Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorskie Sieci Dialogu – Kultura

Pomorskie Sieci Dialogu to inicjatywa Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową będąca echem istotnego spotkania obywatelskiego, jakim był Pomorski Kongres Obywatelski, który odbył się 13 maja br. na Politechnice Gdańskiej. Powszechnie uświadomił on istniejącą w społeczeństwie potrzebę wielogłosowej debaty na płaszczyźnie regionalnej, która zmierzałaby do lepszego wzajemnego rozumienia się i współpracy oraz stymulowałaby budowę wspólnoty regionalnej. Ideą Pomorskich Sieci Dialogu jest właśnie stworzenie tak potrzebnej, brakującej płaszczyzny dialogu, gdzie krzyżowałyby się myśli, opinie, potrzeby, problemy i dążenia społeczne w całej swej różnorodności środowiskowej, kulturowej i pokoleniowej. Działalność Sieci będzie formować się wokół określonych dziedzin – tematów, integrując uczestników z różnych sfer, organizacji oraz części Pomorza.Jako jedna z pierwszych utworzona została Sieć Kultura, która skupi nie tylko bezpośrednio zainteresowanych, czyli organizatorów, animatorów czy twórców rozmaitych obszarów kultury, ale także przedstawicieli samorządu terytorialnego, świata nauki, mediów oraz reprezentantów młodego pokolenia. Mamy nadzieję, że zwróci ona także uwagę osób pochodzących z innych środowisk (np. biznesowych), co zaowocować może niezwykle cennym interdyscyplinarnym splotem wymiany poglądów, doświadczeń, inspiracji. Chcielibyśmy, aby Sieć Kultura stała się pomostem zarówno integracji sektorowej, jak i międzyobszarowej, łączącej aglomerację Trójmiasta ze wszystkimi ośrodkami kulturotwórczymi Pomorza. Zależy nam na tym, aby na tej płaszczyźnie odbywał się dialog w szeroko rozumianym środowisku twórców i odbiorców kultury Pomorza.

Na czele Sieci stanie lider, czyli osoba zakorzeniona w sferze pomorskiej kultury, czynnie zajmująca się jej problematyką. Zadaniem lidera wraz z zespołem będzie również współtworzenie strategii i planu działań Sieci oraz precyzowanie zagadnień merytorycznych, inicjujących wymianę myśli na forum e-mailowym. Głównym nurtem funkcjonowania Pomorskiej Sieci Dialogu – Kultura będzie debata w ramach forum e-mailowego, gdzie każda zarejestrowana osoba będzie mogła wziąć udział w dyskusji w sposób czynny – pisząc e-maile – lub bierny – czytając je. Dzięki temu możliwa będzie wymiana informacji oraz omówienie w szerokim gronie zainteresowanych najistotniejszych w danym momencie problemów. Oprócz tego organizowane będą cykliczne spotkania uczestników, podczas których analizowane będą konkretne pomysły, zamierzenia, plany działania Sieci. Podsumowanie każdego ze spotkań udostępnione zostanie na forum wszystkim zarejestrowanych członkom. Wnioski, propozycje zmian i rozwiązań wypływające z toczącej się na forum dyskusji trafią do władz regionalnych oraz mediów. Dzięki temu Sieć może spełnić rolę swoistej konsultacji społecznej i pozwolić członkom na udział w decyzjach samorządu dotyczących kultury. Sieć Kultura może stać się ciałem doradczym tzw. polityki kulturalnej, szczególnie ważnej w perspektywie nowego programowania środków z Unii Europejskiej na lata 2007-2013. Nie możemy zaprzepaścić tej możliwości. Trzeba zaktywizować środowisko do działania i współpracy, ocenić realne szanse w pozyskiwaniu środków i ich absorpcji w celu realizacji projektów na rzecz rozwoju kultury Pomorza. Sieć Kultura może w tym pomóc.

Ta płaszczyzna wielowarstwowego, konstruktywnego dialogu będzie również źródłem pomysłów, które mają szansę rozwinąć się w konkretne wspólne projekty i realnie wpłynąć na przyszły kształt pomorskiej rzeczywistości, rozwoju zarówno poszczególnych jednostek jak i całych grup twórczych. Pomorska Sieć Dialogu – Kultura w gruncie rzeczy kryje w sobie ogromny potencjał, a to czym się stanie, jakie będzie jej znaczenie dla rozwoju kultury tego regionu, tak naprawdę zależy od ludzi, którzy zdecydują się ją tworzyć.

