Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dobre, bo pomorskie?!

Minęły już ponad dwa lata od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Pierwszego maja 2004 roku zostaliśmy włączeni do grona 25 krajów, dzielących się na kilkaset mniejszych euroregionów, wśród których od tamtego czasu znajduje się również województwo pomorskie. Niewątpliwie sukces naszych urzędników w pozyskiwaniu środków z budżetu UE na różne projekty skutkuje stopniowym wzrostem gospodarczym oraz podwyższającym się poziomem życia mieszkańców naszego regionu. Potrafimy wykorzystać przeznaczone na postęp i rozwój pieniądze oraz dobrze je ulokować w inwestycje, aby w przyszłości dały wymierne efekty, tak by można było porównać województwo pomorskie do regionów zachodniej czy południowej Europy. Poprzez otwarte granice, możliwość swobodnego podróżowania oraz szerszego nawiązywania nowych znajomości i kontaktów, wielu z nas wyjeżdża do różnych krajów na urlop, do znajomych czy do pracy, czasami kilka razy w ciągu roku – w różne zakątki naszego kontynentu. Gdy już zdecydujemy się na taką podróż, musimy zdać sobie sprawę, że w wielu krajach panuje zwyczaj obdarowywania gospodarza podarunkiem z rodzimego kraju. Gospodarz przyjmując nas w swoje progi, chwali się kuchnią, kulturą, czy architekturą swojego regionu. Pokazuje nam to, czym naprawdę można się pochwalić! We Francji na stołach będą panowały sery i wina, we Włoszech makarony, Skandynawowie poczęstują nas niezliczona ilością różnie przyrządzonych ryb, Holendrzy zwrócą naszą uwagę na wiatraki czy tulipany, a na tzw. Wyspach będziemy zachwycać się szkockimi zamkami.

Czy my jako gospodarze ziemi pomorskiej przyjmując do siebie zagranicznych turystów, przyjezdnych chcących zainwestować w naszym regonie pieniądze, możemy pokazać im coś wartościowego, coś, co naprawdę jest naszą wizytówką? Czy potrafimy określić, co dla Pomorza jest marką – znakiem rozpoznawczym dla cudzoziemców?

Aby stworzyć dobrą markę (charakterystyczny produkt) na Pomorzu, należy gruntownie zastanowić się, jakie na naszym terenie występują atrybuty, co posiadamy i z czego powinniśmy być dumni. Należy także zastanowić się nad elementami gospodarki, turystyki, kultury, historii oraz zasobów naturalnych – składowych tworzących bogactwo Pomorza.

Nasze cechy charakterystyczne – wyjątkowe dla Pomorza to: solidarnościowy zryw z przełomu lat 80 i 90; Kaszuby – region o czystym środowisku naturalnym, rozwiniętej kulturze oraz bogatej tradycji; zasoby bursztynu; gdańska starówka, gdyńskie innowacyjności; Półwysep Helski; stocznie; rafineria; zamek w Malborku; Wisła oraz to, co najważniejsze – lokalizacja przy morzu Bałtyckim, z którego powinniśmy czerpać najwięcej korzyści. Jaki produkt, miejsce lub usługa z listy wymienionych wyróżnia nasze województwo spośród innych regionów Polski? Niestety ciężko odpowiedzieć na to pytanie i określić znak rozpoznawczy dla Pomorza bez spełnienia kilku bardzo istotnych warunków.

Należy powoli zacząć budować w mieszkańcach naszego regionu poczucie przynależności do Pomorza jako spójnego regionu. Wyraża się to w braku naszej tożsamości z województwem pomorskim, ponieważ nie chcemy o sobie powiedzieć „Pomorzanin”, wolimy raczej określenie „gdańszczanin”, „gdynianin”, „kaszub”, „kociewiak” itp.

Innym problemem jest brak konstruktywnego dialogu pomiędzy mieszkańcami regionu, szczególnie w rozwiązywaniu wspólnych problemów komunikacyjnych, gospodarczych, turystycznych, czy z zakresu ochrony środowiska. Doskonałym przykładem jest brak wspólnego biletu dla Trójmiasta, którego wprowadzenie znacząco wpisałoby się w integrację Gdyni, Sopotu i Gdańska.

Szczególny nacisk powinniśmy nałożyć na współpracę i wymianę doświadczeń samorządowców, przedstawicieli biznesu, organizacji pozarządowych, w celu odpowiedzi na potrzeby naszego społeczeństwa. Dobra współpraca zaowocuje postępem gospodarczym regionu, a jest to szczególnie ważne na szczeblu lokalnym, gdzie gminy jednostkowo lub w ramach powiatu będą mogły przeciwstawić się takim zjawiskom, jak bezrobocie czy zacofanie technologiczne.

Niestety wśród wielu z nas panuje niewiedza z zakresu podstawowych danych o naszym regionie, brakuje nam dostępu do rzetelnego i przemyślanego planu rozwoju opartego na konsultacjach społecznych.

Należy także zdać sobie sprawę z tego, że województwo pomorskie to nie tylko Trójmiasto, plaże czy morze Bałtyckie, ale także są to ludzie, czego doskonałym przykładem mogą być takie osobistości jak Lech Wałęsa, Jan Heweliusz, dzięki którym nasz region został – po przez ich zaangażowanie i działania – rozsławiony na cały świat.

Bardzo duże znaczenie ma promowanie lokalnej turystyki. Nie może być tak, że zagraniczny turysta skupi się głównie na Gdańsku, jak będzie miał ochotę to zajrzy do Sopotu, a do Gdyni, gdy naprawdę będzie się mu nudziło lub z nadmiaru czasu. Taka sytuacja powoduje spadek atrakcyjności innych ziem województwa, ziemi Słupskiej, Żuław, ziemi Kościerskiej, czy Człuchowa, które posiadają bardzo atrakcyjne walory.

Włodarze Pomorza odpowiadając na problemy społeczeństwa zamieszkującego te tereny, powinni skupić szczególną uwagę na stworzeniu produktu, usługi, który miałby pełnić rolę marki województwa pomorskiego. Następnym krokiem byłoby ekspansyjne podejście do problemu i promocja danej rzeczy czy miejsca na terenie Europy, od np. uczestnictwa w różnych targach, po rozdawanie obcokrajowcom na zagranicznych lotniskach pakietów dobrze opracowanych informacji o ziemi pomorskiej. Wszystko opierać musiałoby się na podstawach wiarygodności, jakości i wysokim poziomie naszego produktu, ubranego w krótką nazwę, przyciągającą innych, ale o bardzo szerokim znaczeniu. Takim przykładem może być bursztyn, czyli „złoto Pomorza”, jako jedna ze składowych towaru eksportowego. Pomorska marka powinna być elementem ogólnoświatowym.

Województwo pomorskie musi przegotowywać się do walki o pozycję z takimi regionami jak Alzacja i Dolna Normandia we Francji, Tyrol w Austrii, Costa de Prata (Srebrne Wybrzeże) w Portugalii, przez co spowoduje wzrost jego znaczenia na europejskiej i światowej scenie regionów. Poprzez dobre zarządzanie musi udowodnić, że dzięki swojej kreatywności, profesjonalizmowi i umiejętnościach mieszkańców, z powodzeniem może przystąpić do takiej konkurencji.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Inwestycje – lep na młodych

