co najważniejsze skutecznej, bo zwycięskiej.

O tradycjach pozytywistycznych dyskutujemy często przez pryzmat warszawskiej publicystki. A na Pomorzu i w Wielkopolsce mieliśmy pozytywizm dwa pokolenia wcześniej i to nie w kategoriach inteligenckich rozważań, tylko realnej roboty.

 

Ciąg dalszy w kolejnej części rozmowy, która zostanie opublikowana już za dwa tygodnie.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Made in Pomorskie

Pobierz PDF

 

Rozmowę prowadzą Wojciech Woźniak – Redaktor Prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego” oraz Leszek Szmidtke – dziennikarz „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego” oraz Radia Gdańsk

 

Wojciech Woźniak: Trefl jest znaną marką na Pomorzu oraz największą firmą zabawkarską w Polsce, choć jej działalność nie ogranicza się tylko do rynku krajowego. W ilu krajach Pańska firma jest obecna i jak duży jest udział eksportu w sprzedaży?

Kazimierz Wierzbicki: Dzisiaj bezpośrednio eksportujemy do około 50 krajów świata, a pośrednio, czyli nie za pomocą naszych własnych kanałów, jesteśmy w około 100 państwach. Za granicę sprzedajemy już ponad 50% produkcji, więc można powiedzieć, że jesteśmy firmą eksportową. Największymi odbiorcami są obecnie kraje Europy Zachodniej – Niemcy i Anglia, choć do pewnego momentu były to Stany Zjednoczone.

Leszek Szmidtke: Jak to się stało, że trafili Państwo na rynki zagraniczne?

Pierwszego eksportu dokonaliśmy na Węgry. To było dość ciekawe, bo dostaliśmy zlecenie od organizatora wyścigów Formuły 1 na wyprodukowanie okolicznościowych puzzli z okazji zawodów właśnie w tym kraju. Nie ukrywam, że wygraliśmy wtedy stosunkiem jakości do ceny, bo producenci zachodnioeuropejscy mieli wówczas zdecydowanie wyższe stawki. Później kolejne zagraniczne zlecenia „łapaliśmy” na targach w Poznaniu, ale krokiem milowym w dziedzinie naszej ekspansji zagranicznej był udział w największej branżowej imprezie w Norymberdze, który zaowocował dużymi kontraktami do Rosji. Uczestniczenie w takich wydarzeniach jest nieocenione, jeśli chcemy zaistnieć na obcych rynkach. Niemniej jest to dość kosztowne i nie każdą firmę na takie uczestnictwo stać.

L.S.: Czym się zdobywa zagranicę? Cały czas głównie ceną?

Cena gra znaczącą rolę, ale to nie wystarczy. My chcemy konkurować przede wszystkim jakością. Nieskromnie stwierdzę nawet, że nasze produkty odznaczają się najwyższą jakością na świecie. Sami budujemy maszyny do produkcji puzzli, bo tego typu urządzeń nie można zwyczajnie kupić na rynku. Zresztą, produkujemy nie tylko na własne konto, ale też dla innych firm i znanych marek. Konkurencja wie, że u nas można wyprodukować najwyższej jakości wyroby w dobrej cenie.

W.W.: Ale czy nie gracie tym samym przeciwko sobie?

Można pomyśleć, że strzelamy sobie tym samym w stopę i pomagamy naszej konkurencji. Traktuję to jednak jako część biznesu, który umożliwia nam lepsze wykorzystanie naszego potencjału produkcyjnego. Mamy na tyle silną pozycję na rynku, że tego typu działalność przynosi na pewno więcej korzyści niż zagrożeń.

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, która gra sporą rolę w rozwoju przedsiębiorstw czy ekspansji zagranicznej. Nas Polaków wciąż charakteryzuje duża aktywność, chęć sprawdzenia się, głód działania, odkrywania, innowacji. Firmami kierują pasjonaci, ciągle szukający nowych rozwiązań. Zachód już nieco osiadł na laurach dobrobytu i chyba wpada w pewną stagnację. To zaowocowało kilkoma bankructwami znanych w naszej branży marek. My wciąż mamy dużo energii i myślę, że to daje nam olbrzymią przewagę.

 

Polaków wciąż charakteryzuje duża aktywność. Firmami kierują pasjonaci, szukający nowych rozwiązań. Zachód już nieco osiadł na laurach dobrobytu i chyba wpada w pewną stagnację. My wciąż mamy dużo energii i myślę, że to daje nam olbrzymią przewagę.

 

L.S.: A jak wygląda to od strony operacyjnej? Każdy rynek ma swoją specyfikę, a to wymaga odpowiednich kompetencji w tworzeniu i sprzedaży produktów.

Zbudowanie odpowiedniego zespołu zajmującego się eksportem to ważna sprawa. Znajomość języka, kultury, zwyczajów ma niebagatelne znaczenie. Ludzie, którzy u nas pracują, najlepiej wiedzą, co sprzeda się w danym rejonie świata. Zazwyczaj nie tworzymy jednak produktów specjalnie pod dany rynek. Mamy bardzo szeroką i uniwersalną ofertę, a decyzję o tym, co będzie sprzedawane w tym czy innym kraju zostawiamy naszym handlowcom, no i rzecz jasna konsumentom.

W.W.: Można by się spodziewać, że zupełnie różne preferencje mają klienci np. z Azji. To przecież zupełnie odmienna od naszej kultura, inne tradycje.

Tak jednak nie jest. Azjaci bardzo aspirują do zachodniego stylu życia i kupują produkty typowo europejskie. Wyjątkiem są Stany Zjednoczone. Stamtąd przychodziły sygnały dotyczące wzorów czy tematyki. Klient amerykański bardziej niż do jakości przywiązuje wagę do „efektowności” produktu – ma się świecić, być w 3D itd. To zupełnie inna estetyka, trochę bardziej przaśna od tej, która cechuje Europejczyków.

L.S.: Handel zagraniczny wymaga odpowiednich sieci dystrybucyjnych. Czy Trefl buduje swoje struktury za granicą, czy też korzysta już z tych istniejących na miejscu?

Początkowo zaangażowaliśmy się w tworzenie swoich sieci na Węgrzech, Słowacji, Czechach i Ukrainie. Jednak obecnie praktycznie wycofaliśmy się już z modelu tworzenia własnych przedsiębiorstw za granicą – pozostawiliśmy jedynie to działające na Ukrainie. Dlaczego tak postępujemy? Po pierwsze przepisy europejskie czy szerzej – międzynarodowe – pozwalają na łatwiejsze, bezpośrednie nawiązanie relacji z podmiotami handlowymi na danym rynku. Podpisujemy więc umowy bezpośrednio z nimi, bez potrzeby tworzenia własnych firm tam „na miejscu”. Po drugie handel jest w dużej mierze opanowany przez międzynarodowe sieci. Wystarczy więc, że dostarczymy zamówienie do ich przedstawicielstwa w Polsce, a oni już sami zajmują się dystrybucją po całej Europie i nie tylko. To dla nas wielkie ułatwienie i wygoda. Tym sposobem nasze produkty trafiają nawet na rynki, na których bezpośrednio nie działamy.

 

Obecnie wycofujemy się z modelu tworzenia własnych przedsiębiorstw za granicą. Przepisy międzynarodowe pozwalają na łatwiejsze, bezpośrednie nawiązanie relacji z podmiotami działającymi na danym rynku, a do tego handel jest w dużej mierze opanowany przez międzynarodowe sieci – one dystrybuują więc nasze produkty po całym świecie.

 

W.W.: W eksporcie pomaga też rozpoznawalna marka. Wydaje się, że Trefl jest dzisiaj dobrze znanym znakiem towarowym.

To prawda, dzisiaj jesteśmy stawiani w jednym szeregu z najpoważniejszymi graczami w branży, którzy mają już nawet stuletnią tradycję, jak np. Ravensburger. Marka ma olbrzymią wartość, często przewyższającą wycenę całego przedsiębiorstwa. Sama jest też przedmiotem obrotu gospodarczego. Znana w naszym sektorze marka Schmidt Spiel jest już własnością zupełnie innej firmy, gdyż pierwotni właściciele zbankrutowali. Jednak jej rozpoznawalność jest na tyle duża, że została przejęta przez konkurencję i dalej z powodzeniem funkcjonuje na rynku. Co więcej, produkty z tym logotypem są produkowane nawet w naszej fabryce.

L.S.: Jak się buduje wartość marki?

Bardzo duże znaczenie ma promocja. To jest wciąż niedoceniany w Polsce element prowadzenia biznesu. Polski przedsiębiorca prędzej wyda miliony na maszyny czy budynki niż choćby dziesiątki tysięcy na marketing. Wystarczy spojrzeć jak robi się biznes w Stanach Zjednoczonych. Przestawię przykład przemysłu filmowego. Powiedzmy, że budżet jakiejś produkcji wynosi 100 mln. dolarów – oczywiście pochodzących z kredytu, bo tam rzadko robi się film za własne pieniądze. Wyprodukowanie takiego filmu kosztuje 20-30 mln., a reszta środków idzie na jego międzynarodową promocję.

 

Marketing jest wciąż niedocenianym w Polsce elementem prowadzenia biznesu. Polski przedsiębiorca prędzej wyda miliony na maszyny czy budynki niż choćby dziesiątki tysięcy na promocję.

