Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Polska potrzebuje jednolitej strategii

Tematyka związana z pozyskiwaniem, obsługą oraz korzyściami wynikającymi z inwestycji zagranicznych dla kraju bądź w mniejszej skali – dla województwa jest niezwykle ciekawa, ale również bardzo złożona. Na jakich inwestorach powinno nam szczególnie zależeć? Co zrobić, żeby to właśnie nasz kraj czy region chcieli wybrać jako lokalizację dla swojej działalności? Jak wykorzystać fakt obecności poważnych inwestycji na naszym rynku? Odpowiedzi na te pytania przeważnie już istnieją, dużo trudniej z wprowadzeniem w życie rekomendacji i rozwiązań, które pozwoliłyby mówić o rzeczywistym sukcesie w przekonywaniu inwestorów zagranicznych do lokowania inwestycji w naszym kraju. Taka teza może wywołać wzburzenie, zwłaszcza tych, którzy obserwują wzrastającą z roku na rok wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w Polsce.W roku 2006 osiągnęła ona rekordową wartość blisko 15 miliardów euro. Ale zastanówmy się, jak mogłaby wzrosnąć ta liczba, gdyby pokusić się o wypracowanie i wdrożenie jednolitej strategii przyciągania BIZ, strategii, której jako jedno z niewielu państw w Europie i na świecie nie posiadamy! Marketing inwestycyjny to u nas pojęcie albo w ogóle nieznane, albo rozumiane dość nietrafnie jako rozproszone działania promocyjne prowadzone podczas konferencji i wyjazdów zagranicznych przedstawicieli administracji rządowej.

Moje ostatnie doświadczenia dotyczą kwestii inwestycji zagranicznych w skali kraju. Wynika z nich jasno, że możliwości wpływu na inwestorów z poziomu regionalnego, bez wsparcia z centrum, są nieco ograniczone. Dlatego też – oprócz sugestii dotyczących działań, które mimo wszystko należy podejmować na poziomie regionu w sytuacji braku rozwiązań systemowych – spróbuję w zarysie pokazać, w jaki sposób do tematyki BIZ podejść kompleksowo i profesjonalnie z poziomu centralnego. Od tego w dużej mierze będą zależały sukcesy w regionach.

Strategia

Strategia przede wszystkim. Zanim zaczniemy cokolwiek robić, powinniśmy zastanowić się, co chcemy osiągnąć i jak mamy dążyć do realizacji tych celów. Ostatnio wiele się mówi o konieczności wspierania i przyciągania inwestycji zaawansowanych technologicznie, które mają być jednym z filarów gospodarki opartej na wiedzy. Wskazują na to różne analizy i raporty, program operacyjny „Innowacyjna Gospodarka”, a także liczni eksperci polscy i zagraniczni. W zupełności podzielam ten pogląd, ale co z niego wynika? Pokusiłbym się o stwierdzenie, że niewiele. Czy wiemy, o jakie sektory nam chodzi? W jakich obszarach mamy szanse realnie konkurować z innymi krajami? W jakich krajach powinniśmy poszukiwać inwestorów lub o których konkretnie inwestorów chcemy walczyć? Czesi na przykład nie oferują już zachęt inwestycyjnych każdemu inwestorowi, który chce rozwinąć u nich działalność na dużą skalę. Szukają wartości dodanej dla gospodarki i koncentrują wysiłki wyłącznie na kilku wybranych sektorach, na których rozwoju najbardziej im zależy. Brytyjczycy poszli jeszcze dalej. Opracowali listę konkretnych firm, których inwestycje pragną mieć w swoim kraju i głównie na tych firmach skupiają swoje działania. I jednym, i drugim zależy na inwestycjach zaawansowanych technologicznie. A teraz proszę porównać te trzy tak bardzo różne podejścia. Pomimo wyraźnej poprawy mamy w tej mierze szczególnie dużo do zrobienia. W skumulowanej wartości inwestycji zagranicznych na koniec 2005 roku (75,7 mld euro) zaledwie 4,2% stanowiły inwestycje w branże wysokich technologii, a aż 79,4% inwestycje w branże niskich i średnio niskich.

Może warto byłoby bardziej skonkretyzować nasze dążenia i plany w zakresie przyciągania BIZ? Istnieje przecież wiele aktualnych analiz, chociażby tych przeprowadzonych w ramach programowania na potrzeby podziału funduszy strukturalnych, które trafnie wskazują na słabe i mocne strony oraz szanse i zagrożenia dla naszej gospodarki zarówno w skali kraju, jak i regionu. Należy zastanowić się na przykład, jakiego typu inwestycje pomogą skutecznie wykorzystać potencjał związany z wykwalifikowaną siłą roboczą w jednym regionie, czy dać szanse rozwoju małym firmom lokalnym jako podwykonawcom lub kooperantom w innym województwie. Jest też dość dobre rozeznanie co do sektorów przemysłu, które powinniśmy rozwijać, oraz potencjału naukowego naszych uczelni i ośrodków badawczych, który warto wykorzystać. Trzeba uzupełnić te materiały i przygotować kilkuletnią kompleksową strategię przyciągania inwestycji ze wskazaniem kierunków i instrumentów, które pozwolą najpierw trafnie wyznaczyć konkretne cele, a następnie skutecznie do nich zmierzać.

Chociaż wspomniałem, że takie działania czy propozycje rozwiązań systemowych powinny być koordynowane z centrum, nie możemy na poziomie regionu ograniczyć się do biernego oczekiwania. Zarówno Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, jak i Uniwersytet Gdański, a także Agencja Rozwoju Pomorza, Urząd Marszałkowski oraz inne działające na terenie województwa instytucje i organizacje mają aktualną wiedzę na temat obszarów, których rozwój trzeba wspierać właśnie poprzez inwestycje zagraniczne. Pomorskie, tak jak większość regionów, ma swoich reprezentantów w Brukseli oraz liczne kontakty z innymi regionami w Europie i na świecie. Są to niezwykle cenne źródła informacji na temat potrzeb i zainteresowań dużych firm poszukujących możliwości rozwoju na nowych rynkach. Dzięki takim kontaktom możemy nawiązać współpracę z przedstawicielami przemysłu czy organizacji zajmujących się promocją eksportu i inwestycji, zachęcając ich do odwiedzenia naszego regionu i zainteresowania się bliżej naszą ofertą dla inwestorów. Musimy jednak pamiętać, aby najpierw dobrze ją przygotować, oczywiście w ramach możliwości, które mamy na poziomie województwa.

Instrumenty

Z moich rozmów z przedstawicielami biznesu wynika, że ich ostateczna decyzja o wyborze lokalizacji zależy od wielu czynników, które leżą właśnie w zakresie kompetencji władz regionalnych i lokalnych. Dlatego jeśli chcemy mieć dobrze przygotowany pakiet zachęt dla inwestorów – zarówno w skali kraju, jak i województwa – musimy przede wszystkim uważnie słuchać, jakie naprawdę są ich oczekiwania, analizować ich potrzeby, działania oraz wcześniejsze decyzje inwestycyjne. W tym celu można wykorzystać istniejącą wiedzę zebraną w licznych opracowaniach krajowych i zagranicznych.

Oczywistym polem działania dla samorządu w tym zakresie jest rozwój infrastruktury technicznej, opracowanie i realizacja planów rozwoju lokalnego i regionalnego czy stworzenie sprawnego systemu i zapewnienie profesjonalnej obsługi inwestora. Do tego dochodzą jeszcze ulgi i zwolnienia podatkowe, ale nie przeceniałbym ich znaczenia, zwłaszcza dla dużych inwestycji. Na poziomie lokalnym i regionalnym najłatwiej jest też przygotować aktualne i ciekawe materiały informacyjne i promocyjne, z których inwestor często po raz pierwszy dowiaduje się o regionie i na ich podstawie wyrabia sobie wstępny pogląd na temat tego, czego może w danym miejscu oczekiwać. To są obszary, na które my w regionie mamy realny wpływ.

