Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Offshoring – czy Polska traci na atrakcyjności?

W ostatnim czasie kryzys skupił całą uwagę ekonomistów. W związku z wstrzymywaniem decyzji inwestycyjnych przyhamował on również procesy transgranicznego outsourcingu działalności przedsiębiorstw krajów zamożnych. Można się jednak spodziewać, że proces offshoringu niebawem stanie się znów ważnym tematem dla globalnej gospodarki.

 

Kilka podstawowych pojęć

Pojęcie offshoring w ogólnym znaczeniu określa transgraniczny outsourcing działalności przedsiębiorstw do tańszych lokalizacji. Offshoring zapoczątkowany został przez procesy outsourcingu, polegające na zlecaniu dostawcom zewnętrznym procesów i usług, które nie stanowiły działalności podstawowej lub kluczowych kompetencji przedsiębiorstwa (ang. outsourcing – outsource-resource-using ). Czasem w ramach outsourcingu następowało wydzielanie procesów przedsiębiorstwa i utworzenie niezależnej firmy, do której przenoszono część pracowników oraz aktywów. W zakres outsourcingu zalicza się zarówno działania indywidualne (np. usługi sprzątania), działania funkcjonalne, jak i całe procesy. W przypadku procesów zleceniobiorca zobowiązuje się do realizacji całej sekwencji zadań oraz ich optymalizacji, a nawet wdrażania nowych technologii i rozwiązań. Największe korzyści z outsourcingu mogą być realizowane przez zlecanie procesów poza granicami kraju zleceniodawcy w poszukiwaniu najtańszych dostawców. Proces ten został określony jako offshoring. Początkowo offshoring szczególnie dynamicznie rozwijał się w sferze produkcji, jednak najbardziej popularny stał się jako określenie w zakresie IT – Offshore IT Outsourcing .

Przyspieszenie procesów offshoringu miało miejsce w latach 90. ubiegłego wieku. Obecnie zarówno rynek, jak i zakres offshoringu rozwijają się bardzo dynamicznie, a zlecane procesy są bardzo zaawansowane.

Biorąc pod uwagę powiązanie podmiotu realizującego procesy i usługi z podmiotem zlecającym, w ramach offshoringu wyróżnić można dwa modelowe podejścia:

  • Offshore Outsourcing – inaczej: International Outsourcing – oznaczający zlecanie procesów i usług do podmiotów niepowiązanych z podmiotem zlecającym usługi, oraz
  • Captive Offshoring (inaczej: Corporate-owned Offshoring , Captive Centres ) – oznaczający wydzielanie procesów do podmiotów zależnych, umiejscowionych w tańszych lokalizacjach (np. centra księgowania ThomsonReuters lub Arla Foods).

Natomiast wydzielanie usług do krajów sąsiadujących z krajami zlecającymi określane jest jako nearshoring. I tak, dla rynku europejskiego atrakcyjnymi lokalizacjami typu nearshore są: Polska, Czechy, Węgry, Bułgaria, Słowacja, natomiast dla Stanów Zjednoczonych – Meksyk i Kanada.

Offshoring zaawansowanych procesów przyjęło się określać jako BPO (ang. Business Process Offshoring ), a centra, w których lokowane są tego typu usługi – jako centra usług wspólnych/dzielonych SSC (ang. Shared Services Centers ). Do centrów SSC wydzielane są procesy m.in. w sferze: technologii informatycznych, zarządzania danymi, księgowania, badań i rozwoju, usług prawnych, diagnostyki medycznej, obsługi klientów. Przy czym za usługi, których wzrost określany jest jako dojrzały, uważa się: wsparcie informatyczne, usługi w zakresie wsparcia technologicznego, księgowość, usługi zarządzania dokumentami oraz biurowe. Natomiast do najbardziej dynamicznych obszarów offshoringu w zakresie procesów zalicza się: usługi biurowe i kancelarii adwokackich, wsparcie procesów marketingowych, elektroniczne publikowanie dokumentów i ich digitalizacja, zarządzanie wiedzą, wreszcie usługi prawne.

Najbardziej zaawansowaną formą offshoringu typu BPO jest KPO (ang. Knowledge Process Offshoring ). Termin KPO rozpowszechnił się od 2003 r. i dotyczy zaawansowanych technologii, badań inwestycyjnych i finansowych, badań biznesowych, badań rynku, własności intelektualnej. Światowym liderem w świadczeniu usług typu KPO jest Evaluserve. Z badań tej firmy nad rozwojem KPO wynika, że najbardziej dynamicznie rozwijającą się sferą KPO jest LPO (ang. Legal Process Offshoring ), której dynamika wzrostu wyniosła 40 proc. w 2008 i 2009 r. Wśród usług oferowanych w ramach LPO wyróżnić można np.: usługi elektronicznego zarządzania dokumentami prawnymi (w tym np. uaktualnianie baz aktów prawnych), przygotowywanie dokumentów do procesów sądowych, usługi związane z prawami autorskimi (np. w zakresie patentów i znaków towarowych), przygotowywanie dokumentów sądowych, umów i wzorów uchwał, ocena umów (np. umów o zachowaniu poufności, o współpracy).

Podczas gdy tzw. kraje goszczące walczą o pozyskanie kolejnych inwestycji, kraje przenoszące usługi robią bilans efektów procesów offshoringu – oszczędność kosztów dla przedsiębiorstw a utrata miejsc pracy i np. powierzchni biurowych. Przedstawiciele Colliers International podsumowują, że sam rynek londyński stracił przynajmniej 500 000 m2 powierzchni tzw. funkcji back-office na rzecz Indii, natomiast ok. 350 000 m2 powierzchni zostało utracone w wyniku przenoszenia stanowisk pracy do mniej kosztownych części Wielkiej Brytanii.

Szacuje się, że sektor BPO zatrudnia obecnie w Polsce ok. 50 tys. osób, a w ciągu najbliższych lat liczba zatrudnionych w tym sektorze powinna znacząco wrosnąć.

Pozycja Polski w ciągu ostatnich lat

Szacuje się, że sektor BPO zatrudnia obecnie w Polsce ok. 50 tys. osób, a w ciągu najbliższych lat liczba zatrudnionych w tym sektorze powinna znacząco wrosnąć. PAIiIZ, odpowiedzialny w Polsce za pozyskiwanie inwestycji zagranicznych, koordynuje w tej chwili 24 nowe projekty związane z centrami usług.

Zdaniem przedstawicieli Colliers International, zainteresowanie inwestorów krajami Europy Środkowo­‑Wschodniej jako lokalizacji centrów typu BPO powinno utrzymywać się przynajmniej przez 6–7 najbliższych lat. Do tej pory Polska zajmowała bardzo silną pozycję w czołówce wszelkich światowych rankingów atrakcyjności inwestycyjnej. Warto jednak zwrócić uwagę na zmiany, jakie zaszły w 2008 i 2009 r. na rynku usług centrów BPO, które silnie dotyczą Polski.

Takie miasta jak Warszawa, Praga, Budapeszt przestały być już najbardziej atrakcyjnymi kosztowo lokalizacjami. Jednakże ich potencjał jako miejsc alokacji wyspecjalizowanych centrów usług jest cały czas wysoki. Wśród przyszłościowych miast pod względem kosztów i możliwości absorpcji wykwalifikowanej kadry postrzega się m.in. Szczecin, Toruń, Bydgoszcz, Rzeszów, Belgrad, Kijów, Rygę.

Po pierwsze, wraz z dużym zainteresowaniem przenoszenia usług do tańszych lokalizacji przez kraje rozwinięte zauważalny jest proces konsolidacji tej działalności w odniesieniu do tzw. krajów goszczących. W efekcie zmniejsza się liczba krajów, w których lokalizowane są centra BPO.

Po drugie, zmieniają się również preferencje w zakresie miast wybieranych na lokalizacje centrów usług. Doceniane są aglomeracje, w których nie ma zlokalizowanych wielu inwestycji, ze względu na mniejszą konkurencję o wykwalifikowanych pracowników. Miasta o mniejszym doświadczeniu i słabszych kwalifikacjach w oczach inwestorów przyciągają proste usługi w sferze IT, call center czy procesowania transakcji. Natomiast w aglomeracjach o dużym doświadczeniu chętnie lokalizowane są centra bardziej wyspecjalizowanych usług, np. prognozowanie, analiza biznesowa, doradztwo, zarządzanie relacjami. Z raportu A.T. Kearney i Colliers International wynika, że takie miasta jak: Warszawa, Praga, Budapeszt przestały być już najbardziej atrakcyjnymi kosztowo lokalizacjami. Jednakże ich potencjał jako miejsc alokacji wyspecjalizowanych centrów usług jest cały czas wysoki. Wśród przyszłościowych miast pod względem kosztów i możliwości absorpcji wykwalifikowanej kadry w Polsce postrzega się natomiast: Szczecin, Toruń, Bydgoszcz, Rzeszów, a poza Polską: Belgrad, Kijów, Rygę. W matrycy A.T. Kearney i Colliers International określanej przez parametry, tj. poziom doświadczenia w usługach dla centrów BPO/SSC (pomiędzy niski a wysoki) oraz poziom kosztów niezbędnych do utworzenia centrów (pomiędzy niskie a wysokie) w podobnym miejscu znalazły się takie aglomeracje jak: Brno, Gdańsk, Łódź, Poznań, Wrocław i Kraków, przy czym Gdańsk umieszczony został w matrycy w miejscu określającym poziom kosztów na poziomie najwyższym z wyżej wymienionych miast.

