Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Gdański pomysł na aktywność

Zacznę od banału. Sport jest szalenie ważny. Przede wszystkim poprzez swą rolę integracyjną. Poszczególne dyscypliny sportowe gromadzą wokół siebie całe społeczności. To buduje poczucie wspólnoty, poczucie lokalnego i – w przypadku reprezentacji narodowych – także ponadlokalnego patriotyzmu. Nieszczęście polega tylko na tym, że uwaga mediów skupia się tylko na najbardziej spektakularnych tego przejawach. A więc na subkulturach kiboli. A to niebezpieczny i groźny, ale tylko margines tego zjawiska.

A przecież sukces sportowy może być i jest wspaniałym instrumentem promocyjnym. Zarówno w skali miasta, jak i kraju. We wczesnych latach 70. mało kto na świecie interesował się Polską. To zainteresowanie to zasługa wspaniałej drużyny Kazimierza Górskiego. Innym, bardziej lokalnym przykładem może być to, że w latach 90. o miejscowości Wronki powszechnie wiedziało się w Polsce tylko z tego powodu, że istniała tam pierwszoligowa drużyna piłkarska Amica Wronki.
Ale myśląc o sporcie, nie możemy ograniczyć się tylko do myślenia o jego wymiarze wyczynowym. Sport wyczynowy jest potrzebny, podobnie jak każdy inny „spektakl”. Ale najważniejszy jest sport powszechny, masowy. Uprawianie sportu bowiem „od małego” uczy współdziałania, współodpowiedzialności oraz solidarności. Tej zwykłej, międzyludzkiej. Szczególnie dotyczy to dyscyplin drużynowych. Mówiąc metaforycznie – uczy tego, że nie jest najważniejsze, czy ja strzelę bramkę. Ważny jest sukces nas, jako drużyny. To drużynie, a więc innym, podporządkowuję swoje prywatne ambicje. To bardzo ważna nauka, która procentuje w życiu społecznym dorosłych już ludzi.
Bez wpojenia takich postaw w młodych nie jest możliwa budowa kapitału społecznego. Nie jest możliwy żaden nasz, jako zbiorowości, sukces. Społeczny, gospodarczy. Żaden.

Akcja budowy boisk w ramach programu „Junior Gdańsk 2012” jest klasycznym przykładem budowania kapitału społecznego. Koszty powstania takiego boiska w połowie pokrywa miasto, a w połowie prywatny przedsiębiorca. A więc przedsiębiorca wrasta w miasto, w społeczność lokalną. Staje się współtwórcą, współgospodarzem.

Dlatego też staramy się zapewnić młodym ludziom jak najlepsze warunki do uprawiania sportu. Z budżetu miasta wybudowaliśmy w ostatnich latach dwadzieścia dwa boiska przyszkolne. W ramach unikalnej w skali kraju akcji „Junior 2012” szesnaście boisk, które sfinansowało miasto wspólnie z przedsiębiorcami. Powstało w Gdańsku ponadto dziewięć boisk w ramach centralnej akcji „Orlik”. Na odbiór czeka kilka następnych. Tak więc ten rok zamkniemy pięćdziesięcioma boiskami przyszkolnymi. Ideą tych boisk jest to, że przed południami są one dostępne dla uczniów szkół. Ale wieczorami dla całej społeczności lokalnej – dla okolicznej młodzieży, dla dorosłych…
Zresztą akcja budowy boisk w ramach programu „Junior” jest klasycznym przykładem budowania kapitału społecznego. Koszty powstania takiego boiska w połowie pokrywa miasto, a w połowie prywatny przedsiębiorca. A więc przedsiębiorca wrasta w miasto, w społeczność lokalną. Staje się współtwórcą, współgospodarzem.

Sport masowy, jego upowszechnienie, to nie tylko boiska przyszkolne. To także ścieżki rowerowe, w których budowie Gdańsk jest krajowym liderem. To także miejsca rekreacyjne w parkach. Staramy się stworzyć możliwości powszechnego rozwoju zachowań sportowych, możliwości do kultywowania zdrowego trybu życia. Stawiamy na aktywnych gdańszczan. Zarówno młodych, jak i dorosłych – w tym także seniorów.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przestrzeń miejska areną sportu

Współczesne miasto i potrzeby społeczne

Dynamiczny rozwój oraz procesy globalizacyjne przyniosły w drugiej połowie XX wieku znaczące zmiany w krajobrazie miejskim. Mieszkańcy zaczęli przenosić się ze śródmieść na przedmieścia oferujące bardziej komfortowe warunki zamieszkania i niższe ceny. Za mieszkańcami z centrów miast „uciekły” również inne funkcje miejskie: handel, usługi, nauka, kultura, a także sport. Polskie miasta weszły w fazę „rozpraszania”, czyli suburbanizacji, która polega na tworzeniu się pierścienia aktywnego funkcjonowania wokół miasta, na jego obrzeżach. Dzielnice peryferyjne stają się wówczas miejscem największego przepływu pieniądza i aktywności społecznej, zaś centra miast ubożeją, bo zmniejsza się ich oferta względem mieszkańców. Funkcję centrów usługowych przejęły hipermarkety, często włączone w skład tzw. „galerii handlowych”, wyposażonych także w kinopleksy czy siłownie. Zauważono jednak, że duże odległości pomiędzy miejscem pracy, zamieszkania i usług oraz konieczność posługiwania się samochodem nie sprzyjają ani budowaniu relacji społecznych, ani prawidłowemu, zrównoważonemu rozwojowi miasta, ani także zdrowiu jego mieszkańców. Od wielu już lat (zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej) postuluje się o przywrócenie śródmieściom ich należnej roli.

W drugiej połowie XX wieku, zgodnie z kanonem modernizmu, polskie miasta weszły w fazę „rozpraszania” i suburbanizacji. Niestety, postulowane przez modernistów strefowanie miast na poszczególne funkcje nie sprawdza się we współczesnym mieście i nie odpowiada potrzebom mieszkańców.

Wywodzący się z modernizmu funkcjonalizm, który ukształtował XX-wieczne miasta, przestał się sprawdzać w globalnym, informatycznym społeczeństwie, w którym miejsca i odległości niemal nie istnieją fizycznie. Postulowane przez modernistów strefowanie miast na poszczególne funkcje (osobno miejsca pracy, zamieszkania, rekreacji i in.) nie sprawdza się we współczesnym mieście. Powraca się do tworzenia przestrzeni wielofunkcyjnych, żyjących o każdej porze doby, zmieniających swój charakter i użytkowników w zależności od pory dnia czy nocy, zwłaszcza w centrach miast zdegenerowanych przez procesy suburbanizacji. Projektuje się wielofunkcyjne budynki, mieszczące jednocześnie miejsca pracy (biura), ale także obiekty sportowe (np. pływalnie, kluby fitness), lokale gastronomiczne, galerie sztuki. Śródmieścia dogęszcza się zabudową mieszkaniową. Bliskość poszczególnych funkcji i usług umożliwia „porzucenie” samochodu na rzecz jazdy rowerem lub komunikacji pieszej.

Jednym z elementów życia społecznego we współczesnym mieście jest sport. W mieście przełomu XX i XXI wieku manifestuje się on między innymi aktywnymi formami spędzania czasu (coraz bardziej powszechni na ulicach biegacze, rowerzyści, deskorolkowcy), modą (sportowy styl ubierania się) czy architekturą (stadiony, hale widowiskowe), a nawet urbanistyką (założenia wielkiej skali, jak np. parki olimpijskie). Mówi się wręcz o sportowym stylu życia. W powszechnym odczuciu ruszamy się coraz więcej, chodzimy do aquaparków czy do klubów fitness, jeździmy na rowerze (nawet do pracy), biegamy, jednak wrażeniu temu zaprzeczają statystki mówiące o gwałtownie rosnącej otyłości, zwłaszcza wśród dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, a także wyniki badań, które od lat pokazują pewną stałą tendencję: Polacy wymigują się od uprawiania sportu na różne sposoby. Głównym powodem rezygnacji z ćwiczeń fizycznych jest brak czasu, ale zaraz potem, co znamienne – zmęczenie i zły stan zdrowia, które przecież można przez uprawianie sportu niwelować. Nie ćwiczymy także, bo nie lubimy albo brak nam towarzystwa. Zaledwie 6% pytanych wskazało jako powód niepodejmowania aktywności fizycznej brak odpowiedniej infrastruktury w pobliżu miejsca zamieszkania lub utrudniony do niej dojazd. A zatem przyczyna leży głównie w postawie, a nie w nieodpowiednim wyposażeniu miast. Co wpływa więc na kreowanie postaw w miejskim społeczeństwie? Przede wszystkim kultura masowa, dyktująca wzorce zachowań. Jednym z takich wzorców jest także „aktywny styl życia”, jednak nie dotyczy on większości społeczeństwa. W dodatku badania pokazują, że wśród głównych czynników, motywujących do podejmowania aktywności fizycznej przez mieszkańców dużych miast, na pierwszych miejscach znajdują się: moda i nowe trendy w rekreacji, popularność prozdrowotnego trybu życia propagowana przez media, moda na szczupłą sylwetkę oraz wpływ reklamy i kolorowych czasopism, a nie świadomość korzyści płynących z bycia sprawnym i aktywnym. Choć trend podejmowania aktywnego stylu życia jest rosnący, to jednak wciąż niewystarczający w odniesieniu do potrzeb i stanu zdrowia mieszkańców polskich miast. Warto więc zwrócić uwagę na niezwykle istotną rolę mediów w kształtowaniu zachowań społecznych, w tym prozdrowotnych i proaktywnych.

Polacy wymigują się od uprawiania sportu na różne sposoby, ale zaledwie 6% z nich jako powód niepodejmowania aktywności fizycznej wskazuje brak odpowiedniej infrastruktury lub utrudniony do niej dostęp. Główna przyczyna leży zatem w naszych postawach, w mniejszym zaś stopniu w nieodpowiednim wyposażeniu miast.

Przestrzenny wymiar sportu

Ulf Hannerz, wybitny antropolog miasta, widzi je jako złożoną strukturę społeczną, zróżnicowaną według dziedzin aktywności ludzkiej. Do aktywności tej należy zdobywanie środków do życia, życie rodzinne, sąsiedztwo, czas wolny i ruch miejski, z czego wynika, iż działalność człowieka związana z organizacją czasu wolnego jest jedną z cech miasta i jego mieszkańców. Zatem sport i rekreacja ruchowa, jako sposoby spędzania czasu wolnego, mają bezpośredni wpływ na wytwarzanie przestrzeni miejskiej i przestrzeni tej wymagają.

