Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Musimy mieć pomysł dla małych gospodarstw

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Pomorze jest mocno zróżnicowane geograficznie, glebowo, nie bez znaczenia są również odmienne rolnicze tradycje. Czy mimo to jest coś takiego jak pomorskie gospodarstwo?

Mamy kilka subregionów w naszym województwie. Typowe gospodarstwo rolne można spotkać na Żuławach. Tam są najlepsze gleby i warunki do prowadzenia gospodarki rolnej. Pszenica, buraki, rzepak dają wysokie plony, a tym samym dużą efektywność ekonomiczną. Niestety, jest tam coraz mniej bydła mlecznego, choć warunki do hodowli są znakomite. Trudno mówić o rozwoju rolnictwa na Kaszubach, skoro przeważa tam piach i kamienie. Za to są doskonałe warunki do rozwoju turystyki i dzięki temu wielu rolników przestawia się na nowe źródło dochodów -agroturystykę. Na Kociewiu są nieco lepsze warunki glebowe, ale też jest wiele małych gospodarstw i tym samym konieczność poszukiwania pieniędzy z innych źródeł. Na ziemi słupskiej są duże gospodarstwa – bliżej im do Żuław niż sąsiednich Kaszub.

Jaka część pomorskich gospodarstw sprzedaje swoją produkcję na rynku?

Myślę, że proporcje są nieco lepsze niż ogólnopolskie, gdzie prawie połowa to małe gospodarstwa, poniżej pięciu hektarów, które nie produkują na rynek. Średnia powierzchnia pomorskiego gospodarstwa jest wyższa niż ogólnopolska i dochodzi do prawie dwudziestu hektarów.

Średnia powierzchnia pomorskiego gospodarstwa rośnie?

Jeszcze kilka lat temu ta średnia wynosiła 14-15 hektarów, dziś już 20. Jednak proces jest zbyt wolny i dużych zmian w najbliższych latach nie będzie. Szczególnie na Kaszubach jest mały obrót ziemią. Więcej przypadków kupna lub sprzedaży jest na terenach, gdzie wcześniej były PGR-y i ziemia należy do skarbu państwa. Unia Europejska wspiera nasze przekształcenia, dzięki temu są pieniądze na wcześniejsze emerytury czy powiększanie gospodarstw, ale efekty nie są zbyt duże. Więcej może zdziałać ekonomia, gdyż coraz trudniej wyżyć z małego gospodarstwa. Będą zatem przekształcenia, ale raczej wynikające z integrowania działalności niż powiększania gospodarstw.

Jednym z mierników kondycji rolnictwa jest cena gruntów rolnych.

Ceny są mocno zróżnicowane. Niedawno Główny Urząd Statystyczny opublikował dane, według których hektar dobrej ziemi, czyli I-III klasy, kosztuje 15-16 tys. zł. To oczywiście uśredniona cena dla całego kraju. W tzw. obrocie na Żuławach cena wynosi 23-24 tys. zł, chociaż słyszałem też niedawno, że ktoś zapłacił prawie 30 tys. Słaba ziemia – V-VI klasa, czyli taka, jaką mamy na Kaszubach – kosztuje niewiele ponad 20 tys. zł za hektar. Jak wcześniej wspomniałem, transakcji jest niewiele.

Czy produkcja z naszych gospodarstw trafia najczęściej na pomorskie stoły? Skąd dostarczana jest żywność na tak duży rynek jak Trójmiasto?

Na ten duży rynek z najbliższego sąsiedztwa docierają głównie warzywa i owoce. Sporo napływa też produktów mlecznych oraz mięsnych. Producenci rolni nie są udziałowcami firm zajmujących się przetwórstwem i dystrybucją. Dlatego nie wiemy, jaka część tego, co wyprodukują nasi rolnicy, zostaje w województwie pomorskim. Najczęściej na stoły Pomorza trafiają produkty przetworzone. Najwięcej jest warzyw, przetworów mięsnych, w sezonie również owoców.

Eksportujemy sporo przetworów owocowo- warzywnych, ale trudno mówić o pomorskich przebojach. W przyszłości naszym atutem może być jakość.

Mamy jakieś hity eksportowe?

Nie przypominam sobie. Eksportujemy sporo przetworów owocowo-warzywnych, ale trudno mówić o pomorskich przebojach. W przyszłości naszym atutem może być jakość. W porównaniu z krajami tzw. starej Unii Europejskiej nasi rolnicy stosują kilkakrotnie mniej nawozów i środków ochrony roślin.

Konsekwencją jest oczywiście lepsza jakość, ale też znacznie mniejsza wydajność.

Konsumenci coraz częściej postrzegają żywność przez pryzmat kraju, w którym została wyprodukowana, doceniając te, w których stosuje się do upraw mniej chemii. Na różnych targach żywności ekologicznej, i nie tylko, polska żywność jest dobrze odbierana.

To się przekłada czy też przełoży w przyszłości na rozwój eksportu?

Sądzę, że tak. Nie mam danych, jak to wygląda dla naszego województwa, ale eksport żywności jest jednym z nielicznych przykładów, gdzie Polska ma dodatnie saldo.

Odnotowujemy duży napływ duńskiego mięsa. Tamtejsi rolnicy są sprawni, dobrze zorganizowani, mają również dopłaty i tym samym są bardzo konkurencyjni.

Jaki import jest największym zagrożeniem dla pomorskiego rolnictwa i przetwórstwa?

Szerokim strumieniem wpływa na nasz rynek mięso wieprzowe i wołowe. Przetwórcy, nie mając umów z pomorskimi rolnikami, mogą sprowadzać mięso niemal z całego świata. Wiele krajów subwencjonuje eksport żywności, więc cena jest odpowiednio niższa i bardzo konkurencyjna dla naszej produkcji. Odnotowujemy duży napływ duńskiego mięsa. Tamtejsi rolnicy są sprawni, dobrze zorganizowani, mają również dopłaty i tym samym są bardzo konkurencyjni.

Nasi rolnicy nie reagują tak dobrze na wyzwania rynku?

Więksi producenci dostosowują się do wyzwań. Gospodarstwa roślinne produkujące na przykład rzepak eksportują duże jego ilości do Niemiec. To jednak pokazuje kolejny problem, gdyż tam przetwarzają go na biodiesel. Czemu takiego przetwarzania i zapotrzebowania nie ma w Polsce? Gdyby pobudować tłoczarnie, wtedy nie tylko byłaby produkcja oleju, ale również zysk w postaci dodatkowej energii powstałej przy produkcji. Są unijne pieniądze na odnawialne źródła energii, o które mogą się starać na przykład samorządy. Produkcja samego surowca pozbawia naszą wieś dodatkowych dochodów.

Skoro są pieniądze, dlaczego nie ma chętnych?

To jest poważny problem, gdyż brakuje woli integrowania się i mechanizmów zachęcających do współpracy. Takie przedsięwzięcia przekraczają możliwości jednego gospodarstwa. Rozmowy z producentami rzepaku już były i nawet jest wola współpracy, ale czy chętni przebrną przez wszystkie trudności, nim powstaną przetwórnie i będzie można podłączyć się do sieci energetycznych?

Gdyby rolnicy zaczęli się integrować, to ich pozycja w negocjacjach byłaby zupełnie inna. Byliby poważnym partnerem dla przetwórstwa. Dziś, przy tak dużym rozdrobnieniu, są źle traktowani.

Od razu pojawia się nowy problem. W Niemczech lub w Danii wiele firm przetwórczych jest własnością rolników. W Polsce takich przypadków zbyt wiele nie ma.

To był duży błąd przy prywatyzacji przetwórstwa, że rolnicy nie dostali większości udziałów. Dziś stoją u bram zakładów skazani na dobrą wolę właścicieli. Nie ma długoletnich umów, które by stabilizowały rynek. Gdyby rolnicy zaczęli się integrować, to ich pozycja w negocjacjach byłaby zupełnie inna. Byliby poważnym partnerem dla przetwórstwa. Dziś, przy tak dużym rozdrobnieniu, są źle traktowani.

Może więc sami rolnicy powinni zakładać przetwórnie? Na początek niewielkie, które uniezależnią ich od dużych firm.

Przetwórni jest sporo i start takiego przedsięwzięcia byłby bardzo trudny. Natomiast niewielkie firmy pracujące na rzecz lokalnych społeczności mogą być rozwiązaniem. Na większe przedsięwzięcia potrzeba sporego kapitału, którego mali i średni rolnicy nie mają. Jest natomiast sporo nisz do wykorzystania. Dawniej na całych Kaszubach uprawiano len. Kiedy jednak zlikwidowano roszarnie, uprawy straciły sens. Dziś, mimo że naturalne włókno jest bardzo poszukiwane, nikt nie bierze się za ponowną uprawę i przetwórstwo lnu. Oczywiście trzeba rozpoznać rynek, czy byliby chętni na różne produkty pochodzące z lnu. Trwają gorące dyskusje o genetycznie modyfikowanej żywności, a może warto się zastanowić nad produkcją żywności bez użycia soi? Przecież niemal cała soja dostępna na rynku jest genetycznie modyfikowana. Karmione są nią świnie, drób, w sklepach można kupić kotlety sojowe. Może czasami warto pójść pod prąd?

Produkty regionalne są w wielu krajach silnym wsparciem rolnictwa. U nas też coraz częściej mówi się, że jest to jakaś szansa dla niektórych rolników.

Ta dziedzina wymaga wsparcia na szczeblu krajowym i regionalnym. Produkty regionalne są szansą dla najmniejszych gospodarstw. Przypomnę, że połowa gospodarstw w Polsce nie przekracza 5 hektarów. To gospodarstwa o charakterze socjalnym, więc trzeba dać im szanse. Agroturystyka jest jednym rozwiązaniem, drugim zaś żywność tradycyjna. Musimy wydobyć na wierzch nasze dziedzictwo kulinarne. Receptury, które mają co najmniej 25 lat, wpisujemy na specjalną listę i tym samym chronimy od zapomnienia. Mamy już 100 przepisów, 25 następnych czeka na weryfikację. Nie są opatentowane, więc przetwórcy mogą z tych propozycji korzystać. Zawarliśmy też porozumienie ze służbami weterynaryjnymi oraz Sanepidem, dzięki któremu mali przetwórcy zajmujący się produktami tradycyjnymi będą łagodniej traktowani. To nie ma być jedzenie prezentowane wyłącznie na festynach, ale dostępne w sklepach lub restauracjach, dlatego musi być bezpieczne. Nie tylko turyści są zainteresowani takimi przysmakami. Dlatego produkcja powinna się odbywać w dobrych warunkach. Jeżeli ma trafiać do sklepów, to musi być ciągłość dostaw. Rolnicy zainteresowani taką działalnością będą musieli zakładać firmy. Oczywiście, nie wszystkie specjały z listy staną się produktami regionalnymi. O tym przecież decyduje Komisja Europejska. W listopadzie takim produktem powinna stać się Truskawka Kaszubska, ale tym tropem powinny pójść także ryby, szczególnie słodkowodne, owoce leśne oraz miody.

