Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Gospodarka Pomorza w II kwartale 2010 r.

Stan gospodarki województwa pomorskiego w II kwartale 2010 r. przeanalizowany został pod kątem koniunktury gospodarczej, działalności przedsiębiorstw, obrotów handlu zagranicznego, rynku pracy oraz poziomu wynagrodzeń. Dokonano także przeglądu najważniejszych wydarzeń, potencjalnie istotnych dla rozwoju regionu.

Koniunktura gospodarcza

II kwartał 2010 r. był okresem, w którym oceny koniunktury gospodarczej były najlepsze od początku 2008 r. Przewaga oceniających pozytywnie stan gospodarki nad wyrażającymi opinie negatywne była wyraźna. Wartość bieżącego wskaźnika koniunktury w rekordowym miesiącu (kwiecień) wynosiła 28,3 pkt (w skali od –100 do +100). W następnych miesiącach oceny nie były aż tak korzystne, choć nadal pozytywne. Kwartał zamknął się wartością wskaźnika koniunktury wynoszącą 20,3 pkt. Był to nadal jeden z najlepszych wyników w ostatnich dwóch latach. W porównaniu z marcem 2010 r. wskaźnik koniunktury zyskał 5,8 pkt. Wysokie oceny w II kwartale są zjawiskiem typowym. Skala ożywienia jest wyraźnie wyższa niż przed rokiem, co nie jest zaskakujące, ale także wyższa niż w 2008 r.

Oceny koniunktury w II kwartale 2010 r. były wyraźnie lepsze niż przeciętnie w Polsce, co również jest zjawiskiem typowym. Szczególnie duże różnice wystąpiły w kwietniu i maju. Przewaga województwa pomorskiego wydaje się mieć trwałe podstawy. Gospodarka regionu jest silnie zdywersyfikowana. Główne branże nie dominują jej struktury. Jest to powód, dla którego tak poważne zmiany jak choćby likwidacja Stoczni Gdynia S.A. nie odbiły się wyraźnie na ocenach koniunktury. Ponadto wydaje się, że pomorscy przedsiębiorcy lepiej niż inni radzą sobie z dynamicznie zmieniającą się sytuacją gospodarczą. To dzięki ich działaniom przemodelowana została geograficzna struktura handlu zagranicznego województwa pomorskiego w okresie recesji w krajach UE.

Oceny wyprzedzające koniunktury są również optymistyczne. Pozwala to przypuszczać, że kolejny kwartał będzie okresem, w którym uwarunkowania działalności gospodarczej będą korzystne.

Rysunek 1. Koniunktura gospodarcza w województwie pomorskim i w Polsce w latach 2008–2010

ppg_3_2010_rozdzial_17_rysunek_1

Przedział wahań wskaźnika wynosi od –100 do +100. Wartości ujemne oznaczają przewagę ocen negatywnych, dodatnie – pozytywnych.
Źródło: Opracowanie IBnGR

 

Działalność przedsiębiorstw

W II kwartale 2010 r. po raz kolejny odnotowano wzrost liczby podmiotów gospodarczych. Przyrost ten był stały – następował w każdym kolejnym miesiącu omawianego okresu. Na koniec czerwca liczba podmiotów gospodarczych wyniosła blisko 256 tys. Wzrost poziomu przedsiębiorczości w II kwartale był zjawiskiem typowym i spodziewanym. Jest to efekt dwóch procesów: po pierwsze, napływu na rynek pracy absolwentów szkół ponadgimnazjalnych oraz wyższych uczelni; po drugie, wiosenno­-letniego ożywienia gospodarczego, które w przypadku województwa pomorskiego jest szczególnie wyraźne ze względu na znaczną rolę turystyki w gospodarce regionu. Ważne dla oceny tendencji w zakresie przedsiębiorczości jest porównanie zmian mających miejsce w analizowanym okresie w stosunku do analogicznych kwartałów dwóch poprzednich lat. Liczba podmiotów gospodarczych w końcu czerwca 2010 r. w porównaniu z końcem marca tego roku wzrosła o 1,4 proc. Był to wzrost większy niż w drugim kwartale 2009 r. (1,2 proc.) i jednocześnie mniejszy niż w analogicznym okresie 2008 r. (1,8 proc.). Dane te potwierdzają, że zarówno warunki, jak i perspektywy prowadzenia działalności gospodarczej oceniane są obecnie lepiej niż przed rokiem, choć nie tak pozytywnie jak przed załamaniem się globalnej koniunktury w ostatnim kwartale 2008 r.

Ocena rosnącego poziomu przedsiębiorczości pozostaje niezmiennie pozytywna, nawet jeżeli po części jest efektem wymuszonego samozatrudnienia, pozwalającego byłemu pracodawcy obniżyć koszty działalności gospodarczej. Ponadto, jeżeli w dłuższej perspektywie przedsiębiorca nie osiąga sukcesu, to najważniejsze, że nie traci kontaktu z rynkiem pracy. Oprócz tego prowadzenie własnej działalności gospodarczej poszerza uniwersalne kompetencje i dostarcza doświadczeń bardzo przydatnych w roli nie tylko pracodawcy, ale także pracownika. Wszystko to zwiększa elastyczność na rynku pracy, co jest cechą bardzo pożądaną.

Rysunek 2. Dynamika produkcji sprzedanej, budowlano-montażowej i sprzedaży detalicznej w województwie pomorskim w latach 2008–2010

ppg_3_2010_rozdzial_17_rysunek_2

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku

Wyniki działalności przedsiębiorstw w II kwartale 2010 r. zasadniczo należy ocenić pozytywnie. Decyduje o tym dodatnia dynamika produkcji budowlano­-montażowej oraz sprzedaży detalicznej. W ujęciu miesięcznym bardzo wysoka dynamika cechowała kwiecień i maj, co związane było z przyspieszeniem prac, które było możliwe w wyniku poprawy warunków pogodowych. Ważniejszy jest jednak fakt, że wartość produkcji budowlano­-montażowej sukcesywnie zbliża się do wielkości notowanych przed rokiem. W kolejnych miesiącach II kwartału różnica ta ulegała systematycznej redukcji. Dane te wskazują, że branża powoli wychodzi z trudnej sytuacji, jaka charakteryzowała cały 2009 r.

Również pozytywnie ocenić należy zmiany w zakresie sprzedaży detalicznej. Choć nie były one tak spektakularne jak w budownictwie, to wyraźnie dodatnia dynamika sprzedaży świadczy o stabilnym popycie wewnętrznym, zapewniającym funkcjonowanie przedsiębiorstwom zorientowanym na rynek lokalny.

Jedynym negatywnym zjawiskiem był spadek dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu, choć nadal osiągała ona wartości wyższe niż w analogicznych miesiącach roku poprzedniego. Redukcja ta wystąpiła w czerwcu. Wyniki z wcześniejszych dwóch miesięcy były bardzo optymistyczne. Obserwowana redukcja jest po części wynikiem osłabienia eksportu.

 

Handel zagraniczny

W czerwcu 2010 r. wartość eksportu wynosiła 447,3 mln euro. Wolumen importu kształtował się na poziomie 826,5 mln euro. Saldo wymiany handlowej województwa pomorskiego z zagranicą pozostawało ujemne. Eksport nie pokrywał importu aż w 46 proc.

W stosunku do marca 2010 r. wartość eksportu praktycznie nie uległa zmianie. Był to efekt jego wyraźnego wzrostu w kwietniu, a następnie spadku w kolejnych dwóch miesiącach. Z kolei wolumen importu wzrósł w ciągu II kwartału 2010 r. o 27 proc. Wzrost ten następował sukcesywnie w kolejnych miesiącach. W efekcie ujemne saldo handlu zagranicznego osiągnęło poziom 379,2 mln euro. Była to wartość najwyższa od stycznia 2008 r.

W porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego eksport zmalał o 4 proc., a import wzrósł o 17 proc. Obroty handlu zagranicznego pozostają nadal wyraźnie niższe niż w III kwartale 2008 r., czyli przed eskalacją globalnego kryzysu finansowego. Dotyczy to w szczególności wolumenu eksportu.

Najważniejszym pod względem udziału w eksporcie kierunkiem geograficznym pomorskiego handlu zagranicznego w czerwcu 2010 r. były kraje kapitalistyczne. Ich udział wynosił 47,4 proc. Drugie miejsce zajmowały kraje członkowskie UE z udziałem w eksporcie wynoszącym 37,7 proc. Wyraźnie niższe znaczenie mają kraje byłego ZSRR (10,2 proc.) oraz pozostałe (3,9 proc.). W stosunku do czerwca ubiegłego roku znacząco wzrosła rola krajów kapitalistycznych względem państw UE w zakresie odbioru produktów wytwarzanych w województwie pomorskim. Przed rokiem udział obu grup państw był praktycznie taki sam (po blisko 40 proc.). Obserwowana zmiana to efekt głębszego spowolnienia czy też recesji w krajach UE niż w państwach kapitalistycznych. Jednocześnie pozytywnie świadczy o zdolności pomorskich eksporterów do dostosowania się do zmiennych uwarunkowań rynkowych.

Z punktu widzenia udziału w imporcie do regionu najważniejszym partnerem województwa pomorskiego są kraje byłego ZSRR, których udział wynosił w czerwcu 33,8 proc. Udział pozostałych trzech grup krajów (kraje kapitalistyczne, państwa UE, pozostałe kraje) kształtował się na poziomie 20–25 proc. W stosunku rocznym zaobserwowano daleko idące przemiany struktury kierunkowej importu. Silnie wzrosło znaczenie państw byłego ZSRR (o blisko 11 pkt proc.) i krajów kapitalistycznych (o 17 pkt proc.) kosztem państw UE (spadek o 10 pkt proc) i pozostałych państw (o 18 pkt proc.).

 

Rynek pracy i wynagrodzenia

II kwartał 2010 r. był okresem, w którym ugruntowaniu uległa, zapoczątkowana kwartał wcześniej, rosnąca tendencja w zakresie zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Liczba zatrudnionych na koniec czerwca 2010 r. wyniosła 270,6 tys. W stosunku do końca marca wzrosła o 1,5 proc. Wzrost ten był wyższy o 0,5 pkt proc. w stosunku do odnotowanego w I kwartale tego roku. Wzrost liczby pracujących jest oczywiście bardzo pozytywnym sygnałem. W niewielkim stopniu wynika on z sezonowego ożywienia. Sektor przedsiębiorstw o liczbie pracujących powyżej dziewięciu osób jest, jak pokazał miniony rok, mało wrażliwy na tego typu fluktuacje. Decydujące znaczenie dla dalszych zmian w zatrudnieniu będą miały oceny koniunktury. Jeżeli będą utrzymywać się na poziomie zbliżonym do notowań czerwcowych, to spodziewać się można kontynuacji wzrostu.

W zakresie wynagrodzeń, po silnych fluktuacjach, jakie miały miejsce w pierwszym kwartale, odnotowano stabilizację na poziomie nieodbiegającym istotnie od notowanego w 2009 r. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw kształtowało się w czerwcu na poziomie 3341 zł. Było to o 7 proc. mniej niż w marcu, który był jednak miesiącem nietypowym. W stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego wynagrodzenia wzrosły o 2 proc. Obserwowane zmiany nie odbiegają zatem istotnie od typowych wahań obserwowanych w 2009 r.

Rysunek 3. Wielkość zatrudnienia i poziom przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw w województwie pomorskim w latach 2008–2010

ppg_3_2010_rozdzial_17_rysunek_3

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku

II kwartał 2010 r. był okresem wyraźnego spadku liczby bezrobotnych. Na koniec czerwca w województwie pomorskim grupa ta liczyła 99,9 tys. osób. W każdym z miesięcy analizowanego okresu spadki liczby bezrobotnych były znaczne – zamykały się w granicach od 3 do 5 proc. Były one wyraźniejsze niż w analogicznych miesiącach roku poprzedniego (1–2 proc.), choć niższe niż przed dwoma laty (5–7 proc.). Głębszy niż przed rokiem, sezonowy wzrost popytu na pracę świadczy, że najpoważniejsze skutki spowolnienia gospodarczego pomorski rynek pracy ma za sobą. Nie oznacza to, że tendencja spadkowa w zakresie liczby bezrobotnych się utrwali, niemniej należy spodziewać się, że jesienno­-zimowy spadek aktywności gospodarczej będzie mniej dotkliwy dla rynku pracy niż w 2009 r.

Spadek bezrobocia ogółem znalazł odzwierciedlenie w redukcji liczby bezrobotnych w wieku do 25 lat, w wieku 50 lat i więcej oraz długotrwale bezrobotnych. Skala tej redukcji była jednak różna. Podobnie jak w poprzednim kwartale, ponadprzeciętny spadek liczebności cechował grupę bezrobotnych w wieku do 25 lat. Powody tego stanu rzeczy także nie uległy zmianie – dwa wydają się mieć decydujące znaczenie. Po pierwsze, lepiej wykorzystują oni rosnący popyt na pracę z powodu wyższej mobilności zawodowej i przestrzennej. Po drugie, początek sezonu letniego generuje popyt na pracę skierowany w znacznej mierze, ze względu na warunki pracy i poszukiwane predyspozycje, do osób młodych. W perspektywie kwartalnej minimalny spadek liczebności cechował grupę długotrwale bezrobotnych. Okres wyraźnie słabszej koniunktury trwa już blisko półtora roku. Osoby, które straciły pracę na jego początku i do tej pory nie mogły jej znaleźć, zasilają właśnie tę kategorię bezrobotnych. Fakt, że następuje dalszy spadek jej liczebności, wskazuje, że obserwowane ożywienie na rynku pracy ułatwia podjęcie zatrudnienia także przedstawicielom tej kategorii bezrobotnych.

W stosunku do czerwca 2009 r. w każdej z trzech wymienionych kategorii odnotowano wyższą liczbę bezrobotnych. Nadwyżka ta była najmniejsza w przypadku bezrobotnych do 25. roku życia. Przyczyny takiego stanu rzeczy zostały już omówione wyżej. Grupą, w której wzrost był największy, są bezrobotni w wieku 50 lat i więcej. Często postrzegani są oni przez pracodawców jako pracownicy mniej elastyczni, a także mniej perspektywiczni, co przy konieczności redukcji zatrudnienia powoduje, że zwalniani są częściej. Z tych samych powodów trudniej znaleźć im kolejne miejsce pracy.

Rysunek 4. Liczba bezrobotnych i ofert pracy zgłoszonych do urzędów pracy w województwie pomorskim w latach 2008–2010

ppg_3_2010_rozdzial_17_rysunek_4

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku

Po wyraźnym wzroście liczby ofert pracy, jaki miał miejsce w lutym i marcu 2010 r., w II kwartale odnotowano ich spadek. W czerwcu do PUP zgłoszono 5,5 tys. ofert. Było to o 23 proc. mniej niż w marcu, który był bardzo dobrym miesiącem w omawianym zakresie. Jednocześnie było ich o 14 proc. więcej niż w analogicznym miesiącu roku poprzedniego. W kolejnych miesiącach spodziewać się należy ustabilizowania liczby ofert pracy, a w IV kwartale – ich spadku, choć powinien być on mniejszy niż w poprzednim roku.

