Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorze – architektura bez jakości i estetyki?

Codziennie mijamy setki budynków, poruszamy się ulicami, przemieszczamy przez krajobraz i architekturę, która jest nie tylko naszym codziennym otoczeniem, ale i naszą wizytówką. Często wystarczy spojrzeć na miejsce, w którym się znajdujemy (dom, ulica, park, las) i jego stan, aby powiedzieć, kto jest jego mieszkańcem czy użytkownikiem. Niestety, w naszym regionie zwykłemu przechodniowi, tym bardziej turyście lub przejezdnemu, od razu rzucają się w oczy nierówne chodniki, śmieci porozrzucane po ulicach, nieskoszone trawniki, wszędobylskie reklamy, brudne przystanki autobusowe, brak zieleni. Takie obrazy nie tylko odrzucają, ale też zmuszają do zadawania pytań, czy umiemy korzystać z tego, co mamy wokoło, czy umiemy dbać o naszą własność, miejsce codziennego użytku, wypoczynku i pracy?

Proces planowania przestrzeni to nie tylko opracowanie koncepcji zagospodarowania przestrzennego, wyznaczenie powierzchni działek, wybudowanie obiektów, ale też duża liczba szczegółów, o które należy zadbać, nadając im właściwe przeznaczenie. Na to, aby powstał „dobry obiekt”, składają się m.in. ramy narzucane planami zagospodarowania, oczekiwania i możliwości inwestora, jakość projektu architektonicznego i budowlanego, a także jakość wykonania. Na dłuższą metę, dla estetyki i funkcjonalności takich fragmentów przestrzeni znaczenia nabiera „kultura” użytkowania.

Jakość za niską cenę

Obecna publiczna polityka inwestycyjna opiera się na logice przetargowej. Najczęściej niestety dominuje w niej jedno tylko kryterium – jak najniższej ceny. W procesie przetargów wybierane są firmy, które oferując niską cenę usług, nie gwarantują dobrej jakości wykonanych prac. Skutkiem są nagminne już w naszej rzeczywistości niekończące się remonty dopiero co oddanych dróg, chodników, mostów. Problemem nie są tylko źle dobrane (najtańsze) materiały, ale również wadliwe wykonanie. Samorządy cieszą się z uzyskanej „ilości” – traktując ją jako kryterium efektywności ich działania. Warto zmienić takie nastawienie i wymagać od swoich samorządowców przede wszystkim jakości. Odpowiedni nadzór przeprowadzanych inwestycji oraz egzekwowanie gwarancji może zaoszczędzić nie tylko spore pieniądze, ale i zadowolić mieszkańców danej miejscowości.

Uczmy się zabytków

Mieszkańców Pomorza należy uczyć zasad tzw. „kultury bycia” wśród obiektów architektonicznych, dbania o ich przetrwanie dla kolejnych pokoleń. W tym celu potrzebna jest większa wiedza, nie tylko o bogatej architekturze regionu, ale i o panujących w przeszłości stylach. Wprowadzenie swego rodzaju edukacji, jak umiejętnie korzystać z przestrzeni, wytworzy w mieszkańcach naszego regionu poczucie tożsamości z Pomorzem. Uwrażliwi nas także na decyzje zapadające przy tworzeniu naszego otoczenia. Każdy z nas powinien zdawać sobie sprawę ze znaczenia procesu decyzyjnego w planowaniu przestrzeni, ale i rozwinąć w sobie zmysł estetyki.

Zwykły mieszkaniec powinien wiedzieć, jak zachować się w obiektach zabytkowych, na cmentarzach, w galeriach, w teatrach, w parkach narodowych, jak odnosić się do takich miejsc z szacunkiem, a co za tym idzie – nie śmiecić, nie dewastować, korzystać z architektury zgodnie z jej przeznaczeniem.

Prywatne jest święte, publiczne nie istnieje!

W dalszym ciągu panuje przekonanie, że to, co publiczne, jest dla nas mniej ważne od tego, co prywatne. „Publiczne” to nadal „niczyje” – zaczynając od klatek schodowych wielorodzinnych budynków, na pomorskich lasach kończąc. Dbamy o to, co należy osobiście do nas, natomiast nie potrafimy szanować dobra publicznego. Musimy wykształcić w sobie współodpowiedzialność za to, co nas otacza.

Czas na reklamę

Reklama – w dobie konkurencji wolnorynkowej – wdziera się w nasze życie z każdej niemal strony. Obiekty architektoniczne i otaczająca nas przestrzeń to także miejsce na zamieszczanie różnych bannerów i plakatów reklamowych. Przedsiębiorcy starają się wykorzystać każdą przestrzeń, zarówno miejską, jak i wiejską do tego, aby umieścić „kawałek” swojej firmy w jak najbardziej widocznym miejscu. Powoduje to niejednokrotnie „zaśmiecanie” krajobrazu różnokolorowymi tablicami i neonami. Niestety, często reklamodawcy w zamian za jak największą promocję ignorują przepisy i regulacje prawne dotyczące zamieszczania reklam. Chaos i kicz, jaki w skutek tego powstaje, jest kolejnym świadectwem bałaganu w naszej przestrzeni. Dobrze zarządzane miasta powoli i skutecznie zaczynają ten problem rozwiązywać, tworząc politykę restrykcji i zakazów dotyczących zamieszczania reklam. Natomiast najgorzej wygląda sytuacja na wsiach i przedmieściach, gdzie panuje samowola w umieszczaniu różnego rodzaju bilboardów. Na wiejskich polach, głównie przy ruchliwych trasach, można zauważyć setki różnych reklam, burzących piękne pomorskie widoki. Być może obok zakazów i nakazów warto pokusić się o promocję dobrych praktyk – takie pozytywne działania często są znacznie bardziej skuteczne.

Pole popisu dla samorządów

To samorządy różnego szczebla są odpowiedzialne za ład przestrzenny i architektoniczny. Wiele spośród pomorskich gmin – nie bacząc na niedoskonałe prawo „centralne” – potrafiło opracować dobrą strategię zagospodarowania przestrzeni i wprowadzić na przykład elementy jednolitego „stylu budowlanego”.

Ujednolicone zasady budowlane i odpowiednie prawo gminne dotyczące budowy domów spowodują nie tylko krok w stronę estetyzacji danego terenu, ale też wzmocnią przywiązanie do tradycji kulturowej regionu. Niektóre gminy już opracowały zasady, których mają przestrzegać ich mieszkańcy przy planowaniu budowy, jak np. odpowiedni kąt nachylenia dachu czy stosowanie czerwonej dachówki jako element charakterystyczny dla danej społeczności.

Niedopuszczalne jest, aby na terenie architektury kaszubskiej czy kociewskiej powstawały domy stylizowane na budownictwo góralskie. Mimo, że mogą one stanowić swego rodzaju element estetyczny, nie wpisują się w lokalną kulturę i tożsamość architektoniczną. Niestety, powszechna jest także doraźność w budownictwie i swego rodzaju „wolna amerykanka”. Powstają szpecące krajobraz tymczasowe baraki, garaże i tym podobne. Nielegalnie powiększa się gotowe budynki o różnego rodzaju dobudówki i nadbudówki. Problemem jest także spuścizna lat 70-tych i 80-tych, czyli „blokowiska” z tzw. wielkiej płyty. Remonty elewacji tych budynków i malowanie ich na różne kolory jest rozwiązaniem tylko w pewnym stopniu poprawiającym stan estetyczny. Istnienie blokowisk będzie problemem Polski jeszcze przez dziesiątki lat.

Młodzi ludzie a odpowiedzialność

Rozważając dylematy estetyki naszego otoczenia nie sposób pominąć problemu graffiti. Dla jednych „grafficiarze” są dewastatorami, dla innych tworzą nowy rodzaj ulicznej sztuki. Dla tych pierwszych są tylko przestępcami niszczącymi naszą architekturę, których powinno się odpowiednio karać. Dla drugiej grupy natomiast są to ludzie obdarzeni ogromnym potencjałem artystycznym.

Istnieją dobre przykłady wykorzystywania ich talentu twórczego i świeżego spojrzenia na świat – można przecież nie tylko ozdabiać osiedla dobrze przemyślanymi dziełami graffiti, ale także zaangażować młodych ludzi poprzez różnego rodzaju konkursy do projektowania swojej przestrzeni i mieszczącej się w niej architektury.

Ulotne piękno Pomorza

Naturalne piękno i walory Pomorza są naszym zasobem. Jak każdy zasób, można go dobrze spożytkować, ale też łatwo stracić. Zagospodarowanie przestrzenne i architektura mają to do siebie, że popełnione w ich zakresie błędy bardzo trudno jest poprawiać. Decyzje budowlane warunkują jakość naszego życia na wiele dziesięcioleci, wywołując często nieodwracalne skutki. Warto o tym pamiętać, wydając kolejne zezwolenie na budowę.