Co może zrobić samorząd regionalny? Jakie macie narzędzia, żeby przygotować grunt pod różne formy działalności?

Nasze pole manewru jest ograniczone, ale sprzedaż żywności tradycyjnej wiąże się z rozwojem regionalnym. Marszałek może stworzyć listę takich produktów. Może je wspierać promocyjnie, szczególnie w dużych miastach. Taka żywność musi się pojawić na rynku, żeby zainteresować konsumentów. Rolnicy muszą się zintegrować, produkować w dobrych warunkach i później sprzedawać.

Przejęcie przez samorząd regionalny rolniczego doradztwa będzie pomocne?

Moim zdaniem tak. Musimy znaleźć pomysły dla małych gospodarstw. Odpowiednie doradztwo może się okazać kluczem do sukcesu. Rolnictwo całej Europy integruje się, gdyż to jest szansa na przetrwanie. Trzeba szukać nowych rozwiązań i nowych pomysłów. Podnoszenie cen – a tego najczęściej domagają się rolnicy – nie jest rozwiązaniem. Jeżeli ktoś ma jedną krowę, to nawet 5 zł za litr mleka nie uratuje takiego gospodarstwa. Na wsi będzie mieszkało coraz więcej ludzi, natomiast coraz mniej będzie pracowało w rolnictwie. Dlatego trzeba szukać rozwiązań, które pomogą się odnaleźć właścicielom małych gospodarstw. Na Pomorzu to jest jedno z ważniejszych zadań zarówno dla samorządów, jak i rolniczych organizacji.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rolnictwo polskie pięć lat po akcesji

Zainteresowanie sytuacją w sektorze rolnym w okresie poakcesyjnym jest w naszym kraju duże i nie maleje. Uzasadniają je przynajmniej dwie przyczyny. Pierwsza z nich to obawy żywione jeszcze w okresie przedakcesyjnym, czy i jak poradzi sobie polskie rolnictwo na Jednolitym Rynku Europejskim, i związany z tym trudny przebieg procesu negocjacyjnego w obszarze rolnym. Druga przyczyna to fakt, że rolnictwo już od pierwszego roku akcesji stało się największym beneficjentem unijnego wsparcia w naszym kraju.

Najogólniejsza ocena wpływu członkostwa Polski w UE na sektor rolny jest wysoce pozytywna, co jednak nie oznacza, że wraz z akcesją nie pojawiły się nowe wyzwania i że względnie dobre wpasowanie się polskiego sektora rolnego w Jednolity Rynek Europejski ma już trwały charakter.

 

Potencjał produkcyjny

Polskie rolnictwo na tle rolnictwa unijnego charakteryzuje się znaczącym potencjałem produkcyjnym. Liczba pełnozatrudnionych w sektorze rolnym w Polsce jest najwyższa spośród wszystkich państw członkowskich i stanowi prawie 20% całkowitych zasobów pracy we Wspólnocie. Zasoby ziemi w rolnictwie polskim stanowią prawie 9% ogółu użytków rolnych w UE, a wyraźnie wyższymi niż rolnictwo polskie dysponuje tylko rolnictwo francuskie i hiszpańskie, podobnymi zaś – niemieckie, brytyjskie, rumuńskie i włoskie. Wyraźnie niższy w porównaniu z pozostałymi krajami UE jest natomiast udział nakładów kapitałowych ponoszonych w rolnictwie polskim. Stanowią one zaledwie 5,2% nakładów kapitałowych ponoszonych przez rolnictwo UE-27.

W ujęciu sektorowym, w okresie poakcesyjnym w rolnictwie polskim nie zaszły zasadnicze zmiany w zakresie wykorzystywanych zasobów czynników produkcji. Niemniej jednak można obserwować pewne przeobrażenia, które przynajmniej w części można przypisać faktowi akcesji (tabela 1). W największym stopniu dotyczą one zasobów ziemi. W latach 2002-2007 nastąpił spadek powierzchni użytków rolnych (UR) o ponad 700 tys. ha, przy czym po akcesji do użytkowania rolniczego powróciło około 300 tys. ha, co niewątpliwie wiąże się z poprawą ekonomicznych warunków produkcji rolnej, a głównie z możliwością uzyskania dopłat bezpośrednich. W zasadzie żadnym zmianom nie ulegały zasoby pracy przedstawione przez liczbę rocznych jednostek pracy (AWU). W analizowanym okresie mieszczą się one w przedziale 2250-2300 tys. AWU. W 2007 r., w stosunku do wcześniejszych analizowanych lat, nastąpił blisko 10-procentowy przyrost nakładów kapitałowych w cenach stałych, liczonych jako suma zużycia pośredniego i amortyzacji.

Tabela 1. Powierzchnia UR, pełnozatrudnieni i nakłady kapitałowe w rolnictwie polskim i relacje między nimi w latach 2002-2007

ppg_3_2009_rozdzial_5_tabela_1

Źródło: Rolnictwo w 2007 r., GUS, Warszawa 2008; Systematyka i charakterystyka gospodarstw rolnych, PSR 2002, GUS, Warszawa 2003; Charakterystyka gospodarstw rolnych w 2005 r., GUS, Warszawa 2006; Charakterystyka gospodarstw rolnych w 2007 r., GUS, Warszawa 2008; obliczenia własne

Liczba pełnozatrudnionych w sektorze rolnym w Polsce jest najwyższa spośród wszystkich państw członkowskich i stanowi prawie 20% całkowitych zasobów pracy we Wspólnocie.

Zmniejszenie zasobów ziemi rolniczej przy stałej liczbie pracujących w rolnictwie spowodowało, że obszar UR w przeliczeniu na 1 zatrudnionego w rolnictwie polskim, wynoszący w okresie przedakcesyjnym około 7,5 ha UR, zmniejszył się do około 7 ha UR. Niewielkiej poprawie uległy natomiast relacje kapitał-praca i kapitał-ziemia. Pierwsza z nich, za sprawą blisko 10-procentowego przyrostu nakładów kapitałowych, zwiększyła się również około 10%, z kolei nieco większa poprawa drugiej relacji została wywołana nie tylko przyrostem nakładów kapitałowych, ale także spadkiem zasobów ziemi rolniczej w 2007 r. w stosunku do 2002 r.

Mniejsze niż w Polsce zasoby ziemi przypadające na jednego pracującego w rolnictwie występują tylko w Bułgarii, na Cyprze, w Słowenii, na Malcie i w Rumunii, czyli w krajach, których rolnictwo (poza Bułgarią i Rumunią w nielicznych asortymentach produkcji) nie jest konkurencyjne względem polskiego sektora rolnego ze względu zarówno na rozmiary produkcji, jak i jej strukturę asortymentową. Ponoszone nakłady kapitałowe w rolnictwie polskim w przeliczeniu na jednego pracującego są 3,8 raza niższe niż średnio w całej UE-27 i prawie 7 razy niższe niż w UE-15 (niższe niż w Polsce są tylko w Bułgarii i Rumunii). Te dwie relacje obrazujące wyposażenie zasobów pracy – czynnika aktywnego w procesie wytwarzania – w pozostałe dwa czynniki produkcji, tj. ziemię i kapitał, dowodzą słabej konkurencyjności rolnictwa polskiego w zakresie konkurencyjności zasobowej oraz przesądzają o niskiej wydajności pracy w ujęciu sektorowym, a to przekłada się na niską wydajność pracy i niski poziom uzyskiwanych dochodów.

Do jednej z niższych w UE-27 należy także relacja nakłady kapitału-zasoby ziemi. Jest ona w polskim rolnictwie prawie dwukrotnie niższa niż średnio w UE-27. Ta relacja wyznacza względnie niską intensywność wytwarzania w rolnictwie polskim, a tym samym niską produktywność ziemi.

 

Obszarowa i ekonomiczna struktura gospodarstw rolnych

W Polsce w 2007 roku liczba gospodarstw rolnych prowadzących działalność wynosiła niemal 2,4 mln, co stanowiło blisko 17% ogółu gospodarstw rolnych we Wspólnocie. Większa liczba gospodarstw rolnych występowała tylko w rolnictwie rumuńskim.

W latach 2002-2007 nastąpił ubytek liczby gospodarstw najmniejszych, zarówno poniżej 1 ha, jak i w grupie od 1 do 20 ha, natomiast wzrosła liczba gospodarstw powyżej 20 ha, zwłaszcza o obszarze 30-100 ha. Zwiększył się również obszar UR we władaniu gospodarstw powyżej 20 ha, przy czym najbardziej widoczne było to w grupie gospodarstw o wielkości 30-100 ha, natomiast spadek powierzchni gruntów zaobserwowano w grupie obszarowej powyżej 100 ha, co wiąże się z zachodzącymi wciąż przemianami strukturalnymi w dawnym sektorze państwowym. Liczba gospodarstw rolnych powyżej 20 ha wynosi jednak tylko 126,9 tys., co stanowi zaledwie 7% ogółu gospodarstw powyżej 1 ha, a w ich władaniu znajduje się niespełna 45% całości użytków rolnych gospodarstw.

W rolnictwie polskim dominują gospodarstwa bardzo małe pod względem wielkości ekonomicznej (do 4 ESU) – stanowią one około 80% (1924 tys.) wszystkich gospodarstw rolnych prowadzących działalność. W okresie poakcesyjnym zmniejszyła się liczba gospodarstw o wielkości 4-16 ESU3. Gospodarstwa o wielkości ekonomicznej pomiędzy 4 a 16 ESU stanowiły w rolnictwie polskim grupę liczącą w 2007 roku 367,9 tysięcy (15,4% wszystkich gospodarstw rolnych prowadzących działalność).

