Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Sytuacja gospodarcza województwa pomorskiego w II kwartale 2013 r.

II kwartał 2013 r. cechowało negatywne nastawienie pomorskich przedsiębiorców. W większości sektorów liczba przedsiębiorców źle oceniających warunki gospodarowania przeważała nad liczbą opinii pozytywnych. Z prawidłowości tej wyłamywały się jedynie sektory informacji i komunikacji oraz przetwórstwa przemysłowego, w których wskaźnik ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa w czerwcu 2013 r. osiągnął odpowiednio +22,3 pkt. oraz +2,0.

Na przeciwnym biegunie uplasowało się budownictwo z wartością indeksu sięgającą – 34,3 pkt. Zdecydowanie negatywnie oceniano również sytuację w handlu hurtowym (-24,9 pkt), jak również w transporcie, gospodarce magazynowej i łączności (-16,4 pkt.). Nie najlepsze nastroje przeważały także w pozostałych, wziętych pod uwagę w analizie branżach: handlu hurtowym (-12,8 pkt.), handlu detalicznym (-10,6 pkt.) oraz zakwaterowaniu i usługach gastronomicznych.

Wykres 1. Indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa wg sektorów w województwie pomorskim w latach 2012-2013

1

Przedział wahań wskaźnika wynosi od –100 do +100. Wartości ujemne oznaczają przewagę ocen negatywnych, dodatnie – pozytywnych. Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

Zakwaterowanie i usługi gastronomiczne, handel detaliczny oraz informacja i komunikacja to branże, w których nastroje przedsiębiorców poprawiły się, biorąc za punkt odniesienia sytuację sprzed roku (czerwiec 2012 r.). O znaczącym progresie można jednak jedynie powiedzieć w odniesieniu do pierwszej wymienionej działalności. Wskaźnik bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa wzrósł w ujęciu rocznym o 25,9 pkt. W przypadku tak handlu detalicznego jak i informacji oraz komunikacji skala poprawy była znacząco mniejsza, wynosząc odpowiednio 8,5 pkt. oraz 7,4 pkt.

W trzech spośród siedmiu analizowanych sektorów koniunktura gospodarcza w województwie oceniana była lepiej niż przeciętnie w Polsce. Pod tym względem wyróżniały się: przetwórstwo przemysłowe, gdzie różnica indeksu wojewódzkiego i ogólnopolskiego sięgnęła 13,3 pkt., oraz informacja i komunikacja z omawianą różnicą w wysokości 7,5 pkt.

W rezultacie Pomorskie uplasowało się odpowiednio na szóstym (przetwórstwo przemysłowe) oraz trzecim (informacja i komunikacja) miejscu we właściwych rankingach wojewódzkich.

W zdecydowanie gorszej sytuacji niż przeciętnie w kraju znaleźli się natomiast reprezentanci handlu hurtowego. Tu indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa osiągnął dla Pomorskiego wartość -12,8 pkt. (o 12,3 pkt mniej od odpowiednika ogólnopolskiego), zaś województwo zajęło 15 pozycję wśród polskich regionów. Gorzej oceniano sytuację w tym zakresie jedynie w Zachodniopomorskim.

Zachowanie indeksu przewidywanej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa daje niewielką nadzieję na poprawę sytuacji. W trzech spośród siedmiu analizowanych rodzajów działalności przeważają optymiści. Dotyczy to: przetwórstwa przemysłowego, w którym to wskaźnik wyprzedzający osiąga 6,6 pkt. oraz zakwaterowania i usług gastronomicznych, gdzie ze względu na sezon turystyczny wartość indeksu prognostycznego sięga 4,8 pkt. Bardzo ostrożni w przewidywaniach dotyczących poprawy sytuacji gospodarczej są przedstawiciele handlu detalicznego (+0,3 pkt.).

W perspektywie trzech miesięcy o minorowych nastrojach można natomiast mówić w przypadku: transportu i gospodarki magazynowej (-5,3 pkt.), budownictwa (-2,4 pkt.), handlu hurtowego (-2,1 pkt.), informacji i komunikacji (-2,1 pkt.). Co gorsza, w przypadku tak transportu, gospodarki magazynowej i łączności jak i budownictwa pesymistyczne nastroje przeważają w całym kraju.

Działalność przedsiębiorstw

Na koniec II kwartału 2013 r. liczba podmiotów gospodarczych wynosiła 268,6 tys. Poprzez cały kwartał ulegała ona zwiększeniu. W stosunku do końca marca 2013 r. wzrosła o 1,1 proc. Był to przyrost znaczny, jak na tak krótki okres. W stosunku do czerwca 2012 r. liczba podmiotów gospodarczych wzrosła o 2,9 proc. Przyrost obserwowany w II kwartale jest typowy i w znacznej mierze ma charakter sezonowy. Przyrost w perspektywie rocznej wskazuje na utrzymujący się od dłuższego czasu trend wzrostowy. Utrzymuje się on mimo nie najlepszych wyników gospodarki, co wskazuje, że jest rodzajem recepty na przetrwanie trudnych czasów. Z jednej strony przedsiębiorcy skłaniają pracowników do podjęcia samozatrudnienia, próbując w ten sposób ograniczyć koszty i uelastycznić zatrudnienie. Z drugiej – pracownicy zwolnieni lub zagrożeni zwolnieniem w ten właśnie sposób próbują odnaleźć się na rynku pracy. Korzyść z takiego rozwiązania wiąże się przede wszystkim z zachowaniem kontaktu z rynkiem pracy. Siłą rzeczy samozatrudniony nabywa nowych kompetencji związanych z prowadzeniem własnej jednoosobowej firmy. Kompetencje te są także przydatne podczas wykonywania pracy najemnej. Jednocześnie samozatrudnienie pozbawia pracujących szeregu korzyści normowanych kodeksem pracy oraz nawet względnej pewności co do czasu trwania relacji z pracodawcą, który staje się po prostu współpracującą firmą.
Wykres 2. Dynamika produkcji sprzedanej, budowlano-montażowej i sprzedaży detalicznej w województwie pomorskim w latach 2010–2013.

2

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

II kwartał 2013 r. cechował się zróżnicowanymi wynikami produkcji. Z jednej strony kontynuowany był regres produkcji budowlano-montażowej. Jest on ciągle pokłosiem zakończenia znacznej części inwestycji infrastrukturalnych, w tym związanych z organizacją EURO 2012. Bardzo słaby wynik z maja 2013 r. należy postrzegać przez pryzmat bardzo wysokiej wartości produkcji budowlano-montażowej rok wcześniej.

II kwartał przyniósł początkowo regres, a następnie wzrost produkcji sprzedanej przemysłu w stosunku do analogicznych miesięcy roku poprzedniego. Zmiany te oscylują ciągle wokół poziomu oznaczającego stagnację. Z tego powodu mówienie o zahamowaniu, trwającej już ponad trzy lata, tendencji polegającej na systematycznym spadku dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu byłoby przedwczesne.

Jednocześnie w opisywanym okresie odnotowano wyraźny wzrost sprzedaży detalicznej. Była to kontynuacja zmian zapoczątkowanych w styczniu br. Rok 2013 jest zatem wyraźnie korzystniejszy od poprzedniego, w którym dynamika sprzedaży detalicznej sukcesywnie spadała. Obecny wzrost popytu ma kluczowe znaczenie dla firm obsługujących rynki lokalne i rynek krajowy. Są to przede wszystkim firmy małe i średnie. Zapewniają one większość miejsc pracy w regionie.

Handel zagraniczny
W czerwcu 2013 r.1 wartość eksportu wyniosła 880,4 mln euro, zaś importu 954,4 mln euro. W stosunku do maja 2013 r. eksport wzrósł istotnie, bo o 16 proc. Wartość importu zmalała w tym czasie o 7 proc. W stosunku do roku poprzedniego odnotowano istotny wzrost wartości eksportu, wynoszący 43 proc. Jednocześnie wartość importu zmalała nieznacznie, bo o 7 proc. Saldo wymiany handlowej województwa pomorskiego z zagranicą pozostawało ujemne i wyniosło -74 mln euro, jednak eksport nie pokrywał importu tylko w 8 proc.

W czerwcu 2013 r. największy udział (40 proc.) w strukturze importu miały kraje byłego ZSRR2. W stosunku rocznym ich udział spadł jednak o 14 pkt proc. Drugą ważną grupę stanowiły kraje UE (27 proc.) , których udział wobec roku poprzedniego wzrósł o 6 pkt proc. Wzrost o ponad 3 pkt proc. – do poziomu 22 proc. – zanotowały pozostałe kraje, a o ponad 4 pkt proc. – kraje kapitalistyczne, które II kwartał zamknęły udziałem w imporcie na poziomie 11 proc.

W strukturze geograficznej eksportu w czerwcu 2013 r. najwyższy udział odnotowały kraje UE – prawie 45 proc. Jednocześnie ich udział spadł o prawie 4 pkt proc. Na drugiej pozycji uplasowały się kraje kapitalistyczne (33 proc.), które odnotowały, nieznaczny, bo wynoszący 2 pkt. proc., spadek znaczenia. Rola pozostałych krajów oraz krajów byłego ZSRR wzrosła w stosunku rocznym. W pierwszym przypadku był to wzrost o 5 pkt. proc. do poziomu 12 proc., a w drugim o 2 pkt. proc. do poziomu 10 proc.

Rynek pracy i wynagrodzenia
W II kwartale zahamowany został bardzo negatywny trend spadku zatrudnienia, który obserwowany był w całym 2012 r. i w I kwartale 2013 r. W II kwartale miał miejsce nieznaczny wzrost przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Nie miał on raczej charakteru sezonowego, gdyż analizowane dane dotyczą podmiotów o liczbie pracujących przekraczającej 9 osób. Podmioty te są mało wrażliwe na wahania sezonowe, co potwierdzają zmiany zatrudnienia obserwowane w latach poprzednich. Jednocześnie nie można na razie mówić o odwróceniu się trendów. Wzrost był zbyt mały i co ważniejsze – utrzymywał się póki co zbyt krótko. Na koniec II kwartału liczba zatrudnionych wyniosła 278,3 tys. Było to o ponad 5,5 tys. mniej niż w rekordowym styczniu 2012 r.
W czerwcu 2013 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wynosiło 3777 zł i było o niecałe 4 proc. niższe niż w marcu. Dynamika nie jest jednak miarodajna, bo w marcu wypłacane są premie, co regularnie wpływa na zawyżenie poziomu płac. Natomiast w porównaniu do czerwca 2012 r. wynagrodzenia wzrosły o 4,3 proc. Można zatem mówić nie tylko o nominalnym, ale także realnym wzroście wynagrodzeń (inflacja na poziomie 1 proc.).

