Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Co Pomorskie może zyskać dzięki klastrom?

W zasadzie klastry w Pomorskiem nowością nie są – i nie jest to żaden ewenement wśród regionów. Już w średniowieczu była tutaj Hanza. A jeśli nie sięgać tak daleko w przeszłość, to można przypomnieć chociażby klaster portowo-przemysłowy lub stoczniowy z czasów gospodarki socjalistycznej1. Wszystko to w zgodzie z klasyczną definicją, według której klastrem jest znajdująca się w sąsiedztwie grupa przedsiębiorstw i powiązanych z nimi instytucji zajmujących się określoną dziedziną, połączona podobieństwami i wzajemnie się uzupełniająca, a jego geograficzny zasięg może obejmować miasto, region, cały kraj lub grupę krajów sąsiadujących2. Oczywiście współczesne klastry, w zakresie funkcjonowania, istotnie różnią się od tych przywołanych na wstępie. Jednak wszystkie, zarówno odległe w czasie, jak i dzisiejsze, łączą te same główne założenia.Z jednej strony klastry w Pomorskiem nie są wynalazkiem ostatnich kilku lat, z drugiej natomiast, co wynika z przytoczonej wyżej definicji, nie są ograniczone przestrzenią zbliżoną do powierzchni regionu. Mogą przecież funkcjonować na obszarze znacznie mniejszym – w jednym mieście, ale też na obszarze większym – dwóch lub większej liczby regionów, a także znacznie większym – całego kraju lub nawet grupy krajów sąsiadujących.

O ile jednak klaster nie jest żadnym nowym zjawiskiem gospodarczym, o tyle współcześnie rozumienie tego pojęcia jest tak zaawansowane, że w województwie pomorskim trudno jednoznacznie je wskazać. Chociaż niewykluczone, że któreś z podjętych już prób utworzenia klastra w naszym regionie doprowadzą do jego powstania.

Jednocześnie, mimo niewielkich ograniczeń przestrzennych, i to zarówno od dołu, jak i od góry, wynikających z definicji klastra, rozwija się on najczęściej na obszarze jednego regionu. Tak więc poziom regionalny jest zazwyczaj najodpowiedniejszy do inicjowania, kształtowania i analizowania tego zjawiska.

Powyższe założenia, odnoszące się do istnienia pewnej ciągłości powiązań pomiędzy podmiotami funkcjonującymi w gospodarce, a także to, że owe powiązania zachodzą na ograniczonym obszarze: od pojedynczego miasta po grupę sąsiadujących krajów, niech będą punktem wyjścia do rozważań nad tym, co pojedynczy region – Pomorskie – może zyskać dzięki klastrom.

Przychody z podatków i działalność społeczna

Przedsiębiorstwa powiązane wspólnym klastrem znacznie skuteczniej mogą dokonywać ekspansji eksportowej – i to zarówno do sąsiednich regionów, jak i do innych krajów. Wynika to przede wszystkim z tego, że wytwarzany przez nie produkt jest zazwyczaj konkurencyjny ze względu na wysoką jakość, zaawansowanie technologiczne i cenę. Ponadto przedsiębiorstwa w klastrze nie walczą pomiędzy sobą o odbiorców, natomiast wspierają się wzajemnie w zdobywaniu nowych rynków. Poprzez wzajemne powiązania zmniejszają też ryzyko nieuczciwej konkurencji. Podmioty powiązane we wspólnym klastrze nie będą jej raczej stosować, a podmioty znajdujące się poza klastrem są najczęściej zbyt słabe, aby tą drogą zbudować sobie pozycję. To wszystko sprawia, że przedsiębiorstwa działające w klastrze generują większe obroty i zyski. To z kolei przekłada się na wielkość płaconych przez nie podatków. Jest to pierwsza korzyść regionu. Druga wynika z tego, że niejednokrotnie przedsiębiorstwa mające dobre wyniki finansowe przekazują część zysków na działalność sportową, kulturową lub społeczną – np. sponsorują miejscową drużynę koszykówki, pokrywają koszty koncertów, wspierają domy dziecka. Tym samym niejako odciążają w pewnych zadaniach budżet samorządu i pozwalają na realizację celów, które z różnych względów są niedofinansowane.

Przywiązanie firm do regionu

Część współczesnych przedsiębiorstw, w tym te, które są obecne w województwie pomorskim, nie jest zdeterminowana, aby na stałe prowadzić działalność w tym samym miejscu. Jeżeli koszty ich funkcjonowania, głównie za sprawą żądań płacowych, będą rosły, to przeniosą swoją produkcję do innych krajów – np. na Ukrainę. Wcześniejsze związanie takiego przedsiębiorstwa klastrem może być czynnikiem, który zmniejszy atrakcyjność zmiany miejsca działania. Trzeba tu jednak podkreślić, że nie każde przedsiębiorstwo, ze względu na swoją wielkość, specyfikę produkcji i jej organizację, jest zainteresowane przynależnością do klastra. Tym samym nie jest to narzędzie, które będzie mogło zabezpieczyć region przed ucieczką wszystkich przedsiębiorstw. Natomiast niewątpliwie będzie ono mogło ograniczyć to zjawisko.

Regionalna marka i promocja regionu

Wielką szansą regionu, która wynika z powstania na jego terytorium klastrów, jest jego promocja. Kalifornia, a już w szczególności owe 300 mil kwadratowych powierzchni pomiędzy Palo Alto i San Jose ze swoją Doliną Krzemową, Blekinge w Szwecji z Telecom City czy Oyonnax we wschodniej Francji z Plastikową Doliną nie byłyby tak znane, gdyby nie klastry funkcjonujące na ich terenie.

Ale promocją dla regionu jest też wykreowanie i wypromowanie w ramach klastra regionalnej marki. Jednak dotyczyć to może niemal wyłącznie klastrów, które z różnych przyczyn mogły się ukształtować tylko na danym obszarze. Niewątpliwie w województwie pomorskim może to być bursztyniarstwo. Zresztą projekt w tym zakresie pod nazwą Bursztynowa Delta jest już realizowany. Klaster, może o zasięgu nie tylko województwa pomorskiego, ale też zachodniopomorskiego, mógłby połączyć rybołówstwo z przetwórstwem rybnym, a także wsparciem instytucji badawczych. Mógłby też powstać klaster przemysłu stoczniowego obejmujący przede wszystkim producentów małych jednostek. Regionalną markę można by wykreować w klastrze producentów żywności – co zresztą próbuje się robić za pomocą inicjatywy Żywność z Pomorza.

Korzyści w pozostałych dziedzinach – lepsze szkolnictwo i B+R

Klastry działające w danym regionie nie tylko wykorzystują potencjał jednostek badawczych, ale też generują ich rozwój. Dzieje się to za sprawą zgłaszania zapotrzebowania na konkretne rozwiązania technologiczne lub ekspertyzy. Korzyści jednostek badawczych są w tym wypadku dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, kadra naukowa zyskuje nowe doświadczenia, a po drugie, jednostki badawcze otrzymują dodatkowe źródło finansowania. Ponadto działalność klastrów w danym regionie wymusza zmiany w szkolnictwie, tak aby część absolwentów posiadała oczekiwany przez przedsiębiorstwa tam skupione zasób wiedzy i umiejętności. Tak zreformowane szkolnictwo nie ma problemów z naborem uczniów lub studentów. Bardzo szybko zauważają oni, że specjaliści w danej dziedzinie są poszukiwani przez przedsiębiorstwa z danego regionu, dlatego chcą kształcić się w tym kierunku. Taka poprawa funkcjonowania szkolnictwa oraz rozwój jednostek badawczych są dla regionu bezspornie korzystne. W dłuższej perspektywie powoduje to wygenerowanie korzyści w dziedzinach niezwiązanych bezpośrednio z tymi, które były impulsem rozwoju.