Nie zbudujemy sami sieci dróg ekspresowych i autostrad, które przyciągają inwestycje na Śląsk. Nie zmienimy też naszego położenia geograficznego, które daje pewną przewagę województwom leżącym na południu Polski, zapewniając łatwy dostęp do innych ważnych rynków zbytu w ramach Unii Europejskiej. Mamy za to inne atuty, takie jak dostęp do morza czy rozwinięty przemysł stoczniowy, które powinniśmy wykorzystywać. Spróbujmy też dołożyć wszelkich starań, aby to, co rzeczywiście od nas zależy, było na najwyższym poziomie, tak abyśmy znaleźli się na przykład w pierwszej trójce, jeśli chodzi o najlepszy klimat inwestycyjny i otwartość władz lokalnych i regionalnych na pojawiających się u nas inwestorów.

Kwestie, o których wspomniałem, są oczywiście bardzo ważne, ale głównie po podjęciu przez inwestora decyzji o wyborze danego rynku. Proces, który poprzedza podjęcie takiej decyzji, zwłaszcza gdy mówimy o dużych inwestycjach wartości kilku czy kilkudziesięciu milionów euro, to analiza potencjalnych lokalizacji i negocjacje. Często powoduje to ostrą rywalizację pomiędzy kilkoma krajami, jeśli stawka jest naprawdę wysoka. Wtedy liczy się szybkość dotarcia do inwestora, sprawność i profesjonalizm przedstawicieli danego kraju w trakcie prowadzenia rozmów oraz elastyczność, jeśli chodzi o dostosowanie się do różnorodnych wymogów i potrzeb przed i po podjęciu decyzji o inwestycji. Dlatego musimy wreszcie zbudować efektywny system przyciągania inwestycji w skali kraju, który pozwoli szybko i elastycznie reagować na każdym z wyżej wymienionych etapów i który działania regionalne będą spójnie uzupełniały.

Kluczowym elementem takiego systemu powinna być apolityczna, niezależna i profesjonalna agencja z siecią oddziałów zagranicznych oraz przedstawicielstw w poszczególnych województwach. Agencja taka miałaby silny wpływ na wypracowanie strategii przyciągania inwestycji, a po jej przyjęciu przez rząd mogłaby się zająć jej wdrażaniem. Byłaby też rozliczana z efektów swojej pracy. Przygotowania do takich zadań rozpoczęliśmy w Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), gdy stanąłem na czele jej zarządu w czerwcu ubiegłego roku. Niestety, z wielu różnych powodów nie są one kontynuowane.

Szczegółowe omówienie elementów, które powinny być integralną częścią efektywnego systemu przyciągania inwestycji, nie jest tematem tego artykułu, ale – jak już wspomniałem – nie mogę pominąć pewnych kwestii, które od dawna powinny być rozwiązane i uregulowane.

Oprócz licznych problemów ze statusem prawnym Agencji w jej obecnej formie, z zakresem zadań, niedostosowaną do rosnących potrzeb inwestorów strukturą wewnętrzną, nasuwa się pytanie o efektywność jej działalności. Jak zauważono w raporcie przygotowanym pod koniec ubiegłego roku przez IBnGR, trudno jest obecnie ocenić jakość i przydatność prowadzonych przez Agencję działań. W przeciwieństwie do podobnych instytucji w Czechach czy Wielkiej Brytanii, PAIiIZ nie realizuje rządowej strategii przyciągania BIZ (w istocie rząd do dziś nie dopracował się takiej strategii), w związku z czym nie ma też mierzalnych celów, na podstawie których można by rzetelnie ocenić efekty pracy Agencji. Wiemy, że co roku obsługuje ona pewną liczbę (około czterdziestu) dużych projektów, nie wiemy jednak, jaki był jej udział w pozyskaniu inwestorów, do których projekty te należą. Powinniśmy to wiedzieć, i to z wielu powodów. Chociażby dlatego, żeby efektywnie planować kolejne działania w zakresie pozyskiwania BIZ zarówno w skali kraju, jak i w regionie. Jak już wspomniałem, nie osiągniemy sukcesu w tej dziedzinie bez wypracowania strategii i koordynacji z centrum. I mam nadzieję, że również dla dobra poszczególnych regionów obecna sytuacja ulegnie w najbliższej przyszłości radykalnej zmianie.

Partnerstwo i współpraca

Podobnie jak w piłce nożnej, w pozyskiwaniu BIZ liczy się przede wszystkim gra zespołowa. Rząd, agencje rządowe, przedstawicielstwa zagraniczne, regiony i wiele innych pośrednio zaangażowanych w ten proces podmiotów – wszyscy gramy do jednej bramki. To, że Polska będzie jeszcze przez jakiś czas interesującym rynkiem dla inwestorów zagranicznych, jest raczej pewne. Ale to, czy będziemy w stanie pozyskać tych, których najbardziej chcielibyśmy u nas widzieć, czy nasza oferta będzie lepsza od czeskiej, bułgarskiej czy ukraińskiej, zależy w dużej mierze od tego, jak ją przygotujemy, oraz czy odpowiednio wcześnie i właściwie zadziała efekt naczyń połączonych. Silna organizacja centralna powinna kreować wizerunek Polski na rynku międzynarodowym i docierać do najbardziej pożądanych przez nas inwestorów. Te działania muszą być dodatkowo wspierane przez regiony, a jednocześnie regularnie wzmacniane przez przedstawicielstwa zagraniczne. Bez takiej współpracy nie możemy liczyć na rzeczywisty sukces. Zarówno w skali kraju, jak i naszego województwa.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Otwarty czy zamknięty? Jaki model rozwoju?

O drodze więcej dowiesz się idąc, niż studiując mapy.”

Pam Brown

Finlandia i Irlandia to dwa najbardziej wyraziste przykłady transformacji gospodarczej, jaka dokonała się w drugiej połowie XX wieku w Europie. Jednakże każdy z tych krajów obrał zupełnie inną ścieżkę rozwoju, opartą na odmiennych postawach wobec inwestorów zagranicznych. Przynajmniej do czasu akcesji do UE w roku 1993 [1] Finlandia blokowała napływ znaczących inwestycji zagranicznych, natomiast Irlandia intensywnie je przyciągała.

Restrykcyjna Finlandia

Finlandia to jedno z najbardziej rozwiniętych technologicznie państw świata. Łączy rozwój nowoczesnych technologii z rozbudowanym państwem opiekuńczym. Fińskie welfare state zawiera bezpłatną, o wysokiej jakości, państwową edukację od przedszkoli po uniwersytety, powszechne publiczne ubezpieczenia zdrowotne i hojny system społeczny z powszechnymi emeryturami i ubezpieczeniami dla bezrobotnych, który czyni Finlandię państwem z niemal najmniejszą liczbą biednych na świecie. Finlandia obala też tezę o negatywnych skutkach nowych technologii dla rynku pracy i pozycji pracowników. Po pierwsze, jest ona krajem o niemal najwyższym na świecie wskaźniku uzwiązkowienia, sięgającym 80%. Po drugie, zawody związane z technologiami informacyjnymi są o wiele bardziej chronione niż siła robocza w ogóle [2].

Strategia ochrony większości aspektów życia gospodarczego i społecznego przyczyniła się do restrykcyjnej polityki Finlandii wobec inwestorów zagranicznych. Eksperci OECD dokonali obliczeń wskaźnika restrykcji regulacji dotyczących BIZ [3], pod pojęciem tym rozumiejąc wszelkie odstępstwa od zasady narodowego traktowania inwestorów zagranicznych. W takim rankingu Finlandia okazała się jednym z najbardziej restrykcyjnych krajów świata, osiągając wskaźnik 0,180, podczas gdy dla Irlandii wyniósł on 0,078 [4]. Trwałość fińskiego państwa dobrobytu podaje w wątpliwość opinię o malejącej roli państwa we współczesnej gospodarce. Warto zwrócić uwagę, że od początku lat 80. w Finlandii znacząco wzrosły podatki, co nie zaszkodziło fińskiej gospodarce, a poprawiło jej kondycję gospodarczą i jakość życia mieszkańców.

Oparcie gospodarki na własnych zasobach, a przede wszystkim wysoki poziom szkolnictwa wyższego oraz wydatków na B+R, pozwolił na rozwinięcie rodzimych firm wysokich technologii.

