Skip to content
Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Żyjmy faktami, a nie stereotypami i mrzonkami

Z Grzegorzem Gorzelakiem , dyrektorem Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych na Uniwersytecie Warszawskim, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Czy w świetle zmian administracyjnych i stworzenia nowego podziału terytorialnego polskie województwa okrzepły już na tyle, że zasługują na miano regionów?

– W większości przypadków zasługują. Rozróżnia się co najmniej dwa rodzaje regionów ekonomicznych. Strefowe, które charakteryzują się hegemonicznością na przykład geograficzną i tzw. regiony węzłowe, wyznaczone według związków funkcjonalnych. Na przykład dorzecze rzeki jest takim regionem. Obecnie raczej dominują regiony węzłowe. Ich budowa polega na tym, że istnieje jakiś ośrodek dominujący, „wiążący” przez różnego rodzaju sieci powiązań pozostałe tereny wchodzące w skład regionu. Definiując region w ten sposób, możemy uznać, że w przypadku naszych województw przesłanki takie są spełnione. Ważne jest tutaj jednak to, by na terenie takiego regionu istniało co najmniej jedno duże miasto. Nie musi to być jeszcze metropolia, ale na pewno już ośrodek o rozwiniętych funkcjach metropolitalnych. Dlatego na etapie przygotowywania reformy administracyjnej proponowano 12-13 województw, bo tyle było dużych miast spełniających takie kryteria. Niemniej w wyniku tarć politycznych skończyło się na 16 województwach. Trzy województwa: świętokrzyskie, opolskie i lubuskie zbudowane są w oparciu o potencjał miast szczególnie w tym względzie słabych. Co nie znaczy, że te województwa źle funkcjonują. Osiem lat pozwoliło na integrację i zbudowanie więzi wewnątrzwojewódzkich.

– Czy patrząc na nasze 16 województw, można dokonać jakiegoś ich podziału?

– Jest ich mało, więc trudno o dokonywanie takich podziałów. Można by się oczywiście pokusić o wydzielenie województw, w których istnieje naprawdę duże i silne miasto, będące metropolią i które widać nie tylko na mapie Polski, ale i Europy. Można do takiej grupy zaliczyć sześć województw: mazowieckie, łódzkie, dolnośląskie, małopolskie, wielkopolskie, pomorskie. Warunkowo można by tutaj doliczyć jeszcze Śląsk, gdzie jednak mamy do czynienia nie z jednym silnym ośrodkiem, a z całą siatką dużych miast. Kolejne podziały musiałby dotyczyć już nie województw, ale mniejszych obszarów. Oczywiście, mamy też w Polsce rdzeń w kształcie litery L ciągnący się od Trójmiasta, przez Toruń, Bydgoszcz, Łódź, aż po Wrocław i w kierunku wschodnim aż za Kraków, plus wyspowo położona Warszawa i do tego peryferie zewnętrzne, czyli ściana zachodnia i wschodnia oraz peryferie wewnętrzne, czyli tereny wokół stolicy i tereny pomiędzy Warszawą a Łodzią.

– Można pokusić się o podział w oparciu o inne kryterium?

– Kolejną cechą różnicującą Polskę, ale na szczeblu niższym, jest podział na Polskę metropolitalną i obszary pozametropolitalne. Jest to nowy podział ukształtowany w okresie transformacji. Podział ten zastąpił podział na miasto i wieś. Przyczyną tej zmiany było przejście z gospodarki przemysłowej do gospodarki opartej na wiedzy oraz zmiana ustroju. Po roku dziewięćdziesiątym syndrom bogactwa generowanego przez uprzemysłowione obszary miejskie w wielu przypadkach zanikł. Duża część branż i regionów popadła w biedę wynikającą z upadku wcześniej funkcjonującego na ich terenie przemysłu. Z takimi zjawiskami mieliśmy do czynienia między innymi w regionie wałbrzyskim, na obszarach COP-u oraz częściowo na Górnym Śląsku. Upadek przemysłu tylko w wielkich miastach mógł być zastąpiony przez dynamiczny rozwój usług. Tylko prawdziwe metropolie były w stanie poprzez szybki rozwój usług uniknąć negatywnych skutków upadku dominującego wcześniej przemysłu i wznieść się na taki poziom, że jeszcze pogłębiły różnice w poziomie rozwoju w stosunku do innych regionów kraju. Jedynie wielkie ośrodki okazały się atrakcyjne dla sektora usług wyspecjalizowanych: finansów, doradztwa, consultingu, konsumpcji. W dalszym ciągu też funkcjonuje podział na Polskę Wschodnią i Zachodnią. Historycznie biegł on wzdłuż Wisły, a później wzdłuż granic zaborów.

– A co z podziałem na Polskę A i Polskę B? Czy ten podział się zaciera?

– Nie, nie zaciera się. Po części właśnie dlatego, że nie ma tam żadnych dużych miast mogących pełnić rolę metropolii podnoszącej ogólny poziom rozwoju tych terenów.

– A Lublin?

– Jest to rzeczywiście duże miasto i pełni niekwestionowaną rolę stolicy Polski Wschodniej. W pojedynkę jest on jednak zbyt słaby, by móc znacząco wpływać na poprawę sytuacji w tej części kraju. Jeżeli jednak popatrzymy na mapę, to zobaczymy, że Lublin otoczony jest terenami mało rozwiniętymi. Kolejnym ciekawym zjawiskiem jest to, że regiony przygraniczne nie wykorzystują atutów, jakie powinny płynąć z bliskości granicy. Dotyczy to zarówno regionów przy naszej wschodniej, jak i zachodniej granicy.

– Z czego to wynika?

– Tutaj po raz kolejny barierą ograniczającą rozwój jest brak dużych i silnych ośrodków miejskich. Ani Gorzów Wielkopolski, ani Zielona Góra, ani nawet Szczecin nie są na tyle silne, żeby osiągnąć masę krytyczną, powyżej której zaczyna się dodatkowa premia dla metropolii i otaczających ją terenów. Kolejnym czynnikiem jest to, że tereny po drugiej stronie granicy, na przykład tereny dawnego NRD, to nie są obszary silne gospodarczo i przeżywające boom, z którego mogłyby skorzystać i nasze przygraniczne powiaty i województwa. Po trzecie, wyraźnie widać, że peryferyjne położenie w stosunku do stolicy ma swoje negatywne odbicie. Po czwarte wreszcie, tereny na zachodzie Polski borykają się ze strukturalnymi problemami społecznymi i gospodarczymi. Pamiętajmy, że są to obszary, na których w poprzednim systemie dominowały Państwowe Gospodarstwa Rolne.

– Jak na tle Polski prezentuje się Pomorze? Czy dobrze wykorzystujemy swoją rentę położeniową?

– Ośmielam się twierdzić, że województwo pomorskie nie ma żadnej specjalnej renty położeniowej. Zawsze z dużym niedowierzaniem i sceptycyzmem słuchałem wypowiedzi o jakiś szczególnie silnych więziach w ramach Bałtyku i ich pozytywnym wpływie na Pomorze. Tymczasem należy mieć świadomość, że na przykład z perspektywy Sztokholmu Gdańsk nie jest żadnym szczególnie atrakcyjnym kierunkiem. Kraje nordyckie bardziej się będą integrowały z rdzeniem Europy, a nie jej peryferią, jaką niewątpliwie jest Pomorze. Tak więc w ich przypadku kierunek ciążenia jest południowo-zachodni. Polska jest dla Skandynawów po prostu jednym z partnerów handlowych o relatywnie dużym rynku. Trudno liczyć tu jednak na jakieś specjalne i wyjątkowe stosunki. Maleje też rola portu jako miejsca przeładunku. Tego typu miejsca stają się coraz bardziej centrami logistyczno-magazynowo-produkcyjnymi. Uważam, że rola portów jest przeceniana. Moim zdaniem impulsy prorozwojowe w przypadku portów Gdańska i Gdyni nie sięgają dalej niż 15-20 kilometrów w głąb lądu.

– Co przeszkadza w rozwoju Pomorza?

– Niewątpliwie jest to region doświadczający paraliżu wynikającego z ułomności polskiego systemu komunikacyjnego. Województwo nie dysponuje dobrym położeniem ani w osi północ – południe, ani w układzie wschód – zachód. Tak więc, pomimo swojego centralnego położenia, Pomorze jest odcięte od innych regionów kraju.

– Czy wielkie miasta zawsze mają pozytywny wpływ na peryferie?

– Coraz częściej obserwujemy negatywne zjawisko odrywania się metropolii od swojego zaplecza. Wynika to z tego, że takie ośrodki poszukują często przetworzonych produktów, których bezpośrednie zaplecze nie jest im w stanie dostarczyć. Dlatego często mówi się o tym, że wielkim ośrodkom bliżej do siebie niż do swojego bezpośredniego zaplecza. Przeanalizujmy to na przykładzie Gdańska. Co mu mogą dać położone nieopodal tereny peryferyjne? Mogą dać działki pod zabudowę, tereny rekreacyjne na Kaszubach i nad morzem oraz młodych zdolnych ludzi, którzy przyjdą się tu uczyć i którzy po skończonej edukacji raczej pozostaną w Trójmieście lub pojadą do innego dużego ośrodka. Tymczasem wymiana informacji naukowych i technicznych, transakcje handlowe dokonywane są przez Gdańsk i Gdynię z innymi dużymi ośrodkami, a nie z bezpośrednim zapleczem.

– Miasto funkcjonujące w oderwaniu od bezpośredniego zaplecza. Brzmi to trochę niewiarygodnie.

– Kiedyś lansowano tezę, że nie jest możliwy rozwój silnych ośrodków w słabym regionie. Najnowsze dane obalają tę tezę. Duży ośrodek potrzebuje od bezpośredniego zaplecza dostarczania tylko prostych produktów, wszystko inne można już sprowadzić spoza regionu. Proszę zauważyć, że coraz częściej nawet taki produkt jak mleko w pana sklepie nie pochodzi z bezpośredniego otoczenia, a na przykład z Wielkopolski czy Mazur. Pewnie duża część mieszkańców aglomeracji pomorskiej nie ma nawet pojęcia, że je chleb ze zboża i mąki sprowadzanej z innych odległych zakątków Europy, a nawet z innych kontynentów. Tak więc region metropolii nie jest potrzebny. Mamy tak naprawdę dwa światy: silnie rozwijający się region metropolitalny i bierne lub zdecydowanie wolniej rozwijające się peryferie.

– Musimy się z tym pogodzić?

– Oczywiście, że nie. Tutaj właśnie jest miejsce dla nowoczesnej polityki regionalnej. Powinna ona dążyć do poszerzania kanałów dyfuzji rozwoju, żeby region był dobrze powiązany z metropolią i nie był odcięty komunikacyjnie – by pracownik mógł dojechać do pracy w ciągu godziny nawet z odległości 100 kilometrów.

– Mówimy tu o procesie „rozlewania się metropolii”?

– Nie. Tamten proces ma inne podwaliny i często przybiera formę tzw. niekontrolowanego rozlewania się metropolii, która zawłaszcza atrakcyjne przyrodniczo regiony w otoczeniu. Świetnym przykładem są ogródki działkowe, których macie niemało w samym śródmieściu Gdańska. Tymczasem nowe osiedla buduje się wiele kilometrów od centrum, a sytuacja powinna być zupełnie odwrotna. Powinno następować zagęszczanie terenów śródmiejskich, a funkcje rekreacyjne, do jakich można zaliczyć ogródki działkowe, powinny być właśnie realizowane na obrzeżach aglomeracji. Taka polityka prowadzi do paraliżu komunikacyjnego.

– Czy politykę regionalną lepiej prowadzić na poziomie regionów, czy lepiej poprzeć dominujące obecnie w rządzie tendencje centralizacyjne?

– Po pierwsze, trzeba by się zastanowić, czy w ogóle mamy tutaj do czynienia z rzeczywistą próbą centralizacji. Nie ulegałbym żadnym emocjom, nie możemy bowiem a priori założyć, że każda decentralizacja jest dobra, a centralizacja zła. Co więcej, musimy pamiętać o tym, że Polska jest jednym z najbardziej zdecentralizowanych państw wśród byłych krajów demokracji ludowej. Pamiętajmy, że już na początku lat dziewięćdziesiątych powstały samorządy na poziomie gminnym, a osiem lat temu dorobiliśmy się samorządów na poziomie regionalnym.

– Jak polskie regiony prezentują się na tle innych regionów unijnych?

– Statystyka pokazuje, że nasze województwa należą do najbiedniejszych regionów unijnych. Pamiętajmy jednak o tym, że w dużej mierze jest to efekt statystyczny. W przypadku niektórych małych i biednych krajów istnieją bowiem takie zakątki, gdzie bieda i zacofanie niczym nie różnią się od tej, którą obserwujemy w naszych najbiedniejszych obszarach.

– Czy jesteśmy w stanie rozwijać się na tyle szybko, żeby pozbyć się tego niechlubnego tytułu lidera?

– Proszę pamiętać, że zacofanie jest na tyle duże, że na jego zwalczenie potrzeba wielu lat. Najbiedniejsze regiony naszego kraju, które chcą osiągnąć średni unijny poziom rozwoju, powinny przez ponad 20 lat rozwijać się o 2,5-3% szybciej niż gonione regiony. Jeżeli dodamy do tego mój pogląd, że w najbliższych latach impuls rozwojowy Polski będzie pochodził jednak w głównej mierze od liderów, a nie outsiderów, to szanse na dogonienie jeszcze bardziej się zmniejszają. Uważam, że sukcesem będzie to, gdy nasze najsłabsze polskie regiony będą rozwijały się w tempie nie mniejszym niż średnia unijna.

– Panie Profesorze, czy nie przeceniamy roli Unii i jej pomocy w kształtowaniu naszej polityki regionalnej?

– Rzeczywiście, w ostatnim czasie pojawiło się niepokojące przekonanie, że Unia jest jedynym źródłem finansowania rozwoju. Nasze wysiłki ograniczają się tylko do szukania tak zwanego wkładu własnego. To jest bardzo groźne i nas ubezwłasnowolnia. Taka postawa może prowadzić do marnotrawienia środków. Te finanse mogą być bowiem traktowane jako amortyzator pozwalający uniknąć niezbędnych, ale bolesnych procesów restrukturyzacyjnych.