Po trzecie, z analizy atrakcyjności inwestycyjnej przygotowywanej przez A.T. Kearney (A.T. Kearney Global Services Location Index) wynika, że pozycja krajów Europy Środkowo­‑Wschodniej w 2009 r. bardzo spadła w porównaniu z 2007 r. Z rankingu wynika osłabienie atrakcyjności inwestycyjnej nowych państw UE na korzyść takich państw jak Tunezja, Egipt, Jordania. W obu rankingach na trzech pierwszych miejscach znalazły się kolejno: Indie, Chiny i Malezja.

Duże osłabienie pozycji Polski oraz nowych krajów członkowskich UE w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej jest podyktowane raptownym wzrostem kosztów wynikających w dużej mierze z umocnienia się walut regionu oraz dynamiki wzrostu wynagrodzeń.

Tak duże osłabienie pozycji Polski oraz nowych krajów członkowskich UE w rankingu jest podyktowane raptownym wzrostem kosztów wynikających w dużej mierze z umocnienia się walut regionu oraz dynamiki wzrostu wynagrodzeń.

Tabela 1. Kraje o najwyższej atrakcyjność inwestycyjnej dla globalnych usług biznesowych

ppg_2_2010_rozdzial_5_tabela_1

Źródło: A.T. Kearney, 2009

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Metropolia gdańska – centrum usług biznesowych?

Offshoring w najogólniejszym ujęciu oznacza przeniesienie wybranych funkcji przedsiębiorstwa do innego kraju. Z offshoringu korzystają głównie międzynarodowe korporacje, przenosząc funkcje nieprodukcyjne do tańszych lokalizacji. Podstawowym bowiem motywem offshoringu jest redukcja kosztów pracy.

W ramach procesu offshoringu powstają tzw. centra usług wspólnych BPO (Business Process Offshoring ) lub SSC (Shared Services Centers ). Firmy przenoszą najczęściej za granicę centra telefoniczne, procesy obsługi klienta, usługi księgowe oraz IT. Ponadto coraz częściej offshoring dotyczy bardzo zaawansowanych analiz i ekspertyz, wykonywanych w ramach centrów typu KPO (Knowledge Process Offshoring ).

Z perspektywy firm decydujących się na offshoring korzyści sprowadzają się przede wszystkim do oszczędności w kosztach pracy. Dlatego najważniejszą lokalizacją usług offshoringowych, głównie z zakresu IT, są Indie. Bardzo konkurencyjny kraj na rynku tych usług to również Chiny.

Atuty Polski nie sprowadzają się tylko do niższych kosztów pracy. Relatywnie niskie ryzyko inwestycyjne czy kulturowa i geograficzna bliskość Europy Zachodniej stanowią dla wielu firm ważne kryteria w podejmowaniu decyzji o przeniesieniu usług do Polski. Nade wszystko jednak mamy wielu wysoko wykwalifikowanych specjalistów znających języki obce.

Metropolia gdańska na mapie offshoringu

W Europie ważnymi centrami BPO/SSC oraz KPO od kilku lat stają się kraje Europy Środkowo­‑Wschodniej. Istotnym miejscem na mapie centrów offshoringowych jest Polska. W przyciąganiu atrakcyjnych inwestycji zagranicznych bardzo pomogło nam wejście do Unii Europejskiej. Jako kraj posiadamy atuty, które nie sprowadzają się tylko do kilkakrotnie niższych kosztów pracy niż w Europie Zachodniej. Relatywnie niskie ryzyko inwestycyjne czy kulturowa i geograficzna bliskość Europy Zachodniej stanowią dla wielu firm ważne kryteria w podejmowaniu decyzji o przeniesieniu usług do Polski. Nade wszystko jednak mamy wielu wysoko wykwalifikowanych specjalistów z różnych dziedzin, znających języki obce. Naszym atutem jest także wysoki wskaźnik skolaryzacji w grupie wiekowej 19–24 lata. Połowa tej populacji w Polsce podjęła bowiem studia wyższe.

Metropolia gdańska to prawie 1,3 mln mieszkańców, z kluczową rolą Gdańska, Gdyni i Sopotu, które tworzą centrum obszaru metropolitalnego. Analizując statystyki dotyczące centrów offshoringowych w Polsce, można stwierdzić, że metropolia gdańska odnosi niemałe sukcesy w przyciąganiu centrów BPO/SSC, ale nie jest z pewnością liderem tego typu przedsięwzięć w naszym kraju, pomimo posiadania pewnych przewag konkurencyjnych nad innymi dużymi obszarami metropolitalnymi. Lepiej radzą sobie obecnie Kraków, Wrocław czy Poznań.

Metropolię gdańską uznało za dobrą lokalizację do przeniesienia swoich usług biznesowych i centrów badawczych kilka znanych firm na świecie. Chyba najważniejszą inwestycją offshoringową zlokalizowaną w Trójmieście jest centrum Thomson Reuters, które mieści się w Gdyni i zajmuje się zarządzaniem danymi oraz informacją z zakresu finansów i ekonomii. Inną ciekawą gdyńską inwestycją jest spółka Geoban, będąca częścią hiszpańskiej grupy kapitałowej Santander. Świadczy ona usługi bankowe typu back office. Z kolei w Gdańsku powstało centrum kompetencyjno-wdrożeniowe IBM. Inną ważną inwestycją z siedzibą w Gdańsku jest amerykańska firma First Data Global Services, która zatrudnia specjalistów ds. rachunkowości i finansów. Warto także wymienić kilka innych międzynarodowych firm, które ulokowały swoje centra usługowe w metropolii gdańskiej: Intel, Lufthansa Systems oraz ZenSar Technologies.

Co przyciąga tego typu inwestycje do Trójmiasta? Z pewnością ludzie o wysokich kwalifikacjach, znający języki obce. Metropolia gdańska to także duży ośrodek akademicki z liczbą studentów przekraczającą 90 tys. Inne atuty to strategiczne położenie na skrzyżowaniu ważnych europejskich szlaków transportowych i wysoka jakość życia przy relatywnie niskich kosztach utrzymania. Ważna jest również dostępność powierzchni biurowych o wysokim standardzie, które są w naszej metropolii stosunkowo tanie.

 

Znaczenie dla metropolii gdańskiej

Offshoring jest ważny dla naszej metropolii co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, centra usług tworzą nowe miejsca pracy, w których zatrudnienie znajdują dobrze wykształceni młodzi ludzie. To właśnie miejsca pracy, a nie kapitał są główną korzyścią offshoringu. Po drugie, to szansa na umiędzynarodowienie metropolii gdańskiej. Kiedyś o międzynarodowym charakterze Gdańska decydowało morze, dzisiaj w coraz większym stopniu – właśnie offshoring. Rozwijanie centrów BPO to także możliwość promocji metropolii jako obszaru innowacyjnego i przyjaznego dla inwestorów zagranicznych.

Metropolia gdańska ma sporo atutów, mogących uczynić ją jednym z najważniejszych centrów offshoringu nie tylko w Polsce, ale także w Europie, które z powodzeniem będzie konkurować z Budapesztem, Bukaresztem, Bratysławą czy Zagrzebiem.

W jednym z najnowszych raportów KPMG pt. „Przekraczając globalne granice – nowe wschodzące lokalizacje” Gdańsk został wskazany jako jedna z kilkunastu najbardziej atrakcyjnych lokalizacji na świecie dla inwestycji IT–BPO. Według ekspertów KPMG, Gdańsk charakteryzuje się dużą dostępnością i wysoką jakością specjalistów z zakresu IT. W raporcie zwraca się uwagę, że w Gdańsku zlokalizowane są instytucje badawcze, które mogą być pomocne w tworzeniu centrów IT–BPO. Co więcej, podkreśla się relatywnie niewielką jeszcze konkurencję na rynku pracy dla informatyków.