Lepsza współpraca biznesu z władzami regionu

Przedsiębiorstwa tworzące klaster z zasady znacznie lepiej potrafią współpracować z władzami samorządowymi. Ponieważ są wzajemnie powiązane, reprezentują jedno uzgodnione stanowisko. Potrafią też wyraźnie określać swoje potrzeby i oczekiwania. Ułatwia to też zdecydowanie zadanie władzom sprawującym pieczę nad obszarem, na którym funkcjonuje klaster. Niemniej jednak może to być też źródłem trudności, jeśli przedsiębiorstwa stworzą wspólny front nacisku na władzę w celu uzyskania zbyt daleko idących ustępstw.

Ryzyko specjalizacji?

Trzeba też podkreślić, że w wyniku rozwinięcia się określonego klastra w danym regionie dochodzi do wyspecjalizowania się tego obszaru w konkretnej działalności. Dlatego kryzys przedsiębiorstw tworzących dany klaster, spowodowany np. gwałtownym nasileniem się konkurencji z innych państw lub upadkiem branży w wyniku wejścia na rynek nowych technologii, spowoduje w efekcie kryzys regionu. Jest to jednak ryzyko wtórne, wynikające z tego, że wcześniej nastąpił rozwój danej działalności. Nie może być więc traktowane jako wyznacznik ograniczający ów rozwój, natomiast powinno być brane pod uwagę jako zagrożenie trwałości tego rozwoju. W związku z tym, wraz z zachodzącą specjalizacją produkcyjną danego regionu, należy podjąć stosowne zabezpieczenia. W tym kontekście województwo pomorskie dalekie jest od takiego niebezpieczeństwa. Niemniej jednak kryzys może dotknąć także klaster w jego początkowej fazie rozwoju. Chociaż nie przełoży się to na recesję w całym regionie, to wraz z kłopotami, a nawet bankructwem przedsiębiorstw działających w określonej branży, on także poniesie straty.

Istotny impuls do rozwoju

Jeśli jednak klaster w danym regionie odniesie sukces, to jest on wyraźnym impulsem do rozwoju. Sukces Doliny Krzemowej spowodował, że w krótkim czasie typowo rolniczy obszar w północnej części Doliny Santa Clara, o nie najlepszych warunkach naturalnych z powodu niewielkiej ilości opadów, stał się miejscem, w którym każdy fragment ziemi kosztuje nieporównywalnie więcej niż wtedy, gdy uprawiano na nim pomarańcze, brzoskwinie czy karczochy. Czasami, przy odrobinie szczęścia, można z na pozór niewielkiego potencjału wykreować mądrymi decyzjami i ciężką pracą olbrzymie korzyści. Sukces na miarę Kalifornii jest niemalże nieosiągalny – nie tylko dla województwa pomorskiego, ale także dla innych regionów. Jednak zarówno ten przykład, jak i wiele innych, w tym bliższych geograficznie, wyraźnie pokazuje, że należy do niego dążyć, wykorzystując posiadane atuty i nadarzające się okazje. Klastry są szansą na rozwój nie tylko przedsiębiorstw, ale też regionów, w których działają.

1. Por. M. Dutkowski, Klastry w rozwoju regionalnym , [w:] T. Czyż, H. Rogacki (red.), Współczesne problemy i koncepcje teoretyczne badań przestrzenno-ekonomicznych, Biuletyn KPZK PAN, z. 219,Warszawa 2005, s. 57-73. 2. M.E. Porter, Porter o konkurencji , PWE, Warszawa 2001.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Poprzez klastry będziemy wspierać innowacje

Z Włodzimierzem Szordykowskim , Dyrektorem Departamentu Rozwoju Gospodarczego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Przedsiębiorcy zainteresowani budową klastrów wiedzą, że administracja jest im bardzo potrzebna, ale czasami można odnieść wrażenie, że wyłącznie do przekazywania unijnych pieniędzy.

Włodzimierz Szordykowski: Doskonale rozumiem wątpliwości przedsiębiorców, długi czas pracowałem w tym środowisku, w Pomorskiej Izbie Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Właściciele firm, podobnie jak samorządowcy, muszą się zastanowić, jak wzmacniać konkurencyjność lokalnej gospodarki. Wniosek nasuwa się jeden: potrzebne jest współdziałanie. Musimy lepiej wykorzystać potencjał naszego regionu. Poprzez tworzenie klastrów nie tylko pokazujemy, jak bardzo potrzebne jest to narzędzie w przedsiębiorstwach. Za tym oczywiście pójdzie wsparcie finansowe. Regionalny Program Operacyjny przewiduje środki na innowacje. Naszą konkurencyjność będziemy podnosić właśnie poprzez wzrost innowacyjności firm. Z mojego doświadczenia wynika, że przedsiębiorcy są dużymi indywidualistami. Niechętnie współpracują z firmami o podobnym charakterze zlokalizowanymi w naszym regionie. Bardzo nam brakuje wzajemnego zaufania. Trzeba chcieć współpracować, i to chyba pierwszy warunek. Współdziałanie otwiera nowe możliwości, szczególnie gdy mówimy o innowacjach. Przecież to nie są wyłącznie nowe technologie, ale też zmiana sposobu myślenia, działania, zarządzania.

Tylko nadal nie wiemy, na czym ma polegać rola administracji. Oczywiście środki unijne zostawmy na razie z boku.

Jednym z pomysłów administracji samorządowej, marszałka, jest powołanie Pomorskiego Centrum Innowacji. Chcemy w ten sposób ułatwić przedsiębiorcom dotarcie do najnowszych technologii. Ma też to być miejsce ich spotkań, rozmów, szkoleń. To będzie przedsięwzięcie komercyjne, więc Centrum będzie musiało na siebie zarobić, wykazać się pomysłowością i skutecznością.

Jakie będą środki na wspieranie inicjatyw klastrowych i innowacyjności w najbliższych latach?

Pieniądze są, cały Priorytet 1 RPO. Na Regionalną Sieć Rozwiązań Innowacyjnych mamy 74 miliony euro, a na wspieranie innowacyjnych rozwiązań w małych i średnich przedsiębiorstwach przeznaczono 56 milionów euro. Generalnie na takie cele zaplanowano 309 milionów euro na lata 2007-2013. To dużo, chociaż potrzeby są większe i te pieniądze nie pozwolą rozwiązać wszystkich problemów. Dlatego zastanawiamy się, jak je najlepiej wykorzystać. Klastry jako wsparcie innowacji są wymieniane jako działania zespołowe, grupowe. Na co dokładnie zostaną przeznaczone te pieniądze, jeszcze nie wiadomo. To będzie zależało od przedsiębiorców. Oni będą przygotowywać projekty, przedstawiać pomysły. To oni muszą wiedzieć, jak te pieniądze zainwestować, by podnieść swoją konkurencyjność, utrzymać się na rynku.

Jednak władze regionalne mogą właśnie w takim przypadku decydować, co jest bardziej pożądane. Czy większe będzie wsparcie dla rozwoju firm tzw. wysokich technologii? Czy bardziej będą wspierane klastry przedsiębiorstw branży chemicznej, ewentualnie wielkie firmy przetwórstwa mięsnego?

Częściowa selekcja już została zrobiona i środki zostaną ukierunkowane na małe i średnie przedsiębiorstwa, czyli 99% firm w naszym regionie może się ubiegać o te pieniądze. Z tego 95% ma do 9 zatrudnionych, czyli są to mikroprzedsiębiorstwa.