– Czy nasze samorządy mają wizję rozwoju? Czy strategie rozwoju, których sporządzanie narzuciła Unia pomagają, czy raczej nic nie dają?

– Jest tutaj bardzo różnie. Są jednostki, które mają jasne i wykonalne wizje. Inne zaś mają zamiast strategii, zbiór ładnie brzmiących, ale całkowicie utopijnych haseł. Dobrze jednak, że wymuszone zostało przygotowywanie strategii, bo po raz pierwszy na taką skalę i to zarówno na szczeblu lokalnym, jak i centralnym musieliśmy poza zarządzaniem operacyjnym zapoznać się też w problematyką planowania i zarządzania strategicznego. Niestety, ze smutkiem muszę stwierdzić, że widziałem też takie strategie, które oparte były na bardzo uproszczonym, a przez to fałszywym przeświadczeniu o efektywnych sposobach prowadzenia polityki regionalnej. W takim przypadku należy wprost prosić o to, żeby te dokumenty nigdy nie były wdrażane, bo mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. W końcu wiele jest przypadków, że istnieje strategia, ale zapomniano o tym, że do sukcesu potrzebne są jeszcze działania wdrażające. Dobrym przykładem jest tutaj mazowieckie. W strategię wpisano bardzo mądre i sensowne hasło „Warszawa ku Europie, Mazowsze z Warszawą”, które nie jest jednak nawet w najmniejszym stopniu realizowane.

– Panie Profesorze, jakie widzi Pan pięć największych zaniedbań polskich regionów?

– Największym grzechem zaniedbania jest komunikacja i transport i to również w zakresie nowych technologii. Dlaczego tylko nieliczne miasta podjęły wysiłek, by dostarczyć nowoczesne bezprzewodowe rozwiązania informatyczne swoim mieszkańcom? W zakresie transportu zaniedbania są straszne, zarówno z zakresie transportu aglomeracyjnego, regionalnego, jak i ponadregionalnego. Drugie zaniechanie to jest brak ogólnopolskiego systemu wspierania innowacji i transferu technologii. Polska powinna mieć zintegrowaną sieć pozwalającą sięgać po wszystkie informacje z kraju i z zagranicy. Negatywnym zjawiskiem jest to, że następuje pogorszenie jakości edukacji i nauki oraz badań. Dobrym wyznacznikiem jest tutaj bardzo niski, jeden z najniższych wśród krajów na porównywalnym poziomie rozwoju, poziom wydatków na badania i rozwój w stosunku do PKB. Kolejnym negatywnym zjawiskiem jest niedocenianie roli edukacji. Dzieci rodziców wykluczonych dziedziczą ich wady. Zamiast niwelować, edukacja jeszcze pogłębia tę różnicę. Tymczasem to właśnie obszary gorzej rozwinięte powinny stawiać na edukację jako jedną z niewielu możliwości wyrwania się właśnie z tej peryferyzacji. Kolejnym grzechem jest niewykorzystywanie potencjału, który już jest. Polska ma wiele cennych walorów w postaci zasobów kulturowych, krajobrazu i pamiątek historycznych, które nie są w żaden sposób wykorzystywane. Bardzo niebezpieczne jest życie mrzonkami i stereotypami i podejmowanie w oparciu o nie strategicznych decyzji.

– Czy za pięć lat obraz polskich regionów będzie lepszy?

– Proszę nie traktować mojej wypowiedzi jako zbioru narzekań. Uważam, że ostatnie piętnaście lat to czas wielu sukcesów. Na pewno nadchodzący okres, dzięki środkom unijnym ma szansę stymulować te pozytywne zmiany w polskich regionach.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Centrum musi być

Z Agnieszką Kapciak , dyrektor Departamentu Koordynacji Programów Regionalnych Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Pani Dyrektor, czy jako osoba odpowiedzialna w ramach Ministerstwa za monitorowanie regionalnych programów może Pani powiedzieć, że sytuacja w kraju jest optymalna?

– Niewątpliwie jest jeszcze wiele do zrobienia. Myślę, że na przykład raport Instytutu pokazuje, że zmiany następują, ale nie zawsze w skali i w kierunku, który byśmy preferowali. Tak więc czeka nas jeszcze wiele pracy i to zarówno na poziomie regionalnym, jak i na poziomie centralnym, gdzie musimy koordynować pewne działania.

– Czy trzy lata większego napływu środków pozwalają nam już oceniać efektywność ich wydatkowania; ich wpływ na regiony i ich rozwój?

– Jest jeszcze za wcześnie, żeby wyrokować, czy środki były wydawane dobrze, czy źle. Do tej pory wydatkowaliśmy kilkanaście procent i najwcześniej za dwa, trzy lata będziemy w stanie to ocenić. Niewątpliwie jednak w wielu przypadkach udało się już rozwiązać lokalne problemy. Teraz czeka nas ocena wpływu tych pojedynczych projektów na całościowy obraz regionów i kraju.

– Czy uważa Pani, że w perspektywie kolejnego okresu programowania i napływu zdecydowanie większych środków unijnych powinniśmy wspierać liderów, czy outsiderów?

– Są zwolennicy jednej i drugiej opcji. Uważam, że żadne ekstremalne rozwiązanie nie jest dobre. Nie można inwestować tylko w liderów, bo okaże się, że inni nie korzystają z tego rozwoju. Ważne jest to, żeby pogodzić rozwój naszych największych i najważniejszych pięciu-sześciu regionów, a jednocześnie nie dopuszczać do tracenia dystansu przez te najsłabsze regiony.

– Jesteśmy w ministerstwie, które zajmuje się rozwojem regionalnym. Czy to zadanie nie powinno być realizowane właśnie regionalnie, a nie centralnie? Czy Ministerstwo jest konieczne i jaki jest jego wpływ na wspieranie polityki regionalnej?

– Nie wiem, czy to dobrze, że istnieje specjalne ministerstwo. Nie zgodziłabym się jednak z poglądem, że rozwój regionalny może być budowany tylko oddolnie bez centralnej koordynacji. Rozwój to nie jest prosta suma oddolnych inicjatyw. To także jakaś spójna krajowa wizja, która łączy regionalne działania w jeden wielki projekt. Należy pamiętać, że województwa otrzymają większość środków na rozwój ze środków strukturalnych. Według mnie dobrze, że istnieje Ministerstwo, które może koordynować działania, wytyczać kierunek, osiągając pozytywne efekty synergii. Co więcej, takie ministerstwa istnieją w prawie wszystkich krajach unijnych. Tak więc ośrodek koordynujący politykę regionalną i wydatkowanie środków pomocowych jest naprawdę potrzebny.

– Pani Dyrektor, czy środki unijne nas nie zaślepiają? Obecnie myślimy o polityce regionalnej głównie przez pryzmat pieniędzy, które ma nam „dać” Bruksela.

– Środki unijne, nawet w największej puli, nie są w stanie zaspokoić naszych wszystkich potrzeb. To tylko pewnego rodzaju stymulator przyspieszający pozytywne zmiany w naszych regionach. Obecnie realizujemy wiele projektów, w których nie wykorzystujemy środków pomocowych, lecz własne. Im większe środki, tym większy apetyt i więcej pomysłów na ich zagospodarowanie.

– I większa skala marnotrawstwa.

– Myślę, że w ogólnym rozrachunku zmarnowane środki to będzie na prawdę bardzo mały procent, jeżeli nie promil. Co więcej, monitorowanie, na przykład u nas, pozwoli mam w przypadku zaistnienia nieprawidłowości dokonać przesunięcia z jednego priorytetu do innego.

– Czy ministerstwo jest w stanie pomóc regionom w wyborze projektów, w ustaleniu, co należy realizować w pierwszej kolejności?

– Myślę, że sami decydenci szczebla regionalnego najlepiej wiedzą, co jest ważniejsze, co powinno być szybciej realizowane.

– Często jednak istnieje pokusa, by robić nie to, co niezbędne, lecz to, co bardziej medialne, co zauważą wyborcy, idąc do kolejnych wyborów. Czy nie jest tak, że często działamy w perspektywie okresów wyborczych, a nie w oparciu o planowanie średnio- i długookresowe?

– Oczywiście, pokusy zawsze istnieją i będą istnieć, ale właśnie programowanie w dłuższych okresach ma zapobiegać takiemu koniunkturalnemu działaniu. Powstają już dokumenty na okres na przykład do 2020 roku. Jeszcze dłuższy horyzont czasowy ma przygotowywana krajowa strategia zagospodarowania przestrzennego. Właśnie przy okazji tego pytania wyraźnie widać, jak ważna jest rola szczebla centralnego, jako tego, który może koordynować pewne działania.

– Czy jesteśmy w stanie opracować metody optymalnego wyboru projektów? Doświadczenia obecnego programowania pokazują, że wybory budziły wiele wątpliwości, pojawiały się nawet zarzuty o stronniczość, promowanie gorszych projektów. Czy jesteśmy w stanie temu zaradzić?

– Moim zdaniem nie wszystkie projekty muszą być wybierane w jednakowym trybie. Na przykład, jeżeli planujemy wydatkowanie środków na główne drogi krajowe i wojewódzkie, to wiadomo, że sieć takich połączeń jest już dawno znana i tylko te drogi, szlaki kolejowe, czy lotniska, które zostały wcześniej wskazane mogą liczyć na pomoc i dofinansowanie. Takie działanie jest jak najbardziej słuszne. W przypadku innych projektów najważniejsze są jasne kryteria oceny. Beneficjenci mają wtedy jasność, co do wymogów i co to tego, czy w ogóle jest sens aplikowania, a oceniający unikają oskarżeń o stronniczość.

– Czy nastąpi uproszenie systemu? Czy krokiem w dobrą stronę nie jest na przykład takie przeorientowanie procedur, by beneficjent w pierwszej kolejności składał informację o samym projekcie i jego założeniach, a dopiero po pozytywnej decyzji zaczynał zbierać niezbędną dokumentację?

– System należy na tyle uprościć, by był maksymalnie efektywny i przejrzysty. Musimy jednak skupić się na tym, że wybieramy projekty, inwestycje, a nie właściwie postawione przecinki, pieczątki i podpisy. Musimy zachować właściwe proporcje.

– Czy nie jest tak, że wdrożony w naszym kraju system kontroli projektów jest już na tyle skomplikowany i kosztowny, że jego utrzymanie kosztuje kilkakrotnie razy więcej, niż wynosiłyby ewentualne straty, przed którymi on ma chronić? Czy ktoś w Ministerstwie próbował to policzyć?

– Nie znam takich wyliczeń. Ważne jest też to, że trudno szacować, jakie oszczędności przynosi mniej lub bardziej restrykcyjny system. Ale uważam, że trzeba tutaj zachowywać zdrowy rozsądek. Oczywiście kontrola musi być. Wymogi jej prowadzenia wynikają między innymi z prawa unijnego.

– Czy wybory samorządowe nie zaburzyły prac regionów? Czy województwa będą gotowe na wykorzystywanie środków?

– Uważam, że nie powinno być dużych zawirowań. Z jednej strony mamy szereg dokumentów, takich jak strategie, które są dorobkiem wspólnym danego regionu i nawet zmiana władz nie powinna wpływać na ich realizację. Po drugie, mam nadzieję, że ewentualna wymiana będzie dotyczyła tylko najważniejszych stanowisk, a tzw. personel techniczny, który w dużej mierze decyduje o sukcesie regionów w zakresie aplikowania i rozliczania środków – pozostanie ten sam. Pamiętajmy też o tym, że nowa władza nie oznacza, że problemy danego regionu znikną.

– Poruszyliśmy tutaj ważny problem kadr. Czy badamy ich jakość, skuteczność działania?

– Prowadzimy kilka projektów w tym kierunku. Próbujemy na przykład określić optymalny układ. Staramy się pomóc, sugerując optymalne składy wydziałów, grup projektowych.

– Czy polskie regiony są dobrze przygotowane na globalizację? Czy pozostaniemy peryferią, czy też mamy szansę przesunąć się w kierunku jądra?

– Przykład Finlandii pokazuje, że bardzo szybko można awansować. Startujemy z jakiegoś punktu i teraz musimy tak się starać wykorzystać nasze silne strony, by polskie regiony w globalnym wyścigu nie stały na przegranych pozycjach. Oczywiście, przykłady krajów i regionów „starej Unii” pokazują, że jedni lepiej, a inni gorzej wykorzystują swoją szansę.

– Szef Departamentu Rozwojowego w Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim powiedział mi kiedyś, że stajemy obecnie przed poważnym wyborem – inwestować w beton i asfalt, czy w mózgi i ludzi. W co Pani radziłaby inwestować?

– To dosyć drastyczne postawienie sprawy, ale ja jestem za inwestycjami w kapitał ludzki. Oczywiście, należy pamiętać o proporcjach i o tym, że musi istnieć również podstawowa infrastruktura. Infrastrukturą powinny być głównie te elementy, które poprawiają atrakcyjność gospodarczą regionu, a nie te projekty, które tylko poprawiają standard życia mieszkańców.

– Czy to, co się dzieje obecnie, napawa optymizmem? Czy możemy prognozować, że za kilka lat będziemy zadowoleni z tego, co udało nam się zrobić?

– Gdybym nie była przekonana, co do słuszności naszych działań, nie pracowałabym w tym miejscu, co obecnie. Uważam, że pracujemy dobrze, idziemy w dobrym kierunku i nasze działania przyniosą pozytywny, zamierzony skutek.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dynamiczny rozwój powiększa różnice

Z Romanem Chmielewskim , Radcą Ministra z Departamentu Polityki Regionalnej Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Czy środki, które trafią do nas w kolejnym okresie programowania, będą dobrodziejstwem, czy przekleństwem dla polskich regionów?

– Jeżeli będziemy potrafili je dobrze spożytkować, to na pewno będą dobrodziejstwem. Po raz pierwszy do Polski może trafić tak wielkie dofinansowanie. Ale oczywiście trzeba to będzie rozsądnie i efektywnie wykorzystać. Mam nadzieję, że za kilka lat, bo oczywiście efekty pojawiają się w większym wymiarze dopiero po trzech, czterech latach, przełoży się to na sukces rozwojowy, podniesienie poziomu życia, zmniejszenie poziomu bezrobocia.

