Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rewolucja technologiczna potrzebuje wartości (cz. I)

Pobierz PDF

Rozmowę prowadzi Marcin Wandałowski – redaktor prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego”.

Żyjemy w dobie czwartej rewolucji przemysłowej, w której coraz więcej procesów podlega automatyzacji. Zgadza się Pan, że prawdziwe technologiczne „przyspieszenie” dopiero jednak przed nami?

Kiedyś redystrybucja zdobyczy techniczno­‑wiedzowych była bardzo wolna – mieliśmy ograniczone możliwości przekazywania know­‑how kolejnym osobom, środowiskom, instytucjom, które mogłyby z niego skorzystać czy dalej je rozwinąć. Jeżeli odkryto bądź wynaleziono coś nowego, zanim przeszło to przez drukowane encyklopedie, zanim trafiło do systemu edukacyjnego – mijały całe lata. Dzisiaj natomiast jest „tu i teraz” – ktoś wynajduje nową szczepionkę i jej redystrybucja jest natychmiastowa. Weszliśmy w czas, w którym zmiana jest permanentna. Uważam, że już żyjemy w dobie technologicznego przyspieszenia.

Pojawiają się dziś liczne obawy o to, że niebawem nie tylko wiele zajęć, profesji przestanie istnieć, ale wręcz, że większość pracy zostanie ludziom odebranej przez maszyny. To wizja rodem z filmu science­‑fiction, czy może jednak scenariusz, na który powinniśmy być przygotowani?

Już XIX‑wieczni luddyści w czasach pierwszej rewolucji przemysłowej głosili, że maszyny włókiennicze zabiorą ludziom pracę. Podobnego typu obawy pojawiały się niejednokrotnie także w późniejszych okresach. Do tej pory zawsze jednak było tak, że po pewnego rodzaju okresie przejściowym, w którym gospodarka „zachłystywała się” nową zdobyczą technologiczną, następował okres adaptacji, w następstwie którego pojawiały się zupełnie nowe miejsca pracy. Gdyby do jednego worka wrzucić zawody, które wykonujemy dzisiaj, a do drugiego – te, którymi się paraliśmy pół wieku temu, część wspólna wcale nie byłaby tak duża.

Obecnie, podobnie jak podczas wcześniejszych rewolucji przemysłowych, kluczowa staje się nasza – ludzi oraz organizacji – zdolność do zaadaptowania się do zachodzących zmian. Ryzykowne jest natomiast nadmierne przywiązywanie się do swojego zawodu, miejsca pracy. Jeśli ktoś zaczyna swoją drogę zawodową jako nauczyciel czy programista, z dużym prawdopodobieństwem nie będzie w tej profesji pracował aż do emerytury. Największe wyzwanie dotyczy naszej mentalności – jeśli nauczymy się adaptować do dynamicznie zmieniającej się sytuacji, przestaniemy się obawiać przyspieszenia technologicznego.

Ryzykowne jest dziś nadmierne przywiązywanie się do swojego zawodu, miejsca pracy – jeśli nauczymy się adaptować do dynamicznie zmieniającej się sytuacji, przestaniemy się obawiać przyspieszenia technologicznego.

Niektórzy twierdzą jednak, że o ile w przypadku wcześniejszych rewolucji przemysłowych istniała możliwość przeniesienia się z przemysłu do usług, o tyle obecnie automatyzacja obejmie również sporą część wysoko zaawansowanych usług, np. prawniczych czy medycznych. Nie widzi Pan takiego ryzyka?

Zgadzam się, że obecna rewolucja przemysłowa – choć jej mechanizmy są w wielu aspektach podobne do poprzednich – ma zdecydowanie największą „siłę rażenia”, co wynika z nieporównanie szybszego tempa redystrybucji nowo zdobytej wiedzy i technologii. Czy jest to zagrożenie dla wysoko zaawansowanych usług? Z jednej strony tak – komputery już teraz są przecież zdolne do postawienia bardzo dokładnej diagnozy lekarskiej, a ich praktycznie nieograniczony zasób informacji może pomóc w znalezieniu optymalnego rozwiązania sporu prawnego. Z drugiej jednak strony ratuje nas to, że pomiędzy jedną a drugą maszyną jest jeszcze kwestia odpowiedzialności, która może dziś spoczywać tylko i wyłącznie na człowieku. Jeśli lekarz postawi diagnozę, a komputer ją podważy, nadal potrzebny jest ktoś, kto zatwierdzi diagnozę maszyny – tylko człowiek ma podmiotowość prawną, tylko on może potwierdzić, że zgadza się z tym, co podsunął mu komputer.

Choć komputery już teraz są zdolne do postawienia bardziej dokładnej diagnozy medycznej czy lepszej opinii prawnej niż ludzie, to ratuje nas to, że pomiędzy jedną a drugą maszyną jest jeszcze kwestia odpowiedzialności, która może dziś spoczywać tylko i wyłącznie na człowieku.

A co z prostszymi pracami, cechującymi się dużą powtarzalnością? Nie każdy człowiek ma przecież zdolności i zasoby, by zostać lekarzem czy prawnikiem…

Tu również bym nie dramatyzował. Zwróćmy uwagę na to, że w wielu dyskusjach dotyczących pracy przyszłości zakładamy totalną masowość pewnych rozwiązań – a na nią przyjdzie nam jeszcze bardzo długo poczekać. Jeszcze 20‑30 lat temu, aby wykopać rów przy domu, np. w celu położenia rury, konieczna była praca człowieka z łopatą – nie produkowano wtedy jeszcze małych koparek. Dziś są już one na rynku, ale czy wyobrażamy sobie, że same do nas przyjadą, wykonując całą pracę? Technicznie pewnie byłoby to możliwe, ale czy byłoby to opłacalne ekonomicznie?

Zmierzam do tego, że koszty wytworzenia nowych technologii są zazwyczaj duże, co sprawia, że ich zastosowanie dla rozwiązania małych problemów jest nieopłacalne. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w wielkich halach produkcyjnych, w których produkowane są tysiące kolejnych urządzeń – samochodów, telewizorów etc. Wówczas jak największa automatyzacja jest opłacalna.

Generalnie odradzałbym „odbijać się” od jednego ekstremum do drugiego. To nie jest tak, że albo będziemy mieli pracę, albo maszyny nam ją całkowicie zabiorą. Ten proces będzie stopniowy. Wierzę w zdolności adaptacyjne człowieka, w to, że dostosujemy się dobrze do zmieniającej się sytuacji. Zresztą te zdolności widać już teraz, o czym świadczy chociażby zmniejszająca się dzietność.

Jak powiązać spadek dzietności ze wzrostem automatyzacji pracy?

Mówiłbym może nie o samym wzroście automatyzacji, a o wzroście – nazwijmy to – komfortu technologiczno­‑majątkowego, wraz z którym na świat przychodzi coraz mniej dzieci. Żyjąc w takim otoczeniu posiadanie 4‑5 dzieci nie jest już uzasadnione ekonomiczno­‑bytowo, jak to było 100 lat temu, gdy śmiertelność dzieci była wysoka, a rodzice starali się o pokaźną liczbę potomków również po to, by zabezpieczyć się na stare lata. Współcześnie to już nie jest konieczne. Świetnie pisze o tym Hans Rosling w książce Factfulness, obalając chociażby mit, że na Ziemi za ileś lat będzie żyło kilkanaście miliardów ludzi. Otóż niekoniecznie – owszem, wszyscy będziemy żyli dłużej, ale wraz z coraz większą powszechnością otaczających nas dóbr (technologii, medycyny etc.), na całym świecie będzie się upowszechniał model rodzin z dwójką, czy nawet jednym dzieckiem.

A może wraz z postępującą automatyzacją zmieni się po prostu sam charakter pracy – coraz częściej słyszy się, że 8‑godzinny dzień pracy to przeżytek…

Jeszcze w PRL-u tydzień pracy był sześciodniowy i trwał 46 godzin. Obecnie „zeszliśmy” do 40 godzin od poniedziałku do piątku, a premier Finlandii zastanawiała się ostatnio publicznie, czy nie wprowadzić 4‑dniowego tygodnia pracy. Wydaje mi się, że jeszcze za mojego życia doświadczymy tego w Polsce i nie będzie to nic kontrowersyjnego, ponieważ dzięki algorytmom i maszynom nasza praca będzie coraz bardziej wydajna.

Dlaczego bowiem przyjęło się, że powinniśmy pracować po 8 godzin dziennie? Kiedyś żeby zrealizować daną pracę potrzeba było po prostu znacznie więcej czasu – czas przekazywania różnych etapów pracy był wydłużony, bo nie dysponowaliśmy masowymi środkami porozumiewania się na odległość, narzędziami do szybkiego przetwarzania informacji itp. Tylko w biurze był telefon stacjonarny, tylko na miejscu mogliśmy spotkać naszych współpracowników, z którymi wspólnie wykonywaliśmy pracę – aby zachować odpowiednią wydajność, umówiliśmy się na pracę po 8 godzin. Dziś Pan może być w Berlinie, a ja w Los Angeles i możemy wykonać naszą pracę z takim samym efektem, przeznaczając na nią znacznie mniej czasu. Oczywiście, mam tu na myśli pracę umysłową – w niektórych branżach, np. w budownictwie, skrócenie tygodnia pracy przełożyłoby się na niższą wydajność.

Zakłada Pan zatem, że pomysł z 32‑godzinowym tygodniem pracy będzie dobry o ile zachowana zostanie wydajność 40‑godzinowa. To możliwe?

Uważam, że w świecie nowych technologii w coraz większej liczbie firm dochodzi do nowej umowy społecznej – umawiamy się na wynik, a nie na przesiedzenie 8 godzin w biurze. Jeśli ktoś jest bardzo zdolny i wykona swoją pracę w 4 godziny – super. Jeśli będzie potrzebował 7 czy 8 godzin dziennie – niech spędza w biurze tyle właśnie czasu. Prowadzenie biznesu polega dziś na realizacji poszczególnych zadań – w środowisku firmy umawiam się z pracownikami, że wspólnymi siłami zrealizujemy dane zadanie. Współczesny biznes na pewno nie polega na trzymaniu pracowników przez 40 godzin tygodniowo w biurze. Tak jak jednak wspominałem – sytuacja ta dotyka coraz większej liczby branż, ale nie wszystkich: jeśli ktoś pracuje jako kasjer, jego efektywność będzie mniejsza, gdy spędzi na kasie 4 godziny, niż gdyby spędził 8.

W świecie nowych technologii w coraz większej liczbie firm dochodzi do nowej umowy społecznej – umawiamy się na wynik, a nie na przesiedzenie 8 godzin w biurze. Nie zdziwię się, jeśli w pewnej perspektywie wprowadzony zostanie w związku z tym 4‑dniowy tydzień pracy.