Właśnie takie firmy mają tworzyć klastry. Czy z perspektywy Urzędu Marszałkowskiego widać rosnące zainteresowanie wspólnymi projektami, wykorzystywaniem tego narzędzia, jakim jest właśnie klaster?

Od kilku lat przygotowywaliśmy się do tego, a pomorskie uczelnie oraz instytuty, na przykład Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową czy Politechnika Gdańska, stworzyły zespoły badawcze i pracowały nad projektami. Angażowały się w to również inne instytucje, jak Gdański Związek Pracodawców, Pomorska Izba Rzemieślnicza Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Budowano tam strategie branżowe, ale niestety odzew jest niewielki. Ciągle za mało przedsiębiorców widzi korzyści, jakie płyną z klastrów.

Czyli potrzebne są dobre przykłady. Gdy przedsiębiorcy zobaczą, że to się udaje, że to jest skuteczne narzędzie, będą chętniej współpracować?

Właśnie dążymy do tego, żeby był dobry wzór do naśladowania. Bardzo nam zależy, by środowiska przedsiębiorców, naukowców oraz urzędnicy ściśle ze sobą współpracowali. To jest mocno wspierane przez Unię Europejską. W Strategii Lizbońskiej zapisano, że możemy podnosić konkurencyjność krajów Unii, w tym Polski, tylko poprzez wiedzę. Konkurowanie niskimi cenami nie ma przyszłości. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie produkował taniej. Dlatego bardzo liczymy na wsparcie środowisk naukowych. Ich pomysły, odkrycia powinny być zachętą dla przedsiębiorców. Wspólnie z Politechniką, Uniwersytetem, Akademią Medyczną przygotowujemy projekt, którego celem jest rozwój biotechnologii.

Skoro ta współpraca nie jest czymś normalnym, naturalnym, to czy pieniądze z Unii Europejskiej wystarczą, by to zmienić?

Zmienić się muszą i przedsiębiorcy, i uczelnie. Przeszkodą jest na przykład droga rozwoju naukowego, awanse, to, co jest oceniane jako dorobek naukowy. Do tej pory dokonania, które znajdowały zastosowanie w gospodarce, nie były zaliczane do osiągnięć, do naukowego dorobku. Traktowano je, i nadal się traktuje, jako działalność komercyjną, a nie naukową. Jednak ten problem musi rozwiązać samo środowisko naukowe, a to, być może, wymaga zmiany całego systemu. Skoro mówimy o konkurencyjności przedsiębiorstw, to powinna być też konkurencyjność uczelni. Przecież muszą być efekty pracy naukowej, na to między innymi idą pieniądze z naszych podatków.

Samorządy powiatowe mają duży wpływ na kształt i poziom szkolnictwa średniego, ponadgimnazjalnego. Czy w powstających klastrach pojawiają się jakieś oczekiwania dotyczące poziomu i kierunków kształcenia?

Sygnały są i głownie dotyczą szkolnictwa zawodowego. Trzeba położyć większy nacisk na praktykę, za dużo teorii wkładamy do głów uczącej się młodzieży. Podobnie większy nacisk należy kłaść na współpracę. Praca zespołowa to ciągle nasz słaby punkt. Dlatego w Pomorskim Centrum Innowacji chcemy na to zwracać szczególną uwagę. Do szkół w pomorskich gminach będziemy wysyłać innowacyjny autobus, aby pokazywać możliwości nowoczesnej gospodarki. Myślimy też o nauczycielach przedsiębiorczości w szkołach. Chcemy pomagać w ich kształceniu i podnoszeniu kwalifikacji. Mają nie tylko przekazywać wiedzę, ale również zarażać uczniów przedsiębiorczością. Tego przedmiotu nie może nauczać ktoś, kto sam nie jest przedsiębiorczy.

Przedsiębiorczość w szkole to nie jedyne, co można, co należy wesprzeć.

Przedsiębiorcy coraz częściej angażują się w kształcenie siebie i swoich pracowników. Dualny system szkolnictwa zawodowego, w którym teoria jest w szkołach, a praktyka w firmach, jest chyba najlepszym rozwiązaniem. Tak samo powinno być w technikach. Coraz większą wagę przywiązują do kształcenia rzemieślnicze cechy w pomorskich miastach, również firmy zaczynają dla siebie szkolić ludzi.

To jest przestrzeń dla klastrów?

Jak najbardziej. Łatwiej wspólnie coś takiego robić. Zwłaszcza że kadry trzeba też przygotowywać z myślą o przyszłości. Nie możemy się ograniczać do tego, co jest dzisiaj. Warsztaty szkolne nie mają pieniędzy na nowoczesny sprzęt, urządzenia. W firmach mamy często najnowsze technologie.

Żeby przygotowywać szkolnictwo do potrzeb rynku, proponować i wytyczać kierunki rozwoju, trzeba wiedzieć, co się dzieje, gdzie powstają klastry, inicjatywy klastrowe.

Jeden z zapisów w strategii naszego województwa mówi o wspieraniu przedsiębiorczości opartej na lokalnych surowcach. Takim surowcem jest bursztyn. Mamy prężne środowisko przedsiębiorców związanych z bursztynem i oni też tworzą klaster. Coraz intensywniej rozwija się klaster spożywczy. W tej chwili koncentruje się na promocji pomorskiej żywności, na przygotowaniu oferty eksportowej. Branża budowlana również tworzy klaster „Budownictwo Pasywne”. Firmy z branży stolarskiej także się przymierzają do stworzenia klastra. Celem jest też przygotowanie dobrej oferty eksportowej.

Kilka miesięcy temu powołano klaster energetyczny.

Nasz region jest uzależniony od dostaw energii i dlatego powinniśmy poszukiwać nowych źródeł oraz efektywniej wykorzystywać to, co mamy.

Gdzie władze samorządowe szukają wzorców, dobrych przykładów?

Przy tak szybko rozwijającej się gospodarce trudno dzisiaj powiedzieć, kto jest najlepszy. Przy tworzeniu Pomorskiego Centrum Innowacji korzystamy z wzorców fińskich. Finlandia po załamaniu się rynku rosyjskiego przeżywała głęboki kryzys. Udało im się z tego wyjść i dzisiaj, jeżeli chodzi o nowe technologie czy dochód na jednego mieszkańca, jest to kraj wiodący. Zaprosiliśmy fińskiego eksperta do współpracy i próbujemy zaadaptować tamtejszy model do naszych warunków. Czy jest to model najlepszy? To się okaże. Inni też nie śpią.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Mam wrażenie, że mówimy już tym samym językiem

Z Prof. dr hab. inż. Wojciechem Sadowskim , Prorektorem Politechniki Gdańskiej ds. współpracy ze środowiskiem gospodarczym i z zagranicą rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: „Klaster” to pojęcie nie tylko związane z gospodarką.

Wojciech Sadowski: Ten termin występuje też w fizyce. Klaster pojawia się, kiedy ze zbiorowości atomów, molekuł, zaczynają się tworzyć większe struktury, na przykład kryształy, które dzięki temu są zdolne do przeżycia. Ten proces nazywa się tworzeniem klastrów. Chyba też dobrze oddaje rolę, jaką klastry mają odegrać w naszej gospodarce. W tym trójkącie biznesu, administracji i naukowców jakie jest znaczenie środowiska akademickiego? Macie być kreatorami czy bardziej wykonawcami zleconych zadań?

Chyba bardziej jesteśmy wykonawcami usług zamawianych przez środowiska gospodarcze. Naszym zadaniem jest też wspieranie tego środowiska wiedzą, know-how. To oczywiście jedna strona, gdyż doświadczenia we współpracy pokazują, że przedsiębiorcy chętnie się skupiają wokół środowiska akademickiego. Inicjatywy Politechniki Gdańskiej, dyskusje, przedsięwzięcia spotykają się z żywym zainteresowaniem. Nauka jest neutralnym obszarem, na którym takie koncepcje mogą się rozwijać.