 

Ważniejsze wydarzenia

Przegląd ważniejszych wydarzeń gospodarczych warto zacząć od kwestii wdrażania funduszy europejskich. W kwietniu podpisano kolejne umowy o unijne dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego dla Województwa Pomorskiego na lata 2007–2013. Łączna wartość obecnego wsparcia wynosi ponad 106 mln zł. Na liście podmiotów, które otrzymały unijne dofinansowanie z RPO, znalazły się m.in. samorządy lokalne, placówki służby zdrowia, wyższe uczelnie oraz miejskie przedsiębiorstwa. Regionalny Program Operacyjny dla Województwa Pomorskiego na lata 2007–2013 to najważniejszy dla województwa program unijnego dofinansowania, w ramach którego przewidziano pozyskanie ponad 850 mln euro na cele inwestycyjne.

Z kolei w czerwcu podsumowano trzy lata wdrażania Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na Pomorzu. Do tej pory na jego realizację przeznaczono 357,5 mln euro. W województwie pomorskim do końca 2009 r. ze wsparcia skorzystało blisko 64,5 tys. osób. Udzielono dotacji na rozpoczęcie działalności gospodarczej ponad 3 tys. uczestników projektów POKL. Dotychczas w województwie podpisano ponad 800 umów o wartości ponad 636 mln zł, co daje ponad 43 proc. wszystkich środków dostępnych w latach 2007–2013.

Dzięki funduszom europejskim możliwa jest realizacja wielu inwestycji infrastrukturalnych. Jedną z nich jest budowa obiektu Gdańskiego Inkubatora Przedsiębiorczości. W jej wyniku polepszą się warunki rozwoju działalności najbardziej innowacyjnych i operatywnych mieszkańców Gdańska i regionu. Obiekt powstanie dzięki wsparciu Unii Europejskiej i Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego. Inkubator, poza opieką prawną, mentorską i doradczą, którą świadczy już teraz, będzie mógł zaoferować także infrastrukturę i miejsca pod wynajem lokalu na preferencyjnych warunkach. Wartość inwestycji opiewa na 58 mln zł, z czego 32 proc. to dofinansowanie unijne. Partnerem projektu i administratorem inkubatora jest Gdańska Fundacja Przedsiębiorczości, założona w 2005 r. przez miasto Gdańsk.

Duże znaczenie dla rozwoju województwa ma zagwarantowanie odpowiednich dostaw energii. W przypadku energii elektrycznej nie chodzi jedynie o zapewnienie odpowiednich mocy, ale także pozostałych parametrów. Temu celowi ma służyć Park Jakości Energii Elektrycznej. Powstanie on w Gdańskim Parku Naukowo­-Technologicznym i będzie pierwszym tego typu obiektem w Polsce. List intencyjny w tej sprawie podpisali m.in. przedstawiciele Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, Grupy Energa S.A., Polskich Sieci Energetycznych, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, Electric Power Research Institute (EPRI) oraz Uniwersytetu Gdańskiego i Politechniki Gdańskiej. Park Jakości Energii Elektrycznej będzie wydzielonym obszarem, na którym odbiorcy energii elektrycznej otrzymają prąd o stałych, ściśle określonych parametrach. Na tym terenie nie wystąpią np. spadki napięć, zmiany częstotliwości i przerwy w dostawach. Początkowo park będzie miał charakter pilotażowy i będą mogły z niego korzystać jedynie firmy działające w GPNT. Ostatecznie ma objąć działaniem Gdańsk i województwo pomorskie. Koncepcja tworzenia Parków Jakości Energii została wypracowana przez amerykański Instytut Badawczo­-Rozwojowy Energetyki (EPRI). Gdański park prawdopodobnie będzie drugim w Europie, po Amstel w Holandii. W USA pierwsze parki powstały 15–18 lat temu. Obecnie jest ich siedem.

Coraz istotniejszym problemem związanym z zapewnieniem dostaw energii elektrycznej jest stan sieci przesyłowych. W ciągu najbliższych dwóch lat Energa zainwestuje 2,5 mld zł w poprawę bezpieczeństwa dostaw energii w północnej i środkowej Polsce. Pieniądze na ten cel pozyskała z trzech międzynarodowych instytucji finansowych: Nordyckiego Banku Inwestycyjnego, Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR). Łącznie Enerdze udało się pozyskać 2,5 mld zł i tym samym zamknąć proces finansowania największego w historii spółki programu inwestycji w sieci przesyłowe. Ma on być zrealizowany do 2011 r. Do tego czasu Energa zbuduje i zmodernizuje 6 tys. km sieci elektroenergetycznej, co pozwoli na przyłączenie 134 tys. nowych użytkowników, w tym prawie 340 odnawialnych źródeł energii.

Na obszarze województwa pomorskiego istnieją korzystne warunki geologiczne do utworzenia magazynów gazu w opróżnionych pokładach soli kamiennych i potasowych. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo chce zbudować takie magazyny gazu w okolicach miejscowości Kosakowo. Miałyby tam powstać instalacje na sprężony gaz. Inwestycja obejmuje wykonanie 10 komór o łącznej pojemności 250 mln m3 gazu oraz budowę niezbędnej infrastruktury naziemnej. Jej zakończenie planowane jest na 2020 r., przy czym do roku 2014 magazyny powinny uzyskać pojemność na poziomie 100 mln m3. Wartość tej inwestycji to ok. 546 mln zł, w tym przewidywane dofinansowanie UE wyniesie 311 mln zł. Zgodziła się już na nie Komisja Europejska.

Lista rozpoczętych dużych inwestycji drogowych jest w przypadku województwa pomorskiego coraz dłuższa. Dopisać do niej należy dwie kolejne. Pierwsza z nich to budowa ostatniego, zachodniego odcinka Trasy W–Z; jej wykonawcą została Skanska S.A. Oferta przedstawiona przez tę firmę była najbardziej konkurencyjna i wynosiła 89,5 mln zł – to prawie połowa pierwotnie zakładanej kwoty. Dofinansowanie unijne przedsięwzięcia sięgnie 85 proc. Prace mają potrwać do końca maja 2012 r. Cała trasa W-Z umożliwi szybkie i bezpieczne połączenie ważnych arterii transportowych, czyli drogi krajowej S7 oraz autostrady A1, ze śródmieściem Gdańska oraz ułatwi dojazd z centrum miasta do obwodnicy Trójmiasta, a także usprawni połączenie pomiędzy portem lotniczym w Gdańsku Rębiechowie a śródmieściem miasta oraz stadionem PGE Arena Gdańsk. Budowa ostatniego odcinka trasy W–Z będzie prowadzona równoległe z inną wielką drogową inwestycją, czyli z rozbudową Węzła Karczemki, którą na zlecenie GDDKiA za 186,5 mln zł realizuje Budimex.

Drugą ważną inwestycją jest budowa mostu przez Wisłę na wysokości Kwidzyna. Siódmego czerwca wojewoda pomorski przekazał zezwolenie na budowę. Po blisko dwudziestu latach oczekiwań możliwe będzie rozpoczęcie budowy przeprawy, która połączy Kwidzyn z autostradą A1 i usprawni połączenie powiatu kwidzyńskiego z aglomeracją trójmiejską. Dzięki inwestycji miasto stanie się bardziej atrakcyjne dla potencjalnych inwestorów. Przeprawa przez Wisłę powstanie w ciągu drogi krajowej nr 90. Inwestycja powinna zakończyć się w 2012 r. Szacowany koszt mostu na Wiśle z drogami dojazdowymi to 400–500 mln zł.

Należy także wspomnieć o aktualnym etapie prac na 17-kilometrowym odcinku Południowej Obwodnicy Gdańska. Zakończyły się ziemne prace przygotowawcze: wymiana ziemi, usuwanie humusu i układanie podłoża pod drogę ekspresową. Drogowcy mają już za sobą wbijanie betonowych pali, które stabilizują grunt pod obiektami inżynierskimi w ciągu obwodnicy. Wszystkie pale mają razem 160 km długości. Trwa formowanie potężnych nasypów, którymi pobiegną najazdy na estakady. Rozpoczęto też betonowanie 69 ogromnych podpór, które będą podtrzymywać największą z w Polsce estakadę o długości 2,8 km. Południowa Obwodnica Gdańska ma być gotowa w maju 2012 r. i stanowić będzie obejście terenów urbanistycznych Gdańska oraz usprawnienie powiązań komunikacyjnych terenów portowych w Gdańsku i Gdyni z Obwodnicą Trójmiasta, drogą krajową nr 7 oraz autostradą A1.

Wielkim, a zarazem niewykorzystanym zasobem turystycznym są szlaki wodne regionu, zwłaszcza te położone na Żuławach. Znajdują się one na zapleczu terenów nadmorskich, w bezpośrednim sąsiedztwie Gdańska i Elbląga. Uwarunkowania te sprzyjają generowaniu ruchu turystycznego. Do 2012 r. mają zostać przystosowane do potrzeb żeglarstwa kanały i drogi wodne o łącznej długości prawie 300 km. Na początku maja marszałek województwa pomorskiego, wraz z przedstawicielami 13 samorządów z województw pomorskiego i warmińsko­-mazurskiego, podpisał umowę w sprawie realizacji pierwszego etapu projektu pod nazwą „Pętla Żuławska – rozwój turystyki wodnej”. Dotyczy on terenu Żuław i Zalewu Wiślanego wraz z Mierzeją Wiślaną oraz szlaków wodnych, m.in. na Wiśle, Martwej Wiśle, Szkarpawie, Nogacie, Kanale Jagiellońskim, Elblągu i Pasłęce. W ramach projektu ma powstać między innymi nowoczesna infrastruktura żeglarska, umożliwiająca cumowanie około 450 jednostek pływających. W planach jest budowa pięciu portów żeglarskich, dziesięciu przystani jachtowych i czterech przystani żeglugi pasażerskiej. Ostatecznie „Pętla Żuławska” ma być dostępna dla żeglarzy zarówno od strony Morza Bałtyckiego, jak również ze szlaków śródlądowych, w tym międzynarodowych. Dzięki położeniu na międzynarodowej drodze wodnej E 70, łączącej Kaliningrad z Antwerpią, będą mogli z niej korzystać także turyści z Europy Zachodniej i Rosji. Pierwszy etap realizacji projektu obejmuje modernizację kanałów i dróg wodnych. Ma to kosztować 84 mln zł. Projekt będzie realizowany dzięki funduszom z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007–2013.

Przegląd wydarzeń dotyczących infrastruktury zamykają informacje o inwestycjach przyczyniających się do tworzenia wysokiej jakości przestrzeni metropolitalnej. Do 2014 r. ma być zagospodarowany północny cypel Wyspy Spichrzów w Gdańsku. Pod koniec kwietnia ogłoszono zwycięzcę konkursu na koncepcję zabudowy terenu. Zostało nim gdańskie Biuro Architektoniczne Mat. Na wyspie ma powstać wielofunkcyjny kompleks mieszkaniowo­-usługowy, Muzeum Bursztynu i hotel. Trzydzieści procent zabudowy mają zajmować mieszkania. W projekcie znalazło się też miejsce dla zwodzonej kładki nad Motławą, łączącej Długie Pobrzeże z północnym cyplem wyspy. Zwycięski projekt nie będzie jednak w pełni realizowany, gdyż konkurs z założenia miał stworzyć tylko wytyczne do opracowania planu miejscowego zagospodarowania tego terenu. Szczegółowe projekty wykonają różne pracownie. Teren zostanie zagospodarowany w ramach partnerstwa publiczno­-prywatnego, w formie spółki utworzonej przez miasto i dewelopera Polnord S.A. Spółka ma być powołana po uchwaleniu nowego planu zagospodarowania. Według założeń, miasto wniesie do spółki aportem grunt o szacunkowej wartości 59 mln zł, a Polnord – wkład pieniężny w tej samej wysokości.

W sąsiedztwie opisywanego wyżej obszaru, przy Długim Pobrzeżu, uruchomiony został w czerwcu pięciogwiazdkowy luksusowy hotel znanej sieci Hilton. Oferuje 150 pokoi i apartamentów, posiada centrum konferencyjno­-biznesowe o łącznej powierzchni 600 m2. To drugi, po warszawskim, taki obiekt w Polsce.

Coraz lepsza infrastruktura jest jednym z czynników przyciągających inwestorów. Ma ona także znaczenie dla firm z branży usługowej. Obecna już od grudnia 2009 r. Sony Pictures Global Business Services w maju oficjalnie otworzyła w Gdyni swoje centrum finansowe. Ostatecznie ma być w nim zatrudnionych 150 osób – głównie doświadczonych księgowych i analityków. Centrum zajmuje się obsługą finansową europejskich spółek koncernu Sony.

Coraz dynamiczniej rozwijają swoją działalność trójmiejskie terminale kontenerowe, co obrazują zwiększone obroty ładunków w największym polskim terminalu kontenerowym DCT w Gdańsku. W pierwszej połowie 2010 r. przeładunki przekroczyły tam wolumen obrotów całego 2009 r., osiągając wielkość 173 279 TEU.

Charakter wizerunkowy dla miasta i regionu, a promocyjny dla firmy ma oficjalne nadanie nazwy „PGE Arena Gdańsk” stadionowi budowanemu w gdańskiej Letnicy. Umowa sponsoringu tytularnego, podpisana 25 maja pomiędzy PGE Polska Grupa Energetyczna a spółką BIEG 2012, jest największym projektem sponsoringu tytularnego w Polsce. PGE nabyła prawa do nazwy gdańskiego stadionu, wygrywając oficjalny konkurs. Wartość jej oferty wyniosła 35 mln zł. Środki te będą wpłacane w pięciu rocznych transzach. Stadion piłkarski PGE Arena Gdańsk pomieści 44 tys. widzów. Jego fasada będzie pokryta poliwęglanowymi płytami w kolorach, które nadadzą mu wygląd gigantycznego bursztynu. Obiekt został zaprojektowany zgodnie z wszelkimi wymogami UEFA. W czasie mistrzostw Euro 2012 mają na nim zostać rozegrane trzy spotkania grupowe i jedno ćwierćfinałowe. Zakończenie budowy PGE Areny Gdańsk jest planowane na początek 2011 r.