Z jednej strony wizja krótkiego tygodnia pracy jest atrakcyjna, z drugiej strony nowoczesne technologie sprawiają, że wielu z nas jest w pracy cały dzień – maila można przecież wysłać z domu, a służbową rozmowę telefoniczną można odbyć w centrum handlowym. Nie zaburza to tzw. work­‑life balance?

Dyskutowanie o sztywnym podziale między pracą a czasem wolnym jest dziś bardzo trudne. Work­‑life balance, o którym Pan wspomniał, przedstawiano dotąd często jako „8‑8‑8”, czyli po 8 godzin przeznaczanych w ciągu dnia na: sen, czas wolny i pracę. Obecnie ten podział wydaje się absurdalny, bo dwa ostatnie z tych elementów absolutnie się przenikają. Jeśli mówimy o tym, że przez technologie jesteśmy w pracy cały dzień, to równie dobrze można powiedzieć, że cały dzień mamy wolne – czy jeśli ktoś w godzinach pracy odbiera wiadomość na Messengerze, to w tym czasie pracował czy nie pracował?

Jeśli mówimy o tym, że przez technologie jesteśmy w pracy cały dzień, to równie dobrze można powiedzieć, że cały dzień mamy wolne – czy jeśli ktoś w godzinach pracy odbiera wiadomość na Messengerze, to w tym czasie pracował czy nie pracował?

Kiedyś, gdy ktoś chciał do mnie zadzwonić prywatnie w czasie pracy, było to bardzo łatwe do wychwycenia, bo musiał wykręcić numer stacjonarny, a następnie Pani z sekretariatu przełączała to połączenie na odpowiedni numer wewnętrzny – wówczas ludzie nie tyle co się z tym kryli, co na pewno do pewnego stopnia powstrzymywali. Dziś jest zupełnie inaczej. Mówiąc o work­‑life balance nie powinniśmy więc sztywno odliczać 8 godzin na zegarku, lecz zastanowić się, czy któraś z istotnych części mojego życia nie bierze w długim okresie wyraźnej przewagi nad drugą? Krótkoterminowo wiadomo bowiem, że czasem trzeba więcej czasu poświęcić rodzinie, np. gdy ktoś bliski choruje, a czasem pracy – gdy w jednym momencie nawarstwiła nam się lista spraw do załatwienia.

Na początku rozmowy poruszyliśmy temat podmiotowości prawnej, która dotyczy dziś tylko i wyłącznie użytkowników technologii. Z jednej strony to naturalne, z drugiej jednak – gdy kupuję auto, które, według zapewnień producenta, jest w stanie jechać samo, mam prawo oczekiwać, że w przypadku, gdy mój samochód wyrządzi szkodę, odpowiedzialność poniesie producent, twórca algorytmu, a nie ja. Czy w przyszłości może się to zmienić?

Oczywiście, toczą się już na ten temat dyskusje. Dziś faktycznie za spowodowanie wypadku, nawet jeśli auto jechało w trybie automatycznym, odpowiada Pan, a nie ktoś, kto zaprogramował ten samochód. Po to zresztą nadal jest w tym aucie potrzebny kierowca – w razie niebezpiecznej sytuacji to on będzie musiał podjąć decyzję, jak się zachować.

Wyobraźmy sobie, że jedziemy szybko autem i nagle, 20 metrów przed nami pojawia się przeszkoda, np. zwalone drzewo. Mamy do wyboru albo w nie wjechać, decydując się praktycznie na śmierć, albo skręcić ostro w lewo, wjeżdżając w grupkę stojących dzieci, albo też skręcić w prawo, nie dając szansy na przeżycie znajdującemu się tam mężczyźnie. Którą opcję wybierzemy?

Jeśli jestem w stanie wyższej konieczności i ratując swoje życie wjadę w kogoś, ale zrobiłem wszystko by temu zapobiec – nie jestem winny. Prawo zakłada, że w tym momencie działałem impulsowo – miałem ułamki sekund na podjęcie decyzji i ludzką rzeczą było, że starałem się chronić własne życie. Co jednak, gdy będziemy musieli podjąć decyzję, w kogo wjechać wcześniej, np. przy zakupie auta?

Jak to?

Pozostańmy przy dramatycznej sytuacji, którą opisałem przed chwilą – wówczas mówiłem o działaniu pod wpływem impulsu. Co jednak, gdy do takiego zdarzenia doszłoby, kiedy autem kierowałby automat i to maszyna miałaby podjąć decyzję, w co lub w kogo wjechać? Nie wiemy, jaką decyzję podjęłaby tak naprawdę sztuczna inteligencja.

Czy możemy sobie zatem wyobrazić, że w momencie kupna auta, nabywalibyśmy równocześnie wybrany przez nas, zindywidualizowany „pakiet etyczny”, wskazujący maszynie, w jaki sposób zachować się w kryzysowym momencie? Czy bylibyśmy w stanie zadeklarować, że w obliczu takiej sytuacji maszyna ma się roztrzaskać, zabierając nam życie, ale ratując przechodniów lub pasażerów aut stojących obok? A może ma się starać – nie bacząc na krzywdę innych – ratować nasze życie? Na ten moment wsiadając do auta nie musimy podejmować takich decyzji – to dla nas czysto hipotetyczne rozważania. Co jednak, jeśli musielibyśmy to zrobić?

Mnie osobiście trudno jest mentalnie zmierzyć się z takim dylematem. W związku z tym, powtórzę, dobrą informacją jest dla nas to, że jak na razie wszelka odpowiedzialność spoczywa na ludziach i trudno sobie wyobrazić świat samych maszyn. Być może zresztą branie odpowiedzialności za to, co robią maszyny będzie jednym z najważniejszych ludzkich zadań w przyszłości.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jakich kompetencji wymaga rewolucja przemysłowa 4.0?

Pobierz PDF

Przemysł 4.0 to transformacja technologiczna, procesowa i organizacyjna przedsiębiorstw. Jej warunkiem jest zaawansowane wykorzystanie rozwiązań cyfrowych oraz zasobów danych, a celem – masowa personalizacja produkcji towarów i usług w odpowiedzi na zindywidualizowane potrzeby klientów. Wdrożenia rozwiązań cyfrowych umożliwiają usprawnienie działania firmy i tworzenie nowych modeli biznesowych.

Przemysł czwartej generacji jest pojęciem wykraczającym poza adaptację technologii cyfrowych przez przedsiębiorstwa. Obejmuje różnorodne wykorzystanie tych technologii i integrację danych w celu usprawnienia procesów biznesowych, nowe formy zatrudnienia, nowe przywództwo, a przede wszystkim – nowe kompetencje pracowników.

Nowe technologie, szczególnie sztuczna inteligencja (AI, artificial intelligence), zastępują pracę człowieka wszędzie tam, gdzie polega ona na rutynowych zadaniach (również związanych z pracą z tekstem lub danymi). Poprzednie rewolucje przemysłowe przekształciły umiejętności i kompetencje siły roboczej – ten sam proces będzie charakteryzował także rewolucję cyfrową. Już obecnie kompetencje niegdyś uznawane za niezbędne tracą na znaczeniu; pracodawcy zaczynają wymagać zupełnie pracowników o zupełnie innym profilu.

Maszyny mogą być w stanie analizować dane z dużą prędkością, ale wiele decyzji dotyczących tego, co zrobić z informacjami, musi być nadal podejmowane przez ludzi. Niezwykle istotnego znaczenia nabierają więc kompetencje, które odróżniają pracę człowieka od pracy systemów informatycznych, robotów czy sztucznej inteligencji. Możemy je określić mianem kompetencji przyszłości. Wyposażenie w nie pracowników jest kluczowe – to one pozwolą im osiągać sukcesy w warunkach transformacji cyfrowej i budowania przemysłu 4.0.

Niezwykle istotnego znaczenia nabierają dziś kompetencje, które odróżniają pracę człowieka od pracy systemów informatycznych, robotów czy sztucznej inteligencji. Możemy je określić mianem kompetencji przyszłości.

Kompetencje przyszłości można podzielić na trzy zasadnicze grupy: cyfrowe i techniczne, poznawcze oraz społeczne.

Kompetencje cyfrowe i techniczne

Są to umiejętności tzw. twarde. Szczególnie ważne są kompetencje cyfrowe, które nie ograniczają się jedynie do programowania czy analizy danych, ale obejmują szeroki zakres umiejętności: od cyfrowego rozwiązywania problemów po wiedzę z zakresu prywatności czy cyberbezpieczeństwa.

Na niemal każdym stanowisku pracy – w fabryce i w kancelarii prawnej – pracownicy będą potrzebowali umiejętności technicznych, ponieważ narzędzia cyfrowe staną się powszechne, a czwarta rewolucja przemysłowa wpłynie na każdą branżę. Sztuczna inteligencja, internet rzeczy, rzeczywistość wirtualna i rozszerzona, robotyka, blockchain i inne technologie staną się częścią codziennych doświadczeń każdego pracownika. Szczególnego znaczenia nabierze umiejętność korzystania z danych – „paliwa” cyfrowej rewolucji, na bazie których tworzy się wartość dodaną. Firmy, które nie wykorzystują tego paliwa do budowania swojej pozycji konkurencyjnej, nieuchronnie pozostaną w tyle. Aby do tego nie dopuścić, muszą zatrudniać osoby posiadające umiejętność pracy z danymi.

Kompetencje poznawcze

Potocznie są one nazywane kompetencjami myślenia. Jest to bardzo szerokie pojęcie, obejmujące zarówno kreatywność, jak i logiczne rozumowanie i rozwiązywanie złożonych problemów. Przede wszystkim te umiejętności mają pomóc nam przygotować się poznawczo na zmiany, jakie niesie za sobą przemysł 4.0.

Zacznijmy od krytycznego myślenia. Rozwój internetu doprowadził do sytuacji ciągłego przeładowania informacjami. Kluczowego znaczenia nabierają więc umiejętności, które pozwalają rozpoznać wiarygodne informacje. Doceniani będą pracownicy otwarci, a jednak zdolni do oceny jakości zalewających nas informacji.

Rozwój internetu doprowadził do sytuacji ciągłego przeładowania informacjami. Kluczowego znaczenia nabierają umiejętności, które pozwalają rozpoznać wiarygodne informacje. Doceniani będą pracownicy otwarci, a jednak zdolni do oceny jakości zalewających nas informacji.

Kolejne pożądane cechy to adaptowalność i elastyczność. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakich umiejętności czy kompetencji będą potrzebować pracodawcy. Dlatego ważne są nastawienie na uczenie się przez całe życie oraz otwartość na nowe wyzwania. W ten sposób będziemy poznawczo elastyczni w stosunku do nowych pomysłów i sposobów działania, a to da nam możliwość przystosowywania się do zmian.

W cenie będzie też kreatywność. Bez względu na to, jak mocno ucyfrowione jest nasze środowisko pracy, jak bardzo w nasze aktywności wkracza AI, ludzie nadal są lepsi w proponowaniu niestandardowych rozwiązań problemów. Przyszłe miejsca pracy będą wymagały nowych sposobów myślenia i wychodzenia poza utarte schematy. Dlatego kreatywność ludzi już ma i nadal będzie miała zasadnicze znaczenie dla dalszego rozwoju.