 

W.W.: Ale na czymś muszą jeszcze wygenerować zysk. Wpływy z biletów chyba nie pokrywają wszystkich kosztów.

Pokrywają dużą ich część, ale największe dochody przynoszą licencje – na zabawki, ubrania, wizerunek, użycie logotypu itp. Amerykanie kreują wartość, symbole, które każdy chce mieć. To właśnie w tej sferze leży klucz do ich gospodarczego sukcesu. Nie chodzi tu rzecz jasna tylko o film. Cały przemysł wysokich technologii jest w dużej mierze opanowany przez Amerykanów. Nawet nie chodzi o to, że oni wszystko wymyślają sami. Są też bardzo aktywni na polu kupowania dobrze rokujących rozwiązań, bo wiedzą, że największe zyski czerpie nie tyle wynalazca, co właściciel praw autorskich. Mamy zresztą na Pomorzu kilka przykładów przejęć dobrze rokujących firm przez międzynarodowe koncerny. Szkoda, że te pomysły nie zostają w naszych rękach, ale rozumiem też, że ryzyko negatywnych konsekwencji odrzucenia intratnych propozycji jest bardzo duże. Skłonność do ryzyka jest również tym, co odróżnia nas od mieszkańców USA – oni chętniej grają va banque.

 

Amerykanom największe dochody przynoszą licencje. Kreują oni wartość, symbole, który każdy chce mieć. To właśnie w tej sferze leży klucz do ich gospodarczego sukcesu. Nawet nie chodzi o to, że oni wszystko wymyślają sami. Są też bardzo aktywni na polu kupowania dobrze rokujących rozwiązań, bo wiedzą, że największe zyski czerpie nie tyle wynalazca, co właściciel praw autorskich.

 

W.W.: Trefl mocno promuje się za pomocą sportu i trzeba przyznać, że robi to skutecznie. Sam nie wiem, czy najpierw słyszałem o puzzlach czy o koszykarskiej drużynie z Sopotu.

Sport jest z nami od momentu, kiedy byliśmy w stanie finansowo wejść w temat tego typu marketingu. Początkowo chodziło nam o to, by zaistnieć w świadomości mieszkańców Trójmiasta. Zdecydowaliśmy się też na pracę u podstaw, a nie tylko wykupywanie miejsca na koszulkach i prawa do nazwy. Założyliśmy szkołę sportową, by dawać możliwość rozwoju utalentowanym dzieciakom. Zaczęliśmy budować pewną społeczność działającą wokół klubu i angażującą się w lokalne środowisko. Później przyszedł etap sportowej rywalizacji na poziomie europejskim, co przełożyło się na olbrzymi wzrost zainteresowania naszą marką. Nie wiem, czy są w Polsce podobne przykłady takich efektów zaangażowania biznesu w sport. Podkreślam jednak, że od początku nie chodziło nam jedynie o efekt marketingowy.

L.S.: A jak jest z marką miejsca? Często kojarzymy Niemcy z solidnością, Francję z elegancją i ekstrawagancją. Z czym kojarzy się dziś Polska i czy naklejka „Made in Poland” bardziej pomaga czy przeszkadza?

Kiedyś działało to zdecydowanie in minus. Brakowało zaufania do partnerów biznesowych z Polski, była niepewność co do stabilności naszego kraju. Trudno było znaleźć kogoś, kto będzie chciał robić z nami interesy. Dzisiaj jest zdecydowanie inaczej. To ludzie na Zachodzie szukają nas, Polaków. Wiedzą, że polski kontrahent to solidność i wysoka jakość, w wielu przypadkach najwyższa na świecie. To bardzo mnie cieszy.

Chciałbym jednak, by równie dobrze w Europie i na świecie było kojarzone Pomorze. To wymaga odpowiedniej promocji. Nie chodzi mi o to, by wysuwać postulaty w kierunku władz województwa. Region musimy promować wszyscy – zarówno marszałek, jak i Trefl, Lotos, Stocznia Remontowa i inne pomorskie firmy oraz instytucje działające na arenie międzynarodowej. Pomorze to wspaniałe miejsce, o którego walorach niewiele wiedzą obcokrajowcy: że jest tu przepiękna natura, że produkuje się tu fajne rzeczy, że jest tu unikalne dziedzictwo kulturowe.

Jest mnóstwo narzędzi, które możemy wykorzystać do „zaszczepiania pomorskości” w świadomości ludzi na całym świecie – internet, telewizja, sport czy film. Chętnie udostępnię swoje kanały komunikacji do promowania regionu. Jeśli zrobią to też inni i razem zbudujemy odpowiednią strategię oraz zbierzemy kapitał, to jestem przekonany, że nasz region dużo zyska.

W.W.: A co zyskają na tym pomorskie firmy i mieszkańcy regionu?

To otwiera mnóstwo szans rozwojowych. „Kopa” dostaje turystyka, zwiększa się zainteresowanie ze strony inwestorów zagranicznych z najwyższej półki. Jeśli pochodzimy z dobrze znanego miejsca, to łatwiej jest nam też wchodzić na nowe rynki. Rosną płace, szanse na rynku pracy, więc zyskują też mieszkańcy. Jestem przekonany, że dobra pomorska marka opłaca się nam wszystkim.

Wszyscy – pomorskie firmy, instytucje i władza – powinniśmy promować markę pomorza na świecie. To otwiera mnóstwo szans rozwojowych. „Kopa” dostaje turystyka, rośnie atrakcyjność inwestycyjna, łatwiej jest nam wchodzić na nowe rynki. Rosną płace, szanse na rynku pracy, więc zyskują też mieszkańcy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Sytuacja gospodarcza województwa pomorskiego w II kwartale 2015 r.

Pobierz PDF

Koniunktura gospodarcza

 

Drugi kwartał 2015 r. w województwie pomorskim był okresem, w którym w większości sektorów oceny koniunktury gospodarczej były dobre. Pozytywnie o warunkach gospodarowania wypowiadali się reprezentanci: informacji i komunikacji (wskaźnik ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa sięgnął +37,8 pkt.), przetwórstwa przemysłowego (+10,6 pkt.), handlu hurtowego (+10,0 pkt.) zakwaterowania i usług gastronomicznych (+4,7 pkt.) oraz transportu i gospodarki magazynowej (+1,5 pkt.). Na przeciwległym biegunie znalazły się natomiast noty przedsiębiorców reprezentujących: budownictwo (-5,8 pkt.) i handel detaliczny (-6,5 pkt.).

 

Wykres 1. Indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa wg sektorów w województwie pomorskim w okresie od czerwca 2014 do czerwca 2015.

koniunktura-2015-II-w1

 

Przedział wahań wskaźnika wynosi od –100 do +100. Wartości ujemne oznaczają przewagę ocen

negatywnych, dodatnie – pozytywnych.

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS

 

W niemal wszystkich analizowanych sektorach oceny ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa okazały się wyższe niż przed rokiem. Największą poprawę odnotowano w transporcie, gospodarce magazynowej; zakwaterowaniu i usługach gastronomicznych oraz budownictwie, gdzie noty wzrosły odpowiednio o: 11,3 pkt. (transport); 10,5 pkt. (zakwaterowanie); 8,8 pkt. (budownictwo). Gorsze noty cechowały jedynie handel hurtowy (spadek o 10,1 pkt.).

 

W czterech spośród siedmiu analizowanych sektorów koniunktura gospodarcza w województwie oceniana była lepiej niż przeciętnie w Polsce. Pod tym względem wyróżniała się tradycyjnie już informacja i komunikacja, gdzie różnica indeksu wojewódzkiego i ogólnopolskiego sięgnęła +10,4 pkt., plasując województwo na trzecim miejscu w rankingu regionalnym. Znaczącą różnicę na korzyść Pomorza zaobserwowano również w przetwórstwie przemysłowym – ponad siedmiopunktowa przewaga sklasyfikowała region na piątej pozycji. W zdecydowanie gorszej sytuacji niż przeciętnie w kraju znaleźli się natomiast reprezentanci handlu detalicznego (tu indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa osiągnął dla Pomorskiego wartość -3,9 pkt. (o 7,4 pkt mniej od odpowiednika ogólnopolskiego), zaś województwo zajęło dziesiątą pozycję wśród polskich regionów. Ponadto gorzej niż przeciętnie w Polsce oceniano warunki gospodarowania w transporcie i gospodarce magazynowej oraz handlu hurtowym.

 

Zachowanie indeksu przewidywanej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa wskazuje na pozytywne tendencje. W każdym z wziętych pod uwagę sektorów wskaźnik przewidywanej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa był dodatni. Najlepsza sytuacja w tym względzie cechowała handel detaliczny oraz budownictwo.

 

Działalność przedsiębiorstw

 

Liczba podmiotów gospodarki narodowej wyniosła w końcu czerwca 2015 r. 280,0 tys. Było to aż o 1,2 proc. więcej niż w końcu marca 2015 r. i o 2,2 proc. więcej niż rok wcześniej. Trendy obserwowane w poprzednim kwartale nie uległy zatem zmianie. Kontynuowany był wzrost, który rozpoczął się na od początku 2013 r. Jego dynamika kwartalna była wysoka. Z drugiej strony we wcześniejszych dwóch latach osiągnęła podobny poziom. Wydaje się, że znacznemu przyrostowi liczby podmiotów gospodarczych w II kwartale sprzyjał zbliżający się letni sezon turystyczny a także napływ absolwentów na rynek pracy. Po części obserwowany długofalowy wzrost, może być stymulowany poprzez dostępność dotacji przeznaczonych na rozwój przedsiębiorczości a także, szeroko obecne na polskim rynku pracy, zjawisko samozatrudnienia. Przynosi one korzyści pracodawcom, a także części pracowników, choć pozbawia ich praw gwarantowanych kodeksem pracy.

