Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorskie mlekiem i miodem płynące? Kondycja klastra rolno-spożywczego w regionie

Nasze funkcjonowanie nie może obejść się bez dziennej porcji kalorii, których dostarczamy sobie podczas regularnych wizyt w lodówce.

Indywidualne dzienne racje spożywcze w dużej mierze zależą od naszych przyzwyczajeń żywieniowych, pojemności żołądków oraz parytetu nabywczego osobistych portfeli, a ten pośrednio jest wynikiem cen dóbr konsumpcyjnych nabywanych przez społeczeństwo. Największy wpływ na ceny żywności mają ceny podstawowych surowców, kształtowane przez odwieczną walkę podaży i popytu na rynku rolno-spożywczym (czasem odgórnie sterowaną, czasem zaś pozostawioną indywidualnym i zbiorowym negocjacjom). Na podaż artykułów rolno-spożywczych wpływ ma przede wszystkim sytuacja w rolnictwie, zmieniająca się co roku pod wpływem sił natury kształtujących pogodę, a tym samym plony. Nie bez znaczenia także pozostaje położenie geograficzne miejsca produkcji podstawowej, implikujące rodzaje prowadzonych upraw i hodowli w regionie.

Czynnikami wpływającymi na rodzaje zasiewów w województwie pomorskim są warunki klimatyczne i glebowe. Te pierwsze należą do łagodnych, sprzyjających produkcji roślinnej, warunki glebowe są zaś ściśle pochodną geologicznej przeszłości Pomorza. Cechuje je: duże zróżnicowanie, występowanie obszarów o zmiennych cechach i warunkach gospodarowania, od pasa morza, poprzez moreny do równin sandrowych. Układ ten zaburza żyzna równina Żuław oraz szeroka Dolina Dolnej Wisły. Walory przestrzeni rolniczej na obszarze województwa zmieniają się od doskonałych w delcie Żuław do wybitnie niekorzystnych na wysoczyźnie morenowej pojezierzy i na piaszczystych terenach Borów Tucholskich. Odzwierciedleniem średniej przydatności gleb w regionie dla upraw rolnych jest udział użytków rolnych w klasach bonitacyjnych lub kompleksach glebowo-rolniczych, w których występują wszystkie klasy bonitacyjne gleb – od I do VI, z wyraźną przewagą klas od III do V. Około 5% gleb zaliczanych jest do najlepszych i bardzo dobrych (kl. I i II), 61% do gleb dobrych i średnich (kl. III i IV), a 33% do gleb słabych i bardzo słabych (kl. V i VI). Gleby są silnie zróżnicowane pod względem kwasowości i równie silnie pod względem zasobności w podstawowe składniki mineralne (fosfor, potas i magnez). Na obszarze województwa występują gminy, w których ponad połowę rolniczej przestrzeni produkcyjnej stanowią gleby bardzo słabe. Intensyfikacja produkcji rolnej jest tu nieopłacalna, a może być szkodliwa, gdyż prowadzi do nasilenia procesów degradacji biologicznej i fizycznej gleby oraz jej wyjaławiania (szczególnie dotyczy to Równiny Charzykowskiej i Borów Tucholskich).

Czy zatem podstawowa produkcja rolna ma rację bytu w regionie posiadającym taki naturalny dobrostan? Grunty ogółem w Polsce wynoszą 16 231 tys. ha., w tym 14 205,4 tys. to użytki rolne, z czego grunty ogółem i użytki rolne w województwie pomorskim stanowią odpowiednio zaledwie 4,4% i 4,3%. Z roku na rok powierzchnia ogólna gruntów1 w regionie2 sukcesywnie, choć minimalnie zmniejsza się i w roku 2008 wynosiła 1838,9 tys. ha, a więc jest niższa o 0,8% od powierzchni odnotowanej w roku poprzednim, ta zaś była o 0,6% niższa w stosunku do roku 2005. Maleje także powierzchnia użytków rolnych w gospodarstwach, kształtując się w roku 2008 na poziomie 762,3 tys. ha (1% mniej niż przed rokiem i 2,9% mniej niż w 2005 r.). W ogólnej powierzchni gospodarstw rolnych 92,0% gruntów należało do sektora prywatnego, a 8,0% było w posiadaniu gospodarstw sektora publicznego. W ogólnej powierzchni użytków rolnych w gospodarstwach rolnych prowadzących działalność rolniczą 733,6 tys. ha (96,2%) znajdowało się w dobrej kulturze rolnej3, a 28,8 tys. ha (3,8%) to użytki rolne pozostałe, które do dobrej kultury już nie należą. Na użytki rolne w 2008 r. składały się grunty orne (82,0% powierzchni użytków rolnych) oraz sady, trwałe łąki i pastwiska (odpowiednio 0,4%, 12,3%, 5,3% powierzchni użytków rolnych).

Tabela 1. Powierzchnia użytków rolnych w latach 2000-2008 w woj. pomorskim

ppg_3_2009_rozdzial_7_tabela_1

Źródło: dane GUS 2008

Dominującą rolę w pomorskim rolnictwie, podobnie jak w kraju, odgrywają gospodarstwa indywidualne. Łączna liczba gospodarstw rolnych w roku 2007 wynosiła 63,1 tys., z czego 62,8, tys. to gospodarstwa indywidualne, posiadające 82% ogólnej powierzchni użytków rolnych województwa.

Tabela 2. Gospodarstwa rolne i użytkowanie gruntów według grup obszarowych użytków rolnych
w 2007 r.

ppg_3_2009_rozdzial_7_tabela_2

Źródło: dane GUS 2007

Aby ocenić sytuację rolnictwa w regionie, należy odnieść ją do obrazu całego kraju. Pomorskie zajmuje 14. miejsce spośród 16 województw pod względem liczby gospodarstw indywidualnych prowadzących działalność rolniczą; stanowiły one 2,4% ogólnej liczny gospodarstw w Polsce. Pod względem powierzchni zajmowanej przez gospodarstwa indywidualne województwo pomorskie uzyskało 11. lokatę. W województwie systematycznie wzrasta liczba i powierzchnia gospodarstw dysponujących większym areałem, co znajduje odzwierciedlenie w średniej powierzchni gruntów w jednym gospodarstwie. Na jedno gospodarstwo indywidualne w województwie przypadało średnio 12,29 ha gruntów ogółem, w tym 10,44 ha użytków rolnych, podczas gdy w Polsce o połowę mniej, czyli odpowiednio 6,8 ha i 5,95 ha.

 

Frytki i rybę raz, proszę

Globalna wartość produkcji rolniczej w Polsce w 2007 r. wynosiła 81 509,2 mln zł, a w województwie pomorskim osiągnęła poziom 2646,8 mln zł i pomimo że w porównaniu z rokiem 2006 zwiększyła się o 12%, nadal stanowiła tylko 3,24% produkcji globalnej kraju. Istotne jest, że wartość globalnej produkcji rolniczej w przeliczeniu na 1 ha użytków rolnych w województwie kształtowała się na poziomie 3437 zł, w kraju zaś – 5039 zł, co wskazuje na niższą efektywność gospodarowania w tej regionalnej gałęzi gospodarki. W Pomorskiem udział w wartości produkcji rolniczej towarowej rozkłada się po połowie: produkcja roślinna stanowi 50,4%, a zwierzęca 49,6%4. Na produkcję roślinną składają się: produkcja zbóż (36%, w tym pszenica 32%), ziemniaków (18,3%), przemysłowa produkcja roślinna (14,1%) oraz produkcja warzywna (10%). Na produkcję zwierzęcą w regionie składają się głównie żywiec rzeźny (53%), mleko krowie (32%) i jaja kurze (9,2%).

Region pomorski zajmuje generalnie odległe miejsca w produkcji rolnej zarówno w wartościach bezwzględnych, jak i względnych. Powierzchnia zasiewów daje regionowi 7. lokatę w kraju. Najlepiej kształtuje się sytuacja w produkcji ziemniaków: pomimo 7. miejsca pod względem wyprodukowanej ilości plony ziemniaków z 1 ha dają regionowi 2. miejsce w kraju. Nie można zatem dziwić się istnieniu w regionie jednego z największych producentów frytek w kraju, mającego siedzibę w Lęborku, gdy surowca w bród. Z pozostałymi plonami nie jest już tak obficie. Zbiory zbóż lokują województwo na 10. miejscu, a wydajność z 1 ha przesuwa region na 8. miejsce. Podobnie ma się produkcja buraków cukrowych: ich zbiory w tys. ton umiejscawiają Pomorskie na 11. miejscu, a zebrane plony z 1 ha już na 7. Świadczy to o wysokiej kulturze agrarnej pomorskich rolników. Region równie odległe miejsca zajmuje pod względem liczby hodowanych gatunków zwierząt gospodarskich, a także liczby gospodarstw indywidualnych utrzymujących pogłowie hodowlane. Nasze województwo plasuje się na 8. miejscu pod względem pogłowia trzody chlewnej, a na 10. pod względem stanu liczebnego bydła na 100 ha użytków rolnych.

Decydujący wpływ na zdolność produkcyjną rolnictwa w regionie mają gospodarstwa indywidualne, które wytworzyły 78,5% globalnej produkcji rolniczej. Według wyników badań gospodarstw rolnych w 2007 r., działalność rolniczą prowadziło 58,0 tys. gospodarstw i w 99,6% były to gospodarstwa indywidualne. Liczba ta maleje – w stosunku do 2005 r. ubyło 7,7% takich gospodarstw. Wśród gospodarstw prowadzących działalność rolniczą najwięcej miało powierzchnię 0-1 ha i 5-10 ha użytków rolnych (odpowiednio 24,9% i 16,6%), a najmniej 20-30 ha użytków rolnych (5,2%). W gospodarstwach rolnych prowadzących działalność rolniczą średnia powierzchnia użytków rolnych przypadająca na jedno gospodarstwo rolne w 2007 r. wynosiła 12,29 ha, a w gospodarstwach indywidualnych 10,58 ha. Jest to wynik dwukrotnie wyższy od średniej krajowej.

Tabela 3. Pomorskie na tle kraju w roku 2008

ppg_3_2009_rozdzial_7_tabela_3

Źródło: dane GUS 2008

Pomorskie gospodarstwa nastawione są przede wszystkim na produkcję rolną. Tylko 7,1% gospodarstw upatruje szansy na dodatkowy zarobek w innych działaniach, np. poprzez świadczenie usług z wykorzystaniem własnego sprzętu, coraz bardziej promowaną agroturystykę czy akwakulturę.

Pomorskie gospodarstwa nastawione są przede wszystkim na produkcję rolną. 92,9% ogólnej liczby gospodarstw prowadziło wyłącznie działalność rolniczą. Tylko 7,1% gospodarstw upatruje szansy na dodatkowy zarobek w innych działaniach, np. poprzez świadczenie usług z wykorzystaniem własnego sprzętu, coraz bardziej promowaną agroturystykę czy akwakulturę.
W województwie pomorskim funkcjonują 193 gospodarstwa posiadające certyfikat żywności ekologicznej, produkujące na obszarze 17 736,74 ha. Koncentracja gospodarstw ekologicznych występuje w powiatach: kartuskim (30 gospodarstw), człuchowskim (23 gospodarstwa), wejherowskim i słupskim (odpowiednio 20 i 19 gospodarstw). Największa powierzchnia przeznaczona pod produkcję ekologiczną znajduje się w powiatach malborskim (6075,33 ha) i nowodworskim (3908,25 ha). Według prognoz, w najbliższych latach około 5-10 proc. produktów ogrodniczych będzie pochodzić z upraw ekologicznych6. Produkcją ekologiczną w naszym kraju w 2008 r. zajmowało się 15 206 gospodarstw rolnych; w 2005 r. tylko 7182. Rozwojowi rolnictwa ekologicznego w Polsce sprzyja stosunkowo czyste środowisko i korzystne warunki klimatyczne, a także unijne dotacje. Unia dopłaca do produkcji ekologicznej żywności od 260 zł na hektar rocznie (dla użytków zielonych) do 1800 zł (dla upraw sadowniczych i jagodowych). Jednak pomimo dopłat uprawy ekologiczne są wciąż nieopłacalne, m.in. z powodu problemów ze zbytem. Uprawa warzyw bez nawozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin jest droższa, co oznacza, że klient musi zapłacić za towar więcej.

