Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Porozmawiaj, zanim zaczniesz wiercić!

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Dwa lata temu, czy nawet rok temu o gazie łupkowym niewiele wiedziano. Nie było kogo prosić o pomoc, czy radę. Ciężar odpowiedzialności został zrzucony na nas, a w praktyce to oznaczało, że mała gmina ma się samodzielnie układać z wielkim światowym koncernem.

Leszek Szmidtke: Skutki wydobywania gazu łupkowego dla środowiska naturalnego nie są w pełni znane. Tymczasem wójt gminy Linia nie staje na czele protestujących, lecz współpracuje z firmą posiadającą koncesję.

Łukasz Jabłoński: Odpowiem równie przekornie: samorządowcy są przyzwyczajeni do podejmowania decyzji, nie mając pełnych danych. W tym przypadku rzeczywiście informacje nie były i nadal nie są wystarczające do zbudowania całego obrazu zysków i kosztów, a decyzje trzeba było podjąć. Dziś wiemy więcej, ale dwa lata temu byliśmy pozbawieni wiedzy o gazie łupkowym: jak wyglądają poszukiwania, wydobycie, a także jakie są zagrożenia i korzyści. Nie było żadnego wsparcia ze strony administracji państwowej.

Czyli nie wiedzieliście, co się kryje za tymi poszukiwaniami?

Od dawna na Kaszubach szuka się ropy i gazu, więc nie byliśmy zdziwieni, kiedy mniej więcej dwa lata temu otrzymaliśmy do zaopiniowania dokumenty związane z kolejnymi poszukiwaniami. Mając w pamięci wcześniejsze prace Geofizyki Toruń lub Kraków, spokojnie czekaliśmy. O innym charakterze poszukiwań dowiedzieliśmy się, kiedy odwiedził nas przedstawiciel Talisman Energy. Szczegółowo opowiedział najpierw władzom gminy, a później radnym, czego będą szukali i jak będą wyglądały prace. Nie ukrywał, że nastąpią pewne niedogodności, wynikające na przykład z ruchu ciężkich pojazdów.

Czy informował też o innych skutkach poszukiwań i późniejszej eksploatacji, a także możliwych zyskach dla gminy?

Na pierwszych spotkaniach nie było o tym mowy. Chyba dobrze się stało, że byliśmy jedną z pierwszych gmin, gdzie rozpoczęto poszukiwania, i emocje nie decydowały o naszej postawie. Zaraz po pierwszych spotkaniach z władzami gminy i radnymi doszło do spotkania z mieszkańcami Lewina. Jest to niewielka, licząca około 200 mieszkańców wieś. Firma przyjęła politykę dobrego sąsiedztwa i od samego początku konsekwentnie ją realizuje. Oprócz oficjalnego spotkania był też festyn, który Talisman Energy zorganizował dla mieszkańców wsi.

Wcześniejszym poszukiwaniom nie towarzyszyły ani spotkania, ani festyny, więc mogło się pojawić pytanie o powody takiego zachowania dużej zagranicznej firmy.

Mieszkańcy poznali powody na pierwszym spotkaniu. W czytelny sposób zaprezentowano cel poszukiwań, harmonogram prac oraz technologie, które będą stosowane. Ze spokojem przyjmowali oni prezentację. Dopiero kilka tygodni później zawiązało się stowarzyszenie Lewino­-Natura XXI. Początkowo miało zrzeszać przeciwników poszukiwań. Jednak z czasem stowarzyszenie zmieniło charakter i obecnie jego członkowie deklarują, że będzie patrzeć właścicielowi koncesji na ręce. Poruszamy się w delikatnej przestrzeni zasobów naturalnych, które są nieodnawialne, dlatego im więcej obserwatorów, tym lepiej. Stowarzyszenie zorganizowało swoje spotkanie, na które oprócz przedstawicieli firmy, mieszkańców naszej gminy i szefowej Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku Hanny Dzikowskiej przybyli też przedstawiciele osób protestujących z gminy Sulęczyno i Stężyca. Byłem zaskoczony spokojnym i merytorycznym przebiegiem tego spotkania, bo wiedziałem, jak wyglądały wcześniejsze zgromadzenia w tamtych gminach i spodziewałem się czegoś podobnego. Pracownicy Talisman Energy odpowiadali na każde pytanie, a jeżeli nie potrafili rozwiać wątpliwości pytających, to obiecali uzupełnienie w późniejszym terminie.

Może jednak wpierw należało się spotkać z radnymi oraz mieszkańcami i porozmawiać o konsekwencjach poszukiwań?

I o czym byśmy rozmawiali? Przecież dwa lata temu, czy nawet rok temu o gazie łupkowym niewiele wiedziano. Nie było kogo prosić o pomoc, czy radę. Niedawno usłyszałem o powołaniu pełnomocnika rządu ds. gazu łupkowego, a przecież ktoś taki był wtedy najbardziej potrzebny. Dopiero teraz rząd pracuje nad ustawami i też o te dwa lata za późno. Ciężar odpowiedzialności został zrzucony na nas, a w praktyce to oznaczało, że mała gmina ma się samodzielnie układać z wielkim światowym koncernem.

Jednak w wielu miejscowościach na Kaszubach i Kociewiu dochodzi do protestów. Tam mieszkańcy wybrali inną drogę.

Lewino jest niewielką miejscowością, więc wszyscy się znają i co ważne, nie ma tam wielu domków letniskowych, których właściciele w gminie Sulęczyno oraz Stężyca są motorem protestów. Stali mieszkańcy zazwyczaj inaczej oceniają takie inwestycje i z myślą o następnych pokoleniach kalkulują, co zyskają, a co stracą. Dlatego każda zmiana w uprawach, pojawienie się jakiegoś wycieku, na pewno zostaną zauważone. Jest dużo plotek rozsiewanych przez przeciwników – z sąsiedniego Lewinka przyszło do mnie kilku właścicieli domków letniskowych z pytaniem, czy to prawda, że strefa ochronna wynosi cztery kilometry i z tego pasa wszyscy zostaną wysiedleni…

Wieża wiertnicza zniknęła z Lewina. Czy dziś nie macie poczucia, że na jakimś etapie firma poszukująca coś ukrywała, nie powiedziała całej prawdy o skutkach?

Moim zdaniem Talisman Energy grał od samego początku w otwarte karty. Byliśmy uprzedzani niemal o każdym kroku i takie zachowanie buduje wzajemne zaufanie. Prawie cały transport ciężkiego sprzętu odbywał się nocami. Zdarzały się przypadki, że ktoś czegoś nie wiedział, ale chyba wynikało to z oczekiwań, że przedstawiciele firmy będą chodzili od drzwi do drzwi i w każdym domostwie składali wyjaśnienia.

Czy mieszkańcy pozostałych sołectw też byli informowani?

Na tym etapie prac w bezpośredni sposób informowani byli wyłącznie mieszkańcy Lewina. Jednak wiadomości docierają również do innych sołectw poprzez radnych. Jeżeli dojdzie do wydobywania gazu, na pewno informacje, dotrą do mieszkańców całej gminy.

Cała gmina będzie miała korzyści z tytułu opłaty eksploatacyjnej, a także 2 proc. od wartości budowli – w tym całej sieci gazowej, która powstanie w przypadku wydobywania gazu z łupków. Opierając się na szacunkach wyliczyliśmy, że będzie to około 300 tys. zł rocznie z jednego odwiertu. O tym jednak zaczniemy rozmawiać, jeśli okaże się, że wydobycie jest opłacalne. Na razie patrzymy inwestorowi na ręce.

Jakie przewiduje się korzyści z sąsiedztwa wiertni?

Cała gmina będzie miała korzyści z tytułu opłaty eksploatacyjnej, a także 2 proc. od wartości budowli – w tym całej sieci gazowej, która powstanie w przypadku wydobywania gazu z łupków. Opierając się na szacunkach wyliczyliśmy, że będzie to około 300 tys. zł rocznie z jednego odwiertu. Tak będzie kiedy zacznie się eksploatacja. W tej chwili nawet trudno nam zarzucić, że zostaliśmy kupieni. Talisman Energy sfinansował wspomniany festyn dla mieszkańców Lewina, a dodatkowo przekazał 20 tys. zł w ubiegłym roku, a także taką samą kwotę w tym, na prace archeologiczne na cmentarzysku kurhanowym w Lewinie. Być może firma dołoży się do budowy boiska oraz modernizacji punktu uzdatniania wody. Przyglądamy się też drodze do sołectwa i jeżeli pojawią się ślady dewastacji spowodowanej przez ciężki sprzęt, to Talisman jest zobowiązany do naprawy. Hasło „dobre sąsiedztwo”, którym posługuje się kanadyjski koncern, nie jest puste i nawet jeżeli nie dojdzie do eksploatacji złóż pod naszą gminą, to pozostanie dobre wrażenie. Natomiast jeśli okaże się, że wydobycie jest opłacalne, zaczniemy rozmawiać o nowym etapie współpracy.

Jak na to patrzą mieszkańcy sąsiednich sołectw?

Mieszkańcy innych miejscowości w naszej gminie nie domagają się poszukiwania u siebie gazu łupkowego. Natomiast w sąsiednim Pobłociu w szkole, do której uczęszczają dzieci z Lewina, doszło do spotkania z rodzicami i przedstawiciel firmy objaśnił im tajniki poszukiwań.

Zużycie wody i zagospodarowanie tzw. płuczki nie budziło niepokoju?

O wodzie długo dyskutowaliśmy na dwóch spotkaniach, m.in. na zorganizowanym przez Lewino – Natura XXI. Pojawiły się trzy wątpliwości: skażenie wód gruntowych, wyczerpanie zasobów wody pitnej na Kaszubach i niepłacenie za zużytą wodę. Zarówno przedstawiciele Talismana, jak i dyrektor Hanna Dzikowska wyjaśnili, że od dziesiątków lat prowadzone są w Polsce odwierty poszukiwawcze ropy oraz gazu i nie zdarzyło się zanieczyszczenie wód głębinowych. Technologia poszukiwań gazu łupkowego i konwencjonalnego na początkowym etapie jest taka sama, gdyż dopiero później dochodzą odwierty poziome. Zużycie wody, nawet przy szczelinowaniu hydraulicznym, nie jest tak duże, jak się nam wydaje. Wreszcie ostatni zarzut, czyli niepłacenie za wodę, jest nieprawdziwy, gdyż każda studnia głębinowa jest opomiarowana i firma wnosi opłaty za zużytą wodę.