Przestrzenie na potrzeby sportu i rekreacji można zasadniczo podzielić na kilka podstawowych grup: zamknięte obiekty sportowo-rekreacyjne, jak sale gimnastyczne, pływalnie, siłownie itp.; otwarte urządzenia terenowe – boiska, place zabaw, bieżnie, place rekreacyjne; wielkie obiekty widowiskowo-sportowe – stadiony lekkoatletyczne, piłkarskie, hale widowiskowe; przestrzeń miejska „sama w sobie” – place i ulice będące miejscem uprawiania joggingu, jazdy na rolkach, deskorolce, ale także organizacji maratonów czy wyścigów kolarskich. Wydaje się, że istnieją dwa zasadnicze powody i dwie główne metody wznoszenia w miastach obiektów i urządzeń sportowych. Pierwsza przesłanka wynika z uwzględnienia potrzeb lokalnych społeczności w zakresie sportu i rekreacji, co owocuje planowaniem terenów na te cele poprzez odpowiednie sporządzanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, a w rezultacie – implementowaniem funkcji sportowych w tkankę miejską, zwłaszcza w obrębie osiedli mieszkaniowych. Tworzenie takich struktur powinno być częścią ogólnego, całościowego planowania rozwoju miasta, a dobór urządzeń powinien wynikać z lokalnych inicjatyw i rzeczywistych potrzeb mieszkańców. Do takich podstawowych obiektów i urządzeń sportowych powinny przede wszystkim należeć ogólnodostępne: boiska, pływalnie, place zabaw, siłownie na otwartym powietrzu, ścieżki biegowe, spacerowe, rowerowe itp. Urządzenia te z zasady nie stanowią wizualnych dominant i architektonicznych akcentów miasta, nie budują też międzynarodowej pozycji miasta, ale podnoszą jakość życia, uzupełniają i różnicują tkankę miejską, są integralnym elementem przestrzeni, przyczyniając się do jej zróżnicowania i rozwoju. Z punktu widzenia potrzeb społecznych są to najistotniejsze elementy „wyposażenia” przestrzeni miejskiej w zakresie sportu i rekreacji.

Co istotne w rozważaniach o sporcie w mieście, obiekty wznoszone na cele organizacji największych imprez sportowych nie będą nigdy funkcjonowały jako obiekty sportowe, w których sport się powszechnie uprawia – mieszkańcy będą z nich korzystać wyłącznie w charakterze widzów.

Drugie podejście do rozwoju miejskiej infrastruktury sportowej wywodzi się z odgórnych decyzji władz miejskich (lub państwowych) o organizacji wielkich wydarzeń sportowych. Związane z wydarzeniem obiekty są wówczas niejako „narzucone” mieszkańcom. Dobrze, jeśli pojawiające się nowe urządzenia wpisują się w potrzeby lokalnej społeczności i stają się „żyjącą” częścią kultury i przestrzeni miejskiej. Jednak w większości przypadków głównym celem organizacji głównych wydarzeń sportowych jest chęć podnoszenia wizerunku miasta poprzez promocję w świecie i wzrost jego międzynarodowej konkurencyjności. Co jednak istotne w rozważaniach o sporcie w mieście, obiekty wznoszone na cele organizacji największych imprez sportowych nie będą nigdy funkcjonowały jako obiekty sportowe, w których sport się powszechnie uprawia. Mieszkańcy i turyści będą z nich korzystać wyłącznie w charakterze widzów. Architektura taka może za to stać się ikoną, symbolem miasta, przyczyniając się do jego rozpoznawalności w świecie.

Sport czy też różnego rodzaju aktywność ruchowa odbywa się także w przestrzeniach miejskich, które nie zostały do tego celu zaplanowane. Może to wynikać zarówno z braku odpowiednich urządzeń – np. skateparku czy boiska, ale także z faktu organizacji w mieście jakiegoś wydarzenia sportowego – biegu ulicznego, maratonu, rodzinnego festynu sportowego, podczas którego nadaje się przestrzeni nowe znaczenie, a wydarzeniu – specyficzną oprawę architektoniczno-urbanistyczną. Przestrzeń miejska to bowiem scena dla wielu spektakli i im bardziej atrakcyjna jest jej scenografia, tym chętniej różnorodni „aktorzy” będą na niej „grali” i tym więcej „widzów” przyjdzie zaciekawionych kolejnym miejskim wydarzeniem.

Sport w przestrzeni publicznej

Jedną z ważniejszych i najczęściej postulowanych obecnie potrzeb współczesnych miast jest poprawa jakości przestrzeni publicznych. Przestrzeń publiczna to taka przestrzeń, która może być uznana za scenę życia społecznego we wszystkich jego aspektach – musi się w niej coś dziać, żeby ludzie chcieli spędzać w niej czas i do niej wracać. W dodatku nie chodzi o jednorazową wizytę, ale regularne odwiedzanie i przebywanie, które za każdym razem będzie budzić zainteresowanie odwiedzających. Dobrze zaprojektowana przestrzeń publiczna powinna być wielofunkcyjna, aby możliwe było podejmowanie różnorodnych działań i aktywności, doświadczanie relacji społecznych, nawiązywanie kontaktów i wymiana zróżnicowanych doświadczeń. Rozmaite formy aktywności fizycznej doskonale wpisują się w ten postulat różnorodności, a dostarczając ćwiczącym satysfakcji, dają im doskonały pretekst do regularnych powrotów do przestrzeni publicznych. A przecież warunkiem koniecznym osiągnięcia korzyści z podejmowania różnorodnych form rekreacji ruchowej, zarówno dla ciała jak i dla ducha, jest systematyczność. Jak głosi „Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych”: przestrzenie publiczne „są to parki, w których odbywa się świętowanie, gdzie kończą się biegi maratońskie i gdzie dzieci uczą się podstawowych umiejętności sportowych, gdzie odzwierciedlają się pory roku (…)”, zaś „brak programów i działań, takich jak wyświetlanie filmów pod gołym niebem, targowiska czy festiwale uliczne, może przyczynić się do żałosnego obrazu opuszczonego placu bądź innej przestrzeni1. Przykładem imprezy sportowej wzmacniającej znaczenie przestrzeni publicznej, a jednocześnie przyczyniającej się do popularyzacji dyscypliny, są zawody Pucharu Świata w narciarstwie biegowym rozgrywane na ulicach Sztokholmu, kiedy to wysypane śniegiem ulice (stanowiące trasę wyścigu) wokół pałacu królewskiego obramowane są malowniczymi pierzejami rozświetlonych kamienic i barwnym tłumem kibiców.

Do przestrzeni publicznych miasta należą także parki, skwery, ciągi piesze i rowerowe umożliwiające podejmowania różnych form aktywności. Tego typu przestrzeni jest jednak w miastach wciąż za mało, łatwo więc o ich przeludnienie, zwłaszcza w dni wolne od pracy. W pogodne i ciepłe weekendy obserwuje się oblężenie parków, ścieżek rowerowych, torów wrotkarskich, placów zabaw i traktów spacerowych. Masowy „najazd” mieszkańców miasta na popularne, np. nadmorskie trasy rowerowe może wręcz prowadzić do sytuacji niebezpiecznych z powodu zbyt dużej liczby uczestników.

Zjawisku tworzenia sztucznych „przestrzeni publicznych”, kosztem tych z prawdziwego zdarzenia, sprzyja siła wielu współczesnych inwestorów i przekonanie, że w przestrzeni miejskiej liczy się tylko to, co przynosi zysk, zaś lokalizacja inwestycji warunkowana być powinna jej opłacalnością.

Niewystarczająca ilość dobrych, autentycznych, żyjących przestrzeni publicznych umożliwiających różnorodne działania, nie tylko sportowe, skutkuje często przeniesieniem aktywności z „zewnątrz” do sztucznie wykreowanych, „wewnętrznych” pseudo-przestrzeni publicznych, mieszczących się w „galeriach” handlowych. Przestrzenie te, obok dużej liczby różnego rodzaju sklepów, składają się także z obiektów o funkcji rozrywkowej lub sportowej. W „galeriach” handlowych lokują swoje siedziby przeważnie kluby fitnessu, szkoły tańca, powstają ściany wspinaczkowe. Są to obiekty komercyjne i trudno mówić w tym przypadku o nieograniczonym dostępie do form aktywności fizycznej. Zjawisku tworzenia sztucznych „przestrzeni publicznych”, kosztem tych z prawdziwego zdarzenia, sprzyja siła wielu współczesnych inwestorów i przekonanie, że w przestrzeni miejskiej liczy się tylko to, co przynosi zysk, zaś lokalizacja inwestycji warunkowana być powinna jej opłacalnością.

Jak wobec powyższej sytuacji przekonywać lokalne władze, deweloperów i innych inwestorów o słuszności tworzenia ogólnodostępnych, a przy tym wielofunkcyjnych i dobrze zaprojektowanych przestrzeni publicznych o funkcjach sportowo-rekreacyjnych lub o słuszności „wpuszczania” aktywności fizycznej do przestrzeni pozornie nie dla niej przeznaczonej? Być może zachętą dla inwestorów byłoby częściowe skomercjalizowanie tych przestrzeni, czyli w obrębie pewnego zespołu urządzeń wydzielenie zarówno stref płatnych (np. za takie urządzenia, które wymagają większej troski i stałej konserwacji), jak i bezpłatnych, dostępnych zwłaszcza dla dzieci. Takie zespoły urządzeń sportowo-rekreacyjnych z powodzeniem mogłyby uzupełniać, a czasem wręcz tworzyć miejskie, wielofunkcyjne przestrzenie publiczne, zwłaszcza jeśli w ich sąsiedztwie będą znajdowały się obiekty handlu, gastronomii, parki miejskie, a na miejsce da się bezpiecznie przyjechać rowerem.

Sport i rekreacja w osiedlach mieszkaniowych

Mówiąc o sporcie w aspekcie środowiska mieszkaniowego, należałoby przede wszystkim zadać pytanie, czy ta najbliższa człowiekowi przestrzeń sprzyja podejmowaniu aktywności fizycznej i zachęca do uprawiania sportu? Czy osiedla mieszkaniowe wyposażone są w najbardziej podstawową infrastrukturę sportową i rekreacyjną? Polskie osiedla mieszkaniowe można podzielić na dwie zasadnicze grupy: osiedla z okresu późnego modernizmu, budowane w Polsce w wielkopłytowych technologiach prefabrykowanych od lat 60. do początku lat 90. minionego wieku, oraz nowe, deweloperskie osiedla (częściej: zespoły mieszkaniowe) budowane po transformacji ustrojowej. Te dwa typy osiedli charakteryzują się odmiennym podejściem do kształtowania przestrzeni, jakie przyświecało ich projektantom, co ma bezpośredni wpływ na aktualne problemy społeczne, w tym także te związane z rekreacją.