Wykres 3. Wielkość zatrudnienia i poziom przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw w województwie pomorskim w latach 2010–2013

3

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

W II kwartale 2013 r. spadła liczba bezrobotnych. Na koniec czerwca wynosiła ona 113 tys. osób. Stopa bezrobocia kształtowała się na poziomie 13,2 proc. W stosunku do końca marca br. nastąpiła redukcja o blisko 11 proc. (stopa bezrobocia spadła o 0,5 pkt. proc.). Był to najgłębszy kwartalny spadek od początku 2012 r. W stosunku do końca czerwca ubiegłego roku liczba bezrobotnych wzrosła o około 8 proc. Spadek liczby bezrobotnych w ciągu kwartału spowodowany był przede wszystkim sezonowym wzrostem popytu na pracę. Głębokość tego spadku wskazuje jednak, że oddziaływać zaczęły także inne czynniki. W porównaniu do analogicznego miesiąca roku poprzedniego, liczba bezrobotnych nadal była wyższa, ale przewaga ta stopniowo topniała w każdym z kolejnych miesięcy kwartału. Jeżeli tendencja ta utrzyma się w następnym kwartale będzie można mówić o wygaszaniu trendu wzrostowego liczby bezrobotnych.

Spadek bezrobocia w ujęciu kwartalnym wystąpił we wszystkich trzech analizowanych grupach znajdujących się w szczególnej sytuacji na rynku pracy – bezrobotnych w wieku do 25 lat, bezrobotnych w wieku 50 lat i więcej oraz bezrobotnych długotrwale. We pierwszej kategorii jego skala była wyraźnie wyższa i wyniosła aż 17 proc., podczas gdy w dwóch pozostałych zamykała się w przedziale od 5 do 7 proc. Tak znaczny spadek liczby bezrobotnych w wieku do 25 lat związany był z sezonowym wzrostem popytu na pracę, przede wszystkim w branży turystycznej. Charakter i warunki pracy w tej branży sprzyjają właśnie zatrudnianiu osób młodych. W porównaniu do czerwca 2012 r. liczebność omawianej grupy nie uległa zamianie, podczas gdy liczba bezrobotnych w wieku 50 lat i więcej oraz bezrobotnych długookresowo wzrosła odpowiednio o 10 i 11 proc. Osoby w wieku do 25 lat są najbardziej mobilne, zarówno pod względem zawodowym jak i przestrzennym. Stanowią oni dużą część czasowo przebywających i pracujących za granicą. Małe doświadczenie i zasoby wiedzy ukrytej (specyficznej dla firm) ułatwiają tę mobilność, a także ograniczają presję płacową. W trudnej sytuacji to, co zwykle oceniane jest jako słaba strona młodych pracowników, może być ich atutem. Wzrost w pozostałych dwóch grupach to konsekwencja generalnie trudnej sytuacji na rynku pracy, jaka ma miejsce od 2009 r. Duża liczba osób, która wtedy straciła pracę, nie może jej znaleźć do chwili obecnej. W kategorii osób długotrwale bezrobotnych znajduje się także dość duża, choć trudna do dokładnego oszacowania, liczba osób, których interesuje jedynie formalny status bezrobotnego i wynikające z niego korzyści. Nie są oni prawdziwie zainteresowani podjęciem zatrudnienia.

Wykres 4. Liczba bezrobotnych i ofert pracy zgłoszonych do urzędów pracy w województwie pomorskim w latach 2010–2013

4

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku.

W czerwcu 2013 r. do urzędów pracy napłynęło 5,0 tys. ofert zatrudnienia. W ciągu całego kwartału liczba ta spadała, co ma związek z zaspokojonym już sezonowym zapotrzebowaniem na pracę. Kolejnej fali wzrostu liczby ofert spodziewać się należy w sierpniu i wrześniu, w związku ze wzmożonymi pracami polowymi w rolnictwie. Odnotowany popyt na pracę nie różni się istotnie od obserwowanego rok i dwa lata wcześniej. Na tej podstawie trudno spodziewać się istotnych, pozasezonowych zmian w kolejnych dwóch kwartałach.

Ważniejsze wydarzenia

Będzie więcej unijnych pieniędzy dla Pomorza
Na początku czerwca Ministerstwo Rozwoju Regionalnego przedstawiło propozycję podziału środków w ramach nowej perspektywy budżetowej na lata 2014-2020 pomiędzy programy krajowe i regionalne. Wg tej propozycji do województwa pomorskiego trafi nawet ponad 1 mld 671 mln euro. W porównaniu z poprzednim budżetem – będzie to o ok. 30 proc. więcej środków. Zmieniają się jednak priorytety ich wydatkowania. Na przykład w twardych projektach infrastrukturalnych preferowany będzie transport publiczny, a nie modernizacja dróg regionalnych. Szczegóły dotyczące priorytetowych inwestycji zawarte są w opracowywanych właśnie regionalnych programach strategicznych dla województwa pomorskiego.

Damroka ruszyła!
Pod koniec maja uroczyście uruchomiono supernowoczesną maszynę-kreta, która wydrąży tunel pod Martwą Wisłą w Gdańsku. Przejazd pod rzeką będzie ostatnim odcinkiem Trasy Słowackiego, która łączy port lotniczy z portem morskim oraz z obwodnicami Gdańska i autostradą A1. Będzie to też pierwszy tunel wykonany w Polsce pod wodą metodą TBM (Tunnel Boring Machine). Maszyna otrzymała imię Damroka – na cześć księżniczki pomorskiej żyjącej w XIII w., a matką chrzestną została minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska. Przyznała ona, że jest to jedna z największych inwestycji pod względem finansowym i gabarytowym, pilotowanych przez ministerstwo. Inwestycja kosztuje 1 mld 450 mln złotych, z czego ponad miliard to dotacja UE. W najgłębszym miejscu tunel znajdzie się około 35 metrów pod lustrem wody Martwej Wisły. W każdej nitce tunelu przebiegać będą dwa pasy ruchu. Pierwsze samochody przejadą ponad kilometrowej długości tunelem w pierwszym kwartale 2015 roku.

Dużo zamówień w polskich stoczniach
Polskie stocznie, pod koniec pierwszej połowy bieżącego roku, mają więcej zamówień niż ich zagraniczni konkurenci. Średnio na świecie firmy sektora stoczniowego przyjęły zlecenia na 10 miesięcy. Polskie firmy zakontraktowały zlecenia na dalsze 4 miesiące, a „Remontowa Shipbuiding” podpisała umowy nawet na cały rok 2014. Zdaniem dyrektora stowarzyszenia pracodawców Forum Okrętowe Jerzego Czuczmana, świadczy to o sile branży i zaprzecza potocznej opinii, że stocznie upadły – wprost przeciwnie – polskie firmy bardzo dobrze radzą sobie na trudnych rynkach i mają znakomitą opinię. W polskim przemyśle okrętowym – i dla tego przemysłu, jako poddostawcy – pracuje łącznie ok. 30 tysięcy osób. Wspomniana już Stocznia Remontowa Shipbuilding w najbliższym czasie zbuduje m in. specjalistyczne statki dla norweskiego armatora. Będą to jednostki przystosowane do układania podmorskich kabli. Każda obsługiwana przez 60-osobową załogę. Stocznia podpisała już kontrakt o wartości pół miliarda złotych. Bogaty portfel zamówień zapewni pracę dla ponad dwóch tysięcy osób – zarówno pracowników stoczni jak i z firm z nią kooperujących.

Otwarto Gdański Terminal Masowy
Oddany do użytku terminal jest jednym z największych w portach morskich na Bałtyku. Rocznie może on przeładować nawet do 400 tysięcy ton produktów. Inwestycja kosztowała 50 mln złotych. W terminalu przeładowywane będą towary zbożowe: śruta, jęczmień, słód, kukurydza. Nowy terminal jest przystosowany zarówno do importu jak i eksportu ładunków masowych. Porozumienie o utworzeniu Gdańsk Bulk Terminal zawarły w październiku 2010 roku Malteurop Polska i Copenhagen Merchant.

Gdański Terminal Naftowy coraz bliżej
Inwestycja ma ruszyć w pierwszym kwartale 2014 r. W planach jest budowa 20 zbiorników na ropę i produkty ropopochodne. Łączną pojemność oblicza się na około 700 tys. metrów sześciennych. Inwestycja powinna kosztować ponad 820 mln zł, a jej realizacja ma trwać do 2018 roku. Ósmego kwietnia PERN „Przyjaźń” SA podpisał umowę z generalnym wykonawcą, liderem konsorcjum, czyli IDS – Bud SA na realizację I etapu budowy. Podpisano też umowę z Zarządem Morskiego Portu Gdańsk SA na dzierżawę gruntu, na którym powstanie terminal. Została też wydana prawomocna decyzja środowiskowa. Teraz rozpoczyna się proces przygotowania inwestycji, a samą inwestycję ze względów logistycznych podzielono na dwa etapy. Wg PERN inwestycja przyniesie korzyści nie tylko firmie, ale także otoczeniu. Dzięki terminalowi przychody – głównie PERN, budżetów Gdańska, państwa oraz portu w Gdańsku – mogą wzrosnąć łącznie o 70 do 100 mln zł rocznie.

Fabryka Weyerhaeuser Poland oficjalnie otwarta
Zakład otwarty 17 maja 2013 r. będzie produkować włókna do wyrobów higienicznych. Już zatrudnia 60 osób, ale ostatecznie ma mieć ponad stu pracowników. Jest też, według przedstawicieli firmy, jedną z najnowocześniejszych tego typu fabryk. Zakład znajduje się na działce o powierzchni około 10 ha na terenie Parku Przemysłowo-Technologicznego „Maszynowa” w dzielnicy Kokoszki w Gdańsku. Weyerhaeuser Poland w Gdańsku jest częścią amerykańskiego koncernu Weyerhaeuser, który zatrudnia ok. 15 tysięcy pracowników, przede wszystkim w USA i Kanadzie. Fabryka w Gdańsku-Kokoszkach będzie jedynym tego typu zakładem firmy w Europie.

