Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Inwestycje zagraniczne – alternatywa dla emigracji?

Przykłady wielu państw pokazują, że rozwój gospodarczy skutecznie powstrzymuje emigrację zarobkową, czasami wpływa nawet na to, że mamy do czynienia z reemigracją. Istotnym czynnikiem wzrostu gospodarczego pozostają bezpośrednie inwestycje zagraniczne i jeśli dzięki nim niweluje się różnicę poziomów płac pomiędzy rynkiem macierzystym a rynkiem kraju goszczącego emigrantów, emigracja stopniowo zanika. Spróbujmy zastanowić się, czy z takim scenariuszem mamy lub będziemy mieli do czynienia w Polsce.

Napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych

Od momentu uzyskania członkostwa w UE Polska stała się jeszcze bardziej atrakcyjnym miejscem do lokowania bezpośrednich inwestycji zagranicznych, czyli takich, dzięki którym powstają nowe miejsca pracy, fabryki, kupowane są lub wytwarzane nowoczesne technologie i produkty. Dziś już coraz rzadziej nasi południowi sąsiedzi ogłaszają, że kolejna duża fabryka będzie budowana na ich terenie, a nie w Polsce. Dane statystyczne także potwierdzają to zjawisko, a napływ inwestycji w roku 2006, mimo bardzo niskich wpływów z prywatyzacji, należał do rekordowych w historii i był wyższy o prawie 82% w porównaniu z rokiem 2005. Wtedy to pod względem napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych Polska zdecydowanie wyprzedziła Czechy i Węgry, a po raz pierwszy od dłuższego czasu napływ inwestycji do Polski był trzykrotnie wyższy niż do Republiki Czeskiej.

Rysunek 1. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne – napływ kapitału w latach 2004-2006 (w mln euro)

13_1

Źródło: Narodowy Bank Polski.

Prawie 88% inwestycji, które napłynęły do Polski w roku 2006, pochodziło z UE, w tym najwięcej z Luksemburga – 3,6 mld euro, Niemiec – 2,7 mld euro, Włoch oraz Holandii po około 1,3 mld euro [1].

Z kwoty 15 061 mln euro zainwestowanej w Polsce w roku 2006 prawie 5 mld euro zostało ulokowanych w podmiotach działających w zakresie obsługi nieruchomości, informatyki, nauki, wynajmu maszyn i pozostałych usług związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, 3,6 mld euro w podmiotach działających w przetwórstwie przemysłowym, 2,4 mld euro w handlu i naprawach, a w pośrednictwie finansowym prawie 1,7 mld euro. Ponad 900 mln euro wydatkowano na zakupy i sprzedaż przez nierezydentów nieruchomości w Polsce. Dla porównania w roku 2005 kwota ta była zdecydowanie niższa – wyniosła 336 mln euro.

Dokonując oceny powyższych danych, warto zwrócić uwagę na co najmniej dwie kwestie. Po pierwsze, trzeba odnotować wzrost na niespotykaną do tej pory skalę nakładów inwestycyjnych związanych w mniejszym lub większym stopniu z nieruchomościami. Analiza struktury napływu inwestycji do Polski od roku 1990 do chwili obecnej wskazuje, że inwestycje takie stanowią około 14% napływu. W strukturze napływu w roku 2006 było to już ponad 30% całej kwoty zainwestowanej przez inwestorów zagranicznych w Polsce.

Po drugie, nadal istotnym powodem napływu inwestycji do Polski jest chęć ograniczenia kosztów, co z kolei oznacza, że inwestorzy zagraniczni, przygotowując biznesplany, zakładają, iż w Polsce będą płacili swoim pracownikom za podobną pracę mniej, niż musieliby zapłacić w innej lokalizacji inwestycyjnej w UE. Koszty zasobów kadrowych dostępnych po konkurencyjnych cenach oraz ich podaż należą niezmiennie od kilku lat do głównych powodów, dla których Polska jest popularnym miejscem napływu inwestycji.

Opisana wyżej sytuacja może mieć oczywisty wpływ na emigrację zarobkową. Aby określić, jaki, przyjrzyjmy się mechanizmom związanym z migracjami zarobkowymi.

Migracja zarobkowa (emigracja)

Migracja (migratio – wędrówka) jest zjawiskiem naturalnym i należy ją rozumieć jako przemieszczanie się ludności na dłuższy okres poza miejsce stałego zamieszkania. Jedną z form migracji jest emigracja, która polega na zmianie kraju miejsca zamieszkania. Jej przyczyny są różne i mogą wynikać z powodów politycznych, religijnych, osobistych, rodzinnych czy ekonomicznych. Wśród tych ostatnich największe znaczenie ma zróżnicowanie zarobków, a więc fakt, że osoby o określonej specjalności, posiadające podobne umiejętności i doświadczenie, nie mogą znaleźć pracy bądź otrzymują mniejsze wynagrodzenie, niż mogłyby otrzymywać, pracując poza granicami kraju macierzystego.

Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej pozwoliło – dzięki jednej z podstawowych wolności UE, jaką jest swobodny przepływ osób – podejmować obywatelom Polski, już jako obywatelom UE, m.in. decyzje o swobodnym wyborze miejsca pracy. Trzeba pamiętać, że w perspektywie roku 2011 można oczekiwać całkowitej liberalizacji dostępu do rynków pracy wszystkich państw UE-15, co może nasilić tendencje do poszukiwania pracy poza granicami Polski. Walczyć nadal jest o co, różnica w poziome zarobków pozostaje bowiem znacząca, i to bez względu na wykonywany zawód i poziom wykształcenia. Dla przykładu projektant systemów IT z Wielkiej Brytanii zarabia ok. 130 tys. funtów rocznie, a jego kolega w Indiach z podobnymi umiejętnościami niewiele ponad 40 tys. funtów [2]. Poziom zarobków w Polsce jest raczej zbliżony do hinduskich, a możliwości podejmowania pracy przez Polaków w Wielkiej Brytanii znacznie lepsze niż dla osób spoza UE. Inny przykład to wynagrodzenia w sektorze służby zdrowia, gdzie średnie zarobki np. anestezjologa w Polsce wynoszą około 4 tys. złotych brutto (pensja podstawowa+dyżury), a średnie zarobki w krajach Unii Europejskiej przekraczają 5 ys. euro, antomiast w USA i krajach Bliskiego Wschodu 8 tys. dolarów [3].

Tablica 1. Czynniki powodujące migracje wg modelu Banku Światowego

13_t1

Źródło: Bank Światowy, Migration and Remittances, Easter Europe and the former Soviet Union, 2006.

Zgodnie ze statystykami Europejskiego Banku Centralnego [4] poziom płac w Polsce mierzony wg kursu walutowego stanowi zaledwie 25% poziomu płac „starej” UE. Co prawda koszty życia poza Polską są zdecydowanie wyższe, ale nawet jeśli dochód jest mierzony parytetem siły nabywczej, to okazuje się, że poziom płac w Polsce stanowi ok. 50% poziomu płac w EU-15.

Przy tak dużych dysproporcjach w zarobkach i możliwościach, jakie niesie swoboda przepływu osób, mamy i będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem silnego odpływu siły roboczej z Polski, co może potrwać nawet 10 lat [5].

Opierając się na ocenach przygotowanych przez Komisję Europejską, dotyczących przepływu siły roboczej nowych państw członkowskich, można wykazać, że migracja z krajów UE-10 ma charakter komplementarny wobec rynków pracy UE-15 i łagodzi braki siły roboczej o określonym poziomie wykształcenia w wybranych sektorach.KE wskazuje, że grupa napływających pracowników jest przeciętnie lepiej wykształcona niż populacja rodzima krajów przyjmujących, a do pracy wyjeżdżają zasadniczo ludzie młodzi, w wieku od 18 do 34 lat, bezdzietni, w ok. 60% mężczyźni.