 

Rodzinne przedsiębiorstwa

Rolnictwo daje zatrudnienie ponad 120 tys.8 mieszkańców województwa, czyli prawie 15% aktywnych zawodowo Pomorzan. Większość osób kierujących gospodarstwami (70,9%) ma ponad 10-letnie doświadczenie w tym zakresie, w tym 37,3% to osoby prowadzące gospodarstwo od 20 lat. Wiedzę o tym, jak orać i siać, rolnicy zdobywają z pokolenia na pokolenie, wychowując się w rolniczych rodzinach. Mniej niż połowa ma wykształcenie kierunkowe (49,4% ukończyło edukację w zakresie rolnictwa). Ponad 60% kierujących gospodarstwami nie ma nawet wykształcenia średniego, w większości są to absolwenci szkół zawodowych, gimnazjalnych i podstawowych, tylko 8,4% kierujących legitymuje się wykształceniem wyższym. Jednocześnie aż 16,8% zarządzających gospodarstwami o powierzchni co najmniej 100 ha ma wykształcenie wyższe rolnicze, co pozwala przypuszczać, że traktują swoje gospodarstwa bardziej jako przedsiębiorstwa niż majątek rodzinny cedowany z dziada pradziada na młodsze pokolenia.

Na pomorskiej roli pracuje się rodzinnie, zwłaszcza w małych gospodarstwach, w których domownicy utrzymują się tylko z pracy w rolnictwie. Pracujący członkowie gospodarstw domowych to przede wszystkim osoby w wieku 45-54 lata, duża jest także grupa osób w wieku 35-44 lata. Praca w gospodarstwach indywidualnych jest jedynym zajęciem dla 66,7% pracujących. Dla ponad 26% aktywnych zawodowo głównym zajęciem jest praca poza domem, a praca w gospodarstwie jest pracą dodatkową. Pomorskimi gospodarstwami rolnymi w przeważającej większości zajmują się kobiety – dla 73,5% z nich jest to jedyne miejsce pracy, mężczyźni zaś często pracują poza swoim gospodarstwem (61%), które jest dla nich dodatkowym zatrudnieniem.

Zanim przeciętny mieszkaniec Pomorza, zwłaszcza zamieszkujący miasta i miasteczka regionu, skosztuje przysmaków z pomorskiego stołu, produkcja podstawowa (w najmniejszym stopniu dotyczy to warzyw i owoców) przechodzi długą drogę przemiany w zapakowane i kuszące rarytasy, które zalegają tak obficie półki sklepowe. Surowce od momentu sprzedaży z gospodarstw rolnych trafiają do zakładów przetwórstwa spożywczego, z którymi tworzą tzw. łańcuch produkcji żywności. W nowoczesnym, zamożnym i wygodnym społeczeństwie konsumpcyjnym gospodarstwa rolnicze bez przetwórstwa (jak i odwrotnie) nie mogą już odrębnie funkcjonować.

W regionie w roku 2007 działało 1813 przedsiębiorstw przetwórstwa spożywczego, lecz w okresie ostatnich trzech lat liczba podmiotów funkcjonujących w sektorze stale maleje. Dokładnie takie same procesy dotyczą sektora w kraju. Widoczna jest tendencja spadku liczby działających firm na rzecz zwiększenia rozmiarów pojedynczych przedsiębiorstw. Kluczową rolę w przetwórstwie spożywczym odgrywają podmioty z prywatnego sektora MSP.

 

Tabela 4. Liczba pracujących w przemyśle przetwórczym żywności i napojów wg. wielkości przedsiębiorstw w województwie pomorskim w latach 2005-2007.

ppg_3_2009_rozdzial_7_tabela_4

Źródło: opracowanie własne na podstawie niepublikowanych danych GUS

W pomorskim sektorze przetwórstwa spożywczego w 2007 r. zatrudnionych było prawie 20 tys. osób; liczba ta stale maleje w ostatnich latach. Największe zatrudnienie występuje w przetwórstwie i konserwowaniu ryb oraz produktów rybactwa, następnie w gałęzi sklasyfikowanej jako pozostała produkcja artykułów spożywczych, i kolejno: w produkcji, przetwórstwie i konserwowaniu mięsa i produktów mięsnych. Najwyższe zarobki odnotowuje się w produkcji olejów i tłuszczów (wynika to z wysokiego udziału kapitału zagranicznego w branży), najniższe zaś w przetwórstwie mięsnym.

Tabela 5. Wybrane dane dotyczące przetwórstwa spożywczego w województwie pomorskim w latach 2005-2007

ppg_3_2009_rozdzial_7_tabela_5

Źródło: opracowanie własne na podstawie niepublikowanych danych GUS

Rozmieszczenie podsektorów w Pomorskiem jest nierównomierne i wynika ze specyfiki podregionów. Przemysł przetwórczy zlokalizowany jest przede wszystkim w bliskiej odległości od dużych miast regionu. Najwięcej firm mieści się w powiatach gdańskim, gdyńskim i wejherowskim (łącznie z powiatami grodzkimi 687 podmiotów) – prawie 37% wszystkich przetwórców. Kolejne duże skupisko przemysłu spożywczego znajdziemy w powiatach puckim oraz słupskim (łącznie z powiatem grodzkim): odpowiednio 7% i 10% podmiotów.

Tabela 6. Udział sekcji w przetwórstwie spożywczym w województwie pomorskim wg liczby działających podmiotów w 2006 r.

ppg_3_2009_rozdzial_7_tabela_6

Źródło: opracowanie własne na podstawie niepublikowanych danych GUS

Czy w Pomorskiem można mówić o specjalizacji w produkcji żywności? Czy którąś z branż można nazwać dominującą? W regionie największą grupę pod względem liczebności podmiotów, pomimo systematycznie malejącego udziału, odnotowujemy w piekarnictwie i cukiernictwie. Stanowią one ponad 35% wszystkich działających w branży podmiotów gospodarczych. Firmy sektora rozlokowane są przede wszystkim w aglomeracji trójmiejskiej, a potem równomiernie w całym regionie, co związane jest z naszym ciągłym popytem na świeże pieczywo, będące w kraju podstawowym składnikiem codziennej diety. Drugą niezmiernie ważną grupą w regionie jest przetwórstwo mięsa (czerwonego i białego) oraz produkcja wędlin i wyrobów mięsnych. Podmioty tej grupy stanowią 17% przedsiębiorstw spożywczych w regionie. Ich liczba sukcesywnie maleje w związku z bardzo silnym procesem konsolidacji gałęzi. Podmioty rozlokowane są przede wszystkim w obrębie aglomeracji trójmiejskiej, następnie zaś w powiecie kartuskim. Pomorskie przetwórnie mięsne dostarczają ponad 11% krajowego produktu uboju bydła i cieląt oraz prawie 8% uboju trzody chlewnej. Kolejną szczególnie ważną gałęzią sektora w województwie jest przetwarzanie i konserwowanie ryb i pozostałych produktów rybactwa. Jest to jedyna kategoria, w której liczba działających podmiotów rokrocznie wzrasta. W podsektorze duży udział stanowią podmioty zatrudniające co najmniej 10 osób (20% wszystkich firm w gałęzi). Większość firm to podmioty zorganizowane w ramach spółek, co może świadczyć o działaniu w większej skali niż w innych subsektorach. Sektor przetwórstwa rybnego rozlokowany jest wzdłuż wybrzeża, co jest naturalnym procesem gospodarczym związanym z dostępem do surowca. Najwięcej przedsiębiorstw z tej gałęzi znajduje się w powiecie puckim (60 podmiotów, 25% firm subsektora), następnie w powiecie słupskim (43 podmioty, 18% firm) oraz gdyńskim (35 podmiotów, 15% firm). Wagę tej branży dla regionu dostrzega się w momencie, gdy przyjrzymy się szczegółowym danym statystycznym wyrobów finalnych branży w odniesieniu do produkcji krajowej. 35% filetów i mięsa z ryb morskich sprzedawanych w kraju dostarcza się z pomorskiego regionu, ponad 63% ryby morskiej mrożonej trafia na polskie stoły od pomorskich dostawców. Ponad 31% śledzia wędzonego w kraju pochodzi z pomorskich wędzarni, a ponad 60% krajowych konserw i rezerw rybnych zostaje wyprodukowanych na terenie województwa pomorskiego. Zatem Pomorskie potęgą rybną jest i basta! A jak wiele z tego, co zapełnia nasze spiżarnie, pochodzi z Pomorza? Czy można powiedzieć, że…

 

Z pomorskiego pola na pomorski stół?

Gospodarstwa rolnicze i zakłady przetwórcze zgromadzone na ograniczonym terenie tworzą naturalny klaster rolno-spożywczy. Szczególnie jest to widoczne w województwie pomorskim, gdzie istnieje wyraźny naturalny łańcuch produkcyjny, od producenta surowca poprzez przetwórstwo do ostatecznego konsumenta. Według badania Pomorskiego Obserwatorium Gospodarczego realizowanego w roku 2005, najważniejszym rynkiem odbiorców dla przedsiębiorstw MSP z pomorskiego klastra rolno-spożywczego są właśnie mieszkańcy województwa10. Zarówno w sekcji rolnictwo i leśnictwo, rybołówstwo, jak i wytwórstwo żywności około 40% odbiorców to klienci z rynku lokalnego. Rynek całego województwa obsługiwany jest w znaczącym stopniu przez rolnictwo i leśnictwo oraz przetwórstwo żywności (odpowiednio 25%, 23%). W rybołówstwie, dla odmiany, większe znaczenie mają partnerzy handlowi z innych województw oraz klienci z Unii Europejskiej i państw trzecich (łącznie sprzedaż do tych krajów produktów rybołówstwa stanowi ponad 26%).

Firmy reprezentujące klaster rolno-spożywczy z sektora MSP dokonywały zakupów materiałów i surowców najczęściej od lokalnych dostawców. Rolnictwo i leśnictwo pozyskiwało 75% surowca na terenie województwa (rynek lokalny 35%, rynek regionalny ponad 40%), a sektor przetwórstwa spożywczego – ponad 80% (odpowiednio 51%, 31%). Równie dominującą pozycję w zakupach surowców i materiałów miały w rybołówstwie rynki lokalne i regionalne.

Zarówno branża spożywcza, jak i rolnictwo oraz leśnictwo deklarują działalność eksportową na poziomie nieprzekraczającym 10%. Świadczy to o potencjale ekonomicznym tego sektora oraz obranych strategiach firm, skierowanych w szczególności na penetrację rynku lokalnego.

Sprzedaż poza granice Polski nie jest mocną stroną pomorskich przedsiębiorstw, gdyż zarówno branża spożywcza, jak i rolnictwo oraz leśnictwo deklarują ją na poziomie nieprzekraczającym 10%. Wyraźnie jawi się nikłe zainteresowanie firm prowadzeniem bądź rozwijaniem działalności eksportowej. Świadczy to o potencjale ekonomicznym tego sektora oraz obranych strategiach firm, skierowanych w szczególności na penetrację rynku lokalnego.

 

Czy podążamy za trendami?

Na pomorski sektor rolno-spożywczy nie można patrzeć jedynie z perspektywy produkcji w regionie. Bezsprzecznie nie ma on charakteru dominującego w tworzeniu lokalnego PKB, jak jest w przypadku województwa warmińsko-mazurskiego czy podlaskiego. Rzetelną ocenę pomorskiej branży można przeprowadzić tylko w świetle tendencji, jakie istnieją w sektorze i na rynku. Do istotnych światowych i krajowych trendów w rolnictwie i przetwórstwa żywności należy zaliczyć:
* tworzenie zintegrowanego łańcucha wytwórczego od producenta do konsumenta,
* udział w tworzeniu silnych grup producenckich tworzących przewagę po stronie dostawców,
* uczestnictwo w produkcji markowego asortymentu regionalnego,
* produkcję żywności ekologicznej lub/i funkcjonalnej.

Pomorskiemu sektorowi rolno-spożywczemu nie można odmówić podążania za pierwszym trendem. Dostarczanie 80% surowców do lokalnego przetwórstwa gwarantuje pomorskiemu rolnictwu dalsze funkcjonowanie: im krótszy łańcuch wytwórczy, tym żywność dla konsumenta świeższa i tańsza. Na cenę artykułów spożywczych czy napojów wpływa także droga i czas, jaką żywność musi pokonać, zanim dotrze do naszego stołu, czyli im krótszy łańcuch, tym lepiej dla konsumenta. Znaczący udział pomorskiego rolnictwa w dostarczaniu surowców do lokalnego przetwórstwa spaja silnie te dwie gałęzie. Wskazuje to na konieczność wspierania regionalnego, wewnętrznego łańcucha dostaw oraz budowania lokalnej współpracy pomiędzy rolnikami i przetwórcami żywności. Ma to szczególne znaczenie w świetle słabego funkcjonowania w województwie dużych nowoczesnych grup producenckich, grających istotną rolę w dostarczaniu jednolitej jakości surowców do przetwórstwa (na co ten ostatni jest bardzo wyczulony), uczestnictwie w tzw. systemach jakości (tj. posiadaniu unijnych certyfikatów poświadczających wytwarzanie produktów ekologicznych, regionalnych czy tradycyjnych) lub też produkowaniu zgodnie z jednym z krajowych systemów jakości: integrowana produkcja lub jakość – tradycja. Grupy producenckie mają kluczowe znaczenie w tworzeniu silnej, kontraktowej współpracy z przetwórcami żywności. Są nieodzowne w budowaniu przetargowej siły podczas negocjacji z dużymi sieciami handlowymi11. W regionie zarejestrowanych jest 26 grup producenckich, z czego tylko 4 miały więcej niż dwudziestu członków, większość to grupy rodzinne z pięcioma członkami. Dziwi to w aspekcie bardzo rozbudowanego i korzystnego systemu wsparcia dla grup producenckich, jakie można znaleźć w Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2013. Pomorskie ma wyraźnie ukształtowany łańcuch wytwórczy, jednak gorzej jest z jego zintegrowaniem i wpisywaniem się w wymagania rynkowe i regulacyjne. Obecnie w Unii Europejskiej przykłada się coraz większą wagę do monitorowania dostawców i procesu przetwórczego, tak aby znany był „przebieg życia” artykułów spożywczych. W związku z rozdrobnieniem dostawców rolnych w regionie, z tymi coraz bardziej istotnymi wymogami w Pomorskiem jest nie najlepiej.