Zapraszamy do włączenia się w prace nad Siecią Kultura. Szczegółowe informacje znajdą się w dziale Kultura na stronie www.psd.gda.pl – już wkrótce.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kształcenie ludzi kultury

Pokaż mi, w jakich przedsięwzięciach kulturalnych uczestniczysz, a powiem ci, kim jesteś – można by sparafrazować znane przysłowie, analizując portret odbiorcy kultury. Zastanawiając się nad kształtowaniem polityki kulturalnej, warto głębiej się przyjrzeć twórcom i odbiorcom oferty kulturalnej i odpowiedzieć na pytania stanowiące o edukacji kulturalnej i kulturowej mieszkańca Pomorza. Czy wiemy, dla kogo działamy i jakie są oczekiwania odbiorców?Do tej pory jedynie na zlecenie Miasta Gdańsk w 2004 roku przeprowadzono badanie dotyczące uczestnictwa w kulturze mieszkańców Gdańska oraz oceny gdańskich instytucji kultury [1]. Z raportu Pracowni Badań Socjologicznych Uniwersytetu Gdańskiego wynika, iż: „Uczestnictwo mieszkańców Gdańska w różnych formach kultury popularnej, adresowanej do masowego widza (np. kino, festyny połączone z wydarzeniami artystycznymi, koncertami muzyki rozrywkowej na otwartej przestrzeni, pokazy sztucznych ogni) jest dość duże i obejmuje ok. 2/3 ogółu badanych. Z kolei w różnych formach kultury wyższej (typu: wykłady, przedstawienia w teatrze, operze, koncerty w filharmonii) uczestniczy przynajmniej raz w roku ok. 1/6 ogółu badanych. We wszystkich formach kultury zarówno tej popularnej, jak i wyższej częściej uczestniczą osoby młodsze, lepiej wykształcone oraz o średnich lub wyższych dochodach. Stosunkowo rzadko uczestniczą w kulturze osoby o najniższych dochodach oraz z podstawowym lub zasadniczym wykształceniem. Zaledwie co dziesiąta osoba deklaruje, że uczestniczy w imprezach i wydarzeniach kulturalnych dość regularnie i często, 2/3 uczestniczy sporadycznie, zaś 1/5 w ogóle nie uczestniczy w życiu kulturalnym miasta. Najczęściej udział w różnych formach kultury deklarują osoby młode do 35 lat, lepiej wykształcone oraz o wyższych dochodach.

Główne powody braku uczestnictwa w imprezach kulturalnych to brak wystarczających środków finansowych oraz brak czasu, rzadziej zaś wskazywano na brak informacji o imprezach i wydarzeniach. Nie jest to zatem podstawowa przyczyna niskiego uczestnictwa w kulturze. Wydaje się, iż głównym niewypowiedzianym przez respondentów powodem braku aktywności w sferze kultury jest przede wszystkim brak aspiracji oraz brak motywacji do pełniejszego uczestnictwa w wydarzeniach i imprezach kulturalnych”.

Czy to, że większość badanych preferuje „imprezy pod chmurką”, oznacza, iż polityka kulturalna Miasta Gdańska miałaby opierać się tylko na masowych letnich przedsięwzięciach kulturalnych? Moim zdaniem warto zachować zdroworozsądkową proporcję różnorodności oferty kulturalnej. Pozytywnym zjawiskiem stają się badania odbiorców pod względem preferencji, oczekiwań i oceny sfery kultury. Jest to podstawa do analizy sytuacji kultury oraz do tworzenia długofalowej strategii rozwoju. Z drugiej strony menadżerowie instytucji powinni nie tylko reagować na potrzeby, ale także być ich kreatorami. Oferta programowa i edukacyjna powinna zależeć od wyważenia proporcji. W milionowej aglomeracji trójmiejskiej mieszkają bowiem zarówno entuzjaści sztuki pianistycznej Piotra Anderszewskiego, jak i zwolennicy sztuki tańca Bruk Festiwal.

W jaki sposób edukujemy przyszłych odbiorców?

Trójmiasto ma potencjał, aby stać się ważnym regionem o funkcji edukacyjnej, kulturalnej i turystycznej, a młodzi ludzie są ważną podstawą tego rozwoju, gdyż to oni w przyszłości zasilą rzesze odbiorców kultury. Kultura jest bowiem nieustającym procesem edukacji, a nie tylko jego częścią. Dlatego też o dzieciach czy młodzieży – jako animatorzy kultury – nie powinniśmy myśleć tylko i wyłącznie w kategoriach zbiorowego lub zniżkowego biletu.

Co najmniej od ćwierćwiecza w arkana sztuki wprowadza dzieci Bajnutek – maskotka – symbol programu edukacji muzycznej animatorki życia kulturalnego pani Barbary Żurowskiej-Sutt. Na uczestnictwie w jej audycjach muzycznych wychowało się już kilka pokoleń młodych Pomorzan. Może dzięki zaszczepieniu w nich miłości do muzyki, choć raz w życiu wybiorą się do filharmonii, opery czy teatru muzycznego.