Czego zabrakło w gminach, w których dochodzi do protestów?

Moim zdaniem trzech rzeczy: zaufania, dobrej woli i zdrowego rozsądku każdej ze stron. Na spotkaniu zorganizowanym przez Lewino – Natura XXI byli reprezentanci protestujących z gminy Stężyca oraz Sulęczyno oraz firmy poszukującej gaz na naszym terenie. Wszyscy rozmawiali spokojnie i na temat. Nie było emocji utrudniających dialog.

Kolejność zdarzeń, czyli w dużym stopniu zachowanie koncesjonariusza ma decydujące znaczenie – najpierw rozmowy, a dopiero później ciężki sprzęt!

Jest jednak kilka różnic, a najważniejszą jest chyba kolejność: najpierw rozmowy, a dopiero później ciężki sprzęt. No i żyjące w dużym stopniu z turystyki gminy Stężyca oraz Sulęczyno mają teoretycznie więcej do stracenia.

Tak, ale chyba kolejność zdarzeń, czyli w dużym stopniu zachowanie koncesjonariusza, miało decydujące znaczenie. Po takim falstarcie i wmieszaniu się ludzi niebędących mieszkańcami trudno później spokojnie rozmawiać.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

W przededniu rewolucji

Jesteśmy dziś uzależnieni od gazu, ropy i energii elektrycznej otrzymanej z gazu, ropy lub węgla. Kwestie związane z energią na stałe wrosły w nasze życie i zauważamy je tylko w momencie awarii. Zwłaszcza mieszkańcom północnej Polski nie trzeba przypominać, jakie są skutki przerw w zasilaniu – cztery lata temu w pozbawionym prądu Szczecinie praktycznie zamarło życie. Braki w dostawie prądu były spowodowane przeciążeniem starych sieci przesyłowych. Kwestia ich wymiany jest nieunikniona, ponieważ znaczna część polskiego systemu przesyłowego jest w opłakanym stanie i wymaga modernizacji. W tej sytuacji pozytywny jest fakt, że czas naszych sieci energetycznych dobiega końca w momencie, gdy na świecie rozwija się koncepcja Smart Grid – inteligentnej sieci. To rozbudowany układ, w skład którego wchodzą urządzenia stricte energetyczne (np. liczniki zbierające dane), urządzenia telekomunikacyjne pozwalające na transfer zebranych informacji (np. routery) i wreszcie aplikacje potrafiące zanalizować i inteligentnie wykorzystać dane.

Przedsiębiorstwa sieciowe są w przededniu rewolucji, która zmieni ich dotychczasowy model funkcjonowania. Wiąże się to ze zmianą sposobu wytwarzania energii elektrycznej, polegającej na wzroście udziału rozproszonych i odnawialnych źródeł. Aby ta rewolucja przyniosła korzyści nam wszystkim, konieczne są inwestycje w inteligentne sieci.

Przedsiębiorstwa sieciowe są w przededniu rewolucji, która zmieni model funkcjonowania branży wypracowany przez dekady. Zmianie ulega sposób wytwarzania energii elektrycznej, rośnie udział rozproszonych i odnawialnych źródeł tej energii. Z danych Agencji Rynku Energii wynika, że w ubiegłym roku w Polsce produkcja „zielonej energii” wyniosła 12,5 TWh, co stanowiło już 10,4 proc. krajowego zużycia. Wzrost ilości energii wytwarzanej z odnawialnych źródeł energii (OZE) wyniósł rok do roku blisko 17 proc. Aby korzystać z tego w najbardziej efektywny i wydajny sposób, niezbędne są inwestycje w inteligentne sieci, tak by owa rewolucja nie ograniczyła się tylko do branży energetycznej, ale realnie wpłynęła korzystnie na życie nas wszystkich.
Kosztowne, ale pełne zalet
Sieci Smart Grid mają liczne zalety – to bezpieczeństwo, optymalizacja zużycia, mniejsze straty w przesyle. Dlatego na całym świecie w tego typu projekty inwestuje się ogromne pieniądze. Do 2015 roku na świecie inwestycje w szeroko pojmowane inteligentne sieci (produkcja, przesył, rozdział, magazynowanie energii, zarządzanie sieciami) zainwestowane zostanie około 200 mld dolarów. Na Europę przypadnie około jednej trzeciej tej kwoty. Smart Grid, mimo że kosztowne, są i będą rozwijane z prostej przyczyny – czas zwrotu zaangażowanych środków jest dość krótki. Pionierem był włoski koncern Enel – inwestycja z 2007 roku (w wysokości 2,1 mld euro) już się zwróciła. Amerykanie zamierzają do końca dekady podpiąć do inteligentnej sieci 40 mln odbiorców prądu. Obliczyli, że rocznie przyniesie to 130 mld dolarów oszczędności.

Ale, jak mawiają polscy energetycy, „żeby mieć smart, najpierw trzeba mieć grid”. I tu zaczynają się problemy, bo inwestycje w sieci wymagają gigantycznych nakładów. Środki potrzebne na elektroenergetykę w Polsce szacowane do 2030 roku to 200 mld zł. Od Smart Grid jednak nie uciekniemy. Projektami z tego zakresu zainteresowani są najwięksi globalni gracze branży energetycznej i ICT. Także polskie firmy z czasem dostrzegą nieuchronność, a przede wszystkim korzyści płynące z inteligentnych sieci. A jeśli na czymś można zrobić biznes, to pieniądze zawsze się znajdą – jeśli nie od inwestorów, to w postaci pożyczek bankowych.

Koordynator w każdej gminie

Podobnie jak w przypadku bliskich mi inwestycji w sieci telekomunikacyjne, katalizatorem inwestycji w Smart Grid mogą być także działania strony publicznej. Prostym i mogącym przynieść wymierne efekty posunięciem jest odpowiednia koordynacja działań zaangażowanych podmiotów przez administrację publiczną. Stworzenie stanowiska – roboczo określmy go mianem koordynatora budowy sieci Smart Grid – jest nie do przecenienia i przyniesie ogromne korzyści każdemu miastu czy gminie. Jego zadania byłyby dość proste – przy każdej rozpoczynanej inwestycji infrastrukturalnej powinien pytać wszystkich potencjalnie zainteresowanych: przedstawicieli gazownictwa, energetyki, ciepłownictwa, telekomunikacji, drogowców i przedsiębiorstw wodno­-kanalizacyjnych, czy są zainteresowani „kopaniem w tym samym miejscu”. Doskonale ilustruje to przykład telekomunikacji, gdzie prawnie uregulowano możliwość położenia światłowodu wzdłuż budowanej drogi. Zmniejszyło to koszt inwestycji z kilkunastu tysięcy złotych za kilometr światłowodu praktycznie do ceny kabla. Obecnie wciąż jeszcze jedynie w pojedynczych miejscowościach, i najczęściej przez przypadek, budujemy sieci światłowodowe podczas remontów jezdni, kładzenia instalacji gazowych, nowych instalacji kanalizacyjnych. Dziś są to wyjątki, ale docelowo tylko dzięki międzybranżowej współpracy będziemy mogli rozwijać Smart Grid.

Pozytywne efekty takiej koordynacji widać już w wielu europejskich miastach. Przykładem efektywnego łączenia rozwiązań w energetyce, telekomunikacji, transporcie, dostawach wody, gospodarki odpadami jest Amsterdam. Sieci inteligentne w tym mieście wiążą ze sobą wszystkie wymienione dziedziny na poziomie nie tylko poszczególnych ulic, ale już całych dzielnic. Tworzą inteligentne enklawy o wyższym standardzie życia, a przede wszystkim racjonalniej wykorzystujące zasoby naturalne (które stają się dzięki temu tańsze). Coraz częściej projekty sieci inteligentnych angażują nie tylko przedsiębiorstwa energetyczne, ale przeradzają się w przedsięwzięcia realizowane na poziomie dzielnic, miast lub stref ekonomicznych.

Polskie sieci przesyłowe i telekomunikacyjne w dużej mierze funkcjonują na granicy wytrzymałości i wymagają rozbudowy oraz modernizacji. Tymczasem ich wydajność jest niezbędna do zastosowania rozwiązań telekomunikacyjnych, składających się na Smart Grid.

Szerokopasmowe Pomorskie

Niezbędnym klockiem w układance Smart Grid są rozwiązania telekomunikacyjne. Te natomiast do sprawnej obsługi potrzebują wydajnej sieci. Tymczasem polskie sieci przesyłowe i telekomunikacyjne w dużej mierze funkcjonują na granicy wytrzymałości i wymagają modernizacji. Zdaniem ekspertów CISCO ogólnoświatowy ruch w sieciach mobilnych w latach 2011–2016 wzrośnie aż 18-krotnie i osiągnie w roku 2016 wartość 10,8 eksabajta miesięcznie, czyli 130 eksabajtów rocznie (1 eksabajt = 1018 bajtów). W kontekście niewydolnej sieci, a czasem po prostu jej braku, istotna dla mieszkańców Pomorza jest informacja o współpracy między Orange Polska i województwem pomorskim w zakresie budowy nowoczesnej, szerokopasmowej sieci. Projekt „Szerokopasmowe Pomorskie”, uruchomiony przez Urząd Wojewódzki, ma objąć do końca 2013 roku ponad 250 pomorskich miejscowości. Powstanie ponad 1600 km sieci światłowodowej, a w blisko 60 miejscowościach istniejąca sieć zostanie zmodernizowana. W tych miejscach problem z przepustowością łączy zostanie rozwiązany na wiele lat, co umożliwi bezproblemowe korzystanie z wszystkich dostępnych obecnie rozwiązań, w tym tych typu Smart Grid, które również są już testowane na terenie województwa.