Komentarze

Krzysztof Boguslawski

Sobota 04 Grudzień 2010 11:43:40 pm

Ważny to glos- w sprawie chyba najważniejszej w domenie- region, samorząd,mała Ojczyzna.. i to nie ze strony powolanych do tego..- tym ważniejszy!!! Przyjmuję ten głos – ocenę -jako świadectwo , że to co w oku architekta budzi sprzeciw -oddziaływuje i to obiektywnie. NIe oczekiwałbym sukcesów w poprawnych decyzjach administracyjnych – to co budzi nasz sprzeciw – jest w większości owocem tychże… problem leży w naszej kulturze – naszego społeczeństwa, a właściwie braku tożsamości – czytaj potrzeb tożsamości. Same tablice dwujęzyczne marnie wyglądają na tle UNI-PRZESTRZENI…Nie potrafimy – jako społeczeństwo – urządzić sobie NASZEJ – PRZESTRZENI!! jesteśmy nieufnymi asekurantami, którzy nie wierzą w kulturę, umiejętności, mądrość i wreszcie odpowiedzialność – tych – których tu byli – są i będą… Racją jest , że to co zepsute – w przestrzeni – trudno zmienić, ale nie próbujmy – PROSZĘ- regulować przestrzeni – administracyjnie. Jest wiele przykładów – w najbliższym i dalszym otoczeniu – że piękno – przestrzeni nie leży w jednorodności – aw HARMONII !!! harmonia nie powstaje jednorazowo!! To często proces …kilkusetletni – o różnych sposobach KRYSTALIZACJI…Słowem- nasze zadęcie i obrazobórcze opinie na tematy nowych inwestycji w zastanych przestrzeniach – niekiedy tylko są celne – bo nie respektują – moim zdaniem – podstawowej ale słusznej zasady: gdyby nie odwaga i spojrzenie w przyszłość – Opata Sugera …czy Gustawa Eifela – nie byłoby zabytków gotyku czy drapaczy chmur… z lat trzydziestych. NIe bójmy się tworzyć, myśleć, cieszyć się tym co mamy i potrafimy – byle tylko – szanować to co wymaga szacunku. Pozdrawiam wszystkich – którzy odczuwają przestrzeń jak np.muzykę. PIĘKNA PRZESTRZEŃ- DZIAŁA, INSPIRUJE, PRZYCIĄGA – JEST SKARBEM!!

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przestrzeń miasta

Gospodarowanie przestrzenią miasta, czyli proces ciągłej i planowanej transformacji przestrzeni w pewien określony stan zależny od celów, jakie ma spełniać dana przestrzeń, jest jednym z najważniejszych wyzwań dla samorządów lokalnych. Bardzo trudno mówić o modelach gospodarowania przestrzenią. Miasta zawsze wychodzą naprzeciw pewnym oczekiwaniom i problemom, spełniają ściśle określone funkcje, są zróżnicowane pod względem granic i otoczenia. Rozwijają się, dojrzewają, przeżywają kryzysy i rozwiązują je w bardzo indywidualny sposób – zależny od historii, społeczności, kultury czy stopnia rozwoju struktur. Dlatego każda metamorfoza, odrodzenie, znalezienie sposobu na przezwyciężenie pewnych ograniczeń, czy wręcz dosłownie – rewitalizacja pewnych terenów – będą jedynie przykładami, godnymi naśladowania, ale tylko w zakresie mechanizmów działania, pewnego sposobu myślenia czy po prostu otwarcia się na nowe rozwiązania i pomysły.

Metamorfozy

Warto przypomnieć, że odnowa urbanistyczna miast rozpoczęła się w latach 60. ubiegłego wieku. Procesy degradacji starych obszarów zurbanizowanych, będące skutkiem epoki industrialnej i niekorzystnych zjawisk społecznych z nią związanych, w Europie Zachodniej osiągnęły apogeum pod koniec lat 60. Jednocześnie zmiany struktury gospodarczej, zachodzące w gospodarce globalnej – zmiany technologii, ujęcie aspektu środowiskowego, przesuwanie inwestycji i zatrudnienia w kierunku usług – spowodowały zamykanie kopalń, fabryk, przeformułowania funkcji miasta. Wzrosło znaczenie usług kulturalnych i turystycznych. Te siły spowodowały, że aglomeracje musiały przejść swoistą „metamorfozę”. Miasto postindustrialne nowej ery samo w sobie generowało zmiany, a z drugiej strony było do nich stymulowane przez rozwój trzeciego sektora. Najważniejsze przeobrażenia dotyczą przestrzeni publicznych oraz poprzemysłowych, które często musiały zmienić swoje funkcje i przeznaczenie.

Wówczas też kwestia odnowy przestrzeni miejskiej stała się problemem politycznym. Pierwszym „remedium” była gentryfikacja [1] – często jednak postrzegana jako działanie spontaniczne. Świadoma i planowana odnowa zdegradowanej przestrzeni łączy zaś modernizację, odnowę w sensie dosłownym i ożywienie społeczno-gospodarcze. Zaczęto zatem opracowywać i wdrażać programy rewitalizacyjne, w które zaangażowane były nie tylko władze lokalne, ale i centralne.

Model amerykański

W Stanach Zjednoczonych rewitalizacją zajmują się instytucje określane mianem Community Development Corporation (CDC) [2] – organizacje o wysokim stopniu profesjonalności i prestiżu społecznym. W ostatnich latach w USA zaobserwowano istotne zmiany w polityce rewitalizacyjnej – odejście od modelu opiekuńczego, pomocy socjalnej do modelu zatrudniania. Nowe wzory amerykańskie koncentrują się na działaniach mediacyjno-moderacyjno- -koordynacyjnych [3]. Zmiany zaszły także w CDC, które obecnie integrują działania czynników umożliwiających rozwiązanie sytuacji kryzysowej danego obszaru. Model amerykański polega zatem na tworzeniu określonego zaplecza zarządzającego, a nie – jak to jest w modelach europejskich – na realizacji programów opracowanych przez sektor publiczny, dających tak wsparcie finansowe, jak i określających warunki realizacji danego przedsięwzięcia. W takim modelu CDC najpierw stawiają diagnozę sytuacji i organizują kooperacyjne koncepcje działań, integrując przy tym wszystkich aktorów, zasoby i dostępne środki. Ważnym elementem działania takich struktur jest też poszukiwanie partnerów zewnętrznych. Działania CDC obejmują:

– integrację programów rewitalizacyjnych ze strukturami lobbystycznymi, działającymi na szczeblu rządowym w dziedzinach przydatnych dla realizacji regionalnego czy lokalnego interesu rewitalizacji,

– szeroki wachlarz aktywności, sięgający od kontaktów z sektorem rynkowo-komercyjnym do wspierania działań organizacji typu „non profit” w obszarze inicjatyw lokalnych,

– organizowanie pozyskiwania pomocy finansowej ze źródeł fundacji narodowych i prywatnych,

– profesjonalne zarządzanie działaniami w zakresie rewitalizacji oraz integrowanie do jej programów sił gospodarczych wolnego rynku,

– bezpłatne doradztwo dla planistów, architektów, prawników i menedżerów zajmujących się problemami rewitalizacji,

– transfer know-how w postaci doradztwa i szkoleń.

W ostatnich latach CDC koncentrują swe działania na przygotowywaniu zintegrowanych programów działań rewitalizacyjnych. Programy takie stanowią bazę dla budowy lobbingu politycznego, pozyskiwania środków, nawiązania kontaktów itd. Zwykle takie programy zawierają elementy planowania strategicznego; są ukierunkowane na działania długofalowe, a nie doraźne. Szybkie zmiany gospodarcze i społeczne spowodowały, że dziś działalność CDC w USA to przykład skutecznych rozwiązań w sferze:

– wzrostu bezpieczeństwa obszarów kryzysowych,

– aktywizacji miejsc pracy i rozwoju kształcenia,

– aktywizacji lokalnego kapitału społecznego,

– aktywizacji i integracji mechanizmów rynkowych na obszarach kryzysowych.

Dlatego CDC są w USA ważnym partnerem administracji lokalnej jako tzw. agentury intermedialne dla działań rynkowych. Są one doskonałym przykładem wspierania rozwoju partycypacyjnej i kooperatywnej samorządności lokalnej [4].

Rewitalizacja śródmieścia w Denver

Doskonałym przykładem rewitalizacji śródmieścia może poszczycić się Denver w stanie Kolorado – największy ośrodek miejski i stolica stanu. Zespół miejski liczy 2.581 mln ludności (spis z 2000 r.) [5]. W latach 70. nastąpił tam masowy odpływ ludzi na przedmieścia miasta. Za mieszkańcami przeniosły się sklepy i inne punkty usługowe, co doprowadziło do wyludnienia się śródmieścia. W kolejnych latach procesy degradacji pogłębiały się. Wreszcie na początku lat 90. władze miejskie rozpoczęły proces rewitalizacji, wdrażając rozwiązania systemowe oparte o 10 celów głównych:

1. Osiedlenie ludzi w śródmieściu musi być priorytetem politycznym i biznesowym. W tym celu należało połączyć interesy przedsiębiorców, władz miejskich oraz mieszkańców. Organizowano spotkania i konsultacje, a także stworzono Plan Działania dla Śródmieścia.