Powiązanie sektora rolnego z przetwórcami ma także znaczenie w aspekcie produkcji markowego asortymentu regionalnego. Dzieje się tak w krajach europejskich z długimi tradycjami w wytwarzaniu lokalnych produktów. Wystarczy przytoczyć takie marki regionalne jak ser parmezan czy szynka parmeńska, kojarzące się jednoznacznie z określonym regionem na świecie. Wysoki udział lokalnego surowca oraz nakładów pracy pomorskich pracowników w stosunku do ostatecznej wartości produktu finalnego wytwarzanego w regionie absolutnie determinuje możliwość tworzenia prawdziwego regionalnego produktu spożywczego – Smaków Pomorskich. Przy takim potencjale zastanawia, dlaczego dotychczas w handlu znajduje się tylko jedno stoisko z pomorską żywnością.

Czy produkcja ekologiczna nie powinna stać się pomorskim hitem eksportowym na bliskie rynki skandynawskie, gdzie żyje największa rzesza klientów zorientowanych na codzienny byt w stylu eko, a co za tym idzie, zainteresowanych wyłącznie konsumpcją żywności z farm ekologicznych?

Kolejny trend, przed jakim stają pomorskie gospodarstwa rolne, to ekologia i produkcja zgodna z certyfikatami żywności ekologicznej. W Pomorskiem istnieją gospodarstwa rolne nastawione na produkcję ekologiczną, jednak ich liczba jest znikoma, a powierzchnia zasiewów stanowi margines w całkowitych zasiewach w regionie. Nie należy za to winić wyłącznie rolników i ich braku świadomości istnienia takiego trendu. Generalnie w Polsce konsumenci nie przykładają aż takiej wagi do zakupów żywności ekologicznej, jak to jest na świecie, szczególnie w USA i krajach skandynawskich (w Polsce nie więcej niż 5-7% krajowych konsumentów). Ponadto tak naprawdę pomorskie gospodarstwa rolne nie mają gdzie tej produkcji sprzedawać. Większość płodów rolnych nagrodzona certyfikatem ekologicznej żywności sprzedawana jest po cenach wyższych niż żywność nieekologiczna, jednak rentowność małych ekologicznych produkcji jest nikła. Co gorsza, żywność certyfikowana trafia u przetwórców spożywczych dokładnie do tego samego worka co żywność niecertyfikowana. Zatem korzyści z produkcji ekologicznej są prawie żadne, na pewno niewspółmierne do kosztów ponoszonych przez rolników (koszty certyfikacji, mniejsze plony z 1 ha). Pojawia się zatem pytanie, czy produkcja ekologiczna nie powinna stać się pomorskim hitem eksportowym na bliskie rynki skandynawskie, gdzie żyje największa rzesza klientów zorientowanych na codzienny byt w stylu eko, a co za tym idzie, zainteresowanych wyłącznie konsumpcją żywności z farm ekologicznych?

Ostatni trend przebijający się w postawach konsumenckich to zainteresowanie spożyciem żywności funkcjonalnej. W tej dziedzinie najmniejszą rolę odgrywa rolnictwo, chociaż jego rola nie jest bez znaczenia. Żywność funkcjonalną produkuje się w przeważającej większości na bazie surowców ekologicznych, na którą świadomy konsument nie szczędzi środków. Największy wpływ na produkcję żywności funkcjonalnej mają bezpośrednio producenci artykułów spożywczych i napojów, którzy takie wysokoprzetworzone produkty dostarczają na rynek. Coraz więcej konsumentów staranniej (oczywiście w określonym segmencie rynku) dobiera produkty w sklepowym koszu, zwracając uwagę na składniki zawarte w produktach (szczególnie w aspekcie epidemii chorób wieńcowych, zachorowań na cukrzycę typu II i nowotwory). Koncepcje produktów – czy to wzbogaconych witaminami, czy pozbawionych soli, tłuszczów lub cukrów – opracowuje się głównie w zaciszu laboratoriów uczelni, jednostek badawczo-rozwojowych i zakładów produkcyjnych. Pomorski sektor spożywczy nie należy pod tym względem do liderów krajowych. Jest daleko za czołowymi wytwórcami w związku z bardzo niskimi wydatkami na badania i rozwój, tj. nakładami ponoszonymi zarówno przez lokalne przedsiębiorstwa, jak i regionalną sferę B+R. Pomorskie przetwórstwo nie szuka w tym kierunku przewagi konkurencyjnej, skupiając się na segmencie klientów zorientowanych na cenę. Może to w przyszłości implikować zmniejszenie się udziału spożycia pomorskiej żywności ogółem. Już dziś przewiduje się, że kategoria żywności funkcjonalnej niedługo stanowić będzie do 30% wartości sprzedaży. Tym samym może nastąpić zmniejszenie ilości nabywanych produktów od pomorskich zakładów przetwórczych, co ostatecznie przyczyni się do ograniczonego zapotrzebowania na surowiec z pomorskich gospodarstw rolnych.

Reasumując, pomorskie rolnictwo nie funkcjonuje samo dla siebie. Jest pierwszym najważniejszym elementem długiego procesu produkcji żywności, jednak nie może istnieć i być obojętne na to, co dzieje się w jego otoczeniu. Swojej roli musi upatrywać w tworzeniu silnych lokalnych powiązań gospodarczych i poprzez grupy producenckie stać się ważnym partnerem w gospodarce regionu. Wraz z przetwórstwem spożywczym powinno tworzyć produkty regionalne i funkcjonalne poszukiwane przez odbiorców oraz unikać izolowania się od całości zdarzeń, jakie zachodzą w łańcuchu produkcji żywności. Pomorskie rolnictwo powinno skuteczniej reagować na zachowania nabywcze własnych konsumentów i myśleć w kategoriach działania biznesowego, jak to jest przyjęte na świecie.

Tabela 7. Produkcja ważniejszych wyrobów w województwie pomorskim w latach 2005-2007

ppg_3_2009_rozdzial_7_tabela_7

Źródło: opracowanie własne na podstawie Rocznika statystycznego województwa pomorskiego 2007 i 2008, GUS

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Musimy mieć pomysł dla małych gospodarstw

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Pomorze jest mocno zróżnicowane geograficznie, glebowo, nie bez znaczenia są również odmienne rolnicze tradycje. Czy mimo to jest coś takiego jak pomorskie gospodarstwo?

Mamy kilka subregionów w naszym województwie. Typowe gospodarstwo rolne można spotkać na Żuławach. Tam są najlepsze gleby i warunki do prowadzenia gospodarki rolnej. Pszenica, buraki, rzepak dają wysokie plony, a tym samym dużą efektywność ekonomiczną. Niestety, jest tam coraz mniej bydła mlecznego, choć warunki do hodowli są znakomite. Trudno mówić o rozwoju rolnictwa na Kaszubach, skoro przeważa tam piach i kamienie. Za to są doskonałe warunki do rozwoju turystyki i dzięki temu wielu rolników przestawia się na nowe źródło dochodów -agroturystykę. Na Kociewiu są nieco lepsze warunki glebowe, ale też jest wiele małych gospodarstw i tym samym konieczność poszukiwania pieniędzy z innych źródeł. Na ziemi słupskiej są duże gospodarstwa – bliżej im do Żuław niż sąsiednich Kaszub.

Jaka część pomorskich gospodarstw sprzedaje swoją produkcję na rynku?

Myślę, że proporcje są nieco lepsze niż ogólnopolskie, gdzie prawie połowa to małe gospodarstwa, poniżej pięciu hektarów, które nie produkują na rynek. Średnia powierzchnia pomorskiego gospodarstwa jest wyższa niż ogólnopolska i dochodzi do prawie dwudziestu hektarów.

Średnia powierzchnia pomorskiego gospodarstwa rośnie?

Jeszcze kilka lat temu ta średnia wynosiła 14-15 hektarów, dziś już 20. Jednak proces jest zbyt wolny i dużych zmian w najbliższych latach nie będzie. Szczególnie na Kaszubach jest mały obrót ziemią. Więcej przypadków kupna lub sprzedaży jest na terenach, gdzie wcześniej były PGR-y i ziemia należy do skarbu państwa. Unia Europejska wspiera nasze przekształcenia, dzięki temu są pieniądze na wcześniejsze emerytury czy powiększanie gospodarstw, ale efekty nie są zbyt duże. Więcej może zdziałać ekonomia, gdyż coraz trudniej wyżyć z małego gospodarstwa. Będą zatem przekształcenia, ale raczej wynikające z integrowania działalności niż powiększania gospodarstw.

Jednym z mierników kondycji rolnictwa jest cena gruntów rolnych.

Ceny są mocno zróżnicowane. Niedawno Główny Urząd Statystyczny opublikował dane, według których hektar dobrej ziemi, czyli I-III klasy, kosztuje 15-16 tys. zł. To oczywiście uśredniona cena dla całego kraju. W tzw. obrocie na Żuławach cena wynosi 23-24 tys. zł, chociaż słyszałem też niedawno, że ktoś zapłacił prawie 30 tys. Słaba ziemia – V-VI klasa, czyli taka, jaką mamy na Kaszubach – kosztuje niewiele ponad 20 tys. zł za hektar. Jak wcześniej wspomniałem, transakcji jest niewiele.

Czy produkcja z naszych gospodarstw trafia najczęściej na pomorskie stoły? Skąd dostarczana jest żywność na tak duży rynek jak Trójmiasto?

Na ten duży rynek z najbliższego sąsiedztwa docierają głównie warzywa i owoce. Sporo napływa też produktów mlecznych oraz mięsnych. Producenci rolni nie są udziałowcami firm zajmujących się przetwórstwem i dystrybucją. Dlatego nie wiemy, jaka część tego, co wyprodukują nasi rolnicy, zostaje w województwie pomorskim. Najczęściej na stoły Pomorza trafiają produkty przetworzone. Najwięcej jest warzyw, przetworów mięsnych, w sezonie również owoców.

Eksportujemy sporo przetworów owocowo- warzywnych, ale trudno mówić o pomorskich przebojach. W przyszłości naszym atutem może być jakość.

Mamy jakieś hity eksportowe?

Nie przypominam sobie. Eksportujemy sporo przetworów owocowo-warzywnych, ale trudno mówić o pomorskich przebojach. W przyszłości naszym atutem może być jakość. W porównaniu z krajami tzw. starej Unii Europejskiej nasi rolnicy stosują kilkakrotnie mniej nawozów i środków ochrony roślin.

Konsekwencją jest oczywiście lepsza jakość, ale też znacznie mniejsza wydajność.

Konsumenci coraz częściej postrzegają żywność przez pryzmat kraju, w którym została wyprodukowana, doceniając te, w których stosuje się do upraw mniej chemii. Na różnych targach żywności ekologicznej, i nie tylko, polska żywność jest dobrze odbierana.

To się przekłada czy też przełoży w przyszłości na rozwój eksportu?

Sądzę, że tak. Nie mam danych, jak to wygląda dla naszego województwa, ale eksport żywności jest jednym z nielicznych przykładów, gdzie Polska ma dodatnie saldo.

Odnotowujemy duży napływ duńskiego mięsa. Tamtejsi rolnicy są sprawni, dobrze zorganizowani, mają również dopłaty i tym samym są bardzo konkurencyjni.

Jaki import jest największym zagrożeniem dla pomorskiego rolnictwa i przetwórstwa?

Szerokim strumieniem wpływa na nasz rynek mięso wieprzowe i wołowe. Przetwórcy, nie mając umów z pomorskimi rolnikami, mogą sprowadzać mięso niemal z całego świata. Wiele krajów subwencjonuje eksport żywności, więc cena jest odpowiednio niższa i bardzo konkurencyjna dla naszej produkcji. Odnotowujemy duży napływ duńskiego mięsa. Tamtejsi rolnicy są sprawni, dobrze zorganizowani, mają również dopłaty i tym samym są bardzo konkurencyjni.