Czy ludzie ci będą chcieli wrócić do Polski i czy skala przyszłej emigracji może zostać ograniczona? Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, posłużmy się modelem Banku Światowego, opartym na analizie czynników zachęcających do emigracji z danego kraju, czyli tzw. czynników wypychających, oraz czynników powodujących napływ emigrantów do danego kraju, czyli tzw. czynników ciągnących.

Spróbujmy jednak odwrócić sytuację. Przyjmijmy, że czynniki ciągnące to te, które mają spowodować reemigrację pracowników do Polski. Czynniki wypychające poddajmy ocenie pod kątem ograniczania emigracji. Dodajmy do tego rolę i znaczenie, jakie mogą mieć inwestycje zagraniczne.

Inwestycje zagraniczne jako alternatywa dla emigracji

Dokonując analizy czynników określanych przez Bank Światowy jako wypychające, zauważamy, że napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski może przyczyniać się bezpośrednio do ograniczenia ubóstwa, bezrobocia, niskich płac. Pośrednio może wpływać na poprawę systemu edukacji i opieki medycznej czy ograniczenie korupcji.

Wydaje się, że bezpośrednie inwestycje zagraniczne, które napływają do Polski, zdecydowanie łagodzą siłę czynników wypychających, ale tylko w niektórych grupach zawodów ich wpływ będzie miał znaczenie dla ograniczenia emigracji w krótkim okresie.

Czynnik, którym przede wszystkim kierują się inwestorzy zagraniczni w Polsce, a więc dostępność dobrze wykwalifikowanej kadry po konkurencyjnych kosztach, nie będzie prowadził do szybkiej konwergencji poziomu zarobków w Polsce i krajach macierzystych inwestorów. Należy oczekiwać, że będzie to dotyczyło jednak tylko niektórych grup zawodowych, a więc takich, w których nie występuje deficyt pracy w określonych zawodach na rynkach zagranicznych, przy założeniu, że przedstawiciele tych grup mogą swobodnie przemieszczać się za granicę (np. specjaliści IT). W takich bowiem przypadkach dla inwestorów zagranicznych najważniejsze będzie znalezienie osób z odpowiednimi umiejętnościami i stworzenie im dobrych warunków pracy i płacy na terenie Polski.

Oznacza to, że inwestycje zagraniczne mogą ograniczać emigrację w zawodach najmniej płatnych, ponieważ ludzie je wykonujący często nie będą w stanie sprawnie poruszać się za granicą, a także dobrze płatnych, znajdujących się na listach międzynarodowych zawodów deficytowych, ale też takich, które mogą być świadczone na odległość. Ten ostatni czynnik, a więc świadczenie usług na odległość, może także wpływać na ograniczenie emigracji ludzi, którzy zdecydują się pracować w sektorze BPO (Business Process Offshoring). Co prawda ich zarobki nie będą porównywalne z zarobkami za granicą, rozwój zawodowy będzie ograniczony, ale i tak poziom otrzymywanego wynagrodzenia będzie wyższy niż średnia krajowa w Polsce, możliwość emigracji pozostanie zaś otwarta, a nawet ułatwiona poprzez zdobycie doświadczenia w pracy w międzynarodowej korporacji. Inwestycje zagraniczne mogą też wpłynąć pozytywnie na takie sektory jak służba zdrowia, oferując wyższy poziom zarobków osobom pracującym w Polsce i kierując strumień usług częściowo na rynek polski a częściowo zagraniczny.

Analiza czynników określanych przez Bank Światowy jako ciągnące wykazuje, że dla obecnych emigrantów napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych może wiązać się z perspektywą wyższych zarobków, poprawą jakości życia, rozwojem osobistym i zawodowym. Pośrednio wpływać też może na wymienione przez Bank Światowy czynniki polityczne i społeczne.

Wnioski płynące z analizy czynników wypychających wskazują przede wszystkim na perspektywy związane z rozwojem osobistym i zawodowym obecnych emigrantów. Może to mieć znaczenie w świetle zjawiska określanego jako brain waste , czyli wykonywania przez emigrantów prac poniżej ich kwalifikacji. Nie należy jednak oczekiwać masowej fali powrotów do Polski, między innymi z powodu inwestycji zagranicznych w nieruchomości, windujących ich ceny do poziomów notowanych na rynkach zagranicznych.

Wnioski przedstawione w niniejszym artykule są prywatnymi opiniami autora i nie zawsze odzwierciedlają oficjalne stanowisko PricewaterhouseCoopers.

Przypisy:

1 Narodowy Bank Polski (październik 2007). Informacja o zagranicznych inwestycjach bezpośrednich w Polsce.

2 Forrester (August 2004). Two-Speed Europe, Why 1 million jobs will move offshore.

3 Informacja Zarządu Głównego Związku Zawodowego Anestezjologów dotycząca emigracji zarobkowej lekarzy anestezjologów, stan na 15 grudnia 2006 r.

4 European Central Bank (October 2006). Cross-border mobility within an enlarged EU, OP Series, No. 52

5 Ministerstwo Gospodarki (Luty 2007). Wpływ emigracji zarobkowej na gospodarkę polską.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Międzynarodowe koncerny oknem na świat

Z Andrzejem Gołygą , Prezesem Jabil Circuit Poland w Kwidzynie, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Kwidzyn, a nie Gdańsk, Pomorze, a nie na przykład Dolny Śląsk. Szczególnie w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych nasz region nie był mekką dla inwestorów. Czym się kierował Philips, wybierając Kwidzyn?

Andrzej Gołyga: Zanim Philips podjął decyzję o wyborze miejsca na swoją inwestycję, po Polsce jeździła specjalna delegacja. Oglądała między innymi Warszawskie Zakłady Telewizyjne oraz Gdańskie Zakłady Unimor, odwiedziła fabrykę Curtis w Mławie, a także Bydgoszcz i właśnie Kwidzyn. W tutejszej fabryce były wytwarzane podzespoły do telewizorów Philips. Organizacja pracy, nowoczesne zarządzanie, zaangażowanie ludzi, wiara w to, co robią, a także postawa samorządu spowodowała, że wybór padł na Kwidzyn. Takich inwestycji jak nasza nie było w Polsce zbyt wiele, więc szybka deklaracja samorządu, że znajdą odpowiedni teren i pomogą w infrastrukturze, miała ogromne znaczenie. Zaangażowanie lokalnej władzy odbiegało od tego, z czym spotykaliśmy się w innych tej wielkości miastach. Nie bez znaczenia jest kultura techniczna w danym miejscu, no i gwarancja wysokiej jakości wyrobów. Poza tym każdy, kto inwestuje kilkaset milionów dolarów, musi przewidywać, co będzie się działo za kilka czy kilkanaście lat. Czyli poszukując ludzi do pracy dzisiaj, musi sobie odpowiedzieć, czy za kilkanaście lat nadal będzie miał pracowników, jak wzrosną koszty, czy to wciąż będzie dobre miejsce do produkcji.

– Te kryteria bardziej sprzyjają dużym miastom. Gdzie zatem mniejsze miejscowości mogą poszukiwać swojej szansy?

Same muszą określić, jakich szukają inwestorów. Miejscowość, którą zamieszkuje 10 tysięcy ludzi, nie ściągnie inwestora chcącego w swojej fabryce zatrudniać 5 tysięcy pracowników. Kwidzyn ma dzisiaj 40 tysięcy mieszkańców, my zatrudniamy 5600 osób, a nasi dostawcy 3500. International Paper również daje pracę kilku tysiącom ludzi. Kwidzyn nie ma już ludzi do pracy, osiągnął barierę rozwoju. Dotyczy to również położonych w pobliżu miejscowości, w tym na przykład Sztumu.

– Sprawna komunikacja nie rozwiąże w takim razie tego problemu.

Nie rozwiąże, dlatego tworząc strategię, plany rozwoju, trzeba nakreślić pewne granice i odpowiedzieć sobie na pytanie, ile chcemy mieć przemysłu, ile turystyki, rolnictwa, ile osób można zatrudnić w tzw. sferze budżetowej. Inwestor zwraca uwagę na to, ilu i jakich znajdzie ludzi do pracy. Utworzenie specjalnej strefy ekonomicznej niewiele pomoże, jeżeli nie będzie miał kto pracować.