Śledząc ścieżki inwestorów przyczyniających się i podążających za sukcesami rozwojowymi poszczególnych województw Polski, warto przyjrzeć się również drugiej stronie rynku – czy wraz z inwestycjami napływają określone strumienie podaży pracy? Według raportu „Pracujący Polacy 2006” „dla możliwości pracowania 85 proc. osób jest w stanie się przekwalifikować, prawie 60 proc. podnosić kwalifikacje na własny koszt, ponad połowa zgadza się na długie dojazdy do pracy, ale tylko 27 proc. ankietowanych jest gotowe zmienić miejsce zamieszkania.” Skala przyciągania ludności peryferyjnej do miast jest i tak dość duża, podczas gdy migracje międzyregionalne, wyłączając strumienie napływu pracowników do stolicy, mają niewielkie nasilenie. Słaba mobilność wewnętrzna charakteryzuje nie tylko Polskę, ale i większość krajów europejskich. Migrują przede wszystkim ludzie młodzi, samotni, a okresowo i sezonowo – żywiciele rodzin.Co kieruje młodym człowiekiem, który decyduje się na wyjazd do regionu odległego o kilkaset kilometrów? Głównie są to względy edukacyjne i ekonomiczne, które w praktycznym wymiarze oznaczają możliwość uniezależnienia się i otrzymania lepszych perspektyw samorealizacji na polu zawodowym. Dotyczy to zarówno migracji z regionów słabszych do silniejszych, jak i z miast o podobnym rozwoju gospodarczym i ofercie edukacyjnej. W każdym z tych przypadków migracja będzie niosła ze sobą krystalizację oczekiwań oraz sprawdzenie się w całkowicie nowej sytuacji życiowej. Zazwyczaj wybranie miejsca przesiedlenia jest świadome i przemyślane, stąd imigrant często potrafi się wykazać o wiele większym zainteresowaniem i wiedzą na temat regionu docelowego, niż jego mieszkaniec. Jest mniej podatny na stres i lepiej adaptuje się do zmiennych warunków pracy, jednocześnie godząc się na może nieco niższą płacę. Taki pracownik, w dłuższym okresie, jest o wiele bardziej wartościowy pod względem wykształconych cech osobowościowych, przede wszystkim samodzielności i pewności siebie. Według raportu „Młodzi 2005”, poza wiedzą, doświadczeniem i zdolnością pracy w zespole, to właśnie te atuty są obecnie najbardziej pożądane wśród pracodawców. „Dzisiejsi młodzi ludzie (w wieku 19-26 lat) są znacznie bardziej aktywni i dynamiczni, niż ci sprzed trzech lat, a przy tym nie mają kompleksów i poczucia niewykorzystanej szansy. Rzadziej niż w przeszłości szukają argumentów tłumaczących bierność i racjonalizujących ich wybory.”

Opuszczenie rodzimego regionu jest często jedną z pierwszych poważnych decyzji w życiu młodego człowieka, skłania go ona do poszukiwania nowych możliwości zarówno w sobie, jak i w otoczeniu. Wyjazd na studia wielokrotnie wiąże się z jednoczesnym podjęciem zatrudnienia, na co według raportu decyduje się ponad 24 proc. studentów. Podobnie osoby z prowincji, podejmując studia na uczelniach prywatnych dużych miast, zmuszone są do ich realizacji w trybie zaocznym i pracy pełnoetatowej. Jednoczesna aktywność na płaszczyźnie zawodowej i edukacyjnej ma również swoje plusy w tworzeniu nowej jakości kapitału ludzkiego młodych. W ucieczce przed biernością, a w dalszej konsekwencji wykluczeniem z rynku pracy korzystają oni z różnych form wolontariatu, co stwarza możliwość dostosowania się do nowego otoczenia i rozpoznania przyszłych warunków zatrudnienia.

Wybór lokalizacji kształcenia i pracy powinien iść w parze z jasno określoną wizją kariery, której, pomimo ogromnych postępów w aktywizacji zawodowej, często jeszcze młodym brakuje. Student kieruje się przede wszystkim ofertą edukacyjną docelowego regionu, czy metropolii, by swobodnie móc dostosowywać się do zmieniających się wymagań na rynku pracy. Ważnym kryterium staje się możliwość podejmowania staży, kursów specjalistycznych, językowych, zdobywanie uprawnień, licencji, tytułów, tak by utrzymać stały rozwój zawodowy.

Wśród pracowników emigrują bezrobotni oraz osoby, które nie mają zagwarantowanych stabilnych lub finansowo satysfakcjonujących warunków zatrudnienia. Poprawę warunków rozumieją jako chociażby zapewnienie odprowadzania składek emerytalnych czy ułatwienie możliwości kredytowych. Według najnowszych opinii rodaków zawartych w raporcie „Pracujący Polacy 2006” „praca powinna dawać poczucie bezpieczeństwa i stabilizację życiową”, podczas gdy na początku obecnego dziesięciolecia dominowało kryterium szybkiego awansu i podnoszenia kwalifikacji.

Potencjał przyciągania młodych jest zazwyczaj dodatnio skorelowany z sytuacją gospodarczą i atrakcyjnością inwestycyjną województw. Od wielu lat w kategorii atrakcyjności osiedleńczej młodych króluje województwo mazowieckie z najbogatszą w kraju ofertą edukacyjną i zatrudnienia. Wciąż dynamicznie rośnie tam już i tak duża liczba ofert pracy, szczególny wzrost miał miejsce w II kwartale br. (ponad 7000 stanowisk ogłaszanych przez portal komercyjny Pracuj.pl, o około 1600 więcej w stosunku do kwartału poprzedniego). Szczególną dynamikę wykazuje ostatnio województwo dolnośląskie, gdzie w ciągu jednego kwartału podwoiła się liczba dostępnych w internecie ofert pracy. Pokrywa się to ze wzrostem PKB oraz ze wzmożonymi nakładami inwestycyjnymi w tym regionie, co potwierdza jego boom gospodarczy. Pod względem liczby ofert pracy ogłaszanych przez portal Pracuj.pl na trzecim miejscu (rysunek 1.), zaskakująco do pozostałych wyznaczników atrakcyjności, uplasowało się województwo śląskie. Kolejne to wielkopolskie, małopolskie i pomorskie z prawie dwoma tysiącami ofert ogłoszonych w II kwartale 2006 r.

Warto wspomnieć, iż wzrost liczby ofert na przestrzeni ostatnich miesięcy jest zdecydowanie większy niż w latach poprzednich. Oferty najszybciej pomnażające się dominują w zawodach niewymagających większego doświadczenia, w handlu, sprzedaży i obsłudze klienta, co związane jest z rozwojem sektora usług. Również dynamicznie wzrasta liczba miejsc pracy w przemyśle, telekomunikacji i zaawansowanych technologiach, a także w bankowości, finansach i nieruchomościach.

Elementem przyciągającym młodych wykwalifikowanych pracowników są specjalne strefy ekonomiczne. Według Państwowej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych ich rozwój w Polsce przyniesie minimum 8000 nowych miejsc pracy w ciągu dwóch najbliższych lat. Badanie „Barometr ofert pracy” potwierdza najszybszy w ostatnim okresie wzrost ofert pracy w województwie dolnośląskim i łódzkim, uzasadniając to zjawisko ilością specjalnych stref ekonomicznych. Według „Barometru” najlepsza sytuacja panuje obecnie na rynkach pracy w województwie małopolskim, mazowieckim, wielkopolskim i śląskim. Przewagę ma więc część zachodnia oraz południe – te regiony, które przyciągają największą liczbę inwestorów. W obliczu korzyści z napływu wykwalifikowanych pracowników, koncentrujących się wokół najprężniej rozwijających się ośrodków, tracą regiony wschodnie. Charakteryzuje je słabszy rozwój przedsiębiorczości i płytszy rynek zbytu. Przyciągają młodych raczej ofertą edukacyjną, jak np. województwo lubelskie lub inwestycjami peryferyjnymi (rysunek 2).

Skoncentrowanie szkół wyższych w poszczególnych województwach (rysunek 2.) z reguły potwierdza ich ogólny ranking pod względem atrakcyjności inwestycyjnej i dostępności ofert pracy. Po województwie stołecznym największą liczbą studentów charakteryzuje się województwo śląskie, gdzie w 2005 roku było aż 41 uczelni wyższych, potem wielkopolskie i dolnośląskie, minimalnie za nimi jest województwo małopolskie, łódzkie, i wreszcie, na siódmym miejscu pomorskie z liczbą 28 uczelni wyższych.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku szkół policealnych (rysunek 3.), gdzie na czołówkę wysuwa się województwo śląskie, dolnośląskie i wielkopolskie, dopiero czwarte z kolei jest mazowieckie, a szóste – pomorskie. Rozwój szkół policealnych jest pewną formą alternatywy dla szkolnictwa wyższego i odpowiada na potrzeby najliczniejszych, pod względem demograficznym, województw. W tym przypadku, to bardziej szkoły wychodzą naprzeciw potrzebom rynku lokalnego niż przyciągają młodych z innych regionów.

Największy wpływ na przyciąganie ambitnych młodych ludzi mają renomowane uczelnie państwowe w dużych aglomeracjach. Dla studenta duże znaczenie ma też dojazd do miasta, w którym znajduje się uczelnia ze względu na częste weekendowe powroty do domu rodzinnego. W tym przypadku w miarę centralnie zlokalizowane jest województwo mazowieckie z ciągle rosnącą ofertą 100 szkół wyższych, gdzie według ogólnych danych Ministerstwa Edukacji Narodowej w ubiegłym roku kształciło się ponad 20 proc. ogółu studentów, z kolei 12 proc. – w województwie śląskim, a ponad 10 proc. w małopolskim i wielkopolskim.