Nasi rolnicy nie reagują tak dobrze na wyzwania rynku?

Więksi producenci dostosowują się do wyzwań. Gospodarstwa roślinne produkujące na przykład rzepak eksportują duże jego ilości do Niemiec. To jednak pokazuje kolejny problem, gdyż tam przetwarzają go na biodiesel. Czemu takiego przetwarzania i zapotrzebowania nie ma w Polsce? Gdyby pobudować tłoczarnie, wtedy nie tylko byłaby produkcja oleju, ale również zysk w postaci dodatkowej energii powstałej przy produkcji. Są unijne pieniądze na odnawialne źródła energii, o które mogą się starać na przykład samorządy. Produkcja samego surowca pozbawia naszą wieś dodatkowych dochodów.

Skoro są pieniądze, dlaczego nie ma chętnych?

To jest poważny problem, gdyż brakuje woli integrowania się i mechanizmów zachęcających do współpracy. Takie przedsięwzięcia przekraczają możliwości jednego gospodarstwa. Rozmowy z producentami rzepaku już były i nawet jest wola współpracy, ale czy chętni przebrną przez wszystkie trudności, nim powstaną przetwórnie i będzie można podłączyć się do sieci energetycznych?

Gdyby rolnicy zaczęli się integrować, to ich pozycja w negocjacjach byłaby zupełnie inna. Byliby poważnym partnerem dla przetwórstwa. Dziś, przy tak dużym rozdrobnieniu, są źle traktowani.

Od razu pojawia się nowy problem. W Niemczech lub w Danii wiele firm przetwórczych jest własnością rolników. W Polsce takich przypadków zbyt wiele nie ma.

To był duży błąd przy prywatyzacji przetwórstwa, że rolnicy nie dostali większości udziałów. Dziś stoją u bram zakładów skazani na dobrą wolę właścicieli. Nie ma długoletnich umów, które by stabilizowały rynek. Gdyby rolnicy zaczęli się integrować, to ich pozycja w negocjacjach byłaby zupełnie inna. Byliby poważnym partnerem dla przetwórstwa. Dziś, przy tak dużym rozdrobnieniu, są źle traktowani.

Może więc sami rolnicy powinni zakładać przetwórnie? Na początek niewielkie, które uniezależnią ich od dużych firm.

Przetwórni jest sporo i start takiego przedsięwzięcia byłby bardzo trudny. Natomiast niewielkie firmy pracujące na rzecz lokalnych społeczności mogą być rozwiązaniem. Na większe przedsięwzięcia potrzeba sporego kapitału, którego mali i średni rolnicy nie mają. Jest natomiast sporo nisz do wykorzystania. Dawniej na całych Kaszubach uprawiano len. Kiedy jednak zlikwidowano roszarnie, uprawy straciły sens. Dziś, mimo że naturalne włókno jest bardzo poszukiwane, nikt nie bierze się za ponowną uprawę i przetwórstwo lnu. Oczywiście trzeba rozpoznać rynek, czy byliby chętni na różne produkty pochodzące z lnu. Trwają gorące dyskusje o genetycznie modyfikowanej żywności, a może warto się zastanowić nad produkcją żywności bez użycia soi? Przecież niemal cała soja dostępna na rynku jest genetycznie modyfikowana. Karmione są nią świnie, drób, w sklepach można kupić kotlety sojowe. Może czasami warto pójść pod prąd?

Produkty regionalne są w wielu krajach silnym wsparciem rolnictwa. U nas też coraz częściej mówi się, że jest to jakaś szansa dla niektórych rolników.

Ta dziedzina wymaga wsparcia na szczeblu krajowym i regionalnym. Produkty regionalne są szansą dla najmniejszych gospodarstw. Przypomnę, że połowa gospodarstw w Polsce nie przekracza 5 hektarów. To gospodarstwa o charakterze socjalnym, więc trzeba dać im szanse. Agroturystyka jest jednym rozwiązaniem, drugim zaś żywność tradycyjna. Musimy wydobyć na wierzch nasze dziedzictwo kulinarne. Receptury, które mają co najmniej 25 lat, wpisujemy na specjalną listę i tym samym chronimy od zapomnienia. Mamy już 100 przepisów, 25 następnych czeka na weryfikację. Nie są opatentowane, więc przetwórcy mogą z tych propozycji korzystać. Zawarliśmy też porozumienie ze służbami weterynaryjnymi oraz Sanepidem, dzięki któremu mali przetwórcy zajmujący się produktami tradycyjnymi będą łagodniej traktowani. To nie ma być jedzenie prezentowane wyłącznie na festynach, ale dostępne w sklepach lub restauracjach, dlatego musi być bezpieczne. Nie tylko turyści są zainteresowani takimi przysmakami. Dlatego produkcja powinna się odbywać w dobrych warunkach. Jeżeli ma trafiać do sklepów, to musi być ciągłość dostaw. Rolnicy zainteresowani taką działalnością będą musieli zakładać firmy. Oczywiście, nie wszystkie specjały z listy staną się produktami regionalnymi. O tym przecież decyduje Komisja Europejska. W listopadzie takim produktem powinna stać się Truskawka Kaszubska, ale tym tropem powinny pójść także ryby, szczególnie słodkowodne, owoce leśne oraz miody.

Co może zrobić samorząd regionalny? Jakie macie narzędzia, żeby przygotować grunt pod różne formy działalności?

Nasze pole manewru jest ograniczone, ale sprzedaż żywności tradycyjnej wiąże się z rozwojem regionalnym. Marszałek może stworzyć listę takich produktów. Może je wspierać promocyjnie, szczególnie w dużych miastach. Taka żywność musi się pojawić na rynku, żeby zainteresować konsumentów. Rolnicy muszą się zintegrować, produkować w dobrych warunkach i później sprzedawać.

Przejęcie przez samorząd regionalny rolniczego doradztwa będzie pomocne?

Moim zdaniem tak. Musimy znaleźć pomysły dla małych gospodarstw. Odpowiednie doradztwo może się okazać kluczem do sukcesu. Rolnictwo całej Europy integruje się, gdyż to jest szansa na przetrwanie. Trzeba szukać nowych rozwiązań i nowych pomysłów. Podnoszenie cen – a tego najczęściej domagają się rolnicy – nie jest rozwiązaniem. Jeżeli ktoś ma jedną krowę, to nawet 5 zł za litr mleka nie uratuje takiego gospodarstwa. Na wsi będzie mieszkało coraz więcej ludzi, natomiast coraz mniej będzie pracowało w rolnictwie. Dlatego trzeba szukać rozwiązań, które pomogą się odnaleźć właścicielom małych gospodarstw. Na Pomorzu to jest jedno z ważniejszych zadań zarówno dla samorządów, jak i rolniczych organizacji.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rolnictwo polskie pięć lat po akcesji

Zainteresowanie sytuacją w sektorze rolnym w okresie poakcesyjnym jest w naszym kraju duże i nie maleje. Uzasadniają je przynajmniej dwie przyczyny. Pierwsza z nich to obawy żywione jeszcze w okresie przedakcesyjnym, czy i jak poradzi sobie polskie rolnictwo na Jednolitym Rynku Europejskim, i związany z tym trudny przebieg procesu negocjacyjnego w obszarze rolnym. Druga przyczyna to fakt, że rolnictwo już od pierwszego roku akcesji stało się największym beneficjentem unijnego wsparcia w naszym kraju.

Najogólniejsza ocena wpływu członkostwa Polski w UE na sektor rolny jest wysoce pozytywna, co jednak nie oznacza, że wraz z akcesją nie pojawiły się nowe wyzwania i że względnie dobre wpasowanie się polskiego sektora rolnego w Jednolity Rynek Europejski ma już trwały charakter.

 

Potencjał produkcyjny

Polskie rolnictwo na tle rolnictwa unijnego charakteryzuje się znaczącym potencjałem produkcyjnym. Liczba pełnozatrudnionych w sektorze rolnym w Polsce jest najwyższa spośród wszystkich państw członkowskich i stanowi prawie 20% całkowitych zasobów pracy we Wspólnocie. Zasoby ziemi w rolnictwie polskim stanowią prawie 9% ogółu użytków rolnych w UE, a wyraźnie wyższymi niż rolnictwo polskie dysponuje tylko rolnictwo francuskie i hiszpańskie, podobnymi zaś – niemieckie, brytyjskie, rumuńskie i włoskie. Wyraźnie niższy w porównaniu z pozostałymi krajami UE jest natomiast udział nakładów kapitałowych ponoszonych w rolnictwie polskim. Stanowią one zaledwie 5,2% nakładów kapitałowych ponoszonych przez rolnictwo UE-27.

W ujęciu sektorowym, w okresie poakcesyjnym w rolnictwie polskim nie zaszły zasadnicze zmiany w zakresie wykorzystywanych zasobów czynników produkcji. Niemniej jednak można obserwować pewne przeobrażenia, które przynajmniej w części można przypisać faktowi akcesji (tabela 1). W największym stopniu dotyczą one zasobów ziemi. W latach 2002-2007 nastąpił spadek powierzchni użytków rolnych (UR) o ponad 700 tys. ha, przy czym po akcesji do użytkowania rolniczego powróciło około 300 tys. ha, co niewątpliwie wiąże się z poprawą ekonomicznych warunków produkcji rolnej, a głównie z możliwością uzyskania dopłat bezpośrednich. W zasadzie żadnym zmianom nie ulegały zasoby pracy przedstawione przez liczbę rocznych jednostek pracy (AWU). W analizowanym okresie mieszczą się one w przedziale 2250-2300 tys. AWU. W 2007 r., w stosunku do wcześniejszych analizowanych lat, nastąpił blisko 10-procentowy przyrost nakładów kapitałowych w cenach stałych, liczonych jako suma zużycia pośredniego i amortyzacji.

Tabela 1. Powierzchnia UR, pełnozatrudnieni i nakłady kapitałowe w rolnictwie polskim i relacje między nimi w latach 2002-2007

ppg_3_2009_rozdzial_5_tabela_1

Źródło: Rolnictwo w 2007 r., GUS, Warszawa 2008; Systematyka i charakterystyka gospodarstw rolnych, PSR 2002, GUS, Warszawa 2003; Charakterystyka gospodarstw rolnych w 2005 r., GUS, Warszawa 2006; Charakterystyka gospodarstw rolnych w 2007 r., GUS, Warszawa 2008; obliczenia własne

Liczba pełnozatrudnionych w sektorze rolnym w Polsce jest najwyższa spośród wszystkich państw członkowskich i stanowi prawie 20% całkowitych zasobów pracy we Wspólnocie.

Zmniejszenie zasobów ziemi rolniczej przy stałej liczbie pracujących w rolnictwie spowodowało, że obszar UR w przeliczeniu na 1 zatrudnionego w rolnictwie polskim, wynoszący w okresie przedakcesyjnym około 7,5 ha UR, zmniejszył się do około 7 ha UR. Niewielkiej poprawie uległy natomiast relacje kapitał-praca i kapitał-ziemia. Pierwsza z nich, za sprawą blisko 10-procentowego przyrostu nakładów kapitałowych, zwiększyła się również około 10%, z kolei nieco większa poprawa drugiej relacji została wywołana nie tylko przyrostem nakładów kapitałowych, ale także spadkiem zasobów ziemi rolniczej w 2007 r. w stosunku do 2002 r.

Mniejsze niż w Polsce zasoby ziemi przypadające na jednego pracującego w rolnictwie występują tylko w Bułgarii, na Cyprze, w Słowenii, na Malcie i w Rumunii, czyli w krajach, których rolnictwo (poza Bułgarią i Rumunią w nielicznych asortymentach produkcji) nie jest konkurencyjne względem polskiego sektora rolnego ze względu zarówno na rozmiary produkcji, jak i jej strukturę asortymentową. Ponoszone nakłady kapitałowe w rolnictwie polskim w przeliczeniu na jednego pracującego są 3,8 raza niższe niż średnio w całej UE-27 i prawie 7 razy niższe niż w UE-15 (niższe niż w Polsce są tylko w Bułgarii i Rumunii). Te dwie relacje obrazujące wyposażenie zasobów pracy – czynnika aktywnego w procesie wytwarzania – w pozostałe dwa czynniki produkcji, tj. ziemię i kapitał, dowodzą słabej konkurencyjności rolnictwa polskiego w zakresie konkurencyjności zasobowej oraz przesądzają o niskiej wydajności pracy w ujęciu sektorowym, a to przekłada się na niską wydajność pracy i niski poziom uzyskiwanych dochodów.

Do jednej z niższych w UE-27 należy także relacja nakłady kapitału-zasoby ziemi. Jest ona w polskim rolnictwie prawie dwukrotnie niższa niż średnio w UE-27. Ta relacja wyznacza względnie niską intensywność wytwarzania w rolnictwie polskim, a tym samym niską produktywność ziemi.