Pomimo wielu negatywnych cech, „blokowiska” w znacznie większym stopniu można uznać za wartościowe struktury miejskie niż nowopowstające zespoły mieszkaniowe. Wypełnia je zagospodarowana, a przede wszystkim ogólnodostępna przestrzeń, sprzyjająca rekreacji i integracji lokalnej społeczności.

Jednym z podstawowych problemów, które mają znaczący wpływ na niską jakość przestrzeni publicznych w osiedlach z „wielkiej płyty”, jest stosunkowo niewielka liczba inicjatyw zmierzających do ich rewitalizacji i modernizacji. Jednak, pomimo wielu negatywnych cech, uważane już dziś za przestarzałe i w wielu wypadkach podupadające osiedla-„blokowiska” w znacznie większym stopniu można uznać za wartościowe struktury miejskie niż nowopowstające zespoły mieszkaniowe, budowane przez deweloperów na obrzeżach miast. Szansy w zakresie poprawy jakości przestrzeni „blokowisk” należy upatrywać w dwóch cechach tych osiedli: po pierwsze – duże rozproszenie istniejącej zabudowy i wielka skala założeń przestrzennych pozwala na dogęszczenie zabudowy i wprowadzanie nowych, potrzebnych inwestycji i zagospodarowania; po drugie – modernistyczne osiedla były programowo wyposażone w tereny i urządzenia sportowe, takie jak asfaltowe boiska do gier i korty tenisowe, które zimą zamieniały się w otwarte lodowiska, duże place zabaw, ścieżki spacerowe i ukształtowaną zieleń – obecnie istnieje więc jedynie konieczność ich modernizacji, nie ma natomiast potrzeby pozyskiwania nowych terenów dla tych funkcji. I co najistotniejsze – są i były to tereny ogólnodostępne, sprzyjające integracji lokalnej społeczności.

Powszechnie dostępnych urządzeń próżno natomiast szukać w większości nowopowstających, deweloperskich zespołów. Ich mieszkańcy mają niekiedy dostęp do prywatnego kortu czy siłowni zlokalizowanych w obrębie zespołu, ale są to obiekty – podobnie jak cały zespół – zamknięte, o ograniczonej dostępności. Współczesne przedmieścia, w których realizowana jest większość deweloperskich inwestycji, to rozległe, zdezintegrowane monostruktury mieszkaniowe, odizolowane zarówno przestrzennie, jak i komunikacyjnie, od strefy śródmiejskiej, pozbawione podstawowych funkcji publicznych i usług. Zespoły deweloperskie charakteryzuje także wyspowość – osiedla te nie tworzą ciągłych obszarów zainwestowania, co tym bardziej utrudnia komunikację między nimi – zwłaszcza rowerową i pieszą. Aby skorzystać z pływalni, kortów tenisowych, lodowiska czy hali sportowej, konieczna jest wyprawa samochodem do innych dzielnic, często oddalonych o kilkanaście kilometrów od miejsca zamieszkania.

Współczesne przedmieścia, w których realizowana jest większość deweloperskich inwestycji, to rozległe, zdezintegrowane monostruktury mieszkaniowe. Aby skorzystać z pływalni, kortów tenisowych, lodowiska czy hali sportowej, konieczna jest wyprawa samochodem do innych dzielnic, często oddalonych o kilkanaście kilometrów.

Problem braku przestrzeni publicznych jest szczególnie zauważalny w osiedlach zamkniętych, izolowanych od otoczenia (czyli najczęściej sąsiednich „gett”) szlabanami i ochroną. Takie okoliczności przestrzenne i wynikająca z nich sytuacja społeczno-psychologiczna nie sprzyja działaniom wspólnym, kontaktom i wymianie doświadczeń pomiędzy grupami sąsiedzkimi, co prowadzi do dezintegracji społecznej. Dzieci z jednego osiedla zamkniętego nie mogą przebiec na plac zabaw położony na sąsiednim, ogrodzonym osiedlu, zaś te będące mieszkańcami „starego blokowiska” nie mają prawa wstępu na położony po sąsiedzku plac zabaw na „nowym osiedlu zamkniętym”. Słowo „getto”, jakim określa się często osiedla zamknięte, nabiera w takich przypadkach szerszego znaczenia, nie tylko przestrzennego.

Szansy na poprawę sytuacji na nowych osiedlach upatrywać należy przede wszystkim na etapie planowania miejscowego, które bezwzględnie powinno wymagać lokowania funkcji publicznych, w tym terenów zielonych i rekreacyjno-sportowych, w obrębie struktur mieszkaniowych. Trudno bowiem za takie tereny uznać trawnik z ławeczką i ogrodzony placyk zabaw z dwoma czy trzema przyrządami dla małych dzieci. Co szczególne – większość tych placów zabaw jest atrakcyjna wyłącznie dla najmłodszych, kilkuletnich dzieci, natomiast dzieciom w wieku szkolnym nie proponuje się w przestrzeni nowych osiedli nic. Nie dziwi więc fakt, że jeśli rodzice nie mogą sobie pozwolić na wożenie dzieci do śródmieścia na zajęcia sportowe, dziecko poza komputerem nie ma wyboru, bo na osiedlowych chodnikach i trawnikach nie wolno grać w piłkę ani jeździć na rowerze. Dopóki jednak władze lokalne nie zauważą poważnego już w tej chwili problemu braku przestrzeni publicznych na nowych osiedlach, a plany miejscowe będą tworzone i zmieniane pod kątem potrzeb konkretnych inwestorów, trudno optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Wpływ wielkich wydarzeń sportowych na przestrzeń

Sport w mieście kojarzy się także z imprezami sportowymi, z których największy wpływ na przestrzeń mają zwykle te największej rangi – igrzyska olimpijskie lub mistrzostwa w piłce nożnej (Europy lub Świata). Budowa nowych obiektów (stadionów, hal widowiskowych), a nawet całych zespołów (wioski i parki olimpijskie) na trwałe zmienia krajobraz miejski. I o ile wielkie metropolie chętnie konkurują o organizację największych wydarzeń sportowych, licząc na wymierne korzyści i światowy rozgłos, o tyle po imprezie powstaje kwestia, co dalej zrobić z nowo powstałymi obiektami i całymi strukturami. Podczas gdy dla osiedli mieszkaniowych problemem pozostaje fakt, że infrastruktury sportowej w nich nie ma, paradoksalnie problemem dla miejskich włodarzy po zakończeniu wielkiej imprezy sportowej często jest obecność obiektów i konieczność ich dalszego utrzymania.

Podczas gdy dla osiedli mieszkaniowych problemem pozostaje fakt, że infrastruktury sportowej w nich nie ma, paradoksalnie problemem dla miejskich włodarzy po zakończeniu wielkiej imprezy sportowej często jest obecność obiektów i konieczność ich dalszego utrzymania.

Wielu badaczy podkreśla, że organizacja wielkich imprez sportowych najwyższej rangi nie zawsze przynosi wymierny efekt ekonomiczny, jednak istotniejsze są inne, niemierzalne efekty (społeczne, przestrzenne, polityczne, psychologiczne), takie jak szeroka rozpoznawalność i promocja miasta-gospodarza, nowe struktury urbanistyczne, architektura i infrastruktura podnoszące jakość życia w mieście czy duma i poczucie wspólnoty mieszkańców. Biorąc pod uwagę te uwarunkowania, niezwykle istotne jest opracowanie takiej strategii organizacji wydarzenia, która lokowałaby imprezę i wszystkie jej skutki w długoterminowym planie rozwoju miasta. Nowe struktury urbanistyczne muszą „pasować” zarówno do fizycznej przestrzeni miasta, uzupełniając tkankę miejską w brakujące do tej pory elementy, jak i do przestrzeni społecznej, zaspokajając potrzeby mieszkańców. Im bardziej proces integracji nowych struktur ze starymi przebiega „bezszwowo”, tym lepiej. Organizacja wielkich imprez często staje się także katalizatorem procesów rewitalizacyjnych i rozwojowych w mieście. Dlatego strategie planowania struktur sportowych powinny zakładać ich zmienność w czasie (funkcjonalną, programową, przestrzenną), umożliwiającą dostosowywanie się odpowiednim zagospodarowaniem do zmieniających się potrzeb społecznych.

Brak dalekosiężnej wizji może skutkować pustymi, zdegradowanymi przestrzeniami, tak jak to się stało np. w Pekinie po Igrzyskach w 2008 roku, gdzie zbyt duży nacisk został położony na kwestie wizerunkowe i doraźny efekt. Z kolei znakomitym przykładem umiejętnie wykorzystanego potencjału organizacji igrzysk jest Sydney, w którym park olimpijski został przekształcony w ogólnodostępny park sportowo-rekreacyjno-krajobrazowy, ulokowany pomiędzy dwiema dużymi dzielnicami, z którego korzystają mieszkańcy, młodzież szkolna, turyści, w którym organizowane są największe miejskie imprezy sportowe i widowiskowe. Jednak, co chyba najistotniejsze – to nie obecność parku wygenerowała potrzebę ruchu u mieszkańców Sydney. Sport w Australii jest najpowszechniejszym zjawiskiem społecznym, uznawanym wręcz za „religię”, mającą największą liczbę „wyznawców”.

Podsumowanie

Zjawisko sportu w przestrzeni miasta obecne jest dzięki aktywnym fizycznie ludziom. O uprawianych dyscyplinach czy formach ruchu decydują najczęściej panujące aktualne trendy i wzorce zachowań – tym tłumaczyć można rosnącą w ostatnich latach popularność nordic walkingu, joggingu czy tańca. Część z podejmowanych form aktywności nie wymaga specjalistycznej infrastruktury, mogą się one odbywać w każdej przestrzeni. Często w ten sposób przestrzenie publiczne miast zyskują nowych użytkowników, co wpływa na bardziej intensywne życie i koloryt społeczny tych przestrzeni. Z uwagi na wciąż niezadowalający odsetek osób uczestniczących w szeroko pojętej kulturze fizycznej w Polsce, zasadnym jest, aby przestrzeń miast, w tym zarówno śródmieść jak i osiedli mieszkaniowych, zachęcała do podejmowania aktywności, proponując różnego rodzaju możliwości. Jednak więcej inicjatyw mających na celu zachęcanie Polaków do aktywności pojawia się w sferze społecznej (promowanie w mediach różnych akcji, np. „Polska biega”), niż przestrzennej. Bardzo cenną jest inicjatywa budowania nowych boisk – „orlików”, poszerzona następnie o „białe orliki”, czyli lodowiska w okresie zimowym, to wciąż jednak jest to tylko kropla w morzu potrzeb. Zbyt częste jest zjawisko komercjalizacji przestrzeni we wszystkich jej aspektach, zbyt rzadko miasta decydują się na przekazywanie terenów na cele publiczne, jakim bez wątpienia powinien być powszechny dostęp do terenów i urządzeń sportowo-rekreacyjnych. O rozwoju kultury czasu wolnego i o skuteczności procesów rekreacyjnych decyduje bowiem przede wszystkim różnorodność występujących potrzeb i wielość zaspokajających je form, czyli właściwie zaplanowany system infrastruktury sportowej. Istniejące już urządzenia będą wtedy stymulować dalszy rozwój rekreacji i rozpowszechnianie aktywnych sposobów spędzania czasu wolnego.

1. Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych, Project for Public Spaces, Inc., Wydanie polskie: Fundacja Partnerstwo dla Środowiska, książka w wersji online: www.epce.org.pl.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jakie społeczeństwo, taka kultura fizyczna

Wieloaspektowość sportu sprawia, że budzi on zainteresowanie zarówno przedstawicieli nauk przyrodniczych, ekonomicznych, technicznych, ale także społecznych i humanistycznych. Z tego też powodu, ze względu na wycinkowość perspektyw badawczych poszczególnych nauk, próba przedstawienia jego holistycznej wizji jest trudna, jeśli nie karkołomna.

Dążąc do ominięcia tych trudności skoncentrujmy naszą uwagę na ukazaniu sportu jako zjawiska społeczno-kulturowego. Zajmiemy się przede wszystkim sportem powszechnym, sportem „for all”, sportem rekreacyjnym czy po prostu rekreacją ruchową.

Aktywność Polaków

Dokonując analizy współczesnych społeczeństw dochodzimy do przekonania, że uczestnictwo członków tych społeczeństw w sporcie jest mocno zróżnicowane. Z jednej strony mamy społeczeństwa, których członkowie w niewielkim odsetku uczestniczą w sporcie powszechnym, z drugiej strony są społeczeństwa, w których aktywność ruchowa stanowi podstawowy element zagospodarowania czasu wolnego. Nasuwa się pytanie, jakie czynniki decydują o przywołanym zróżnicowaniu?

Poszukując odpowiedzi na tak sformułowane pytanie stwierdzamy, że przyczyn takiego stanu rzeczy należy poszukiwać w trzech następujących społeczno-kulturowych przestrzeniach:

1) poziomie rozwoju społecznego (zamożność, poziom życia, poziom rozwoju gospodarki, wykształcenie, miejsce zamieszkania, dostęp do infrastruktury sportowej),

2) charakterze kultury (system wartości, dominujące idee, dominujące wzory zachowań, świadomość społeczna itp.),

3) społecznym systemie organizacji sportu, w tym przede wszystkim szkolnego wychowania fizycznego.

Mając to na uwadze, spróbujmy ukazać uczestnictwo polskiego społeczeństwa w sporcie dla wszystkich i przedstawić nasuwające się uzasadnienie takiego stanu rzeczy. Jaki jest wpływ pewnych prawidłowości charakterystycznych dla naszego społeczeństwa i jak wygląda to w odniesieniu do społeczeństw europejskich, których poziom rozwoju jest wyższy i tradycja w zakresie uczestnictwa w sporcie, dbałości o zdrowie, aktywnego zagospodarowania czasu wolnego ma dłuższą i bardziej ugruntowaną tradycję.

Zwiększa się prosportowa świadomość Polaków. Rośnie też ich aktywne uczestnictwo w sporcie. Nie da się nie widzieć potężnej rzeszy naszych rodaków jeżdżących na rowerach, łyżworolkach, biegających w parkach i na obszarach zielonych, grających na orlikach, przewożących na dachach samochodów sprzęt narciarski czy do uprawiania windsurfingu.

Społeczeństwo polskie jest społeczeństwem nowoczesnym w schyłkowej fazie rozwoju z tendencją przekształcania się w społeczeństwo ponowoczesne. Charakterystyczna jest dla nas zatem: mechanizacja produkcji, zwiększenie zapotrzebowania na wykwalifikowanych pracowników, wzrost znaczenia nauki, utrata dotychczasowego autorytetu religii, nasilenie procesu urbanizacji, dominacja racjonalności itp., ale jednocześnie dominacja konsumpcjonizmu, hedonizmu, wszechobecność nowoczesnych technologii informatycznych, przesunięcie pracowników ze sfery produkcji do sfery usług, zwiększenie ryzyka dla jednostek i zbiorowości.

Występujące w naszym społeczeństwie zjawiska i procesy sprzyjają zmianom świadomości i zachowań jego członków. Świadomość potrzeby uczestnictwa w sporcie wynika z lepszego wykształcenia członków społeczeństwa, racjonalnego myślenia. Uczestnictwo w sporcie jest natomiast konsekwencją prosportowej świadomości oraz infrastrukturalno-ekonomicznych warunków do realizacji zadań na gruncie sportu.

Wymienione zjawiska i procesy powodują, że wzrasta świadomość potrzeby uczestnictwa w sporcie coraz większego odsetka członków naszego społeczeństwa, ale zwiększa się też odsetek jednostek uczestniczących w praktyce społecznej w tym zakresie. Taki stan rzeczy potwierdzają zarówno wyniki badań empirycznych (w tym COBOS, OBOP i inne), ale także codzienna obserwacja życia społecznego. Nie da się nie widzieć potężnej rzeszy Polaków jeżdżących na rowerach, łyżworolkach, biegających w parkach i na obszarach zielonych, grających na orlikach, przewożących na dachach samochodów sprzęt narciarski czy do uprawiania windsurfingu.

Nie oznacza to jednak, że uczestnictwo w sporcie naszego społeczeństwa jest powszechne. Oczywiście tak nie jest. Nowoczesne społeczeństwa europejskie, i nie tylko, uczestniczą w sporcie bardziej powszechnie. Dotyczy to przede wszystkim takich krajów, jak: Szwecja, Norwegia, Finlandia, Dania, Niemcy, Francja, Holandia, Belgia itd. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest wyższy poziom rozwoju cywilizacyjnego tych społeczeństw, większa zamożność, lepsze wykształcenie, bardziej pogłębiona świadomość na temat potrzeby uczestnictwa w aktywności sportowej, ale także lepsza organizacja życia społecznego i lepszy dostęp do infrastruktury sportowej. Ale to nie wszystko…

Kultura (fizyczna)

W przeszłości, sięgając do tradycji Józefa Piłsudskiego, podstawowymi były wartości utylitarne, tj. przygotowanie społeczeństwa do wykonywania obowiązków zawodowych i obrony ojczyzny. Dzisiaj tężyzna fizyczna nie odgrywa tak ważnej roli jak w przeszłości, bo praca fizyczna stanowi margines aktywności zawodowej Polaków.

Niezwykle ważną kwestią pomocną do wyjaśnienia tendencji w zakresie uczestnictwa w sporcie powszechnym jest dominacja w społeczeństwie określonych elementów kultury. Chodzi tu przede wszystkim o dominujące idee, wartości, normy, wzory zachowań, które są często konsekwencją pewnej tradycji i obyczaju.

Charakterystyczną cechą społeczeństwa polskiego jest przywiązanie do tradycyjnego katolickiego systemu norm i wartości, który nobilituje i zachęca wiernych do kultywowania wartości duchowych i intelektualnych, kosztem dbałości o rozwój fizyczny, sprawnościowy i zdrowotny. Tradycja ta, sącząca się niezwykle cienkim strumieniem w samym nauczaniu współczesnego Kościoła, obecna jest w świadomości i zachowaniach znaczącej części wiernych, zwłaszcza tych słabo wykształconych i mieszkających na wsi, których odsetek jest w dalszym ciągu znaczący.

W społeczeństwie polskim zachodzą zmiany w sferze kultury, w tym kultury fizycznej, chociaż proces ten nie przebiega tak dynamicznie, jak powinien. W ostatnim dziesięcioleciu dokonały się istotne zmiany odnośnie akceptacji wartości kultury fizycznej. W przeszłości, sięgając do tradycji Józefa Piłsudskiego, a później do tradycji państwa socjalistycznego, podstawowymi były wartości utylitarne, tj. przygotowanie społeczeństwa do wykonywania obowiązków zawodowych i obrony ojczyzny. Dzisiaj tężyzna fizyczna nie odgrywa tak ważnej roli jak w przeszłości w wykonywaniu obowiązków zawodowych, bowiem praca fizyczna stanowi margines aktywności zawodowej Polaków, a potencjał obronny kraju nie polega wyłącznie na sprawności fizycznej wojska, ale na dysponowaniu nowoczesnymi technologiami informatyczno-technicznymi i umiejętności ich wykorzystania podczas konfliktu.

Współczesne społeczeństwo polskie, jak wynika z badań empirycznych, ceni wartości estetyczne, związane z odczuwaniem przyjemności (hedonistyczne) i związane z rywalizacją (agonistyczne). Podejmując aktywność sportową, Polacy chcą właśnie te wartości realizować. Chcą dbać o estetykę ciała zgodnie z obowiązującymi trendami w tym zakresie, chcą czerpać przyjemności z uczestnictwa w ruchu, chcą doświadczać pozytywnych przeżyć emocjonalnych związanych z rywalizacją sportową.

Inną charakterystyczną cechą współczesnego uczestnika sportu jest potrzeba przeżyć ekstremalnych, które zapewniają sporty nazywane właśnie ekstremalnymi lub adrenalinowymi. Często uczestnicy mówią: „nie ma ryzyka, nie ma dobrej zabawy”, ale nie chodzi tu o ryzyko wedle kulturowej umowy, ale ryzyko naprawdę. Wspinanie się po górskiej ścianie z zabezpieczeniem jest przyjemne, ale naprawdę jest atrakcyjne wspinanie bez zabezpieczenia, kiedy każdy zły krok może spowodować odpadnięcie od ściany i zakończyć się śmiercią.

W niektórych społeczeństwach zachodnich uczestnictwo w aktywności sportowej stanowi kulturową normę, natomiast jego brak traktowany jest jako odejście o tej normy, odchylenie od ustalonego porządku, a niekiedy jako dewiacja.

W krajach lepiej od naszego rozwiniętych występują podobne tendencje, ale osób realizujących te wartości jest znacznie więcej. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest dłuższa tradycja tych społeczeństw w zakresie kultywowania wartości sportu, dłuższa tradycja w zakresie dominacji idei o charakterze racjonalnym, w których dbałość o estetykę ciała, czerpanie przyjemności z ruchu oraz pozytywnych przeżyć emocjonalnych jest dłuższa i bardziej ugruntowana w świadomości i zachowaniach obywateli.