Według danych Eurostat w 2004 r. największe nakłady na badania i rozwój nowych technologii mierzone wskaźnikiem PKB odnotowano właśnie w Finlandii (3,51%) [5]. Jednocześnie najwięcej nakładów pochodzących z inwestycji prywatnych w krajach Unii odnotowano w Luksemburgu (80%) i Finlandii (70%).

Postawienie na takie dziedziny jak przemysł kosmiczny doprowadziło do tego, że dziś, według rankingów OECD, Finlandia jest w czołówce najnowocześniejszych gospodarek świata. W tym wypadku państwo narodowe dostosowało się pod względem struktury i działania do nowych technologii, stając się strukturą sieciową. Okazało się, że wszystkie najważniejsze technologie, które przyczyniły się do rozwoju internetu, zostały zainicjowane w instytucjach państwowych, dużych uniwersytetach i ośrodkach badawczych, a nie w świecie biznesu. Wiązało się to ze zbyt wysokim ryzykiem i kosztami, których firmy nastawione wyłącznie na zysk nie chciały podjąć i ponosić.

Technologie informacyjne także znajdują zastosowanie w życiu społeczeństwa fińskiego. Strategie rządowe zakładają między innymi usieciowienie wszystkich instytucji edukacyjnych i bibliotek. Internet jest też wykorzystywany do integracji społecznej i angażowania ludzi młodych w sprawy lokalnej demokracji. Należy podkreślić, że w Finlandii również związki zawodowe są zaopatrzone w sieć komunikacji internetowej, co istotnie zwiększa ich siłę przebicia [6].

Otwarta Irlandia

Odmienne podejście do inwestorów zagranicznych zastosowała Irlandia. W pierwszych dwóch dekadach członkostwa w UE była ona najsłabiej rozwiniętym krajem, a w wymiarze położenia geograficznego znajdowała się poza obszarem zainteresowania inwestorów zagranicznych, szczególnie z sektorów wysokich technologii, którzy szukali najlepszego otoczenia i chcieli lokować swoje inwestycje w Europie poza strefą tzw. hot banana [7]. Irlandia jest najlepszym przykładem umiejętnego wykorzystania środków wspólnotowych. Początkowo w UE określano ją mianem regionu słabiej rozwiniętego-problemowego. Jednak gospodarka irlandzka w tamtym okresie przyjmowała przedsiębiorstwa zagraniczne i otwierała się na przemysły wykorzystujące nowe technologie. Dziś państwo to w procesie rozwoju społeczno-gospodarczego zbliżyło się do poziomu krajów wysoko rozwiniętych.

Jakie czynniki spowodowały, że Irlandia, mimo peryferyjnego położenia w wymiarze geograficznym i gospodarczym, stała się europejskim liderem w przyciąganiu inwestorów do sektorów intensywnych technologicznie?

Nie tylko czynniki stricte ekonomiczne zadecydowały o tak dużym strumieniu napływu BIZ do Irlandii. Przede wszystkim była to zasługa polityki w całości zorientowanej na przyciągnięcie właśnie takich inwestycji.

Fenomenem irlandzkiej gospodarki na skalę światową był szybki rozwój przemysłu nowoczesnych technologii, który przyczynił się do wzrostu gospodarczego na poziomie 15,8% w najlepszych latach. Szybki wzrost gospodarczy przyciągnął liczne inwestycje zagraniczne, przede wszystkim z sektora zaawansowanych technologii. Jednocześnie rząd irlandzki odmówił ulokowania na wyspie m.in. zakładów motoryzacyjnych, jako że branża ta nie była w kręgu zainteresowań irlandzkich władz. Impulsem do rozwoju gospodarki irlandzkiej z pewnością były zachęty dla prywatnych inicjatyw, jednak rząd pozostawił w swoich rękach podstawowe, kluczowe dla kraju usługi oraz gałęzie gospodarki [8].

Irlandia, dzięki niskim podatkom, stała się centrum produkcyjnym nowych technologii i jednym z największych na świecie eksporterów oprogramowania. Stopa podatku CIT w Irlandii jest najniższa w całej UE i wynosi 12,5% (dla porównania w Polsce – 19%), a dla firm eksportujących produkty wytworzone w Irlandii oraz firm działających na rynkach finansowych CIT wynosi tylko 10%. Należy pamiętać, że niskie podatki zachęcają do wykazywania zysków w danym kraju i stwarzają szansę na dalsze inwestowanie zaoszczędzonych środków.

Innym ważnym czynnikiem sprzyjającym lokowaniu w Irlandii inwestycji zagranicznych była dostępność wykwalifikowanych kadr. Dobrze rozwinięty system edukacji [9] zaowocował tym, że dziś prawie połowa wkraczających w życie zawodowe Irlandczyków ma wykształcenie wyższe, szczególnie w dziedzinie nowoczesnych technologii, co jest jednym z kluczowych czynników lokalizacyjnych dla zagranicznych inwestorów.

Irlandzka strategia orientacji proinwestycyjnej polegała na:

  • wyborze sektorów rozwojowych, podążających w kierunku rozwoju społeczeństwa informacyjnego: inżynieria, elektronika, technologie informatyczne, farmaceutyka i przemysł medyczny, finanse, usługi międzynarodowe;
  • identyfikacji potencjalnych inwestorów w obrębie danych branż;
  • wprowadzaniu zachęt: niski podatek od osób prawnych, dotacje na rozwój określonych działalności, dostarczenie infrastruktury i wykwalifikowanej siły roboczej;
  • realizacji polityki zarządzania nauką, technologią i innowacyjnością.

Powołano również instytucję odpowiedzialną za przyciąganie wybranych inwestorów – IDA Ireland (Industrial Development Agency) [10]. IDA skupia się na gałęziach o wysokiej wartości dodanej, takich jak: działalność w sektorze B+R, zaawansowana technologicznie działalność produkcyjna czy zarządzanie sieciami. Dzięki temu Irlandia jest obecnie siedzibą takich firm jak: Intel, Yahoo, Adobe, Microsoft, HP, Apple, Google, Amazon.com, Palm.

W efekcie konsekwentnej realizacji spójnej polityki przyciągania inwestorów zagranicznych w latach 1987-1997 tempo wzrostu gospodarczego sięgnęło średnio ponad 6% w stosunku rocznym i było jednym z najwyższych w Europie. Takie tempo wzrostu ekonomicznego pozwoliło Irlandii stopniowo zmniejszać dystans do najbardziej rozwiniętych krajów przemysłowych świata.

Wybór należy do nas

Porównanie tych dwóch różnych przypadków prowadzi do dwóch istotnych wniosków dla naszej gospodarki – zarówno szczebla krajowego, jak i regionalnego czy lokalnego.

Pierwszy jest taki, że nie istnieje jedno idealne dla wszystkich krajów czy regionów narzędzie lub polityka wobec inwestorów zagranicznych. Finlandia zbudowała swoją pozycję gospodarczą, stosując prawdopodobnie najbardziej restrykcyjną politykę wobec inwestorów zagranicznych, podczas gdy Irlandia wykorzystała aktywne przyciąganie i współpracę z korporacjami transnarodowymi.

Druga kwestia dotyczy tego, że jakkolwiek liberalny jest dany kraj czy region wobec inwestorów zagranicznych, podejście zorientowane na cel i wydajność przynosi większe efekty niż rekomendowana aktualnie przez kraje rozwinięte polityka „hands-off „, czyli „grunt to nie przeszkadzać”. Nawet bowiem w przypadku Irlandii od samego początku była stosowana metoda „kija i marchewki” (czyli zachęty, ale tylko dla określonych branż, np. informatycznych, i blokowania innych, np. przemysłu motoryzacyjnego) i tak naprawdę dzięki temu mogła ona wykorzystać inwestycje dla realizacji swojego celu – rozwoju społeczeństwa informatycznego.

Warto również zdać sobie sprawę, że analizując różne podejścia, możemy wykorzystać tylko niektóre elementy innych polityk – sytuacja (miejsce i czas), w której się znajdujemy, jest bowiem odmienna, a ścieżka rozwoju nie może być oderwana od specyfiki lokalnej.

