Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nauczmy się Chin

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Czy Szkoła Wyższa Prawa i Dyplomacji śledzi losy absolwentów chinoznawstwa?

Wojciech Lamentowicz: Jest ich niewielu, więc wiemy dokładnie, jakie są ich losy. Na Pomorzu dwie osoby znalazły zatrudnienie w Konsulacie Generalnym Chin w Gdańsku. Kolejne dwie w Chińsko – Polskim Towarzystwie Okrętowym Chipolbrok, jedna odbywa praktykę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i najprawdopodobniej tam zostanie, a kolejna jest obecnie na stażu dyplomatycznym w Ambasadzie RP. Kilka osób po licencjatach ma praktyki w Chinach i po powrocie będzie kontynuować studia magisterskie. Jeden z naszych absolwentów trafił do prywatnej firmy w głębi kraju i na tym lista się kończy.

Czy poza Chipolbrokiem inne pomorskie firmy szukają absolwentów ze znajomością języka i kultury chińskiej?

W.L.: Ten kierunek studiów istnieje dopiero od kilku lat i nasze mury opuszczają pierwsi absolwenci. Nie widzimy na razie zbyt dużego zapotrzebowania na takich pracowników ze strony pomorskich firm.

Może ten brak zainteresowania pokazuje, że przedsiębiorcy z naszego regionu są zorientowani na inne rynki i Chiny nie zaprzątają ich uwagi?

W.L.: Nasza uczelnia ma bardzo dobre relacje ze środowiskami gospodarczymi. Znamy prezesa Polsko­-Chińskiej Izby Gospodarczej, i wielu członków izby, ale uczciwie trzeba przyznać, że dużego zainteresowania absolwentami nie ma. Podejrzewam, że małych i średnich firm jeszcze nie stać na zatrudnianie osób wyspecjalizowanych w określonych rynkach. Dużych firm eksportujących bądź importujących na Pomorzu prawie nie mamy.

Michał Bogusz: Firmy importujące produkty z Chin chyba nie potrzebują ludzi znających język i specyfikę tego kraju. Takich specjalistów potrzebują eksporterzy, a tych mamy zaledwie kilku.

Profil kształcenia studentów jest dostosowany do potrzeb rynku, czy ma charakter bardziej filologiczny?

W.L.: Nasz kierunek nie jest filologią. Oczywiście język, wiedza o kulturze oraz historii Chin są bardzo ważne. Jednak nasi studenci poznają także system polityczny, gospodarkę oraz codzienność tego kraju. Współpracujemy z polską ambasadą, chińskimi uczelniami i szkołami języka chińskiego dla cudzoziemców. Wysyłamy tam studentów na praktyki, żeby poznali kraj i ludzi, tamtejsze zwyczaje, mogli zrozumieć mechanizmy społeczno­-kulturowe itd. Kilka miesięcy normalnego życia, bez parasola ochronnego, to znakomita szkoła by osiągnąć ten cel.

Wiedza Europejczyków o poprzednich pokoleniach jest zazwyczaj ograniczona. Chińczycy wiedzą, kim byli ich pradziadkowie, co robili ich przodkowie, czym się zajmowali i co osiągnęli.

Jakie są podstawowe różnice między osobami wychowanymi w Europie i w tamtej części Azji?

W.L.: Przede wszystkim różni nas mentalność, normy oraz pamięć społeczna. Europejczycy mają bardzo spłaszczoną świadomość historyczną. Nasza wiedza o poprzednich pokoleniach jest zazwyczaj ograniczona. Chińczycy wiedzą, kim byli ich pradziadkowie, co robili ich przodkowie, czym się zajmowali i co osiągnęli. Znają przeszłość swojej rodziny wiele pokoleń wstecz. Mają poczucie zobowiązania wobec swoich przodków i przeświadczenie, że muszą sprostać temu dziedzictwu.

Czy w relacjach biznesowych tak różne pojmowanie przeszłości ma znaczenie?

W.L.: Jeżeli nie rozumiemy tych różnic, innego znaczenia gestów, to szybko możemy zrazić do siebie potencjalnych partnerów. Jeśli przedsiębiorcy nie uda się zbudować osobistego zaufania, to niczego w Azji nie osiągnie. Papiery, kontrakty mają znaczenie pomocnicze. Fundamentem jest właśnie osobiste zaufanie.

A czy zaufanie wygląda podobnie u Chińczyków i Polaków?

W.L.: Oczywiście, że są różnice. Nasze rozumienie zaufania jest zindywidualizowane. Chińskie pojmowanie tego słowa jest związane z całą wspólnotą.

M.B.: Do niedawna trudno było nawet nawiązać bezpośredni kontakt biznesowy. Trzeba było poszukać wspólnych znajomych i ten znajomy był takim gwarantem zaufania. Nowoczesne technologie nieco zmieniły ten system, ale nadal trzeba o tym pamiętać. Przedsiębiorcy muszą się spotykać, odwiedzać, rozmawiać, wręczać sobie upominki, a także wspólnie spożywać posiłki. Nie zbuduje się zaufania w czasie jednej wizyty. Niestety, nawiązywanie kontaktów i budowa zaufania kosztują.

Zatem przedsiębiorca potrzebuje wsparcia.

W.L.: Trzeba sięgnąć po naszych absolwentów, ale taka refleksja może się pojawić za późno. Wsparcie powinno polegać przede wszystkim na przygotowaniu zainteresowanych – zapoznaniu ich ze specyfiką rynku. Jeżeli przedsiębiorca na dwóch–trzech wykładach usłyszy, czym są dzisiejsze Chiny, to sam oceni, czego mu jeszcze potrzeba, i będzie poszerzał swoją wiedzę oraz szukał odpowiednich ludzi.

M.B.: Te informacje mają olbrzymie znaczenie dla powodzenia biznesu. Trzeba na przykład wiedzieć, jak Chińczycy świętują Nowy Rok. W tym czasie fabryki są zamknięte. Robotnicy jadą na wieś do swoich rodzin i to prawie na miesiąc! Towarzyszy temu wygaszanie produkcji przed przerwą, a przecież po tak długim przestoju rozpoczęcie działalności też nie odbywa się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W praktyce trzeba zsynchronizować biznesowy kalendarz europejski z jego chińskim odpowiednikiem. Łącznie świąt i dni wolnych jest bardzo wiele i trzeba to uwzględnić w biznesplanach.

W ostatnich dwudziestu latach byliśmy świadkami szybkich zmian w Polsce i obserwowaliśmy rewolucję gospodarczą w Chinach. Uczelnia jest miejscem, gdzie wyciąga się wnioski i próbuje przewidywać. Czego można się spodziewać za 5–10 lat?

W.L.: Przede wszystkim nasilenia procesów nieliniowych, dużej asymetrii między przyczynami a skutkami. Coraz częściej będziemy mieli do czynienia z tzw. efektem motyla. Coraz więcej jest – i niestety będzie – katastrof. Kiedy nawet małe firmy są wprzęgnięte w tryby gospodarki globalnej, to tragiczne zdarzenie w np. Japonii odczujemy również na naszym rynku. Pojawią się problemy ze zbytem lub zakupem towarów czy półproduktów. Niesłychanie trudno będzie przygotować strategie średnio- i długoterminowe. Dotyczy to państw, samorządów oraz firm i dlatego trzeba przygotowywać się na zdarzenia nieprzewidywalne. Posiadaną wiedzę należy nieustannie weryfikować.