Fabryka SILED też oficjalnie ruszyła
Również 17 maja br. działalność zainaugurowała fabryka SILED. Wytwarzane są w niej oprawy oświetlenia, w którym źródłem światła są diody LED. Już zatrudnia ponad 30 osób, ale w przyszłości może nawet do 400. Nazwa firmy to skrót od Systemu Inteligentnego Oświetlenia Ledowego. Powstał on w biurze rozwojowym spółki, przy współpracy z Politechniką Gdańską i Akademią Sztuk Pięknych. SILED należy do grupy kapitałowej Techno-Service SA. Ta niegdyś studencka spółdzielnia pracy, dziś jako grupa kapitałowa, zatrudnia ponad 700 pracowników etatowych i daje pracę ponad 10 tys. pracownikom czasowym rocznie.

LPP zdobywa Bliski Wschód
W maju br. gdańska firma odzieżowa LPP poinformowała, że chce w przyszłym roku otworzyć kilka franczyzowych sklepów w krajach Bliskiego Wschodu. Do końca roku zapadnie decyzja, czy gdańszczanie wejdą z własnymi sklepami na rynek chiński. Obecnie LPP rozpoznaje ten rynek. Na początku roku sklepy kilku marek LPP pojawiłyby się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Kuwejcie, Katarze oraz Arabii Saudyjskiej. W planach jest otwieranie kilkunastu takich sklepów rocznie. Dziś firma ma swoje sklepy w krajach UE, Rosji i na Ukrainie. Rusza z budową kolejnego obiektu w centrum logistycznym w Pruszczu Gdańskim. Jego uruchomienie planowane jest pod koniec I kwartału 2015 r.

Nowe obiekty w Pomorskim Centrum Traumatologii
W dwóch nowoczesnych budynkach, oddanych do użytku 21 maja br., znalazło się 10 sal operacyjnych i oddziały intensywnej opieki medycznej. W nowych obiektach umieszczono także oddziały: chirurgii ogólnej, chirurgii ortopedyczno-urazowej, chirurgii i kardiochirurgii dziecięcej, neurochirurgii. Dzięki nowoczesnej inwestycji w Gdańsku będą mogły być wykonywane operacje neurochirurgiczne, wymagające zastosowania podczas operacji badania tomografem komputerowym. Inwestycja została sfinansowana z budżetu województwa pomorskiego. Koszt robót budowlanych to ok. 104 mln zł, wartość sprzętu i aparatury medycznej to prawie 69,5 mln zł.

Oddano nowe budynki Wydziałów Chemii i Ekonomicznego UG
Oddany do użytku w dniu 27 maja br. budynek Wydziału Chemii powstał w ramach programu rozbudowy uczelni i jest częścią nowego bałtyckiego kampusu Uniwersytetu Gdańskiego. Na dziewięć zrealizowanych i trwających jeszcze inwestycji uczelnia pozyskała z funduszy unijnych około pół miliarda złotych. Obiekt jest bardzo nowoczesny. Są w nim laboratoria naukowo-badawcze i dydaktyczne, sale seminaryjno-wykładowe oraz zespoły audytoriów. Budowa i wyposażenie kosztowało około 136 mln złotych. Na wydziale studiuje ponad tysiąc studentów i doktorantów oraz pracuje 149 osób. Według rankingu MNiSW, gdański wydział chemii należy do najlepszych w kraju. W Sopocie, 10 czerwca, otwarto z kolei nowy budynek dydaktyczny Wydziału Ekonomicznego. Znajduje się w nim aula z nowoczesnym, multimedialnym wyposażeniem, sala wykładowa i sale do ćwiczeń oraz sale seminaryjne i komputerowe. W planach jest też m.in. budowa nowych miejsc parkingowych. Remont mają przejść tereny zielone wokół obiektów uczelni.

Kolejarze sprzedają nieruchomości, także na Pomorzu
Trwa inwentaryzacja gruntów i budynków, których kolej chce się pozbyć ze względu na zbyt wysokie koszty ich utrzymywania. Niektóre grunty należące do PKP znajdują się w bardzo atrakcyjnych miejscach. Niedługo mogą być wystawione na sprzedaż nieruchomości w Gdańsku. Chodzi między innymi o południową część Wyspy Spichrzów – tam do kolei należy pięć hektarów gruntu. Także niedaleko PGE Areny Gdańsk znajdują się rozległe tereny, które należą do spółki. Na razie do końca roku ma powstać kompletna baza kluczowych gruntów i budynków, które można przeznaczyć do sprzedaży.

Polsko-chińskie forum gospodarcze
Forum odbyło się 22 kwietnia br. w Gdańsku i zgromadziło około 600 osób – przedstawicieli samorządów, nauki, biznesu, kultury. Celem I Forum Regionalnego Polska-Chiny było nawiązanie wszechstronnej współpracy. Współorganizator imprezy – Marszałek Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk – ocenił, że najbliższe 2-3 lata będą decydujące w zakresie zwiększenia zaangażowania firm z Pomorza w Chinach oraz nawiązania współpracy, zwłaszcza w zakresie ochrony środowiska i energetyki. Poinformował, że współpracą z chińskim firmami zainteresowane są m.in. Gdańska Stocznia Remontowa, Remontowa Shipbuilding i stocznia Wisła oraz producenci towarów luksusowych, np. jachtów i wyrobów jubilerskich. Z kolei przedstawiciel władz Szanghaju Ding Xuexiang zwrócił uwagę, że w dotychczasowej współpracy polsko-chińskiej dużą rolę odgrywają Szanghaj i województwo pomorskie. Przypomniał, że powołana w 1951 roku polsko-chińska spółka Chipolbrok była pierwszą powstałą w Chinach spółką z kapitałem zagranicznym. Natomiast ambasador Chin w Polsce Xu Jian podkreślił, że przed obydwoma krajami są duże możliwości współpracy, zwłaszcza w zakresie budowy infrastruktury, energetyki, przebudowy elektrowni, transportu morskiego i ochrony środowiska. Planowane jest organizowanie forum co roku, na przemian w Polsce i w Chinach. Patronem pierwszego spotkania był prezydent Bronisław Komorowski.

Mały ruch z Kaliningradem przynosi zyski
Wg MSZ, po dziewięciu miesiącach działania umowy o małym ruchu granicznym, jest pewne, że przynosi ona gospodarce Polski północnej setki milionów złotych rocznie i pozwala tworzyć nowe miejsca pracy. Resort decyzję o małym ruchu uznał za jedno ze swych najważniejszych osiągnięć ostatnich lat. MSZ przypomina, że po kilku miesiącach działania ruchu polscy przedsiębiorcy z obszaru objętego małym ruchem granicznym wystawili podróżnym z Federacji Rosyjskiej 21,8 tys. rachunków na łączną sumę 22,6 mln zł. Rosjanie robią zakupy w marketach w Polsce, odwiedzają salony kosmetyczne i fryzjerskie. Naprawiają auta w polskich warsztatach samochodowych. Zaczynają spędzać urlopy, rezerwują hotele, oglądają zabytki i poznają region. Umowa weszła w życie 27 lipca 2012 roku. Po rosyjskiej stronie obejmuje ona cały obwód kaliningradzki, po polskiej część województwa pomorskiego – Trójmiasto oraz powiaty: gdański, nowodworski, malborski i pucki, a w województwie warmińsko-mazurskim: Elbląg i powiaty elbląski, braniewski, lidzbarski, bartoszycki oraz Olsztyn, jak również powiaty: olsztyński, kętrzyński, mrągowski, węgorzewski, giżycki, gołdapski i olecki.

VII Pomorskie Święto Produktu Tradycyjnego
W imprezie, która odbyła się 26 maja br., wzięło udział prawie 40 wystawców, producentów żywności. Jest to cykliczny jarmark tradycyjnej żywności z Kaszub, Kociewia, Żuław i Powiśla. Kramy i stoiska stowarzyszeń, spółdzielni i kół gospodyń wiejskich z całego Pomorza stanęły przy Katedrze Oliwskiej w Gdańsku. Święto Produktu Tradycyjnego to też okazja do spróbowania specjałów z listy produktów tradycyjnych, prowadzonej przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Na liście znajduje się 136 dań i lokalnych wyrobów spożywczych z terenu woj. pomorskiego. Pomorskie Święto Produktu Tradycyjnego jest organizowane przez Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego i współfinansowane ze środków Unii Europejskiej.

1 Dane za rok 2013 pochodzą ze zbioru otwartego, co oznacza, że przez cały rok sprawozdawczy rejestrowane są dane dotyczące wszystkich miesięcy (bieżących i poprzednich w przypadku dosyłania brakujących danych) oraz korekt rejestrowanych za okres sprawozdawczy, którego dotyczą. Dane na dzień 16.08.2013.

2 Do krajów byłego ZSRR należą: Azerbejdżan, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Mołdawia, Rosja, Ukraina, Uzbekistan. Do krajów kapitalistycznych zaliczają się m.in.: Watykan, Norwegia, Liechtenstein i Szwajcaria w Europie, USA, Australia, Japonia, Kanada, Singapur, Nowa Zelandia, Wyspy Marshalla. Za kraje Europy Środkowo-Wschodniej uważa się m.in.: Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Serbię i Czarnogórę.

Niniejszy artykuł powstał na podstawie następujących materiałów, w całości opublikowanych na stronie internetowej PPG (ppg.ibngr.pl): A. Hildebrandt, 2013, Handel zagraniczny w województwie pomorskim, I. Wysocka, 2013, Wiadomości gospodarcze, P. Susmarski, 2013, Koniunktura gospodarcza w województwie pomorskim w czerwcu 2013 r., M. Tarkowski, 2013, Poziom rozwoju gospodarczego województwa pomorskiego i jego zmiany w czerwcu 2013 r.

Opis ważniejszych wydarzeń przygotowała I. Wysocka. Wyboru i zestawienia dokonał M. Tarkowski.

Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dla ludzi, nie dla instytucji

Przez teoretyków i praktyków zmiany społecznej w Polsce sport jest traktowany jak nieprzydatne eksterytorium, w którym chodzi o przyrost tkanki mięśniowej, rywalizację, a czasem pieniądze. Tymczasem, gdy np. w badaniach terenowych oglądamy życie małych społeczności lub gdy badamy młodzież, okazuje się, że to sport ma moc angażowania ludzi, skutecznie wyposaża ich w kompetencje i emocje, które mają kapitalne znaczenie dla sposobu, w jaki działają i myślą.