Sieć inteligentna to lepsza jakość dostarczanej energii, niezawodność, krótszy czas przyłączenia do sieci, czyli elementy istotne z punktu widzenia atrakcyjności inwestycyjnej regionu.

Smart Grid to fundament

Sieci inteligentne są w Polsce w powijakach, dlatego w powszechnej świadomości utożsamiane są z inteligentnymi licznikami do pomiaru zużycia prądu, które możemy już spotkać w naszym kraju. Smart Grid to jednak coś znacznie więcej. Jest to cała sieć dystrybucyjna powiązana z zaawansowanymi technologiami informatyczno­-telekomunikacyjnymi, które zwiększają synergię uczestników procesów wytwarzania, przesyłu i dystrybucji energii elektrycznej oraz tych, którzy z niej korzystają.

Sieć inteligentna w dystrybucji energii elektrycznej jest tylko pewną warstwą techniczną – jest środkiem, który wygeneruje dodatkowe korzyści. Wykorzystując tę sieć, można budować nowe usługi, nowe metody wytwarzania energii elektrycznej, nowe rozwiązania w zakresie podnoszenia efektywności energetycznej. Sieci Smart Grid stworzą fundament, na którym firmy i ludzie mający pomysły w tym zakresie będą mogli je rozwijać. Przyrównałbym to do rewolucji smartfonowo­-tabletowej: stworzenie sprzętu nie wywołało samo w sobie zmiany. Wywołał ją boom na aplikacje tworzone przez uczestników rynku, za pomocą których można dziś zrobić praktycznie wszystko – od sprawdzenia pogody do identyfikacji miny przeciwpiechotnej.

Dlatego w procesie wkraczania Smart Grid w nasze życie możemy mówić o różnych rolach jego uczestników. Firmy energetyczne zbudują sieci stricte przesyłowe, firmy z sektora ICT uczynią z nich sieci smart, a główną rolę odegrają odbiorcy, którzy – wykorzystując zalety Smart Grid – zaczną oferować nowe produkty i usługi. Dlatego bardzo ważne są działania aktywizujące odbiorców w procesie wytwarzania energii i podnoszenia efektywności energetycznej. Ich zaktywizowanie będzie kreować nowe miejsca pracy, nowy rodzaj innowacyjnego biznesu. Sieć inteligentna to również lepsza jakość dostarczanej energii, niezawodność, krótszy czas przyłączenia do sieci, czyli elementy istotne z punktu widzenia atrakcyjności inwestycyjnej regionu.

Od świadomego konsumenta do prosumenta

Kluczem do sukcesu jest zrozumienie zalet innowacji przez klientów i prostota obsługi nowych rozwiązań. W pierwszym aspekcie ważne są oszczędności – najlepszy motywator. Możliwość obniżenia opłat za energię (które de facto będą nadal rosły) o 10–15 proc., jak szacują eksperci, sprawi, że w przeciętnym gospodarstwie domowym rachunki mogą być o 150–200 zł mniejsze w skali roku. Aby to osiągnąć, potrzeba jednak zrozumienia zasad działania i nabycia umiejętności korzystania z nowinek energetyki. Zawsze w takich sytuacjach za wzór stawiam firmę Apple. U źródeł jej sukcesu leży interfejs, którego obsługi mój syn nauczył się, mając dwa lata, a moja mama w wieku 67 lat. Zasada prostoty musi przyświecać firmom telekomunikacyjnym zaangażowanym w budowę Smart Grid, bo przecież odbiorcą prądu jest całe społeczeństwo o skrajnie różnych kompetencjach cyfrowych. Niewykluczone, że dużą rolę odegrają w tym procesie właśnie aplikacje na urządzenia mobilne.

Oprócz oszczędności odbiorca otrzyma też możliwość zarabiania na energii. A to oznacza całkowite odwrócenie obowiązującego obecnie modelu. Finalnym produktem sieci inteligentnych będzie bowiem prosument. Oznacza to sytuację, w której każde gospodarstwo domowe jest jednocześnie konsumentem i producentem energii. To główny element modelu proponowanego przez zwolenników energetyki rozproszonej. System taki oparty jest na panelach słonecznych, przydomowych wiatrakach oraz konstrukcjach domów pasywnych. Budynki podłączone są do inteligentnej sieci, a nadmiar energii produkowanej przez dom jest wprowadzany do sieci i wykorzystywany przez inne podmioty za opłatą na rzecz producenta. Wiąże się to z dużym zaangażowaniem usług ICT, cały system jest bowiem skomputeryzowany i monitorowany, a jego użytkownicy dostają pełne informacje dotyczące prognoz zapotrzebowania, zużycia, zarządzania zużyciem i produkcją oraz mobilne billingi, a także wykorzystują inteligentne urządzenia zużywające prąd. Na świecie do takich rozwiązań przygotowuje się branża np. w Australii. Mając na uwadze stan technologii w Polsce i niski poziom świadomości społecznej, w naszym kraju jest to niestety kwestia co najmniej dekady.

Ostatnie lata zmusiły nas do częstszych debat o energii – najważniejszą przyczyną były jej rosnące ceny i zapotrzebowanie. To one natchnęły nas do myślenia o oszczędniejszym jej wykorzystaniu. Zbiegło się to w czasie z postulatami ekologów i wprowadzeniem ograniczeń w emisji dwutlenku węgla. Dyskutując o potencjalnych, przyszłościowych metodach pozyskiwania energii, które częściowo wciąż pozostają w sferze planów, nie można zapomnieć, że realne korzyści i oszczędności w energetyce nie mogą mieć miejsca bez udziału inteligentnych sieci Smart Grid.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorskie eldorado łupkowe?

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: O odwiercie w Lubocinie często mówi Pani, że to perła w koronie PGNiG. Jako mieszkaniec regionu doceniam kurtuazję, ale ponieważ korona duża, to i sporo miejsca na kolejne perły.

Grażyna Piotrowska­-Oliwa: Nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Z chłodnej analizy struktury geologicznej wynika, że możemy się w Lubocinie spodziewać dużej ilości gazu z łupków. Taka struktura skał występuje na niemal całym terenie naszej koncesji północnych oraz środkowych Kaszub i na tym opieramy swoje kalkulacje. Mamy też technologie umożliwiające wydobycie tego surowca – firmy z USA oraz Kanady dysponują technologiami sprawdzonymi u siebie. Natomiast nie znamy odpowiedzi na trzecie i być może najważniejsze pytanie: czy będzie ekonomiczne uzasadnienie wydobycia? Musimy wykonać odwiert horyzontalny, żeby dokonać koniecznych badań i dopiero po dokładnej analizie przekonamy się, czy w okolicach Wejherowa będzie prowadzona eksploatacja.

Co zatem oznacza tzw. świeczka, która zapłonęła na wieży w Lubocinie?

Oznacza, że jest tam gaz. Jednak dopiero za kilka miesięcy dowiemy się, jakie są jego ilości i czy będziemy mogli mówić o złożu gazu. Oczywiście na tym nie koniec. W samym Lubocinie będą kolejne odwierty. Szukamy i będziemy szukać również w innych miejscach na Pomorzu. Mówimy o tzw. padach, czyli miejscach, gdzie jest wykonywana większa liczba odwiertów tworzących pewną technologiczną całość.

Czego się jeszcze dowiemy w tym roku?

Będą kolejne wiercenia w kilku naszych koncesjach. Ponieważ mogą się bardzo różnić, nie wiemy, jakie będą efekty poszczególnych odwiertów. Pas pomorski jest najbardziej obiecujący, więc właśnie tu koncentrujemy nasze wysiłki. Dobre oszacowanie wartości gazu w Lubocinie pozwoli na stworzenie prognoz dla następnych koncesji.

Kiedy rozpocznie się komercyjna eksploatacja?

Musi powstać kopalnia, czyli odwierty należy obudować całą infrastrukturą. W przypadku Lubocina zakładamy, że na przełomie lat 2014 i 2015 powstanie kopalnia i rozpoczniemy komercyjną eksploatację.

Jeżeli firma GAZ-SYSTEM podłączy na czas kopalnię do sieci…

Rzeczywiście przesyłem systemowym zajmuje się GAZ-SYSTEM, ale lokalną sieć budują nasze spółki dystrybucyjne. Dlatego właśnie potrzebujemy tyle czasu, żeby po oszacowaniu zasobów gazu można było przygotować infrastrukturę do dalszego przesyłania. Jest to ważne, ponieważ maksymalną wydajność złoże ma przez kilka lat, a później szybko ona spada. Po dojściu do progu opłacalności trzeba się przenieść kawałek dalej i ponownie rozpocząć odwiert pionowy oraz odwierty poziome.

Przy aktualnych cenach gaz nie jest atrakcyjnym paliwem dla energetyki. Ale wystarczy, że stanieje o 20 proc., i sytuacja się zmieni.

Wydobyty gaz zostanie wtłoczony w sieć i popłynie daleko, na przykład do Polic lub Włocławka. Czy bliskość złóż zachęci jakieś firmy do osiedlania się na Pomorzu?

Obecnie ponad 70 proc. naszego gazu sprzedajemy przemysłowi. Niespełna 30 proc. trafia do odbiorców indywidualnych. Kiedy na rynku będzie gazu więcej, spadną ceny i zacznie się rozwijać na przykład energetyka gazowa. Wiele analiz wskazuje, że do roku 2020 konsumpcja gazu wzrośnie nawet o 3 mld metrów sześciennych. Przy aktualnych cenach gaz nie jest atrakcyjnym paliwem dla energetyki. Wystarczy jednak, że stanieje o 20 proc., i sytuacja się zmieni. Dodatkowym atutem jest niska emisyjność, co ma ogromne znaczenie w procesie dostosowywania się do limitów emisji CO2. Niektóre inwestycje już ruszają. PGNiG razem z Tauronem wybuduje elektrociepłownię gazową w Stalowej Woli. Przykładów takiego partnerstwa będzie więcej, ale koncerny energetyczne będą też samodzielnie stawiać bloki gazowe.

Europejska średnia dla energii uzyskiwanej z gazu wynosi 20 proc., polska średnia to zaledwie 3 proc., a średnia pomorska prawdopodobnie liczona będzie w promilach. Już takie ogólne zestawienie pokazuje, że dla gazu w energetyce jest dużo miejsca.

