Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wsparcie nie tylko dla metropolii

Z Radomirem Matczakiem , Zastępcą dyrektora Departamentu Rozwoju Regionalnego i Przestrzennego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk

– Regionalny Program Operacyjny, czyli sposób wydawania unijnych pieniędzy w latach 2007-2013 na Pomorzu, obejmuje wiele dziedzin życia. Czy wśród nich są potrzeby małych ośrodków, rozwój lokalnych gospodarek?

– Tak, w RPO ulokowaliśmy to na dwóch poziomach. W jednym umieściliśmy 12 największych miast, w tym obszar metropolitalny. Drugi poziom obejmuje pozostałe miasta. Jednym z celów takiego podziału było wykluczenie konkurencji największych miast z tymi małymi. Wyciągnęliśmy wnioski z poprzedniego okresu programowania. Wtedy projekty z mniejszych ośrodków miały niewielkie szanse na wygraną, gdyż efektywność wydatkowania jest u nich zawsze mniejsza niż np. w Gdańsku czy Gdyni.

– Takich wniosków, które należałoby wyciągnąć ze ZPORR-u, jest na pewno więcej. Zastanawiające są choćby duże różnice pomiędzy samorządami w skuteczności zdobywania unijnych pieniędzy. Czy zostało to jakoś uwzględnione w programie na lata 2007-2013? – Nie ma takiej kategorii „obszary ubiegające się mało skutecznie o środki unijne”. Co nie oznacza, że ich naprawdę nie ma. Chociaż mamy największy w Polsce odsetek gmin, które otrzymały dofinansowanie z Unii Europejskiej na swoje projekty – 9 na 10 gmin skorzystało z tej możliwości – to jednak nie wszyscy te środki zdobyli. Jak wspomniałem, nie mogliśmy wprowadzić kategorii „obszary ubiegające się mało skutecznie o środki unijne”, zatem poradziliśmy sobie inaczej. Wskazaliśmy 43 gminy w województwie, które zostały określone jako „obszary słabe strukturalnie”. Uwzględniliśmy różne wskaźniki, jak na przykład wyższy niż średnia wojewódzka wskaźnik bezrobocia, dochody niższe niż ta średnia, a także większa liczba osób objętych pomocą społeczną. Te gminy mają liczne preferencje w poszczególnych częściach programu, na przykład jako jedyne mogą się ubiegać o środki na rozbudowę i modernizację sieci energetycznej.

– To chyba jeden z dylematów, które trzeba rozwiązać, tworząc taki program. Czy powinny być preferencje dla tych, którzy słabo wypadli? To w pewnym sensie karanie tych, którzy skutecznie zabiegali o unijne pieniądze. Nie mówiąc już, że pula dla tych „mało skutecznych” może być po prostu niewykorzystana.

– Częściowo się z tym zgadzam. Trzeba jednak pamiętać, że nasz program ma charakter regionalny i musimy spojrzeć na to z innej perspektywy. Szacowaliśmy, ile unijnych pieniędzy mamy szansę zdobyć w naszym województwie w latach 2007-2013. Przy dobrym scenariuszu to ponad 5 miliardów euro. Regionalna część jest warta 895 milionów euro, czyli niespełna 20 procent tego, co – miejmy nadzieję – do nas trafi.

– Tylko że przeważająca większość powędruje do największych samorządów, na największe projekty.

– I właśnie rolą programu regionalnego jest wsparcie tych słabszych, by nie dochodziło do coraz większego rozwarstwienia. Ten program ma charakter spójnościowy, podczas gdy w programach krajowych dominować będą projekty zorientowane na zwiększanie konkurencyjności. Program regionalny musi w dużo większym stopniu niż programy krajowe uwzględniać wewnętrzne zróżnicowanie danego województwa i powstrzymywać narastanie różnic. Dlatego obok takich elementów, jak innowacyjność, przedsiębiorczość, kompetencje mieszkańców, atrakcyjność osiedleńcza i turystyczna, mamy wsparcie dla obszarów przeżywających różne kłopoty. Regionalny Program Operacyjny we współpracy z Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich oraz regionalnym komponentem Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki powinny sobie z tym poradzić.

– Domyślam się, że wcześniej dokonaliście szczegółowej analizy wskaźników z całego województwa i można teraz precyzyjnie określić, dlaczego niektóre subregiony, miasta powiatowe czy niekiedy gminy rozwijają się dużo lepiej, inne zaś słabo?