W czerwcu podpisano list intencyjny w sprawie korytarza transportowego Bałtyk–Adriatyk. Deklarację parafowali przedstawiciele siedmiu województw (pomorskiego, kujawsko­-pomorskiego, warmińsko­-mazurskiego, mazowieckiego, łódzkiego, śląskiego i wielkopolskiego), przez które korytarz będzie przebiegał. Stało się to w Gdyni, w ramach Bałtyckiego Salonu Gospodarki Morskiej. Zdaniem przedstawicieli województw, korytarz Bałtyk–Adriatyk stanowi ważny szlak komunikacyjny dla Skandynawii, Polski oraz krajów Europy Środkowej i Południowej. Przechodzi przez Warszawę, Katowice, Zilinę, Breclav, Brno, Bratysławę do Wiednia, poprzez Graz, Klagenfurt, Villach, Udine, Triest, Wenecję aż do Bolonii. Powołana grupa robocza, pod przewodnictwem województwa pomorskiego, ma działać na rzecz urzeczywistnienia idei ustanowienia korytarza, co wymaga podjęcia działań na arenie międzynarodowej, a także przekonania regionalnych społeczności do tego projektu.

Tematem, który zagościł w debacie publicznej i porusza wyobraźnię mieszkańców i polityków, jest kwestia gazu łupkowego. Ruszyły poszukiwania jego złóż na Pomorzu. Prace wiertnicze rozpoczęły się w miejscowości Łebień, w gminie Nowa Wieś Lęborska. Pierwszy odwiert wykonała kanadyjska firma Lane Energy. Wstępne wnioski z odwiertów powinny być znane pod koniec roku. Potencjalnie trzy czwarte województwa pomorskiego może być położone na złożach gazu łupkowego. Taki teren obejmują wydane koncesje na poszukiwanie gazu. Kolejny odwiert w województwie ma być wykonywany w gminie Cedry Wielkie pod Gdańskiem. Według niektórych ekspertów, w Polsce może być od 1,4 do nawet 3 bln m3 gazu uwięzionego w łupkach. Dla porównania, ilość gazu w konwencjonalnych złożach szacuje się w Rosji na 47 bln, w Katarze – 14 bln, a w Iraku – 3 bln m3.

Jednym z ciekawszych wydarzeń przyszłego roku będzie Europejska Konferencja Morska w ramach Europejskich Dni Morza, która odbędzie się 20 maja 2011 r. w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance w Gdańsku. Europejski Dzień Morza to inicjatywa Unii Europejskiej zapoczątkowana w roku 2008. Najpierw zorganizowano go w Brukseli, w 2009 r. w Rzymie, a w roku bieżącym obchodzony był w hiszpańskim Gijon. Organizacja towarzyszących mu wydarzeń ma na celu zwiększenie wiedzy społeczeństwa o znaczeniu europejskich mórz, podkreślenie znaczenia gospodarczego europejskiego przemysłu morskiego i roli regionów przybrzeżnych. To również okazja do promowania znaczenia morza dla tożsamości Europy i zwrócenia uwagi na rolę, jaką morza mogą pełnić w naszych zmaganiach z globalizacją.

Na zakończenie warto wspomnieć o nietypowej, choć ważnej z wielu względów imprezie planowanej na 9–17 lipca przyszłego roku. Chodzi o Hanzeatyckie Regaty Łodzi Solarnych 2011. Gdańsk i Elbląg znalazły się w komitecie organizacyjnym, a sponsorem strategicznym jest Energa S.A., która od lat szczodrze wspiera przedsięwzięcia Wydziału Oceanotechniki i Okrętownictwa Politechniki Gdańskiej. Trasa regat wynosi ponad 200 km i zostanie podzielona na pięć etapów. Start będzie miał miejsce w Elblągu, a trasa wytyczona zostanie w kierunku jeziora Drużno, następnie Nogatem do Malborka, potem przez śluzy Gdańska Głowa i Przegalina do Gdańska. Na lokalnych wodach w Gdańsku odbędą się także pływania pokazowe i sprinterskie. W regatach ma wziąć udział łącznie 40 ekip, średnio po osiem osób każda. Należy mieć nadzieję, że wydarzenie to przyczyni się do popularyzacji stosowania alternatywnych źródeł energii elektrycznej.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Gaz łupkowy a społeczności lokalne

Informacje na temat potencjalnego występowania gazu łupkowego w Polsce wywołały wielką publiczną debatę. Środki masowego przekazu, administracja publiczna oraz przedsiębiorstwa wydobywcze przeprowadziły analizy i symulacje, ukazujące wagę tego zjawiska dla rozwoju całego kraju. Obecnie o korzyściach geopolitycznych i ekonomicznych dla Polski, wynikających z wydobycia gazu łupkowego, wiadomo już dużo. Niewiele jednak zostało powiedziane o tym, jak prace poszukiwawcze i wydobywcze wpłyną na społeczności lokalne. Jest to szczególnie ważne dla regionu pomorskiego, gdyż na znacznym jego terytorium – jak wynika ze wstępnych analiz – zasoby tego surowca mogą występować.

Rysunek 1. Obszar województwa pomorskiego, na którym potencjalnie występują tzw. niekonwencjonalne złoża gazu ziemnego

ppg_3_2010_rozdzial_14_rysunek_1

Źródło: Opracowanie własne

Gruntowna i niezależna analiza wpływu na społeczności lokalne wydaje się kwestią kluczową w chwili, kiedy wiemy już, że rozpoczęcie wydobycia gazu łupkowego jest, z punktu widzenia polskich interesów strategicznych i makroekonomicznych, jak najbardziej pożądane, a odnalezienie złóż surowca – bardzo realne. Jest to szczególnie istotne zważywszy, że materiały, z którymi można się zapoznać, są w dużej mierze sprzeczne. Jednocześnie brak jest wiarygodnych studiów naukowych, które zawierałyby analizę korzyści i zagrożeń wydobycia gazu łupkowego dla społeczności lokalnych. Okres pomiędzy rozpoczęciem poszukiwań złóż a ich eksploatacją wykorzystać należy na wszechstronną analizę wpływu wydobycia na region i społeczności lokalne.

 

Szansa na rozwój?

Jak można się było przekonać, śledząc debatę publiczną, większość pozytywnych efektów wydobycia gazu dla społeczności lokalnych jest związana ze sporym zastrzykiem finansowym.

Największą, bo wpływającą na wszystkich członków społeczności, korzyścią z wydobywania na jej terytorium gazu łupkowego są dodatkowe wpływy do gminnego budżetu. Wpływy te, w wysokości 60 proc. opłat koncesyjnych i eksploatacyjnych za wydobycie gazu, trafiają do budżetu gminy. Nowe źródło dochodu, szczególnie w przypadku gmin wiejskich, może doprowadzić do skokowego wzrostu wydatków inwestycyjnych, m.in. na gminną infrastrukturę. Finansowanie budowy kanalizacji czy też dofinansowanie ośrodków zdrowia i szkół to możliwość dokonania skoku cywilizacyjnego w wymiarze lokalnym.

Inną szansą jest napędzanie lokalnej koniunktury gospodarczej. Obok możliwości włączenia się w prace wydobywcze istnieje cała paleta usług, które na rzecz przedsiębiorstw wydobywczych i ich pracowników mogliby świadczyć mieszkańcy gminy: począwszy od pracy przy transporcie materiałów potrzebnych do produkcji, a skończywszy na zapewnieniu bazy noclegowej pracownikom. Inwestycje nie tylko bezpośrednio zapewniają nowe miejsca pracy, ale też dostarczają dodatkowego rynku zbytu dla lokalnych towarów i usług.

Korzyści związane z wydobywaniem gazu łupkowego to m.in. większe wpływy do gminnego budżetu oraz napędzanie lokalnej koniunktury gospodarczej.

Kolejnym, nie mniej ważnym czynnikiem rozwojowym są fundusze, które trafią do mieszkańców społeczności lokalnych z tytułu dzierżawy oraz częściowego wykupu gruntów. Fundusze te mogą zostać wykorzystane na inwestycje w prowadzonej przez nich działalności gospodarczej (także o charakterze rolnym), a tym samym wpływać wtórnie na polepszenie lokalnej koniunktury gospodarczej.

 

Łyżka dziegciu

Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Analizując informacje o funkcjonowaniu tego typu przedsięwzięć w Stanach Zjednoczonych oraz plany polskich regulacji, można dostrzec również negatywne strony wydobywania gazu łupkowego dla lokalnych społeczności.

Po pierwsze, dodatkowe wpływy do budżetu gminy muszą być częściowo przeznaczone na wydatki ponoszone w związku z wydobyciem gazu. Po drugie, polski rząd zastanawia się nad zmniejszeniem opodatkowania przedsiębiorstw wydobywczych. Ma to za zadanie zmaksymalizować opłacalność wydobycia, a tym samym zachęcać do inwestowania. Te działania mogą prowadzić do zmniejszenia wpływów do lokalnych budżetów.

Biorąc pod uwagę skomplikowane technologie wykorzystywane przy pracach wydobywczych oraz rachunek ekonomiczny, może się okazać, że – po pierwsze – nie będzie możliwości zatrudnienia mieszkańców w samym procesie wydobywczym, po drugie zaś – prace, które mogliby oni wykonywać, taniej będzie zlecić firmom spoza obszaru danej gminy. Niestety, podobnie rzecz się ma z usługami i towarami, które mogłyby być kupowane od lokalnych przedsiębiorców. Także w tym wypadku możliwe jest, że brak infrastruktury, np. gastronomicznej i noclegowej, uniemożliwi wystąpienie tego czynnika prorozwojowego.

Ryzyko, które niesie ze sobą wydobycie gazu łupkowego, to m.in. większe wydatki gminne oraz niewykorzystanie potencjału lokalnych pracowników

Co do wykupu gruntów i dzierżaw, istnieje możliwość, że osoby, które uzyskają rekompensaty za wykorzystanie ich gruntu pod wydobycie gazu łupkowego, przeznaczą je na zakup nieruchomości poza terenem gminy i wyemigrują z obszaru wydobycia.

 

Ryzyko dla środowiska

Wszelkie zagrożenia wynikające z prowadzenia prac związanych z wydobyciem gazu łupkowego mają mniejszy lub większy związek z ich wpływem na środowisko naturalne. Ze środowiskiem tym zaś wiąże się bezpośrednio życie codzienne mieszkańców.

Wydobycie gazu łupkowego wymaga, obok tradycyjnego odwiertu głębinowego, także odwiertu poziomego i tzw. szczelinowania hydraulicznego (ang. fracking). Do stworzonego poprzez wiercenia otworu, znajdującego się na głębokości od 1 do 4 km (na Pomorzu najprawdopodobniej będą to odwierty płytsze: od 1 do 2 km), wlewa się płyn zawierający wodę, piasek i niewielką ilość chemikaliów. Celem tego procesu jest uszczelnienie powstałych podczas wiercenia szczelin i niejako wypchnięcie gazu z naturalnych pokładów, co pozwala na jego wydobycie. W ten sposób część skażonej chemicznie wody (dodatkowo obciążonej metalami ciężkimi i materiałem radioaktywnym) pozostaje w szczelinach podziemnych, część zaś wydobywa się wraz z gazem na powierzchnię. W obu przypadkach płyn stanowi potencjalne zagrożenie dla środowiska i ujęć wody pitnej.

Woda znajdująca się głęboko pod ziemią może skazić wodę pitną czerpaną ze źródeł głębinowych (docierając do nich poprzez naturalne szczeliny) lub też doprowadzić do tego, że przedostaną się do niej znajdujące się pod ziemią gazy, w tym metan. Wydobytą na powierzchnię skażoną wodę trzeba, przynajmniej czasowo, zmagazynować w zbiorniku w najbliższej okolicy. W razie niestarannego zabezpieczenia takiego zbiornika możliwe jest przedostanie się jego zawartości do wód powierzchniowych, z których również czerpana jest woda pitna.

W przypadku awarii instalacji, które wprowadzają oraz odprowadzają skażoną wodę z odwiertu, możliwe jest skażenie znacznych powierzchni gruntu (w tym pól uprawnych). W następstwie wybuchu wydobywanego gazu może nastąpić także zanieczyszczenie powietrza potencjalnie groźnymi dla zdrowia toksynami. Warto dodać, że w Stanach Zjednoczonych zdarzały się przypadki udokumentowanego, nielegalnego wylewania skażonej wody do strumieni. Dziś nieznane są skutki zdrowotne oddziaływania tych substancji na człowieka, choć wiadomo, że część z nich jest toksyczna, a nawet ma działanie rakotwórcze.

 

Aspekty estetyczne

Obok możliwych następstw awarii liczne są także niedogodności związane z wydobyciem. Utrapieniem dla najbliżej położonych od miejsca odwiertu zabudowań jest hałas (słyszalny na odległość do 500 m), który generują z jednej strony maszyny wchodzące w skład instalacji, z drugiej – ciężarówki i cysterny dowożące materiały konieczne do produkcji i odbierające odpady. Nie bez wpływu na jakość życia mieszkańców są także odczuwalne podziemne drgania, które związane są z kolejnymi frackingami odwiertu.

Choć gazu łupkowego nie wydobywa się odkrywkowo, to jednak instalacje i infrastruktura konieczna do prowadzenia tej działalności (w tym rurociągi), a przede wszystkim zbiorniki magazynujące skażoną wodę, wpływają na wygląd lokalnego krajobrazu. Jeśli dodamy do tego możliwość przedostawania się do atmosfery gazów, trzeba zdać sobie sprawę, że może to dodatkowo pogorszyć jakość życia mieszkańców.

 

Inne zagrożenia

Obok zagrożeń dla środowiska naturalnego i codziennych niedogodności istnieją także dwa zasadnicze obciążenia gminy wynikające z powstania na jej terenie instalacji wydobywczych. Po pierwsze – konieczność przynajmniej czasowego składowania odpadów produkcyjnych, głównie skażonej chemikaliami wody. Przyjmuje się, że fracking wymaga od 7,5 do 11,3 mln l wody (z której 30–40 proc. wydobywa się na powierzchnię) oraz 450–680 t piasku. Wodę należy następnie zutylizować, ponieważ niemożliwe jest jej ponowne użycie w procesie wydobywczym ani w żadnym innym celu. Drugim obciążeniem jest konieczność ciągłego inwestowania w system drogowy niszczony przez ciężarówki.

Wszystkie te czynniki mogą prowadzić do obniżenia się poziomu życia mieszkańców oraz potencjalnego zagrożenia dla ich zdrowia. Mogą one uderzyć także, wbrew argumentom o stymulowaniu lokalnej gospodarki, w zasobność ich portfela. Z jednej strony obniżają atrakcyjność turystyczną gminy, co jest szczególnie ważne dla terenów, na których właśnie turystyka stanowi jeden z ważnych działów lokalnej gospodarki i źródeł dochodu mieszkańców. Z drugiej strony istnieje ryzyko spadku cen nieruchomości i ziemi (w tym rolnej), a więc realnego zubożenia członków społeczności.

Konsekwencje wydobywania gazu łupkowego to m.in. potencjalne zagrożenia dla środowiska i ujęć wody pitnej, hałas związany z wydobyciem i wpływ na wygląd krajobrazu.