W ujęciu względnym w okresie poakcesyjnym znacząco wzrosła liczba gospodarstw średnio dużych (16-40 ESU), dużych (40-100 ESU) i bardzo dużych (powyżej 100 ESU). Jednak w wymiarze bezwzględnym w 2007 roku liczyły one niecałe 100 tysięcy i stanowiły zaledwie nieco ponad 4% wszystkich gospodarstw rolnych w kraju. Z kolei wyniki ekonomiczne uzyskiwane przez gospodarstwa rolne dowodzą, że tylko te o wielkości powyżej 16 ESU zapewniają parytetową opłatę pracy własnej rolników oraz jednocześnie umożliwiają realizację inwestycji netto. Można zatem skonstatować, że tylko grupa około 100 tys. gospodarstw rolnych w kraju charakteryzuje się pełnymi możliwościami rozwojowymi.

Słabością polskiego rolnictwa jest to, że znaczący potencjał produkcyjny skupiony jest w dużej mierze w gospodarstwach rolnych prowadzących produkcję na małą skalę. To przekłada się często na wadliwość technologiczną, a oba obszary wadliwości implikują niską produktywność czynników produkcji.

Przemiany w strukturze obszarowej i ekonomicznej rolnictwa po akcesji Polski do UE, aczkolwiek widoczne, nadal są słabe i nie powodują istotnych przeobrażeń strukturalnych w polskim rolnictwie. Warunki, w których funkcjonuje ono po 1 maja 2004 r., dały zaledwie pierwszy impuls do zmian, natomiast dystans w zakresie struktur rolnych między rolnictwem polskim a rolnictwem krajów UE o zbliżonej, a więc konkurencyjnej strukturze produkcji nadal pozostaje bardzo istotny. Słabością polskiego rolnictwa jest to, że znaczący potencjał produkcyjny skupiony jest w dużej mierze w gospodarstwach rolnych prowadzących produkcję na małą skalę, która niejednokrotnie jest ich cechą trwałą. Ta wadliwość strukturalna przekłada się często na wadliwość technologiczną, a oba obszary wadliwości implikują niską produktywność czynników produkcji. Ta mikroekonomiczna słabość większości gospodarstw rolnych determinuje sektorową słabość rolnictwa polskiego na Jednolitym Rynku Europejskim i mimo iż w warunkach akcesji osiągnęło ono istotny postęp produkcyjno-ekonomiczny, można wskazać, że konkurencyjność zasobowa nie jest silnym fundamentem konkurencyjności międzynarodowej polskiego sektora rolnego, który wymaga dalszych przemian w zakresie struktur agrarnych i wytwórczych.

 

Zmiany poziomu produkcji i dochodów

Zmiany w tym zakresie przeanalizowano poprzez określenie zmian w wolumenie produkcji i poziomie dochodów rolniczych w Polsce w okresie poakcesyjnym (lata 2004-2008) w porównaniu z okresem przed przystąpieniem Polski do UE (lata 2000-2003).

Udział rolnictwa polskiego w wolumenie produkcji tworzonym w rolnictwie UE-27 sięgał w 2007 roku jedynie 5,7%. Średniorocznie w okresie poakcesyjnym realny poziom wartości produkcji był wyższy niż w okresie przedakcesyjnym o 17%, a było to skutkiem wzrostu wolumenu produkcji o 14,1% i realnego wzrostu cen produktów rolnych o 2,5% (114,1*102,5/100 = 117,0).

Średni poziom rocznych dochodów przedsiębiorców rolnych w cenach bieżących w okresie przedakcesyjnym (lata 2000-2003) wynosił 9,4 mld zł, a w okresie poakcesyjnym (lata 2004-2008) – 22 mld zł, czyli zwiększył się o 134%, a w ujęciu realnym jego wzrost można szacować na około 102%. Można zatem mówić o podwojeniu średnich rocznych dochodów sektora rolnego w okresie akcesji (lata 2004-2008) w stosunku do okresu przedakcesyjnego (lata 2000-2003).

O wzroście dochodów rolniczych zdecydowały przede wszystkim dotacje unijne. W cenach bieżących w czterech ostatnich latach przed akcesją ich średni roczny poziom wyniósł 0,9 mld zł, natomiast w pięciu latach po akcesji ich średnioroczna wartość osiągnęła 9,9 mld zł, czyli była wyższa ponad 11-krotnie. Rolę subwencji w kształtowaniu dochodów rolniczych w okresie poakcesyjnym potwierdza udział subwencji w dochodach, który w okresie przed akcesją wynosił średniorocznie nieco ponad 9%, a średnio w okresie poakcesyjnym ukształtował się na poziomie 45%.

 

Handel zagraniczny produktami rolno-spożywczymi

W okresie poakcesyjnym polski sektor rolno-spożywczy odnotował znaczący sukces przejawiający się dynamicznym rozwojem eksportu. W 2003 roku po raz pierwszy od 10 lat odnotowano dodatnie saldo bilansu handlowego w wysokości 506 mln USD i Polska powróciła na pozycję eksportera netto artykułów rolno-spożywczych. Ten dynamiczny rozwój wymiany handlowej produktów rolno-spożywczych z zagranicą, głównie z krajami UE, utrzymuje się w całym okresie poakcesyjnym (tabela 2). Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że udział Polski w handlu rolnym UE pozostaje niewielki. Eksport artykułów rolno-spożywczych z Polski w 2007 roku stanowił około 3% zarówno eksportu wewnątrzwspólnotowego, jak i eksportu z Wspólnoty do krajów trzecich. Import produktów rolno-żywnościowych z pozostałych państw UE kształtował się natomiast na poziomie niespełna 3% importu wewnątrzwspólnotowego, a import spoza ugrupowania oscylował w granicach 2% całkowitej wartości importu rolnego UE z krajów trzecich.

Tabela 2. Polski handel zagraniczny produktami rolno-spożywczymi w latach 2003-2007

ppg_3_2009_rozdzial_5_tabela_2

Źródło: Polski handel zagraniczny artykułami rolno-spożywczymi FAMMU/FAPA, Warszawa

Dynamiczny wzrost wartości eksportu rolno-spożywczego po przystąpieniu Polski do UE opierał się w decydującej części na przewagach kosztowo-cenowych. Dalszy rozwój eksportu może być jednak utrudniony. Przewagi związane z niższymi niż w pozostałych krajach UE kosztami i cenami zmniejszyły się, a w niektórych gałęziach produkcji rolniczej zostały w zasadzie wyczerpane.

Bardzo wysokie zasoby pracy w rolnictwie polskim, duże zasoby ziemi, niskie nakłady kapitałowe, a także relatywnie niski poziom produkcji sprawiają, że niska jest w polskim rolnictwie produktywność zasobów ziemi i pracy.

Bardzo wysokie zasoby pracy w rolnictwie polskim, duże zasoby ziemi, niskie nakłady kapitałowe, a także relatywnie niski (w stosunku do zasobów) poziom produkcji sprawia, że niska jest w polskim rolnictwie produktywność zasobów ziemi i pracy. Produktywność ziemi, głównie za sprawą niższego poziomu intensywności wytwarzania i niższego poziomu intensywności zorganizowania produkcji rolnej (duży udział zbóż w strukturze zasiewów i stosunkowo niskie obsady zwierząt gospodarskich), wyraźnie, bo o 36%, ustępuje uzyskiwanej w UE-27 i jest prawie o połowę niższa od uzyskiwanej w krajach UE-15. Niższą od rolnictwa polskiego produktywnością ziemi charakteryzuje się rolnictwo krajów nadbałtyckich, Rumunii, Bułgarii, Czech i Słowacji. Warto zauważyć, że stosunkowo niska produktywność ziemi, w warunkach zaspokojenia popytu wewnętrznego i uzyskiwania nadwyżek w handlu zagranicznym za pomocą produktów rolno-żywnościowych, nie musi uprawniać wprost do negatywnych ocen, pod warunkiem jednak, że prowadzi do produkcji tańszej poprzez niższą kapitałochłonność wytwarzaniaiii.

Produktywność pracy w rolnictwie polskim, mierzona wytworzoną produkcją, jest niemal 3,5-krotnie niższa niż przeciętnie w UE-27 i 6 razy niższa niż w UE-15. Spośród wszystkich krajów UE niższą wydajnością pracy niż rolnictwo polskie charakteryzuje się tylko rolnictwo rumuńskie i bułgarskie, a zbliżoną – łotewskie. Bardzo niska produktywność pracy w rolnictwie polskim jest zagrożeniem dla jego konkurencyjności. Dla zachowania pozycji konkurencyjnej rolnictwa polskiego konieczne jest więc utrzymywanie niskiej opłaty pracy. Dobre wyniki w eksporcie produktów rolnych w Polsce w ostatnich latach są, przynajmniej w części, okupione „dumpingiem socjalnym” pracujących w rolnictwie i przemyśle spożywczym. Sytuacja taka nie powinna być jednak celem długofalowej polityki ekonomicznej i polityki rolnej realizowanej w kraju. Niższa opłata nakładów czynników produkcji w rolnictwie polskim może być instrumentem konkurencyjności wykorzystywanym w długim okresie, jeśli ma charakter przewagi autentycznie komparatywnej, natomiast jeśli jest to działanie quasi-dumpingowe, może być stosowane tylko w krótkim okresie, aż do uzyskania właściwej efektywności, a tym samym konkurencyjności wytwarzania.