– A czy strefy są jeszcze skutecznym narzędziem do ściągania inwestorów?

Sama strefa nie jest już magnesem. Ważniejszy na przykład jest potencjał danego regionu, właśnie kadry. Dlatego bezpieczniej jest dla inwestora znaleźć miejsce w pobliżu Gdańska, Wrocławia czy Warszawy. Rynek pracy jest ogromny i łatwiej tam szukać odpowiednich ludzi. Ale można też ich stracić, bo jest więcej firm i kuszą wyższymi zarobkami czy awansem. W mniejszej miejscowości ta fluktuacja nie jest tak duża. Oczywiście warunki, jakie stwarza lokalna władza, są również bardzo ważne. Jeżeli inwestor może liczyć na 40 czy 50 procent ulgi, to sporo oszczędza. Dlatego strefy mają znaczenie, tak samo jak ulgi przyznawane przez samorządy. Chociaż ranga stref i ulg jest mniejsza niż przed laty. Osiem lat temu bardzo mocno zabiegałem, żeby w Kwidzynie powstała specjalna strefa ekonomiczna. Dlaczego? Bo wtedy innych ulg nie było. Dzisiaj możliwości jest dużo więcej. Jest na przykład Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka na lata 2007-2013.

– Spotkałem się z takim porównaniem, że w XXI wieku światowe koncerny, szczególnie tzw. wysokich technologii, pełnią podobną funkcję jak przed wiekami zakony, które przynosiły nowe spojrzenie na gospodarkę, wprowadzały cywilizację.

Tak to wygląda. Pamiętam, jak trafiłem do Kwidzyna i ile wysiłku mnie kosztowało znalezienie kilku dobrych inżynierów biegle mówiących po angielsku. Musieliśmy organizować masowe kursy języka angielskiego. Osiedlenie się Philipsa w Kwidzynie otworzyło wielu ludziom drzwi do Europy. W połowie lat dziewięćdziesiątych tylko nieliczni wyjeżdżali na Zachód. Pomijam już zyski dla domowych budżetów, kiedy wartość niemieckiej marki czy holenderskiego guldena w stosunku do złotówki była dużo większa niż dzisiaj euro. Ludzie poznawali nie tylko inne zasady panujące w firmach, w przemyśle, ale widzieli też inne domy, restauracje, inny stosunek do nich. Byliśmy wówczas oknem na świat. Koncern finansował znakomitych zagranicznych ekspertów, którzy przyjeżdżali do Kwidzyna i uczyli zarządzania ludzkimi zespołami i projektami. Dzisiaj to codzienność, ale dziesięć lat temu to była nowość. Teraz role się odwróciły i do nas przyjeżdżają ludzie z całego świata po wiedzę. Niemal wszyscy liczący się w produkcji telewizorów oraz podzespołów słyszeli o Kwidzynie.

– Wpływacie znacząco na kształt rynku pracy w tym mieście oraz w całym powiecie, ale czy macie jakiś wpływ na profil nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych, a szczególnie zawodowych? Czy również Politechnika Gdańska uwzględnia potrzeby takich firm jak Jabil?

Nasza współpraca z uczelniami ma długą tradycję. Byliśmy chyba pierwszą firmą, która podpisała umowę z Politechniką Gdańską. Ludziom się czasami wydaje, że współpracujemy z uczelniami tylko po to, żeby je sponsorować i wyciągać absolwentów. Otwieramy się przed studentami i przyjmujemy ich na praktyki. Kształcą się nie tylko w naszej specjalizacji, ale są tu również studenci informatyki, automatyki, mechaniki, logistyki oraz transportu, a także organizacji i zarządzania. Powstają u nas prace dyplomowe, i piszą je nie tylko studenci Politechniki Gdańskiej, ale również Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Politechniki Wrocławskiej.

– Czy rozmawiając z władzami miasta lub powiatu, sugerujecie zmiany w kierunkach kształcenia w szkołach, którymi zarządzają?

Oczywiście. Władzom samorządowym mówimy, jaki profil nas interesuje, czego oczekujemy, i robimy to od wielu lat. W tamtejszym Zespole Szkół Zawodowych utworzono specjalną klasę, w której młodzież jest kształcona z myślą o takich pracodawcach jak Jabil. Nie ograniczamy się jedynie do Kwidzyna. Współpracujemy na przykład z Technikum Elektronicznym z Inowrocławia, z Liceum w Malborku. Podobnie jest na Politechnice Gdańskiej, gdzie przy rektorze działa rada zrzeszająca przedstawicieli największych firm zainteresowanych współpracą z tą uczelnią. Uwagi, które przekazujemy, są rzeczywiście uwzględniane przy tworzeniu czy zmianach specjalizacji. Jednym z takich przykładów jest nasz postulat, by wprowadzić do kształcenia zarządzanie projektami. Tak więc mamy wpływ na to, jak kształcone są kadry, chociaż oczywiście chcielibyśmy mieć więcej do powiedzenia.

– Absolwenci Politechniki są rozchwytywani przez pracodawców. To słaba motywacja dla tej i temu podobnych uczelni. Może zatem przydałaby się jakaś konkurencja?

Rozwijają się wyższe szkoły o profilu ekonomicznym, pedagogicznym. Takie, które nie ponoszą zbyt dużych kosztów. Wystarczy budynek i dobra kadra. Nie wyobrażam sobie na tym etapie rozwoju polskiego szkolnictwa wyższego prywatnych uczelni o profilu technicznym. Takie kierunki jak fizyka, a szczególnie fizyka ciała stałego, czy chemia krystaliczna wymagają dużych nakładów. Elektronika, elektrotechnika, automatyka idą tak szybko do przodu, że studenci powinni mieć dostęp do najnowocześniejszych urządzeń. To jest bardzo kosztowna wiedza. Szkół prywatnych jeszcze długo nie będzie na nią stać.

– Ale pojawiają się też inne możliwości. Właśnie w Kwidzynie powstaje park naukowo-technologiczny. Czy takie inicjatywy budzą zainteresowanie dużych firm?

Jestem w to zaangażowany, ale na parki naukowotechnologiczne musimy spojrzeć bardziej z perspektywy regionalnej. Tego typu inicjatywy nie mogą powstawać niezależnie. Muszą tworzyć pewną całość, uzupełniać się, a nie konkurować. Oczywiście są na to środki z Unii Europejskiej, które pomogą w stworzeniu, a później w utrzymaniu takich instytucji. Firmy takie jak Jabil poradzą sobie bez parków, ale regionowi parki są potrzebne do rozwoju. Firmy globalne zawsze będą się zastanawiały, co nas tu jeszcze trzyma? Na pewno tania siła robocza, na drugim etapie produkcja po najniższych kosztach. Koncerny jednak nieustannie spoglądają na Chiny, Indie, a teraz także na Wietnam. Co pozostanie, gdy się tam przeniosą? Czy regiony będą w stanie wykorzystać kadry, potencjał do rozwoju mniej zależnego od wielkich korporacji? Dlatego uważam, że takie parki są potrzebne na Pomorzu.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Czy społeczności lokalne zyskują? Wnioski dla Pomorza

Współczesny rozwój lokalnych i regionalnych gospodarek jest ściśle związany z wyzwaniami, jakie niesie ze sobą globalizująca się gospodarka światowa. Proces dostosowania lokalnych struktur gospodarczych powinien uwzględniać podnoszenie poziomu innowacyjności, rozszerzanie stosowania nowoczesnych technologii i metod zarządzania, podnoszenie jakości towarów i usług. Stopień nasilenia tego procesu determinuje wzrost konkurencyjności gospodarki, co prowadzi do zwiększenia dochodów przedsiębiorstw oraz poprawy jakości życia mieszkańców.Dla dynamicznie rozwijających się krajów o ograniczonym rodzimym potencjale inwestycyjnym, takich jak kraje Europy Środkowej i Wschodniej, oznacza to konieczność otwarcia się i poszukiwania różnorodnych źródeł i schematów zapewniających trwały rozwój społeczny i gospodarczy. Inwestycje zagraniczne, zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie, są dla wielu regionów współczesnego świata jedynym źródłem finansowania znaczących przedsięwzięć gospodarczych [1].

