Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Samorząd centralnie uzależniony

Władze centralne w okresie spowolnienia gospodarczego powinny wspierać JST – zwłaszcza w sytuacji, gdy ich system dochodów oparty jest na podatkach, wrażliwych na zmiany koniunktury gospodarczej.

Potrzebne centralne wsparcie

Zadania dla jednostek samorządu terytorialnego (JST) określane są przez władze centralne. To one ustalają również system dochodów JST. Mechanizm ten powinien być oparty na stabilnych źródłach, w ograniczonym stopniu reagujących na zmiany koniunktury gospodarczej. Władze samorządowe, w przeciwieństwie do władz centralnych, nie dysponują bowiem instrumentami, za pomocą których mogą próbować stabilizować sytuację makroekonomiczną i ratować sytuację budżetu. Mogą jedynie wykorzystywać instrumenty lokalnej polityki podatkowej albo zadłużać się, ale także według zasad określonych centralnie i w zależności od oferty rynku finansowego. Dlatego też władze centralne w okresie spowolnienia gospodarczego powinny wspierać JST – zwłaszcza w sytuacji, gdy ich system dochodów oparty jest na podatkach, wrażliwych na zmiany koniunktury gospodarczej. Wsparciem może być zwiększenie dochodów transferowych (subwencje ogólne, dotacje celowe). Jednak kwoty tych dochodów są podatne na zmiany bieżącej polityki fiskalnej państwa i zależą od stanu finansów publicznych na szczeblu centralnym.

JST, uzależnione finansowo od szczebla centralnego, od lat borykają się z niedoszacowaniem przekazywanych z budżetu państwa środków na realizację zadań (przede wszystkim zadań zleconych). Zjawisko to dotyczy przykładowo: sfinansowania podwyżek dla nauczycieli i reorganizacji oświaty podstawowej, utrzymania dróg, realizacji świadczeń z zakresu ubezpieczeń zdrowotnych dla osób pozostających bez prawa do zasiłku, funkcjonowania lecznictwa zamkniętego, wypłat dodatków mieszkaniowych, finansowania ustawowych uprawnień do bezpłatnych i ulgowych przejazdów pasażerskich, utrzymania regionalnych linii kolejowych. Brakuje też środków na pełnienie przez JST funkcji właścicielskiej i organizatorskiej w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej (w tym na pokrycie kosztów restrukturyzacji).

W przypadku braku środków finansowych władze samorządowe muszą dokonać wyboru, które zadania wykonać, co może się sprowadzać do ograniczenia zadań własnych na korzyść finansowania zadań zleconych. Niedofinansowanie JST powoduje zmniejszenie wydatków na inwestycje samorządowe.

W przypadku braku środków finansowych władze samorządowe muszą dokonać wyboru, które zadania wykonać, co może się sprowadzać do ograniczenia zadań własnych na korzyść finansowania zadań zleconych. Niedofinansowanie JST powoduje zmniejszenie udziału wydatków na inwestycje samorządowe w strukturze wydatków ogółem z uwagi na brak środków na finansowanie wydatków bieżących związanych z powierzonymi zadaniami. Do tego na finansowanie tych wydatków JST zmuszone są zaciągać pożyczki (np. na wydatki związane z realizacją postanowień Karty Nauczyciela), co skutkuje wzrostem poziomu ich zadłużenia i wydatków na obsługę długu. Dopłacanie do tych zadań w efekcie ogranicza samodzielność JST i pogłębia stan niepewności w finansowaniu i realizowaniu innych zadań oraz utrudnia prowadzenie polityki budżetowej.

Od 2014 r. wejdzie w życie nowe ograniczenie poziomu zadłużenia JST oparte na nadwyżce operacyjnej, które zastąpi obecnie obowiązujące limity. Nie będzie ono jednak wolne od wad.

Finanse pod kontrolą

Pogorszenie koniunktury gospodarczej niesie ze sobą zmiany w zakresie zarządzania publicznego. Jedną z nich jest centralizacja i poddanie działań JST ściślejszej kontroli poprzez zacieśnienie dyscypliny finansów publicznych i zaostrzenie norm ostrożnościowych i sanacyjnych (dotyczących deficytu budżetu i długu JST). Od początku 2011 r. przygotowywane są zmiany dotyczące ograniczenia poziomu deficytu budżetu JST (tzw. reguła wydatkowa). Najpierw minister finansów zaproponował, aby maksymalny poziom deficytu samorządów nie mógł przekroczyć 4% dochodów ogółem w 2012 r., 3% w 2013 r., 2% w 2014 r. i 1,5% w 2015 r. Zmiany te miały dotyczyć każdej JST bez względu na jej specyfikę, rodzaj wykonywanych zadań czy potencjał społeczno­‑ekonomiczny. Po protestach władz samorządowych rząd zaproponował ograniczenie deficytu budżetu zbiorczego JST o 0,8% PKB w 2011 r. i o 0,4% PKB w 2012 r.

Od 2014 r. wejdzie w życie nowe ograniczenie poziomu zadłużenia JST (tzw. indywidualny wskaźnik zadłużenia JST oparty na nadwyżce operacyjnej), które zastąpi obecnie obowiązujący limit poziomu długu i wypłat na obsługę długu. Nowe ograniczenie nie będzie jednak wolne od wad z uwagi na:

  • brak zróżnicowania limitu w zależności od szczebla samorządu terytorialnego;
  • brak możliwości finansowania przejściowego niedoboru;
  • nieuwzględnianie w kalkulacji zobowiązań innych niż kredyt, pożyczka i emisja papierów wartościowych, np. zobowiązań zaciąganych przez niezależne od JST osoby prawne, które mogą obciążyć ich budżet (chodzi przede wszystkim o dług spółek komunalnych i samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej);
  • nieuwzględnienie bieżących kosztów obsługi długu w limicie wypłat na obsługę długu.

Ponadto na ocenę możliwości zadłużania się przez samorządy wpływ będą miały dane historyczne nieadekwatne do ich bieżącej sytuacji finansowej. Pamiętać przy tym należy, że jeżeli JST przekroczy dopuszczalny limit zadłużenia, to nie może zaciągać kolejnych zobowiązań i musi wdrożyć program naprawczy, dzięki któremu nastąpi poprawa jej sytuacji finansowej.

JST są zobowiązane sporządzać wieloletnią prognozę finansową, jednak wymagany poziom szczegółowości sprawia, że w praktyce jej przygotowanie jest bardzo trudne.

Nierealne planowanie

Od 2011 r. JST są zobowiązane sporządzać wieloletnią prognozę finansową, jako instrument planowania strategicznego, który poprzez wskazanie potrzeb i możliwości finansowych służy określeniu głównych kierunków ich rozwoju. Prognoza ta powinna mieć nadrzędną pozycję względem budżetu JST, a przyjęte w niej dane stanowić podstawowy wyznacznik prawidłowego uchwalania i wykonywania budżetu w latach następnych. Ponadto wiarygodne zaplanowanie finansowe jest bardzo ważne dla pozyskania funduszy unijnych (JST musi wykazać zdolność do wygenerowania środków na dofinansowanie inwestycji). Wyznaczenie wysokości wolnych środków (nadwyżki operacyjnej) w perspektywie wieloletniej stanowi punkt wyjścia do określenia możliwych do poniesienia nakładów inwestycyjnych przez JST i pozwala na przeprowadzenie symulacji dopuszczalnego zadłużenia, które nie zagrażałoby jej płynności finansowej i zdolności do obsługi długu. Wieloletnia prognoza finansowa, którą muszą przygotowywać JST, jest jednak zbyt szczegółowa, gdyż w budżetach samorządów należy wyszczególnić kwotę na wynagrodzenia i składki od nich naliczane oraz wydatki związane z funkcjonowaniem organów JST, a także wydatki bieżące i majątkowe, wynikające z limitów na planowane i realizowane przedsięwzięcia długofalowe, które winny być ujęte w załączniku do uchwały w sprawie wieloletniej prognozy finansowej. Trudne jest jednak rzetelne określenie wymienionych kategorii w całym okresie realizacji przedsięwzięcia, np. 15–20 lat. Takie planowanie jest po prostu nierealne.

 

Nowe budżetowanie

Na koniec warto nawiązać do możliwości zastosowania przez JST budżetu zadaniowego, jako nowej metody budżetowania. Obowiązek ewidencji wykonania budżetu państwa i prowadzenia rachunkowości w układzie zadaniowym będzie obowiązywał od 2013 r. Z obowiązujących regulacji prawnych nie wynika, że na JST został także nałożony ten obowiązek, ale mają one możliwość wyboru opracowania budżetu w formie klasycznej (opartej na klasyfikacji budżetowej) lub zadaniowej (ujęcie przede wszystkim wydatków JST w podziale na zadania) albo też stosowania obu form równolegle w celu zauważenia różnicy. Obecnie w Ministerstwie Finansów prowadzone są prace nad stworzeniem modelu budżetu zadaniowego dla poszczególnych kategorii JST. Najpierw jednak zostanie opracowana ankieta w celu rozpoznania zakresu dotychczasowych doświadczeń JST w stosowaniu budżetu zadaniowego.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nie jest źle

W niekończących się dyskusjach na temat sektora samorządowego w Polsce często słyszy się głosy o niedostatecznie głębokiej decentralizacji, głównie finansowej. Przez media co jakiś czas przetacza się fala publikacji straszących nas słabą kondycją finansową jednostek samorządu terytorialnego, rzekomo zadłużonego ponad miarę i narażonego na plagę bankructw lub przynajmniej niewydolności w spłacie kredytów. Jak sytuacja finansowa samorządów wygląda w rzeczywistości? Przyjrzyjmy się jej na tle kondycji tego sektora w innych krajach Unii Europejskiej.

Udział podsektora samorządowego w dochodach sektora ogólnorządowego wynosił w Polsce w 2010 r. ponad 36% i wykazywał tendencję rosnącą. (…) Podsektor ten jest największym inwestorem w sektorze ogólnorządowym – jego udział w inwestycjach publicznych sięga 60%.