W wielu opracowaniach wskazuje się, że szansą dla krajów Europy Środkowo­‑Wschodniej na przyciągnięcie nowych inwestycji typu BPO/SCC może być globalny kryzys gospodarczy, bo z jego powodu firmy optymalizują koszty. Nie upatrywałbym jednak w tym czynniku dużej szansy, ponieważ kryzys wymusił także na rządach bogatych krajów europejskich zachowania protekcjonistyczne oraz ochronę lokalnych rynków pracy.

Ważnym elementem programów wyborczych powinien być offshoring i pozyskiwanie atrakcyjnych inwestorów zagranicznych. Inwestycje tego typu mogą bowiem poprawić sytuację na lokalnym rynku pracy i stanowić ważny argument dla młodych, dobrze wykształconych ludzi, powstrzymujący ich przed emigracją.

Przed nami wybory samorządowe. Ważnym elementem programów wyborczych powinien być offshoring i pozyskiwanie atrakcyjnych inwestorów zagranicznych. Inwestycje tego typu mogą bowiem nie tylko poprawić sytuację na lokalnym rynku pracy, ale również stanowić ważny argument dla młodych, dobrze wykształconych ludzi rozpoczynających życie zawodowe, powstrzymując ich przed emigracją do innych miast Polski i Europy. Część dotychczasowej młodej polskiej emigracji zdecydowała się lub zdecyduje prawdopodobnie wrócić do Polski. Pozyskiwanie centrów BPO/SSC może stać się dla wracających emigrantów ważnym czynnikiem decydującym o wyborze miejsca zamieszkania. Byłaby to szansa na przyciągnięcie do metropolii gdańskiej młodych ludzi, znających języki i mających doświadczenie zawodowe w innych krajach.

Metropolia gdańska ma niepowtarzalną szansę stać się ważnym centrum offshoringu w Europie i na świecie. Jej atrakcyjność w najbliższych latach mogą podnieść inwestycje infrastrukturalne związane z EURO 2012. Sporo jednak zależeć będzie od działań przyszłych władz samorządowych, ich otwartości i zrozumienia procesów zachodzących we współczesnym świecie. Brak centralizacji działań promocyjnych na rzecz przyciągania inwestorów typu BPO/SSC na poziomie całej metropolii gdańskiej jest z pewnością przeszkodą utrudniającą pozyskiwanie tego typu inwestycji.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Czym i jak przekonywać inwestorów offshoringowych?

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Dobre kwalifikacje za rozsądną cenę – to w skrócie hasło inwestorów z branży usług biznesowych. Trójmiasto dysponuje takimi atutami, a mimo to Kraków czy Wrocław ściągnęły wielokrotnie więcej inwestorów. Dlaczego?

Paweł Adamowicz: Panuje przekonanie, że są to miasta z dużą liczbą szkół wyższych i studentów, a szczególnie absolwentów poszukiwanych przez inwestorów kierunków. Dlatego nasze uczelnie powinny szukać rozwiązań odpowiadających wyzwaniom rynku pracy.

Spotyka się pan z rektorami i rozmawia na ten temat?

Spotykam się i rozmawiam, ale uczelnie mają pełną autonomię. W ostatnich latach zauważam lepsze reagowanie na potrzeby rynku pracy. Jednak elastyczność powinna być jeszcze większa i władze uczelni muszą myśleć z kilkuletnim wyprzedzeniem o czekających ich zmianach w gospodarce.

Alan Aleksandrowicz: Kraków, Wrocław oraz Warszawa to krajowa czołówka. Razem z Łodzią i Poznaniem jesteśmy tuż za podium. Tworzenie warunków do powstawania nowych uczelni jest jakimś rozwiązaniem. Tym bardziej że na przykład w Krakowie oraz sąsiadujących gminach jest więcej szkół wyższych niż w Trójmieście.

Większa konkurencja powinna być nie tylko w przypadku uczelni. Były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Wojciechowski mówi, że jest zbyt mała rywalizacja między polskimi miastami. Jak będzie większa, to inwestorzy chętniej będą przybywać…

Z naszej perspektywy rywalizacja jest bardzo ostra i w kilku przypadkach musieliśmy toczyć zacięte boje o inwestorów. W ostatnim czasie wygraliśmy dla Trójmiasta Sony Pictures oraz Willisa. Niestety, w tym samym czasie nie udało się nam przekonać dwóch innych firm, Franklin Templeton oraz UniCredit, do osiedlenia się w Gdańsku.

Analizujecie wygrane i przegrane bitwy. Jakie są wnioski?

Centra usług biznesowych, zarówno Franklin Templeton jak i UniCredit, ściśle współpracują z niemieckimi oddziałami tych koncernów. Dlatego ważnym argumentem była liczba absolwentów germanistyki czy szerzej – znajomość języka niemieckiego wśród studentów. W tym punkcie przegraliśmy z Poznaniem i Szczecinem. U nas przeważa język angielski, silną pozycję mają języki skandynawskie. Nie jestem jednak pewien, czy suche dane statystyczne odzwierciedlają stan rzeczywisty. W Trójmieście te firmy bez problemu mogły znaleźć odpowiednią liczbę pracowników sprawnie posługujących się językiem niemieckim. Kolejnym ważnym argumentem była bliskość Niemiec. W takich przypadkach trudno konkurować z Wrocławiem, Poznaniem czy Szczecinem.

Geografia jest nieubłagana. Jakie inne słabe punkty należy poprawić?

Przede wszystkim należy zwiększyć liczbę wyższych uczelni z kierunkami poszukiwanymi przez inwestorów. Zachęcamy do zakładania takich szkół w Gdańsku; dobrym przykładem jest Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych, która otworzyła oddział w naszym mieście.

Namawiamy inwestorów do wspólnego tworzenia pomagisterskich centrów doskonałości, zajmujących się wyposażaniem absolwentów szkół wyższych w specjalistyczną wiedzę potrzebną w ich firmach. Przez długie lata słabością Gdańska był brak przestrzeni biurowej. Dziś mamy takich powierzchni więcej i ta poważna bariera na pewien czas zniknęła. A czas jest bardzo ważny, gdyż deweloperzy nie będą budować nowych biurowców bez choćby częściowego zapełnienia portfela zamówień. Natomiast inwestorzy z interesującej nas branży nie chcą czekać kilka lat na wybudowanie od podstaw nowego biurowca. Tam decyzje zapadają szybko i jeżeli nie ma odpowiedniego miejsca, szukają go w innych miastach. Najlepsi studenci czy absolwenci nie wystarczą, jeżeli nie mają miejsca na podjęcie pracy.

Inwestorzy z sektora usług biznesowych łatwo się osiedlają, ale równie szybko mogą poszukać innego miejsca. Wartość takiej inwestycji jest też dużo niższa niż fabryki. Dlaczego warto zabiegać o takie firmy?

Każde miejsce pracy jest ważne i nie można wybrzydzać. Tym bardziej że sektor BPO (Business Process Offshoring) oferuje dobrze płatne stanowiska dla ludzi z wysokimi kwalifikacjami. Miasto bardzo się cieszy z takich ludzi: kupują mieszkania, wyposażają, robią zwykle większe zakupy, uczestniczą w wydarzeniach kulturalnych i sportowych. Ich aktywność obywatelska też jest większa.

Nieprawdą jest ulotność inwestycji offshore. Łatwiej dziś zdemontować fabrykę samochodów lub AGD, niż znaleźć wysoko wykwalifikowanych pracowników w nowym miejscu.

Dla inwestorów jakość życia ma znaczenie?

Przedstawiciele firm szukających lokalizacji o tym wspominają, ale przede wszystkim liczą się kadry oraz powierzchnie biurowe. Natomiast nieprawdą jest ulotność inwestycji offshoringowych. Łatwiej dziś zdemontować fabrykę samochodów lub AGD, niż znaleźć wysoko wykwalifikowanych pracowników w nowym miejscu.

To są zwykle młodzi ludzie, więc łatwiej podejmują decyzję o przeniesieniu się do Krakowa, Wrocławia czy Budapesztu.

Wbrew pozorom nie są tacy skorzy do przeprowadzek. Z naszych obserwacji w innych miastach wynika, że pracownicy tego sektora częściej zostają, kiedy ich firma zmienia lokalizację, niż robotnicy z fabryk produkcyjnych. Firmy mają tego świadomość i jeśli się osiedlają, to na dłużej.

Wspomniany już minister Wojciechowski twierdzi, że samorządy nie doceniają tych „miękkich” czynników.