Chiny nieustannie balansują – ten niezwykle złożony organizm przypomina słonia, którego badają naukowcy. Jedni zajmują się trąbą, inni kłami, jeszcze inni ogonem, a kolejni jedną z nóg. Tylko, nikt nie dostrzega całego słonia.

Szukam odpowiedniego przykładu i chyba Chiny…

W.L.: Kraj wysokiego tempa i olbrzymiej skali. Szalone, jak na nasze realia, tempo rozwoju gospodarczego skutkuje m. in. narastającymi dysproporcjami pomiędzy regionami. Z jednej strony wschodnie wybrzeże, będące w światowej czołówce rozwoju, a z drugiej regiony wiejskie w północno­-zachodniej części Chin niemal nietknięte falą modernizacyjną. Olbrzymie różnice w dochodach, w szansach edukacyjnych powodują, że wiele rozwiązań instytucjonalnych ma charakter tymczasowy. Oczywiście, są próby adaptacji, ale rozwój zawsze wyprzedza zakorzenienie się instytucji. Tymczasem one są potrzebne, gdyż bez instytucji nie będzie zrównoważonego rozwoju.

M.B.: Chiny nieustannie balansują – ten niezwykle złożony organizm przypomina słonia, którego badają naukowcy. Jedni zajmują się trąbą, inni kłami, jeszcze inni ogonem, a kolejni jedną z nóg. Tylko, nikt nie dostrzega całego słonia. Jeszcze 10 lat temu większość sportowych butów światowych marek była produkowana w Chinach. Dziś ten kraj jest już za drogi i produkcja została przeniesiona m. in. do Wietnamu. Szybkie tempo i duże zróżnicowanie jest dużym wyzwaniem dla europejskich firm chcących wejść na chiński rynek. Na pewne towary moda przeminęła, a na inne jeszcze nie nastała. Trudno trafić na falę wznoszącą bez dużych nakładów i precyzyjnych analiz. Świetnym przykładem jest Starbucks. Dziś niełatwo znaleźć duże miasto, w Chinach, w którym nie byłaby obecna sieć tych kawiarni, mieszkańcy wprost uwielbiają tam przychodzić, choć często muszą czekać w długich kolejkach. A jeszcze nie tak dawno Chińczycy pili wyłącznie herbatę. Starbucks poradził sobie z wielowiekową tradycją umiejętną kampanią promocyjną i dobrej jakości produktem. Mieli pomysł, umiejętność realizacji i pieniądze. Polskie firmy zazwyczaj nie mają takich atutów. Promocja ma ogromne znaczenie. W tamtejszych hipermarketach przy produktach są małe flagi, żeby kupujący mogli łatwiej zidentyfikować kraj pochodzenia. Jeżeli obok siebie będzie stała mineralna woda z Polski i Niemiec, to Chińczyk wybierze niemiecką. Niemcy nie są dla niego anonimowym krajem. Kojarzy je z produktami wysokiej jakości i będzie przekonany, że niemiecka woda mineralna też jest lepsza. Widać to szczególnie w interiorze, gdzie klient nie jest tak wyrobiony jak w Pekinie lub Szanghaju.

Czy takie wydarzenia jak EXPO 2010 i miliony Chińczyków odwiedzających nasz pawilon poprawią znajomość Polski za wielkim murem?

M.B.: EXPO było wielkim wydarzeniem medialnym, ale na decyzje ekonomiczne konsumentów nie ma większego wpływu.

W.L.: Może te kilka milionów ludzi będzie kojarzyło, że jest taki kraj jak Polska i może nie pomylą nas z Holandią. Jednak to nie wystarczy, żeby zmienili swoje nawyki w sklepie. Trzeba czegoś więcej i nie chodzi o jedno wielkie wydarzenie, ale o konsekwentne działania przybliżające nasz kraj. Krople drążą skałę.

M.B.: Można też pójść inną drogą. Dobrym przykładem jest NOKIA. Jedna marka ciągnie sprzedaż innych fińskich towarów w Chinach. Polska nie ma takiej marki i nie widać na horyzoncie takiej lokomotywy. Musi być to produkt symbolizujący nowoczesność, przydatność i przede wszystkim trafiający w panujący trend w modzie. Wódka lub słodycze nie spełnią takiej roli.

W.L.: Do wykreowania takiego produktu potrzebny jest dobry pomysł, kilka lat intensywnej pracy i sporo pieniędzy. Taka inicjatywa powinna wyjść z kręgów biznesowych ściśle współpracujących z administracją państwową.

Chińska klasa średnia manifestuje swoje bogactwo i nie liczy się z pieniędzmi. Dlatego oferowane jej produkty mogą być drogie, ale muszą być wyjątkowe i wysmakowane.

Najpierw przedsiębiorcy muszą dostrzec, ze taka marka jest potrzebna, a jej brak negatywnie wpływa na biznes.

M.B.: Chiny to przecież olbrzymi rynek. Nawet, jeżeli nasi przedsiębiorcy będą ze swoimi produktami chcieli dotrzeć tylko do części tamtejszej klasy średniej, to mówimy o milionach ludzi.

W.L.: Nie mamy na myśli produktów masowych i tanich, gdyż z tym Chińczycy doskonale sami sobie poradzą, ale o wyrafinowanych i luksusowych niszach. Pamiętajmy, że tamtejsza klasa średnia manifestuje swoje bogactwo i nie liczy się z pieniędzmi. Dlatego oferowane jej produkty mogą być drogie, ale muszą być wyjątkowe i wysmakowane. Nasze firmy powinny być obecne na targach artykułów luksusowych i sprzedawać na przykład jachty, samoloty korporacyjne lub rodzinne i oczywiście biżuterię. Kiedy Polska zdobędzie uznanie w segmencie wyrobów luksusowych, będzie mogła rozwinąć skrzydła w innych sektorach.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Niemcy w Chinach – lekcje dla Polski

Jeszcze parę lat temu wątek chiński pojawiał się w Niemczech raczej epizodycznie. Dziś jest obecny niemal we wszystkich debatach gospodarczych na terenie Niemiec.

Czego możemy się nauczyć od Niemców, jeżeli chodzi o obecność gospodarczą w Chinach? Obecność gospodarcza Niemiec w tym kraju ma niewiele podobieństw z obecnością polską. Istnieją przynajmniej dwie ważne niemieckie lekcje dla naszej ekspansji gospodarczej, z których możemy się nieco nauczyć.

Wszechobecny wątek

Jaka jest obecność niemiecka w Chinach i Chin w Niemczech? Wątek chiński pojawia się niemal we wszystkich debatach gospodarczych na terenie Niemiec, które są związane z funkcjonowaniem małych i średnich przedsiębiorstw, energetyką, systemem edukacyjnym i rynkiem pracy. Jeszcze parę lat temu pojawiał się on raczej epizodycznie. Od zeszłego roku Chiny są pierwszym „zaopatrzycielem” zagranicznym Niemiec. Po stronie niemieckiego importu są w tej chwili krajem numer jeden, a jeszcze parę lat temu były na miejscu drugim, trzecim, czwartym. Natomiast w zakresie ogólnych obrotów handlowych Chiny są dla Niemiec partnerem numer trzy.

