Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Ponadprzeciętnie obywatelscy

Zanim zabiorę głos, chciałabym najpierw określić perspektywę, z jakiej patrzę na omawiane zagadnienie. Jest to perspektywa potrójna: przedstawiciela organizacji pozarządowej, której jednym z celów jest szerokie działanie na rzecz rozwoju Pomorza, ale również osoby, która od jakiegoś czasu przebywa poza Trójmiastem, a także – co jest nie mniej ważne – absolwentki socjologii. Czy możemy mówić o wspólnej tożsamości w obrębie województwa pomorskiego? Będąc na miejscu i patrząc z lokalnej perspektywy, dostrzega się raczej lokalne partykularyzmy i podziały – rywalizację pomiędzy poszczególnymi miejscowościami, różnice pomiędzy mieszkającymi na obszarze województwa grupami etnicznymi (choćby Kaszubi i Kociewiacy). Jednak patrząc z oddali – podobnie jak patrzy się z okien pociągu na oddalający się krajobraz – szczegóły zacierają się, a związek z samym terytorium zaczyna być czynnikiem spajającym grupę. Widać to doskonale na przykładzie osób należących do naszego stowarzyszenia – Loży Trójmiasto w Warszawie. Wszyscy podkreślamy związek z Trójmiastem i z Pomorzem, a kto dokładnie z jakiej miejscowości się wywodzi, ma już dużo mniejsze znaczenie, niż miało na przykład w przypadku osób z mojego roku dojeżdżających kolejką na zajęcia – bardzo szybko grupa rozpadła się na dwie podgrupy, sopocką i gdyńską.

Jeśli można mówić w ogóle o jakiejś wspólnej cesze osób związanych z Pomorzem, to jest to moim zdaniem chęć samoorganizacji. Jak pokazują nie tylko moje doświadczenia związane ze spotkaniami i szkoleniami zawodowymi, na których pojawiają się osoby z różnych stron Polski, ludzie z Pomorza bardzo szybko zaczynają formować dobrze zorganizowaną grupę. Z podobną opinią spotkaliśmy się także jako Loża Trójmiasto w Warszawie – jesteśmy pierwszą organizacją regionalną, która zdecydowała się na sformalizowanie swojej działalności, a słowo „loża” zaczęło być używane niemal jako synonim organizacji regionalnej. Potwierdzają to wyniki badań – jak pokazuje raport Podstawowe fakty o organizacjach pozarządowych w Polsce 2004, z liczbą 16,42 organizacji pozarządowych przypadających na 10 tysięcy mieszkańców pomorskie plasuje się na drugim miejscu w rankingu województw. Sądząc po tym, odpowiedź na pytanie o istnienie społeczeństwa obywatelskiego na Pomorzu jest pozytywna.

Co zrobić, żeby jeszcze wzmocnić te pozytywne tendencje, tak aby mieszkańcy województwa pomorskiego wiedzieli, że zrzeszeni w większą grupę mogą zdziałać o wiele więcej niż w pojedynkę? Aby porzucili zakorzenioną wśród Polaków niechęć do zrzeszania się, zaszczepioną przez poprzedni ustrój polityczno-gospodarczy, który tolerował te formy organizowania się, które mógł mieć pod całkowitą kontrolą? Przecież w Polsce międzywojennej istniało mnóstwo stowarzyszeń, zrzeszeń i organizacji – wystarczy krótka wycieczka po dziejach dowolnego pomorskiego miasteczka, na przykład bliskiego mi Nowego Miasta Lubawskiego, aby się o tym przekonać.

Trudne pytania. Z moich dotychczasowych obserwacji wynika, że jeśli ktoś nie wyniósł przekonania z domu rodzinnego, że poza pracą i czasem dla rodziny oraz przeznaczonym na własne hobby, powinno się też znajdować czas na działania dla szerszej zbiorowości, w której się funkcjonuje, to bardzo trudno mu się do tego przekonać. Pozostaje mało aktywnym, a do tego bardzo krytycznym konsumentem działań prowadzonych przez innych, choćby nawet spotykał się z samymi ciekawymi propozycjami. Takie nastawienie bardzo trudno jest zmienić. Dodatkowym problemem może być także to, że taka osoba do jakichkolwiek działań społecznych może też skutecznie zniechęcać inne osoby ze swojego otoczenia – dzieci, dalszych krewnych czy sąsiadów.

Zastanawiam się też, gdzie ta zmiana miałaby się dokonać, w którym dokładnie miejscu struktury społecznej? W placówkach oświatowych, w których realizację programów należałoby oprzeć na współpracy, nie zaś na rywalizacji i bardziej wyraźnie premiować uczniów za działania podejmowane na rzecz szerszej zbiorowości? W przedsiębiorstwach, które w ramach realizacji programów z zakresu odpowiedzialności społecznej mogłyby na przykład regularnie pomagać wybranej placówce opiekuńczej? W małych lokalnych zbiorowościach, które premiowane byłyby za współpracę na rzecz rozwoju swojej miejscowości? Pewnie we wszystkich tych miejscach równocześnie.

Kolejne pytanie – kto miałby być inicjatorem takich zmian i kto miałby odpowiadać za ich wprowadzenie? Mniejszym zbiorowościom trudno jest coś narzucić administracyjnie czy też wprowadzić do nich liderów z zewnątrz, skoro ludzie przychodzący z zewnątrz muszą najpierw dać się poznać grupie, pobyć w niej przez jakiś czas, aby móc ją skutecznie pociągnąć do wspólnego działania. Przykładem może tutaj być pewien znany mi proboszcz – pierwsze działania na rzecz wsi, których się podejmował, spalały na panewce, ponieważ jako osoba nowa traktowany był z dużą nieufnością i rezerwą. Stopniowo jednak udało mu się skupić wokół siebie ludzi, którzy organizują z nim zakrojone na szeroką skalę wydarzenia (na przykład obchody 650-lecia wsi), ale również dają się inspirować do innych działań – jak choćby powołanie stowarzyszenia prowadzącego niepubliczne placówki oświatowe. Dlatego warto wspierać naturalnych liderów – w każdej społeczności są ludzie cieszący się szacunkiem i uznaniem, którzy łatwo namówią innych do wspólnego działania. Tylko jak ich zmobilizować i zmotywować? Jak ich wyłonić, jak ich szkolić, jak zachęcać, żeby włączali się w działania o szerszym zasięgu (na przykład kandydowanie do władz gminy), jak rozwijać ich naturalne umiejętności i zachęcić ich do poszukiwania dalszej wiedzy? W tej chwili są oni raczej pozostawieni samym sobie i własnej przedsiębiorczości oraz operatywności.

Warto również inicjować tworzenie elementów integrujących lokalną społeczność – to nie musi być wiele: biblioteka, gdzie dzieci mogą usiąść i w spokoju odrobić lekcje, a starsi napić się kawy i przeczytać gazetę, lokalny dom kultury, a nawet remiza strażacka czy przykościelna kawiarenka – miejsca, gdzie ludzie mogą się spotkać, pobyć ze sobą, porozmawiać, wymienić informacje, czegoś się dowiedzieć; a także wydarzenia łączące społeczność – we wspomnianej już przeze mnie wsi jest to wiejski odpust, w którym uczestniczą wszyscy mieszkańcy, zaś część jest osobiście zaangażowana w jego przygotowywanie. Z tego, co jest mi wiadomo, takie projekty na Pomorzu są już zresztą wspierane przez władze wojewódzkie – warto tylko, aby o możliwości ich realizacji wiedziały poszczególne lokalne zbiorowości (tutaj pojawia się kwestia edukacji obywatelskiej, do której za chwilę powrócę).

Jaka powinna być rola władz i elit w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego? Powtórzę to, co zapewne powtarzają wszyscy przy tej okazji: mądre, życzliwe, a zarazem partnerskie wsparcie oraz chęć uczestnictwa w dialogu – i tutaj wchodzę już w kwestie poprawy komunikacji – z przedstawicielami poszczególnych zbiorowości czy pojedynczymi obywatelami. Może to się dokonywać na różne sposoby: umożliwienie bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami najwyższych władz (choćby tak szeroko opisywane przez media uruchomienie specjalnego numeru komunikatora internetowego przez jeden z urzędów), stworzenie platformy wymiany myśli pomiędzy poszczególnymi sektorami (konferencje i seminaria mające na celu prezentację osiągnięć i planów oraz wymianę doświadczeń). Ważna jest również otwarta polityka informacyjna władz, tłumaczenie sensu realizacji bądź zaniechania kolejnych przedsięwzięć oraz gotowość do odpowiedzi nawet na najtrudniejsze pytania (nie można też zapominać tutaj o mediach jako kolejnym, równoprawnym partnerze dialogu).