2. Śródmieście musi być widoczne – określono granice dzielnicy, zainicjowano zmianę krajobrazu miejskiego, służącą wyróżnieniu tej części miasta od innych.

3. Śródmieście musi być dostępne – poprawiono jakość infrastruktury miejskiej i krajobrazu, zapewniono większe atrakcje potencjalnym mieszkańcom. Na ten cel władze miejskie w 1989 roku wyemitowały obligacje miejskie na kwotę 240 mln dol. Środki zdobyte z obligacji posłużyły na remonty dróg i mostów prowadzących do śródmieścia oraz na inne inwestycje związane z połączeniem śródmieścia ze strategicznymi miejscami w mieście. Te przedsięwzięcia przyczyniły się do znacznych udogodnień w ruchu pieszych.

4. Śródmieście musi posiadać nowe i atrakcyjne udogodnienia przyciągające mieszkańców – w tym celu wyremontowano bibliotekę miejską, powstał nowy teatr, wybudowano park rozrywki, akwarium, boisko do gry w baseball oraz centrum sportowe obejmujące halę do koszykówki i lodowisko. Atrakcje te przyczyniły się do inwestycji drobnych przedsiębiorców otwierających restauracje i puby w pobliżu.

5. Śródmieście musi być czyste i bezpieczne. W 1992 r. Downtown Denver Partnership poczyniło skuteczne kroki do utworzenia w tym obszarze Strefy Rozwoju Biznesu. Strefa ta finansowana jest z podatku od nieruchomości pobieranego z określonej części śródmieścia. Spośród różnych przedsięwzięć tego rejonu do najważniejszych zadań należy usuwanie graffiti i śmieci z ulic dzielnicy. W 1995 r. stworzono nowy policyjny rejon, obejmujący śródmieście i sąsiedztwa. Strefa finansuje między innymi patrole policyjne w śródmieściu, włączając w to patrole rowerowe i konne.

6. Zachowanie i odrestaurowanie starego budownictwa.

7. Wsparcie dla wzrostu osiedlania się w śródmieściu – oznaczało to przede wszystkim zmianę regulacji przeciwpożarowych i budowlanych oraz tych dotyczących gęstości zaludnienia w śródmieściu.

8. Zasoby miasta powinny być przeznaczone na osiedlanie – stworzono Biuro Mieszkalnictwa Śródmieścia (Downtown Housing Office – DHO). Zadaniem tej instytucji było zbieranie informacji o dostępnych nieruchomościach, rynku nieruchomości oraz dostępnych funduszach publicznych. Pierwszym priorytetem DHO stało się poszukiwanie developerów dla pustych budynków. Poza tym uruchomiono Fundusz Kredytowy dla Dolnego Śródmieścia, z którego finansowano restauracje fasad budynków. Innym źródłem finansowym stał się Stanowy Fundusz Historyczny, działający w stanie Colorado.

9. Aktywne sąsiednie dzielnice śródmieścia – śródmieście Denver jest otoczone ośmioma sąsiednimi dzielnicami. Każda z nich oferuje miejsca do zamieszkania, a bliskość śródmieścia pozwala na swobodne przemieszczanie się ludności pieszo. Rozwój śródmieścia przyczynił się pośrednio do rozwoju sąsiednich okolic. W najbiedniejszej części kosztem 26 mln dol. zburzono 286 domów komunalnych, stawiając w ich miejsce 550 nowych budynków. Jedna trzecia z nich została przeznaczona na mieszkania komunalne na sprzedaż, kolejna jedna trzecia dla lokatorów zarabiających mniej niż 60 proc. średniego dochodu rodziny w tej dzielnicy; resztę zaś oddano do sprzedaży na wolnym rynku.

10. Rewitalizacja śródmieścia nie jest jeszcze zakończona – władze miasta mają świadomość, że to proces ciągły, pojawiają się więc nowe problemy, którym trzeba sprostać [6].

Niemiecki model odnowy miast

Klasyczna niemiecka metoda rewitalizacji ukierunkowana była na pokonywanie skutków procesu dekapitalizacji przestrzeni miejskich i opierała się o system zabezpieczeń socjalnych mieszkańców oraz realizowała metody uspołeczniania procesów planistyczno-realizacyjnych i zasady ochrony starych struktur miejskich. Stanowiła ona podstawę dla działań aż do końca lat 80. [7] Działania rewitalizacyjne realizowały interes publiczny i były finansowane ze środków publicznych. Ich celem była poprawa warunków życia, mieszkania i pracy poprzez usunięcie deficytów w przestrzeni i sferze budowlanej. Rozwiązania prawne opierały się na:

– ograniczeniu na okres rewitalizacji mechanizmów rynkowych i praw własności nieruchomości w celu niwelacji spekulacji i działań sprzecznych z celami odnowy,

– dostarczeniu instrumentów planistycznych dla przygotowania, zarządzania i skutecznej koordynacji programu rewitalizacji,

– dostarczeniu instrumentów ochrony interesów mieszkańców – osłon socjalnych,

– realizacji działalności informacyjnej i partycypacji społecznej w sferze planowania i realizacji programu.

Po 1990 r. większość środków przeznaczonych na rewitalizację zostało skierowanych na tereny byłej NRD. Problemy wschodnich landów i procesy globalizacyjne spowodowały konieczność reorientacji strategii i metod rewitalizacyjnych. Trzeba było odejść od odgórnego zarządzania na rzecz kooperacji i partnerstwa społecznego. Powstały wówczas nowe modele i programy: „Przebudowa miast w nowych krajach związkowych” oraz „Miasto socjalne”. Pierwszy program odpowiadał na aktualne problemy landów wschodnich – negatywny bilans demograficzny i spadek zapotrzebowania na powierzchnie mieszkalne i użytkowe. Drugi program skupiał się na wyzwaniach społeczno-ekonomicznych. Działania w programie pierwszym skupiają się obecnie na:

– poprawie jakości kwartałów miasta,

– wspieraniu mieszkalnictwa w centrum i dzielnicach staromiejskich,

– koncentracji na modernizacji mieszkań w dzielnicach centralnych i staromiejskich,

– wspieraniu tworzenia mieszkań własnościowych w centrum i dzielnicach staromiejskich, dystrybucji środków w oparciu o konkurencyjność projektów,

– uruchomieniu linii kredytowych,

– podwyższeniu dodatków inwestycyjnych dla rewitalizacji centrum i dzielnic staromiejskich.

Warunkiem przyjęcia danej gminy do programu jest stworzenie zintegrowanego planu rozwoju gminy [8].

Wnioski

Nie brak naukowej literatury na temat zagospodarowywania przestrzeni, nowych trendów czy zasad rewitalizacji – od dokumentów rządowych, po studia dotyczące licznych dobrych praktyk. We wszystkich jednak materiałach powtarza się to samo: najważniejszy jest pomysł i współpraca jak najszerszego grona aktorów sceny lokalnej. Dziś najważniejsze są strategie społecznego zaangażowania. Tak jak w każdej dziedzinie, tak i w zagospodarowywaniu przestrzeni lokalnej najważniejsze to brać pod uwagę lokalne uwarunkowania – predyspozycje, zaangażowanie, cechy demograficzne danej społeczności – ale i nie rezygnować z tożsamości oraz historii wielu ważnych miejsc.

Przypisy:

1 Jednym z ważniejszych procesów odnowy przestrzeni miejskiej jest gentryfikacja – podniesienie jakości lokali, budynków poprzez remonty, zmiany funkcji. W rozumieniu społecznym jest to zaludnianie centrów wielkich miast przedstawicielami klasy średniej. Termin narodził się w latach 60. w Ameryce, kiedy zaobserwowano migrację lepiej sytuowanych, białych mieszkańców miast na przedmieścia. Ich miejsce w dzielnicach centrum zajęli mieszkańcy klas niższych, przez co dzielnice te zaczęły tracić prestiż. Proces gentryfikacji polegał na zachęcaniu obywateli klas wyższych do powrotu do centrum, co miało odwrócić negatywne tendencje. Za: L. Michałowski, Turystyka i sposoby promocji miast, Studia Regionalne i Lokalne, nr 4 (14)/2003.

2 Podręcznik rewitalizacji – zasady, procedury i metody działania współczesnych procesów rewitalizacji, Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast, Warszawa 2003.

3 Ibidem, s. 118.

4 Ibidem, s.119.

5 M. Walczyński na podstawie Jennifer Molton, Ten Steps To a Living Downtown. Raport The Brookings Institution, wrzesień 1999, www.dobrepraktyki.silesia.org.pl.

6 Ibidem.

7 Podręcznik rewitalizacji, op. cit., s. 105.

8 Ibidem, s. 111.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rozwój gospodarczy Pomorza w świetle danych o aktywności inwestycyjnej

Jak powszechnie wiadomo, inwestycje stanowią jeden z najważniejszych czynników wzrostu gospodarczego. Pozwalają na stworzenie nowych środków trwałych lub ulepszenie już funkcjonujących składników majątku trwałego. W polskiej statystyce publicznej nakłady inwestycyjne obejmują środki wydane za wytworzenie, zakup bądź modernizację: budynków i budowli, maszyn i urządzeń technicznych, środków transportu, narzędzi, przyrządów, ruchomości i wyposażenia.