Z przyjemnością obserwuję rozwój Gdańskiego Programu Edukacji Kulturalnej, w którym biorą udział nauczyciele szkół podstawowych i gimnazjalnych. Współpracują z coraz liczniejszą grupą instytucji kultury i starają się edukować najmłodszych Pomorzan w zakresie rozumienia i odbierania kultury.

Licznie reprezentowane w Trójmieście miejskie i młodzieżowe domy kultury oferują szeroką gamę zajęć pozaszkolnych, w formie warsztatów i kursów, obejmujących swoim zakresem wszystkie dziedziny sztuki. Instytucje kultury otworzyły się także na kształcenie młodych odbiorców i oferują specjalne koncerty czy spektakle dla dzieci, zwiedzanie z przewodnikiem niedostępnych zazwyczaj dla widzów obszarów.

Uniwersytet Gdański, którego częścią jest Akademickie Centrum Kultury, stanowi również ważne ogniwo w procesie edukacji kulturalnej. Największa na Pomorzu uczelnia wyższa może nie tylko pomóc żakom w krystalizacji ich planów zawodowych, ale także w ścieżce rozwoju osobistego jako jednostki.

Akademickie Centrum Kultury Uniwersytetu Gdańskiego od 25 lat animuje kulturę studencką przede wszystkim w ramach Uniwersytetu Gdańskiego oraz inspiruje inicjatywy społeczno-kulturalno-edukacyjne studentów i udziela im w tym zakresie pomocy organizacyjnej. Akademickie Centrum Kultury Uniwersytetu Gdańskiego zajmuje się także prezentowaniem oraz promowaniem interesujących i nowatorskich przedsięwzięć kulturalnych tworzonych przez studentów, a także organizuje udział grup twórczości artystycznej w imprezach krajowych i zagranicznych. Ważną częścią działalności ACK UG są programy edukacyjne, takie jak warsztaty twórcze, kierowane do rozmaitych grup zainteresowanych.

Tym, co łączy te wszystkie przedsięwzięcia jest założenie, by prezentować to, co wśród zjawisk kultury, przede wszystkim studenckiej, istotne i wartościowe. Oprócz biernego odbioru sztuki proponujemy również czynne zaangażowanie w ponad dziesięciu różnego typu grupach twórczych, a także w organizowanych cyklicznie warsztatach, seminariach i szkoleniach. Zapał i chęć ekspresji twórczej, a także różnorodność działań i otwartość na kolejne inicjatywy twórcze powoduje, że z roku na rok coraz liczniejsza rzesza studentów uczestniczy zarówno biernie, jak i czynnie w naszych przedsięwzięciach.

Czy sami uczestniczymy w procesie dokształcania?

Kształcenie odbiorców kultury to jedna strona zagadnienia – drugą stanowi edukacja twórców i menadżerów kultury. Niestety, w Polsce niedostatecznie dba się o wyposażenie menadżera kultury w narzędzia pomocne w sprawnym funkcjonowaniu na rynku. Tylko Uniwersytet Warszawski i Jagielloński oferują w ramach studiów dziennych specjalizację animacja/zarządzanie kulturą. Pozostałe szkoły wyższe – też nieliczne – proponują studia podyplomowe, najczęściej dla osób już działających w sferze kultury. Z danych Narodowego Centrum Kultury w Warszawie wynika, że w województwie pomorskim jest tylko trzech trenerów regionalnych z certyfikatem potwierdzającym wiedzę i umiejętności w zakresie kultury w konstruowaniu wniosków i pozyskiwaniu środków z programów europejskich. Dołączając do tego wykwalifikowanych pracowników Urzędu Marszałkowskiego to ciągle zbyt wąskie grono ekspertów, aby pomagać instytucjom kulturalnym w absorpcji dotacji z nowego okresu finansowego Unii Europejskiej na lata 2007-2013.

Nie tylko o dotacje unijne trzeba się umieć starać w dobie gospodarki rynkowej. Kultura i przemysły kultury również podlegają transformacjom i to nie tylko ustrojowym. Nieliczne już pomorskie instytucje polegają na jednym źródle finansowana. Najczęściej starają się o granty z programów odpowiednich dla siebie ministerstw, walczą o fundusze na rynku sponsoringu i mecenatu, rozwijają działalność gospodarczą, aby zyski przeznaczyć na programy non-profit. Aby umieć poruszać się w nowoczesnym zarządzaniu kulturą i być menadżerem kultury XXI wieku, nieodzowne jest ustawiczne kształcenie. Szczególnie w zakresie rozwiązań prawnych czy marketingowych, ale także poprzez udział w seminariach i konferencjach, które mogą dostarczyć wielu inspiracji do dalszej pracy twórczej. Najgorszy bowiem stan to rutyna i skostniałość instytucji kultury, która z założenia powinna być żywym organizmem.