Zdecydowana większość analiz inwestycji zagranicznych skupia się jedynie na ich funkcjach gospodarczych, mierzonych wielkością poniesionych nakładów, przychodów, zatrudnienia, zysków finansowych. Wydaje się jednak, że dla lokalnych społeczności tradycyjnie badane korzyści z inwestycji zagranicznych są mało istotne: lokalne społeczności w nieznacznym stopniu korzystają z dobrodziejstw ekonomicznych generowanych przez firmy zagraniczne. Badanie społecznych korzyści bazuje na analizach i ocenach jakościowych, typowych dla nauk społecznych.

Znaczenie społeczne

Inwestycje zagraniczne pełnią szereg istotnych zadań, zarówno gospodarczych, jak i społecznych. W niektórych przypadkach ich znaczenie znacznie wykracza poza gospodarkę, obejmując różnorodne aspekty życia społecznego, w tym kulturę i politykę, zarówno w skali lokalnej, regionalnej, krajowej, jak i międzynarodowej [2]. Do podstawowych i społecznie istotnych znaczeń inwestycji zagranicznych można zaliczyć:

  • tworzenie wartości dodanej poprzez inwestycje, zarówno materialne, jak i niematerialne, takie jak edukacja i wzrost potencjału kapitału ludzkiego;
  • zapewnienie miejsc pracy, generujących dochody pracowników oraz podatki lokalne;
  • upowszechnianie know-how, dostęp do nowoczesnych technologii oraz metod i organizacji pracy;
  • probierz atrakcyjności lokalnego rynku pracy, potencjału konsumpcyjnego oraz otwartości władz lokalnych i regionalnych;
  • promocję miasta i regionu;
  • inspirację oraz kooperację z lokalnymi przedsiębiorstwami, co może prowadzić do rozwoju sektora otoczenia – zarówno obsługi inwestycji, jak i produkcyjnego – oraz wzrostu konkurencyjności gospodarki lokalnej;
  • wspieranie lokalnych inicjatyw społecznych, kulturalnych, sportowych, jednakże w przypadku inwestycji zagranicznych to wsparcie jest zazwyczaj bardzo ograniczone;
  • upowszechnianie zachodniego stylu życia i modelu konsumpcji.

Bilans korzyści i strat

Bilans korzyści i strat wynikających z zagranicznych inwestycji dla lokalnego społeczeństwa nie jest jednoznaczny. Różne motywy kierujące inwestorami niosą różne konsekwencje dla lokalnych społeczności i gospodarek. Poza licznymi pożytkami, dla wielu mieszkańców inwestycje zagraniczne pozostają przejawem wyprzedawania narodowego majątku, odpływem lokalnie generowanych zysków oraz zawłaszczania dorobku poprzednich pokoleń. Podejmowane jako elementy globalnych strategii rynkowych inwestycje mają czasem na celu eliminację konkurencji. Spotykany niekiedy pewien rodzaj arogancji inwestorów oraz niezrozumienie kulturowo uwarunkowanych zwyczajów nie przyczyniają się do tworzenia dobrego klimatu wobec zagranicznych inwestorów, w szczególności wśród bardziej konserwatywnych warstw społecznych. Kreowanie miejsc pracy, zwłaszcza nisko opłacanych, przy obecnym bardzo niewielki bezrobociu, wydaje się mało istotnym czynnikiem rozwoju. Dodatkowo, wielu inwestorów kieruje się niskimi płacami przy przenoszeniu swojej działalności do Polski, oferując często pracownikom płace minimalne, co nie przynosi wielu korzyści regionowi. Duża mobilność i łatwość przenoszenia się na inne lokalizacje, zwłaszcza gdy głównym czynnikiem wyboru miejsca inwestycji była tzw. tania siła robocza, nie przyczynia się na dłuższą metę do wzrostu konkurencyjności regionu i jego długofalowego rozwoju.

Inwestycje zagraniczne w Polsce, podobnie jak w innych krajach Europy postkomunistycznej, mają zasadnicze znaczenie w generowaniu dochodu narodowego oraz podnoszeniu poziomu życia mieszkańców. Od lat 70. zagraniczne firmy produkują poszukiwane dobra konsumpcyjne, a inwestycje „polonijne” z lat 80. przyczyniły się do zmniejszenia skutków kryzysu gospodarczego. Inwestycje zagraniczne tworzyły także podstawy klasy wyższej średniej i wyższej w Polsce wczesnych lat 90. Większość najbogatszych Polaków tego okresu pierwszy poważny kapitał inwestycyjny przywiozła z zagranicy, więc de facto były to inwestycje zagraniczne. Poza kapitałem finansowym przedsiębiorcy kopiowali także know-how, marketing i organizację pracy. Inwestycje zagraniczne, początkowo oparte niemal wyłącznie na zaspokajaniu potrzeb lokalnej konsumpcji, przechodziły ewolucję i obecnie są w znacznej mierze oparte na wzroście wydajności oraz tworzeniu wartości dodanej, zarówno gospodarczej, jak i społecznej.

Nowy wymiar

Wpływ inwestycji na społeczność Pomorza ulega w ostatnich latach wyraźnym zmianom, wynikającym zarówno ze zmian rynku pracy, sytuacji demograficznej, konkurencyjności, jak i włączenia w struktury Unii Europejskiej. Gwałtowny spadek bezrobocia oraz odpływ tysięcy młodych ludzi na Wyspy Brytyjskie postawił nowe zadania przed władzami lokalnymi oraz inwestorami. Tworzenie wielkiej liczby miejsc pracy przestało mieć zasadnicze znaczenie. Dużo bardziej istotne w ostatnim czasie okazuje się przygotowanie dobrze płatnych miejsc pracy dla osób wykształconych, inwestycje w edukację, rozwój umiejętności, podnoszenie jakości pracowników oraz tworzenie dla nich warunków do dobrego życia, a także ogólny wzrost konkurencyjności społecznej i kulturowej regionu. Inwestycje zagraniczne, wpływając na różnorodne aspekty życia społecznego, tworzą pośrednio i bezpośrednio dogodne milieu, sprzyjające zarówno rozwojowi przedsiębiorczości, jak i społeczeństwa obywatelskiego, oraz rozwój procesów metropolizacji aglomeracji gdańskiej. Należy przy tym pamiętać, że to nie inwestycje czy obcokrajowcy tworzą metropolię, ale jej mieszkańcy. Jeżeli zagraniczne inwestycje będą stymulowały przemiany społeczne prowadzące do metropolizacji, to będzie się tak działo wyłącznie w sposób pośredni. Przemiany stylu życia i pracy, powiązania międzynarodowe oraz napływ kapitału bez wątpienia przyczyniają się do wzrostu intensywności procesów metropolizacyjnych aglomeracji Trójmiasta.

Nowe wyzwania

18 lat po zwrocie systemowym w polskiej gospodarce różnice między znaczeniem inwestycji zagranicznych a krajowych, w tym lokalnych, wydają się coraz mniej istotne. Pierwotne ograniczenia lokalnego rynku, w tym brak kapitału i know-how, mają przede wszystkim historyczne znaczenie, a liczne lokalnie generowane inwestycje nie różnią się ani jakością, ani wartością od inwestycji zagranicznych. Najważniejsze i długofalowe, ważne dla zrównoważonego rozwoju lokalnego korzyści płynące z zagranicznych inwestycji wynikają nie tyle z bieżących korzyści ekonomicznych, ile ze społecznej wartości dodanej, tworzonej przez zagraniczne przedsiębiorstwa. Generowany pośrednio lub bezpośrednio wzrost umiejętności i wiedzy społeczności lokalnych pozostaje trwałym gwarantem dalszego rozwoju regionu. Wykorzystanie szans oraz minimalizacja zagrożeń płynących z nieuniknionej globalizacji gospodarki, której najbardziej wyrazistym przejawem są zagraniczne inwestycje, należą do najważniejszych wyzwań, stojących przed mieszkańcami i władzami Pomorza.