Skumulowane nakłady inwestycyjne w gospodarce narodowej poniesione w województwie pomorskim w latach 1999-2005 wyniosły 46 mld zł, co stanowiło 5,4 proc. inwestycji krajowych. Wielkość nakładów inwestycyjnych w przeliczeniu na mieszkańca pozwala na dokonanie porównań międzyregionalnych. W omawianym okresie w województwie pomorskim kształtowała się ona w na poziomie 3,4 tys. zł, co plasowało region na 5. pozycji w kraju. Wyraźnie wyższe nakłady odnotowano jedynie w województwie mazowieckim, dolnośląskim i wielkopolskim.

W strukturze branżowej nakładów inwestycyjnych dominował przemysł oraz obsługa nieruchomości i firm. Na każdą z tych sekcji przypadało ponad 20 proc. ogółu nakładów inwestycyjnych. Znacznym, ponad 10 proc. udziałem w inwestycjach cechował się transport, gospodarka magazynowa i łączność oraz handel hurtowy i detaliczny. Ponad 5 proc. udziałem wyróżniało się budownictwo oraz pozostała działalność usługowa. Znaczenie innych branż było wyraźnie mniejsze.

Rysunek 1. Wielkość nakładów inwestycyjnych w gospodarce narodowej według województw w latach 1999-2005

20_01

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

Rysunek 2. Struktura nakładów inwestycyjnych według sekcji PKD w województwie pomorskim na tle Polski w latach 1999-2005

20_02

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

Struktura nakładów inwestycyjnych w województwie pomorskim w nieznacznym stopniu odbiegała od struktury ogólnopolskiej. Kilka różnic było jednak zauważalnych. Najbardziej istotną był niższy od krajowego udział inwestycji w przemyśle. Z kolei znaczenie obsługi nieruchomości i firm oraz pozostałych usług było wyższe niż przeciętnie w Polsce. Wymienione różnice odzwierciedlają specyfikę struktury gospodarczej Pomorza, w której usługi odgrywają bardzo dużą rolę, a znaczenie przemysłu jest relatywnie małe.

Zasadnicze znaczenie dla wzrostu gospodarczego mają nakłady inwestycyjne w sektorze przedsiębiorstw. W latach 2002-2005 przedsiębiorstwa działające na terenie województwa pomorskiego poniosły nakłady inwestycyjne rzędu 14,9 mld zł. Udział regionu w inwestycjach krajowych kształtował się w tym zakresie na poziomie 5,3 proc. W przeliczeniu na mieszkańca inwestycje w sektorze przedsiębiorstw wynosiły w omawianym okresie 6,8 tys. zł. Ten wynik plasował region na 5. miejscu w kraju. Struktura nakładów inwestycyjnych przedsiębiorstw jeszcze wyraźniej odzwierciedla usługowy charakter gospodarki regionu. Udział usług rynkowych w inwestycjach sięgał 51 proc., a przemysłu wynosił niecałe 45 proc. Natomiast w skali kraju największy udział w nakładach inwestycyjnych miał przemysł (55 proc.).

Z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju społeczno- gospodarczego niezwykle istotną rolę odgrywają inwestycje samorządowe. Kształtują one warunki życia i mają znaczenie we wzmacnianiu atrakcyjności inwestycyjnej regionów. W latach 1999-2005 majątkowe wydatki inwestycyjne samorządów wszystkich trzech szczebli wynosiły 7,8 mld zł, co stanowiło 6,2 proc. ogółu wydatków krajowych. W przeliczeniu na mieszkańca wydatki inwestycyjne samorządów kształtowały się na poziomie 3,6 tys. zł. W rankingu regionów uwzględniającym ten wskaźnik województwo zajęło trzecie miejsce. W badanym okresie 60 proc. nakładów inwestycyjnych wydatkowano z budżetów gmin, około 27 proc. finansowane było przez miasta na prawach powiatu. Jedynie niecałe 7 proc. inwestycji pochodziło z budżetów województw, a 6 proc. finansowane było przez powiaty ziemskie. W porównaniu do innych regionów województwo pomorskie cechowało się dużym udziałem powiatów grodzkich w inwestycjach.

Podsumowując powyższą analizę, sformułować można następujące wnioski. Po pierwsze, województwo pomorskie cechowało się w badanym okresie ponadprzeciętnymi nakładami inwestycyjnymi w podmiotach gospodarki narodowej. Należy jednak zauważyć, że wraz z województwem śląskim otwierało ono raczej grupę regionów przeciętnych niż zaliczało się do ścisłych liderów. Po drugie, w strukturze inwestycji dominowały usługi rynkowe, co odzwierciedla charakter gospodarki regionu i wskazuje na pozytywne kierunki jej dalszych przekształceń. Po trzecie, region cechował się wysokimi wydatkami inwestycyjnymi samorządów, co pozwalało przede wszystkim na poprawę lokalnej infrastruktury technicznej i społecznej, która ma duże znaczenie dla kształtowania warunków życia i atrakcyjności inwestycyjnej regionu.

Rysunek 3. Wielkość nakładów inwestycyjnych w sektorze przedsiębiorstw według województw w latach 2002-2005

20_03

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

Na zakończenie warto wspomnieć o jeszcze jednej kategorii – nakładach na działalność badawczo-rozwojową. Nie jest to kategoria w pełni mieszcząca się w definicji nakładów inwestycyjnych. Patrząc jednak z punktu widzenia rozwoju gospodarki opartej na wiedzy, wszelkie nakłady prowadzące do zwiększenia zasobu wiedzy, generowania i wdrażania innowacji traktować można w kategoriach inwestycji. W zakresie nakładów na działalność badawczo- -rozwojową w przeliczeniu na mieszkańca województwo zajęło w 2005 r. wysokie, 3. miejsce. Jednak dystans, jaki dzielił je do województwa małopolskiego, a w szczególności do mazowieckiego, był znaczny. Mimo wysokiej pozycji regionu w rankingu polskich województw, nakłady te w kontekście celów Strategii Lizbońskiej były ciągle bardzo niskie – stanowiły jedynie 0,48 proc. PKB wytwarzanego na Pomorzu. Strategia Lizbońska zakłada wzrost udziału omawianych wydatków do poziomu 3 proc. Lider rankingu – województwo mazowieckie – w 2005 r. cechowało się udziałem na poziomie 1,2 proc. Ta różnica najlepiej pokazuje, jak całej Polsce, w tym Pomorzu, daleko jeszcze do osiągnięcia zakładanego celu.

Rysunek 4. Wielkość majątkowych wydatków inwestycyjnych samorządów gminnych, powiatowych i wojewódzkich według województw w latach 1999-2005

20_04

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

Rysunek 5. Nakłady na działalność badawczo-rozwojową na mieszkańca według województw w 2005 r.

20_05

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wskaźniki rozwoju województwa pomorskiego

Analiza sytuacji gospodarczej województwa pomorskiego w kwietniu bieżącego roku świadczy o pozytywnych zmianach, jakie miały miejsce w tym okresie. Zarówno w odniesieniu do działalności przedsiębiorstw, stanu rynku pracy, jak i wynagrodzeń odnotowano pozytywne zmiany, szczególnie w stosunku rocznym (Tablica 1.).

Liczba podmiotów gospodarki narodowej nie wzrosła znacząco, chociaż w kwietniu przybyło wyraźnie więcej podmiotów niż w marcu. Poza tym pamiętać należy, że województwo pomorskie cechuje się ponadprzeciętnym poziomem przedsiębiorczości.

Kwiecień był okresem, w którym w stosunku do miesiąca poprzedniego odnotowano spadek produkcji sprzedanej przemysłu. Miał on jednak charakter wahań sezonowych obserwowanych w całym kraju. W stosunku rocznym wzrost produkcji sprzedanej przekroczył 25 proc. i był około dwa razy wyższy niż przeciętnie w Polsce. Według kwietniowego „Komunikatu o sytuacji społeczno-gospodarczej województwa pomorskiego” najwyższy przyrost produkcji sprzedanej w największych branżach w stosunku rocznym wystąpił w: produkcji pozostałych środków transportu (przemysł okrętowy), produkcji wyrobów z drewna i wikliny, produkcji wyrobów z metali. Spadek odnotowano między innymi w produkcji wyrobów futrzarskich.

Wyraźny wzrost cechował produkcję budowlanomontażową. W stosunku do marca zwiększyła się ona o ponad 30 proc. Wzrost ten miał charakter sezonowy i zapewne kontynuowany będzie w następnych miesiącach. W porównaniu do roku poprzedniego wzrost produkcji budowlano-montażowej sięgnął prawie 60 proc., co odzwierciedla bardzo dobrą koniunkturę w branży. Wzrost odnotowany w województwie pomorskim był jednak wyraźnie wyższy niż przeciętnie w Polsce, gdzie kształtował się na poziomie 37 proc.