 

Obszarowa i ekonomiczna struktura gospodarstw rolnych

W Polsce w 2007 roku liczba gospodarstw rolnych prowadzących działalność wynosiła niemal 2,4 mln, co stanowiło blisko 17% ogółu gospodarstw rolnych we Wspólnocie. Większa liczba gospodarstw rolnych występowała tylko w rolnictwie rumuńskim.

W latach 2002-2007 nastąpił ubytek liczby gospodarstw najmniejszych, zarówno poniżej 1 ha, jak i w grupie od 1 do 20 ha, natomiast wzrosła liczba gospodarstw powyżej 20 ha, zwłaszcza o obszarze 30-100 ha. Zwiększył się również obszar UR we władaniu gospodarstw powyżej 20 ha, przy czym najbardziej widoczne było to w grupie gospodarstw o wielkości 30-100 ha, natomiast spadek powierzchni gruntów zaobserwowano w grupie obszarowej powyżej 100 ha, co wiąże się z zachodzącymi wciąż przemianami strukturalnymi w dawnym sektorze państwowym. Liczba gospodarstw rolnych powyżej 20 ha wynosi jednak tylko 126,9 tys., co stanowi zaledwie 7% ogółu gospodarstw powyżej 1 ha, a w ich władaniu znajduje się niespełna 45% całości użytków rolnych gospodarstw.

W rolnictwie polskim dominują gospodarstwa bardzo małe pod względem wielkości ekonomicznej (do 4 ESU) – stanowią one około 80% (1924 tys.) wszystkich gospodarstw rolnych prowadzących działalność. W okresie poakcesyjnym zmniejszyła się liczba gospodarstw o wielkości 4-16 ESU3. Gospodarstwa o wielkości ekonomicznej pomiędzy 4 a 16 ESU stanowiły w rolnictwie polskim grupę liczącą w 2007 roku 367,9 tysięcy (15,4% wszystkich gospodarstw rolnych prowadzących działalność).

W ujęciu względnym w okresie poakcesyjnym znacząco wzrosła liczba gospodarstw średnio dużych (16-40 ESU), dużych (40-100 ESU) i bardzo dużych (powyżej 100 ESU). Jednak w wymiarze bezwzględnym w 2007 roku liczyły one niecałe 100 tysięcy i stanowiły zaledwie nieco ponad 4% wszystkich gospodarstw rolnych w kraju. Z kolei wyniki ekonomiczne uzyskiwane przez gospodarstwa rolne dowodzą, że tylko te o wielkości powyżej 16 ESU zapewniają parytetową opłatę pracy własnej rolników oraz jednocześnie umożliwiają realizację inwestycji netto. Można zatem skonstatować, że tylko grupa około 100 tys. gospodarstw rolnych w kraju charakteryzuje się pełnymi możliwościami rozwojowymi.

Słabością polskiego rolnictwa jest to, że znaczący potencjał produkcyjny skupiony jest w dużej mierze w gospodarstwach rolnych prowadzących produkcję na małą skalę. To przekłada się często na wadliwość technologiczną, a oba obszary wadliwości implikują niską produktywność czynników produkcji.

Przemiany w strukturze obszarowej i ekonomicznej rolnictwa po akcesji Polski do UE, aczkolwiek widoczne, nadal są słabe i nie powodują istotnych przeobrażeń strukturalnych w polskim rolnictwie. Warunki, w których funkcjonuje ono po 1 maja 2004 r., dały zaledwie pierwszy impuls do zmian, natomiast dystans w zakresie struktur rolnych między rolnictwem polskim a rolnictwem krajów UE o zbliżonej, a więc konkurencyjnej strukturze produkcji nadal pozostaje bardzo istotny. Słabością polskiego rolnictwa jest to, że znaczący potencjał produkcyjny skupiony jest w dużej mierze w gospodarstwach rolnych prowadzących produkcję na małą skalę, która niejednokrotnie jest ich cechą trwałą. Ta wadliwość strukturalna przekłada się często na wadliwość technologiczną, a oba obszary wadliwości implikują niską produktywność czynników produkcji. Ta mikroekonomiczna słabość większości gospodarstw rolnych determinuje sektorową słabość rolnictwa polskiego na Jednolitym Rynku Europejskim i mimo iż w warunkach akcesji osiągnęło ono istotny postęp produkcyjno-ekonomiczny, można wskazać, że konkurencyjność zasobowa nie jest silnym fundamentem konkurencyjności międzynarodowej polskiego sektora rolnego, który wymaga dalszych przemian w zakresie struktur agrarnych i wytwórczych.

 

Zmiany poziomu produkcji i dochodów

Zmiany w tym zakresie przeanalizowano poprzez określenie zmian w wolumenie produkcji i poziomie dochodów rolniczych w Polsce w okresie poakcesyjnym (lata 2004-2008) w porównaniu z okresem przed przystąpieniem Polski do UE (lata 2000-2003).

Udział rolnictwa polskiego w wolumenie produkcji tworzonym w rolnictwie UE-27 sięgał w 2007 roku jedynie 5,7%. Średniorocznie w okresie poakcesyjnym realny poziom wartości produkcji był wyższy niż w okresie przedakcesyjnym o 17%, a było to skutkiem wzrostu wolumenu produkcji o 14,1% i realnego wzrostu cen produktów rolnych o 2,5% (114,1*102,5/100 = 117,0).

Średni poziom rocznych dochodów przedsiębiorców rolnych w cenach bieżących w okresie przedakcesyjnym (lata 2000-2003) wynosił 9,4 mld zł, a w okresie poakcesyjnym (lata 2004-2008) – 22 mld zł, czyli zwiększył się o 134%, a w ujęciu realnym jego wzrost można szacować na około 102%. Można zatem mówić o podwojeniu średnich rocznych dochodów sektora rolnego w okresie akcesji (lata 2004-2008) w stosunku do okresu przedakcesyjnego (lata 2000-2003).

O wzroście dochodów rolniczych zdecydowały przede wszystkim dotacje unijne. W cenach bieżących w czterech ostatnich latach przed akcesją ich średni roczny poziom wyniósł 0,9 mld zł, natomiast w pięciu latach po akcesji ich średnioroczna wartość osiągnęła 9,9 mld zł, czyli była wyższa ponad 11-krotnie. Rolę subwencji w kształtowaniu dochodów rolniczych w okresie poakcesyjnym potwierdza udział subwencji w dochodach, który w okresie przed akcesją wynosił średniorocznie nieco ponad 9%, a średnio w okresie poakcesyjnym ukształtował się na poziomie 45%.

 

Handel zagraniczny produktami rolno-spożywczymi

W okresie poakcesyjnym polski sektor rolno-spożywczy odnotował znaczący sukces przejawiający się dynamicznym rozwojem eksportu. W 2003 roku po raz pierwszy od 10 lat odnotowano dodatnie saldo bilansu handlowego w wysokości 506 mln USD i Polska powróciła na pozycję eksportera netto artykułów rolno-spożywczych. Ten dynamiczny rozwój wymiany handlowej produktów rolno-spożywczych z zagranicą, głównie z krajami UE, utrzymuje się w całym okresie poakcesyjnym (tabela 2). Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że udział Polski w handlu rolnym UE pozostaje niewielki. Eksport artykułów rolno-spożywczych z Polski w 2007 roku stanowił około 3% zarówno eksportu wewnątrzwspólnotowego, jak i eksportu z Wspólnoty do krajów trzecich. Import produktów rolno-żywnościowych z pozostałych państw UE kształtował się natomiast na poziomie niespełna 3% importu wewnątrzwspólnotowego, a import spoza ugrupowania oscylował w granicach 2% całkowitej wartości importu rolnego UE z krajów trzecich.

Tabela 2. Polski handel zagraniczny produktami rolno-spożywczymi w latach 2003-2007

ppg_3_2009_rozdzial_5_tabela_2

Źródło: Polski handel zagraniczny artykułami rolno-spożywczymi FAMMU/FAPA, Warszawa

Dynamiczny wzrost wartości eksportu rolno-spożywczego po przystąpieniu Polski do UE opierał się w decydującej części na przewagach kosztowo-cenowych. Dalszy rozwój eksportu może być jednak utrudniony. Przewagi związane z niższymi niż w pozostałych krajach UE kosztami i cenami zmniejszyły się, a w niektórych gałęziach produkcji rolniczej zostały w zasadzie wyczerpane.

Bardzo wysokie zasoby pracy w rolnictwie polskim, duże zasoby ziemi, niskie nakłady kapitałowe, a także relatywnie niski poziom produkcji sprawiają, że niska jest w polskim rolnictwie produktywność zasobów ziemi i pracy.

Bardzo wysokie zasoby pracy w rolnictwie polskim, duże zasoby ziemi, niskie nakłady kapitałowe, a także relatywnie niski (w stosunku do zasobów) poziom produkcji sprawia, że niska jest w polskim rolnictwie produktywność zasobów ziemi i pracy. Produktywność ziemi, głównie za sprawą niższego poziomu intensywności wytwarzania i niższego poziomu intensywności zorganizowania produkcji rolnej (duży udział zbóż w strukturze zasiewów i stosunkowo niskie obsady zwierząt gospodarskich), wyraźnie, bo o 36%, ustępuje uzyskiwanej w UE-27 i jest prawie o połowę niższa od uzyskiwanej w krajach UE-15. Niższą od rolnictwa polskiego produktywnością ziemi charakteryzuje się rolnictwo krajów nadbałtyckich, Rumunii, Bułgarii, Czech i Słowacji. Warto zauważyć, że stosunkowo niska produktywność ziemi, w warunkach zaspokojenia popytu wewnętrznego i uzyskiwania nadwyżek w handlu zagranicznym za pomocą produktów rolno-żywnościowych, nie musi uprawniać wprost do negatywnych ocen, pod warunkiem jednak, że prowadzi do produkcji tańszej poprzez niższą kapitałochłonność wytwarzaniaiii.

Produktywność pracy w rolnictwie polskim, mierzona wytworzoną produkcją, jest niemal 3,5-krotnie niższa niż przeciętnie w UE-27 i 6 razy niższa niż w UE-15. Spośród wszystkich krajów UE niższą wydajnością pracy niż rolnictwo polskie charakteryzuje się tylko rolnictwo rumuńskie i bułgarskie, a zbliżoną – łotewskie. Bardzo niska produktywność pracy w rolnictwie polskim jest zagrożeniem dla jego konkurencyjności. Dla zachowania pozycji konkurencyjnej rolnictwa polskiego konieczne jest więc utrzymywanie niskiej opłaty pracy. Dobre wyniki w eksporcie produktów rolnych w Polsce w ostatnich latach są, przynajmniej w części, okupione „dumpingiem socjalnym” pracujących w rolnictwie i przemyśle spożywczym. Sytuacja taka nie powinna być jednak celem długofalowej polityki ekonomicznej i polityki rolnej realizowanej w kraju. Niższa opłata nakładów czynników produkcji w rolnictwie polskim może być instrumentem konkurencyjności wykorzystywanym w długim okresie, jeśli ma charakter przewagi autentycznie komparatywnej, natomiast jeśli jest to działanie quasi-dumpingowe, może być stosowane tylko w krótkim okresie, aż do uzyskania właściwej efektywności, a tym samym konkurencyjności wytwarzania.

Analiza sytuacji produkcyjnej i ekonomicznej rolnictwa polskiego na tle rolnictwa unijnego dowodzi, że mimo iż w warunkach akcesji osiągnęło ono istotny postęp produkcyjno-ekonomiczny, to nadal cechuje je niska produktywność, co pozwala wnioskować o jego wadliwości strukturalnej i technologicznej oraz konieczności dalszych przemian w zakresie struktur agrarnych i wytwórczych.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rolnictwo – funkcje teraz i w przyszłości

W naszym kraju wzrost zainteresowania problematyką rolną wywołany został przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i włączeniem polskiego rolnictwa do Wspólnej Polityki Rolnej. W skali globalnej nowe impulsy do zastanowienia się nad znaczeniem rolnictwa, zarówno w krajach biednych, jak i bogatych, wynikały w ubiegłych latach z kilku źródeł:
* wzrostu zależności krajów rozwijających się od importu produktów rolnych i powiększania się liczby głodujących i niedożywionych w tych krajach;
* gwałtownego wzrostu cen żywności na rynkach światowych w latach 2006-2007;
* kontrowersji związanych z kolejnym etapem liberalizacji handlu rolnego w ramach rokowań Światowej Organizacji Handlowej;
* dostrzegania i doceniania wielofunkcyjności rolnictwa;
* wzrostu zainteresowania rolnictwem jako źródłem biopaliw.

 

Czy i jakie znaczenie ma rolnictwo?