Przedsiębiorcy jednak często narzekają, że te dwa światy: przedsiębiorczości oraz nauki są oddzielone wysokim murem. Zwracają też uwagę, że propozycje naukowców trudno sprzedać na rynku.

W ostatnich latach przykładamy dużą wagę do rozwijania dobrych kontaktów, często się spotykamy, drzwi mojego gabinetu stoją otworem i mam wrażenie, że mówimy już tym samym językiem. Podzielam jednak te krytyczne uwagi. Nie dajemy przedsiębiorcom takich produktów, jakich oczekują. Firmy chciałyby dostać wyniki badań w takiej postaci, żeby można je było od razu skierować do produkcji. Taki „gotowiec”, na którym można dobrze zarobić. To ich święte prawo. Natomiast nauka porusza się w innej przestrzeni. Trochę po omacku szuka odpowiedzi na pytania. Często trzeba te pytania dopiero postawić. To jest szukanie wiedzy. Nie zawsze się odnajdzie odpowiedzi, czasami zostaną postawione złe pytania. To jest ryzyko i taka jest nauka. Dopiero gdy coś odkryjemy, możemy to dalszej obróbce. Wąskim gardłem jest też niewielka liczba instytucji pośredniczących między czystą nauką a firmami, które chciałyby zrobić z wyników badań użytek.

To jest zadanie dla wyższych uczelni czy dla administracji lub właśnie przedsiębiorstw?

Potrzebne są mechanizmy ułatwiające tworzenie tych pośredników między światem nauki a gospodarki. Jesteśmy chyba jedyną uczelnią w naszym regionie, która posiada takie instytucje pośredniczące. Jedną z nich jest Biuro Transferu Technologii. Zadaniem biura jest zbieranie tego, co powstaje w laboratoriach naukowych, przekładanie wyników badań na język zrozumiały dla zewnętrznych odbiorców, czyli dla przedsiębiorców. W ostatnim czasie obserwuję bardzo szybki rozwój tej instytucji i to jest pozytywny sygnał na przyszłość. Brakuje nam miejsca, w którym mogłyby powstawać prototypy, tzw. produkcja małoskalowa, serie eksperymentalne. Firmy chcą produkować w dużych ilościach, bo im mniejsza skala, tym większe koszty.

Może właśnie klastry są odpowiedzią na takie potrzeby?

Klastry otwierają wiele możliwości. Najważniejszy jest normalny, rzeczywisty kontakt firm, nauki oraz administracji. Problemem jest niewielka liczba klastrów. One dopiero się rodzą. W wielu przedsiębiorstwach jeszcze nie rozumie się korzyści ze współpracy – że wspólny wysiłek daje większe owoce, że korzystają na tym firmy uczestniczące w danym klastrze, współtworząc jego potencjał.

Czy naukowcy, szczególnie związani z Politechniką Gdańską, mają jakieś preferencje? Czy przedstawiciele tych klastrów, które powstają, już do was dotarli i zaproponowali współpracę?

Każdy przedsiębiorca może do nas przyjść i każdemu staramy się pomóc w miarę naszych możliwości. Jesteśmy zaangażowani w klaster budownictwa pasywnego, także ekoenergii, ostatnio pracujemy nad klastrem ETI. Za tym skrótem kryją się trzy obszary: elektronika, telekomunikacja, informatyka i są one niezwykle ważne dla naszego regionu. Na Pomorzu jest bardzo dużo firm, które mają wysoką pozycję w tych dziedzinach. Chcielibyśmy stworzyć strukturę klastrową grupującą te przedsiębiorstwa.

Pieniądze z unijnych programów zachęcają do tworzenia klastrów. Czy taki bodziec wystarczy dla firm i środowisk naukowych?

Pomoc finansowa stymuluje takie działania. Moim zdaniem środki, które możemy pozyskać z programów unijnych, będą mocnym wsparciem dla powstających klastrów i zachętą do tworzenia nowych tego typu inicjatyw. Jest sporo pieniędzy na innowacyjność i łatwiej będzie je wykorzystać, kiedy powstaną klastry.

Czy w Regionalnym Programie Operacyjnym znalazł pan zachętę do ścisłej współpracy środowisk naukowych z przedsiębiorcami?

Nie tylko w RPO są pieniądze na wsparcie klastrów. Również w Programie Operacyjnym Innowacyjna Gospodarka takie struktury znajdą duże wsparcie. Mało się mówi o Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki, a tam są również spore pieniądze na wspieranie kształcenia ludzi.

Czy te programy, podobnie jak klastry, będą jakąś formą zachęty lub nacisku na uczelnie, by modyfikowały kierunki nauczania, tworzyły nowe specjalizacje?

Zdecydowanie tak. Już pracujemy nad projektem zbliżającym nasze środowiska. Chcemy zorganizować specjalistyczne laboratoria wyposażone w sprzęt używany w firmach elektronicznych, telekomunikacyjnych. W tych laboratoriach studenci będą pracować, robić badania i eksperymenty w takich warunkach, jakie panują w firmach. Chociaż projekt dopiero nabiera kształtów, to już zgłosiło się kilka przedsiębiorstw z tej branży gotowych do współpracy. Staramy się, by potrzeby rynku, potrzeby firm z naszego regionu były uwzględniane w programach studiów uzupełniających.

Klastry mają być sposobem na unowocześnianie naszych firm, na sprawniejszy przepływ wiedzy od naukowców do przedsiębiorców. Innowacyjność ma być osiągnięta między innymi przez inkubatory przedsiębiorczości, parki naukowo-technologiczne. Czyli dzięki klastrom nauka trafi pod strzechy?

Wspomniałem o pośrednictwie Biura Transferu Technologii między nauką a firmami. Na naszej uczelni powstał również Inkubator Gospodarczy, w którym studenci mogą zakładać firmy i rozpoczynać samodzielną działalność w biznesie. Współpracujemy z parkami naukowo-technologicznymi, szczególnie z gdańskim położonym przy ulicy Trzy Lipy, będącym częścią Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Zorganizowaliśmy już kilka edycji konkursu „Jaskółki przedsiębiorczości”. To zachęta dla naszych studentów, by próbowali swych sił w gospodarce. Wielu naszych absolwentów stworzyło firmy i działa w gdańskim oraz gdyńskim parku. Taki jest właśnie cel naszego kształcenia: by absolwenci potrafili naukę wykorzystać w swojej działalności biznesowej. Przykładamy dużą wagę do tego, by nie tylko byli pracownikami najemnymi, ale także potrafili budować swoje firmy.

Są kraje, w których klastry działają znacznie dłużej niż u nas. Gdzie są najlepsze przykłady? Skąd Politechnika Gdańska chce czerpać wzorce?

W Europie, Ameryce, Azji można spotkać wiele doskonale funkcjonujących klastrów. Uważnie podpatrujemy Skandynawów, a szczególnie Finów. Ciekawe klastry w interesujących nas dziedzinach są także w Niemczech i we Francji. Obserwujemy, jak oni to robią, i próbujemy pewne mechanizmy przenosić na nasz grunt. Jednym z wniosków płynących z tego podpatrywania jest tworzenie Science City, w których obok parków naukowo- technologicznych będą pączkowały firmy. Znacznie łatwiej się rozwijać, mając dobre sąsiedztwo.

Jednak nie sposób działać na wszystkich obszarach. Potrzebna jest jakaś specjalizacja.