Czytając nagłówki gazet gospodarczych w Niemczech, można odnieść wrażenie, że stan niemieckich inwestycji bezpośrednich w Chinach powinien być znaczny. Tymczasem niemieckie zaangażowanie kapitałowe w Państwie Środka, w sensie skumulowanej wartości inwestycji bezpośrednich, jest niemal na tym samym poziomie co zaangażowanie Niemiec w Polsce. Niemcy w Chinach zainwestowali łącznie 23 mld euro, w Polsce skumulowany stan niemieckich inwestycji bezpośrednich wynosi 22 mld euro. To wyobrażenie może wynikać z tego, że przy okazji kolejnych wizyt politycznych czytamy doniesienia o rekordowych kontraktach, które podpisują niemieckie koncerny. Ale to zaledwie fragment całego obrazu.

W jakich branżach Niemcy zainwestowali w Chinach? Przede wszystkim w tych, w których są tradycyjnymi inwestorami bezpośrednimi, czyli w przemyśle samochodowym, bankowości, budowie maszyn, nieruchomościach. Niemieckie firmy obecne w Chinach, które są zliczane przez statystykę Bundesbanku, to łącznie 1300 przedsiębiorstw, zatrudniających 400 tys. osób i generujących łączny obrót na poziomie 75 mld euro.

Nie tylko ChRL

Obecność Niemiec w Chinach dotyczy nie tylko Chińskiej Republiki Ludowej. To również niemieckie inwestycje w Hongkongu. W ubiegłym roku niemiecki strumień kapitałowy w Chinach (ChRL) wyniósł 1,6 mld euro, a w Hongkongu 1 mld euro. Zatem z niemieckiej perspektywy Chiny (ChRL) są bardzo ważne, ale nie mniej ważny jest Hongkong. Obserwujemy to również w drugą stronę – zainteresowanie niemieckim rynkiem wykazuje nie tylko kapitał i eksporterzy chińscy (ChRL), ale również kapitał hongkoński. Dwa miesiące temu Hongkong otworzył w Berlinie biuro ekspansji gospodarczej, które obejmuje swoim działaniem całą Europę centralną – Niemcy, Austrię, Polskę, Czechy, Słowację, Węgry i Słowenię.

Wbrew pozorom, Niemcy nie są znaczącym inwestorem bezpośrednim w Chińskiej Republice Ludowej. Biorąc pod uwagę zeszłoroczny poziom strumieni kapitałowych, pierwszym inwestorem bezpośrednim w ChRL był Hongkong, a następnie Tajwan, Japonia i USA. Niemcy znalazły się dopiero na ósmym miejscu. Jednak obraz ten ulega pewnej korekcie w kontekście ostatnich wizyt – chińskiego wicepremiera w Niemczech oraz wielu niemieckich ministrów w Chinach, kiedy to podpisano rzeczywiście megakontrakty (koncerny Volkswagen i Daimler) na łączną kwotę 9 mld euro.

Koniec pomocy

Co przyciąga niemieckich inwestorów i eksporterów do Chin? Skala rynku, liczba ludności, gwałtowna dynamika rozwojowa oraz, oczywiście, wciąż niższe koszty pracy. Pojawia się też jeden nowy element obecności lub nieobecności niemieckiej w Chinach. Do niedawna Państwo Środka było traktowane przez Niemców, a przede wszystkim przez niemieckie federalne ministerstwo ds. współpracy gospodarczej z zagranicą i rozwoju, jako kraj wzrastający, który wymaga pomocy rozwojowej. W ubiegłym roku Niemcy zawiesiły ten status wobec Chin i przestały udzielać im pomocy. Jakie to ma znaczenie? Otóż takie, że federalne ministerstwo ds. współpracy gospodarczej i rozwoju dysponuje jednym z największych na świecie budżetów pomocowych do realizacji interesów Niemiec w dowolnej części świata. Oczywiście, z jednej strony, w ramach takiej pomocy, buduje się oczyszczalnie ścieków, likwiduje problem głodu czy dostarcza elektryczność. Z drugiej jednak strony, wraz z takimi czysto humanitarnymi akcjami, Niemcy poznają również nowe rynki i jest to także pewna formuła obecności gospodarczej w tych państwach.

Niemieckie pozycjonowanie

Gdzie pozycjonują się niemieccy inwestorzy i eksporterzy na chińskim rynku? Jak już wspomniałem – samochody, budowa maszyn, przemysł chemiczny, sektor produktów luksusowych. Gdzie niemiecki kapitał widzi swoją przyszłość w Chinach? Niemieckie koła biznesowe wymieniają tutaj z reguły następujące obszary: infrastruktura transportowa, produkcja energii elektrycznej, bezpieczeństwo w kopalniach, technologie ochrony środowiska i ochrony zdrowia. To są punkty specjalizacji niemieckiej na przyszłość.

Według niemieckich instytucji analitycznych w Chinach bardzo szybko wzrasta stan liczebny klasy średniej. Szacunki mówią o 200 mln obecnie i 680 mln za 10 lat. Zatem liczba osób względnie bogatych i poszukujących dóbr na tym rynku w ciągu 10 lat gwałtownie wzrośnie.

Firmy niemieckie, które są w Chinach zaangażowane kapitałowo i eksportowo, raportują jednak dwa poważne problemy. Pierwszy to ochrona własności intelektualnej. Drugim, który w zasadzie będzie dotyczył Polski w mniejszym stopniu, jest konstrukcja chińskich przepisów inwestycyjnych. Są one tak przygotowane, by umożliwić za wszelką cenę przejęcie niemieckich technologii. Przejmowanie to ma czasami niedobrowolny charakter. Skala tego problemu sprawia, że najnowsze technologie są chronione i nie wywozi się ich z Niemiec do Chin.

Niemcy bardzo dbają o ekspansję swojego kapitału i swoich eksporterów na rynkach zagranicznych. Ta dbałość polega również na ogromnej osłonie ze strony wielkiej polityki niemieckiej.

Lekcja dla Polski

Niemiecka gospodarka jest niezwykle proeksportowa – Niemcy bardzo dbają o ekspansję swojego kapitału i swoich eksporterów na rynkach zagranicznych. Ta dbałość polega również na ogromnej osłonie ze strony wielkiej polityki niemieckiej i bardzo prężnego, dobrze rozbudowanego systemu niemieckich izb przemysłowo­-handlowych, szczególnie zaś ich przedstawicielstw zagranicznych (AHK). Polska nie ma takiej tradycji i nie daje efektywnej osłony, a już na pewno nie w takim stopniu, jak czynią to Niemcy. To także może być dla nas pouczająca lekcja.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Inicjatywa musi wyjść od dołu

Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach kraje Azji i Pacyfiku stały się motorem rozwoju gospodarki światowej, a faktem jest, że mimo kryzysu większość z nich utrzymała wysoką dynamikę wzrostu PKB. Możemy założyć, że kontynent azjatycki będzie w najbliższym okresie najszybciej rozwijającym się regionem świata. W procesach tych wyróżniać się będą przede wszystkim Chiny – z ogromną liczbą konsumentów oraz coraz większym potencjałem inwestycyjnym. Już teraz ChRL klasyfikuje się jako drugą gospodarkę świata, największego eksportera i kraj dysponujący największą kwotą rezerw walutowych.