 

Wykres 2. Dynamika produkcji sprzedanej, budowlano-montażowej i sprzedaży detalicznej w województwie pomorskim w okresie od lipca 2012 do czerwca 2015

koniunktura-2015-II-w2

 

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

 

W drugim kwartale odnotowano dość niekorzystne wyniki przedsiębiorstw przemysłowych, budowlanych oraz handlu detalicznego. Mimo, że produkcja sprzedana przemysłu rosła w każdym miesiącu kwartału, w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego, to jednak coraz wolniej. Czerwcowy wynik należał do najniższych w minionych dwóch latach.

 

W zakresie produkcji budowlano-montażowej odnotowano regres. Czerwiec był trzecim najsłabszym miesiącem, od początku 2013 r., pod względem dynamiki produkcji budowlano-montażowej liczonej rok do roku. Duże jej wahania utrudniają jednoznaczną interpretację. Z jednej strony odnotowany spadek nie przekreśla jeszcze trendu wychodzenia budownictwa z zapaści, jak miała miejsce po boomie inwestycyjnym związanym z przygotowaniami EURO 2012, z drugiej jednak zarysowało się w tym względzie pewne spowolnienie.

 

Jedynie dynamika sprzedaży detalicznej była wyraźnie dodatnia, choć tempo wzrostu nie odbiegało istotnie od obserwowanego od połowy 2014 r. Najistotniejsze jest to, że była dodatnia w każdym z analizowanych miesięcy. Stabilny wzrost sprzedaży detalicznej sprzyjał funkcjonowaniu małych i średnich przedsiębiorstw, z których duża części nastawiona jest na obsługę rynku lokalnego.

 

Handel zagraniczny

 

W czerwcu 2015 r.[1] wartość eksportu wyniosła 1 117,8 mln euro, zaś importu – 1 165,9 mln euro. Odnotowano więc deficyt w handlu zagranicznym, wynoszący 48,2 mln euro. W całym pierwszym półroczu 2015 r. wartość eksportu wyniosła 5 977,8 mln euro a importu 6 349,5 mln euro. W tym okresie również odnotowano deficyt – wynosił on 371, 7 mln euro. W porównaniu do pierwszego półrocza 2014 r. zaobserwowano zmniejszenie wolumenu zarówno eksportu (o 8 proc.), jak i importu (o 11 proc.), co doprowadziło do ograniczenia deficytu w handlu zagranicznym o 316,5 mln euro.

 

Czerwcowa struktura towarowa eksportu z województwa pomorskiego nie odbiegała od obserwowanej w całym pierwszym półroczu i koncentrowała się na trzech rodzajach produktów, stanowiących łącznie 62 proc. jego wartości. Były to: statki (37 proc.); paliwa (16 proc.) oraz maszyny i urządzenia elektryczne (9 proc.).

 

Struktura kierunkowa eksportu cechowała się również stosunkowo wysokim poziomem koncentracji. Ponad 55 proc. czerwcowej sprzedaży zagranicznej trafiło do pięciu krajów europejskich. Największym odbiorcą pomorskich produktów okazały się Niemcy oraz Norwegia (po 15 proc.). Istotne były również: rynek rosyjski (11 proc.), w mniejszym zaś stopniu holenderski i brytyjski. Obserwowane zestawienie wpisuje się strukturę obrotów handlowych obserwowanych od początku roku. Uwagę zwraca jedynie awans Rosji (z szóstej pozycji) oraz przesunięcie Szwecji poza pierwszą piątkę kluczowych rynków zagranicznych. Przyczyniło się to do obniżenia udziału eksportu plasowanego na rynki Unii Europejskiej (w pierwszym półroczu sięgało ono 64 proc.).

 

Wykres 3. Struktura kierunkowa eksportu z województwa pomorskiego w czerwcu 2015 r.

koniunktura-2015-II-w3

 

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Izby Celnej w Warszawie

 

Cechą pomorskiego importu jest wysoki poziom koncentracji towarowej. Zjawisko to dało się zaobserwować również w czerwcu 2015 r. Na najważniejsze produkty sprowadzane z zagranicy tzn.: paliwa (38 proc.); statki, łodzie, konstrukcje pływające (19 proc.) oraz maszyny i urządzenia elektryczne (11 proc.) przypadało łącznie 67,9 proc. importu. Zestawienie struktury produktowej eksportu i importu wskazuje na wysoki udział handlu odbywającego się w ramach tych samych grup produktowych. Najprawdopodobniej jest to przede wszystkim efekt importu towarów/półproduktów podlegających przetworzeniu i następnie eksportowi. W zdecydowanie mniejszym stopniu dotyczy produktów podobnych.

 

W czerwcu 2015 r. najistotniejszym partnerem importowym pozostała Rosja (32,5 proc. importu). Zdecydowanie mniejszy strumień produktów trafił do województwa pomorskiego z Chin (6,8 proc.), następnie zaś z Niemiec, Grecji i Norwegii. Kraje będące źródłem pochodzenia produktów zagranicznych, które trafiły do województwa pomorskiego w czerwcu 2015 r. zaliczają się do głównych partnerów importowych także w skali całej pierwszej połowy 2015 r. Jedyna różnica dotyczyła Grecji, która wyparła Irak z pierwszej piątki partnerów handlowych.

 

Wykres 4. Struktura kierunkowa importu do województwa pomorskiego w czerwcu 2015 r.

koniunktura-2015-II-w4

 

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Izby Celnej w Warszawie

 

Rynek pracy i wynagrodzenia

Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło na koniec czerwca 2015 r. 286,4 tys. osób. Było to o 0,2 proc. więcej niż na koniec I kwartału br. i o 1,4 proc. więcej niż w końcu czerwca 2014 r. W II kwartale 2015 r. zarysowały się dwie tendencje. Pierwsza wiązała się z sezonowym wzrostem zatrudnienia – w kwietniu i czerwcu przybywało pracujących. Jednocześnie nastąpił dość wyraźny wzrost liczby zatrudnionych w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego. Świadczy to o systematycznie rosnącym, niezależnie od wahań sezonowych, popycie na pracę.

W czerwcu 2015 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 4090 zł. Było ono znacznie niższe niż w marcu (o ponad 6 proc.), co wynika z faktu, że właśnie w tym miesiącu wypłacano część premii. Jednak w porównaniu do końca czerwca 2014 r. odnotowano przeciętny wzrost wynagrodzeń o 4 proc. Tendencja realnego wzrostu płac (ponad stopę inflacji) została zachowana, co również świadczy o rosnącym popycie na pracę.

Wykres 5. Wielkość zatrudnienia i poziom przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw w województwie pomorskim w okresie od lipca 2012 do czerwca 2015

koniunktura-2015-II-w5

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

 

W II kwartale 2015 r. miał miejsce systematyczny i bardzo duży spadek liczby zarejestrowanych bezrobotnych. Na koniec czerwca było ich 82,4 tys. Stopa bezrobocia kształtowała się na poziomie 9,8 proc. W odniesieniu do końca I kwartału liczba bezrobotnych spadła o 15,9 proc. (a stopa bezrobocia o 1,6 pkt. proc.). Po części spadek miał charakter sezonowy – w analogicznych okresach lat poprzednich również notowano redukcje liczby zarejestrowanych bezrobotnych o podobnej skali, jednak tym razem spadek ten był wyraźnie najgłębszy. Również porównanie zmian liczby bezrobotnych w ujęciu rocznym wskazuje wyraźne obniżenie się poziomu bezrobocia. W czerwcu 2014 było ich 100,3 tys., co oznacza, że przez rok ubyło 17,8 proc. bezrobotnych. Był to kolejny z rzędu najgłębszy spadek w okresie ostatnich trzech lat.

 

Głęboki spadek bezrobocia zarówno w perspektywie kwartału jak i roku spowodował znaczną redukcję liczebności wszystkich trzech analizowanych kategorii bezrobotnych: w wieku do 25 lat, w wieku 50 lat i więcej oraz bezrobotnych długotrwale. Liczba bezrobotnych w pierwszej grupie spadła najmocniej – o 24 proc. w ciągu II kwartału i o 26 proc. w porównaniu do czerwca 2014 r. Redukcja w pozostałych dwóch grupach zamknęła się w granicach od 12 do 15 proc. w każdym z obu branych pod uwagę okresów. To, że wśród młodych spadek bezrobocia był większy, wynika z atutów takich jak większa mobilność zawodowa i przestrzenna (z reguły brak poważnych zobowiązań rodzinnych), a także paradoksalnie małe doświadczenie zawodowe, które ułatwia decyzję o zmianie profesji.