Podsumowując, kierunki przyciągania studentów i młodych pracowników na ogół pokrywają się z lokalizacją nakładów inwestycyjnych i ilością nowopowstających przedsiębiorstw (województwo pomorskie zajmowało w większości kategorii szóstą lub siódmą pozycję). Pewne odchylenia można zauważyć w przypadku województwa śląskiego czy lubelskiego. Czynnik różnicujący w wielu wypadkach ma charakter czysto edukacyjny lub kulturalny, co zaobserwować można wśród takich miast jak Lublin, Łódź i Kraków. Choć województwo pomorskie jest położone dość peryferyjnie w stosunku do wspomnianych regionów i być może utrudnieniem będzie tu dostępność transportowa, przyciąga bliskością morza oraz ciekawym układem trójmiejskiej aglomeracji. Ze względu na zróżnicowanie funkcji Gdyni, Sopotu i Gdańska młodzi mają szansę realizować się jednocześnie na różnych płaszczyznach zawodowych, edukacyjnych, w życiu kulturalnym oraz społecznym.

RYSUNKI

  1. Liczba ofert pracy zamieszczonych w portalu Pracuj.pl w II kwartale 2006 r.
  2. Studenci, szkoły wyższe w województwach w 2005 r.
  3. Szkoły policealne według województw w 2005 r.

15_1

15_2

15_3

 

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Więcej władzy dla regionów

Region – pojęcie z jednej strony często używane (żeby nie powiedzieć: nadużywane), z drugiej: ciągle niedookreślone. Regionem nazywa się i obszar geograficzny (region Bliskiego Wschodu), i grupę państw (region Skandynawii), a także wyodrębnione części konkretnego kraju. Żeby uczynić sprawy bardziej skomplikowanymi, ta ostatnia kategoria również nie jest jasna: czy mówimy o regionach jako o jednostkach administracyjnych, historycznych, czy geograficznych? Najlepiej byłby pewnie wrzucić to do jednego kotła, ale nie jest to takie proste. W Polsce doby Unii Europejskiej przyjęło się za region uważać po prostu województwo.

Myślenie kategorią „region” zamiast lub chociaż wspólnie z kategorią „państwo” mieści się ciągle w niewielu polskich głowach. Taka minirewolucja w sposobie myślenia wydaje się być jednak nieunikniona. Naukowcy, mimo zupełnie nieraz różnych poglądów, w przeważającej większości zgadzają się co do faktu, iż region będzie zyskiwał na znaczeniu na arenie międzynarodowej – na tyle, że w rezultacie stanie się ważniejszy od państwa (chociażby ze względu na większą mobilność czy mniejszy stopień biurokracji).

Jedne regiony rozwijają się lepiej, inne gorzej. To stwierdzenie, jak wszystkie poprzednie, to oczywista generalizacja. Od czego zależy więc stopień rozwoju regionu? Czy istnieje szablon, do którego można by przyłożyć każdy region, by sprawdzić, jaki ma on potencjał rozwojowy? Szwajcarscy naukowcy z BAK Basel Economics odpowiadają na te pytania twierdząco. Posługując się tzw. Shift – Share Analysis, opracowali sposób, w jaki można wyodrębnić te elementy rozwoju, których stopień zaawansowania region może zawdzięczać tylko sobie. Takie dane uzyskuje się przez oddzielenie od powyższych w pierwszej kolejności rezultatów globalnych (efektów oddziaływania państwa), a w drugiej – rezultatów strukturalnych (efektów wzajemnego oddziaływania na siebie poszczególnych gałęzi gospodarki). Operując powyższymi, nie najklarowniejszymi kryteriami, autorzy projektu „The Regional Growth Factors” stworzyli pojęcie regional effect , mające stanowić wyznacznik rozwoju regionu, oto jego elementy składowe:

  • Poziom edukacji i innowacji w regionie: według twórców pojęcia dziesięcioprocentowy udział absolwentów szkół wyższych w regionalnym rynku pracy przekłada się na 0,05 do 0,1% wzrostu w regionalnej gospodarce;
  • Poziom podatków w regionie: obniżka podatku dochodowego o 0,15% ma prowadzić do 0,05-0,1% wzrostu gospodarczego;
  • Swoboda gospodarcza, rozumiana jako stopień ingerencji władz w gospodarkę – brak tu konkretnych przykładów czy wyliczeń, następuje za to dość oczywista konkluzja, że im większa rola regionalnych i centralnych włodarzy w gospodarce, tym gorzej dla tej ostatniej;
  • Dostępność – w sensie nowoczesnej i rozbudowanej infrastruktury drogowej – nie ma ona według autorów projektu bezpośredniego związku ze wzrostem gospodarczym, jest jednak czynnikiem wartym odnotowania;
  • Geografia i historia – przede wszystkim stosunki z sąsiadami i stan ich gospodarek.

Twórcy projektu zaznaczają jednocześnie, że dla rozwoju regionu ważne są nie tylko pojedyncze elementy, ale też ich kombinacje. Podkreślają też, że poziom wzrostu gospodarczego powinien być badany przede wszystkim z perspektywy regionu, ponieważ różnice w jego poziomie są często większe przy porównywaniu regionów jednego państwa, niż przy braniu pod uwagę kilku krajów.

Istnieje zatem swoista, daleka od doskonałości, ale logicznie skonstruowana, linijka, do której można przyłożyć każdy region celem zmierzenia jego potencjału rozwojowego. Czego brakuje w projekcie „The Regional Growth Factors”? Interdyscyplinarności podejścia. Szwajcarscy badacze, koncentrując się na czynnikach ekonomicznych i napomykając o czynnikach geohistorycznych, zapomnieli o dwóch innych, niezmiernie ważnych elementach: kapitale ludzkim oraz rozwiązaniach instytucjonalnych. Przez to pierwsze pojęcie rozumiem nie tylko strukturę zawodową i wiekową ludności zamieszkującej region, ale także tzw. kapitał społeczny – kategorię określającą, ujmując rzecz ogólnie, poziom zaufania jednostek do instytucji państwowych. Im wyższy, tym więcej inwestycji w regionie, tym większa skuteczność prawa, tym przyjemniej w regionie się żyje. Pod drugim pojęciem kryje się natomiast kilka elementów. Przede wszystkim: ustrój terytorialny państwa; oczywiste jest, iż w krajach federacyjnych (np. w Niemczech) cedowanie na regiony dużej liczby zadań jest na porządku dziennym. W przypadku państw unitarnych największa liczba kompetencji pozostaje przy władzy centralnej, co utrudnia regionom decydowanie o sobie, a co za tym idzie – rozwój na wszelkich niwach. Konsekwencją ustroju terytorialnego będą kolejne elementy, m. in. sposób finansowania regionu – jego stopień zależności od budżetu państwowego, możliwość prowadzenia wymiany handlowej i jej ewentualne obwarowania. I jeszcze jeden element: obecność regionu w strukturach międzynarodowych i międzyregionalnych. Pozwala to zawierać porozumienia o współpracy, czyni region bardziej wiarygodnym na arenie międzynarodowej, co implikuje m. in. większą liczbę inwestycji.

Tyle teoria. Logiczną konsekwencją tego artykułu byłoby teraz przyłożenie do szwajcarskiej miarki województwa pomorskiego. Przeczytawszy jednak wszelkie możliwe analizy SWOT, przebrnąwszy przez Strategię Rozwoju Województwa, Regionalny Program Operacyjny i stosy innych dokumentów stwierdzam, że zostawię tę część mądrzejszym i bardziej doświadczonym od siebie. Skupię się natomiast na faktorze, który uważam za najważniejszy i od którego zależą wszystkie inne: od polityki regionalnej państwa.