Nie można przy tym zapominać o edukacji obywatelskiej. Mam wrażenie, że wciąż za mało jest programów realizowanych w szkołach czy na uczelniach. Niewiele jest też programów adresowanych do osób dorosłych i już pracujących. Jednym z nielicznych przykładów jest inicjatywa 1%, o której jest coraz głośniej – jednak na razie bierze w niej udział zaledwie 4% Polaków, co wynika częściowo z nieznajomości samej procedury, ale też z jej skomplikowania.

Sama z kolei chętnie widziałabym wspólną kampanię władz działających już stowarzyszeń oraz partnerów medialnych, promującą postawy prospołeczne poprzez ukazanie istniejących inicjatyw obywatelskich i inspirującą w ten sposób do podejmowania wspólnego działania. Studia przypadków w mediach, programy telewizyjne i radiowe, a w nich rozmowy z bohaterami, poddawanie nowych pomysłów, podpowiadanie gotowych rozwiązań, materiały edukacyjne dystrybuowane przez regionalny ośrodek współpracy z organizacjami pozarządowymi, wsparcie ekspertów dla nowo powstających stowarzyszeń (sama dwukrotnie przekonałam się, że najtrudniejszym momentem jest przygotowanie dokumentów do rejestracji stowarzyszenia), konkursy nagradzające i promujące najlepsze inicjatywy. Dlaczego nie zacząć realizacji takiego programu właśnie od Pomorza, gdzie tradycje obywatelskie są dosyć silne i gdzie obywatele pęd do zrzeszania się uważają niejako za naturalny?

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Społeczność pogranicza, czyli pomorska siła

Zagadnienia tożsamości kulturowej odgrywają istotną rolę nie tylko w kształtowaniu współczesnej sfery rzeczywistości społeczno-politycznej, ale również stanowią podstawę budowania społeczeństwa obywatelskiego. Dający się zauważyć w ostatnich latach – zarówno w Polsce, jak i na świecie – wzrost zainteresowania tematyką etniczną i regionalną spowodowany jest przede wszystkim dualizmem procesów globalizacyjnych, które z jednej strony prowadzą do ujednolicenia w sferze kultury materialnej i duchowej, z drugiej natomiast stymulują dezintegrację rzeczywistości społeczno-politycznej i rozwijanie różnego rodzaju identyfikacji lokalnej czy regionalnej. Współczesne przemiany cywilizacyjne powodują, iż lokalne wspólnoty, dążąc do odmasowienia i podkreślenia własnej odrębności, poszukują wyróżnika w tradycji kulturowej i tożsamości etnicznej. Obecnie człowiek został więc zmuszony do ponownego zweryfikowania swej tożsamości i udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie: kim jestem? Dokąd zmierzam? Ważną rolę w odrodzeniu regionalizmu zdają się odgrywać także zmiany jakościowe życia i pracy. Jak wskazuje G. Babiński: „procesy modernizacji, zwłaszcza te przyspieszone i kształtowane przez centrum, powodują wzrost a nie zanik świadomości regionalnej i etnicznej”. Wiąże się to bowiem z poczuciem niepewności i ryzyka, a jak zauważa Z. Bauman, tożsamość staje się świadomie podjętym zadaniem wówczas, gdy zmniejsza się poczucie bezpieczeństwa danej zbiorowości, co dzieje się zwłaszcza w okresach szybkich zmian. Innym ważnym czynnikiem wpływającym na renesans regionalizmu jest zauważalny obecnie kryzys systemów ideologicznych, które niegdyś determinowały miejsce człowieka w zbiorowości. Dodatkowo, w polskich warunkach, pojawiająca się w ostatnich latach tendencja do odbudowy świadomości regionalnej i kształtowania społeczności lokalnych ma swe źródło w pragnieniu przełamania pozostałości struktury społecznej realnego socjalizmu, w którym nie istniało ogniwo pośredniczące pomiędzy najmniejszą komórką społeczną, jaką jest rodzina a państwem. Wyrazistym przykładem tej nowej rzeczywistości jest więc odwrót od społeczeństwa masowego i skupienie się na wzmacnianiu więzi mniejszych grup – lokalnych i regionalnych.Tyle pokrótce o warunkach kształtowania się współczesnego regionalizmu i miejsca w nim dla tożsamości kulturowej. W tych okolicznościach warto zastanowić się, jaka jest pomorska tożsamość kulturowa (czy w ogóle możemy mówić o jednolitej tożsamości tego regionu) i jakie niesie to konsekwencje dla budowy silnej społeczności regionalnej?

Zagadnienie pomorskiej tożsamości może być rozpatrywane na trzech płaszczyznach. W ujęciu szerokim może odnosić się do tzw. Wielkiego Pomorza, czyli północnego pasa ziem polskich. W ujęciu węższym, w naszym przypadku, może się ograniczyć jedynie do wschodniej części tego terytorium, a więc Pomorza Nadwiślańskiego. W trzecim rozumieniu tożsamość pomorska może być identyfikowana z tożsamością kaszubską. Mieszkańców Pomorza nie należy jednak identyfikować tylko i wyłącznie z Kaszubami, choć stanowią oni największą grupę etniczno-. Zakończenie II wojny światowej przyniosło radykalną zmianę struktury przestrzennej i geopolitycznej państwa polskiego. Do Polski przyłączone zostały wschodnie prowincje państwa niemieckiego, na których kolonizacja niemiecka trwała od XIII w. Według spisu z 14 lutego 1946 r. tereny Ziem Odzyskanych zamieszkiwało ok. 2. Wkrótce na podstawie ustaleń konferencji poczdamskiej mieli oni zostać w większości przesiedleni do Niemiec. Miejsce ludności niemieckiej zajęła ludność napływowa z Polski centralnej oraz Kresów Wschodnich. Tylko w ramach akcji „Wisła” na teren Pomorza trafiło ok. 51 tys. osób pochodzenia ukraińskiego. Obok nich na Pomorzu Gdańskim znaleźli się również Białorusini, Cyganie, Karaimi, Litwini, Łemkowie, Niemcy, Rosjanie, Tatarzy, Żydzi, a w latach 1949. Część przybyła tu jeszcze w czasie wojny jako przymusowi robotnicy, spory odsetek stanowili także dezerterzy z Armii Czerwonej.

Jednym z głównych założeń ideologicznych władz państwowych po 1945 r. było odbudowanie Polski jednolitej narodowościowo. Dlatego też kwestie dotyczące problematyki mniejszości etnicznych lub narodowościowych były świadomie marginalizowane, a ich zwolennicy spotykali się z prześladowaniami i represjami. W celu jak najszybszej asymilacji ludności napływowej lub charakteryzującej się odmiennością etniczną władze często posługiwały się stereotypami, uprzedzeniami oraz naleciałościami historycznymi. Taki los spotkał Ukraińców, Białorusinów czy Kaszubów na Pomorzu. W takich warunkach członkowie mniejszości starali się ukrywać swe pochodzenie, co prowadziło do swego rodzaju dychotomicznej postawy: manifestowania na zewnątrz przywiązania do kultury polskiej, podczas gdy w kręgu najbliższej rodziny pielęgnowano tradycje przodków. Nowa rzeczywistość okazała się brutalna także dla ludności rodzimej tego regionu, a zwłaszcza Kaszubów. Często po prostu nie odróżniano jej od ludności niemieckiej, co stawało się przyczyną wielu upokorzeń i ograniczeń. Dopuszczano się wobec niej aktów gwałtu, przesiedleń oraz rekwizycji mienia. Ludność autochtoniczna oraz osoby, które znalazły się na tzw. niemieckich listach narodowościowych zmuszano do przechodzenia poniżającego procesu rehabilitacyjnego. Rodziło to różnego rodzaju napięcia i konflikty pomiędzy ludnością rodzimą a osadnikami, które dodatkowo były podsycane przez aparat państwowy posługujący się ideologią pionierską wobec ludności napływowej, co stawiało w gorszym świetle rdzenną ludność Pomorza. Z czasem jednak sytuacja na nowych terenach ustabilizowała się, a władza zmuszona została do zezwolenia na organizowanie ograniczonego życia kulturalnego. Chociaż reżim starał się zminimalizować aktywność etniczną i regionalną, sprowadzając ją jedynie do folkloru, to jednak ludności zamieszkującej Pomorze udało się zachować własną tożsamość i tradycje. Znalazło to odzwierciedlenie w odradzających się w ostatnich latach ruchach i organizacjach skupiających przedstawicieli mniejszości etnicznych i narodowych.