W społeczeństwach zachodnich kultura jest tak zorganizowana, że niejako wymusza na członkach uczestnictwo w sporcie, a brak tegoż zaangażowania uruchamia negatywne nieformalne sankcje społeczne w postaci zdziwienia, kpiny, werbalnej uszczypliwości itp. Zatem uczestnictwo w aktywności sportowej stanowi kulturową normę, natomiast jego brak traktowany jest jako odejście od tej normy, odchylenie od ustalonego porządku, a niekiedy jako dewiacja. W naszym społeczeństwie kultura nie ma takiej, prosportowej mocy, zaś uczestnicy sportu nie spotykają się z gratyfikacjami choćby symbolicznymi, takimi jak szacunek, uznanie i prestiż społeczny. Konsumpcja sportowa nie jest traktowana jako wyraz przynależności do klas i warstw wyższych

Sport od kołyski

Grzechem edukacji fizycznej w szkole jest zapóźnienie w stosunku do zmieniających się społeczeństwa i kultury. Uczniowie są przygotowywani do realizacji celów o charakterze utylitarnym. Natomiast powinni być przygotowani do bycia konsumentami kultury fizycznej, jej animatorami i kreatorami, wedle indywidualnych potrzeb i możliwości.

Ważnym elementem procesu przygotowania społeczeństwa do uczestnictwa w sporcie powszechnym jest wychowanie fizyczne w szkole, w którym uczniowie uczestniczą na wszystkich poziomach edukacji, od szkoły podstawowej zaczynając, a na szkole wyższej kończąc. W Polsce czynione są wysiłki mające na celu takie zreformowanie systemu edukacji fizycznej w szkole, aby odpowiadał on z jednej strony na potrzeby i zainteresowania uczniów, z drugiej natomiast przygotowywał do realizacji cenionych wartości sportu w życiu dorosłym.

Wychowanie fizyczne w naszym kraju, statystycznie rzecz biorąc, jest mało efektywne. Z jednej strony słaba efektywność jest wynikiem niespójności procesu wychowania fizycznego z oddziaływaniem najbliższego otoczenia społecznego, a przede wszystkim rodziny, ale także ze względu na brak „kulturowego klimatu” mającego wpływ socjalizacyjny. Z drugiej strony problemem jest zachowawczość nauczycieli i brak otwartości na zmiany, brak innowacyjności i wykorzystywania nowoczesnych technologii w procesie edukacji fizycznej.

Grzechem edukacji fizycznej w szkole jest zapóźnienie w stosunku do zmieniających się społeczeństwa i kultury. Zajęcia wychowania fizycznego w wielu przypadkach są prowadzone tak, jakby uczniowie byli przygotowywani do życia w społeczeństwie przednowoczesnym lub nowoczesnym w początkowej fazie, tj. do realizacji celów o charakterze utylitarnym. Natomiast powinni być przygotowani do bycia konsumentami kultury fizycznej, jej animatorami i kreatorami, wedle indywidualnych potrzeb i możliwości, ale w społeczeństwie nowoczesnym.

W społeczeństwach zachodnich wymiar zajęć wychowania fizycznego w szkole jest mniejszy, ale uczniowie przychodzą do szkoły z większym kapitałem społecznym i kulturowym, w tym między innymi w zakresie aktywności sportowej, a ponadto proces wychowania fizycznego w szkole jest kompatybilny z procesem socjalizacji do uczestnictwa w sporcie w rodzinie i szerszym otoczeniu społecznym. W szkołach europejskich realizowanych jest więcej różnorodnych programów stanowiących odpowiedź na potrzeby społeczne, jak choćby do kulturalnego uczestnictwa w widowisku sportowym, zrównoważonego odżywiania się, dbałości o zdrowie poprzez aktywność ruchową.

Niezależnie od tego, wychowanie fizyczne w szkole ulega pożądanym przeobrażeniom, choć dzieje się to zbyt wolno i proces ten napotyka na liczne bariery.

Trzy elementy

Podsumowując należy stwierdzić, że polskie społeczeństwo staje się coraz bardziej aktywne sportowo. Proces ten przebiega wolno, ale systematycznie, tak, jak przebiegają inne procesy społeczne mające charakter ewolucyjny. W znaczącym stopniu szybkość dochodzenia do standardów europejskich w tym zakresie zależy od czynników społecznych (wykształcenie, zamożność), dominujących idei i wartości w kulturze (estetyka ciała, przyjemności kinetyczne, pozytywne doznania emocjonalne) oraz sprawności i adekwatności systemu edukacji fizycznej w szkole (innowacyjność, wykorzystanie cyberprzestrzeni, odpowiedź na potrzeby społeczne). Jeśli wymienione trzy agendy socjalizacji (społeczeństwo, kultura i edukacja fizyczna w szkole) osiągną wysoki stopień zbieżności, jeśli będzie mniej zmiennych zakłócających ten proces, to społeczeństwo nasze stanie się tak aktywne sportowo, jak aktywne są inne społeczeństwa zachodnie.

2_PPG_SPORT_MIASTO_OK

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nie wyczyn najważniejszy

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke – dziennikarz „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego” i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Piłkarze Realu Madryt i grupa znajomych grających w niewielkiej miejscowości Niestępowo pod Gdańskiem są takimi samymi sportowcami?

Adam Giersz: Jedni i drudzy są sportowcami w europejskim rozumieniu sportu. Sport jest wielowymiarowy. Piłkarze Realu uprawiają sport wyczynowo, dla osiągania najwyższych celów sportowych. Ci z Niestępowa głównie dla poprawy kondycji i podtrzymania więzi społecznych. Sport to wszelkie formy aktywności fizycznej, które prowadzą do podniesienia kondycji fizycznej, rozwoju stosunków społecznych oraz osiągania coraz lepszych wyników sportowych. Taką definicję wprowadziliśmy nowa ustawą o sporcie z 2010 r. Bo sport to nie tylko wyczyn – medale, punkty zdobywane na różnych poziomach współzawodnictwa; to także, a może przede wszystkim, jego funkcje społeczne i edukacyjne. To dlatego w Traktacie z Lizbony mamy art. 165 zobowiązujący instytucje unijne do wspierania sportu. Sport stał się jedną z polityk UE.

W brytyjskim systemie edukacyjnym sport jest ważnym instrumentem wychowania młodzieży, zwłaszcza w szkołach prywatnych. Nie jest przypadkiem, że 70% medalistów Igrzysk Olimpijskich w Londynie to absolwenci szkół prywatnych.

L.S. Przy okazji kolejnych rozmów o sporcie i roli sportu w Polsce dyskutuje się raczej o liczbie godzin WF-u w szkole, wynikach lub o liczbie medali na igrzyskach czy imprezach mistrzowskich. Pozostałe aspekty i wartości, jakie niesie sport, są pomijane.

A.G. To naturalne, że wielkie wydarzenia sportowe, jak Igrzyska Olimpijskie, mistrzostwa świata, budzą wielkie emocje i koncentrują uwagę mediów. Rola społeczna i edukacyjna sportu jest mniej spektakularna. Niemniej, coraz bardziej dostrzega się znaczenie sportu dla rozwoju osobistego człowieka, dla jego zdrowia czy też nabywania umiejętności i kompetencji nieformalnych, ważnych w radzeniu sobie na rynku pracy, a także jako ważne narzędzie edukacji młodych ludzi. Sport to lekcja życia – radzenia sobie ze stresem, umiejętności współpracy w warunkach rywalizacji, przestrzegania reguł gry, planowania celów i ich skutecznej realizacji, budowania poczucia własnej wartości.

W wymiarze społecznym sport wykorzystywany jest dla wzmacniania spójności społecznej na różnych poziomach i walki z wykluczeniem. W lokalnych środowiskach kluczową rolę winien pełnić klub sportowy. Miejsce regularnych spotkań ludzi z różnych środowisk, w różnym wieku, o różnym wykształceniu i zamożności, których łączy sport. Niestety, nasze kluby sportowe nastawione są głównie na wyczyn. Dofinansowanie ze środków publicznych związane jest z wynikiem sportowym. Samorządy terytorialne, które są głównym źródłem finansowania klubów, winny w większym stopniu uzależniać dotacje od uczestnictwa w działalności sportowej, mając na uwadze funkcje społeczne sportu.

W polskich szkołach są 4 godziny WF–u tygodniowo. Czyzatem problemem jest ilość, czy sposób,, w jaki się ten czas wykorzystuje?

A.G. Tak, 4 godziny obowiązkowego WF-u w szkole podstawowej i gimnazjum to dobry europejski poziom. Problem rzeczywiście tkwi w jakości. Zbyt często zajęcia prowadzone są w sposób mało atrakcyjny dla młodzieży, oparty na tradycyjnej gimnastyce przyrządowej. Dwie pierwsze godziny powinny być prowadzone w systemie klasowo-lekcyjnym, natomiast dwie pozostałe w formie sportowych zajęć pozalekcyjnych, zgodnych z zainteresowaniami uczniów. Uczeń powinien mieć możliwość wyboru sportu, który później będzie preferowaną formą aktywności sportowej w dorosłym życiu. Tak to wygląda w teorii. Niestety, praktyka jest najczęściej taka, że nauczyciele wolą robić zajęcia w normalnych godzinach, na korytarzach, żeby nie siedzieć za długo w szkole. Dodatkowo, na wsiach gimbus odjeżdża np. o 14 i nikt dłużej nie zostaje. Szkolne obiekty sportowe powinny tętnić życiem do późnych godzin popołudniowych. Tak jak w brytyjskim systemie edukacyjnym, gdzie sport jest ważnym instrumentem wychowania młodzieży, zwłaszcza w szkołach prywatnych. Nie jest przypadkiem, że 70% brytyjskich medalistów Igrzysk Olimpijskich w Londynie to absolwenci szkół prywatnych.

Ograniczanie WF-u do wyczynu i „robienia wyników” powoduje, że zatraca się wszystko inne, co sport niesie. Wychowanie poprzez sport jest doskonałym sposobem na ograniczenie wielu patologii. Mamy do dyspozycji doskonałe narzędzie, z którego nie chcemy korzystać.

L.S. Takie podejście pokazuje, że WF jest mało ważny, że nawet nauczycielom tego przedmiotu nie zależy na podniesieniu rangi sportu w szkole.

A.G. Niestety, ograniczanie wychowania fizycznego do wyczynu powoduje, że zatraca się wszystko inne, co sport niesie. Wychowanie dzieci i młodzieży poprzez sport jest doskonałym sposobem na ograniczenie wielu patologii. Mamy do dyspozycji doskonałe narzędzie, z którego nie chcemy korzystać.