Polska jest państwem unitarnym i w związku z tym, jak wspomniałam wcześniej, nie wykształciła „przyzwyczajenia” czy wręcz odruchu przyznawania regionowi dużej mocy decyzyjnej. Władza centralna grała i zapewne przez czas dłuższy jeszcze grać będzie pierwszoplanową rolę. Pokutuje tu poprzedni ustrój, w którym samorząd terytorialny nie miał w ogóle racji bytu, a także tradycja historyczna (państwo od zawsze było jedynym decydentem). Na dodatek sam region jest tworem ciągle w naszym kraju nowym – podziały administracyjne, mimo niewątpliwie najszczerszych chęci twórców reformy z 1999 roku, nie pokrywają się z historycznymi; nie ustają roszczenia, by stworzyć dodatkowe województwo, bądź zmienić przynależność powiatów czy gmin. W związku z powyższym sama polityka regionalna jest pojęciem stosunkowo nowym i od niedawna stosowanym w Polsce – Ministerstwo Rozwoju Regionalnego powstało dopiero w zeszłym roku, a mimo szumnej i zobowiązującej nazwy, koncentruje się jedynie na rozdzielaniu środków z funduszy unijnych. A skoro jesteśmy już przy funduszach unijnych właśnie – do tego ogródka też chciałabym wrzucić swój kamień. Według decyzji Komisji Europejskiej w latach 2004-2006 w regionach miały wykształcić się struktury administracyjne zdolne do samodzielnej realizacji programów operacyjnych. Proces ten faktycznie nabrał rozpędu, jednak nie wydaje się, by wraz z początkiem nowego roku Ministerstwo Rozwoju Regionalnego wyszło z dotychczasowej roli głównego decydującego o podziale środków unijnych, stając się w zamian dla dobra swojego i regionów przede wszystkim, swoistym pośrednikiem między Komisją Europejską a marszałkami województw. A przecież sposób, w jaki w Polsce przyznaje się środki unijne, jest tylko jednym z trzech oficjalnych – dlaczego Polska wzbrania się przed pójściem za przykładem Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Holandii i coraz większej liczby państw, które tworzą oddzielne regionalne struktury celem decydowania o alokacji unijnych pieniędzy? Odpowiedź ponownie wyniknie ze struktury i „unitarnych przyzwyczajeń” naszego państwa. Przeciwnicy pomysłu krzykną, że wyżej wymienioną metodą pomnaża się biurokratyczne byty – owszem, ale czy dla większej efektywności i integralności różnych przedsięwzięć nie warto w tym przypadku odłożyć brzytwy Ockhama?

Wszystkie poruszone przeze mnie wątki prowadzą do jednej konkluzji: w Wiśle upłynie jeszcze wiele wody, zanim jednostka o wdzięcznej nazwie region, polityka regionalna i myślenie kategoriami regionu zakorzeni się w naszych głowach. Widać to także na przykładzie zakończonej kampanii wyborczej do samorządów; z jednej strony kandydaci na radnych do gmin i miast wyraźnie dominują nad tymi widzącymi się w przyszłym sejmiku pomorskim. Z drugiej strony, choć jest to kampania samorządowa, a więc dotycząca naszych podwórek i najbliższej okolicy, porusza się w niej ciągle tematy ogólnopolskie; zawirowania partyjno-koalicyjne przenoszą się na grunt lokalny i regionalny, a partie bazują w swoich hasłach na uniwersalnych bolączkach Polaków i tematach, które obowiązkowo pojawiają się w każdej wyborczej kampanii (bezrobocie, kwestia aborcji).

Kluczem do rozwoju regionalnego jest więc według mnie pozostawienie regionu samemu sobie – scedowanie na niego jak największej liczby kompetencji – tak by jego włodarze, a więc pośrednio mieszkańcy województwa, mogli sami decydować o sprawach ich dotyczących. Proste? Podobno takie rozwiązania są najlepsze…

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przykłady najdynamiczniej rozwijających się regionów

„The age is running mad after innovation”

Boswell’s Life of Johnson, vol. IV

W ciągu ostatniej dekady szybki rozwój gospodarczy i polityczny w trzech regionach świata zmienił obraz globalnej gospodarki i przyciągnął uwagę i kapitał USA, Europy i Japonii. Chiny, Indie i Europa Centralna stały się najszybciej rozwijającymi regionami świata. Co przyczyniło się do ich sukcesu?Azja to chyba współcześnie najciekawszy dla badaczy region. Obecnie można tam odczuć „powiew ducha optymizmu”. Wynika to ze zjawiska poszukiwania przez azjatyckie państwa swoich własnych ścieżek rozwoju. Chiny i Indie – azjatyckie giganty – podążają drogą długookresowego pozytywnego trendu. Ale sukces Azji, to nie sukces pojedynczych państw funkcjonujących osobno, to sukces azjatyckich społeczeństw, które na nowo odkrywają siebie nawzajem. Nowe powiązania handlowe, gospodarcze, polityczne i kulturalne zacieśniają więzi między narodami Azji. Ewidentnym tego przejawem jest jednoczenie Azji Południowo-Wschodniej w blok ASEAN+3, co oznacza większą współpracę pomiędzy Stowarzyszeniem Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) a Chinami, Japonią i Koreą. Jednak współpraca gospodarcza i wymiana handlowa to nie jedyne elementy sukcesu. Istotna zmiana uległa w sferze kontaktów międzyludzkich w Azji. Furorę robi tam obecnie popkultura rodem z Japonii i Korei Południowej. Młodzi ludzie naśladują koreańskie i japońskie gwiazdy, w telewizji promuje się koreańskie potrawy. Minęły czasy, kiedy blond włosy były modne. Azjaci zwiedzają różne rejony własnego kontynentu i odkrywają, że bycie Azjatą jest wartością. Odkrywają, że mają o wiele więcej do odkrycia i nauczenia od kultury, która jest bliżej domu niż Zachód. Można powiedzieć, że w ciągu ostatnich kilku lat w Azji obserwuje się powstawanie (czy budowanie) poczucia wspólnej wartości. Azja odkrywa, że właśnie nadszedł moment doganiania Zachodu.

Przykłady różnych rozwiązań wybranych regionów z dynamicznie rozwijających się części świata dają obraz gwałtownych zmian zachodzących w gospodarce światowej. O intensywności pozytywnych przemian decydowały nie tylko względy ekonomiczne, ale i otwartość oraz determinacja ludzi tworzących wspólnoty regionalne. Jednak są przypadki sukcesu czysto ekonomicznego i jednocześnie związanego z porażką społeczną. O ile o pozytywnych zjawiskach mówi się często i stawia się je jako wzorce do naśladowania, o tyle o wzroście ekonomicznym opartym na cierpieniu człowieka się milczy. Dlatego warto rozpocząć właśnie od przykładu rażącego wyzysku, który każdy z nas, kupując produkty „made in China” milcząco aprobuje.

Wielka Delta Rzeki Perłowej (Pearl River Delta) w Chinach – wielka fabryka świata

Wielka Delta Rzeki Perłowej składa się z Hongkongu, Makao i strefy ekonomicznej Delta Rzeki Perłowej. Hongkong stanowi strategiczną platformę przyciągającą inwestorów do najszybciej na świecie rozwijającego się zagłębia produkcyjnego – Delty Rzeki Perłowej. W opinii wielu ekspertów Delta staje się kolejnym obszarem azjatyckiego „cudu gospodarczego”. 25 lat temu ten obszar w prowincji Guangdong był nierozwiniętym terenem rolniczym. Dziś to najszybciej rozwijający się obszar na świecie. Powiązania gospodarcze Hongkongu z Chinami kontynentalnymi pozwoliły na jego szybką transformację z działalności produkcyjnej w kierunku gospodarki opartej na usługach. Pod koniec lat 70. cała działalność produkcyjna została przeniesiona z Hongkongu do cechującej się niskimi kosztami Delty Rzeki Perłowej. Dziś ponad 60 tysięcy firm powiązanych z Hongkongiem zatrudnia około 10-11 milionów ludzi w Delcie Rzeki Perłowej. Wśród znanych firm można znaleźć: Canon, Casio, Dupont, Epson, Fuji Xerox, GE, Matsushita, Motorola, NEC, Nissin Foods, Olympus, Philips, Ricoh, Samsung, Sanyo. Centra takich miast jak Shenzhen czy Guangzhou to nowoczesne ośrodki z drapaczami chmur, gdzie fabryki ulokowano na obrzeżach. Dla wielu inwestorów idealnym sposobem wejścia na rynek chiński jest otwarcie fabryki (rozpoczęcie działalności produkcyjnej) w Delcie, natomiast ulokowanie funkcji finansowych i zarządczych w Hongkongu. Idealne rozwiązanie – z czysto ekonomicznego punktu widzenia. Jednak ten „cud gospodarczy” okupiony jest wyzyskiem milionów ludzi, którzy w nieludzkich warunkach wytwarzają na czas produkty – elektronikę, sprzęt AGD, sprzęt telekomunikacyjny, zabawki, auta, zegarki, buty, odzież, ceramikę i wiele innych. Jednak praca w fabryce w Delcie to dla wielu Chińczyków z biednych wiejskich regionów szansa na poprawę losu. Chińska Republika Ludowa nie dała swoim rodakom alternatywy.