Pomorska tożsamość kulturowa jest zatem zagadnieniem niezwykle skomplikowanym i złożonym. Uzyskała ona ponadto możliwość pełnego kształtowania się dopiero po 1989 r. Wcześniej bowiem, jak pisze A. Kociszewski: „Centralistyczne państwo było raczej skłonne tłumić regionalne aspiracje i odrębności, niż je rozwijać”. Zmiany systemowe, jakie wówczas się dokonały, umożliwiły rozwój tożsamości regionalnej i budowanie w oparciu o to silnych i prężnych struktur samorządowych. Dążenie do integracji z Unią Europejską, leżące u podstaw polityki zagranicznej III RP, spowodowało konieczność nowego podziału terytorialnego, wprowadzającego większe jednostki administracyjne, które „stanowią podstawowy szkielet konstrukcji samorządnych społeczności cywilizacji zachodniej”. Służyła temu wprowadzona 1 stycznia 1999 r. reforma, w wyniku której Polska podzielona została na 16 województw, niekiedy wyznaczonych arbitralnie, bez uwzględnienia specyfiki kulturowej czy etnicznej terenu. Niemniej jednak przyczyniono się w ten sposób do powstania relatywnie dużych, samorządnych regionów, mogących prowadzić aktywną politykę regionalną. Stało się to szczególnie ważne po przystąpieniu naszego kraju do struktur Unii Europejskiej.

W nowych warunkach zagadnieniem niesłychanie ważnym, choć bardzo często pomijanym lub bagatelizowanym, jest rola, jaką odgrywa wspólnota w odniesieniu do rozwoju regionalnego. Szeroko rozumiany tzw. kapitał społeczny należy bowiem do tych czynników ekonomicznych, które nie dają się łatwo oszacować. Nie ulega jednak wątpliwości, iż wysoko rozwinięta świadomość regionalna jest jednym z istotniejszych czynników endogenicznych, warunkujących zbudowanie silnej struktury społeczno-administracyjnej. Jest to ważne z tego względu, że tylko świadoma i upodmiotowiona wspólnota może skutecznie artykułować swoje interesy i o nie walczyć. Należy więc zdawać sobie sprawę z faktu, iż dynamika rozwoju regionalnego zależy również od stopnia wykształcenia społeczeństwa obywatelskiego, a to tworzone musi być w oparciu o tożsamość kulturową. Warto tutaj przywołać słowa J. Borzyszkowskiego, iż „nie można zbudować w istocie silnego społeczeństwa obywatelskiego w zbiorowości bez silnego poczucia tożsamości, zakorzenienia, identyfikacji”. I dalej „tam gdzie tożsamość jest silna, aktywność publiczna społeczeństwa jest większa”.

Wspólnota regionalna, rozumiana jako „grupa ludzi zakorzenionych w tradycji wspólnego im miejsca, połączonych przez zespół symboli, praktyk, tradycji, wartości, itp.”, nie może więc opierać się tylko i wyłącznie na kryterium wspólnego zamieszkiwania w znaczeniu geograficznym. Chodzi o to, aby mieszkańców regionu spajało nie tylko położenie geograficzne, ale również silna więź oraz wspólne dziedzictwo kulturowe.

Jak to wygląda na Pomorzu? Na pewno istnieje tożsamość kaszubska, rozwija się tożsamość kociewska, odradzają się tożsamości mniejszości narodowych zamieszkujących Pomorze, ale jedna, wspólna, ogólnopomorska tożsamość, oparta na trwałej więzi regionalnej, łączącej wszystkie społeczności, wydaje się nie do końca jeszcze wykrystalizowana. Wpisuje się to w model ogólnopolski, który pokazuje, iż Polacy ogólnie charakteryzują się dość niską świadomością regionalną. Wygląda na to, iż „typ Pomorzanina” stanowiącego punkt odniesienia szerszej identyfikacji regionalnej dopiero się formułuje, choć w nowych warunkach terytorialnych i ustrojowych perspektywy są obiecujące. Oczywiście jest to teza, która wymaga szczegółowych i zakrojonych na szeroką skalę badań interdyscyplinarnych. Z badań przeprowadzonych na przełomie lat 80 i 90 przez M. Latoszka wynika, iż 32,4% badanych zadeklarowało się jako Pomorzanie – była to prawdopodobnie w większości ludność napływowa. Należy jednak w tym miejscu podkreślić, iż owe badania zostały przeprowadzone w odniesieniu do tożsamości kaszubskiej i nie obejmowały całego terenu Pomorza Gdańskiego, więc nie można ich traktować jako miarodajnych w stosunku do tożsamości pomorskiej, choć z drugiej strony zdają się one również wskazywać na pewien trend. Ówczesny podział administracyjny na 49 województw oraz polityka regionalna państwa, a raczej jej brak, w zasadzie wykluczała możliwość budowania jednolitej wspólnoty regionalnej. Współcześnie jednak, w dobie odrodzenia etnicznego Kaszubów i Kociewiaków oraz mniejszości narodowych zamieszkujących Pomorze, ilość osób określających siebie jako Pomorzan nie powinna znacząco wzrosnąć. Inną sprawą jest fakt, iż region pomorski (rozumiany jako województwo) wyłonił się stosunkowo niedawno, a wytworzenie prawdziwej, trwałej więzi łączącej poszczególne społeczności wymaga czasu. Wiąże się to bowiem ze zmianami w ludzkiej świadomości.

Trzeba jednak zauważyć, iż obecnie, po reformie samorządowej, po wprowadzeniu nowego podziału administracyjnego oraz przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, stworzone zostały korzystne warunki do rozwoju tożsamości regionalnej Pomorza. Należy jednak pamiętać, iż budowanie szerokiej identyfikacji regionalnej winno opierać się na wspólnym odniesieniu do tradycji i kultury Pomorza, przy jednoczesnym uwzględnieniu specyfiki lokalnych grup etnicznych oraz wartości wniesionych przez ludność napływową. Mieszkańcy Pomorza bowiem, jak już zostało wcześniej powiedziane, tworzą swego rodzaju „społeczność pogranicza”. Tej wielokulturowości i wieloetniczności nie należy jednak traktować jako przeszkody na drodze do stworzenia silnej struktury regionalnej. Z przeprowadzonych badań wynika, iż tereny, na których występuje mozaika ludnościowa są zazwyczaj bogatsze dzięki wzajemnym oddziaływaniom międzykulturowym i międzyetnicznym. Znajduje to potwierdzenie chociażby na gruncie polityki, gdyż jak wskazuje cytowany już wcześniej J. Borzyszkowski, „zróżnicowanie etniczne dynamizuje i różnicuje lokalną i regionalną scenę polityczną”. Jest to więc swoisty atut Pomorza, który na szczęście został również dostrzeżony przez władze samorządowe województwa, co znalazło odbicie w Strategii rozwoju województwa pomorskiego z roku 2000. Czytamy tam, iż „kapitał społeczny Kaszub i Kociewia oraz oryginalna wielokulturowość społeczności regionalnej” stanowią mocną stronę Pomorza w warunkach integracji z Unią Europejską. Należy tutaj zwrócić uwagę, iż integracja europejska nie stanowi zagrożenia dla rozwoju tożsamości regionalnej, a wręcz przeciwnie – wspiera ten rozwój. Rozszerzona Unia Europejska to oprócz 25 państw również wspólnota tysięcy powiązanych ze sobą społeczności lokalnych i regionalnych. Dlatego też w skali roku Unia przeznacza ponad 36% swoich wydatków właśnie na politykę regionalną. Pieniądze te, trafiając bezpośrednio do regionów, stymulują ich rozwój i to nie tylko w wymiarze ekonomicznym czy społecznym, ale także kulturowym.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Po co nam pomorska tożsamość?

Dziadek (chirurg, lat 78): „Jestem lekarzem, gdańszczaninem. Urodziłem się w Gdańsku. 50 lat temu tu była ruina. To my ją odbudowaliśmy, odtworzyliśmy. Gdańsk to nasze dzieło. Chyba trochę pozostał żal i zazdrość wobec miast, które są autentyczne, niezniszczone”.

Wnuk (student, lat 23): „Jestem studentem ekonomii. Urodziłem się w Sopocie. 20 lat temu to jeszcze straszna bieda była w Sopocie. Teraz jest dużo inwestycji. Ostatnio wybudowano świetny dom na Monte Cassino – Krzywy Dom”.