Energa chce budować elektrownię gazową w Grudziądzu. Podpisaliśmy też niedawno umowę z Lotosem na dostawy gazu do potrzeb produkcyjnych. Liczba chętnych czekających na niższą cenę gazu rośnie. Wiele będzie zależało od uregulowań podatkowych, ale jeżeli wydobycie gazu z łupków stanie się opłacalne, to cena gazu na pewno spadnie i rozpoczną się inwestycje energetyczne.

Czy PGNiG samodzielnie będzie budował w naszym regionie elektrownie zasilane gazem?

Musimy się zastanowić, czy powinniśmy na większą skalę wchodzić w biznes, w którym nie mamy doświadczenia. Dla mnie lepszym rozwiązaniem jest partnerstwo z działającymi już firmami energetycznymi. One mają wiedzę, jak budować i eksploatować elektrownie, a my mamy paliwo. Mimo to będziemy się uczyć, tym bardziej że niedawno kupiliśmy od Vattenfalla Elektrociepłownie Warszawskie i zatrudniamy już ludzi potrafiących realizować takie projekty.

Dotychczasowa infrastruktura gazowa wystarczy? Jest, na przykład, odpowiednia liczba magazynów?

Magazynów mamy coraz więcej. Jeszcze w tym roku oddamy do użytku duży magazyn w Wierzchowicach o pojemności prawie 1 200 mln m3 gazu. Do 2014 r. łączna powierzchnia magazynowa w dyspozycji PGNiG sięgnie około 3 mld m3. Będzie to 1/5 rocznej konsumpcji gazu w Polsce, więc poziom bezpieczeństwa znacznie się podniesie. Oczywiście, kiedy potwierdzimy obecność gazu w danym miejscu, od razu trzeba myśleć o infrastrukturze przesyłowej.

Czy na Pomorzu PGNiG będzie budował nowe magazyny, jeśli się okaże, że występuje tutaj gaz?

Obecna powierzchnia magazynowa na Pomorzu jest wystarczająca, a poza tym budujemy kawernowy magazyn gazu w Kosakowie. Ważniejsza jest rozbudowa sieci przesyłowej umożliwiającej szybki transport wydobytego gazu.

Poszukuję ciągle dodatkowych korzyści dla naszego regionu, wynikających z gazu łupkowego, i dochodzę do wniosku, że gazowe eldorado znajdzie się chyba gdzie indziej…

Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Region pomorski ma największy potencjał. Samo wydobycie będzie bardzo korzystne i przysporzy wielu miejsc pracy. Tym bardziej że nie tylko PGNiG poszukuje na Pomorzu gazu z łupków. Obok wydobycia trzeba będzie zbudować infrastrukturę, czyli będą kolejne miejsca pracy.

Jednak oczekiwania są chyba większe i trzeba postawić pytanie, na ile energetyka może być kołem zamachowym gospodarki, a na ile cichym towarzyszem? Owszem, niezbędnym, ale tylko towarzyszem…

Największą częścią kosztów towarów oraz usług jest właśnie szeroko rozumiana energia. Wysokie ceny powodują, że stajemy się coraz mniej konkurencyjni na globalnych rynkach, ale także w Polsce trudniej handlować naszym przedsiębiorcom, kiedy konkurenci mają dostęp do tańszej energii. Polska gospodarka wspina się ku górze, wytwarza produkty coraz bardziej przetworzone, a to wymaga większej ilości energii niż proste wytwarzanie. Dlatego dostęp do taniej energii ma ogromne znaczenie. Jeżeli okaże się, że w Lubocinie będzie tyle gazu, ile się spodziewamy, możemy na przykład porozumieć się z Energą i, budując w pobliżu elektrownię, dostarczać lokalnemu przemysłowi tańszą energię. Nawiązaliśmy też współpracę z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, Akademią Górniczo­-Hutniczą, Politechniką Gdańską oraz Warszawską, a także Instytutem Nafty i Gazu. Zdefiniowaliśmy, czego potrzebujemy i jakie mamy oczekiwania wobec naukowców. Zależy nam na bardziej precyzyjnych sposobach poszukiwania, a także innych niż szczelinowanie hydrauliczne sposobach wydobycia gazu na powierzchnię. Szczelinowanie jest najdroższą częścią wydobycia i jeżeli otrzymamy lepszą i tańszą technologię, zyskamy zarówno my jako firma, jak też uczelnie.

Pomorze w tym czasie może się stać miejscem budowy elektrowni jądrowej oraz jeszcze szybszego rozwoju energetyki odnawialnej.

Energetyka oparta na źródłach odnawialnych będzie musiała uporać się z ograniczeniami w dotacjach. Problemy gospodarcze krajów unijnych zapewne zrewidują dotychczasową politykę wspierania OZE. Polska musi też zdefiniować swoje potrzeby energetyczne, a sygnały o poważnym deficycie energii za kilka lat należy potraktować bardzo poważnie. Szybka reakcja jest możliwa dzięki energetyce opartej na gazie. Nie trzeba też budować wielkich bloków, gdyż pojawiły się projekty bloków o mocy 5 MW – nad takimi rozwiązaniami pracuje m.in. Agencja Rozwoju Przemysłu. Elektrownie o takiej mocy można stawiać przy padach.

Między gazem a OZE istnieje symbioza. Pomorze jest dobrym miejscem dla rozwoju energetyki wiatrowej, która potrzebuje elektrowni gazowych jako stabilizatora.

Czy OZE postrzega Pani jako konkurencję, czy jako sojusznika?

Uzupełnienie i symbioza – tak należy postrzegać odnawialne źródła energii. Pomorze jest dobrym miejscem dla rozwoju energetyki wiatrowej, która potrzebuje elektrowni gazowych jako stabilizatora. Wprawdzie dla sieci energetycznych oraz gazowych nie ma granic administracyjnych, ale infrastruktura gazowa jest dużo nowocześniejsza niż sieć zarządzana przez Polskie Sieci Energetyczne i łatwiej będzie np. budować sieć wspomnianych małych elektrowni gazowych współpracujących z energetyką wiatrową.

Czy po kilku latach wydobywania gazu niekonwencjonalnego Polska stanie się również eksporterem?

Warto się przyjrzeć, jak to wygląda w USA. Wydobycie na dużą skalę trwa tam już kilka lat, lecz dopiero teraz zostaje znoszone embargo na wywóz węglowodorów i powstają inwestycje w terminale skraplające gaz, dzięki czemu będzie go można eksportować. Przez wewnętrzny popyt udało się w tym czasie obniżyć cenę do 80 USD za 1000 m3 gazu. Dla gospodarki Stanów Zjednoczonych jest to bardzo korzystne, ale już dla firm wydobywających to prawdziwa klęska. W Polsce chyba jeszcze możemy poczekać z odpowiedzią, gdyż ciągle opieramy się na szacunkach zasobów gazu łupkowego. Za kilka miesięcy będziemy wiedzieć, na czym stoimy.

Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz Państwowy Instytut Geologiczny na zlecenie rządu mają przez dwa lata prowadzić obserwację skutków poszukiwań i wydobycia dla środowiska naturalnego. Ma to rozwiać wątpliwości, czy pojawiły się jakieś nowe niepokojące sygnały?

Należy te badania traktować jako wyjście naprzeciw obawom lokalnych społeczności. Analizy zlecane przez firmy poszukujące budzą wątpliwości. – Skoro za nie zapłacili, to są dla nich korzystne – mówią przeciwnicy wydobycia gazu łupkowego. Instytucje publiczne, podejmując się takiego zadania, są bardziej wiarygodne. Dobrze więc, że rząd zdecydował się na takie badania.

Do czasu publikacji wyników PGNiG oraz pozostałe firmy poszukujące gazu z łupków będą zdane na siebie, a nie jest tajemnicą, że współpraca ze społecznościami lokalnymi na ogół nie wygląda najlepiej.

Gdybym była właścicielem ziemi, na którą bez mojej zgody wjeżdżają ciężkie maszyny, to też bym protestowała. Niestety, niektóre zagraniczne firmy tak postępowały, ze szkodą dla wszystkich prowadzących odwierty. Jeżeli dodamy do tego rozpowszechniane mity i nieprawdziwe informacje na temat wydobycia gazu z łupków, to nie możemy się dziwić, że lokalne społeczności mogą mieć, jeśli nie obawy, to przynajmniej większy dystans. Właściwe działania informacyjne i dialog ze społecznościami lokalnymi powinny być zadaniem priorytetowym dla wszystkich firm poszukujących gazu.

Takie przypadki mieliśmy również na terenie województwa pomorskiego, ale kładą się one cieniem na wszystkich poszukujących. Jak w tej sytuacji układać relacje z lokalnymi społecznościami?

Przykładamy do tego dużą wagę. Mamy na Pomorzu wieloletnie i dobre doświadczenia. W gminie Krokowa od dawna wydobywamy z kilku odwiertów gaz konwencjonalny i mieszkańcy nie protestują. Nie protestują też turyści i posiadacze domków letniskowych, a przecież jeden odwiert znajduje się tuż przy znanej letniskowej miejscowości Dębki. Dlatego poszukiwania w Lubocinie nie budzą sprzeciwów. Jesteśmy tam obecni od dawna, uczestniczymy w życiu tej gminy i nasza współpraca układa się bardzo dobrze.

Odpowiedzialny biznes polega na tym, żeby rozmawiać, wyjaśniać, ale też uczestniczyć w życiu lokalnych społeczności oraz w pewnym sensie dzielić się zyskiem, kiedy zaczniemy zarabiać.

Gmina Krokowa nie jest chyba jednak dobrym przykładem, bo pozostałe gminy nie mają takich doświadczeń i współpracę z nimi trzeba układać od początku.