Każdy konsument staje się milczącym świadkiem wyzysku – kupując produkty, godzi się na ich dalsze wytwarzanie. Polskie i zagraniczne firmy lokujące się w Delcie powinny przestrzegać prawa człowieka, prawa pracy, reguły bezpieczeństwa, bo na dłuższą metę takie przedsięwzięcie się nie powiedzie. Sukces tworzą przecież ludzie, a nie tylko wyniki ekonomiczne. Dlatego warto o tym głośno mówić – boom gospodarczy ma różne oblicza. Zjawisku masowego przenoszenia produkcji do Azji często towarzyszą negatywne i nieetyczne zachowania firm nastawionych tylko na zyski. Rygorystyczna kontrola w fabrykach może zapewnić ludziom godziwe warunki pracy. Trzeba o to walczyć, zarówno na gruncie krajowym, jak i wspólnotowym.

Bangalore – Krzemowa Dolina Indii

Indie, to po Chinach, drugi ważny azjatycki fenomen na gospodarczej arenie świata. Wzrost gospodarczy Indii waha się między 7-8% rocznie. Tak duży skok cywilizacyjny Indii – mimo nadal aktualnych problemów związanych z nędzą i przeludnieniem – jest efektem liberalizacji gospodarki zapoczątkowanej po 1990 r. Obecnie w Indiach najbardziej dynamicznie rozwijają się usługi. Ich udział w PKB w 2000 r. wyniósł 48%. Szybki rozwój usług to efekt postępującej specjalizacji oraz ogromnego potencjału wysokowykwalifikowanej siły roboczej, dla której głównym atutem przyciągającym inwestorów jest powszechna, biegła znajomość angielskiego. Indyjscy fachowcy to światowa czołówka w branży wysokich technologii – od przemysłu informatycznego po genetykę, sprzęt kosmiczny i biotechnologię. To właśnie w Indiach narodziła się druga Dolina Krzemowa – Bangalore. Jaki jest fenomen Bangalore? Bangalore, mieszczące się w stanie Karnataka, to centrum informatyczne. To tu ulokowały się takie firmy, jak: Infosys, Wiaro, IBM, Hewlett Packard, Motorola, Texas Instruments jeszcze w latach 50. – The Indian Telephone Industry, Hindustan Machine Tools, Hindustan Aeronautics czy Bharath Electronics.

Bangalore było zawsze bardzo silnym ośrodkiem naukowym. Jeden z najwyższych w Indiach wskaźników alfabetyzacji, jaki odnotowuje się w Bangalore, świadczy o tym, że kształcenie ludzi jest tutaj priorytetem. Tu znajduje się wiele uczelni i laboratoriów naukowych, co szybko zostało wykorzystane przez przemysł lotniczy i kosmiczny. Wielokulturowość i powszechna znajomość angielskiego stały się atutem regionu zachęcającym do inwestowania. Bardzo ważnym czynnikiem decydującym o sukcesie rozwojowym regionu była spójna polityka rządu i samorządu, ale również zaangażowanie przedsiębiorców. Współpraca zaowocowała. Południowy stan Karnataka stał się komputerową stolicą Indii i ośrodkiem wysokich technologii.

Przedsiębiorcy zaczynali swoją działalność praktycznie od „zera”, ale cechował ich entuzjazm, wiara we własne siły, inteligencja i wyobraźnia. Wiedzieli, że im się uda. Takie przekonanie jest często najważniejsze. Dzisiaj na pytanie, dlaczego pracują w Bangalore, młodzi inżynierowie informatyki odpowiadają, że Bangalore to miejsce, gdzie się coś dzieje, gdzie czuć pewien klimat, aurę w powietrzu. Bangalore posiada bowiem klimat pożądany dla dyfuzji wiedzy i innowacyjnych rozwiązań. Młodzi pracownicy wielkich firm informatycznych spotykają się nie tylko na gruncie zawodowym, ale i towarzyskim – w pubach, klubach i rozmaitych centrach rozrywki tak popularnych w Bangalore.

Region Centropa w Europie Środkowej – sukces w różnorodności

Centropa to często przedmiot szczególnej uwagi ze względu na swój dynamiczny rozwój, ale też unikalny charakter regionu w Europie, który powstał na styku czterech państw, z czego trzy w momencie powstania Centropy nie należały jeszcze do UE. Celem projektu inicjującego funkcjonowanie Centropy było zacieśnienie współpracy międzyregionalnej i lepsze wykorzystanie potencjału w rejonie mającym przecież wspólną historię. Centropa jest zatem projektem przewodnim, który w „Regionie Europy Środkowej”, obok innych inicjatyw międzyregionalnych, tworzy multilateralne, wiążące i długotrwałe podstawy współpracy jednostek terytorialnych, przedsiębiorstw i instytucji społecznych. Oprócz makroregionu Wiedeń region Centropa obejmuje również dwa inne austriackie landy: Dolną Austrię i Burgenland, a ponadto zachodnie Węgry z miastem Györ, południowo-zachodnią część Słowacji wokół Bratysławy oraz południowe Czechy, wokół Brna. Makroregion został ukształtowany na bazie bliskości stolic Austrii i Słowacji, Wiednia i Bratysławy. Odległość pomiędzy tymi naddunajskimi metropoliami wynosi tylko 65 km. Wiedeń i Bratysława są tym samym najbliżej położonymi stolicami w Europie tak geograficznie, jak i historycznie. Takie położenie stwarza regionom Centropy niespotykane możliwości współpracy w zjednoczonej Europie. Wiedeń jest motorem austriackiej gospodarki. W UE zaliczany jest do 10 najlepiej prosperujących miast Europy i do 6 najbogatszych regionów Europy. To pozytywnie wpływa na rozwój Centropy – korzyści „rozlewają się” na inne obszary. Następuje intensywna integracja rynków pracy wewnątrz regionu – Wiedeńczycy dojeżdżają do pracy poza stolicą, natomiast do Wiednia dojeżdża ponad 200 tysięcy osób z regionów należących do Centropy. Można powiedzieć, że region „zrasta” się porównywalnie do powiązań między austriacką stolicą a sąsiadującymi landami – Dolną Austrią i Burgenlandem. W ostatnich latach wszystkie kraje regionu osiągnęły roczne stopy wzrostu PKB zdecydowanie wyższe od średniej unijnej. Regiony należące do Centropy również wobec średniej regionalnej dla każdego kraju wykazywały najwyższy poziom wzrostu. Taka siła procentuje.

Centropa bazuje na różnorodności. Różne kraje, różne systemy i poziomy zaawansowania rozwoju gospodarczego, różne języki, ale wspólny cel – rozwój oparty na współpracy. Dzięki napływowi inwestycji zagranicznych oraz funduszy strukturalnych większość barier związanych np. z niedostatkiem infrastruktury, szczególnie w nowych państwach członkowskich, powoli znika. W regionie rozwijają się klastry: biotechnologiczny, transportowy i logistyczny, przemysłu motoryzacyjnego, przemysłu drzewnego i meblowego, turystycznego i elektronicznego. Rozwój branż wysokotechnologicznych nie byłby jednak możliwy bez odpowiedniego zaplecza naukowego. Sukces rozwojowy regionu zależał w dużym stopniu od systemu edukacyjnego. Typową dla Centropy jest bowiem bardzo bogata oferta edukacyjna proponowana przez instytucje edukacyjne i różne placówki nastawione na stałe poszerzanie wiedzy. Ranking „World Competitiveness Report 2003” prezentuje wskaźnik dostosowania systemu edukacyjnego do współczesnej gospodarki. Najwyższą pozycję, ze wskaźnikiem 8,59 (na 10), uzyskała Finlandia, ale następną Austria (7,72). Węgry osiągnęły w rankingu 11. pozycję (wskaźnik na poziomie 6,12), a Czechy – pozycję 12. (6,05). Tak wysokie pozycje krajów Centropy wskazują na wysoką jakość nauczania i szybkość dostosowywania się do potrzeb zmieniającej się gospodarki globalnej. Kluczowym elementem edukacji w regionie jest nauczanie języków obcych, a co za tym idzie – poznawanie innych kultur. Ta wielokulturowość łączy się także z różnorodnymi ofertami spędzania czasu wolnego, co jest istotnym czynnikiem wpływającym na wysoką jakość życia w regionie, ale stanowi też bazę dla rozwoju turystyki, szczególnie uprzywilejowanej, jeśli chodzi o różnorodność krajobrazów i bogactwo zasobów naturalnych na tym terenie.