– Między subregionami, czyli grupami powiatów, nie narastają różnice. Trójmiasto ma oczywiście dominującą pozycję, ale już się nie oddala od reszty, jak to miało miejsce kilka lat temu. Trudno powiedzieć, czy to dobrze, czy źle, ale tak właśnie jest. Natomiast wewnątrz subregionów widać, jak duże znaczenie ma peryferyjne położenie. Spośród tych 43 gmin wskazanych jako obszary słabe strukturalnie prawie wszystkie są położone na granicach województwa. To ma wpływ zarówno na poziom zatrudnienia, wykształcenia, jak i na jakość życia. Często nie ma tam żadnego miasta, które by było lokomotywą. Przykładem jest Bytów, który w przeciwieństwie do Człuchowa i Chojnic nie jest lokalnym biegunem wzrostu. Podobną sytuację mamy w Nowym Dworze Gdańskim.

– Tej tezie przeczy jednak Kwidzyn, wspomniane Chojnice, Człuchów. Nowy Dwór położony blisko Gdańska, doskonale skomunikowany, nie potrafi wykorzystać swoich atutów. – Rzeczywiście Nowy Dwór Gdański to jedyne miasto położone w bezpośrednim sąsiedztwie aglomeracji, które nie potrafi wykorzystać możliwości, jakie daje dobra lokalizacja. Kwidzyn, Człuchów, Chojnice przeczą również tej tezie, chociaż niestety gminy sąsiadujące z tymi miastami już mocno odstają. Te miasta są lokalnymi biegunami wzrostu, ale ich siła oddziaływania nie jest jeszcze duża.

– Te lokalne bieguny chyba dużo bardziej wysysają najbliższe otoczenie niż na przykład aglomeracje. Miasta i gminy obok Trójmiasta korzystają z tego sąsiedztwa, gminy graniczące choćby z Kwidzynem już nie. Czy w RPO są na to jakieś recepty?

– Kilka przykładów. Wspieranie inwestycji w małych firmach, w mikroprzedsiębiorstwach, będzie aktywniejsze na obszarach odległych od Gdańska i Gdyni, a zwłaszcza na wspomnianych obszarach słabych strukturalnie. Projekt związany z dostępem do szerokopasmowego internetu będzie przede wszystkim realizowany poza dużymi miastami. Tak samo rozwój dróg i kolei zostanie wsparty przez program regionalny głównie na terenach pozaaglomeracyjnych. Chcemy w ten sposób poprawić dostęp do rynków pracy, edukacji, obszarów atrakcyjnych turystycznie, cennych przyrodniczo. Celem jest wzmocnienie roli miast powiatowych, by właśnie pełniły rolę lokalnego bieguna wzrostu lub – jak w przypadku Kwidzyna – nawet subregionalnego. Kluczem do sukcesu na obszarach wiejskich jest dobrze sprofilowana i zaadresowana pomoc publiczna w ośrodkach, które mają ciągnąć cały powiat czy dany obszar. Nie rozwiążemy problemu obszarów wiejskich, inwestując wyłącznie w wieś.

– Naszą rozmowę zdominowała infrastruktura. Jednak to nie jedyny filar tworzenia i wsparcia lokalnych biegunów wzrostu. Sporo pieniędzy otrzymają przedsiębiorstwa, i to nie tylko z programu regionalnego. Niezwykle istotną częścią ma być Europejski Fundusz Społeczny.

– Mówiąc właśnie o kapitale ludzkim w ujęciu regionalnym, zaryzykuję tezę, że sukces tego przedsięwzięcia, komponentu regionalnego Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, jest nawet ważniejszy niż Regionalny Program Operacyjny. Zazwyczaj koncentrujemy się na wsparciu przedsiębiorstw i tworzeniu infrastruktury, zapominając o kapitale ludzkim. A to właśnie on jest fundamentem, na którym powinniśmy budować spójność naszego regionu i naszą konkurencyjność. Ten program także przewiduje preferencje dla wzmacniania obszarów słabszych. Zatem również jest bardziej programem spójnościowym niż prokonkurencyjnym. Czas więc przestać traktować Europejski Fundusz Społeczny jako zło konieczne, z przeświadczeniem, że jakoś trzeba te pieniądze wydać. Myślę, że Powiatowe Programy na Rzecz Spójności Społecznej i Zatrudnienia przyniosą wymierne efekty i uda się zrealizować projekty, które są potrzebne, zwłaszcza w niektórych częściach województwa.