Przejdźmy z III do II ligi

Ten potencjał nie był do tej pory przez Polskę w pełni wykorzystywany. Zagraniczne relacje gospodarcze naszego kraju są w wysokim stopniu europocentryczne – udział krajów europejskich w polskim eksporcie przekracza 90 proc., a w roku 2009 kraje europejskie przyjęły blisko 95 proc. wszystkich polskich inwestycji zagranicznych. Jest to w pewnym stopniu zrozumiałe, gdyż wynika ze struktury polskiej gospodarki, w której przeważają firmy małe, niedysponujące potencjałem wystarczającym do podjęcia szerszej działalności na rynkach odległych geograficznie.

Niemniej jednak – wbrew obiegowym opiniom – polska dyplomacja i klasa polityczna są świadome wyzwań i możliwości, które stwarza dynamika procesów gospodarczych oraz społecznych w Azji, w szczególności w Chinach. Ogólne założenia polityki RP wobec Azji, koordynowanej w wymiarze politycznym przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a w wymiarze gospodarczym przez Ministerstwo Gospodarki, opierają się na przekonaniu, że Polska ma potencjał, który powinna wykorzystać w przejściu z III do II ligi graczy politycznych i gospodarczych w Chinach. Nie mamy wprawdzie takiego potencjału jak Stany Zjednoczone, Japonia, Wielka Brytania czy Niemcy, z pewnością jednak nie jesteśmy państwem, które musi pozostawać na marginesie procesów zachodzących w regionie Azji i Pacyfiku.

Kiedy w Polsce przez ostatnie 20 lat byliśmy zajęci problematyką transatlantycką, inni budowali w Azji mocną pozycję, kontakty i korzystają z tego już dziś. Polska musi to nadrobić.

Azja oferuje wielki tort – częściowo już podzielony, ale niektóre kąski są wciąż w zasięgu tych, którzy postarają się po nie sięgnąć. Kiedy w Polsce przez ostatnie 20 lat byliśmy zajęci problematyką transatlantycką, inni budowali w Azji mocną pozycję, kontakty i korzystają z tego już dziś. Polska musi to nadrobić. Nie jest jeszcze za późno, aby wykorzystać dla polskich interesów nowy okres rozwoju Chin, który charakteryzuje prowadzona obecnie polityka tzw. wychodzenia na zewnątrz – głównie z inwestycjami.

Na szczeblu lokalnym

Obecne ograniczenia budżetowe nie pozwalają na natychmiastową realizację tego, co uczyniła w 2011 r. m.in. dyplomacja brytyjska, dokonując masowego transferu środków i kadr do takich państw jak Chiny, Indie czy Indonezja. Polska będzie musiała skoncentrować się na bardziej długofalowych działaniach w wybranych obszarach współpracy, posiadających największy potencjał rozwoju z punktu widzenia interesów RP.

Przykładem udanych działań tego typu była m.in. decyzja o udziale Polski w Wystawie Światowej EXPO 2010 w Szanghaju, w formule odrębnego pawilonu narodowego, który przez sześć miesięcy 2010 ub.r. istniał nie tylko jako obiekt turystyczny, ale również ośrodek rozbudowanego programu promocji wybranych branż polskiej gospodarki oraz regionów.

Specyfika zarówno polskiego, jak i chińskiego systemu politycznego daje ogromne możliwości władzom lokalnym w dziedzinie promocji współpracy gospodarczej. Większość projektów współpracy gospodarczej Chin z zagranicą zatwierdza się na poziomie lokalnym – prowincji i miast.

To ostatnie warte jest odrębnego podkreślenia, ponieważ specyfika zarówno polskiego, jak i chińskiego systemu politycznego daje ogromne możliwości władzom lokalnym w dziedzinie promocji współpracy gospodarczej. Wbrew pozorom, większość projektów współpracy gospodarczej Chin z zagranicą (wyłączając te największe, i tak raczej niedostępne dla polskich firm) zatwierdza się na poziomie lokalnym – prowincji i miast. Z tego powodu nasz awans do drugoligowych graczy na rynku chińskim będzie możliwy tylko przy aktywnym wsparciu władz samorządowych.

Na szczeblu rządowym

Polska dyplomacja wobec Chin już od wielu lat ma znaczący wymiar ekonomiczny, rozumiany zarówno jako promocja konkretnych projektów gospodarczych, jak i budowanie pozytywnego wizerunku Polski w społeczeństwie i jego elitach, który może pozytywnie wpływać na decyzje biznesowe w przyszłości.

MSZ wychodzi z inicjatywami (w ramach swojej właściwości merytorycznej oraz mając na uwadze kompetencje resortów gospodarczych) uwzględniania problematyki gospodarczej w rozmowach i spotkaniach z partnerami zagranicznymi – na szczeblu premiera i prezydenta. Dotyczy to również konferencji i międzynarodowych wydarzeń wysokiej rangi, gdzie istotne miejsce zajmują kwestie gospodarcze.

Zarówno wizyty zagraniczne, jak i spotkania z delegacjami chińskimi w kraju praktycznie zawsze zawierają komponent gospodarczy. Niejednokrotnie oznacza to bezpośredni udział polskich eksporterów i inwestorów, prezentację ich oferty oraz spotkania z potencjalnymi partnerami.

Prowadzenie skutecznej dyplomacji ekonomicznej w Azji pozostaje jednak ogromnym wyzwaniem, m.in. ze względu na niespotykane nigdzie indziej ścisłe nakładanie się sfer politycznej, gospodarczej i społecznej oraz skomplikowany układ czynników politycznych i gospodarczych, który kształtuje aktywność gospodarczą nowych mocarstw azjatyckich, co szczególnie widoczne jest w Chinach.

Aktywność regionów

Nakładająca się na powyższe wciąż istniejąca przepaść w znajomości nie tylko kultury i zwyczajów, ale i prawa oraz innych szczegółowych regulacji w sferze gospodarczej, zbyt często powoduje również, że dopiero po przyjeździe do Polski czy Chin inwestor lub wykonawca dowiaduje się o kluczowych dla powodzenia projektu standardach i procedurach.

Dlatego jednym z naczelnych zadań polskiej służby zagranicznej pozostanie informowanie chińskich partnerów o Polsce i o wszystkich aspektach współpracy gospodarczej z naszym krajem. W promocji tego głębszego wzajemnego zrozumienia pomiędzy społeczeństwami, w tym kręgami biznesowymi Polski i Chin, szczególną rolę mogą odegrać kontakty regionalne.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych dostrzega rosnącą aktywność polskich województw i miast w tej mierze, co wykazała kwerenda przeprowadzona przez MSZ na początku 2011 r. Pomiędzy Polską a Chinami istnieje już ponad 30 sformalizowanych par siostrzanych miast oraz regionów (polskie województwa i chińskie prowincje). Warta podkreślenia jest aktywność województwa pomorskiego, które jest pierwszym i do tej pory jedynym polskim regionem, który utworzył w Chinach swoje stałe przedstawicielstwo – Biuro Pomorskie, działające w Pekinie od roku 2009.