Pytanie, czy rolnictwo ma znaczenie, nie budzi w Polsce większych rozterek; większość zapewne odpowie, że znaczenie to jest duże. W naszym kraju ponad 60% ludności ma wiejskie korzenie (w pierwszym lub drugim pokoleniu). Duża część społeczeństwa pamięta jeszcze dotkliwe kłopoty z zaopatrzeniem w żywność przed rokiem 1990. I chociaż produkty żywnościowe są współcześnie wytworem całej gospodarki (skomplikowanego tzw. łańcucha żywnościowego), to jednak prawie każdy ma świadomość, że na początku tego łańcucha jest rolnik, poprzez swoją pracę łączący glebę z siłami przyrody, dzięki czemu powstaje zboże, warzywa czy mleko, przetwarzane następnie w dalszych ogniwach tego łańcucha. W Polsce prawie 40% ludności mieszka na wsi, a niemal 15% zatrudnionych zaangażowanych jest w działalność rolniczą, dającą około 4% produktu krajowego brutto.

Wątpliwości w sprawie znaczenia rolnictwa w gospodarce i społeczeństwie pojawiają się natomiast w krajach najwyżej rozwiniętych, gdzie rolnictwo wytwarza zaledwie 1-2% PKB i zatrudnia podobny odsetek siły roboczej. W dodatku kraje te mogą bez kłopotów zakupić potrzebną im żywność za granicą, czemu sprzyja liberalizacja handlu. W rezultacie dominuje tam przekonanie o pełnym bezpieczeństwie żywnościowym. Społeczeństwo dowiaduje się też w różny sposób, że owe resztki rolnictwa istniejące jeszcze w tych krajach utrzymują się dzięki wielkim subsydiom z budżetu krajowego czy unijnego, a ekonomiści w większości głoszą, że proceder ten należałoby zakończyć i pozwolić, by konkurencja międzynarodowa decydowała o istnieniu rolnictwa w danym kraju.

Skoro za produkcję dóbr rynkowych powinien rolnika wynagradzać sam rynek, to za spełnianie wielu ważnych dla społeczeństwa pozarynkowych funkcji rolnictwo powinno być wynagradzane ze środków publicznych.

Wielofunkcyjność rolnictwa – nowa podstawa jego oceny

Postrzeganie rolnictwa i ocena jego znaczenia w krajach wysoko rozwiniętych ulega zmianie w ostatnich latach ze względu na docenianie tych jego funkcji, które nie znajdują odzwierciedlenia w wartości produkcji rolnej i w większości innych mierników statystycznych. Coraz powszechniejsze jest przekonanie, że rolnictwo jest ważne nie tylko dlatego, że wytwarza najważniejsze dla egzystencji człowieka produkty żywnościowe, ale spełnia też wiele funkcji społecznych, kulturowych i ekologicznych. W większości państw europejskich w użytkowaniu rolnictwa znajduje się ponad połowa obszaru kraju. Rolnik jest powiernikiem jednego z najcenniejszych zasobów każdego społeczeństwa, jakim są użytki rolne, a także wielu dóbr przyrody. Utrzymanie tych zasobów w należytej kondycji dla obecnego i przyszłych pokoleń jest sprawą o najwyższym znaczeniu. Dostrzeganie i docenianie wielofunkcyjności rolnictwa wpłynęło bardzo silnie na politykę rolną Unii Europejskiej i krajów wysoko rozwiniętych. Skoro za produkcję dóbr rynkowych powinien rolnika wynagradzać sam rynek, to za spełnianie wielu ważnych dla społeczeństwa pozarynkowych funkcji rolnictwo powinno być wynagradzane ze środków publicznych. Jest to obecnie bardzo ważna podstawa tzw. społecznej legitymizacji Wspólnej Polityki Rolnej UE i polityki rolnej w wielu innych krajach.

Nauka nie wyjaśniła jeszcze wszystkich funkcji rolnictwa w odniesieniu do środowiska przyrodniczego, społecznego i gospodarczego, ale wiedza na ten temat jest coraz bogatsza. Znaczenie wielofunkcyjności rolnictwa wpłynęło na stanowiska krajów wysoko rozwiniętych, a zwłaszcza Unii Europejskiej, w kwestii negocjacji handlowych na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO).

W literaturze naukowej dotyczącej wielofunkcyjności rolnictwa pojawiła się nowa propozycja klasyfikacji pozakomercyjnych funkcji rolnictwa, dzieląca je na cztery grupy (autorstwa belgijskiego ekonomisty rolnego G. Huylenbroecka):

1. Funkcje zielone: zarządzanie zasobami ziemi w celu utrzymania jej wartościowych właściwości, stwarzanie warunków dla dziko żyjących zwierząt i roślin, ochrona dobrostanu zwierząt, utrzymanie bioróżnorodności i poprawa obiegu substancji chemicznych w systemach produkcji rolnej;

2. Funkcje błękitne: zarządzanie zasobami wodnymi, poprawa jakości wód, zapobieganie powodziom, wytwarzanie energii wodnej i wiatrowej;

3. Funkcje żółte: utrzymywanie spójności i żywotności obszarów wiejskich, podtrzymywanie i wzbogacanie tradycji kulturalnej oraz tożsamości wsi i regionów, rozwój agroturystyki i myślistwa;

4. Funkcje białe: zapewnianie bezpieczeństwa żywnościowego i produkcja zdrowej żywności (food security and food safety).

Sytuacja paliwowa na świecie, w tym wyczerpywanie się paliw kopalnych i wzrost cen ropy naftowej, zwiększył zainteresowanie źródłami energii odnawialnej, w tym biopaliwami pochodzenia rolniczego. Wzrost konkurencyjności biopaliw zaostrzył konkurencję o zasoby ziemi rolniczej i wody między produkcją rolną na cele żywnościowe i paliwowe. To kolejny przykład poszerzania pola oddziaływania rolnictwa.

 

Społeczna percepcja WPR

W dyskusji nad społecznymi podstawami legitymizacji Wspólnej Polityki Rolnej należy odwołać się do badań opinii publicznej na ten temat. Pod koniec 2006 r. Generalny Dyrektoriat ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich Komisji Europejskiej zlecił przeprowadzenie sondażu społecznego na temat wiedzy i opinii obywateli UE dotyczących WPR (w ramach badań Eurobarometru). Uwzględniono w tych badaniach nie tylko 24 kraje należące w momencie realizacji sondażu do Unii, ale także Bułgarię i Rumunię. Wyniki badań opublikowane zostały w marcu 2007 r. Za najważniejsze z nich uznać można następujące:

* 88% Europejczyków uważa, iż rolnictwo i obszary wiejskie są ważne dla przyszłości kontynentu.
* 72% respondentów czuje się niedostatecznie poinformowanych o sprawach rolnych, a 54% nigdy nie słyszało o Wspólnej Polityce Rolnej.
* W świetle opinii publicznej najważniejszymi priorytetami WPR powinno być: zapewnienie zdrowych i bezpiecznych produktów żywnościowych (42%), zapewnienie godziwych warunków życia farmerom (37%) i zagwarantowanie umiarkowanych cen konsumentom (35%).
* Ponad 80% respondentów uznaje, że uzasadnione jest ograniczenie płatności dla farmerów, jeśli nie przestrzegają warunków ochrony środowiska czy dobrostanu zwierząt.
* Przeprowadzone ostatnio reformy WPR idą w dobrym kierunku.

Mimo wysokich kosztów WPR społeczeństwo europejskie jest w większości skłonne do utrzymania wsparcia dla rolnictwa, ale stawia też nowe warunki rolnikom. W świadomości Europejczyków wieś i rolnictwo mają nadal duże znaczenie.

Mimo wysokich kosztów WPR społeczeństwo europejskie jest w większości skłonne do utrzymania wsparcia dla rolnictwa, ale stawia też nowe warunki rolnikom. W świadomości Europejczyków wieś i rolnictwo mają nadal duże znaczenie.

 

Bezpieczeństwo żywnościowe – nowe źródła niepokoju

Bardzo ważnym bodźcem do przewartościowania oceny roli rolnictwa zarówno w krajach rozwijających się, jak i wysoko rozwiniętych, był gwałtowny wzrost cen produktów rolnych w latach 2006-2007, nazywany niekiedy kryzysem żywnościowym. Kryzys ten dotknął najsilniej kraje najbiedniejsze, ale był też odczuwany w krajach bogatych. W obrotach międzynarodowych rośnie zapotrzebowanie na produkty żywnościowe zgłaszane przez kraje rozwijające się. Ze 115 krajów należących do tej grupy aż 102 jest netto importerami zbóż, a 74 netto importerami żywności. Perspektywy poprawy sytuacji handlowej tych krajów są raczej niekorzystne, między innymi z powodu skutków zmian klimatycznych, najsilniej dotykających kraje afrykańskie i południowoazjatyckie. Były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton powiedział na sesji ONZ w 2008 r. znamienne słowa:
„Żywność nie jest takim samym towarem jak inne. Powinniśmy wrócić do polityki wysokiej samowystarczalności żywnościowej. Szaleństwem jest myślenie, że różne kraje na świecie mogą się rozwinąć bez możliwości samodzielnego wyżywienia się”. Zainteresowanie kwestią bezpieczeństwa żywnościowego pojawiło się także w krajach wysoko rozwiniętych, gdzie prawie zniknęło ono w dyskusjach publicznych w ubiegłych kilkunastu latach. Źródła zagrożeń dla bezpieczeństwa żywnościowego dostrzega się także w pojawiających się coraz częściej masowych chorobach zwierząt (choroba szalonych krów, ptasia i świńska grypa, itp.), a także w silnych fluktuacjach rynku żywnościowego.

Po 1989 r. przez 12 lat Polska była importerem netto żywności. Dodatnie saldo obrotów produktami rolno-żywnościowymi osiągnięto w naszym kraju w 2003 r. i utrzymuje się ono do chwili obecnej. Dla poprawy sytuacji w tej dziedzinie duże znaczenie miało integrowanie się Polski z gospodarką UE.

 

Polskie rolnictwo po 2004 roku

Rolnictwo to dział naszej gospodarki, który skorzystał najbardziej na integracji z UE. Związane to było z silnym wzrostem wsparcia finansowego dla rolnictwa, zwłaszcza z budżetu unijnego, a także ze swobodnym dostępem polskich produktów do jednolitego rynku europejskiego. Należy jednak postawić pytanie, czy przemiany w naszym rolnictwie po 2004 r. dobrze przygotowują je do konkurencji na rynku unijnym i globalnym. Obraz tendencji w tym zakresie nie jest jednoznaczny:
* Proces przekształceń strukturalnych w polskim rolnictwie przebiega wolno.
* Egzystencję wielu drobnych, niskotowarowych gospodarstw podtrzymał dostęp do płatności bezpośrednich.
* Trwa jednak proces polaryzacji struktury obszarowej i struktury produkcji gospodarstw rolnych; około 20% największych gospodarstw dostarcza prawie 80% towarowej produkcji rolniczej.
* Nastąpił wzrost inwestycji w gospodarstwach średnich i dużych.
* Udział dopłat w dochodach gospodarstw rolnych (wg FADN) wynosi średnio ok. 50%.
* Tylko ok. 250 tys. gospodarstw (z ogólnej liczby ok. 1700 tys. gospodarstw powyżej 1 ha) uzyskiwało dochody „parytetowe” (zbliżone do średnich dochodów poza rolnictwem) i realizowało inwestycje netto.
* Nie został rozwiązany problem kilkuset tysięcy małych gospodarstw, które nie decydują się na całkowite wycofanie się z rolnictwa i nie mają jednocześnie warunków do rozwoju swojego gospodarstwa.

Rolnictwo to dział naszej gospodarki, który skorzystał najbardziej na integracji z UE.

Niezależnie jednak od tych problemów, włączenie polskiego rolnictwa w ramy Wspólnej Polityki Rolnej okazało się dla niego bardzo korzystne. Sytuacja dochodowa rolnictwa jest lepsza niż kiedykolwiek po 1990 r., mimo przejściowych kłopotów różnych grup producentów. Wyłoniła się grupa dużych i nowoczesnych producentów rolnych, którzy dobrze sobie radzą na rynku europejskim. Szybki rozwój przemysłu spożywczego, m.in. dzięki napływowi bezpośrednich inwestycji zagranicznych, oraz ekspansja nowoczesnych sieci handlowych okazały się mocnym wsparciem dla rozwoju produkcji rolnej i wzrostu eksportu rolno-spożywczego. Perspektywy rozwoju polskiego rolnictwa są dobre i wynikają zarówno z korzyści, jakie niosą ze sobą polityki wspólnotowe UE, jak i z tendencji na rynkach żywnościowych świata. Warto też dodać, że polskie rolnictwo jest mocnym składnikiem Europejskiego Modelu Rolnictwa, którego cechami fundamentalnymi są wielofunkcyjność i zróżnicowanie.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Koniec żywności?