Badania Projektu Społecznego Uniwersytetu Warszawskiego od kilku lat pokazują sport jako obszar, który odpowiednio zarządzany, może być (a czasem już jest) znakomitym generatorem pozytywnej zmiany w wielu, również pozasportowych dziedzinach życia.

Sport zmienia. Trzy poziomy oddziaływań.

Przez teoretyków i praktyków zmiany społecznej w Polsce sport jest traktowany jak nieprzydatne eksterytorium. Badania pokazują jednak, że sport, odpowiednio zarządzany, może być znakomitym generatorem pozytywnej zmiany w wielu pozasportowych dziedzinach życia.

Poza oczywistością, że regularny wysiłek fizyczny ma dobry wpływ na stan ciała, to z poziomu jednostki bardzo ważną funkcją sportu jest tworzenie nawyków systematyczności, organizowania czasu, samokontroli. Niezwykle istotną (szczególnie z perspektywy szukania powiązań między sportem a kapitałem społecznym) właściwością sportu jest wpisana w niego towarzyskość: większość dyscyplin zakłada współbycie ludzi ze sobą i nawet zupełnie indywidualne (takie jak wydawałoby się wręcz samotnicze bieganie) wiąże się ze spotykaniem różnych ludzi, których łączy np. miejsce, w którym się zwykle biega, cykliczne zawody, kupowanie sprzętu itd.

Wchodzimy więc na poziom grup społecznych, dla których sport jest swoistym paliwem i powodem do pozostawania w kontakcie, poznawania się, a dalej – umawiania (organizowania), negocjowania, wyznaczania sobie celów (zdobędziemy mistrzostwo szkoły!). Powiązania między ludźmi, które tworzą się w kontekście sportowym, są zasobem, który ludzie potem mogą wykorzystywać w innych obszarach życia. Codzienność organizowania sportu to cała rzesza różnorodnych instytucji, które tę organizację (np. zawodów, rywalizacji) umożliwiają.

Korzyści ze sportu na poziomie społeczeństwa zbierają wszystko to, co niepozornie wyglądało na pozostałych poziomach, ale zagregowane do poziomu makro okazują się: skuteczną prewencją przed chorobami w zagadnieniu zdrowia publicznego, edukacją dzieci i młodzieży (wyposażaniem ich w kompetencje kluczowe dla długoterminowego rozwoju), rozwijaniem aktywności organizacji pozarządowych, narzędziem do włączenia społecznego osób, które np. długo nie pracują, są niepełnosprawne. W końcu sport i związane z nim potrzeby ludzi to wielki rynek usług, a kluby sportowe i inne sportowe organizacje są potencjalnie rozwojowymi miejscami pracy.

Rozwój sportu to również innowacje – np. narzędzia IT do zarządzania dostępnością infrastruktury czy kwestie nowego podejścia do projektowania przestrzeni miast i wsi tak, by była ona przyjazna dla ruchu. Wielkim (bo kosztownym) tematem jest kwestia budowania i utrzymywania obiektów sportowych – co często pochłania latami gros środków na sport w gminach, a nie zawsze przynosi pozytywną zmianę w upowszechnianiu ruchu. Te wszystkie wątki trzeba umieć zobaczyć razem, poszukać między nimi synergii i zasobów na ich rozwijanie.

sport

Zarządzanie sportem: zrewidować automatyzmy

Długa lista sportowych funkcji aktywności fizycznej, różnorodna grupa aktorów, którzy zagospodarowują to pole oraz kusząca perspektywa osiąganych celów – to wszystko wymaga zarządzania. Tymczasem, badając sport w Polsce, można odnieść wrażenie, że większość działań ma charakter bezrefleksyjnych starych nawyków o charakterze eventowym. Np. znakomitą większość działań organizacji sportowych stanowią imprezy sportowe. To na nie zdobywa się środki i to one są powodem angażowania się działaczy. Nikt nie wątpi, że w sporcie zawody są bardzo ważne, ale to tak, jakby system edukacji budować wokół olimpiad (nomen omen) przedmiotowych lub egzaminów. Prowadzenie regularnych zajęć dla różnorodnych grup mieszkańców jest po pierwsze nieopłacalne, po drugie – znajduje się poza zainteresowaniem sportowego systemu.

Na żadnym poziomie organizacji sportu nie ma działań strategicznych. Gminy nie zadają sobie pytań, czego mogłyby wymagać od finansowanych z ich budżetów organizacji sportowych, a tworzenie strategii rozwoju sportu jest u nich rzadkością.

O sporcie mówi się tylko w kontekście budowania infrastruktury lub przyciągania turystów.Na żadnym poziomie organizacji sportu nie ma działań strategicznych – zapisy w dokumentach dotyczących np. rozwoju regionów mówią o sporcie tylko w kontekście budowania infrastruktury (najlepiej dużego basenu) lub przyciągania turystów. Gminy nie zadają sobie pytań, czego mogłyby wymagać (ze względu na dobro mieszkańców swoich miejscowości) od finansowanych z ich budżetów organizacji sportowych, a tworzenie strategii rozwoju sportu jest u nich rzadkością. Sport jest traktowany jak niezbywalny koszt (o niezmiennych od lat kategoriach budżetowych). Tymczasem dobre rozumienie jego złożoności i bogactwa powiązań, które się w nim zawierają, prowadzić nas powinno do myślenia o sporcie jak o inwestycji o naprawdę wysokiej stopie zwrotu.

By strategicznie planować, trzeba bardzo dobrze rozumieć, co teraz w sporcie mamy:

  • infrastruktura – gdzie jest i w jakim stanie (a potem bardzo ważne pytanie: gdzie infrastruktury nie ma!),
  • organizacje sportowe – czym się zajmują, jakie mają zasoby, z jakimi mierzą się na co dzień kłopotami,
  • ludzie sportu – jak wyglądają ich życiowe trajektorie, w czym należy ich wesprzeć, jak i dlaczego „odpływają” od sportu,
  • nawyki ludzi – te związane z aktywnością ruchową, pogłębione rozumienie, co jest dla różnych grup społecznych barierą uprawiania sportu .

Ważne, żeby w tworzeniu systemu zarządzania sportem jako priorytetowe traktować stworzenie mechanizmu współdziałania sportu z innymi obszarami życia społecznego i osiąganie zintegrowanych i różnorodnych celów. Nie trzeba „fiksować się” na zwiększaniu liczby medalistów na igrzyskach. Lepsze osiągi sportu wyczynowego są niezwykle ważne (stanowią o pięknie i swoistości sportu), ale budowanie systemu w tym tylko celu jest wbrew logice. Nie ma mistrzostwa bez efektywnych organizacji sportowych na każdym szczeblu, bez prestiżu zawodów sportowych, bez wsparcia dla trenerów najniższego szczebla i bez bardzo szerokiego dostępu do ruchu.

Bezruch instytucji kontra aktywność zwykłych ludzi

Przyglądając się polskiemu sportowi, nie można nie zadać sobie pytania: jak to się stało, że obszar, który średnio pochłania kilka dobrych procent naszych budżetów (z poziomu gmin), którego organizacje stanowią 40% wszystkich NGO w kraju, o którym każdy wie, że „trzeba, bo zdrowo” mógł tak długo pozostać „zaimpregnowany” na zmiany. Wydaje się, że w sporcie najlepiej widać, jak degenerują się wszelkie instytucjonalne molochy i scentralizowane hierarchie, które miast wspierać oddolne inicjatywy ludzi, pochłaniają koszty i zastygają w bezruchu. W Polskim sporcie nie brakuje pieniędzy, w polskim sporcie brakuje know how i niestety żaden z aktorów w tym polu nie za bardzo ma kompetencje, by ten know how tworzyć. Nie chodzi o to, że nie mamy specjalistów od sportu – chodzi o to, że potrzebny nam teraz mechanizm wymaga współpracy ludzi z różnych dziedzin i wyjścia poza partykularność swojej dyscypliny czy organizacji. Specjaliści od sportu muszą nauczyć się inaczej działać i przede wszystkim myśleć o tym jak współpracować, a nie jak podkreślać „osobność sportu” czy nawet poszczególnych dyscyplin1.

W Polskim sporcie nie brakuje pieniędzy, w polskim sporcie brakuje know how. Nie chodzi o to, że nie mamy specjalistów od sportu – chodzi o to, że potrzebny nam teraz mechanizm wymaga współpracy ludzi z różnych dziedzin, wyjścia poza partykularność sportu i nie fiksowania się na zwiększaniu liczby medalistów na igrzyskach.

Z drugiej strony w sporcie widać siłę samoorganizacji ludzi, którzy rozczarowani instytucjonalną ofertą sami tworzą sobie sport, biegają, jeżdżą na rowerze, opłacają pływalnie. Lokalni trenerzy pracują po 14 godzin na dobę, prowadząc zajęcia na terenach całych powiatów, własnymi samochodami wożąc dzieci na trening czy kupując nagrody za udział w zawodach. Powstają coraz to nowe organizacje sportowe, które nie zmieściły się w starych hierarchiach lub napotkały na opór wysłużonych działaczy. Wysiłek robienia sportu dla ludzi jest umiejscowiony na najniższym szczeblu i nie jest wspierany przez system, dlatego wymaga, niestety, bardzo dużych nakładów pracy i sił. Potężnym ryzykiem w takim stanie rzeczy jest „wypalenie” – uderza w powszechne poczucie frustracji wśród ludzi sportu, którzy starają się działać w domenie sportu powszechnego (czyli organizować sport dla amatorów).

Co więc mamy w sporcie: rozdźwięk miedzy światem instytucji i ich logiką, a działaniami i nawykami ludzi, którzy starają się sami coś zorganizować. Jedni i drudzy potrzebują siebie nawzajem do tego, żeby ich działania miały sens i miały zapewnione trwanie. Wydaje się, że budowanie łączności między nimi powinno być kluczowym celem – organizacje sportowe muszą służyć ludziom i ich wspierać w podejmowaniu działań sportowych, z kolei powszechniejsze nawyki sportowe (a dalej potrzeby związane ze sportem) stanowić będą o rozwoju organizacji i ich sytuacji (również finansowej).