Brak homogeniczności stał się atutem regionu. Różnorodność rodzi bowiem zmiany, a współczesna gospodarka wymaga gotowości do zmian. Przy tych zmianach ważne jest jednak, aby nie zatracić swej tożsamości. Centropa jest tego dobrym przykładem.

Zakończenie

Dziś siła dynamicznych regionów opiera się na rozwoju wysokich technologii i wykwalifikowanej sile roboczej. W Indiach, które przecież wystartowały z reformami w podobnym okresie, co Polska, elity rządzące postawiły na liberalizację gospodarki, ale nieco wcześniej, bo już w latach 50., zaczęły tworzyć instytuty badawcze nastawione na rozwój nowych technologii. Nieco inną ścieżkę wybrały Chiny. Miejmy nadzieję, że przystąpienie do międzynarodowych organizacji typu WTO (czyli otwieranie się na świat) oraz zacieśnienie współpracy w regionie (CEPA) otworzy Chiny także mentalnie na rozwój społeczny.

Jak pokazują wszystkie przykłady, sztuczne granice administracyjne nie są wyznacznikiem decydującym o sukcesie rozwojowym. Istotą jest wspólna wizja, wewnętrzna spójność, jeśli chodzi o cele i wyznaczanie jednolitych kierunków rozwoju danego obszaru. Liczy się duch i kreatywność ludzi tworzących wspólnoty regionalne. Znany badacz geografii ekonomicznej, Richard Florida, podkreśla, że regiony (miasta) cechujące się populacją zróżnicowaną etnicznie i kulturowo, nastawioną na otwartość i tolerancję przyciągają do siebie tzw. klasę ludzi kreatywnych, którzy się tam osiedlają i pracują. Przemysł wysokich technologii kieruje się tam, gdzie „kreatywny kapitał” już jest, czyli gdzie żyje ta właśnie klasa ludzi kreatywnych, otwartych, gotowych wnieść nowatorskie pomysły tak w życie, jak i w biznes. Ta różnorodność daje możliwości rozwoju gospodarczego w regionie, co przyciąga następnych kreatywnych pracowników, gotowych wnosić innowacyjne rozwiązania. Spirala kreatywności wywołuje wzrost w regionie. Tak dziś powstają kreatywne regiony – regiony sukcesu.

„Taki sam podstawowy scenariusz rozwoju można odnaleźć w prawie każdym regionie o wysokim potencjale technologicznym. Zanim te regiony stały się „gorącymi punktami”, były to miejsca, gdzie kreatywność i ekscentryczność były akceptowane i celebrowane. Boston miał zawsze Cambridge. Seattle było domem Jimi’ego Hendrixa, a potem Nirwany i Pearl Jam tak samo jak firmy Microsoft czy Amazon. Austin było domem Williego Nelsona i jego słynnej sceny muzycznej Sixth Street na długo przed tym, jak Michale Dell wstąpił w progi swojego dziś znanego University of Texas Fraternity. Nowy Jork miał Christophera Streeta i SoHo na długo przed tym, jak powstała Silicon Alley (klaster nowych mediów ulokowany na Manhattanie). Wszystkie te miejsca były najpierw otwarte na różnorodność i kreatywność kulturową. Potem stały się kreatywnymi technologicznie, a następnie dały początek powstaniu nowych wysokotechnologicznych firm i przemysłów.”

Zatem korzyści aglomeracji to tylko jedna z przesłanek sukcesu. Prawdziwą siłą są ludzie. To oni tworzą więzi między sobą, które potem owocują dobrą współpracą w biznesie. Utalentowani ludzie tworzą nowe rozwiązania – innowacje. Zatem wzrost gospodarczy w danym regionie wynika z decyzji lokalizacyjnych kreatywnych ludzi, którzy wybierają miejsca zróżnicowane kulturowo, gdzie zaproszeniem są tolerancja i otwartość na nowe idee.

Kreatywność, czytelna wizja rozwoju, doskonała komunikacja wewnątrzregionalna, ale i wiara w swoje możliwości stały się kluczem do sukcesu rozwojowego dla wielu regionów na świecie. Oczywiście osiągnięcie sukcesu to nie zadanie dla jednostki i nikt tego chyba nie oczekuje od jednej osoby, jednej partii czy jednego samorządu. To zadanie dla wszystkich. Indie – tak przecież pełne kontrastów i zróżnicowań – odkryły ten fenomen. Może i my go odkryjemy. Od nas zależy, czy zbudujemy silne podstawy oparte na zaufaniu, czy będziemy zapleczem dla innych – pod każdym względem (jak Chiny).

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kluczem jest konkurencyjność

Z Andrzejem Krzysztofiakiem , burmistrzem Kwidzyna, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Czy jako samorządowiec z regionu zauważa Pan wpływ polityki rozwoju Pomorza? Czy coś takiego w ogóle istnieje?

– Oczywiście, polityka ta jest zdecydowanie widoczna także z poziomu regionu. Widoczna jest przede wszystkim przez pryzmat tworzonych dokumentów strategicznych, na przykład Planu Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Pomorskiego, Strategii Rozwoju Województwa Pomorskiego czy Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego na lata 2007-2013, których opracowanie odbywa się w procesie szerokich konsultacji społecznych.

– Co z Pana punktu widzenia jest w niej dobre? A co należałoby poprawić?

– Pomorska polityka regionalna jest zdeterminowana specyfiką tego regionu: nadmorskiego, portowego, z silną mniejszością kaszubską. Siłą rzeczy polityka regionalna jest nastawiona na rozwój turystyki nadmorskiej, rozwój usług portowych i okołoportowych, a także na rozwój funkcji metropolitalnych Trójmiasta. Patrząc na taki profil polityki regionalnej z punktu widzenia samorządowca gminy w pewnym stopniu peryferyjnej w stosunku do metropolii trójmiejskiej a jednocześnie oddalonej od morza, trudno czuć się w pełni usatysfakcjonowanym. Siłą rzeczy główne cele strategiczne i działania priorytetowe nie dotyczą naszej gminy. Nadzieją dla nas jest jeden element strategii, niestety czasami traktowany po macoszemu, a mianowicie spójność regionu.

– Co z perspektywy Pana miasta jest najistotniejszym zadaniem w zakresie rozwoju regionu?

– Jest to pytanie, na które odpowiedź jest zdecydowanie najtrudniejsza. Z trzech głównych kierunków strategicznych tj. konkurencyjność, dostępność oraz spójność, patrząc z punku widzenia Kwidzyna doprawdy trudno jest wskazać te bardziej i mniej istotne. Kwidzyn od lat jest miastem przemysłowym i właśnie z rozwojem przemysłu, zwłaszcza w zakresie wysokich technologii – przemysł elektroniczny – wiąże szanse swojego dalszego rozwoju. Konkurencyjność jest tutaj czynnikiem kluczowym. Jednym z największych mankamentów naszego miasta, a jednocześnie czynnikiem, który w znaczący sposób ogranicza naszą konkurencyjność jest właśnie dostępność transportowa. Peryferyjne położenie Kwidzyna, brak rozwiniętej sieci dróg krajowych i sprawnych powiązań z głównymi drogami kraju znacząco ogranicza konkurencyjność miasta. Jednocześnie wcześniejsza przynależność do innego województwa, a zarazem peryferyjne położenie miasta w stosunku do stolicy regionu czyni tak ważne działania na rzecz spójności – zarówno w sensie kulturowym jak i przestrzennym.

– Czy czuje się Pan mieszkańcem peryferii? Jaki ma to wpływ na Pana miasto i okoliczne tereny? Upatruje Pan w tym raczej zagrożenia, czy może widzi jakąś szansę?

– Z całą pewnością Kwidzyn, poprzez swoje położenie, znajduje się na peryferiach województwa pomorskiego. Jednak dynamiczny rozwój miasta, jego silna pozycja w subregionie nie daje poczucia bycia gminą czy miastem peryferyjnym. Taka sytuacja i położenie niesie ze sobą zarówno zagrożenia i utrudnienia, jak również pewnego rodzaju profity. Do zagrożeń i utrudnień zaliczyć należy w pierwszej kolejności utrudniony dostęp do ośrodka metropolitalnego z jego ofertą edukacyjną, szkoleniową, kulturalną i sportową. Utrudniony jest również dostęp do ważnych węzłów transportowych oraz ośrodków decyzyjnych. Szansą dla miasta położonego na peryferiach województwa jest rozwój konkurencyjnej dla metropolii trójmiejskiej oferty kulturalnej i sportowej, a także dysponowanie tańszym rynkiem pracy, oferującym niższe od obszaru metropolitalnego koszty utrzymania.