Trójmiasto ma duży potencjał, aby stać się silnym ośrodkiem edukacyjnym, kulturalnym i turystycznym. Kultura może stanowić o sile rozwoju Pomorza, a także konkurencyjności w stosunku do innych regionów. Zależy to nie tylko od polityki kulturalnej samorządowców, ale także od animatorów kultury, którzy ustawiczne kształcić będą odbiorców kultury, a także siebie samych.

1 Pełna wersja raportu znajduje się na stronie www.gdansk.pl.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przy pieczeniu dobrego chleba najważniejszy jest zaczyn

Wartości kulturalne są wyraźnie widoczne w postawach ludzkich. Jeżeli te postawy nie zostaną wykreowane, zakorzenione i przekazane przez rodziców, jedyną drogą do uwrażliwienia kulturalnego dzieci jest zaszczepianie w nich pragnienia odbierania i postrzegania świata poprzez kulturę już na poziomie edukacji wczesnoszkolnej. Obecność państwowych filharmonii, teatrów czy oper w dużych miastach częściowo zapewnia młodym warunki przyswajania wartości kulturalnych, ale jakie szanse ma większość młodzieży żyjącej na peryferiach miast?

Współcześnie kultura wymaga rynkowego podejścia, to fakt, ale bez pobudzania w młodzieży indywidualnych potrzeb na niekomercyjne przedsięwzięcia muzyczne, teatralne czy plastyczne, gotowi jesteśmy pozbawić przyszłe pokolenia tożsamości kulturowej, tak istotnej dla wyodrębnienia Polski i jej wizerunku spośród innych krajów rozszerzającej się Europy.

Świat jest pełen współzależności. Są cechy i postawy, które warto formować, ale kiedy?

Już od najmłodszych lat, od estetycznej, gładkiej piaskownicy, w której wspólnie stawiamy pierwsze zamki z piasku, nawiązujemy relacje międzyludzkie. Bardzo istotne jest stworzenie dziecku szans na obcowanie z kulturą – i przedszkolakowi, i uczniowi. Nie jest normalną sytuacja, w której upada wiele małych przedsięwzięć artystycznych w przedszkolach i szkołach. Na teatrzyki objazdowe bardzo często brak funduszy, finansuje się je ze skromnych portfeli komitetów rodzicielskich, a i sami rodzice w ostatnich latach coraz słabiej rozumieją powagę problemu analfabetyzmu kulturowego we wzrastającym społeczeństwie. Małe spotkania z teatrem, dziecięcą prozą, poezją, zetkniecie się z aktorami, których nawet czasem dzieci mają szansę widzieć na ekranie telewizora, na pewno w przyszłości zaowocują. Przybliżą świat, świat wielki i promowany w mediach, ale też stworzą nowy wymiar postrzegania rzeczywistości i rozbudzą kreatywność. Ważnym jest, by znaleźć środki na etaty dla osób prowadzących zajęcia muzyczno-plastyczne w szkolnictwie wszystkich szczebli, ale przede wszystkim podstawowym, bo jak wiemy przy pieczeniu dobrego chleba najważniejszy jest zaczyn. Niewielu rodziców widzi potrzebę lub może sobie pozwolić na dodatkowe umuzykalnianie dziecka, posyłanie go na zajęcia taneczne, baletowe itp. Przecież to dobrze wykształcony w dzieciństwie słuch wpływa m.in. na późniejszą zdolność uczenia się języków obcych.

Współczesny świat promuje kulturę coraz częściej drogą elektroniczną, a dzieci, bardzo chłonne techniki, mają z kulturą kontakt przede wszystkim poprzez Internet i telewizję. W takiej sytuacji okazuje się, że słabną potrzeby bezpośredniego obcowania z kulturą. Na żywo ogląda się przede wszystkim „gwiazdki pop”, choć z całym szacunkiem do nich, nie sposób potem nucić przez całą dobę „a wszystko to, bo ciebie kocham”. Koncerty tego typu są sponsorowane i przyciągają masy, wyrabiając zarazem niewybredne gusta.

W ciągu ostatnich la powstał las multikin wyniesionych do rangi świątyń artystycznej działalności człowieka. Skąd tu czerpać inspirację? Z komputerowych animacji wyjadających wyobraźnię nawet dorosłych odbiorców? Uczestnictwo rodziców w pędzie ich dzieci do cywilizacji nie musi się sprowadzać do wirtualnego rozgrywania pojedynków z naszą latoroślą w świecie wojny za szkłem. Zatem, czyż przybytki kultury masowej (multikina, internetowe sieci, koncerny fonograficzne, komercyjne radia i telewizje) nie powinny być zachęcane do wykorzystywania pomieszczeń i całej infrastruktury na cel kultury niekomercyjnej (w formie na przykład kilku imprez w miesiącu), a portale internetowe – wykorzystywane do promocji oryginalności i twórczości, namawiając jednocześnie do uczestnictwa w wydarzeniach kultury?