L.S. Wielu sportowców, nauczycieli WF–u, działaczy sportowych nie dostrzega tego pozawyczynowego znaczenia.

A.G. W naszym środowisku brakuje zrozumienia dla szerszego znaczenia sportu. Ale to się zmienia. Dla rosnącej liczby Polaków sport jest najważniejszą formą rekreacji, bez względu na to, czy aktywnie w nim uczestniczą czy tylko w roli kibiców. Coraz więcej ludzi uprawia sport dla poprawy kondycji fizycznej i podtrzymywania kontaktów społecznych. Ruch sportowy jest istotną częścią społeczeństwa obywatelskiego. Chociaż daleko nam jeszcze do państw starej UE. W Niemczech, Szwecji co trzeci obywatel jest członkiem klubu sportowego. Spośród 27 mln Niemców stowarzyszonych w klubach sportowych tylko część należy do grupy wyczynowej, dążącej do uzyskania najwyższych celów sportowych. Większość to tzw. „beer manschafty” – kluby, w których sport poza sposobem na poprawę kondycji fizycznej jest płaszczyzną spotkania z ludźmi z różnych środowisk, rozmowy o sprawach społecznych, podejmowania inicjatyw obywatelskich.

W Polsce zaledwie dwudziestu trzech na każdy tysiąc mieszkańców należy do klubu sportowego. U nas klub sportowy to ciągle tylko wyczyn, mimo iż ustawa o sporcie umożliwia uproszczoną rejestrację klubów prowadzących działalność sportową, ale nie uczestniczących w formalnym systemie współzawodnictwa sportowego prowadzonego przez polskie związki sportowe.

 L.S. Jednak wolimy kibicować niż uprawiać sport i ani środowisko sportowe, ani samorządowcy, ani nawet w ministerstwie sportu nie szukają głębszych wartości.

W dobie globalizacji, gdy w Europie zanikają granice, masowa kultura jest uniwersalna, język angielski jest głównym narzędziem porozumiewania się społeczeństw – narodowa drużyna staje się jednym z ostatnich wyróżników tożsamości. Dlatego państwa decydują się wspierać najlepszych zawodników. Ludzie tego potrzebują.

A.G. Polacy bardzo emocjonalnie odbierają sport i jest to część narodowej tożsamości. Tak był odbierany Adam Małysz. Nadal jest tak odbierana Justyna Kowalczyk. Nie wspomnę już o sukcesach siatkarzy kilka lat temu i rozczarowaniu, jakiego nieustannie dostarczają piłkarze. Dlatego państwo decyduje się wspierać najlepszych zawodników, bo po prostu potrzebujemy ich sukcesów. Utożsamianie się ma wymiar narodowy, ale też regionalny lub lokalny. Gdyby Lechia grała tak jak Barcelona, to stałaby się ważnym elementem tożsamości całego Pomorza. Takie emocjonalne podejście do sportu jest europejską cechą. W USA czy w Australii spokojniej podchodzą do związków z drużynami oraz reprezentacjami. Europejskie kibicowanie ma pozytywny charakter, ale może mieć też negatywne skutki w postaci szowinizmu czy nacjonalizmu. W Europie, w której znikają granice, gdzie mówi się na coraz szerszą skalę w języku angielskim, sport zawodowy staje się jednym z ostatnich widocznych elementów tożsamości. Na EURO 2012 hiszpańscy, włoscy, irlandzcy czy też polscy kibice nosili szaliki, koszulki, nakrycia głowy w narodowych barwach, a na policzkach były malowane flagi. To była spektakularna demonstracja tożsamości narodowej.

L.S. Konkluzja wywołuje mieszane uczucia, gdyż poprzez sport można oddziaływać na sporą część społeczeństwa zarówno pozytywnie, ale też negatywnie. Pytanie o rolę państwa staje się bardzo zasadne.

A.G. Rolą państwa jest tworzenie warunków dla rozwoju sportu przede wszystkim w wymiarze infrastrukturalnym oraz wspieranie działalności sportowej. Jest to wspólne zadanie rządu i samorządów terytorialnych. Dobrym przykładem tej współpracy był program budowy boisk ORLIK2012. Wspieranie sportu powszechnego, czyli sportu dla wszystkich, oraz klubów sportowych to zadanie samorządów terytorialnych, natomiast dofinansowanie szkolenia centralnego na poziomie reprezentacji narodowych spoczywa na Ministrze Sportu.

Zadaniem państwa jest także zwalczanie patologii, jakie niesie sport wyczynowy. Doping, ustawianie wyników meczów sportowych, przemoc i zachowania rasistowskie to główne zagrożenia współczesnego sportu. Mamy dobre instrumenty prawne zawarte w ustawie o sporcie w zakresie zwalczania oszustów sportowych, a więc tych, którzy stosują niedozwolone środki dopingowe oraz manipulują wynikami zawodów sportowych, często w związku z zakładami bukmacherskimi. Zagrożenia dla uczciwości rywalizacji sportowej są szczególnie ważne z punkt widzenia edukacyjnej roli sportu i stały się priorytetem polskiej prezydencji. Na jej zakończenie, w grudniu 2011, Rada UE przyjęła stosowny dokument określający ramy współpracy państw UE i europejskich federacji sportowych w walce z match-fixingiem.

L.S. W Polsce infrastrukturę najczęściej budują również samorządy, ale kształt lekcji wychowania fizycznego wykuwa się w ministerialnych budynkach.

Dziś mamy zadawalającą infrastrukturę, natomiast nie potrafimy wykorzystać tego, co posiadamy. Wystarczy spojrzeć na budżety Gdańska czy Kartuz i porównać ilość pieniędzy, jaka jest kierowana na infrastrukturę, z tą na animowanie życia w klubach i szkołach.

A.G. Zgadzam się, że poprzez podstawy programowe państwo musi wytyczać kierunki rozwoju sportu w szkołach, ale środki na realizację tych założeń muszą znaleźć samorządy. Dziś mamy zadawalającą liczbę boisk i sal gimnastycznych. Wprawdzie są regionalne zróżnicowania, ale generalnie nie ustępujemy krajom Europy Zachodniej. Niestety, brakuje nam basenów. Natomiast nie potrafimy wykorzystać tego, co posiadamy. Wystarczy spojrzeć na budżety Gdańska czy Kartuz i porównać ilość pieniędzy, jaka jest kierowana na infrastrukturę z tą przeznaczaną na animowanie życia w klubach i szkołach.

L.S. Jak, według rządowej strategii, ma się rozwijać polski sport?

A.G. Zmierzamy do tego, by nasze społeczeństwo było aktywne i sprawne. W tym celu rozwijamy infrastrukturę sportową dla zwiększenia dostępu do sportu i rozwijamy sport wyczynowy dla jego popularyzacji. Dostępność do sportu jest istotnym elementem jakości życia. Ważnym priorytetem jest wyrównywanie szans, zwłaszcza młodzieży, w dostępie do sportu. Niestety, w wielu rodzinach pojawia się bariera finansowa ograniczająca możliwość uprawiania sportu przez dzieci i młodzież. Stąd tak duże znaczenie WF-u i sportu szkolnego.

W zakresie uczestnictwa w sporcie zbliżamy się do standardów krajów UE. Oczywiście, daleko nam do Skandynawów, ale jest lepiej, niż w krajach południa Europy. Wg Eurobarometru 2009, 25% Polaków uprawia sport regularnie (1 – 4 razy w tygodniu) – to jednak ciągle ok. 49% nie ćwiczy w ogóle, przy średniej unijnej 39%.

Sport wyczynowy jest wspierany przez państwo, gdyż promuje aktywność, kreuje pozytywne wzorce osobowe dla młodzieży i zaspokaja potrzeby społeczne na wielkie widowiska sportowe z udziałem naszych reprezentantów. Problem powstaje, gdy mamy do czynienia ze sportem zawodowym. Kluby zawodowe zorganizowane są w spółki akcyjne i obowiązują je przepisy o dozwolonej pomocy publicznej. Wątpliwość wiąże się z finansowaniem ze środków publicznych indywidualnych karier sportowców zawodowych, osiągających wysokie przychody ze sportu .

W sporcie wyczynowym realizowana jest selektywna strategia rozwoju. Priorytetowo finansowane są sporty olimpijskie, a zwłaszcza te najbardziej popularne, a więc gry, LA, pływanie. Chcemy mieć nie tylko medale, ale i sport – czyli medale w sportach atrakcyjnych dla młodzieży i jednocześnie sportach całego życia.

L.S. Podobnie wygląda podział między zamożniejszą a uboższą częścią Unii Europejskiej. Czy wzrost świadomości potrzebnej do codziennego uprawiania sportu wynika z poziomu zamożności?

A.G. Dopatruję się takiego związku, gdyż w miarę bogacenia się społeczeństw rośnie partycypacja w sporcie. Ten mechanizm występuje nie tylko na poziomie krajów, ale też rodzin. Kiedy podnosi się zamożność rodziny, to pojawiają się potrzeby wysyłania dzieci na różnego typu zajęcia, ale także rodzice zaczynają biegać, jeździć na rowerze czy chodzić na basen. Uprawianie sportu jest wypadkową jakości życia. A skoro mamy zabezpieczoną infrastrukturę, to coraz większa część społeczeństwa chce z tego korzystać i jest gotowa za to płacić. Płatne korzystanie z istniejącej infrastruktury powoduje, że sport jest tylko dla części społeczeństwa. Dlatego tak ważny jest sport w szkole jako narzędzie wyrównywania szans w dostępie dzieci i młodzieży do sportu.

Bardzo ważna jest równa dla wszystkich dostępność sportu. Płatne korzystanie z istniejącej infrastruktury powoduje, że sport jest tylko dla części społeczeństwa.

L.S. W ostatnich latach widać duże zainteresowanie sportem. W dużych miastach coraz więcej ludzi biega, jeździ na rowerach. Na obszarach wiejskich sport powszechny, ,„codzienny” jest mniej widoczny i najczęściej jest to piłka nożna.

A.G. W miastach rzeczywiście obserwujemy gwałtownie rosnącą aktywność sportową W środowisku wiejskim nie jest tak widoczna, ale nie zapominajmy, że na wsi aktywność fizyczna obywateli jest z naturalnych powodów większa niż w mieście. Rower jest częściej środkiem transportu, niż rekreacji ruchowej.

Stopniowo następuje wyrównywanie w poziomie infrastruktury sportowej, podejmowane są działania zapewniające młodzieży wiejskiej dostęp do miejskich pływalni Na przykład inicjatywa byłego marszałka województwa pomorskiego, Jana Kozłowskiego, finansowania wspólnie z budżetów samorządu wojewódzkiego i gminnego nauki pływania dzieci ze środowisk wiejskich. Marszałek płacił za basen, a wójt za dowiezienie dzieci na ogół szkolnym gimbusem.