Analiza sytuacji produkcyjnej i ekonomicznej rolnictwa polskiego na tle rolnictwa unijnego dowodzi, że mimo iż w warunkach akcesji osiągnęło ono istotny postęp produkcyjno-ekonomiczny, to nadal cechuje je niska produktywność, co pozwala wnioskować o jego wadliwości strukturalnej i technologicznej oraz konieczności dalszych przemian w zakresie struktur agrarnych i wytwórczych.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rolnictwo – funkcje teraz i w przyszłości

W naszym kraju wzrost zainteresowania problematyką rolną wywołany został przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i włączeniem polskiego rolnictwa do Wspólnej Polityki Rolnej. W skali globalnej nowe impulsy do zastanowienia się nad znaczeniem rolnictwa, zarówno w krajach biednych, jak i bogatych, wynikały w ubiegłych latach z kilku źródeł:
* wzrostu zależności krajów rozwijających się od importu produktów rolnych i powiększania się liczby głodujących i niedożywionych w tych krajach;
* gwałtownego wzrostu cen żywności na rynkach światowych w latach 2006-2007;
* kontrowersji związanych z kolejnym etapem liberalizacji handlu rolnego w ramach rokowań Światowej Organizacji Handlowej;
* dostrzegania i doceniania wielofunkcyjności rolnictwa;
* wzrostu zainteresowania rolnictwem jako źródłem biopaliw.

 

Czy i jakie znaczenie ma rolnictwo?

Pytanie, czy rolnictwo ma znaczenie, nie budzi w Polsce większych rozterek; większość zapewne odpowie, że znaczenie to jest duże. W naszym kraju ponad 60% ludności ma wiejskie korzenie (w pierwszym lub drugim pokoleniu). Duża część społeczeństwa pamięta jeszcze dotkliwe kłopoty z zaopatrzeniem w żywność przed rokiem 1990. I chociaż produkty żywnościowe są współcześnie wytworem całej gospodarki (skomplikowanego tzw. łańcucha żywnościowego), to jednak prawie każdy ma świadomość, że na początku tego łańcucha jest rolnik, poprzez swoją pracę łączący glebę z siłami przyrody, dzięki czemu powstaje zboże, warzywa czy mleko, przetwarzane następnie w dalszych ogniwach tego łańcucha. W Polsce prawie 40% ludności mieszka na wsi, a niemal 15% zatrudnionych zaangażowanych jest w działalność rolniczą, dającą około 4% produktu krajowego brutto.

Wątpliwości w sprawie znaczenia rolnictwa w gospodarce i społeczeństwie pojawiają się natomiast w krajach najwyżej rozwiniętych, gdzie rolnictwo wytwarza zaledwie 1-2% PKB i zatrudnia podobny odsetek siły roboczej. W dodatku kraje te mogą bez kłopotów zakupić potrzebną im żywność za granicą, czemu sprzyja liberalizacja handlu. W rezultacie dominuje tam przekonanie o pełnym bezpieczeństwie żywnościowym. Społeczeństwo dowiaduje się też w różny sposób, że owe resztki rolnictwa istniejące jeszcze w tych krajach utrzymują się dzięki wielkim subsydiom z budżetu krajowego czy unijnego, a ekonomiści w większości głoszą, że proceder ten należałoby zakończyć i pozwolić, by konkurencja międzynarodowa decydowała o istnieniu rolnictwa w danym kraju.

Skoro za produkcję dóbr rynkowych powinien rolnika wynagradzać sam rynek, to za spełnianie wielu ważnych dla społeczeństwa pozarynkowych funkcji rolnictwo powinno być wynagradzane ze środków publicznych.

Wielofunkcyjność rolnictwa – nowa podstawa jego oceny

Postrzeganie rolnictwa i ocena jego znaczenia w krajach wysoko rozwiniętych ulega zmianie w ostatnich latach ze względu na docenianie tych jego funkcji, które nie znajdują odzwierciedlenia w wartości produkcji rolnej i w większości innych mierników statystycznych. Coraz powszechniejsze jest przekonanie, że rolnictwo jest ważne nie tylko dlatego, że wytwarza najważniejsze dla egzystencji człowieka produkty żywnościowe, ale spełnia też wiele funkcji społecznych, kulturowych i ekologicznych. W większości państw europejskich w użytkowaniu rolnictwa znajduje się ponad połowa obszaru kraju. Rolnik jest powiernikiem jednego z najcenniejszych zasobów każdego społeczeństwa, jakim są użytki rolne, a także wielu dóbr przyrody. Utrzymanie tych zasobów w należytej kondycji dla obecnego i przyszłych pokoleń jest sprawą o najwyższym znaczeniu. Dostrzeganie i docenianie wielofunkcyjności rolnictwa wpłynęło bardzo silnie na politykę rolną Unii Europejskiej i krajów wysoko rozwiniętych. Skoro za produkcję dóbr rynkowych powinien rolnika wynagradzać sam rynek, to za spełnianie wielu ważnych dla społeczeństwa pozarynkowych funkcji rolnictwo powinno być wynagradzane ze środków publicznych. Jest to obecnie bardzo ważna podstawa tzw. społecznej legitymizacji Wspólnej Polityki Rolnej UE i polityki rolnej w wielu innych krajach.

Nauka nie wyjaśniła jeszcze wszystkich funkcji rolnictwa w odniesieniu do środowiska przyrodniczego, społecznego i gospodarczego, ale wiedza na ten temat jest coraz bogatsza. Znaczenie wielofunkcyjności rolnictwa wpłynęło na stanowiska krajów wysoko rozwiniętych, a zwłaszcza Unii Europejskiej, w kwestii negocjacji handlowych na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO).

W literaturze naukowej dotyczącej wielofunkcyjności rolnictwa pojawiła się nowa propozycja klasyfikacji pozakomercyjnych funkcji rolnictwa, dzieląca je na cztery grupy (autorstwa belgijskiego ekonomisty rolnego G. Huylenbroecka):

1. Funkcje zielone: zarządzanie zasobami ziemi w celu utrzymania jej wartościowych właściwości, stwarzanie warunków dla dziko żyjących zwierząt i roślin, ochrona dobrostanu zwierząt, utrzymanie bioróżnorodności i poprawa obiegu substancji chemicznych w systemach produkcji rolnej;

2. Funkcje błękitne: zarządzanie zasobami wodnymi, poprawa jakości wód, zapobieganie powodziom, wytwarzanie energii wodnej i wiatrowej;

3. Funkcje żółte: utrzymywanie spójności i żywotności obszarów wiejskich, podtrzymywanie i wzbogacanie tradycji kulturalnej oraz tożsamości wsi i regionów, rozwój agroturystyki i myślistwa;

4. Funkcje białe: zapewnianie bezpieczeństwa żywnościowego i produkcja zdrowej żywności (food security and food safety).

Sytuacja paliwowa na świecie, w tym wyczerpywanie się paliw kopalnych i wzrost cen ropy naftowej, zwiększył zainteresowanie źródłami energii odnawialnej, w tym biopaliwami pochodzenia rolniczego. Wzrost konkurencyjności biopaliw zaostrzył konkurencję o zasoby ziemi rolniczej i wody między produkcją rolną na cele żywnościowe i paliwowe. To kolejny przykład poszerzania pola oddziaływania rolnictwa.

 

Społeczna percepcja WPR

W dyskusji nad społecznymi podstawami legitymizacji Wspólnej Polityki Rolnej należy odwołać się do badań opinii publicznej na ten temat. Pod koniec 2006 r. Generalny Dyrektoriat ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich Komisji Europejskiej zlecił przeprowadzenie sondażu społecznego na temat wiedzy i opinii obywateli UE dotyczących WPR (w ramach badań Eurobarometru). Uwzględniono w tych badaniach nie tylko 24 kraje należące w momencie realizacji sondażu do Unii, ale także Bułgarię i Rumunię. Wyniki badań opublikowane zostały w marcu 2007 r. Za najważniejsze z nich uznać można następujące:

* 88% Europejczyków uważa, iż rolnictwo i obszary wiejskie są ważne dla przyszłości kontynentu.
* 72% respondentów czuje się niedostatecznie poinformowanych o sprawach rolnych, a 54% nigdy nie słyszało o Wspólnej Polityce Rolnej.
* W świetle opinii publicznej najważniejszymi priorytetami WPR powinno być: zapewnienie zdrowych i bezpiecznych produktów żywnościowych (42%), zapewnienie godziwych warunków życia farmerom (37%) i zagwarantowanie umiarkowanych cen konsumentom (35%).
* Ponad 80% respondentów uznaje, że uzasadnione jest ograniczenie płatności dla farmerów, jeśli nie przestrzegają warunków ochrony środowiska czy dobrostanu zwierząt.
* Przeprowadzone ostatnio reformy WPR idą w dobrym kierunku.

Mimo wysokich kosztów WPR społeczeństwo europejskie jest w większości skłonne do utrzymania wsparcia dla rolnictwa, ale stawia też nowe warunki rolnikom. W świadomości Europejczyków wieś i rolnictwo mają nadal duże znaczenie.

Mimo wysokich kosztów WPR społeczeństwo europejskie jest w większości skłonne do utrzymania wsparcia dla rolnictwa, ale stawia też nowe warunki rolnikom. W świadomości Europejczyków wieś i rolnictwo mają nadal duże znaczenie.

 

Bezpieczeństwo żywnościowe – nowe źródła niepokoju

Bardzo ważnym bodźcem do przewartościowania oceny roli rolnictwa zarówno w krajach rozwijających się, jak i wysoko rozwiniętych, był gwałtowny wzrost cen produktów rolnych w latach 2006-2007, nazywany niekiedy kryzysem żywnościowym. Kryzys ten dotknął najsilniej kraje najbiedniejsze, ale był też odczuwany w krajach bogatych. W obrotach międzynarodowych rośnie zapotrzebowanie na produkty żywnościowe zgłaszane przez kraje rozwijające się. Ze 115 krajów należących do tej grupy aż 102 jest netto importerami zbóż, a 74 netto importerami żywności. Perspektywy poprawy sytuacji handlowej tych krajów są raczej niekorzystne, między innymi z powodu skutków zmian klimatycznych, najsilniej dotykających kraje afrykańskie i południowoazjatyckie. Były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton powiedział na sesji ONZ w 2008 r. znamienne słowa:
„Żywność nie jest takim samym towarem jak inne. Powinniśmy wrócić do polityki wysokiej samowystarczalności żywnościowej. Szaleństwem jest myślenie, że różne kraje na świecie mogą się rozwinąć bez możliwości samodzielnego wyżywienia się”. Zainteresowanie kwestią bezpieczeństwa żywnościowego pojawiło się także w krajach wysoko rozwiniętych, gdzie prawie zniknęło ono w dyskusjach publicznych w ubiegłych kilkunastu latach. Źródła zagrożeń dla bezpieczeństwa żywnościowego dostrzega się także w pojawiających się coraz częściej masowych chorobach zwierząt (choroba szalonych krów, ptasia i świńska grypa, itp.), a także w silnych fluktuacjach rynku żywnościowego.