Znamy wagę tych argumentów i dlatego z inicjatywy miasta Gdańska Fundacja Oświatowa podjęła się zorganizowania przedszkola i szkoły z językiem angielskim jako językiem podstawowym. Pracownicy nasi i Agencji pomagają rozwiązywać indywidualne sprawy obcokrajowców zatrudnionych w tych firmach. Doceniamy znaczenie „miękkich” czynników, ale wiemy też, na co inwestorzy spoglądają przede wszystkim. Wspieramy również inwestorów w późniejszych miesiącach i latach.

Zadowolenie inwestora jest najlepszą reklamą. Słowa prezesa Intela mają na świecie znacznie większą wartość niż przedstawicieli instytucji rządowych lub samorządowych.

Czyli narzekania przedstawicieli firm na brak takiego wsparcia poinwestycyjnego nie są panu obce?

Wiem, że są takie sygnały. Jednak zarówno Agencja, jak i Urząd Miasta dokładają starań, żeby nasi inwestorzy nie mieli powodów do narzekań. Oczywiście, nie wszystko można od razu załatwić, i nie wszystko można w ogóle załatwić, ale Gdańsk pod tym względem na pewno się wyróżnia na korzyść. W każdej firmie pytamy na różne sposoby, m.in. poprzez ankiety, jak oceniają nasze miasto. Często spotykam się z szefami firm. Budujemy trwałe relacje z inwestorami, którzy się u nas osiedlili, i doceniamy ich znaczenie. Przecież ich zadowolenie jest najlepszą reklamą. Słowa prezesa Intela mają na świecie znacznie większą wartość niż przedstawicieli instytucji rządowych lub samorządowych.

Czy offshoring jest tak ważną branżą, że należy tworzyć dla niej specjalne plany czy nawet strategię wytyczającą kierunki poszukiwań i rozwoju?

Nie musimy tego pisać, my to robimy. Już dziś na terenie metropolii gdańskiej pracuje w tym sektorze około 13 tys. ludzi. Uczymy się i dostosowujemy do potrzeb tego segmentu. Jak trzeba, to o 7 rano spotykam się z inwestorami. Tak właśnie było niedawno z przedstawicielami amerykańskiego koncernu Willis. Udało się ich przekonać, choć pojawił się pewien problem i czekamy na decyzję ministra finansów.

Minister zmienił zasady wspierania inwestycji zagranicznych. Firmy, które mogą korzystać ze środków unijnych, nie dostają wsparcia z funduszy rządowych. Zmiana reguł w czasie procesu inwestycyjnego mocno skomplikowała nam sytuację.

Czy starania o ściąganie działalności offshoringowej wiążą się z inwestycjami w miejską infrastrukturę?

Bezpośrednio nie, ale ułatwiamy zadanie tym deweloperom, którzy chcą budować biurowce. W Urzędzie Miejskim jest specjalna ścieżka przyspieszająca otrzymanie zgody i pozwoleń związanych z takimi inwestycjami. Dzięki tej współpracy mamy dziś w Gdańsku odpowiednią ilość powierzchni biurowych.

Jest też specjalna uchwała, dzięki której parki biznesowe mogą uzyskać zwolnienie z podatku od nieruchomości. W kraju mało jest przypadków, żeby deweloperzy w tym sektorze mogli liczyć na takie wsparcie.

Nie zamykamy się we własnych opłotkach. Cieszymy się, że inwestycje takie jak Thomson Reuters lub Sony Pictures znalazły się w Gdyni, a nie w Krakowie czy Wrocławiu. Metropolia jest przecież wspólnym miejscem pracy. Tam również będą pracować gdańszczanie

Czy to są wnioski wynikające z osiedlenia się kilku inwestorów w Gdyni, mimo że pracownicy gdańskiej instytucji wywołali ich zainteresowanie?

To doskonale pokazuje nasze podejście. Nie zamykamy się we własnych opłotkach. Cieszymy się, że inwestycje takie jak Thomson Reuters lub Sony Pictures znalazły się w Gdyni, a nie w Krakowie czy Wrocławiu. Metropolia jest przecież wspólnym miejscem pracy. Tam również będą pracować gdańszczanie. Podobnie jak w gdańskich firmach, a nawet urzędzie miejskim, pracują mieszkańcy Gdyni, Wejherowa, Pruszcza czy Żukowa.

Ale inwestorzy zgodnie podkreślają potrzebę silnej współpracy, szczególnie Gdańska i Gdyni.

Staramy się współpracować ze wszystkimi samorządami. Tym bardziej że jedynie w Gdańsku jest tak sprawny zespół ludzi przygotowanych do ściągania inwestorów z sektora BPO. Gdańska Agencja Rozwoju Gospodarczego pracuje dla całej metropolii.

Wspólny zespół, wspólna promocja i wspólny budżet spowodują, zdaniem pytanych inwestorów, dużo większą skuteczność.

Też jestem o tym przekonany, ale nie znajdujemy zrozumienia w Gdyni. Wielokrotnie organizowaliśmy różne wyjazdy promocyjne i zapraszaliśmy sąsiadów. Zaproszenia przyjmowały Sopot i Pruszcz Gdański, natomiast Gdynia – ani razu. Mimo to promujemy również Gdynię.

Zrobiliśmy wspólnie z GE Money Bank badania i wyszło z nich, że struktura zatrudnienia w firmach jest podobna: 1/3 to mieszkańcy Gdańska, nieco mniej Gdyni, a reszta pracowników pochodzi z Sopotu i innych miejscowości wchodzących w skład metropolii.

Jak wyglądają zabiegi o inwestorów?

Jesteśmy obecni na targach, w pismach branżowych. Ściśle współpracujemy z PAIiIZ, gdyż część potencjalnych inwestorów trafia do nas poprzez tę rządową agencję.

Najskuteczniejszą metodą jest bezpośrednie dotarcie do zainteresowanych. Na szczęście na takie wyjazdy są unijne środki w Regionalnym Programie Operacyjnym i z tego korzystamy. Nasza delegacja niedawno była na największych w Europie targach offshoringowych w Edynburgu. Zabieramy również przedstawicieli firm, które się u nas osiedliły, na różne wyjazdy i promujemy się poprzez tych inwestorów. Taka właśnie delegacja z przedstawicielami pięciu firm wróciła niedawno ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanie coraz mniej chętnie inwestują bezpośrednio w innych krajach. Wolą nawiązać współpracę z firmą z Gdańska i zlecić jej wykonanie produkcji lub usług. Dla amerykańskich firm jest to mniej ryzykowne rozwiązanie niż budowanie na miejscu zespołu od zera. Dla nas jest to też korzystne, gdyż dzięki temu na miejscu będą powstawały duże i dobre firmy.

Czy polskie firmy są zainteresowane offshoringiem i czy szukacie inwestorów na rodzimym rynku?

Takich przypadków jest niewiele, ale fala powoli narasta. Spodziewam się, że krajowe koncerny energetyczne będą wyodrębniały usługi biznesowe. PZU już stworzyło centra usług: księgowe, kadrowe czy finansowe. Między innymi takie centrum powstało w biurowcu na ulicy Arkońskiej.

Za jakiś czas zniknie jeden z dzisiejszych atutów, czyli niższe niż w krajach Europy Zachodniej koszty pracy. Czym wówczas będziemy zachęcać do inwestowania?

Oczywiście, w tej grupie zawodowej różnice w płacach będą się zmniejszały. Dlatego już dziś musimy zmieniać nasz wizerunek: przestać eksponować właśnie niskie koszty pracy, a zacząć pokazywać wartość intelektualną i kompetencje Polaków. Przecież w matematyce nasi studenci są jednymi z najlepszych na świecie.

Czyli wracamy do początku naszej rozmowy: wysoki poziom kształcenia, współpraca uczelni z gospodarką, otwarcie na potrzeby rynku pracy.

Kreatywność, talent, tolerancja są niezwykle ważne w budowie społeczeństwa i gospodarki przyszłości. W Gdańsku, na Pomorzu, w Polsce musimy być otwarci na inność, na nowe prądy, nie zaniedbując własnej tożsamości. Taka metropolia będzie przyciągać ludzi i firmy.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Globalna identyfikacja Pomorza – czyli o budowaniu pomorskich marek i spójnej promocji regionu

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Teoretycznie Pomorze ma najważniejsze dla inwestorów argumenty: co roku tysiące absolwentów wyższych uczelni, powierzchnie biurowe, pomoc samorządów, a jednak nie widać masowego napływu inwestycji BPO/SSC ( Business Process Offshoring/Shared Services Centers ). Dlaczego?