W Europie ponad 50% wszystkich uprawiających sport gra w piłkę nożną. Polska nie jest wyjątkiem. Zbudowaliśmy ponad 2500 Orlików, w tym większość w gminach wiejskich, by zapewnić tam takie same warunki uprawiania sportu jak w mieście. To był wielki projekt wyrównywania szans w dostępie do sportu.

Teraz potrzebujemy lokalnych liderów i animatorów sportu, aby obiekty były właściwie wykorzystane. To wymaga rzeszy wolontariuszy. Sport , zwłaszcza ten powszechny, rozwija się dzięki wolontariatowi.

L.S. Czy w obecnej strategii jest miejsce dla wartości, jakie niesie uprawianie sportu w przestrzeni społecznej?

A.G. Tak, główny cel państwowej strategii sportu to wzrost aktywności i sprawności obywateli. Realizacja tego celu to inwestycja w kapitał ludzki. Sport, poza walorami społecznymi i edukacyjnymi, ma też istotny wymiar gospodarczy. W czasie polskiej prezydencji Unii Europejskiej zleciliśmy Głównemu Urzędowi Statystycznemu badanie wpływu sportu na PKB. Instytut Statystyki Publicznej GUS dokonał bardzo dokładnej analizy, która pokazała, że w Polsce udział sportu w PKB wynosi 1,96 % Podobne badania zostały przeprowadzone w kilku innych krajach i np. w Wielkiej Brytanii ten wskaźnik wynosi niewiele ponad 2 %. Na sport patrzymy jak na wydatek, ale przynosi on też wymierne korzyści. W przypadku naszego kraju produkcja i sprzedaż sprzętu sportowego, organizacja imprez itp. mają wartość około 30 mld złotych rocznie. Żyje z tego wielu ludzi, więc sport nie jest tylko rozrywką czy sposobem na dbanie o zdrowie. Sport jest ważną częścią naszego życia, zarówno w sensie materialnym, jak i rozwoju osobistego. Warto o niego dbać.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jaka strategia dla sportu?

Czy sport może stać się trwałą i długofalową dźwignią rozwojową Polski? Brzmi to dość nieprawdopodobnie, tym bardziej, że „u nas” często dziedzina ta traktowana jest raczej po macoszemu – jak kwiatek do kożucha, niepotrzebny przeżytek, miejsce podtrzymywania „nie tak już niezbędnej” sprawności fizycznej. Okazuje się jednak, że sport – jeśli odpowiednio wykorzystany – jest jedną z najbardziej efektywnych ścieżek budowy innowacyjnej i konkurencyjnej gospodarki, i to szczególnie w okresie rozwojowym, w którym się dziś znajdujemy.

Mimo notowanego przez Polskę – jako jedynego kraju w Europie podczas trwającego kryzysu – nieustannego wzrostu gospodarczego, widzimy, że nasz dotychczasowy model rozwoju wyczerpuje się. Wykorzystaliśmy już potencjał drzemiący w prostych rezerwach wzrostu, takich jak lepsze wykształcenie społeczeństwa czy unowocześnienie parków maszynowych w przedsiębiorstwach. Wiele wskazuje na to, że zbliżamy się do „szklanego sufitu” rozwoju, który może skutecznie zablokować nasz marsz w kierunku wysokiego poziomu gospodarczego i jakości życia. Czego brakuje nam, by uniknąć popadnięcia w rozwojowy marazm.

Powyżej pewnego poziomu, dalszy wzrost nie jest już tak bardzo warunkowany – wnoszonymi przez poszczególne osoby, instytucje czy firmy – indywidualnymi potencjałami (te mają swoje naturalne granice). Bardziej liczy się zdolność do kooperacji – wspólnego dążenia do osiągania celów, w różnych, często zmieniających się, konfiguracjach (praktycznie nieograniczona przestrzeń do ciągłego, lepszego wzajemnego „układania się”). Warunkiem koniecznym jest otwartość i współpraca bazująca na zaufaniu. Te dwa składniki są kluczowe dla zlikwidowania „innowacyjnego klina”, który jest dziś kulą u nogi polskiej gospodarki. To właśnie kapitał społeczny, chęć i umiejętność kooperacji są najlepszymi stymulatorami innowacyjności i kreatywności. To one mogą pomóc polskim przedsiębiorstwom skutecznie konkurować na globalnych rynkach. Wcale nie chodzi o wielkość nakładów na badania i rozwój w firmach czy na uczelniach wyższych. Pieniądze przeznaczane na te cele są zdecydowanie bardziej efektem innowacyjności, niż jej warunkiem. Tam, gdzie są innowacje, pojawia się kapitał chcący w nie inwestować.

1_SPORT_KONCEPT_OK

Na co więc powinniśmy ukierunkować nasze wysiłki? Jak wspierać budowanie postaw społecznych niezbędnych do rozwoju? Kluczem jest system edukacji, któremu – na pewnym (i to niekrótkim, a zarazem bardzo „chłonnym”) etapie życia – poddany jest każdy z nas. Wtedy też, w procesie kształcenia i wychowania, nabieramy kompetencji, umiejętności i postaw, które w znacznym stopniu determinują to, jacy później jesteśmy, jakie cele sobie stawiamy, jak je realizujemy. Czym zatem „nasiąkają” dziś uczniowie szkół? Prym wiodą postawy silnie indywidualistyczne i konformistyczne (nie kreatywne) – osiąganie praktycznie całkowicie samodzielnego mistrzostwa (ignorowanie wysiłku zbiorowego) w rozwiązywaniu wystandaryzowanych zadań i testów („droga dojścia” do rezultatu jest bez znaczenia). Nie ma miejsca na pracę w zespole, popełnianie błędów, ponoszenie porażek i wyciąganie z nich wniosków.

Tutaj właśnie pojawia się strategiczna rola sportu. W nim trudno obyć się bez cech i postaw, takich jak nawiązywanie i utrzymywanie relacji z innymi ludźmi,  umiejętność pracy w grupie (drużynie) na rzecz dobra wspólnego, dzielenie się sukcesem, ale i porażką, szacunek do innych ludzi, ich pomysłów i odmienności. Czy nie są to kompetencje i umiejętności najbardziej deficytowe w polskim społeczeństwie i zarazem fundamentalne dla budowy kapitału społecznego? Dobrym przykładem tak zorientowanego systemu edukacji mogą być Stany Zjednoczone, gdzie – już od najmłodszych lat – angażuje się dzieci w sport. Organizowanie życia młodych ludzi wokół drużyny, zespołu powoduje, że chcą oni być, działać i przeżywać razem (budowanie tożsamości zbiorowej). Takie nastawienie przejawia się także później, w dorosłym życiu. USA to kraj o jednym z najwyższych poziomów konkurencyjności i innowacyjności gospodarczej. Jest to efekt wykształcenia się w społeczeństwie odpowiednich wzorców myślenia i zachowań, które polegają na umiejętnym godzeniu konkurencji w wymiarze indywidualnym z umiejętnością kooperacji i dostrzeganiem szerszego interesu zbiorowego.

Czy zatem sport może stać się dźwignią polskiej innowacyjności, a co za tym idzie – dalszego rozwoju kraju? Oczywiście, kształtowanie postaw to długotrwały proces – trudno oczekiwać błyskawicznego i bezpośredniego efektu. Niemniej sport, szczególnie, jeżeli nadać mu mądrą rolę w systemie edukacji, może w dłuższym horyzoncie w znacznym stopniu przyczynić się wytworzenia kulturowych przewag naszego wzrostu gospodarczego. By móc wykorzystać jego olbrzymi potencjał, musimy jednak zmienić dominujące dotychczas podejście. Ważne, by sport służył nie tylko samemu sobie, ale wspierał szersze strategiczne cele społeczno-gospodarcze.  Możemy na tym bardzo dużo zyskać. Co więcej, zmiana podejścia do roli sportu wcale nie musi nas wiele kosztować. W ostatnich latach, między innymi dzięki zaangażowaniu funduszy unijnych, znacznie podniósł się poziom infrastruktury sportowej. Teraz nadszedł czas, by te przestrzenie zaczęły pracować na rzecz rozwoju naszego społeczeństwa i kraju. Pora na narodową (a nie ściśle sektorową) strategię dla sportu.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nie odwracajmy się od morza

Potencjał rozwojowy Pomorza na tle regionów Unii Europejskiej jest oceniany jako przeciętny. Pomorze jest bowiem regionem relatywnie niewielkim, peryferyjnie położonym i stosunkowo słabo dostępnym – co jest zarówno funkcją peryferyjnego położenia, jak i niedorozwoju infrastruktury komunikacyjnej. Model rozwojowy Pomorza można uznać za ekstensywny, oparty jest on bowiem na tradycyjnych czy wręcz schyłkowych sektorach gospodarki oraz prostej przewadze kosztowej, która jednak stopniowo zanika. Wychodząc z niskiego, jak na standardy europejskie, poziomu rozwoju, Pomorze, pod warunkiem w miarę korzystnej koniunktury globalnej i niepopełniania większych błędów w polityce gospodarczej, spodziewać się może utrzymania relatywnie wysokich stóp wzrostu PKB per capita przynajmniej w perspektywie średniookresowej, zgodnie z hipotezą doganiania (ang. catching-up). Proces ten pozwoli na redukcję przynajmniej części pierwotnej luki rozwojowej w stosunku do regionów Europy Zachodniej. Ten prosty potencjał wzrostu będzie się jednak z czasem wyczerpywał – dalsza progresja będzie wymagała zasadniczej zmiany modelu rozwojowego.

Pomorze przegrywa na zmianach
Patrząc na rozwój regionu z perspektywy historycznej, należy zauważyć, że od dłuższego czasu zarówno międzynarodowe, jak i krajowe znaczenie regionu maleje. Największe było wtedy, gdy w wyniku zbiegu kompleksu czynników Gdańsk, a później również w mniejszym stopniu Gdynia, odgrywały rolę swoistego polskiego okna na świat – kiedy były aktywnym pośrednikiem w wymianie handlowej między bogatym Zachodem a wschodem Europy. Gdańsk był w tamtym okresie jednym z najbogatszych i największych miast kontynentu. Wraz z upływem czasu zmieniły się jednak zasady gry rynkowej – zmiany geopolityczne, postęp technologiczny czy w końcu rozwój współczesnej infrastruktury sieciowej – niekorzystnie wpływając na rozwój regionu. Handel państw UE odbywa się przede wszystkim w obrębie rynku wewnętrznego; podobnie jest w Polsce, gdzie w wyniku transformacji systemowej oraz procesów integracyjnych doszło do geograficznej reorientacji wymiany handlowej. Na europejskim rynku wewnętrznym gros produktów transportowanych jest na relatywnie krótki dystans, z wykorzystaniem transportu kołowego oraz kolejowego. W każdym przypadku o wyborze środka transportu decyduje bowiem prosty i racjonalny rachunek ekonomiczny. Porty, odpowiedzialne w przeszłości za większość transportu w obrębie kontynentalnej Europy, zeszły w tym ujęciu na plan dalszy. Ze względów oczywistych obsługują one współcześnie handel na duże odległości w wymiarze transkontynentalnym. Pomimo dominacji wymiany na krótki dystans, procesy globalizacyjne w gospodarce mogą dać nowy impuls rozwojowy miastom portowym.