Po 1989 r. przez 12 lat Polska była importerem netto żywności. Dodatnie saldo obrotów produktami rolno-żywnościowymi osiągnięto w naszym kraju w 2003 r. i utrzymuje się ono do chwili obecnej. Dla poprawy sytuacji w tej dziedzinie duże znaczenie miało integrowanie się Polski z gospodarką UE.

 

Polskie rolnictwo po 2004 roku

Rolnictwo to dział naszej gospodarki, który skorzystał najbardziej na integracji z UE. Związane to było z silnym wzrostem wsparcia finansowego dla rolnictwa, zwłaszcza z budżetu unijnego, a także ze swobodnym dostępem polskich produktów do jednolitego rynku europejskiego. Należy jednak postawić pytanie, czy przemiany w naszym rolnictwie po 2004 r. dobrze przygotowują je do konkurencji na rynku unijnym i globalnym. Obraz tendencji w tym zakresie nie jest jednoznaczny:
* Proces przekształceń strukturalnych w polskim rolnictwie przebiega wolno.
* Egzystencję wielu drobnych, niskotowarowych gospodarstw podtrzymał dostęp do płatności bezpośrednich.
* Trwa jednak proces polaryzacji struktury obszarowej i struktury produkcji gospodarstw rolnych; około 20% największych gospodarstw dostarcza prawie 80% towarowej produkcji rolniczej.
* Nastąpił wzrost inwestycji w gospodarstwach średnich i dużych.
* Udział dopłat w dochodach gospodarstw rolnych (wg FADN) wynosi średnio ok. 50%.
* Tylko ok. 250 tys. gospodarstw (z ogólnej liczby ok. 1700 tys. gospodarstw powyżej 1 ha) uzyskiwało dochody „parytetowe” (zbliżone do średnich dochodów poza rolnictwem) i realizowało inwestycje netto.
* Nie został rozwiązany problem kilkuset tysięcy małych gospodarstw, które nie decydują się na całkowite wycofanie się z rolnictwa i nie mają jednocześnie warunków do rozwoju swojego gospodarstwa.

Rolnictwo to dział naszej gospodarki, który skorzystał najbardziej na integracji z UE.

Niezależnie jednak od tych problemów, włączenie polskiego rolnictwa w ramy Wspólnej Polityki Rolnej okazało się dla niego bardzo korzystne. Sytuacja dochodowa rolnictwa jest lepsza niż kiedykolwiek po 1990 r., mimo przejściowych kłopotów różnych grup producentów. Wyłoniła się grupa dużych i nowoczesnych producentów rolnych, którzy dobrze sobie radzą na rynku europejskim. Szybki rozwój przemysłu spożywczego, m.in. dzięki napływowi bezpośrednich inwestycji zagranicznych, oraz ekspansja nowoczesnych sieci handlowych okazały się mocnym wsparciem dla rozwoju produkcji rolnej i wzrostu eksportu rolno-spożywczego. Perspektywy rozwoju polskiego rolnictwa są dobre i wynikają zarówno z korzyści, jakie niosą ze sobą polityki wspólnotowe UE, jak i z tendencji na rynkach żywnościowych świata. Warto też dodać, że polskie rolnictwo jest mocnym składnikiem Europejskiego Modelu Rolnictwa, którego cechami fundamentalnymi są wielofunkcyjność i zróżnicowanie.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Koniec żywności?

Proszę się nie obawiać, mimo tytułu nie zamierzam konkurować z Francisem Fukuyamą ani żadnymi innymi piewcami końców historii, kapitalizmu, nauki etc. „Koniec żywności” („The End of Food”) to tytuł książki Paula Robertsa – popularnego i zarazem przejmującego raportu o tym, jak człowiek zbudował niezwykle złożony system wytwarzania substancji dla niego najważniejszych, konstruując go tak, że zamienił się w tykającą coraz natarczywiej bombę zegarową.

Roberts doskonale ujawnia absurdy przemysłowej organizacji rolnictwa i przetwórstwa. Po pierwsze, system taki przez to, że nie uwzględnia kosztów zewnętrznych, prowadzi do ewidentnego marnotrawstwa. Jaki sens ma bowiem wożenie ziemniaków z północy Europy na południe Włoch, by je tam umyć i obrać na chipsy i frytki, które będą konsumowane na północy? Szwajcarzy kopią nowy tunel pod Przełęczą Godarda (inwestycja warta 30 mld franków) m.in. po to, by obsługiwać ruch ziemniaczanych transportów. Formalnie, z rynkowego punktu widzenia, skoro taka operacja się opłaca, to wszystko jest w porządku. Gdyby jednak wliczyć koszty zewnętrzne, związane choćby ze skutkami ekologicznymi takich przewozów, sprawa nie byłaby już tak jasna.

Problem drugi, na który zwraca uwagę Roberts, to zagrożenie bezpieczeństwa produktów żywnościowych na skutek zbytniej koncentracji produkcji. Wypadki śmiertelnych zatruć po spożyciu masła orzechowego w Stanach Zjednoczonych, melanina w produktach nabiałowych z Chin – to tylko kilka przykładów zagrożeń, które nie wynikają jedynie z braku odpowiednich procedur lub tego, że się ich nie przestrzega. System techniczny pozbawiony redundancji jest immanentnie narażony na awarie, a im większa skala złożoności, tym trudniejsze do przewidzenia skutki katastrofy.

Często w dyskusjach o rolnictwie i produkcji żywności zapominamy, że jedzenie niezwykle głęboko związane jest z kulturą, co powoduje, że nie można zaopatrzenia w żywność sprowadzać jedynie do kategorii rynkowych i efektywności ekonomicznej.

System wytwarzania żywności jest niewątpliwie systemem złożonym. Opublikowany wiosną br. na zamówienie Komisji Europejskiej raport „New Challenges For Agricultural Research”, będący podsumowaniem projektu foresight dla europejskiego rolnictwa, wymienia listę czynników kluczowych, jakie mają i będą miały wpływ na rozwój tego systemu: czynniki ekonomiczne, ekologiczne, klimatyczne, demograficzne, społeczne, kulturowe (zmiana stylów życia i konsumpcji), hydrogeologiczne, technologiczne. Sama lista nie wydaje się zbyt odkrywcza, choć nawet taka prosta enumeracja pokazuje, jak często w dyskusjach o rolnictwie i produkcji żywności zapominamy, że jedzenie niezwykle głęboko związane jest z kulturą, co powoduje, iż nie można zaopatrzenia w żywność sprowadzać jedynie do kategorii rynkowych i efektywności ekonomicznej, jak to ma miejsce podczas negocjacji na temat liberalizacji międzynarodowego handlu produktami spożywczymi. A przecież już w XVIII wieku Jean Anthelme Brillat-Savarin pisał w „Fizjologii smaku”: „Losy narodów zależą od sposobu, w jaki się odżywiają”i.

 

Apetyt rośnie, zagrożeń przybywa

Sprawa jeszcze bardziej zaczyna się komplikować, gdy weźmiemy pod uwagę wzajemne oddziaływania pomiędzy czynnikami. Wiemy na przykład, że liczba ludności na Ziemi systematycznie będzie rosnąć, z nadzieją, że ustabilizuje się na poziomie około 9 mld w roku 2050. Czy więc wystarczy liniowo zwiększać produkcję żywności, by zaspokoić dodatkowy popyt? Nie wystarczy, bo równolegle zmieniają się apetyty bogacących się społeczeństw krajów rozwijających się. Chińczycy nie dość, że jedzą więcej, to także modyfikują swoją dietę, zwiększając spożycie nabiału i mięsa. W rezultacie zależność między demografią, tendencjami społecznymi i popytem na żywność staje się silnie nieliniowa. Kilogram białka roślinnego i kilogram białka z wołowiny mają podobną wartość odżywczo-energetyczną, zasadniczo różny jest jednak pełny koszt wyprodukowania jednej i drugiej formy białka, a to ze względu na powierzchnię potrzebnej ziemi uprawnej, ilość wody i skalę efektów ubocznych w postaci emisji dwutlenku węgla i metanu.

Już bardzo złożony obraz komplikuje się jeszcze bardziej, gdy dodać wyzwania ekologiczno-klimatyczne dla globalnego rolnictwa. Najnowszy, opublikowany we wrześniu br. przez International Food Policy Research Institute (IFPRI) raport „Climate Change. Impact on Agriculture and Costs of Adaptation” pokazuje dramatycznie skalę wyzwania. Analitycy IFPRI zastosowali dwa różne modele matematyczne opisujące dynamikę zmian klimatycznych i wzrostu średniej temperatury oraz zmian hydrologicznych. Niestety, każdy model przewiduje, że w perspektywie 2050 r. (jeśli nie wcześniej – niektóre analizy mówią, że już w 2020 r.) nastąpi załamanie produkcji żywności w regionach największego przyrostu demograficznego: w Azji Południowo-Wschodniej, na Bliskim Wschodzie, w Indiach i Afryce. Produkcja pszenicy w Indiach może zmaleć nawet o połowę, zmniejszy się produkcja ryżu. Jeśli analizować tę sytuację wyłącznie z ekonomicznego punktu widzenia, to widać wyraźnie, że zwiększy się uzależnienie żywnościowe krajów rozwijających się od rozwiniętych. Czy więc dla polskiego rolnictwa nadchodzą złote czasy?

Rosnący globalny popyt na żywność na pewno oznacza rozwojową szansę. Tym bardziej że nasi rolnicy skorzystają najprawdopodobniej na zmianie klimatycznej: efekty pozytywne, jak choćby wydłużony okres wegetacyjny, powinny przeważyć nad efektami niekorzystnymi, jak anomalie pogodowe. Wielką niewiadomą jest przyszła sytuacja hydrologiczna, bo choć niektóre prognozy wskazują, że wzrosną łączne dostawy wody, to jednak najprawdopodobniej wzrost będzie dotyczył opadów zimowych, poza okresem wegetacyjnym. Jednocześnie już od połowy lat 90. ub. wieku zwiększa się częstotliwość występowania suszy. Wcześniej susze zdarzały się średnio raz na pięć lat, teraz praktycznie dzieje się tak co drugi rok.