Z pozycji muzycznego obieżyświata Polska nie wygląda jednak tak źle, przynajmniej na tle bogatszych krajów Europy. Na pewno nie ma skali porównawczej jeżeli chodzi o obiekty kultury na tak zwanej prowincji, chodzi tu głównie o samo podejście do tzw. kultury z najwyższej półki. Problem z jej realizacją istnieje wszędzie, ze względu na jej niedochodowość. Mimo wszystko, na zachodzie Europy jest powszechniej realizowana, gdyż dzięki większym nakładom posiada odpowiednio dostosowane zaplecze funkcjonalne (np. klimatyzowane sale koncertowe). Stabilna temperatura gwarantuje taką samą intonację instrumentów w czasie prób (bez widowni) i na koncercie, gdy znajdują się tam dziesiątki lub setki osób. Publiczność ma służyć za inspirację ducha artysty i vice versa, a nie spełniać funkcję centralnego ogrzewania. Te, wydawałoby się, błahe niedoskonałości nie przeszkadzają jedynie w realizowaniu koncertów rockowych czy muzyki pop. Z założenia ma być głośno, a niską temperaturę i pogłos niweluje widownia „stojących winogron”. Ta sytuacja powtarza się na wszystkich hucznych balach, imprezach biesiadnych i zabawach dyskotekowych. Mnie te muzyczne wydarzenia w większości kojarzą się z rozgrzewaniem ciała, a nie ducha . Gdyby znalazły się fundusze na występ znanego artysty w małej miejscowości, to oprawa całego przedsięwzięcia upadałaby przez brak takich czynników jak:

• przyzwoite toalety (tak jak w multikinach) oraz prysznice dla artystów

• widownia z czystymi, praktycznymi fotelami

• funkcjonalna scena z podstawowym zestawem oświetleniowym oraz fortepianem

• estetyczna elewacja (nie gorsza od np. bankowej – każdy bank mógłby zareklamować się na stałe jako inwestor takiego przedsięwzięcia)

• zadbane otoczenie wraz z parkingami i zielenią.

Po co ta epistoła pobożno-życzeniowa – ano po to aby młodemu pokoleniu kontakt z żywym aktorem, malarzem, muzykiem nie kojarzył się tylko z telewizją i kinem, ale z człowiekiem żywym i bliskim, którego chciałoby się docenić, zrozumieć, a może nawet naśladować. Dopiero co kształtująca się wrażliwość młodej latorośli błyskawicznie przyswaja wszelkie medialne zjawiska komercyjne, traktując je jako coś cudnego. Śmiem twierdzić, iż w takim otoczeniu rzeczy, wyczuwanie blichtru komercji następuje za późno. Jeśli nie wyjdziemy naprzeciw prawdziwej kulturze, dojdzie do tego, że każdy zamknie się w zaciszu domowym, słuchając artystów ze świata i oglądając amerykańskie filmy przeplatane serialami, czy programami reality show, zapomni o żywym kontakcie. Nie wiadomo skąd pojawi się podświadome unikanie ludzi, problemy z komunikacją, właściwym stosunkiem do otoczenia. Dajemy się oślepić, ogłuszyć, a potem nie czujemy potrzeby celu w aktywizowaniu miejsc kultury ducha, aby ratować nasze pokolenie od upośledzenia kulturalnego i duchowego.

Stwierdzam zatem z całą mocą: to kultura masowa cierpi na deficyt, ale deficyt zawartości. Nie zapominajmy więc o Kulturze Ambitnej dla młodych i należnej jej walorów oprawie. Ważne jest, by niedostateczne i niewłaściwie, a często wręcz niechlujne promowanie kultury, nie pozostawiło w młodych odbiorcach zniekształconych wyobrażeń o muzyce klasycznej, jazzie, poezji i teatrze jako dziedzinach chorych, archaicznych i niedofinansowanych.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dajmy szansę pomorskiej kulturze

Z Mikołajem Trzaską , znanym pomorskim muzykiem – saksofonistą, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Panie Mikołaju, czy kultura pomorska jest takim „czarnym koniem”, który zaraz wyskoczy, przyczyniając się do zmiany wizerunku Pomorza, do jego rozwoju?

– Nie sadzę. Myślę, że musiałoby na to wpłynąć parę różnych czynników, żeby coś takiego w ogóle było prawdopodobne.

– Co musiałoby się stać?