Kompetencje społeczne

Ostatni segment kompetencji jest niezbędny w środowisku pracy, które zakłada kontakt z drugim człowiekiem, jest oparte na pracy zespołowej i uwzględnia zarządzanie ludźmi. Sztuczna inteligencja nie jest w stanie zastąpić nas w tym obszarze. Do kompetencji z tej grupy należą m.in.: efektywna współpraca w grupie, przywództwo i przedsiębiorczość oraz inteligencja emocjonalna.

Kompetencje te są kluczowe, jeśli chodzi o radzenie sobie ze zmianą, o budowanie otwartości w obliczu niepewności. W tym obszarze szczególnie ważna jest inteligencja emocjonalna, która odpowiada za udaną kooperację z innymi, za sposób wyrażania emocji.

Firmy przechodzące transformację cyfrową będą szukały pracowników, którzy mają rozwinięte zdolności interpersonalne; takich, którzy będą potrafili dobrze współdziałać z innymi i wspólnie wspierać firmę. Ze względu na międzynarodową działalność wielu przedsiębiorstw pracownicy muszą być uwrażliwieni na inne kultury, języki, przekonania polityczne i religijne i umieć współpracować z osobami, które mogą inaczej postrzegać świat. Umiejętność ta ma również kluczowe znaczenie w procesie opracowywania lepiej spersonalizowanych produktów.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Na czym polegał fenomen Pawła Adamowicza?

Pobierz PDF

Paweł Adamowicz był jakiś inny. Widać to było szczególnie wyraźnie w ostatnich latach jego działalności, które cechowało dążenie do budowania wspólnoty i włączanie mieszkańców do podejmowania decyzji (model partycypacyjny). Ale nawet w pierwszej fazie swojej aktywności, znaczonej podejściem bardziej technokratycznym, widać było, że robi to w aurze troski o coś więcej niż własna pozycja i skuteczność, niż własne ego.

W czym tkwiła tajemnica siły oddziaływania Pawła Adamowicza, jego otwartości i zdolności do uczenia się, do samokorekty? Jego zdolności do współpracy i budowania koalicji oraz pozyskiwania serc mieszkańców?

Myślę, że była to tak zwana POSZERZONA TOŻSAMOŚĆ. Paweł Adamowicz nie był niewolnikiem własnego ego, utożsamiał się nie tylko ze swoją prezydenturą i urzędem (co robi wielu samorządowców i polityków) – utożsamiał się z ukochanym Gdańskiem, ale także z Polską, Europą a nawet w pewnym sensie ze światem. Ta poszerzona tożsamość pozwalała mu widzieć otoczenie i świat jako całość. Gdańsk był częścią tej tożsamości i Polska też była taką częścią. Dlatego tak bardzo mu na Gdańsku i na Polsce zależało.

Dzięki tej poszerzonej tożsamości nie miał również skłonności do przejmowania, kontrolowania i podporządkowywania sobie (urzędowi) nie swoich (niezależnych) inicjatyw. Jeśli czuł, że są one dobre dla Gdańska lub Polski – popierał je. Dawał szansę żyć otoczeniu – w jego wyobrażeniu urząd miał być naturalnym partnerem a nie „Zosią Samosią”.

Takiej poszerzonej tożsamości można życzyć wszystkim liderom samorządowym i politykom, szczególnie w Roku Samorządu Terytorialnego.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Sytuacja gospodarcza województwa pomorskiego w III kwartale 2019 r.

Pobierz PDF

Koniunktura gospodarcza

Choć wśród ocen dotyczących kondycji polskiej gospodarki nadal dominują te pozytywne, to coraz więcej Polaków spodziewa się spowolnienia gospodarczego i pogorszenia swojej sytuacji, zapowiadając oszczędności – tak przynajmniej wynika z badania 2019 IRIS Financial Confidence Survey1. Pesymistyczne odczucia Polaków znajdują odzwierciedlenie w najnowszych prognozach Komisji Europejskiej, która obcięła prognozy wzrostu gospodarczego Polski – z 4,4 do 4,1 proc. w 2019 r. oraz z 3,6 do 3,3 proc. w przyszłym roku. Nie zmienia to jednak faktu, że polska gospodarka pozostanie jedną z najprężniejszych w skali całej Unii Europejskiej2. Nadejście spowolnienia przewiduje również Narodowy Bank Polski, który zweryfikował swoje prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski z 4,5 do 4,3 proc. w 2019 r., z 4,0 do 3,6 proc. w 2020 r. oraz z 3,5 do 3,3 proc. w 2021 roku3.

Na koniec III kwartału br. wśród pomorskich przedsiębiorców dominowały pozytywne nastroje – wartość indeksu bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa we wszystkich siedmiu badanych branżach była dodatnia, choć w czterech spośród nich była ona bardzo niska, oscylując wokół 3‑4 pkt. Mowa tu o: zakwaterowaniu i usługach gastronomicznych (+3,6 pkt.), handlu detalicznym (+3,6 pkt.), transporcie i gospodarce magazynowej (+3,4 pkt.) oraz przetwórstwu przemysłowym (+3,3 pkt.). Najwyższą wartość odnotowano w sektorze informacji i komunikacji (+15,9 pkt.), co nie zmienia jednak faktu, że był to najniższy wynik od ponad dwóch lat. Na wyraźnym „plusie” były też: handel hurtowy (+11,9 pkt.) oraz budownictwo (+9,2 pkt.).

Wartość wskaźnika we wszystkich analizowanych branżach była we wrześniu br. niższa niż pod koniec II kwartału, co świadczy o pogarszających się nastrojach przedsiębiorców. Najwyższy spadek w porównaniu do czerwca odnotowano w sekcji zakwaterowania i usług gastronomicznych (–50,3 pkt.), jednak jest to zjawisko typowe, związane z kończącym się okresem wakacyjnym. Znaczny spadek – odpowiednio o: 16,7 pkt., 14,0 pkt. i 12,4 pkt. – dotyczył sektorów: transportu i gospodarki magazynowej, informacji i komunikacji oraz handlu hurtowego. Z kolei najmniejszy – o 4,6 pkt. – odnotowano w handlu detalicznym.

Na znacznie gorsze nastroje przedsiębiorców wskazuje również porównanie wrześniowych wartości wskaźnika z analogicznymi z 2018 r. Jedyną branżą, w której są one w tym roku wyższe (o 6,0 pkt.) jest budownictwo. W pozostałych zauważalny jest – mniej lub bardziej widoczny – spadek. Największy dotyczy sektora informacji i komunikacji (–23,7 pkt.) oraz zakwaterowania i usług gastronomicznych (–14,4 pkt.). Wyraźny, przekraczający 10 pkt. spadek odnotowano też wśród przedsiębiorców z branży transportu i gospodarki magazynowej (–11,2 pkt.) oraz przetwórstwa przemysłowego (–10,3 pkt.).

Wykres 1. Indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa wg sektorów w województwie pomorskim w okresie od września 2018 do września 2019 r.

Przedział wahań wskaźnika wynosi od –100 do +100. Wartości ujemne oznaczają przewagę ocen negatywnych, dodatnie – pozytywnych.
Źródło: opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS

Pod koniec III kwartału br. indeks bieżącej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa był na Pomorzu w trzech sektorach wyższy niż średnio w Polsce, a w czterech – niższy. To duża zmiana w porównaniu z poprzednim kwartałem, kiedy to we wszystkich badanych sektorach sytuacja była oceniana lepiej niż w Polsce. We wrześniu wyższa niż przeciętnie w kraju ocena dotyczyła pomorskich firm z branż: przetwórstwa przemysłowego, budownictwa oraz handlu hurtowego. W każdym z tych przypadków wskaźnik był nieznacznie wyższy niż średnio w Polsce. Nieznaczne różnice in minus dotyczyły natomiast: handlu detalicznego, transportu i gospodarki magazynowej oraz zakwaterowania i usług gastronomicznych. Jedyne większe negatywne odchylenie dotyczyło natomiast sektora informacji i komunikacji (–11,4 pkt. względem kraju).

Na przestrzeni ostatnich siedmiu lat nastroje pomorskich przedsiębiorców w sześciu spośród siedmiu badanych branż poprawiły się. Porównując uśrednione wartości indeksu bieżącego ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa pomiędzy trzecim kwartałem 2019 r., a tym samym okresem 2012 r. największa różnica in plus dotyczy sektora budownictwa (+35,2 pkt.) oraz handlu detalicznego (+24,6 pkt.). Wzrost ten w obydwu przypadkach można uzasadnić dynamicznym rozwojem społeczno­‑gospodarczym polskiej, w tym również pomorskiej gospodarki oraz bogaceniem się społeczeństwa. W analizowanym okresie pogorszyły się nastroje jedynie przedsiębiorców z sektora przetwórstwa przemysłowego (–12,0 pkt. względem III kwartału 2012 r.).

Pomorscy przedsiębiorcy po raz pierwszy od dłuższego czasu patrzą w przyszłość z pesymizmem – indeks przewidywanej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa w sześciu spośród siedmiu branż znajdował się na minusie. Najgorsze prognozy (–24,7 pkt.) dotyczyły sektora zakwaterowania i usług gastronomicznych, co jest jednak zjawiskiem naturalnym, związanym z sezonowym charakterem tej branży na Pomorzu. Zauważalnego pogorszenia spodziewali się także przedsiębiorcy z sektorów informacji i komunikacji (–9,0 pkt.) oraz handlu hurtowego (–7,3 pkt.). W przypadku tego pierwszego był to już siódmy miesiąc z rzędu, w którym badany wskaźnik wynosił poniżej 0. Trend ten może być związany z coraz większym nasyceniem trójmiejskiego rynku IT oraz niedoborem specjalistów z tej branży. Jedynym obszarem, w którym prognozy były optymistyczne, było przetwórstwo przemysłowe (+12,6 pkt.).

W skali całego kraju prognozy przedstawiały się minimalnie korzystniej niż w województwie pomorskim. Indeks przewidywanej ogólnej sytuacji przedsiębiorstwa był najwyższy w branży informacji i komunikacji (+7,5 pkt.). W trzech kolejnych – handlu detalicznym, przetwórstwie przemysłowym oraz handlu hurtowym – znajdował się minimalnie na plusie. Podobnie jak na Pomorzu, branżą, w której było najwięcej obaw co do nadchodzącej przyszłości, było zakwaterowanie i usługi gastronomiczne, gdzie wartość wskaźnika wyniosła – 9,0 pkt.

Działalność przedsiębiorstw

Na koniec września 2019 r. liczba podmiotów gospodarki narodowej na Pomorzu wyniosła 305,9 tys. Na przestrzeni roku odnotowano zatem wzrost o ponad 12 tys. podmiotów. Liczba ta jest także o 2,9 tys. wyższa niż pod koniec poprzedniego kwartału.