Jak widać, aura niepewności otacza zarówno globalne perspektywy rozwoju rolnictwa, jak i sytuację w Polsce. Warto przy tym dodać jeszcze jeden element niepewności, związany ze zmianami klimatyczno-ekologicznymi: rolnictwo będzie nie tylko ich potencjalną ofiarą, lecz jest także istotną ich przyczyną. Światowe rolnictwo odpowiedzialne jest bezpośrednio za 14 proc. emisji dwutlenku węgla. Można się więc spodziewać, że jeśli w procesie międzynarodowych negocjacji zostaną podjęte zobowiązania dotyczące redukcji gazów cieplarnianych, rolnictwo także stanie się obszarem dodatkowych antyemisyjnych regulacji.

 

Trudna adaptacja

Jak zredukować tę oszałamiającą złożoność problematyki rozwoju rolnictwa? Główne hasła pojawiające się podczas poszukiwań odpowiedzi to adaptacja oraz nakłady na badania i rozwój. Adaptacja polega na wbudowaniu w system produkcji żywności mechanizmów umożliwiających szybką reakcję na nieoczekiwane zmiany. Skoro możemy spodziewać się, że w Polsce będą maleć uprawy ziemniaków, wzrośnie plenność buraka cukrowego i kukurydzy, pojawi się szansa na uprawę kukurydzy na terenie całego kraju, a zasięg hodowli winogron przesunie się na północ, to już w tej chwili należałoby przedefiniować programy działania ośrodków doradztwa rolniczego. W najbliższych latach będą one musiały się mierzyć z licznymi nowymi problemami zgłaszanymi przez rolników, dotyczącymi zarówno upraw, jak i nowych problemów wynikających z pojawiania się choćby nowych szkodników. Bo co po możliwościach hodowli kukurydzy, skoro już w tej chwili w niektórych rejonach Polski nawet 100 proc. upraw atakuje Omacnica prosowianka, wcześniej nieaktywna w naszej strefie klimatycznej?

Zadania systemu dystrybucji wiedzy pomagającej diagnozować nowe problemy i wskazywać rozwiązania wybiegają dziś jednak, jak wskazują autorzy unijnego raportu „New Challenges For Agricultural Research”, poza możliwości tradycyjnego modelu systemu współpracy sektora rolnictwa i przemysłu z sektorem akademickim i badawczo-rozwojowym. W modelu tym wydawało się jasne, że optymalną odpowiedzią na rosnący popyt na żywność jest zwiększanie wydajności produkcji przez wprowadzanie nowych technologii upraw, z organizmami optymalizowanymi genetycznie włącznie. Gdy jednak jako parametr optymalizacji wprowadzi się obok wydajności parametr trwałości (sustainability), czyli utrzymania zdolności produkcyjnej przez długi okres, to okaże się, że odpowiedź nie jest jednoznaczna. Wystarczy przykład rolnictwa ekologicznego. W krajach rozwiniętych daje ono blisko o połowę plonów z hektara mniej niż rolnictwo konwencjonalne. Sprzyja ono jednak rozwojowi próchnicy w glebie, która jest doskonałym absorbentem dwutlenku węgla, a także pozwala na lepsze gospodarowanie wodą. Nie wywiera ono negatywnego wpływu na bioróżnorodność, a ponieważ jest bardziej pracochłonne, daje zatrudnienie większej liczbie osób.

Bilans porównujący obie formy gospodarowania nie jest jednoznaczny, zależy od lokalnego kontekstu. Tym bardziej że wbrew pojawiającym się często argumentom zwolenników rolnictwa przemysłowego, alternatywne formy wcale nie są mniej nowoczesne. Nowe cechy organizmów można uzyskiwać dziś zarówno za pomocą tradycyjnej selekcji (wspomaganej jednak najnowszą wiedzą genetyczną), jak i modyfikacji genetycznych. Z kolei organizmy modyfikowane genetycznie nie muszą być wytwarzane jedynie w modelu kapitałowym, bo pojawiają się już formy współpracy zespołów biologów działających w logice open source, jaką pierwsi zastosowali niezależni producenci oprogramowania komputerowego. Dalej, źródłem wiedzy budującej potencjał adaptacyjny są już nie tylko laboratoria naukowe uczelni i korporacji, lecz także lokalne wspólnoty pielęgnujące rzadkie, a często cenne kompetencje ekologiczne.

Dyskutując o polskim rolnictwie i jego przyszłości, warto uwzględnić złożoność kontekstu oraz przyjąć do wiadomości, że nie ma jednej prostej recepty na jego rozwój. Odpowiedź na pytanie o przyszłość polskiego rolnictwa musi powstać w debacie, której uczestnikiem będzie całe społeczeństwo, nie tylko rolnicy, koncerny biotechnologiczne i przemysł spożywczy.

Dyskutując o polskim rolnictwie i jego przyszłości, warto uwzględnić złożoność kontekstu oraz przyjąć do wiadomości, że nie ma jednej prostej recepty na jego rozwój. Jeszcze dwa lata temu ceny zboża szybowały niemal w stratosferze, dziś taniej palić w piecu zbożem niż węglem. Taniej, bo rynkowa cena zboża uwzględnia tylko czynnik zmniejszonego przez kryzys popytu, ślepa jest jednak na koszty ekologiczne, za które przyjdzie zapłacić za czas jakiś. Musimy uwolnić się od takiej krótkowzroczności i zacząć poważną debatę nad rolnictwem, uwzględniając wszystkie opisane czynniki złożoności. Czy polską szansą jest przystąpienie do wyścigu w konkurencji upraw wielkoprzemysłowych? Czy może też lepiej unowocześnić „zacofanie”, analizując, czy ekstensywność, niewielki stopień koncentracji i chemizacji nie są prorozwojowymi atutami o rosnącej z czasem wartości?ii

Nie ma jednoznacznych odpowiedzi, odpowiedź jednak jest potrzebna. Najgorsza jest sytuacja, w której nie podejmując decyzji, pozwala się na działanie szarych stref. Odpowiedź musi powstać w debacie, której uczestnikiem będzie całe społeczeństwo, nie tylko rolnicy, koncerny biotechnologiczne i przemysł spożywczy. Od tych decyzji zależy nie tylko, co będziemy jedli za 10-20 lat, lecz także to, jak będzie wyglądał polski krajobraz, jaka będzie struktura, jakie będą potrzebne inwestycje infrastrukturalne. Parafrazując maksymę Brillata-Savarina, nasz los zależy od sposobu, w jaki zdecydujemy się odżywiać.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Polska wobec przyszłej polityki rolnej UE

Polityka rolna w państwach członkowskich Unii Europejskiej jest realizowana prawie wyłącznie poprzez Wspólną Politykę Rolną (WPR). Można wskazać kilka przyczyn tak szerokich kompetencji Wspólnoty w tym obszarze interwencji publicznej. Pierwszą są uwarunkowania historyczne – WPR jest jedną z pierwszych polityk wspólnotowych, określoną w Traktacie Rzymskim w 1957 r., głównie w odpowiedzi na problemy z zapewnieniem ciągłości dostaw żywności wskutek zniszczeń wojennych. Równie ważny jest stosunkowo duży stopień ingerencji tej polityki w mechanizmy rynkowe, co oznacza, że wspólnotowe regulacje i, co ważniejsze, wspólnotowe finansowanie stanowią gwarancję równych warunków konkurencji na jednolitym rynku UE. Ten motyw zyskał szczególnie na znaczeniu w toku kolejnych rozszerzeń UE o mniej zamożne państwa z Europy Południowej, a następnie Wschodniej. Wspólna Polityka Rolna wnosi także wkład w spójność ekonomiczną i polityczną, zwłaszcza w sytuacji dużego zróżnicowania UE pod względem poziomu ogólnego rozwoju.

Poszerzenie funkcji
W czasie swojej długiej historii WPR podlegała stopniowej ewolucji. W ślad za zmieniającymi się oczekiwaniami publicznymi i innymi uwarunkowaniami, zarówno unijnymi (m.in. kolejne rozszerzenia), jak i międzynarodowymi (m.in. zobowiązania w ramach Światowej Organizacji Handlu – WTO), nastąpiło rozszerzenie zakresu kompetencji, celów i instrumentów tej polityki. W 2003 r., tuż przed akcesją Polski i innych państw Europy Środkowej, istotnie przeorientowano WPR, odchodząc od działań bezpośrednio wspierających opłacalność produkcji rolnej na rzecz wspierania dochodów w sposób niezależny od decyzji produkcyjnych rolników (tzw. oddzielenie wsparcia od produkcji). Wzmocniono także tzw. II filar tej polityki, obejmujący wsparcie rozwoju obszarów wiejskich. Już po akcesji do UE Polska uczestniczyła w kolejnych reformach dotyczących poszczególnych sektorów produkcji: owoców i warzyw (2004 r.), cukru (2006r.), wina (2007 r.). Stosunkowo dużych dostosowań dokonano w 2008 r. w ramach tzw. przeglądu reformy z 2003 r. (health-check), przygotowując rolnictwo UE do silniejszej konkurencji na globalnym rynku i do realizacji nowych zadań publicznych związanych z takimi wyzwaniami jak zmiany klimatu, utrata bioróżnorodności czy też malejące zasoby wody. Ówczesne rozstrzygnięcia, a także towarzysząca im debata publiczna pokazały, że funkcji rolnictwa UE i WPR nie można dziś ograniczać do ich tradycyjnych zadań związanych z bezpieczeństwem żywnościowym i rozwojem obszarów wiejskich. W centrum tej debaty jest pojęcie wielofunkcyjności produkcji rolnej i obszarów wiejskich związanej z zarządzaniem dużą częścią zasobów środowiskowych i ich szczególnym miejscem w przestrzeni społeczno-gospodarczej UE.
Poczynione w 2008 r. ustalenia co do kształtu WPR do 2013 r. są traktowane także jako początek debaty o jej konstrukcji w kolejnej perspektywie finansowej UE. Debata ta jest prowadzona zarówno na poziomie eksperckim, jak i politycznym, w ramach Rady Ministrów Unii Europejskiej ds. Rolnictwa i Rybołówstwa. Zarówno w czasie prezydencji francuskiej (druga połowa 2008 r.), jak i czeskiej (pierwsza połowa 2009 r.) intensywna dyskusja w ramach tej Rady ujawniła dużą zbieżność stanowisk państw członkowskich w wielu istotnych kwestiach związanych z przyszłością polityki rolnej. Trzeba jednak pamiętać, że WPR jest także elementem debaty o przyszłości budżetu UE, głównie ze względu na fakt, że zagospodarowuje dużą jego część (44% w 2008 r.) i w znaczącym stopniu (choć mniejszym niż polityka spójności) odpowiada za efekt redystrybucji dochodów między bogatymi a mniej zamożnymi państwami członkowskimi UE. Poziom wspólnotowego finansowania WPR zależeć więc może nie tylko od potrzeb zidentyfikowanych w samym jej obszarze, ale także od stopnia ich spójności z innymi, często nowymi priorytetami wspólnotowymi, takimi jak polityka klimatyczna czy energetyczna.