 

Wykres 6. Liczba bezrobotnych i ofert pracy zgłoszonych do urzędów pracy w województwie pomorskim w okresie od lipca 2012 do czerwca 2015

koniunktura-2015-II-w6

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

 

W czerwcu 2015 r. do urzędów pracy napłynęło 7,8 tys. ofert zatrudnienia. Było to co prawda o 5 proc. mniej niż marcu, ale zarazem aż o 51 proc. więcej niż w czerwcu 2014 r. Ponadto w maju zgłoszono rekordową liczbę 8,7 tys. ofert. To wynik nienotowany od kwietnia 2008 r., kiedy to zgłoszono do PUP ponad 10 tys. ofert pracy. W ciągu roku liczba bezrobotnych przypadających na jedną ofertę pracy spadła z 22 do 12. We wspomnianym kwietniu 2008 r., kiedy to pracownicy mieli bardzo silną pozycję przetargową wobec pracodawców, poszukujących rąk do pracy, wskaźnik ten wynosił niecałe 8.

 

Ważniejsze wydarzenia[2]

Ruszyła budowa DTC T2

W maju br. została oficjalnie rozpoczęta budowa drugiego głębokowodnego nabrzeża w DCT Gdańsk (T2). Prace powinny zostać zakończone w drugiej połowie 2016 roku. Łączna zdolność przeładunkowa obu głębokowodnych nabrzeży wyniesie 3 miliony kontenerów 20-stopowych rocznie. Stworzy to szersze możliwości międzynarodowej wymiany handlowej nie tylko dla polskich firm, ale także podmiotów z całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej, umacniając pozycję Gdańska wśród najważniejszych portów świata.

Statki oceanicznego aliansu G6 zawiną też do Gdańska

Alians G6 przedłuża trasę serwisu Loop 7 Azja – Europa do Gdańska. Pierwszy kontenerowiec wpłynął do DCT 11 sierpnia. Jednostki obsługujące tą linię zawiną do czterech europejskich portów: Gdańska Hamburga, Rotterdamu i Southampton. W Azji statki Loop 7 zatrzymają się w Singapurze, Yantian, Qingdao, Szanghaju oraz Hongkongu.

Z Westerplatte promem do Nynäshamn

Od 9 maja prom Polskiej Żeglugi Bałtyckiej pływający na linii Gdańsk-Nynäshamn wypływa z nowego miejsca. Dotychczasowe – w Nowym Porcie zastąpił terminal na Westerplatte. Zmianie uległa również jednostka pływająca. W miejsce promu Scandinavia wszedł prom Wawel, który jest o 18 metrów dłuższy. Dzięki temu może nim podróżować tysiąc osób i prawie 80 TIR- ów. To o połowę więcej niż możliwości poprzedniego promu.

Więcej rejsów Steny Line na trasie Gdynia – Karlskrona

Firma odpowiada tym samym na wzrost zainteresowania klientów frachtowych. W tym roku w styczniu Stena Line dodała rejs w dwie strony w poniedziałki. Jest to odpowiedź na zwiększony popyt na przewozy frachtowe w kierunku północnym z Gdyni. W połowie kwietnia został wprowadzony kolejny rejs w obie strony w piątki, w odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie na transport w kierunku południowym z Karlskrony. Trasa jest w tej chwili obsługiwana przez trzy jednostki – Stena Vision, Stena Spirit oraz Stena Baltica. Cztery nowe kursy obsługiwane są przez jednostkę Stena Baltica.

MSC Charleston wpłynął do Gdyni

Największy w historii portu gdyńskiego kontenerowiec wpłynął 5 czerwca do Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego w Gdyni. To statek MSC Charleston. Jednostka ma ponad 324 m długości i 42 m szerokości. Została zbudowana w 2006 roku i pływa pod banderą niemiecką. Nośność statku to 105.014 DWT i pojemność prawie 8.100 TEU. Dzięki oddawanym sukcesywnie do eksploatacji nowym inwestycjom Port Gdynia oferuje kontrahentom nowoczesną infrastrukturę i potencjał techniczny dający możliwość sprawnej obsługi coraz większych jednostek. Do tej pory największym kontenerowcem, jaki zawinął do Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego był MSC Krystal o pojemności 5.792 TEU.

Rekordowe przeładunki zbóż w Porcie Gdynia

Tylko w marcu w gdyńskich terminalach przeładowano 506 tysięcy ton produktów zbożowo-paszowych. Aż 370 tysięcy ton stanowiła obsługa polskiego eksportu zboża. Takie wartości uzasadniają inwestycje w nowe magazyny o łącznej pojemności składowej około 100 tysięcy ton. Zarząd portu rosnące przeładunki wiąże także z przebudową Nabrzeża Szwedzkiego, co umożliwia obsługę największych statków klasy PANAMAX o zanurzeniu do 13 m. Osiągnięte przeładunki to także efekt zmodernizowanych ulic Wiśniewskiego i Polskiej oraz rozbudowanej sieci portowych parkingów.

Nowy magazyn w Porcie Gdynia

Czwartego maja br. uroczyście oddano do użytku nowo wybudowany magazyn przy Nabrzeżu Śląskim w gdyńskim porcie. Obiekt o pojemności 60 tysięcy ton jest ważną częścią bazy paszowo-zbożowej na terenie Morskiego Terminalu Masowego Gdynia Sp. z o.o. Zarząd Morskiego Portu Gdynia S.A. zainwestował w budowę magazynu około 26 mln zł. Dzięki inwestycji zwiększy się konkurencyjność gdyńskiego terminalu masowego na rynku obsługi śruty sojowej. Nowy magazyn wyposażony jest w urządzenia technologiczne do przyjmowania śruty ze statku i wydawania na samochody. Przeładunek obsługują cztery stanowiska. W magazynie prowadzony jest pełen monitoring procesu technologicznego. Uruchamianie i kontrolowanie pracy urządzeń następuje z centrum dyspozytorskiego przy pomocy komputera.

Nowa linia montażowa w Remontowej Shipbuilding

Uroczyste otwarcie linii odbyło się w stoczni 14 maja br. Wraz z nią do zakładu trafiła też nowoczesna suwnica bramowa. Nowy ciąg technologiczny będzie pracował niezależnie od eksploatowanej, od kilku lat, dotychczasowej linii montażowej. Przeznaczony jest do montażu i przesuwania jednostek pływających. Ma też możliwość wodowania statków do 130 m długości. Z kolei samojezdna suwnica bramowa pozwoli na zwiększenie liczby budowanych jednocześnie jednostek, których, w ciągu siedemdziesięciu lat działalności, stocznia zbudowała już prawie 1000.

Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna została właścicielem większości terenów należących do Stoczni Gdańsk

Regulując zobowiązania wobec wierzycieli, na kwotę ok 100 mln zł Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna przejęła na własność większość terenów Stoczni Gdańsk. Zamiarem nowego właściciela jest stworzenie dogodnych warunków dla działalności firm z branży morskiej, na wzór przekształceń dokonanych na terenach po Stoczni Gdynia S.A. Zmodernizowane mają zostać również niektóre nabrzeża, jak i zwiększona głębokość kanału portowego. Zmiany nie oznaczają likwidacji Stoczni Gdańsk. Będzie ona prowadziła działalność w hali K1 i w jej sąsiedztwie. W wyniku prowadzonych działań restrukturyzacyjnych produkcja skupi się na szeroko rozumianej branży off-shore, w tym na produkcji wież wiatrowych.

Kolejny katamaran ze stoczni Sunreef Yachts nagrodzony

Na gali Asia Boating Awards w Hong Kongu model Sunreef 74 został nagrodzony w kategorii „Najlepsza światowa produkcja jachtu żaglowego powyżej 15 m”. To katamaran o długości 22,5 m. Charakteryzuje się luksusowym wnętrzem o powierzchni ponad 240 metrów kwadratowych. Sam salon ma 35 metrów kwadratowych z panoramicznym, 360 stopniowym widokiem. Kabina właścicielska liczy sobie 20 metrów kwadratowych. Jest wyposażona w wielkie łóżko i łazienkę z wanną. Do tego dochodzą dwie kabiny gościnne, obszerne pomieszczenia załogi i w pełni wyposażony kambuz. Na pokładzie znajduje się też dodatkowa przestrzeń, która mieści kajaki i deski surfingowe. W ramach konkursu Asia Boating Awards od ponad jedenastu lat wybierane są najlepsze produkty, a także usługi z branży nautyczno-luksusowej skierowane na rynki azjatyckie. Każdego roku jury składające się z ekspertów oraz redaktorów naczelnych najważniejszych tytułów prasowych w regionie, selekcjonuje zwycięzców w ponad dwudziestu kategoriach.

Pierwsze negawaty Energi dla PSE

Grupa Energa pierwszy raz wykorzystała zarządzanie popytem do utrzymania stabilności systemu elektroenergetycznego. Należąca do niej spółka Enspirion, na podstawie umowy zawartej z Polskimi Sieciami Energetycznymi, na cztery godziny zmniejszyła zużycie prądu u części odbiorców. Interwencyjna redukcja mocy miała charakter testowy. Wycofano z systemu 20 MW popytu na moc, w pełni wywiązując się z zakontraktowanego wolumenu i potwierdzając sprawne działanie procesu interwencyjnej redukcji moc. Zarządzanie popytem jest bardzo ważne, gdyż same farmy wiatrowe w wietrzne dni dostarczają więcej energii, niż największa polska elektrownia opalana węglem kamiennym. To oznacza jednocześnie, że w dni, kiedy wiatru nie ma, z systemu nagle ubywa stosunkowo duża ilość energii. Zarządzanie popytem przynosi szereg korzyści dla całego systemu elektroenergetycznego, w tym przede wszystkim elastyczność jego bilansowania, a w konsekwencji zwiększone bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej.