Informacje powyższe pochodzą w znacznej mierze z opracowań organizacji pozarządowych, grupujących członków lokalnych społeczności mieszkających na terenach prowadzenia wydobycia, które działają w Stanach Zjednoczonych. Zarówno to źródło, jak i informacje koncernów wydobywczych nie są w 100 proc. wiarygodne, ponieważ każda ze stron ma swój interes ekonomiczny lub ideologiczny w przedstawianiu rozmiarów zagrożeń związanych z wydobyciem. Jednocześnie brakuje badań, które pozwoliłyby oszacować wielkość i realność tych zagrożeń.

 

Potrzeba uregulowań i konsultacji

Udokumentowanie licznych przypadków patologii doprowadziło do tego, że niektóre samorządy lokalne w Stanach Zjednoczonych wprowadziły moratorium na prowadzenie działalności wydobywczej, a Federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) rozpoczęła prace nad kompleksową oceną wpływu wydobycia m.in. na jakość wody pitnej. Podobnie po doniesieniach o potencjalnych pokładach surowców na terenie krajów członkowskich Unii Europejskiej, Komisja Europejska postanowiła rozpocząć prace nad oceną możliwych skutków działalności wydobywczej dla środowiska.

W kontekście powyższych rozważań należy zastanowić się, w jaki sposób zmaksymalizować korzyści z wydobycia gazu dla lokalnych społeczności, a jednocześnie zminimalizować ewentualne zagrożenia. Oczywiście, wstępem do tego powinny być odpowiednie uregulowania prawne, zobowiązujące inwestorów do stosowania właściwych rozwiązań technologicznych, które minimalizują ryzyko wystąpienia awarii. Ważną kwestią jest jednoczesny monitoring skutków wydobycia dla środowiska i likwidacja ewentualnych szkód. Wymaga to zastosowania restrykcyjnych unormowań prawnych chroniących środowisko naturalne, a także wsparcia lokalnej społeczności przez przedsiębiorstwa w zakresie większym, niż jest to obecnie przyjęte.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na problematykę protestów społecznych. Wystąpienie silnych postaw „nimba” („not in my backyard”, czyli brak zgody na prowadzenie danej działalności w najbliższym sąsiedztwie) jest prawdopodobne, na co wskazują m.in. analitycy Clatham House, jednego z brytyjskich think­-tanków.

Zmiany prawne stanowią jedynie pierwszy krok do tego, aby w pełni przekonać mieszkańców do prowadzenia wydobycia gazu w ich najbliższym sąsiedztwie. Istnieje potrzeba aktywnego informowania i konsultowania szczegółów inwestycji z członkami społeczności lokalnych.

Zmiany prawne stanowią jedynie pierwszy krok do tego, aby w pełni przekonać mieszkańców do prowadzenia wydobycia gazu w ich najbliższym sąsiedztwie. Istnieje potrzeba aktywnego informowania i konsultowania szczegółów inwestycji z członkami społeczności lokalnych. Muszą oni uświadomić sobie wszystkie zalety i wady związane z prowadzeniem wydobycia gazu ze złóż niekonwencjonalnych i wyposażeni w taką wiedzę – współuczestniczyć w podejmowaniu ostatecznej decyzji.

Zastosowanie technik deliberatywnych pozwoliłoby decydentom uzyskać szczegółowe informacje na temat nie tylko tego, jaką obywatele podjęliby decyzję, ale też tego, jakie kwestie są dla nich najistotniejsze i jakie działania należałoby przeprowadzić, żeby np. zmienili pierwotnie negatywną opinię i zgodzili się na wydobycie gazu łupkowego w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Postępując w ten sposób, można wyjść naprzeciw potrzebom społeczności lokalnych i zminimalizować zagrożenie blokowania przez nie tych istotnych z punktu widzenia całego kraju, a także regionu, inwestycji. Jednak aby to osiągnąć, należy zrozumieć, że decyzje nie mogą zapadać jedynie w gabinetach ministerialnych, lecz powinny brać pod uwagę opinie wszystkich zainteresowanych. W szczególności tych, którzy bezpośrednio mogą odczuć ich negatywne konsekwencje.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rynek paliw płynnych w Polsce

Światowe spowolnienie gospodarcze w 2009 r. wpłynęło na rozwój polskiej gospodarki, ale go nie zatrzymało, czego dowodem był wzrost krajowego PKB o 1,7 proc. Taki wynik gospodarki polskiej przełożył się na rynek paliw płynnych i w rezultacie zanotowano wzrost konsumpcji dwóch głównych paliw silnikowych – benzyn (BS) o 5 proc. i oleju napędowego (ON) o ponad 6 proc. Pozwoliło to powrócić rynkowi benzyn do stanu z roku 2007 i utrzymać trend wzrostowy zużycia oleju napędowego. Wzrostowi sprzedaży tych dwóch paliw towarzyszył spadek konsumpcji gazu płynnego (LPG) – głównie w segmencie autogazu i butli gazowych. Podobnie jak w roku 2008, wzrost popytu na krajowym rynku został zaspokojony poprzez zwiększoną produkcję krajową dwóch głównych gatunków paliw – benzyn silnikowych i oleju napędowego. Łączny przyrost produkcji wszystkich paliw ciekłych osiągnął poziom 2 proc. i wyniósł 21,3 mln m3. Jednocześnie, podobnie jak to miało miejsce w latach poprzednich, malały dostawy paliw z zagranicy. Dla czterech głównych gatunków paliw (BS, ON, LPG, LOO – lekki olej opałowy) import i nabycia wewnątrzwspólnotowe zmalały o 5 proc., do poziomu 9 mln m3. Stanowiło to 34 proc. konsumpcji krajowej przy 37 proc. w roku 2008. W stosunku do lat poprzednich kierunki nabyć zagranicznych praktycznie nie uległy zmianie. Najwięcej oleju napędowego i benzyn silnikowych sprowadzono jak zwykle z Niemiec.

 

Konsumpcja krajowa paliw ciekłych

Korzystny wynik krajowego PKB przełożył się na wynik konsumpcji krajowej paliw ciekłych w Polsce. Sprawdziły się przewidywania Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego odnośnie do wzrostu konsumpcji paliw, jednak ich skala była pewnym (pozytywnym) zaskoczeniem. Organizacja przewidywała, że wzrost osiągnie poziom 1 do 2 pkt proc. Tymczasem wzrost dla trzech głównych paliw trakcyjnych (BS, ON, LPG) wyniósł prawie 4 proc., a dodając do tego jeszcze oleje opałowe – nieco ponad 3 proc. Zapotrzebowanie na paliwa ciekłe jest pochodną wzrostu gospodarczego, a dodatkowo korzystne relacje cenowe dla benzyn silnikowych i oleju napędowego w stosunku do roku poprzedniego motywowały do większych zakupów niż przed rokiem. W rezultacie, w skali roku, wynik końcowy pokazał wzrost popytu na benzyny silnikowe i olej napędowy. Trend spadkowy z roku ubiegłego kontynuowany był w przypadku popytu na gaz płynny LPG oraz na lekki olej opałowy.

Rysunek 1. Konsumpcja paliw ciekłych w Polsce

ppg_3_2010_rozdzial_16_rysunek_1

Źródło: POPiHN

Rok 2009 dla rynku paliw był kolejnym rokiem, kiedy zapotrzebowanie na paliwa ciekłe osiągnęło poziom wyższy niż w roku poprzednim. Przedstawiona na rysunku 2 historia przyrostu konsumpcji paliw w Polsce obrazuje skalę wzrostu rynku.

Rysunek 2. Historia konsumpcji paliw ciekłych w Polsce (benzyny silnikowe – BS, olej napędowy – ON, gaz płynny – LPG, lekki olej opałowy – LOO)

ppg_3_2010_rozdzial_16_rysunek_2

Źródło: POPiHN

W ciągu ostatnich 10 lat zapotrzebowanie na główne cztery gatunki paliw ciekłych wzrosło o 46 proc., osiągając w roku 2009 poziom prawie 20 mln ton. Jeśli dołożyć do tego konsumpcję paliwa lotniczego (JET) oraz ciężkiego oleju opałowego (COO), to wynik wzrósłby do 21 mln ton. Zrealizowany wzrost konsumpcji powiązany był z podwojeniem liczby pojazdów poruszających się po naszych drogach, przy czym średnio w poszczególnych latach w kraju przybywało około miliona samochodów.

 

Sprzedaż benzyn rosła kosztem autogazu

Większość poruszających się po polskich drogach pojazdów to wciąż pojazdy z silnikami benzynowymi, wykorzystywane głównie przez użytkowników indywidualnych. Konsumpcja benzyn silnikowych wzrosła w roku 2009 o 5 proc. w stosunku do wyniku z roku 2008, co, jak wspomniano, było głównie skutkiem relatywnie korzystnych cen na stacjach benzynowych. Zużycie benzyn silnikowych, paliwa głównie wykorzystywanego przez kierowców indywidualnych, jest bardzo czułe na zmiany cen detalicznych. Potwierdza to fakt, że kiedy w II połowie 2009 r. ceny zaczęły zdecydowanie rosnąć, konsumpcja tego gatunku paliwa zaczęła spadać. Istotna dla zużycia benzyn silnikowych jest również relacja pomiędzy ceną tego nośnika energii i autogazu będącego substytutem benzyn, a także skala zapotrzebowania na autogaz. Spadek konsumpcji autogazu w roku 2009 był spowodowany głównie wycofywaniem z rynku pojazdów zużywających znaczne ilości tego paliwa, jak również odmładzaniem rynku samochodowego w kraju, a tym samym zwiększaniem się udziału we flocie samochodowej pojazdów, których nowoczesne silniki potrzebują mniejszej ilości paliwa. Wzrost produkcji krajowej benzyn spowodował, że udział towarów z importu w tej grupie produktów zmalał. W roku 2009 import stanowił jedynie 13 proc. całości dostaw konsumpcyjnych. Do wzrostu konsumpcji benzyn przyczyniła się również tzw. turystyka paliwowa w pobliżu południowej, zachodniej i północno­-wschodniej granicy Polski, co związane było z korzystnym kursem euro w stosunku do złotego.

 

Olej napędowy motorem gospodarki

Na poziom krajowej konsumpcji paliw zdecydowany wpływ ma zapotrzebowanie na olej napędowy – główne paliwo gospodarki. Rozwój gospodarki i związany z tym wzrost liczby pojazdów ciężarowych napędzanych silnikami wysokoprężnymi, dieselizacja floty samochodów osobowych, a także stale rosnąca liczba przewozów powodowały, że trend wzrostowy konsumpcji oleju napędowego z roku 2008 (4 proc.) został utrzymany, a nawet jego dynamika nieco wzrosła, osiągając na koniec roku 2009 poziom 6 proc. To zdecydowanie lepiej niż zakładano w prognozach na początku roku, jednak biorąc pod uwagę dobre wyniki polskiej gospodarki w dwóch ostatnich kwartałach roku – jest to w pełni uzasadnione. Popyt krajowy na ten gatunek paliwa został zrealizowany dzięki zwiększonej produkcji krajowej, przy jednoczesnym ograniczeniu nabyć zagranicznych. Do kompleksowego zaspokojenia potrzeb krajowych nadal wymagane jest jednak zasilanie ze źródeł zagranicznych, a poziom tego deficytu w roku 2009 określa się na 30 proc., co jest wynikiem niższym o 3 punkty procentowe niż w roku 2008.

 

Zużycie olejów opałowych malało

Zgodnie z oczekiwaniami, zanotowano dalszy spadek konsumpcji lekkiego oleju opałowego. Tym razem rok 2009 zakończył się na poziomie jedynie o 3 proc. niższym od roku poprzedniego. Spodziewano się nieco więcej, jednak korzystne ceny średnich destylatów w I połowie roku poprawiły sprzedaż. Obniżka zapotrzebowania została natomiast spowodowana dalszą redukcją wykorzystywania tego paliwa do celów trakcyjnych, stosunkowo łagodną zimą, a także zauważalnym odejściem rolników od zakupu tego typu paliwa na rzecz oleju napędowego, za zakup którego mogli otrzymać częściowy zwrot kosztów. Zmniejszenie produkcji krajowej spowodowało zwiększenie importu lekkiego oleju opałowego i wzrost udziału tego importu w zaopatrzeniu rynku do 23 proc. z 19 proc. w roku 2008.

Trzeba również zanotować spadek konsumpcji ciężkiego oleju opałowego, co należy kojarzyć z działaniami firm energetycznych ograniczających emisję CO2.

 

Struktura konsumpcji paliw ciekłych

Ogółem konsumpcja sześciu gatunków paliw (BS, ON, LPG, LOO, COO, JET) przekroczyła wynik konsumpcji z roku poprzedniego o 2,7 proc., przy czym import i dostawy wewnątrzwspólnotowe zaspokajały nadal 34 proc. zapotrzebowania krajowego. Było to o 3 pkt proc. mniej niż w roku 2008. Dostawy paliw ciekłych z zagranicy zmalały o 5 proc., czyli o prawie 500 tys. m3.

Całkowita konsumpcja ww. sześciu gatunków paliw wyniosła ponad 27 mln m3, a jej struktura została przedstawiona na rysunku 3.

Rysunek 3. Struktura konsumpcji paliw ciekłych w roku 2009 (w proc.)

ppg_3_2010_rozdzial_16_rysunek_3

Źródło: POPiHN

Rysunek 3 ilustruje dominację oleju napędowego w całości konsumpcji paliw ciekłych, a jego udział wzrósł w ciągu roku o kolejne 2 pkt proc. do poziomu 52 proc. i należy się spodziewać, że będzie wzrastać w przyszłości.

Z danych wynika również, że udział importu w konsumpcji krajowej paliw ciekłych zmalał o 3 pkt proc., jednak wciąż stanowił 34 proc. całkowitego zapotrzebowania rynku. Dostawy od zagranicznych dostawców wyniosły nieco ponad 9 mln m3.

 

Polska importerem netto paliw ciekłych

Czynniki ekonomiczne, handlowe i logistyczne skłaniają polskich operatorów do kierowania jak największych ilości paliw na rynek krajowy. Jednocześnie prowadzona jest normalna wymiana handlowa z zagranicą, choć potrzeby wewnętrzne skutecznie ograniczają ten obrót.

Rysunek 4. Bilans obrotów międzynarodowych dla paliw ciekłych (benzyny silnikowe – BS, olej napędowy – ON, gaz płynny – LPG, paliwo lotnicze – JET, lekki olej opałowy – LOO, ciężki olej opałowy – COO) w roku 2009

ppg_3_2010_rozdzial_16_rysunek_3

Źródło: POPiHN, Ministerstwo Finansów

Podobnie jak w roku 2008, w roku 2009 nadwyżka paliw przywiezionych do kraju nad wywiezionymi za granicę przekroczyła poziom 7 mln m3. Wielkość ta została zdominowana przez import oleju napędowego oraz gazu płynnego LPG.