Miesięczna sprzedaż detaliczna zwiększyła się minimalnie, co związane było z wyhamowaniem znacznego wzrostu odnotowanego w marcu, łączącego się z okresem przedświątecznych zakupów. W skali roku dynamika sprzedaży detalicznej była nadal bardzo wysoka, choć w stosunku do marca uległa ona osłabieniu.

Dobre wyniki działalności przedsiębiorstw nie pozostały bez wpływu na sytuację na rynku pracy. Co prawda w kwietniu w stosunku do marca odnotowano nieznaczny spadek zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw, można go jednak tłumaczyć zmianami sezonowymi. Wzrost zatrudnienia w stosunku rocznym był natomiast wyraźny, kształtował się na poziomie 4,5 proc. i nieznacznie przekraczał zmiany ogólnopolskie. W skali roku wzrost zatrudnienia cechował większość sekcji. Wyraźnie najwyższy, sięgający 12 proc., odnotowano w budownictwie. Najgłębszy spadek zatrudnienia odnotowano w rybactwie – sięgał on 11 proc. O blisko 5 proc. w stosunku rocznym spadło zatrudnienie w hotelarstwie i gastronomii. Przedstawiciele tej branży zgłaszają również poważny deficyt pracowników wywołany odpływem do pracy za granicę.

Tablica 1. Wybrane mierniki i wskaźniki rozwoju gospodarczego województwa pomorskiego w kwietniu 2007 r.

19_t1

Przyglądając się dokładniej zmianom w działach przetwórstwa przemysłowego, wysoką dynamikę zaobserwowano w przedsiębiorstwach wytwarzających wyroby z drewna i wikliny, metali oraz produkujących artykuły spożywcze. Spadek zatrudnienia, wynoszący ok. 2 proc., odnotowano natomiast w zakresie produkcji pozostałego sprzętu transportowego.

Wzrost zatrudnienia przełożył się na wyraźny spadek bezrobocia. W ciągu miesiąca sięgał on 6 proc. Natomiast spadek odnotowany w porównaniu do analogicznego miesiąca roku poprzedniego przekroczył aż 26 proc., podczas gdy przeciętnie w kraju kształtował się na poziomie 22 proc. W kwietniu stopa bezrobocia spadła o 0,8 pkt. proc. w odniesieniu do miesiąca poprzedniego W stosunku rocznym zmniejszyła się ona natomiast o 4,5 pkt. proc. przy średniej dla kraju wynoszącej 3,5 pkt. proc. Tym samym dystans dzielący poziom stóp bezrobocia w województwie pomorskim i w Polsce uległ dalszemu zmniejszeniu.

W porównaniu do kwietnia 2006 r. spadek liczby bezrobotnych odnotowano także w trzech wybranych kategoriach osób znajdujących się w specyficznej sytuacji na rynku pracy. Stosunkowo niewielkie zmiany miały miejsce w przypadku bezrobotnych w wieku 50 lat i więcej. Świadczy to o relatywnie dużych trudnościach, jakie ze znalezieniem pracy mają, nawet w okresie koniunktury, osoby należące do omawianej grupy. Liczba młodych bezrobotnych uległa ponadprzeciętnemu zmniejszeniu. Różnica pomiędzy dynamiką spadku bezrobocia ogółem a bezrobocia młodych wynosiła ok. 5,6 pkt. proc. Po części był to zapewne efekt migracji – młodzi ludzie są szczególnie mobilni. Spadek nieodbiegający od przeciętnego odnotowano natomiast w przypadku osób długotrwale bezrobotnych, co należy uznać za wynik pozytywny, gdyż osoby długo pozostające bez pracy siłą rzeczy powinny mieć większe problemy z jej znalezieniem. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że jest to efekt legalizacji pracy dotychczas nierejestrowanej.

W kwietniu br. do urzędów pracy zgłoszono ok. 9,7 tys. ofert zatrudnienia, co dało wyraźny wzrost zarówno w układzie miesięcznym, jak i rocznym. Rosnącemu popytowi na pracę nie towarzyszył wzrost wynagrodzenia w układzie miesięcznym. Odnotowany spadek nastąpił po silnych wzrostach obserwowanych w marcu. Wpisuje się on jednak w wahania sezonowe. W perspektywie roku wzrost wynagrodzeń kształtował się na poziomie blisko 11 proc. i był o około 2 pkt. proc. wyższy niż przeciętnie w Polsce.

Przedstawione powyżej dane obrazują efekty dobrej koniunktury gospodarczej notowanej w Polsce i w województwie pomorskim. Kwiecień był kolejnym miesiącem, który w perspektywie rocznej przyniósł wzrost produkcji, zatrudnienia i płac oraz spadek bezrobocia. Pozostaje mieć nadzieję, że podobne tendencje będą utrzymane.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Koniunktura gospodarcza w województwie pomorskim

Stan gospodarki województwa może być oceniany na wiele sposobów. Jednym z nich jest spojrzenie poprzez pryzmat wskaźników statystycznych. Informacje o dynamice produktu regionalnego brutto, zmianach w wielkości zatrudnienia, dynamice nakładów inwestycyjnych czy też wyników finansowych przedsiębiorstw pozwalają oszacować postępy gospodarcze.

Podobnie, takiej ocenie służyć może opinia przedsiębiorców o kondycji firm prowadzących działalność w województwie. Subiektywne, zagregowane przekonania dają również wartościowe podstawy do oszacowania zmian stanu gospodarki. Ich główną zaletą jest szybkość pozyskiwania informacji oraz uniezależnienie od terminów publikacji informacji pochodzących ze statystyki publicznej. Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową od początku 2001 r. ocenia stan gospodarki w ujęciu regionów za pomocą testu koniunktury. W miesięcznym cyklu gromadzone są opinie przedsiębiorców o kondycji firm prowadzących działalność w województwie. Rozsyłane ankiety zawierają również pytania o przewidywania co do rozwoju gospodarczego w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Na podstawie uzyskanych na nie odpowiedzi wyliczany jest wskaźnik prognostyczny, informujący o oczekiwanych zmianach koniunktury w przyszłości. Zarówno wskaźnik koniunktury bieżącej, jak i wskaźnik prognostyczny mogą przyjmować wartości z przedziału od -100 do +100, przy czym wartość minimalna oznacza bardzo złą, zaś wartość maksymalna bardzo dobrą koniunkturę.

Do chwili obecnej (przez cały okres badawczy) najniższą wartość wskaźnika koniunktury wojewódzkiej na Pomorzu odnotowano pod koniec 2001 r. Wynosząca 35,2 pkt. wartość odzwierciedlała przeważającą liczbę opinii negatywnych wśród wszystkich odpowiedzi weryfikujących stan gospodarki województwa. Z kolei wartość maksymalną odnotowano w maju roku ubiegłego – w województwie pomorskim wynosiła ona 42,1 pkt.

Rysunek 1. Koniunktura gospodarcza w Polsce i województwie pomorskim w latach 2001-2007

18_01

Źródło: Opracowanie IBnGR.

Rysunek 2. Wskaźnik prognostyczny oraz wskaźnik koniunktury bieżącej w województwie pomorskim w 2006 r. i pierwszych 4 miesiącach 2007 r.

18_02

Źródło: Opracowanie IBnGR.

Analiza wykresu (Rysunek 1.) pozwala wskazać na pewne prawidłowości. Pogorszenie nastrojów pomorskich przedsiębiorców występuje zwykle na przełomie IV oraz I kwartału. Podobny spadek jest zresztą charakterystyczny dla całego kraju. Od połowy 2003 r. liczba odpowiedzi pozytywnie oceniających stan gospodarki województwa przewyższa z reguły liczbę opinii negatywnych. W rezultacie wskaźnik koniunktury regionalnej w Pomorskiem przyjmuje dodatnie wartości. Wyjątek stanowią jedynie miesiące zimowe: grudzień oraz styczeń, podczas których obserwuje się wyraźne pogorszenie.

Przebieg wykresu (Rysunek 1.) wskazuje, iż od momentu rozpoczęcia badań koniunktury nastroje pomorskich przedsiębiorców poprawiają się. Charakterystyczna jest również rosnąca amplituda wahań. Niemniej jednak obserwowane na przełomie lat 2006 i 2007 pogorszenie nastrojów nie było tak wysokie w latach ubiegłych. Co więcej, po raz pierwszy w okresie badawczym w ciągu żadnego z trzech miesięcy I kwartału liczba przedsiębiorców oceniających zmiany negatywnie nie przewyższała liczby not pozytywnych. Najgorzej stan gospodarki oceniano w lutym, kiedy to wskaźnik koniunktury osiągnął 20,1 pkt.

Podobnie jak w latach ubiegłych obserwowane pod koniec IV kwartału 2006 r. oraz na początku I kwartału 2007 r. pogorszenie zasygnalizował spadek wskaźnika prognostycznego. Notowana w październiku 2006 r. wartość była bowiem niższa od wrześniowej o 16,3 pkt.