Rysunek 1. Odsetek osób deklarujących aktywność oraz liczba klubów sportowych i członków klubów sportowych na 1000 mieszkańców w podziale na województwa.

mapa_wojciech-v2

Źródło: dane GUS i Ministerstwa Sportu i Turystyki

Zestawienie tych powyższych danych: sytuacji klubów sportowych oraz deklaracji o aktywności fizycznej ludzi pokazuje, że na razie nie ma specjalnie powiązania między aktywnością klubów a powszechnością sportu wśród amatorów. W województwach, gdzie mamy dużo klubów (i działaczy) ludzie nie deklarują wcale większej aktywności fizycznej. I choć wytłumaczeń może być bardzo dużo (ludzie są aktywni poza klubami, zadania klubów dotyczą innych dyscyplin, mierzenie deklaracji jest obarczone błędami), to jednak warto zadać sobie pytania jak i po co wspierać kluby sportowe, jakie wyznaczać im cele i jak je weryfikować.

Organizacje sportowe muszą służyć ludziom i ich wspierać w podejmowaniu działań sportowych, a zwrotnie powszechniejsze nawyki sportowe stanowić będą o rozwoju organizacji i ich sytuacji. Budowanie łączności między nimi powinno być kluczowym celem polityki sportowej.

Podsumowanie. Powiązanie.

Mamy w Polsce tysiące ludzi i setki organizacji, które zajmują się sportem. Mamy naturalną, zawartą w naszych ciałach potrzebę do bycia w ruchu. Mamy ważne wyzwania dotyczące zdrowia, edukacji i włączenia społecznego. I mamy sport, który odpowiednio przemyślany, może te wszystkie elementy łączyć i sprawić, by ta cała układanka działała.

Na razie:

  • duże instytucje sportowe są obsesyjnie skupione na wynikach (bo tak są wynagradzane przez system),
  • małe organizacje ledwo zipią (bo nie umieją lokalnie integrować wokół siebie środków),
  • ludzie (szczególnie młodzi) powoli tracą nawyki bycia w ruchu, bo ten obszar lokalnie jest dla nich mało atrakcyjny/dostępny,
  • dużo grup społecznych się ze sportu samo wyklucza (to nie dla mnie, bo: jestem chory, stary, jestem zajętą kobietą, jestem gruby),
  • samorządy wydają bezrefleksyjnie pieniądze na sport,
  • biznes, by angażować więcej środków na sport potrzebuje poważnej i przemyślanej oferty po stronie organizacji sportowych.

Prawdziwym wyzwaniem i wyzwoleniem ogromnego kapitału będzie połączenie tych wszystkich grup w jeden, działający mechanizm.

Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dwa bieguny

Coraz lepiej wiemy, dlaczego aktywność fizyczna jest ważna. Lakonicznie, ale z dużą głębią można podsumować, że sport to zdrowe ciało i zdrowy duch, także ten społeczny. Jednak sport ma dwa oblicza, jest jak magnes – może przyciągać, ale może też odpychać. Jeżeli ktoś ma pecha i na pewnym etapie swojego życia zostanie potraktowany niewłaściwym „biegunem sportowego magnesu”, może od sportu zostać odstraszony na dobre, na całe życie. To odpychanie przybiera różne formy i odbywa się na wszystkich etapach naszego życia. To przez nie potrzebujemy potem wszelkiej maści programów promocji aktywności fizycznej, zachęcania, namawiania, zmuszania – przywracania do sportu. Dlaczego przywracania? Bo zdecydowana większość z nas rodzi się bardzo aktywna fizycznie i bardzo szybko trudno nam usiedzieć w jednym miejscu. Nawet jeśli nie możemy, to bardzo chcemy się ruszać. Co więc takiego dzieje się, że w miarę dorastania chęć do sportu w swojej masie jakoś się ulatnia? Wydawałoby się, że chodzi przecież o to, żebyśmy aktywni fizycznie byli przez całe życie – oczywiście w sposób dopasowany do wieku i stanu zdrowia.

Nie biegaj, bo…

złamiesz nogę albo się spocisz i przeziębisz! Kto z nas tego nie słyszał, będąc małym brzdącem? Pierwsze wypychanie ze świata aktywności fizycznej, radości wysiłku do siódmych potów odbywa się więc bardzo wcześnie w naszym życiu. Oczywiście, podszyte jest troską o nasze bezpieczeństwo. Tyle tylko, że gdzieś podświadomie buduje korelacje: sport-ryzyko! No i rzecz jasna inne: sport-zakłócanie świętego spokoju. A może zamiast stopować, lepiej dostarczyć zabezpieczenia, zorganizować, pilnować… i chwalić – czyli utrzymywać zainteresowanie aktywnością, a nie straszyć.

Na tym etapie życia dziecka jego rodzice potrzebują pewnie sporej pomocy fachowców, którzy pokażą, nauczą jak rzeczywiście bezpiecznie aktywność takiego berbecia wspierać. Znamy już przecież baseny dla niemowlaków czy fitness dla przedszkolaków. Podobno pierwsze lata życia kształtują najważniejsze wzorce – i trudno w to nie wierzyć. Jaki model sportu stworzy sobie maluch skarcony za bieganie po mieszkaniu, bo tata ogląda właśnie w telewizji mecz?

Brawo! Wygrałeś!

Wpajamy pociechom, dajemy wzorce, że sport to rywalizacja. Wygrywa najlepszy. Grasz, żeby wygrać! I co? Słabsi wracają na kolejną lekcję WF-u ze zwolnieniem. Problem z rywalizacją polega na tym, że nie przynosi szkód pod jednym, zasadniczym warunkiem – szacunek dla pokonanego. Każdy ma swoje miejsce w sporcie. Prawdziwe, a nie oparte o źle rozumianą litość.

Rywalizacja jest dobra, motywuje, pobudza, fascynuje, uwalnia adrenalinę, daje satysfakcję zwycięstwa. A co z przegranymi? „Nie martw się, jutro to ty wygrasz” albo „więcej i mocniej potrenujesz, to będziesz najlepszy” – czyli tak czy siak masz wygrać i już. Wkroczenie w okres grupowej socjalizacji – czyli krótko mówiąc: wejście do systemu edukacyjnego – może się okazać prawdziwą traumą. Dygresja osobista: mnie odepchnięto na całe życie od biegania, ponieważ mój „wuefista” w podstawówce miał niewyobrażalny kompleks maratończyka, który „leczył”, gnając nas do upadłego po lesie. Najpewniej miałem pecha. Ale nauczyciele WF-u to tylko jedna strona medalu. Rówieśnicy mogą być nawet gorsi. Zdaje się, że „łamaga, fajtłapa, cienias” to określenia z lamusa wobec dzisiejszego arsenału wyzwisk i obelg, które może usłyszeć mniej sprawne fizycznie dziecko od innych dzieci. Dlaczego? Bo przecież wpajamy pociechom, dajemy wzorce, że sport to rywalizacja. Wygrywa najlepszy. Grasz, żeby wygrać! I co? Słabsi wracają na kolejną lekcję WF-u ze zwolnieniem. Nikt nie chce być poniżany. Problem z rywalizacją polega na tym, że nie przynosi szkód pod jednym, zasadniczym warunkiem – szacunek dla pokonanego. Prawdziwy, empatyczny, szczery. Łatwo powiedzieć? Taki szacunek może nie łatwo zbudować, ale jest to możliwe. Dajmy jak najszerszą paletę aktywności fizycznej do wyboru. Nie gloryfikujmy nadmiernie i tak uprzywilejowanej piłki nożnej (jak często można słuchać o „sporcie narodowym”?). Ty lepiej kopiesz piłkę, ja lepiej pływam. Ja jeżdżę na wózku i dla mnie życiowym sukcesem będzie trafienie piłką do kosza, dla ciebie i twojej drużyny koszykarskiej wygranie międzyszkolnego turnieju. Każdy ma mieć swoje miejsce w sporcie. Prawdziwe, a nie oparte o źle rozumianą litość.

Szkoda czasu na głupoty, zadbaj o przyszłość!

Moment wchodzenia w dorosłość, życiowe decyzje, serie egzaminów, pierwsza praca, założenie rodziny. Tak jakby do tego poważnego, dorosłego życia nie pasowało coś tak „dziecinnego” jak sport.

Jak już ktoś cudem przetrwał upadki na miękkim dywanie podczas pierwszych maratonów wokół stołu, jeśli siła charakteru i umiejętności małego Pele pozwoliły mu zająć pozycję Tarzana w szkolnej dżungli, przychodzi najtrudniejszy moment. To wtedy statystycznie najwięcej ludzi rezygnuje z jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Moment wchodzenia w dorosłość. Życiowe decyzje, serie egzaminów, pierwsza praca, założenie rodziny. Tak jakby do tego poważnego, dorosłego życia nie pasowało coś tak „dziecinnego” jak sport. Koniec szaleństwa i zabawy, czas na powagę i trudy życia.

Na szczęście rośnie nie tylko świadomość znaczenia sportu, ale także fizyczne jego uprawianie. Coraz więcej z nas nie daje się wypchnąć ze sportu albo jeśli już to się kiedyś wydarzyło, ma w sobie na tyle determinacji, że do niego wraca. Chodzi jednak o to, żeby wyjątkowe było nieuprawianie sportu, a nie jego uprawianie.

Coraz więcej z nas nie daje się wypchnąć ze sportu albo ma w sobie na tyle determinacji, że do niego wraca. Chodzi jednak o to, żeby wyjątkowe było nieuprawianie sportu, a nie jego uprawianie.

Włączać a nie wypychać

Z tego wynika, że dobra strategia sportu ma nas ze świata sportu nie wypuszczać, bo przecież w nim tkwimy niemalże od urodzenia. Ma pomagać utrzymywać w nas tę aktywność fizyczną przez całe życie – w różnych formach, z różną intensywnością, ale przede wszystkim z radością. Wyczyn i mocna rywalizacja temu nie służą – wspierają sport zawodowy, który poradziłby sobie pewnie sam. To przecież dzisiaj bardzo dochodowa branża gospodarki. Natomiast sport masowy i otwarty dla wszystkich wymaga wsparcia publicznego i chyba przede wszystkim zmiany paradygmatu – przejścia od ekskluzywności (nastawienia na wyławianie najlepszych i ich wspierania) do inkluzywności, czyli przytrzymywania nas wszystkich przez całe życie przy aktywności fizycznej.

5_SPORT_WSTEP

Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dajmy przykład

Moje życie nieodłącznie związane było (i nadal jest) ze sportem, w tym przez długi czas ze sportem wyczynowym. Ale wyczynowość to tylko jedno z obliczy sportu i to niekoniecznie to najważniejsze. Sport przede wszystkim musi być powszechny. Dlaczego? Bo sport wychowuje, ma ogromny wpływ na kształtowanie się naszej osobowości i charakteru, szczególnie u najmłodszych. W życiu i w pracy, podobnie jak na sportowych arenach, towarzyszy nam stres, miewamy też lepsze i gorsze chwile, ciągle komunikujemy się z innymi ludźmi.