Tak, i już zmierzamy w wybranych kierunkach. Jednym z pomysłów jest utworzenie Centrum Zaawansowanych Technologii. Taka naukowo-badawcza placówka powinna nie tylko działać w sferze nauki, ale też być przydatna regionalnej gospodarce. Planujemy ulokować Centrum przy Parku Naukowo-Technologicznym w Gdańsku. Znajdą się tam sektory: biotechnologii, chemii żywności i leków, nowych technologii, m.in. z nanomateriałami, informatyki i komunikacji bezprzewodowej, ochrony środowiska i inne. Zlokalizowanie takich instytucji w jednym miejscu to też forma klastra. Będzie to klaster naukowo-gospodarczy o olbrzymim potencjale. Wokół tych instytucji zaczną powstawać firmy. Będą mogły korzystać z tego, co stworzą naukowcy w laboratoriach Centrum Zaawansowanych Technologii. Koncepcja Centrum jest już gotowa, a w Regionalnym Programie Operacyjnym znajdują się przeznaczone na to środki. Władze regionalne bardzo wspierają powstawanie specjalistycznych placówek naukowo-badawczych silnie połączonych z gospodarką. My, naukowcy z pomorskich uczelni, musimy bardziej niż do tej pory pracować na rzecz gospodarki. Mamy ogromny potencjał, są pieniądze i odbiorcy. Stworzenie sprawnego systemu przekazywania osiągnięć naukowych do gospodarki może zmienić charakter regionu.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Po pierwsze współpraca

Z Prof. dr hab. Danutą Hübner , Komisarz ds. polityki regionalnej Unii Europejskiej rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Marszałek naszego województwa z dumą podkreślał uznanie, jakie pomorski Regionalny Program Operacyjny zdobył w Brukseli, również w pani oczach. Później niemal każdy marszałek to samo mówił o swoim RPO i podejrzewam, że słowa pani komisarz nacechowane są kurtuazją. Czy regionalne programy na lata 2007-2013 pozwalają na skuteczne ściganie najmodniejszego ostatnio przykładu, czyli Irlandii?

Danuta Hübner: Z Polską na lata 2007-2013 negocjowaliśmy 21 programów, w tym aż 16 regionalnych. Na tle krajów Europy Środkowej i Wschodniej jest to znakomity rezultat. To jest najbardziej zdecentralizowana propozycja spośród wszystkich ostatnio przyjętych krajów do Unii Europejskiej. Województwo pomorskie znalazło się w grupie pierwszych pięciu regionów, których programy zostały przez nas zatwierdzone na początku września. I bez nadmiernej kurtuazji, o którą pan mnie podejrzewa, uważam, że to naprawdę dobre programy. Tak więc zaczynamy ten najważniejszy okres modernizacji polskiej gospodarki na przyzwoitym poziomie. To jest oczywiście początek drogi i prawdziwe wyzwanie to właściwe wykorzystanie szans, które stwarza europejska polityka regionalna……Pamiętajmy jednak, że jeżeli się nie zacznie od dobrych programów, to szanse na sukces są niewielkie. Z pomorskiego programu wynika, że jest pomysł na rozwój regionu. Wasz region potrzebuje jeszcze inwestycji w infrastrukturę i widać, że zarówno władze, jak i partnerzy, którzy uczestniczyli w przygotowaniu programu, to rozumieją. Pomorskie również dostrzega, że świat idzie do przodu, że wszyscy inwestują w innowacyjność, w wiedzę, w rozwój społeczeństwa opartego na wiedzy. Dlatego tak ważną częścią jest inwestowanie w przedsiębiorczość, szczególnie innowacyjną, w transfer technologii do małych i średnich firm, także infrastrukturę telekomunikacyjną.

Jednym ze sposobów mają być klastry. Czy doświadczenia krajów regionów tzw. starej Unii wskazują, że jest to skuteczne narzędzie wspierania rozwoju gospodarczego? No i czy Komisja Europejska popiera klastry?

Chyba nie ma dla polityki przemysłowej lepszego instrumentu niż klastry, czyli współpraca tych, którzy mogą zadecydować o innowacyjności, konkurencyjności. Współpraca na poziomie regionalnym, lokalnym między przedsiębiorcami, którzy tworzą wzrost i zatrudnienie, oraz ośrodkami badawczymi, akademickimi, które mają pomysły. Pamiętajmy, że innowacyjność to nie tylko produkcja, najwyższe technologie, najnowocześniejsze gałęzie przemysłu, to po prostu inne myślenie, bardziej otwarte na zmiany. Innowacyjność może występować nawet w najbardziej tradycyjnych obszarach gospodarki. Na pewno nie można być innowacyjnym, jeżeli się nie współpracuje. Współpraca musi się odbywać w trójkącie między przedsiębiorstwami, środowiskami badawczymi i władzami lokalnymi. Można do tego jeszcze dołączyć instytucje finansowe. Myślę, że to jest najlepsza recepta na przyśpieszenie wzrostu.

Czy w tych programach regionalnych zauważała pani klastry i czy to jest rzeczywistość, czy też może jakaś figura retoryczna?

Jako Polska jesteśmy – i mówię to z wielkim żalem – w ogonie. Mamy znaczne opóźnienie, ale jest wiele doświadczeń z innych europejskich regionów. Początek już zrobiliśmy i chyba nie ma województwa, które nie przedstawiałoby rozwiązań zmierzających na przykład do rozbudowy istniejących inkubatorów, zmiany ich charakteru, budowania parków przemysłowych. Pomysłów na zbliżenie nauki i gospodarki jest naprawdę wiele. Jestem przekonana, że zarówno w Sektorowym Programie Operacyjnym Innowacyjna Gospodarka, jak i w programach regionalnych, gdzie spora część środków jest przeznaczona na wsparcie przedsiębiorczości i innowacyjności, pojawią się pomysły na współpracę poprzez klastry, sieci powiązań pomiędzy gospodarką oraz nauką i wkrótce będziemy mieli dużo przykładów.

W naszych realiach te trzy światy: administracji, nauki oraz przedsiębiorczości są bardzo hermetyczne. Przyznam się, że mam obawy, jak długo potrwa obalanie tych murów i że bardziej będzie to „przerabianie” pieniędzy niż ich sensowne wykorzystywanie na projekty przynoszące postęp.

Ja też nie mam pewności, czy wszystko się uda. Trzeba podjąć najwyższe starania, aby te pieniądze zostały jak najlepiej przez Polskę wykorzystane. Dlatego w Komisji Europejskiej chcemy stworzyć warunki do dzielenia się doświadczeniami. Bardzo zachęcam do zdobywania takiej wiedzy. Na przykład marszałkowie województw chętnie uczestniczą w spotkaniach, na których jest ona prezentowana. Naprawdę, chęć do nauki można obserwować codziennie. Programy regionalne są najlepszą formą. Pozwalają na bliskość partnerów, którzy dla klastrów są niezbędni. Poza tym w Polsce jest mnóstwo prężnych małych i średnich przedsiębiorstw. Z nowych państw Unii Europejskiej chyba właśnie w naszym kraju są one najbardziej dynamiczne. Mamy też wiele środowisk naukowych. W ogóle w Polsce, jeżeli chodzi o gospodarkę, jest struktura policentryczna. Dzięki temu możliwości działania na poziomie lokalnym są naprawdę ogromne.

Czy nie obawia się pani, że w polskich realiach w trójkącie: administracja, przedsiębiorczość, nauka dominować będzie wierzchołek administracyjny?

Doświadczenia europejskie wskazują, że dobra władza lokalna, regionalna jest na ogół bardzo skuteczna. Potrafi zebrać wszystkich zainteresowanych w jednym pokoju i przekonać, że warto coś zrobić razem. Wydaje mi się, że samorządność w Polsce jest już tak dojrzała, że potrafi się ograniczyć i ma świadomość konieczności wsparcia tych procesów. Warto też pamiętać, że inicjującym może być niemal każdy: pracownik naukowy, przedsiębiorca, instytucja finansowa, a także mądry burmistrz, starosta, czy marszałek.