Niewątpliwie do wysokiego napływu BIZ do Irlandii przyczyniły się następujące czynniki: proinwestycyjna polityka rządu, przejawiająca się przede wszystkim w proinwestycyjnym systemie podatkowym, wysoki poziom kształcenia kadr oraz niskie koszty pracy, co podnosiło konkurencyjność gospodarki irlandzkiej. Dodatkowym wsparciem okazało się przystąpienie do Wspólnoty, gwarantujące obniżkę kosztów transportu, zapewniające korzyści skali i napływ funduszy strukturalnych na rozbudowę infrastruktury.

Nie wolno zapominać, że wsparcie wspólnotowe stanowiło czynnik ułatwiający – najpierw jednak pojawiła się wizja, będąca motorem działania. Możemy więc śledzić losy innych i wykorzystywać ich najlepsze metody ale wyboru własnej ścieżki rozwoju musimy dokonać sami.

Przypisy:

1 Ha-Joon Chang, 2003, Foreign Investment Regulation in Historical Perspective – Lessons for the Proposed WTO Agrement on Investment, University of Cambridge.

2 M. Castells, P. Himanen, 2002, The Information Society and the Welfare State. The Finnish Model, Oxford w: P. Szumlewicz, 2007, Technika jako polityka prowadzona innymi środkami, „Technologia i Nauka” z 10.04.2007.

3 OECD’s FDI Regulatory Restrictiveness Index 2006; indeks ten może osiągać wartość od 0 pkt (gdy brak jakichkolwiek restrykcji regulacyjnych) do 1 pkt (w sytuacji całkowitego zakazu działalności inwestorów utrzymywały także następujące kraje: Islandia (0,309 pkt), Australia (0,280), Meksyk (0,278), Austria (0,242), Kanada (0,228) oraz Grecja (0,187).

4 M. Szostak, Wpływ państwa na działalność korporacji transnarodowych w ujęciu globalnym, prezentacja pp.

5 Wyprzedziła ją tylko Szwecja (3,7%).

6 Pojawia się możliwość strajkowania w sieci.

7 To strefa podwyższonej aktywności gospodarczej w Europie rozmieszczona między aglomeracjami takimi jak: Londyn, Amsterdam, Bonn, Mediolan i Rzym. Wokół tego obszaru rozciąga się strefa interaktywnego rozwoju, obejmująca północno-wschodnią Francję, Niemcy, Austrię i część Czech. Szerzej: T. Latocha, 2005, Bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Unii Europejskiej w świetle teorii rozwoju regionalnego i teorii lokalizacji, Uniwersytet Łódzki, Łódź.

8 Polski przedsiębiorca w UE, www.cie.gov.pl

9 Reformy systemu kształcenia i wychowania rozpoczęły się w Irlandii w latach 60., kiedy zwiększała się pula bezrobotnych i przeprowadzono badania wskazujące na związek pomiędzy bezrobociem a poziomem wykształcenia. Zmiany, które wtedy nastąpiły, polegały na zniesieniu opłat za naukę w szkołach średnich i wyższych. Wspieranie szkolnictwa wyższego przyczyniło się do jego ekspansji, co szybko przyniosło pozytywne efekty – por. T. Latocha, 2001, Lokalizacja produkcji międzynarodowej a procesy integracji europejskiej, Uniwersytet Łódzki, Łódź.

10 www.idaireland.com; IDA Ireland powstała w 1994 r. z przekształcenia the Industrial Development Authority powołanej w 1949 r.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dobre i złe strony pracy w międzynarodowej firmie

Przedstawiam Wam Piotra. Piotr ma 24 lata i pięć miesięcy temu ukończył ekonomię na jednej z gdańskich uczelni. No, może prawie ukończył, bo pracy magisterskiej jeszcze nie obronił, ale teoretyczne arkana ekonomii już posiadł i był gotowy do zmierzenia się z polskim rynkiem pracy (nie planował wyjazdu za granicę z przyczyn osobistych i nie jest tutaj naszym celem dopytywanie Piotra o szczegóły).

Po wakacyjnym odpoczynku Piotr wysłał swoje curriculum vitae i listy motywacyjne do paru firm. Kilka dni później otrzymał zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną od znanej międzynarodowej korporacji, która niedawno otworzyła w Polsce swoje przedstawicielstwo. Podjął wyzwanie, a już następnego dnia pogratulowano mu i poinformowano, że został przyjęty.

Okazało się, że Piotrowi bardzo pomogła dobra znajomość języka angielskiego (jest to język obowiązujący w firmie) oraz atut w postaci drugiego języka obcego – na czwartym roku studiów wyjechał bowiem do szwedzkiego Kalmar na wymianę studencką w ramach programu Sokrates-Erazmus.

Po czterech miesiącach, jakie Piotr spędził u swojego pierwszego pracodawcy, spotkałem się z nim w jednej z trójmiejskich kawiarni, aby opowiedział mi o swoich wrażeniach, które stanowić miały podstawę niniejszego artykułu. Starałem się, aby z naszej rozmowy nic nie umknęło i abym mógł zaprezentować Wam pełny obraz tego, o czym mówił Piotr. Dobre i złe strony pracy w międzynarodowej firmie nie są spisane według hierarchii ważności – kieruje nimi raczej porządek wypowiedzi mojego przyjaciela. W jej trakcie rozróżniłem jednak dwa etapy.

Piotr jest ożywiony i opowiada o dobrych stronach swojej pracy.

Międzynarodowa firma to międzynarodowa marka. Jest to korzystne dla jej pracownika, bo gdy z czasem postanowi poszukać innej pracy, w Polsce lub za granicą, rzut oka na jego curriculum vitae powie to samo logistykowi z Poznania, bankowcowi z Buenos Aires i maklerowi giełdowemu z Tokio. („Dobrze rozpoznajemy tę markę. Wiemy, gdzie pracowałeś i nie musimy wyszukiwać informacji o Twoim poprzednim pracodawcy w internecie. Byłeś zatrudniony w firmie, którą znamy, i skoro zabawiłeś tam rok, to nie mógł to być przypadek. Na pewno panuje tam wysoka kultura organizacyjna i ze swojej strony postaramy się, abyś pracując dla nas, nie odczuł znaczącej różnicy.”)

W poprzednim akapicie wspomnieliśmy o kulturze organizacyjnej. W międzynarodowej firmie jest to jeden z kluczowych elementów jej funkcjonowania. Już zawierając umowę, podpisujesz „Kodeks postępowania”, w którym zobowiązujesz się do przestrzegania obowiązującego w firmie systemu wartości. Nie może się tutaj obyć bez Tolerancji (Piotr poprosił, aby właśnie ten wyraz napisać wielką literą). Pracując z ludźmi z różnych kontynentów, o różnym kolorze skóry, wyznającymi różne religie, zapomnij o dobrej współpracy, jeśli nie postarasz się ich zrozumieć i będziesz patrzył na wszystko ze swojej perspektywy. W tego typu firmach spotkasz wiele osób, które wcześniej wyjeżdżały na wymiany zagraniczne lub udzielały się w międzynarodowych organizacjach studenckich. To na pewno pomaga, choć sukcesu nie gwarantuje. Gdy kilku Tunezyjczyków grających w reprezentacji siatkarskiej ich firmy przerwało na pewien czas treningi ze względu na ramadan, Piotr zrozumiał, że praca tutaj uświadamia mu namacalnie istnienie obyczajów, które do tej pory znał jedynie z mediów.

Organizacja pracy w firmie międzynarodowej to także liczne narzędzia, programy i procedury mające na celu ułatwienie przepływu informacji między pracownikami. Istnieje osobny program do zgłaszania podań o urlop i osobny do dokumentowania historii Twojej dotychczasowej działalności w firmie. Zostajesz poinformowany o odbywających się szczepieniach i najczęściej masz możliwość prywatnego leczenia w centrum medycznym, z którym ma podpisaną umowę Twój pracodawca. Masz świadomość, że czeka na Ciebie przygotowane stanowisko pracy z komputerem i nie martwisz się o dostawy papieru do drukowania. Pozostaje tylko wykonać, oczywiście solidnie, zadaną Ci pracę. Czy jest to zaletą, czy nie, zależy od charakteru pracownika. Kolega Piotra pracuje w małej firmie, gdzie pełni łącznie i na przemian obowiązki szefa marketingu, finansisty i logistyka. Piotr woli skupić się na jednym zadaniu, dlatego praca w dużej międzynarodowej firmie mu odpowiada.