Proszę się nie obawiać, mimo tytułu nie zamierzam konkurować z Francisem Fukuyamą ani żadnymi innymi piewcami końców historii, kapitalizmu, nauki etc. „Koniec żywności” („The End of Food”) to tytuł książki Paula Robertsa – popularnego i zarazem przejmującego raportu o tym, jak człowiek zbudował niezwykle złożony system wytwarzania substancji dla niego najważniejszych, konstruując go tak, że zamienił się w tykającą coraz natarczywiej bombę zegarową.

Roberts doskonale ujawnia absurdy przemysłowej organizacji rolnictwa i przetwórstwa. Po pierwsze, system taki przez to, że nie uwzględnia kosztów zewnętrznych, prowadzi do ewidentnego marnotrawstwa. Jaki sens ma bowiem wożenie ziemniaków z północy Europy na południe Włoch, by je tam umyć i obrać na chipsy i frytki, które będą konsumowane na północy? Szwajcarzy kopią nowy tunel pod Przełęczą Godarda (inwestycja warta 30 mld franków) m.in. po to, by obsługiwać ruch ziemniaczanych transportów. Formalnie, z rynkowego punktu widzenia, skoro taka operacja się opłaca, to wszystko jest w porządku. Gdyby jednak wliczyć koszty zewnętrzne, związane choćby ze skutkami ekologicznymi takich przewozów, sprawa nie byłaby już tak jasna.

Problem drugi, na który zwraca uwagę Roberts, to zagrożenie bezpieczeństwa produktów żywnościowych na skutek zbytniej koncentracji produkcji. Wypadki śmiertelnych zatruć po spożyciu masła orzechowego w Stanach Zjednoczonych, melanina w produktach nabiałowych z Chin – to tylko kilka przykładów zagrożeń, które nie wynikają jedynie z braku odpowiednich procedur lub tego, że się ich nie przestrzega. System techniczny pozbawiony redundancji jest immanentnie narażony na awarie, a im większa skala złożoności, tym trudniejsze do przewidzenia skutki katastrofy.

Często w dyskusjach o rolnictwie i produkcji żywności zapominamy, że jedzenie niezwykle głęboko związane jest z kulturą, co powoduje, że nie można zaopatrzenia w żywność sprowadzać jedynie do kategorii rynkowych i efektywności ekonomicznej.

System wytwarzania żywności jest niewątpliwie systemem złożonym. Opublikowany wiosną br. na zamówienie Komisji Europejskiej raport „New Challenges For Agricultural Research”, będący podsumowaniem projektu foresight dla europejskiego rolnictwa, wymienia listę czynników kluczowych, jakie mają i będą miały wpływ na rozwój tego systemu: czynniki ekonomiczne, ekologiczne, klimatyczne, demograficzne, społeczne, kulturowe (zmiana stylów życia i konsumpcji), hydrogeologiczne, technologiczne. Sama lista nie wydaje się zbyt odkrywcza, choć nawet taka prosta enumeracja pokazuje, jak często w dyskusjach o rolnictwie i produkcji żywności zapominamy, że jedzenie niezwykle głęboko związane jest z kulturą, co powoduje, iż nie można zaopatrzenia w żywność sprowadzać jedynie do kategorii rynkowych i efektywności ekonomicznej, jak to ma miejsce podczas negocjacji na temat liberalizacji międzynarodowego handlu produktami spożywczymi. A przecież już w XVIII wieku Jean Anthelme Brillat-Savarin pisał w „Fizjologii smaku”: „Losy narodów zależą od sposobu, w jaki się odżywiają”i.

 

Apetyt rośnie, zagrożeń przybywa

Sprawa jeszcze bardziej zaczyna się komplikować, gdy weźmiemy pod uwagę wzajemne oddziaływania pomiędzy czynnikami. Wiemy na przykład, że liczba ludności na Ziemi systematycznie będzie rosnąć, z nadzieją, że ustabilizuje się na poziomie około 9 mld w roku 2050. Czy więc wystarczy liniowo zwiększać produkcję żywności, by zaspokoić dodatkowy popyt? Nie wystarczy, bo równolegle zmieniają się apetyty bogacących się społeczeństw krajów rozwijających się. Chińczycy nie dość, że jedzą więcej, to także modyfikują swoją dietę, zwiększając spożycie nabiału i mięsa. W rezultacie zależność między demografią, tendencjami społecznymi i popytem na żywność staje się silnie nieliniowa. Kilogram białka roślinnego i kilogram białka z wołowiny mają podobną wartość odżywczo-energetyczną, zasadniczo różny jest jednak pełny koszt wyprodukowania jednej i drugiej formy białka, a to ze względu na powierzchnię potrzebnej ziemi uprawnej, ilość wody i skalę efektów ubocznych w postaci emisji dwutlenku węgla i metanu.

Już bardzo złożony obraz komplikuje się jeszcze bardziej, gdy dodać wyzwania ekologiczno-klimatyczne dla globalnego rolnictwa. Najnowszy, opublikowany we wrześniu br. przez International Food Policy Research Institute (IFPRI) raport „Climate Change. Impact on Agriculture and Costs of Adaptation” pokazuje dramatycznie skalę wyzwania. Analitycy IFPRI zastosowali dwa różne modele matematyczne opisujące dynamikę zmian klimatycznych i wzrostu średniej temperatury oraz zmian hydrologicznych. Niestety, każdy model przewiduje, że w perspektywie 2050 r. (jeśli nie wcześniej – niektóre analizy mówią, że już w 2020 r.) nastąpi załamanie produkcji żywności w regionach największego przyrostu demograficznego: w Azji Południowo-Wschodniej, na Bliskim Wschodzie, w Indiach i Afryce. Produkcja pszenicy w Indiach może zmaleć nawet o połowę, zmniejszy się produkcja ryżu. Jeśli analizować tę sytuację wyłącznie z ekonomicznego punktu widzenia, to widać wyraźnie, że zwiększy się uzależnienie żywnościowe krajów rozwijających się od rozwiniętych. Czy więc dla polskiego rolnictwa nadchodzą złote czasy?

Rosnący globalny popyt na żywność na pewno oznacza rozwojową szansę. Tym bardziej że nasi rolnicy skorzystają najprawdopodobniej na zmianie klimatycznej: efekty pozytywne, jak choćby wydłużony okres wegetacyjny, powinny przeważyć nad efektami niekorzystnymi, jak anomalie pogodowe. Wielką niewiadomą jest przyszła sytuacja hydrologiczna, bo choć niektóre prognozy wskazują, że wzrosną łączne dostawy wody, to jednak najprawdopodobniej wzrost będzie dotyczył opadów zimowych, poza okresem wegetacyjnym. Jednocześnie już od połowy lat 90. ub. wieku zwiększa się częstotliwość występowania suszy. Wcześniej susze zdarzały się średnio raz na pięć lat, teraz praktycznie dzieje się tak co drugi rok.

Jak widać, aura niepewności otacza zarówno globalne perspektywy rozwoju rolnictwa, jak i sytuację w Polsce. Warto przy tym dodać jeszcze jeden element niepewności, związany ze zmianami klimatyczno-ekologicznymi: rolnictwo będzie nie tylko ich potencjalną ofiarą, lecz jest także istotną ich przyczyną. Światowe rolnictwo odpowiedzialne jest bezpośrednio za 14 proc. emisji dwutlenku węgla. Można się więc spodziewać, że jeśli w procesie międzynarodowych negocjacji zostaną podjęte zobowiązania dotyczące redukcji gazów cieplarnianych, rolnictwo także stanie się obszarem dodatkowych antyemisyjnych regulacji.

 

Trudna adaptacja

Jak zredukować tę oszałamiającą złożoność problematyki rozwoju rolnictwa? Główne hasła pojawiające się podczas poszukiwań odpowiedzi to adaptacja oraz nakłady na badania i rozwój. Adaptacja polega na wbudowaniu w system produkcji żywności mechanizmów umożliwiających szybką reakcję na nieoczekiwane zmiany. Skoro możemy spodziewać się, że w Polsce będą maleć uprawy ziemniaków, wzrośnie plenność buraka cukrowego i kukurydzy, pojawi się szansa na uprawę kukurydzy na terenie całego kraju, a zasięg hodowli winogron przesunie się na północ, to już w tej chwili należałoby przedefiniować programy działania ośrodków doradztwa rolniczego. W najbliższych latach będą one musiały się mierzyć z licznymi nowymi problemami zgłaszanymi przez rolników, dotyczącymi zarówno upraw, jak i nowych problemów wynikających z pojawiania się choćby nowych szkodników. Bo co po możliwościach hodowli kukurydzy, skoro już w tej chwili w niektórych rejonach Polski nawet 100 proc. upraw atakuje Omacnica prosowianka, wcześniej nieaktywna w naszej strefie klimatycznej?

Zadania systemu dystrybucji wiedzy pomagającej diagnozować nowe problemy i wskazywać rozwiązania wybiegają dziś jednak, jak wskazują autorzy unijnego raportu „New Challenges For Agricultural Research”, poza możliwości tradycyjnego modelu systemu współpracy sektora rolnictwa i przemysłu z sektorem akademickim i badawczo-rozwojowym. W modelu tym wydawało się jasne, że optymalną odpowiedzią na rosnący popyt na żywność jest zwiększanie wydajności produkcji przez wprowadzanie nowych technologii upraw, z organizmami optymalizowanymi genetycznie włącznie. Gdy jednak jako parametr optymalizacji wprowadzi się obok wydajności parametr trwałości (sustainability), czyli utrzymania zdolności produkcyjnej przez długi okres, to okaże się, że odpowiedź nie jest jednoznaczna. Wystarczy przykład rolnictwa ekologicznego. W krajach rozwiniętych daje ono blisko o połowę plonów z hektara mniej niż rolnictwo konwencjonalne. Sprzyja ono jednak rozwojowi próchnicy w glebie, która jest doskonałym absorbentem dwutlenku węgla, a także pozwala na lepsze gospodarowanie wodą. Nie wywiera ono negatywnego wpływu na bioróżnorodność, a ponieważ jest bardziej pracochłonne, daje zatrudnienie większej liczbie osób.

Bilans porównujący obie formy gospodarowania nie jest jednoznaczny, zależy od lokalnego kontekstu. Tym bardziej że wbrew pojawiającym się często argumentom zwolenników rolnictwa przemysłowego, alternatywne formy wcale nie są mniej nowoczesne. Nowe cechy organizmów można uzyskiwać dziś zarówno za pomocą tradycyjnej selekcji (wspomaganej jednak najnowszą wiedzą genetyczną), jak i modyfikacji genetycznych. Z kolei organizmy modyfikowane genetycznie nie muszą być wytwarzane jedynie w modelu kapitałowym, bo pojawiają się już formy współpracy zespołów biologów działających w logice open source, jaką pierwsi zastosowali niezależni producenci oprogramowania komputerowego. Dalej, źródłem wiedzy budującej potencjał adaptacyjny są już nie tylko laboratoria naukowe uczelni i korporacji, lecz także lokalne wspólnoty pielęgnujące rzadkie, a często cenne kompetencje ekologiczne.

Dyskutując o polskim rolnictwie i jego przyszłości, warto uwzględnić złożoność kontekstu oraz przyjąć do wiadomości, że nie ma jednej prostej recepty na jego rozwój. Odpowiedź na pytanie o przyszłość polskiego rolnictwa musi powstać w debacie, której uczestnikiem będzie całe społeczeństwo, nie tylko rolnicy, koncerny biotechnologiczne i przemysł spożywczy.