– Patrząc na środki unijne, można odnieść wrażenie, że one nas rozleniwiają, że są prawie jak opium dla XIX wiecznych Chin. Obecnie prawie nikt już nie potrafi mówić o innych sposobach kreowania i realizacji polityki regionalnej.

– Nie. Na pewno duża część inwestycji będzie planowana i finansowana przy wsparciu środków unijnych. Istnieje jednak wiele zadań, na realizację których musimy szukać własnych środków, ponieważ Unia ich nie finansuje. Przykładowo pomoc społeczna, budownictwo mieszkaniowe pozostają w wyłącznej kompetencji decyzyjnej i finansowej naszych władz. Tak więc nie możemy patrzeć na Unię jako na sposób na rozwiązanie wszystkich naszych problemów.

– Mówiąc o pomocy unijnej, według mnie, zapominamy o jednej z najważniejszych korzyści, jakie z niej mamy. Unia wymusza na nas planowanie. Czy potrafimy oderwać się od działania operacyjnego i planować, tworzyć, a następnie wdrażać spójne i sensowne strategie średnio i długookresowe? A może nasze strategie robimy po to tylko, by zadowolić Unię, a sami uważamy je za nic nie warte „papierzyska”?

– Teoretycznie w planowaniu powinniśmy być bardzo mocni. Warto przypomnieć, że cały poprzedni system był oparty na permanentnym planowaniu.

– Ale to było dosyć specyficzne planowanie…

– Na pewno Unia nauczyła nas nowoczesnego planowania. I to bardzo dobrze. Bo pamiętajmy, że na początku transformacji, po części jako odreagowanie poprzedniego systemu, dominowało przekonanie, że najlepsza polityka to brak polityki. U nas pod pojęciem gospodarki wolnorynkowej rozumiano pełną swobodę, brak jakichkolwiek ograniczeń i jakiejkolwiek interwencji państwa w rynek. Tymczasem w nowoczesnej polityce gospodarczej muszą istnieć strategie. Rząd musi wytyczać kierunki rozwoju, wspierać te procesy, które z punktu widzenia państwa są konieczne i korzystne. Pojedyncze przedsiębiorstwo może działać w kierunku maksymalizacji zysków, umacniania pozycji rynkowej, zwiększania przewagi konkurencyjnej. Firma nie musi liczyć się ze skutkami swojej działalności, nie musi myśleć o aspektach społecznych. To państwo musi dbać o wszystkich swoich obywateli, zapewnić im pewien standard, wznosić fundamenty, na których będzie można budować pomyślność państwa i obywateli nie tylko w krótkim, ale i średnim, i długim okresie.

– Czy potrafimy planować? Myśleć w dłuższej perspektywie czasowej? Czy nasze strategie są realne i będą realizowane? Czy to tylko coś, co musieliśmy zrobić, żeby zrobić „skok” na unijną kasę?

– Czy one są doskonałe? Na pewno nie, wciąż się uczymy. Plusem Unii jest jednak to, że narzuca nam pewne wymogi. Wiemy, co ma być w strategii, planie operacyjnym i wszystkie województwa, wypełniając to oczywiście swoją treścią determinowaną ich sytuacją społeczno-gospodarczą, muszą przygotować dokument zgodny z tym, czego oczekuje Bruksela. Ważne jest też to, że istnieją określone cele, do których muszą dążyć wszystkie unijne regiony, w tym polskie województwa.

– Czy patrząc na naszych regionalnych decydentów, uważa Pan, że rządzą nami ludzie mający wizję?

– Oczywiście nie znam wszystkich samorządowców, ani nawet strategii wojewódzkich, ale z tych dokumentów, które poznałem, mogę powiedzieć, że osoby, które je przygotowywały i zatwierdzały wiedzą, dokąd chcą dojść.

– Wracając do kwestii liczenia. Czy ministerstwo wie, jakie algorytmy powinny być stosowane do podziału środków unijnych? Czy możliwe jest salomonowe rozwiązanie?

– Trudno znaleźć dobry algorytm. Kiedyś poznałem Hiszpana, który był doradcą Słowenii. Pomimo, że mówimy tu o mniejszym i bardziej zasobnym kraju, to okazuje się, że również tam ciężko jest znaleźć właściwe rozwiązanie. I on powiedział, że po roku udało im się ustalić, jakie dane powinny być brane pod uwagę. W dalszym ciągu jednak są dalecy od przełożenia tego na język matematyczny – na algorytm. Tak więc mamy tu do czynienia z bardzo dużym problemem. W naszym przypadku musimy pogodzić indywidualne interesy 16 różnych województw.

– Na ile algorytmy będą wynikiem rzeczywistych badań i danych, a na ile politycznych przetargów?

– Trudno mi odpowiedzieć na takie pytanie. Moje dotychczasowe doświadczenie pokazuje jednak, że każde rozwiązanie poparte jest analizami, badaniami. W takiej dziedzinie jak polityka regionalna trudno o promowanie rozwiązań nieopartych na takich podstawach. Oczywiście, istnieją różne lobby polityczne i regionalne. Każde województwo stara się promować rozwiązania jak najbardziej korzystne dla siebie.

– Samo ministerstwo jest tworem stosunkowo młodym, powstało jednak w oparciu o doświadczenia i wiedzę innych jednostek. Czy badacie Państwo efekty i skuteczność wydatkowania środków pomocowych?

– Oczywiście analizy będą tutaj konieczne. Pamiętajmy jednak o tym, że pierwsze duże środki pojawiły się u nas dopiero po akcesji w 2004 roku. Tak więc uwzględniając okres wyboru projektów i ich realizacji, mamy jeszcze relatywnie mały materiał badawczy. Wcześniej mieliśmy oczywiście symulacje, które pokazywały zakładane efekty, jakie wywoła wstąpienie Polski do Unii Europejskiej i napływ środków pomocowych. Oczywiście badania w zakresie wydatkowania i oceny skuteczności pomocy będziemy robili. Wynika to, chociażby z obowiązków, jakie nakłada na nas Komisja Europejska.

– Kiedy możemy liczyć na pierwsze opracowania?

– Jak mówiłem cały czas badamy w Ministerstwie te sprawy i pierwsze opracowania już powstają. Całościowa ocena, uwzględniając okresy realizacji i rozliczania projektów, możliwa będzie za dwa, trzy lata.

– Przed zaangażowaniem się prywatnego inwestora w różne projekty przeprowadza się wiele wyliczeń. Inwestor chce wiedzieć, czy zarobi, jakie jest ryzyko, czy nie ma innych bardziej efektywnych sposobów zagospodarowania funduszy. Tymczasem w przypadku środków publicznych rzadko chcemy i potrafimy liczyć korzyści i straty, jakie przyniesie dany projekt. Dlaczego tak się dzieje?

– Opracowywane są studia wykonalności i oceniane wszystkie aspekty. Zazwyczaj w przypadku projektów publicznych bierze się też pod uwagę aspekty społeczne. Dla przykładu droga może być budowana nie dlatego, że mamy duży ruch, ale dlatego, że chcemy podnieść atrakcyjność regionu, przyciągnąć inwestorów i w konsekwencji spowodować wzrost wykorzystania danej drogi.

– Często jednak jest tak, że naszym działaniom brak zamysłu. Wystarczy popatrzeć na polską sieć autostrad. Kolejne odcinki zaczynają się i kończą w przysłowiowym polu. Autostrad nie mają dwa największe polskie miasta, od takich dróg odcięta jest cała Polska Północna i Wschodnia. Na świecie autostrady buduje się wokół dużych miast i od nich one odchodzą – u nas taka logika nie ma już zastosowania. To wszystko nie wskazuje na działania według sensownej i długofalowej wizji.

– Ja bym się z tym nie zgodził. Nasza sieć drogowa jest częścią ogólnej europejskiej sieci drogowej.

– Ale my nie jesteśmy ważnym i silnym elementem tej sieci. U nas dobre drogi to raczej miły i rzadki wyjątek, a nie reguła. Żaden ważny szlak międzynarodowy biegnący przez nasz kraj nie jest w całości przystosowany do europejskich standardów.

– Niestety, nie ustrzegliśmy się pewnych błędów. Niewątpliwym zaniedbaniem jest Warszawa, która niedługo będzie jedyną europejską stolicą bez dogodnych rozwiązań autostradowych. Myślę jednak, że w najbliższym okresie, w dużej mierze dzięki środkom unijnym, odczujemy w przypadku polskiej sieci drogowej znaczącą poprawę. Proszę też pamiętać o tym, że obecnie coraz większą rolę zaczyna odgrywać transport lotniczy. Praktycznie każda strategia wojewódzka zakłada budowę lub rozbudowę lokalnych lotnisk. To w połączeniu z europejska zasadą „otwartego nieba” powoduje, że polskie regiony są teraz coraz lepiej skomunikowane z najważniejszymi europejskimi centrami.

– Zgodzi się Pan jednak ze stwierdzeniem, że właśnie autostrady są jednym z najlepszych przykładów jak nie powinno się prowadzić polityki regionalnej. Praktycznie każda władza miała swoją wizję w tym zakresie, a nowe drogi w dalszym ciągu wolno powstają.

– Rzeczywiście w przypadku autostrad przez ostatnie kilkanaście lat mieliśmy do czynienia z co najmniej kilkoma wizjami. Raz stawiano na inwestorów prywatnych, innym razem to państwo miało budować ze środków własnych, stawiono też na partnerstwo publiczno-prywatne, pożyczano środki na te inwestycje z instytucji międzynarodowych. To wszystko nie pozwalało na prowadzenie efektywnej polityki w tym zakresie.

– Wracając do środków unijnych. Bruksela lansuje pogląd, że większe środki powinny iść na inwestycje miękkie. My tymczasem opowiadamy się za „pompowaniem” środków w inwestycje „twarde”, na przykład w infrastrukturę. Kto ma rację?

– Dlaczego my chcemy większego łożenia w infrastrukturę? Odpowiedź jest prosta: jesteśmy krajem zapóźnionym, mającym duże zaległości w zakresie podstawowej infrastruktury. Kolejnym problemem jest również to, że takie inwestycje są bardzo kosztowne i bardzo trudno, lub wręcz jest to niemożliwe, by środki na ich realizację wygospodarować z budżetu państwa, czy budżetów regionalnych.

– Może jednak w dzisiejszym świecie warto bardziej inwestować w infrastrukturę informatyczną i w samych ludzi. Czy ktoś to bada i szuka odpowiedzi na pytanie, co jest optymalne w zakresie wykorzystania środków pomocowych do niwelowania zapóźnień rozwojowych naszych regionów?

– Zgadzam się, że szans na dogonienie najlepszych europejskich regionów możemy szukać właśnie w nowych technologiach. Na pewno potrzebna jest jednak chociaż podstawowa twarda infrastruktura. Uważam, że te 2000 kilometrów autostrad i sieć dróg szybkiego ruchu, które planujemy, są konieczne, by stworzyć podstawowy szkielet transportowy naszego kraju.

– Zapewnia Pan, że nie będzie marnotrawstwa środków pomocowych?

– Myślę, że nam to nie grozi. Mamy zarówno krajowe, jak i unijne przepisy, które minimalizują prawdopodobieństwo wystąpienia nieprawidłowości. Unia ciągle analizuje informacje o wydatkowaniu środków pomocowych i tak modyfikuje swoje przepisy, by nie powtórzyła się sytuacja z lat osiemdziesiątych, gdy w takich krajach jak Grecja marnowano wiele milionów.

– Patrząc na nasze dotychczasowe doświadczenia, tempo wydatkowania puli pomocowej przyznanej nam na lata 2004-06, czy Ministerstwo Rozwoju Regionalnego robiło już kalkulacje, jakich środków nie uda nam się w całości wykorzystać? Ile milionów lub miliardów euro będziemy musieli zwrócić do Brukseli?

– Patrząc na dotychczasowe doświadczania z kontraktowaniem, chyba już wszystkie środki zostały zabukowane. Teraz ważne jest żeby dobrze i efektywnie je wydać. Mając na uwadze zasadę „n+2” nie widzimy obecnie zagrożenia, by jakieś środki musiały zostać zwrócone do unijnego budżetu.

– Mówiąc o kontraktowaniu, należy zastanowić się, dlaczego system nie wymusza efektywności. Beneficjent ma zakontraktowaną określoną kwotę i oszczędności nic mu nie dają. Może warto było pomyśleć o takim rozwiązaniu, że na przykład gmina, która wyda w stosunku do planów mniej środków, będzie mogła zachować i wydać na swoje potrzeby część z tej nadwyżki? Wtedy gospodarność byłaby premiowana.

– Wydaje mi się, że obecny system zapobiega marnotrawstwu. Zamówienia publiczne eliminują nieprawidłowości. Wygrywa tutaj najlepsza oferta.

– Wróćmy do polityki regionalnej. Jakie są szanse rozwojowe polskich województw?

– Nie można mówić o tym, że istnieje jedna szansa. Każde województwo jest na tyle różne od pozostałych, że właśnie konieczne jest opracowanie strategii, która zbada lokalne uwarunkowania i odnosząc je do warunków zewnętrznych, wskaże te czynniki, które dla danego województwa mogą być szansą na szybszy rozwój. Najważniejsze jest odpowiednie zdiagnozowanie nie tylko mocnych stron, ale i hamulców. Jeżeli województwo zidentyfikuje właściwie największe problemy i skieruje odpowiednie środki na ich eliminacje, to szanse na sukces będą zdecydowanie większe. Władza regionalna ma większą wiedzę i jest bliżej problemów, dlatego aż 1/3 środków wydawana ma być na szczeblu województw, a nie centralnie.

– Główną zasadą UE jest zasada delegacji. Decyzje mogą być przekazywane na wyższy stopień administracji tylko wtedy, gdy na niższym nie można podejmować ich efektywnie. Tymczasem u nas stara się – kosztem regionów – jak najwięcej decyzyjności zostawić na poziomie centralnym.