Pozytywne procenty

Podsektor samorządowy odgrywa w naszym kraju relatywnie dużą rolę: jego udział w dochodach sektora ogólnorządowego wynosił w 2010 r. ponad 36% i wykazywał tendencję wzrostową. Dla porównania – średnia dla krajów „piętnastki” (EU15) wynosiła 27%, a dla „nowych krajów członkowskich” (NMS) – 23%. Struktura dochodów podsektora odpowiada z grubsza średniej strukturze w pozostałych krajach UE: udział podatków od dochodu i majątku wynosi 20% (tyle samo, ile średnio w NMS, trochę więcej niż w EU15), podatków od produkcji – 8% (zdecydowanie mniej niż w krajach EU15, gdzie sięga 15%, ale niewiele mniej niż w NMS), transferów bieżących – ponad 52% (mniej więcej tyle samo, ile w NMS, ale więcej niż w krajach EU15), transferów kapitałowych – niecałe 8% (trochę mniej niż średnie europejskie), dochodów ze sprzedaży wyrobów i usług – niecałe 10% (również nieco mniej niż średnie europejskie). Pytanie o zakres decentralizacji finansowej jest zawsze pytaniem politycznym, ale na podstawie przytoczonych danych można stwierdzić, że w Polsce jest on relatywnie wysoki.

Podobnie jak w innych krajach UE, także w Polsce podsektor samorządowy jest największym inwestorem w sektorze ogólnorządowym (jego udział w inwestycjach publicznych sięga 60%, a w ciągu ostatnich 10 lat wielokrotnie przekraczał 2/3), ponieważ jednak w Polsce inwestycje sektora ogólnorządowego w inwestycjach w całej gospodarce są najwyższe – udział inwestycji samorządowych w PKB (ponad 3,3%) również nie ma sobie równych. Jeżeli więc mówimy o kontrybucji popytu inwestycyjnego do wzrostu gospodarczego, z którego – istotnie – możemy być zadowoleni, nie możemy zapominać, że istotną część wydatków rozwojowych ponoszą jednostki podsektora samorządowego.

Nie należy przesadzać z narzekaniami na rzekomo nadmierny udział wydatków na wynagrodzenia w wydatkach ogółem. Rzeczywiście, w podsektorze samorządowym w Polsce wynosi on prawie 39% i jest wyższy niż średnie europejskie (35% dla EU15 i prawie 38% dla NMS), ale tylko trochę, a ponadto systematycznie maleje (dziesięć lat temu przekraczał 45%).

Podsektor samorządowy w Polsce ciągle odnotowuje przyzwoitą nadwyżkę operacyjną (blisko 18% w relacji do dochodów; średnia dla EU15 wynosi niecałe 15%, a dla NMS – niecałe 21%), choć tak jak w pozostałych krajach Unii nadwyżka ta malała w ciągu ostatnich trzech lat.

To prawda, że relacja deficytu podsektora – rozumianego w sensie procedury nadmiernego deficytu jako net borrowing – do PKB wynosi 1,14% i nie ma sobie równych w krajach europejskich (niedokładnie: w Norwegii, jednym z najbogatszych krajów świata, jest jeszcze wyższa – 1,16%, w krajach UE15 wyniosła 0,3%, w NMS – 0,35%), ale – o czym jeszcze będzie mowa – ma on charakter wybitnie cykliczny i wynika z godnego pochwały stopnia absorpcji ogromnych środków na infrastrukturę pochodzących z funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności.

Udział długu podsektora samorządowego w długu publicznym jest symboliczny – w 2010 r. wynosił bowiem 7% (średnio dla EU15 – ponad 8%, a dla NMS – ponad 10%). Warto jeszcze dodać, że także relacja długu podsektora do jego dochodów w Polsce należy do najniższych w Europie i wynosi 28% (średnia dla EU15 to prawie 49%, a dla NMS – prawie 34%).

 Nie jesteśmy skazani na pogłębiający się deficyt samorządów. Ich wydatki inwestycyjne mają charakter cykliczny, a co za tym idzie – generowany przez nie deficyt również. Od 2012 r. dynamika inwestycji JST ma być ujemna, a znaczące spadki mają nastąpić od 2013 r. Od roku 2014 samorządy powinny więc wykazywać nadwyżkę.

Skazani na deficyt? Nie

Jak wskazują doświadczenia dwóch spowolnień gospodarczych, które miały miejsce w minionym dziesięcioleciu, tzn. pierwszego w latach 2001–2003 i drugiego w latach 2008–2009(?), system finansów samorządowych w Polsce – podobnie jak w innych krajach UE – nie jest immunizowany na niekorzystne zmiany PKB. Rok 2010 był trzecim rokiem z rzędu, w którym spadały nominalne (sic!) wpływy z CIT, w roku tym dochody (nominalne) z PIT ustabilizowały się na poziomie z roku 2009, a w roku 2009 spadły o blisko 8% w porównaniu z rokiem poprzednim. Podobnie rzecz miała się z podatkiem od czynności cywilno­‑prawnych, który stanowi trzeci pod względem fiskalnego znaczenia podatek stanowiący dochód gmin: w roku 2009 spadł o ponad 23%. Wpływy z kolejnego ważnego, zwłaszcza dla gmin wiejskich, podatku – rolnego – w roku 2009 nie wzrosły, a w roku 2010 spadły o 20%. Należy przy tym pamiętać, że dla poziomu dochodów JST ważna jest nie tyle zmiana samego PKB, ile zmiany poszczególnych jego składników: cóż z tego, że w 2009 r. byliśmy „zieloną wyspą”, skoro wynikało to z kontrybucji eksportu netto. Pytanie o perspektywę finansów samorządowych jest więc w znacznej mierze pytaniem o prognozę PKB (i jego poszczególnych składników) dla Polski. W tym samym czasie, tzn. w latach 2008–2010, nominalne wydatki bieżące JST rosły średniorocznie o 9% (tzn. znacznie szybciej od analogicznych wydatków budżetu państwa). Z drugiej strony należy pamiętać, że wydatki bieżące JST to przede wszystkim wynagrodzenia (tylko w części zmienna zależna) oraz zadania zlecone przez państwo. Możliwości redukcji wzrostu wydatków bieżących są więc w pewnym stopniu (nierównym w różnych JST) ograniczone.

Czy jesteśmy zatem skazani na pogłębiający się deficyt JST i całego podsektora samorządowego? Niekoniecznie, albo raczej wcale nie. Wystarczy pobieżnie spojrzeć na dane historyczne, aby zauważyć cykliczny charakter wydatków inwestycyjnych JST i – co za tym idzie – generowanego przez nie deficytu. W roku 2006 deficyt budżetów JST wyniósł blisko 3 mld zł, ale wydatki inwestycyjne wzrosły o 37%. W roku 2009 deficyt wyniósł prawie 13 mld zł, ale inwestycje wzrosły o 35%. Jak wynika z analizy wieloletnich prognoz finansowych, począwszy od 2012 r. dynamika inwestycji JST ma być ujemna, przy czym szczególnie znaczące spadki (ponad 20%) nastąpią (prawdopodobnie – ale nie z całą pewnością) od 2013 r. Jeżeli prognozy te konstruowane są ostrożnie, to począwszy od roku 2014 JST wykazywać będą całkiem sporą nadwyżkę do czasu, gdy sięgną po środki udostępnione w ramach polityki spójności w okresie 2014–2020.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nie zapominać o równowadze

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Samorządy nie potrafią, a niekiedy po prostu nie chcą podejmować się trudniejszych przedsięwzięć, jakimi są partnerstwa z firmami prywatnymi.

Leszek Szmidtke: Samorządy, których zadłużenie przekroczyło 60% dochodów, to pojedyncze przypadki czy narastający problem?

Maciej Grabowski: Obecnie ze specjalnych pożyczek Skarbu Państwa na postępowania naprawcze i ostrożnościowe korzysta sześć gmin i jeden powiat. Przyczyn problemów finansowych, a raczej ewentualnych przyszłych problemów, należy szukać w wielu miejscach. Dzisiejsze wysokie nakłady inwestycyjne to jedna z nich. Kolejną przyczyną są rosnące w nadmierny sposób koszty bieżące. Samorządy nie potrafią, a niekiedy po prostu nie chcą podejmować się trudniejszych przedsięwzięć, jakimi są partnerstwa z firmami prywatnymi. Inwestycje współfinansowane pieniędzmi unijnymi też mają duży wpływ na poziom zadłużenia samorządów. Tym bardziej, że potrzebny jest wkład własny, a nim nastąpi refundacja często równieź kredyt. W niektórych gminach zmniejszyły się też wpływy z podatków dochodowych, np. w 2009 r. firmy miały gorsze wyniki, co przełożyło się na dochody samorządów.

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz uważa, że Ministerstwo Finansów ma niepełne informacje o sytuacji finansowej samorządów i wykoślawia jej obraz. Dlatego też sugeruje podporządkowanie Regionalnych Izb Obrachunkowych ministerstwu. Jaki wpływ na zadłużenie JST mają spółki celowe i czy zostało to dokładnie oszacowane?

M.G.: Zaciąganie zobowiązań przez spółki gminne jest jednym ze sposobów na ukrywanie rzeczywistego zadłużenia samorządów. Pozabilansowe operacje, takie jak poręczenia czy gwarancje, też mogą ostatecznie przekształcić się w twarde zobowiązania i wpłynąć na dług. Pomysł dotyczący Regionalnych Izb Obrachunkowych jest z pewnością wart rozważenia i w mojej opinii przyniósłby co najmniej lepszy przepływ informacji.

Samorządowcy twierdzą, że obecny wzrost zadłużenia ma charakter przejściowy i zniknie wraz z unijnymi pieniędzmi.

M.G.: Problem nie zniknie, gdyż nie tylko projekty współfinansowane z funduszy unijnych wpływają na dużą dynamikę zadłużenia samorządów. Można też przewidzieć, że część obecnie realizowanych projektów przysporzy w przyszłości więcej kłopotów niż pożytków. Przecież te opery, stadiony czy aquaparki trzeba będzie w przyszłości utrzymać. Będą to sztywne i kosztowne wydatki w budżetach.

Od oceny efektywności wydatkowania pieniędzy przez samorządy jest społeczność lokalna, wybrane organy samorządowe, a ostatecznym probierzem są wybory. Ministerstwo Finansów nie zastąpi w tym działaniu demokratycznych mechanizmów i to one są, i powinny być, rozstrzygające.

Czy Ministerstwo Finansów ocenia efektywność wydatkowania pieniędzy przez samorządy?

M.G.: Od oceny efektywności wydatkowania pieniędzy przez samorządy jest społeczność lokalna, wybrane organy samorządowe, a ostatecznym probierzem są wybory. Ministerstwo Finansów nie zastąpi w tym działaniu demokratycznych mechanizmów i to one są, i powinny być, rozstrzygające.