– Po pierwsze, potrzebujemy zdecydowanie lepszego skomunikowania z innymi regionami, ze światem. Więcej samolotów, pociągów, promów. Oczywiście, myślę, że świadomym i mądrym wsparciem także moglibyśmy tej kulturze pomóc.

– A może jest tak, że łatwiej wysłać paru artystów za granicę i już mamy problem z głowy?

– Myślę, że na szczęście taki sposób na to, co zrobić ze sztuką na Pomorzu, nie doczeka się realizacji. Najgorsze jest to, że uciekają ci, co mówią, że jest dobrze, po czym zazwyczaj biorą plecak i jadą gdzie indziej realizować swoje marzenia. Dla mnie osobiście Gdańsk jest dobrym miejscem. To tutaj przyjeżdżam odpoczywać i tworzyć. Chociaż swoją sztukę prezentuję już gdzie indziej, jak najdalej. Żeby się rozwijać, muszę odwiedzać coraz to inne, nowe porty.

– A gdzie ostatnio?

– Właściwie za miedzą, w Kopenhadze. Ale za chwilę będę jechał do Berlina i dalej w głąb Niemiec.

– A czego Panu brakuje?

– Brakuje mi tutaj co najmniej dwóch teatrów. Potrzebny jest taki teatr, jaki stworzył Maciej Nowak. Ale niestety, jeżeli miałby się pojawić, to już pod innymi skrzydłami, bo Maciek Nowak się na Gdańsk obraził i ja go w pełni rozumiem. Potrzebne jest też miejsce dla dobrego, działającego od lat teatru Leszka Bzdyla, który jeździ po Europie. Kraków, Warszawa, te miasta mają wiele teatrów i tego mi tutaj w Trójmieście brakuje. Cieszę się, że powstało tyle kin, bardzo mocno kibicuję projektowi kina ambitnego realizowanemu na Długiej w Gdańsku przez Helikon. Chodzi o to, że istnieje też pluralizm artystyczny. Nie ma jednej sztuki, że sztuka to młodzi ludzie. Nasze największe nazwiska są naszym towarem eksportowym i tak naprawdę nie mają już żadnego wpływu na obraz pomorskiej kultury – tu rządzą już zdecydowanie młodsze pokolenia.

– Trójmiasto chwali się bardzo wysokimi wydatkami zarówno ze środków publicznych, jak i prywatnych, które są przeznaczane na finansowanie kultury.

– To prawda, że jest u nas dużo imprez. Choć tak naprawdę najwięcej środków pochłaniają duże imprezy plenerowe, które mogłyby być realizowane komercyjnie, a nie ze środków publicznych.

– Miasto inwestuje w komercję?

– Tak. I nie zgodzę się tu z tezą, że trzeba dawać na wszystko, że sztukę trzeba upraszczać, robić ją łatwą i przyjemną dla wszystkich. To jest dla mnie po prostu „robienie ludzi w balona”. A Pomorzanie są przecież otwarci, nie boją się wyzwań i nie potrzebują uproszczeń. Zamiast na takie projekty, pieniądze powinny być przyznawane na pomoc dla ludzi młodych. Jeżeli tak się stanie, jeżeli stworzy się młodym miejsca na pracownie, galerie, to ustaną kłótnie, ludzie zaczną tworzyć.

– Ale władza czasami zamiast dawać wolność, woli kontrolować…

– To prawda. Najlepszym przykładem jest tutaj „Łaźnia”, która po tym jak przeszła „na garnuszek” miasta w dużej mierze zmieniła swój charakter, stała się bardziej „zjadliwa” dla władzy.

– Czy obok inkubatorów przedsiębiorczości nie powinny istnieć inkubatory kultury?

– Miasto powinno pomagać, wspierać. Oczywiście znowu należy pamiętać o tym, że ta pomoc może pchać w kierunku słodkiego lenistwa. Ale jeżeli będziemy wspierali i pomagali, to doczekamy się w końcu, czegoś endemicznego, własnego. Mamy przecież już naszych trzech wielkich pisarzy. Ostatnia książka Abramowicza, nie jest dziełem łatwym, nie wychodzi na przeciw oczekiwaniom większości, ale pewnie dlatego tkwi w niej taka siła.

– Czemu artyści nie walczą o swoje?

– Ludzi bardzo szybko się zniechęca. Pamiętam głośną akcję „Murales”. Mówili o niej wszyscy, pisała cała polska prasa, a i tak twórcy projektu nie mogli liczyć na żadne sensowne wsparcie. Ja podobnie się zniechęciłem. Po paru odmowach już nie proszę. Jak się zniechęci młodych twórców, to tak już zostaje na całe życie.

– Na czym jeszcze polega słabość pomorskiej sztuki?