Najnowsze dane o nastrojach przedsiębiorców na Pomorzu dotyczą kwietnia 2006 r. Wskaźnik koniunktury wyniósł 17,2 pkt. i był niższy od sięgającej 29,0 pkt. wartości notowanej w marcu (11,8 pkt.). Niemniej jednak liczba ocen pozytywnie weryfikujących stan gospodarki województwa nadal przeważa nad liczbą opinii negatywnych. Z drugiej strony pomorscy przedsiębiorcy stan gospodarki oceniają gorzej niż przed rokiem. Bowiem notowana obecnie wartość wskaźnika koniunktury jest o 16,7 pkt. niższa od ubiegłorocznej (kwiecień 2006 r.).

Zestawienie ocen z Pomorza z notami ogólnopolskimi wskazuje, iż przedsiębiorcy w województwie odbierają więcej negatywnych sygnałów płynących z rynku. W kwietniu 2007 r. różnica pomiędzy wartościami wskaźnika koniunktury ogólnopolskiej i pomorskiej wyniosła 10,3 pkt., plasując Pomorskie na 14. pozycji w rankingu regionów. Gorsze oceny cechowały jedynie województwo małopolskie oraz śląskie. Nieco lepiej natomiast stan gospodarki w regionach oceniono w Podlaskiem, Zachodniopomorskiem i Mazowieckiem. Widać zatem, że za wyjątkiem Podlaskiego niskie noty charakteryzowały województwa silne gospodarczo.

Z kolei oczekiwania odnośnie sytuacji gospodarczej w województwie pomorskim kształtują się zdecydowanie lepiej niż ocena sytuacji bieżącej. Wartość wskaźnika prognostycznego wyniosła w kwietniu 45,2 pkt., będąc nieznacznie niższą od wartości sprzed miesiąca oraz zbliżoną do wartości wskaźnika ogólnopolskiego.

Obserwowane w ostatnich okresach badawczych wysokie wartości wskaźnika prognostycznego wskazują na optymistyczne nastawienie regionalnych przedsiębiorców. Biorąc również pod uwagę fakt, iż w ostatnich 3 latach w II oraz III kwartale liczba przedsiębiorców oceniających stan gospodarki negatywnie nigdy nie przewyższała liczby odpowiedzi wskazujących na pogorszenie, można przypuszczać, że również w następnych kilku miesiącach wskaźnik koniunktury gospodarczej w województwie pomorskim będzie przyjmował wartości dodatnie.

Tablica 1. Wskaźnik koniunktury bieżącej i prognostycznej w województwach w kwietniu 2007 r.

18_t1

 

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

O pomorskiej przestrzeni

Leszek Szmidtke (Radio Gdańsk):

Chaos i „wolna amerykanka” to chyba najczęściej spotykane określenia opisujące to, co widzimy za oknami. Przypominamy sobie o tym również, biorąc pod uwagę organizację Euro 2012 w Gdańsku. Co będzie konsekwencją tego wydarzenia – czy na przykład wokół Baltic Areny powstaną tak zwane „szczęki”, które obserwowaliśmy przez wiele lat w Warszawie i innych miastach? Będziemy też rozmawiać o przyczynie istniejącego stanu rzeczy: tego, że nasz kraj jest wymieniany wśród najbrzydszych, jeżeli chodzi o szeroko rozumianą architekturę i estetykę oraz co należy zrobić, żeby to zjawisko się nie pogłębiało, a wprost przeciwnie – poprawiało. Nasza debata to pokłosie między innymi dyskusji, która miała miejsce na II Pomorskim Kongresie Obywatelskim. Czy jesteśmy już skazani na chaos, bezwład, na to, że pewne zaniedbania związane z przeszłością i – co tu kryć – teraźniejszością będą rzutowały na pomorski krajobraz? I to właśnie, pierwsze pytanie kierowane jest do Pana Andrzeja Sotkowskiego: czy jesteśmy skazani? Czy na długie dziesięciolecia nie mamy szansy, aby poczuć, że jesteśmy w czymś, co nazywa się ładem architektonicznym, harmonijnym i miłym dla oka?

Andrzej Sotkowski (Przewodniczący Pomorskiej Izby Okręgowej Architektów):

Bardzo dawno temu jeden z nieżyjących już wielkich profesorów mówił, że architektura, przestrzeń jest odbiciem aktualnych stosunków społecznych i politycznych w tym czasie, kiedy była tworzona. I to jest chyba sedno sprawy: bo jeżeli takimi kryteriami patrzeć na przestrzeń, to mamy za sobą 60 lat (nie licząc wojny) dużego bałaganu.

Marek Stępa (Wiceprezydent Miasta Gdyni):

Chętnie przyłączyłbym się do oskarżeń poprzedniego systemu w kontekście odpowiedzialności za chaos, jaki panuje w naszej przestrzeni, bo – rzeczywiście – właśnie w okresie tak zwanej gospodarki planowej doprowadzono do upadku lokalnych tradycji budowlanych, a w ślad za tym rzemiosł budowlanych, przez co teraz tak trudno do tego powrócić. Tamten system wręcz zabraniał stosowania tradycyjnych technik, narzucał pewne wymyślone przez światłych naukowców (najczęściej radzieckich), rzekomo najbardziej oszczędne i najbardziej stosowne dla ludu techniki budowlane. Jednak pewną wątpliwość budzą we mnie wspomnienia z wycieczek na Słowację, Węgry czy do Czech, gdzie panował ten sam system; w pewnych warstwach oceniamy go nawet jako bardziej represyjny niż u nas, jednakże w zakresie gospodarowania przestrzenią nic tak fatalnego jak w Polsce się tam nie wydarzyło. Na wsiach tradycja budowlana została utrzymana: tak jak budowano w latach 30., kiedy system działał jeszcze tylko w Związku Radzieckim, tak robiono to na węgierskiej czy słowackiej prowincji w latach 50. i 60., utrzymując harmonię wynikającą z kontynuacji tych wzorców.

Leszek Szmidtke:

Chce Pan powiedzieć, że to dużo głębsza sprawa aniżeli tylko ideologia?

Marek Stępa:

Upatrywałbym przyczyn takiego stanu rzeczy w naszej polskiej skłonności do anarchii; proszę zobaczyć, jak trudno się Polakom dostosować do propozycji ujednolicania formy – już nie tylko budynków, ale nawet drobnych przestrzeni w domach wielorodzinnych, na przykład loggii czy balkonów. Projektant zaprojektuje loggię i zaraz pojawią się pomysłowi, którzy ją zaszklą. Projektant zaprojektuje balkony i już pojawiają się wynalazki w postaci osłon na balustrady balkonów, żeby broń Boże nie były one ażurowe, tak jak wymyślił projektant. Taką chęć wyróżnienia swojej przestrzeni możemy wiązać z naszym charakterem narodowym, przypisywanym nam indywidualizmem; a może jest to konsekwencja nie tyle indywidualizmu, ile bardzo niskiego wychowania estetycznego?

Marcin Nowicki (Redaktor Naczelny PPG):

Czy to odwołanie do historii, do uwarunkowań historycznych nie jest pewnego rodzaju wybiegiem, szukaniem alibi? Chyba każdy z nas zgodzi się, że to, co jest budowane w tej chwili, nadal nie spełnia kryteriów, o których moglibyśmy pomarzyć. Odniesienie do przeszłości, owszem, warunkuje to, co zastaliśmy, natomiast pytanie brzmi: dlaczego ład przestrzenny w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia?

Andrzej Sotkowski:

Wydaje mi się, że nie będzie ładu przestrzennego, jeśli nie będzie ładu moralnego. Przebudowa wszystkich struktur, które zarządzają przestrzenią, wiąże się z odbudową ładu moralnego. Proszę pamiętać, że każda decyzja inwestycyjna jest związana z decyzjami administracyjnymi. Wydaje mi się, że taka przebudowa państwa i walka, żeby także w kraju zapanował ład moralny, będzie sprzyjać ładowi przestrzennemu. Są kraje, które nie przeszły takiej katorgi jak my, mają całe programy rządowe związane z ładem przestrzennym i architekturą. Finowie, Anglicy, Francuzi, Niemcy prześcigają się w rozwiązaniach przestrzennych, które będą stanowić wizytówkę ich kraju. Niemalże każde wydarzenie, okoliczność powoduje, że całe państwo się sprzęga, aby stworzyć coś pięknego w przestrzeni, bo to oddziałuje na trwałe na zewnątrz ich kraju.

Leszek Szmidtke:

Ten proces zajmie długie lata, bo to kwestia edukacji budowania estetyki. Czy Pan, Panie Prezesie, przystępując do inwestycji, bierze pod uwagę te elementy, o których mówił Pan przewodniczący? Sergiusz Gniadecki (Prezes Allcon Investment): Na pewno się zgodzę, że ład moralny czy w konsekwencji ład społeczny, a na samym końcu ład korporacyjny stanowi o rozwoju danej społeczności i jakości jego efektów. O gustach natomiast dyskutować nie można, ale można je kształtować. Posłużę się przykładem Krzywego Domku w Sopocie, gdzie pewnego rodzaju wyzwanie i architekta, i inwestora przerosło oczekiwania władz i społeczności Sopotu. Władze zorganizowały wręcz coś w rodzaju referendum stawiającego pytanie, czy pomysł zagospodarowania przestrzeni (która, przypomnę, jest w samym sercu historycznego kurortu o bardzo silnej niechęci do głębokich zmian) jest kierunkiem wskazanym. Głosy były bardzo podzielone. Teraz też być może są, ale faktem jest, że Krzywy Domek jest obecny w każdym opracowaniu dotyczącym Sopotu, a nawet Gdańska.

