Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przetwórstwo w ręce plantatorów?

Andrzej Klasa

Założyciel Kaszubskiego Stowarzyszenia Plantatorów Truskawek

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Czekamy na zatwierdzenie w Brukseli produktu regionalnego o nazwie „Truskawka Kaszubska”. Które znaczenie będzie większe: kulturowe czy ekonomiczne?

Truskawka Kaszubska jako produkt regionalny ma przynieść korzyści finansowe rolnikom uprawiającym te rośliny. Może na początku nie będą to bezpośrednie korzyści poszczególnych rolników, ale stowarzyszenia czy też grupy producenckiej. Dzięki temu nastąpi zwrot pieniędzy za składki członkowskie, certyfikaty, środki na promocję. Przygotowaliśmy wniosek, ale nie wiadomo, czy dostaniemy pieniądze na te cele. Teraz rzeczywiście czekamy na ogłoszenie przez Komisję Europejską, że Truskawka Kaszubska jest na liście produktów regionalnych. Zabiegamy o to od trzech lat. Stowarzyszenie jest organizacją społeczną, nie mamy pracowników i pieniędzy, dzięki którym moglibyśmy spełniać oczekiwania brukselskich urzędników. Lista wymogów, które muszą spełniać producenci, jest długa i surowo przestrzegana. Górale mają podobny problem. Jeszcze rok temu tylko dwóch producentów oscypków je spełniało. Mam nadzieję, że na Kaszubach będzie lepiej. Aspekt kulturowy też ma znaczenie. Kaszuby to nie tylko muzyka, język, ale też kulinarne dziedzictwo naszych przodków. Należy to pokazywać, promować nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach. W tym roku promowaliśmy nasze owoce na różnych imprezach w wielu miastach. Mieliśmy stoiska i przekonaliśmy się, że Truskawka Kaszubska jest już znana. Niekiedy nas pytano, czym się różni od truskawek z innych części Polski. To musieliśmy między innymi wykazać, składając wniosek do Brukseli. Robiliśmy też badania konsumenckie i oprócz walorów smakowych aspekt kulturowy ma duże znaczenie. Zyskają więc Kaszuby jako grupa, ale i plantatorzy, gdyż przed nami będzie stała otworem cała Europa.

A jak brzmi odpowiedź na pytanie, co wyróżnia kaszubskie truskawki?

Znaczenie ma położenie geograficzne upraw i lekka gleba, na której rosną nasze truskawki. Oczywiście odmiany Senga Sengana, Honeoye czy Elsanta można spotykać w wielu miejscach w kraju i za granicą. Natomiast nasze specyficzne warunki geograficzne i glebowe powodują, że kaszubskie truskawki są słodsze i bardziej aromatyczne. Lista odmian będzie się powiększać, już mamy propozycje następnych. Póki co, zgłosiliśmy te trzy odmiany. Wniosek złożony do Komisji Europejskiej został zaakceptowany. Teraz czekamy na ewentualne protesty. Mam nadzieję, że nie będzie jak z oscypkiem (wobec którego Słowacy zgłosili sprzeciw) i nic nam nie przedłuży i tak długiego czekania.

Wpisanie na listę produktów regionalnych będzie niosło pewne korzyści producentom truskawek w promocji, na pewno będą to owoce bardziej znane. A czy będą na przykład wyższe ceny w skupie?

Będzie też na pewno dodatkowe wsparcie finansowe dla stowarzyszenia i grupy producenckiej, jeżeli później taka powstanie. Na pewno korzyścią będzie większa renoma naszych owoców. To, być może, przełoży się na ceny.

Renomę już macie, bo jak się wiosną truskawki pojawiają na rynku, to wszystkie są kaszubskie, niezależnie od tego, skąd pochodzą.