Przypisy:

1 Zobacz Storper 1997, Thun 2006, Tarasiński 2007.

2 Dunning, Kogut & Blomstrom 1990, Nowara & Rynarzewski 2007.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dobra lokalizacja to dobra inwestycja

Z Janem Dębskim , Wiceprezesem ECE Projektmanagement Polska, która zbudowała i zarządza Alfa Centrum i Galerią Bałtycką w Gdańsku, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

– Leszek Szmidtke: Inne potrzeby mają zagraniczni inwestorzy szukający lokalizacji dla fabryki, inne dla centrum handlowego. Czy miejsce to jedyna różnica?

Jan Dębski: Naszą filozofią jest budowanie centrów handlowych w centrach miast. Zasada jest prosta: dobra lokalizacja to dobra inwestycja. Kupujący muszą mieć dogodny dostęp, łatwy dojazd komunikacją miejską. To są elementy, które się składają na dobrą lokalizację. Najlepsze określamy skrótem AAA.

– Czy Wrzeszcz jest taką lokalizacją?

Wrzeszcz jest idealnie położony, pomiędzy zabytkowym centrum Gdańska a Sopotem. W pobliżu jest przystanek Szybkiej Kolei Miejskiej, tramwaje, pętle autobusowe komunikacji miejskiej oraz połączeń regionalnych. Nasze centrum położone jest przy ulicy Grunwaldzkiej, która jest główną osią komunikacyjną Gdańska, Sopotu i Gdyni. To jest naprawdę idealna lokalizacja. Lokalizacja jest sprawą ważną, może nawet najważniejszą, ale nie jedyną.

Oczywiście, w każdym mieście można postawić takie centrum handlowe jak Galeria Bałtycka. Kilka lat temu założyliśmy, że interesują nas miasta powyżej 250 tysięcy mieszkańców. Jednak rynek bardzo się zmienia i niektórzy nasi konkurenci osiedlają się już w miastach, które zamieszkuje 80 tysięcy ludzi. Wielkość miasta jest bardzo istotna. Nasze inwestycje są duże, drogie, spełniają wysokie standardy i dlatego liczba odwiedzających osób, klientów musi być odpowiednio duża. Najmniejsze centra, jakie stawiamy, mają od 160 do 200 sklepów, zatem oczekiwania co do liczby osób są znaczne. Gdańska lokalizacja jest dla nas jeszcze o tyle ważna, że do tej pory nasycenie tzw. nowoczesną powierzchnią handlową w porównaniu z ośmioma największymi polskimi miastami było niewielkie. Wynosiło około 350 metrów kwadratowych na 1000 mieszkańców wobec 600 metrów w Warszawie i Poznaniu.

– Czy decydując się na takie inwestycje, przeprowadzacie badania rynku? Bo wielkość miasta to chyba nie jedyne kryterium?

Przede wszystkim badamy czas dojazdu potencjalnych klientów. Podzieliliśmy to na trzy strefy: 15 minut, pół godziny oraz 45 minut i sprawdzaliśmy, ile osób w tych przedziałach czasowych może do nas dojechać. W przypadku Galerii Bałtyckiej to ponad milion osób. Oczywiście badamy też kondycję konkurencji.

– A czy badacie poziom zamożności potencjalnych klientów?

Badamy, chociaż z mojego doświadczenia wiem, że to nie jest takie oczywiste. Ten poziom jest najwyższy w Warszawie. Nasze drugie centrum budowaliśmy w Łodzi, a to miasto nie ma opinii zbyt zamożnego. Otworzyliśmy tam centrum handlowe pięć lat temu i okazało się, że była to bardzo udana inwestycja. Galeria Bałtycka została otwarta w październiku 2007 i już widać, że było to świetne posunięcie.

– Czy spoglądając na potencjalną kandydaturę, bierzecie też pod uwagę, jakie firmy są ulokowane w danym miejscu, jakie gałęzie gospodarki się tam rozwijają – wszystko, co ma wpływ na poziom zamożności potencjalnych klientów?

To również bierzemy pod uwagę. Analizujemy, jak rozwija się gospodarka, jaka jest stopa bezrobocia, ale we wszystkich miastach, w których inwestujemy, wygląda to podobnie.

– W tych miastach spotykacie się również z urzędnikami, z władzą samorządową. Jakie wnioski płyną z gdańskich doświadczeń?

To nie jest ukłon w stronę władz Gdańska, ale współpracowało nam się rewelacyjnie. Cały proces inwestycyjny trwał krótko. Myślę, że prezydent chciał zmienić charakter tej części miasta. Jeszcze nie tak dawno stały tam zabudowania fabryczne firmy Fazer, była też spółdzielnia mleczarska Maćkowy. Nie wyglądało to imponująco. Pojawia się znany w Europie inwestor: pokazujemy, co chcemy zrobić, dajemy gwarancję i miasto nie musi się angażować finansowo w to przedsięwzięcie. Samodzielnie kupiliśmy działki i tym samym uporządkowaliśmy sprawy własnościowe. To ostatnie było najtrudniejsze i trwało kilka lat.

– Czy były gotowe plany miejscowego zagospodarowania oraz infrastruktura?

Infrastruktura była, musieliśmy ją jedynie zaadaptować do naszych potrzeb. Bardziej skomplikowany był układ drogowy, ale usiedliśmy do rozmów i wynegocjowaliśmy, co trzeba zrobić, jakie musimy spełnić oczekiwania władz miasta dotyczące pobliskich dróg. Na jednej z działek stał budynek, w którym było 21 mieszkań. Wybudowaliśmy nowy i przeprowadziliśmy do niego mieszkańców. W tym nowym budynku są 24 mieszkania, a więc to kolejna korzyść dla miasta.

– Czy z porównania gdańskiej inwestycji z tym, co robiliście w innych polskich miastach, a także w innych krajach, wynika, co należy poprawić?

Oczywiście są bariery, a największą jest nowa ustawa o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych. Ktokolwiek chce zbudować obiekt większy niż 400 metrów kwadratowych, czyli na przykład salon samochodowy lub meblowy, musi dostać zgodę. Kolejną rzeczą, na którą jednak miasto lub gmina nie ma wielkiego wpływu, jest wydawanie pozwoleń budowlanych. Zapowiadane ułatwienia bardzo by pomogły. Gdziekolwiek inwestujemy, samorządy trzymają się prawa. Jeżeli chcemy postawić centrum handlowe, to rozmawiamy z władzami miasta i one decydują, czy chcą mieć coś takiego, czy nie. Jeżeli samorząd się nie zgodzi, nic nie wskóramy. Niestety, polskie prawo budowlane jest niespójne, dlatego musimy bardzo uważać, jakie urzędy wydają decyzję. Nasze inwestycje są zbyt kosztowne, byśmy mogli sobie pozwolić na błędy. Jeżeli jakaś decyzja zostanie zaskarżona albo budowa wstrzymana, to straty są olbrzymie. Dlatego musimy być pewni, że wszystkie dokumenty wydawane przez miasto są zgodne z przepisami.

– Gdańsk jest takim miejscem, gdzie sprawy własnościowe są często zagmatwane. Czy natknęliście się na takie komplikacje?

Mimo że działek było wiele, to prawie wszystkie miały prywatnych właścicieli. Z takimi jest sprawa prosta – albo można się dogadać, albo nie. Kiedy jednak jakaś działka niezbędna do powstania centrum handlowego jest własnością skarbu państwa albo miasta i jest przetarg, a w pobliżu działa konkurencja, to dochodzi do zaciętej walki.

– Czy to ECE przyszło do Gdańska, czy też Gdańsk zachęcił pańską firmę do inwestowania poprzez jakąś formę promocji?