Czy tym najskuteczniejszym narzędziem są pieniądze, które czekają w różnych programach?

Pieniądze są ważne. Kiedy dzisiaj pytamy małych i średnich przedsiębiorców, co jest największą barierą, to właśnie brak kapitału wymieniany jest na pierwszym miejscu. Dostęp do pieniędzy jest w Polsce nadal ograniczony, szczególnie do funduszy wysokiego ryzyka, które są bardzo potrzebne dla szukających nowych pomysłów. Dlatego stworzyliśmy razem z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym fundusz, który nazywa się JEREMIE. Można tam wnieść część regionalnych środków, którymi dysponuje województwo, i stworzyć właśnie nową formę finansowania działalności obarczonej większym ryzykiem. Wspaniale zareagowała na przykład Wielkopolska, której marszałek błyskawicznie postanowił włączyć się do tego funduszu. Mam wrażenie, że coraz więcej regionów jest tym zainteresowanych. Tak więc finanse są niezwykle ważne, ale one nie wystarczą. Najważniejszy jest człowiek, ktoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność, kto zbierze pozostałych i zainicjuje współpracę.

Do powstania oraz istnienia klastrów przede wszystkim trzeba jednak zaufania. W Polsce brakuje go chyba nawet bardziej niż kapitału.

Zaufanie jest podstawą, zwłaszcza w takich przedsięwzięciach. Niemal wszystko opiera się na zaufaniu i dlatego tak ważną rolę pełnią lokalni partnerzy. Dlatego szczebel regionalny jest podstawowy w krajach o dłuższym stażu w Unii Europejskiej. Spodziewam się, że w Polsce także powinien być skuteczny. Po prostu większym zaufaniem obdarzamy kogoś, kto mieszka za rogiem, kogo znamy, kto będzie tu nadal za 5 czy 10 lat, komu można powiedzieć wprost, kiedy coś nie wyjdzie. Ponieważ zaufanie jest tak fundamentalne, dlatego najlepsi są partnerzy lokalni.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Klastry – moda czy konieczność?

W 2003 roku Henry Chesbrough pisał w swojej książce o otwartej innowacji: „Większość działań innowacyjnych zakończy się niepowodzeniem, ale podmioty, które nie prowadzą innowacji, zginą”. Jeśli przedsiębiorczość można określić mianem sztuki skutecznego wykorzystania potencjałów rynkowych, to innowacyjność związana jest z umiejętnością ich przekształcania – przez angażowanie zasobów wewnętrznych i zewnętrznych – w nowe wartości gospodarcze. Dlatego też innowacja często jest związana z pojęciem „wprowadzanie zmian”. Problem w tym, że w Polsce jedna zmiana następuje po drugiej. A ludziom wydaje się, że to już dość i czas na stabilność. Niestety, wszystko dopiero się zaczyna.

Miotła zwana innowacją

Efekt kuli śnieżnej jest znany w różnych aspektach i wymiarach. Czyjaś inicjatywa, jakaś decyzja napędza cały proces kolejnych wydarzeń. Pozwalam sobie dzisiaj stwierdzić, że fala innowacyjnych działań podejmowanych w gospodarce światowej otwiera przed nami ścieżki nieznanych do tej pory możliwości rozwoju. Efekt kuli śnieżnej, pochłaniającej na swojej drodze liczne ofiary, jest jednak w chwili obecnej nieprzewidywalny. Wśród wspomnianych ofiar znajdujemy zarówno tych, którzy nie nadążają za zmianami, jak i tych, którzy myślą, że już wszystko zostało osiągnięte.

Co zatem należy zrobić? Powinniśmy wprowadzić do polskiej gospodarki mechanizmy, które pozwolą nam szybszej oceniać sytuację, skuteczniej podejmować decyzje, bardziej optymalnie realizować nowe inicjatywy oraz trafniej wprowadzać innowacyjne rozwiązania. Sieci współpracy i klastry są takimi mechanizmami. Zanim jednak przedsiębiorstwa będą mogły wejść w dialog ze swoim otoczeniem, muszą określić własną wizję rozwoju, przeanalizować użyteczność swoich zasobów w procesie dążenia do tej wizji, a także sprawdzić, w jakich obszarach konieczny jest dobór zasobów zewnętrznych. Jeśli to już zostanie określone, to kolejnym krokiem jest zdobycie zaufania i gotowość do podejmowania zmian. W polskiej gospodarce większość małych i średnich firm nie jest w stanie określić jasnej wizji rozwoju, nie zna walorów własnych zasobów i patrzy podejrzliwe na swoje otoczenie. Sytuacja taka nie pozwala w pełnej mierze korzystać z potencjałów, którymi dysponujemy.

Dostrzegać, porównywać, współdziałać

W mediach i na konferencjach pojawiają się często pojęcia „zakład pracy” i „zakład produkcji”. Według mnie przedsiębiorstwa powinny na siebie patrzeć jak na otwartą platformę wiedzy, a swoich pracowników postrzegać w kategorii nośników tej wiedzy. Odpowiednie połączenie tych nośników z zasobami wewnętrznymi i zewnętrznymi skutkuje powstawaniem nowych pomysłów, nowych inicjatyw, co docelowo prowadzić może do inicjowania i wdrażania kolejnych działań innowacyjnych. Taki sposób postrzegania pracownika, traktowanie go jak wartości, która dopiero w kontaktach z innymi krzesa iskry nowych jakości gospodarczych, uwalnia nas od tego, co znane i pewne. Wyzwolenie z kolei otwiera drogę do nowych możliwości. Rozumienie tych procesów stanowi fundament do podejmowania współpracy z podmiotami zewnętrznymi. Innymi słowy, zanim włączymy się w sieć współpracy i klastry, musimy nauczyć się współdziałać z pracownikami. Tu wchodzą w grę pojęcia takie jak: przywództwo, kreatywność, przedsiębiorczość, decentralizacja odpowiedzialności. Przedsiębiorstwa, które trwają w stanie zadowolenia – bo akurat jest dobra koniunktura, która im sprzyja – i nie widzą konieczności rozwijania kultury innowacyjnej w swoich strukturach organizacyjnych, powoli zapadają w śpiączkę. Gwałtownie przebudzone, być może usłyszą: „Niestety, dopiero się zaczyna…”

Obawy są poważna, gdyż obecna koniunktura sprzyja wielu przedsiębiorstwom w Polsce. Firmy nie mogą nadążyć z realizacją kolejnych zleceń. Przychody rosną, ale wraz z nimi koszty prowadzenia działalności biznesowej. Aby utrzymać poziom konkurencyjności, koniecznie jest wprowadzenie nowych rozwiązań, które pozwolą opanować koszty, a także zwiększyć przychody. Przedsiębiorstwa muszą zatem być bardziej innowacyjne niż kiedyś. Tyle że nie ma ani czasu, ani pieniędzy, aby być na bieżąco we wszystkich sprawach, które mogą nas dotyczyć.

Właśnie w tym zakresie sieci współpracy okazują się korzystnym rozwiązaniem dla licznych przedsiębiorstw w krajach rozwiniętych. Sieci te, nazywane klastrami, gromadzą zarówno firmy, jak i instytucje publiczne i prywatne wokół wspólnych interesów. Przeważnie skupiają się na różnych formach wymiany wiedzy, kształceniu pracowników, marketingu branżowym, lobbingu, a także na prowadzeniu wspólnych prac badawczych czy inwestycji. Dzięki włączeniu firmy w takie sieci współpracy przedsiębiorcy mają dostęp do nowej wiedzy oraz do umiejętności, którymi sami nie dysponują. Mając w pobliżu wielu partnerów, można szybszej, taniej i trafniej dotrzeć do celu.