– W przypadku każdej z tych trzech części bardzo ważne będzie wykonanie i jestem pewien, że samorządy dobrze sobie poradzą z infrastrukturą, przedsiębiorcy również staną na wysokości zadania. Jedynie realizacja Kapitału Ludzkiego budzi wątpliwości.

– Niestety, zdarzają się przypadki bezsensownego wydawania pieniędzy z Europejskiego Funduszu Społecznego i mamy świadomość, że nie unikniemy tego w przyszłości. Różnica, która – mam nadzieję – pomoże nam uniknąć wielu dotychczasowych błędów, polega na tym, że do tej pory był to program krajowy, a teraz mamy swoją część regionalną i z wkładem własnym jest to 375 milionów euro. Oprócz tego, że mamy określone cele regionalne, przygotowaliśmy również priorytety powiatowe. Sensowne wykorzystanie tych środków będzie w dużym stopniu zależało od tego, jak sobie poradzą poszczególne powiaty z najważniejszymi wyzwaniami. Zostały też przygotowane narzędzia, dzięki którym chcemy się zabezpieczyć przed niekorzystnymi zjawiskami. Powstanie na przykład jeden regionalny system stypendialny.

Kolejna rzecz, środki Europejskiego Funduszu Społecznego mogą być częściej wydawane na uzupełnienie tzw. działań miękkich działaniami twardymi, stricte inwestycyjnymi. Jeżeli na przykład mamy ciekawy pomysł związany z kształceniem ustawicznym, to możemy także sfinansować modernizację lub nawet budowę warsztatów, w których będzie się odbywała praktyczna część przygotowania do nowego zawodu. Jest też szansa, że dystrybucja środków dla tych, którzy się uczą, będzie efektywniejsza, a pieniądze przepływające w przyszłości przez Powiatowe Urzędy Pracy będą lepiej wydawane. Rośnie też świadomość wagi tych środków i powstają coraz ciekawsze pomysły. Kluczem do sukcesu będzie postawa lokalnych samorządów oraz organizacji pozarządowych. Może te ostatnie, dzięki pieniądzom z Europejskiego Funduszu Społecznego, przejmą część zadań, którymi dziś zajmuje się administracja rządowa i samorządowa. Mam na myśli głównie wspieranie przedsiębiorczości i innowacyjności. Jest jeszcze jeden powód, który pozwala spoglądać z pewnym optymizmem w przyszłość. Liczba pomysłów na projekty, a także ich jakość, jest dużo większa i lepsza niż się spodziewaliśmy.

– Czy w RPO jest miejsce na rozwijanie przedsiębiorczości, zachęcanie do innowacyjności poza największymi miastami?

– Już wspominałem o wspieraniu mikroprzedsiębiorstw poza Trójmiastem. Podobnie będzie wspomagane szkolnictwo wyższe. Również innowacyjne projekty, jak choćby inkubatory przedsiębiorczości, mogą być realizowane poza aglomeracjami. Zarezerwowane zostały także pieniądze na tworzenie i działalność regionalnych lub subregionalnych klastrów. Nie widać natomiast dużego zainteresowania środkami z RPO na wspieranie innowacyjności poza największymi miastami.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Trzeba cały czas uciekać do przodu

Z Leszkiem Czarnobajem , Wicemarszałkiem Województwa Pomorskiego, byłym starostą i burmistrzem Kwidzyna, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

– Bliskość aglomeracji to najczęściej wymieniany powód rozwoju mniejszych ośrodków. Tymczasem Kwidzyn ma daleko do najbliższego centrum, no i dogodne położenie komunikacyjne też nie jest jego mocnym punktem.

– Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową zrobił pierwszy ranking atrakcyjności, byliśmy w trzeciej lidze. To, co się dzisiaj dzieje w Kwidzynie, na terenie powiatu kwidzyńskiego, rzeczywiście nie ma nic wspólnego z dobrym położeniem. Kiedy na chłodno porównuje się tzw. parametry, czyli właśnie położenie, poziom wykształcenia, infrastrukturę, to widać, że wiele miast w województwie pomorskim ma lepsze warunki. Wtedy, na początku lat dziewięćdziesiątych, miasta z naszego regionu były w pierwszej lidze, ale nadal pozostają w lidze marzeń, bo nie są spełnione w sensie rozwoju gospodarczego, choćby takiego, jaki cechuje Kwidzyn.

– Jeżeli już wiemy, co nie miało większego wpływu na dzisiejszy charakter, dzisiejsze znaczenie Kwidzyna, to co miało?