Z informacji uzyskanych przez MSZ wynika, że z perspektywy czasu współpraca lokalna z Chinami oceniana jest przez polskie regiony bardzo pozytywnie. Niemalże zgodnie deklarują one chęć jej poszerzania i pogłębiania. Władze polskich miast i województw generalnie nie mają też zastrzeżeń do poziomu zaangażowania polskiego czynnika rządowego w kontakty regionalne, wskazując, że obecność przedstawicieli władz centralnych podczas spotkań organizowanych na szczeblu samorządowym podnosi prestiż wszelkich lokalnych inicjatyw.

Budowanie międzyludzkich więzi

Polsko­-chińska współpraca regionalna wyszła już na szczęście z dawnego okresu, w którym ograniczała się do wyjazdów urzędników raz na kilka lat, mało wnoszących zarówno do relacji na poziomie ogólnokrajowym, jak i lokalnym. Wiele miast i województw chce omawiać konkretne projekty współpracy, kładzie nacisk na sprawy gospodarcze oraz bezpośrednie kontakty lokalnych instytucji i organizacji. Także strona chińska stopniowo odchodzi od stricte oficjalnej formuły współpracy, opartej na kontaktach partyjno­-urzędniczych.

Pomimo wielu trudności związanych z odległością, barierami kulturową i językową itp. współpraca regionalna odgrywa zdecydowanie pozytywną rolę w tworzeniu właściwej atmosfery dla polsko­-chińskich kontaktów politycznych na szczeblu centralnym i będzie nadal aktywnie wspierana przez polskie placówki dyplomatyczno­-konsularne.

Regionalny wymiar stosunków polsko -chińskich pozwala na budowanie więzi międzyludzkich, kreowanie bezpośrednich kontaktów roboczych na szczeblu instytucji lokalnych, na lepsze zrozumienie i zbliżenie społeczeństw.

Nie ulega wątpliwości, że regionalny wymiar stosunków polsko­-chińskich pozwala na budowanie więzi międzyludzkich, kreowanie bezpośrednich kontaktów roboczych na szczeblu instytucji lokalnych, lepsze zrozumienie i zbliżenie społeczeństw. Współpraca tego typu sprawdziła się już w relacjach między państwami europejskimi – wspieranie jej w obszarze euro­-azjatyckim wydaje się równie istotne, a przykład polsko­-chiński powinien inspirować do partnerstwa samorządowego także w relacjach z innymi państwami azjatyckimi.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest głęboko przekonane, że wymiar lokalny współpracy jest koniecznym warunkiem pełnego rozwoju stosunków polsko­-chińskich, które od 2004 r. zostały oficjalnie podniesione do rangi partnerstwa przyjaznej współpracy. Należy przy tym pamiętać, że o ile odpowiedzialność za stwarzanie sprzyjającej ogólnej atmosfery politycznej dla rozwoju współpracy z Chinami spoczywa na rządzie RP, w tym na Ministerstwie Spraw Zagranicznych, o tyle wypełnianie tych ram konkretnymi projektami zależy już od aktywności samych podmiotów gospodarczych, z których większość – zarówno w Polsce, jak i w Chinach – działa poza stolicą oraz bezpośrednią kontrolą władz centralnych.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Zaproponujcie nam coś, czego nie mamy

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Czy przechadzając się ulicami Gdańska i zaglądając do sklepów, widzi Pan produkty, które można by eksportować do Chin?

Xiang Zaosheng: Cieszę się, że możemy porozmawiać o wymianie handlowej między Polską i Chinami. Pracuję w Gdańsku od czterech lat i dostrzegam coraz żywsze kontakty między naszymi krajami. Nie tylko w sklepach widzę interesujące produkty, którymi będą zainteresowani moi rodacy. Jest wiele dziedzin, które powinny nas zbliżać. Wśród istniejących przykładów współpracy na szczególne wyróżnienie zasługuje Chipolbrok.

Odnoszę wrażenie, że polskie firmy jeszcze nie rozumieją naszych potrzeb i nie potrafią sprostać chińskiej oraz zagranicznej konkurencji.

W chińsko­-polskiej wymianie handlowej jest duża nierównowaga. Na Pomorzu widoczna w szczególny sposób, gdyż tylko kilka firm eksportuje swoje wyroby do Chin.

Rzeczywiście tak jest i import z Chin znacznie przewyższa polski eksport. W ubiegłym roku łączna wartość wymiany handlowej wynosiła około 11 mld dol. Nasz eksport do Polski został wyceniony na prawie 10 mld. Przyczyną tego stanu może być ogromna konkurencja w moim kraju. Produkujemy w krajowych fabrykach dobre i tanie artykuły. Natomiast z zagranicy sprowadzamy tylko te, których nie produkujemy lub które są najwyższej jakości. Odnoszę wrażenie, że polskie firmy jeszcze nie rozumieją naszych potrzeb i nie potrafią sprostać chińskiej oraz zagranicznej konkurencji. Żeby poradzić sobie na naszym rynku, najpierw trzeba go poznać, dowiedzieć się, jakie są potrzeby i wymagania.

Gospodarka Chin rozwija się w zawrotnym tempie. Jednak w ostatnich latach priorytetem władz jest zrównoważony rozwój kraju. Czy północno­-zachodnie regiony Chin pójdą śladem wschodniego wybrzeża i staną otworem dla zagranicznych firm?

Różnice między południowym wschodem a zachodem i północą Chin są duże. Widać to również w Polsce, ponieważ dużo więcej mamy firm południowochińskich niż północnochińskich.

Firmy potrafiące chronić środowisko będą w Chinach mile widziane. Mam nadzieję, że polskie firmy będą w tej dziedzinie skutecznie konkurować.

Jednym z ważnych elementów zrównoważonego rozwoju Chin ma być ochrona środowiska. Czy doświadczenie polskich firm, które uczestniczyły w dużych projektach związanych z ochroną środowiska, może się przydać?

Znaczenie ochrony środowiska naturalnego wciąż wzrasta i chiński rząd przykłada do niej coraz większą wagę. Zaostrzane są przepisy, które mają ograniczyć liczbę firm nieprzestrzegających standardów. Nie będą również mogły powstawać fabryki zatruwające środowisko. Także zagraniczni inwestorzy muszą spełniać wysokie wymagania. Natomiast firmy potrafiące chronić środowisko będą mile widziane. Oczywiście one też najpierw będą musiały zbadać zapotrzebowanie chińskiego rynku na konkretne usługi i technologie, a także wygrać rywalizację. Mam nadzieję, że polskie firmy będą w tej dziedzinie skutecznie konkurować.

Województwo pomorskie ma swoje przedstawicielstwo w Pekinie. Czy takie inicjatywy pomagają w ożywieniu wymiany gospodarczej?

Utworzenie biura to bardzo dobry pomysł. Jestem przekonany, że ta inicjatywa będzie korzystna dla obu stron. Mam nadzieję, że dzięki temu polskie firmy będą coraz częściej gościć na chińskim rynku. Potrzeby są ogromne i czekamy na produkty dobrej jakości. Zapraszamy firmy do Chin, żeby szukały partnerów i swojej szansy na rynku.

Chiński partner jest niezbędny?

Nie ma obowiązku tworzenia firmy z chińskim partnerem, ale wtedy łatwiej poruszać się na rynku. Poza tym odbiorca towarów zagranicznej firmy też jest partnerem. Dawniej sprzedaż zagranicznych towarów odbywała się przez rządową agencję. Teraz firma sama musi zadbać o znalezienie odbiorców.