Jeśli pracujesz w przedsiębiorstwie, o jakim opowiada Piotr, bądź pewien, że rozwiniesz swoją znajomość języków obcych. Język angielski, jak już wspomnieliśmy, jest językiem najczęściej obowiązującym w międzynarodowych korporacjach, więc rozmawiając z ludźmi z rozsianych po całym świecie oddziałów firmy, wysyłając i czytając dziesiątki maili dziennie i uczestnicząc w telekonferencjach, doskonalisz język, czy tego chcesz, czy nie. Dodatkowo, dzięki takim inicjatywom jak bezpłatne kursy języków obcych organizowane przez samych pracowników masz szansę nauczyć się węgierskiego z Węgrem, szwedzkiego ze Szwedem czy portugalskiego z Brazylijką. Dlatego czasem faktycznie czujesz się jak na wymianie studenckiej. A jeśli już o wymianach mowa, po pewnym czasie możesz popracować dla swojej firmy w jednym z jej przedstawicielstw na świecie.

Piotrowi w jego pracy podobał się nieograniczony dostęp do kursów, które pomagały mu rozwijać się zawodowo. Część z nich można było zrobić z domu w postaci elektronicznych szkoleń przygotowanych przez firmę. Ich zakres był na tyle szeroki, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie: finanse, makroekonomię czy zarządzanie jakością.

Piotr jest zamyślony, więc najwyraźniej nadszedł czas na odkrycie drugiej strony medalu.

W dużej firmie jesteś z reguły bardziej anonimowy. Prawdopodobnie nigdy nie poznasz osobiście dyrektora naczelnego. W pierwszy dzień pracy powita Cię ciepłym słowem z prezentacji multimedialnej, a później będziesz go kojarzył głównie ze zbiorczych maili, w których skomentuje osiągnięcia i cele strategiczne firmy. Tutaj znów dużą rolę odgrywa osobowość. Jeśli chcesz dobrze znać swojego szefa i silniej zaznaczyć swój indywidualizm, lepiej będzie Ci się pracowało w mniejszej firmie. Jeśli potrzebujesz „wtopić się” w międzynarodowe, liczne środowisko, spróbuj szczęścia w międzynarodowej korporacji.

Inną rzeczą, która nie przypadła Piotrowi do gustu i która związana jest po części z tym, o czym pisaliśmy w powyższym akapicie, są statystyki. To prawda, że ciężko ocenić wkład pracy jednej osoby w firmie liczącej kilka lub kilkanaście tysięcy ludzi, jednak nie jest to miłe, gdy na ścianie wiszą wyniki Twojej pracy w ostatnim miesiącu w zestawieniu z wynikami Twoich kolegów i koleżanek. – Mało humanistyczne – powiedzą jedni. – Skuteczne – odpowiedzą drudzy.

Czas dopić ostatni łyk herbaty, bo zaraz zamykają kawiarnię. Piotr podsumowuje swoją wypowiedź.

– Gdybym miał cofnąć się o kilka miesięcy i wysłać raz jeszcze swoją aplikację do międzynarodowej firmy – mówi Piotr – zrobiłbym to ze względu na doświadczenie, jakie w niej zdobywasz. Jest to ważne szczególnie dla młodego człowieka, który kończy lub dopiero co skończył studia i dla którego taka praca może być swego rodzaju „trampoliną” torującą mu drogę do dalszej kariery zawodowej. Dookoła nas postępuje globalizacja i integracja światowych gospodarek. Już nie tylko wielkie koncerny prowadzą intensywną działalność zagraniczną. Decydują się na nią coraz mniejsze podmioty gospodarcze. W tym kontekście umiejętność współpracy z ludźmi wywodzącymi się z różnych kontynentów, krajów i kultur wydaje się nieodzowna niezależnie od tego, czy w przyszłości planujesz pracę w dużej korporacji, czy założenie kilkuosobowej firmy.

W ciągu kilku miesięcy mojej pracy poznałem dziesiątki młodych osób, które są tutaj z podobnych powodów, co ja. Mówiłem Ci o wadach tego typu pracy, jestem ich świadomy, ale nie narzekam. Jeśli ktoś z Twoich znajomych będzie się obawiał spróbować, zachęć go. Chodźmy, bo tu już faktycznie zamykają.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Skąd inwestycje? Czy to ma znaczenie?

Postawione w tytule pytanie przypomina mi spór o to, czy kapitał ma narodowość, czy nie. Dla mnie kapitał nie ma narodowości. I jeżeli mam do wyboru zagraniczną inwestycję i brak inwestycji, to wolę zdecydowanie inwestycję niemiecką, rosyjską czy chińską niż brak inwestycji połączony z upieraniem się o wyjątkowość naszej własnej przedsiębiorczości. W obliczu zglobalizowanego świata wydaje się absurdalne upatrywanie problemu w tym, z jakiego źródła pochodzi kapitał. Wszystkie podmioty inwestujące w Polsce i tak podlegać będą polskiemu prawu, a co więcej, w świetle członkostwa Polski w UE przyznawanie szczególnych preferencji polskim inwestorom może zostać potraktowane jako sprzeczne z paradygmatem uczciwej konkurencji prawa wspólnotowego.Z punktu widzenia prawa i ekonomii sprawa jest oczywista: zagraniczne inwestycje, tak jak wszystkie inwestycje, przeprowadzone zgodnie z prawem i dobrze określoną strategią, są korzystne dla rozwoju gospodarczego kraju. Nie ma znaczenia, z jakiego państwa pochodzi inwestor, ważne są raczej przepisy prawa, polityka gospodarcza i inwestycyjna, sposób przyciągania inwestorów i wykorzystania tych inwestycji przez dany region czy państwo.

Mimo powyższej argumentacji istnieje jednak pewien problem związany z zagranicznymi inwestycjami, głównie z socjologiczną sferą ich oddziaływania. Łatwo nam zaakceptować obecność bliskiego kulturowo inwestora, powiedzmy „europejskiego”. Czy jesteśmy jednak mentalnie gotowi na przyjęcie na Pomorzu dużej liczby inwestorów arabskich, azjatyckich czy rosyjskich? Czy w naszej świadomości nie funkcjonują przypadkiem stereotypy, które każą nam widzieć jako bardziej odpowiedzialnych i wzbudzających zaufanie inwestorów euroatlantyckich, a informacje o mnożących się inwestycjach arabskich, azjatyckich, rosyjskich odbierać z niepokojem? I wreszcie, jaki wpływ mogłyby mieć te nasze potencjalne stereotypy na przyciągnięcie tych inwestycji? Czy w ogóle powinniśmy się kierować kryterium pochodzenia etnicznego w zmultikulturyzowanym świecie biznesu?

Warto zwrócić uwagę na kulturowy aspekt inwestycji. Inwestor nie przynosi wyłącznie kapitału, pomysłu, technologii, lecz „całego siebie”, a więc swoje zwyczaje handlowe, a także kapitał ludzki, a zatem ludzi z innego kręgu kulturowego, czasem cywilizacyjnego, którzy wnikają do lokalnej społeczności. Nagle może się okazać, że prezesami nowych przedsiębiorstw na Pomorzu, członkami kadry zarządzającej, doradcami i strategami coraz częściej są ludzie spoza europejskiego kręgu cywilizacyjnego, którzy przecież w sposób zrozumiały i naturalny zaczną współkształtować nasze postawy, którzy np. niekoniecznie muszą rozumieć wymiar typowo polskich świąt, jak uroczystość Wszystkich Świętych czy Wigilia Bożego Narodzenia. Zwyczajowe normy obowiązujące w kraju, w którym przyszło im inwestować, będą w dużym stopniu odbiegały od norm znanych im z rodzinnego domu, z kraju pochodzenia. Czy jednak może to być jakąkolwiek przyczyną potencjalnych problemów związanych z inwestorami spoza kręgu cywilizacji zachodnioeuropejskiej? Śmiem wątpić.