– Położenie oczywiście ma znaczenie, bo trudno sobie wyobrazić gminy, które leżą wokół Trójmiasta i nie odczuwają wpływu gospodarki aglomeracji. Natomiast gminy i powiaty leżące dalej od Gdańska i Gdyni mają gorszą komunikację, położenie, infrastrukturę. Jeżeli chcą przyciągać inwestorów, muszą wykorzystywać inne czynniki. Trzeba też podkreślić, że te czynniki się zmieniają. Coś, co było ważne, a nawet decydujące wczoraj, dzisiaj ma już drugorzędne znaczenie. Należy szukać nowych zachęt, gdyż nie ma szczęścia danego raz na zawsze. Kwidzyn na początku lat dziewięćdziesiątych budował i promował swoje mocne strony. Dzięki temu stał się ważnym biegunem rozwoju gospodarczego w województwie pomorskim, a nawet szerzej, bo promieniuje na kujawsko-pomorskie i warmińskomazurskie. Dobrym miernikiem tego znaczenia jest liczba podmiotów zewnętrznych, które się osiedliły w Kwidzynie. To jest czołówka nie tylko w naszym województwie, ale też w kraju.

– Nadal jednak nie wiem, co spowodowało taki sukces, że Kwidzyn jest dzisiaj wymieniany w czołówce biegunów wzrostu naszego regionu.

– Zaczęliśmy od budowania klimatu i wyznaczenia sobie celów w długiej perspektywie. Zaraz na początku postanowiliśmy, że wszystko, co jest związane z prywatyzacją, przekształceniami własnościowymi nie będzie wyłącznie hasłem. Ta sama zasada obowiązywała w edukacji; chodziło o stworzenie i wykorzystanie tego, co teraz nazywa się kapitałem ludzkim. Również ulgi podatkowe dla przedsiębiorców były i są dostępne dla niemal każdego. Pamiętajmy, że ustanowienie ulg w podatku od nieruchomości na początku powojennej samorządności było jakąś atrakcją. Dzisiaj nie jest żadnym argumentem dla przedsiębiorstw szukających miejsca pod nowe inwestycje. Zatem ciągle musimy dokładać nowe elementy. Trzeba budować infrastrukturę, i to nie tylko drogową, ale także społeczną, wypoczynkową, a nawet obywatelską. Na początku lat dziewięćdziesiątych mieliśmy pięć, może sześć organizacji pozarządowych. Dzisiaj Kwidzyn ma ich ponad 180. Ułatwienia dla przedsiębiorców nie mogą być pustym hasłem. Kiedy Philips miał podjąć decyzję, gdzie zbuduje swoją fabrykę, prezes Gołyga zadał trzy pytania burmistrzowi pobliskiego miasta, które również starało się ściągnąć tego inwestora: „Koncern chce kupić grunty, ile musi czekać?” Ów burmistrz szybko oszacował, ile czasu zajmie zmiana planu oraz pozostałe przygotowania i odpowiedział, że pół roku. My byliśmy gotowi w ciągu trzech tygodni. Czyli – – – zaprocentowało zarówno przygotowanie merytoryczne, jak i wcześniej opracowane plany zagospodarowania przestrzennego, kadra obsługująca inwestorów, urząd rozpatrujący szybko i sprawnie wnioski. To ma zwykle większe znaczenie niż ulgi. Następne pytanie prezesa dotyczyło poziomu edukacji. Ile osób wyjeżdża na studia, jaki jest system stypendialny, jak zachęcamy kończących studia do powrotu. Kolejna rzecz, o którą pytał pan Gołyga, to liczba oddawanych mieszkań. W połowie lat dziewięćdziesiątych byliśmy w krajowej czołówce. Dla dużego inwestora, szczególnie z branży IT, jest bardzo ważne, by ludzie ściągani do pracy mieli gdzie mieszkać. Z tego samego powodu ważna jest infrastruktura sportowa i kulturalna.

– To są potrzeby, oczekiwania dużego inwestora, kogoś, kto potrzebuje kilkuset, a nawet kilku tysięcy osób do pracy. Mali przedsiębiorcy, firmy rodzinne, zwłaszcza będące własnością mieszkańców, chyba mają inne potrzeby.