Piotr Ciechowicz: Rzeczywiście, potencjał ludzki daje nam 3.–4. miejsce w Polsce, pod względem powierzchni biurowych jest to również 3.–4. pozycja. Pierwsza fala inwestorów popłynęła do Warszawy, później do Krakowa i Wrocławia. Mniej więcej od 2006 r. na Pomorzu zaczyna się osiedlać coraz więcej firm z tego sektora. Większy napływ inwestorów dotyczy nie tylko Trójmiasta, ale także Elbląga, Koszalina oraz Torunia. A mimo to firm offshoringowych jest ciągle za mało. Dlaczego? Zbyt mało ludzi na świecie o nas wie. Ciągle brakuje ofensywy informacyjnej. Do tej pory nie zbudowaliśmy jasnego, precyzyjnego i nieskonfliktowanego przekazu. Mimo to mamy duże szanse na napływ inwestorów. Kraków i Wrocław są już nasycone firmami, a decyzje o wyborze miejsca podejmuje się przede wszystkim na podstawie dostępności kadr. Ważne są oczywiście istniejące powierzchnie biurowe, pomoc udzielana takim firmom przez samorządy, ale pierwsze pytania dotyczą ludzi: ich wykształcenia, liczby oraz oczekiwań płacowych. Nasz region ma jeszcze duży potencjał, większy niż Kraków i Wrocław. Pojawiają się też inne miasta: Rzeszów, Toruń, Bydgoszcz, a nawet Lublin. Są to ośrodki akademickie bardzo interesujące dla usług biznesowych. Plasujemy się między pierwszą a drugą grupą. Natomiast dodatkowe czynniki, na przykład wysoka jakość życia, powodują coraz większe zainteresowanie trójmiejską metropolią.

Czy polskie miasta ostro rywalizują o inwestorów?

Inwestor szuka nowej lokalizacji stopniowo: najpierw wybiera część świata, później kraj, i dopiero wtedy przygląda się poszczególnym miastom. Na tym ostatnim etapie do akcji wkraczają różne instytucje regionalne bądź miejskie, zajmujące się obsługą inwestorów. Na tym poziomie konkurencja momentami bywa brutalna. Niekiedy pracownicy instytucji poszczególnych miast przekraczają granice etycznego zachowania, próbując deprecjonować przeciwników.

Ale to nie jest walka na argumenty. Były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Wojciechowski, będąc wcześniej szefem PAIiIZ, za zasługę poczytywał sobie pewne ucywilizowanie konkurencji. Jednak zdaje się, że przez rządową instytucję przechodzi tylko część inwestorów.

Jesteśmy partnerem PAIiIZ. Przez rządową agencję przechodzi mniej więcej 1/3 inwestorów, z którymi mamy do czynienia. Pozostałe firmy, którym oferujemy tutejsze lokalizacje, zdobywają pomorskie instytucje. Natomiast PAIiIZ ma dużo większe środki i możliwości promocji niż my.

Z badań, które zleciliśmy, wynika jednoznacznie, że jedyną rozpoznawalną w świecie marką związaną z naszym regionem identyfikowaną przez inwestorów jest Gdańsk. Wniosek jest prosty: nie uciekniemy od Gdańska jako marki.

Dzięki środkom unijnym regionalne i lokalne agencje też mogą aktywniej promować region i miasta. Tylko że robicie to oddzielnie.

Rzeczywiście, nie ma wspólnej promocji jednolitego produktu, jakim są na przykład powierzchnie biurowe, zasoby ludzkie naszego województwa itp. Jest kilka instytucji zajmujących się reklamowaniem naszego potencjału, m.in. Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna i jej słupska odpowiedniczka. W Gdańsku mamy InvestGDA. Gdynia również powołała zespół ludzi zajmujący się takimi działaniami. Jest wreszcie Agencja Rozwoju Pomorza i nasze Centrum Obsługi Inwestora. Natomiast nie udało się zbudować marki „województwo pomorskie”. Z badań, które zleciliśmy, wynika jednoznacznie, że jedyną rozpoznawalną w świecie marką związaną z naszym regionem identyfikowaną przez inwestorów jest Gdańsk. Podkreślam, że nie mówię o turystyce, ale o inwestycjach. Wniosek jest prosty: nie uciekniemy od Gdańska jako marki związanej z naszym regionem. Dlatego zadaniem takiej instytucji jak nasza, czyli o charakterze regionalnym, jest wzmocnienie i właściwe obudowanie tej marki. Pracujemy nad europejskim projektem „System promocji i informacji gospodarczej”, którego zadaniem jest właśnie zbudowanie i wypromowanie takiej marki.

Inwestorzy, z którymi rozmawiałem, są wyjątkowo zgodni, że brakuje wspólnego zespołu ludzi, wspólnego budżetu i wspólnej promocji dla całego regionu.

Agencja Rozwoju Pomorza jako instytucja o charakterze regionalnym chce stworzyć identyfikowalne w świecie marki, którymi będą się posługiwały wymienione instytucje ściągające inwestorów. Pod koniec czerwca spotkaliśmy się w gronie przedstawicieli instytucji zajmujących się promocją oraz szukaniem inwestorów. Przedstawiliśmy cele naszych działań i zostały one zaakceptowane. Próbujemy zdefiniować nasze słabe i mocne strony. Badanie jest złożone i, jak na polskie realia, rewolucyjne. Zlecając to zadanie PricewaterhouseCoopers oraz Instytutowi Badań nad Gospodarką Rynkową, chcemy się dowiedzieć, jakie nasz region będzie miał szanse i możliwości w najbliższych dwudziestu latach. Badania będą prowadzone nie tylko na terenie naszego województwa, ale również w przestrzeni europejskiej i nawet światowej. Gospodarka ma charakter globalny, inwestorzy przybywający do Gdańska, Gdyni, a także do innych miast pochodzą z niemal wszystkich kontynentów i dlatego musimy znaleźć miejsce dla Pomorza w tej globalnej układance. Nie możemy na przykład nastawiać się na branże, które za kilka lat będą schyłkowe.

Czy BPO, albo szerzej usługi biznesowe, są dziedziną, w którą warto inwestować i zabiegać o firmy działające w tej branży?

Jesteśmy po pierwszym etapie badań, w których określono potencjał instytucji zajmujących się ściąganiem inwestorów. Na podstawie dotychczasowych obserwacji można powiedzieć, że usługi biznesowe są ważną częścią gospodarki, ale z pewnym zastrzeżeniem. Mają charakter odtwórczy, nawet BPO niesie mało innowacyjności. Dopiero wejście na wyższy szczebel, czyli KPO (Knowledge Process Offshoring) – poprzez przesunięcie do takich krajów jak Polska jednostek o charakterze badawczym – pozwoli osiągnąć nową jakość. Dobrym przykładem jest Intel.

Czy trzeba podjąć jakieś dodatkowe działania, żeby więcej takich firm osiedlało się w naszym regionie?

Argumenty, dzięki którym można ściągnąć inwestorów z całej branży, są podobne. Musimy pokazać, jakich mamy ludzi oraz miejsca. Oczywiście, w przypadku sektora bardziej zaawansowanego potrzebni są lepiej wykwalifikowani specjaliści. Oprócz dobrej znajomości języków obcych potrzebna jest wiedza z takich dziedzin jak biologia, chemia, biotechnologia itp.

Jeżeli nie poradzimy sobie z brakiem współpracy świata nauki ze światem biznesu, inwestorzy bardziej zaawansowani technologicznie będą nas omijać. Znamy pojedyncze przypadki dobrej współpracy, ale jeżeli chcemy realizować ambitne projekty, musi to być skala masowa.

Jednak w przypadku firm z tego najbardziej zaawansowanego sektora napotykamy poważną barierę. Nasze uczelnie słabo współpracują z gospodarką. Bez sprawnego przepływu osiągnięć naukowych, gotowych do wdrażania produktów, niewielu inwestorów reprezentujących outsourcing inżynierii będzie zainteresowanych Gdańskiem lub Gdynią.

Niestety, nie jest to najmocniejsza strona naszego regionu. Jeżeli nie poradzimy sobie z brakiem współpracy świata nauki ze światem biznesu, inwestorzy bardziej zaawansowani technologicznie będą nas omijać. Znamy pojedyncze przypadki dobrej współpracy, ale jeżeli chcemy realizować ambitne projekty, musi to być skala masowa. Wyższe uczelnie muszą zmienić swoje mechanizmy. To się zaczyna dziać, jednak ten proces może potrwać długo. Jest coraz więcej prób, włączają się też do tego samorządy, inne instytucje i dzięki temu powstają parki naukowo-technologiczne, inkubatory przedsiębiorczości. Znowu zaczyna coś się dziać wokół bardzo interesującego projektu trzech największych pomorskich uczelni – BioBaltica.

Czy nowe uczelnie są potrzebne?