– Problemem jest to, że sztuka jest tylko „zabawą” garstki ludzi. Tymczasem na Zachodzie sztuka trafia do zdecydowanie szerszego grona odbiorców.

– A w czym tkwi nasza siła?

– Gdańsk zawsze był miastem fermentu. Potrzeba tylko kogoś, kto to wykorzysta i odpowiednio skanalizuje dla dobra sztuki. Artysta rozwija się tylko wtedy, gdy ma odbiorcę. Myślę, że Gdańsk ma swoją wielką magię, że to miasto w końcu się obudzi i zacznie nowe życie. Ale w naszej sztuce musi być słychać skąd jesteśmy. Nie możemy się wstydzić Pomorza. Musimy pamiętać, że jesteśmy specyficznym miastem, gdzie prawie wszyscy są przyjezdni. To nie musi być naszą słabością, to może być naszą siłą. Jednocześnie pamiętajmy o potężnym zapleczu, jakim są dla nas odradzający się i rosnący w siłę Kaszubi.

– Jak może tutaj pomóc władza?

– Musi zrozumieć, że nie rzeczy monumentalne decydują o odbiorze nas, naszej sztuki. A tymczasem, jak robimy Dni Polski na Ukrainie, to pokazujemy nasz kraj tylko poprzez pryzmat występów zespołu „Mazowsze”. Gdy Polska prezentowała się w Lipsku, to więcej wydano na catering niż opłacenie przyjazdu naszych twórców. To nie są zdrowe proporcje, takim postępowaniem nie wypromujemy Polski, Pomorza jako miejsca z ciekawą kulturą.

– Czy Gdańsk może stać się miejscem pielgrzymowania dla obcokrajowców szukających sztuki, specyficznego miejskiego klimatu?

– Myślę, że tak. Jeżeli udało się Pradze, Budapesztowi, a w Polsce w Krakowie, Wrocławiu, a nawet Toruniu mieszka coraz większa grupa obcokrajowców, to myślę, że niedługo przyjdzie też czas Gdańska.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorska kultura potęgą jest i basta

Z Jerzym Barbarowiczem , Dyrektorem Wydziału Kultury i Sportu w Urzędzie Miejskim w Słupsku, rozmawia Dawid Piwowarczyk

– Czy samorządy skazane są na bycie współczesnymi mecenasami sztuki?

– Zdecydowanie tak. Wynika to między innymi z zapisów ustawy o samorządzie lokalnym, która mówi, że samorząd ma obowiązek zaspakajać potrzeby społeczności lokalnej, w tym też potrzeby w zakresie dostępu do kultury. Samorządy niekoniecznie muszą wyasygnować całe kwoty. Bardzo często samorządy zabezpieczają tylko udział własny. Stowarzyszenia aplikują o środki pomocowe z programów unijnych, programów ministerialnych, czy samorządu wojewódzkiego. Jeżeli stowarzyszenie lub jednostka kulturalna uzyska dofinansowanie, to miasto pomaga sfinansować tylko wkład własny.

– Czy samorząd jest dobrym mecenasem?

– Uważam, że tak, ale oczywiście wszystko zależy od sytuacji danej jednostki. Wiadomo, że są takie jednostki, które są bardzo bogate, które stać na wspieranie prawie wszystkich ciekawych projektów. Jednocześnie istnieje całkiem spora liczba samorządów, które są bardzo ubogie i dla nich przekazanie wsparcia nawet na pokrycie wkładu własnego jest dużym obciążeniem finansowym i ciężko im pełnić rolę mecenasa. Wydaje mi się, że w przypadku Słupska dobrze wywiązujemy się z tego obowiązku.

– Czy finansowanie kultury nie rodzi pokusy, by ją kontrolować, ograniczać?

– Powiem tak: to zależy od tego, kto rządzi. Jaką ma wizję władzy, jakie zapędy. Myślę jednak, że czasy ingerencji w kulturę już dawno minęły. Kultura ma duże, coraz większe możliwości wypowiedzi. Jesteśmy w zjednoczonej Europie, gdzie to właśnie kultura świadczy o pozycji państw i regionów, o ich tożsamości. Dlatego samorząd musi wspierać i inspirować zarówno same jednostki, jak i dążenie ludzi do organizowania się w różnego rodzaju inicjatywy, stowarzyszenia wspierające kulturę.

– Nie ma więc żadnych nacisków?

– Ja osobiście, a kieruję już swoim wydziałem 11 lat i przeżyłem w tym czasie trzech prezydentów miasta, nie doświadczyłem żadnych nacisków, ani też nie byłem świadkiem żadnego przypadku, by władza chciała wpływać na kulturę. Natomiast, co oczywiste, jest ingerencja, by projekty finansowane ze środków publicznych stały na jak najwyższym poziomie.