A czego uczy sport? Poszanowania przeciwnika, umiejętności współdziałania w grupie (także z osobami, które nie zawsze są łatwe we współpracy), radzenia sobie ze stresem, podejmowania decyzji pod presją, umiejętności pogodzenia się z niepowodzeniami (ale też odpowiedniego radzenia sobie z sukcesem!) i wyciągania z tego odpowiednich wniosków. Wszystkie te cechy bardzo pomagają życiu codziennym i zawodowym, warto więc, by najmłodsi jak najbardziej nimi przesiąkali.

Aby dziecko chciało uprawiać sportu, potrzebuje odpowiedniego wzorca. Niezwykle inspirujący jest przykład, jaki dają sportowcy. Oczywiście jest to dla nas olbrzymia odpowiedzialność, bo silnie oddziałujemy na młodych ludzi i możemy wpływać na to, co robią.

Jednak aby dziecko chciało uprawiać sportu, potrzebuje odpowiedniego wzorca. Niezwykle inspirujący jest przykład, jaki dają sportowcy czy celebryci związani ze sportem. Nierzadko są oni dla młodych osób autorytetami. Oczywiście jest to dla nas olbrzymia odpowiedzialność. Dlatego też nawet po zakończeniu kariery sportowej nie możemy spoczywać na laurach, bo wciąż silnie oddziałujemy i możemy wpływać na to, co robią dzieciaki.

Długo zastanawiałem się, co będę robił po zakończeniu swojej kariery. Jakie będzie moje „życie po życiu”. Dość długo dojrzewał w mojej głowie pomysł „Akademii Piłki Ręcznej”, którą niedawno założyłem. Akademia działa dwutorowo. Po pierwsze szukamy talentów i chcemy je szlifować. Łącznie chcemy objąć szkoleniem około 3000 lub 3500 dzieci. Natomiast ze względu na szeroki zasięg działania chcemy też propagować sport jako sposób spędzania czasu, prowadzenia zdrowego trybu życia, jako formę minimalizowania napięć społecznych. Chcemy dać też szansę dzieciakom z trudnych środowisk. Ten cel chcemy realizować poprzez formę jednodniowych eventów organizowanych na świeżym powietrzu (street handball czy „plażówka”), a także obozów sportowych. Nie chcemy ograniczać się tylko do piłki ręcznej. To jest olbrzymie pole do działania i bardzo ambitny projekt. Jestem jednak optymistą i wierzę, że przy współudziale wielu środowisk: sportowców, lokalnych władz, sektorów edukacji i pomocy społecznej, mediów i biznesu, takie przedsięwzięcia mają dużą szansę powodzenia. Jestem też przekonany, że efekt ich działania będzie zdecydowanie pozytywny. Każdy z wyczynowych sportowców kiedyś zakończy profesjonalną karierę, tak jak ja zakończyłem swoją. Myślę, że dzięki takim inicjatywom możemy kontynuować swoją pasję, łączyć ją z pracą zawodową. Mamy potencjał do tego, by dać innym coś od siebie.

Najważniejsze są jednak te wzorce, które dzieci obserwują we własnej rodzinie. Dla dziecka tylko z pozoru ważniejsze jest to, co robił na meczach Artur Siódmiak czy inni zawodowi sportowcy pokazywani w telewizji. W rzeczywistości dużo większe znaczenie ma to, co robią jego rodzice, jacy są na co dzień. Długo mieszkałem za granicą i tam prosportowe zachowania rodzinne są na porządku dziennym. Ojciec z synem idą razem rolki, na rower. Rodziny organizują wspólne spacery nordic walking, który może uprawiać zarówno dziecko, rodzic, jak i dziadkowie! To jest bardzo prosty sposób na pokazanie dziecku jak wspaniały jest sport.

Najważniejsze są jednak te wzorce, które dzieci obserwują we własnej rodzinie. Dla dziecka tylko z pozoru ważniejsze jest to, co robił na meczach Artur Siódmiak czy inni zawodowi sportowcy pokazywani w telewizji. W rzeczywistości dużo większe znaczenie ma to, co robią jego rodzice, jacy są na co dzień.

Nie tylko wspólne uprawianie sportu jest istotne, równie ważnym aspektem jest wspólne przeżywanie emocji sportowych. Po pierwsze – tych emocji, których dostarczają nam sportowcy. Po drugie, to wspólne przeżywanie emocji rodzących się podczas udziału dziecka w zawodach sportowych– bycie z nim w ważnych dla niego momentach, zarówno wtedy gdy staje na najwyższym stopniu podium, jak i wtedy gdy przeżywa porażkę. Takie działania pomagają zaszczepić i utrzymać zapał do uprawiania sportu i postawę sportową, a to z kolei bardzo pomaga w dorosłym życiu, nawet jeśli nasza pociecha nie zdecyduje się na kontynuowanie kariery sportowca.

Kończąc, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz – naturalny i infrastrukturalny potencjał, jakim dysponujemy jako miasto czy region. Oczywiście od razu na myśl cisną się Orliki – bardzo fajnie, że powstały, ale nie zapomnijmy o ich zapełnieniu, odpowiednim wykorzystaniu i przede wszystkim ich udostępnianiu. Tutaj bardzo ważna jest rola animatorów tego typu obiektów.

Mam też na myśli inne miejsca, w których można uprawiać sport, takie jak plaże i morze, których w moim rodzinnym Gdańsku nie brakuje. Dlaczego nie wykorzystać ich do propagowania sportu? Tata z mamą i synkiem ścigają się na kajakach, na rowerach wodnych, nurkują. To są z pozoru banalne pomysły, ale uważam, że takie działania są niezwykle skuteczne. I wcale nie musza być to wielkie wydarzenia. Może być to impreza dzielnicowa czy osiedlowa. Przy okazji oprócz kwestii sportowo-rekreacyjnej zyskujemy również aktywizację lokalnych społeczności, ludzie się poznają, rozmawiają, blokowiska nabierają życia. Takie uspołecznianie i upowszechnianie sportu jest też niezbędne do wyławiania nowych talentów. Każdy musi gdzieś zacząć, gdzieś się objawić. Może się to stać właśnie podczas takich właśnie imprez.

Sport ma bardzo wiele walorów i moim zdaniem zasługuje na ważne miejsce w życiu publicznym. Aby mądrze go wspierać, trzeba zacząć od podstaw, zrobić jak najwięcej dla jego upowszechnienia, ale skupić się na małej skali miasta, dzielnicy, szkoły i przede wszystkim rodziny. To zadanie dla nas wszystkich, które też nam wszystkim, a nie tylko przyszłym sportowcom, będzie przynosić korzyści.

Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kuźnia charakteru

Co daje nam sport, czego on nas uczy? Myślę, że uprawiając sport od siódmego roku życia, wiem już coś na jego temat i widzę jak wygląda on od kuchni. Uważam, że w początkowym etapie przygody ze sportem odgrywa on rolę swoistej szkoły życia. Nie ma lepszego doświadczenia dla dzieciaków jak kontakt, styczność ze sportem i uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny. Nic chyba tak nas nie przygotuje do późniejszego życia.

Zacznę od początku: wiadomo, że gdy w dosyć młodym wieku zaczyna się uprawianie sportu, to często jest on zabawą, czymś, co sprawia nam dużo frajdy. Tak samo było też w moim przypadku. Chyba najważniejszą rzeczą, której w początkowej fazie uczy sport, jest systematyczność oraz świadomość, że chcąc do czegoś dojść, trzeba ciężko pracować i podnosić swoje umiejętności. Jest to niezwykle ważne – wiadomo, że w sporcie trudno oszukać, a każda nieczysta gra prędzej czy później wyjdzie na jaw. Trzeba więc za każdym razem ciężko pracować. Im wcześniej więc zrozumiemy, że wytrwała praca i przede wszystkim systematyczność popłacają, tym bardziej nasze szanse na bycie dobrym sportowcem wzrosną.

W miarę upływu czasu i po kolejnych treningach nasze umiejętności rozwijają się i jesteśmy coraz lepsi. Pojawiają się wtedy częste wyjazdy na turnieje, obozy. Okazuje się wówczas, że mimo młodego wieku jesteśmy zdani sami na siebie, musimy być na tyle samodzielni, by radzić sobie w każdej sytuacji. Oczywiście, na początku nie każdemu się to udaje, lecz w miarę upływu czasu, wraz z rosnącym doświadczeniem, każdy nabiera już pewnego obycia i potrafi samodzielnie podejmować decyzje.

W sporcie cały czas albo wygrywamy, albo przegrywamy. Trzeba zachowywać do tych sytuacji odpowiedni dystans, znajdować równowagę i po prostu umieć sobie z nimi poradzić.

Tenis stołowy jest akurat sportem indywidualnym, w którym zawodnik jest niestety zdany sam na siebie. To on musi w kluczowych momentach podejmować samemu decyzje i brać za nie pełną odpowiedzialność. Często jest tak, że w pojedynkach pojawiają się różne nerwowe sytuacje. Przychodzi na przykład taki moment, że w meczu jest 3–3 w setach i wynik 9–9, a więc o tym, czy wygramy, czy przegramy, decydują właściwie dwie piłki. Te dwie piłki dzielą nas od zwycięstwa albo porażki. I w takim momencie przydaje się umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Z turnieju na turniej nabiera się doświadczenia – wiele meczów się wygrywa, wiele meczów się przegrywa. Myślę, że zdobywa się w tym czasie umiejętność radzenia sobie ze stresem, zachowywania zimnej krwi. Uważam, że ich opanowanie jest rzeczą cechującą najlepszych zawodników. Pomimo ogromnego stresu, silnej presji otoczenia, prezesów, działaczy, kibiców i wszystkich ludzi dookoła potrafią oni sobie z tym wszystkim poradzić.