Są potrzebne i między uczelniami jest konkurencja. Konkurują głównie uczelnie prywatne, które po latach działalności okrzepły. Już nie zajmują się wyłącznie dydaktyką. Niektóre zainwestowały w nowoczesne laboratoria. Jednak żeby osiągnąć poziom wyposażenia Politechniki lub Uniwersytetu, potrzebują znacznie więcej czasu oraz pieniędzy.

Inwestorzy zwracają uwagę na brak kształcenia biznesowego na uczelniach technicznych. Wydaje się, że zapełnienie tej luki nie powinno być wielkim kłopotem. Tylko czy takie potrzeby są doceniane w środowiskach akademickich?

Niedawno uczestniczyłem w spotkaniu z władzami Politechniki Gdańskiej. Jeden z potencjalnych inwestorów chciał wiedzieć, czy pomorskie uczelnie mogą otworzyć nową specjalizację. Wprawdzie nie jest to firma z sektora BPO i trwające negocjacje nie pozwalają na ujawnienie nazwy, ale co innego jest istotne. Rektor Politechniki dosłownie po kilku minutach rozmowy podpisał list intencyjny gwarantujący, że stworzy warunki do kształcenia studentów w stosownych specjalizacjach, kiedy inwestor osiedli się w naszym regionie.

Kolejna słabość naszego regionu, na co zwracają uwagę przedstawiciele firm, które znalazły swoje miejsce na Pomorzu, to brak opieki poinwestycyjnej.

Niestety, to poważne niedomaganie instytucji, które mają się opiekować inwestorami – także Agencji Rozwoju Pomorza. Koncentrowaliśmy się tak bardzo na ściągnięciu firm na nasz teren, że zapomnieliśmy o ważnej części całego procesu, jakim jest właśnie późniejsza opieka. To wspólny grzech zaniedbania, a problemy są bardzo różne. Począwszy od przeniesienia przystanku autobusowego, zgrania rozkładów jazdy autobusów z pociągami SKM czy też doświetlenia ulic, aż po otwieranie przedszkoli i szkół angielsko- oraz niemieckojęzycznych. Bardo ważne jest docenienie inwestora, a także stworzenia mu komfortu pracy. A przede wszystkim wywiązanie się z podjętych zobowiązań. Te i wiele innych cech składają się na nasz obraz w świecie. Firmy, które się u nas osiedliły, są dla innych najbardziej wiarygodnym źródłem informacji o warunkach w Gdańsku, Gdyni lub Słupsku.

Czy wielu drażliwych sytuacji można by uniknąć, gdyby istniał sprawny przepływ informacji, dialog między różnymi urzędami, uczelniami oraz firmami?

Wspominałem o diagnozie instytucji zajmujących się inwestorami i najlepiej wypadła w tej części InvestGDA, która prowadzi regularne ankiety i spotkania z przedsiębiorcami. Jednak nawet oni stawiają pierwsze kroki. Niezbędne są spotkania, dialog z firmami, ale także między instytucjami zajmującymi się obsługą inwestorską, między samorządami. Należy jeszcze zwrócić uwagę, że jest obojętne, czy firmy osiedlą się w Gdańsku, Gdyni, a nawet Słupsku – korzystamy na tym wszyscy. Znane są już takie przypadki i mam nadzieję, że dzięki coraz bliższej współpracy będziemy mieli coraz lepszą promocję, obsługę inwestorów, a firm przybywających do nas będzie coraz więcej i będą to przedsiębiorstwa przynoszące największe korzyści regionowi.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Polska ważnym graczem na międzynarodowym rynku BPO

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Jak pan ocenia opiekę poinwestycyjną nad firmami z branży offshoringu?

Jacek Levernes: Wiele zależy od samorządów, prezydentów miast oraz ich urzędników. Występują takie przypadki, że liczy się tylko pozyskanie inwestora, a później władze miasta przestają się interesować firmami. Jednak częściej nasi członkowie zrzeszeni w ABSL, czyli stowarzyszeniu reprezentującym przedsiębiorstwa z sektora usług biznesowych, chwalą późniejszą współpracę z samorządami. Władze zdają sobie sprawę, że firmy, które już się osiedliły, w pewnym sensie wystawiają referencje dla następnych inwestorów.

Czy płynące w świat opinie od działających w Polsce firm z sektora BPO ( Business Process Offshoring ) są pozytywne i przyczyniają się do osiedlania się w naszym kraju kolejnych inwestorów?

Polska jest w czołówce krajów Europy Środkowo­‑Wschodniej, jeżeli chodzi o inwestycje tego sektora. Moim zdaniem Polska ma szanse konkurować nawet w skali globalnej. Ten rynek rozwija się bardzo dynamicznie. Widać coraz więcej zaawansowanych usług, szczególnie wsparcia decyzyjnego. Oczywiście takie inwestycje będą napływały, jeżeli polski rynek będzie konkurencyjny i przyjazny dla inwestorów. Mam na myśli nie tylko koszty, ale również jakość, dostęp do zasobów ludzkich: zarówno absolwentów wyższych uczelni, jak i doświadczonych specjalistów.

Czy dobre kadry i stosunkowo niskie koszty wystarczają, żeby Polska była atrakcyjna dla inwestorów z sektora SSC ( Shared Services Centers )/BPO?

Lepszym pojęciem niż „dobre kadry” są zasoby ludzkie, a dostępność do dobrze wykwalifikowanych absolwentów wyższych uczelni jest bardzo ważna. W przypadku firm bardziej zaawansowanych technologicznie jeszcze ważniejsi są ludzie z 5–7-letnim doświadczeniem w tej branży. Drugim czynnikiem są oczywiście koszty. Inwestorzy kalkulują wysokość wynagrodzeń, które muszą być konkurencyjne nie tylko w stosunku do Europy Zachodniej, ale także krajów sąsiadujących. Jeżeli Polska chce być graczem na globalnym rynku, to duże znaczenie ma też wartość dodana, gdyż trudno konkurować z Indiami niskimi kosztami. Trzecim ważnym kryterium jest infrastruktura. Lotniska i gęsta sieć połączeń mają ogromne znaczenie dla tego sektora. Do tego dochodzi przestrzeń biurowa. Nasze firmy potrzebują elastycznego rynku. Ważna jest również pomoc ze strony państwa oraz samorządów.

Czy stabilizacja prawna i makroekonomiczna są czynnikami, które mają decydujące znaczenie w czasie podejmowania decyzji o lokowaniu inwestycji?

Te czynniki mają ogromne znaczenie i są fundamentem decyzji o inwestowaniu w danym kraju. Jako stowarzyszenie bardzo uważnie się temu przyglądamy i mamy zastrzeżenia na przykład do prawa pracy. Czasami nawet niewielkie zmiany bardzo by nam pomogły w rozwijaniu działalności. Na przykład na każdych 500 pracowników trzeba zatrudnić specjalistę od BHP. W fabrykach produkujących jakieś towary lub urządzenia ma to swoje uzasadnienie. Natomiast w przypadku mojego centrum we Wrocławiu, gdzie pracuje prawie 2 tysiące ludzi, czterech specjalistów BHP nie ma większego sensu. Jedna lub dwie osoby wystarczą. Tradycyjny przemysł rządzi się nieco innymi prawami niż nowoczesne usługi.

Wśród czynników decydujących o inwestowaniu w danym kraju wymienił pan tzw. twarde argumenty, o ekonomicznym charakterze. Czy wysoka jakość życia, dobre wrażenie czy życzliwość i zaangażowanie miejscowych władz mogą mieć wpływ na ostateczną decyzję?

W przypadku wielkich korporacji czynniki emocjonalne mają mniejsze znaczenie. Decydują twarde dane, liczby oraz fakty. Między innymi dlatego korporacje są bardziej przejrzyste niż małe lub średnie firmy. Mechanizmy kontrolne, różne audyty umożliwiają dokładny nadzór ze strony akcjonariuszy i dlatego najważniejsze są argumenty merytoryczne. Zazwyczaj jest to koszyk różnych czynników, które decydują o wyborze państwa czy miasta.

Kryzys w napływie inwestycji zagranicznych dotyka również usług biznesowych?

Sytuacja gospodarcza jest bardzo skomplikowana. Tym bardziej że od początku kryzysu, w ciągu ostatnich dwóch lat, wiele się wydarzyło. Z jednej strony słychać, że Polska dzięki trudnej sytuacji gospodarczej na całym świecie wzmocniła swoją konkurencyjność. Z drugiej strony pojawiają się informacje o ograniczeniu wysokości ulg w specjalnych strefach ekonomicznych. Taki zabieg może, moim zdaniem, obniżyć konkurencyjność polskiej gospodarki w stosunku do sąsiadów, szczególnie Czech i Słowacji. Słabnięcie złotówki w ostatnich kilku miesiącach też ma znaczenie dla inwestorów. Dla firm sektora SSC/BPO rozliczających się w euro i dolarach Polska staje się bardziej konkurencyjna. Jako stowarzyszenie zrzeszające firmy z tej branży widzimy w perspektywie możliwości inwestycyjne i dlatego niedługo Ernst&Young otworzy swoje centrum we Wrocławiu, zatrudniając około tysiąca osób. Natomiast większa niż kilka lat temu jest konkurencja państw i miast ubiegających się o takie inwestycje. Równocześnie mniej jest firm gotowych przenosić swoje centra lub tworzyć nowe.