Nie chodzi tylko o gust; istotne jest, jakie architektura budzi emocje i jakie przynosi efekty dla społeczności. Krzywy Domek był strzałem w dziesiątkę. Wszyscy okoliczni restauratorzy i miasto mówią dziś o nim z dumą, chociaż kilka lat temu budził szereg wątpliwości.

Marian Kwapiński (Wojewódzki Konserwator Zabytków):

Krzywy Domek wzbudza pozytywne emocje, ale na zasadzie dobrego dowcipu – jeżeli jest opowiadany zbyt często, emocje przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Jeden Krzywy Domek jest w porządku, ale przy większej ilości zaczynamy już mieć problem. I wtedy właśnie wracamy do kwestii ładu przestrzennego. Mówiąc o ładzie, musimy zacząć od zarządzania, a tu samorządy mają głos decydujący. Nie może być tak, że właściciel posesji dyktuje warunki ładu przestrzennego. Jeżeli mówimy o prawie, moralności, to proponuję formułę imperatywu kategorycznego: postępuj tak, jakbyś chciał, by maksyma twojego postępowania była prawem powszechnym. I na tym zasadza się ład. Miasta mogły przetrwać właśnie dlatego, że ich role, które były opisywane już w średniowiecznych aktach lokacyjnych, były realizowane, o ile zbiorowość na tym korzystała.

Leszek Szmidtke:

Czyli dochodzimy do tego, że oprócz gustu, istotą jest jakość stanowionego prawa, w tym prawa lokalnego.

Marek Stępa:

Chciałbym skierować naszą uwagę na etykę zawodową architekta i urbanisty. Do niedawna większość projektantów gotowa była zaprojektować wszystko, czego życzy sobie inwestor, aby nie stracić klienta. Jednak obecny boom budowlany powoduje, że architekt nie musi już „gonić” za każdym zleceniem; to inwestorom zależy na dobrym, sprawdzonym projektancie. Okazuje się, że te twarde realia ekonomiczne mogą sprzyjać ładowi przestrzennemu, estetyce rozwiązań szczegółowych, temu, żeby nie przytłaczać przestrzeni. Oczywiście, istnieją pewne granice wyznaczane przez plany zagospodarowania przestrzennego. I tutaj właśnie jest rola projektanta: wytłumaczyć inwestorowi, przekonać go do określonych rozwiązań.

Leszek Szmidtke:

Ale czy architekci są słuchani, czy mają coś do powiedzenia?

Jarosław Pałkowski (Zastępca Burmistrza Helu):

Jako przedstawiciele samorządów jesteśmy od tego, żeby przepisy o zagospodarowaniu przestrzennym przełożyć na rzecz naszych inwestorów i mieszkańców. Architekci i urbaniści są natomiast po to, aby nam w tym pomagać. Ta współpraca do tej pory układała się różnie. Zbyt słaba była wola przekonywania architektów, że dane rozwiązanie będzie lepsze dla przestrzeni, dla danej miejscowości. Niedawno ogłosiliśmy konkurs architektoniczno-urbanistyczny na zagospodarowanie sporej przestrzeni Helu. Wystartowały znane polskie pracownie projektowe, otrzymaliśmy bardzo ciekawe prace, ale skupiające się na wybranych elementach tej przestrzeni. Powstały ładne budynki i elementy widokowe, natomiast jeżeli chodzi o całą przestrzeń, jej zagospodarowanie, byliśmy lekko zawiedzeni. Większość projektów została przeniesiona, przerysowana na przykład ze Szwecji czy Norwegii – nie była charakterystyczna dla naszego regionu.

Leszek Szmidtke:

To chyba jeden z problemów: czy istnieje coś takiego, jak pomorska architektura? Czy jest szansa na jej powstanie? Skąd czerpać wzorce?

Marian Kwapiński:

My mamy te wzorce! Konieczna byłaby tylko inwentaryzacja zasobów kulturowych. To jeden z elementów planistycznych. Oczywiście, inaczej wygląda architektura na Kaszubach, inaczej na Żuławach czy Kociewiu. Przypadku, który omawiał burmistrz Helu, można by uniknąć, gdyby warunki konkursowe były dobrze sformułowane – właśnie w oparciu o inwentaryzację swojego dziedzictwa architektonicznego czy historycznego. Istnieją znakomite przykłady działań samorządów, choćby w Chojnicach, gdzie interesant chcący uzyskać decyzję budowlaną na jakiś obiekt na terenie starówki, wraz z odpowiedzią otrzymuje projekt stolarki, jaka ma się tam znaleźć, projekt kolorystyki i wytyczne dotyczące sposobu krycia dachu. Ponadto, podjęto tam uchwałę, w której, jeśli interesant powiada: „Taniej wyniosłyby mnie okna plastikowe, a wy mi stawiacie inne warunki”, gmina finansuje różnicę w cenie. Takie działania zasadniczo zmieniły Chojnice. To dziś naprawdę sympatyczne miasto.

Leszek Szmidtke:

Pan jako inwestor budujący budynki styka się z różnymi postawami samorządów; czy to, o czym była mowa przed chwilą, jest największą przeszkodą, żeby ten ład przestrzenny był zharmonizowany, taki, do którego wszyscy tęsknimy?

Sergiusz Gniadecki:

Zgadzam się z Markiem Stępą, który powiedział, żeby szczegółowymi zapisami prawa nie odbierać pracy twórczej architektom. To oni stanowią ostatecznie o kształcie i jakości architektury. Oni i inwestorzy. Przykłady zarówno z Polski, jak i Europy i innych kontynentów są paradoksalnie bardzo do siebie podobne. Proszę zauważyć, że oprócz różnic wynikających ewidentnie z tradycji czy historii regionów, domy, przedmieścia małych miasteczek w Bawarii różnią się od północnych landów, ale de facto na przestrzeni kilkuset kilometrów widzimy cały czas to samo. To, co powoduje mój ogromny optymizm w stosunku do kierunku zmian w ładzie moralnym i społecznym, to fakt, że ludzie zaczynają dyskutować między sobą. Z ogromnym zainteresowaniem czytam, jak obrońcami jakichś rozwiązań projektowych stają się zwykli ludzie dyskutujący na forach internetowych. To wszystko wpływa także na wykształcenie odbiorców powstającej architektury.

Tomasz Kalinowski (Kierownik Obszaru w IBnGR):

Proszę o zwrócenie uwagi, że w niektórych starych państwach Unii Europejskiej polityka ładu przestrzennego jest wręcz elementem konstytutywnym modelu gospodarki rynkowej. Przykładowo, w Niemczech polityka ładu przestrzennego jest jednym z kilku podstawowych filarów społecznej gospodarki rynkowej. Ale tam gęstość zaludnienia jest praktycznie dwa razy wyższa niż w Polsce, i to też powoduje inny sposób obchodzenia się z przestrzenią. Myślę, że wobec boomu budowlanego w Polsce dochodzimy do punktu zwrotnego, gdzie określenie postawy całości społeczeństwa wobec przestrzeni może się bardzo szybko zmienić. Mam na myśli niekoniecznie spektakularne wydarzenia typu Euro 2012, które w tej materii nie będzie chyba przełomowym momentem, lecz przemianę w ogólnej świadomości. Kiedy spojrzymy na nasze regionalne podwórko, z jednej strony udaje nam się w bardzo konstruktywny sposób kontynuować spuściznę architektoniczną; jest tutaj element ciągłości dobrych wzorców – klasycznie polskich, bałtyckich, niemieckich. Natomiast sądzę, że nie jesteśmy wystarczająco otwarci na sprawy nowatorskie, eksperymentalne, które w innych aglomeracjach i regionach Polski występują z większą intensywnością. Atrakcyjność przestrzenna i elementy estetyczne to również bardzo istotne detale, wpływające na jakość życia. Województwo pomorskie nie jest w tej materii dobrze postrzegane. Ale z drugiej strony, w układach zainteresowania naszym regionem jako potencjalnym miejscem inwestowania, gdzie w przypadku niektórych typów inwestycji pod uwagę brane są aspekty wysokiej jakości życia, na którą ład architektoniczny się niewątpliwie składa, nasza pozycja nie jest już tak wysoka.