Wszystkie badane indeksy – produkcji sprzedanej przemysłu, produkcji budowlano­‑montażowej oraz sprzedaży detalicznej towarów – osiągnęły pod koniec III kwartału br. wyniki wyższe niż w analogicznym okresie 2018 r. Szczególnie wysoki wynik dotyczył produkcji budowlano­‑montażowej, która była wyższa o 21,3 proc. niż we wrześniu ub. r. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w sierpniu br. produkcja sprzedana przemysłu oraz produkcja budowlano­‑montażowa były niższe niż przed rokiem – odpowiednio o: 0,4 i 5,2 proc. W przypadku pierwszego z indeksów, była to już druga niższa miesięczna wartość w ujęciu rok do roku w przeciągu ostatnich 4 miesięcy, co może zwiastować zbliżającą się recesję. W przypadku drugiego, było to pierwsze takie zdarzenie od prawie 2,5 roku i za szybko jeszcze, by wysnuwać daleko idące wnioski. Najlepsza sytuacja dotyczyła sprzedaży detalicznej towarów, która zarówno w lipcu, sierpniu, jak i wrześniu była wyższa niż przed rokiem – odpowiednio o: 10,0 proc., 3,8 proc. i 6,9 proc.

Wykres 2. Dynamika produkcji sprzedanej, budowlano­‑montażowej i sprzedaży detalicznej w województwie pomorskim w okresie od stycznia 2016 do września 2019 r.

Źródło: opracowanie IBnGR na podstawie danych Urzędu Statystycznego w Gdańsku

Trzeci kwartał 2019 r. był dla pomorskich przedsiębiorstw przemysłowych zbliżony do poprzedniego kwartału. W dwóch miesiącach (lipcu i wrześniu) poziom produkcji sprzedanej przemysłu był wyższy niż przed rokiem (odpowiednio o: 7,9 i 3,3 proc.), natomiast w sierpniu odnotowano spadek o 0,4 proc. w ujęciu rok do roku. To już trzeci miesiąc w tym roku, gdy poziom produkcji w porównaniu z tym samym miesiącem 2018 r. jest niższy. Według prognoz sytuacja polskiego przemysłu będzie się w nadchodzącym czasie pogarszała. We wrześniu indeks PMI dla Polski spadł z 48,8 do 47,8 pkt. To już 11. miesiąc z rzędu, kiedy wskaźnik ten wyniósł poniżej 50 pkt., co oznacza, że zdaniem ankietowanych menedżerów logistyki przemysł przetwórczy kurczy się z miesiąca na miesiąc. Pesymistyczne są również prognozy – zaledwie 1/3 badanych menedżerów spodziewa się, że w ciągu najbliższego roku produkcja przemysłowa wzrośnie. Oznacza to, że nastroje są najgorsze od początku prowadzonych od 2012 r. badań4.

Po raz pierwszy od wielu kwartałów, w sierpniu br., odnotowano niższy miesięczny poziom produkcji budowlano­‑montażowej w ujęciu rok do roku. Również wynik lipcowy, choć wyższy niż przed rokiem, stanowił najniższy wzrost w ujęciu rdr. od lutego 2018 r. Być może zbyt szybko jeszcze, by wysnuwać daleko idące wnioski, jednak zdaniem wielu ekspertów kończy się właśnie okres hossy w budownictwie. Według badań GUS wskaźnik koniunktury w budownictwie wyniósł we wrześniu br. 3,2, podczas gdy w poprzednich miesiącach wynosił odpowiednio: 5,6, 6,2 i 7,8. Z raportu EFL „Budownictwo przyszłości. Pod lupą” wynika, że pomimo nadal dobrej sytuacji w branży, wielu jej reprezentantów nie jest zbyt pewnych nadchodzącej przyszłości – 1/5 badanych patrzy w przyszłość z niepokojem, a 2 na 5 badanych nie jest jej w stanie przewidzieć. Za największe problemy, wpływające na pogarszający się obraz branży, uznaje się rosnące zatory płatnicze, a także niedobór pracowników5.

Trzeci kwartał 2019 r. był udany dla pomorskich przedsiębiorstw z branży sprzedaży detalicznej towarów. Przez cały kwartał utrzymał się trend wzrostowy rozpoczęty na początku 2017 r. (w granicach +3,8 – +10,0 proc. względem wartości ubiegłorocznych). Z badania 2019 IRIS Financial Confidence Survey wynika, że coraz więcej Polaków deklaruje zmniejszenie konsumpcji, przede wszystkim jeśli chodzi o wydatki na posiłki poza domem oraz ubrania. Z kolei co trzeci badany deklaruje zmniejszenie wydatków na żywność. Trend ten nie pozostanie bez negatywnego wpływu na przedsiębiorstwa z branży handlu detalicznego6.

Handel zagraniczny

W III kwartale 2019 r.7 wartość eksportu wyniosła 2917,9 mln euro, zaś importu – 3605,9 mln euro. Saldo handlu zagranicznego było więc ujemne i wyniosło –688 mln euro. W odniesieniu do poprzedniego kwartału wartość eksportu wzrosła o 8,8 proc., a importu – o 8,2 proc. Z kolei saldo zwiększyło się o 5,7 proc. W skali całej polskiej gospodarki, w pierwszych trzech kwartałach br. wyeksportowano towary o łącznej wartości 173,6 mld euro, natomiast wartość towarów importowanych wyniosła 172,8 mld euro. Saldo handlu zagranicznego było dodatnie i wyniosło 0,8 mld euro. W porównaniu z analogicznym okresem 2018 r. wartość towarów eksportowanych wzrosła o 5,0%, natomiast importowanych – o 2,7%. Saldo handlu zagranicznego wzrosło natomiast o 3,7 mld euro.

W porównaniu do obrotów z III kwartału 2018 r. zaobserwowano na Pomorzu spadek wolumenu importu (o 4,2 proc.), natomiast wolumen eksportu był niemal identyczny. Zarówno pomorski eksport, jak i import były w III kw. 2019 r. znacznie wyższe od wartości notowanych w analogicznym okresie 2017 r.

Wśród towarów eksportowanych z Pomorza dominowały, podobnie jak w poprzednich kwartałach, cztery grupy towarów: statki, łodzie oraz konstrukcje pływające (16,9 proc. wartości eksportu), paliwa (8,7 proc.), maszyny i urządzenia elektryczne (8,6 proc.) oraz ryby i owoce morza (7,5 proc.). Łącznie odpowiadały one za 41,8 proc. wartości eksportu z województwa pomorskiego. Było to o 2,8 pkt. proc. więcej niż w II kwartale br., jednak o 6,5 pkt. proc. mniej niż w analogicznym okresie 2018 r. Warto mieć jednak na uwadze, że wahania te niekoniecznie muszą oddawać realne zmiany zachodzące w regionalnej gospodarce, a bardziej są efektem specyfiki branży stoczniowej, w której zlecenia są często długoterminowe oraz opiewają na bardzo wysokie kwoty. Bywa więc, że nawet realizacja pojedynczego kontraktu wpływa w dużym stopniu na cały kształt kwartalnej struktury eksportu.

Wykres 3. Struktura kierunkowa eksportu z województwa pomorskiego w III kwartale 2019 r.

Źródło: opracowanie IBnGR na podstawie danych Izby Celnej w Warszawie

Tradycyjnie już najwięcej towarów eksportowanych z województwa pomorskiego powędrowało do największego partnera handlowego polskiej gospodarki – Niemiec (21,2 proc.). Na kolejnych pozycjach znalazły się: Francja (8,6 proc.), Holandia (5,2 proc.) oraz Szwecja (5,0 proc.). W skali Polski największymi odbiorcami eksportowanych towarów były w pierwszych trzech kwartałach br.: Niemcy (27,7 proc. wartości eksportu), Czechy (6,1 proc.), Wielka Brytania (6,0 proc.) oraz Francja (5,8 proc.).

Struktura towarów importowanych na Pomorze była w III kwartale 2019 r., podobnie jak we wcześniejszych kwartałach, zdominowana przez paliwa, które odpowiadały za niemal 1/3 (32,4 proc.) wartości importu. Tradycyjnie też istotny był udział towarów z branż: statków, łodzi i konstrukcji morskich (10,1 proc.), ryb i owoców morza (8,4 proc.) oraz maszyn i urządzeń elektrycznych (8,3 proc.). Łączny udział towarów z czterech w/w grup w pomorskim imporcie wyniósł w analizowanym okresie 59,2 proc., czyli o 1,7 pkt. proc. mniej niż w poprzednim kwartale oraz o 4,1 pkt. proc. mniej niż w analogicznym okresie 2018 r.

Zauważalne podobieństwo struktury importowej i eksportowej województwa pomorskiego wynika z faktu, że regionalny import jest w dużym stopniu kształtowany przez eksport: na Pomorze sprowadzane są towary podlegające przetworzeniu, które następnie w dużej części są sprzedawane za granicę.

W III kwartale 2019 r. największym eksporterem na Pomorze – głównie za sprawą paliw – była tradycyjnie już Rosja (23,1 proc. wartości importu). Za jej plecami znalazły się: Chiny (13,5 proc.), Norwegia (6,7 proc.), Niemcy (6,3 proc.) oraz Kazachstan (4,3 proc.). Z kolei w strukturze geograficznej importu towarów do całej polskiej gospodarki na przedzie znajdują się Niemcy (22,0 proc.), a za nimi są Chiny (12,3 proc.) oraz Rosja (6,1 proc.). Tak znaczący udział importu z Rosji na Pomorzu wynika z obecności rafinerii przetwarzającej ropę sprowadzaną w dużym stopniu właśnie z kierunku rosyjskiego.

Wykres 4. Struktura kierunkowa importu do województwa pomorskiego w III kwartale 2019 r.

Źródło: opracowanie IBnGR na podstawie danych Izby Celnej w Warszawie

Barometr innowacyjności

W III kwartale 2019 r. w Biuletynie Urzędu Patentowego opublikowano informację o 986 wynalazkach zgłoszonych do opatentowania. Liczba zgłoszeń pochodzących z województwa pomorskiego sięgnęła 48, co stanowiło 4,9 proc. wszystkich zgłoszonych wynalazków. Jest to odsetek niższy o 0,7 pkt. proc. od obserwowanego w poprzednim kwartale oraz o 0,2 pkt. proc. wyższy niż w analogicznym okresie 2018 r.

Wykres 5. Liczba pomorskich wynalazków zgłoszonych i opublikowanych w Biuletynie Urzędu Patentowego w I, II i III kwartale 2019 r.

Źródło: opracowanie na podstawie http://www.uprp.pl

Udział województwa w liczbie zgłaszanych patentów był więc w mijającym kwartale niższy od udziału regionu w liczbie mieszkańców całej Polski (6,0 proc.) oraz – już wyraźnie – w odniesieniu do liczby ogólnopolskich przedsiębiorstw (6,8 proc.). Niemniej należy mieć na uwadze, iż statystyka patentowa jest zdominowana przez zgłoszenia z województwa mazowieckiego, w tym w szczególności z Warszawy.