Nie wolno nam popełnić błędu europocentryzmu. Niczym nieuzasadnione będzie ograniczenie poszukiwań inwestorów zagranicznych wyłącznie do partnerów europejskich, znanych i sprawdzonych tylko dlatego, że są nam bliżsi i mogliśmy ich lepiej poznać. Rozwój ekonomiki światowej zdaje się wskazywać, że coraz częściej i bliżej powinniśmy przyglądać się państwom Wschodu, zwłaszcza Azji. Dlaczego różnice, w gruncie rzeczy tylko obyczajowe, zwyczajowe, mają deprecjonować jednego inwestora, a brak tych różnic – faworyzować drugiego?

Można postawić jeszcze śmielszą tezę, wydawałoby się oczywistą, ale dla wielu w naszym kraju jeszcze niedostrzegalną. Otóż, zderzenie kulturowe, nowe spojrzenie na organizację pracy, osiedlanie się w Polsce ludzi z innych cywilizacyjnie obszarów paradoksalnie może być nowym atutem naszego kraju, w tym Pomorza. Jest to ważne również z punktu widzenia koniecznej dywersyfikacji źródeł inwestycji. Ci, którzy podnoszą, że pochodzenie kapitału ma znaczenie, mają rację co do jednego: niedobra dla rozwoju gospodarczego jest przewaga tylko jednego inwestora, uzależniająca nasz rynek od działań jednego podmiotu. Niedobra zatem będzie sytuacja, w której ograniczymy się do inwestorów z Unii Europejskiej. Chodzi tu o klasyczną zasadę wolnej konkurencji. Im większa liczba inwestorów z różnych krajów, o różnych możliwościach i kapitale, tym zdecydowanie lepsza sytuacja klientów, zwłaszcza gdy u któregoś z inwestorów zaczną się problemy.

Również dotychczasowe doświadczenia gospodarcze naszego regionu wskazują na pozytywne aspekty inwestycji zagranicznych. W województwie pomorskim obecni są już inwestorzy z Europy Zachodniej (Francuzi, Niemcy, Holendrzy, Skandynawowie), Stanów Zjednoczonych, Azji (Filipin, Chin) [1]. Świadectwem naszego zainteresowania zagranicznymi inwestycjami może być również ostatnia oficjalna misja gospodarcza do Indii władz samorządu województwa pomorskiego, miasta Gdańska oraz Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej [2].

Pomorze zawsze było miejscem otwartym, innowacyjnym, w którym powstawały odważne wizje i rozsądne pomysły. To tu zrodziła się „Solidarność”, która przecież nie była monolitem, jednolitą wizją, lecz wynikiem współpracy przeróżnych środowisk dla dobra wspólnego. Pomorze, jako region złączony z morzem, zamieszkiwany w przeszłości przez ludzi różnych narodów i religii, powinno być wzorem i nowatorem rozwoju w kierunku otwarcia na świat. Nie uchronimy polskiej kultury przez zamykanie się na zagranicznych inwestorów, obawy przed ich azjatyckim czy arabskim pochodzeniem, gdyż nasze lęki to głównie rezultat niewiedzy o ich poziomie biznesowym, technologicznym i naukowym. Gdybyśmy zobaczyli, jak wielu studentów matematyki w Indiach prezentuje bardzo wysoki poziom, to może uświadomilibyśmy sobie, że świat nie kończy się na Europie. Inna sprawa, że potencjalni pozaeuropejscy inwestorzy muszą przyjąć nasz „europejski system wartości”: akceptację działalności opartej na prawie równym dla wszystkich, rozbudowane gwarancje praw człowieka, związane zwłaszcza z prawem pracy, tolerancję i akceptację dla różnic obyczajowych. Jeżeli inwestor jest gotowy przyjąć nasze reguły gry, to powinno być dla niego miejsce na równych prawach. Tym bardziej że zawsze możemy się od innych czegoś nauczyć. A naszą sprawą jest, jak prawnie i ekonomicznie zabezpieczyć się przed nieprzewidzianymi problemami.

W debacie Gdańskiego Areopagu poświęconego „Prawdzie”, w listopadzie 2001 r., prof. Janusz Danecki, odpowiadając na moje pytanie dotyczące wpływu wejścia Polski do Unii Europejskiej na nasze życie, nasze myślenie, powiedział: „Nasze wejście do Europy musi mieć wpływ na zmianę naszego myślenia. Musimy nauczyć się być tolerancyjnymi, bardziej akceptującymi inne kultury, innych ludzi. Oni będą wśród nas, ale nadal będą inni i musimy w tym widzieć coś pozytywnego. Marzę o tym, że dziennik telewizyjny będzie czytał u nas Polak pochodzący z Chin czy Nigerii, tak jak to się dzieje w BBC. Marzę, że na uniwersytetach katedry polonistyki obejmować będą Arabowie. Tak się przecież dzieje w całej Europie i Stanach Zjednoczonych”. Zobaczymy, jak będzie z inwestorami w naszym regionie i kraju [3].

Przypisy:

1 http://www.arp.gda.pl/pl/dokumenty/inwestycje_zagraniczne

2 http://www.gdansk.pl/article_news.php?category=512&article=7829 &history=&PHPSESSID=c2066a751c5125836e2b6f5b0e8f6230

3 Gdański Areopag. Forum Dialogu. Prawda; red. ks. Witold Bock, ks. Krzysztof Niedałtowski, Anna Śpiewak, Katarzyna Żelazek; Wydawnictwo Bernardinum, Pelplin-Gdańsk 2004 r.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Atrakcyjność inwestycyjna podregionu gdańskiego na tle ośrodków konkurencyjnych

Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową co roku przeprowadza analizę atrakcyjności inwestycyjnej województw i podregionów Polski. Poniższy artykuł ogranicza się do zbadania atrakcyjności inwestycyjnej podregionu gdańskiego – obszaru, na którym położona jest trójmiejska metropolia [1] – na tle sześciu ośrodków konkurencyjnych, a więc tych, których stolicami są największe polskie miasta: Warszawa, Poznań, Kraków, Wrocław, Katowice oraz Łódź. Zakres przedmiotowy badania obejmuje trzy rodzaje działalności: przemysłową, usługową oraz zaawansowaną technologicznie. Ranking ośrodków konkurencyjnych przedstawiono w tablicy 1.

Choć w zależności od rodzaju działalności przesłanki dla lokalizacji inwestycji w danym miejscu zmieniają się, można wyodrębnić pewne uniwersalne kryteria. W badaniu IBnGR wzięto pod uwagę następujące z nich: dostępność komunikacyjna, koszty i zasoby pracy, poziom rozwoju gospodarki, infrastruktura gospodarcza, jakość środowiska przyrodniczego oraz stopień jego ochrony i poziom bezpieczeństwa powszechnego. Badanie atrakcyjności inwestycyjnej dla działalności usługowej rozszerzono o chłonność rynku instytucjonalnego, a dla działalności hi-tech dodatkowo o poziom infrastruktury społecznej.

Tablica 1. Atrakcyjność inwestycyjna podregionu gdańskiego na tle ośrodków konkurujących w 2006 r.

20_t1

Źródło: Opracowanie IBnGR.

Atrakcyjność inwestycyjna dla działalności przemysłowej

Pozycja podregionu gdańskiego w stosunku do ośrodków konkurencyjnych jest słaba. Podobnie jak poznański, podregion gdański w żadnej z klasyfikacji nie uzyskał pierwszego miejsca. Najgorzej wypadła jego atrakcyjność inwestycyjna dla działalności przemysłowej; podregion gdański zajął w tej klasyfikacji dwudzieste trzecie miejsce. Fakt ten zastanawia z dwóch powodów. Po pierwsze, tegoroczny wynik jest o dziesięć pozycji gorszy od wyniku z roku 2006. Po drugie, wśród siedmiu przedstawionych podregionów tylko gdański odnotował tak gwałtowny spadek [2]. Podregiony krakowsko-tarnowski oraz łódzki również zajęły pozycje niższe niż przed rokiem, jednak jest to zmiana zdecydowanie mniej radykalna.