– Jakie Pana zdaniem są przewagi regionu pomorskiego w toczącym się cały czas wyścigu regionów?

– Przewagą naszego regionu jest jego nadmorski charakter. Geografia daje nam przewagę, o której inne polskie województwa mogą tylko marzyć.

– Gdy porównuje Pan swoje miasto i całe województwo do innych miast i regionów w starej UE, czego im Pan zazdrości? Jakie mechanizmy chciałby Pan mieć również do swojej dyspozycji?

– Doprawdy trudno porównywać problemy naszego regionu i naszych gmin z problemami regionów starej UE. My ciągle próbujemy nadrabiać zaległości poprzedniej epoki; myślimy o braku mieszkań, o budowie wodociągów i kanalizacji. W Szwecji zastanawiają się, co robić z niepotrzebnymi mieszkaniami, blokami, osiedlami. Trudno w tej sytuacji o porównania, tym trudniej mówić mi o tym, czego im zazdroszczę. Co jednak wcale nie znaczy, że czujemy się w stosunku do nich jak „ubodzy krewni”. Nasze wieloletnie kontakty z miastami partnerskimi w Celle w Niemczech i Olofstrom w Szwecji wyraźnie wskazują, że pomimo zaległości w rozwoju podstawowej infrastruktury jesteśmy dla nich, zwłaszcza w ostatnich latach, równorzędnym partnerem w zakresie wymiany doświadczeń odnośnie m.in. opieki społecznej, kultury i sportu, czy ochrony środowiska. Zazdroszczę im ogólnie rzecz ujmując dojrzałej demokracji, wypracowanych i sprawdzonych mechanizmów zarządzania.

– Jak ocenia Pan wykorzystanie środków unijnych? Wydawane są optymalnie, czy też przy ich wydatkowaniu popełniliśmy jakieś błędy?

– Z całą pewnością do największych sukcesów wdrażania ZPORR w Województwie Pomorskim należy zaliczyć zarówno liczbę zgłoszonych projektów, która niejednokrotnie o kilkaset procent przewyższała dostępną alokację dla poszczególnych działań, jak również liczbę i wartość podpisanych umów w stosunku do dostępnej alokacji. Podczas pierwszej serii naborów do poszczególnych działań tylko w jednym działaniu wartość złożonych projektów nie przekroczyła założonej dla tego działania alokacji środków. W chwili obecnej w zasadzie złożone wnioski (wraz z listami rezerwowymi) w pełni pokrywają przyznaną alokację. Województwo Pomorskie jest w tym zakresie liderem w skali kraju, co znakomicie świadczy zarówno o przygotowaniu samorządów lokalnych do kreowania dobrych projektów, jak również o prawidłowym kierunku działań podejmowanych przez Samorząd Województwa jako instytucji wdrażającej. Pozostaje otwartym pytanie, czy złożone i dobrze ocenione wnioski przełożą się w pełni na podpisane umowy, a te z kolei na poprawnie zrealizowane i rozliczone projekty. Ale o tym będziemy się mogli przekonać dopiero za jakiś czas. Niestety, jak w całym kraju, tak również w województwie pomorskim nie obyło się bez problemów. Jednym z podstawowych był początkowy chaos informacyjny związany z częstymi zmianami przepisów i wytycznych oraz brakiem jednorodnych interpretacji. W tym miejscu warto podkreślić, iż jedynie ogromnemu samozaparciu i determinacji samorządów i pracowników samorządowych zaangażowanych w przygotowanie projektów należy zawdzięczać fakt, iż pomimo tego chaosu informacyjnego, udało się przygotować wszystkie projekty. Niejednokrotnie gotowe już projekty i wnioski musiały ulec zmianie, a wszystko to pod ogromną presją czasu. Pierwszy etap oceny wniosków pod względem formalnym zakładał możliwość skierowania ich do poprawy bądź uzupełnienia. Taki sposób postępowania pozwalał na wyeliminowanie czasem mało istotnych braków, pozwalał również na polemikę i sprostowania w przypadkach, gdy błąd nastąpił na etapie oceny wniosku przez osoby oceniające. Gorzej było jednak dalej. Pomimo, wydawałoby się, jasnych kryteriów oceny projektów w ramach poszczególnych działań zawartych w Uzupełnieniu Zintegrowanego Programu Rozwoju Regionalnego, częstokroć końcowa ocena Panelu Ekspertów była dla wnioskodawców niejasna i nieakceptowana. Ogromny niepokój budziła (i nadal budzi) przede wszystkim niezrozumiała i sprzeczna z zasadami jawności życia publicznego pozycja Panelu Ekspertów. Po pierwsze skład osobowy Panelu Ekspertów jest tajny. O ile akceptowalne może być nieujawnianie jego składu osobowego przed dokonaniem oceny poszczególnych wniosków w obawie przed próbami wywierania nacisku, o tyle utrzymywanie go w tajemnicy już po dokonaniu oceny jest co najmniej niezrozumiałe. Takich zasad na szczęście nie zastosowano odnośnie Regionalnych Komitetów Sterujących. Należy tu wyraźnie podkreślić, iż analogiczne zasady obowiązywały we wszystkich województwach, a uwagi powyżej zamieszczone mogą mieć (i prawdopodobnie mają) charakter uniwersalny. Podsumowując, niestety nie udało się ustrzec błędów w pierwszym okresie programowania – zwłaszcza na poziomie rządowym.

– Czy polityka regionalna powinna być tworzona oddolnie czy odgórnie?

– Polityka regionalna powinna być tworzona zdecydowanie oddolnie, a jej tworzenie winno być koordynowane przez samorząd województwa. Niestety, centralizm również dzisiaj zbyt często postrzegany jest jako najlepsze narzędzie. Takie rozwiązanie szczególnie w przypadku rozwoju regionalnego opartego o samorządy lokalne nie może się sprawdzić. Suma doświadczeń poszczególnych samorządów województwa, wsparta analizą regionu i wizją jego przyszłości pozwala na stworzenie skutecznej polityki regionalnej. Skutecznej, czyli takiej, której realizacja przyczyni się do dynamicznego rozwoju regionu i rozwiązania jego problemów.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wykorzystujemy swoje położenie

Z Arseniuszem Finsterem , burmistrzem Chojnic, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Czy jako samorządowiec „z regionu” zauważa Pan istnienie pomorskiej polityki regionalnej?

– Nie można rozpatrywać polityki regionalnej w ujęciu mikro (województwo) w oderwaniu od ujęcia makro (Wspólnota Europejska). Funkcjonowanie polityki regionalnej wewnątrz Unii Europejskiej jest konsekwencją znacznego zróżnicowania stopnia rozwoju społecznego i gospodarczego poszczególnych krajów członkowskich Unii, jak też istnienia dysproporcji rozwojowych pomiędzy regionami. Podobnie sytuacja przedstawia się, gdy mowa o ujęciu wojewódzkim. Niektóre rejony województwa pomorskiego są silnymi ośrodkami społeczno-gospodarczymi, a inne z kolei wymagają znacznych nakładów na zmniejszenie dużych dysproporcji wynikających często np. z peryferyjnego położenia, niedorozwoju infrastruktury, bezrobocia itp. Władze naszego województwa dostrzegając te problemy, starają się tak kierować polityką regionalną, aby zmniejszać dysproporcje i tym samym dążyć do zrównoważonego i trwałego rozwoju wszystkich pomorskich regionów.

– Co z Pana punktu widzenia jest w niej dobre? A co należałoby poprawić?

– Skuteczność pomorskiej polityki regionalnej jest szczególnie widoczna w przypadku wdrażania Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego 2007-2013, który ma na celu określenie zasad rozdziału środków z Unii Europejskiej w przyszłym okresie programowania. W celu jak największego uspołeczniania tego procesu w naszym województwie przeprowadzany był szereg debat tematycznych i prezentacji tego dokumentu w gremiach roboczych, grupach eksperckich. Odbyło się wiele konferencji regionalnych, szczególnie warta podkreślenia jest organizacja w ramach konsultacji RPO tzw. Powiatowych Zespołów Roboczych, które skupiają przedstawicieli gmin, powiatów, organizacji pozarządowych i gospodarczych oraz innych istotnych środowisk lokalnych. Spotkania tych Zespołów mają na celu zgromadzenie uwag do RPO, aby jego ostateczny kształt był wynikiem kompromisu na szczeblu lokalnym. Z punktu widzenia samorządowca „z regionu” na pewno chciałbym, aby w procesie rozdziału unijnych pieniędzy stosowany był model polegający na umożliwieniu przepływu większej puli na rzecz rozwoju regionów peryferyjnych, w tym małych miast i miasteczek. Duże aglomeracje miejskie, również w naszym województwie, mają w tym przypadku o wiele bardziej uprzywilejowaną pozycję.