Jeśli nam się uda i wygramy, to oczywiście świetnie, odczuwamy wielką radość po zwycięstwie. Trzeba się jednak nauczyć radzenia sobie z tą radością – wydaje mi się, że należy się cieszyć, celebrować zwycięstwo, ale nie można też popaść w zbytnią euforię i chodzić przez pół roku z głową w chmurach. Wiadomo bowiem, że są kolejne cele, kolejne turnieje i trzeba dosyć szybko wrócić na ziemię. Jednocześnie warto też zapamiętać ten pozytywny stan towarzyszący człowiekowi po zwycięstwie, aby go w sobie „zakotwiczyć” i móc odtworzyć go później na kolejnym turnieju. Jeśli natomiast powinie nam się noga, nie uda nam się wygrać pojedynku, to trzeba sobie jakoś z tą porażką poradzić. Nie można jej zbytnio rozpamiętywać, popadać w depresję – nie tędy droga. Musimy ją przeanalizować, wyciągnąć wnioski i zrobić wszystko, aby podczas kolejnego meczu, na kolejnym turnieju, popełnione błędy się nie powtórzyły. Zarówno zwycięstwo, jak i porażka są więc dla młodego człowieka rzeczami bardzo dobrymi, pouczającymi i wychowującymi. W sporcie cały czas albo wygrywamy, albo przegrywamy. Trzeba zachowywać do tych sytuacji odpowiedni dystans, znajdować równowagę i po prostu umieć sobie z nimi poradzić.

Kolejną rzeczą, której uczymy się, uprawiając jakąś dyscyplinę sportową, jest szacunek: do ciężkiej pracy, do drugiego człowieka, do naszego przeciwnika, niezależnie od losów spotkania. Wiadomo, że czasami nawet najwięksi mistrzowie przegrywają, każdemu zdarza się słabszy moment. Gdy oglądamy na przykład na konferencje prasowe po wielkich turniejach, wszyscy utytułowani zawodnicy pokazują, że są wspaniałymi ludźmi również poza kortem, poza boiskiem. Zawsze wypowiadają się o swoim przeciwniku z szacunkiem. Nawet gdy (a w zasadzie przede wszystkim) przeciwnik pokonał go dosyć niespodziewanie. Wiadomo, że nikt nie lubi przegrywać, dla każdego jest to dosyć bolesne, ale trzeba się tego nauczyć. Nauczyć się doceniania ciężkiej pracy naszego rywala – na pewno bowiem każdy ciężko pracuje, aby osiągać coraz lepsze wyniki. Trzeba to docenić. Uważam, że jest to cecha najlepszych sportowców, z których trzeba brać przykład i którzy powinni być wzorem dla młodych ludzi. Nauczenie się przegrywania jest niesamowicie ważne, wymaga jednak czasu. Niestety nie wszyscy to potrafią, nad czym mocno ubolewam.

Już jako mała dziewczynka miałam styczność zarówno ze sportem osób pełnosprawnych, jak i niepełnosprawnych. Wiem zatem, że sport, oprócz rozwijania samodzielności, chęci ciężkiej pracy, samodyscypliny, umiejętności radzenia sobie ze zwycięstwami i porażkami, jest także pewną odskocznią, szansą na to, aby zrobić w swoim życiu coś pozytywnego. Aby wynieść to życie na trochę wyższy poziom. Pamiętam, że jako dziecko pojechałam na turniej osób niepełnosprawnych, gdzie było wielu zawodników o ograniczonej sprawności, a grali w tenisa bardzo dobrze, wygrywali mecze, osiągali mnóstwo sukcesów, cieszyli się życiem. Oni są naprawdę wspaniałym przykładem tego, że jeśli się chce, to można ciężką pracą i zaangażowaniem osiągnąć właściwie wszystko.

Sport to także współpraca z innymi ludźmi. Nie wszystkim przychodzi ona łatwo. Ja akurat gram w tenisa, który jest sportem indywidualnym. Czasami zdarza mi się jednak grać w turniejach drużynowych czy chociażby w grach podwójnych i udało mi się nauczyć współpracować z innymi osobami. Niezależnie od tego, że – nie ukrywam – wolę, gdy przy stole wszystko zależy wyłącznie ode mnie. Trzeba jednak zawsze brać pod uwagę to, co do powiedzenia ma kolega z drużyny, trener czy sparing partner i umieć wykorzystać ich mądrość.

Przede mną jeszcze wiele lat grania, ale myślę, że niezależnie od tego, co będzie po zakończeniu kariery sportowej, poradzę sobie w życiu, gdyż chyba jak każdy sportowiec mam w sobie nieco zawziętości i pozytywnego uporu. Niezależnie od tego, co mnie w życiu spotka, gdy pojawią się jakieś trudniejsze momenty, będę walczyła o to, by sobie z nimi poradzić. Wydaje mi się, że każdy, kto miał styczność ze sportem, kto musiał wylać trochę potu, aby osiągnąć sukces, zawsze będzie się starał osiągnąć to, o czym marzy.

Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wychowanie fizyczne

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke – dziennikarz „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego” i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Publiczna dyskusja o znaczeniu sportu koncentruje się na zdrowiu oraz sprawności fizycznej. Czy nie gubimy czegoś równie ważnego?

Katarzyna Deberny: Takie spojrzenie wynika z dosyć powszechnego postrzegania sportu jako aktywności fizycznej, które ogranicza się do wyglądu, samopoczucia oraz tablicy wyników. Niewiele jest tu miejsca na kształtowanie charakteru lub postaw społecznych.

L.S. A czy sport może być skutecznym sposobem kształtowania postaw?

Krzysztof Zuchora: Sport jest najbardziej naturalnym zachowaniem człowieka. Rozumiany nie tylko jako ruch, ale też przez pryzmat wartości, jakie za sobą niesie. Sport ma ponad 3 tysiące lat. Przetrwał wiele epok, rewolucji i ustrojów. Jest w nim coś niezwykłego, coś, co sprawia, że człowiek go potrzebuje. Nie tylko dla sprawności fizycznej, wyników, medali, ale także z powodu innych wartości. Od starożytności sport jest przede wszystkim, opartą na współzawodnictwie, postawą wobec siebie i wobec innych. Wolny rynek jest również oparty na współzawodnictwie i sport kształtuje takie postawy, dzięki którym łatwiej się odnaleźć we współczesnym świecie. Dlatego sensem sportu jest budowanie człowieka. Niestety, dzisiaj istnieje w Polsce konflikt między potrzebami dziecka a szkołą jako instytucją.

Wiesław Firek: Postawy społeczne były kształtowane przy pomocy sportu od zawsze. Właśnie po to między innymi w starożytnej Grecji (czasów Peryklesa) tworzono gimnazjony – żeby oprócz walorów estetycznych wyciągać ze sportu coś więcej, coś, co dla tamtejszych społeczności miało istotne znaczenie. To właśnie na boiskach sportowych (palestrach i gimnazjonach) przysposabiano młodych ateńczyków do pełnienia przyszłych ról społecznych.

Wartości, jakie niesie za sobą wychowanie fizyczne, jego uniwersalizm i olbrzymie znaczenie wychowawcze są tym, czego nam dziś trzeba. Niestety, to znaczenie przesłania chęć osiągania wyników. A wcale nie chodzi o bycie najlepszym sportowcem w klasie. Nie zawsze się wygrywa, ale droga, którą trzeba pokonać, wzbogaca i tego brakuje w szkole.

Katarzyna Płoszaj: Sport kształtuje zachowania prospołeczne, ducha fair play, a także bardziej indywidualne cechy jak rozbudzanie i kształtowanie zainteresowań. Nie możemy też zapominać o wiedzy, którą sport pomaga rozwijać. Gdyby sportu nie ograniczano w szkołach tylko do aktywności fizycznej, ale wzbogacano np. o wiedzę o ruchu olimpijskim, łatwiej można by kształtować postawy, o których mówimy.

K.Z. Baron de Coubertin – inicjator nowożytnych igrzysk olimpijskich i pedagog – nie miał wątpliwości, że wprowadzenie sportu do szkół doprowadzi do szerzenia takich postaw wśród dzieci i młodzieży, a poprzez to do realnej zmiany społecznej.

Grażyna Rabsztyn: Sport uczy też współpracy – szczególnie gry zespołowe. Oprócz tego szacunku do drugiej osoby, środowiska naturalnego, umiejętności wygrywania, przegrywania, uodparnia też na stres. Uczeń dzięki temu poznaje siebie, własne możliwości jak i ograniczenia. Człowiek, który poznał siebie w młodości, później łatwiej znajduje się w różnych sytuacjach, jest bardziej otwarty, potrafi sobie stawiać cele, jest też bardziej cierpliwy i konsekwentny. Docenia znaczenie i wartość innych ludzi. Wcale nie chodzi o bycie najlepszym sportowcem w klasie. Dziecko ukształtowane przez sport po prostu lepiej będzie sobie radziło w życiu. Będzie pełniej się angażowało we wspólne działania i może nawet czerpało większą radość z życia.

L.S. Czy w naszym kraju system edukacyjny wzmacnia i rozwija odpowiednie postawy, zarówno te społeczne, jaki i indywidualne? Czy usytuowanie sportu w szkole jest właściwe i jak później wygląda realizacja tych założeń?

G.R. Moim zdaniem, lekcje wychowania fizycznego powinny być najważniejsze w szkole. Wartości, jakie niosą, ich uniwersalizm, jak też olbrzymie znaczenie wychowawcze są tym, czego nam dziś trzeba. Niestety, górę bierze chęć osiągania wyników. To właśnie do osiąganych rezultatów jest u nas sprowadzany sport – i to zarówno w formie wyczynowej, jak i w szkole. W 1980 roku pobiłam rekord świata, ale później była kontuzja i długie leczenie. Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Moskwie musiałam podjąć decyzję, czy w ogóle pojadę. Była to trudna decyzja, poprzedzona wewnętrzną walką, bo nie byłam właściwie przygotowana do startu. Mimo to pojechałam. Występ nie był udany (5. miejsce w biegu finałowym) i utkwiło mi w pamięci powszechne rozczarowanie, że nie przywiozłam medalu, że zawiodłam. Nie zawsze się wygrywa, ale droga, którą trzeba pokonać, wzbogaca i tego brakuje w szkole. Nie można rozliczać wyłącznie z wyników.

W.F. W założeniach nasz model wychowania fizycznego w szkołach posiada te wszystkie elementy, które w tym miejscu się postuluje. Właściwie to każdy przedmiot ma za zadanie wzmacniać i szerzyć wartości oraz kompetencje potrzebne w przyszłym życiu. Jednak coś zawodzi i rezultaty szkolnego wychowania oraz kształcenia nie zawsze pokrywają się z tymi oczekiwanymi.