Finowie mają swoją sztandarową markę – jest nią NOKIA. Polska potrzebuje takiej marki?

NOKIA jest znakomitym przykładem i produkowane przez nią telefony cieszą się dużą popularnością, szczególnie wśród młodych ludzi. Nie wypuszczają komórek z rąk i wszyscy wiedzą, z jakiego kraju jest ta marka. Chiny są otwarte na nowe rozwiązania technologiczne. Tworzymy nową infrastrukturę telekomunikacyjną i dla takich firm jest miejsce na naszym rynku. Taki produkt na pewno pomaga innym producentom z Finlandii.

Czy polski pawilon na EXPO 2010 w Szanghaju przyczynił się do lepszego poznania Polski w Chinach?

Polski pawilon cieszył się ogromnym zainteresowaniem Chińczyków. Na pewno pomógł też polskim firmom w promocji. Każdego dnia odwiedzający kupowali bursztyn i wielkim powodzeniem cieszyła się zupa grzybowa. Właśnie takie wydarzenia, wspólne konferencje, misje gospodarcze pomagają w poznaniu się przedsiębiorców i nawiązywaniu biznesowych kontaktów. Teraz olbrzymią szansą jest polskie przewodnictwo Unii Europejskiej. Dobrym rozwiązaniem byłoby zorganizowanie dużej konferencji, na którą zostałyby zaproszone chińskie firmy. Sopot jest miejscem, gdzie zaplanowano dużo wydarzeń związanych z prezydencją i dobrze byłoby, gdyby na spotkaniach gospodarczych mogli się pojawiać chińscy przedsiębiorcy. Udział naszych firm i poznanie polskich przedsiębiorców zaowocuje nawiązaniem i wzmocnieniem kontaktów. Również wizyty w Chinach będą bardzo przydatne w budowaniu współpracy.

Współpraca kulturalna, ale także między uczelniami, coraz bardziej się rozwija. Mam nadzieję, że firmy pójdą śladem kultury i nauki, dzięki czemu wymiana gospodarcza między naszymi krajami także będzie wzrastać.

Od ubiegłego roku można zauważyć ożywienie w kontaktach naszego regionu z Chinami. Przedstawiciele samorządu regionalnego, gospodarki, artyści byli na EXPO, ale potem także dochodziło do licznych wizyt. Między innymi w połowie czerwca w Gdańsku gościła delegacja Stałego Komitetu Miejskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych Miasta Szanghaju. Czy po wizytach polityków przyjdzie pora na bogatszą wymianę kulturalną, sportową lub młodzieżową?

Współpraca kulturalna, ale także między uczelniami, coraz bardziej się rozwija. Zainteresowanie Polaków chińską kulturą i nauką rośnie z roku na rok. Na Politechnice Gdańskiej oraz Uniwersytecie Gdańskim mamy około 150 studentów. Kiedy zaczynałem pracę w Gdańsku, było ich 10. W wielu miastach północnej Polski goszczą różne chińskie wystawy. W Chinach również jest coraz większe zainteresowanie polską kulturą i nauką. Nawet mali uczniowie wiedzą, kim byli Mikołaj Kopernik, Maria Curie­-Skłodowska i Fryderyk Chopin. W Szanghaju stoi nawet pomnik Chopina i organizowane są tam koncerty. Szanghaj ma bardzo dobre kontakty z Gdańskiem i wkrótce w bibliotece na Suchaninie otwarty zostanie gabinet szanghajski. Natomiast Uniwersytet Gdański otworzy Instytut Konfucjusza. Mam nadzieję, że firmy pójdą śladem kultury i nauki, dzięki czemu wymiana gospodarcza między naszymi krajami będzie coraz bardziej się rozwijała.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Potrzebujemy współpracy i większej świadomości

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Pomorskie elity powinny uświadomić sobie znaczenie Chin w światowej gospodarce. To już nie jest egzotyczny kraj sprzed trzydziestu lat.

Leszek Szmidtke: W trakcie IV Pomorskiego Kongresu Obywatelskiego mówił Pan o potrzebie wykorzystania chińskiej szansy. Jednak pomorskie firmy działające w Państwie Środka można policzyć na palcach. Co zrobić, żeby wspomnianą szansę wykorzystać?

Paweł Adamowicz: Główne miasta naszej aglomeracji oraz przedsiębiorcy powinni się zintegrować. Bez współpracy, wspólnych projektów i współfinansowania trudno będzie wspierać mały i średni biznes walczący o zagraniczne rynki. Musimy wspólnie pokazać się chińskim inwestorom i wspólnie wspierać nasze firmy wysyłające swoje produkty na tamtejszy rynek. Podobnie powinniśmy się zachowywać wobec chińskich turystów zastanawiających się, gdzie wyjechać na urlop, oraz studentów poszukujących możliwości kształcenia się na zagranicznych uczelniach. Dziś największe europejskie miasta oraz państwa zabiegają o chińskie inwestycje, turystów i studentów oraz starają się wspierać eksport swoich producentów do Chin. Polska, uznając przed laty jako jedno z pierwszych państw Chińską Republikę Ludową i pomagając jej w odbudowie po wojnie domowej, cieszy się w Chinach pewną sympatią. Niestety, nie staramy się wykorzystać tych pozytywnych uczuć. Podobnie jak nie wykorzystujemy sympatii Chińczyków studiujących przed laty w Polsce, a dziś piastujących ważne funkcje. Pomorskie elity powinny uświadomić sobie znaczenie Chin w światowej gospodarce. To już nie jest egzotyczny kraj sprzed trzydziestu lat.

Pomorze i Chiny – czy przykładamy właściwą miarę? Raczej to rząd i jego odpowiednio finansowane instytucje powinny dźwigać główny ciężar wspierania polskiego eksportu, a samorządy pełnić rolę pomocniczą.

Oczywiście, że nasze działania nie powinny zastępować instytucji rządowych. Jednak wiemy, w jakim żyjemy świecie. Bez naszego wsparcia firmy chcące eksportować wyroby na tak specyficzne rynki jak chiński lub indyjski raczej sobie nie poradzą. Dlatego należy wybrać kilka dziedzin lub regionów, a może nawet jeden region, na którym skoncentrujemy swoją uwagę oraz działania informacyjno­-promocyjne. Mniejsze od Pomorza szwedzkie regiony z powodzeniem wspierają swoje firmy w Chinach. Podobnie zachowują się niemieckie landy, a nawet poszczególne miasta – Brema jest tego doskonałym przykładem. W Niemczech zabiegi samorządów mają charakter równoległy do działań rządu.

Czy powinniśmy się wzorować na Niemczech lub krajach skandynawskich?

Powinniśmy stosować sprawdzone sposoby, a zacząć od uświadomienia sobie ogromu chińskiego rynku. Nasze elity polityczne i gospodarcze muszą się zainteresować Chinami, ale także innymi krajami tej części świata. Poznanie tych państw i społeczeństw będzie pierwszym krokiem do większej niż do tej pory obecności naszych firm na niezwykle obiecujących, ale też bardzo specyficznych rynkach.

Prezydentom pomorskich miast, także marszałkowi, nie będzie łatwo wytłumaczyć wyborcom, dlaczego należy wspierać firmy chcące eksportować, a już szczególnie do krajów tak odległych jak Chiny. Zaraz Pan usłyszy, że tyle dróg jest do zrobienia, że szkoły potrzebują pieniędzy na remonty itd.

