Prawodawstwo nie zachęca do tworzenia takich grup czy spółdzielni. Coś drgnęło w ostatnim czasie, jednak muszą pojawić się instrumenty wsparcia, także finansowe. Drugą barierą jest niechęć ludzi do współpracy, gdy trzeba wyłożyć jakieś pieniądze i trochę zaryzykować.Stowarzyszenie przerodzi się w grupę producencką? Były próby, organizowaliśmy specjalne szkolenia. Niestety, nie udało się powołać takiej grupy. Wydaje mi się, że powinna powstać, ale brakuje determinacji. Ludzie czekają, aż zacznie ktoś inny. Jako stowarzyszenie osiągnęliśmy wiele, ale to nie jest organizacja gospodarcza. A producenci truskawek powinni taką mieć. Byłaby silnym partnerem dla przetwórców czy nawet hipermarketów. Pojedynczy rolnik nie będzie miał takiej siły. Jednak obecne prawodawstwo nie zachęca do tworzenia takich grup czy spółdzielni. Coś drgnęło w ostatnim czasie, jednak muszą pojawić się instrumenty wsparcia, także finansowe. Drugą barierą jest niechęć ludzi do współpracy, kiedy trzeba wyłożyć jakieś pieniądze i trochę zaryzykować. Kaszubi są bardzo ostrożni. Może to jest istota problemu, która uniemożliwia zbudowanie w przyszłości sprawnego mechanizmu, zarabiającego na tym produkcie regionalnym i jego przetworach. To jest problem całego polskiego rolnictwa. Narzekamy na pośredników, że na nas zarabiają, ale sami niewiele robimy, żeby na przykład zacząć wchodzić w małe przetwórstwo. Kolejne rządy prywatyzując zakłady przetwórcze, nie zadbały o to, żeby współwłaścicielami byli rolnicy. A teraz nie mamy żadnego wsparcia finansowego czy choćby odpowiedniego doradztwa. Moim zdaniem przetwórstwo powinno być choćby częściowo w rękach plantatorów. Rozmawiacie na ten temat na spotkaniach członków stowarzyszenia? Czy rolnicy nie zastanawiają się, co zrobić, żeby zarabiać więcej, np. poprzez zajęcie się przetwórstwem? Oczywiście rozmawiamy, rolnicy narzekają na niskie ceny, pomstują na chłodnie i pośredników. Coraz częściej pojawiają się jakieś pomysły. Jednak przeważa wyczekiwanie. Niech ktoś inny zacznie... Może potrzebujecie jakiegoś wsparcia naukowego, szkoleń biznesowych? Jesteśmy pozostawieni sami sobie. Raz na rok przyjeżdża ktoś z Warszawy, ale to też kosztuje. Ośrodki doradztwa powinny bardziej się angażować, nie tylko w informowanie o uprawach. Rolnicy są coraz lepiej zorientowani w nowych odmianach, środkach ochrony. Nie potrafimy natomiast pisać projektów, żeby zdobywać środki na rozwój gospodarstw. Jeżeli Truskawka Kaszubska ma być powszechnie znanym i chętnie kupowanym produktem, należy stworzyć zaplecze naukowe oraz położyć duży nacisk na promocję. Ostatnie badania konsumenckie, które robiliśmy, zostały sfinansowane przez Urząd Marszałkowski. Nas na coś takiego nie było stać. Promujemy się własnymi siłami, bardzo często z własnej kieszeni. Są unijne programy, które nam odpowiadają, i tam będziemy składać projekty.
Potrzebujemy zewnętrznej pomocy. Klastry przynoszą interesujące efekty, ale chyba jeszcze do tego nie dojrzeliśmy.Innym pomysłem na wspólne działanie jest stworzenie klastra. Jeden powołali producenci wędlin. Może warto podpatrzeć? Słyszeliśmy o tym przedsięwzięciu i wzbudziło ono nasze zainteresowanie. Jednak my bardziej potrzebujemy zewnętrznej pomocy. Takie połączenie różnych sfer: produkcyjnej, samorządowej z naukowo-badawczą przyniesie interesujące efekty, ale chyba jeszcze do tego nie dojrzeliśmy. Środki unijne wymuszają współpracę... Już kilka lat temu w Holandii tamtejsi rolnicy tłumaczyli nam, że warto zakładać grupy producenckie. Jednak oni mieli bardzo silne wsparcie zewnętrzne. Poza tym u nas jest jeszcze inna mentalność. Tym bardziej że jak ktoś ma już kontakty i odbiorców, to niechętnie z tego zrezygnuje. Nie jest pan optymistą. Jestem sceptyczny, jeśli chodzi o organizowanie się samych rolników. Natomiast silna pomoc państwa lub samorządów na pewno przełamie te bariery, o których mówiłem. Próbowaliśmy różnych działań, na przykład nawiązywania kontaktów z chłodniami, przetwórniami, i odprawiano nas z kwitkiem. Wszyscy tłumaczyli, że już mają dostawców.
Musimy odejść od produkowania wyłącznie surowca.Może należy pomyśleć o własnych przetwórniach i chłodniach, na początek niewielkich? To jest właściwy kierunek. Musimy odejść od produkowania wyłącznie surowca. W innych częściach Polski widziałem już takie próby i u nas również się pojawiają. Są powidła, soki, nalewki odpowiednio przygotowane, bez konserwantów. Ładnie opakowane, z powodzeniem wystawiane na targach. Jest jednak problem prawny, gdyż rolnik nie może sprzedawać przetworzonych produktów. Posłowie ponoć pracują nad odpowiednimi zmianami, ale pewnie to szybko nie nastąpi. Turyści chętnie kupują oryginalne i tradycyjne jedzenie i może to ośmieli naszych rolników. Połączenie produktów regionalnych, takich jak truskawki, z tradycyjnymi i zaoferowanie tego turystom może być szansą dla wielu gospodarstw. Dziękuję za rozmowę.
Pomorski Przegląd Gospodarczy
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową
ul. Do Studzienki 63
80-227 Gdańsk