– W Unii nie ma w tym zakresie jednolitej polityki. Są kraje mniej i bardziej scentralizowane. Musimy pamiętać również o tym, że często podejmowanie decyzji musi być pozostawione na szczeblu wyższym. Regiony mają swoje cele, a państwo swoje. Polityka regionalna prowadzona centralnie nie może kierować się interesem tylko jednego regionu, czy grupy, lecz musi podejmować decyzje korzystne dla państwa jako całości. Dodatkowo myślę, że jesteśmy krajem, w którym decentralizacja poszła bardzo daleko.

– Czy polityka regionalna doprowadzi do zmniejszenia poziomu rozwoju pomiędzy naszymi regionami?

– Doświadczenie uczy, że dynamiczny rozwój raczej powiększa, a nie eliminuje różnice rozwojowe. Często przywoływany przykład Irlandii jest tego dobrą ilustracją. U nich rozwój dotyczył głównie Dublina i jego okolic. Pozostała część kraju rozwijała się wolniej i w tym przypadku gonienie Unii jeszcze się nie zakończyło. Uważam, że w Polsce powinniśmy zadbać o to, żeby ten rozwój oparty był oczywiście jak wszędzie na lokomotywach rozwoju, ale żebyśmy jednocześnie nie dopuścili do powiększania się różnić w rozwoju polskich regionów. Nasze dotychczasowe badania pokazują, że udaje nam się unikać marginalizacji słabszych regionów.

– Jak wygląda kwestia relacji pomiędzy stolicą regionu, a pozostałymi obszarami?

– Tutaj też pojawiają się często problemy. W przypadku Warszawy wyraźnie widzimy, że brak tu mechanizmów przenoszenia pozytywnych tendencji na inne, szczególnie bardziej oddalone regiony Mazowsza. Obawiam się, że z podobnymi zjawiskami możemy mieć do czynienia w innych regionach.

– Jakie zauważa Pan najważniejsze zagrożenia dla rozwoju regionów?

– Oczywiście każdy ma swoją specyfikę. Ale według mnie dla każdego regionu najważniejsze jest właściwe wyszukanie słabości i ich szybka i skuteczna eliminacja. Zagrożeniem jest też możliwość tego, że regionom nie uda się efektywnie wydać tych środków pomocowych, które będą do nich teraz płynęły szerokim strumieniem.

– Jeżeli za kilka lat będziemy oceniali politykę regionalną, to myśli Pan, że będziemy zadowoleni z tego, co zrobiliśmy?

– Mam nadzieję, że tak. Uważam, że stoimy przed wielką szansą. Musimy jednak wiedzieć, czego chcemy i jak zamierzamy to osiągnąć. Musimy też pamiętać o tym, że weszliśmy to takiej organizacji, w której wygrywa ten, który umie negocjować, który ceni sobie konsensus.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Spójność i konkurencyjność – czy można je połączyć?

Wystąpienie Komisarz ds. Polityki Regionalnej Komisji Europejskiej Profesor Danuty H ü bner na IV Kongresie Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej [6 października 2006 – przyp. red]

Państwa Członkowskie ostatecznie zaakceptowały główny dokument programowy polityki, za którą odpowiadam w Komisji Europejskiej, Strategiczne Wytyczne dla Polityki Spójności na lata 2007-2013. To zamknęło ostatecznie cykl finansowy i legislacyjny przygotowań do uruchomienia nowej polityki regionalnej. W najbliższych miesiącach zostaną ostatecznie uzgodnione, w porozumieniu z Komisją, narodowe dokumenty programowe. Powinny one przełożyć na język strategii rozwojowych, planów operacyjnych i priorytetów reformę polityki regionalnej, która uczyniła z niej – jak powiedział […] Przewodniczący Barroso podczas swojego wystąpienia na otwarciu Open Days – najważniejszy wspólnotowy instrument realizacji agendy na rzecz wzrostu i zatrudnienia.

Łącznie z narodowym dofinansowaniem – publicznym i prywatnym – w ciągu okresu 2007-2013 Unia zainwestuje w gospodarkę europejską 500 mld euro, w tym pewnie co najmniej 80 mld euro to będą inwestycje w Polsce. To największy program inwestycyjny w powojennej Europie. Dlatego tak ważny jest związek między konkurencyjnością i spójnością. Cieszę się więc, że tematem dzisiejszego panelu jest relacja między konkurencyjnością i spójnością. Najpierw powiem kilka słów na temat obu tych pojęć widzianych przez pryzmat procesu lizbońskiego i polityki regionalnej. Następnie, chciałabym się odnieść do celów nowej polityki regionalnej i omówić te jej elementy, które uzasadniają tezę, że możliwe jest osiągnięcie większej spójności poprzez inwestowanie w konkurencyjność. Inwestowanie w trwałą spójność to w dzisiejszej Europie przede wszystkim inwestowanie w kapitał ludzki i innowacyjność. Dla mnie konkurencyjność to budowanie trwałej zdolności do wzrostu, zdolności do tworzenia nowych miejsc pracy, zdolności do zapewnienia korzystnego miejsca w nowym międzynarodowym podziale pracy. Spójność to praca na rzecz zapewnienia wszystkim szans udziału w efektach integracji europejskiej.

Tradycyjne, rozłączne traktowanie spójności i konkurencyjności przypomina trochę dyskusję o europejskim modelu społecznym, która toczyła się przez wiele lat własnym nurtem, rządziła się własnymi prawami i pomijała takie elementy jak wzrost gospodarczy, produktywność czy konkurencyjność. Dzisiaj jednak w coraz większym stopniu mamy świadomość, że dyskusja o modernizacji europejskiego modelu społecznego musi włączać ten model w rozważania nad produktywnością gospodarki.

Podobnie jest w przypadku polityki regionalnej. Działania nakierowane na spójność gospodarczą i społeczną były zawsze jej naturalnym elementem, którego nie wiązano jednak z logiką wzrostu gospodarczego i konkurencyjności, ale raczej z pojęciem sprawiedliwości społecznej. W ciągu ostatnich lat podejście to zaczęło się zmieniać, w miarę jak ewoluowało otoczenie, w którym działała polityka regionalna. Myślę tu przede wszystkim o postępującym procesie globalizacji oraz rozszerzeniu Unii Europejskiej w 2004 roku.

Można powiedzieć, że tempo zmian, jak i ich charakter, w szczególności rozwój technologii informacyjnych i komunikacji sprawiły, że są one odczuwalne wszędzie, ale i zdolność reakcji nie jest tylko udziałem najbardziej rozwiniętych. Konieczne stało się więc znalezienie właściwej równowagi między gospodarczym, ekologicznym i społecznym wymiarem wzrostu gospodarczego, a właściwie zintegrowanie tych wymiarów. Po drugie bardzo wzrosła złożoność strategii rozwojowych, które muszą budować konkurencyjność opierającą się na trwałej zdolności szybkiej adaptacji do zmieniających się warunków, zdolności do zmiany. W warunkach bardzo szybko zmieniającego się świata wymaga to dobrej koordynacji i wykorzystania synergii pomiędzy różnymi politykami służącymi pobudzaniu wzrostu.

Te dwa wyzwania leżały u podstaw Strategii Lizbońskiej. Z jednej strony podjęła ona próbę połączenia celów gospodarczych, społecznych i związanych z ochroną środowiska, z drugiej próbowała nakreślić nowy podział ról między Wspólnotą i Państwami Członkowskimi.

Mamy dzisiaj wiele diagnoz pokazujących, dlaczego ta pierwsza próba nie okazała się w pełni skuteczna. Chciałabym zwrócić uwagę na przyczynę, która często jest w nich pomijana. Jak się wydaje, Strategia Lizbońska nie dostrzegła jednej z zasadniczych zmian, które dokonały się w ostatnich latach w gospodarce europejskiej (i nie tylko) – przeniesienia środka ciężkości rozwoju na szczebel regionalny i lokalny. Stało się to za sprawą wzrostu roli innowacji w napędzaniu rozwoju.

Właśnie dlatego istotne stały się lokalne zasoby, na których można oprzeć wzrost gospodarczy, tworzenie nowych miejsc pracy i budowanie konkurencyjności – takie jak innowacyjne małe i średnie przedsiębiorstwa, lokalne placówki naukowo-badawcze, uczelnie wyższe czy ośrodki transferu technologii. Łączyło się to ze zmianą paradygmatów w ekonomii – można tu przytoczyć charakterystyczną uwagę Michaela Portera, który w 2002 roku zauważył kluczowe znaczenie gospodarek regionalnych dla wzrostu gospodarczego w USA oraz stwierdził, że analiza regionalna powinna znaleźć się w centrum badań ekonomicznych i formułowania polityki gospodarczej.

Jeżeli popatrzymy teraz z tej perspektywy na redefinicję Strategii Lizbońskiej, której dokonała ostatnio Komisja Europejska, to jednym z jej najważniejszych elementów jest właśnie dostrzeżenie wymiaru regionalnego. Ma to konsekwencje dla relacji między konkurencyjnością i spójnością. Polityka regionalna – poprzez rządzący nią system zasad i reguł oraz koncentrację inwestycji – stwarza szanse na jak najpełniejsze wykorzystanie tych lokalnych i regionalnych zasobów wzrostu, które dziś przesądzają o produktywności gospodarki i umożliwiają wzmocnienie spójności społeczno-ekonomicznej całej Unii.

Można na to popatrzeć także poprzez zapisy traktatowe. Zgodnie z artykułem 158 Wspólnota powinna dążyć do zmniejszania dysproporcji w rozwoju pomiędzy poszczególnymi regionami. Zauważmy, że Traktat nie mówi tylko o dysproporcjach, ale i o zmniejszaniu różnic w poziomie rozwoju. Nowa polityka regionalna odczytuje to w ten sposób, że celem jej jest stałe działanie na rzecz zmniejszania różnic rozwojowych. To oznacza działanie na rzecz budowania potencjału rozwojowego gospodarek regionalnych zdolnego stawić czoła konkurencji. W tym ujęciu konkurencyjność i spójność zostają umieszczone na tej samej trajektorii i wzajemnie się wzmacniają. Nie osiągniemy spójności bez inwestowania w konkurencyjność, która dziś jest man-made i jest uwarunkowana zdolnością do innowacji.

Jakie były najważniejsze elementy obecnej reformy polityki regionalnej, które sprawiły, że tego rodzaju podejście stało się możliwe?

Po pierwsze, wprowadzenie do polityki po raz pierwszy podejścia strategicznego. Naszym celem stało się zintegrowanie strategii rozwojowych na szczeblu europejskim, krajowym, narodowym i lokalnym, wykorzystanie synergii tkwiących w wieloszczeblowym zarządzaniu polityką gospodarczą. Podejście to opiera się na wspomnianych już Strategicznych Wytycznych – przekładających cele nowej agendy na rzecz wzrostu i zatrudnienia na język polityki spójności oraz na pełnym włączeniu polityki regionalnej do procesu lizbońskiego.

Po drugie, zreformowaną politykę cechuje sektorowa i tematyczna koncentracja inwestycji na kluczowych czynnikach wzrostu – badaniach naukowych i rozwoju, innowacyjności, przedsiębiorczości czy kapitale ludzkim. Elementem tego podejścia jest także „earmarking”, który umieszcza innowacyjność w centrum regionalnych strategii rozwoju.

Czy ma to sens? […] W ramach Open Days w Brukseli, uczestniczyłam w seminarium, które zgromadziło szefów największych firm z sektora technologii informacyjnych i komunikacyjnych. Zapytałam o ich doświadczenia z rozmów na temat wdrażania innowacyjnych projektów opierających się na tego rodzaju technologiach z rządami krajowymi, regionalnymi i lokalnymi. W odpowiedzi usłyszałam, że – szczególnie w nowych państwach członkowskich – to właśnie administracja lokalna i regionalna, a nie krajowa, jest coraz bardziej atrakcyjnym partnerem w tym względzie.

Ale wróćmy do reformy polityki regionalnej. Trzeci element, o którym chciałam powiedzieć […] to wzmocniona zasada partnerstwa. Umożliwia ona udział we wdrażaniu polityki regionalnej nie tylko krajowej, regionalnej i lokalnej administracji, ale i wszystkim partnerom społecznym i gospodarczym, którzy reprezentują społeczeństwo obywatelskie. Powinno to prowadzić do mobilizacji wiedzy i ekspertyzy lokalnej na rzecz wzrostu i zatrudnienia. Mówiąc obrazowo, po pierwsze wołamy „wszystkie ręce na pokład”, a po drugie zachęcamy, by wszyscy wiosłowali w tym samym kierunku.

Ostatnia rzecz, o której chciałabym wspomnieć, to mobilizacja kapitału prywatnego, działanie polityki regionalnej jako katalizatora przyciągającego inwestycje z innych niż publiczne źródeł. W tym celu zwiększyliśmy znacznie możliwość współfinansowania inwestycji polityki regionalnej poprzez kapitał prywatny, a także, we współpracy z największymi europejskimi instytucjami finansowymi, uruchomiliśmy trzy nowe instrumenty – JASPERS, JEREMIE i JESSICA.

Na koniec kilka słów na temat tego, czego Unia może oczekiwać od inwestycji polityki regionalnej w biedniejszych regionach. Popatrzmy najpierw na szczebel makro – na potencjał wzrostu i konwergencji na szczeblu krajowym. Praktycznie wszystkie nowe Państwa Członkowskie począwszy od roku 2000 rosną w tempie znacznie szybszym niż przeciętna dla UE-27. Dla niektórych z nich tempo to jest dwu- lub trzykrotnie szybsze. Na szczeblu regionalnym jest podobnie – regiony z PKB na głowę mieszkańca poniżej 50% średniej rosną w tempie ponad dwukrotnie większym niż średnia dla 27 krajów Unii. To cecha procesu doganiania. By proces ten tworzył dziś trwałe zdolności rozwojowe, musi być oparty na inwestycjach tworzących zdolność do zmiany: edukację, innowacyjność, przedsiębiorczość. Mamy tysiące dobrych przykładów w Europie. Te biedniejsze regiony to mniej więcej 1/3 regionów Unii i 1/3 mieszkańców Unii. Ich udział w PKB jest ciągle niewielki, ale myślę, że dziś w warunkach gospodarki globalnej liczy się przede wszystkim dynamika zmiany, efekt motyla może wywołać wielką falę. Większe efekty mogą dzisiaj przynieść duże względne przyrosty od małego potencjału niż niskie przyrosty od wielkiego potencjału. To pokazuje, czego możemy oczekiwać od programu inwestycyjnego nowej polityki regionalnej, który będzie realizowany w latach 2007-2013.