Często zarzuca się Ministerstwu Finansów, że wprowadzenie obostrzeń w zadłużaniu się samorządów zdusi przyszłe inwestycje, szczególnie gdy nastąpi przerwa w dopływie środków z UE. Także później, gdy już rozpocznie się nowy okres finansowania, mniejsze możliwości zaciągania długu mogą spowodować niewykorzystanie unijnych środków.

M.G.: Dostępność unijnych środków nie może być dla samorządów pretekstem do poluzowania polityki finansowej. W moim przekonaniu niezależnie od tego, czy te pieniądze są, czy też ich nie ma, powinny podejmować takie działania, które w krótkim, chociaż przede wszystkim w długim okresie, prowadzą do równoważenia finansów. Dlatego powrócę do potrzeby znacznie szerszego wykorzystania możliwości, jaką daje partnerstwo publiczno­‑prywatne. Rozumiem część obaw, które towarzyszą podejmowaniu decyzji inwestycyjnych realizowanych w taki sposób. Ryzyko utraty reputacji dla lokalnego polityka, jak pokazują przykłady również z Pomorza, istnieje i pewnie jest brane pod uwagę w naszych gminach. Łatwość rzucania nieuzasadnionych oskarżeń korupcyjnych przy takich przedsięwzięciach jest znacznie większa, niż przy tradycyjnym finansowaniu z budżetu. Pojawia się jeszcze problem o charakterze definicyjnym: kiedy przedsięwzięcie realizowane w oparciu o partnerstwo publiczno­‑prywatne jest zaliczane do sektora publicznego, a kiedy do prywatnego. Eurostat opublikował obszerne wyjaśnienia w tej sprawie. Ogólnie rzecz biorąc, decyduje o tym podział ryzyka przy realizacji inwestycji i później przy czerpaniu z niej korzyści. Dla Polski wpływa to m.in. na statystyki zadłużenia całego sektora publicznego. Rodzaj inwestycji ma realne znaczenie dla gmin nie tylko ze względu na limity zadłużenia, ale też ze względu na przyszłą stabilność finansową. Inwestycja prywatna po prostu nie rodzi przyszłych ryzyk. Uważam, że GUS mógłby wydawać na wniosek samorządu wiążące interpretacje w tym zakresie, aby ograniczyć ryzyko niewłaściwego zakwalifikowania konkretnego projektu PPP. Ministerstwo Finansów, wydając wiążące interpretacje prawa podatkowego na wniosek podatnika, wytyczyło drogę i można skorzystać z tego wzorca. Nie ograniczy to innych problemów związanych z partnerstwem, które wynikają z innej kultury, sposobów działania czy horyzontów czasowych, którym podlegają samorządy i przedsiębiorstwa. Ryzyko definicyjne byłoby jednak wyeliminowane.

Jeżeli popatrzymy na koszty bieżące samorządów i ich dynamikę, to wyraźnie widać szybki wzrost wydatków, w szczególności funduszu płac.

Rosnące koszty utrzymania prawdopodobnie trudno będzie zrównoważyć większymi dochodami. Samorządy zapewne będą szukać nowych rozwiązań pozwalających bardziej racjonalnie wydawać pieniądze. Czy budżet zadaniowy jest takim narzędziem?

M.G.: Jeżeli popatrzymy na koszty bieżące samorządów i ich dynamikę, to wyraźnie widać szybki wzrost wydatków, w szczególności funduszu płac. JST po prostu zatrudniały tysiące nowych pracowników, a średnie płace również szybko rosły. Nawiasem mówiąc, obecnie administracja rządowa przegrywa wyraźnie z samorządami w przyciąganiu kandydatów do pracy. Bez ograniczenia dynamiki wzrostu wydatków bieżących ten problem z pewnością stanie przed wieloma samorządami. Budżet zadaniowy może być pomocny, ale w moim przekonaniu to dyscyplina budżetowa jest decydująca.

Gdzie gminy, czy też szerzej, samorządy, mogą szukać nowych źródeł dochodów w najbliższych latach?

M.G.: Jednym problemem jest wysokość dochodów, innym ich stabilność. Dochody własne gmin ulegają wahaniom i tutaj potrzebne są zmiany systemowe. Należy unikać sytuacji takich jak ta, która będzie miała miejsce w 2012 r., kiedy to stawka ustawowa stosowana w podatku rolnym wzrośnie niemal o 100% z powodu jej powiązania z ceną żyta. Wprowadzenie podatku dochodowego od działalności rolnej i przejście w podatku rolnym na stawkę za 1 ha takie fluktuacje by ograniczyło. Podejmujemy działania w tym kierunku i stopniowo będzie wprowadzany podatek dochodowy od działalności rolniczej. Natomiast nałożenie dodatkowego podatku lokalnego, choć teoretycznie możliwe, w praktyce jest niewykonalne. Ograniczenie restrykcyjnych przepisów dotyczących referendów lokalnych, również tych dotyczących dodatkowych podatków lokalnych, wymagałoby zmian ustawowych. Różne zdarzenia mogą spowodować konieczność sięgnięcia po nadzwyczajne środki chociaż mam wątpliwości, czy samorządy chciałyby z takiego mechanizmu skorzystać. Mimo to powinny mieć taką możliwość.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Źdźbło czy belka?

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Czy próbował Pan zrozumieć argumenty ministra Jacka Rostowskiego, kiedy wyjaśniał, dlaczego samorządy nie mogą zadłużać się na dotychczasowym poziomie?

Paweł Adamowicz: Wsłuchiwałem się w jego uzasadnienie i miałem wrażenie, że sposób zdobywania i analizowania informacji przez ministerialne służby jest mało skrupulatny. Minister przedstawiał symulację wzrostu zadłużenia samorządów terytorialnych, opierając się na niepełnych danych. Dlatego w późniejszych konsultacjach z ministrem Michałem Bonim zasugerowaliśmy podporządkowanie Regionalnych Izb Obrachunkowych resortowi finansów. Co kwartał otrzymują one od nas sprawozdania finansowe i mają pełny obraz sytuacji.

Samorządy w niewielkim stopniu przyczyniają się do zadłużenia publicznego, którego głównym „producentem” jest rząd i jego agendy.

Inni samorządowcy jako przyczynę tego posunięcia wymieniają kampanię wyborczą i „nóż na gardle” ministra Rostowskiego związany z groźbą przekroczenia 55-procentowego progu zadłużenia.

P.A.: Rzeczywiście, później Jacek Rostowski do tego nie wracał. Być może zauważył, że samorządy w niewielkim stopniu przyczyniają się do zadłużenia publicznego, którego głównym „producentem” jest rząd i jego agendy.

Trudno jednak zaprzeczyć, że zadłużenie samorządów w ostatnich kilku latach zauważalnie wzrosło.

P.A.: Ma ono jednak charakter przejściowy i związane jest z inwestycjami współfinansowanymi ze środków Unii Europejskiej. W tym roku nastąpi spadek poziomu zadłużenia. W niektórych miastach tegoroczny poziom wydatków inwestycyjnych jest niższy niż w roku ubiegłym. Z taką sytuacją możemy spotkać się na przykład w Gdyni.

Przywołam jeszcze jeden argument Jacka Rostowskiego: trudno oszacować zadłużenie samorządów, ponieważ jest ono przerzucane do różnych spółek zależnych.

P.A.: Ten zarzut jest niepoważny. Długami spółek komunalnych nie można tak po prostu obciążać samorządów. Jeśli np. spółka Gdańskie Inwestycje Komunalne, która jest inwestorem zastępczym, nadmiernie się zadłuży, to zostanie postawiona w stan upadłości. Miasto nie ma możliwości pokrycia takich długów. W sytuacji podbramkowej może co najwyżej dokapitalizować spółkę. Dlatego posługiwanie się takimi argumentami przez ministra finansów jest demagogią.

Jednak zarówno w kraju, jak i w naszym regionie są samorządowe spółki, które znajdują się w trudnej sytuacji. Argument Jacka Rostowskiego nie jest więc wyssany z palca. Z drugiej strony za kilka lat Jednostki Samorządu Terytorialnego nie będą mogły zadłużać się tak, jak obecnie, po co więc to grożenie palcem?

P.A.: Samorządy, szczególnie w dużych miastach, zdają sobie sprawę z nadchodzących zmian i powoli się do nich przygotowują. Gdańsk już zaczął zmieniać strukturę zadłużenia. Zdecydowaliśmy się między innymi na wcześniejszą spłatę najmniej korzystnych kredytów. Nie można zapominać, że ogromne inwestycje realizowane przez samorządy są finalizowane właśnie teraz. Na lata 2010–2013 przypada najwyższa kumulacja wydatków. Później poziom zadłużenia będzie malał. Unijne dofinansowania zwykle przekraczają połowę kosztów inwestycji, czasami jest to ponad 70 proc., więc te pieniądze otrzymamy po rozliczeniu. Ministerstwo Finansów powinno o tym wiedzieć.

Co roku dokłada się nam kolejne zadania, nowe wydatki bez zapewnienia ich finansowania. Doskonałym przykładem jest ograniczenie do 80 proc. dotacji na świadczenia celowe pomocy społecznej, konieczność finansowania przez samorządy oświetlenia dróg publicznych na terenach miast czy też pomysł z wysłaniem sześciolatków do szkół.

W najbliższym czasie, po kilku latach tłustych, nastąpią lata chude i unijnych pieniędzy będzie dużo mniej. Gdzie zamierza Pan szukać funduszy na kolejne inwestycje?

P.A.: Niekorzystnych zjawisk będzie więcej. To nie tylko spadek dochodów niektórych samorządów i ograniczenie ich zdolności kredytowej, ale także wzrost wydatków bieżących. Na to ostatnie składają się zarówno decyzje poszczególnych wójtów, burmistrzów czy prezydentów, jak i obciążenia nakładane na nas przez rząd i sejm. Co roku dokłada się nam kolejne zadania, nowe wydatki bez zapewnienia ich finansowania. Doskonałym przykładem jest ograniczenie do 80 proc. dotacji na świadczenia celowe pomocy społecznej, konieczność finansowania przez samorządy oświetlenia dróg publicznych na terenach miast czy też pomysł z wysłaniem sześciolatków do szkół.

Czy takie zmiany mogą okazać się większym zagrożeniem dla finansów samorządów niż ograniczenia w zadłużaniu?