Polska pozostała w roku 2009 eksporterem netto paliwa Jet i ciężkiego oleju opałowego, choć wielkości ekspedycji zagranicznych tych produktów znacznie zmalały.

W roku 2010 i latach kolejnych struktura bilansu obrotów międzynarodowych może ulec zmianie z powodu uruchamiania nowych instalacji programu 10+ w Grupie Lotos i nowych instalacji HON w PKN Orlen. Zwiększenie przerobu ropy i produkcji gotowych paliw powinno skutkować zwiększeniem eksportu benzyn silnikowych i ograniczeniem importu oleju napędowego. Wprawdzie dla kraju zakłada się wzrost konsumpcji paliw w następnych latach, ale jego tempo powinno być w kolejnych 2–3 latach niższe od dodatkowych ilości produktów pochodzących z nowych instalacji.

 

Co w przyszłości?

Pomimo że rynek paliw ciekłych rozwija się w Polsce w ostatnich latach bardzo dynamicznie, to i tak konsumpcja głównych gatunków paliw (BS, ON, LPG, LOO) stanowi w przeliczeniu na mieszkańca zaledwie nieco ponad połowę średniej konsumpcji paliw w Europie. Zakładając tak duży potencjał rozwoju rynku paliwowego w Polsce, wzmocniony jeszcze rosnącymi wielkościami dochodów obywateli, można śmiało założyć, że jeśli na rynku nie pojawią się silne czynniki mogące prowadzić do kryzysu gospodarczego, rynek ten będzie nadal wzrastał w tempie kilku procent rocznie. Zapotrzebowanie na olej napędowy będzie głównym czynnikiem stymulującym trwały trend wzrostowy konsumpcji paliw.

Rysunek 5. Konsumpcja paliw (benzyny silnikowe – BS, olej napędowy – ON, gaz płynny – LPG, lekki olej opałowy – LOO) w przeliczeniu na mieszkańca

ppg_3_2010_rozdzial_16_rysunek_5

Źródło: POPiHN, International Energy Agency (IEA)

Na rysunku 6 przedstawiona została projekcja zużycia paliw ciekłych w Polsce przygotowana przez Polską Organizację Przemysłu i Handlu Naftowego. Prognoza uwzględnia zjawiska obecnie zachodzące na rynku krajowym i międzynarodowym, a dodatkowo czynniki wspomagające polską gospodarkę, z których najważniejsze są szeroko rozumiane inwestycje związane z przygotowaniami do mistrzostw Euro 2012 i te realizowane z użyciem środków unijnych przyznanych Polsce na lata 2007–2013 z terminem wykorzystania do roku 2015.

Rysunek 6. Prognoza konsumpcji paliw ciekłych w latach 2010–2015 (w mln m3 i proc.)

ppg_3_2010_rozdzial_16_rysunek_6

Źródło: POPiHN

Wyniki krajowego rynku naftowego w roku 2009 – lepsze, niż zakładano przed rokiem – skłaniają do przypuszczeń, iż również w kolejnych latach, kiedy zapewne wystąpi powrót do tendencji wzrostowej gospodarki europejskiej i światowej, rynek polski będzie się stabilnie rozwijał. Wynik krajowego PKB w roku 2009 i przewidywany przez NBP wynik PKB w roku 2010 na poziomie 3 proc. pozwala przypuszczać, że wzrost rynku czterech głównych paliw na poziomie wyższym niż ubiegłoroczny ma solidne podstawy. Kolejne lata, przy uwzględnieniu założonych celów gospodarczych i możliwości wykorzystania środków unijnych przeznaczonych na działania inwestycyjne – a także inwestycje w infrastrukturę związane z mistrzostwami Euro 2012 – również pozwalają zakładać dodatnie wyniki dla rynku produktów naftowych, a głównie paliw ciekłych. Wzrost ich konsumpcji zwykle poprzedza spodziewane ożywienie gospodarcze. Wiodącym paliwem polskiej gospodarki pozostanie olej napędowy, a dieselizacja transportu będzie kontynuowana, choć w mniejszym stopniu. W prognozowanych latach należy oczekiwać zwiększenia produkcji krajowej oleju napędowego dzięki wdrożeniu do eksploatacji nowych instalacji w Grupie Lotos i PKN Orlen. Nadal jednak dla pełnego zaspokojenia rynku konieczne będą uzupełniające zakupy importowe, choć ich skala ulegnie zmniejszeniu w ciągu 2–3 najbliższych lat.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Więcej rozumu w paliwach

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Sprzedaż Grupy Lotos jest częścią większej całości, nazwanej strategią rozwoju sektora paliwowego w Polsce.

Tadeusz Aziewicz: Rząd zdecydował się na rozpoznanie rynku – tak rozumiem ogłoszenie o sprzedaży 53 proc. akcji. Decyzja o przyszłości Lotosu zapadnie po analizie ofert, które przedstawią zainteresowani. Może to być zarówno zaniechanie dalszej prywatyzacji, sprzedaż mniejszego pakietu, jak i zbycie całości akcji będących w posiadaniu skarbu państwa. Możemy stawiać różne oczekiwania związane z potrzebami budżetu, koncernu lub regionu, tylko nie wiadomo, czy znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie im sprostać. Przy tak wielu znakach zapytania związanych z branżą paliwową jest to chyba roztropne podejście.

Oczywiście rodzi się pytanie, czy czas, w którym rząd zaprasza inwestorów, jest dobry z punktu widzenia maksymalizacji wpływów do budżetu państwa. Dobiega końca inwestycja 10+ i dopiero w przyszłym roku zauważymy jej pozytywne efekty. Równocześnie wydaje się, że sytuacja Lotosu jest na tyle korzystna, że bez większych problemów będzie on w stanie spłacać kredyty zaciągnięte na modernizację. Dlatego za 2–3 lata wartość spółki będzie prawdopodobnie większa niż dziś.

Interesy naszego regionu da się pogodzić z interesami budżetu?

Minister Skarbu Państwa, przystępując do prywatyzacji Lotosu, bardzo mocno akcentuje konieczność zachowania siedziby spółki w Gdańsku i dalszego jej notowania na warszawskiej giełdzie. Wiele oczywiście zależy od inwestora, dlatego należy liczyć się z tym, że Lotos będzie częścią większej całości. W interesie regionu jest także rozwój firmy i jeżeli prywatyzacja otworzy przed Lotosem nowe możliwości, to skorzystają na tym zarówno Gdańsk, jak i całe Pomorze. Oczywiście rodzi się pytanie, czy czas, w którym rząd zaprasza inwestorów, jest dobry z punktu widzenia maksymalizacji wpływów do budżetu państwa. Dobiega końca inwestycja 10+ i dopiero w przyszłym roku zauważymy jej pozytywne efekty. Równocześnie wydaje się, że sytuacja Lotosu jest na tyle korzystna, że bez większych problemów będzie on w stanie spłacać kredyty zaciągnięte na modernizację. Dlatego za 2–3 lata wartość spółki będzie prawdopodobnie większa niż dziś.

Interes regionalny raczej nie jest priorytetem dla ministra. Interes spółki również musi ustąpić przed decydującym czynnikiem, jakim jest zysk dla budżetu. A jakie są inne kryteria?

Na pewno jakość oferty. Minister Skarbu jest odpowiedzialny za to, aby uzyskać wpływy, które będą pełnym ekwiwalentem wartości Lotosu. Mamy w pamięci sprzedaż PKO S.A. i późniejszy, potężny wzrost wartości tego banku. Takie analizy rząd musi robić, podobnie jak analizy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego państwa. Do tego należy dołożyć diagnozę wynikającą z oceny potrzeb spółki: czy pilnie potrzebuje inwestora, a jeżeli tak, to jakie wymogi powinien on spełniać? Rząd ma przed sobą nie lada wyzwanie i rozumiem jego ostrożne podejście.

Państwo nie będzie wyzbywać się udziałów, które posiada w Orlenie. Nie będzie też łączenia obu spółek paliwowych. Minister Skarbu zamierza zostawić w swojej dyspozycji kluczową infrastrukturę przesyłową i magazynową. Możliwość prywatyzacji Lotosu jest w tej chwili testowana. Zebranie ofert ma na celu pozyskanie informacji z rynku, niezbędnych do podjęcia strategicznej decyzji. Natomiast o rozwoju spółek paliwowych powinny myśleć przede wszystkim ich zarządy.

Ale decyzja o sprzedaży takiej spółki jak Lotos powinna również wypływać z przemyślanej strategii i ustalenia, dokąd zmierzamy, jaki ma być kształt polskiego rynku paliwowego w wieloletniej perspektywie.

Państwo nie będzie wyzbywać się udziałów, które posiada w Orlenie. Nie będzie też łączenia obu spółek paliwowych. Minister skarbu zamierza zostawić w swojej dyspozycji kluczową infrastrukturę przesyłową i magazynową. Możliwość prywatyzacji Lotosu jest w tej chwili testowana. Zebranie ofert ma na celu pozyskanie informacji z rynku, niezbędnych do podjęcia strategicznej decyzji. Natomiast o rozwoju spółek paliwowych powinny myśleć przede wszystkim ich zarządy. Paweł Olechnowicz dokonał nie lada wyczynu, tworząc Grupę Lotos, i podoba mi się promowana przez niego koncepcja bałtyckiego koncernu. To dobry kierunek zarówno dla krajowego rynku, jego konkurencyjności, jak i dla regionu. Cieszyłbym się, gdyby przyszły inwestor miał wizję zbieżną z dotychczasową strategią rozwoju Lotosu i potencjał umożliwiający wzmocnienie koncernu tak, aby uzyskać skokowy wzrost wartości Grupy.

Niedawno byliśmy świadkami sprzedaży państwowej spółki energetycznej Energa innej państwowej firmie – PGE. Pytanie, czy Grupę Lotos może kupić na przykład PGNiG, jest zatem uzasadnione.

W gospodarce, podobnie jak w polityce, niemal wszystko jest możliwe. Jednak o ile w trakcie dyskusji, która toczyła się wokół wspomnianej wyżej transakcji, zwracałem uwagę na zagrożenia związane z nadmierną koncentracją, o tyle połączenie Lotosu z PGNiG nie powinno budzić niepokoju organu antymonopolowego. Natomiast ważne jest inne pytanie: co takie połączenie może dać obu firmom? Moim zdaniem stosunkowo niewiele, chociaż mogę sobie wyobrazić zarówno synergię, jak i potencjalne problemy.

Czy PGNiG powinna zostać w rękach państwowych czy być sprywatyzowana?

Firma o takim charakterze powinna pozostać we władaniu państwa. Można się zastanawiać nad zbyciem części akcji, ale większościowym udziałowcem powinien pozostać Skarb Państwa.

PGNiG uzyskało najwięcej koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce. Czy jednak koszt późniejszej eksploatacji złóż nie przekracza możliwości nawet tak bogatej firmy? Czy PGNiG nie będzie musiało szukać partnerów dysponujących technologią wydobycia oraz pieniędzmi?

Wydaje mi się, że racjonalne będzie pozyskanie partnera dysponującego odpowiednią technologią, ale decydentem w tej sprawie jest oczywiście zarząd PGNiG. Na początek musimy jednak sprawdzić, czy rzeczywiście mamy duże złoża gazu łupkowego i czy nadaje się on do wydobycia.

Co się zmieni, gdy nadzieje te potwierdzą wyniki badań i rozpocznie się eksploatacja?

Być może z importera gazu staniemy się eksporterem. Dostęp do złóż, czy na wcześniejszym etapie koncesja poszukiwawcza, zwiększa wartość firmy. Dlatego oprócz PGNiG koncesje posiadają lub wystąpiły o nie PKN Orlen oraz Grupa Lotos. Ewentualny sukces zmieni polską energetykę, szczególnie w aspekcie dostosowania się do wymogów pakietów klimatycznych.

Polska energetyka odejdzie od węgla?

Udział węgla zmniejszy się, ale póki co wolałbym nie rozbudzać nadmiernych nadziei. Mam jeszcze w pamięci pożar odwiertu w Karlinie i związane z tym emocje. Tym bardziej że nasze złoża będą trudniejsze w eksploatacji niż amerykańskie, a to oczywiście podniesie koszty.

Jak pan skomentuje zarzuty, że koncesje poszukiwawcze wydajemy zbyt łatwo, chaotycznie i za tanio?

Zależy nam na szybkiej i dobrej diagnozie stanu naszych zasobów, dlatego wprowadzanie dodatkowych ograniczeń dla firm poszukujących nie wydaje mi się rozsądne. Jednocześnie mamy trochę czasu na udoskonalenie prawa i procedur, dzięki którym, jeżeli nasze nadzieje się potwierdzą, będziemy mogli korzystnie udostępniać nasze bogactwa i chronić środowisko naturalne. Przykładowo: gdyby odwierty okazały się obiecujące, możemy ustawowo zmienić system opłat eksploatacyjnych.

Nie obawia się pan jednoczesnego otwarcia i eksploatacji wielu złóż?

To jest również jedna z ważniejszych decyzji i wybór o strategicznym charakterze: w jakim tempie i w jakim zakresie chcemy eksploatować wspomniane złoża. Ewentualne pojawienie się dużej ilości takiego gazu na naszym rynku będzie miało ogromny wpływ zarówno na rynek wewnętrzny, kondycje firm wydobywczych, jak i na stosunki z innymi krajami. Na dziś najważniejsze jest poznanie stanu złóż i ewentualnych kosztów eksploatacji.

Lokalne społeczności powinny mieć jakiś wpływ na proces koncesyjny, a później na wydobycie?

W ramach procesu koncesyjnego minister zasięga opinii właściwych miejscowo organów samorządu terytorialnego. W razie zaistnienia potrzeby sporządzenia raportu o oddziaływaniu na środowisko władze samorządowe również mają stosowne kompetencje. Myślę, że jest to wpływ wystarczający. Przy okazji warto przypomnieć, że gminy uzyskują dochody z opłat koncesyjnych.

Bezpieczeństwo energetyczne osiąga się miedzy innymi przez dywersyfikację. Terminal LNG w Świnoujściu jest krokiem we właściwym kierunku, podobnie jak budowa interkonektorów na południowej i zachodniej granicy Polski. Bruksela wreszcie zrozumiała znaczenie wspólnej sieci i inwestuje w połączenia oraz magazyny na terenie krajów nowo przyjętych do UE.

Czy gaz łupkowy może rozwiązać dylematy bezpieczeństwa energetycznego oraz dywersyfikacji?