– Podobne oczekiwania mają firmy zatrudniające 10 osób jak i 1000 pracowników. Urzędnicy muszą być życzliwi dla każdego z tych inwestorów. Zdaję sobie sprawę, że w latach dziewięćdziesiątych nie wszystkie oczekiwania mogliśmy spełnić. Jednak troska o inwestorów, pomoc w pokonywaniu barier, zaangażowanie mają fundamentalne znaczenie. Trzeba też pamiętać, że na duże inwestycje jest mało miejsca. Jeżeli w Kwidzynie jest dwóch czy trzech inwestorów, to następny się nie zmieści. Kolejna fabryka na dwa i pół tysiąca miejsc spowodowała, że miasto i powiat mają kłopoty z kadrą. Dlatego dzisiaj trzeba bardzo mocno się zaangażować w przygotowanie jak najlepszych warunków dla małych i średnich przedsiębiorstw. Musimy też pamiętać, że jeśli duży inwestor odejdzie w inne miejsce, możemy mieć tragedię. Dlatego trzeba cały czas uciekać do przodu. Kilka lat temu pojawił się pomysł budowy parku naukowo-technologicznego z inkubatorem przedsiębiorczości, w który mocno się zaangażowały samorządy powiatu kwidzyńskiego. W ten sposób chcemy pomagać początkującym firmom. To będzie też dobry sposób na przekazywanie informacji, pokazanie, gdzie i jak można zdobyć unijne pieniądze. Najtrudniej jest pozyskać taką wiedzę małym firmom, i to do nich adresowana będzie większość programów. Jak widać, rozpoczęliśmy od ulg podatkowych, a doszliśmy do parku naukowo-technologicznego. Oczywiście pomiędzy nimi było i nadal jest wiele zachęt dla przedsiębiorców.

– Jakie narzędzia powinny dobierać samorządy, by tych lokalnych biegunów wzrostu było więcej, by rozwijać małą i średnią przedsiębiorczość, by mieszkańców danej gminy zachęcać do aktywności na tym polu?

– Wystarczy spojrzeć na mapę z naniesionymi biegunami, na której widać, niestety, jak nierówno rozwijają się poszczególne powiaty, a w powiatach poszczególne gminy. Czasami między sąsiadującymi ze sobą miejscowościami lub gminami są ogromne różnice. Zależy to od kilku czynników. Między innymi od aktywności, pomysłowości, nowoczesności i – co tu kryć – pracowitości władz samorządowych. Jeżeli wójt lub burmistrz uważa, że jego głównym zadaniem jest dostarczanie wody i odbiór ścieków, łatanie dziur w drogach i budowa nowych chodników, to nie ma mowy o rozwoju. To jest tylko konserwacja istniejącego stanu rzeczy. W krótkiej perspektywie różnic nie widać, ale w długiej te nożyce się rozwierają coraz bardziej. Lokalna władza musi przejawiać inicjatywę i szukać nowoczesnych sposobów wspierania przedsiębiorczości. Kiedyś za jednego zatrudnionego bezrobotnego firma dostawała ulgę podatkową i myśmy tak właśnie zachęcali do przyjmowania ludzi. Dzisiaj to już nie jest skuteczne narzędzie. Teraz trzeba szukać nowych rozwiązań i jednym z nich jest właśnie park naukowotechnologiczny. Tam trzeba stworzyć warunki do wspierania rozwoju nowych firm, i to najlepiej takich, które będą się zajmowały nowymi technologiami. Tam będziemy ściągać tzw. kapitał naukowy wspierający innowacyjność. Tam wreszcie będzie infrastruktura w postaci dróg, pomieszczeń, ale też pomocy prawnej. Ktoś, kto ma pomysł, znajdzie w tym miejscu przychylność i wsparcie. Nie każdy przecież jest urodzonym przedsiębiorcą, nie każdy ma takie tradycje i nie każdy potrzebną wiedzę zdobędzie w szkole. Musi powstać system wspomagający z poręczeniami, kredytami dla zaczynających i, nie kryjmy, czasami też dla ryzykownych przedsięwzięć.

– Wspominał pan, w jakich okolicznościach Philips inwestował w Kwidzynie. Jedno z pytań dotyczyło możliwości kadrowych, kwalifikacji zawodowych, a także, jak przypuszczam, chęci do pracy. Jakie znaczenie dla gospodarki ma poziom kształcenia w subregionach oddalonych od Trójmiasta?