Choć polska gospodarka nadal postrzegana jest za jedną z mniej innowacyjnych w skali Unii Europejskiej, cieszy jednak, że województwo pomorskie należy do najbardziej innowacyjnych polskich regionów. W czwartej edycji badania Indeks Millennium – Potencjał Innowacyjności Regionów, przeprowadzonego przez Bank Millennium, Pomorze uplasowało się, podobnie jak rok wcześniej, na czwartym miejscu. Na podium znalazły się: Mazowsze, Małopolska oraz Dolny Śląsk. W ramach badania innowacyjność regionów była oceniana przez pryzmat pięciu obszarów: wydajności pracy, wydatków na działalność badawczo­‑rozwojową, edukacji policealnej, osób pracujących w B+R oraz liczby patentów. Pomorze wypadło najlepiej jeśli chodzi o wydajność pracy oraz edukację policealną. Najmniej punktów otrzymało natomiast w dwóch ostatnich kategoriach – pracujących w B+R oraz liczby patentów.

W III kwartale br. niemal 1/3 pomorskich zgłoszeń patentowych dotyczyło działu B Międzynarodowej Klasyfikacji Patentowej – różne procesy przemysłowe i transport. Zauważalny, niemal 15‑procentowy udział dotyczył natomiast działów: E – budownictwo i górnictwo oraz G – fizyka.

Największa nadreprezentacja względem kraju również dotyczyła działów: B (+8,5 pkt. proc.) oraz E (+6,4 pkt. proc.). Największe odchylenie in minus dotyczyła natomiast działu C – chemia i metalurgia (–11,5 pkt. proc.).

W analogicznym okresie ubiegłego roku największa nadreprezentacja dotyczyła działu F – budowa maszyn, oświetlenie, ogrzewanie, uzbrojenie, technika minerska (+8,2 pkt. proc. względem kraju), natomiast największe odchylenie in minus, działu A – podstawowe potrzeby ludzkie (–6,8 pkt. proc.).

W III kwartale br. niemal 1/3 pomorskich zgłoszeń patentowych dotyczyło działu B Międzynarodowej Klasyfikacji Patentowej – różne procesy przemysłowe i transport. Zauważalny, niemal 15‑procentowy udział dotyczył natomiast działów: E – budownictwo i górnictwo oraz G – fizyka.

Największa nadreprezentacja względem kraju również dotyczyła działów: B (+8,5 pkt. proc.) oraz E (+6,4 pkt. proc.). Największe odchylenie in minus dotyczyła natomiast działu C – chemia i metalurgia (–11,5 pkt. proc.).

W analogicznym okresie ubiegłego roku największa nadreprezentacja dotyczyła działu F – budowa maszyn, oświetlenie, ogrzewanie, uzbrojenie, technika minerska (+8,2 pkt. proc. względem kraju), natomiast największe odchylenie in minus, działu A – podstawowe potrzeby ludzkie (–6,8 pkt. proc.).

Tabela 1. Ogólnopolskie oraz pomorskie zgłoszenia wynalazków opublikowane w Biuletynie Urzędu Patentowego wg Międzynarodowej Klasyfikacji Patentowej (MKP) w I, II i III kw. 2019 r.

Dział MKP III kwartał 2019 r. 2019 r.
Pomorskie Polska różnica Pomorskie Polska różnica
% % pkt. proc. % % pkt. proc.
Dział A – Podstawowe potrzeby ludzkie 12,5 16,0 –3,5 15,4 17,1 –1,7
Dział B – Różne procesy przemysłowe; Transport 31,3 22,7 +8,5 24,3 22,0 +2,3
Dział C – Chemia; Metalurgia 10,4 21,9 –11,5 14,0 23,2 –9,2
Dział D – Włókiennictwo; Papiernictwo 2,1 1,6 +0,5 0,7 0,9 –0,2
Dział E – Budownictwo; Górnictwo 14,6 8,2 +6,4 9,6 8,2 +1,4
Dział F – Budowa maszyn; Oświetlenie; Ogrzewanie; Uzbrojenie; Technika minerska 8,3 12,9 –4,5 11,0 11,5 –0,5
Dział G – Fizyka 14,6 10,6 +3,9 17,6 10,3 +7,4
Dział H – Elektrotechnika 6,3 6,0 +0,3 7,4 6,9 +0,5
RAZEM 100,0 100,0 100,0 100,0

Źródło: opracowanie na podstawie http://www.uprp.pl

Mając na uwadze zgłoszenia wynalazków notowane narastająco od początku 2019 r., można stwierdzić, że względem kraju Pomorze specjalizuje się przede wszystkim w dziale G (fizyka), który charakteryzuje nadreprezentacja rzędu 7,4 pkt. proc.

Ważniejsze wydarzenia8

Anwil otworzy terminal przeładunkowy w Gdańsku
W gdańskim porcie powstanie terminal przeładunkowy należącej do Grupy Orlen spółki Anwil. Terminal będzie służył do magazynowania nawozów oraz ich przeładunku z transportu kolejowego na morski.

Rekordowe przeładunki w Naftoporcie
W ciągu pierwszego półrocza br. gdański Naftoport przyjął 8,3 mln ton ropy naftowej, czyli o prawie 30 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2018 r. Tak wysoki wynik jest w dużej mierze zasługą czasowego wstrzymania dostaw ropy naftowej z rurociągu „Przyjaźń”, spowodowanego jego zanieczyszczeniem.

Zmiany w zarządzie LOTOS-u
Dotychczasowi wiceprezesi Grupy LOTOS, Patryk Demski oraz Robert Sobków, zostali odwołani ze swoich funkcji. Na ich miejsce Rada Nadzorcza spółki powołała Zofię Paryłę oraz Mariana Krzemińskiego.

LOTOS odkrył nowe złoża ropy
Grupa LOTOS wraz z norweską spółką AkerBP odkryły na norweskim szelfie złoża ropy naftowej, których objętość szacuje się na 80‑200 mln baryłek ekwiwalentu ropy naftowej. To największe złoże znalezione w tym regionie od ponad 30 lat. Wydobycie surowca ma się rozpocząć w listopadzie br.

Chiński importer lokuje się w Gdańsku
Globalway – jeden z czołowych importerów m.in. mebli, zabawek oraz artykułów sportowych z Chin, otwiera swój magazyn w gdańskim Panattoni. Jak mówi Jian Yao, prokurent firmy, Globalway chce nie tylko nawiązać relacje z polskimi klientami, ale też z polskimi producentami poprzez włączenie ich towarów do swojej sieci sprzedaży. Spółka jest obecna w ponad 150 krajach świata.

Protest w LOTOS-ie
Pracownicy produkcji Grupy LOTOS protestowali pod siedzibą zarządu spółki przeciwko zmianom kadrowym oraz zmniejszeniu liczby osób zatrudnionych przy obsłudze instalacji rafineryjnych. Ich zdaniem redukcja zatrudnienia powoduje wzrost ryzyka wystąpienia poważnych awarii instalacji, potencjalnie zagrażających zdrowiu i życiu pracowników oraz bezpieczeństwu całej rafinerii.

Konferencja SEC po raz pierwszy w Gdańsku
Organizowana przez spółkę EPAM coroczna konferencja Software Engineering Conference po raz pierwszy odbyła się w Gdańsku. W wydarzeniu wzięło udział ponad 1,2 tys. specjalistów z obszaru nowoczesnych technologii, inżynierii i innowacji z całego świata, a wśród prelegentów znaleźli się reprezentanci globalnych korporacji, takich jak: Facebook, Google czy EPAM System.

JUUL Labs otworzył biuro w Gdańsku
Amerykańska firma z Doliny Krzemowej, będąca liderem amerykańskiego rynku e‑papierosów, otworzyła w Gdańsku centrum finansowo­‑księgowe dla obszaru Europy Środkowo­‑Wschodniej i Afryki. Zatrudnienie w centrum znalazło póki co 70 specjalistów.

Koniec 5‑letniej przebudowy platformy „Petrobaltic”
Platforma „Petrobaltic” po 5 latach prac remontowych opuszcza Stocznię „Remontowa”. Platforma będzie pracowała na bałtyckim złożu B8.

Gryfy Gospodarcze 2019 rozdane
Za nami dwudziesta gala Pomorskiej Nagrody „Gryf Gospodarczy”. Wśród nagrodzonych firm znalazły się m.in. Fido Voice, Invicta, Nava, Gdańska Stocznia Remontowa, Zakłady Porcelany Stołowej Lubiana, Klimor, Just Join IT czy MGJ. Przedsiębiorstwa były nagradzane w kategoriach takich jak m.in.: lider innowacji, lider eksportu, lider kształcenia zawodowego czy lider odpowiedzialności społecznej.

Crist przejmuje teren po stoczni Nauta
Stocznia Crist przejmuje na najbliższe pięć lat część infrastruktury produkcyjnej w Zakładzie Nowych Budów, który wcześniej wykorzystywała Stocznia Remontowa Nauta. Ta ostatnia z kolei będzie prowadziła swoją produkcję tylko w Gdyni, na terenie po Stoczni Gdynia.

Targi Trako 2019
Tradycyjnie już w gdańskim Amber Expo odbyły się 13. Międzynarodowe Targi Kolejowe Trako 2019. Wzięło w nich udział ponad 700 wystawców z 30 krajów z całego świata. Wśród uczestników wydarzenia nie zabrakło przedstawicieli zarządów spółek kolejowych, polskich i zagranicznych instytucji działających na rzecz rozwoju kolei czy producentów związanych z branżą kolejową.

Za nami Europejskie Forum Nowych Idei
W Sopocie odbyła się dziewiąta edycja organizowanej przez Konfederację Lewiatan konferencji Europejskie Forum Nowych Idei. EFNI jest corocznym miejscem debaty na temat przyszłości Europy, w której biorą udział politycy, ekonomiści, przedsiębiorcy, reprezentanci świata nauki i kultury z Polski i zagranicy. Hasło tegorocznej edycji brzmiało: „#CoBędzieJutro? Jaka demokracja, jaki rynek, jaka Europa?”.

Hapag­‑Lloyd otwiera centrum wiedzy w Gdańsku
Jeden z największych armatorów kontenerowych na świecie w 2020 r. otworzy w Gdańsku swoje centrum wiedzy. Inwestor ma w planach zatrudnienie 180 osób, w tym przede wszystkim specjalistów z obszarów takich jak: IT, zarządzanie towarami niebezpiecznymi oraz zarządzanie biznesem.

Statek do transportu żywych ryb gotowy
Stocznia Crist oddała do użytku w pełni wyposażony life fish carrier, czyli statek do transportu żywych ryb. Zamawiającym był norweski armator Arctic Group AS.

Port Gdańsk zbliża się do podium
W pierwszym półroczu br. Port Gdańsk odnotował wzrost przeładunków o 9 proc. w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku. Oznacza to, że znajduje się on tuż za plecami trzeciego największego portu Morza Bałtyckiego – Primorska.