Dyskutując o polskim rolnictwie i jego przyszłości, warto uwzględnić złożoność kontekstu oraz przyjąć do wiadomości, że nie ma jednej prostej recepty na jego rozwój. Jeszcze dwa lata temu ceny zboża szybowały niemal w stratosferze, dziś taniej palić w piecu zbożem niż węglem. Taniej, bo rynkowa cena zboża uwzględnia tylko czynnik zmniejszonego przez kryzys popytu, ślepa jest jednak na koszty ekologiczne, za które przyjdzie zapłacić za czas jakiś. Musimy uwolnić się od takiej krótkowzroczności i zacząć poważną debatę nad rolnictwem, uwzględniając wszystkie opisane czynniki złożoności. Czy polską szansą jest przystąpienie do wyścigu w konkurencji upraw wielkoprzemysłowych? Czy może też lepiej unowocześnić „zacofanie”, analizując, czy ekstensywność, niewielki stopień koncentracji i chemizacji nie są prorozwojowymi atutami o rosnącej z czasem wartości?ii

Nie ma jednoznacznych odpowiedzi, odpowiedź jednak jest potrzebna. Najgorsza jest sytuacja, w której nie podejmując decyzji, pozwala się na działanie szarych stref. Odpowiedź musi powstać w debacie, której uczestnikiem będzie całe społeczeństwo, nie tylko rolnicy, koncerny biotechnologiczne i przemysł spożywczy. Od tych decyzji zależy nie tylko, co będziemy jedli za 10-20 lat, lecz także to, jak będzie wyglądał polski krajobraz, jaka będzie struktura, jakie będą potrzebne inwestycje infrastrukturalne. Parafrazując maksymę Brillata-Savarina, nasz los zależy od sposobu, w jaki zdecydujemy się odżywiać.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Polska wobec przyszłej polityki rolnej UE

Polityka rolna w państwach członkowskich Unii Europejskiej jest realizowana prawie wyłącznie poprzez Wspólną Politykę Rolną (WPR). Można wskazać kilka przyczyn tak szerokich kompetencji Wspólnoty w tym obszarze interwencji publicznej. Pierwszą są uwarunkowania historyczne – WPR jest jedną z pierwszych polityk wspólnotowych, określoną w Traktacie Rzymskim w 1957 r., głównie w odpowiedzi na problemy z zapewnieniem ciągłości dostaw żywności wskutek zniszczeń wojennych. Równie ważny jest stosunkowo duży stopień ingerencji tej polityki w mechanizmy rynkowe, co oznacza, że wspólnotowe regulacje i, co ważniejsze, wspólnotowe finansowanie stanowią gwarancję równych warunków konkurencji na jednolitym rynku UE. Ten motyw zyskał szczególnie na znaczeniu w toku kolejnych rozszerzeń UE o mniej zamożne państwa z Europy Południowej, a następnie Wschodniej. Wspólna Polityka Rolna wnosi także wkład w spójność ekonomiczną i polityczną, zwłaszcza w sytuacji dużego zróżnicowania UE pod względem poziomu ogólnego rozwoju.

Poszerzenie funkcji
W czasie swojej długiej historii WPR podlegała stopniowej ewolucji. W ślad za zmieniającymi się oczekiwaniami publicznymi i innymi uwarunkowaniami, zarówno unijnymi (m.in. kolejne rozszerzenia), jak i międzynarodowymi (m.in. zobowiązania w ramach Światowej Organizacji Handlu – WTO), nastąpiło rozszerzenie zakresu kompetencji, celów i instrumentów tej polityki. W 2003 r., tuż przed akcesją Polski i innych państw Europy Środkowej, istotnie przeorientowano WPR, odchodząc od działań bezpośrednio wspierających opłacalność produkcji rolnej na rzecz wspierania dochodów w sposób niezależny od decyzji produkcyjnych rolników (tzw. oddzielenie wsparcia od produkcji). Wzmocniono także tzw. II filar tej polityki, obejmujący wsparcie rozwoju obszarów wiejskich. Już po akcesji do UE Polska uczestniczyła w kolejnych reformach dotyczących poszczególnych sektorów produkcji: owoców i warzyw (2004 r.), cukru (2006r.), wina (2007 r.). Stosunkowo dużych dostosowań dokonano w 2008 r. w ramach tzw. przeglądu reformy z 2003 r. (health-check), przygotowując rolnictwo UE do silniejszej konkurencji na globalnym rynku i do realizacji nowych zadań publicznych związanych z takimi wyzwaniami jak zmiany klimatu, utrata bioróżnorodności czy też malejące zasoby wody. Ówczesne rozstrzygnięcia, a także towarzysząca im debata publiczna pokazały, że funkcji rolnictwa UE i WPR nie można dziś ograniczać do ich tradycyjnych zadań związanych z bezpieczeństwem żywnościowym i rozwojem obszarów wiejskich. W centrum tej debaty jest pojęcie wielofunkcyjności produkcji rolnej i obszarów wiejskich związanej z zarządzaniem dużą częścią zasobów środowiskowych i ich szczególnym miejscem w przestrzeni społeczno-gospodarczej UE.
Poczynione w 2008 r. ustalenia co do kształtu WPR do 2013 r. są traktowane także jako początek debaty o jej konstrukcji w kolejnej perspektywie finansowej UE. Debata ta jest prowadzona zarówno na poziomie eksperckim, jak i politycznym, w ramach Rady Ministrów Unii Europejskiej ds. Rolnictwa i Rybołówstwa. Zarówno w czasie prezydencji francuskiej (druga połowa 2008 r.), jak i czeskiej (pierwsza połowa 2009 r.) intensywna dyskusja w ramach tej Rady ujawniła dużą zbieżność stanowisk państw członkowskich w wielu istotnych kwestiach związanych z przyszłością polityki rolnej. Trzeba jednak pamiętać, że WPR jest także elementem debaty o przyszłości budżetu UE, głównie ze względu na fakt, że zagospodarowuje dużą jego część (44% w 2008 r.) i w znaczącym stopniu (choć mniejszym niż polityka spójności) odpowiada za efekt redystrybucji dochodów między bogatymi a mniej zamożnymi państwami członkowskimi UE. Poziom wspólnotowego finansowania WPR zależeć więc może nie tylko od potrzeb zidentyfikowanych w samym jej obszarze, ale także od stopnia ich spójności z innymi, często nowymi priorytetami wspólnotowymi, takimi jak polityka klimatyczna czy energetyczna.

Dzięki reformom z ostatnich lat WPR stała się polityką nowoczesną, o dużym potencjale adaptacyjnym do nowych wspólnotowych wyzwań, przyczyniając się jednocześnie do zrównoważonego rozwoju całej Wspólnoty i realizacji celów Strategii Lizbońskiej.

Stanowisko Polski
Polska aktywnie uczestniczy w tej debacie, zwracając uwagę na specyfikę uwarunkowań swojego sektora wsi i rolnictwa, ale także odwołując się do wymiaru wspólnotowego i globalnego docelowych rozstrzygnięć. Oficjalne stanowisko rządu RP w tym zakresie zostało wypracowane w pierwszej połowie 2009 r. w toku konsultacji eksperckich, międzyresortowych oraz społecznych, i ostatecznie przyjęte przez Radę Ministrów 12 czerwca 2009 r.
W stanowisku zwraca się uwagę na znaczenie dotychczasowej WPR, w szczególności dla procesu integracji europejskiej oraz realizacji wielu celów wspólnotowych wykraczających poza tradycyjnie pojmowane funkcje rolnictwa. Dzięki reformom z ostatnich lat WPR stała się polityką nowoczesną, o dużym potencjale adaptacyjnym do nowych wspólnotowych wyzwań, przyczyniając się jednocześnie do zrównoważonego rozwoju całej Wspólnoty i realizacji celów Strategii Lizbońskiej. Także po 2013 r. Wspólna Polityka Rolna powinna odgrywać kluczową rolę w Unii Europejskiej w zapewnieniu: bezpieczeństwa żywnościowego, zrównoważonego rozwoju rolnictwa i obszarów wiejskich, równych warunków konkurencji na jednolitym rynku rolnym oraz silnej pozycji konkurencyjnej UE na globalnym rynku żywnościowymi.
Aby zapewnić skuteczność WPR w realizacji powyższych zadań w przyszłości, kolejne zmiany tej polityki powinny:
* zachować w pełni jej wspólnotowy charakter, w szczególności w wymiarze finansowym, gwarantując tym samym równe warunki konkurencji na jednolitym rynku UE;
* powiązać poziom i alokację wsparcia finansowego poszczególnych działań, w tym płatności bezpośrednich, z aktualnymi i przyszłymi celami, co wymaga m.in. odejścia od przestarzałych i nieuzasadnionych w obecnej sytuacji historycznych pułapów płatności bezpośrednich, które odzwierciedlają poziom produkcji rolnej poszczególnych państw członkowskich sprzed kilkunastu lat;
* ograniczyć koszty wdrożeniowe po stronie instytucji UE i państw członkowskich, co wymaga dalszego uproszenia tej polityki. Przyszła WPR musi być zrozumiała dla rolników, a także dla podatników, i bez jej znacznego uproszczenia nie będzie to możliwe.
Rozszerzenie zakresu celów WPR o nowe wyzwania, przy zachowaniu większości dotychczas realizowanych zadań, wymagać będzie odpowiedniego finansowania wspólnotowego tej polityki po 2013 r. co najmniej na obecnym poziomie. Zwiększenie współfinansowania z budżetów krajowych opóźniłoby proces spójności gospodarczej we Wspólnocie, zmuszając mniej zamożne państwa członkowskie do zwiększenia krajowych wydatków publicznych w celu zapewnienia równych warunków konkurencji dla ich sektorów rolnych na jednolitym rynku lub też do rezygnacji z korzyści ekonomicznych związanych z konkurowaniem na równych zasadach w tym obszarze.
Biorąc pod uwagę powyższe uwarunkowania, niezbędne jest zachowanie dotychczasowej struktury WPR, tj. wszystkich trzech elementów obecnej polityki: wspólnej organizacji rynków, systemu płatności bezpośrednich oraz polityki rozwoju obszarów wiejskich.

Niezasadne byłoby dalsze ograniczanie interwencji rynkowej w prawodawstwie wspólnotowym. Mechanizmy interwencji także w przyszłości powinny stabilizować rynkowe warunki produkcji, współdecydując w ten sposób o bezpieczeństwie żywnościowym UE i wkładzie w globalne bezpieczeństwo żywnościowe.

Interwencja jest konieczna
W związku z otwieraniem się rynku wspólnotowego na konkurencję zewnętrzną, a także ze względu na rosnącą niestabilność międzynarodowych rynków rolnych, niezasadne byłoby dalsze ograniczanie interwencji rynkowej w prawodawstwie wspólnotowym. Mechanizmy interwencji także w przyszłości powinny stabilizować rynkowe warunki produkcji, współdecydując w ten sposób o bezpieczeństwie żywnościowym UE i wkładzie w globalne bezpieczeństwo żywnościowe. Zasadne jest jednak silniejsze uwzględnienie w przyszłej WPR działań promocyjnych (zarówno na rynku UE, jak i na rynkach międzynarodowych), a także zaawansowanych instrumentów zarządzania ryzykiem i kryzysami w rolnictwie. Dalsza ewolucja I filaru WPR powinna obejmować także problem odpowiednich nawyków żywieniowych wśród poszczególnych grup konsumenckich czy też pomocy żywnościowej dla osób najuboższychii.
Płatności bezpośrednie powinny pozostać instrumentem odpowiedzialnym za: wsparcie i stabilizację dochodów rolniczych, utrzymanie użytków rolnych w dobrej kulturze rolnej, zgodnej z wymogami środowiska, rekompensowanie kosztów związanych z wypełnianiem wymogów wspólnotowych (w odniesieniu do jakości i sposobów produkcji), związanych z zagwarantowaniem części pozaprodukcyjnych dóbr publicznych, a także zapewnienie równych warunków konkurencji w ramach jednolitego rynku rolno-żywnościowego. Zniesienie lub istotne ograniczenie płatności bezpośrednich w ramach WPR groziłoby trwałym porzuceniem działalności rolniczej na wielu obszarach o mniej korzystnych warunkach gospodarowania oraz nadmierną koncentracją i intensyfikacją produkcji rolnej w innych regionach UE.
System płatności bezpośrednich wymaga jednak pilnej zmiany, polegającej na dalszym uproszczeniu i ujednoliceniu formy jego stosowania w całej UE. Nowy system płatności powinien być związany z powierzchnią użytków rolnych oraz uwzględniać realizację wymogów w zakresie ochrony środowiska. System oparty o jednolitą stawkę płatności w całej UE lepiej służyłby realizacji obecnych i przyszłych celów WPR niż dzisiejszy – umożliwiłby sprawniejszą integrację oczekiwań społecznych i dóbr publicznych.
Po roku 2013 zasadne jest także utrzymanie silnej roli polityki rozwoju obszarów wiejskich jako części WPR. Drugi filar WPR wnosi duży wkład w przekształcenia strukturalne i modernizację na obszarach wiejskich (i w samym rolnictwie), przyspieszając jednocześnie szczególnie ważny dla nowych państw członkowskich tzw. proces doganiania. Instrumenty rozwoju obszarów wiejskich odgrywają także coraz większą rolę w realizacji zadań związanych z nowymi wyzwaniami stojącymi przed Wspólnotą, wymagającymi zaangażowania rolnictwa europejskiego i obszarów wiejskich.
Jednocześnie należy zachować obecne podejście do wsparcia w ramach II filara WPR, polegające na dostarczeniu szerokiego instrumentarium działań i pozostawieniu krajom członkowskim stosunkowo dużej swobody w zakresie tworzenia własnych programów. W świetle dotychczasowych doświadczeń konieczna jest także dyskusja na temat koordynacji działań na rzecz obszarów wiejskich prowadzonych w ramach polityki spójności, która obok instrumentów WPR stanowi istotne źródło zmian na tych obszarach. Priorytetem Wspólnoty powinno pozostać ograniczenie różnic pomiędzy regionami UE i dążenie do wyrównywania poziomu rozwoju pomiędzy obszarami wiejskimi a miejskimi przy udziale obu polityk.

Skip to content