Myślę więc, że nie musimy wybierać między Europą konkurencyjną i Europą spójną. Dzisiaj pojęć tych nie da się rozłączyć. W warunkach otwartej gospodarki, konkurencyjność i wzrost gospodarczy oparty na innowacyjności i zastosowaniu wiedzy są kluczem do osiągnięcia trwałej spójności.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Sukces rozwojowy województw

Jak to zmierzyć?

Odpowiedź na postawione w tytule pytanie – jak mierzyć sukces rozwojowy – wymaga najpierw zdefiniowania pojęcia sukcesu rozwojowego. O ile pojęcie sukcesu wydaje się być dość precyzyjne – oznacza ono pomyślny wynik jakiegoś przedsięwzięcia, bądź osiągnięcie zamierzonego celu – o tyle pojęcie rozwoju, w zależności od punktu widzenia, rozumiane może być bardzo różnie. Dla potrzeb oceny sukcesu rozwojowego przeprowadzonej przez IBnGR przyjęliśmy bardzo ogólną, ale zarazem łatwą w zastosowaniu i interpretacji, definicję rozwoju. Jest on rozumiany jako pozytywna zmiana – przejście ze stanu gorzej ocenianego, mniej pożądanego do stanu wyżej notowanego w hierarchii wartości i oczekiwań. Oczywiście otwartym pozostaje pytanie, czy członków poszczególnych społeczności regionalnych, często bardzo różnych pod względem doświadczeń historycznych i poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego, łączy ten sam system wartości i oczekiwań. Idąc krok dalej – czy dla różnych regionów można wskazać taki sam zestaw celów rozwoju. Krytyka takiego sposobu rozumowania jest w literaturze przedmiotu dość szeroko omówiona i uzasadniona. Uważamy jednak, że dla ograniczonego obszaru i czasu można wyznaczyć, przy pewnym poziomie uogólnienia, uniwersalne cele rozwoju. Jest to również warunek konieczny, aby prowadzić jakiekolwiek badania porównawcze, a ocena sukcesu rozwojowego niewątpliwe do tego nurtu się zalicza. Przyjmując, że rozwój jest procesem przebiegającym w czasie, konieczne jest także wyznaczenie okresu, dla którego analizowany będzie zakres, czy też tempo zmian. Dla oceny sukcesu rozwojowego polskich województw przyjęliśmy, jak nam się wydaje, najbardziej naturalny i oczywisty horyzont czasowy – lata 1999-2004. Jego początek wyznacza wprowadzenie reformy podziału terytorialnego kraju, w wyniku której utworzono nowe województwa, a koniec – rok dla którego dostępny jest szeroki wachlarz danych ilościowych pochodzących z systemu statystyki publicznej. Z uwagi na zróżnicowaną dostępność i cykl ukazywania się poszczególnych danych nie wszystkie zmienne dla roku początkowego i końcowego udało się zgromadzić właśnie dla dwóch wymienionych przekrojów czasowych. W pojedynczych przypadkach wykorzystano dane z sąsiednich lat, względem przekrojów czasowych 1999 i 2004. Należy mieć świadomość, że wybór horyzontu czasowego, z uwagi na zmienną dynamikę procesów rozwoju społeczno-gospodarczego, nie pozostaje bez wpływu na wynik analizy. Jednak w niewielu przypadkach, przynajmniej jeżeli chodzi o polskie regiony, można tak dobrać okres badania, aby był on zupełnie neutralny dla kształtu uzyskanych rezultatów.

Pomiar sukcesu rozwojowego wymaga, oprócz określenia horyzontu czasowego, przyjęcia metody pomiaru zmian, jakie nastąpiły w poszczególnych regionach. Najogólniej rzecz ujmując, zastosować można dwa podejścia – bezwzględne i względne. Pierwsze z nich polega na pomiarze przyrostu bezwzględnego, a więc różnicy pomiędzy wartościami mierzonej cechy w momencie końcowym i początkowym. Drugie podejście opiera się na pomiarze dynamiki – czyli ilorazu wartości cechy mierzonej w dwóch wymienionych momentach czasu. Dla oceny sukcesu rozwojowego polskich regionów przyjęto drugie podejście.

Obrazują je wskaźniki dynamiki skonstruowane w oparciu o dane dla początkowego i końcowego przekroju czasowego. Podejście to pozwala na ocenę i, co ważniejsze, porównanie zmian, jakie dokonały się w regionach przy uwzględnieniu poziomu wyjściowego badanych zjawisk. Sukces rozwojowy jest więc tożsamy z dynamiką badanych zjawisk mierzoną indeksem dynamiki.

Oprócz tego, że sukces rozwojowy rozumiany jest przez nas w kategoriach zmiany, jest postrzegany również kompleksowo. Analizując to zagadnienie, nie ograniczamy się jedynie do kwestii wzrostu gospodarczego. Sukces rozwojowy regionów nie byłby pełen, gdyby nie znajdował odzwierciedlenia w poprawie warunków życia, czy stanu zasobów ludzkich. Wobec tego analizą dynamiki objęto pięć grup zagadnień stanowiących naszym zdaniem istotę rozwoju społeczno-gospodarczego: gospodarkę, infrastrukturę techniczną, kapitał ludzki, warunki życia i funkcjonowanie samorządów.

Wybierając wymienione pięć grup wskaźników, dokonano jednocześnie gradacji znaczenia ich wpływu na kształtowanie sukcesu rozwojowego. Jest bowiem jasne, że znaczenie poszczególnych grup wskaźników nie jest równorzędne. Tym grupom przyporządkowano wagi, które uwzględnione zostały w konstrukcji wskaźników sukcesu rozwojowego. W każdej z grup wskaźników wyróżniono również podgrupy składające się najczęściej z około trzech wskaźników podstawowych. Przykładowo w ramach grupy wskaźników „gospodarka” wyróżniono podgrupy: „dynamika PKB”, „dynamika wydajności pracy”, „dynamika napływu kapitału zagranicznego”, „dynamika struktury gospodarki”, „dynamika aktywności zawodowej”, „dynamika warunków pracy”, „dynamika otoczenia biznesu”. Łącznie w celu oceny sukcesu rozwojowego w aspekcie gospodarczym posłużono się 18 wskaźnikami podstawowymi. Dla scharakteryzowania wszystkich pięciu aspektów wykorzystano łącznie 77 wskaźników podstawowych.

Przygotowany zestaw 77 wskaźników stanowił podstawę obliczenia 25 cząstkowych wskaźników syntetycznych – po jednym dla każdej z podgrup. Wykorzystując nowe dane, obliczono cząstkowe wskaźniki syntetyczne dla pięciu grup, a następnie na ich podstawie syntetyczny wskaźnik sukcesu rozwojowego. W procedurze obliczeń poszczególnych wskaźników wykorzystano więc metodę klasyfikacji pseudojednocechowej. Bezpośrednio konstrukcję wskaźników syntetycznych oparto na średniej ważonej. Do jej obliczenia wykorzystano wskaźniki podstawowe dynamiki w postaci standaryzowanej.

W odniesieniu do przyjętej metody zasadnym wydaje się podkreślenie dwóch kwestii. Pierwsza dotyczy relacji sukcesu rozumianego jako dynamika, a wzrostu wartości poszczególnych wskaźników. Otóż w zdecydowanej większości analizowanych wskaźników odnotowano realny przyrost ich wartości w skali kraju jak i wszystkich województw. W takim wypadku za sukces rozwojowy danego województwa uznawano wzrost wyższy od przeciętnej. Były jednak i takie wskaźniki jak np. frekwencja wyborcza, której poziom w badanym okresie spadł we wszystkich regionach. W tej sytuacji za sukces uznawano spadek niższy od przeciętnej.

Druga kwestia odnosi się do relacji pomiędzy dynamiką rozwoju a zmianami wartości poszczególnych wskaźników w układzie przestrzennym. Wysoka dynamika odnotowana w większości województw o niskim poziomie analizowanych wskaźników nie oznacza automatycznie zmniejszenia dystansu, jaki dzieli te regiony względem województw o wysokim poziomie rozwoju. Należy pamiętać, że 2% wartości dynamiki osiągniętej z poziomu hipotetycznych 100 pkt. rozwoju społeczno-gospodarczego, w kategorii przyrostu bezwzględnego znaczy więcej niż 3% dynamiki osiągniętej z poziomu 50 hipotetycznych punktów rozwoju. Może zatem mieć miejsce sytuacja, w której region o niskim poziomie rozwoju cechował się wyższą dynamiką, a mimo to różnica pomiędzy poziomem rozwoju tego regionu, a województwa wysoko rozwiniętego mierzona wartościami poszczególnych wskaźników wzrosła. Celem przedstawionego przez nas sposobu badania sukcesu rozwojowego nie jest jednak analiza dywergencji lub konwergencji w rozwoju województw, ale ukazanie zmian, jakie zaszły w poszczególnych regionach w odniesieniu do poziomu wyjściowego. Takie ujęcie zapewnia możliwość porównania skali tych zmian pomiędzy województwami silnymi i słabymi.

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze dwóch kwestiach. Po pierwsze, województwa są jednostkami dużymi, przez co silnie wewnętrznie zróżnicowanymi. Również sukces rozwojowy, w większości przypadków nie jest udziałem całych regionów, a jedynie ich części. W związku z tym, oprócz oceny sukcesu rozwojowego na szczeblu województw, dokonano również pomocniczej oceny zróżnicowania w układzie podregionów. Pozwala ona na wskazanie, które obszary w poszczególnych województwach rozwijały się najbardziej dynamicznie. Analizy tego aspektu dokonano przy zastosowaniu metody wykorzystanej w ocenie województw. Użyto jedynie mniejszej liczby wskaźników – część z wybranych do analizy wskaźników dostępna była jedynie w układzie województw.

Po drugie, naszą intencją nie jest ocena funkcjonowania samorządu szczebla wojewódzkiego. W zasadniczej części analizy nie uwzględniono żadnych danych i informacji odnoszących się bezpośrednio do tego szczebla samorządu mogących stanowić podstawę oceny jego działalności. W ograniczonym, z uwagi na dostępność danych, zakresie przeanalizowano jedynie podstawowe finansowe aspekty funkcjonowania samorządów gminnych. Podkreślamy, że sukces rozwojowy jest efektem wysiłku całej społeczności regionalnej, a nie jedynie działań podejmowanych przez władze samorządowe. Oczywiście, działania te mogą sukcesowi rozwojowemu sprzyjać lub nie, natomiast nie mają tu decydującego wpływu. Niemniej wyniki przeprowadzonego przez nas badania adresowane są w dużej mierze właśnie do samorządów i mogą być pomocne w procesie programowania rozwoju regionalnego i lokalnego.

Osiem lat istnienia województw w obecnym kształcie, a co ważniejsze istnienia samorządu wojewódzkiego, jest okresem, który pozwala na kompleksowe opracowania uwzględniające dynamikę rozwoju społeczno-gospodarczego.

Polskie województwa 1999-2004: zwycięzcy i przegrani

Celem raportu „Sukces rozwojowy polskich województw” była ocena sukcesu rozwojowego województw w latach 1999-2004, a więc funkcjonowania województw w ramach nowego podziału administracyjnego kraju. Sukces rozwojowy został zdefiniowany w kategoriach zmiany, jaka dokonała się w badanym okresie w poszczególnych kategoriach, a nie w ujęciu osiągniętego stanu. Dlatego wyniki mogą zaskakiwać. Okazało się bowiem, że często zmiany następowały szybciej w regionach uznawanych za „słabsze”, niż w regionach uznawanych za „silniejsze”. Wynika to z faktu, że ten sam przyrost bezwzględny odnotowany w regionach o niskim poziomie rozwoju oznacza wyższą dynamikę rozwoju, niż w regionach o wysokim poziomie rozwoju. Te regiony, które miały niższy poziom wyjściowy rozwoju, zrobiły większy skok, bo było im łatwiej, te natomiast, których poziom rozwoju był wysoki, musiały wykonać często większy wysiłek, aby wykazać postęp.

Badając sukces rozwojowy województw, obok kategorii wzrostu gospodarczego, badano również rozwój infrastruktury technicznej, kapitału ludzkiego, poprawę warunków życia i zmiany w funkcjonowaniu samorządów gminnych.

Niekwestionowanym liderem rankingu zostało województwo mazowieckie. Swoją pozycję zawdzięcza dynamicznemu, najszybszemu w Polsce rozwojowi gospodarczemu, jak i najszybszemu rozwojowi kapitału ludzkiego. W regionie odnotowano najwyższą w kraju dynamikę PKB. Wysoka dynamika cechowała także wydajność pracy, napływ kapitału zagranicznego czy aktywność zawodową. Sukces na polu gospodarczym spowodował napływ ludności, a w ostatnich latach przyczynia się również do łagodzenia negatywnych trendów demograficznych. Czynniki te w połączeniu z dynamicznie rosnącym poziomem wiedzy i aktywności społecznej były przyczynami sukcesu regionu w zakresie kapitału ludzkiego. Województwo mazowieckie cechowało się również wysoką dynamiką rozwoju infrastruktury technicznej i warunków życia. Jedynie w zakresie funkcjonowania samorządów odnotowano bardzo małe, w porównaniu do innych województw, postępy.