Zwracam uwagę na jakość współpracy, która wynika z dialogu i z tego, że nigdy nie zawiedliśmy zaufania mieszkańców gminy Krokowa. W pozostałych miejscowościach, gdzie rozpoczynamy odwierty, zachowujemy się podobnie. Rozmawiamy, wyjaśniamy, jak przebiegają prace poszukiwawcze, nawiązujemy bliższą współpracę i oczywiście musimy rekompensować uciążliwości, które występują podczas poszukiwań. Trudniejszą sytuację mamy w tych miejscowościach, w których są domki letniskowe. Odpowiedzialny biznes polega właśnie na tym, żeby rozmawiać, wyjaśniać, ale też uczestniczyć w życiu tych lokalnych społeczności oraz w pewnym sensie dzielić się zyskiem, kiedy zaczniemy zarabiać.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Czy OZE rozkręcą pomorską gospodarkę?

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: 25 i 26 maja energetyka słoneczna w Niemczech wyprodukowała 22 gigawaty energii. Taka ilość zaspokoiła połowę zapotrzebowania tego kraju na energię i był to rekord świata. Niemiecki przykład będzie zaraźliwy?

Andrzej Gołyga: Niemiecka fotowoltaika rozwija się znakomicie, ale i tam nie cichnie dyskusja nad sensem takiej energetyki czy szerzej – nad priorytetami energetycznymi. Niemiecka gospodarka potrzebuje bardzo dużo energii i największym problemem było jej dostarczenie w godzinach szczytu. Nie da się w ten sposób regulować i dopasowywać energetyki jądrowej lub węglowej. Fotowoltaika jest pod tym względem dużo bardziej elastyczna niż energetyka wiatrowa. Dlatego Niemcy zamierzają zwiększać udział fotowoltaiki tak, by w 2032 roku osiągnąć 66 gigawatów. Obecnie otrzymują 25 GW, więc będzie to naprawdę duży skok. Jednocześnie cały czas obniżają taryfy. Zaczynali w 2007 roku od 49 eurocentów za kWh, obecnie taryfa wynosi mniej niż 20 eurocentów. Niemiecki rząd chce też wprowadzić roczny limit ilości instalowanej mocy. Zatem trochę chcą zwolnić, ale równocześnie do 2022 roku zamierzają zamknąć wszystkie swoje elektrownie jądrowe.

Większość krajów Unii Europejskiej stworzyła jasne i przejrzyste regulacje, które umożliwiają szybki rozwój energetyki odnawialnej. Powinniśmy pójść tym śladem.

W Niemczech osiąga się obecnie 25 GW energii słonecznej, w Polsce natomiast 3 MW. Czego, oprócz zbliżonego dofinansowania, trzeba, żeby nastąpił w naszym kraju – także na Pomorzu – rozwój takiej energetyki?

Rozwój energetyki fotowoltaicznej zależy od kilku czynników. Przede wszystkim potrzebne są stałe taryfy, które pozwalają na długoletnie inwestowanie. Nasz system zielonych certyfikatów jest zbyt zagmatwany. Większość krajów Unii Europejskiej stworzyła jasne i przejrzyste taryfy, które umożliwiają szybki rozwój energetyki odnawialnej. Powinniśmy pójść tym śladem. Tymczasem w Polsce nie ma jeszcze nawet ustawy regulującej rynek energetyki odnawialnej. Nie dokonano dywersyfikacji odnawialnych źródeł, a przecież różnią się kosztami i okresem zwrotu poniesionych nakładów. W pewnym stopniu jest to efekt słabego lobbingu przedsiębiorców zajmujących się OZE. W Polsce bardzo dużo się mówi o energetyce atomowej. Czas budowy elektrowni atomowej o mocy od 1,5 do 2 GW wynosi około 15 lat. Koszt takiej inwestycji przekracza 15 mld dolarów. Tymczasem w Niemczech w ubiegłym roku tylko sama fotowoltaika, że nie wspomnę o innych odnawialnych źródłach, to 7,5 GW zainstalowanej mocy! Podkreślam, że taki poziom udało się uzyskać tylko z tego źródła w ciągu roku. Koszt był dużo niższy niż w przypadku budowy elektrowni jądrowej, poza tym są to prywatne pieniądze i państwo nie musi inwestować w budowę. Owszem, później są odpowiednio skonstruowane taryfy, ale i tak jest to znacznie tańsza energia niż z elektrowni atomowej. W takie źródła inwestują prywatne osoby, firmy, powstają nawet spółdzielnie gminne. Żyją z tego tysiące ludzi.

Dla lokalnych społeczności, nawet dla władz samorządowych, to doskonała inwestycja. Tymczasem do tej pory w Polsce powstała tylko jedna farma o mocy 1 MW.

W Polsce jest bardzo mała świadomość społeczna – często myli się wytwarzanie energii elektrycznej z panelami solarnymi służącymi do ogrzewania wody i budynków. Mój związek z fotowoltaiką jest dosyć długi, przecież produkowaliśmy ogniwa w Kwidzynie. Jednak dopiero kiedy skończyłem pracę w Jabil Circuit i zacząłem jeździć po Europie, zobaczyłem, jak to jest powszechne. Pierwszą umowę na farmę fotowoltaiczną podpisałem w sierpniu ubiegłego roku. Obecnie mam elektrownię o mocy 400 kW i drugą nieco większą, dającą już 1,3 MW. W kilku miejscach buduję elektrownie o łącznej mocy 6 MW. Na zbudowanie od podstaw elektrowni fotowoltaicznej potrzeba 4–5 miesięcy. Być może samorządom brakuje pieniędzy na takie inwestycje. Zbyt dużo było do nadrobienia w infrastrukturze drogowej, kanalizacyjnej i dlatego władze gmin kierowały środki na zaspokojenie tych podstawowych potrzeb. Powstało również wiele szkół, sal gimnastycznych i boisk. Wszystko bardzo potrzebne, ale będąc człowiekiem biznesu, oceniam to też z innej strony: takie inwestycje nie przynoszą pieniędzy. Dlatego uważam, że kolejność powinna być inna. Najpierw trzeba inwestować w projekty, które przyniosą zysk, a później można wydawać pieniądze na poprawę jakości życia mieszkańców. Wtedy też będzie mniej samorządów mających problem ze spłatą długów. Żeby mogła się rozwijać taka energetyka, potrzebne jest też mocne wsparcie rządu dla samorządów. W krajach europejskich taryfy są coraz niższe, a jeszcze szybciej spadają ceny urządzeń do produkcji prądu z energii słonecznej. W Polsce poważniejszą barierą niż koszty są przeszkody prawne. Jesteśmy na 22. miejscu w Unii Europejskiej pod względem ilości energii uzyskiwanej ze słońca. Wyprzedzają nas między innymi Wielka Brytania, która przecież nie należy do krajów szczególnie nasłonecznionych, oraz Dania, Belgia i Holandia.

Czy ten rodzaj energetyki daje większe – niż inne odnawialne źródła – korzyści lokalnym społecznościom?

Moim zdaniem tak, gdyż inwestowanie na szeroką skalę mocno pobudza lokalną produkcję elementów montażowych, handel oraz instalatorstwo i później serwis. Farmy fotowoltaiczne trzeba ogrodzić, wyposażyć w systemy elektronicznego sterowania i monitoringu. W Niemczech setki tysięcy ludzi znalazło zatrudnienie przy budowie i serwisie elektrowni słonecznych. Pomijam różne podatki, które także płyną do lokalnych budżetów. Opierając się na przykładzie naszego zachodniego sąsiada, warto podkreślić, że z tego żyje wielu drobnych przedsiębiorców. Obowiązek odbioru energii z takiego źródła zapewnia im stały dochód. Urządzenia są bardzo trwałe i mają wieloletnie gwarancje. Dodatkowo takie farmy są niemal bezobsługowe. W domu na komputerze mogę sprawdzić, co się dzieje na mojej farmie w Bułgarii – mam tam kamery – a dodatkowo widzę, ile energii produkuje każda z elektrowni.

Dlaczego wybrał pan Bułgarię? Oczywiście jest tam więcej słonecznych dni niż w Polsce, ale czy było to jedyne kryterium?

W Bułgarii są bardzo korzystne taryfy. Kiedy podejmowałem decyzję o inwestowaniu w 2011 roku, stawka wynosiła 350 euro (dla instalacji wolnostojących) za jedną megawatogodzinę. Podobnie jak w innych krajach, także w Bułgarii ceny spadają i na początku tego roku było to już 248 euro. Na szczęście równie szybko tanieją urządzenia do przetwarzania energii słonecznej na prąd. Ogromne znaczenie ma też gwarancja stałych cen, gdyż obniżające się taryfy dotyczą wyłącznie nowych umów. W przyszłym roku nastąpi kolejna obniżka, ale ponieważ w ub. roku podpisałem umowę na 350 euro za jedną megawatogodzinę, to stawka będzie obowiązywała przez 20 lat Przy takiej ilości słońca, jaka występuje w Bułgarii, czas zwrotu mojej inwestycji wyniesie 5–6 lat. Oprócz korzystnych taryf bardzo ważne jest prawo, jasno określające warunki budowy, podłączenia do sieci itp.

Czy przy podobnie skonstruowanych taryfach i logicznym prawie Polska byłaby dobrym miejscem do zainwestowania, mimo mniejszej liczby słonecznych dni?

Oczywiście. Chętnie postawię w Polsce, a tym bardziej na Pomorzu, takie elektrownie, jeżeli tylko prawo będzie bardziej przejrzyste i zostaną zagwarantowane bardziej stabilne taryfy. Warunki, które zostały zapisane w propozycji nowej ustawy, już były zachęcające do inwestowania. Przy dzisiejszych kosztach budowy czas zwrotu wyniósłby 6 do 7 lat, a to czyni już taką inwestycję interesującą. Pas nadmorski od Władysławowa do Kołobrzegu jest, obok Zamojszczyzny, obszarem najbardziej nasłonecznionym, więc inwestorzy, po ustanowieniu odpowiedniego prawa, właśnie tutaj się skierują. Różnice nie są jednak duże i w pozostałych regionach Polski też będą budowane elektrownie fotowoltaiczne. Farma, którą postawiono w Wierzchosławicach pod Tarnowem, ma jedno z najgorszych nasłonecznień, a mimo to jej funkcjonowanie jest opłacalne.