To była nasza inicjatywa. Już wiele lat temu zdecydowaliśmy, że wybudujemy w Gdańsku centrum handlowe. Na początku byliśmy zainteresowani miejscem, na którym dzisiaj stoi Manhattan. Zazwyczaj wygląda to podobnie: przyjeżdżamy do miasta, poznajemy je, analizujemy i wybieramy najlepszą, naszym zdaniem, lokalizację. Dopiero wtedy zaczynamy sprawdzać, jakie są możliwości zakupu działki i jakie są przeszkody. Kiedy już zbierzemy informacje, udajemy się do władz miasta i pytamy, czy są zainteresowane taką inwestycją.

– Inwestorzy, szczególnie z sektora wysokich technologii, przede wszystkim pytają o kadry, o absolwentów szkół wyższych, i to najlepiej uczelni technicznych. Czy firma budująca, a później zarządzająca centrum handlowym, ma podobne priorytety?

My koncentrujemy się na innych sprawach, chociaż to, co się dzieje na rynku pracy, jak najbardziej nas dotyka. Kupcy, którzy wynajmują od nas powierzchnie, skarżą się na brak ludzi. Natomiast my natykamy się na inne problemy. Olbrzymim utrudnieniem jest to co, się dzieje z firmami oraz materiałami budowlanymi. Skok cen był tak ogromny, że znacząco wzrosły koszty inwestycji. Pierwszy raz w naszej historii mieliśmy kłopot z ukończeniem na czas budowy.

– Czy Pomorze, region o specyficznym charakterze i położeniu, powinien szukać swojej szansy w jakiejś niszy?

Nie jestem przekonany, że Pomorze czy inne polskie regiony powinny w jakiś szczególny sposób starać się o inwestorów. Na początku lat dziewięćdziesiątych była epoka fast foodów i rynek zdominowały dwie czy trzy światowe marki. Później przyszedł czas na stacje benzynowe i też pojawiły się największe światowe korporacje. Po tym nastąpił wysyp hipermarketów, a teraz powstają centra handlowe i biurowce. Bardzo dynamicznie rozwija się też rynek mieszkaniowy. Miasto powinno zabiegać o inwestycje, ale jeżeli to nie jest odpowiedni czas, to niewiele można zwojować. Co takie miasto jak Gdańsk powinno zrobić? Powinno przygotować infrastrukturę dla przyszłych inwestycji. Kapitał zainteresowany postawieniem fabryki szuka terenów wyposażonych w infrastrukturę, zwłaszcza drogową. Drugą ważną rzeczą jest szybsze wydawanie pozwoleń na budowę. Potrzebna jest też dobra wola, dużo dobrej woli.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przegrywamy zbyt krótką listą propozycji

Z Marcinem Piątkowskim z Centrum Obsługi Informacyjnej Inwestora Agencja Rozwoju Pomorza, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

– Leszek Szmidtke: Mam trochę pieniędzy do wydania i pomysł. Potrzebuję dobrego miejsca blisko portu morskiego, lotniczego, autostrada też mile widziana Oczywiście mam także określone oczekiwania kadrowe, a sentyment kieruję do Polski. Dlaczego mam wybrać Pomorze i gdzie mam szukać pomocy?

Marcin Piątkowski: Oczywiście u nas, w Centrum Obsługi Informacyjnej Inwestora. Mamy bazę ofert inwestycyjnych z propozycjami samorządowymi, osób prywatnych, oferty pochodzące z agencji pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. Jeżeli inwestor precyzyjnie określi swoje wymagania dotyczące terenu, to możemy zaproponować mu listę potencjalnych lokalizacji.

– Zapomniałem dodać, że mam mało czasu.

Staramy się udzielić odpowiedzi w ciągu 24 godzin. Jeżeli pytanie jest bardziej szczegółowe i wymaga zebrania dodatkowych danych, to potrzebujemy 72 godzin. My udzielamy informacji, natomiast dalsze procedury już od nas nie zależą. Założenie działalności w Polsce, przeprowadzenie wszystkich formalności przez administracje różnych szczebli, a później stawianie fabryki oraz proces rekrutacji – to wszystko zajmuje oczywiście dużo więcej czasu. Wiele zależy od regionu, rynku pracy, i na to wpływu nie mamy. Jesteśmy dla potencjalnego inwestora miejscem pierwszego kontaktu. Dowie się od nas o specyfice regionu, uwarunkowaniach prawnych, ekonomicznych, kulturowych. Dalszą obsługą zajmują się wyspecjalizowane kancelarie prawne lub inne instytucje.

– Ale jako inwestor oczekuję, bym na tym pierwszym etapie mógł się dowiedzieć, gdzie są przygotowane tereny, czy mają plany zagospodarowania, uzbrojenie.

Właśnie takie informacje otrzymuje od nas inwestor. Opis terenu w naszej bazie zawiera między innymi tego typu dane; są zdjęcia, wypisy. Podajemy, jakie media są tam dostępne, ewentualnie warunki przyłączenia.

– Wybór jest duży?

Niestety nie. Działki oferowane pod inwestycje przemysłowe zwykle nie są całkowicie przygotowane. Idealna działka jest prostokątna, płaska, uzbrojona, położona przy drodze krajowej lub autostradzie i z jasną sytuacją prawną. Takich terenów w naszym województwie jest niewiele. Konkurencja między regionami jest bardzo ostra i potencjalny inwestor, szukając miejsca, zwraca uwagę, jaki ma wybór, jaka jest szybkość i kompletność odpowiedzi. Przegrywamy zbyt krótką listą propozycji.

– A jak inwestorzy do was trafiają?

Wiele zależy od sposobu, w jaki inwestor wchodzi na dany rynek, jak zbiera informacje. Duże znaczenie ma też kraj, z którego pochodzi. Jeżeli na szczeblu centralnym działa tam instytucja, która zajmuje się tego rodzaju obsługą, to inwestor będzie szukał polskiego odpowiednika. Wtedy trafi do Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Czasami od razu szuka informacji na szczeblu regionalnym i wówczas trafia do Agencji Rozwoju Pomorza. Jednak najczęściej od razu kieruje się do miasta czy gminy.

– Centrum Obsługi Inwestora ma krótki staż. Trzy lata to w tej branży niewiele. Czy pomorskie samorządy przysyłają swoje oferty?

Trzy lata wystarczyły, by nawiązać współpracę z niemal wszystkimi gminami naszego województwa. Oczywiście ta współpraca różnie się układa, ale na pewno nie jesteśmy anonimowi. Zorganizowaliśmy między innymi dwa konkursy „Grunt na Medal”. Staramy się w ten sposób znaleźć najlepsze, najciekawsze oferty w naszym regionie. Od roku odwiedzamy poszczególne gminy, staramy się zweryfikować tereny, uściślić informacje, poznać lokalną specyfikę.

– Jak gminy znajdują inwestorów, jak promują swoje tereny? Częściej szukają chętnych, czy też czekają, aż inwestor sam się pojawi?

Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że sposoby poszukiwania i ściągania inwestorów były niedostateczne. Duże miasta, jak Gdańsk lub Gdynia, są dobrze przygotowane, mają ludzi, którzy tym się zajmują. Jednak również średnie miasta, jak Słupsk, Chojnice, Człuchów, Malbork, Tczew, bardzo dobrze sobie radzą. Mniejsze gminy zazwyczaj nie są tak aktywne, chociaż od pewnego czasu widać poprawę. Rośnie aktywność gmin, czasami wynajmują one nawet specjalne firmy lub instytucje do poszukiwań.

– Te mniejsze miasta i gminy robią to samodzielnie, czy może już wspólnie szukają inwestorów?

Niewiele mamy przykładów wspólnych działań. Akcje promocyjne zwykle organizują największe miasta i, rzecz jasna, samodzielnie. Może to się zmieni, bo fundusze unijne zachęcają do współpracy. Mam nadzieję, że samorządy różnych szczebli będą wspólnie organizowały takie akcje. Wychodząc naprzeciw takim potrzebom, Agencja przygotowuje projekt, który będzie realizowany w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. Znajdzie się tam między innymi wspólna strategia promocji gospodarczej województwa.