P.A.: Obie tendencje są dużym zagrożeniem dla Jednostek Samorządu Terytorialnego. Inwestycje są finansowane przede wszystkim z tzw. wolnych środków. Jeżeli wzrastają wydatki będące efektem decyzji rządu lub parlamentu, mamy mniej pieniędzy na inwestycje. Możliwości inwestowania zmniejsza też modyfikowanie przez resort finansów poziomu zadłużania się przez samorządy. Utrzymanie się tych trendów spowoduje kłopoty z wykorzystaniem środków unijnych przeznaczonych dla Polski w nowej perspektywie finansowej UE 2014–2020. Na szczęście sprawa ograniczeń w zadłużaniu się samorządów przycichła. Podbudowała nas też rozmowa z ministrem Michałem Bonim, który rozumie, że stan finansów JST jest ważny nie tylko z powodu bieżącego stanu polskiego długu publicznego, ale staje się bardziej istotny, jeżeli chcemy całkowicie i odpowiednio wykorzystać środki unijne w przyszłym budżecie Unii Europejskiej.

Może minister uznał po prostu, że oszczędzać powinien nie tylko budżet centralny, ale również samorządy?

P.A.: Gospodarowanie finansami w samorządach jest dużo bardziej racjonalne niż w budżecie centralnym. Poza tym warto przypomnieć, że samorządy są niezależne. Nie wracajmy więc do modelu z lat 70. i 80. ubiegłego wieku, kiedy lokalna administracja była częścią administracji państwowej. Czasami w urzędach centralnych widać tęsknotę za takim rozwiązaniem.

Samorządy muszą szukać nowych dochodów. Jakie są pomysły?

P.A.: Jednym z pomysłów jest zwiększenie udziału JST w podatkach PIT oraz CIT. Innym – zmiana formuły naliczania podatku od nieruchomości. Nie bardzo wierzę w zwiększenie przez rząd dotacji i subwencji.

Czy samorządy interesują się instrumentami finansowymi, z których korzystają firmy?

Teresa Blacharska: Są to dla nas trudno dostępne narzędzia. Współpraca z bankami nie należy do łatwych. Wprawdzie jesteśmy dla nich bardzo wygodnymi klientami, ale wykorzystywanie nowych instrumentów stanowi margines. Pamiętamy, jak banki w 2009 r., kiedy osiągnęły dużą nadpłynność, bardzo się asekurowały i podnosiły ceny kredytów. Nawet teraz, kiedy nasze spółki starają się o kredyty, banki wymagają gwarancji z naszej strony.

Jaka jest tegoroczna dynamika wzrostu kosztów utrzymania?

P.A.: Nie mamy pełnego obrazu, gdyż w tym roku rząd zafundował nam nieoczekiwane wydatki. Możemy oszacować je w edukacji, pomocy społecznej, ale jeszcze za wcześnie, by powiedzieć, ile dokładnie będzie nas to kosztowało.

Ale każda kolejna inwestycja przekłada się na wzrost kosztów utrzymania.

T.B.: Przygotowaliśmy wyliczenia, ile musimy przeznaczyć na rozwijającą się infrastrukturę. Inwestycją, której utrzymanie będzie w przyszłości kosztowało najwięcej – kilka milionów złotych rocznie – jest tunel pod Martwą Wisłą. Poza tym duża liczba nowych projektów spowoduje, że nawet jeżeli pojedyncze odcinki dróg nie będą zbyt drogie, to zebrane razem stanowią poważną pozycję, na przykład w utrzymaniu zimowym, oświetleniu, drobnych naprawach itp. Dlatego liczymy, czy opłaci się wymiana części oświetlenia na bardziej energooszczędne. Testowane na kilku odcinkach dróg i w niektórych szkołach oświetlenie ledowe okazało się tańsze o około 40 proc.

Gdańsk ma pewne doświadczenia z budżetem zadaniowym. Czy w ten sposób można wydawać pieniądze bardziej efektywnie?

P.A.: Pozytywne efekty nie będą widoczne od razu. Stopniowo wprowadzamy kolejne zmiany. Nie mamy wielu narzędzi, które są potrzebne do precyzyjnego określania osiąganych rezultatów, brakuje nam między innymi systemów informatycznych. Po przeanalizowaniu wstępnych ocen nie spodziewam się dużych oszczędności. Mamy też inne ograniczenia. Jeżeli chcemy na przykład wprowadzać taki sposób zarządzania w oświacie, musimy liczyć się nie tylko z wysokością subwencji, ale także z Kartą Nauczyciela. Nie mamy też żadnego wpływu na podwyżki. Rząd robi to za naszymi plecami, nie pytając o ocenę wydajności czy efekty pracy poszczególnych nauczycieli.

Rachunek skonsolidowany ma być kolejnym narzędziem pomocnym w usprawnieniu gospodarowania pieniędzmi przez samorządy.

P.A.: Korzystamy z tego narzędzia od dłuższego czasu i spodziewaliśmy się lepszych efektów. Wielokrotnie spotykamy się z dobrymi pomysłami, ale w praktyce nieliczne przynoszą zapowiadany rezultat.

Z jednej strony mamy do czynienia z próbami oszczędności, bardziej racjonalnego gospodarowania, a z drugiej z nie zawsze przemyślanym wydawaniem unijnych pieniędzy, nawet w przypadku największych miast.

P.A.: Samorządy, szczególnie największych miast, większość środków unijnych przeznaczają na duże inwestycje infrastrukturalne. Zdarzają się inwestycje budzące wątpliwości. Uważam na przykład, że za pieniądze publiczne nie powinno się budować aquaparków. Lepiej zostawić to prywatnym firmom. Możemy stworzyć w planach miejsce i ewentualnie jakoś zachęcić inwestorów. Podnoszą się też głosy, że samorządy budują za dużo teatrów, oper, muzeów itp. Każdy budzący wątpliwości przypadek należałoby rozpatrywać indywidualnie, ale kultura jest dużą atrakcją dla mieszkańców i turystów, ma też znaczenie gospodarcze.

Czy, kiedy strumień unijnych pieniędzy wyschnie i trzeba będzie poszukać innych źródeł, samorządy, a szczególnie duże miasta, łaskawiej spojrzą na partnerstwo publiczno‑ prywatne?

P.A.: Mówimy o potrzebie doprecyzowania tego narzędzia od wielu lat i przypomina to rzucanie grochem o ścianę.

Michał Boni problemy tłumaczy możliwością wliczania PPP w finanse publiczne przez Eurostat. Jeżeli tak się stanie, to rząd nie będzie zainteresowany takimi inicjatywami.

P.A.: To jest najnowsza bariera blokująca rozwój tego typu partnerstwa. Byliśmy tym bardzo zaskoczeni i protestowaliśmy. Nie rozumiem, jak można zaklasyfikować udział w partnerstwie publiczno­‑prywatnym do poziomu zadłużenia.

Jakich zmian potrzebują finanse samorządowe w najbliższych latach?

P.A.: W ostatnich latach dużo się wydarzyło na świecie i nie wyobrażam sobie, żeby premier, ministrowie finansów oraz spraw wewnętrznych nie wzięli pod uwagę tych globalnych zmian. Rząd powinien przejrzeć zadania realizowane przez samorządy i nie mnożyć nowych wydatków, którymi później je obciąży.

Czy samorządy są dla rządu partnerem w dyskusjach o nowych zadaniach i wydatkach?

P.A.: Spotkania z przedstawicielami rządu odbywają się bardzo rzadko. Najczęściej dochodzi do nich, kiedy je po prostu wymusimy. Niektóre ministerstwa są bardziej otwarte, inne zaś zwracają mniejszą uwagę na problemy, z którymi borykają się samorządy. Bądźmy jednak dobrej myśli.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Gospodarka Pomorza w III kw. 2011 r.

Koniunktura gospodarcza

Oceny koniunktury bieżącej w trzecim kwartale 2011 r. były zróżnicowane[1]. W lipcu w porównaniu do czerwca 2011 r. odnotowano nieznaczny wzrost wartości wskaźnika. Sierpień cechował się z kolei wysokim w ujęciu miesięcznym spadkiem, zrekompensowanym z nawiązką poprzez obserwowany we wrześniu, przekraczający (w ujęciu miesięcznym) 20 pkt. wzrost. W rezultacie wartość wskaźnika koniunktury bieżącej ukształtowała się na koniec kwartału na poziomie 15 pkt., czyli o 9,5 pkt. wyższym od poziomu krajowego.

ppg_4_2011_rozdzial_13_rysunek_1

Podobną dynamikę zmian obserwowano przed rokiem. Widoczne obecnie fluktuacje cechuje jednak zdecydowanie mniejszy poziom optymizmu. Wrześniowa wartość indeksu jest bowiem w ujęciu rok do roku niższa o ponad 25 pkt. oraz o ponad 9 pkt. niższa, biorąc za punkt odniesienia notę sprzed dwóch lat.

Z drugiej strony oceny przedsiębiorców z Pomorza, cechuje wysoka, na tle pozostałych województw, doza optymizmu. Województwo uplasowało się w czołówce rankingu regionów. Lepsze noty cechowały jedynie województwo zachodniopomorskie (22,3 pkt.), nieco gorsze zaś mazowieckie 14,0 pkt., opolskie (10,6 pkt.) oraz kujawsko­‑pomorskie (10,3 pkt.). W 6 województwach wskaźnik koniunktury bieżącej osiągnął ujemną wartość (do –22,2 pkt. w województwie dolnośląskim).

O nienajlepszych perspektywach świadczy jednak zachowanie indeksu wyprzedzającego. We wrześniu 2011 r. wskaźnik prognostyczny koniunktury osiągnął –6,4 pkt. Po raz pierwszy od 9 miesięcy jego wartość kształtowała się poniżej zera, wskazując na przewagę opinii pesymistycznie oceniających perspektywy gospodarki w nadchodzącym kwartale. Wpisują się one w obserwowane w ostatnich latach pogorszenie warunków gospodarowania tradycyjnie przypadające na IV kwartał.

 

Działalność przedsiębiorstw

Zmiany liczby podmiotów gospodarki narodowej, obserwowane w III kwartale 2011 r., zdają się potwierdzać hipotezę o powrocie do sezonowej cykliczności, w której to przyrosty obserwowane są w II i III kwartale a spadki w I i IV. Zanikła ona pod koniec 2008 r., kiedy to zaczęto obserwować, niemal nieprzerwany, wzrost liczby przedsiębiorstw, trwający do końca 2010 r. W 2011 r. w I kwartale miała miejsce stagnacja, a w drugim – wzrost.