Za nami Baltexpo
W gdańskim Amber Expo odbyły się 20. Międzynarodowe Targi Morskie Baltexpo. W wydarzeniu wzięło udział ponad 250 wystawców z ponad 20 krajów. Podczas targów Krajowa Izba Gospodarki Morskiej tradycyjnie już przyznała nagrody – „Złote Kotwice”. Tegorocznymi laureatami zostali: Remontowa Shipbuilding, Gdańska Stocznia Remontowa oraz Marine Technology.

Gdańsk najbardziej punktualnym polskim lotniskiem
Port Lotniczy im. Lecha Wałęsy w Gdańsku pozostaje najbardziej punktualnym polskim lotniskiem. W rankingu przygotowanym przez firmę VariFlight współczynnik punktualności gdańskiego lotniska wyniósł w czerwcu 82,65 proc., czyli o prawie 6 pkt. proc. więcej niż średnia dla wszystkich polskich portów lotniczych.

Rekordowo niskie bezrobocie na Pomorzu
W czerwcu br. stopa bezrobocia w województwie pomorskim wyniosła 4,4 proc., co jest najniższym wynikiem od kiedy prowadzone są badania. Stopa bezrobocia na Pomorzu była czwartą najniższą w skali wszystkich polskich województw.

Nowe połączenia lotnicze z Gdańska
W drugiej połowie grudnia Wizzair otwiera połączenie lotnicze z Gdańska do Edynburga, a w czerwcu przyszłego roku – do włoskiego Bari. Z kolei na przełomie października i listopada Wizzair oraz Ryanair otwierają swoje połączenia do Odessy.

Airport City Gdańsk
Przy lotnisku im. Lecha Wałęsy w Gdańsku powstanie Airport City Gdańsk – kompleks siedmiu ekologicznych biurowców najwyższej światowej klasy, w których znajdzie się łącznie 100 tys. m² powierzchni biurowej. Inwestorem jest gdański Port Lotniczy. Koszt projektu ma przekroczyć miliard złotych.

Pomorskie czwarte w rankingu innowacyjności
Województwo pomorskie zajęło czwarte miejsce w rankingu najbardziej innowacyjnych polskich województw, przygotowanym przez Bank Millennium, utrzymując tym samym swoją pozycję sprzed roku. Na podium znalazły się województwa: mazowieckie, małopolskie oraz dolnośląskie.

1 za: www.forbes.pl

2 za: www.tvn24bis.pl

3 za: www.npb.pl

4 za: www.rp.pl

5 za: www.outsourcingportal.eu, www.efl.pl

6 za: www.forbes.pl

7 Dane za rok 2019 pochodzą ze zbioru otwartego, co oznacza, że przez cały rok sprawozdawczy rejestrowane są dane dotyczące wszystkich miesięcy (bieżących i poprzednich w przypadku dosyłania brakujących danych) oraz korekt rejestrowanych za okres sprawozdawczy, którego dotyczą.

8 W niniejszym podrozdziale wykorzystano informacje pochodzące m.in. z portalów trojmiasto.pl oraz pomorskie.eu.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Od potentata do… start‑upu

Pobierz PDF

Rozmowę przeprowadził Marcin Wandałowski – redaktor prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego”.

Ambient System jest firmą, która osiągnęła sukces, wspinając się krok po kroku w łańcuchu wartości dodanej – począwszy od lokalnej działalności dystrybucyjnej, przez instalacyjno­‑dystrybucyjną, a kończąc na rozwijaniu zaawansowanego działu badawczo­‑rozwojowego oraz produkcji systemów, które są sprzedawane globalnie. W jaki sposób udało się Państwu przejść tę drogę?

Spółka ma całkiem długą historię, została założona bowiem w 1992 r., choć przekornie opowiadam znajomym, że pracuję w dynamicznie rozwijającym się start‑upie. Zaraz wyjaśnię dlaczego. Od samego początku główny segment działalności firmy był związany z bezpieczeństwem przeciwpożarowym – rozpoczynaliśmy od dystrybucji systemów detekcji pożaru. Po kilku latach spółka rozszerzyła działalność o ich instalację – pierwotnie na obszarze północnej Polski, a następnie na terenie całego kraju.

Pierwszym przełomowym momentem naszej działalności był rok 2004, kiedy w Polsce zaczęło obowiązywać rozporządzenie nakładające obowiązek stosowania dźwiękowych systemów ostrzegawczych w określonych obiektach, m.in. galeriach handlowych, hotelach, szpitalach czy biurowcach. Otworzyło to całkiem nowy segment w naszej branży, a my postawiliśmy sobie za cel zdobycie w nim czołowej pozycji jako dystrybutor – i to nam się udało.

Co natomiast z wątkiem start‑upowym?

Kolejny krok milowy nastąpił w 2010 r., kiedy podjęliśmy decyzję o stworzeniu działu R&D i rozpoczęciu prac nad własnym rozwiązaniem przeciwpożarowym. Oznaczało to ogromną rewolucję – przekształcenie charakteru firmy z relatywnie prostej dystrybucji na terenie Polski w organizację z własnym działem R&D, działem produkcji oraz strukturą dystrybuującą i – z czasem – wspierającą nasze produkty globalnie.

„Narodziny start‑upu”, o których wspominałem, nastąpiły w 2014 r., kiedy rozpoczęliśmy reorganizację firmy. Była to gigantyczna zmiana – skupiliśmy się wyłącznie na rozwijaniu własnych produktów, rezygnując z pozostałych, wcześniej świadczonych usług dystrybucyjno­‑instalatorskich. W rezultacie musieliśmy pożegnać 80% członków zespołu, a w ich miejsce zatrudnić nowych pracowników o kompetencjach potrzebnych przedsiębiorstwu produkcyjnemu z branży nowoczesnych technologii. Już w 2015 r. zadebiutował na rynku nasz sztandarowy produkt – system Multives, na którego bazie do dziś rozwijamy zarówno globalną sprzedaż, jak i nowe produkty.

Skąd wzięło się przekonanie, że tak dobrze rozwijającą się firmę trzeba zreorganizować, i to tak drastycznie?

Miały na to wpływ dwa zasadnicze powody – po pierwsze, będąc jednocześnie firmą o charakterze produkcyjnym i instalacyjnym, konkurowalibyśmy z naszymi potencjalnymi klientami. Już na wcześniejszym etapie, gdy zajmowaliśmy się działalnością instalacyjno­‑produkcyjną, nieraz słyszeliśmy od instalatorów, że powinniśmy podjąć decyzję – albo jesteśmy „przyjaciółmi”, czyli dostawcami, albo konkurentem, z którym walczy się o klienta.

Drugi powód jest związany z tym, że jesteśmy średniej wielkości przedsiębiorstwem z 60‑70 osobami na pokładzie. Aby móc dobrze prosperować jako firma produkcyjna działająca w sektorze zaawansowanych technologii, przy tej skali działalności trzeba się skupić na jednym obszarze i jak najlepiej się w nim wyspecjalizować. Zreorganizowaliśmy przedsiębiorstwo również po to, by uniknąć rozproszenia działalności, a co za tym idzie – ryzyka, że zbyt dużo naszego czasu i energii pochłaniałyby mniej dla nas istotne oraz zyskowne obszary działalności, takie jak sprzedaż czy instalacje. Dążyliśmy do tego, by być najlepsi w zakresie produktowym i zbudować w Gdańsku firmę, która osiągnie pozycję lidera na rynku europejskim w swojej branży.

Jesteśmy średniej wielkości przedsiębiorstwem z 60‑70 osobami na pokładzie. Aby móc dobrze prosperować jako firma produkcyjna działająca w sektorze zaawansowanych technologii, przy tej skali działalności trzeba się skupić na jednym obszarze i jak najlepiej się w nim wyspecjalizować.

Jaka jest specyfika branży, w której działacie?

Branża elektronicznych systemów bezpieczeństwa przeciwpożarowego jest częścią większego rynku bezpieczeństwa budynkowego, który można generalnie utożsamić z produkcją urządzeń elektronicznych o różnym stopniu zaawansowania. Cechuje ją jednak dość duża bariera wejścia, związana z kapitałochłonnością oraz wymaganymi kompetencjami. Firmy działające w naszym segmencie muszą spełniać wszelkie obowiązujące regulacje przeciwpożarowe. Nasze produkty są odpowiednio certyfikowane, co nakłada na nas dodatkowe wymagania – począwszy od etapu tworzenia koncepcji rozwiązań, przez ich produkcję, projektowanie systemów wykorzystujących nasze urządzenia, aż po etap instalacji produktów w obiektach.

Generalnie przedsiębiorstwa działające w tej branży muszą reprezentować unikatowy miks kompetencji, w którym umiejętność projektowania, produkcji i dystrybucji systemów przeciwpożarowych łączy się z wiedzą dotyczącą akustyki oraz cyfrowej dystrybucji sygnałów audio, czyli zagadnieniem związanym z sektorem telekomunikacji.

Oferujecie klientom wyłącznie produkt czy powiązane z nim usługi?

Podstawą naszego biznesu jest sprzedaż produktów. Niemniej jednak ze względu na specyficzny zestaw kompetencji, jaki jest wymagany przy implementacji tego typu rozwiązań, oferujemy naszym klientom również usługi w zakresie m.in. symulacji akustycznych, projektowania systemów czy wsparcia w zakresie programowania i uruchamiania naszych rozwiązań.

Kim są Wasi klienci i w jaki sposób udało Wam się odnieść sukces na polskim rynku?

Naszymi głównymi klientami są firmy instalujące systemy bezpieczeństwa w obiektach. W zdobyciu pozycji lidera na polskim rynku natomiast bez wątpienia pomogła nam nasza wcześniejsza działalność dystrybucyjno­‑instalatorska.

Dystrybucja rozwiązań innych firm a sprzedaż własnego know­‑how to jednak dwie zgoła odmienne kwestie – jak udało Wam się „przebić” z zaprojektowanym przez Was systemem?

Kluczowa była jakość oferowanego przez nas rozwiązania – opracowaliśmy jeden z najlepszych systemów na świecie w naszej kategorii. Skorzystaliśmy przy tym z naszej renty zapóźnienia – dzięki temu, że zaczęliśmy projektować system dopiero na przełomie roku 2013 i 2014, mogliśmy korzystać z najnowszych dostępnych wówczas technologii telekomunikacyjno­‑informatycznych. Mimo bardzo dynamicznych zmian w obszarze technologicznym nasze rozwiązanie nadal pozostaje „na czasie”, czego nie można powiedzieć o systemach konkurentów, które były projektowane wcześniej.

Opracowaliśmy jeden z najlepszych systemów na świecie w naszej kategorii. Skorzystaliśmy przy tym z naszej renty zapóźnienia – dzięki temu, że zaczęliśmy projektować system dopiero na przełomie roku 2013 i 2014, mogliśmy korzystać z najnowszych dostępnych wówczas technologii telekomunikacyjno­‑informatycznych.