– To jeden z ważniejszych elementów. Zachęcam wszystkich do obserwowania poziomu wykształcenia, do śledzenia losów absolwentów, do budowania systemów wsparcia, by jak najwięcej młodych ludzi szło na studia i jak najwięcej wracało po ich ukończeniu. Kiedy wrócą? Wtedy, kiedy będą na nich czekały miejsca pracy, kiedy będą dobre szkoły, kiedy będą mieli gdzie mieszkać, odpocząć i się rozerwać. Proszę sobie wyobrazić, że w Kwidzynie około 20 procent młodzieży uprawia sport w klubach. Zatem jak najwyższy poziom kształcenia trzeba wspierać na przykład poprzez sport. Należy nieustannie przyglądać się szkołom, sprawdzać w niezależny sposób ten poziom nauczania. Kiedy są sygnały, że dzieje się coś złego, należy błyskawicznie reagować. I to jest proces ciągły. Dobra edukacja wymaga dobrego i nieustannego monitorowania szkół i absolwentów. Ludzie kończący szkoły o wysokim poziomie kształcenia będą zakładać własne firmy, działać w organizacjach społecznych, wspierać inne pomysły. Nie będą społecznością roszczeniową.

– W latach dziewięćdziesiątych samorządy nie przykładały zbyt wielkiej wagi do tego, jacy absolwenci opuszczają szkoły zawodowe, licea czy technika. Później przyszła reforma oświaty, która, jak często słyszę od przedsiębiorców, znacznie obniżyła poziom kształcenia zawodowego i technicznego.

– Moim zdaniem samorządy już zrozumiały znaczenie wysokiego poziomu kształcenia. W Kwidzynie w 1995 roku jako jeden z pierwszych samorządów gminnych przejęliśmy szkoły średnie. Chcieliśmy mieć wpływ na poziom szkolnictwa. Chcieliśmy również w nie inwestować, tworzyć odpowiedni klimat dla zdobywania wiedzy, by jak najwięcej ludzi kończyło szkoły uzyskaniem matury i jak najwięcej szło na studia.

– Wspominał pan o parku naukowo-technologicznym, który powstanie w Kwidzynie. Jednak czy takie inicjatywy przełamią pewną niechęć świata biznesu i nauki i czy to będzie odpowiedź na realne potrzeby przedsiębiorców?

– Te potrzeby się zmieniają. W latach 2001-2002, kiedy rodził się pomysł stworzenia tego parku, na czterdziestu zaproszonych przedsiębiorców przychodziło dziesięciu, czasami dwunastu. I to jest chyba skala zapotrzebowania na szeroko rozumianą innowacyjność. Przedsiębiorcy działający dzisiaj na rynku często myślą, że jeżeli mają pełen portfel zamówień, to nie muszą się martwić o przyszłość. Ale takie sytuacje nie są dane raz na zawsze. Trzeba myśleć o przyszłości i to powinno być udziałem organizacji zrzeszających przedsiębiorców i samorządy. Razem powinni szukać nowych pomysłów i tworzyć infrastrukturę, klimat z myślą o dniu jutrzejszym.

– Pojawił się jeszcze jeden element, i to bardzo wymierny – pieniądze z Unii Europejskiej. Można je z grubsza podzielić na trzy segmenty: wspieranie przedsiębiorczości, budowanie infrastruktury i kapitału ludzkiego. Jak te pieniądze powinny być wykorzystane przez lokalne samorządy?

– Mamy trzy możliwości: pierwsza to bezpośrednie, kapitałowe wsparcie działalności i rozwoju dzisiaj funkcjonujących firm, drugie to wsparcie innowacyjności danej firmy, wreszcie trzecie to cała innowacyjna gospodarka. Bardzo ważne jest stworzenie powiatowych struktur, które będą służyły pomocą firmom chcącym skorzystać z unijnego wsparcia. To stosunkowo proste, trudniej przekształcić daną firmę tak, by mogła się ubiegać o pieniądze z tych funduszy. Dlatego potrzebna jest pomoc właśnie w tym miejscu. Wreszcie tym trzecim elementem jest tworzenie parków naukowotechnologicznych. W województwie pomorskim chcemy zbudować całą sieć takich parków.