To już inny problem. Po zakończeniu całego procesu rejestracji można zdobyć certyfikaty i wtedy kupujący szybko będą mogli sprawdzić, czy to rzeczywiście są truskawki kaszubskie, czy też ktoś się pod nas podszywa. Zdobycie certyfikatu nie będzie takie proste, gdyż należy spełniać odpowiednie warunki. Komisja certyfikująca będzie sprawdzała, czy uprawy spełniają wymagania, i jeżeli nie będzie zastrzeżeń, to taki dokument zostanie przyznany. Tylko tacy producenci będą mogli sprzedawać produkt regionalny o nazwie „Truskawka Kaszubska” albo „Kaszëbskô malëna”. Nieprzestrzeganie tego może być karane. W Zakopanem wyraźnie spadła liczba oscypków na różnych stoiskach. Posiadacze certyfikatów sami pilnują, żeby prawo było przestrzegane. U nas będzie podobnie. Certyfikaty będą też zachęcały do podnoszenia jakości.

Stowarzyszenie liczy około 250 członków, plantatorów truskawek jest oczywiście więcej. Czym się charakteryzuje taki uśredniony rolnik?

Jeszcze parę lat temu przeciętny kaszubski rolnik miał niewielkie gospodarstwo, a w nim niewielką hodowlę świń, kilka krów i trochę truskawek. Zwykle była to Senga Sengana, sprzedawana w skupie na cele przemysłowe. Później doszła deserowa odmiana Elsanta, jednocześnie nastepowała coraz częściej specjalizacja. Teraz mamy okres przejściowy, ale już widać plantatorów, dla których truskawki będą głównym źródłem dochodu – inwestują oni w nowe odmiany, dbają o zabezpieczenia. Po jakimś czasie producentów będzie pewnie mniej, ale wzrosną areały, a gospodarstwa będą bardziej wyspecjalizowane.

Prawodawstwo nie zachęca do tworzenia takich grup czy spółdzielni. Coś drgnęło w ostatnim czasie, jednak muszą pojawić się instrumenty wsparcia, także finansowe. Drugą barierą jest niechęć ludzi do współpracy, gdy trzeba wyłożyć jakieś pieniądze i trochę zaryzykować.

Stowarzyszenie przerodzi się w grupę producencką?

Były próby, organizowaliśmy specjalne szkolenia. Niestety, nie udało się powołać takiej grupy. Wydaje mi się, że powinna powstać, ale brakuje determinacji. Ludzie czekają, aż zacznie ktoś inny. Jako stowarzyszenie osiągnęliśmy wiele, ale to nie jest organizacja gospodarcza. A producenci truskawek powinni taką mieć. Byłaby silnym partnerem dla przetwórców czy nawet hipermarketów. Pojedynczy rolnik nie będzie miał takiej siły. Jednak obecne prawodawstwo nie zachęca do tworzenia takich grup czy spółdzielni. Coś drgnęło w ostatnim czasie, jednak muszą pojawić się instrumenty wsparcia, także finansowe. Drugą barierą jest niechęć ludzi do współpracy, kiedy trzeba wyłożyć jakieś pieniądze i trochę zaryzykować. Kaszubi są bardzo ostrożni.

Może to jest istota problemu, która uniemożliwia zbudowanie w przyszłości sprawnego mechanizmu, zarabiającego na tym produkcie regionalnym i jego przetworach.

To jest problem całego polskiego rolnictwa. Narzekamy na pośredników, że na nas zarabiają, ale sami niewiele robimy, żeby na przykład zacząć wchodzić w małe przetwórstwo. Kolejne rządy prywatyzując zakłady przetwórcze, nie zadbały o to, żeby współwłaścicielami byli rolnicy. A teraz nie mamy żadnego wsparcia finansowego czy choćby odpowiedniego doradztwa. Moim zdaniem przetwórstwo powinno być choćby częściowo w rękach plantatorów.

Rozmawiacie na ten temat na spotkaniach członków stowarzyszenia? Czy rolnicy nie zastanawiają się, co zrobić, żeby zarabiać więcej, np. poprzez zajęcie się przetwórstwem?