Druga istotna kwestia jest związana z tym, że dzięki korzystaniu z najnowszych technologii wiele funkcji systemu mogliśmy przerzucić z hardware’u na software, optymalizując koszty. Dzięki temu nasz produkt jest z jednej strony wybitny technologicznie, a z drugiej – efektywny kosztowo. Mając dwa tego typu atuty, nasz system staje się bardzo atrakcyjny na rynku.

W jaki sposób udało się Wam stworzyć tak unikatowe rozwiązanie? Zaczynaliście swój projekt od zera czy raczej umiejętnie korzystaliście z dostępnego już na rynku know­‑how, odpowiednio „zlepiając” poszczególne elementy?

Dzięki temu, że przez wiele lat byliśmy firmą instalacyjną, mieliśmy bardzo dobre rozeznanie wśród produktów naszej obecnej konkurencji. Znaliśmy wszystkie silne i słabe strony ich rozwiązań, w praktyce weryfikowaliśmy, co się sprawdza, a co nie. Rozpoczynając prace nad naszym know­‑how, inspirowaliśmy się najlepszymi cechami produktów dostępnych na rynku i wzbogaciliśmy je o nowoczesną technologię w zakresie transmisji danych i przetwarzania sygnałów.

Dzięki temu, że przez wiele lat byliśmy firmą instalacyjną, mieliśmy bardzo dobre rozeznanie wśród produktów naszej obecnej konkurencji. Rozpoczynając prace nad naszym know­‑how, inspirowaliśmy się najlepszymi cechami produktów dostępnych na rynku i wzbogaciliśmy je o nowoczesną technologię.

Kim są Wasi najwięksi konkurenci na rynku?

Operują na nim głównie podmioty globalne, np. Bosch, Honeywell czy TOA, ale jest też kilka firm działających regionalnie – na rynku europejskim, np. ASL z Wielkiej Brytanii, RCF z Włoch czy LDA z Hiszpanii. Konkurencja oczywiście odbywa się na poziomie międzynarodowym. W odróżnieniu od naszych konkurentów, którzy zazwyczaj mają dużo szersze portfolio produktowe, my skupiamy się na wąskim wycinku rynku.

W jaki sposób udało się Wam dokonać ekspansji zagranicznej?

Początki działań eksportowych to rok 2013, kiedy to ze „strzępem” oferty, bazując na produktach innych producentów, próbowaliśmy dotrzeć do klientów w Europie. Celem nie była sama sprzedaż, lecz rozpoznanie rynków i klientów w kontekście projektowanego wówczas przez nas rozwiązania. Taka inwestycja zaowocowała lepszym dopasowaniem naszego produktu do poszczególnych rynków oraz bardzo dynamicznym rozwojem sprzedaży na tych rynkach, gdy weszliśmy już na nie w pełni przygotowani.

Dzisiaj nasza sprzedaż zagraniczna bazuje głównie na sieci dystrybutorów obsługiwanych z Gdańska, którzy mają silną pozycję w poszczególnych krajach. Jedynymi wyjątkami są Niemcy, Czechy i Słowacja, gdzie mamy swoje zespoły na miejscu.

Na których rynkach skupiliście największą uwagę i dlaczego?

Jesteśmy obecni na rynkach, gdzie obowiązują europejskie normy bezpieczeństwa przeciwpożarowego, które spełniają nasze produkty. Dlatego też w głównej mierze działamy na Starym Kontynencie, zahaczając też jednak o rynki, na których wspomniane normy są respektowane, m.in. na Bliskim Wschodzie, w Afryce czy w Azji Południowo­‑Wschodniej.

Od czasu reorganizacji zajmujecie się projektowaniem i produkcją własnych rozwiązań, a sprzedaż jest powierzona sieci dystrybutorów – skąd taka decyzja i w jaki sposób ich wybraliście?

Gdy rozpoczynaliśmy ekspansję zagraniczną, jednym z pierwszych pytań, jakie musieliśmy sobie zadać, było: ilu chcemy mieć partnerów­‑dystrybutorów w jednym kraju? Czy wybieramy rozwiązanie, w którym mamy 3‑5 dystrybutorów na danym rynku, czy raczej stawiamy na jeden silny podmiot, któremu udzielamy wsparcia i dajemy pełną swobodę działania w tym obszarze? Wyszliśmy z założenia, że pierwsza opcja jest bardziej konfliktogenna – często się zdarza, że jeden podmiot podbiera klienta drugiemu, inny gra nie fair i może to spowodować więcej kłopotów niż korzyści. Podjęliśmy więc decyzję, by w każdym kraju szukać wiarygodnego partnera, który ma silną pozycję w naszej branży i powierzyć mu „opiekę” nad danym rynkiem.

Kolejnym krokiem było zastanowienie się, jakich cech poszukujemy u „idealnego kandydata” na partnera – np. czy ma to być firma, która ma szeroką ofertę w zakresie bezpieczeństwa, czy raczej powinna mieć wąskie portfolio i skupiać się na dystrybucji 2‑3 systemów na rynku? Dzięki takim przygotowaniom ograniczyliśmy ryzyko wybrania podmiotu, który nie spełniłby ostatecznie naszych oczekiwań.

Wspominałem też o tym, że przed wejściem „na poważnie” na dany rynek, penetrowaliśmy go pod kątem podmiotów, które pasują do strategii naszej firmy, oraz weryfikowaliśmy, na ile proponowane przez nas produkty wpisują się w specyfikę danego rynku. Dzięki wszystkim tym działaniom w większości państw, w których się pojawiliśmy, mieliśmy raczej „miękkie lądowanie”. O tym, że to podejście dobrze się sprawdziło, najlepiej świadczą wyniki – mimo że w momencie wyjścia za granicę mieliśmy pozycję lidera na polskim rynku, to dziś, po czterech latach, znakomitą większość przychodów Ambient System stanowią te uzyskiwane ze sprzedaży eksportowej.

Przed wejściem „na poważnie” na dany rynek, penetrowaliśmy go pod kątem podmiotów, które pasują do strategii naszej firmy, oraz weryfikowaliśmy, na ile proponowane przez nas produkty wpisują się w specyfikę danego rynku. Dzięki wszystkim tym działaniom w większości państw, w których się pojawiliśmy, mieliśmy więc raczej „miękkie lądowanie”.

Jak Państwa klienci podchodzą do faktu, że jesteście firmą pochodzącą z Polski? Jak odbierana jest polska marka za granicą?

W branży bezpieczeństwa pożarowego budynków z sukcesem działa sporo firm z Polski, w tym również z Pomorza, np. Satel, Roger czy Mercor. Z naszego doświadczenia widzimy, że polskie przedsiębiorstwa są za granicą postrzegane pozytywnie przez pryzmat produktów stojących na wysokim poziomie zaawansowania technologicznego oraz dobrej jakości. W dodatku mają one dość konkurencyjne ceny w porównaniu z produktami pochodzącymi z Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych.

Obecnie Ambient System rozpoczęło prace nad budową w Gdańsku centrum badawczo­‑rozwojowego, w którym zatrudnienie znajdzie docelowo ponad 100 osób. Podobnego typu inwestycje wśród polskich firm są raczej rzadkością – skąd taka decyzja?

Powodów realizacji takiej inwestycji oczywiście było co najmniej kilka. Jeden z najważniejszych dotyczył tego, że prowadzone dziś przez nas projekty rozwojowe, realizowane wspólnie z Politechniką Gdańską, związane m.in. z rozwojem algorytmów zwiększających zrozumiałość komunikacji oraz z nowymi obszarami wykorzystania naszych technologii, wymagają specjalistycznych laboratoriów akustycznych, których w naszej obecnej lokalizacji nie jesteśmy w stanie zbudować. Kolejnym powodem było to, że dynamiczny rozwój firmy generuje wzrost zapotrzebowania na powierzchnię biurowo­‑magazynowo­‑produkcyjną. Wreszcie zależało nam na zadbaniu o komfort pracy zespołu. Nie ukrywam też, że podjęcie decyzji znacznie ułatwiło nam dofinansowanie, jakie otrzymaliśmy ze środków Ministerstwa Rozwoju.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Na czym polega partnerstwo w biznesie?

Pobierz PDF

Rozmowę prowadzi Marcin Wandałowski – redaktor prowadzący „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego”.

Kiedy w biznesie można mówić o partnerstwie?

Partnerstwo to myślenie o interesie drugiej strony. Najprościej mówiąc: jeśli firmy są partnerami biznesowymi, to obydwie muszą czerpać satysfakcjonujące je korzyści z nawiązanej relacji. Sam jako przedsiębiorca niejednokrotnie brałem udział w transakcjach, w których moje korzyści były albo zerowe, albo tak małe, że na końcu wychodziłem z nich z niesmakiem. Trzeba dbać o to, by nie wzbudzać wśród swoich klientów, podwykonawców czy konsorcjantów takich uczuć. Mówiąc o partnerstwie w biznesie, nie można też jednak zapomnieć o relacjach wewnątrz firmy – tu również mógłbym odwołać się do zasady dbania o interes drugiej strony, czyli podwładnego, współpracownika, ale też przełożonego.

Partnerstwo to myślenie o interesie drugiej strony. Trzeba dbać o to, by nie wzbudzać wśród swoich klientów, podwykonawców czy konsorcjantów poczucia niesmaku ze zrealizowanej transakcji czy nawiązanej współpracy.

Skupmy się najpierw na kwestii partnerstwa na poziomie firm. Dlaczego jest im ono w ogóle potrzebne?

Warto przeanalizować to pod kątem dwóch kwestii. Pierwszą jest warstwa moralna, etyczna – każdy z nas postępuje według pewnego wzoru zachowań, który uważa za właściwy, który stara się szanować i poza niego nie wychodzić. Te zachowania staramy się respektować zarówno w życiu codziennym, prywatnym, jak i w pracy, w biznesie. Jeśli więc podpisuję z kimś umowę i zobowiązuję się w jej ramach do czegoś, to faktycznie chcę to robić, a nie oszukać partnera. Sądzę, że dla większości ludzi takie podejście jest naturalne.

W tym momencie należałoby zadać pytanie, dlaczego niektóre firmy nie zachowują się po partnersku. Tu wkracza drugi wymiar – ekonomiczny. Otóż niepartnerskie podejście jest na krótką metę bardzo opłacalne. Na przykład, jeśli umówiłem się z drugą firmą, że zabezpieczę transakcję, a tego w rzeczywistości nie zrobię, osiągnę z tego tytułu określone korzyści. To, że naraziłem transakcję na ogromne ryzyko, schodzi na drugi plan. Podobnie jest z firmami, które opóźniają dokonywanie płatności podwykonawcom – robią to, ponieważ osiągają dzięki temu w krótkim okresie korzyść finansową. Wolą poobracać kilkoma milionami złotych przez miesiąc czy dwa i sporo na tym zyskać, niż zapłacić na czas dostawcy. Nawet jeśli miałby on z tego powodu mieć kłopoty. Reasumując, dla niektórych przedsiębiorstw postawa partnerska jest obca, ponieważ krótkoterminowo „niepartnerstwo” bardzo się opłaca.