Mówiąc o edukacji, nie wspomniałem o jeszcze jednej rzeczy. W kwidzyńskich szkołach, podobnie jak w wielu szkołach w całej Polsce, obchodzi się dzień przedsiębiorczości. Zawsze starałem się uczestniczyć w takich uroczystościach; co roku są lepsze. Musimy przełamać istniejącą barierę psychologiczną związaną z zakładaniem własnej firmy. W Stanach Zjednoczonych na dziesięciu absolwentów szkół wyższych dziewięciu myśli o własnej firmie, w tzw. krajach starej Unii Europejskiej czterech, a w Polsce jeden. Dlatego tak ważne jest wpajanie w szkole przedsiębiorczości oraz stworzenie systemów pomocy dla tych, którzy podejmują takie wyzwanie.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Postawa samorządów ma znaczenie

Z Wiesławem Szajdą , Prezesem Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

– Przedsiębiorcy mają bardzo różne zdanie o samorządach. Pan ma firmy w kilku gminach, zatem i szersze spojrzenie na relacje przedsiębiorstwa – samorządy. Jest jakiś uniwersalny model?

– Postawa samorządów jest bardzo zróżnicowana. Są takie gminy jak Żukowo, Kolbudy, gdzie samorządy wspierają przedsiębiorczość. Natomiast to, co się dzieje w gminach powiatu nowodworskiego czy w południowej części powiatu tczewskiego, nie jest najlepszym przykładem. Mam firmy w gminie Ostaszewo oraz Gniew i nie widzę zainteresowania nimi, a tym bardziej wsparcia ze strony samorządów. Jesteśmy traktowani wyłącznie jako źródło przychodów do budżetu gminy.

– Wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci pytani o wsparcie, jakiego udzielają firmom, gorąco zapewniają o wyjątkowej troskliwości i pomocy. Nie mogą zrozumieć, dlaczego na ich terenie jest tak mało inwestorów, skoro mają tyle ulg.

– To są puste deklaracje. Płacę takie same podatkiw Ostaszewie jak ci, którzy prowadzą działalność w Gdańsku więc mówienie o ulgach jest mydleniem oczu. Warto zwrócić uwagę, że często tworzymy firmy w rejonach o wysokim bezrobociu. W moich trzech firmach łącznie pracuje prawie 140 osób i cały czas organizujemy nowe stanowiska pracy i szukamy chętnych. Powinniśmy być postrzegani jako siła napędowa tych gmin oraz powiatów o dużym bezrobociu. Rzeczywistość bywa jednak inna, dla nas czasami smutna.

– Chcąc zainwestować w danej gminie, ma pan określone oczekiwania. Co samorządy powinny zrobić wcześniej, nim pan do nich przyjdzie?

– Przede wszystkim powinny stworzyć korzystne dla inwestorów warunki. Muszą przygotować plany zagospodarowania przestrzennego, powinna być odpowiednia infrastruktura i pomoc przy pokonywaniu biurokratycznych barier. Bardzo by się też przydało wsparcie w promocji. A jaka jest rzeczywistość? Od dwóch lat próbuję uruchomić ośrodek szkoleniowy przy mojej firmie. Nie mogę się przebić przez kolejne odwołania i nie mogę rozpocząć budowy. Chcę również postawić magazyn. Niby nie powinno być problemów, bo teren został przeznaczony pod inwestycje, ale jednak jakieś problemy się pojawiają. Jestem tym już tak zmęczony, że poważnie zastanawiam się nad przeniesieniem firmy do Gdańska. To szokuje, że w gminach, które bardzo potrzebują przedsiębiorców, które mają duże bezrobocie, jesteśmy tak zniechęcani.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Oczami praktyków

Z Andrzejem i Tadeuszem Bigusami, właścicielami sierakowickiej firmy BAT, handlującej materiałami budowlanymi, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Kilkanaście oddziałów na terenie całego województwa. To chyba dobra okazja, by się przyjrzeć, jak rozwijają się lokalne gospodarki i jak zachowują się samorządy.

Tadeusz Bigus: Dobra, bo korzystna sytuacja na rynku powoduje duże zainteresowanie materiałami budowlanymi. Wiele firm szuka też dla siebie nowego miejsca i widać, jak różnie zachowują się samorządy. Chętnie sięgam po przykład kościerski. Kiedy po raz pierwszy zapytaliśmy o tereny pod inwestycje, powiedziano nam, że w krótkim czasie będą przetargi. Kupiliśmy działkę i zapewniono nas, że w ciągu dwóch lat teren ten zostanie uzbrojony, będzie kanalizacja sanitarna, wodociąg, utwardzone drogi. I tak się stało. Więc kiedy rozpoczęliśmy budowę, teren był już przygotowany. Nie tylko my na tym skorzystaliśmy, w tej części Kościerzyny jest kilkaset działek zarówno dla firm, jak i pod domy jednorodzinne. Usłyszeliśmy też od burmistrza zapewnienie, że jeżeli tylko będą jakieś problemy, natychmiast mamy się zgłaszać do niego osobiście.