W trzecim kwartale także odnotowano wzrost liczby przedsiębiorstw. Wystąpił on w lipcu i sierpniu, na który to miesiąc przypadła kulminacja – liczba podmiotów wynosiła wtedy 260,0 tys. We wrześniu miała z kolei miejsce redukcja do poziomu 259,6 tys. Mimo tego spadku liczba przedsiębiorstw przewyższała, odnotowaną w czerwcu, o 1,2 tys.

Umiarkowany wzrost w ujęciu kwartalnym, jak i spadek liczby podmiotów gospodarki narodowej, jaki miał miejsce we wrześniu, zdaje się nie tylko potwierdzać powrót do cyklicznej zmienności ale wskazuje także na osiągnięcie kulminacji w odniesieniu do poziomu przedsiębiorczości – potencjał wzrostu w obecnych uwarunkowaniach się wyczerpał. Większość szukających nowego miejsca na rynku, która z powodu zmian wywołanych spowolnieniem gospodarczym, rozważała otwarcie własnej firmy lub przynajmniej samozatrudnienie, kroku tego dokonała, ponadto liczyć się należy z barierą popytową – wraz z rosnąca liczbą podmiotów nasiliła się konkurencja, hamująca dalszy wzrost przedsiębiorczości.

W III kwartale wyniki działalności przedsiębiorstw ocenić należy pozytywnie. We wszystkich trzech analizowanych aspektach – produkcji sprzedanej przemysłu, produkcji budowlano­‑montażowej jak i sprzedaży detalicznej nastąpił wzrost, w porównaniu do analogicznego miesiąca roku poprzedniego.

ppg_4_2011_rozdzial_13_rysunek_2

Najwyższą dynamikę odnotowano w przypadku produkcji budowlano­‑montażowej (o 33 proc.). Produkcja ta rosła wyraźnie w każdym miesiącu kwartału, a wrzesień br. był w tym względzie wyraźnie lepszy niż analogiczne miesiące w dwóch poprzednich latach. Jednocześnie należy zaznaczyć, że wyniki budownictwa były już w bieżącym roku wyraźnie lepsze – w czerwcu, w układzie rok do roku, produkcja budowlano­‑montażowa wzrosła o blisko 55 proc.

Pozytywnie należy ocenić dynamikę sprzedaży detalicznej, która w II kwartale, choć była dodatnia, to słabła. W III kwartale miał miejsce odwrotny proces. W sierpniu i wrześniu sprzedaż rosła coraz szybciej. Jak pokazały poprzednie lata stabilny popyt wewnętrzny w istotny sposób amortyzował skutki zewnętrznych wahań koniunktury. Obserwowany, przez cały 2011 r., wzrost sprzedaży detalicznej niewątpliwie sprzyja stabilności gospodarczej.

III kwartał był wyraźnie lepszy od poprzedniego w zakresie produkcji sprzedanej przemysłu. Rosła ona przez cały kwartał o ponad 10 proc. w stosunku do analogicznych miesięcy roku poprzedniego. Dynamika sierpniowa zaliczała się do najwyższych w trzech minionych latach.

 

Handel zagraniczny

W sierpniu 2011 r.[2] wartość eksportu wyniosła 1062 mln euro, zaś importu 1436 mln euro. W stosunku do sierpnia 2010 r. odnotowano bardzo wyraźne ożywienie wymiany handlowej. Wzrósł zarówno eksport – o 175 proc. – jak i import – o 104 proc. (dynamika wyrażona w euro). Dzięki wyraźnie wyższej dynamice eksportu ujemne saldo wymiany handlowej województwa pomorskiego z zagranicą zostało zmniejszone i wyniosło 374 mln euro.

W sierpniu 2011 r. największy udział (53 proc.) w strukturze importu miały nadal kraje byłego ZSRR[3]. W stosunku rocznym ich udział wzrósł istotnie, bo o 15 pkt. proc. O ponad 2 pkt. proc. wzrósł również udział krajów UE (z 17 do 19 proc.) jak i krajów kapitalistycznych (z 12 do 14 proc.) . Wyraźnie spadł natomiast udział pozostałych krajów – o blisko 20 pkt. proc. do poziomu 14 proc. Zanotowano także istotny (o 10 pkt. proc) spadek udziału krajów kapitalistycznych w imporcie. W sierpniu stanowił on zaledwie 14 proc. ogółu importu.

W strukturze geograficznej eksportu w sierpniu 2011 r. na pozycję lidera wybiły się kraje kapitalistyczne. Ich udział wzrósł znacznie – z 20 do 36 proc. Wzrost znaczenia odnotowały jeszcze kraje b. ZSRR, których udział niemal się podwoił, wzrastając z niecałych 8 do prawie 15 proc. W stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego rola pozostałych grup państw uległa redukcji. Najwyraźniej spadł udział krajów UE – z pozycji absolutnego lidera z 52 proc. udziałem spadły one na drugie miejsce, tracąc do krajów kapitalistycznych 2 pkt. proc. Udział pozostałych państw również uległ redukcji o 6 pkt. proc. do poziomu 14 proc.

 

Rynek pracy i wynagrodzenia

W III kwartale 2011 r. trwała nadal stagnacja zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Utrzymywała się ona na bardzo wysokim poziomie. Przeciętna liczba zatrudnionych w końcu września wyniosła 279,6 tys. osób. W stosunku do końca 2010 r. wzrosła o 1,7 proc., a w relacji do końca analogicznego kwartału roku poprzedniego o 2,3 proc. Omawiany kwartał był szóstym z rzędu, kiedy w ujęciu rocznym nastąpił wzrost analizowanego miernika, choć i tym razem był on minimalny. Ponadto w porównaniu do końca II kwartału zanotowano minimalny spadek zatrudnienia (o 0,4 proc.). Nie wskazuje on na pewno aby miało to być zjawisko trwałe, dlatego mówić należy o stagnacji, którą oczywiście cechują pewne wahania liczby zatrudnionych. Mimo, że stagnacja zatrudnienia sama w sobie nie jest zjawiskiem najbardziej pożądanym, to w kontekście przemian gospodarczych obserwowanych od 2008 r. oceniać ją można pozytywnie. Poziom zatrudnienia wyraźnie przekroczył wartości notowane w 2008 r., a więc jeszcze w okresie poprzedzającym spowolnienie gospodarcze w Polsce, spowodowane światowym kryzysem finansowym.

ppg_4_2011_rozdzial_13_rysunek_3

W III kwartale 2011 r. miał miejsce dalszy wzrost wynagrodzeń. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto we wrześniu osiągnęło 3578 zł. Było ono o 1,6 proc. wyższe niż w czerwcu i o 5,7 proc. wyższe w porównaniu do analogicznego miesiąca roku poprzedniego. Wzrost wynagrodzeń w perspektywie rocznej nieznacznie przekroczył inflację (wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł w okresie od końca czerwca 2010 do końca czerwca 2011 r. o 4,2 proc.). Można zatem stwierdzić że stagnacji zatrudnienia towarzyszy stagnacja realnych wynagrodzeń. Jak pokazał trudny dla pracowników 2009 r., nominalny spadek wynagrodzeń nie następuje nawet w okresie spowolnienia gospodarczego. W znacznej mierze wynika to z deficytu wykwalifikowanych pracowników – robotników i rzemieślników oraz operatorów maszyn i urządzeń.

Brak większych zmian w poziomie bezrobocia, w stosunku do kwartału poprzedniego, spowodował że jego struktura także nie uległa istotnym przekształceniom. Największą zmianą, w ramach trzech analizowanych grup bezrobotnych w szczególnej sytuacji na rynku pracy był wzrost o 4 proc. liczby bezrobotnych w wieku do 25 lat. Jest to efekt spadku popytu na prace sezonowe – głównie chodzi o branżę turystyczną, w której młodzi ludzie szczególnie często znajdują zatrudnienie. Wielu z nich to absolwenci, którzy po przepracowaniu lub innym spożytkowaniu, ostatnich po ukończeniu nauki wakacji, rejestrują się, jako bezrobotni. W ujęciu kwartalnym nieznacznie – o 2 proc. – spadła liczba bezrobotnych w wieku 50 lat i więcej a liczba bezrobotnych długotrwale nie uległa zmianie.

W stosunku do końca września 2010 r. liczba bezrobotnych ogółem minimalnie wzrosła Zmiany w strukturze bezrobotnych były jednak większe. Liczba bezrobotnych w wieku do 25 lat spadła o 3 proc. i był to jedyny spadek w grupie trzech analizowanych kategorii bezrobotnych. Mimo sezonowego wzrostu bezrobocia wśród ludzi młodych, w dłuższej perspektywie widać, że mimo stagnacji rynku pracy, radzą sobie oni trochę lepiej od innych bezrobotnych. Zawdzięczają to większej mobilności zawodowej (paradoksalnie, po części wynika ona z małego doświadczenia zawodowego) jak i przestrzennej – częściej decydują się na migracje zagraniczne. W pozostałych dwóch grupach odnotowano wzrost liczby bezrobotnych. O ile w przypadku bezrobotnych w wieku 50 lat i więcej był on względnie niski (o 5 proc.) o tyle w odniesieniu do liczby bezrobotnych długookresowo wyniósł 21 proc. Jest to nadal konsekwencja nienajlepszego stanu rynku pracy w dwóch poprzednich latach. Część ludzi, którzy utracili pracę w roku 2009 i w pierwszych trzech kwartałach 2010 r., przez ponad 12 miesięcy nie znalazła zatrudnienia, przez co zasiliła omawianą kategorię bezrobotnych.

ppg_4_2011_rozdzial_13_rysunek_4

III kwartał cechował się zmiennością liczby ofert pracy zgłaszanych do PUP. W lipcu było ich jedynie 3,9 tys. (wobec 4,4 tys. w czerwcu), w kolejnych dwóch miesiącach zgłoszono odpowiednio 4,5 tys. ofert w sierpniu i 4,6 we wrześniu. W kolejnych miesiącach, a w szczególności w listopadzie i grudniu, zapewne będzie miał miejsce dość znaczny spadek popytu na pracę. Liczba zgłaszanych do PUP ofert zapewne będzie kształtować się na poziomie zbliżonym do notowanego w latach poprzednich (3,0–3,3 tys.).