Gdy pytam młodego człowieka, czym dla niego jest Gdańsk, długo zastanawia się nad odpowiedzią. W końcu mówi: „Gdańsk to miejsce, gdzie się urodziłem, gdzie chodziłem do szkoły, gdzie mam przyjaciół”. Dla naszych dziadków Gdańsk był tożsamy z historią. Nasi dziadkowie chodzili po murach zbombardowanego miasta. Być może część z nich kryła się przed najeźdźcami w piwnicach starych kamienic. Te kamienice z pewnością pamiętają jeszcze dziury od kul. Ludzie już chyba nie. Nasi dziadkowie odtworzyli Gdańsk na podobieństwo tamtego – autentycznego Gdańska, ale to już nie był tamten Gdańsk. Następnie dla naszych dziadków rozpoczął się okres zapominania. Nie był to jednak proces naturalny, ale jakby nieustannie przyspieszany przez wytrwałą pracę komunistów. Ludzie, chcąc nie chcąc, poddali się indoktrynacji. Tożsamość grupowa naszych dziadków zagubiła się gdzieś wśród ruin starego miasta. Wnuk przyszedł na świat w zupełnie innych czasach, ale jakże dla Gdańska znakomitych. Okres „Solidarności” przyniósł Pomorzu sławę, jakiej może pozazdrościć wiele miast europejskich. Wnuk dorastał w czasach rodzącego się dobrobytu. W czasach, które wraz z ogromnymi zmianami politycznymi i gospodarczymi przyniosły wielkie zmiany społeczno-obyczajowe. Po latach ciągłych przemian nastał czas na powrót do korzeni, na odnalezienie pomorskiej tożsamości.

Dziadek: „Pierwsze lata powojenne charakteryzowały się walką o dominację polskości. Wielonarodowość stała się wtedy bardzo niepopularna. Trzeba było wielu lat, by na nowo sobie tę wieloetniczność przypomnieć. Z zadowoleniem oglądam dziś książkę Był sobie Gdańsk. To właśnie w niej najlepiej widać, że nasze korzenie to korzenie europejskie”.

Wnuk: „Myślę, że Polacy są bardzo nietolerancyjni. Dotyczy to także gdańszczan. Ostatnio mojego przyjaciela – Włocha pobito na przystanku. Myślę, że jakakolwiek wieloetniczność jeszcze długo nie będzie na Pomorzu możliwa”.

Nasi dziadkowie pamiętają jeszcze czasy, kiedy Gdańsk był miastem wieloetnicznym. Pamiętają czasy, gdy Gdańsk był najbardziej znanym w Europie miastem handlowym. Dawne pokolenia Pomorzan szczycą się swoimi europejskimi korzeniami, swoją różnorodnością. A co z tego pamiętają wnukowie? Niewiele. Od kilkunastu lat Pomorze, tak jak i większość polskich regionów, jest pod względem etnicznym bardzo jednorodne. Lata komunistycznej unifikacji sprawiły, że pluralizmu bali się nawet najbardziej światli ludzie. Dziadkowie idąc ulicami Gdańska, czują jego historię, widzą ją w każdym zakamarku, w każdej uliczce. Czują, że do tej historii należą, że historia współuczestniczyła w ich życiu. Właśnie przywiązanie, wspomnienia, poczucie bezpieczeństwa i przynależności do historii danego miejsca tworzą ludzką tożsamość – tożsamość gdańszczan. Wnuk idąc ulicami miasta, nie widzi już cywilów do śmierci broniących Poczty Polskiej w roku 1939, nie dostrzega też ginącego miasta. Idąc ulicą, widzi nowy biurowiec. Pewnie zastanawia się, co będzie za dwa lata w tym budynku i czy chciałby tam pracować. Być może myśli, że wybierze się dziś do kawiarni na Długą albo zabierze dziewczynę do teatru. Wnuk związany jest z Gdańskiem przede wszystkim ze względu na to, co może od tego miasta otrzymać.

Dziadek: „Gdyby przyjechał do mnie znajomy z południa Polski albo z zagranicy, to pokazałbym mu architekturę Gdańska. Najpiękniejsze zabytki są pochodzenia flamandzkiego i holenderskiego np. Złota Brama, Zielona Brama, Zbrojownia. Do dziś istnieje tu kościół Menonitów i dzielnica Nowe Szkoty. No i u nas przez długi czas mieszkał Gunter Grass, Artur Schopenhauer, Jan Heweliusz czy Jan Uphagen”.

Wnuk: „Gdy ostatnio odwiedzili mnie znajomi z Londynu, to pojechaliśmy samochodem do Sopotu nad morze. Potem był oczywiście clubbing, a w nocy Heineken Festiwal w Gdyni. Następnego dnia już bardziej tradycyjnie: spacer po Długiej w Gdańsku i obiad w Sfinksie”.

Wnuk wyjechał wczoraj do Stanów, bo dostał tam propozycję stażu w dużej firmie architektonicznej. Czy będzie tęsknił za Gdańskiem? Bez wątpienia. Ale złudzeń nie ma. Do Trójmiasta nie wróci, póki nie znajdzie tu lepszej pracy, póki część dróg nie zostanie wyremontowana, póki płace się nie podwyższą, póki nie zmaleje bezrobocie, póki Wnuk w Stanach będzie czuł się zagubiony, nawet gdy trafi do amerykańskiej Polonii. Będzie dużo pracował i nie będzie się zbyt dużo zastanawiał. Może założy rodzinę. Po wielu latach przyjedzie tu, by dzieciom pokazać morze i wdzydzkie jeziora i sopockie molo i dom rodzinny. Przyjedzie, bo będzie tęsknił za tym miejscem, bo już do końca życia w jakimś stopniu pozostanie Pomorzaninem.

Każdy młody Pomorzanin uczy się w domu i w szkole języka polskiego. W szkole rozpoczyna katorżniczą podróż przez historię antyku, a potem średniowiecze, wojny napoleońskie, a na końcu rewolucję. Na drugą wojnę światową ani na historię „Solidarności” nie zostaje już czasu, nie mówiąc już o Pomorzu. Na Pomorzu dziecko mieszka, to musi mu jak na razie wystarczyć. Jeśli młody Pomorzanin wybierze się na filologię polską, to ma szansę dowiedzieć się o istnieniu kultury kaszubskiej. Jeśli wybierze inny kierunek studiów, skazany jest na niewiedzę. Młody Pomorzanin od urodzenia żyje w świecie globalnym. Musi jeść pizzę, urodziny urządzać w McDonaldzie, uczyć się języka angielskiego i oglądać chińskie kreskówki. Kiedy młody Pomorzanin zostaje studentem, rodzina pakuje mu w wakacje walizki i wysyła go do Londynu na „saksy”. W końcu student nie tylko po to jest, by się uczył. Tam młody Pomorzanino-londyńczyk stwierdzi, że na Pomorzu tylko tracił czas na studiowanie i zostanie kelnerem w sandwich-barze, ciesząc się, że w polskim sklepie obok może kupić polską kiełbasę.

Dziadek: „Pomorzanie zawsze się różnili, byli uczciwi, robotni, tolerancyjni. Myślę, że w pewnym stopniu jestem patriotą lokalnym. Ale ja to rozumiem tak: patriotyzm lokalny jest częścią ogólnego. Jedno musi wynikać z drugiego”.

Wnuk: „Myślę, że Pomorzanie nie różnią się aż tak bardzo od reszty Polaków, szczególnie ci z Trójmiasta. Może poza Gdańskiem wciąż istnieje kultura kaszubska, ale nie tutaj. Jeśli chodzi o cechy charakteru, to chyba wszyscy mamy te same wady narodowe”.

Może historia naszego wnuka wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby w przedszkolu opowiedziano mu legendę o powstaniu Gdańska? Może inaczej myślałby o centrum Gdańska, gdyby wiedział, że tam przed laty mieszkał Artur Schopenhauer? Może inaczej spojrzałby na swojego dziadka, gdyby przyjrzał się fotografiom zniszczonego miasta? Może poczułby dumę, gdyby wiedział, że my – Pomorzanie już wiele setek lat temu cieszyliśmy się mianem tolerancyjnych i otwartych na świat. Nasza pomorska historia jest naprawdę ciekawa, wystarczy ją tylko poznać.

Dziadek: „Najbardziej podobał mi się Gdańsk z Blaszanego Bębenka Güntera Grassa. To był Gdańsk, w którym wszyscy potrafili żyć ze sobą. Później to zostało utracone… Mimo to wciąż jestem bardzo związany z Gdańskiem”.

Wnuk: „Lubię Gdańsk. Tu mam przyjaciół. Podoba mi się to, że jesteśmy tak blisko morza. To wspaniałe położenie geograficzne! Wiem jednak, że jak trzeba będzie, to wyjadę do Warszawy lub zagranicę. Przecież wszędzie jest pięknie, tylko trochę inaczej…”.