Prawie 2 miliardy złotych na projekt EFRA

Lotos Asfalt – spółka zależna Grupy Lotos – podpisała umowę kredytową o wartości około 1 926 mln zł z konsorcjum instytucji finansowych. Celem umowy jest pozyskanie środków niezbędnych do sfinansowania realizacji projektu EFRA – Efektywna Rafinacja. Projekt zakłada budowę instalacji opóźnionego koksowania wraz z instalacjami towarzyszącymi w Gdańsku. Umożliwi to wytwarzanie większej ilości różnych produktów, dzięki bardziej zaawansowanemu, głębszemu przerobowi ropy naftowej. Ciężkie pozostałości procesu rafinacji będą mogły być przerobione na wysokomarżowe produkty, takie jak olej napędowy i paliwo lotnicze, a jednocześnie ograniczone zostanie wytwarzanie produktów charakteryzujących się niskimi marżami, takich jak asfalty oraz ciężkie oleje opałowe.

Centrum Nanotechnologii na PG otwarte

To największa inwestycja Politechniki Gdańskiej. W centrum znalazło się 11 laboratoriów, audytorium dla 150 osób oraz pomieszczenia dydaktyczne, seminaryjne i pokoje do preparatyki, pomieszczenia dla nauczycieli, doktorantów oraz magazyny. Pracownie są wyposażone w nowoczesny sprzęt. Jest między innymi stanowisko do otrzymywania proszków o nanometrycznej granulacji,   mikrotwardościomierz, laser impulsowy czy mikroskop elektronowy skaningowy o wysokiej rozdzielczości. Razem z Centrum Nanotechnologii otwarto także Centrum Nauczania Matematyki i Kształcenia na Odległość. Również ono zostało wyposażone w nowoczesny sprzęt. Są to między innymi interaktywne tablice i 407 stanowisk do prowadzenia zajęć. Inwestycję sfinansowano w 85 procentach ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Infrastruktura i Środowisko i w 15 procentach z budżetu państwa.

Nowy przystanek SKM Gdańsk Śródmieście oddany do użytku

Przystanek został otwarty 1 kwietnia br. Pozwoli on istotnie uatrakcyjnić ofertę transportu publicznego. Dzięki niemu mieszkańcy południowych dzielnic Gdańska, korzystający z linii tramwajowej zyskali lepsze możliwości przesiadki do pociągów SKM. Nowy przystanek istotnie ułatwił również dostęp do licznych instytucji położonych w jego sąsiedztwie. Chodzi o Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego, Pomorski Urząd Wojewódzki, I Urząd Skarbowy oraz Muzeum Narodowe i Teatr Szekspirowski. Ponadto pasażerowie zyskają alternatywną trasę prowadząca do Głównego Miasta. Budowa peronu i prowadzącego do niego odcinka torów, wymagała również przebudowy jednego z peronów stacji Gdańsk Główny. Łącznie inwestycja kosztowała ponad 66 mln zł.

Pierwsze konkursy w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego zostały ogłoszone

Pod koniec maja br. ogłoszone zostały pierwsze trzy konkursy, w ramach których projektodawcy mogą ubiegać się o dofinansowanie przewidziane w Regionalnym Programie Operacyjnym Województwa Pomorskiego na lata 2014-2020. Dotyczą one ochrony różnorodności biologicznej, zwiększaniu atrakcyjności turystycznej miejsc o szczególnych walorach kulturowych oraz podnoszeniu efektywności energetycznej budynków użyteczności publicznej. Na wsparcie projektów wyłonionych w toku wymienionych konkursów przeznaczone zostanie 300 mln zł.

Inteligentne Specjalizacje Pomorza zostały wybrane

W dniu 9 kwietnia 2015 roku Zarząd Województwa Pomorskiego przyjął uchwałę w sprawie określenia obszarów Inteligentnych Specjalizacji Pomorza oraz podjęcia negocjacji w sprawie Porozumień na rzecz Inteligentnych Specjalizacji Pomorza (ISP). Na podstawie zgłoszonych przez Partnerstwa propozycji w ramach Konkursu na wybór Inteligentnych Specjalizacji Pomorza oraz biorąc pod uwagę rekomendacje Komisji Konkursowej, a także własną analizę, Zarząd Województwa Pomorskiego określił następujące obszary ISP:  ISP 1 – Technologie off-shore i portowo-logistyczne; ISP 2 – Technologie interaktywne w środowisku nasyconym informacyjnie; ISP 3 – Technologie ekoefektywne w produkcji, przesyle, dystrybucji i zużyciu energii i paliw; ISP 4 – Technologie medyczne w zakresie chorób cywilizacyjnych i okresu starzenia się. W czerwcu Samorząd Województwa Pomorskiego podjął negocjacje z Partnerstwami zgłaszającymi propozycje ISP w każdym z czterech obszarów wybranych przez Zarządu Województwa Pomorskiego w drodze konkursowej. Negocjacje mają na celu uzgodnienie i zawarcie Porozumień na rzecz ISP. Ich elementem jest doprecyzowanie i lepsze zdefiniowanie obszarów ISP, pozwalające skupić się na najbardziej atrakcyjnych i perspektywicznych zagadnieniach.

Gdańsk i Gdynia razem w jednym stowarzyszeniu

Oba miasta stały się członkami Stowarzyszenia Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot. Połączyło ono kilkadziesiąt miast i gmin metropolii trójmiejskiej. Najważniejszym celem jest wspólne pozyskiwanie funduszy unijnych. W statucie znalazły się zapisy dotyczące roli stowarzyszenia w procesie wdrażania Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Będzie ono mogło pełnić funkcję Związku ZIT i instytucji pośredniczącej dla Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego 2014-2020.

Inwestycje warte 1,1 mld złotych na 8 obszarach miejskich w Pomorskiem

Dnia 29 czerwca w Gdańsku podpisano zintegrowane porozumienia terytorialne. W ich ramach zostaną sfinansowane 63 projekty w obszarach miejskich: Bytowa, Chojnic-Człuchowa, Kościerzyny, Kwidzyna, Lęborka, Malborka-Sztumu, Słupska i Starogardu Gdańskiego. Na tym terenie mieszka około 26 proc. populacji regionu. Środki będą pochodzić z RPO na lata 2014-2020. Unijne dofinansowanie ma wynieść około 700 mln złotych. Inwestycje mają pobudzić wzrost gospodarczy w małych i średnich miastach oraz ich okolicach. Finansowane projekty dotyczą aktywizacji zawodowej, edukacji przedszkolnej, szkolnictwa wyższego, ale także zbiorowego transportu, e-zdrowia, przetwarzania odpadów czy sieci ciepłowniczych.

Pomorze rozpoczęło współpracę z POLSĄ

List intencyjny w sprawie współpracy na rzecz rozwoju technologii kosmicznych i satelitarnych został podpisany przez przedstawicieli Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA), której siedzibą stał się Gdańsk, marszałków województwa pomorskiego i mazowieckiego, władz Politechniki Gdańskiej, Wojskowej Akademii Technicznej, Narodowej Agencji Promocji Zaawansowanych Technologii, przedstawicieli Fundacji Interizon, Agencji Rozwoju Pomorza i Agencji Rozwoju Mazowsza oraz Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Celem jest intensywna współpraca na rzecz rozwoju polskich firm, uczelni i instytucji badawczo-rozwojowych związanych z technologiami satelitarnymi, kosmicznymi i astronomicznymi. Współpraca ma skupiać się wokół projektów krajowych i międzynarodowych z dziedziny informatyki, zaawansowanych technologii lotniczych, meteorologii, nawigacji czy aplikacji satelitarnych.

Powstało Gdańsk Life Sciences Center

Centrum będzie działać w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym. Jest efektem umowy zawartej między Pomorską Specjalną Strefą Ekonomiczną i Polpharmą. Ma ono między innymi pomagać w realizacji i finansowaniu projektów badawczych przeznaczonych do komercjalizacji przez polskie firmy. Będzie też pełnić rolę akceleratora najciekawszych pomysłów w obszarze biotechnologii i nauk biologicznych.

Pomorski tydzień na EXPO 2015 w Mediolanie

Obecność przedstawicieli regionu na wystawie światowej była możliwa dzięki projektowi Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. Ważnym wydarzeniem była konferencja i giełda kooperacyjna pt. „Potencjał gospodarczy Pomorza”. Dzięki niemu, zarówno małe, rozpoczynające dopiero działalność firmy, jak i dojrzałe przedsiębiorstwa o mocnej pozycji na rynku, miały doskonałą okazję do spotkania się z potencjalnymi partnerami zagranicznymi. Kolejnym ważnym aspektem pomorskiej obecności na wystawie była promocja turystyczna regionu skierowana do podmiotów z branży turystycznej jak i dziennikarzy. Położono szczególny nacisk na popularyzację dziedzictwa kulturowego Pomorza, oferty kulinarnej oraz aktywnego wypoczynku. Przez siedem dni – od 1 do 7 czerwca – pawilon polski na EXPO 2015 odwiedziło blisko 50 tysięcy osób. Mogli obejrzeć m.in. wystawę pomorskiego bursztynu i designu. Codziennie na zewnętrznej scenie koncertowali trójmiejscy muzycy. Pomorskie akcenty spodobały się tak bardzo, że część z nich – gdańska wystawa bursztynu oraz sopocka aranżacja strefy wypoczynku – pozostały na EXPO 2015 dłużej, niż pierwotnie planowano.