– Czy kultura może stać się wizytówką Pomorza, czymś co będzie magnesem przyciągającym do nas turystów, inwestorów, ludzi poszukujących nowego, lepszego miejsca do zamieszkania?

– Jestem przekonany, że jednym z czynników bardzo ważnych w zakresie atrakcyjności regionu jest właśnie kultura. Inwestor chcący wyłożyć duże pieniądze na inwestycje, związać się z regionem na dłużej ocenia wiele czynników, w tym również kulturę. I to kulturę rozumianą szeroko – jako kształcenie na poziomie wyższym, instytucje kultury, ofertę kulturalną. Jestem przekonany, że na tym polu Pomorze jest oceniane bardzo wysoko. Uważam, że Słupsk jest w regionie bardzo silnym ośrodkiem. Wyrazem tego jest to, że niektóre nasze projekty kulturalne są inkorporowane, importowane do Trójmiasta. Dla przykładu powiem, że Sinfonia Baltica pod dyrekcją Bogdana Jarmołowicza bardzo często koncertuje w Trójmieście, jest zapraszana, cieszy się uznaniem. Nasz ostatni Komeda Jazz Festiwal kończył się też na Ołowiance w Gdańsku. To pokazuje, że na pomorskiej mapie kulturalnej istnieją dwa silne ośrodki Trójmiasto i Słupsk, które nie tylko ze sobą rywalizują, ale i potrafią skutecznie współdziałać.

– Jak wyglądamy w skali krajowej?

– Na pewno nie jesteśmy kopciuszkiem. Nie musimy czuć się kulturową prowincją.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorskie dziedzictwo kulturowe

Z Mieczysławem Jaroszewiczem , Dyrektorem Muzeum Pomorza Środkowego rozmawia Dawid Piwowarczyk

– Jaka jest, a jaka powinna być rola samorządu w kulturze?

– Moja wypowiedź będzie na pewno bardzo subiektywna. Jako osoba zarządzająca muzeum od 24 lat byłem przez ten czas świadkiem różnych pomysłów na finansowanie kultury i muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, że wraz z reformą samorządową w 1998 roku duża część kultury trafiła pod zarząd samorządów. Już ta kilkuletnia perspektywa – gdy podlegamy Marszałkowi, a nie ministerstwu – pokazuje, że z Gdańska lepiej widać nasze problemy i potrzeby i można na nie zdecydowanie szybciej reagować.

– Czy kultura może być czynnikiem rozwoju, bodźcem stymulującym bardziej intensywny rozwój Pomorza?

– Oczywiście. Mówię to, patrząc na nasze lokalne doświadczenia. Zarówno nasze położenie geograficzne jak i ukształtowanie terenu miało bardzo duży wpływ na budowę naszego lokalnego dziedzictwa kulturowego. Pomorze jest jedną z najbardziej wielokulturowych społeczności w Polsce. Pamiętajmy o tym, że ze względu na walory naszego regionu przez wieki ściągały tu zastępy ludzi z prawie każdego zakątka ówczesnego świata. A wcześniej na tych terenach przebywali, osiedlali się i wnosili wkład w kulturę Wikingowie, ludy Pomorzan, rządzili tutaj i Gryfici, i władcy polscy, i Prusacy. Z kolei wschodnie rubieże województwa ciągle noszą na swoim terenie ślady bytności Zakonu Krzyżackiego. Można by do tego dodać wiele innych nacji, które w większym lub mniejszym stopniu odcisnęły na naszym regionie znak swojej obecności. Budując polską tożsamość tych ziem, nie możemy zapominać o tych wszystkich ważnych elementach.

– Kultura w walce o polskość Pomorza?

– Musimy pamiętać o tych, którzy tu byli przed nami. Rola takich instytucji jak moja polega też na tym, żeby prezentować prawdziwą historię.

– Czy możemy na Pomorzu mówić o świadomej i skutecznej polityce kulturalnej?

– Zlepek dwóch słów: polityka i kultura może rodzić złe skojarzenia. Zazwyczaj, gdy polityka zajmowała się kulturą, to próbowała ją zinstrumentalizować i wykorzystać do swoich potrzeb. Myślę jednak, że w określeniu polityka kulturalna nie ma obecnie nic złego i uważam, że istnieje coś takiego na Pomorzu. Dla mnie to nic innego jak określenie optymalnych sposobów zaspokajania potrzeb istniejących i rodzących się w naszej lokalnej społeczności. Według mnie istota dobrze prowadzonej polityki kulturalnej polega na tym, żeby zaprząc kulturę do budowania lepszego Pomorza, pamiętając jednak i mając szacunek do tego, co wcześniej na tej ziemi osiągnęli ci, którzy byli tu przed nami.

– Dziękuję za rozmowę.

Skip to content