Idea tworzenia sieci współpracy lub klastrów polega na włączaniu różnych podmiotów w realizację przedsięwzięć komercyjnych niekoniecznie związanych bezpośrednio z relacją podwykonawca – producent – dystrybutor – klient. Innymi słowy, jest to skoncentrowanie się wyłączenie na komplementarnych umiejętnościach i zasobach pojedynczego podmiotu, co pozwala na wytwarzanie na poziomie grupowym nowej wartości dodanej w gospodarce regionalnej, krajowej i międzynarodowej. Proces globalizacji gospodarki wymaga od nas walki

o miejsce w obszarze zasobów ludzkich, technologii i rynków zbytu. Dziś klient, teoretyczne, może otrzymać zamówiony towar w ciągu 24-72 godzin z każdego zakątka świata. Gospodarka regionalna, odpowiadając na te zmiany, staje przed wielkim wyzwaniem: trzeba być uważniejszym, sprytniejszymi bardziej elastycznym, a także bardziej interesującym, a więc przyciągającym do siebie inwestorów strategicznych, kapitał i zasoby ludzkie.

Idea tworzenia sieci współpracy lub klastrów polega na włączaniu różnych podmiotów w realizację przedsięwzięć komercyjnych niekoniecznie związanych bezpośrednio z relacją podwykonawca – producent – dystrybutor – klient. Innymi słowy, jest to skoncentrowanie się wyłączenie na komplementarnych umiejętnościach i zasobach pojedynczego podmiotu, co pozwala na wytwarzanie na poziomie grupowym nowej wartości dodanej w gospodarce regionalnej, krajowej i międzynarodowej. Proces globalizacji gospodarki wymaga od nas walki o miejsce w obszarze zasobów ludzkich, technologii i rynków zbytu. Dziś klient, teoretyczne, może otrzymać zamówiony towar w ciągu 24-72 godzin z każdego zakątka świata. Gospodarka regionalna, odpowiadając na te zmiany, staje przed wielkim wyzwaniem: trzeba być uważniejszym, sprytniejszym i bardziej elastycznym, a także bardziej interesującym, a więc przyciągającym do siebie inwestorów strategicznych, kapitał i zasoby ludzkie.

Powrót do korzeni

Problem tkwi w definicji „klaster”. W debatach na poziomie krajowym często mówi się o klastrach w kategoriach oficjalnych umów o współpracy między podmiotami gospodarczymi i instytucjami publicznymi w konkretnych ustalonych celach. Bazując na tym trybie myślenia, powstało w naszym kraju kilkanaście tzw. klastrów, które oprócz życzeń na papierze nic nowego nie wnosiły do swojego otoczenia gospodarczego. Nieraz zapominano o podstawowych warunkach, takich jak: otwartość na zmiany, zaufanie, gotowość do dialogu oraz akceptowanie współpracy z konkurencją. Kiedy rozmawiam z inicjatorami klastrów, okazuje się, że często nie potrafią nawet określić, co tak właściwe stanowi wartością dodaną. Wiedzą jedynie, że dzięki klastrom mogą otrzymać środki w ramach jednego z Programów Operacyjnych. Istnieje ryzyko, że publiczne programy wspierania rozwoju klastrów doprowadzą do sytuacji, w której bardziej będziemy chcieli opanować sieci współpracy, niż je napędzać, zrobić jedną inwestycję, jedno zadanie, zamiast konsekwentnie realizować pewną wspólną wizję rozwoju.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Klastry gwarantem długotrwałego wzrostu gospodarczego

Dokładnie wtedy, kiedy Polska rozpoczynała proces uwalniania się od centralnie planowanej gospodarki, teoria klastrów zaczynała święcić pierwsze tryumfy. Opublikowana w 1990 roku „Konkurencyjna przewaga narodów” Michaela Portera ilustrowała możliwości lokalnych systemów innowacyjnych w globalizującej się dynamicznie gospodarce.

Pojęcie „klaster” nie ma jednoznacznej i ścisłej definicji. Klastry różnią się między sobą i często tych różnic jest więcej niż podobieństw. Na pewno jednak każdy klaster charakteryzuje jednolity i ograniczony obszar działania. W ten sposób, poruszając się według tej samej trajektorii rozwoju, członkowie klastra są ze sobą powiązani i wzajemnie na siebie oddziałują – mowa tu zarówno o współpracy, jak i o konkurencji – potrzebna jest bowiem równowaga pomiędzy tymi elementami. Kolejna ważna kwestia to koncentracja geograficzna. I tak na przykład najsławniejszy klaster na świecie – Dolina Krzemowa – to ponad 6000 firm na ponad 2000 km2. Dolina Krzemowa jest zresztą znakomitym przykładem tego, że klastry mogą być gwarancją długoterminowego wzrostu gospodarczego. Powstała ona na początku XIX wieku, a w ubiegłorocznej klasyfikacji „The Wall Street Journal” na najbardziej innowacyjne amerykańskie miasta aż dziesięć spośród pierwszej dwudziestki było właśnie z Doliny Krzemowej.

Myli się jednak ten, kto sądzi, że Doliny Krzemowe mogą powstawać wszędzie, niezależnie od kontekstu. Pamiętny boom, który miał miejsce w latach 60. i 70., był bowiem efektem bardzo długiego procesu, zapoczątkowanego jeszcze pod koniec XIX wieku i związanego z rozwojem telegrafu, telefonu i radia. Swoją naukowo-technologiczną bazę miała tam wtedy również amerykańska marynarka wojenna. Sukces i sam rozwój Doliny Krzemowej był więc wynikiem dłuższego procesu rozwoju, modernizacji i innowacyjności całej Kalifornii.

Ponadto, dynamika rozwoju tego obszaru wynikała również z pojawienia się nowego zjawiska społecznego, nowego stylu życia związanego z rewolucją informatyczną. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że bogaci mieszkańcy San Francisco w wolne weekendy jeździli pracować do Doliny Krzemowej?

UE wobec klastrów

Jeśli chodzi o Unię Europejską, to od kilku lat klastry uważane są tu za jeden z podstawowych instrumentów mających służyć osiągnięciu ambitnych celów Strategii Lizbońskiej. Ma to być podstawa długotrwałego i zrównoważonego rozwoju.

Szczególne poparcie zyskuje ostatnio powstawanie klastrów innowacyjnych. Ten typ klastra polega na współpracy nie tylko firm i samorządów lokalnych. Dużą rolę odgrywają w nim również ośrodki akademickie oraz instytuty naukowe. Wspólne działania dotyczą więc przede wszystkim badań, rozwoju oraz innowacji. Jest to potencjalnie najmocniejszy typ klastra, gdyż bazuje na tak zwanym trójkącie wiedzy, który tworzą edukacja, badania i innowacje. To trwały typ rozwoju ekonomicznego, który jest obecnie silnie promowany w Unii Europejskiej, a w Stanach Zjednoczonych czy w Japonii święci sukcesy już od wielu lat. Umożliwia on stały przepływ środków finansowych, ludzi i pomysłów pomiędzy światem nauki i biznesu. Pozwala też na opracowanie i wykorzystanie długofalowych strategii rozwoju lokalnego i regionalnego. Nie zapomina się również o szkolnictwie wyższym, przez co wykwalifikowana siła robocza ma większe szanse na wyjście naprzeciw oczekiwaniom przyszłych pracodawców.