Gdańsk doceniony przez „The Financial Time”

Brytyjski dziennik określając Polskę, jako wschodnioeuropejskiego lidera outsourcingu procesów biznesowych, szczególnie docenił Gdańsk i szerzej cale Trójmiasto, jako coraz silniejszy ośrodek przyciągający tego typu inwestycje. Na nie przypada największa część nowopowstałych miejsc pracy. Napływ nowych inwestorów, stymulowany intensywną rozbudową centrów biurowych, poprawą dostępności transporotowej oraz znaczną liczbą absolwentów szkół wyższych wyniósł Trójmiasto do rangi jednego z najważniejszych ośrodków usług nowoczesnych w Polsce.

[1] Dane za rok 2015 pochodzą ze zbioru otwartego, co oznacza, że przez cały rok sprawozdawczy rejestrowane są dane dotyczące wszystkich miesięcy (bieżących i poprzednich w przypadku dosyłania brakujących danych) oraz korekt rejestrowanych za okres sprawozdawczy, którego dotyczą. Dane na dzień 11.08.2015 r.

[2] Opis poszczególnych wydarzeń przygotowała I. Wysocka. Wyboru, zestawienia i redakcji dokonał M. Tarkowski.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Po co nam metropolia?

Pobierz PDF

Rozmowę prowadzi Wojciech Woźniak – redaktor prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego”

Po co nam dziś metropolia?

Dyskusja o metropolii trochę się nam zagubiła. Każdy pod tym pojęciem rozumie trochę co innego. Debata jest dość „wyrywkowa” – dotyczy fragmentarycznych objawów współpracy między gminami jak np. brak wspólnego biletu komunikacji miejskiej. To oczywiście jest problem, ale jakie znaczenie ma on w kontekście koordynacji całego systemu transportu publicznego na terenie metropolii? Przecież bilet to tylko czubek góry lodowej, dalej jest planowanie tras, rozkładów jazdy, a na końcu także wspólne przedsięwzięcia inwestycyjne. Powinniśmy odmitologizować pojęcie metropolii i spojrzeć na nią przez pryzmat funkcji. Jest wiele rzeczy, które dzieją się obok siebie w poszczególnych miastach i mniejszych gminach, a mogłyby dziać się wspólnie.

Powinniśmy odmitologizować pojęcie metropolii i spojrzeć na nią przez pryzmat funkcji. Jest wiele rzeczy, które dzieją się obok siebie w poszczególnych miastach i mniejszych gminach, a mogłyby dziać się wspólnie.

Tak dzieje się m.in. w gospodarce wodno-kanalizacyjnej?

Sprawy codzienne, szczególnie te „niewidoczne” – a do takich należy w dużej mierze infrastruktura wodno-kanalizacyjna – rzadko pojawiają się w debacie publicznej poświęconej metropolii. Mówi się o nich co najwyżej w kontekście lokalnym i nieco ponadlokalnym. A przecież woda nie uznaje granic i myślenie o niej w takim ujęciu jest poważnym błędem. Polska jest krajem, w którym istnieje szalone rozdrobnienie gospodarki wodociągowej. Z resztą nas Pomorzan cechuje w tej materii wybitny indywidualizm – poza Związkiem Komunalnym Doliny Redy i Chylonki prawie każda gmina autonomicznie zarządza swoimi zasobami wodnymi. W innych miejscach naszego kraju wygląda to nieco inaczej– choćby w niewielkim, w porównaniu np. do Gdańska, Żywcu jeden podmiot organizuje funkcjonowanie gospodarki wodnej w 10 gminach. Podobnie z resztą jest w Poznaniu, który obsługuje 12 gmin.

Dlaczego gminy rzadko „widzą” swoje wzajemne działania? Czemu ta współpraca nam „nie idzie”?

Na pewno znaczenie ma tu podział kompetencji przypadający poszczególnym jednostkom samorządu terytorialnego. Włodarze gmin siłą rzeczy zamykają się we własnych obszarach administracyjnych, chcą mieć bezpośrednią kontrolę nad tym co dzieje się na ich terenie – i jest to po części zrozumiałe. Dochodzą do tego też osobiste ambicje czy też interesy. Jednak pewne problemy wymagają szerszej koordynacji, spojrzenia ponad własne „podwórko” – a z tym jest u nas dość kiepsko. Niestety odbija się to na kosztach i efektywności funkcjonowania różnych sfer życia gmin.

Włodarze gmin zamykają się we własnych obszarach administracyjnych, chcą mieć bezpośrednią kontrolę nad tym co dzieje się na ich terenie. Jednak pewne problemy wymagają szerszej koordynacji, spojrzenia ponad własne „podwórko” – a z tym jest u nas dość kiepsko.

Tutaj pojawia się rola dla metropolii.

Tak, metropolia jest szansą na to, by na pewne zagadnienia spojrzeć od strony funkcjonalnej, a nie tylko administracyjnej. Skoro jest jakiś problem dotyczący większej grupy mieszkańców i da się go rozwiązywać na drodze współpracy różnych podmiotów, to dlaczego tego nie robić? Ludzi nie interesuje np. to czy usługi świadczy im GIWK, PEWIK Gdynia, czy jeszcze jakieś inne przedsiębiorstwo. Chcą być obsłużeni na wysokim poziomie i za przyzwoitą cenę. Podobnie jest z innymi dziedzinami życia, gdzie ważny jest efekt oraz koszt jakim go osiągamy, a nie fakt czy odbędzie się to dzięki przedsiębiorstwu komunalnemu z miasta A czy B, lub też na drodze ich współpracy.

Nie chodzi tutaj o tworzenie od razu wielkich tworów administracyjnych obejmujących całą metropolię. Wystarczy, że na początku władze – nie tylko gmin, ale i poszczególnych instytucji, będą zadawały sobie pytanie: czy konsultuję swoje działania z moimi odpowiednikami w innych sąsiednich miejscowościach? Czy gdybym uwzględnił w swoich zamierzeniach najbliższe sąsiedztwo, to osiągnę coś taniej, szybciej lub korzystniej dla obu stron? Później przyjdzie czas na wspólne działanie czy podział obowiązków. Dobrze byłoby, gdyby taka refleksja czy inicjatywa pojawiała się oddolnie, tam gdzie są rzeczywiste pola do współpracy, a nie na drodze odgórnych koncepcji lub – co gorsza – nakazów administracyjnych.

Wystarczy, że na początku władze będą zadawały sobie pytanie: czy konsultuję swoje działania z moimi odpowiednikami w innych sąsiednich miejscowościach? Dobrze byłoby, gdyby taka refleksja czy inicjatywa pojawiała się oddolnie a nie na drodze odgórnych koncepcji.

Może to być jednak zbyt mało, by władze gmin chciały wypuścić z rąk część swoich prerogatyw. Co może ich skłonić do tego, by jednak szukali współpracy w rozwiązywaniu różnych kwestii?

We współpracy nie widzę konieczności zrzekania się swoich kompetencji. Jeśli postanawiamy robić coś razem, to jest to umowa pomiędzy równorzędnymi stronami. Nie ma przymusu. Na przykład jedynie wykonanie pewnych zagadnień powierzane jest innemu podmiotowi – a ostateczne decyzje mogą zawsze należeć do władzy lokalnej.

Co do profitów płynących ze współpracy, to jest ich wiele. Do ludzi zazwyczaj najbardziej przemawiają liczby, zwłaszcza te wyrażające sumy pieniędzy. Coraz więcej dziedzin życia – w tym gospodarka wodno-ściekowa miast – staje się coraz bardziej zaawansowana technologicznie. Wynika to nie tylko z ogólnego postępu, lecz także z rosnących rygorów środowiskowych, które musimy spełniać. Przy czym nie chodzi tu tylko o konstrukcję urządzeń czy instalacji ale też ich eksploatację. Dzisiaj ta obsługa często wymaga oprogramowania informatycznego i odpowiednio wykształconego personelu. Wszystko to wiąże się oczywiście z dużymi nakładami, które muszą ponosić gminy, by podnosić jakość świadczonych przez siebie usług komunalnych. Z racji na te rosnące lawinowo koszty, nie wszystkich stać na podejmowanie takich działań. Co więcej, powielanie pewnych inwestycji w bliskim sąsiedztwie jest po prostu nieracjonalne. Mnożenie bytów jest niepotrzebne, gdy obok znajduje się struktura, która dysponuje właściwymi zasobami, by rozwiązywać te same problemy.

Powielanie pewnych inwestycji w bliskim sąsiedztwie jest po prostu nieracjonalne. Mnożenie bytów jest niepotrzebne, gdy obok znajduje się struktura, która dysponuje właściwymi zasobami, by rozwiązywać te same problemy.

Presję na infrastrukturę wywiera też przestrzenny rozwój Trójmiasta i gmin przylegających.