– Co z perspektywy Pana miasta jest najistotniejszym zadaniem w zakresie rozwoju regionu?

– Patrząc na rozwój regionu chojnickiego widzę równomiernie rozwijający się subregion chojnicko-człuchowski. Z tego punktu widzenia wszelkie działania powinny być prowadzone w sposób zapewniający wzrost atrakcyjności tego subregionu na mapie województwa pomorskiego. Nie da się ukryć, że krwiobiegiem wszystkich organizmów miejskich jest układ komunikacyjny. W naszym regionie główną jego osią jest droga krajowa nr 22, która ze względu na swój stan techniczny wymaga przeprowadzenia pilnych działań naprawczych. Realizowana już południowa obwodnica Chojnic sprawi, że po jej oddaniu do użytku, droga nr 22 w granicach miasta zmieni swój charakter z drogi krajowej na wewnętrzną drogę miejską. Mam nadzieję, że w najbliższych latach uda się nie tylko zmodernizować jej przebieg w granicach Chojnic, ale również w porozumieniu z samorządami gminy Chojnice, Powiatu Chojnickiego, gminy i miasta Człuchów oraz Powiatu Człuchowskiego gruntownie zmieni się jej oblicze na odcinku naszych wszystkich samorządów. Wierzę, że dzięki temu poprawi się przede wszystkim bezpieczeństwo na tej drodze, jak też skomunikowane zostaną nowe tereny przemysłowe pomiędzy Chojnicami i Człuchowem, powstanie ścieżka rowerowa dla mieszkańców naszych miast chcących korzystać z tej jakże godnej pochwały formy komunikacji.

– Czy czuje się Pan mieszkańcem peryferii? Jaki ma to wpływ na Pana miasto i okoliczne tereny? Upatruje Pan w tym raczej zagrożenia, czy może widzi jakąś szansę?

– Z punktu widzenia moich poprzednich kadencji widzę, że Chojnice dużo zyskały na zmianie województwa. Obecnie nasze miasto, między innymi dzięki funduszom europejskim, stało się niekwestionowaną stolicą południowej części województwa i znacząco oddziałuje tym samym na ziemie przyległe do regionu chojnicko-człuchowskiego. Jesteśmy coraz bliżej założeń wizji Chojnic określonej w naszej strategii rozwoju: „Chojnice roku 2014 to centrum społeczno-gospodarcze i kulturalne powiatu chojnickiego oraz ziem przyległych. Wraz z Człuchowem Chojnice stanowią południowy biegun rozwoju województwa pomorskiego. Chojnice to znany i uczęszczany ośrodek usługowo-przemysłowy na międzynarodowym szlaku komunikacyjnym. Miasto zapewnia mieszkańcom wysoką jakość życia – czyste środowisko przyrodnicze, dobre warunki mieszkaniowe, a także dostęp do opieki medycznej, wyższego wykształcenia i kultury”. Nie można zmarnować szansy, jaką dla rozwoju gospodarczego w skali dwóch powiatów jest duży kompleks łatwych do uzbrojenia, dostępnych i atrakcyjne położonych terenów, które mogą stanowić strefę przemysłu i usług ponadlokalnych, położoną na tyle daleko od ośrodków miejskich, aby zminimalizować jej uciążliwy wpływ, a jednocześnie na tyle blisko, aby zapewnić ludziom bliskość miejsc pracy. Po realizacji tych zamierzeń jestem przekonany, że region chojnicki będzie pozytywnie postrzegany nie tylko na mapie województwa pomorskiego, ale być może i w skali całego kraju.

– Jakie Pana zdaniem są przewagi regionu pomorskiego w toczącym się cały czas wyścigu regionów?

– Jest szereg charakterystycznych cech, które wyróżniają nasze województwo w skali kraju. Cechy te niejednokrotnie dają nam przewagę rozwojową. Sytuację tą precyzyjnie określa Strategia Rozwoju Województwa Pomorskiego 2020. Według mnie kluczowym faktem jest tutaj nasze nadmorskie położenie z najdłuższym odcinkiem polskiej linii brzegowej. Szanse związane z lokalizacją nie są jednak jeszcze dostatecznie wykorzystane i w tym widzę naszą przewagę w latach najbliższych.

– Gdy porównuje Pan swoje miasto i całe województwo do innych miast i regionów w starej UE, czego im Pan zazdrości? Jakie mechanizmy chciałby Pan mieć również do swojej dyspozycji?

– Miasta i regiony starej UE są w stosunku do nas na lepszej pozycji związanej z kilkudziesięcioma latami przewagi czasowej w rozwoju cywilizacyjnym. Jednakże przykłady Irlandii, Hiszpanii, Portugalii czy Grecji pozwalają przypuszczać, iż również nasz kraj szybko zmniejszy dysproporcje rozwojowe w stosunku do krajów „starej Unii”. Nasze rozwinięte kontakty parnerskie z wieloma miastami tych krajów dają mi możliwość przeprowadzania wielu porównań dotyczących różnorodnych dziedzin naszego życia. Z radością mogę stwierdzić, co potwierdzają nasi zachodni przyjaciele, że dysproporcje te mocno się zmniejszyły, a nasza jakość życia znacząco wzrosła. Trudno mówić o takich mechanizmach pozwalających na szybki rozwój regionu, które mogłyby być w moich rękach. Poziom regionu sprawia, że nie ma się wpływu na międzynarodową politykę regionalną. Na pewno chciałbym uprościć procedury wdrażania środków unijnych dla naszego kraju, które niekiedy nawet uniemożliwiają realizację wielu ciekawych projektów inwestycyjnych.

– Jak ocenia Pan wykorzystanie środków unijnych? Wydawane są optymalnie, czy też przy ich wydatkowaniu popełniliśmy jakieś błędy?

– Dotychczasowe wykorzystanie środków unijnych w naszym kraju przebiega wg mnie w sposób optymalny. Nie sprawdziły się „czarne wizje” stwierdzające, iż poziom ich wydatkowania jest bardzo niski. Trzeba pamiętać, iż zgodnie z zasadą n+2 z pierwszej puli unijnych środków musimy się rozliczyć do końca tego roku. Ostateczny czas podsumowań jest więc dopiero przed nami. Na pewno w celu lepszego wykorzystania puli przysługujących nam pieniędzy należy pilnie zmienić obowiązujące prawo zamówień publicznych, którego skomplikowane rozwiązania zmuszają do sztywnego i biurokratycznego prowadzenia postępowania przetargowego, niejednokrotnie uniemożliwiając realizację planowanych inwestycji. Niezbędne jest również uproszczenie procedur w ramach wdrażanych programów operacyjnych, ale zarówno tu jak i w przypadku prawa zamówień publicznych działanie w tym kierunku leży na szczeblu ministerialnym.

– Czy polityka regionalna powinna być tworzona oddolnie czy odgórnie?

– Rola polityki regionalnej na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat znacznie ewaluowała. Polityka tworzona odgórnie jasno określa te regiony w UE, które są strukturalnie opóźnione w rozwoju (czyli takie, gdzie PKB na jednego mieszkańca kształtuje się poniżej 75% dla całej Unii). I tu jej rola jest niezaprzeczalna. Po przeprowadzeniu takiej diagnozy wskazywane są poszczególne cele i określane są metody działań mające na celu zmniejszanie zidentyfikowanych dysproporcji. We wspieraniu regionalnym poszczególne instrumenty polityki powinny się jednak zazębiać i współpracować. Po tym procesie wkracza więc tzw. „polityka oddolna”, która ukierunkowuje założony odgórnie system na poszczególne regiony wsparcia w danym kraju, prowadząc tym samym do ich zrównoważonego rozwoju. Nie można więc oddzielać polityki odgórnej od oddolnej, traktując je jednorodnie jako dwa uzupełniające i wynikające z siebie systemy. Wierzę, że w taki model wpisze się region chojnicki, podnosząc mapę atrakcyjności województwa pomorskiego, co widoczne będzie w zamkniętym systemie regionalnym naszej części Europy.

– Dziękuję za rozmowę.

Skip to content