Ma to być metoda na zredukowanie tzw. europejskiego paradoksu, czyli dobrego poziomu badań podstawowych i niewielu innowacji. Z różnych przyczyn – bariery administracyjne, brak kapitału ryzyka, inna niż w USA „filozofia” biznesu – mamy w Europie problem, polegający na relatywnie słabej innowacyjności oraz niskim poziomie transferu technologii. Jest to jedno z głównych wyzwań stojących przed europejską gospodarką w następnych latach. Przecież właśnie dlatego narodził się pomysł powołania Europejskiego Instytutu Technologicznego. Idea klastrów miała duży wpływ na jego ostateczny kształt. Będzie się on składał z budowanych oddolnie Wspólnot Wiedzy i Innowacji – swoistych wirtualnych klastrów.

Wspieranie klastrów w Polsce – szczególnie istotne

W Polsce klastry powinny być wspierane szczególnie mocno. Przede wszystkim dlatego, że rządzą się prawami diametralnie różnymi od tych, które były obecne w naszym kraju przez dziesięciolecia komunizmu. Kapitał społeczny potrzebny do tworzenia klastrów był wtedy przez długi okres na poziomie zatrważająco niskim. Centralnie sterowana gospodarka była absolutnym zaprzeczeniem logiki klastrów – czyli regionalnej współpracy samorządów lokalnych z przemysłem czy centrami naukowymi lub ośrodkami akademickimi. Tego typu myślenie w zasadzie już się odrodziło, ale na pewno potrzebuje stałego wsparcia ze strony władz i administracji publicznej. Istotnym momentem była tutaj reforma administracyjna z 1999 roku, dzięki której regionalne strategie innowacji stały się fragmentem szerszych strategii rozwojowych opracowywanych przez samorządne regiony.

Lista barier do pokonania

Jest szereg elementów, które mogą sprawić, aby rozwój klastrów w Polsce stał się bardziej dynamiczny.

Największym utrudnieniem wydają mi się obecnie kwestie kulturowe – przedkładanie konkurencji nad współpracę, wynikające z niskiego poziomu zaufania. To jest poważna bariera rozwojowa dla klastrów. W klastrze chodzi bowiem o znalezienie i rozwiązanie problemów systemowych, usunięcie barier i przeszkód wykraczających poza jedną konkretną firmę. Mam tu na myśli zarówno system produkcyjny sensu stricto (rozwój nowych technologii, jakość surowców, efektywność kanałów dystrybucji), jak i nieco szerszą problematykę niezwiązaną bezpośrednio z perspektywą biznesową. Są to kwestie dotyczące polityki regionalnej, rozwoju infrastruktury czy systemu kształcenia. Do tak złożonych i szerokich problemów potrzebne jest złożone i kompleksowe podejście wykraczające poza doraźne korzyści poszczególnych uczestników klastra. Badania w krajach dobrze rozwiniętych wykazały, że sukces klastra jest wprost proporcjonalny do poziomu zaufania pomiędzy jego członkami. Tylko w konstruktywnej atmosferze jest możliwe zbudowanie długotrwałych planów działania przy współpracy wszystkich zainteresowanych stron.

Kolejna bariera rozwoju klastrów, którą trzeba będzie przezwyciężyć, to niechęć do aktywnego zaangażowania się w działalność organizacji pozarządowych i stowarzyszeń oraz słabość inicjatywy publicznej, aczkolwiek – szczególnie w ostatnich latach – widać już pewien postęp na tym polu. Tymczasem nie można przecież liczyć na szybki rozwój inicjatyw oddolnych, obywatelskich, jakimi są klastry, bez pełnego włączenia się trzeciego sektora.

Klastry innowacyjne napotykają jeszcze inną dodatkową barierę – brak nastawienia na badania i rozwój. Tak jednak, jak przed kilkunastu laty nastąpił boom edukacyjny, tak teraz można oczekiwać skokowego wzrostu zainteresowania i nakładów na BiR w Polsce.

Jak wspierać klastry w Polsce?

Jako polityk chciałbym na końcu jeszcze podkreślić konieczność zbudowania kompleksowej polityki wspierania klastrów na obszarze całego kraju. Oczywiste jest, że o ostatecznym sukcesie nie może zadecydować ani parlament w Warszawie, ani poszczególne rady miast. Nie ma mowy o żadnych subwencjach czy finansowej pomocy publicznej. Skuteczne mogą być tylko oddolne inicjatywy posiadające solidne poparcie szerokiej grupy partnerów i środowisk. Możliwe jest jednak stworzenie odpowiednich ram dla rozwoju klastrów poprzez skuteczne działania podejmowane przez struktury centralne i regionalne.

O tym, jak ważne mogą być działania polityczne dla rozwoju klastrów, może świadczyć choćby przypadek Doliny Krzemowej, który ponownie tu przytoczę. Jeszcze w 2002 roku odeszło stamtąd 10% pracowników. Przez pięć kolejnych lat co miesiąc odchodziły setki informatyków i inżynierów. W tym roku trend się odwrócił – dzięki innowacyjnym technologiom ekologicznym Dolina Krzemowa przeżywa teraz swoją drugą młodość. Inwestycje i zatrudnienie rosną w zawrotnym tempie. Przedsiębiorcy mówią, że jedynym problemem jest brak mocy produkcyjnych.

Nietrudno odgadnąć, że ekologiczny boom kalifornijski jest wynikiem konsekwentnie realizowanej polityki gubernatora Schwarzeneggera, dla którego troska o środowisko to prawdziwe oczko w głowie. Od momentu objęcia urzędu ten były aktor za swoją misję uznał walkę z ociepleniem klimatu. Wiążę się to nie tylko z konkretnymi inicjatywami legislacyjnymi mającymi na celu redukcję emisji dwutlenku węgla, ale również z promowaniem nowego podejścia i wytwarzaniem nowej atmosfery wokół czystych technologii. To przykład zdrowego i racjonalnego nakręcania koniunktury.

W uzupełnieniu do tak kompleksowych strategii nie można zapominać o bardziej szczegółowych zadaniach, takich jak choćby stworzenie mapy klastrów polskich i unijnych w celu uniknięcia fragmentaryzacji i rozproszenia środków oraz zapewnienia masy krytycznej – koniecznej, jeżeli mamy być konkurencyjni na skalę światową.

Zadaniem polityków powinno być również promowanie idei sieci i współpracy przedsiębiorstw oraz innych potencjalnych udziałowców klastrów, a także ułatwianie i upraszczanie dostępu do źródeł finansowania, szczególnie w ramach kapitału wysokiego ryzyka. W tym obszarze należy ułatwiać powstawanie partnerstw publiczno-prywatnych – również z wykorzystaniem wiedzy i doświadczenia instytucji finansowych, takich jak Europejski Bank Inwestycyjny. Powstałe w Warszawie w listopadzie bieżącego roku Centrum Partnerstwa Publiczno-Prywatnego, które gorąco promuje, może radykalnie wesprzeć te działania.

Władze regionalne powinny również włączać działalność klastrów w regionalne strategie rozwoju i uzyskiwać synergię z innymi przedsięwzięciami, czasami pozornie niezwiązanymi, jak choćby procesy rewitalizacyjne. Warte uwagi w perspektywie średnio- i długookresowej jest innowacyjne wykorzystanie funduszy strukturalnych, zwłaszcza dlatego, że unijny budżet przeznaczany na podnoszenie konkurencyjności będzie w następnych latach dynamicznie zwiększany.

Warto uświadomić sobie, że „lizbonizacja” budżetu UE to nie chwilowy kaprys, ale odpowiedź na wyzwania stawiane Europie przez kraje rozwijające się, takie jak Chiny czy Indie. Bez stałego i silnego nacisku na innowacyjność szanse rozwoju klastrów oraz szanse szybkiego i trwałego wzrostu staną w Polsce pod dużym znakiem zapytania.

Skip to content