Szkoła tworzy „zbyt sztywny gorset”, brakuje elastyczności, za małe jest też zaufanie do nauczycieli widoczne w programach i sposobach rozliczania – nie dają one szansy na spełnienie oczekiwań pokładanych w wychowaniu.

K.P. Związek ze sportem i przyswajanie wartości, jakie on niesie, można poznawać nie tylko poprzez aktywność fizyczną. Nie wszystkie dzieci mają odpowiednie predyspozycje. Niekiedy przyczyny zdrowotne wykluczają dzieci z zajęć ruchowych. Jednak sport jest na tyle blisko związany z innymi dziedzinami nauki oraz życia, że może docierać do młodych ludzi. Przedmioty w szkołach są zbyt oddalone od siebie, podczas gdy większość dziedzin w prawdziwym świecie zazębia się. Edukacja olimpijska ma właśnie taki charakter. Na świecie są różne koncepcje kształcenia poprzez sport. Jedni stawiają na aktywność fizyczną, inni zaś preferują wiedzę, czyli nawiązanie do wizji de Coubertina, jeszcze inni widzą w sporcie najlepszy sposób przygotowania młodego człowieka do współczesności.

L.S. Czy sport może być dobrym sposobem na ograniczenie wielu osobistych oraz społecznych słabości Polaków? No i dlaczego, mimo 4 lekcji WF-u tygodniowo, w szkole nie pełni takiej roli?

K.D. Każdy z nas jest inny, lecz szkoła tego nie dostrzega. Nie dopasowuje się do indywidualnych potrzeb i możliwości. Każdy z uczniów inaczej przeżywa muzykę, ale też sport. Uważam, że na przeszkodzie stoi poczucie wstydu, bo nie potrafimy przegrywać i wygrywać. Dlatego między innymi nie uprawiamy sportu i dlatego tyle zwolnień z zajęć WF-u. Żeby czerpać korzyści ze sportu, musimy zdobyć się na odwagę.

W.F. W przypadku trzech przedmiotów: plastyki, muzyki oraz właśnie wychowania fizycznego, zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji, należy oceniać nie tylko wiedzę czy umiejętności, ale też postęp, zaangażowanie czy szerzej – postawę ucznia. W ten sposób można zachęcać do pracy nad sobą i do współpracy z innymi. Tak postawione priorytety nie zmierzają do ukształtowania wybitnych sportowców, ale powszechnego wpajania wartości, o których rozmawiamy. Niestety, WF wychodzący poza aktywność fizyczną jest rzadkością.

K.Z. Nauczyciel jest twórcą i ma prawo wykonywać swój zawód we własny sposób. Niestety to też tylko teoria, gdyż ilość obowiązków, kontroli, sposób rozliczania z realizacji programu – w przeważającej większości przypadków zabija chęć do twórczego zaangażowania. Skutkiem jest brak szacunku dla dziecka. Przecież już Janusz Korczak zwracał uwagę na potrzebę wysłuchania dziecka. Musi być rozmowa z drugim człowiekiem, a nie tylko mówienie do niego. W obecnym systemie oceniania nie widzę takiej możliwości.

Priorytetem powinno być wychowanie, a dopiero później wszelkie inne formy działania. Niestety, WF wychodzący poza aktywność fizyczną jest rzadkością.

W.F. Szkoła przygotowuje ucznia do życia w świecie, którego nie znamy. Prawdopodobnie spora część zawodów, zdobyta wiedza i umiejętności ulegną dezaktualizacji. Postawotwórcza rola wychowania fizycznego, polegająca na kształtowaniu uczciwości, szacunku dla drugiej osoby, umiejętności współpracy, poszanowania zasad czystej gry i in., jest wyeksponowana w założonych celach procesu wychowania. W teorii, głównym zadaniem szkolnego wychowania fizycznego jest przygotowanie do całożyciowej troski o ciało i zdrowie. Zaś postawy pożądane społecznie kształtowane są niejako przy okazji, co nie znaczy, że są mniej ważne. Problem polega na tym, że trudno ocenić coś, co z założenia ma cele przede wszystkim prospektywne. Jak ocenić taką pracę nauczyciela? Testy sprawnościowe pokazują jedynie aktualną kondycję ucznia. Ocena postaw polega jedynie na analizie deklaracji ucznia…

K.Z. Jak oceniać wychowanie? Twórca polskiej szkoły edukacji zdrowotnej Maciej Demel mawiał, że albo wychowanie weźmiemy w cudzysłów, albo fizyczne. Na lekcjach dominuje aktywność ruchowa i pomijane jest wychowanie. W tym drugim przypadku wszystkie dzieci mają takie same prawa. W pierwszym przypadku każde jest inne, do czego innego się nadaje i z każdym inaczej trzeba postępować. Problem naszej szkoły polega na tym, że dorośli ustawiają ją według własnej miary, a nie dopasowują jej do potrzeb dziecka. Dlatego moim studentom tłumaczę, że priorytetem jest wychowanie, a dopiero później wszelkie inne formy działania.

L.S. W innych krajach mają podobne problemy z przeniesieniem dobrych założeń na lekcje WF-u?

G.R. Przez kilka lat pracowałam w Niemczech i przede wszystkim pozycja nauczyciela WF-u jest tam dużo wyższa niż w Polsce. Nie tylko dlatego, że nauczyciel prowadzi dodatkowo zajęcia z innego przedmiotu, ale jest też możliwa matura ze sportu. Nie chodzi wyłącznie o aktywność fizyczną, ale jest anatomia człowieka, fizjologia, odżywianie, teoria sportu itp. Jest to przedmiot do wyboru w zakresie podstawowym i rozszerzonym. Uczniowie najczęściej nie chcą zostać olimpijczykami, ale poznać swój organizm i nauczyć się zaradności życiowej. Takie rozwiązanie z jednej strony podnosi znaczenie lekcji wychowania fizycznego, ale też pokazuje przydatność tej wiedzy w codziennym życiu.

W Polsce wychowanie fizyczne coraz bardziej skręca w kierunku kształtowania postaw. Ale jeżeli sport ma nieść wartości, pomagać w utrzymaniu społecznych więzów, dbaniu o ciało i ducha, to nie może się ograniczać do szkoły.

W.F. W Polsce wychowanie fizyczne coraz bardziej skręca w kierunku kształtowania postaw. Dzieci oraz młodzież mogą wybierać formy aktywności fizycznej, co sprzyja kształtowaniu poczucia odpowiedzialności za własny proces kształcenia i wychowania. Uczniowie traktowani są bardziej podmiotowo. Niestety, wprowadzając nowe rozwiązania nie zadbano odpowiednio wcześnie o przygotowanie nauczycieli. W anglosaskich systemach edukacyjnych od XIX wieku w procesie wychowania fizycznego kładzie się duży nacisk na gry zespołowe, a racją tego jest ich ścisły związek z pożądanymi postawami prospołecznymi. W tym obszarze edukacji mamy o wiele krótszą tradycję niż Anglicy czy Amerykanie. Może stąd wynika nasze kulturowe opóźnienie.

K.D. Na zawodach często można obserwować sytuację, kiedy nasz pokonany zawodnik schodzi do szatni pogrążony w rozpaczy, że nie zwyciężył, że inni byli lepsi. Tymczasem amerykański zawodnik w podobnej sytuacji idzie uśmiechnięty, zadowolony, że wziął udział w zawodach, że dobrze rywalizował. Trener też się cieszy, bo obaj wiedzą, jak ważne jest zmaganie się. Dlatego nie uda nam się przenieść całości lub części elementów edukacyjnych z innych krajów. Wpierw musimy się nauczyć właściwie przeżywać, szanować nasze zwycięstwa i przegrane. Coubertin mówił „ (…) w życiu ważny jest nie triumf, lecz walka”.

G.R. Szkoła nie jest też samotną wyspą. Nie można się ograniczać do szkolnej edukacji sportowej. Jest przecież dom i rodzina, ale też jest olbrzymi świat poza nimi. W Polsce kluby sportowe o takim powszechnym, rekreacyjnym charakterze niemal przestały istnieć. Tymczasem w Niemczech jest ich olbrzymia ilość i na nie są przeznaczane pieniądze, uczniowie mają dostęp do boisk, sal gimnastycznych, basenów pływackich lub kortów. Jeżeli sport ma nieść wartości, pomagać w utrzymaniu społecznych więzów, dbaniu o ciało i ducha, to nie może się ograniczać do szkoły.

Ocena naszej pedagogiki sportowej jest zbyt mocno uzależniona od sportu z pierwszych stron gazet. Sport wyczynowy, szczególnie zaś kilka dyscyplin, przesądza o naszym postrzeganiu całości.

K.P.: Ocena naszej pedagogiki sportowej jest zbyt mocno uzależniona od sportu z pierwszych stron gazet. Sport wyczynowy, szczególnie zaś kilka dyscyplin, przesądza o naszym postrzeganiu całości. Widząc przykłady zachowań niezgodnych na przykład z zasadą fair play, zapomina się często o jego wychowawczej roli i założeniach edukacyjnych sformułowanych przez de Coubertina. Idea olimpijska, podobnie jak program wychowania fizycznego w szkołach, są nasycone wartościami istotnymi dla rozwoju człowieka jak i społeczeństwa. W wielu krajach edukacja olimpijska jest obecna w szkołach. Niedawno na Słowacji została wprowadzona – i to nie tylko na lekcje WF-u, ale też do innych przedmiotów, jak historia lub geografia.

K.Z. W krajach, gdzie odbywały się Igrzyska Olimpijskie, wprowadzano do szkół taką edukację. Przygotowywano w ten sposób społeczeństwo do zrozumienia treści, jakie niosą zarówno igrzyska, jak i cały sport. Właśnie sport i muzyka są w wielu systemach edukacyjnych ważną częścią procesu wychowania. Nie ma w tym nic nowego, gdyż właśnie tak to rozumiano już w starożytnej Grecji. Ważne jest też, żeby robić to w odpowiednim wieku. Dużo łatwiej oddziaływać poprzez sport i muzykę na dziecko niż na studenta wyższej uczelni. Tam już jest miejsce na wiedzę. Stanisław Staszic mówił, że jeżeli nie przeczytasz dziś książki, to nic się nie stanie – może nawet później przeczytasz ze zdwojoną uwagą. Ale jeżeli dziś nie wykonasz ćwiczenia, to już tego nie odrobisz.

4_PPG_KUZNIA_CHARAKTERU_OK

Skip to content