Województwo podkarpackie uplasowało się na drugim miejscu pod względem sukcesu rozwojowego. Wysoką pozycję zawdzięcza dynamicznemu rozwojowi gospodarczemu oraz wysokiej dynamice rozwoju infrastruktury. Region był drugi w Polsce pod względem dynamiki PKB. Cechował się także zdecydowanie najwyższą dynamiką napływu inwestycji zagranicznych, które przyczyniły się do przyspieszenia restrukturyzacji gospodarki. Województwo podkarpackie było również obszarem dynamicznych zmian w zakresie rozwoju infrastruktury, w szczególności sieciowej (komunalnej) i ochrony środowiska. Znacznie wzrosła gęstość sieci kanalizacyjnej, a także odsetek ludności obsługiwanej przez oczyszczalnie ścieków. Zmiany w pozostałych aspektach sukcesu rozwojowego nie były już tak szybkie. W przypadku warunków życia i funkcjonowania samorządów dynamika zmian zbliżona była do przeciętnej. Stosunkowo nieduże zmiany odnotowano w przypadku kapitału ludzkiego.

Trzecie miejsce w rankingu sukcesu rozwojowego zajęło województwo małopolskie. O sukcesie tego regionu, podobnie jak w przypadku Mazowsza, zadecydowała wysoka dynamika rozwoju gospodarczego oraz kapitału ludzkiego. W rozwoju gospodarczym zaobserwowano dynamiczne przemiany struktury związane przede wszystkim z rozwojem sektora usług. Przyczyniły się one do zdecydowanej poprawy warunków pracy. W województwie bardzo dynamicznie rozwijał się również sektor otoczenia biznesu, który jest jednym z ważniejszych czynników kształtujących warunki gospodarowania. Czynnikami sukcesu w zakresie kapitału ludzkiego była najszybsza w Polsce poprawa sytuacji zdrowotnej, ponadprzeciętny wzrost poziomu wiedzy oraz stosunkowo wolny wzrost sfery wykluczenia społecznego. W zakresie poprawy warunków życia i funkcjonowania samorządów region cechował się dynamiką nieznacznie przekraczającą wartości przeciętne. Powolne zmiany miały natomiast miejsce w zakresie rozwoju infrastruktury technicznej.

Pierwszą czwórkę regionów o największej skali sukcesu rozwojowego zamyka województwo wielkopolskie. Na wysoką lokatę regionu złożyła się przede wszystkim wysoka dynamika warunków życia oraz infrastruktury technicznej. Województwo zalicza się do stosunkowo nielicznej grupy regionów, w której nie ubyło lekarzy. Zaobserwowano wręcz przyrost ich liczby. Był on najwyższy w kraju. Województwo cechowało się także bardzo wysoką, jak na polskie warunki, dynamiką wykrywalności przestępstw. Z kolei w zakresie infrastruktury technicznej cechą charakterystyczną regionu okazała się bardzo wysoka dynamika rozwoju infrastruktury transportu, w szczególności gęstości dróg publicznych o nawierzchni twardej. W przypadku pozostałych trzech aspektów sukcesu rozwojowego województwo wielkopolskie nie odbiegało w istotny sposób od przeciętnych wartości dynamiki. Cechowało się więc ono harmonijnym rozwojem.

Ranking sukcesu rozwojowego zamyka województwo zachodniopomorskie. We wszystkich z pięciu analizowanych aspektów cechowało się ono bardzo niską dynamiką – w poszczególnych rankingach cząstkowych zajmowało miejsca od 13. do 16. Wyjątkiem było funkcjonowanie samorządów – pod tym względem region zajął 10. lokatę głównie dzięki najniższemu w kraju wzrostowi wydatków na administrację publiczną. Najniższą dynamikę odnotowano w zakresie rozwoju gospodarczego. Był to rezultat najniższej w kraju dynamiki PKB, najmniejszej poprawy warunków pracy i najwolniejszego rozwoju sfery otoczenia biznesu. Z kolei w przypadku warunków życia województwo zajęło 15. miejsce. O tak niskiej lokacie zadecydowała niska dynamika zamożności gospodarstw domowych, ich wyposażenia, a także niska dynamika rozwoju infrastruktury społecznej – szkolnictwa, kultury i bezpieczeństwa powszechnego.

Warto podkreślić, że tak naprawdę ranking sukcesu rozwojowego pokazuje nową mapę województw – nie ma tu ewidentnie „wygranych” i „przegranych”. Regiony zostały pogrupowane w cztery grupy. Wśród pięciu regionów, w których odnotowano najwyższą dynamikę rozwoju będącą wskaźnikiem skali sukcesu i jednocześnie wysoki poziom rozwoju znalazły się województwa: mazowieckie, małopolskie, wielkopolskie, sląskie i pomorskie. Noszą one miano regionów „silnych i dynamicznych”.

Na przeciwległym biegunie, wśród regionów „słabych i mało dynamicznych” znalazły się regiony: kujawsko-pomorskie, lubuskie i opolskie. Barierą utrudniającą szybki rozwój tych województw może być brak silnego ośrodka regionalnego.

Kategorię „silnych, ale mało dynamicznych” tworzą dwa województwa: dolnośląskie i zachodniopomorskie. Warto odnotować, że w regionach tych w badanym okresie w większym stopniu niż w innych skoncentrowane były negatywne skutki transformacji. Jak widać jednak z postępów czynionych w ostatnim okresie, szczególnie dolnośląskie przełamało tę niską dynamikę.

Wśród „słabych, ale dynamicznych” znalazło się najwięcej województw: lubelskie, łódzkie, podkarpackie, podlaskie, świętokrzyskie oraz warmińsko-mazurskie. Te regiony w badanym okresie charakteryzowały się niższym od przeciętnego poziomem rozwoju i równocześnie ponadprzeciętną dynamiką.

Województwo pomorskie na tle kraju – silni i dynamiczni?

Przyrodnicze, społeczne i historyczne uwarunkowania sprawiły, że województwo pomorskie zaliczane jest do grupy regionów, jak na polskie warunki wysoko rozwiniętych. Podstawowe dane gospodarcze odniesione do liczby mieszkańców plasują województwo na piątym miejscu w kraju pod względem wartości PKB (w latach 2002-2004), na czwartym w odniesieniu do wartości produkcji sprzedanej przemysłu, na piątym w zakresie nakładów inwestycyjnych. Pod względem wysokości przeciętnego wygodzenia brutto region zajmuje trzecie miejsce w kraju (2004). Porównując zatem pomorskie do pozostałych piętnastu województw, można stwierdzić, że jest ono silne, co potwierdzają także wyniki raportu dotyczącego sukcesu rozwojowego. Przy uwzględnieniu takich kryteriów, jak poziom rozwoju gospodarki, kapitału ludzkiego, warunków życia, infrastruktury, a także finansowych aspektów funkcjonowania samorządów gminnych, region znalazł się na szóstej pozycji wśród wszystkich polskich województw. Również szóstą lokatę zajął on w rankingu sukcesu rozwojowego opisującym nie stan, a dynamikę rozwoju społeczno-gospodarczego w latach 1999-2004 (rysunek 2).

Skoro województwo pomorskie można określić mianem „silnego i dynamicznego” do wyjaśnienia pozostaje kwestia znaku zapytania postawionego w tytule. Jak już zauważono, ocena poziomu i dynamiki rozwoju województwa pomorskiego dokonana została w odniesieniu do pozostałych regionów kraju. Na tym tle rodzi się zasadnicze pytanie – czy grupę referencyjną dla oceny zmian zachodzących w naszym regionie tworzy pozostałych piętnaście województw, czy jedynie województwa najsilniejsze, stanowiące dla Pomorza realną konkurencję w zakresie pozyskiwania inwestycji, produkcji i opanowywania rynków zbytu? Niewątpliwie myśląc o spojrzeniu w przyszłość, identyfikując mocne strony i szanse województwa, których świadomość ułatwi programowanie rozwoju regionalnego, skupić się należy na analizie zmian, jakie zaszły na Pomorzu i przekształceń mających miejsce w najsilniejszych regionach. W porównaniach pominąć można województwo mazowieckie – wydaje się, co sugeruje również rysunek 2, że w najbliższych latach pozostanie ono niedoścignione w wielu aspektach rozwoju społeczno-gospodarczego. Niewątpliwie do grupy referencyjnej zaliczyć można województwa: dolnośląskie, małopolskie, śląskie i wielkopolskie. Dołączyć do niej należy także województwo łódzkie, które między innymi dzięki postępom w budowie autostrad A-1 i A-2 polepsza swoją pozycję konkurencyjną, o czym świadczy rosnące zainteresowanie inwestorów zagranicznych.

Czy zatem w porównaniu do wybranych pięciu województw Pomorze nadal można uznać za dynamiczne? Formułując odpowiedź, warto przyjrzeć się dynamice zmian notowanych w poszczególnych aspektach sukcesu rozwojowego.

W zakresie dynamiki gospodarki województwo pomorskie zajęło dopiero trzynaste miejsce w kraju. Wśród województw z grupy referencyjnej zajęło ostatnią pozycję. Niewiele wyższą dynamiką cechowało się jedynie województwo dolnośląskie.

Przyczyną niewielkich postępów była przede wszystkim niska dynamika PKB oraz wydajności pracy. Należy przy tym zaznaczyć, że pozostałe pięć województw w tych aspektach cechowało się bardzo zróżnicowaną sytuacją. Jeszcze niższa dynamika PKB odnotowana została w dolnośląskim. Z kolei w odniesieniu do wydajności pracy rozpiętość dynamiki pięciu województw referencyjnych była wysoka. Województwo śląskie uplasowało się na drugiej pozycji w kraju, a łódzkie – na ostatniej. W stosunku do województw referencyjnych pomorskie cechowało się także najmniejszą dynamiką napływu inwestycji zagranicznych jak i poprawy warunków pracy.

Infrastruktura techniczna to kolejna dziedzina, w której województwo pomorskie, w latach 1999-2004 cechowało się bardzo niską dynamiką rozwoju. Wśród szesnastu województw zajęło dopiero piętnastą lokatę, a w grupie referencyjnej – piątą. Niższa dynamika odnotowana została jedynie w województwie dolnośląskim.

Województwo cechowało się najniższą dynamiką poprawy infrastruktury transportu. Nieco lepiej (na dwunastej pozycji w kraju i na piątej w grupie referencyjnej) oceniono zmiany w zakresie infrastruktury ochrony środowiska. Pomorskie ulokowało się najwyżej w zakresie zmian w infrastrukturze bytowej. Osiągnęło ósmą lokatę w kraju i drugą, po wielkopolskim, w grupie porównawczej.

W zakresie zmian kapitału ludzkiego województwo pomorskie cechowało się wyższą dynamiką, niż w poprzednio opisanych aspektach. Region zajął szóste miejsce w rankingu wszystkich województw i trzecie w grupie regionów referencyjnych.

Pozycję regionu wzmacniała najwyższa w kraju dynamika przedsiębiorczości oraz bardzo wysoka (trzecie miejsce wśród wszystkich województw i pierwsze w grupie referencyjnej) dynamika aktywności społecznej mierzona zmianami gęstości instytucji pozarządowych i odsetka członków tych organizacji w regionalnych społecznościach, a także zmianą frekwencji wyborczej.

Niska dynamika kapitału ludzkiego odnotowana została natomiast w odniesieniu do przemian demograficznych (jedenaste miejsce w kraju i przedostatnie w grupie referencyjnej) oraz szybki wzrost sfery wykluczenia społecznego (czternaste miejsce w kraju i piąte w grupie referencyjnej).

Warunki życia okazały się tym aspektem sukcesu rozwojowego, w którym województwo pomorskie osiągnęło najwyższą dynamikę, zostając liderem rankingu grupującego wszystkie regiony – tym samym zajęło również pierwszą lokatę wśród województw grupy referencyjnej. Ten sukces zawdzięcza ono bardzo dużym zmianom w zakresie zamożności gospodarstw domowych (drugie miejsce w kraju i pierwsze w grupie referencyjnej), najwyższej dynamice zasobów mieszkaniowych, jednej z najwyższych zmian w wyposażeniu gospodarstw domowych (trzecie miejsce w kraju i pierwsze w grupie referencyjnej), bardzo wysokiej dynamice infrastruktury kultury (drugie miejsce w kraju i w grupie referencyjnej) oraz bardzo wysokiej dynamice wykrywalności przestępstw (drugie miejsce w kraju i pierwsze w grupie referencyjnej).

Pozytywne zmiany w zasobach mieszkaniowych są odzwierciedleniem głównie bardzo wysokiej dynamiki liczby mieszkań oddanych do użytku oraz stosunkowo wysokiej dynamiki wydatków majątkowych z budżetów gminnych na gospodarkę mieszkaniową. Dynamiczne zmiany w zakresie zamożności gospodarstw domowych wynikają z najwyższej w kraju dynamiki przeciętnego wynagrodzenia brutto. Poprawa w zakresie wyposażenia gospodarstw domowych to rezultat m.in. najwyższego w kraju przyrostu gospodarstw domowych wyposażonych w samochód. Warto też odnotować najwyższy w kraju przyrost liczby miejsc w kinach stałych, bardzo wysoką dynamikę imprez kulturalnych oraz najwyższą w kraju dynamikę wykrywalności przestępstw.

Ostatnią opisywaną kategorią sukcesu rozwojowego jest funkcjonowanie samorządów. W tym aspekcie województwo pomorskie cechowało się ponadprzeciętną dynamiką. W skali kraju zajęło piąte miejsce. Województwa grupy referencyjnej również odnotowały wysoką dynamikę w omawianym aspekcie. W związku z tym w klasyfikacji tych regionów Pomorze znalazło się dopiero na czwartym miejscu. We wszystkich trzech aspektach funkcjonowania samorządów – dynamiki samodzielności dochodowej, nakładów inwestycyjnych i wydatków na administrację – województwo zajmuje właśnie czwartą pozycję na sześć ocenianych regionów.

Pozycja w syntetycznym rankingu sukcesu rozwojowego jest wypadkową lokat zajmowanych w omówionych powyżej rankingach cząstkowych. Jak wspomniano na wstępie, województwo pomorskie zajęło w nim szóste miejsce wśród wszystkich województw. Natomiast w grupie referencyjnej znalazło się na trzecim miejscu. Na końcową notę regionu wpływ miała pozycja lidera w zakresie dynamiki warunków życia, przeciętne lokaty w odniesieniu do dynamiki kapitału ludzkiego i funkcjonowania samorządów oraz niska dynamika gospodarki i rozwoju infrastruktury.