 

Ważniejsze wydarzenia

Z Gdańska do Torunia autostradą A1

W dniu 14 października otwarty dla ruchu został odcinek autostrady A1 łączący Nowe Marzy z Toruniem. Tym samym autostrada połączyła Trójmiasto z Toruniem, znacznie skracając czas przejazdu ok. 150 km dystansu. Przez pierwsze 90 dni korzystanie z nowego odcinka jest bezpłatne.

Jest praca w Stoczni Gdańsk

W związku z planowanym na przyszły rok uruchomieniem drugiej fabryki wież wiatrowych stocznia chce natychmiast zatrudnić około 400 osób. Poszukiwani są specjaliści do produkcji – głównie monterzy i spawacze. Firma ma również pełen portfel zamówień na budowę statków na najbliższy rok. Władze spółki poinformowały, że zakład zrealizował już w połowie plan restrukturyzacyjno­‑inwestycyjny zaakceptowany dwa lata temu przez Komisję Europejską. Zgodnie z nim, stocznia ma opierać swoją działalność na produkcji specjalistycznych statków, wież wiatrowych i różnego typu wielkogabarytowych konstrukcji stalowych. W latach 2010–2012 stocznia planuje zrealizować plany inwestycyjne o wartości ok. 300 mln zł. Pod koniec przyszłego roku zakład będzie potrzebował kolejnych ok. 150 osób do budowanej fabryki wież wiatrowych. Dziś na terenie stoczni pracuje ponad 2 tys. osób, z czego zatrudnionych w zakładzie jest 1,7 tys. Pozostali pracują w spółkach zależnych stoczni i u podwykonawców.

BCT zostanie dofinansowany

Unia Europejska dofinansuje projekty intermodalne polskich spółek, warte łącznie ponad 1 mld zł. Największym beneficjentem będzie Bałtycki Terminal Kontenerowy w Gdyni. Otrzyma on prawie 54 mln złotych dotacji na rozwój. Projekt BCT o łącznej wartości ponad 153 mln zł to największa inwestycja spośród zgłoszonych do konkursu dla działania 7.4 wspierającego rozwój transportu intermodalnego, realizowanego przez Centrum Unijnych Projektów Transportowych. Do 2015 roku Bałtycki Terminal Kontenerowy środki te zainwestuje w sprzęt, infrastrukturę i systemy informatyczne. Zakupione zostaną nowe suwnice placowe, kolejowe, nabrzeżowe i inny sprzęt przeładunkowy. Zmodernizowane zostaną place i drogi na terenie terminala. Pojawi się też więcej stanowisk dla kontenerów chłodniczych. Utworzony zostanie system pozycjonowania kontenerów DGPS oraz zautomatyzowane zostaną bramy. Realizacja inwestycji podniesie znacznie zdolność przeładunkową terminala. Obecnie jest ona szacowana na poziomie 750 tys. TEU, a w przyszłości ma to być 1,2 mln TEU.

Morski Terminal Masowy sprywatyzowany

Grupa ATIC Services z siedzibą w Paryżu nabyła 100 procent akcji spółki MTMG. Firma zapłaci 60,3 mln złotych. Spółka MTMG zajmuje się świadczeniem usług przeładunkowych, składowaniem oraz sortowaniem wszelkich ładunków masowych występujących w obrocie portowo – morskim. Z kolei grupa ATIC Sevices zobowiązała się w ciągu najbliższych 10-ciu lat zainwestować w terminal 10 mln euro. Inwestor zobowiązał się też do gwarancji zatrudnienia przez najbliższych 5 lat. Z kolei Zarząd Portu, w wyniku finalizacji całego procesu, uzyska stabilne wpływy z tytułu umowy dzierżawy zawartej na okres 30-tu lat, a środki finansowe pozyskane w wyniku zbycia udziałów zostaną przeznaczone na rozbudowę i modernizację infrastruktury portowej.

Fabryka Boeinga w Gdańsku?

Przedstawiciele Boeinga odwiedzili trzy polskie miasta, w których istnieją strefy ekonomiczne. Byli między innymi w Gdańsku a także w Bielsku­‑Białej i Rzeszowie. Wizyta służyła ocenie, jakiego typu inwestycje mogłyby zostać zlokalizowane w Polsce. Najprawdopodobniej chodzi o wytwórnię podzespołów. Trudno na razie mówić o skali inwestycji i związanych z nią liczbą miejsc pracy ale doświadczenia Doliny Lotniczej (stowarzyszenie ok. 80 firm lotniczych w południowo­‑wschodniej Polsce) wskazują, ze inwestor w pierwszym etapie zatrudnia 300–400 osób i buduje fabrykę za 40 mln USD.

Świeca zapłonęła w Lubocinie

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo SA jako pierwsza polska firma 18 września rozpoczęła techniczne wydobycie gazu z łupków na obszarze koncesji w Lubocinie pod Wejherowem. Udane zabiegi szczelinowania wskazują na potencjalnie znaczne pokłady gazu z łupków o bardzo dobrych parametrach energetycznych, braku siarkowodoru i niskiej zawartości azotu. Obecny przy uruchomieniu wydobycia technicznego premier zapowiedział, że komercyjna eksploatacja powinna zacząć się od 2014 roku. Zdaniem szefa rządu Polska może stać się niezależna energetycznie w 2035 roku.

Lotos poszuka gazu, ale z partnerem

Prezes Grupy Lotos SA ogłosił, że jego firma zamierza szukać partnerów do poszukiwana gazu, co wynika z ryzyka i kapitałochłonności przedsięwzięcia. Lotos Petrobaltic, spółka zależna Grupy Lotos, posiada osiem koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie konwencjonalnych i niekonwencjonalnych złóż węglowodorów: Gaz Północ, Gaz Południe, Łeba, Sambia Wschód, Sambia Zachód, Rozewie, Gotlandia i Wolin. Ma wyłączną koncesję na poszukiwania i eksploatację złóż węglowodorów na polskim obszarze morskim obejmującym około 29 tysięcy km kw. Zgodnie ze strategią Lotosu, do 2015 r. na inwestycje związane z poszukiwaniem i wydobyciem węglowodorów koncern chce przeznaczyć około miliarda euro. W 2015 roku wydobycie własne koncernu ma wynosić 1,2 mln ton ropy rocznie, a w roku 2020 – sięgnąć 5 mln ton.

Ruszył gazociąg Włocławek­‑Gdynia

Gazociąg został uruchomiony 28 września. Stanowi on jedną z ośmiu strategicznych inwestycji realizowanych na podstawie specustawy w ramach budowy Terminalu LNG w Świnoujściu, choć w przyszłości może posłużyć do przesyłu gazu wydobywanego ze złóż niekonwencjonalnych. Realizacja inwestycji poprawi bezpieczeństwo przesyłu gazu w rejonie Pomorza, umożliwi transport zwiększonych ilości gazu oraz stworzy warunki rozwoju rynku gazu na tym obszarze. Dzięki inwestycji nastąpi także ujednolicenie parametrów technicznych sieci przesyłowej od węzła Gustorzyn do rejonu Gdańska i planowanego podziemnego magazynu gazu Kosakowo. Budowa gazociągu została dofinansowana ze środków Europejskiego Programu Rozwoju Regionalnego UE w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Kwota dofinansowania wynosi około 31 mln złotych.

Decyzja w sprawie kawern za dwa lata

Za dwa lata powinna zapaść decyzja w sprawie budowy kawern – czyli zbiorników na ropę na Pomorzu. W czerwcu PERN i Lotos podpisały list intencyjny dotyczący wspólnej budowy na podziemnych zbiorników ropy naftowej i paliw płynnych, takich jak olej napędowy czy lekki olej opałowy. Ma być ona zrealizowana w dwóch etapach do 2020 r. W efekcie powstaną magazyny o łącznej pojemności 7 mln metrów sześciennych. Do realizacji projektu powołana zostanie spółka celowa, której szczegółowa struktura udziałów zostanie określona w wyniku dalszych negocjacji.

Powstał GOM

W połowie września miało miejsce zebranie założycielskie stowarzyszenia Gdański Obszar Metropolitalny. Wzięło w nim udział 29 delegatów pomorskich gmin i powiatów, które weszły w skład GOM. Prezesem stowarzyszenia, wybranym jednogłośnie, został prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Kolejne gminy deklarują podjęcie uchwał o przystąpieniu do stowarzyszenia w najbliższym czasie. Gdański Obszar Metropolitalny tworzą 22 gminy i 7 powiatów. Proces tworzenia GOM został zainicjowany w marcu. Pomysłodawca stowarzyszenia – prezydent Gdańska namawiał do wspólnego pozyskiwania środków z budżetu państwa, Unii Europejskiej, prowadzenia kluczowych z perspektywy regionu projektów, lobbingu politycznego, przyciągania inwestorów, promowania metropolii, a także rozwoju turystyki, kultury i edukacji. Po rejestracji w Krajowym Rejestrze Sądowym, najprawdopodobniej w październiku, stowarzyszenie Gdański Obszar Metropolitalny oficjalnie rozpocznie swoją działalność. Będzie się to wiązało z powstaniem wspólnego biura stowarzyszenia, które ułatwi komunikację między członkowskimi samorządami oraz będzie koordynowało prace GOM-u. Chęć przystąpienia do GOM wyraziły także między innymi powiat malborski, lęborski oraz miasto Sztum i gmina Stary Dzierzgoń.

W Gdyni powstanie Narodowe Centrum Badań Bałtyckich

Narodowe Centrum Badań Bałtyckich (NCBB), integrując instytucje naukowe i naukowo­‑dydaktyczne, będzie działać na polu nauki i edukacji na rzecz racjonalnego zarządzania i zrównoważonego rozwoju strefy brzegowej Bałtyku, ochrony środowiska morskiego oraz zwiększenia innowacyjności gospodarki morskiej. Projekt ukierunkowany będzie na poszukiwanie i tworzenie nowych dróg współpracy nauki i uczelni akademickich z lokalnym samorządem, administracją państwową i innowacyjnym biznesem w celu skutecznej realizacji założeń Polityki Morskiej naszego kraju. Ma ono wzmocnić potencjał polskich instytucji naukowych przy występowaniu o duże projekty naukowo­‑badawcze oraz infrastrukturalne, w ramach programów polskich i międzynarodowych. Formą prawną przyszłego Centrum będzie spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Gdyni. Inicjatorem powołania Narodowego Centrum Badań Bałtyckich jest Uniwersytet Gdański a udziałowcami: Miasto Gdynia, Uniwersytet Gdański, Instytut Morski w Gdańsku, Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte, Uniwersytet Szczeciński i Akademia Morska w Szczecinie.