Chcę w to wierzyć. Gdyby spełniły się nasze oczekiwania, to zmiany na rynku gazowym będą bardzo głębokie. Bezpieczeństwo energetyczne osiąga się między innymi przez dywersyfikację. Pierwszy próbował to czynić rząd Jerzego Buzka, dążąc do importowania gazu z Norwegii; szkoda, że następna ekipa zarzuciła ten pomysł. Terminal LNG w Świnoujściu jest krokiem we właściwym kierunku, podobnie jak budowa interkonektorów na południowej i zachodniej granicy Polski. Te inwestycje niewątpliwie wzmocnią nasze bezpieczeństwo energetyczne. Warto zwrócić uwagę, że Bruksela wreszcie zrozumiała znaczenie wspólnej sieci i inwestuje w połączenia oraz magazyny na terenie krajów nowo przyjętych do UE.

Ale integrację gazową utrudniają, być może, wieloletnie umowy zachodnich firm gazowych oraz Polski z Gazpromem.

To jest gra różnych krajów i różnych firm. Budowanie wspólnego, europejskiego rynku gazu będzie trwało przez wiele lat, dlatego zanim nastąpi pełna integracja, musimy radzić sobie w aktualnej rzeczywistości. Polska jest pograniczem UE, co stawia nas w specyficznej sytuacji.

Nord Stream będzie wówczas powodował lęki o dostawy gazu z Rosji?

Bałtycki gazociąg z Rosji do Niemiec po prostu będzie i musimy nauczyć się z tym żyć. Mam nadzieję, że Rosja z czasem zmieni podejście i nasze wzajemne relacje unormują się na tyle, że nie będziemy obawiali się wykorzystywania surowców energetycznych do realizacji celów politycznych. Ale najlepszą gwarancją bezpieczeństwa jest posiadanie własnych złóż i alternatywnych dostawców.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

W kierunku upstreamu

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Poprawa infrastruktury, budowa terminalu w Świnoujściu, podpisana umowa z Rosją, wreszcie gaz łupkowy – o ile dojdzie do jego eksploatacji… Czy to wszystko może się przełożyć na zwiększenie zużycia gazu w Polsce i dorównanie do unijnej średniej?

Mikołaj Budzanowski: Jest to możliwe, ale wymaga dużej determinacji ze strony rządu i spółek należących do skarbu państwa. Większe zużycie gazu ziemnego – szczególnie kosztem węgla – będzie korzystne zarówno dla polskiej gospodarki, jak i środowiska naturalnego. Konieczność spełnienia odpowiednich norm emisyjnych, wynikających z polityki klimatycznej Unii Europejskiej, wymusi stosowanie nowych technologii i przyczyni się do unowocześnienia naszych elektrowni. Dodatkowe źródła surowca, jak Terminal LNG czy gaz pozyskiwany z łupków (oczywiście jeżeli potwierdzą się nadzieje związane z jego wydobyciem), radykalnie zmienią sytuację – Polska będzie musiała się nauczyć eksportować gaz do innych krajów. Dlatego już dzisiaj naszym priorytetem jest rozbudowa interkonektorów, czyli połączeń między naszą siecią gazociągów a systemami przesyłowymi krajów ościennych. Bez odpowiedniej infrastruktury łączącej Polskę z zachodnią i południową Europą nie mamy szans na rozwój i ekspansję na rynkach gazowych UE. W Polsce zużycie gazu per capita jest trzykrotnie mniejsze od średniej unijnej. Mamy więc sporo do nadrobienia. Dodatkowo w realizacji dużych projektów elektroenergetycznych opartych na gazie przewiduje się zwiększenie konsumpcji gazu o co najmniej 3 mld m3 w perspektywie do 2016 r.

Strefa unijnej polityki energetycznej kończy się wzdłuż biegu Odry. Głównym punktem odbioru gazu z rurociągu jamalskiego jest nie jakieś miejsce w Polsce, lecz Mallnow we wschodnich Niemczech. W naszym interesie leży zmiana tej sytuacji. Bez stworzenia warunków dla realnej dywersyfikacji dostaw nawet najlepsze regulacje prawne nie spowodują rzeczywistej liberalizacji rynku gazu.

W jakim kierunku zmierzają unijne uregulowania dotyczące rynku gazu i bezpieczeństwa energetycznego w tym sektorze?

Komisja Europejska stawia na pełną liberalizację rynku gazu poprzez rozdzielenie kontroli nad poszczególnymi rodzajami działalności, jak handel, przesył, magazynowanie i dystrybucja. Ma to zapewnić swobodny dostęp wszystkich zainteresowanych podmiotów do różnych rodzajów usług. Jednak zarówno spółki zajmujące się handlem i wydobyciem gazu, jak i kraje członkowskie UE mają swoje strategie. Często te dwa stanowiska są ze sobą sprzeczne. Komisji zależy na realizacji solidarnej, wspólnotowej polityki energetycznej, tymczasem poszczególne państwa działają na rzecz partykularnych interesów. W sensie politycznym gaz jest najtrudniejszym surowcem i często wywołuje różnice zdań. Dodatkowo istnieje przepaść między gazową infrastrukturą wschodniej i zachodniej Europy. Strefa unijnej polityki energetycznej kończy się wzdłuż biegu Odry. Polska pozostaje poza nią, z racji uzależnienia od rosyjskiego dostawcy gazu i braku interkonektorów. Głównym punktem odbioru gazu z rurociągu jamalskiego jest nie jakieś miejsce w Polsce, lecz Mallnow we wschodnich Niemczech. W naszym interesie leży zmiana tej sytuacji. Bez stworzenia warunków dla realnej dywersyfikacji dostaw nawet najlepsze regulacje prawne nie spowodują rzeczywistej liberalizacji rynku gazu.

Jak długo ten stan rzeczy się utrzyma?

Już to zmieniamy. Terminal LNG, rozbudowa sieci interkonektorów, wynegocjowane z sukcesem, korzystne postanowienia umowy gazowej z Rosją, szczególnie dotyczące zniesienia klauzuli zabraniającej reeksportu oraz zapewniające dostęp stron trzecich do gazociągu jamalskiego – to skuteczne działania obecnego rządu. Dzięki nim Polska wyjdzie ze strefy dominacji jednego dostawcy surowca i przesunie granicę wspólnoty energetycznej państw UE na linię Bugu. Do 2035 r. spółki niemieckie, francuskie czy holenderskie zawarły takie umowy na dostawy gazu rosyjskiego, które nie uwzględniają Polski. W naszym interesie jest, aby jak największa część dostaw Gazpromu dla odbiorców zachodnioeuropejskich przepływała tranzytem przez Polskę. Problemem jest brak odpowiedniej infrastruktury, dzięki której Polska byłaby włączona w europejski system. Wszyscy po części ponosimy winę za to, że po akcesji do Unii w 2004 r. Polska, Litwa, Łotwa i Estonia nie zostały podłączone do unijnej sieci przesyłowej. Na szczęście sytuacja się zmieniła i Komisja Europejska szuka nowych rozwiązań. Widać to między innymi w Europejskim Planie Naprawy Gospodarczej. Około 300 mln euro trafi do naszego kraju na dofinansowanie takich przedsięwzięć jak budowa terminalu LNG w Świnoujściu, połączeń międzysystemowych na południowej i zachodniej granicy Polski, projekt budowy w Bełchatowie systemu wychwytywania i magazynowania CO2. Unia zmierza do wspólnej infrastruktury gazowej, podobnie jak połączeń autostradowych czy linii kolejowych, i łącznie chce przeznaczyć na ten cel 3 mld euro.

Zatem pojawiające się pomysły o wspólnych dla kilku krajów zakupach gazu będą musiały poczekać do 2035 r.?

Wspólne zakupy to mało realne idee. Trudno sobie wyobrazić takie przedsięwzięcia choćby od strony ekonomicznej. Każda spółka prowadzi swoja własną politykę cenową.

Pakiety klimatyczne są już rzeczywistością, i to bolesną również dla rynków ropy oraz energii elektrycznej…

Wielu przedstawicieli branży paliwowej i energetycznej bardzo krytycznie podchodzi do takich pomysłów. Sam byłem krytykiem tych propozycji, które w pierwotnej wersji były znacznie bardziej restrykcyjne. Wszystkim krajom UE narzucono te same limity redukcyjne, nie zważając na dotychczasowe osiągnięcia w zakresie ograniczenia emisji CO2 i poziom rozwoju gospodarczego. A to Polska ma statystycznie największe osiągnięcia w redukcji emisji. Dzięki aktywnej postawie naszego rządu udało się zmienić zasady dotyczące limitów. Teraz powinniśmy jednak dostrzegać zalety płynące z ochrony klimatu, mimo że naśladowców w Ameryce lub Azji próżno szukać. Pakiet daje impuls do zmiany mentalności rządzących i społeczeństwa oraz strategii realizacji ambitnych projektów energetycznych w Polsce. Po pierwsze, budujemy elektrownie gazowe, które są znacznie mniej emisyjne, a dzięki temu przyjazne dla środowiska. Po drugie, tworzymy fundamenty pod inwestycje wykorzystujące odnawialne źródła energii. Możemy stać się potęgą, m.in. budując wielkie elektrownie wiatrowe na morzu. Po trzecie w końcu, planujemy budowę elektrowni jądrowej.

Te rozwiązania sprzyjają gazowi, można się więc spodziewać wzrostu zużycia gazu w całej Unii Europejskiej, a szczególnie w Polsce.

Spalanie gazu również emituje zanieczyszczenia. Jest to mniej więcej 1/3 tego, co powstaje przy wykorzystaniu węgla. Ale jeszcze większym poparciem cieszą się nieemisyjne sektory energetyki, w tym energetyka jądrowa i wiatrowa. Uważam, że podobnie jak inne kraje, na te właśnie sektory powinniśmy położyć największy nacisk i mocno je wspierać.

Czy w Polsce gaz stanie się istotnym surowcem w energetyce, czy też tańszy węgiel nie pozwoli na taki rozwój?

Spalanie węgla nawet przy pomocy najnowocześniejszych technologii nadal ma wysoki poziom emisji gazów cieplarnianych oraz innych zanieczyszczeń, i nie widać żadnej opłacalnej technologii umożliwiającej znaczące ich ograniczenie. Przykład instalacji CCS w Bełchatowie pokazuje, że takie rozwiązania są zbyt kosztowne i raczej mają charakter doświadczalny. Koszt inwestycji przekroczył kwotę pół miliarda euro bez szansy na zwrot w dającej się przewidzieć perspektywie. Udział węgla w energetyce będzie się stopniowo zmniejszał. Równocześnie jednym z priorytetów każdej dużej spółki energetycznej w Polsce jest inwestowanie w elektrownie gazowe Przede wszystkim mam na myśli Polską Grupę Energetyczną, Tauron, PGNiG oraz PKN Orlen. Polska ma własne złoża, z których co roku wydobywa się kilka miliardów metrów sześciennych gazu. Jeżeli rozpocznie się wydobycie gazu łupkowego, ceny tego paliwa powinny się obniżyć. Dysproporcja cenowa na korzyść węgla nie będzie trwać wiecznie. Wysoka emisyjność i związane z tym koszty uzyskiwania certyfikatów będą wpływać na wzrost cen energii elektrycznej wytwarzanej w elektrowniach opalanych węglem. Niskoemisyjna gospodarka stała się faktem, od tego nie ma odwrotu. Należy wygrać ten moment dla polskiego przemysłu energetycznego. Kluczem są nowe inwestycje oraz pełne zaangażowanie w sektor badań i rozwoju.

Orlen i Lotos poszły w pewnym sensie w poprzek globalnym trendom. Światowe koncerny dużo bardziej koncentrowały się na złożach, polskie firmy inwestowały w przerób ropy.

Złoża zawsze były dla takich firm atrakcyjne, gdyż największy biznes robi się właśnie na wydobyciu. Polskie rafinerie są specyficzne, gdyż to nie tylko instalacje do przerobu ropy, ale także rynki zbytu. Polska to ponad 38 mln mieszkańców i prawie 20 mln zarejestrowanych samochodów. Wprawdzie w krajach Europy Zachodniej zamyka się rafinerie, ale wyłącznie takie, które są pozbawione marki i w zasadzie są tylko miejscem przerobu. Polskie firmy mają stabilną, silną pozycję na rynku, wyrobioną markę, sieć hurtową, detaliczną, a ponadto są doskonale położone dla dostaw surowca.

Słabą stroną polskich firm paliwowych jest brak znaczących złóż ropy. Zabrakło pomysłów na własne wydobycie zarówno w kraju, jak i poza jego granicami: na Morzu Północnym, w Afryce czy na Bliskim Wschodzie. Niestety, w Polsce polityka wzięła górę nad biznesową strategią i na przykład kupiono litewskie Możejki, czyli kolejną rafinerię bez dostępu do złóż i działającą na stosunkowo małym rynku.

Nie mają jednak znaczących złóż ropy naftowej.

To rzeczywiście jest ich słaba strona. Zabrakło pomysłów na własne wydobycie zarówno w kraju, jak i poza jego granicami: na Morzu Północnym, w Afryce czy na Bliskim Wschodzie. Błędy popełnione 10 lat temu dziś mocno się odbijają na naszych firmach. Dominujący na polskim rynku i mający choćby 600 stacji benzynowych w Niemczech Orlen nie posiada złóż. Porównywalny wielkością węgierski MOL jest trzykrotnie więcej wart dzięki swoim zasobom ropy. Niestety, w Polsce polityka wzięła górę nad biznesową strategią i na przykład kupiono litewskie Możejki, czyli kolejną rafinerię bez dostępu do złóż i działającą na stosunkowo małym rynku.

Jakie będą konsekwencje tego opóźnienia?

Nigdy nie jest za późno na realizację ambitnych pomysłów. Jednak w efekcie zadłużenia na mało rentownych inwestycjach obie polskie spółki paliwowe nie mogą sobie pozwolić na poważne programy wydobywcze.

Jakie to będzie miało znaczenie przy sprzedaży Grupy Lotos?

Mamy konkretną wizję rozwoju tej spółki. Dlatego poszukujemy dzisiaj inwestora branżowego, który będzie mógł zapewnić dynamiczny rozwój rafinerii gdańskiej. Przyjęliśmy listę konkretnych warunków, które będą przedmiotem negocjacji między nami i przyszłym właścicielem Grupy Lotos.

Czy to dobry czas na sprzedaż?

Z perspektywy rozwoju spółki to odpowiedni moment na dalszą prywatyzację. Ale ostatecznie to rynek zweryfikuje, czy jest zainteresowanie kupnem aktywów rafineryjnych w Polsce.

Dobiega końca olbrzymi, jak na polskie warunki, inwestycyjny Program 10+. Czy te kilka miliardów złotych zostało dobrze wydanych?

Rynek paliw, zwłaszcza konsumpcja oleju napędowego w Polsce, cały czas rośnie. Polska musi importować ok. 3 mln ton oleju napędowego. Ten deficyt powinien zostać wyrównany po finalizacji Programu 10+. Z tej perspektywy to zapewne trafiona inwestycja i z pewnością lepsza niż decyzja o zakupie rafinerii na Litwie. Ale prawdziwym weryfikatorem będzie 2011 r.