To prawda, suburbanizacja jest zjawiskiem, z którym mierzymy się i będziemy się mierzyć w najbliższej przyszłości. O ile nierzadko rozpatruje się je jako negatywny trend, ja widzę w niej coś, co może przyśpieszyć powstawanie metropolii w wymiarze funkcjonalnym. Procesy demograficzne i przestrzenne powodują, że w obszarze aglomeracji mieszka coraz większa liczba ludzi i to niekoniecznie w głównych ośrodkach miejskich, co pewnie byłoby optymalne z punktu widzenia infrastruktury. Tak jednak nie jest i wielu nowych mieszkańców osiedla się poza granicami Trójmiasta. Musimy stawiać temu czoła i dostosowywać do tego swoje działania oraz, co ważniejsze, sposób myślenia. Metropolia to ok. 1,5 mln mieszkańców i najprawdopodobniej ich liczba będzie cały czas rosła. Pojawia się zatem potrzeba zorganizowania dla nich usług komunalnych na odpowiednio wysokim poziomie. Każda gmina z osobna nie da sobie z tym rady. Pomyślmy nad tym, jak optymalnie wykorzystać istniejącą infrastrukturę – np. gdańską Oczyszczalnię Wschód, która jest w stanie obsłużyć znacznie więcej użytkowników niż obecnie. To przyniosłoby korzyści zarówno dla naszego miasta, które zmniejsza jednostkowe koszty funkcjonowania infrastruktury, jak i dla mniejszych ośrodków, które unikają angażowania zasobów finansowych w drogie – w budowie i utrzymaniu – instalacje. Powinniśmy razem planować i koordynować inwestycje tak, by nie dublować się, nie ponosić niepotrzebnych kosztów, a raczej korzystać ze wspólnych rozwiązań i szukać możliwości wykorzystania synergii.

Paradoksalnie suburbanizacja może przyśpieszyć powstawanie funkcjonalnej metropolii. Na jej terenie mieszka ok. 1,5 mln mieszkańców i prawdopodobnie będzie ich coraz więcej. Pojawia się potrzeba zorganizowania dla nich usług komunalnych na odpowiednio wysokim poziomie. Każda gmina z osobna nie da sobie z tym rady.

Zawsze musi być ktoś, kto wykona pierwszy krok.

Potrzeba liderów i dobrych przykładów. Pionierom zawsze jest trudno. Wciąż panuje duża nieufność wobec tego typu działań, np. ze strony rad gmin, a dodatkowo nad tym wszystkim ciąży jeszcze kontekst polityczny. Jest jednak stare rzymskie powiedzenie, które mówi że słowa uczą ale to przykłady pociągają. Jeśli będą się pojawiać pozytywne efekty takiej współpracy, to jestem pewien, że coraz łatwiej będzie przekonać zarówno wójtów, burmistrzów czy prezydentów, jak i radnych do tego, by podejmować wspólne działania, bez oglądania się na lokalne animozje. Jako GIWK pracujemy nad kilkoma projektami m.in. z Żukowem czy Szemudem. Jeśli dojdzie do ich realizacji, a mam nadzieję, że tak się właśnie stanie, to z jednej strony załatwią one realne problemy, a z drugiej będą miały one pewien wymiar promocyjny, symboliczny – pokażą, że to się opłaca i że warto współpracować.

Co będzie się działo, jeśli nie gminy nie zaczną wspólnie działać np. w sferze gospodarki komunalnej?

Dzisiaj problem braku współpracy aż tak bardzo nie doskwiera nam na co dzień, może poza wspomnianym wcześniej biletem metropolitalnym czy szerzej – komunikacją publiczną. Jeśli jednak nie dojdzie do zasadniczej zmiany praktyki w kooperacji między gminami tworzącymi metropolię, to pewnego dnia obudzimy się z wysokimi cenami usług publicznych – o niższej jakości niż te, które świadczylibyśmy na drodze kooperacji – a do tego będziemy mieli spore rachunki do spłacenia za zupełnie niepotrzebnie dublującą się infrastrukturę. Metropolia zwyczajnie się nam wszystkim opłaca. Im wcześniej to zrozumiemy i postawimy na wspólne działania, tym lepiej.

Jeśli nie dojdzie do zasadniczej zmiany praktyki w kooperacji między gminami, to pewnego dnia obudzimy się z wysokimi cenami usług publicznych i ich niższą jakością. Metropolia zwyczajnie się nam wszystkim opłaca. Im wcześniej to zrozumiemy i postawimy na wspólne działania, tym lepiej.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Bez szacunku w pracy nie ma kołaczy

Pobierz PDF

Rozmowę prowadzą: Wojciech Woźniak – Redaktor Prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego” oraz Leszek Szmidtke – dziennikarz „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego” i Radia Gdańsk

 

Wojciech Woźniak: Skąd firma z niemieckim kapitałem wzięła się na terenie pomorskiej wsi?

Robert Raszczyk: Spółka matka naszej Brands Polska, która mieści się w Buchholz pod Hamburgiem, szukała możliwości wybudowania zakładu produkcyjnego. Jak to bywa przy tego typu inwestycjach, często zasięga się języka wśród osób działających na różnych rynkach, w rozmaitych miejscach. Ta droga przyprowadziła właściciela firmy Kerstena Kruse na Pomorze. Przechodząc w rozmowach od słowa do słowa okazało się, że jest na Kaszubach miejscowość Somonino, w której stoi niewielki, opuszczony, popegeerowski budynek nadający się do umieszczenia w nim produkcji. Był jeden warunek wynajmu – uregulowanie zaległego rachunku za telefon w wysokości 200zł. Tak też się stało i tym samym w 1997 roku rozpoczęła się tu nasza działalność. Początkowo były to tylko dwie osoby i archaiczna już dziś maszyna hafciarska. Dziś jest to 120 pracowników, nowoczesny park maszyn i obsługa wielu kontrahentów z całej Europy.

W.W.: Ale czy oprócz tego, o czym Pan wspomina, Somonino zaoferowało jakieś walory, które przyczyniły się do decyzji o lokalizacji?

Somonino było, jak na tamte czasy, dość dobrze skomunikowane z Trójmiastem, a sama metropolia miała niezłe połączenia z resztą świata. Są tu wszak porty morskie, rozwijające się dynamicznie lotnisko i zapowiedź rozwoju sieci drogowej – zarówno tej wewnątrzregionalnej, jak i łączącej Pomorze z innymi regionami. To, czego bardzo brakowało – i niestety wciąż brakuje – to dobre połączenie ze Szczecinem i dalej z Niemcami. Oczywiście z naszego punktu widzenia jest to dość istotna luka.

Leszek Szmidtke: A w szerszym ujęciu – jakie są atuty samego Pomorza? W kontekście prawie dwudziestoletniej działalności firmy w regionie można chyba stwierdzić, że dobrze prowadzi się tu interes.

Ja nie jestem w firmie od tak dawna, sam zresztą pochodzę nie z Pomorza tylko ze Śląska, chociaż mieszkam w Trójmieście od 5 lat. To jednak daje mi pewnego rodzaju dystans i możliwość spojrzenia na Pomorze z innej perspektywy. Jestem zadowolony z tego jak tu się żyje – otacza nas piękna natura, domy są świetnie wykończone, a drogi, poza drobnymi wyjątkami, są w dobrym stanie. Ale to nie wszystko. Często słyszę od osób przyjeżdżających tu z zewnątrz, że u nas, oprócz walorów które wymieniłem, jest jeszcze dobry klimat dla małych firm i to nie tylko w dużych miastach, ale też w mniejszych miejscowościach. To z pewnością odróżnia Pomorze od innych regionów kraju.

Musi coś w tym być, bo właściciel Brands Polska, Pan Kruse, osiedlił się tutaj i założył tu rodzinę. Można więc nawet pokusić się o stwierdzenie, że Brands Polska to nie jest już klasyczna inwestycja zagraniczna, tylko rodzima pomorska firma, z pomorskim kapitałem i w dużej mierze z pomorską załogą.

 

 

Często słyszę od osób przyjeżdżających tu z zewnątrz, że u nas jest dobry klimat dla małych firm i to nie tylko w dużych miastach, ale też w mniejszych miejscowościach. To z pewnością odróżnia Pomorze od innych regionów kraju.

 

 

W.W.: Jeśli jesteśmy już przy kadrach – mówi się o tym, że Pomorzan czy też Kaszubów charakteryzuje swoisty etos pracy. Zauważa Pan to w Waszej firmie?

Tak, zauważam to, że naszych pracowników cechuje pracowitość, solidność, przywiązywanie wagi do jakości, gotowość do poświęceń i to, że zwyczajnie lubią swoją pracę. Widzę dużo analogii między Kaszubami i Ślązakami. Pomimo początkowej rezerwy, w bezpośrednich relacjach Pomorzan cechuje duże zaufanie i lojalność. Być może nie są tak otwarci jak np. Amerykanie, nie przyjdą i nie poklepią po plecach z uśmiechem na ustach oraz pytaniem „How do you do?”, ale gdy „przełamie się pierwsze lody” i wypracuje się wzajemne zaufanie, to naprawdę można na tych ludziach polegać w każdej sytuacji. Osobiście wolę taką postawę niż szybkie przechodzenie „na Ty” i wymuszone koleżeństwo.