Dobra wiedza o historii, o kulturze Pomorza na pewno może pomóc młodemu człowiekowi zrozumieć i utożsamić się z miejscem, w którym mieszka. Zresztą powoli ruszają w Gdańsku spóźnione inicjatywy dokształcania obywateli, takie jak Europejska Fundacja Solidarności. Trzeba jednak pamiętać, że tożsamość młodej osoby kształtuje się tu i teraz. Młody człowiek pragnie żyć w europejskim mieście, które nie wstydzi się swojej historii i pozostawia wolną przestrzeń dla regionalnej inności. Pragnie żyć w mieście, w którym można żyć godnie, gdzie otrzyma szansę na dobrą pracę, porządne mieszkanie. Oczywiście, na razie jest to pewna utopia, ale zawsze od czegoś trzeba zacząć. Może wystarczy rozejrzeć się dookoła, by zobaczyć, że w Trójmieście ostatnio wiele się dzieje. Ruszyła budowa autostrady A1, wkrótce otworzą nową, wspaniałą bibliotekę. Z lotniska w Rębiechowie latają tanie linie lotnicze do coraz większej liczby stolic europejskich. Każdy Pomorzanin może już starać się o dofinansowanie z Unii Europejskiej na zrealizowanie swojego własnego projektu. Także od nas – Pomorzan zależy to, jak będzie wyglądać nasza mała ojczyzna za 10 lat.

Za późno jest, by udawać, że nie jesteśmy częścią europejskiej wspólnoty, ale nie można też pozbawić się prawa do indywidualnej tożsamości. Tylko świadomość posiadania małej ojczyzny jest w stanie stworzyć nam prawdziwy dom.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Demokracja: współrządzenie i współodpowiedzialność

Nie jestem Ateńczykiem ani Grekiem, jestem obywatelem świata – powiedział Sokrates. Choć słowa te zostały wypowiedziane ponad 2 tysiące lat temu, można uznać je za prorocze, bowiem tak właśnie rysuje się nam obraz „globalnej wioski” – rzeczywistości, która dzisiaj nas otacza, w której żyjemy dzięki postępowi technologicznemu. Obok szybkiego rozwoju techniki objawia się nam świat dewaluacji wartości. Fizyczne, społeczne i polityczne składowe infrastruktury, która spaja społeczeństwo, w dzisiejszym świecie są mocno osłabione. Nadszedł moment, w którym nie są one w stanie dłużej podtrzymywać wartości demokratycznych. Przejawia się to głównie niezdolnością do rozwiązywania złożonych problemów, które godzą w ideały demokratyczne, ogólnospołecznym cynizmem i bezradnością (biernością) wobec życia społecznego i politycznego, rosnącymi zróżnicowaniami społecznymi, geograficznymi i środowiskowymi, brakiem klasy średniej, która prezentowałaby postawy demokratyczne oraz społeczeństwem zorientowanym na indywidualne potrzeby, pozbawionym odpowiedzialności za sprawy ogólne, choćby w najmniejszym zakresie. Takie cechy posiada współcześnie większość społeczeństw krajów szczycących się mianem demokratycznych. A demokracja to przecież współrządzenie i współodpowiedzialność. Dlaczego dzisiaj tak trudno o postawę obywatelską godną naśladowania?

Postawa obywatelska w Polsce, wciąż źle kojarzona ze starym systemem, powinna dziś nabrać innego znaczenia. Musimy zacząć ją promować. Bycie odpowiedzialnym obywatelem to dzisiaj nie wstyd. Prawo obywatelskie to nie tylko prawo wyborcze, ale odpowiedzialność za swój własny los w swojej wspólnocie, począwszy od rodzinnej, po mieszkaniową, lokalną, regionalną, a wreszcie – ogólnokrajową, europejską i globalną. Praca u podstaw, drobne inicjatywy i współpraca w każdej sferze – to początek tej drogi. Do tego potrzeba jednak zmiany świadomości i postawy – z biernej w aktywną. To my sami tworzymy otoczenie, w którym żyjemy, a jeśli istnieją pewne nieprawidłowości, to od nas samych zależy, czy się na nie zgadzamy czy je zmieniamy. Potrzeba nam zatem debaty nad sferą odpowiedzialności obywatelskiej – nie tylko wśród mieszkańców, obywateli danego obszaru, ale też i w świecie biznesu, polityki czy kultury. Czy identyfikujemy się z naszym regionem, czy czujemy odpowiedzialność za kierunki jego rozwoju? Czy szerzona jest edukacja obywatelska i kto za jej propagowanie powinien wziąć odpowiedzialność?

Chociaż większość przedsiębiorców prowadzi agresywną politykę na rzecz maksymalizacji zysków, wielu stara się coś zmienić w otaczających ich wspólnotach. Można dostrzec kilka dobrych przykładów tych osób, które starają się działać, zarówno współtworząc udane wspólnoty, jak i prowadząc udane interesy.

Jak bardzo aktywnie działać mają przedsiębiorstwa w społeczeństwie? Czy i jak mają kreować politykę lokalną, działając nie wbrew, ale zgodnie z oczekiwaniami obywateli? Przykładem inicjatywy łączącej obywateli i sferę biznesu przy wspólnym przedsięwzięciu wspierającym lokalną aktywność i postawy obywatelskie jest projekt Minnesota Active Citizenship Initiative (MACI), której misją jest promowanie budowania wspólnoty obywatelskiej, podejmowania wspólnych inicjatyw lokalnych w celu ożywienia postaw obywatelskich.

Budowanie wspólnoty obywatelskiej to przedsięwzięcie swoistego „odrodzenia” obywatelskiego, które ma nauczyć, dać obywatelom prawo i obowiązek rządzenia, działania na rzecz dobra wspólnego. Opiera się to na przeświadczeniu, że każdy człowiek – tego, jak być dobrym obywatelem – powinien być uczony w rodzinie, szkole, wspólnocie, organizacji czy w miejscu pracy. Aby takie umiejętności przetrwały, zasady i praktyki tworzenia infrastruktury obywatelskiej wspierającej demokrację muszą być podjęte we wszystkich tych sferach życia.

Inicjatywa MACI ma na celu wyłonienie liderów lokalnych, którzy swoją postawą, działaniem i pracą będą dawać dobre przykłady i szerzyć postawy obywatelskie zarówno w obrębie swoich instytucji, jak i szerzej. Tacy liderzy, w oparciu o swoje doświadczenie i praktykę na rzecz demokracji, podejmują działania w celu wzmocnienia instytucji lokalnych i współpracują z liderami z innych instytucji na rzecz budowania infrastruktury obywatelskiej.

MACI osiąga swoje cele na czterech etapach, każdy trwający około 5 lat. Głównym celem pierwszego etapu jest rekrutacja, rozwój i utrzymanie bazy 10Etapy tworzenia wspólnoty obywatelskiej:

  • rozwój bazy źródłowej: rekrutacja obecnych liderów w celu utworzenia bazy liderów; wsparcie liderów przy testowaniu strategii w instytucjach, w których działają; łączenie inicjatyw dla utworzenia bazy międzysektorowej,
  • rozwój inicjatywy na większą skalę: rozwój agencji budowania wspólnoty obywatelskiej; rozwój sieci edukacyjnej dla poszerzenia bazy; realizacja planów zasobowych dla poszerzenia bazy,
  • sformułowanie polityki: rozwój agendy obywatelskiej opartej o praktyki przetestowane w instytucjach; wdrażanie agendy polityki obywatelskiej we wszystkich sektorach i pomiędzy regionami,
  • przekształcanie instytucji: inkorporacja praktyk obywatelskich do funkcji instytucjonalnych, włączając misję, rozwój zasobów ludzkich, praktyki zatrudniania i zwalniania pracowników oraz ewaluacji; podtrzymywanie krajowej bazy, która będzie „przenosić” wysiłek na dalsze generacje.

Na MACI składają się inicjatywy obywatelskie, inaczej zwane demonstracjami, podejmowane w różnych sektorach czy sferach społeczeństwa. Inicjatywa obywatelska w Minnesocie jest częścią przedsięwzięcia The Civic Organizing Foundation, które szerzy również podobne inicjatywy w Kalifornii oraz w Arlington, w stanie Virginia.

Inicjatywy obywatelskie w ramach MACI obejmują:

  • edukację obywatelską – misją przedsięwzięcia Civic Education jest pokazanie, w jaki sposób instytucje i system edukacyjny mogą wykorzystać podejście obywatelskie do pielęgnowania postaw demokratycznych tak w życiu publicznym, jak i prywatnym,
  • ożywienie spotkań obywatelskich – odnowienie misji publicznej,
  • charytatywne działania społeczne,
  • propagowanie biznesu obywatelskiego – budowa zdolności instytucji biznesowych do rozwoju aktywnych liderów obywatelskich w obrębie tych instytucji, w partnerstwie z innymi inicjatywami MACI, w celu wsparcia wspólnoty opartej o zasady demokracji i sprawiedliwości społecznej,
  • Civic Organizing Inc./Civic Organizing Foundation – instytucja mająca na celu wyłonienie liderów lokalnych i krajowych, którzy posiadają zdolność do przekształcania takich podstawowych sfer społecznych, jak rodzina, wspólnota, edukacja, praca, polityka (zarządzanie) w struktury zdolne do budowania wspólnoty obywatelskiej i demokratycznego sprawowania władzy.