– Czy Centrum będzie nadal miejscem pierwszego kontaktu dla inwestora, czy może ta obsługa stanie się bardziej kompleksowa?

Takie właśnie jest założenie, natomiast nie jesteśmy właścicielem terenów oferowanych pod inwestycje. Nie mamy wpływu na ich przygotowanie i to, co się dalej z nimi dzieje. Gminy często mają swoje priorytety i nie zawsze przygotowanie terenów pod inwestycje znajduje się wśród najważniejszych celów samorządu. Środki europejskie, zwłaszcza Regionalny Program Operacyjny, przewidują dotacje na takie cele. Może dzięki temu nasza oferta będzie w przyszłości szersza.

– Jak wygląda współpraca z Pomorską Specjalną Strefą Ekonomiczną?

Strefa jest wśród instytucji oraz samorządów, z którymi współpracujemy. Jak wspomniałem, jesteśmy placówką pierwszego kontaktu. Zbieramy informacje od wszystkich po to, aby – gdy pojawiają się zainteresowani inwestorzy – kierować ich we właściwe miejsca.

– A czy ten dobór inwestorów ma charakter selektywny?

Wiele zależy od samorządów. Trójmiasto koncentruje się na inwestycjach ze sfery wysokich technologii. Promocje Gdańska i Gdyni skierowane są właśnie do takich przedsiębiorstw. W pozostałych przypadkach rzadko spotykamy, by gminy wybierały inwestorów. Unikają natomiast firm uciążliwych dla środowiska. Nawet w tym roku mieliśmy takiego inwestora z branży chemicznej. Mimo zapewnień, że zabezpieczenia są bardzo skuteczne, gminy po zapoznaniu się ze szczegółami oferty, zrezygnowały.

– Na którym miejscu znajduje się pytanie o ludzi do pracy?

To jedno z pierwszych pytań: czy znajdę chętnych do pracy i jaki będzie koszt ich zatrudnienia.

– Jakie są wyjaśnienia inwestorów, którzy nie zdecydowali się na osiedlenie w naszym regionie?

Próbujemy poznać przyczyny rezygnacji, ale to bardzo trudne. Rzadko dostajemy odpowiedź, jakie były prawdziwe powody. Zwykle firmy zasłaniają się tajemnicą handlową. Jeżeli jednak udaje się czegoś dowiedzieć, to najczęściej wymieniane jest niedostateczne przygotowanie terenu. Dobrze przygotowana oferta to połowa sukcesu. Inwestor, nawet jeżeli będzie chciał się osiedlić w naszym regionie, a nie dostanie kilku dobrych propozycji, skorzysta z konkurencyjnych ofert innych województw. Nie będzie nawet tracił czasu na wstępne zapoznanie się z tym, co przygotowaliśmy. Zwłaszcza więksi inwestorzy są bardzo wymagający. Przegrywamy rywalizację z południem Polski głównie dlatego, że dobrych ofert jest bardzo mało. Zaledwie 3-4 propozycje z naszej strony nie mają dużych szans, gdy Wrocław lub Kraków wykładają na stół po 10 ofert. Inwestor już na starcie decyduje się na miejsce, w którym ma większy wybór.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Business Process Offshoring szansą dla metropolii gdańskiej

Z punktu widzenia budowania silnej pozycji metropolii gdańskiej pozyskanie atrakcyjnych inwestycji typu BPO (Business Process Offshoring) [1] powinno być priorytetowym wyzwaniem dla gospodarki regionu. Warunki zewnętrzne są obecnie niezwykle sprzyjające ze względu na silne zainteresowanie państw Europy Zachodniej nowymi członkami UE oraz atrakcyjność samego regionu.

Połączenia komunikacyjne z większością miast europejskich, atrakcyjne położenie regionu oraz silne zaplecze edukacyjne składają się na dobrą ofertę dla inwestorów, którzy chcieliby otworzyć w regionie centra ICT [2]. Jednak w obszarze szczególnego zainteresowania powinni znaleźć się również inwestorzy, którzy poszukują lokalizacji dla swoich centrów analitycznych czy finansowo-księgowych – działalności charakterystycznej dla BPO. Taki typ inwestora może długookresowo przyczynić się do podniesienia atrakcyjności regionu. Centra finansowo-księgowe i analityczne są szczególnym typem inwestycji, które podejmowane są niezwykle ostrożnie przez inwestorów ze względu na wysokie wymagania dotyczące kwalifikacji i jakości pracy. Nieodzownym elementem działalności operacyjnej takich centrów są ciągłe szkolenia pracowników – inwestycje w kapitał ludzki. Z tego powodu ryzyko nagłego wycofania centrum w celu poszukiwania tańszych pracowników jest relatywnie niższe niż w przypadku np. inwestycji produkcyjnej. Podejście takie jest również korzystne dla samych pracowników (w tym wypadku mieszkańców Pomorza), gdyż pozwala im zdobywać kwalifikacje, co czyni ich bardziej konkurencyjnymi na rynku pracy. Ponadto ten rodzaj działalności charakteryzuje się oferowaniem relatywnie dobrze płatnych miejsc pracy, co może być alternatywą dla emigracji. Warto więc sprawdzić dokładnie, czym są inwestycje typu BPO oraz jakie korzyści mogą z nich płynąć.

Charakter zjawiska

Spłaszczanie świata towarzyszące procesowi globalizacji przejawia się międzynarodowym charakterem przedsiębiorstw oraz siecią powiązań między organizacjam [3]. Powiązania te kształtują obecny model funkcjonowania przedsiębiorstw, a konsekwencje zmian bezpośrednio wpływają na atrakcyjność inwestycyjną i budowanie przewag konkurencyjnych regionów.

Jednym z ważnych aspektów budowania powiązań między przedsiębiorstwami jest proces transgranicznego outsourcingu (ang. offshoring) działalności przedsiębiorstw, polegający na wydzielaniu i transferze z przedsiębiorstw procesów i zadań, które nie stanowią głównej ich działalności. Offshoring może być realizowany na dwa sposoby – przez zlecanie zagranicznym centrom zadań wydzielonych z przedsiębiorstw [4] albo przeniesienie części działalności do zagranicznych jednostek zadaniowych korporacji [5].

Transferowanie działalności między państwami prowadzi do budowania nowoczesnego modelu biznesowego opartego na zagranicznych usługodawcach, który ingeruje w strukturę globalnego rynku. Offshoring stanowi ważną część bezpośrednich inwestycji zagranicznych, wpływa na rynek zatrudnienia, stymuluje poszukiwanie nowych przewag konkurencyjnych przez regiony, których bezpośrednio dotyczy. Proces ten jest szczególnie ważny z punktu widzenia gospodarek i regionów rozwijających się, które wciąż mogą przyciągać inwestycje z krajów Europy Zachodniej lub Stanów Zjednoczonych ze względu na niższą cenę i dobrą jakość wykonywanych usług.

Skala oddziaływania offshoringu jest olbrzymia, szacowana na poziomie co najmniej 20% światowej wartości usług. Najwięcej centrów usługowych lokalizowanych jest w Indiach oraz Chinach, które jako pierwsze doświadczyły napływu inwestycji z tytułu transferowania działalności. Jednakże mapa inwestycji typu offshore mocno ewoluuje i obecnie coraz chętniej wybierane są nowe kraje członkowskie UE, również Polska – dobrze oceniana w światowych rankingach atrakcyjności inwestycyjnej.

Jak ewoluuje BPO?

Początkowe transfery do tańszych dostawców dotyczyły głównie przenoszenia prostych i łatwych do kontrolowania, a przy tym mało wykwalifikowanych zadań – głównie w przemyśle. Wiązało się to z dużymi różnicami w kosztach pracy pomiędzy poszczególnymi krajami. Wraz z wydzielaniem coraz bardziej skomplikowanych i specjalistycznych zadań rosło jednak znaczenie czynników takich jak: kwalifikacje i znajomość języków obcych, ryzyko danej lokalizacji (np. ryzyko polityczne, przepisy prawne, stabilność gospodarcza), bliskość kulturowa, poziom rozwoju i infrastruktura. Coraz częściej ważnym czynnikiem stawała się faktyczna odległość od kraju zleceniodawcy. Zgodnie z tym kryterium na lokalizację usług wybierane są państwa sąsiadujące ze zleceniodawcą [6].