Realne partnerstwa są więc w stanie zawierać wyłącznie firmy myślące o swoim biznesie strategicznie, długofalowo?

Przede wszystkim mogą to być takie przedsiębiorstwa, ponieważ w długiej perspektywie podejście partnerskie jest po prostu bardziej efektywne. Jeśli prowadzę małą firmę, powinno mi zależeć na utrzymywaniu dobrych relacji z innymi relatywnie niewielkimi podmiotami, które w razie potrzeby będą mogły mi pomóc, np. gdy natrafię na operację biznesową, której nie będę w stanie udźwignąć samemu i będę zmuszony szukać kooperanta.

Podejście niepartnerskie jest na krótką metę bardzo opłacalne. Gdy jednak myśli się o biznesie strategicznie, długofalowo, partnerstwo przynosi wiele korzyści natury ekonomicznej.

W wypadku dużych firm partnerstwo wygląda nieco inaczej – często zdarza się, że „wieloryb” utrzymuje wokół siebie cały „plankton” partnerów, ponieważ w nieokreślonej przyszłości mogą mu się do czegoś przydać. Być może zapewnią mu pracowników, być może czegoś go nauczą, dostarczą jakieś rozwiązanie, bądź też uda się wykorzystać ich elastyczność. Takie relacje mają sens tylko na długą metę – krótkoterminowo zupełnie się nie opłacają.

Jakie są właśnie największe korzyści natury ekonomicznej, na co mogą liczyć firmy zachowujące się po partnersku w długiej perspektywie?

Po pierwsze, znacznie maleją koszty transakcyjne. Jeżeli ufam partnerowi, mniej muszę wydawać na weryfikację uczciwości drugiej strony, co jest przecież bardzo kosztowne. Zarządzanie wspólnymi projektami jest też mniej skomplikowane i tańsze: można na przykład ustalać rzeczy przez telefon, a niekoniecznie listem poleconym.

Po drugie, partnerstwo pozwala mi realizować znacznie więcej, niż mógłbym dokonać sam. Lepiej mieć samemu jednego cukierka, czy też mieć połowę cukierków z dużego worka? Ja wybieram drugą opcję, dzięki czemu mogę uczestniczyć w projektach, które przerastałyby naszą firmę, gdyby działała sama. Jeśli myśli się o biznesie długofalowo, opłaca się budować swoją zdolność koalicyjną i tworzyć konsorcja, współpracować z innymi przedsiębiorstwami, nawet jeśli teoretycznie są moimi konkurentami. Wymaga to jednak strategicznego myślenia.

Po trzecie, dzięki uczestnictwie w partnerstwie wzrasta moja odporność na ewentualne problemy. Nie ma dziś na świecie firmy, która byłaby pewna, że rynek, na którym funkcjonuje, będzie istniał za 10 lat. Jest wiele przykładów wielkich rynków, które się zawaliły, podobnie zresztą jak firm, które były tak zaangażowane w walkę z konkurencją, że umknął im moment rynkowego załamania. W sytuacji, gdy działalność przedsiębiorstwa skupia się wyłącznie na drapieżnej rywalizacji, gdy z wszystkimi wokół jesteśmy na „wojennej ścieżce”, może się okazać, że w momencie zredukowania rynku pozostaniemy zbyt słabi, aby przetrwać sami. Jeśli natomiast uczestniczymy w pewnego rodzaju partnerstwach, to łatwiej nam będzie przetrwać „odpływ”, a nawet liczyć na pomoc (np. wspólny lobbing).

Jakie są natomiast wymiary partnerstwa wewnątrz firmy?

Wspominałem na wstępie, że w tym wypadku również chodzi o to, by myśleć o interesie drugiej strony. Klasycznym przypadkiem są pracodawcy starający się dawać więcej elastyczności pracownikom, którzy są rodzicami małych dzieci. Z kolei ci rodzice powinni jednak myśleć o interesie firmy – czyli o wykonaniu obowiązków, których się od nich oczekuje.

Ciekawym i często pomijanym tematem jest partnerstwo jako relacje między członkami jednego zespołu, szczególnie w małych firmach. Gdy zespół składa się z czterech osób i jedna z nich nagle idzie na urlop czy zwolnienie lekarskie w sytuacji, gdy terminy gonią, a nad firmą wisi ryzyko poniesienia kar umownych, nietrudno o to, by koledzy znaleźli się „pod wodą”. Wiadomo, że w świetle prawa osoba będąca na wakacjach czy L4 nie może pracować i nikt nie może mieć o to do niej pretensji. Jednak w relacji partnerskiej, gdy pracownik idzie na zwolnienie lekarskie np. z powodu choroby dziecka, to nie chcąc zostawić kolegów z zespołu w niekomfortowej sytuacji – jeśli ma taką możliwość – może zadeklarować im swoją pomoc: w dogodnym momencie odebrać telefon, coś sprawdzić czy załatwić.

Czy nie jest to jednak pewna forma obchodzenia prawa?

Nie da się ukryć, że kodeks pracy – nie tylko w Polsce – wymusza bardzo wiele zachowań, które nie są partnerskie. Najlepiej obrazuje to kwestia urlopów, która jest bardzo ściśle uregulowana. Wyobraźmy sobie, że mamy końcówkę roku, pracownik wykorzystał już wszystkie dni urlopowe, a pilnie potrzebuje wziąć jeszcze dwa. W takiej sytuacji może pójść na urlop bezpłatny, ale zarówno pracodawca, jak i sam pracownik woleliby odliczyć te dwa dni od przyszłorocznej puli – to typowy przykład zachowania partnerskiego. Niestety, postępując w ten sposób, łamią prawo.

Pozostając jeszcze przy relacji pracodawca­‑pracownik: jakie mogą być inne wymiary partnerstwa na tej linii?

Nieraz jako pracodawcy zdarzyła mi się sytuacja, że ktoś odszedł z pracy, bo nie odpowiadało mu coś, co można było relatywnie łatwo zmienić. Nie mieliśmy ze sobą relacji partnerskich i z tego powodu ta osoba, zamiast powiedzieć nam wprost, co jej przeszkadza, przyszła złożyć wypowiedzenie. Spytałem się, dlaczego wcześniej nie powiedziała mi, z czym ma trudności. Spośród trzech problemów, które temu pracownikowi przeszkadzały, dwa mógłbym załatwić od ręki, a w kontekście trzeciego również moglibyśmy się dogadać, tyle że w nieco dłuższej perspektywie. Pracownikom może w pracy zależeć na wielu rzeczach: na wyższym wynagrodzeniu, na zmianie projektu, na możliwości pracy zdalnej, na jak najrzadszych delegacjach itd. Pracodawca z kolei dysponuje całym wachlarzem instrumentów – organizacyjnych, finansowych, kompetencyjnych, z których może skorzystać, aby zwiększyć satysfakcję pracownika, którego ceni i potrzebuje. Gdy relacje są partnerskie, możemy o tym szczerze porozmawiać. Gdy nie są – dochodzi do takich sytuacji jak ta, o której mówiłem wcześniej, w takim wypadku tracą zazwyczaj obydwie strony.

Partnerstwo jest zatem postawą, która opłaca się zarówno pracodawcy, jak i pracownikowi. Dlaczego zatem to podejście wcale nie jest powszechne?

To proste: oszustwo wyklucza partnerstwo. A każdy z nas zna kogoś, kto został kiedyś oszukany przez pracodawcę. To naturalne więc, że znając takie przykłady, trudno zaufać swojemu aktualnemu szefowi. Z kolei podejrzewam też, że większość pracodawców zetknęła się z oszustwem ze strony jakiegoś pracownika. To wszystko powoduje, że obie strony chronią się i są mniej skłonne do partnerstw. Przy czym, co smutne, partnerstwo mogą też blokować inne rzeczy – czasem zwykłe niezrozumienie się. Błędy – zarówno ze strony przełożonych, jak i podwładnych – zdarzają się i będą się zdarzały. W partnerstwie ważne jest jednak to, by potrafić sobie wybaczać i mimo zgrzytów ufać sobie.
Generalnie sądzę jednak, że podejście partnerskie w firmach staje się coraz popularniejsze. Często spotykam się z przykładami tego, że pracodawca dba o interes swojego pracownika, jest wobec niego empatyczny, traktuje go jako partnera, a nie podwładnego, który ma jedynie wykonywać swoje obowiązki.

Czy nie jest jednak tak, że dziś w sytuacji rynku pracownika takie zachowania ze strony szefów coraz częściej są po prostu koniecznością?

Owszem, jesteśmy dziś świadkami wielkiej zmiany na rynku pracy. Przedsiębiorcy, którzy do niedawna mieli luksus przebierania w osobach chętnych do pracy i nie zachowywali się po partnersku, teraz cierpią – muszą zmienić swoje przyzwyczajenia. Czasem i to nie pomaga, ponieważ gdy ktoś przez kilkanaście lat był despotą, mało kto uwierzy, że nagle stał się partnerem. Z kolei te firmy, które od lat działały z myślą o horyzoncie długoterminowym, korzystają dziś z relacji partnerskich, w których czują się dobrze i które są dla nich naturalne. Pracownicy są wobec nich bardziej lojalni, dobra opinia na rynku pracy powoduje też, że nie będą mieli problemów ze znalezieniem kolejnych wartościowych pracowników. Wniosek z tego taki, że jeśli myśli się o biznesie długofalowo, w latach tłustych nie należy nadmiernie korzystać ze swojej dominującej pozycji i postępować w sposób niepartnerski, ponieważ gdy ten okres się skończy, może być trudno utrzymać się na powierzchni.

Jeśli myśli się o biznesie długofalowo, w latach tłustych nie należy nadmiernie korzystać ze swojej dominującej pozycji i postępować w sposób niepartnerski, ponieważ gdy ten okres się skończy, może być trudno utrzymać się na powierzchni.

Wydaje się, że to, o czym Pan mówi, można przenieść z kategorii biznesu na każdą inną dziedzinę życia.

Tak, gdyż podejście partnerskie jest nie tyle podejściem biznesowym, ile podejściem do życia. Jest ono immanentną cechą wychowania. Jeśli moi rodzice traktowali siebie i innych wokół po partnersku, a ja widziałem to jako dziecko, będę miał świadomość tego, że zachowanie partnerskie jest właściwe i istnieje spora szansa, że będę tak postępował jako dorosły. Jeśli natomiast w moim otoczeniu – w domu, w szkole czy wśród znajomych – nie było zachowań partnerskich, widziałem przykłady oszukiwania drugiej osoby, sam zapewne też będę się chronił, zachowując się bardziej egoistycznie, nie po partnersku.

Podejście partnerskie jest nie tyle podejściem biznesowym, ile podejściem do życia.

Skip to content