W samym sercu inicjatywy MACI działa Instytut Liderów Obywatelskich (Civic Leadership Institute – CLI), który zajmuje się nauczaniem i zarządzaniem. Wiodący przedstawiciele poszczególnych inicjatyw spotykają się raz w miesiącu w Instytucie Liderów Obywatelskich w celu zarządzania, nauczania i budowy partnerstwa między poszczególnymi sektorami. Każda z inicjatyw ma opracowany szczegółowy plan działania.

W ramach inicjatywy MACI powstała Agenda Obywatelska, skonstruowana została w oparciu o wiarę w pięć podstawowych wartości:

  • umiejętności, zdolności ludzkie,
  • demokrację,
  • aktywne obywatelstwo,
  • kompetencje polityczne,
  • zdolności instytucjonalne.

Częścią MACI jest m.in. działająca na rynku 25 lat firma Flannery Construction, dbająca o odnowę postaw obywatelskich i dobrych praktyk obywatelskich w biznesie. Wspólne wartości, poświęcenie dla dobra firmy, tworzenie przywództwa w środowisku poprzez pracę, jakość produktów, szacunek dla pracowników, przyjazne środowisko w firmie, poszanowanie dla różnorodności umiejętności pracowników oraz pielęgnowanie tych wartości, tak aby służyły przyszłym pokoleniom – to główne cechy firmy Flannery Construction. Kultywując te właśnie wartości, właściciele firmy spotkali na swej drodze innych propagatorów postaw obywatelskich, którzy już wcześniej zaangażowali swe siły w budowę wspólnoty obywatelskiej w ramach The Civic Business Institute – państwa Kowalski z firmy Kowalski’s Markets. Lider spotkał na swej drodze lidera. Tak nawiązała się współpraca na rzecz budowania wspólnych wartości.

Warto naśladować poczynania innych na drodze ku tworzeniu dobrego społeczeństwa obywatelskiego. Na starym kontynencie także podejmowane są pewne inicjatywy na rzecz szerzenia postaw obywatelskich. Rok 2005 ustanowiony był przez Radę Europy rokiem Edukacji Obywatelskiej. Hasłem roku było: „Żyć i uczyć się w demokracji”. Znowu jak bumerang powróciła tutaj kwestia edukacji i wielu jej braków programowych, szczególnie tych tyczących się nauczania w duchu demokratycznym w polskich szkołach. Edukacja czy dialog między pokoleniami nie może w dzisiejszych czasach odbywać się przy użyciu starych narzędzi. Internet może być tu skutecznym sposobem czy miejscem uczenia się (m.in. o demokracji) oraz powoływania różnych inicjatyw obywatelskich (samoorganizacji, której przykładem była inicjatywa MACI).

Badania CBOS pokazują, że młodzi ludzie najwięcej informacji z zakresu wiedzy ogólnej czerpią z mediów, głównie z telewizji prezentującej kłótnie i spory polityczne. Szkoła nie potrafi w odpowiedni sposób interpretować przekazywanego przez media obrazu polskiej rzeczywistości, szybko reagować na wydarzenia. Dlatego młodzi ludzie, obserwując styl potyczek politycznych w mediach, często kwestionują same debaty jako elementy ustroju demokratycznego. Stąd postawy negatywne bądź bierne. Dlaczego zatem nie wykorzystać dostępnych nowoczesnych form nauczania obywatelskiego? Stwarzanie młodym ludziom szansy nabywania praktycznych doświadczeń obywatelskich w szkole to m.in. umożliwienie im wykorzystania Internetu dla budowania sieci współpracy, wypowiadania się na różnego rodzaju forach, uczestniczenia w debatach, wreszcie – przekładania tych debat na praktykę.

Jest coraz więcej inicjatyw na rzecz budowania postaw obywatelskich. W bieżącym roku rozpoczyna się w Polsce akcja „Wszyscy różni wszyscy równi” mająca na celu promowanie tolerancji w każdej sferze życia. Bo czymże jest demokracja bez tolerancji? Walkę o równe prawa dla wszystkich rozpoczęto także w tym roku konkursem „Lodołamacze 2006” – inicjatywą pracodawców na rzecz zatrudniania osób niepełnosprawnych. Konkurs ten ma na celu wyróżnienie pracodawców podchodzących do problemu zatrudniania osób niepełnosprawnych w sposób szczególnie dojrzały. Polska Organizacja Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON) chce wyróżnić nagrodą LODOŁAMACZY firmy, które decydując się na zatrudnianie osób niepełnosprawnych, a jednocześnie prowadząc przyjazną politykę personalną wobec nich, łamią bariery, walczą z niechęcią i chłodem społeczeństwa. Konkurs podzielony został na dwa etapy: regionalny – wyłaniający laureatów poszczególnych rejonów kraju, centralny – w którym finaliści zmierzą się w walce o laur LODOŁAMACZY 2006. Konkurs ten jest tak naprawdę pierwszym i jednocześnie niezwykle istotnym wydarzeniem, które zgodnie z założeniami POPON-u rozpocznie cykl działań mających na celu uwrażliwienie społeczeństwa na problem rehabilitacji zawodowej osób niepełnosprawnych oraz kreowanie wzorców postępowania wśród pracodawców.

To tylko nieliczne przykłady inicjatyw na rzecz wspólnych wartości. Tylko kilka, a może aż kilka? Poszukiwanie postaw obywatelskich, takich jak walka z dyskryminacją, poszanowanie dla różności i troska o prawa innych tak w rodzinie, w szkole, jak i w biznesie, powinniśmy zacząć od nas samych. To my, poprzez naszą postawę, tworzymy prawo. Od nas samych zatem zależy jego jakość.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorscy liderzy innowacyjności

W grudniu 2005 roku rozstrzygnięto pierwszą edycję konkursu „Pomorski Lider Innowacyjności”. Laureatami zostały trzy pomorskie firmy budujące swoją przewagę na tle konkurencji poprzez częste stosowanie innowacji. Konkurs jest jednym z działań podjętych w ramach wdrażania Regionalnej Strategii Innowacji dla Województwa Pomorskiego (RIS-P).

Konkurs ma na celu po pierwsze promowanie tych pomorskich firm, które z innowacyjności uczyniły swój ważny rynkowy atut – mówi prof. Wojciech Sadowski, Prorektor Politechniki Gdańskiej, nadzorujący z ramienia uczelni projekt Biura Wdrażania RIS-P. – Po drugie, chcieliśmy poprzez nagłośnienie pozytywnych przykładów zachęcić również innych do szerszej innowacyjności.

Konkurs miał formułę otwartą, udział wziąć w nim mogła każda pomorska firma. Pretendentów do nagrody podzielono – w zależności od wielkości zatrudnienia – na trzy grupy. Wyniki pokazały, że innowacyjność to nie tylko domena firm „nowej gospodarki”. W kategorii małe przedsiębiorstwa (zatrudniające do 50 osób) zwyciężył lęborski Profarm. Istniejąca od 16 lat spółka specjalizuje się w produkcji leków dermatologicznych, reumatologicznych i inhalacyjnych. W ciągu trzech lat firma poszerzyła swoją ofertę o produkty kosmetyczne. Jest to obecnie jedyny producent leków działający na Pomorzu Środkowym. W kategorii firm średnich (do 250 pracowników) zwycięzcą została gdyńska spółka Stabilator. Funkcjonująca od 11 lat (wcześniej jako spółka córka koncernu Skanska, a od 2002 roku jako własność polskich osób fizycznych) firma zajmuje się realizacjami specjalistycznych geotechnicznych i hydrotechnicznych robót budowlanych. Swój sukces buduje na podejmowaniu kompleksowych prac, w których wykorzystuje nowatorskie i proekologiczne technologie. W kategorii dużych przedsiębiorstw zwyciężył Techno-Service. Firma ta kontynuuje tradycje powstałej w latach sześćdziesiątych Studenckiej Spółdzielni Pracy „Techno-Sevice”. Obecnie w skład spółki wchodzi osiem samodzielnych zakładów, w tym zakład wytwarzania obwodów drukowanych oraz zakład montażu elektronicznego. Firma jest też jedną z największych agencji pracy tymczasowej na Pomorzu. Do nagrody nominowane były jeszcze cztery firmy: Infermark S.C., Car Color Kędzier-ski S.C., MGJ Sp. z o.o. oraz Lonza-Nata Teresa Zaręb-ska, Waldemar Michałowski Sp. j.