Wracając do postawionego pytania o siłę i dynamikę województwa pomorskiego w odniesieniu do grupy referencyjnej województw, można stwierdzić przynajmniej dwie kwestie. Po pierwsze, w grupie województw silnych pomorskie jest regionem raczej słabym. Na sześć regionów zajmuje piąte miejsce. Po drugie jest regionem o przeciętnej dla tej klasy województw dynamice rozwojowej. Ta konfiguracja pozwala sądzić, że o ile nie zajdą poważne zmiany, w przyszłości województwo pomorskie będzie raczej bronić swojej lokaty niż przesuwać się w górę rankingu rozwoju społeczno-gospodarczego. Nie jest to chyba scenariusz na miarę oczekiwań Pomorzan. Aby go uniknąć, konieczne jest wzmocnienie fundamentów – a więc gospodarki i infrastruktury oraz wykorzystanie atutu, jakim są warunki życia. Wydaje się, że to właśnie one przyciągają do regionu wielu nowych mieszkańców, co ma pozytywny wpływ na kształtowanie kapitału ludzkiego. W innym wypadku z coraz większym niepokojem będziemy zadawać sobie pytanie – jak długo można utrzymać wysoką dynamikę warunków życia przy niskiej dynamice gospodarki?

TABLICE

  1. Grupy i podgrupy wskaźników oraz ich znaczenie w ocenie sukcesu rozwojowego województw
  2. Dynamika rozwoju gospodarczego w województwie pomorskim na tle wybranych regionów w Polsce w latach 1999-2004
  3. Dynamika rozwoju infrastruktury w województwie pomorskim na tle wybranych regionów w Polsce w latach 1999-2004
  4. Dynamika rozwoju kapitału ludzkiego w województwie pomorskim na tle wybranych regionów w Polsce w latach 1999-2004
  5. Dynamika warunków życia w województwie pomorskim na tle wybranych regionów w Polsce w latach 1999-2004
  6. Dynamika funkcjonowania samorządów w województwie pomorskim na tle wybranych regionów w Polsce w latach 1999-2004

01_t1

01_t2

01_t3

01_t4

01_t5

01_t6

RYSUNKI

  1. Syntetyczny wskaźnik sukcesu rozwojowego województw w latach 1999-2004
  2. Syntetyczny wskaźnik sukcesu rozwojowego województw w latach 1999-2004 na tle poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego w 1999 r.

01_1

01_2

 

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Trójmiasto – Kaliningrad: bipolarny europol?

Wśród szybko rozwijających się form współpracy i budowania nowych powiązań zapoczątkowanych przemianami politycznymi lat 90. XX wieku intensywnie zaczęły rozwijać się kontakty transgraniczne. Są one niezwykle ważne, gdyż zainicjowały przełamywanie wzajemnych barier i uprzedzeń. Stale tworzą też formalne i nieformalne kontakty międzyludzkie, zwłaszcza pomiędzy społecznościami lokalnymi. Wspólnemu dziedzictwu historycznemu towarzyszy często podobieństwo funkcjonalne i strukturalne obszarów, które rozpoczęły współpracę, stopniowe i powolne osłabianie efektu granic państwowych oraz aktywizacja ekonomiczna regionów przygranicznych. Kontakty transgraniczne pozwalają na przezwyciężanie barier i ograniczeń gospodarczych. Jest to widoczne także na granicach morskich.Jednym ze strategicznych celów rozwoju Polski jest aktywne otwarcie na Europę. Przestrzeń polska ma być konkurencyjna, innowacyjna i efektywna, czysta ekologicznie oraz zróżnicowana i zdecentralizowana w ramach unitarnego państwa demokratycznego. Polska może stać się ważnym ogniwem integrującym w naszej części kontynentu. W sensie gospodarczym i społecznym możemy stanowić ważny element stabilizujący sytuację w rozwijającej się wschodniej jego części oraz na styku bogatej i rozwiniętej społecznie, gospodarczo i technologicznie Europy Zachodniej i Północnej.

Inicjatywy współpracy na granicach naszego kraju rozwijają się na trzech poziomach: lokalnym, regionalnym i krajowym. Wykreowały się tam euroregiony oraz inne struktury współpracy transgranicznej (związki, stowarzyszenia). Wspólne programy infrastrukturalne, kulturalne, oświatowe i ekologiczne harmonizuje się z koncepcjami rozwoju przestrzennego danego terenu. W tej sytuacji coraz mniej zasadne staje się traktowanie krajowych systemów osadniczych jako układu zamkniętego. Dąży się do tego, aby krajowe systemy osadnicze weszły w układy podsystemów ponadkrajowych w taki sposób, by nie zostały zepchnięte na peryferia międzynarodowej przestrzeni gospodarczej.

Po przeciwległych stronach Zatoki Gdańskiej położone są dwa układy osadnicze. Po zachodniej stronie kształtująca się metropolia trójmiejska, po wschodniej metropolia kaliningradu. Zatoka Gdańska i związany z nią Zalew Wiślany (wraz z sąsiednim terenem lądowym) stanowi granicę państwową pomiędzy Obwodem Kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej i Rzeczpospolitą Polską. Oba kształtujące się nad Zatoką Gdańską ośrodki przez ponad pięćdziesiąt lat, pomimo dzielących ich zaledwie 160 km, nie utrzymywały kontaktów.

Poszerzenie Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku spowodowało, że Bałtyk stał się morzem wewnętrznym Unii. Bliskość geograficzna, nadmorskie położenie, relatywnie niezła infrastruktura komunikacyjna, rozwój przejść granicznych zarówno lądowych, jak i morskich to przesłanki wskazujące na szczególne możliwości rozwoju współpracy transgranicznej pomiędzy północno-wschodnimi województwami Rzeczpospolitej Polskiej i Obwodem Kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej. Do niedawna czynnikiem sprzyjającym był korzystny rozwój kontaktów na szczeblu rządowym pomiędzy oboma krajami. Należy mieć nadzieję, że występujące w ostatnim czasie napięcia będą sukcesywnie zastępowane przez konstruktywną dla obu stron współpracę.

Od 1991 roku, gdy podpisano pierwsze porozumienia, rozpoczęła się współpraca nie tylko na płaszczyźnie oficjalnej, ale i poza nią. Zaktywowały się bowiem poszczególne gminy i miasta, przedsiębiorstwa i organizacje pozarządowe.

Kształtująca się metropolia trójmiejska zdeterminowana jest dwoma czynnikami decydującymi o jej rozwoju. Czynnikiem geograficznym wynikającym z nadmorskiego położenia i czynnikiem historycznym względnie niezależnego rozwoju trzech dużych miast tworzących jądro metropolii: Gdańska – historycznego centralnego ośrodka Pomorza, Gdyni – młodego miasta powstałego w 1926 roku jako zaplecza portu będącego konkurencją dla zdominowanego przez Niemców Gdańska i Sopotu – kameralnego kurortu powstałego na przełomie XIX i XX wieku. Ta trójczłonowa struktura osadnicza tworzy związek funkcjonalny określany jako Trójmiasto. Po Drugiej Wojnie Światowej koneksje między trzema miastami leżącymi nad brzegami Zatoki Gdańskiej stały się bardzo ścisłe, tworząc faktycznie metropolię trójmiejską, która w miarę rozwoju gospodarczego Wybrzeża rozszerzyła się o sąsiednie miasta. Obecnie układ silnie zintegrowany obejmuje siedem miast: Gdańsk, Gdynię, Sopot, Rumię, Redę, Wejherowo i Pruszcz Gdański. W szerszym pojęciu do regionu metropolitalnego należy także funkcjonalnie Elbląg, bezpośredni sąsiad Kaliningradu.

Pozycja Kaliningradu jest unikatowa pod względem historycznym, ekonomicznym i geopolitycznym. Ta dawna część Prus Wschodnich zlokalizowana jest 600 km od Rosji (do której dzisiaj należy). Z drugiej strony Obwód położony jest stosunkowo niedaleko od wysoko rozwiniętych regionów Europy Zachodniej. Rozpad ZSRR sprawił, że region, który przez dziesięciolecia był zamkniętą bazą wojskową i do roku 1991 pozostawał całkowicie odizolowany od Zachodu, ponownie znalazł się w centrum dyskusji europejskich. Po odzyskaniu niepodległości przez Litwę obwód został nadbałtycką eksklawą. Po rozszerzeniu Unii Europejskiej i NATO w kierunku wschodnim eksklawa kaliningradzka stała się „rosyjskim oknem w Unii Europejskiej”.

Metropolia Kaliningradu zdeterminowana została czynnikami geograficznymi, historycznymi i geopolitycznymi, jednak znacznie różniącymi się od tych, które cechują Trójmiasto. Najważniejszym miastem Obwodu jest Kaliningrad, w którym koncentruje się 46% ludności i 60% potencjału przemysłowego. Kaliningrad to ponad czterystutysięczne stare, historyczne miasto usytuowane nad Pregołą w pobliżu jej ujścia do Zalewu Wiślanego. Jest dawną stolicą Prus Wschodnich, zniszczoną w końcu Drugiej Wojny Światowej, przekazaną ZSRR na mocy postanowień konferencji poczdamskiej.

W skład liczącej 650 tysięcy mieszkańców aglomeracji kaliningradzkiej wchodzą także miasta przemysłowe: Czerniachowsk, Sowieck, miasta portowe: Bałtyjsk i Swietły, kurorty: Swietłogorsk i Zielenogradsk oraz Polesk i Gusiew.

Obecne przemiany zachodzące nad Pregołą napawają sporą nadzieją, w mniejszym stopniu niepokojem. Współczesny, należący do Rosji Kaliningrad znajduje się w stanie ciągłych przemian prawie we wszystkich dziedzinach życia. Odcięty przez dziesięciolecia od świata energicznie nadrabia obecnie dotychczasowe zaniedbania gospodarcze i kulturalne. Próba odcięcia miasta od jego przeszłości zakończyła się niepowodzeniem. Na naszych oczach powraca ono do swoich korzeni, chociaż o odmiennym rodowodzie państwowym i etnicznym. W przeszłości Królewiec zajmował ważne miejsce w dziejach kultury polskiej.

Wobec zachodzących w Polsce przemian gospodarczych politycznych i społecznych oraz postępującego procesu integrowania z gospodarką europejską i światową, polityka regionalna nabiera nowego wymiaru. Wyraża się to w nowoczesnym, zintegrowanym podejściu do rozwoju regionalnego. Jedną z podstawowych cech tego podejścia jest mobilizowanie potencjału gospodarczego, naukowego i kulturalnego poprzez współpracę, dialog i koordynację działań różnych aktorów sceny regionalnej (integracja wewnętrzna) i międzynarodowej (integracja zewnętrzna). Prowadzi to do powstawania złożonych układów sieciowych.

Bardzo ważnym zjawiskiem wzbogacającym efektywną gospodarkę regionalną jest proces metropolizacji, który dokonuje się również poprzez tworzenie sieci współpracy i współzależności. Na proces ten składają się instytucje i zachodzące pomiędzy nimi relacje społeczne, gospodarcze (formalne oraz nieformalne), które przybierają różnorodne formy: porozumień partnerskich, aliansów technologicznych, finansowych i handlowych. Taka różnorodność podmiotów, dziedzin, poziomów i kierunków wzajemnych oddziaływań tworzy tak zwaną gęstość instytucjonalną, wyrażającą się nie tyle w liczbie organizacji, co w intensywności i jakości powiązań między nimi. To właśnie instytucje i generowane przez nie zdarzenia są węzłami w strukturze sieciowej będącej podstawą tworzenia i funkcjonowania metropolii.

Nowa sytuacja geopolityczna stworzyła dobre warunki do kształtowania zrębów nowej metropolii skupionej wokół Zatoki Gdańskiej. Głównymi ośrodkami tej bicentrycznej metropolii byłyby: Kaliningrad i Trójmiasto. Metropolie według A. Kuklińskiego powinny być zakorzenione w otaczającym je regionie; zintegrowane wewnętrznie w aspekcie społecznym, gospodarczym, politycznym i kulturowym, a jednocześnie powinny dynamizować i rozwijać układy powiązań zewnętrznych, otwierając nowe pola współpracy i konkurencji, między innymi w ramach procesów integracji europejskiej. Efektywność takich metropolitalnych sieci zależy w dużej mierze od stopnia ich komunikatywności – przepływu informacji, jak również od spójności, to znaczy stopnia wspólnoty interesów całej sieci i jej elementów.

Metropolie, zgodnie z wieloma definicjami, to aglomeracje miejskie liczące co najmniej pół miliona mieszkańców. Najważniejsze cechy miasta-metropolii zestawione zostały przez Jałowieckiego (ramka na następnej stronie).

Wstępne badania wykazują, że znaczna część przedstawionych cech spełniana już jest przez Trójmiasto, nieco mniejsza przez Kaliningrad.

Analizy przeprowadzone przez Kucińskiego, Kudłacza, Markowskiego i Ziobrowskiego wskazują na możliwość i potrzebę zintegrowania polskich aglomeracji w odpowiednio ukształtowane układy bipolarne. Leży to także w interesie Unii Europejskiej, której potrzebne są nowe regiony wzrostu, dające jednocześnie możliwość ekspansji na wschód. Jednym ze sposobów pokonywania problemów rozwoju dużych miast jest zmiana struktury przemysłu oraz struktury funkcjonalnej. Mowa o problemach związanych ze zmianą tradycyjnych czynników lokalizacji wykształconych w historycznym procesie rozwoju i przejścia do nowoczesnych czynników lokalizacyjnych wyższego rzędu („miękkich”), dotyczących społecznych i psychicznych cech kapitału ludzkiego, otoczenia biznesu, klimatu przedsiębiorczości i innowacyjności. Jednym z narzędzi rewitalizacji tych miast jest zmiana układu ich powiązań i pozycji przestrzennych oraz roli w systemie osadniczym. Rozwinięciem tego kierunku jest tworzenie układów bipolarnych i nadanie priorytetu powiązaniom z drugim miastem. Warunkiem działania takiego systemu jest wyzbycie się wzajemnych animozji i dążenia do dominacji przez lokalne społeczności, instytucje, podmioty gospodarcze i władze publiczne.