Podregion gdański nie miał i nie ma ambicji bycia głównym ośrodkiem przemysłowym Polski, dlatego jego niska lokata w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej dla działalności przemysłowej nie powinna spędzać snu z powiek lokalnym decydentom. Jednakże pewien niepokój pojawia się przy porównaniu poszczególnych wskaźników budujących pojęcie atrakcyjności inwestycyjnej. Nieszczególnie na tle obszarów konkurujących wypada podregion gdański przy porównaniu zasobów pracy – zajmuje dwunastą pozycję, ustępując miejsca nie tylko ośrodkom konkurującym, ale również tym, które nie mają na swoim obszarze metropolii ani ośrodków akademickich (np. podregion legnicki). Pod względem infrastruktury gospodarczej, definiowanej jako efektywność działania specjalnych stref ekonomicznych (m.in. powierzchnia wolnych terenów inwestycyjnych w strefie oraz nakłady inwestycyjne na hektar), podregion gdański zajmuje trzydzieste miejsce. Mimo dużego dystansu wobec liderów – centralnego śląskiego i wrocławskiego – nie jest to jednak pozycja najgorsza. Gorzej w tej klasyfikacji wypadły podregiony poznański oraz krakowsko-tarnowski.

Atrakcyjność inwestycyjna dla działalności usługowej

W porównaniu z zeszłorocznym badaniem, w dziedzinie atrakcyjności inwestycyjnej dla działalności usługowej nie zaobserwowano znaczących zmian w rankingu obszarów konkurujących. Podregion gdański, podobnie jak poznański i łódzki, poprawił swoją pozycję o jedno miejsce. W dalszym ciągu zajmuje jednak najgorszą lokatę pośród ośrodków konkurencyjnych.

Relatywnie dobrze w podregionie gdańskim prezentują się wskaźniki rozwoju gospodarki oraz infrastruktury gospodarczej. Jakość środowiska przyrodniczego jest jedynym czynnikiem, w którym podregion gdański zostawia konkurentów w tyle (trzecie miejsce w ogólnej klasyfikacji). Wymienione elementy mają jednak dla działalności usługowej stosunkowo małe znaczenie w porównaniu z takimi kryteriami jak dostępność komunikacyjna oraz – przede wszystkim – wielkość i jakość zasobów pracy. W tych dziedzinach podregion gdański zajął ostatnie miejsca w porównaniu z ośrodkami konkurencyjnymi.

Rysunek 1. Atrakcyjność inwestycyjna regionu gdańskiego dla działalności przemysłowej na tle podregionów konkurujących w 2006 r.

20_1

Źródło: Opracowanie IBnGR.

Rysunek 2. Atrakcyjność inwestycyjna podregionu gdańskiego dla działalności usługowej na tle ośrodków

konkurujących w 2006 r.

20_2

Źródło: Opracowanie IBnGR.

Atrakcyjność inwestycyjna dla działalności hi-tech

Podregion gdański jest szóstym najbardziej atrakcyjnym inwestycyjnie podregionem dla działalności hi-tech. W dziedzinie kluczowej dla tej gałęzi, tj. omawianej wcześniej jakości zasobów pracy, podregion gdański zajął siódmą pozycję, ustępując miejsca wszystkim konkurującym z nim ośrodkom. Charakteryzuje go także najgorsza dostępność komunikacyjna. Zaobserwowano natomiast relatywnie atrakcyjną infrastrukturę społeczną, a więc dość wysoki poziom szkolnictwa, ochrony zdrowia, kultury, rozrywki i wypoczynku; w zakres tego pojęcia wchodzi również rozwinięta infrastruktura turystyczna i towarzysząca, czyli placówki gastronomiczne, możliwość organizacji konferencji, szkoleń itp. Jednakże ten czynnik, nawet w połączeniu z wysoką jakością środowiska przyrodniczego, to za mało, by wynieść podregion gdański na wyższą pozycję w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej dla działalności hi-tech.

Dynamika czynników atrakcyjności inwestycyjnej

Na pytanie, jakie aspekty zadecydowały o obecnej słabszej pozycji podregionu gdańskiego, częściowo odpowiada wynik porównania obecnej analizy atrakcyjności inwestycyjnej podregionów z zeszłoroczną. Najszybszym tempem spadku charakteryzował się wskaźnik infrastruktury gospodarczej; znalazł się on na niższych pozycjach we wszystkich badanych rodzajach działalności. Szczególnie duży spadek odnotowano przy działalności przemysłowej: z miejsca piątego przy poprzednim badaniu na trzydzieste obecnie. Świadczy to o niewystarczająco efektywnym funkcjonowaniu specjalnej strefy ekonomicznej. Optymizmem napawa natomiast poprawa jakości zasobów pracy w świetle atrakcyjności inwestycyjnej dla działalności hi-tech (z miejsca dziewiątego na siódme). Oznacza to, że Trójmiasto jest chętniej wybierane jako miejsce osiedlania się ludzi z wyższym wykształceniem, aktywnych zarówno na polu zawodowym, jak i społecznym.

Rysunek 3. Atrakcyjność inwestycyjna podregionu gdańskiego dla działalności hi-tech na tle ośrodków

konkurujących w 2006 r.

20_3

Źródło: Opracowanie IBnGR.

Podregion gdański a liderzy rankingu

Większość wymienionych podregionów charakteryzuje się relatywnie niskim poziomem atrakcyjności inwestycyjnej dla działalności przemysłowej przy jednocześnie wysokich (w pierwszej dziesiątce) notach w dwu pozostałych kategoriach. Wyjątkiem jest podregion centralny śląski – najbardziej atrakcyjne miejsce dla inwestorów z branży przemysłowej w Polsce i jednocześnie ważny punkt na inwestycyjnej mapie działalności usługowej i wysokotechnologicznej. Różnice między konkurencyjnymi ośrodkami wynikają m.in. z różnych celów i metod prowadzenia polityki przyciągania inwestorów w danym podregionie. Są one także wynikiem różnic w poziomie rozwoju społeczno – gospodarczego. Śląsk zawsze był i jest kluczowym ośrodkiem przemysłowym dla polskiej gospodarki. Co jednak ciekawe, czynniki, które umiejscowiły podregion centralny śląski na pierwszym miejscu klasyfikacji atrakcyjności inwestycyjnej dla działalności przemysłowej, to: infrastruktura gospodarcza, dostępność komunikacyjna i zasoby pracy. Są to elementy, które mają również duże znaczenie dla działalności usługowej oraz wysokotechnologicznej. W połączeniu z wysoką chłonnością rynku instytucjonalnego podregion centralny śląski staje się liderem rankingu atrakcyjności inwestycyjnej podregionów, zajmując we wszystkich badanych dziedzinach pozycje od 1. do 3.

Wyniki tegorocznego rankingu atrakcyjności polskich podregionów nie są pozytywne dla podregionu gdańskiego. Co prawda, poprawił on nieco swoją pozycję w dziedzinie usług i utrzymał szóste miejsce w rankingu atrakcyjności dla działalności hi-tech, jednakże na tle ośrodków, z którymi chce się porównywać, w dalszym ciągu nie wypada korzystnie. Jednocześnie województwo pomorskie należy do regionów najskuteczniej wykorzystujących fundusze unijne; dużą ich cześć zdobywa właśnie podregion gdański. W styczniu wejdzie w życie Wieloletni Plan Inwestycyjny dla Gdańska, z którego 44% ma być przeznaczone na poprawę infrastruktury transportowej – jednej z największych bolączek miasta [3]. Fakty te, w połączeniu ze świadomą i konkretną polityką przyciągania inwestorów zagranicznych w całym podregionie, mogą dawać nadzieję, że w kolejnych rankingach atrakcyjności podregion gdański będzie prezentował się lepiej na tle ośrodków konkurencyjnych.

Przypisy:

1 Na potrzeby niniejszego artykułu definicja podregionu jest tożsama z tą zastosowaną w opracowaniu IBnGR Atrakcyjność inwestycyjna województw i podregionów Polski 2007. W opracowaniu tym podregion gdański jest formą pośrednią między województwem (NUTS 2) a powiatem (NUTS 3). Obejmuje on powiaty wchodzące w skład podregionów: gdańskiego oraz Gdańsk-Sopot-Gdynia. Został on stworzony wyłącznie dla potrzeb statystycznych, aby precyzyjniej odzwierciedlić faktyczne obszary interakcji. To samo podejście zostało zastosowane dla pozostałych ośrodków konkurencyjnych.