 

L.S.: Tego nie widać gołym okiem, więc potencjalny inwestor może o tym nie wiedzieć. Może jest to jakiś pomysł na element promocji gospodarczej regionu?

Mądry inwestor, przychodząc w dane miejsce, musi zaczerpnąć informacji w odpowiednich źródłach – nie mówię tutaj tylko o instytucjach publicznych, ale ogólnie o pewnym wywiadzie środowiskowym. Przykład naszej firmy pokazuje, że to bardzo ważna część procesu. Istotnym elementem tego rozeznania jest na pewno wiedza na temat dostępnych kadr, ale też pewnego klimatu czy jak Pan to nazwał – etosu pracy. Jeśli tego nie zrobi, to może mieć pretensje głównie do siebie. Inwestor, który przychodzi i biernie oczekuje obsłużenia najprawdopodobniej nie jest wart uwagi. Podobnie jest z firmami już działającymi – te, za którymi stoją duże obroty i duże przychody nie robią wokół siebie „wielkiego halo”. Natomiast te, które rozniecają szum medialny, o których często się mówi, są nierzadko przedsiębiorstwami z nie tak dużym wkładem w regionalny PKB, a do tego borykają się ze sporymi kłopotami finansowymi. Dobry inwestor poradzi sobie, jeśli tylko nie będzie mu się w tym za bardzo przeszkadzać.

 

 

 

Mądry inwestor, przychodząc w dane miejsce, musi zaczerpnąć informacji w odpowiednich źródłach – nie mówię tutaj tylko o instytucjach publicznych, ale ogólnie o pewnym wywiadzie środowiskowym. Taki, który tylko oczekuje obsłużenia najprawdopodobniej nie jest wart uwagi.

 

 

L.S.: Niemniej inwestorzy zagraniczni oczekują wsparcia ze strony państwa czy władz regionu lub miasta.

Cóż, był taki czas, że polska gospodarka bardzo potrzebowała kapitału, którego notabene dostarczały zagraniczne podmioty. Moim zdaniem dochodzimy powoli to takiego punktu, w którym zasady funkcjonowania oraz traktowania przedsiębiorców powinny się zrównać i nie zważać na to, kto skąd pochodzi, jak wielką jest marką czy koncernem. Firmy zagraniczne miały czas na to, by korzystać z preferencyjnych warunków inwestowania czy prowadzenia działalności. Na pewno pojawią się głosy, że to spowoduje masowy odpływ tzw. BIZ-ów z kraju czy województwa, ale ja wcale nie jestem przekonany, że tak by się stało.

 

 

Dochodzimy powoli to takiego punktu, w którym zasady funkcjonowania oraz traktowania przedsiębiorców powinny się zrównać i nie zważać na to, kto skąd pochodzi, jak wielką jest marką czy koncernem.

 

 

W.W.: Być może Niemcy mogą już sobie na to pozwolić, ale czy możemy zrobić to i my?

Inwestycje gospodarcze, także te zagraniczne, są zawsze potrzebne, jeśli myślimy o stałym rozwoju regionu czy kraju. Skoro jednak nawiązał Pan do Niemiec, to osadźmy i ten wątek w kontekście sytuacji u naszych sąsiadów. Zresztą są oni bardzo popularnym punktem odniesienia w debatach polityczno-ekonomicznych w naszym kraju. Mówi się: autostrady powinny być jak w Niemczech, gospodarka i przemysł rozwinięte jak w Niemczech, poziom życia – a jakże – niemiecki. Dyskusja odnosi się głównie do stanu docelowego, natomiast zapomina się o drodze i sposobach jego osiągania. Proszę zauważyć, że zarówno niemieccy politycy, jak i niemiecki biznes bardzo dbają o to, żeby na rynku wewnętrznym sprzedawać swoje wyroby. Co prawda rośnie udział produktów zagranicznych, ale wciąż jeszcze widać, że to, co niemieckie przedstawiane jest jako wysokojakościowe, dobre i to ludzie chcą kupować. Jest to niemal wrodzony nawyk, powszechna postawa, dodatkowo mocno wspierana i stymulowana przez niemiecką politykę i regulacje. Więc jeżeli my tak bardzo usiłujemy osiągnąć poziom niemieckich płac i jakości życia, to dlaczego nie dążymy do tego, żeby ów sposób działania zaimplementować również u nas? Tutaj ważna uwaga – wcale nie oznacza to przyjmowania postaw ksenofobicznych. Fakt, że chronię własną rodzinę, własny dom i podwórko koło niego nie oznacza, że życzę źle mojemu sąsiadowi. Uważam, że można taki punkt widzenia bezpośrednio przełożyć również na poziom państwa. Dbanie o własne interesy nie implikuje tego, że odcinamy się od idei wspólnych rynków i nie oznacza również tego, że nie umiemy się odnaleźć w Unii Europejskiej i jesteśmy przeciwko tej idei. Tak jak widać, siłą pociągową Unii są Niemcy, a oni jednak potrafią o siebie dbać i robią to też w stosunku do swojego rynku.

 

 

Dbanie o własne interesy nie implikuje tego, że odcinamy się od idei wspólnych rynków i nie oznacza również tego, że nie umiemy się odnaleźć w Unii Europejskiej i jesteśmy przeciwko tej idei.

 

 

W.W.: Mówiliśmy już o walorach Pomorza i Pomorzan w kontekście prowadzenia działalności przez firmę Brands Polska, a czy jest coś, co ją utrudnia czy w niej przeszkadza?

Z przyjemnością mogę stwierdzić, że niewiele jest takich spraw. Jedną z tych, nad którymi w jakimś stopniu ubolewamy jest dostępność pewnego rodzaju pracowników – tzw. fachowców. O ile nie mamy problemu z rekrutacją na większość stanowisk produkcyjnych, nie mówiąc już o administracji, o tyle znalezienie np. technologa odzieżowego lub mechanika to już kwestia kilkunastu miesięcy poszukiwań. Proszę nie zrozumieć mnie źle – nie jest tak, że przebieram w ofertach i jestem bardzo wybredny. Te zgłoszenia po prostu nie napływają! Nie wydaje mi się, żeby problemem były oferowane przez nas warunki zatrudnienia, więc sądzę, że istnieje duży problem braku podaży tego rodzaju specjalistów. To jest dość przewrotne, bo przecież kiedyś Polska stała dobrymi fachowcami.

W.W.: A więc szkolnictwo zawodowe…

Niestety, to jest coś, co bardzo zaniedbano po transformacji. Odwołam się tutaj znów do doświadczeń niemieckich – w tym kraju spędziłem kilkanaście lat. Tam szkolnictwo zawodowe funkcjonuje lepiej. To jest nie tylko kwestia samej organizacji tego sektora edukacji, jego wyposażenia infrastrukturalnego czy dofinansowania, choć to oczywiście ma znaczenie. Jednak najistotniejszą różnicą jest społeczne postrzeganie ludzi z wykształceniem zawodowym. W Polsce nastał kult studiowania, powstał mit, że tylko „papier” inżyniera, licencjata czy magistra daje możliwość odniesienia sukcesu. Pójście do zawodówki czy technikum oznaczało swego rodzaju stygmatyzację – jesteś za słaby, by iść do liceum, zrobić maturę, iść na studia. Jesteś gorszym człowiekiem.

U naszych zachodnich sąsiadów każda osoba wykonująca jakąś pracę czuje się ważna, jest przekonana o istotności swojej roli w społeczeństwie, bez względu na to, czy jest mechanikiem, kafelkarzem czy dyrektorem w banku. Co więcej, jest to świadomość obopólna – jeśli np. prezes firmy przychodzi do siedziby po godzinach to rozumie, że najpierw musi zameldować się u ochroniarza, a ten z kolei wie, że od niego zależy bezpieczeństwo firmy i przez procedurę musi przejść każdy – bez względu na stanowisko. Czuć wzajemny szacunek i pokorę, których trochę brakuje nam – Polakom.

L.S.: I to nie jest jedynie kwestia zarobków.

Nie, to kwestia samoświadomości i poczucia podmiotowości. Stan rzeczy z jakim mamy w Polsce do czynienia obecnie wynika z trwającej od czasów transformacji ustrojowej i gospodarczej narracji, która mówi nam, że jedyną drogą do sukcesu zawodowego i życiowego są studia. Nic innego nie jest w stanie dać nam dobrobytu i szczęścia. Jest dziś wielu ludzi z tytułem magistra, którzy nie mogą znaleźć pracy, są sfrustrowani, a z drugiej strony jest wiele firm, takich jak nasza, które nie mogą znaleźć odpowiednich pracowników. Naprawdę, może to nie zabrzmi zbyt poprawnie, ale nie każdy ma predyspozycje, by być prezesem olbrzymiego przedsiębiorstwa czy profesorem astrofizyki. Ale nie oznacza to też tego, że jedynie bycie taką osobą predestynuje do bycia szczęśliwym, poważanym, potrzebnym. Trzeba przywrócić ten zachwiany balans, choć z pewnością nie będzie to łatwe.

 

W Niemczech każda osoba wykonująca jakąś pracę czuje się ważna, jest przekonana o istotności swojej roli w społeczeństwie, bez względu na to, czy jest mechanikiem, kafelkarzem czy dyrektorem w banku. U nas poczucia tej podmiotowości, niestety, bardzo brakuje.

Skip to content