Inwestycje SSC/BPO wymagają nieustannej troski. Dzisiejsza pewna przewaga konkurencyjna nie oznacza, że nie trzeba już nic robić i tak będzie zawsze.

Czy w najbliższym czasie możliwy jest powrót do tak dynamicznego rozwoju, jaki obserwowaliśmy w tym sektorze jeszcze 3–4 lata temu?

Zbyt wiele czynników może mieć wpływ na przyszłość tego rynku, żeby pokusić się o próby przewidywania przyszłości. A przecież mogą o tym zadecydować wydarzenia zarówno w Polsce, jak i w innych zakątkach świata. Natomiast inwestycje SSC/BPO wymagają nieustannej troski. Dzisiejsza pewna przewaga konkurencyjna nie oznacza, że nie trzeba już nic robić i tak będzie zawsze. Cały czas należy podnosić konkurencyjność. Kraje, podobnie jak firmy, konkurują między sobą. Dlatego cały czas trzeba patrzeć na to, co robią inni, i szukać nowych rozwiązań.

Czy rządowe i samorządowe instytucje odpowiedzialne za ściąganie inwestorów do Polski dobrze się wywiązują ze swoich zadań?

Jako ABSL prowadzimy dialog z naszymi partnerami i widzimy, jak się zmieniają. Jest zrozumienie i chęć do wprowadzania nowych pomysłów zwiększających konkurencyjność Polski na globalnym rynku.

Należy dbać nie tylko o chętnych do inwestowania, ale także o firmy już działające. Samorządy powinny o tym pamiętać.

Przyciąganie inwestorów odbywa się na kilku płaszczyznach, na których działają instytucje rządowe oraz samorządowe. Skoncentrujmy się na koniec na samorządach. Proszę o krótką instrukcję obsługi, co należy poprawić, żeby skuteczniej ściągać firmy z sektora usług biznesowych, zwłaszcza te bardziej zaawansowane technologicznie.

Działania rządowe i samorządowe są tak samo ważne. Pełnią nieco inne funkcje i dlatego się uzupełniają. Jeżeli inwestorzy zostaną dobrze obsłużeni, to ich opinie będą referencjami dla potencjalnych chętnych. Wracamy do pierwszego pytania, gdyż należy dbać nie tylko o chętnych do inwestowania, ale także o firmy już działające. Samorządy powinny o tym pamiętać.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

O sile pierwszego wrażenia, „miękkich” argumentach i nie do końca wykorzystanym potencjale

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Z raportów przygotowanych m.in. przez Deloitte wynika, że Polska staje się coraz mniej atrakcyjna dla inwestorów. Dlaczego tak się dzieje i czy również sektor usług biznesowych znajduje się wśród branż mniej zainteresowanych naszym krajem?

Paweł Wojciechowski: Atrakcyjność kraju, który przyciąga inwestorów zagranicznych, jest sprawą bardzo złożoną. Są trzy główne siły napędowe: inwestorzy szukający surowców, inwestorzy szukający rynków i wreszcie inwestorzy poszukujący efektywności, zazwyczaj efektywności kosztowej: niskich płac przy względnie wysokiej jakości pracowników. Te dwie ostatnie siły napędowe decydowały dotychczas o atrakcyjności inwestycyjnej Polski. Są jeszcze inne elementy wpływające na decyzje inwestorów, na przykład rozwój infrastruktury, nie tylko drogowej lub kolejowej, ale także telekomunikacyjnej. Mimo widocznej poprawy nadal jest to nasza pięta achillesowa. Drugą poważną barierą jest jakość prawa. Niestety, pod tym względem w rankingach Banku Światowego Polska nadal znajduje się na odległych pozycjach. Jestem pewien, że uproszczenie prawa znacząco wzmocniłoby naszą atrakcyjność inwestycyjną.

To są czynniki wpływające na wszystkie inwestycje zagraniczne i decydujące o ich większym lub mniejszym napływie. Czy jednak usługi biznesowe podlegają tym samym procesom, co na przykład przemysł motoryzacyjny?

W Europie Zachodniej dominują inwestycje w sferze usług, w Polsce zaś przeważają te o charakterze produkcyjnym. Usługi biznesowe wiążą się z mniejszymi nakładami inwestycyjnymi, ale umożliwiają utworzenie dużej liczby dobrych miejsc pracy. Polska w ostatnich kilku latach wyraźnie postawiła na ściąganie inwestycji usługowych, zwłaszcza centrów usług wspólnych w sektorze BPO (Business Process Offshoring ). Osiedliły się one w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu. Nieco mniej firm tego typu trafiło do Trójmiasta, Poznania i Szczecina. Kryzys wyhamował wzrost kosztów pracy. Zachęcił duże korporacje do ich redukcji i przechodzenia na outsourcing w lokalizacjach, gdzie są one niższe. Wydaje mi się, że szanse w sektorze BPO wykorzystujemy bardzo dobrze, choć nadal istnieje duży potencjał wzrostu.

Minione lata to różne doświadczenia. Był okres dużego przyrostu firm offshoringowych, później pewne wyhamowanie. Chyba dzięki temu łatwiej zrozumieć, co najbardziej decyduje o atrakcyjności w tej branży.

Kiedy odwiedzałem jedną z firm w Bangalore w Indiach, dostałem książkę, w której znalazłem receptę na ich sukces: „Brains + low costs” , czyli niskie koszty odpowiednio wykwalifikowanych pracowników są podstawowym atutem w sektorze BPO.

W porównaniu z innymi krajami Europy Środkowo­‑Wschodniej Polska ma wysokie koszty pracy.

W stosunku do Bułgarii czy Rumunii są one rzeczywiście wyższe, ale dużo niższe niż w krajach Europy Zachodniej. Ważnym czynnikiem jest również wielkość zasobów dobrze wykwalifikowanych, wykształconych i znających po kilka języków obcych pracowników. Firmy lokujące się w Polsce zwykle obsługują europejskich klientów i znajdują u nas ludzi z odpowiednimi kwalifikacjami językowymi.

Czy bliskość cywilizacyjna, kulturowa mają znaczenie?

Oczywiście tak, ale można też odwrócić rolę tych czynników. Gdy tworzy się centrum outsourcingowe na kilkaset czy nawet kilka tysięcy osób, dostępność do bazy kulturalnej i rekreacyjnej ma również istotne znaczenie. Jakość życia jest w wielu przypadkach atrakcyjnym dodatkiem do dobrych zarobków. Centra outsourcingowe w Bangalore otoczone są drutem kolczastym, co jest zrozumiałe ze względów bezpieczeństwa pracowników, ale na pewno nie podnosi ich jakości życia. W Polsce nie ma takich dysproporcji. Mamy zupełnie inną jakość życia – pracę dobrze harmonizującą z czasem wolnym.

Przy decyzji o lokalizacji inwestycji tak naprawdę liczy się pierwsze wrażenie. Dlatego tak ważną rolę odgrywa PAIiIZ i regionalne Centra Obsługi Inwestorów. Podczas przyjmowania zespołów szukających lokalizacji wręcz rytuałem jest zabieganie o to, aby w danym miejscu czuć było nie tylko motywację do pracy i profesjonalizm, lecz także przyjacielskie nastawienie. W Polsce te „miękkie” elementy są ciągle niedoceniane.

Czyli nie tylko „twarde” argumenty natury ekonomicznej mają znaczenie, ale również „miękkie”, związane właśnie z jakością życia, jakąś sympatią do danego miejsca?

Pracując w PAIiIZ, wielokrotnie przekonałem się, że często decydowały właśnie „miękkie” czynniki. W dużych światowych koncernach z sektora BPO pracują osoby zajmujące się szukaniem lokalizacji dla kolejnych oddziałów firmy. Nie mają one zbyt wiele czasu i tak naprawdę liczy się pierwsze wrażenie. Dlatego tak ważną rolę odgrywa Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz regionalne Centra Obsługi Inwestorów jako punkty kontaktowe. Podczas przyjmowania zespołów szukających lokalizacji wręcz rytuałem jest zabieganie o to, aby w danym miejscu czuć było nie tylko motywację do pracy i profesjonalizm, lecz także przyjacielskie nastawienie. W Polsce te „miękkie” elementy są jeszcze ciągle niedoceniane.