2 W tegorocznym badaniu po raz pierwszy wzięto pod uwagę liczbę ofert pracy przypadającą na jednego bezrobotnego; łącząc ten wskaźnik z szybkim spadkiem bezrobocia w całym województwie pomorskim można to uznać za jedną z przyczyn znaczącego spadku podregionu gdańskiego w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej. Gdyby dodatkowy wskaźnik nie był brany pod uwagę, podregion gdański znalazłby się na dziewiętnastym (a nie dwudziestym trzecim) miejscu.

3 Wieloletni Plan Inwestycyjny 2008-2012 dla Gdańska.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wskaźniki rozwoju województwa pomorskiego

Wrzesień 2007 r. był kolejnym miesiącem kontynuacji pozytywnych zmian w gospodarce regionu1. Zaobserwowano je w większości analizowanych aspektów – działalności przedsiębiorstw, stanu rynku pracy i poziomie wynagrodzeń. Poprawa widoczna była zarówno w ujęciu miesięcznym, jak i rocznym (tablica 1). Liczba podmiotów gospodarki narodowej wyniosła we wrześniu 232 tys. Po sześciu miesiącach wzrostów windujących liczbę firm do poziomu nienotowanego przynajmniej od końca 2003 r., nastąpił spadek w ujęciu miesięcznym. Nie był on znaczny – wynosił jedynie 0,5 proc. Takie samo zjawisko miało miejsce rok wcześniej. Niewielki spadek liczby podmiotów gospodarczych notowany we wrześniu 2006 rozpoczął okres stabilizacji liczby firm, który trwał do marca 2007 r.We wrześniu, w stosunku do miesiąca poprzedniego, odnotowano wzrost produkcji sprzedanej przemysłu, który osiągnął 5,6 proc. Miał on również miejsce w stosunku do analogicznego miesiąca roku poprzedniego – wynosił 4,6 proc. Najwyższy wzrost produkcji sprzedanej przemysłu we wrześniu (w stosunku do początku roku) odnotowano w branżach takich jak: produkcja drewna i wyrobów z drewna oraz ze słomy i wikliny (o 31 proc.), produkcja maszyn i urządzeń (o 23 proc.), produkcja wyrobów z metali (o 19 proc.). Spadek wystąpił m.in. w produkcji artykułów spożywczych i napojów (o 3 proc.) oraz mebli; pozostałej działalności produkcyjnej (o 1 proc.).

Również w produkcji budowlano-montażowej miał miejsce wzrost – zarówno w odniesieniu do poprzedniego miesiąca, jak i analogicznego okresu roku poprzedniego. W pierwszym wypadku kształtował się na poziomie 10 proc., w drugim – osiągnął 24,3 proc. W porównaniu ze styczniem 2007 r. wzrost produkcji sprzedanej wystąpił zarówno w przedsiębiorstwach wykonujących instalacje budowlane (o 37 proc.), jak i w podmiotach wznoszących budynki i budowle (o 32 proc.).

Z kolei w przypadku sprzedaży detalicznej, w stosunku do miesiąca poprzedniego, odnotowano spadek jej wielkości o 2,5 proc. W stosunku rocznym dynamika sprzedaży detalicznej uległa natomiast zwiększeniu o 16,9 proc.

W przeważającej większości dobre wyniki działalności przedsiębiorstw nie pozostały bez wpływu na sytuację na rynku pracy. We wrześniu o 0,5 proc. wzrosło zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw. Pomijając styczeń, był to jeden z największych miesięcznych przyrostów obserwowanych zarówno w tym, jak i w minionym roku. W porównaniu z wrześniem poprzedniego roku zatrudnienie wzrosło o 4,6 proc. W skali roku wzrost zatrudnienia cechował większość sekcji. Wyraźnie najwyższy, przekraczający 11 proc., odnotowano w budownictwie. Znaczne przyrosty wystąpiły także w obsłudze nieruchomości i firm (8 proc.) i górnictwie (6 proc.).

Najgłębszy spadek zatrudnienia po raz kolejny odnotowano w rybactwie – przekraczał on 12 proc. O ponad 2 proc. w stosunku rocznym spadło zatrudnienie w hotelarstwie i gastronomii, a o niecałe 2 proc. w podmiotach zajmujących się zaopatrzeniem w energię elektryczną, gaz i wodę.

Biorąc po uwagę tylko działy przetwórstwa przemysłowego, wysoką dynamikę zaobserwowano po raz kolejny w produkcji drewna i wyrobów z drewna oraz ze słomy i wikliny (o 12 proc.), a także wyrobów z metali (o 8 proc.). Odnotowano natomiast spadek produkcji artykułów spożywczych i napojów (o 2 proc.) oraz pozostałego sprzętu transportowego (o 1 proc.).

Wzrost zatrudnienia przełożył się na wyraźny spadek bezrobocia. W ciągu miesiąca sięgał on 3,3 proc. i należał do najwyższych w kraju. Natomiast spadek odnotowany

Tablica 1. Wybrane mierniki i wskaźniki rozwoju gospodarczego województwa pomorskiego w sierpniu 2007 r.

Uwaga: Dane dotyczące sektora przedsiębiorstw obejmują podmioty o liczbie pracujących przekraczającej 9 osób.

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego i Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku.

w porównaniu z analogicznym miesiącem roku poprzedniego przekroczył aż 28,7 proc. We wrześniu stopa bezrobocia spadła o 0,3 pkt proc. w odniesieniu do miesiąca poprzedniego. W stosunku rocznym zmniejszyła się natomiast o 4,4 pkt proc., przy średniej dla kraju 3,6 pkt proc. Tym samym dystans dzielący poziom stóp bezrobocia w województwie pomorskim i w Polsce został zniwelowany. We wrześniu wynosił on 0,0 pkt proc.

Zarówno w układzie miesięcznym, jak i rocznym spadek liczby bezrobotnych odnotowano także w trzech wybranych kategoriach osób znajdujących się w specyficznej sytuacji na rynku pracy. W porównaniu z analogicznym miesiącem roku poprzedniego po raz kolejny stosunkowo niewielkie zmiany odnotowano w przypadku bezrobotnych w wieku 50 lat i więcej. Jest to zjawisko obserwowane trwale i potwierdza tezę o dużych problemach, jakie napotykają te osoby w poszukiwaniu pracy. Liczba młodych bezrobotnych uległa natomiast ponadprzeciętnemu zmniejszeniu. Ze względu na dużą mobilność młodzi ludzie są największymi beneficjentami otwarcia rynków pracy państw UE. Po raz kolejny odnotowano również nieznacznie ponadprzeciętną redukcję osób długotrwale bezrobotnych, co należy ocenić pozytywnie.

We wrześniu do urzędów pracy zgłoszono ok. 8,8 tys. ofert zatrudnienia, co oznaczało wzrost w układzie miesięcznym, a zarazem spadek w ujęciu rocznym. Liczba ofert pracy kształtuje się ciągle na wysokim poziomie, mimo że wrzesień był trzecim miesiącem z rzędu, w którym zgłoszono ich mniej niż w analogicznych okresach roku poprzedniego. Dalsze utrzymywanie się takiej sytuacji będzie świadczyć o słabnięciu popytu na pracę.

We wrześniu 2007 r. wystąpił dalszy znaczny wzrost wynagrodzeń w układzie miesięcznym i rocznym. Szczególnie widoczny był on w perspektywie roku. Kształtował się na poziomie blisko 16 proc. i był o 6,2 pkt proc. wyższy niż przeciętnie w Polsce. Jak pokazują powyższe dane, w województwie pomorskim nadal utrzymuje się ponadprzeciętna koniunktura. Szczególnie korzystnie kształtuje się sytuacja pomorskiego rynku pracy. Województwo przestało być regionem, w którym problemy z tym związane są większe niż przeciętnie w Polsce. Świadczy o tym zrównanie się regionalnej i krajowej stopy bezrobocia rejestrowanego. 1 Niniejsza analiza przygotowana została na podstawie: Komunikat o sytuacji społeczno-gospodarczej województwa pomorskiego, 2007, Opracowania sygnalne, nr 9, Urząd Statystyczny w Gdańsku, Gdańsk.

Skip to content