Energetyka idzie w kierunku tzw. prosumentów, czyli swoistego połączenia konsumenta oraz producenta energii,co jest ściśle związane z rozwojem inteligentnych sieci, energetyki odnawialnej i rozproszonej.

Energetyka słoneczna ma jednak wadę – nie pracuje w nocy.

Sojusznikiem będzie tradycyjna energetyka węglowa, jądrowa czy gazowa. Dobrym uzupełnieniem fotowoltaiki są turbiny wiatrowe. W Niemczech oraz Austrii często spotyka się połączenia tych dwóch źródeł odnawialnej energii. Z energetyką słoneczną współpracują również biogazownie. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania takich źródeł bez inteligentnej sieci. Energetyka idzie w kierunku tzw. prosumentów, czyli swoistego połączenia konsumenta oraz producenta energii. Kraje, które postawiły na energetykę odnawialną i rozproszoną, musiały sobie poradzić z rozliczeniami z drobnymi producentami i konsumentami jednocześnie. W polskich warunkach trzeba będzie pokonać jeszcze jedną poważną barierę. Jest nią stan naszych sieci elektroenergetycznych. Coraz większy udział małych źródeł energii wymaga zwiększenia gęstości i unowocześnienia sieci przesyłowych.

Czy przy porównywalnym tempie rozwoju odnawialnych źródeł energii w Polsce budowa elektrowni jądrowej ma sens?

Nie należy przeciwstawiać sobie różnych źródeł energii. Stabilność i bezpieczeństwo energetyczne wymagają dużego zróżnicowania. Jednak trzeba sobie zadać pytanie, czy inwestowanie olbrzymich pieniędzy w elektrownię atomową w momencie, gdy tak rozwinięte gospodarki jak japońska i niemiecka odchodzą od takiego źródła, jest uzasadnione. Kto wie, jakie będą ceny i dostęp do uranu za 15, 30 lub 50 lat? Pomijam zagospodarowanie zużytego uranu, bo ważniejsze jest zamykanie takich elektrowni i – znowu – są to olbrzymie koszty. Świat postawił na energetykę odnawialną. Każdego roku zwiększa się udział energii pochodzącej ze słońca i wiatru w światowym bilansie. Te źródła są niewyczerpalne i stworzono wokół tego olbrzymi przemysł. Właśnie OZE pobudzają naukę oraz przemysł na całym świecie.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorski hub energetyczno-paliwowy?

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Dynamiczny rozwój Lotosu oraz Energi ma duże znaczenie dla całej branży. Wokół tych największych rozwijają się też inne, mniejsze firmy. Do tego nadmorskie położenie, rozbudowana logistyka oraz coraz lepsza komunikacja z resztą kraju powodują, że Pomorze jest dla energetyki bardzo obiecujące.

Leszek Szmidtke: Czy Pomorze jest atrakcyjnym miejscem dla branży energetyczno­-paliwowej?

Paweł Olechnowicz: Nasz region stwarza bardzo duże możliwości rozbudowy energetyki niekonwencjonalnej. Natomiast dynamiczny rozwój Lotosu oraz Energi ma duże znaczenie dla całej gospodarki. Wokół największych i dzięki nim rozwijają się też inne, mniejsze firmy. Do tego nadmorskie położenie, rozbudowana logistyka oraz coraz lepsza komunikacja z resztą kraju powodują, że Pomorze jest dla energetyki bardzo obiecujące. Dla Grupy Lotos właśnie nadmorskie położenie daje przewagę nad wieloma innymi paliwowymi koncernami w Europie. Możemy korzystać z transportu drogą lądową oraz morską, mamy również swobodny dostęp do złóż na Bałtyku i jednocześnie otwarty w całym kraju rynek odbiorców zarówno paliwa, oleju, jak i asfaltu. Interesując się coraz bardziej rynkami Północnej Europy i planując tam ekspansję, też wykorzystujemy nadmorskie położenie. Do tego należy doliczyć terminale przeładunkowe, jak choćby Naftoport. Pomorze ma też warunki naturalne do magazynowania surowców – PGNiG w Kosakowie koło Gdyni ma kawerny, w których jest miejsce dla gazu, ale będzie też możliwość zlokalizowania magazynów ropy naftowej. Można tam przechowywać strategiczne zapasy państwa. Ma to ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju.

Czy w perspektywie 20–30 lat będzie nam przybywało inwestycji związanych z branżą paliwową i Pomorze będzie hubem dla całego kraju?

Pomorze w tej perspektywie może być hubem dla tej części Europy. Wiele jednak zależy od kierunków polityki państwa i tworzenia rezerw strategicznych. Na wszystko nas nie stać, więc rząd musi wybrać, co jest dla państwa najważniejsze. Pamiętajmy też o zasobach, które mamy w naszym regionie. Już wkrótce okaże się, jaka jest wielkość złóż gazu łupkowego i wówczas trzeba będzie podjąć wiele ważnych decyzji związanych z energetyką.

Jakie korzyści odniesie lokalna gospodarka z dużych powierzchni magazynowych, z rozbudowanej infrastruktury przesyłowej?

Rozwój całej gospodarki zależy od rozwoju energetyki. Ceny i dostępność nośników energii ciągną całą resztę. Dlatego infrastruktura przesyłowa ma tak duże znaczenie. Wpływa to nie tylko bezpośrednio na przemysł, ale też na usługi oraz gospodarstwa domowe. W takiej lub innej postaci wszystko odbija się na gospodarce.

Wielkie inwestycje, o ile opierają się na lokalnych zasobach, mają duży wpływ na rozwój przedsiębiorczości. Jak Program 10+ wpłynął na firmy związane z Grupą Lotos?

Przede wszystkim zmieniła się sama firma. Jeszcze pod koniec ubiegłego wieku była to monolityczna rafineria, która po latach urosła do rozmiarów międzynarodowego koncernu. Dziesięć lat temu osiągaliśmy przychody na poziomie 3–4 mld zł, a w ubiegłym roku wyniosły 30 mld zł. Ten wzrost pociąga za sobą większe potrzeby, a tym samym coraz więcej firm może z nami współpracować. My rozwijamy core business, natomiast potrzebujemy coraz więcej dodatkowych usług, produktów. Dobrym przykładem są szkolenia. Nowe inwestycje wymuszają wzrost kwalifikacji naszych pracowników. Przekłada się to na coraz intensywniejszą współpracę z uczelniami, firmami szkoleniowymi, fachowcami z różnych dziedzin.

Mam na myśli nie tylko sam proces wytwarzania, ale też zarządzanie, finanse czy marketing. Mamy pieniądze na wzmacnianie naszego potencjału rozwojowego i potrafimy mądrze je wydać. Dlatego duże firmy są potrzebne takim gospodarkom jak pomorska. Tym bardziej że przy porównywalnej cenie oraz jakości, staramy się zatrudniać lokalne firmy. Tak duże inwestycje jak Program 10+ pozwalają też rosnąć w siłę poszczególnym wykonawcom. 6–7 lat temu niektórzy z naszych partnerów byli niewielkimi przedsiębiorstwami. Dzięki współpracy przy różnych projektach, a zwłaszcza przy naszej największej inwestycji, nabrali takiej wiedzy i umiejętności, że dziś z powodzeniem wykonują zlecenia przy dużych zagranicznych inwestycjach. Większy może więcej, ale równocześnie powstaje przy nim całe środowisko mniejszych podmiotów, które mogą się rozwijać. Nasz wzrost jest również korzystny dla samorządów. Nie tylko dlatego, że jako firma wnosimy coraz większe podatki i opłaty. Nasi pracownicy lepiej zarabiają, a to też przekłada się na wyższe wpływy do samorządowej kasy. Te dobra się po prostu pomnażają.

Jednak nie może to być jednorazowy wyskok. Do tego pieca trzeba ciągle dokładać drewna.

Najbliższe duże inwestycje będą poza Polską. Naszą uwagę przyciągają złoża ropy. Wprawdzie najbardziej obiecujące są w Norwegii, ale wydobywamy też ropę na Litwie oraz ropę i gaz z szelfu bałtyckiego. Natomiast dalsze inwestycje, które będą zlokalizowane już w naszym regionie, są nieco odłożone w czasie. Planujemy głębszy przerób ropy oraz budowę elektrowni gazowej. To oczywiście oznacza kolejne zlecenia dla firm wykonawczych. Wprawdzie nie będą to już inwestycje na poziomie 1,5 mld euro, ale 100–200 mln euro rocznie również otwiera duże możliwości rozwoju.

Obok podstawowej działalności prowadzicie dodatkowe. Na przykład ogrzewacie Władysławowo gazem wydobywanym z bałtyckich złóż.

Gaz wydobywamy przy okazji eksploatacji złóż ropy naftowej. Dawniej był po prostu spalany, później bardzo racjonalnie postąpiono, kładąc rurociąg do Władysławowa i dzięki temu miasto zyskało nowe źródło ogrzewania. Nie wykluczamy, że gaz ze złóż bałtyckich (B4 i B6) również będzie zamieniany na energię elektryczną i cieplną.

Niektóre źródła energii dobrze się uzupełniają i takim przykładem jest energia pochodząca z wiatru oraz z gazu. Czy Lotos widzi dla siebie miejsce w energetyce?

Będziemy się trzymali naszego podstawowego kierunku. Logika biznesu nakazuje dywersyfikację, ale nie powinniśmy się rozpraszać. Nie będziemy więc inwestowali w portale społecznościowe lub inne firmy internetowe. Wytwarzanie energii elektrycznej jest nam dużo bliższe, ale nasze inwestycje zmierzają do zaspokojenia przede wszystkim własnych potrzeb.

Bardziej niepokojące od zagrożenia szybkim wyczerpaniem się złóż węglowodorów są rosnące koszty ich wydobycia z coraz trudniej dostępnych źródeł.

Jednak inwestycje energetyczne, które Lotos będzie realizował, otwierają pewne możliwości. Tym bardziej że węglowodory kiedyś się skończą i może to nastąpić już za 20–30 lat.