Globalizacja oznacza, że pomorskie firmy muszą wszędzie szukać swojej szansy i jeżeli znajdą dobre rynki dla swoich towarów lub usług, to pośrednio skorzystamy na tym wszyscy. Kraje takie jak Polska – zmagające się z pozostałościami poprzedniego ustroju, starające się nadrobić stracony czas – powinny być bardzo aktywne. Nie trzeba być wielkim państwem, żeby wypracować silną pozycję gospodarczą. Belgia i Holandia to doskonałe przykłady, jak małe kraje mogą być liczącymi się w świecie graczami. Stało się to dzięki wysokiej świadomości społecznej i otwarciu klasy politycznej, gospodarczej, intelektualnej na świat. Oczywiście, ta świadomość budowała się tam w innych warunkach. Te kraje miały niegdyś kolonie oraz od wieków porty, do których zawijały statki z całego świata. Nie zaznały też tak dotkliwie zniszczeń wojennych ani socjalizmu. Tym bardziej nasze myślenie przy lokalnych działaniach powinno być globalne.

Lokalny rynek jest ograniczony i w pewnym momencie nasyci się. Dlatego trzeba pomagać naszym firmom w szukaniu innych rynków zbytu, żeby mogły produkować, tworzyć nowe pomysły.

Mimo to polityk sprawujący władzę i dysponujący publicznymi pieniędzmi musi wytłumaczyć społeczeństwu sens takich inwestycji.

Wprawdzie działania otwierające nas na świat, także wspierające naszych eksporterów, nie przynoszą efektów w ciągu roku lub dwóch, jednak nie mamy innego wyjścia. Lokalny rynek jest ograniczony i w pewnym momencie nasyci się. Dlatego trzeba pomagać naszym firmom w szukaniu innych rynków zbytu, żeby mogły produkować, tworzyć nowe pomysły. Chiny to druga gospodarka świata, to prawie półtora miliarda ludzi, i jeżeli nawet tylko niewielka część z nich jest zamożna, mamy do czynienia z olbrzymią rzeszą konsumentów. Zależy nam również na chińskich turystach. Przecież oni mają przed sobą cały świat i jakoś musimy zachęcić ich do przyjazdu do Gdańska i na Pomorze. Proszę też pamiętać o chińskich nadwyżkach finansowych. Trzeba namówić Chińczyków, żeby lokowali je w Polsce. Nasze uczelnie również otwierają się na świat. Niż demograficzny w Polsce oraz w wielu innych krajach europejskich każe szukać przyszłych studentów między innymi w Chinach. Nie zapominajmy, że wiele naszych firm już zleca wykonie różnych produktów lub półproduktów na Dalekim Wschodzie. Współpraca na szerszą skalę nie będzie możliwa, jeżeli nie zrozumiemy Chin. Dlatego już dziś musimy zdobywać wiedzę, poznawać ich mentalność, uczyć się ich języka, wysyłać naszych studentów na chińskie uczelnie itd. Znam w Gdańsku rodziny, w których dzieci uczą się języka chińskiego i wybrały jako drugi kierunek studiów sinologię lub chinoznawstwo.

Przedstawicielstwo naszego regionu w Chinach będzie skutecznym narzędziem promocji gospodarczej i turystycznej. Czy pomoże także w rozwijaniu kontaktów kulturalnych?

Jest to jedno z narzędzi służących do wspierania działań, które są dla nas ważne. Mam nadzieję, że nasze biuro w Pekinie będzie taką latarnią, punktem orientacyjnym zarówno dla mieszkańców naszego regionu, jak też dla Chińczyków zainteresowanych Polską i Pomorzem.

Żeby nie wyważać otwartych drzwi, może warto rozejrzeć się za jakimiś wzorcami?

Trzeba się uczyć zarówno od naszych sąsiadów, jak i od Polaków mieszkających w Chinach. Wiele rzeczy możemy zrobić niemal od zaraz. Proszę otworzyć dzisiejszą prasę regionalną i zobaczyć, jak mocno promują się poszczególne miasta. Powinniśmy się zastanowić, czy tak należy wydawać pieniądze. Czy nie została zachwiana proporcja między promocją własnych działań w swoich miastach a promowaniem na zewnątrz? Wbrew pozorom, mamy sporo pieniędzy przeznaczonych na promocję, ale nie wydajemy ich w przemyślany sposób. Chciałbym, żeby powrócił taki zaczepny, ekspansywny duch przedsiębiorczości z początków lat 90. ubiegłego wieku i żeby go wykorzystać do zewnętrznej ekspansji.

Zmiana ustrojowa z przełomu sprzed dwudziestu lat była związana z pewnymi wartościami – wolnością i demokracją. Chińskie wartości są odmienne, podobnie jak ustrój Chińskiej Republiki Ludowej.

Świętą zasadą zagranicznych kontaktów handlowych jest uszanowanie odmienności naszych partnerów. Ma to szczególne znaczenie, gdy myślimy o dalekosiężnej współpracy Polski, Pomorza oraz Gdańska. W takich przypadkach nie ma miejsca na misyjne rozumienie polityki. Pragmatyzm jest odpowiednim słowem, którym można określić rozwiązanie tego dylematu. Są ludzie i instytucje odpowiedzialne za ważne dla nas wartości. Natomiast nie zawsze należy to przenosić na płaszczyznę gospodarczą. Potrzeba dużej roztropności.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Otwórzmy się na Państwo Środka

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Lista pomorskich firm eksportujących swoje produkty na rynek chiński jest bardzo krótka. Czy regionalne przedstawicielstwo w Państwie Środka zmieni ten stan?

Mieczysław Struk: Mam nadzieję, że tak. Nie można pomijać kraju zamieszkiwanego przez miliard trzysta milionów ludzi, mającego roczny wzrost gospodarczy na poziomie 8–9 proc. PKB i będącego dziś drugą gospodarką świata. Mieszka tam wielu zamożnych ludzi, kupujących nie tylko setki tysięcy luksusowych samochodów BMW, Mercedes czy Audi, ale także inne drogie produkty. A przecież konsumpcja indywidualna to tylko część tego olbrzymiego rynku. Niestety, zachowujemy się tak, jakby w Chinach w ostatnich dwudziestu latach nic się nie zdarzyło. Jedynie kilka firm z Pomorza wysyła tam swoje produkty. Przedstawicielstwo naszego regionu w Pekinie ma być jednym z narzędzi, które pomogą to zmienić. Musimy mieć swoich ludzi, którzy będą zbierali informacje o potrzebach tego ogromnego rynku, szukali partnerów dla zainteresowanych firm z Pomorza oraz kapitału zainteresowanego inwestowaniem w naszym regionie.

Trudno konkurować z zaawansowanymi technologicznie produktami niemieckimi lub amerykańskimi. Mamy jednak firmy, które oferują produkty wysokiej jakości w branżach oczekiwanych przez Chińczyków i są one tańsze niż te sprzedawane przez światowe koncerny.

Czy możemy zaoferować Chińczykom coś bardziej zaawansowanego technologicznie niż np. produkty niemieckie, bardziej wysmakowanego niż francuskie lub bardziej trafiające w światową popkulturę niż amerykańskie?