Działalność usługowa instytucji, podmiotów gospodarczych i urządzeń technicznych znajdujących się w jednej aglomeracji pozwoli na bardziej racjonalny przebieg procesów w drugim mieście.

Specjalizacja i kooperacja w zakresie produkcji przemysłowej umożliwi lepsze wykorzystanie istniejących zasobów majątku trwałego, kapitału ludzkiego oraz zwiększenie innowacyjności i konkurencyjności przemysłu zlokalizowanego w obu miastach. Jednocześnie powstaną warunki do lokalizacji nowych rodzajów wytwórczości i restrukturyzacji przemysłu.

Integracja aglomeracji w formie układów bipolarnych może też być czynnikiem hamującym procesy dezurbanizacji, których skutkiem jest pogarszanie się substancji mieszkalnej i infrastruktury, ujemny przyrost naturalny, relatywnie niskie dodatnie saldo migracji oraz postępująca depopulacja i pogarszanie się struktury demograficznej.

W proponowanym układzie bipolarnym polem korzystnej współpracy może być także turystyka.

Regiony zintegrowane powinny być silniejszymi ośrodkami innowacji niż prosta suma potencjałów miast je tworzących, i to nie tylko w skali krajowej, ale i bałtyckiej. Korzyść układu bipolarnego wynika z synergii zasobów, polegającej na wspólnym użytkowaniu infrastruktury, generowaniu wielkiego rynku, szybszej cyrkulacji kapitału, zasobów ludzkich, informacji i produktów uzależnionego od stopnia wykształcenia, rozwinięcia i jakości infrastruktury.

Stworzenie zintegrowanego regionu metropolitalnego jest przedsięwzięciem kosztownym, skomplikowanym i długotrwałym. W tworzeniu jego infrastruktury technicznej rolę inspirującą i koordynującą powinny odgrywać państwa, a także samorządy oraz kapitał prywatny zarówno krajowy, jak i zagraniczny.

Pierwszym etapem tworzenia infrastrukturalnych przesłanek rozwoju bipolarnego regionu metropolitalnego i budowania jego konkurencyjności jest wiązka łącząca oba rdzenie urządzeń transportowych i komunikacyjnych.

Perspektywy rozwoju układu bipolarnego Trójmiasto-Kaliningrad

W roku 2007, poza istniejącymi dotychczas połączeniami drogowymi i kolejowymi łączącymi Gdańsk i Kaliningrad, ma zostać uruchomiona droga ekspresowa Gdańsk-Kaliningrad będąca częścią Pan-Europejskiego Korytarza nr I A Ryga-Kaliningrad-Gdańsk.

Decyzja o modernizacji polskiej części międzynarodowego korytarza transportowego I-A zapadła w roku 2000. Fragment drogi krajowej nr 22 biegnący tym korytarzem na odcinku Elbląg-Chruściel-Grzechotki został włączony do rządowego programu dostosowania polskiej sieci drogowej do norm europejskich. Na całym odcinku Gdańsk-Elbląg- przejście graniczne Mamonowo-Grzechotki o długości 114 km zaplanowano wzmocnienie nawierzchni (przy wykorzystaniu funduszy ISPA).

Już w 1997 roku odbudowano na drodze krajowej nr 22 liczący 222 metry most na rzece Omaza w pobliżu Grzechotek. Pozostałe dwa mosty odbudowano w roku 2004. Korytarz I A stanowi także część Via Hanseatiki – potencjalnego korytarza rozwojowego, który ma wewnętrznie integrować, poprawiać powiązania funkcjonalne, stymulować współpracę wytyczoną przez projekt tak zwanego Łuku Południowego Bałtyku. Dodatkowo rysują się możliwości uruchomienia połączeń drogą morską przy pomocy statków białej floty, promów oraz szybkich wodolotów. Dotyczy to także połączeń drogą wodną przez Zalew Wiślany. Do rozwiązania pozostał jeszcze problem otwarcia Cieśniny Piławskiej dla statków bander trzecich płynących do Elbląga.

Ze względu na intensywny rozwój ruchu granicznego pomiędzy Obwodem Kaliningradzkim a Polską, który przekroczył w roku 2005 ponad 3,8 miliona osób, plany zakładają dalszą modernizację przejść granicznych i to zarówno lądowych, jak i morskich. W celu rozwiązania problemów infrastruktury granicznej i współpracy transgranicznej następuje koordynacja gospodarowania środkami z PHARE, TACIS i Interreg III B.

Potencjalne płaszczyzny dalszego współdziałania związanego z koncepcją rozwoju układu bipolarnego i wzmocnieniem efektu synergii dotyczyć mogą takich dziedzin, jak: gospodarka morska, przemysł, handel, nauka, kultura, turystyka, ekologia, organizacje pozarządowe.

  • Dalszy rozwój powiązań transportowych i komunikacyjnych, w tym rozwój szybkich połączeń drogowych, kolejowych, morskich, wykorzystanie lotniska w Rębiechowie, współdziałanie specjalistycznych terminali i portów morskich, ewentualne doprowadzenie szerokiego toru z Bogaczewa pod Elblągiem do nowego trójmiejskiego centrum logistycznego.
  • Kształtowanie pasma bądź strefy aktywności przedsiębiorczości wzdłuż międzynarodowego korytarza transportowego Via Hanseatica pomiędzy Trójmiastem a Kaliningradem (od budowanego przejścia granicznego Grzechotki-Mamonowo II wzdłuż drogi krajowej nr 22).
  • Rozwój sektora usług międzynarodowych, na przykład centrów kongresowych, wyposażonych w odpowiednie zaplecze logistyczne i hotelowe.
  • Kooperacja przedsiębiorstw gospodarki morskiej – stoczni (budowa wież wiertniczych dla podmorskiego wydobywania ropy naftowej), portów, armatorów – organizowanie wspólnych połączeń żeglugowych, rybołówstwo i przetwórstwo rybne.
  • Rozwój małej i średniej przedsiębiorczości, w tym rozwój sektora gospodarki żywnościowej.
  • Współpraca w dziedzinie rolnictwa, w szczególności melioracji i szkolenia rolników indywidualnych.
  • Rozwój infrastruktury i otoczenia biznesu w tym uruchomienie współpracy sektora bankowego i ubezpieczeniowego. Tworzenie regionalnych oddziałów banków, izb przemysłowo-handlowych.
  • Otwarcie na kadry specjalistów międzynarodowych – kontynuacja tradycji otwartości hanzeatyckich miast portowych.
  • Zaopatrzenie w energię, alternatywne źródła energii. Współpraca w budowie drugiego bloku elektrociepłowni TEC 2 w Kaliningradzie, kooperacja w ramach Bałtyckiego Pierścienia Energetycznego, przetwarzanie ropy naftowej wydobywanej w Obwodzie Kaliningradzkim na lądzie i na szelfie w rafinerii gdańskiej dostarczanej drogą morską do Portu Północnego w Gdańsku.
  • Współpraca naukowa instytutów naukowo-badawczych (na przykład Instytut Morski, Morski Instytut Rybacki), uniwersytetów, uczelni technicznych, akademii morskich, uczelni artystycznych, współpraca uczelni prywatnych reprezentujących wiele różnych dziedzin nauki. Staże naukowe, wymiana studentów i doświadczeń naukowych, wspólne prace badawcze czy wydawnictwa. Współpraca w dziedzinie nowych technologii, informatyki, biotechnologii i innych dyscyplinach badawczych. Niezbędne jest włączenie do działania Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego.
  • Współpraca instytucji kultury – telewizji, prasy, wydawnictw, galerii, wymiana teatralna (filharmonie, opery, orkiestry, zespoły muzyczne), wspieranie edukacji kulturalnej, rozwój festiwali o randze bałtyckiej i europejskiej. Szczególna rola Nadbałtyckiego Centrum Kultury z Gdańska.
  • Ochrona i rewaloryzacja dziedzictwa kulturowego, wykorzystanie doświadczeń z odbudowy starego miasta w Gdańsku i Elblągu do rewaloryzacji Kaliningradu i Bałtyjska, wspólne ratowanie ruin zamków i kościołów krzyżackich, pałaców i zespołów parkowych, a także unikatowych przykładów budownictwa. Nadawanie im nowych funkcji, odnowa i rewitalizacja urbanistyczna, rewitalizacja obiektów poprzemysłowych.
  • Kooperacja rzemiosła artystycznego związanego z obróbką, oprawą, przetwarzaniem i promocją bursztynu, ceramiką dekoracyjną, szkłem artystycznym, witrażami.
  • Ochrona i racjonalne kształtowanie środowiska przyrodniczego. Szczególnie dotyczy to Morza Bałtyckiego, Zatoki Gdańskiej i Zalewu Wiślanego. Utworzenie zgodnie z zaleceniami BSPA (Obszarów Chronionych Morza Bałtyckiego) transgranicznego obszaru chronionego „Zalew Wiślany”. Budowa oczyszczalni ścieków dla Kaliningradu i wszystkich miejscowości (polskich i rosyjskich) w zlewni Zalewu Wiślanego. W części lądowej koordynowanie procesów społeczno-gospodarczych zgodnie z zasadami ekorozwoju.
  • Rozwój i promowanie turystyki – wspólne trasy turystyczne (lądowo-wodne lub morskie), szlaki śródlądowe z Gdańska do Kaliningradu przez Elbląg i Malbork. Trasy rowerowe na całej Mierzei Wiślanej, trasy lądowo-morskie z Gdańska do Kaliningradu i dalej drogą morską do Helu i stamtąd do Gdańska. Rejsy szlakiem miast hanzeatyckich, Rozwój sieci marin i turystyki żeglarskiej na Zatoce Gdańskiej i Zalewie Wiślanym. Promocja wspólnych szlaków dziedzictwa kulturowego, promocja marek turystycznych.
  • Organizowanie igrzysk młodzieżowych, regat żeglarskich na całej Zatoce Gdańskiej i Zalewie Wiślanym, współdziałanie klubów sportowych.
  • Wspólna organizacja zlotów żaglowców (na przykład „Cutty Sark”), festiwali żeglarskich oraz innych przeglądów bałtyckich i europejskich.
  • Zintensyfikowanie współpracy Euroregionu Bałtyk przez zwiększenie środków na wspólne inicjatywy i projekty.
  • Rozwijanie inicjatyw samorządowych – dalszy rozwój procesów demokratyzacji, kształtowania świadomości ekologicznej i cywilizacyjnej regionu.
  • Współpraca organizacji pozarządowych w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego.

Wydaje się, że lokalizacja bazy morskiej rosyjskiej floty bałtyckiej w Bałtyjsku i utworzenie bazy floty NATO w Gdyni może stwarzać pewne obawy. Jednak dobre stosunki polityczne i brak zewnętrznego wroga na Bałtyku pozwala sądzić, że współpracujące ze sobą floty i bazy morskie mogą być ważnym czynnikiem stabilizacji bałtyckiej. Możliwe jest także przeprowadzanie w stoczniach Gdyni remontów jednostek rosyjskich.

Strona polska popiera wszelkie działania zmierzające do likwidacji barier gospodarczych i cywilizacyjnych pomiędzy obwodem kaliningradzkim a państwami regionu. Olbrzymie dysproporcje pomiędzy przylegającymi do siebie obszarami mogą być przyczyną wielu negatywnych zjawisk, a tym samym wpływać na obniżenie poziomu bezpieczeństwa.

Według ekspertów kaliningradzkich główne problemy utrudniające współpracę to:

  • niestabilność ustawodawstwa federalnego i jego rozbieżność w stosunku do interesów i oczekiwań władz regionalnych,
  • słabość budżetu regionalnego,
  • zespolenie administracji państwowej i sfery politycznej.

Do listy tej należałoby jeszcze dodać:

  • odmienne kierunki integracji regionalnej, mogące rodzić napięcia na płaszczyźnie politycznej,
  • różnice w poziomie życia po obu stronach granicy i nasilające się zjawiska patologiczne związane ze współpracą międzynarodową,
  • odmienne doświadczenia historyczne i związana z tym mentalność oraz systemy wartości społecznych i regionalnych,
  • niewspółmiernie duża rola administracji,
  • niski poziom bezpieczeństwa obrotu gospodarczego,
  • wzrastająca, ale nadal zbyt mała liczba przejść granicznych, niska ich przepustowość i słaba infrastruktura drogowa.

Czynnikiem sprzyjającym współpracy regionalnej Trójmiasta i Kaliningradu jest eksklawowy charakter obwodu i stosunkowo szybkie tempo prywatyzacji w Rosji. Przez Trójmiasto mogą być przenoszone do Kaliningradu (i dalej na Wschód) innowacje oraz impulsy rozwojowe.

Bipolarny układ Trójmiasto – Kaliningrad może w przyszłości stać się bałtyckim europolem. Rozwój tego układu osadniczego przyczyni się do stabilnego i zrównoważonego rozwoju sieci miast położonych wokół południowego Bałtyku.

Powstanie układu bipolarnego nad Zatoką Gdańską jest możliwe przy założeniu dalszego rozwoju dobrych relacji pomiędzy Unią Europejską i Rosją. Zależy to także od tego, czy Kaliningrad i Trójmiasto potrafią wykorzystać nową sprzyjającą sytuację geopolityczną w Europie Bałtyckiej, przede wszystkim atuty geograficzne – bliskość sąsiada, wspólny Zalew Wiślany, wspólną Mierzeję Wiślaną, wzajemne powiązania województw północno-wschodnich.

Jest to jednak proces skomplikowany i długotrwały. Transgraniczne położenie regionów pomorskiego i Obwodu Kaliningradzkiego (w tym szczególnie ich centrów metropolitalnych) stanowi wielką szansę bałtycką i europejską dla tych obszarów.

Misja Metropolii Trójmiejskiej i Kaliningradzkiej ma charakter międzynarodowy o wysokiej konotacji równowagi i bezpieczeństwa europejskiego. Proces włączania Obwodu Kaliningradzkiego w sferę kooperacji europejskiej może stanowić najistotniejszy wkład Polski w budowanie nowego porządku europejskiego.