Nie sądzę, żeby zasoby węglowodorów wyczerpały się w tak bliskiej perspektywie. Już kilka razy ogłaszano wyeksploatowanie złóż, a tymczasem pojawił się gaz niekonwencjonalny, zaraz za nim ropa z łupków. Na wydobycie czeka też ropa ze złóż arktycznych. Bardziej niepokojące są wysokie i stale rosnące ceny związane między innymi z coraz trudniejszym wydobyciem tych surowców. Dodatkowe koszty także rosną, więc i cena na stacjach paliwowych jest coraz wyższa. Jeżeli wynagrodzenia się podnoszą, to nie odczuwamy jeszcze konsekwencji wzrostu cen paliw. Kiedy jednak zostaje przekroczona granica tolerancji popytu, gospodarka coraz boleśniej odczuwa skutki wysokich cen i zaczyna się szukanie tańszych rozwiązań. Może czasami nawet te poszukiwania wydają się zabawne, ale postęp doprowadzi do mniejszego zapotrzebowania na ropę i gaz. Niesamowity spadek cen na rynku gazowym w Stanach Zjednoczonych pokazuje inną stronę tego medalu, czyli nagłe pojawienie się nieznanego wcześniej paliwa lub nowego sposobu wydobycia. Być może Polska pójdzie właśnie taką drogą. Trzeba jednak stworzyć odpowiednie warunki do inwestowania, tak aby poszukiwania nowych źródeł i nowych paliw stały się masowe. Dlatego musimy się otworzyć na firmy ze Stanów Zjednoczonych i Kanady, które mają odpowiednią wiedzę i pieniądze pozwalające prowadzić najpierw poszukiwania, a później eksploatację.

ppg-2-2012_odnawialne_zasilanie_rozwoju

Także w tym przypadku musimy brać pod uwagę jeszcze jeden czynnik, jakim jest Bruksela i tzw. prawodawstwo unijne. W energetyce Unia Europejska podąża swoją drogą, która z pewnością nie służy obniżaniu cen. Grupa Lotos ma znaczący udział w powstaniu organizacji, która powinna w pewnym sensie pilnować interesów branży paliwowej i jakości rynku w naszej części Europy. Udało się?

Nawet tak duże państwo jak Polska samodzielnie wiele nie zdziała. Jesteśmy w strukturach Unii Europejskiej, nie bez znaczenia jest także przynależność do NATO. Nasz pomysł na Central Europe Energy Partners (CEEP) polega na skłonieniu do współpracy 11 państw naszego regionu, które wytwarzają 1/3 PKB Unii Europejskiej. Chcemy być równorzędnym partnerem krajów tzw. Starej Unii. Jednak konieczne jest dopracowanie się lepszej infrastruktury, musimy też zostać podłączeni do wspólnej sieci energetycznej oraz paliwowej. Oczywiście trzeba ją też zmodernizować, a na granicach wybudować więcej interkonektorów. Dlatego potrzebujemy wsparcia od krajów, które „gonimy”. Ważne zastrzeżenie: nie mają to być okruchy rzucane z pańskiego stołu. Dajemy duży rynek, duże możliwości rozwoju, więc mamy prawo oczekiwać partnerskiego traktowania. Tym bardziej że w interesie całej wspólnoty jest równomierny rozwój. Dwa lata działalności CEEP to także docieranie wewnętrznej współpracy. Ma to duże znaczenie, gdyż czasami „większy gracz” musi się trochę posunąć, ustąpić albo nawet więcej dać. Trzeba się tego nauczyć, a to wymaga czasu.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Mądrzej a nie więcej

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk

Czy w energetyce czeka nas przełom technologiczny na skalę tego, który dokonał się w ostatnich 20 latach w telekomunikacji?

Leszek Szmidtke: Jedno z bardziej intrygujących pytań w gospodarce: jak będzie wyglądała energetyka, a pomorska energetyka w szczególności, za 20–30 lat?

Mirosław Bieliński: Odwołam się do branży telekomunikacyjnej. Pamięta Pan firmę Poczta Polska Telegraf i Telefon sprzed 25 lat? Gdyby wówczas zadać strategom telekomunikacyjnym takie pytanie, nastąpiłby długi wykład o problemach z rozkładaniem kabli, a łączność bezprzewodową raczej potraktowaliby jako zagadnienie rodem z literatury science­-fiction, niż realny kierunek rozwoju ich branży. A co mamy dziś wokół siebie? Mobilne urządzenia zdolne do przesyłania dużych pakietów danych, pozwalające na swobodne korzystanie z internetu. Dlatego boję się kreślić wizję energetyki za lat 20–30, mimo, iż widzę rozwój ciekawych technologii…

Rozbudowując elektrownię węglową w Ostrołęce, chcąc budować elektrownię gazową w Grudziądzu i Gdańsku, chcąc stawiać nową elektrownię wodną na Wiśle, prezes Energi planuje właśnie w takiej perspektywie, a może nawet dłuższej…

Oczywiście, ale nie wiadomo, czy budowane dziś duże elektrownie węglowe lub gazowe już za 20 lat nie będą reliktem przeszłości, podobnie jak i inne technologie. Oczywiście są wyjątki i dobrym przykładem są elektrownie wodne. Urządzenia wybudowane na początku XX wieku nadal pracują i wysyłają efektywnie energię do sieci. Tylko, że takie obiekty zawieszone na zaporze są dodatkiem do innych funkcji. Np. zapora we Włocławku ma w sobie elektrownię, ale również przejście drogowe i, co chyba najważniejsze, bardzo dobre zabezpieczenie przeciwpowodziowe.

Źródła energii są częścią większej całości. Na Półwyspie Helskim instalujecie inteligentne opomiarowanie i można się domyślać, że wykorzystując zgromadzone tam doświadczenia będziecie rozwijać inteligentne sieci (Smart Grid).

Nowoczesne, online’owe liczniki to dopiero preludium większego przedsięwzięcia. W kolejnych etapach pojawi się gigantyczna infrastruktura teleinformatyczna, w której generowane i przetwarzane będą niezliczone ilości danych, płynące z liczników naszych odbiorców. Wszyscy musimy nauczyć się to wykorzystywać, aby na nowych technologiach i rozwiązaniach w energetyce obok oczywistych korzyści dla odbiorców indywidualnych, mogły zyskać także inne branże gospodarki.

Miliardy złotych zostaną wydane na źródła energii i na sieci przesyłowe. Czy modernizacja polskiej energetyki może obniżyć ceny energii?

Bez wątpienia gospodarka potrzebuje w miarę taniej energii i, co niemniej ważne, stabilności jej dostaw. Oczywiście z cenami (nie tylko z resztą w energetyce) sytuacja jest taka, że dla producentów i dostawców zawsze będą zbyt niskie w stosunku do kosztów wytwarzania i dostarczania, a dla odbiorców za wysokie. Jednak wcale nie jesteśmy skazani na rosnące ceny energii. Są prognozy mówiące o ich spadku. Taki trend, w połączeniu z wysoką jakością dostaw prądu, wpłynie pozytywnie na rozwój gospodarczy kraju i regionu, pomoże też przyciągnąć do nas nowych inwestorów.

Prof. Władysław Mielczarski twierdzi, że wysoka cena energii pomaga w rozwoju energooszczędnych dziedzin gospodarki. Ma to też sprzyjać większej innowacyjności.

Zgoda, ale rozwój innowacyjności może być też wywołany innymi bodźcami. Działanie poprzez wysoką cenę energii to terapia szokowa. Proszę zapytać przedsiębiorców, czy są w stanie zaakceptować jeszcze wyższe rachunki. Gospodarka potrzebuje cen, które jej nie zrujnują.

W UE powinniśmy lepiej przemyśleć politykę energetyczną, bo duży i rosnący udział OZE w globalnej produkcji energii tak czy inaczej jest nieunikniony. Co ważniejsze, niemądrymi rozwiązaniami możemy wywoływać skutki odwrotne do naszych szczytnych zamierzeń.

Jednak na dzisiejszą energetykę w Unii Europejskiej, także na Pomorzu, wpływają decyzje o charakterze polityczno­-administracyjnym. Pakiet klimatyczny preferuje niskoemisyjne, szczególnie odnawialne źródła, i to podnosi cenę.

Intryguje mnie, że w dwóch przeciwległych zakątkach świata, gdzie niewiele się mówi o limitach i opłatach za emisje CO2, czyli w Chinach i Stanach Zjednoczonych, nowe technologie energetyczne, a przede wszystkim OZE, rozwijają się świetnie. Zastanawiać więc może w tym kontekście, że mimo iż to Europa w niemal każdym zdaniu akcentuje swoją troskę o stan środowiska naturalnego, już ustępuje w dynamice wdrażania niektórych rodzajów OZE wspomnianym krajom. Wydaje się więc, że w UE powinniśmy lepiej przemyśleć politykę energetyczną, bo duży i rosnący udział OZE w globalnej produkcji energii tak czy inaczej jest nieunikniony. Co ważniejsze, niemądrymi rozwiązaniami możemy wywoływać skutki odwrotne do naszych szczytnych zamierzeń.

Czego więc trzeba, żeby Pomorze i Polska odnalazły się w tej nowej układance energetycznej?

Nie mam cudownej recepty. Ważne, aby to, co robimy i chcemy zrobić składało się na nasze bezpieczeństwo energetyczne. W tym kontekście nasz region nie potrzebuje dużej liczby dużych źródeł energii. Poziom produkcji energii elektrycznej w krótkim czasie znacznie przekroczy poziom jej konsumpcji. Stanie się tak za sprawą dynamicznego rozwoju energetyki odnawialnej i znacznie wolniejszego przyrostu popytu. Rację ma prof. Mielczarski mówiąc, że droga energia stymuluje oszczędne zachowania. Jednak jeżeli zależy nam na dobrej podaży niedrogiej energii elektrycznej – a to jest korzystne dla naszego regionu – to proponuję najpierw spojrzeć na obecne inwestycje w Polsce. Nakłady na rozwój sieci są zdecydowanie mniejsze niż na nowe moce. Tymczasem zużycie energii w ciągu doby układa się jednoznacznie: są godziny szczytu, natomiast poza nimi, a zwłaszcza w nocy zużycie jest dużo mniejsze. Za to system produkcji energii jest taki, że cały czas możliwa jest produkcja, pozwalająca na pokrycie szczytowego zapotrzebowania wraz z kilkunastoprocentową rezerwą. Oznacza to, że przez większość doby część zainstalowanych mocy zwyczajnie nie pracuje, zaś koszty ich utrzymania w gotowości i tak musza być poniesione, i przeniesione na odbiorców. Zbędne megawaty kosztują. Dlatego szukamy nowych rozwiązań. Inteligentne sieci z pewnością pozwolą na efektywniejsze gospodarowanie energią. To ciekawe, że mądre inwestycje w sieci pozwolą zmniejszyć poziom wydatków na (relatywnie bardziej kosztowne) nowe moce wytwórcze.