Obecnie pojęcie offshoringu skupia w sobie ogromny zakres znaczeniowy, adekwatnie do szerokiego spektrum usług świadczonych transgranicznie. Z perspektywy budowania przewagi konkurencyjnej regionów, również metropolii gdańskiej, szczególnie ważny jest transgraniczny outsourcing procesów (PBO [7]), a w przyszłości zapewne ważny będzie rozwijający się od niedawna offshoring wiedzy (KPO [8]) [9].

Stanowiska pracy i typy usług

Offshoring procesów jest niezwykle atrakcyjny dla tzw. krajów przyjmujących, gdyż przenosi wysoko wykwalifikowane stanowiska pracy, które z kolei podnoszą konkurencyjność regionu przyjmującego. Jak podaje McKinsey [10], zakres kompetencji specjalistów z transferowanych stanowisk pracy może dotyczyć:

  • przetwarzania oraz przechowywania danych;
  • świadczenia usług biznesowego i finansowego wsparcia;
  • świadczenia usług prawniczych;
  • wykorzystywania matematycznych i ekonometrycznych kwalifikacji;
  • usług wsparcia diagnostycznego;
  • nauk medycznych.

Tylko w zakresie danych i informacji przedmiotem działalności obecnie wydzielanych centrów zadaniowych są m.in.: wprowadzanie, przetwarzanie, procesowanie i archiwizowanie olbrzymiego zakresu danych, procesowanie transakcji (np. dokonywanych za pomocą kart płatniczych), konwersja plików i dokumentów, skanowanie dokumentów, wysyłka listów reklamowych, projektowanie czy proste usługi podatkowe.

Przedsiębiorstwa coraz częściej wydzielają także skomplikowane usługi m.in. z zakresu finansów i księgowości (działalność taką wydzieliły m.in.: My Travel, Dresdner Bank, Deutsche Bank, British Telecom, Ford, Swissair czy eBay) lub tworzą własne specjalistyczne centra analityczne w różnych częściach świata (np. zlokalizowany obecnie w 36 krajach Experian, który dostarcza rozwiązań wspierających decyzje strategiczne i finansowe dla różnych organizacji, posiada swoje centra analityczne i procesowania w takich krajach jak Bułgaria, Chiny, Brazylia czy Irlandia).

Coraz częściej zlecane są usługi tzw. digitalizowania, czyli przetwarzania dokumentów z wersji drukowanej na elektroniczną m.in. map, zdjęć, wydań gazet, planów czy projektów [11]. Na przykład firma Kampsax – duński lider w opracowywaniu informacji geograficznej w zakresie m.in. map i inżynierii drogowej – przeniósł całą swoją działalność operacyjną do Indii, pozostawiając w Danii jedynie zarząd i marketing [12]. Kolejnymi przykładami usług, które szybko zaczęto świadczyć na odległość, jest przygotowywanie dokumentacji medycznych (ang. medical transcription), opisywanie i diagnozowanie wyników badań (np. prześwietleń rentgenowskich). Szacuje się, że w Stanach Zjednoczonych roczne koszty usług tworzenia dokumentacji medycznej wynoszą od 10 do 25 mld dolarów i ciągle rosną ok. 15% rocznie. Z tego powodu znaczna część tych usług jest już realizowana w Indiach [13].

BPO w Polsce i w Pomorskiem

Według informacji PAIiIZ [14], na koniec 2006 r. w Polsce zlokalizowano ok. 40 centrów usług różnego typu. Polska jako kraj zaznaczyła więc już swoje miejsce na mapie światowych inwestycji typu offshore oraz na mapie najbardziej pożądanych lokalizacji dla nowych inwestycji tego typu. Nasz kraj oceniany jest przede wszystkim przez pryzmat członkostwa w UE oraz wielkości rynku, na którym chce zaistnieć przynajmniej część firm zagranicznych. Jako ważne kryteria lokalizacyjne uznaje się potencjał Polski w postaci wysoko wykwalifikowanych pracowników, liczby absolwentów wyższych uczelni, znajomości języków obcych oraz bliskości kulturowej z krajami UE. Z całą pewnością ważnymi stymulatorami inwestycji są: ciągle duża różnica w kosztach pracy, dostępność pomocy unijnej oraz zachęty inwestycyjne, jakie oferują inwestorom np. specjalne strefy ekonomiczne.

Skupiając się na obecnej mapie inwestycji i priorytetowych sektorów, o jakie ubiegają się polskie regiony i inne kraje konkurujące z Polską o inwestycje, metropolia gdańska prezentuje się raczej słabo, a na mapie wybranych inwestycji BPO PAIiIZ w zasadzie nie istnieje. W metropolii zlokalizowanych jest właściwie tylko dwóch inwestorów typu BPO: Lufthansa i Reuters. Swoje centrum operacyjne ma również GE Money.

Rekomendacje dla Pomorza

Przyciągnięcie inwestycji typu BPO powinno być jednym z ważnych zadań regionalnej polityki wobec inwestorów zagranicznych w świetle podnoszenia atrakcyjności regionu w długim okresie. Budowanie stabilnych relacji z inwestorami wymaga jednak pewnych zmian w podejściu do pozyskiwania inwestorów. Po pierwsze, wizerunek metropolii gdańskiej jako atrakcyjnego miejsca lokowania inwestycji BPO powinien wynikać z materiałów udostępnianych inwestorom przez PAIiIZ (np. na stronie internetowej). Kontakt z PAIiIZ jest często pierwszym krokiem w poszukiwaniu przyszłej lokalizacji dla inwestycji.

Po drugie, metropolii potrzebna jest spójna dla całego regionu jednostka obsługi inwestorów, która stawiałaby interes metropolii ponad interesy konkurujących w praktyce miast metropolii. Z punktu widzenia interesów metropolii ważne jest, aby reprezentowała ją jedna silna jednostka obsługi inwestora zamiast kilku obecnie funkcjonujących, do których inwestor może się zwrócić.

I wreszcie, obsługa inwestora powinna być bardziej nastawiona na budowanie faktycznych relacji z inwestorami niż na obsługiwanie inwestorów w charakterze klientów. Oznacza to, że nie liczba spotkań i rozmów, lecz faktyczne efekty w postacie inwestycji powinny być miarą dobrze funkcjonującej jednostki obsługi inwestora, a w dalszej kolejności powinno nią być zadowolenie inwestorów ze współpracy z władzami lokalnymi.

Przypisy:

1 Zob. Rozdział „Charakter zjawiska”.

2 Information and Communication Technologies – technologie informacyjne i komunikacyjne.

3 ang. interogranizational dimension.

4 ang. offshore outsourcing lub international sourcing.

5 ang. corporate-owned offshore, strict sense offshoring lub captive offshoring.

6 Proces ten określany jest jako nearshoring (ang. near – blisko).

7 ang. Business Process Outsourcing.

8 ang. Knowledge Process Outsourcing.

9 Usługi KPO świadczy np. firma Evalueserve, która w swojej ofercie proponuje np.: prowadzenie badań, przeprowadzanie analiz klinicznych, przygotowywanie analiz inwestycyjnych, wykonywanie badań patentowych. Wszystkie usługi świadczone przez Evalueserve wymagają wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Szerzej na http://www.evalueserve.com.

10 http://www.mckinsey.com.

11 R. Dossani, M. Kinney, 2007, The Next Wale of Globalization: Relocating Service Provision to India, World Development, Vol. 35, No. 5, s. 782.

12 http://www.kampsax.com oraz http://www.kampsaxindia.com.

13 http://en.wikipedia.org/wiki/Medical_transcription.

14 Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych.

Skip to content