Oczywiście rozmawiamy, rolnicy narzekają na niskie ceny, pomstują na chłodnie i pośredników. Coraz częściej pojawiają się jakieś pomysły. Jednak przeważa wyczekiwanie. Niech ktoś inny zacznie…

Może potrzebujecie jakiegoś wsparcia naukowego, szkoleń biznesowych?

Jesteśmy pozostawieni sami sobie. Raz na rok przyjeżdża ktoś z Warszawy, ale to też kosztuje. Ośrodki doradztwa powinny bardziej się angażować, nie tylko w informowanie o uprawach. Rolnicy są coraz lepiej zorientowani w nowych odmianach, środkach ochrony. Nie potrafimy natomiast pisać projektów, żeby zdobywać środki na rozwój gospodarstw.

Jeżeli Truskawka Kaszubska ma być powszechnie znanym i chętnie kupowanym produktem, należy stworzyć zaplecze naukowe oraz położyć duży nacisk na promocję.

Ostatnie badania konsumenckie, które robiliśmy, zostały sfinansowane przez Urząd Marszałkowski. Nas na coś takiego nie było stać. Promujemy się własnymi siłami, bardzo często z własnej kieszeni. Są unijne programy, które nam odpowiadają, i tam będziemy składać projekty.

Potrzebujemy zewnętrznej pomocy. Klastry przynoszą interesujące efekty, ale chyba jeszcze do tego nie dojrzeliśmy.

Innym pomysłem na wspólne działanie jest stworzenie klastra. Jeden powołali producenci wędlin. Może warto podpatrzeć?

Słyszeliśmy o tym przedsięwzięciu i wzbudziło ono nasze zainteresowanie. Jednak my bardziej potrzebujemy zewnętrznej pomocy. Takie połączenie różnych sfer: produkcyjnej, samorządowej z naukowo-badawczą przyniesie interesujące efekty, ale chyba jeszcze do tego nie dojrzeliśmy.

Środki unijne wymuszają współpracę…

Już kilka lat temu w Holandii tamtejsi rolnicy tłumaczyli nam, że warto zakładać grupy producenckie. Jednak oni mieli bardzo silne wsparcie zewnętrzne. Poza tym u nas jest jeszcze inna mentalność. Tym bardziej że jak ktoś ma już kontakty i odbiorców, to niechętnie z tego zrezygnuje.

Nie jest pan optymistą.

Jestem sceptyczny, jeśli chodzi o organizowanie się samych rolników. Natomiast silna pomoc państwa lub samorządów na pewno przełamie te bariery, o których mówiłem. Próbowaliśmy różnych działań, na przykład nawiązywania kontaktów z chłodniami, przetwórniami, i odprawiano nas z kwitkiem. Wszyscy tłumaczyli, że już mają dostawców.

Musimy odejść od produkowania wyłącznie surowca.

Może należy pomyśleć o własnych przetwórniach i chłodniach, na początek niewielkich?

To jest właściwy kierunek. Musimy odejść od produkowania wyłącznie surowca. W innych częściach Polski widziałem już takie próby i u nas również się pojawiają. Są powidła, soki, nalewki odpowiednio przygotowane, bez konserwantów. Ładnie opakowane, z powodzeniem wystawiane na targach. Jest jednak problem prawny, gdyż rolnik nie może sprzedawać przetworzonych produktów. Posłowie ponoć pracują nad odpowiednimi zmianami, ale pewnie to szybko nie nastąpi. Turyści chętnie kupują oryginalne i tradycyjne jedzenie i może to ośmieli naszych rolników. Połączenie produktów regionalnych, takich jak truskawki, z tradycyjnymi i zaoferowanie tego turystom może być szansą dla wielu gospodarstw.

Dziękuję za rozmowę.

O autorze:

Andrzej Klasa

Dodaj komentarz

Skip to content