Rzeczywiście, trudno konkurować z mocno zaawansowanymi technologicznie produktami niemieckimi lub amerykańskimi. Mamy jednak firmy, które oferują produkty wysokiej jakości w branżach oczekiwanych przez Chińczyków i są one tańsze niż te sprzedawane przez światowe koncerny. Również nasze uczelnie przygotowują oferty dla chińskich studentów i spodziewam się rosnącej liczby młodzieży z tego kraju, szczególnie na Politechnice Gdańskiej i Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Na EXPO 2010 rozmawiałem z merem Szanghaju oraz szefem tamtejszej Izby Przemysłowo­-Handlowej. Zapytali wprost, czy możemy przyjąć w krótkim czasie na naszych uczelniach kilkuset studentów. Docelowo zaś nawet kilka tysięcy.

Na chińskim rynku są obecne przede wszystkim duże koncerny, które stać na stworzenie różnych form wsparcia, a poza tym mogą liczyć na pomoc swoich rządów. Czy pomorskie małe i średnie firmy poradzą sobie tam samodzielnie?

Poradzą sobie, jeżeli będą miały wsparcie ze strony władz państwowych i samorządowych. W Chinach ma to olbrzymie znaczenie. Nasze firmy należy wspierać poprzez kontakty na różnych szczeblach władzy. Bliskie stosunki z Szanghajem utrzymujemy od kilkudziesięciu lat. Pewne szlaki są już przetarte. Mamy jeszcze jeden atut, który w Chinach ma duże znaczenie. Pierwszą spółką z kapitałem zagranicznym, która powstała w tym kraju, był Chipolbrok. W Szanghaju często mogłem się przekonać, że pamięta się tam o wspólnej historii i że na początku lat 50. ubiegłego wieku pomagaliśmy im w trudnej sytuacji.

Mamy coraz lepszy dostęp do informacji o chińskim rynku. Nasze przedstawicielstwo w Pekinie jest m.in. po to, żeby informować o potrzebach tego rynku oraz pomagać w pokonaniu barier kulturowych i mentalnych.

Mamy bezpośrednie połączenia żeglugowe, czyli barierą we wzajemnej wymianie gospodarczej nie jest komunikacja. Towary z Chin płyną do nas szerokim strumieniem. Natomiast w drugą stronę niewiele wysyłamy. Jakie są główne przyczyny tak bardzo jednostronnej wymiany?

Firmy, szczególnie z branży zaawansowanych technologii, muszą uwierzyć w możliwości konkurowania na tamtejszym rynku. Mamy coraz lepszy dostęp do informacji o chińskim czy szerzej – dalekowschodnich rynkach. To ułatwia przygotowanie oferty, znalezienie partnerów i zrozumienie innych zasad prowadzenia biznesu i innej mentalności. Nasze przedstawicielstwo w Pekinie jest m.in. po to, żeby informować o potrzebach tego rynku oraz pomagać w pokonaniu barier kulturowych i mentalnych. Ubiegłoroczne EXPO pomogło usprawnić przepływ informacji między naszymi placówkami dyplomatycznymi w Pekinie i Szanghaju a samorządem regionalnym i naszym przedstawicielstwem w Pekinie. Będziemy również organizować misje gospodarcze do Chin, przyjmować chińskie misje na Pomorzu oraz wspierać finansowo udziały w targach organizowanych w chińskich miastach.

Misje gospodarcze będą stałymi i regularnymi pozycjami w kalendarzu?

Dziś trudno mi zadeklarować, że będą regularne, ale jest coraz większe zainteresowanie taką formą nawiązywania kontaktów. Chińczycy chcą coraz śmielej wchodzić na nasz rynek. Nie wiem, czy bardziej zależy im na inwestowaniu kapitału, czy też na uczestniczeniu w dużych inwestycjach infrastrukturalnych realizowanych ze środków publicznych. Oczywiście, chcą też sprzedawać u nas swoje produkty. Pytają o wszystko i dlatego trudno wyczuć ich intencje. Natomiast my nie możemy zapominać o eksporcie naszych produktów do Państwa Środka oraz o inwestycjach w tym kraju. Bilans w wymianie handlowej jest dla nas bardzo niekorzystny. Polska ma ponad 14 mld dolarów deficytu.

Na wspieranie przedsiębiorców chcących wchodzić na rynek chiński potrzebne są pieniądze.

Samorząd regionalny samodzielnie nie podoła takim zadaniom. Dlatego zaprosiliśmy do współpracy największe pomorskie miasta oraz organizacje pracodawców. Szczególnie ważne są instytucje otoczenia biznesu – to one mają kształtować charakter pracy naszego przedstawicielstwa. Centrum Obsługi Inwestora działające przy Agencji Rozwoju Pomorza również zostało zobligowane do większej aktywności w ściąganiu chińskich inwestorów do naszego regionu.

Czy inne samorządy, szczególnie największych miast, rozumieją potrzebę wspierania eksportu pomorskich firm?

Prezydent Gdańska, ale także włodarze innych miast, rozumieją potrzebę szukania nowych rynków zbytu dla naszych przedsiębiorstw. Uczestniczą w projekcie Invest in Pomerania i wiedzą, że taka działalność nie może być rozproszona. Nasze poczynania należy skoordynować, by nie wydawać pieniędzy z wielu źródeł na podobne działania. Biura w Pekinie będziemy finansować wspólnie i traktujemy ten wydatek jako inwestycję.

W naszej rozmowie koncentrujemy się na Pekinie oraz Szanghaju. Inne regiony Chin nie są tak interesujące?

Szanghaj, całe wschodnie wybrzeże Chin, pełne jest firm z całego świata. Dlatego przyglądamy się też innym miejscom. W czerwcu przedstawiciele naszego regionu brali udział w misji gospodarczej w Xiamen, zorganizowanej przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych. We wrześniu będziemy uczestniczyć w kolejnej misji, której celem jest zapoznanie się z innymi miastami.

Polska przespała pierwsze fale turystów z Chin. Mieszkańcy Państwa Środka dużo podróżują, są coraz zamożniejsi i chętnie odwiedzają Europę.

Chińscy turyści na Pomorzu nadal są rzadkością.

Nie tylko na Pomorzu. Polska przespała pierwsze fale turystów z Chin. Mieszkańcy Państwa Środka dużo podróżują, są coraz zamożniejsi i chętnie odwiedzają Europę. Staramy się nadrobić zaległości i przygotowaliśmy specjalny projekt we współpracy z prywatnymi touroperatorami, Pomorską Organizacją Turystyczną i Gdańską Organizacją Turystyczną, dzięki któremu od lipca gościmy kolejne grupy chińskich turystów. Na pewno pomocne będą inne inicjatywy, jak choćby pomysł organizacji – wzorowanego na oliwskiej imprezie – międzynarodowego festiwalu muzyki organowej w Shenzen. W grudniu do Chin jedzie dyrektor Filharmonii Bałtyckiej. Będzie omawiał szczegóły współpracy. Dodam jeszcze, że z naszej inicjatywy w Szanghaju postawiono pomnik Fryderyka Chopina. Polska kultura budzi na Dalekim Wschodzie duże zainteresowanie i może być silnym magnesem nie tylko dla turystów.

Dziękuję za rozmowę.

Skip to content