Jak skutecznie ściągać takich inwestorów? Co może zrobić administracja rządowa?

Musimy upraszczać prawo tak, żeby było bardziej przyjazne dla przedsiębiorców. Nie ma w tym przypadku znaczenia, czy są to inwestorzy polscy czy zagraniczni. Nieprzejrzyste prawo i wynikająca z tego nadmierna biurokracja oraz brak pewności gospodarczej mogą być barierą wzrostu. To jest fundament i od niego w dużym stopniu zależy, czy w różnych rankingach tworzonych przez firmy konsultingowe lub Bank Światowy Polska będzie wędrowała w górę czy w dół. Dla inwestorów takie rankingi mają znaczenie. Wiele krajów, promując się w folderach, eksponuje swoją wysoką pozycję w różnych zestawieniach. Singapur na przykład powołuje się na kilka ważnych rankingów, w których jest w ścisłej czołówce. Przedsiębiorcy nie mają czasu na wnikliwe analizy, dlatego rankingi mają tak duże znaczenie. Nieprzejrzyste prawo zwiększa ryzyko inwestorów. Inwestorzy reprezentujący wysokie technologie, bardziej wyspecjalizowane usługi biznesowe, szczegółowo analizują te ryzyka. Pytają na przykład, jak wyglądają regulacje związane z prawem patentowym, jak można przetwarzać dane osobowe dla celów outsourcingowych i jak je następnie przenosić w operacjach na całym świecie.

A zagraniczna promocja kraju i promocja regionów?

Z jednej strony Polska wciąż jest krajem nieodkrytym przez inwestorów. Nie mamy też reputacji porównywalnej z krajami intensywnie się promującymi i mogącymi wykazać się wysokimi pozycjami w rankingach. Z drugiej strony większość znanych mi firm zagranicznych, które osiedliły się w naszym kraju, jest zadowolona ze swojej inwestycji. Nie z tego powodu, że mamy dobre prawo czy drogi, ale przede wszystkim dlatego, że mamy chłonny rynek i wykwalifikowanych, zmotywowanych pracowników.

Opieka poinwestycyjna przynosi dobre efekty w późniejszych działaniach promocyjnych, szczególnie gdy opiera się na współpracy z izbami gospodarczymi. Takie działania niewiele kosztują, a dają doskonałe efekty. Nieoceniona jest opinia kolegi z branży o udanej inwestycji w Polsce. Koncentrowanie się na szukaniu nowych inwestorów i zapominanie o „starych” zmniejsza efektywność działań promocyjnych.

Jednak od przedstawicieli firm z sektora usług biznesowych działających w naszym regionie słyszałem narzekania na pozostawienie ich bez wsparcia. Mogli liczyć na pomoc do chwili, w której się osiedlili. Później przestały się nimi interesować samorządy i rządowe agencje.

Zanim odszedłem z PAIiIZ, starałem się, aby priorytetowym elementem promocji była opieka poinwestycyjna. Uważam, że przynosi to dobre efekty w późniejszych działaniach promocyjnych, szczególnie gdy opiera się na współpracy z izbami gospodarczymi, zwłaszcza bilateralnymi. Takie działania niewiele kosztują, a dają doskonałe efekty. Nieoceniona jest opinia kolegi z branży o udanej inwestycji w Polsce. Koncentrowanie się na szukaniu nowych inwestorów i zapominanie o „starych” zmniejsza efektywność działań promocyjnych. Prawdziwym ciosem dla reputacji kraju jako miejsca lokowania inwestycji są delokalizacje całych zakładów pracy. Dlatego warto „dopieszczać” obecnych już w Polsce inwestorów zagranicznych. Sporo przestrzeni w tej kwestii oferuje współpraca Agencji z izbami bilateralnymi.

Jak skuteczne są PAIiIZ oraz liczne odpowiedniki samorządowe w poszukiwaniu inwestorów offshoringowych?

Z punktu widzenia inwestora ważna jest konkurencja różnych miast. W innych krajach taka wewnętrzna konkurencja jest dużo ostrzejsza niż w Polsce. Na poziomie krajowym nie jest to szczególnie istotne, ale dla samorządów, a tym bardziej dla inwestora, ma ogromne znaczenie. Agencja, moim zdaniem, dobrze się wywiązuje z roli arbitra między miastami i regionami. Mamy rozsiane po kraju strefy ekonomiczne, samorządy terytorialne oraz samorządy gospodarcze, również dysponujące środkami na promocję. Jest wreszcie w miarę zobiektywizowany proces wyboru lokalizacji pod inwestycje. Ten proces został oddzielony od bezpośredniej opieki nad inwestorem. Dzięki temu unikamy sytuacji, w której jedna strefa czy też jeden samorząd jest bardziej uprzywilejowany i tam najczęściej trafiają inwestorzy.

Czy Agencja ma wystarczające środki na te cele?

Uważam, że w całym systemie środków jest dużo. Niestety, są one bardzo rozproszone w administracji publicznej. Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest na czwartym miejscu wśród ministerstw dysponujących pieniędzmi na zagraniczną promocję kraju. Dodatkowe fundusze na promocję mają zarówno inne resorty, jak i samorządy terytorialne oraz specjalne strefy ekonomiczne. Z tym połączone jest zróżnicowanie kompetencji, i to na wielu płaszczyznach: stref, samorządów, ministerstw, agencji etc. To wymaga innego ułożenia całego systemu.

Interesująca nas branża BPO jest bardzo zróżnicowana, ale są tam kąski bardziej smakowite; o kogo powinniśmy jako kraj, regiony, strefy ekonomiczne zabiegać najbardziej?

Oczywiście o takie inwestycje, które mają największą wartość dodaną, czyli są najbardziej zaawansowane technologicznie. Zatem powinniśmy przykładać większą wagę do centrów księgowych niż call center, ale największe znaczenie mają centra badawczo-rozwojowe.

W jaki sposób można skutecznie zabiegać o usługi biznesowe o charakterze badawczo-rozwojowym?

Czynnikiem przyciągającym firmy mocno zaawansowane technologicznie jest dobra współpraca między już działającymi inwestorami a wyższymi uczelniami. Nie chodzi o absolwentów dobrze przygotowanych do pracy w takich centrach, chociaż to też jest bardzo ważne, ale o wdrożenia. Świat nauki musi współpracować z gospodarką, wykazywać inicjatywę i staranie przygotowywać innowacyjne produkty. Z jednej strony należy rozumieć potrzeby biznesu i ważnym zadaniem jest wspieranie kierunków zamawianych, porozumień firm z uczelniami. Z drugiej strony rozwój takich firm będzie się opierał na zapleczu w postaci uczelnianych ośrodków naukowych i wciąganiu ich do gospodarki. Niestety, ciągle jeszcze ta współpraca nie układa się tak, jak powinna. Uczelnie są gotowe, ale oczekują finansowania badań i procedur wdrożeniowych przez firmy. Bez dobrej współpracy uczelni z firmami trudno mówić o ściąganiu offshoringu z najwyższej półki.

Jak będzie wyglądał rynek offshoringu za dziesięć lat i jak Polska wykorzysta swój potencjał?

Firmy tego sektora szukają jakości. Nie można jednak zapominać, że jakość powiązana jest z infrastrukturą techniczną, prawną, że liczą się wspomniane czynniki „twarde” i „miękkie”. Musimy też pamiętać, że ten biznes łatwo wchodzi, ale równie łatwo może opuścić nasz kraj i na przykład osiedlić się u sąsiadów. Najgorszym rozwiązaniem w takiej sytuacji byłby tzw. drenaż mózgów, czyli odejście pracowników w ramach tej samej korporacji do innych lokalizacji. Dlatego należy tworzyć warunki zachęcające ich do pozostania jak najdłużej w obecnej firmie. W odniesieniu do sektora BPO duże znaczenie ma ilość i jakość powierzchni biurowej i z takim ograniczeniem jeszcze kilka lat temu borykała się Polska. Inwestor w ciągu najwyżej pół roku musi mieć budynek co najmniej klasy B. Te argumenty mają duże znaczenie dziś, ale tak samo będzie za dziesięć lat. Jesteśmy na początku drogi i przyciąganie usług biznesowych na szeroką skalę wymaga wielu starań. Musimy osiągnąć masę krytyczną w ilości i jakości inwestorów, żeby Polska pozostała dla nich atrakcyjna w sektorze BPO. Kraków jest już znany, sytuuje się wysoko w wielu rankingach, podobnie jak Warszawa i Wrocław. Trójmiasto ma pewien dystans do nadrobienia.

Dziękuję za rozmowę.

Skip to content