Andrzej Sotkowski:

Wydawało mi się, że spotkaliśmy się tutaj, żeby porozmawiać o makroprzestrzeni – ładzie przestrzennym w skali miasta, w skali dzielnicy. W krajach europejskich architektem miasta, jakiejś lokalnej przestrzeni, chociażby gminy, jest wybrany w konkursie wybitny autorytet, zazwyczaj jakiś profesor, który skończył już działalność zawodową, a wygrał konkurs, bo miał wizję, w jakim kierunku zmierzać ma dane miasteczko, zachowując swoje piękno i rozwijając się jednocześnie. On – a nie poszczególni inwestorzy czy architekci – jest dyrygentem tej przestrzeni. Proszę sobie wyobrazić, że są miasta, gdzie w ogóle zniknęło pojęcie architektury. Nie ma architektów miasta, architektów gminy – a jak nie ma dyrygenta, orkiestra nie zagra.

Jan Szomburg, Jr. (Zastępca Redaktora Naczelnego PPG):

Brakuje długofalowego i zintegrowanego myślenia. Przy napływie pieniędzy i inwestycji obserwujemy teraz potencjalne zjawisko zgadzania się na każdego inwestora i każdą inwestycję przez samorządy, żeby otrzymać gotówkę, łatać dziury w budżecie lub z innych przyczyn; nie patrzy się długofalowo, jak ta przestrzeń będzie wyglądać za 20 lat. Czy tu nie musimy się zastanowić nad takim właśnie podejściem 20-letnim, 30-letnim i na podstawie takiego planu, takiej wizji (stworzonej prawdopodobnie przez wybitnego architekta czy urbanistę) tworzyć plany zagospodarowania, zgadzać się lub nie na inwestycje? Druga rzecz to zintegrowanie. Czy samorządy lokalne i samorząd regionalny integrują swoje plany, czy jest współpraca pomiędzy nimi i na jakich zasadach?

Leszek Szmidtke:

Panie Prezydencie, czy Gdynia ustala na przykład z gminą Żukowo swoje wizje tych pogranicznych dzielnic?

Marek Stępa:

Współpracujemy w tym zakresie, ale podstawową rolę koordynującą w planach gminnych odgrywa plan województwa; dla tych gmin, do których należą Gdynia i Gdańsk, również plan metropolitalny odgrywa rolę czynnika koordynującego. Natomiast nie ma w tej chwili ustawowej hierarchizacji planów. Plany wojewódzkie czy te dla jego fragmentów są pewnymi narzędziami koordynacji polityki przestrzennej i rzeczywiście nie mają działania prawa miejscowego. Nie są również zapisane jako plany, których ustalenia są bezwzględnie obowiązujące dla planistów niższego szczebla. Uważam, że tam, gdzie planowaniem przestrzennym w gminach zajmują się ludzie odpowiedzialni, takie ustawienie planów jest wystarczające. Kiedyś system hierarchiczny planów obowiązywał i nic, czego nie było w planie wojewódzkim, nie mogło znaleźć się w planie miejskim, w planie wojewódzkim zaś musiała panować zgodność z planem krajowym. To zostało swego czasu poddane surowej krytyce. Niestety, w wielu gminach brakuje osób mających zawodowe przygotowanie do zarządzania przestrzenią. Brakuje dyrygentów.

Leszek Szmidtke:

A czy nie brakuje też czegoś więcej – współpracy między tymi najbardziej zainteresowanymi, prowadzącej do ustalenia, jak ów ład przestrzenny ma wyglądać?

Jarosław Pałkowski:

Chciałbym zauważyć, że pewnie nie bez przyczyny, mając na względzie mniejsze gminy i miasta, nasz ustawodawca ustalił, że projekty planów miejscowych zagospodarowania przestrzennego, czy nawet projekty decyzji o warunkach zabudowy muszą dzisiaj opracowywać architekci i urbaniści. My, i mówię to, mając na względzie dotychczasową współpracę z urbanistami i architektami, oczekujemy, że właśnie oni dadzą nam rozwiązania najlepsze dla naszego obszaru.

Marcin Nowicki:

Panie Prezydencie, a kwestia przytaczanego wcześniej przykładu Chojnic? Takich miejscowości, gdzie samorząd próbuje wpływać na przestrzeń gminy, nie tylko w ładzie zagospodarowania przestrzennego, ale również architektonicznie (czyli także w kwestiach estetycznych), jest więcej – zarówno w naszym województwie, jak i w całym kraju. Przytoczę wyniki badania ankietowego, przeprowadzonego w trakcie Pomorskiego Kongresu Obywatelskiego: prawie 80 proc. uczestników (w Kongresie wzięło udział ponad 700 osób) stwierdziło, że jest za tym, aby zmniejszyć samowolę czy stopień indywidualizmu w zakresie architektury, aby nasze otoczenie ładniej, estetyczniej wyglądało. Czyli jest duże społeczne poparcie dla takiej idei.

Marek Stępa:

Samorząd nie jest tutaj samodzierżawcą. Prawo w tym kraju stanowi parlament. Osobiście przykład Chojnic traktuję z wielką radością – ktoś zadaje sobie trud i korzysta z możliwości, jakie daje mu najprawdopodobniej wpis danego obszaru do rejestru zabytków. To paradoks, ale żeby detalicznie dbać o ład architektoniczny na jakimś obszarze, trzeba go wpisać do rejestru zabytków. Władze Gdyni wystąpiły do wojewódzkiego konserwatora zabytków o wpisanie na taką listę obszaru gdyńskiego śródmieścia, bo tylko to pozwoli nam na szczegółową kontrolę nad tym, co się dzieje z unikalnym zespołem architektury modernistycznej wokół ulicy Świętojańskiej i 10 Lutego. To postulat do jeszcze jednego uczestnika tej dyskusji – parlamentarzystów – żeby szukać sposobu ochrony ładu przestrzennego, posuniętego już do formy architektonicznej, dla tych zespołów, które nie są jeszcze zabytkami, ale wyróżniają się harmonijną architekturą. Prawo budowlane powinno dawać nadzorowi budowlanemu możliwość bardziej skutecznego działania.

Marcin Nowicki:

Być może większą rolę w decydowaniu o przestrzeni należałoby przypisać społecznościom lokalnym? Podam przykład Nowego Jorku, gdzie żeby wprowadzić się do istniejącego domu, trzeba uzyskać zgodę wszystkich mieszkańców. Oni mają prawo zapytać, czy mam psa, kota, szczura, żonę, ile mam dzieci i tak dalej. To oni wydają zgodę na moją przeprowadzkę do tego domu oraz na ewentualną chęć zbudowania nowego obok ich posesji.

Marek Stępa:

Chcę przypomnieć, że procedura planowania przestrzennego jest u nas bardzo uspołeczniona. Przepisy przewidują naprawdę duży zakres potencjalnego udziału mieszkańców (podkreśliłem słowo „potencjalnego”, bo nie zawsze jest to wykorzystywane). Natomiast nie wyobrażam sobie uspołeczniania również decyzji administracyjnych w zakresie pozwoleń na budowę, gdzie niezbędna jest mimo wszystko fachowa wiedza. Choć w sensie nieformalnym decyzje te i tak są uspołecznione – wszystkie osoby (w tym sąsiedzi), które mogą wykazać interes prawny, są do takiego postępowania dopuszczone.

Sergiusz Gniadecki:

Pan Sotkowski próbował, niestety nieskutecznie, namówić nas do dyskusji na temat ładu przestrzennego, a nie architektury. My zaś w każdej z naszych wypowiedzi szukaliśmy przykładów bardzo detalicznych. Istnieje olbrzymie „pole do zaorania”, szczególnie jeśli faktycznie powstanie, poprzedzona dużą dyskusją, strategia i polityka gmin oraz państwa w kierunku stworzenia warunków inwestycyjnych poprzez to, że najpierw będą powstawały plany rozwoju, infrastruktury, a następnie dzielnice – nie odwrotnie. Dziś wyrastają ogromne dzielnice mieszkaniowe, których jak się później okazuje, nie można skanalizować, odebrać deszczówki, nie ma do nich dróg dojazdowych. Kosztami tych operacji obarczani są deweloperzy, którzy wliczają te środki w ceny mieszkań. Oznacza to de facto, że ciężar obowiązków samorządów przerzucany jest na inwestorów komercyjnych, a w dalszej konsekwencji – na klientów.

Mamy dzisiaj niepowtarzalną okazję, związaną z Euro 2012 i początkiem obecności w Unii Europejskiej, którą musimy fantastycznie rozegrać, projektując i przygotowując najlepsze możliwe warunki inwestycyjne. A wtedy inwestorzy, doceniając to, co zostało przez gminy i samorządy przygotowane, przyjdą w swojej najlepszej jakości, prezentując i promując najlepsze rozwiązania urbanistyczne i architektoniczne.

Leszek Szmidtke:

Jednakże wielcy inwestorzy to tylko część problemu, bo nasza powszedniość jest trochę inna. Wystarczy wyjechać poza granice administracyjne, na przykład Gdańska, i zobaczyć, jak wyglądają powstające tam osiedla, które są przysłowiową „wolną amerykanką”.

Sergiusz Gniadecki:

Na pewno, ale jak już ktoś kiedyś powiedział: mentalność zmienia się poprzez pokolenia. Istnieje wiele dobrych przykładów na rozwój małych miejscowości i wiosek – chociażby Koleczkowo, które dzięki społeczności „czującej” estetykę, realizuje przyzwoite dzieło.

Skip to content