Na takiej inwestycji można budować plany europejskiej ekspansji?

Jestem zwolennikiem samodzielnego budowania siły na rodzimym rynku. Nasze spółki są za słabe, żeby wchodzić w międzynarodowe konsorcja. Wejście z udziałem kapitałowym na poziomie 10–20 proc. nie daje realnego wpływu na najważniejsze decyzje takiego przedsięwzięcia. Węgierski MOL jest, moim zdaniem, dobrym przykładem tego, jak powinien wyglądać rozwój spółki.

Przed panem stoi pytanie o kierunek rozwoju. Czy to będzie model niemiecki, gdzie są same prywatne rafinerie, czy też utrzymywanie silnej własności państwowej?

Jesteśmy w innej sytuacji niż Niemcy. Znajdujemy się na obrzeżach Unii. To peryferyjne położenie powoduje, że jesteśmy bardziej uzależnieni od jednego producenta i dostawcy paliw. Nie możemy sobie pozwolić na pełne wyzbycie się własności państwowej w sektorze paliwowym. Dlatego trudno sobie wyobrazić, żeby skarb państwa sprzedał swoje udziały w Orlenie. Grupa Lotos jest znacznie mniejszą rafinerią, o mniejszym udziale w rynku. W rękach państwa pozostaną również aktywa logistyczne, jak grupa kapitałowa PERN „Przyjaźń” S.A. oraz Naftoport. Ze względu na wrażliwość sektora decyzja o prywatyzacji Lotosu była głęboko przemyślana – jej celem jest zapewnienie możliwości dalszego rozwoju spółki, a nie konieczność zasilenia budżetu.

Jak ma docelowo wyglądać rynek gazu?

Własność państwowa zostanie zachowana, i to w jeszcze większym stopniu niż na rynku paliwowym. To oczywiście nie oznacza, że nie powinniśmy się zastanawiać nad dalszą prywatyzacją takiej spółki jak PGNiG. Jeśli chodzi o wymiar inwestycyjny, to przede wszystkim należy realizować zawarty w spec­-ustawie w zakresie terminalu LNG program rozbudowy infrastruktury gazowej w Polsce do 2014 r. Obejmuje on budowę ok. 1000 km gazociągów przesyłowych, budowę i rozbudowę czterech wielkich podziemnych magazynów na gaz oraz połączeń międzysystemowych. To inwestycje warte ok. 12 mld PLN. Przygotowujemy też tzw. prawo gazowe, które będzie wdrażało nowe rozwiązania unijne na rynku gazu. To przełomowy okres w dziejach polskiego gazownictwa.

Wiele światowych koncernów paliwowych nie tylko wzmacnia wydobycie, ale też przeobraża się w konsorcja energetyczne. Czy polskie spółki również podążą tą drogą?

Zmiany, które nastąpiły na polskim rynku energetycznym w związku z polityką klimatyczną, dają szansę na realizację ambitnych projektów. Ten moment trzeba wykorzystać, najlepiej jeśli zrobią to polskie podmioty, dlatego wspieramy i inicjujemy działania mające na celu wzmocnienie ich pozycji poprzez zaangażowanie w produkcję energii elektrycznej. To początek budowy spółek multienergetycznych, z szerokim wachlarzem usług. Chwilę tę wykorzystały PGNiG oraz PKN Orlen, które przystąpiły do realizacji pierwszych projektów energetycznych opartych na gazie we Włocławku i Stalowej Woli. Niezależnie od tego spółki paliwowe powinny się jednak skupić na swoim core­-businessie, czyli wydobyciu i przetwarzaniu ropy. Większe złoża ropy w kraju i za granicą ma PGNiG. Wprawdzie to spółka gazowa, ale ropa i gaz często występują razem. Spółka ta również zamierza budować elektrownie na gaz. Natomiast Orlen i Lotos powinny zacząć od budowy know­-how w swoich spółkach wydobywczych. Kilka miesięcy temu w Rumunii ogłoszono konkurs na złoża. Nie wystartowała żadna z naszych firm, zrobili to natomiast Węgrzy i MOL stał się ich udziałowcem. Na marginesie warto dodać, że takie przedsięwzięcia wymagają wsparcia rządowego i krajowe firmy w takich sytuacjach powinny blisko współpracować z instytucjami rządowymi. Dzięki takiemu wsparciu PGNiG kupił koncesje w Libii i Egipcie. Model, ku któremu powinny nasze spółki zmierzać, to właśnie koncern zintegrowany, z istotnym udziałem własnego wydobycia.

George Soros inwestuje w poszukiwania gazu łupkowego w Polsce. To dobra wiadomość?

Zaangażowanie Georga Sorosa nie jest duże. Ważniejsze, że amerykańskie koncerny, jak na przykład Marathon Oil czy Chevron, zaangażowały się w poszukiwania. Wydaliśmy około 70 koncesji, większość dla firm zza oceanu. Rozczarowuje nieco, że Amerykanie pierwsi się ustawili w kolejce po koncesje, podczas gdy nasze koncerny długo się zastanawiały.

Na to też są potrzebne pieniądze, których w Orlenie i PGNiG teraz nie ma.

Ważne jest zagwarantowanie sobie koncesji, co umożliwia prowadzenie badań. Później można wchodzić w partnerstwa z zagranicznymi firmami wydobywczymi. Nasze spółki, a szczególnie PGNiG, znają uwarunkowania prawne i środowiskowe, więc będą pożądanymi partnerami. Musimy również opracować rodzaj mapy drogowej dla wydobycia gazu łupkowego w Polsce i określić rolę polskich podmiotów w jego potencjalnym wydobyciu.

Proces koncesyjny jest przyjazny dla poszukujących złóż gazu w Polsce. Są natomiast dwie poważne bariery związane z wydobyciem: ochrona środowiska oraz kwestia własności gruntów. Mamy kilka lat, żeby przygotować odpowiednie uregulowania zarówno od strony podatkowej, jak i ochrony środowiska.

Polska jest dobrze przygotowana na tak duże zainteresowanie?

Proces koncesyjny jest przyjazny dla poszukujących złóż gazu w Polsce. Czy będzie wydobywany i na jakich zasadach – to inna sprawa. Są natomiast dwie poważne bariery związane z wydobyciem: ochrona środowiska oraz kwestia własności gruntów. Mamy kilka lat, żeby przygotować odpowiednie uregulowania zarówno od strony podatkowej, jak i ochrony środowiska.

Gaz łupkowy powiązany jest z niezależnością surowcową, z dywersyfikacją dostaw. Czy to jest właśnie kierunek, w którym zmierzamy?

Gaz łupkowy jest na razie znakiem zapytania, podczas gdy już realizujemy konkretne rozwiązania na rzecz dywersyfikacji dostaw gazu. Budujemy terminal LNG w Świnoujściu. Inwestycja będzie gotowa w 2014 r. Będzie to pierwszy gazoport na Morzu Bałtyckim i dzięki niemu będziemy mogli odbierać dostawy gazu drogą morską z dowolnych miejsc na świecie. Jest to, póki co, najważniejsza inwestycja Polski w celu uniezależnienia się do dominującego dostawcy surowca. Odpowiedzialny rząd nie buduje bezpieczeństwa energetycznego na znakach zapytania i niewiadomych. Gaz łupkowy może stać się natomiast dziejową szansą dla naszego kraju na dokonanie skoku cywilizacyjnego. Rozsądne, planowane z wyprzedzeniem działania mogą stworzyć naprawdę silny impuls dla rozwoju całej gospodarki. Dołóżmy wszelkich starań, aby to marzenie mogło się spełnić.

Mówiąc o dywersyfikacji, mam też na myśli dostawy kaspijskiej ropy, a może nawet ze złóż arktycznych.

Nie wiadomo, jak się rozwiną te pomysły. Problemem jest charakter tych projektów – wysokie koszty i duża liczba partnerów. Im więcej krajów zaangażowanych w takie przedsięwzięcia, tym mniejsze szanse na realizację. Doskonałym przykładem jest Sarmatia. Projekt wyglądał bardzo obiecująco, ale zbyt wiele pomysłów na jego realizację i brak gwarancji dostaw surowca stanowią bardzo poważną przeszkodę w praktycznym funkcjonowaniu tej spółki. Nie bardzo wierzę, że tak sprzeczne interesy uda się pogodzić. Złoża arktyczne to jeszcze trudniejszy problem niż na przykład łupki. Międzynarodowych uregulowań praktycznie nie ma, więc przed nami długie lata rozmów pomiędzy najbardziej zaangażowanymi i zainteresowanymi państwami.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Czy Polska może stać się potęgą surowcową?

Załamanie się systemu finansowego

Kryzys ekonomiczny, który rozpoczął się krachem finansowym we wrześniu 2008 r., nie jest typowym kryzysem. Nie jest to też zjawisko charakteryzujące cykliczność rozwoju ekonomicznego. Obecny kryzys to rezultat praktyk kredytowych, które doprowadziły główne waluty światowe (dolar amerykański, euro, funt szterling) do pozbawienia podstaw gotówkowych. W sensie technicznym tzw. mnożnik pieniądza został doprowadzony do stratosferycznej wartości. W najbardziej optymistycznych ocenach wynosi on 50, ale ze względu na kompleksowość systemu finansowego może wynosić 500, 1500 lub więcej. Warto przypomnieć, że w zdrowym systemie finansowym jego wartość znajduje się pomiędzy 5 a 10; wskaźnik na poziomie 7,36 był przed laty tzw. złotym standardem Banku Anglii.

Główne waluty rezerw światowych, czyli nośniki i „przechowalnie” wartości, straciły wiarygodność. Po niedawnym greckim „dołku” przyszła kolej na Irlandię. Oceny takie jak Nialla Fergusona, że gangrena utraty płynności dotrze także do Japonii i Stanów Zjednoczonych, są od dłuższego czasu dość powszechne. Płynność finansowa światowego systemu walutowego opartego na dolarze amerykańskim zależna jest tylko od coraz większego wykupu amerykańskich długów przez Chiny – czyli dodruku pieniądza bez pokrycia. W rezultacie rezerwy dolarowe Chin rosną, podobnie jak amerykańskie zadłużenie. Inne, znacznie mniejsze zachodnie waluty wyglądają niewiele lepiej. Po piramidzie tanich kredytów tworzy to kolejną piramidę. Taka struktura relacji finansowych jest nie do utrzymania. Stąd ostrzeżenia.

Dopóki Chiny będą „napędzać” tę piramidę, system będzie działał. Lecz „dopóki” nie jest wiecznością. Chiny muszą zachowywać się jak dobry hazardzista, który w pewnym momencie będzie musiał odejść od stołu, maksymalizując swoją pozycję. Zanim się tak jednak stanie, Chiny starają się zmaksymalizować realną wartość i trwałość swoich rezerw.

 

Surowce nowym parytetem walut

Obecnie wiele krajów, które mają nadwyżki gotówkowe, w tym przede wszystkim Chiny, poszły w świat na zakupy, aby zamienić jak największą ilość rezerw dolarowych (i innych walut zachodnich) na „towar”, którego wartość jest w długiej perspektywie niezależna od sytuacji ekonomicznej świata. Jednym z takich „towarów”, oprócz inwestycji w infrastrukturę, są bogactwa naturalne, czyli surowce. Zakupy te mają bardzo zdywersyfikowany charakter: od długoterminowych kontraktów dostawczych zapłaconych z góry (czyli dolary teraz za długoletnie dostawy), poprzez zakupy firm poszukujących i wydobywających surowce, po umowy praw licencyjnych bezpośrednio z władzami wielu krajów.

W rachunku ekonomicznym firmy ze Stanów Zjednoczonych i innych krajów zachodnich nie mają szans w konkurencji z firmami z Państwa Środka. Ich proces inwestycyjny oparty jest na rachunku pożyczonego pieniądza. Zatem każdy zainwestowany dolar kosztuje: np. 10 dol. ma roczny koszt 1 dol. przy stopie procentowej 10 proc. Rachunek chińskich firm ma zupełnie inny charakter. Dysponują one dostępem do monstrualnych rezerw gotówkowych państwa rzędu 3–4 bln dol., które są narażone na wysokie ryzyko utraty wartości. Na podstawie transakcji firm chińskich można ocenić, że po uwzględnieniu tego ryzyka wartość 1 dol. wynosi 50–70 centów. Zatem to, co dla firmy zachodniej przedstawia wartość 1 dol., dla firmy chińskiej ma wartość 1,42–2 dol. Zarówno politycy, jak i wielu ekonomistów oraz finansistów nie zrozumiało jeszcze tego fundamentalnego zjawiska. Stąd dość powszechne przekonanie na rynku, że Chiny przepłacają. W Polsce przykładem tego jest wygrany przetarg na budowę dwóch odcinków autostrady A2 przez China Overseas Engineering Group. Ofertę chińską błędnie oceniano jako zaniżoną poniżej stopnia opłacalności i nawet wywołało to protesty. Taka ocena wynikała z braku zrozumienia, że rachunek ekonomiczny firm chińskich ma zupełnie inne podstawy niż zachodnich: jest to rachunek pozbywania się pieniądza, który może utracić wartość, a nie obsługa zadłużenia.

Na tym tle posiadanie przez kraj surowców i kompetentne nimi zarządzanie staje się fundamentem sukcesu stabilizacji ekonomicznej. Nie jest przypadkiem, że kraje zachodnie, które pod tym względem są wiarygodne – Australia, Norwegia czy Kanada – są przykładami sukcesu gospodarczego w dzisiejszych czasach kryzysu. W obecnej sytuacji, kiedy główne waluty zachodnie pozbawione są podstaw i wartości, wiarygodność opiera się na surowcach. Jest to dość oczywisty wybór: doświadczamy ciągłego przyrostu ludności i rozwoju gospodarczego świata, a surowców nie przybywa. Zatem stają się one oczywistą długoterminową lokatą kapitału.

Jednak samo posiadanie bogactw naturalnych przez kraj nie jest gwarancją stabilizacji waluty czy rozwoju danego kraju. Wręcz przeciwnie, może stać się przekleństwem. Krańcowym tego przykładem jest wiele krajów afrykańskich. Do sukcesu potrzebna jest umiejętność zarządzania rozwojem poszukiwania i eksploatacji surowców.

 

Niewykorzystany potencjał

Od 1945 r. wydobycie surowców w Polsce było częścią systemu nakazowo­-rozdzielczego państwowej gospodarki. Mimo że nie było to zapisane w prawie, doprowadziło w praktyce do sytuacji, w której państwowe monopole zarządzały poszukiwaniem i wydobyciem poszczególnych surowców, które traktowały jako własne bogactwo. Na rynku nie było konkurencji, która sprzyja efektywności i produktywności. Co najwyżej istniały rankingi współzawodnictwa pracy, które w żaden sposób nie przekładały się na realną wolnorynkową konkurencję.