Dzięki reformom z ostatnich lat WPR stała się polityką nowoczesną, o dużym potencjale adaptacyjnym do nowych wspólnotowych wyzwań, przyczyniając się jednocześnie do zrównoważonego rozwoju całej Wspólnoty i realizacji celów Strategii Lizbońskiej.

Stanowisko Polski
Polska aktywnie uczestniczy w tej debacie, zwracając uwagę na specyfikę uwarunkowań swojego sektora wsi i rolnictwa, ale także odwołując się do wymiaru wspólnotowego i globalnego docelowych rozstrzygnięć. Oficjalne stanowisko rządu RP w tym zakresie zostało wypracowane w pierwszej połowie 2009 r. w toku konsultacji eksperckich, międzyresortowych oraz społecznych, i ostatecznie przyjęte przez Radę Ministrów 12 czerwca 2009 r.
W stanowisku zwraca się uwagę na znaczenie dotychczasowej WPR, w szczególności dla procesu integracji europejskiej oraz realizacji wielu celów wspólnotowych wykraczających poza tradycyjnie pojmowane funkcje rolnictwa. Dzięki reformom z ostatnich lat WPR stała się polityką nowoczesną, o dużym potencjale adaptacyjnym do nowych wspólnotowych wyzwań, przyczyniając się jednocześnie do zrównoważonego rozwoju całej Wspólnoty i realizacji celów Strategii Lizbońskiej. Także po 2013 r. Wspólna Polityka Rolna powinna odgrywać kluczową rolę w Unii Europejskiej w zapewnieniu: bezpieczeństwa żywnościowego, zrównoważonego rozwoju rolnictwa i obszarów wiejskich, równych warunków konkurencji na jednolitym rynku rolnym oraz silnej pozycji konkurencyjnej UE na globalnym rynku żywnościowymi.
Aby zapewnić skuteczność WPR w realizacji powyższych zadań w przyszłości, kolejne zmiany tej polityki powinny:
* zachować w pełni jej wspólnotowy charakter, w szczególności w wymiarze finansowym, gwarantując tym samym równe warunki konkurencji na jednolitym rynku UE;
* powiązać poziom i alokację wsparcia finansowego poszczególnych działań, w tym płatności bezpośrednich, z aktualnymi i przyszłymi celami, co wymaga m.in. odejścia od przestarzałych i nieuzasadnionych w obecnej sytuacji historycznych pułapów płatności bezpośrednich, które odzwierciedlają poziom produkcji rolnej poszczególnych państw członkowskich sprzed kilkunastu lat;
* ograniczyć koszty wdrożeniowe po stronie instytucji UE i państw członkowskich, co wymaga dalszego uproszenia tej polityki. Przyszła WPR musi być zrozumiała dla rolników, a także dla podatników, i bez jej znacznego uproszczenia nie będzie to możliwe.
Rozszerzenie zakresu celów WPR o nowe wyzwania, przy zachowaniu większości dotychczas realizowanych zadań, wymagać będzie odpowiedniego finansowania wspólnotowego tej polityki po 2013 r. co najmniej na obecnym poziomie. Zwiększenie współfinansowania z budżetów krajowych opóźniłoby proces spójności gospodarczej we Wspólnocie, zmuszając mniej zamożne państwa członkowskie do zwiększenia krajowych wydatków publicznych w celu zapewnienia równych warunków konkurencji dla ich sektorów rolnych na jednolitym rynku lub też do rezygnacji z korzyści ekonomicznych związanych z konkurowaniem na równych zasadach w tym obszarze.
Biorąc pod uwagę powyższe uwarunkowania, niezbędne jest zachowanie dotychczasowej struktury WPR, tj. wszystkich trzech elementów obecnej polityki: wspólnej organizacji rynków, systemu płatności bezpośrednich oraz polityki rozwoju obszarów wiejskich.

Niezasadne byłoby dalsze ograniczanie interwencji rynkowej w prawodawstwie wspólnotowym. Mechanizmy interwencji także w przyszłości powinny stabilizować rynkowe warunki produkcji, współdecydując w ten sposób o bezpieczeństwie żywnościowym UE i wkładzie w globalne bezpieczeństwo żywnościowe.

Interwencja jest konieczna
W związku z otwieraniem się rynku wspólnotowego na konkurencję zewnętrzną, a także ze względu na rosnącą niestabilność międzynarodowych rynków rolnych, niezasadne byłoby dalsze ograniczanie interwencji rynkowej w prawodawstwie wspólnotowym. Mechanizmy interwencji także w przyszłości powinny stabilizować rynkowe warunki produkcji, współdecydując w ten sposób o bezpieczeństwie żywnościowym UE i wkładzie w globalne bezpieczeństwo żywnościowe. Zasadne jest jednak silniejsze uwzględnienie w przyszłej WPR działań promocyjnych (zarówno na rynku UE, jak i na rynkach międzynarodowych), a także zaawansowanych instrumentów zarządzania ryzykiem i kryzysami w rolnictwie. Dalsza ewolucja I filaru WPR powinna obejmować także problem odpowiednich nawyków żywieniowych wśród poszczególnych grup konsumenckich czy też pomocy żywnościowej dla osób najuboższychii.
Płatności bezpośrednie powinny pozostać instrumentem odpowiedzialnym za: wsparcie i stabilizację dochodów rolniczych, utrzymanie użytków rolnych w dobrej kulturze rolnej, zgodnej z wymogami środowiska, rekompensowanie kosztów związanych z wypełnianiem wymogów wspólnotowych (w odniesieniu do jakości i sposobów produkcji), związanych z zagwarantowaniem części pozaprodukcyjnych dóbr publicznych, a także zapewnienie równych warunków konkurencji w ramach jednolitego rynku rolno-żywnościowego. Zniesienie lub istotne ograniczenie płatności bezpośrednich w ramach WPR groziłoby trwałym porzuceniem działalności rolniczej na wielu obszarach o mniej korzystnych warunkach gospodarowania oraz nadmierną koncentracją i intensyfikacją produkcji rolnej w innych regionach UE.
System płatności bezpośrednich wymaga jednak pilnej zmiany, polegającej na dalszym uproszczeniu i ujednoliceniu formy jego stosowania w całej UE. Nowy system płatności powinien być związany z powierzchnią użytków rolnych oraz uwzględniać realizację wymogów w zakresie ochrony środowiska. System oparty o jednolitą stawkę płatności w całej UE lepiej służyłby realizacji obecnych i przyszłych celów WPR niż dzisiejszy – umożliwiłby sprawniejszą integrację oczekiwań społecznych i dóbr publicznych.
Po roku 2013 zasadne jest także utrzymanie silnej roli polityki rozwoju obszarów wiejskich jako części WPR. Drugi filar WPR wnosi duży wkład w przekształcenia strukturalne i modernizację na obszarach wiejskich (i w samym rolnictwie), przyspieszając jednocześnie szczególnie ważny dla nowych państw członkowskich tzw. proces doganiania. Instrumenty rozwoju obszarów wiejskich odgrywają także coraz większą rolę w realizacji zadań związanych z nowymi wyzwaniami stojącymi przed Wspólnotą, wymagającymi zaangażowania rolnictwa europejskiego i obszarów wiejskich.
Jednocześnie należy zachować obecne podejście do wsparcia w ramach II filara WPR, polegające na dostarczeniu szerokiego instrumentarium działań i pozostawieniu krajom członkowskim stosunkowo dużej swobody w zakresie tworzenia własnych programów. W świetle dotychczasowych doświadczeń konieczna jest także dyskusja na temat koordynacji działań na rzecz obszarów wiejskich prowadzonych w ramach polityki spójności, która obok instrumentów WPR stanowi istotne źródło zmian na tych obszarach. Priorytetem Wspólnoty powinno pozostać ograniczenie różnic pomiędzy regionami UE i dążenie do wyrównywania poziomu rozwoju pomiędzy obszarami wiejskimi a miejskimi przy udziale obu polityk.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wizja rozwoju rolnictwa w Polsce

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Zmiany w strukturze polskiego rolnictwa dla jednych postępują powoli, dla innych zbyt szybko. Czy za 10-20 lat polskie rolnictwo będzie podobne do niemieckiego czy duńskiego?

W moim przekonaniu zamiany w polskim rolnictwie zachodzą wolno. Mogłyby i powinny postępować szybciej. W zmianach struktury kluczową rolę odgrywają obecne zasady sprzedaży ziemi z zasobów skarbu państwa dotychczasowym dzierżawcom lub rolnikom na powiększenie bądź utworzenie nowego gospodarstwa. Obowiązująca ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego określa wielkość gospodarstwa rodzinnego na 300 hektarów niezależnie od regionu. Dzierżawcy mogą z własności skarbu państwa kupić jednorazowo 500 ha. Mamy więc gospodarstwa rodzinne, ale są też gospodarstwa o powierzchni tysiąca lub nawet kilku tysięcy hektarów. Jest wreszcie trzeci model, czyli wspomniana dzierżawa ziemi należącej do skarbu państwa. Czasami są to ogromne gospodarstwa liczące 2-3 tys. ha, ale zgodnie z obowiązującymi przepisami dzierżawca, który chciałby wykupić tę ziemię, mógłby kupić tylko 500 hektarów. Wspomnę tylko, że ostatnia umowa dzierżawy wygasa w 2029 roku i nie bardzo wiadomo, co dalej. Pozycja dzierżawców jest bardzo silna i skarb państwa bez dużych odszkodowań nie może zerwać takiej umowy. To poważne ograniczenia w zmianach własności rolnej i niestety nie spodziewam się w tej kwestii dużych zmian. To jest bardzo poważny hamulec w tej najważniejszej części gospodarstw, które produkują na rynek. A przecież właśnie one stanowią o sile polskiego rolnictwa i jego konkurencyjności. Może jeszcze jedna ciekawostka: te największe, dzierżawione gospodarstwa nie mają dostępu do wielu programów unijnych. Małych gospodarstw, takich do 10 hektarów, jest 80% i do nich są adresowane różne formy dopłat i programy unijne.