Konkurs jest świetną okazją do promowania innowacyjności – mówi Marek Buksiński z Gdańskiego Związku Pracodawców, partnera w projekcie Biura Wdrażania RIS-P. – Dzięki niemu mamy okazję propagować innowacyjność wśród małych i średnich firm Pomorza. Laureaci pokazują, że można być innowacyjnym nie tylko wtedy, gdy działamy w branżach nowych technologii. Wyniki potwierdzają lansowaną przez nas tezę, że innowacyjność polega nie tylko na wprowadzaniu nowych technologii, produktów, ale również może mieć wymiar procesowy.

Laureaci konkursu, poza pamiątkowymi statuetkami, uzyskali możliwość posługiwania się w swoich dokumentach i w ofercie marketingowej tytułem Laureat Konkursu „Pomorski Lider Innowacyjności”. Organizatorzy nie wykluczają, że w kolejnej, tegorocznej edycji zwycięzcy będą mogli LICZYĆ na dodatkowe profity, choćby w postaci tańszych lub darmowych akcji reklamowych w pomorskich mediach. Edycja 2006 będzie organizowana przez Agencję Rozwoju Pomorza w ramach projektu Regionalna Strategia Innowacji – uzupełnienie i plan działań. Więcej informacji na stronie www.arpg.gda.pl.

Profarm – generujemy własne pomysły!

Marek Stawski, Prezes Zarządu Profarm Sp. z o. o.

Przedsiębiorstwom innowacyjnym łatwiej jest sprostać wymaganiom klientów i konkurencji. Niepodejmowanie żadnych nowoczesnych działań to krok do tyłu. Należy wciąż poszukiwać innowacyjności w zarządzaniu, organizacji pracy, wprowadzaniu „nowinek rynkowych”, których poszukują coraz bardziej wymagający klienci. Innowacje decydująo konkurencyjności przedsiębiorstwa, jego zdolności do utrzymania się na rynku. Brak jakichkolwiek działań może być wręcz destruktywny dla przedsiębiorstwa.

O naszym sukcesie zadecydowały doświadczenie, odpowiedni zespół kreatywnych i dążących do wyznaczonego celu ludzi, stosowanie nowych technologii, brak obawy przed ponoszeniem ryzyka i wykwalifikowana kadra zarządzająca. Współczesne innowacje, częściej niż w przeszłości, są efektem pracy zespołowej i aby je wprowadzać trzeba nie tylko szukać gotowych rozwiązań na zewnątrz, z czego korzystamy, ale i generować własne pomysły. W naszym przypadku źródła wewnętrzne to przede wszystkim wynik pracy zaplecza badawczo-rozwoj owego oraz kadry kierowniczej i poszczególnych pracowników. Często organizujemy też „burzę mózgów”. Korzystanie z takich źródeł jest stosunkowo szybkie i relatywnie najtańsze. Niezbędna jest jednak także ciągła obserwacja rynku, zbieranie opinii, poszukiwanie trendów, jak również promowanie swoich pomysłów. Dla nas jako firmy najważniejszym źródłem informacji o potrzebach i oczekiwaniach klientów jest po prostu rynek. Innowacja jest niczym innym, jak odpowiedzią na potrzeby rynku.

Stabilator – innowacyjność w budownictwie!

Barbara Kwiatkowska, Prezes Zarządu Stabilator Sp. z o.o.

Jednym z priorytetów długofalowej strategii spółki Stabilator jest ukierunkowanie na innowacyjność i elastyczność wobec oczekiwań rynku. Wdrażamy nowoczesne procesy organizacyjne, produktowe i technologiczne. Jesteśmy otwarci na potrzeby odbiorców i dostawców, twórców wiedzy oraz innowatorów. Wszystko to dynamizuje rozwój firmy i umacnia jej pozycję na tle konkurencji.

Specjalistyczne usługi budowlane są świadczone w oparciu o wykwalifikowaną, otwartą na zmiany, ciągle doskonalącą swoją wiedzę i kwalifikacje kadrę menedżerską. Ten pion poparty szerokim doświadczeniem pozwala spółce z sukcesem działać w różnych segmentach budownictwa. Posiadane certyfikaty jakości, ochrony środowiska i bezpieczeństwa pracy potwierdzają naszą troskę o wywiązywanie się z kontraktów z zachowaniem najwyższego poziomu wykonawstwa i kompetencji.

Obecnie, w warunkach rosnącej otwartości gospodarek i zaostrzającej się konkurencji w skali globalnej, decydującego znaczenia nabierają możliwości adaptacji postępu technicznego i wdrażania nowych rozwiązań organizacyjnych. Bez innowacyjności nie uda się dzisiaj przetrwać żadnej firmie zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym. Z satysfakcją obserwujemy pozytywne efekty postawienia na innowacyjność w naszym przedsiębiorstwie, na przykład jeśli mowa o rozszerzeniu oferty handlowej. Doprowadziło to do wzrostu zainteresowania klientów naszymi usługami, a także ułatwiło dostęp do nowych źródeł pozyskiwania środków na rozwój. Uczynienie z innowacyjności jednego z priorytetowych elementów naszej strategii zaowocowało wzrostem konkurencyjności naszej firmy. Dzięki innowacjom mamy nadzieję poszerzyć swój obszar działania o nowe rynki i skutecznie na nich funkcjonować.

Techno-Service – innowacje organizacyjno-menedżerskie i technologiczne

Jan Mioduski, Prezes Zarządu Techno-Service S.A.

Innowacyjność w naszej firmie realizuje się na dwóch płaszczyznach: organizacyjno-menedżerskiej i technologicznej. Wywodzą się one z konsekwentnie realizowanej orientacji prorynkowej ukierunkowanej na zaspokajanie aktualnych i przyszłych potrzeb naszych klientów.

Innowacyjność organizacyjno-menedżerska polega na zaoferowaniu kompletnej usługi w zakresie kontraktowego montażu prototypów, krótkich i średnich serii wysokospecjalizowanych podzespołów elektronicznych, ukierunkowanej na jednostki badawczo-wdrożeniowe, biura inżynierskie, małe oraz średnie firmy działające głównie w sektorze wysokozaawansowanych technologii. Oferujemy naszym klientom wsparcie fazy projektowania układów elektronicznych w oparciu o komputerowe techniki symulacyjne, wytwarzanie szerokiego asortymentu obwodów drukowanych, dostawę elementów elektronicznych, montaż z preferencyjnym wykorzystaniem technologii i materiałów proekologicznych, testowanie i uruchamianie zmontowanych podzespołów, montowanie w obudowie, wydruk instrukcji i etykiet, wysyłkę w dowolne miejsce. Dzięki temu klienci mogą korzystać z całego pakietu usług lub z jego wybranych elementów, począwszy od zakupu projektu (dokumentacji technicznej), całego produktu, lub też jego poszczególnych części. Tego rodzaju rozwiązania są dużą nowością na polskim rynku, toteż niewiele firm opiera swoją strategię o taki profil usług.

Stworzyliśmy i ciągle doskonalimy platformę technologiczno-produktową. Wymienić tu można obwody drukowane sztywno-giętkie, czy też montaż elementów SMD 0201. Udostępniamy produkty i technologie zgodne ze światowymi trendami, umożliwiając naszym klientom – firmom z sektora high-tech – rozwój i skuteczne konkurowanie na rynkach światowych.

Wypracowaliśmy własną oryginalną metodę polegającą na przygotowaniu i wykonaniu obwodów drukowanych w oparciu o tak zwaną „nietrwałą dokumentację”. Jest to pionierskie opracowanie na skalę europejską. Pozwala na szybkie i wielokrotne wprowadzanie zmian w prototypie, skracając czas i minimalizując koszty jego wytworzenia.

Wdrożyliśmy i udostępniliśmy wytwarzanie podzespołów elektronicznych kompletnie w oparciu o technologie bezołowiowe, co wychodzi naprzeciw unijnym priorytetom. Jako pierwsi w Polsce (a bardzo nieliczni w Europie) wdrożyliśmy tę technologię kompleksowo od wytwarzania obwodów drukowanych, po zastosowanie materiałów i elementów oraz lutowanie bezołowiowe. W tym roku zamierzamy wybudować i uruchomić produkcję w nowym zakładzie o roboczej nazwie Centrum Ekologicznego Montażu Podzespołów Elektronicznych. Unowocześni i znacząco poszerzy on naszą ofertę technologiczno-produktową, a zarazem stworzy ponad 200 nowych miejsc pracy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kto i dlaczego ma wspierać innowacje?