Rusza budowa laboratorium LINTE^2

Politechnika Gdańska rozpoczyna budowę ultranowoczesnego laboratorium LINTE^2. Budynek Laboratorium Innowacyjnych Technologii Elektroenergetycznych i Integracji Odnawialnych Źródeł Energii LINTE^2 ma stanąć do 2012 roku obok istniejącego budynku Wydziału Elektrotechniki i Automatyki na ul. Sobieskiego 7. Koszt budowy wyniesie 9,8 mln złotych, a łączny koszt całego laboratorium wraz z wyposażeniem opiewa na 43,8 mln złotych. Zakup aparatury badawczej pochłonie około 30 mln zł i zostanie zrealizowany w kolejnym etapie, którego zakończenie planowane jest w 2013 roku. Dofinansowanie projektu pochodzi z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Laboratorium ma stanowić wspólną przestrzeń badawczą dla szeroko rozumianej elektroenergetyki, w tym specjalistów w dziedzinie systemów elektroenergetycznych, automatyki elektroenergetycznej czy energoelektroniki. W laboratorium spotkają się specjaliści z różnych wydziałów uczelni oraz innych ośrodków z regionu i kraju. LINTE^2 będzie wyposażone m.in. w generatory wiatrowe, ogniwa słoneczne, systemy magazynowania energii (akumulatory elektrochemiczne, superkondensatory, koła zamachowe), regulowane odbiorniki energii i wiele innych. Laboratorium umożliwi odwzorowywanie przyszłościowych systemów elektroenergetycznych w odpowiednio zmniejszonej skali.

Internet szerokopasmowy na Pomorzu

Telekomunikacja Polska i spółka Scorpion­‑Computer – Cygert Marcin zbudują infrastrukturę szerokopasmowego internetu na Pomorzu. Firmy wygrały konkurs ogłoszony przez samorząd województwa pomorskiego. Inwestycje pochłoną ponad 159 mln zł, z czego ponad 37 mln pochodzić będzie ze środków Unii Europejskiej. W ramach projektu ma być wybudowana sieć światłowodową o długości ponad 1600 kilometrów. Ma ona zapewnić dostęp do szerokopasmowego internetu mieszkańcom 253 miejscowości. Zmodernizowane zostaną też światłowody doprowadzające internet do 58 miejscowości. Realizacja przedsięwzięcia powinna być ukończona do 2015 roku.

Ergo Arena podsumowała rok

18 sierpnia minął rok od uroczystego otwarcia gdańsko­‑sopockiej hali widowiskowo­‑sportowej ERGO ARENA, podczas którego reprezentacje Polski i Brazylii rozegrały towarzyski mecz siatkówki. Od tego czasu ERGO ARENA była gospodarzem niemal 100 różnych imprez, z których wiele przyciągnęło ponad 10 tys. widzów. W ciągu roku halę odwiedziło prawie 385 tys. gości. Miały miejsce koncerty Lady Gagi, Stinga czy Ozzy’ego Osbourne’a. Przyciągały one do Trójmiasta fanów z całej Polski oraz z zagranicy. W listopadzie 2010 r. na meczu koszykówki mężczyzn drużyn Trefl Sopot i Asseco Prokom Gdynia padł rekord frekwencji w ligowych rozgrywkach halowych w Polsce, a w lipcu 2011 r. Finały Ligi Światowej w siatkówce dostarczyły emocji sportowych na najwyższym poziomie.

Budowa Elektrowni Północ – II etap postępowania

Z dniem 5 sierpnia 2011 rozpoczął się drugi etap postępowania w sprawie projektowania, dostawy, budowy, rozruchu, przekazania do eksploatacji oraz serwisu w okresie gwarancyjnym dwóch bloków Elektrowni Północ w Rajkowach, w gminie Pelplin. Każdy z opalanych pyłem węgla kamiennego bloków będzie generował maksymalną moc 1000 MWe. Przy budowie elektrowni może zostać zatrudnionych nawet ok. 3000 osób, zaś przy obsłudze serwisowo­‑remontowej ok 1000 osób. Jak zapewniają władze elektrowni, w pierwszej kolejności rekrutacja będzie prowadzona na lokalnym rynku.

 

[1] Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową od stycznia 2001 roku prowadzi badanie koniunktury gospodarczej w województwach. Badanie prowadzone jest metodą testu koniunktury, polegającą na comiesięcznym ankietowaniu określonej grupy podmiotów gospodarczych. Ankietowani odpowiadają na pytania dotyczące swoich odczuć związanych z ogólną sytuacją gospodarczą w województwie oraz na pytania dotyczące sytuacji swoich firm. Pytania dotyczą między innymi poziomu produkcji, sprzedaży, zatrudnienia. Szczegóły: tutaj.

[2] W momencie składania do druku najnowsze dostępne dane. Dane za rok 2011 pochodzą ze zbioru otwartego, co oznacza, że przez cały rok sprawozdawczy rejestrowane są dane dotyczące wszystkich miesięcy (bieżących i poprzednich w przypadku dosyłania brakujących danych) oraz korekt rejestrowanych za okres sprawozdawczy, którego dotyczą. Dane na dzień 13.10.2011.

[3] Do krajów byłego ZSRR należą: Azerbejdżan, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Mołdawia, Rosja, Ukraina, Uzbekistan. Do krajów kapitalistycznych zaliczają się m.in.: Watykan, Norwegia, Liechtenstein i Szwajcaria w Europie, USA, Australia, Japonia, Kanada, Singapur, Nowa Zelandia, Wyspy Marshalla. Za kraje Europy Środkowo­‑Wschodniej uważa się m.in.: Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Serbię i Czarnogórę.

Niniejszy artykuł powstał na podstawie następujących materiałów, w całości opublikowanych na niniejszej stronie: A. Hildebrandt, 2011, Handel zagraniczny w województwie pomorskim , I. Wysocka, 2011, Wiadomości gospodarcze , P. Susmarski, 2011, Koniunktura gospodarcza w województwie pomorskim we wrześniu 2011 r. , M. Tarkowski, 2011, Poziom rozwoju gospodarczego województwa pomorskiego i jego zmiany we wrześniu 2011 r.

Opis ważniejszych wydarzeń przygotowała I. Wysocka. Wyboru i zestawienia dokonał M. Tarkowski.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dobry ekosystem receptą na innowacje

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk

Leszek Szmidtke: Fido Intelligence działa w Trójmieście i w Dolinie Krzemowej w Kalifornii. Firma innowacyjna, więc rozmowa przez ocean przy pomocy Skypa i chyba częste pytanie: skąd taki podział?

Michał Wroczyński: W Trójmieście jest wielu mądrych, pełnych pasji, twórczych i dobrze wykształconych młodych ludzi. Mimo to nie powstają u nas globalne wynalazki czy produkty. Dominują mniej lub bardziej udane próby kopiowania lub odtwarzania czegoś, co już w świecie istnieje. Takie tworzenie modelu w modelu. Nawet ciekawe polskie inicjatywy, jak Onet czy Gadu­‑gadu, są kopiami tego, co wcześniej powstało w Stanach Zjednoczonych. Nowatorskie koncepty rozwijają się w określonych warunkach. Dolina Krzemowa jest bardzo małym miejscem, porównywalnym z Warszawą, i jest to czwarta największa gospodarka świata. Co powoduje, że właśnie w tym miejscu firmy tak dynamicznie rozwijają się i ciągle przybywa nowych? Dlaczego tak wiele innowacyjnych pomysłów znajduje szybkie i racjonalne finansowanie, mentoring lub inną pomoc? Burton Lee, dziekan z Uniwersytetu Stanforda badający takie ekosystemy, również doradzający wielu rządom w Europie, m. in. Estonii, jeździ po świecie prezentując ten ekosystem, zwracając uwagę przede wszystkim na szybkość działania i specyficzną jedyną w swoim rodzaju kulturę porażki i wzajemnego zaufania.

Zarówno dla mnie jak i dla moich współpracowników niezwykłym doświadczeniem jest obecny w Dolinie kult porażki i wzajemne zaufanie. Niepowodzenie jest traktowane jako lekcja dużo ważniejsza niż sukces. Takiej kultury nie spotykamy za często w dużym biznesie. W krajach Unii Europejskiej nawet wsparcie dla przedsiębiorstw tak skonstruowano, że niepowodzenie jest karane.

Dolina Krzemowa jest taką mityczną krainą, którą chciałby mieć u siebie każdy kraj i region. Jednak nie ma sobie równych i mimo prób nie ma naśladowców.

Przed wiekami Grecja stworzyła podwaliny naszej cywilizacji i zadecydowało o tym wiele czynników połączonych w spójną całość. Często porównuje się specyficzne warunki panujące w Grecji i Dolinie Krzemowej – pojedyncze sadzonki nie przesądzają o wyglądzie ogrodu, decyduje cały ekosystem. W Polsce żyjemy w przekonaniu, że biznes ma charakter „gry o sumie zerowej” i żeby móc wygrać, ktoś inny musi przegrać. A w Dolinie Krzemowej ludzie dzielą się swoimi pomysłami wierząc, że dzięki temu wzrasta szansa na ich przeformułowanie, czy ewolucję, i wdrożenie, nie bojąc się kradzieży – co u nas niestety zdarza się dosyć często. Zarówno dla mnie jak i dla moich współpracowników niezwykłym doświadczeniem jest obecny w Dolinie kult porażki i wzajemne zaufanie. Niepowodzenie jest traktowane jako lekcja dużo ważniejsza niż sukces. Takiej kultury nie spotykamy za często w dużym biznesie. W krajach Unii Europejskiej nawet wsparcie dla przedsiębiorstw tak skonstruowano, że niepowodzenie jest karane. Co prawda, jest co raz więcej przykładów pomocy oferowanej firmom, także innowacyjnym, ale spora część tego wsparcia nie wyłamuje się ze schematów klasycznego biznesu. A przecież ruszając z nowym pomysłem, nie jestem w stanie powiedzieć, ilu ludziom zagwarantuję zatrudnienie w pierwszym, drugim roku i kolejnych latach.