Globalizacja przynosi zasadnicze zmiany w logistyce produkcji. Dominować zaczął preferowany przez koncerny transnarodowe model fragmentaryzacji procesów produkcyjnych, bazujący na maksymalnym wykorzystaniu przewag poszczególnych lokalizacji w skali globalnej. Powstały globalne sieci poddostawców, dochodzi do przemieszczania punktów dystrybucyjnych, a w konsekwencji gwałtownego wzrost wolumenu frachtu morskiego. W jego obrębie doszło do konteneryzacji oraz wyłonienia się systemu hub and spoke – głównych portów bazowych oraz sieci portów regionalnych obsługiwanych tzw. feederami (takim centrum regionalnym jest m.in. Trójmiasto). Wzrosło też stopniowo znaczenie transportu intermodalnego, efektywnie wykorzystującego różne uzupełniające się środki transportu. Procesy te wzmogły konkurencję pomiędzy portami a operatorami terminali, pojawili się też globalni operatorzy terminali kontenerowych (jak Hutchinson, PSA czy APM Terminals). Doszło do integracji pionowej, tzn. część armatorów stała się również operatorami terminali kontenerowych. Wzrosło także znaczenie otoczenia portów – w obszarze ich ciążenia pojawiły się znaczące tereny inwestycyjne, które w wyniku wysoce kapitałochłonnych inwestycji stały się centrami logistyczno-produkcyjnymi.

Kryzys może doprowadzić m.in. do przyspieszenia realokacji centrum gospodarki światowej do Azji Południowo- Wschodniej, a dostępność do tego perspektywicznego rynku może nabrać decydującego znaczenia. Fracht morski będzie się musiał dalej dynamicznie rozwijać.

Co prawda obecny kryzys gospodarczy doprowadził do gwałtownego załamania się wolumenu obrotów handlowych na świecie (analiza danych miesięcznych WTO wskazuje na spadek wolumenu wymiany do poziomu z 2004 roku), jednak w dłuższej perspektywie sytuacja wróci do normalności. Kryzys może doprowadzić m.in. do przyspieszenia realokacji centrum gospodarki światowej do Azji Południowo-Wschodniej, a dostępność do tego perspektywicznego rynku może nabrać decydującego znaczenia. Fracht morski będzie się musiał dalej dynamicznie rozwijać.

Porty morskie dawały i dają Pomorzu swoisty bonus rozwojowy. Kluczowe pytanie brzmi: czy potrafimy ten potencjał docenić i w pełni wykorzystać? Można mieć wiele wątpliwości.

Potencjał zaklęty w portach i ich zapleczu
Nie da się ukryć, że na tle innych regionów kraju nadmorskie położenie jest zasadniczym wyróżnikiem Pomorza. Od morza nie należy się więc odwracać plecami – to ono zawsze było źródłem prosperity regionu. Endogeniczny potencjał wzrostowy Pomorza jest w dużym stopniu funkcją potencjału rynkowego aglomeracji trójmiejskiej (wielkości rynku lokalnego) oraz skupionego na terenie województwa – również poza Trójmiastem, w istotnych ośrodkach subregionalnych – relatywnie niewielkiego potencjału przemysłowego i sektora usług. Historycznie rzecz biorąc, siłą napędową rozwoju Pomorza był handel morski, czy szerzej – gospodarka morska (m.in. stocznie, rybołówstwo i rybactwo, przetwórstwo ryb itd.). To porty morskie w dużym stopniu pozwoliły Pomorzu osiągnąć jego współczesny potencjał jednego z większych współczesnych ośrodków metropolitalnych. Porty morskie dawały więc i dają Pomorzu swoisty bonus rozwojowy. Kluczowe pytanie brzmi: czy potrafimy ten potencjał docenić i w pełni wykorzystać? Można mieć wiele wątpliwości.

W stosunku do innych regionów czy ośrodków metropolitalnych Polski o rozbudowanej funkcji logistycznej specyfiką Pomorskiego jest oczywiście jego zdominowanie przez infrastrukturę obsługującą transport morski. Współczesne porty Gdańska i Gdyni należy uznać z perspektywy globalnej za porty dowozowe o znaczeniu regionalnym. Dysponują one łącznie potencjałem wejścia do grupy portów dużych, przy utrzymaniu wysokiej dynamiki wzrostu wolumenu obrotów – w dużym stopniu będzie to zależało od dynamiki, struktury i kierunków polskiej wymiany handlowej oraz państw sąsiadujących. Wysoka dynamika wymiany z państwami odległymi będzie promowała rozwój portów Pomorza pod warunkiem poprawy ich oferty, zwłaszcza w zakresie obsługi ruchu kontenerowego. Na świecie funkcjonuje dziś około 600 portów kontenerowych, obsługujących łącznie około 400 mln TEU, z czego największe porty (powyżej 1 mln TEU) obsługują ponad dwie trzecie ruchu kontenerów. Spodziewane tempo wzrostu globalnych przeładunków kontenerowych szacuje się na 8 do 9 proc. rocznie, przy wzroście zdolności przeładunkowych na poziomie około 4 proc. rocznie – oznacza to wzrost globalnego stopnia wykorzystania terminali do poziomu około 90 proc. i problem kongestii w wiodących hubach globalnych. Współczesny kryzys może odłożyć ten problem w czasie. Może to również dotyczyć portu w Hamburgu, który dzięki położeniu, wielkości (efekt skali i zakresu) oraz wprowadzonym rozwiązaniom logistycznym paradoksalnie jest w tym momencie największym portem kontenerowym obsługującym polską wymianę handlową. Inwestycje poczynione w portach Trójmiasta, w tym budowa DCT (Deepwater Container Terminal), może pozwolić Pomorzu na przejęcie części ruchu z „zakorkowanych” hubów i w tym należy upatrywać szansy na rozwój. Z wielu względów – m.in. specyfiki akwenu Morza Bałtyckiego – stworzenie realnej konkurencji dla Hamburga jest niemożliwe.

W gospodarce globalnej opierającej się na niepohamowanej konkurencji premiowane było, jest i będzie podejmowanie ryzyka. Analogicznie do wiodących portów globalnych porty Gdańska i Gdyni muszą przejść na kolejny etap rozwoju, stając się portami trzeciej generacji – zintegrowanymi centrami logistycznymi, jądrem pomorskiego klastra LTD. Klaster będzie się oczywiście rozwijał wokół portów, ale musi on wykorzystywać inne lokalne atuty: potencjał magistrali kolejowej oraz autostrady A1 z bezpośrednim połączeniem do portów, rozległe tereny inwestycyjne na terenie i w bezpośrednim zapleczu portów oraz potencjał trzech pomorskich lotnisk – Rębiechowa, Babich Dołów i Pruszcza Gdańskiego. Tylko to umożliwi mu stanie się kompletnym, wielofunkcyjnym, w pełni multimodalnym centrum preferowanym przez współczesny biznes.

Pomorski klaster LTD
Rozwój pomorskiego klastra LTD przełoży się poprzez efekt synergii na zdynamizowanie rozwoju innych klastrów w regionie, niewątpliwie poprawiając atrakcyjność inwestycyjną całego regionu. Działania zmierzające do rozwoju klastra LTD należy wdrażać szybko i konsekwentnie – konkurencja w obszarze Bałtyku nie śpi (czego przykładem są projekty inwestycyjne realizowane w fińskim Turku). Obecny kryzys na pewno nie może być argumentem za przyhamowaniem rozpoczętych procesów inwestycyjnych, które mogą doprowadzić m.in. do długo oczekiwanej skokowej poprawy dostępności komunikacyjnej regionu. Rozwój podstawowej infrastruktury transportowej jest bowiem warunkiem sine qua non rozwoju regionów, zwłaszcza peryferyjnych. Wejście do UE i w konsekwencji dostęp do środków wspólnotowej polityki strukturalnej dały nam realną szansę nadrobienia ogromnych zaległości w tym zakresie.

Co powinno być celem rozwoju pomorskiego klastra LTD? Zwiększenie udziału portów Trójmiasta w obsłudze wymiany handlowej Polski i państw sąsiednich, wzrost stopnia przetworzenia ładunków w portach lub na ich bezpośrednim zapleczu, przyciągnięcie do regionu dużych inwestorów branżowych i ich silne zakorzenienie w regionie.

Co zatem powinno być celem rozwoju pomorskiego klastra LTD? Na pewno zwiększenie udziału portów Trójmiasta w obsłudze wymiany handlowej Polski i państw sąsiednich – przejęcie części obrotów z zasadniczych hubów (co oznacza konieczność dostarczenia pełnej oferty). Po drugie, wzrost stopnia przetworzenia ładunków w portach lub na ich bezpośrednim zapleczu w ramach wyspecjalizowanych centrów logistyczno-produkcyjnych. Po trzecie, przyciągnięcie do regionu dużych inwestorów branżowych i ich silne zakorzenienie w regionie. Zaplecze portów musi stać się również centrum produkcyjnym, a tym samym należy wprowadzić system zachęt i bodźców analogiczny do specjalnych stref ekonomicznych. Podejmowane działania idą ogólnie w tym kierunku – należy je jednak zdynamizować.

Oczywiście, rozwój klastra LTD nie powinien być jedynym priorytetem Pomorza – należy szukać innych źródeł rozwoju w sektorze ICT, rolno-spożywczym czy turystyce. Pamiętajmy jednak, że w perspektywie długookresowej o rozwoju regionu będzie decydowała dostępność kapitału ludzkiego oraz zdolność do szybkiego uczenia się i elastycznego dostosowywania do zmieniających się uwarunkowań. Dobrym przykładem dla Pomorza może stać się – jakże nam historycznie i geograficznie bliski – hanzeatycki Hamburg, który poza sektorem LTD ma jeszcze kilka innych filarów gwarantujących mu stały rozwój i utrzymanie wysokiego przeciętnego standardu życia – nadrzędnego celu, do którego wszyscy powinniśmy zgodnie dążyć.

Skip to content