W naszym kraju od kilku miesięcy toczy się gorąca dyskusja, o to kto i jak ma wspierać w Polsce rozwój innowacyjności. Spór ten rozgrywa się głównie między przedstawicielami samorządów regionalnych i członkami administracji centralnej. Aktywnie biorą w niej także udział przedstawiciele środowisk naukowych, a niestety rzadko słychać głos przedsiębiorców. Dyskusja owa przypomina zawody w przeciąganie liny lub zabawę w głuchy telefon. Czy aby na pewno wszyscy rozumieją, o jaką stawkę toczy się gra?Wspierać innowacje! Taki imperatyw rozumie już wielu polityków, działaczy samorządowych, lokalnych liderów, naukowców i na szczęście przedsiębiorców. Ale co tak naprawdę kryje się pod tymi słowami? Czy na pewno wszyscy rozumiemy je tak samo, czy oczekujemy podobnych działań i efektów? Wyciągając wnioski z udziału w pracach różnych ciał Rady i Komisji Europejskiej z jednej strony, a także aktywnego uczestnictwa w kreowaniu polityki innowacyjnej w Polsce z drugiej, mam możliwość porównania różnych sposobów pojmowania określenia „wspieranie innowacji”. Zarazem wiele do myślenia daje uczestnictwo w spotkaniach ze środowiskami regionalnymi. Łącząc te wszystkie doświadczenia i „filozofie” nasuwają się pewne refleksje, żeby nie powiedzieć obawy.

Najpoważniejszym powodem do niepokoju jest spostrzeżenie, że dyskusja o wspieraniu innowacji często odpowiada na pytanie: jak? Ale nie odpowiada na pytanie: dlaczego? Dzięki łatwemu dostępowi do informacji, udziałowi w międzynarodowych konferencjach i projektach, nietrudno w obecnych czasach poznać obszerny katalog pomysłów i instrumentów na wspieranie innowacyjności. Wielu aż pali się do tego, by jak najszybciej i jak najwięcej wzorów przenieść na swoje podwórko. Nawet jeśli powszechna jest już świadomość, że rozwiązań typu „z kraju do kraju” czy „z regionu do regionu” przenieść tak łatwo się nie da, to i tak wielu ulega pokusie, aby wybrać najciekawsze, a czasem najtańsze rozwiązania i dopasować do własnych realiów. Bezpośrednim tego skutkiem jest zupełnie nieracjonalna dyskusja, z której wynika, iż wystarczy jedynie naśladować „zawsze pozytywne” zachodnie wzorce, by osiągnąć sukces w kraju. Spory takie usłyszeć można w stolicy, jak również w regionach. Czy są to rozmowy na temat? Obawiam się, że nie.

Zamiast zastanawiać się, jak wspierać innowacje, należałoby zastanowić się, dlaczego w ogóle należy to robić. A to nie przychodzi nam już tak łatwo. Niemałą winę za taki stan rzeczy ponoszą kolejne rządy, a także poszczególne samorządy. Od lat brakuje nam jasno określonej wizji rozwoju gospodarczego kraju. Wiele regionów rozwija się bez specjalnej strategii, wizji i jasno określonych celów. Ich brak powoduje, że jeśli skupimy swoją uwagę na konkretnym obszarze, trudno zdefiniować, co chcemy osiągnąć, do czego rzeczywiście mamy dążyć. Łatwiej więc uciec w eksperckie dyskusje nad tym, jak coś poprawić, niż po prostu zapytać: po co coś poprawiać? Dobrym przykładem ilustrującym przedstawiony sposób rozumowania są Regionalne Strategie Innowacji (RSI). Wszystkie województwa (oprócz Mazowsza) takie dokumenty już opracowały i przyjęły. Przyglądając się z bliska pracy nad nimi i czytając dokumenty końcowe, nietrudno zauważyć, że nad wizją i dobrze określonymi celami dominują w nich rozbudowana diagnoza (zresztą „różnej” jakości), a także obszerny katalog planowanych działań. Obszerny, ale w każdym województwie zadziwiająco podobny, i to w, bądź co bądź, dość zróżnicowanym regionalnie kraju, jakim jest Polska. Doskonałość środków i pomylenie celów – oto charakterystyka naszych czasów, twierdził Artur Schopenhauer. Obawiam się, że ciągle może mieć rację.

Czy można więc myśleć o wspieraniu innowacji inaczej? Na pewno. Nikt nie ma wątpliwości, że wiedza, wykształceni obywatele i stabilne warunki prowadzenia działalności gospodarczej to główne czynniki gwarantujące rozwój na początku XXI w. Nie ma też sporów, że to przedsiębiorcy niosą główny ciężar rozwoju gospodarki na swoich barkach. Trudno zatem mówić o działaniach prorozwojowych (a takimi na pewno są te podejmowane w zakresie wspierania innowacyjności) bez wspomnienia o stabilnym i przejrzystym dla przedsiębiorcy systemie prawnym, podatkowym i administracyjnym. To on daje podstawy do rozwoju przedsiębiorstw, który jest tak potrzebny współczesnej gospodarce. W centrum każdej polityki gospodarczej (w tym polityki innowacyjnej) musi być prowadzący działalność i jego potrzeby. Poszukiwanie nowych pomysłów na wspieranie innowacyjności bez rzetelnego zbadania (w skali krajowej i regionalnej) potrzeb przedsiębiorcy musi skończyć się fiaskiem. Tym bardziej, iż należy pamiętać (choć tu nie ma pełnej zgody), że innowacje powstają w danej firmie. To tam wiedza, organizacja, kwalifikacje pracowników i zaangażowany kapitał przekształcają się w nowe produkty – innowacje właśnie.

Przy takim podejściu zaczyna być oczywiste, że wspieranie innowacyjności pokrywa się z pozytywnym działaniem na rzecz przedsiębiorczości. Koincydencja ta obejmuje zarówno cele, jak i środki, przy czym powinna mieć różny charakter w zależności od tego, czy działania są podejmowane na poziomie ogólnokrajowym, czy regionalnym. Rolą administracji centralnej powinno być kreowanie korzystnych warunków funkcjonowania wszystkich przedsiębiorców oraz wspieranie poprzez działalność innowacyjną tych o największych szansach w globalnym wyścigu gospodarczym. Dlatego to na poziomie centralnym muszą zostać zidentyfikowane i usunięte bariery dla rozwoju przedsiębiorczości, w szczególności w obszarze prawa, systemu administracyjnego i braku kapitału. A dodatkowo, dokonane muszą być strategiczne wybory w odniesieniu do instrumentów i odbiorców pomocy w zakresie wsparcia innowacyjności. Kluczem dla dokonania takich wyborów musi być z jednej strony zapewnienie przedsiębiorcom silnych impulsów rozwojowych, a z drugiej potrzeba koncentracji na obszarach strategicznych, które staną się motorem rozwoju i umacniania pozycji konkurencyjnej całej gospodarki. Tylko taka polityka może zapewnić liderom tradycyjnych branż szanse rozwojowe i zdolność konkurowania na globalnych rynkach. Może także stworzyć szanse wykreowania nowoczesnych sektorów. Tylko innowacje mogą zapewnić powstawanie nowych, stabilnych miejsc pracy, przyczyniać się do podnoszenia standardu życia społeczeństwa i zapewnić trwały rozwój.

Przy akceptacji takiego podejścia rola regionów staje się jasna i dobrze określona. Tak jak innowacje powstają w firmach, tak firmy powstają w regionach. Lokalne i regionalne systemy wsparcia powinny być nastawione na stworzenie systemu zachęt dla powstawania i rozwoju firm. Promowane powinny być różne formy współpracy między przedsiębiorstwami oraz pomiędzy przedsiębiorstwami i partnerami ze sfery nauki. Regiony powinny dążyć do zaspokojenia podstawowych potrzeb przedsiębiorców w zakresie inwestycji, kooperacji i rozwoju. W skali regionalnej budowane powinny być również struktury umożliwiające przedsiębiorcy korzystanie z zasobów ponadregionalnych. Dotyczyć to może zarówno dostępu do wykwalifikowanej kadry, jak i do zasobów wiedzy czy kapitału. Przedsiębiorcy powinien zostać zapewniony łatwy i przyjazny dostęp do informacji, usług i administracji, w tym również z wykorzystaniem internetu. Systemy regionalne powinny uzupełniać schemat ogólnokrajowy o elementy, które są szczególnie potrzebne z uwagi na specyfikę regionu lub dotyczą podstawowych potrzeb przedsiębiorców.

Podsumowując, można by stwierdzić, że w określonych przez administrację centralną ramach dla działalności gospodarczej w kraju, regiony powinny być odpowiedzialne za rozwój przedsiębiorczości, czyli optymalne wykorzystanie istniejących warunków dla powstawania i rozwoju firm. Jednak gdy przedsiębiorcy potrzebują szczególnego z uwagi na skalę lub poziom innowacyjności wsparcia, znów do gry wraca administracja centralna. I tak właśnie powinna przenikać się polityka wspierania przedsiębiorczości z polityką innowacyjną oraz działania administracji centralnej z działaniami samorządów regionalnych.

Skip to content