W Polsce pokutuje przekonanie, że start -up to miniaturka dużej firmy. Tymczasem innowacyjność nie polega na poprawnym wykonywaniu biznesplanu, czy wypełnieniu skomplikowanego wniosku o dofinansowanie, ale na stworzeniu wyraźnej zmiany, zaproponowaniu tego, czego nie było wcześniej

Innowacje są tak nieprzewidywalną częścią gospodarki, że tradycyjnie rozumiany biznesplan nie ma tu zastosowania. W Dolinie Krzemowej nie stosuje się takich biznesplanów dla innowacyjnych start­‑upów. Braliśmy udział w badaniach „startupgenome” analizujących losy 3600 start­‑upów, oceniających m. in. dlaczego niektóre upadają. Okazało się, że jeżeli firma raz lub dwa razy nie skręci mocno z wcześniej obranej drogi, to raczej się nie rozwinie. Doskonałym przykładem jest YouTube. Początkowo miał to być serwis randkowy. Nie cieszył się dużym zainteresowaniem, ale ludzie umieszczali tam swoje filmy. Twórcy serwisu skręcili więc w tym kierunku i wygrali. W naszym, europejskim myśleniu trzeba przygotować plan na dwa lata do przodu i konsekwentnie go realizować. W Dolinie Krzemowej najważniejsza jest interakcja z odbiorcą, ciągłe szukanie i próbowanie. Innowacyjność startup­‑ów powinna między innymi polegać na olbrzymiej elastyczności. Na Pomorzu, czy szerzej w całej Polsce, pokutuje przekonanie, że start­‑up to miniaturka dużej firmy. Tymczasem innowacyjność nie polega na poprawnym wykonywaniu biznesplanu czy wypełnieniu skomplikowanego wniosku o dofinansowanie, ale na stworzeniu wyraźnej zmiany, zaproponowaniu tego, czego nie było wcześniej. Innowacyjne przedsięwzięcia powstają przede wszystkim wokół uczelni, tworzą je młodzi ludzie posiadający w sobie tą cudowną naiwność, że mogą zmienić świat (i przy okazji zostać milionerami). Motywacja finansowa była głównym bodźcem tylko w przypadku 7% start­‑up’ów (według badania „startupgenome”)! Dlatego to nie tradycyjna „kultura biznesowa” jest źródłem innowacji. Żeby zrozumieć, czym jest fenomen Doliny Krzemowej, warto tam po prostu pojechać i poznać ten specyficzny „mindset” – inny sposób myślenia. Dużo osób nam pomogło, więc czujemy się zobowiązani udzielać pomocy innym w stawianiu swoich pierwszych kroków w Kalifornii.

Fido Intelligence zawędrował tam po naukę?

W oparciu o swoje wieloletnie badania naukowe, z pogranicza lingwistyki, logiki czy matematyki tworzymy globalną technologię, która umożliwia głębsze rozumienie przez komputery tego, co napisał lub powiedział człowiek. W Polsce doskonale rozwija się część naukowa. Mamy świetny zespół ludzi młodych, „szalonych”, wykształconych na Politechnice Gdańskiej i Uniwersytecie Gdańskim, CERN-ie i innych europejskich uczelniach. Jednak działania, zamieniające naszą technologię w nowy, globalny standard prowadzimy w Dolinie Krzemowej. Tam nie ma sztywnej hierarchii na europejską modłę, łatwo trafić do decydentów i rozpocząć współpracę. Działa tutaj zasada „paying forward” – każdy coś wnosi do wspólnego systemu, nie patrząc tylko na swoje krótkoterminowe korzyści. Wszystko dzieje się 10 razy szybciej, np. rejestracja firmy to czas ok. 15 minut. Kwadrans zajęło nam też zainteresowanie naszą technologią i rozpoczęcie współpracy z najbardziej innowacyjną uczelnią – Stanford Univeristy.

W Polsce żyjemy w przekonaniu, że to wielkie koncerny są bardzo innowacyjne i przynoszą nam najnowocześniejsze rozwiązania. To błędne przekonanie! Duże firmy są głównie zainteresowane sprzedażą swoich produktów – i o ile dominują na rynku, nie zależy im na innowacyjności. „Wykradają” też najlepszych absolwentów, których potencjału nie są w stanie w pełni wykorzystać.

W polskich realiach wsparcie startujących firm, poza nielicznymi przypadkami, spoczywa na barkach instytucji samorządowych lub rządowych. Jak stworzyć warunki do rozwoju?

Wydaje się, że w Polsce w interesie publicznym jest stworzenie warunków dla młodych talentów, chcących zakładać start­‑upy. Muszą wierzyć, że w ten sposób mogą zmienić świat i odniosą większy sukces, niż w przypadku wyboru kariery w korporacji. W Polsce żyjemy w przekonaniu, że to wielkie koncerny są bardzo innowacyjne i przynoszą nam najnowocześniejsze rozwiązania. To błędne przekonanie! Duże firmy są głównie zainteresowane sprzedażą swoich produktów – i o ile dominują na rynku, nie zależy im na innowacyjności. „Wykradają” też najlepszych absolwentów, których potencjału nie są w stanie w pełni wykorzystać. Innowacje, na których powinno nam zależeć, są w start­‑upach. Właśnie tam studenci lub absolwenci przez kilka lat ciężko pracują, żeby ich marzenie stało się produktem, który odniesie międzynarodowy sukces. Nie jest to łatwe zadanie, bo dręczą ich wątpliwości, są potknięcia, ale cały czas jest mentalne i systemowe wsparcie: „nie przejmuj się, próbuj dalej”. Uważam, że właśnie tej kultury – zarówno w Polsce jak i całej Europie, bardzo brakuje.

Chcemy, dzięki pomocy wielu wspierających nas instytucji, zaszczepiać tą kulturę innowacji w Trójmieście. Będziemy dalej zapraszać wybitne osobistości z Krzemowej Doliny.Ci, którzy już u nas gościli, byli zachwyceni naszymi absolwentami, wysokim poziomem nauki, ale też pytali, dlaczego to u nas nie działa.

My też pytamy, dlaczego to u nas nie działa…

Ten nasz ekosystem, „ogród” w którym mają rosnąć innowacje, jest silnie ustrukturyzowany, dużo jest myślenia korporacyjnego, brakuje nam wzajemnego zaufania i gotowości, żeby działać niestandardowo. Dominuje też przekonanie, że najważniejsze jest to, jak najszybciej nauczyć start­‑upy biznesu. Wyobraźmy sobie metaforycznie młodych obiecujących artystów: na starcie każemy im się uczyć, jak się reklamuje sztukę, zakłada firmę, organizuje wystawy, rozlicza sprzedane dzieła. Nie dając im przestrzeni na to, by tworzyli i wypracowywali własny styl. Innowacji nie można się nauczyć – trzeba stworzyć kulturę, w której ona rośnie i się rozwija. Modele biznesowe przydają się później. Poza tym, specjalistów od biznesu jest dużo więcej niż innowatorów.

Jak mogą pomóc instytucje publiczne?

Mam inne pytanie: jaką innowację zaadaptowały trójmiejskie instytucje publiczne?

Nie znam takiego przypadku.

Dla firm startujących z oryginalnymi pomysłami duże znaczenie ma to, żeby szybko znaleźć pierwszego odbiorcę. Instytucje publiczne mogłyby pomóc, ale prawo o zamówieniach publicznych wyklucza takie inicjatywy. Start -upy nie mogą zostać same z ryzykiem.

Ja znam kilka przykładów: Gdański Park Naukowo­‑Technologiczny, Pomorski Park Naukowo­‑Technologiczny czy investGDA. Na różne sposoby wspierają młode start­‑upy. Dla startujących z oryginalnymi pomysłami firm duże znaczenie ma to, żeby szybko znaleźć pierwszego odbiorcę. Instytucje publiczne mogłyby pomóc, ale często prawo o zamówieniach publicznych wyklucza takie inicjatywy. Start­‑upy nie mogą zostać same z ryzykiem. Trzeba się nim podzielić i na przykład miasto mogłoby utworzyć jakiś mały budżet przeznaczony na współpracę z małymi firmami. Może na początek z kilkoma, które zaoferują jakiś produkt za 10–20 procent ceny rynkowej. Nawet jeśli powiedzie się tylko jednej z nich, to i tak będzie to duży zysk. Zgoda na dzielenie się ryzykiem ma ogromne znaczenie dla młodych ludzi i w przyszłości o takich rozwiązaniach trzeba pomyśleć. Parki technologiczne są elementem takiego ekosystemu, bo potrafią wspierać startujących. Kolejnym elementem są fundusze inwestycyjne typu seed. Niestety, w Polsce zasady współpracy z tą formą kapitału na starcie ograniczają start­‑up, gdyż często fundusze te oczekują nawet połowy udziałów w przedsięwzięciu. Dla porównania – w Dolinie Krzemowej jest to zazwyczaj 10 procent. Kiedy za pieniądze funduszu można już przeprowadzić badania, stworzyć prototyp i chce się całość wyskalować, żeby trafić w rynek, potrzebne są duże nakłady. Jeśli fundusz wcześniej zażyczył sobie prawie połowy udziałów, to dofinansowanie powoduje utratę kontroli przez założycieli i to ludzie od finansów zaczynają prowadzić firmę – pojawia się konflikt…

Jak powinna wyglądać pomoc publiczna? W jakim kierunku regionalne, lokalne samorządy powinny zmierzać?

Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale pieniądze są w tym całym systemie wtórne. W Dolinie Krzemowej nie ma pieniędzy państwowych. Najważniejsze wydaje się zrozumienie i zaimplementowanie elementów tej otwartej kultury innowacji. Do tego musi jednak powstać cały złożony ekosystem. Należy zacząć od uczelni, gdyż tam powinny rodzić się innowacje. Kolejnym elementem jest finansowanie, czyli wspomniane fundusze. Trzeba ograniczyć ich apetyt. Właścicielami firmy nie mogą być księgowi wskazani przez fundusz. Potrzebne też jest wsparcie, kibicowanie takim przedsięwzięciom. To też strategiczne decyzje, w jakim kierunku młodzi ludzie mają się kształcić, czy po zakończeniu studiów mają być dobrymi pracownikami dużych korporacji, czy decydować się na samodzielność i to samodzielność innowacyjną. Moim zdaniem wybór jest oczywisty i na dowód kolejny przykład z USA: start­‑upy stworzyły 3 mln miejsc pracy! Dlatego jest to też kwestia wyboru między wspieraniem tradycyjnej gospodarki a zaangażowaniem się w stworzenie całego systemu wspierania małych, innowacyjnych firm. Jeżeli uda się zbudować ekosystem podobny do tego w Dolinie Krzemowej, będziemy mieli nie tylko trójmiejskie, ale i globalne sukcesy szybciej niż myślimy!

Dziękuję za rozmowę.

Skip to content