Nie było także podatków, tzw. royalties, lub innych istotnych opłat związanych z wydobyciem surowców. Inaczej mówiąc, wydobyty surowiec był własnością firmy. Dopóki firmy surowcowe należały do państwa, pozornie nie miało to znaczenia. Bo czy państwo uzyskiwało dochód poprzez dywidendę, podatki czy inne opłaty, teoretycznie nie powinno robić różnicy. Jednak ekonomiczna rzeczywistość jest taka, że każda firma, nawet państwowa, chce jak najmniej oddawać ze swoich przychodów. W rezultacie państwowe monopole surowcowe, nie tylko w Polsce, operujące według powyższych zasad, są nieefektywne i generują olbrzymie wydatki. W niektórych przypadkach wręcz budują alternatywne systemy i struktury w stosunku do państwa, takie jak służba zdrowia, opieka społeczna, ośrodki wypoczynkowe lub opieki, siły porządkowe, organizacje sportowe, transport itd. Jest to nie tylko ekonomiczna patologia. To także wypaczenie istoty surowców jako bogactw narodowych: nie wszyscy obywatele są ich równymi beneficjentami; „najrówniejsi” są ci, którzy je wydobywają. W powiązaniu z firmami­-kontrahentami tworzy to cały „ekosystem” gospodarczych patologii.

Mimo że minęło ponad 20 lat od wprowadzenia w Polsce gospodarki wolnorynkowej, bardzo niewiele się pod tym względem zmieniło, choć zaszły częściowe procesy prywatyzacyjne. Przedstawiony powyżej system gospodarowania bogactwami naturalnymi przetrwał w istocie do dzisiaj. Wraz z nim pozostało przekonanie, że prywatyzacja firmy wydobywającej surowce jest prywatyzowaniem własności samego surowca. Jest to odzwierciedlone w postawach załóg, które wydobywany surowiec traktują jak własne bogactwo. Ma to także odbicie w opinii społecznej, której znaczna część traktuje jakikolwiek udział podmiotów prywatnych jako przykład „wyprzedawania” – w podtekście za darmo – bogactw naturalnych będących własnością narodową.

 

Zmieńmy sposób myślenia

W ten obraz zaczęło się wpisywać i zakłócać go pozyskanie licencji na poszukiwanie gazu łupkowego przez wiele zachodnich firm. Z jednej strony nie ulega wątpliwości, że żadna polska firma nie jest w stanie ani sfinansować, ani technologicznie przeprowadzić kampanii poszukiwawczej gazu łupkowego. Z drugiej strony istotnym magnesem, który zachodnie firmy przyciągnął, są bardzo niskie opłaty od wydobywanego gazu. Gwarancją ich trwałości są rodzime firmy: opłat tych nie można w warunkach prawnych zróżnicować tak, aby podnieść je dla firm prywatnych lub zagranicznych, a zachować na niskim poziomie dla podmiotów państwowych lub rodzimych. W rezultacie adoptowanie podmiotów prywatnych w ramach systemu gospodarowania surowcami ze słusznie już minionej epoki może okazać się bardzo kosztowne dla państwa. Nie jest ono w stanie zmaksymalizować dochodów z surowców, ponieważ na przeszkodzie ku temu stoją rodzime firmy, które pierwsze mogą zostać doprowadzone do bankructwa. Jednak alternatywą nie jest zaniechanie rozwoju wydobycia gazu łupkowego (jak i innych surowców), także oparte na podmiotach prywatnych lub zagranicznych. Są one źródłem kapitału inwestycyjnego oraz technologicznego i operacyjnego know­-how. Należy gospodarkę bogactwami naturalnymi urynkowić.

Obecna gorączka gazu łupkowego zmusza także do innej refleksji. Polska jest krajem bardzo zasobnym w niektóre surowce. Jesteśmy potęgą węgla kamiennego i brunatnego. Mamy bardzo duże ilości miedzi oraz metali z nią występujących, takich jak srebro. Mamy także, w stosunku do własnych potrzeb, bardzo dużo gazu ziemnego w tradycyjnych złożach.

Negocjacje z Rosją w sprawie zakupu dodatkowych ilości gazu ukazały, że gospodarka surowcowa, po 20 latach od przejścia na system wolnorynkowy, pozostawia wiele do życzenia. Przecież polskie zagospodarowane zasoby gazu ziemnego są 50 razy większe od dodatkowych ilości, jakie rocznie Polska chce kupować od Rosji.

Negocjacje prowadzone z Rosją od ponad roku w sprawie zakupu dodatkowych ilości gazu (2 mld m3 rocznie) ukazały, że gospodarka surowcowa, po 20 latach od przejścia na system wolnorynkowy, pozostawia wiele do życzenia. Przecież polskie zagospodarowane zasoby gazu ziemnego są 50 razy większe od dodatkowych ilości, jakie rocznie Polska chce kupować od Rosji. Potwierdzone zasoby przemysłowe stanowią drugie tyle. A w tle są zasoby perspektywiczne na poziomie 1,78 bln m3. W tej sytuacji niedobór dodatkowych 2 mld m3 rocznie gazu nie ma racjonalnego wytłumaczenia.

 

Urynkowić – ale jak?

Zasady urynkowienia zarządzania surowcami naturalnymi powinny łączyć dwa cele: kontrola strategiczna państwa oraz maksymalizacja efektów ekonomicznych.

Licencjonowanie poszukiwania i wydobycia powinno być oparte na przetargach otwartych dla wszystkich podmiotów, które zaakceptują ich warunki. Podstawowym warunkiem wygrania przetargu powinny być zobowiązania inwestycyjne maksymalizujące rozwój. W większości przypadków sprowadza się to w dużym stopniu do jak największych zobowiązań finansowych oraz wykazania się posiadaniem odpowiedniego know­-how. Jednak firma wygrywająca przetarg nie uzyskiwałaby 100 proc. licencji. Z zasady uzyskiwałaby jej część (z reguły większość), np. 51 proc. Pozostałe mniejszościowe części zostałyby zaoferowane na takich samych zasadach, jakie zaoferował wygrywający przetarg, pozostałym 3–4 podmiotom, które go przegrały. Dotychczasowe doświadczenia innych krajów wskazują, że takie oferty zostają z reguły przyjęte.

Taka dywersyfikacja ma kilka celów. Po pierwsze, działalność poszukiwawczo­-wydobywcza bogactw naturalnych obarczona jest sporym ryzykiem. Przyznawanie licencji w sposób opisany powyżej zapobiega wyłonieniu się jednej lub dwóch firm, które zdominowałyby rynek, co z natury rzeczy jest wypaczeniem zasad wolnej gospodarki, sprzyja natomiast powstaniu i utrzymaniu się konkurencji wśród firm surowcowych. Po drugie, rozwój bogactw naturalnych bardzo często napotyka obiektywne i nieprzewidywalne z góry trudności. W wielu przypadkach problemem ze strony państwa zarządzającego licencjami jest stwierdzenie, czy trudności mają charakter obiektywny, czy też firma szuka sposobu na zmianę i polepszenie warunków kontraktu. O ile w przypadku jednego przedsiębiorstwa posiadającego licencję taka taktyka mieści się w sposób naturalny w pragmatyce zarządzania, o tyle w sytuacji, gdy w grę wchodzi kilka firm, stawałoby się to zmową, która pomiędzy firmami cieszącymi się dobrą reputacją jest znacznie trudniejsza. Po trzecie, wspólne zarządzanie jedną licencją przez kilka firm zmusza je w naturalny sposób do dzielenia się know­-how, co sprzyja lepszemu rozwojowi i transferowi technologii do rodzimych podmiotów.

 

Rola państwa

Pierwszą rolą państwa byłoby zachowanie praw właścicielskich oraz jasno określonej kontroli strategicznej. Np. w przypadku wydobycia gazu państwo zachowywałoby prawo pierwokupu w razie braków na lokalnym rynku, według formuły cenowej określonej już w warunkach przetargu. Drugą rolą jest maksymalizacja dochodu państwa z tytułu wydobytych surowców poprzez opłaty takie jak royalties oraz podatki (związane z danymi surowcami). W tym przypadku obowiązywałaby dość prosta teoretycznie zasada: opłaty muszą być maksymalnie wysokie, jednak nie tak wysokie, aby ograniczały konkurencję między prywatnymi firmami poszukiwawczo­-wydobywczymi, uniemożliwiając nowym podmiotom wejście na rynek czy zmuszając firmy już funkcjonujące do jego opuszczenia. Jak wysokie mogą to być docelowo dochody, nawet w bardzo trudnych, czyli kosztownych warunkach poszukiwawczo­-wydobywczych, pokazuje Norwegia, gdzie podatek od zysku od wydobytych węglowodorów wynosi 78 proc.

Prerogatywą państwa jest prowadzenie własnej polityki gospodarczej, dlatego wyjątki od wolnorynkowych reguł są możliwe, np. w postaci pewnych preferencji dla rodzimych spółek. Jednakże takie wyjątki muszą mieć bardzo ograniczony charakter – aby nie unicestwić zasad wolnorynkowej konkurencji.

Na maksymalizowaniu dochodu państwa z surowców korzystać będą wszyscy. Całościowe obciążenia podatkowe mogą być wtedy niższe lub państwo może więcej inwestować w infrastrukturę czy tworzyć zabezpieczenia. W rezultacie korzyści będą płynąć bezpośrednio do wszystkich podmiotów gospodarczych, a bogactwa naturalne staną się źródłem bogactwa wszystkich obywateli.

W efekcie takiego podejścia węgiel, miedź lub gaz ziemny produkowany w Polsce nie będzie tańszy niż na rynkach światowych. Jest to wbrew często przejawianej intuicji: skoro Polska ma gaz, to gaz powinien być w Polsce tani. To zakłada dyskryminację tych, których działalność nie wymaga dużych ilości gazu. Korzyści z bogactw naturalnych nie powinny uprzywilejowywać ich największych konsumentów. Natomiast na maksymalizowaniu dochodu państwa z surowców korzystać będą wszyscy. Całościowe obciążenia podatkowe mogą być wtedy niższe lub państwo może więcej inwestować w infrastrukturę czy tworzyć zabezpieczenia na przyszłość (np. emerytalne). W rezultacie korzyści będą płynąć bezpośrednio do wszystkich podmiotów gospodarczych, a bogactwa naturalne staną się źródłem bogactwa wszystkich obywateli. Warto zaznaczyć, że uprzywilejowywanie poszczególnych branż, np. poprzez tańszy surowiec, w warunkach gospodarki globalnej wcale nie ma dla nich zbawiennego charakteru. Przywileje nie są bowiem źródłem bogactwa, lecz przyczyną niskiej produktywności czy wręcz niegospodarności.

 

Gaz łupkowy jak Morze Północne

W obliczu gorączki gazu łupkowego nadszedł czas na wprowadzanie racjonalnych, wolnorynkowych zasad gospodarki surowcami. Zaprezentowane wyżej zasady w dużym stopniu wypracowano przez ostatnie 40 lat w procesie rozwoju wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego w Wielkiej Brytanii i Norwegii. Istnieje także zaskakujące podobieństwo pomiędzy perspektywami na rozwój wydobycia węglowodorów na Morzu Północnym 40 lat temu oraz gazu łupkowego w Polsce obecnie. W obu przypadkach możliwości rozwojowe największych firm naftowych świata, liderów technologicznych i finansowych w branży, są bardzo ograniczone. Firmy te potrzebują nowych frontów rozwoju nie tylko, aby się rozwijać, ale aby przetrwać. W obu przypadkach zasadniczo wiadomo, że zasoby istnieją, ale nie wiadomo, czy były/są ekonomicznie opłacalne w eksploatacji. W obu przypadkach technologie poszukiwania i wydobycia istniały bądź istnieją. Nie były/nie są natomiast sprawdzone w nowych warunkach. W pierwszym przypadku było to zastosowanie offshorowych technologii w trudnych warunkach Morza Północnego, w drugim – zastosowanie technologii wydobycia gazu łupkowego w Polsce (w innych warunkach niż amerykańskie). W obu przypadkach zarówno Wielka Brytania lat 70. i 80., jak i obecnie Polska nie mają kapitału państwowego, aby sfinansować rozwój. Musiał/musi on być oparty na kapitale prywatnym. Idąc dalej tym tropem, zasoby wydobywalne węglowodorów na Morzu Północnym (a także Norweskim) okazały się po latach wielokrotnie większe niż pierwotnie zakładano, i przez ten pryzmat należy postrzegać obecne szacunki gazu łupkowego w Polsce na poziomie 3 bln m3.

 

Surowce fundamentem finansów państwa

Niezależnie od tego, jakie w efekcie okażą się złoża gazu łupkowego, Polska jest już potęgą miedziową i węglową. Jest też bardzo zasobna w gaz ziemny i ma perspektywy, by stać się potęgą także w tej dziedzinie. Jednak jak pokazały lata 70. XX wieku w Polsce, a na co dzień przypomina o tym wiele krajów z Rosją na czele, nie wystarczy być potęgą produkcyjną. Państwo powinno zmaksymalizować korzyści z surowców, wprowadzając racjonalną, wolnorynkową gospodarkę w sferze poszukiwania i wydobycia bogactw naturalnych, tak aby wszystkie gałęzie gospodarki na tym korzystały. Nie jest przypadkiem, że kraje, które potrafiły to zrobić, takie jak Kanada, Holandia, Australia i Norwegia, są przykładem stabilizacji gospodarczej na bardzo wysokim poziomie.

W ekonomii bogactw naturalnych obowiązuje ewangeliczna zasada: Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Nie chodzi w tym przypadku o posiadanie samych surowców, ale o umiejętność gospodarowania nimi tak, aby korzyści płynęły dla całego społeczeństwa. Kontrast takich krajów jak Norwegia i Gwinea Równikowa, Kanada i Turkmenistan najlepiej ukazuje, jak ta zasada działa w praktyce.

Zapewne Polska nie będzie nigdy globalną potęgą surowcową. To tym bardziej zmusza do lepszego gospodarowania bogactwami naturalnymi, tak aby maksymalizować korzyści płynące z nich dla całego państwa.

Sama tylko reforma, przeprowadzona w sposób wiarygodny, wprowadzająca zasady konkurencji do gospodarki surowcowej maksymalizującej dochody państwa, podniosłaby wiarygodność Polski na rynkach finansowych, poprawę tzw. ratingu. A to w efekcie obniżyłoby koszt obsługi długu publicznego i szybszą jego spłatę. Polska nie będzie zapewne nigdy globalną potęgą surowcową. To tym bardziej zmusza do lepszego gospodarowania bogactwami naturalnymi, tak aby maksymalizować korzyści płynące z nich dla całego państwa. Tak, aby było dodane, aby nadmiar mieć.

Skip to content