Co zrobić, żeby lepiej wykorzystać istniejące źródła energii?

Można stymulować odbiorców do bardziej racjonalnych zachowań. Jednak rozwiązań trzeba też szukać gdzie indziej, przede wszystkim w różnych formach magazynowania energii. To by pozwoliło na gromadzenie zapasów energii w okresach niższego poboru i oddawanie jej do sieci w godzinach szczytów.

Czy to właśnie magazynowanie energii za 20–30 lat najbardziej odmieni obraz energetyki?

Moim zdaniem w tym kierunku powinniśmy zmierzać, gdyż tu jest odpowiedź na pytanie, jak efektywniej gospodarować energią. Nie wiem, jaka będzie technologia magazynowania, ale gdy już się ona pojawi, to dopiero wtedy będziemy mogli racjonalnie zarządzać produkcją, przesyłem i odbiorem.

Przekonanie, że duże elektrownie na Pomorzu zapewnią nam bezpieczeństwo i lokalnie tańszą energię jest błędem. Dla nich rynkiem jest krajowy czy nawet międzynarodowy system energetyczny – czyli z prądu korzystają wszyscy w kraju (a nawet w Europie) a my jako region ponosimy koszty zewnętrzne jego produkcji.

Zanim to jednak nastąpi, w naszym regionie mogą powstać elektrownie węglowe, gazowe, jądrowe i mnóstwo wiatraków. Czy w takim wypadku będziemy mieli tani prąd i staniemy się energetycznie bezpieczni?

Przekonanie, że duże elektrownie zapewnią nam bezpieczeństwo, jest błędem. Duże elektrownie nie pracują na rzecz lokalnych odbiorców. Dla nich rynkiem jest krajowy czy nawet międzynarodowy system energetyczny. Lokalnie nie będziemy mieli tańszej energii. Region, w którym są zlokalizowane duże źródła, ponosi koszty, szczególnie środowiskowe, a zyski spija się w innym miejscu. Nie ma większego znaczenia, czy jest to elektrownia węglowa, jądrowa, czy turbina wiatrowa. Co ma Podkarpacie ze swoich złóż gazu albo Śląsk z kopalń i elektrowni? Jakieś podatki i miejsca pracy, ale ciekawsze produkty powstają najczęściej w innych miejscach. Ponad 30 lat temu budowano nad Jeziorem Żarnowieckim elektrownię atomową. Na Politechnice Gdańskiej otwarto specjalne kierunki kształcenia przyszłych specjalistów. Nie istniały zbyt długo, ale utworzone w Świerku Narodowe Centrum Badań Jądrowych działa do dziś.

Ale czy zyskiem z takich źródeł nie jest rozwój gospodarki regionu?

Zyskiem dla regionu będą kompetencje, zasoby, siły wytwórcze, które powstaną dzięki rozwojowi nowej energetyki. Gdyby polska, a jeszcze lepiej globalna, energetyka kupowała powstające tutaj rozwiązania, mielibyśmy z tego prawdziwe korzyści. Natomiast wybudowanie kolejnych wielkich bloków w technologii znanej od lat nie przynosi takich zysków.

Zostawmy zatem wielkie elektrownie. Czy energetyka rozproszona będzie bardziej zyskowna dla naszego regionu?

Ten kierunek daje większe szanse, tym bardziej, że na Pomorzu dobrze rozwija się sektor ICT, który jest dla nowych rozwiązań w energetyce niemal symbiotycznym partnerem. Mamy więc potencjał, dzięki któremu może rozwinąć się energetyka rozproszona oparta o OZE i inteligentne sieci. Regulacje prawne utrudniają jednak Enerdze współpracę z lokalnymi i regionalnymi firmami ICT uniemożliwiając jakiekolwiek ich preferowanie w przetargach, które ogłaszamy inwestując w nowe rozwiązania.

A jaki wpływ na rozwój gospodarczy będą miały inteligentne sieci?

Z mgły zaczynają się dopiero wyłaniać konkretne elementy. Są już dostępne rozwiązania, ale ciągle jeszcze nie ma czegoś, co można nazwać innowacyjnością produktową. Sieci to tylko szkielet, na którym powstawać i rozwijać się będą różnego rodzaju produkty i usługi. Dzisiaj nie sposób przewidzieć, jakie to będą rozwiązania, ale w przeszłości podobną niewiadomą było to, co przyniesie rozwój internetu czy urządzeń mobilnych. Z pewnością będą związane z zarządzaniem, przetwarzaniem i wykorzystaniem danych generowanych w sieciach. Obszary wykorzystania tego typu informacji można mnożyć.

W USA z firmami energetycznymi w dziedzinie inteligentnych sieci mocno konkurują przedstawiciele branży telekomunikacyjnej.

Rzeczywiście zza oceanu napływają takie sygnały. Zasada TPA (Third­-Party Access , pol. dostęp osób trzecich – przyp. red.) rozwija zachowania konkurencyjne. Każdy może sprzedawać energię elektryczną i nie musi dysponować swoją siecią. Kupuje się na giełdzie energię, następnie znajduje klienta i sprzedaje, korzystając z otwartego dostępu do sieci. Dużą przewagą telekomów jest dostęp do klientów i efektywne systemy wspierające komunikację z nimi. Przedsiębiorstwa energetyczne, zderzone z ideą wolnego rynku o epokę później niż telekomy, zazwyczaj ograniczają kontakt z odbiorcą do wysyłania mu faktur za zużycie prądu. Ponadto branża telekomunikacyjna ma też doświadczenie w budowaniu baz danych o swoich klientach. Wie też co z tymi danymi robić, by poprawiać swoją ofertę i jakość usług. Przeniesienie rozwiązań amerykańskich do krajów europejskich będzie dla branży energetycznej dużym problemem. Sygnały zapowiadające takie zmiany już mamy także w naszym kraju. Nasza branża z trudem radzi sobie z akceptacją zmiany dostawcy prądu w rozsądnym czasie. A telekomunikacja już tego problemu nie ma.

Nie rozumiem pojęcia „niezależność energetyczna regionu”. Granice administracyjne nie mają żadnego znaczenia dla przesyłu. Prąd i tak przechodzi przez krajową sieć energetyczną. Bezpieczeństwo dostaw zapewniają właściwie zbudowane sieci, a nie elektrownie.

Jak ma wyglądać niezależność energetyczna naszego regionu?

Nie rozumiem tego pojęcia. Jesteśmy częścią ogólnopolskiego systemu i granice administracyjne nie mają żadnego znaczenia dla przesyłu. Istnieją też łącza transgraniczne, jedno z nich, łącząc nas z Szwecją, wychodzi z morza całkiem niedaleko. Jesteśmy więc także elementem europejskiego systemu energetycznego. Nie powinno nadawać się priorytetu bilansowaniu podaży z popytem w skali regionu. Elektrownia szczytowo­-pompowa w Żydowie jest zlokalizowana poza naszym regionem, a pracuje na rzecz Pomorza. Prąd i tak przechodzi przez krajową sieć energetyczną. Bezpieczeństwo dostaw zapewniają właściwie zbudowane sieci, a nie elektrownie.

Ponowię więc pytanie o naszą pomorską energetyczną przyszłość.

Coraz częściej spotykam się z poglądami, że energetyka konwencjonalna – także elektrownie gazowe – ma charakter przejściowy. Gdzieś na końcu tej drogi jest energetyka odnawialna. Na Pomorzu mamy najlepsze warunki rozwoju dla morskich i lądowych farm wiatrowych. Energetyka odnawialna będzie się rozwijała coraz bardziej i spowoduje przetasowania w obecnym układzie. Za 20–30 lat może się okazać, że to energetyka konwencjonalna będzie uzupełnieniem OZE.

Dlatego przygotowujecie budowę kilku elektrowni gazowych, które będą stabilizować dosyć kapryśną energetykę wiatrową?

Rzeczywiście tak jest. Widzimy potencjał, synergię w połączeniu tych dwóch źródeł. Kończymy przygotowania do budowy elektrowni gazowej w Grudziądzu i myślimy o takiej samej elektrowni w Gdańsku.

To na koniec jeszcze o partnerstwie Energi oraz regionalnego samorządu. Gdy trwają prace nad strategią, jest okazja do rozmów o konkretnych rozwiązaniach.

Zasługą Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego jest upowszechnienie idei inteligentnych sieci oraz informacji o naszym projekcie w tej dziedzinie, zlokalizowanym na Półwyspie Helskim. Dla mojej firmy jest to bardzo ważna inwestycja. Dlatego oprócz wspomnianego półwyspu instalujemy inteligentne sieci także w innych miejscach w kraju. Mamy do wyboru wiele lokalizacji dla inwestycji wytwórczych, zarządzamy budżetami, harmonogramami itd. Odbieramy sygnały płynące od władz lokalnych i regionalnych. Jest oczywiste, że łatwiej i więcej inwestuje się tam, gdzie klimat temu sprzyja. Każde zaangażowanie samorządu, udzielenie wsparcia inwestorowi, procentuje. Jeżeli cele takich firm jak Energa oraz samorządu regionalnego będą zbieżne i jeśli z jednej i drugiej strony pójdą za tym odpowiednio większe pieniądze, to razem szybciej te cele osiągniemy. Strategie regionu i największych firm tutaj zlokalizowanych muszą się nawzajem widzieć i rozumieć.

Dziękuję za rozmowę.

Skip to content