W najbliższych latach liczba dużych gospodarstw oraz ich powierzchnia będą się powiększać. Mniejsze gospodarstwa mogą się spodziewać kłopotów na rynku. W rolnictwie będzie coraz większa konkurencja: nie tylko innych krajów europejskich, ale także Azji czy Ameryki.

Zatem nie zapowiadają się szybkie i poważne przekształcenia na polskiej wsi?

W najbliższych latach liczba dużych gospodarstw oraz ich powierzchnia będzie się zwiększać. Mniejsze gospodarstwa mogą się spodziewać kłopotów na rynku. W rolnictwie będzie coraz większa konkurencja: nie tylko innych krajów europejskich, ale także Azji czy Ameryki Południowej i Północnej, gdyż Stany Zjednoczone mocno subsydiują swoich farmerów. Nasze duże gospodarstwa są konkurencyjne. Oczywiście mogłoby być lepiej, ale do tego konieczne są zmiany w prawie umożliwiające powstawanie nowych. Nie możemy też zapominać, że politycy kilku krajów Unii Europejskiej, między innymi Wielkiej Brytanii, nawołują do zmian w finansowaniu dopłat bezpośrednich. Dla bogatszych państw może wygodniejsze jest wypłacanie tych subwencji z krajowych budżetów. Dla rolników w takich krajach Unii jak Polska byłoby to bardzo niekorzystnie.

Od chwili wejścia Polski do UE wszystkie gospodarstwa otrzymują dopłaty bezpośrednie do każdego hektara gruntów. Ten mechanizm spowodował niemal całkowite zatrzymanie obrotu ziemią rolną.

W dyskusji o polskim rolnictwie niekiedy pojawia się termin „renta zapóźnienia”. Czy są jakieś korzyści płynące z obecnej struktury, z dużej liczby małych gospodarstw czy wreszcie z dużej liczby mieszkańców wsi?

Od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej wszystkie gospodarstwa otrzymują dopłaty bezpośrednie do każdego hektara gruntów. Ten mechanizm spowodował niemal całkowite zatrzymanie obrotu ziemią rolnąii.

Programy rozwoju obszarów wiejskich muszą być skierowane nie tylko do małych gospodarstw, lecz powinny uwzględniać także zbudowanie infrastruktury, która będzie służyła wszystkim.

Dopłaty unijne utrzymują obecną liczbę i wielkość gospodarstw w Polsce?

Tak. Struktura polskich gospodarstw została w ten sposób zakonserwowana. Szczególnie te małe nie zmieniają właścicieli, nie są na przykład kupowane przez większych sąsiadów. Z jednej strony daje to zabezpieczenie socjalne biedniejszym rolnikom, ale z drugiej nie jest to dobre rozwiązanie dla rozwoju produkcji rolnej. „Renta zapóźnienia” jest dziś w pewnym sensie korzystna. Natomiast w dłuższej perspektywie muszą nastąpić zmiany. Większość właścicieli małych gospodarstw przejdzie do usług. Dlatego programy rozwoju obszarów wiejskich muszą być skierowane nie tylko do małych gospodarstw, lecz powinny także uwzględniać zbudowanie infrastruktury, która będzie służyła wszystkimiii.

„Renta zapóźnienia” dotyczy jednak bardziej potencjału polskiego rolnictwa, który przez niektórych oceniany jest bardzo wysoko, szczególnie w odniesieniu do rolnictwa krajów tzw. starej Unii Europejskiej. Tylko czy ten potencjał wynika z mniejszej wydajności z hektara, mniejszego zużycia nawozów sztucznych i środków ochrony roślin, mniejszej mechanizacji?

Oczywiście, małe gospodarstwa są w gorszym położeniu, gdyż są mniej zmechanizowane, stosują gorsze technologie. Jednak nie możemy zapominać o tym, co się działo od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej. Na 120 miliardów złotych zainwestowanych w naszą gospodarkę około 70 miliardów zostało skierowanych na obszary wiejskie. Te zmiany są widoczne, i to nie tylko w postaci wyremontowanych dróg, chodników czy doprowadzonej kanalizacji. Na polach pracują nowe ciągniki, kombajny, agregaty. Hodowle bydła i trzody rozwijają się z wykorzystaniem najnowszych rozwiązań. Według przeprowadzonych badań 80% pieniędzy z dopłat rolnicy kierują na modernizację. Natomiast dla najmniejszych gospodarstw musimy przygotować dodatkową ofertę. Gospodarstwo rolne jest oczywiście przedsiębiorstwem i ekonomia ma duże znaczenie. Nie zapominajmy jednak, że rolnictwo pełni również rolę przechowalnika tradycji, kultury. To otwiera nowe możliwości, gdyż gospodarstwa podejmują działalność produkcyjną. Naszym atutem są produkty tradycyjne i regionalne. Atutem może być też rolnictwo ekologiczne, zwłaszcza w gospodarstwach do 10 hektarów. Bardzo dużo zależy od zachowania gospodarzy, od tego, jak będą wykorzystywać istniejące możliwości: unijne dopłaty, nowe rozwiązania prawne w kraju.

Może należy szukać też innych rozwiązań, gdyż trudno sobie wyobrazić ponad milion gospodarstw zajmujących się uprawami ekologicznymi lub produkcją tradycyjnych specjałów.

Rzeczywiście, milion dwieście tysięcy gospodarstw nie będzie się zajmowało żywnością ekologiczną lub produktami tradycyjnymi. Jest miejsce dla małych oraz dużych gospodarstw, ale trzeba się zastanowić, jakie powinny być między nimi proporcje i jakie mają obowiązywać w obu przypadkach zasady. Spodziewam się, że w ciągu najbliższych 10-20 lat rynek uporządkuje strukturę, ale należy się do tego przygotować. Wiele zależy od tego, jak sami rolnicy widzą swoją przyszłość, czy na przykład będą chcieli sprzedawać swoje grunty pod inwestycje. Szczególnie duże możliwości istnieją tu na obszarach podmiejskich. Natomiast na takich terenach jak Kaszuby coraz poważniejszym źródłem dochodów małych gospodarstw będzie agroturystyka.

Rząd ma możliwości kierowania procesami przemian na wsi. Przekazanie samorządom regionalnym rolniczego doradztwa jest mniej niż kosmetyką. Może dodatkowe zachęty do tworzenia grup producenckich, wchodzenia w przetwórstwo rolno-spożywcze powinny bardziej zaprzątać głowy ministrów?

Przekazanie marszałkom doradztwa rolniczego jest początkiem zmian. Zastanawiamy się w naszym resorcie nad stworzeniem państwowej służby doradczej. Byliby to urzędnicy odpowiedzialni za wdrażanie i kontrolowanie wspólnej polityki rolnej Unii Europejskiej.

Nie będzie to powielanie istniejącego doradztwa?

Będzie to coś na wzór Inspekcji Weterynaryjnej. Mamy koło 2,5 tysiąca inspektorów pilnujących przestrzegania polityki państwa i kilkanaście tysięcy lekarzy prowadzących prywatną praktykę weterynaryjną. W przypadku doradztwa zyska na tym państwo, ale też rolnicy – dzięki bogatszej ofercie doradców działających na zasadach komercyjnych. Natomiast grupy producenckie rozwijają się coraz lepiej, rośnie ich liczba. Od 2007 r. jest ich dwa razy więcej.

A stało się to dzięki niewielkiej poprawce w ustawie zmieniającej zasady opodatkowania.

Oczywiście, i pójdziemy tym tropem, zmieniając prawo na korzyść grup producenckich, tak żeby łatwiej można je było tworzyć i rozwijać. Kolejna propozycja, nad którą w tej chwili pracujemy, to pomysł promocji polskiej wsi w polskich miastach. Na miejskich targowiskach i bazarach będą prezentowane wyroby rolnicze. Wszystko po to, żeby skrócić i uprościć drogę od producenta żywności do konsumenta. Myślimy o wejściu z taką promocją do 101 największych miast. To działanie, jak i kilka innych, doprowadzi do wyeliminowania pośredników z korzyścią dla producentów oraz konsumentów żywności.

Polskie rolnictwo, polskie przetwórstwo nie dopracowało się jeszcze odpowiednika szynki parmeńskiej lub któregoś z francuskich serów znanych na całym świecie. To nie tylko brak rozpoznawalnych polskich marek, ale także nastawienie wyłącznie na surowiec.

Rzeczywiście, to jest olbrzymi obszar do zagospodarowania. Do tej pory mamy tylko dziewięć produktów zarejestrowanych w Brukseli jako produkty regionalne. Za chwilę prawdopodobnie zostanie zarejestrowana Truskawka Kaszubska. W całej Unii jest 600 takich produktów, w Niemczech 120, we Francji 130, we Włoszech 80. Stawiamy pierwsze kroki, musimy się nauczyć czerpać z naszego dziedzictwa kulinarnego i umiejętnie je sprzedawać.

Bez dużej i sprawnej promocji nie będzie to możliwe.

Dlatego przygotowaliśmy ustawę o funduszach promocji. Siedem podstawowych branż – mleko, białe i czerwone mięso, warzywa, owoce, zboża i ryby – ma się złożyć na finansowanie promocji swoich produktów. Jestem pewien, że w krótkim czasie poznamy ciekawe propozycje, które zagoszczą najpierw na naszych, a później na europejskich stołach.

Dziękuję za rozmowę.

Skip to content