– Rzeczywiście przeszkody były pokonywane od ręki?

– Tak było, gdy przedłużało się podłączenie do wodociągu i kanalizacji. Oczywiście była to normalna droga wyznaczana przez obowiązujące prawo i procedury, ale bez czekania do ostatniego dnia, kiedy upływa termin na odpowiedź.

– Kościerzyna to przykład pozytywny, ale czy reprezentatywny dla pomorskich gmin?

Andrzej Bigus: Samorządy zwykle starają się pomagać przedsiębiorcom, którzy chcą działać na ich terenie. Czasami jednak przekracza to ich możliwości. Ponieważ sam mam doświadczenie samorządowe, wiem, że ulgi dla podatników są bardzo bolesne dla gmin, gdyż równowartość ulg państwo odejmuje od subwencji. Czyli samorząd traci niejako dwukrotnie, chcąc pomóc przedsiębiorcy.

– Jako firma handlowa macie swoje preferencje i podejrzewam, że większym zainteresowaniem cieszą się miejsca o prężniejszej gospodarce?

– Oczywiście, patrzymy na dany teren oceniając, w jakiej odległości są nasze oddziały, jaka jest liczba mieszkańców, jakie miejscowości są w określonym promieniu i czy są odpowiednio przygotowani ludzie. Duże znaczenie ma ilość i jakość inwestycji w tym rejonie oraz rokowania na przyszłość. Pytamy na przykład o roczną liczbę wydawanych pozwoleń na budowę. Próbujemy ocenić perspektywy mieszkańców i czy będą oni w przyszłości inwestowali.

– Czyli wygrywają miejscowości, które mają prężniejszą gospodarkę i w których ludzie są bogatsi?

– Zawsze pytamy, ile jest podmiotów gospodarczych w danym rejonie, jakie to firmy, w jakiej kondycji. Patrzymy też, jakim sprzętem dysponują przedsiębiorstwa budowlane. Irlandczycy kiedyś nam mówili: „Tam gdzie są żurawie i dźwigi, tam opłaca się instalować”. Najpierw więc oglądamy, a później przystępujemy do rozmów. Efekty oczywiście są różne. W jednym z miast powiatowych mamy gotową od trzech czy czterech lat nieruchomość, ale nie wiemy, czy zostanie tam przeprowadzona kanalizacja, czy będzie przebudowa ulicy. W miejscowym samorządzie nikt nie potrafi nam odpowiedzieć, kiedy to nastąpi. Zdarzają się też przerwy w dostawie energii elektrycznej, ale to już nie jest wina burmistrza czy wójta. Samorządy stawiają czasem warunki, których spełnienie powoduje przyznanie ulg. Tak było niedawno w Lęborku. Burmistrz zapowiedział, że zgodnie z uchwałą zatrudnienie odpowiedniej liczby pracowników oznacza przyznanie ulgi podatkowej. Warunki spełniliśmy i teraz korzystamy z tego ułatwienia. Kolejnym dobrym przykładem jest Pruszcz Gdański, tam inwestorzy są obsługiwani szybko, nie muszą czekać do ostatniego dnia, który przewiduje Kodeks Postępowania Administracyjnego.

– Czy widać, jaki wpływ ma postawa samorządów, ich pomysły na lokalną gospodarkę?

– Jeżeli samorządy przygotowują infrastrukturę na terenach inwestycyjnych, to jest dużo większe zainteresowanie. W Kościerzynie metr uzbrojonego terenu kosztuje ponad 100 złotych i znajdują się chętni. W Bytowie, gdzie od kilku miesięcy działa nasz oddział, nie ma żadnej infrastruktury i chociaż metr gruntu kosztował około 40 złotych, to wiele działek czeka na chętnych. Niekiedy władze gmin i miast nie rozumieją, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie terenów. Patrząc na działalność naszych oddziałów choćby w Gdańsku Kokoszkach, Kościerzynie, Bytowie, Czarnej Dąbrówce oraz Słupsku widzimy, jakie materiały budowlane ludzie wybierają. Jeżeli kupują wyłącznie najtańsze, jest to również skutek pracy samorządów. Dobra współpraca z przedsiębiorcami, zachęty do inwestowania owocują później w postaci szybszego wzrostu miejscowej gospodarki. To jest takie wzajemne nakręcanie koniunktury.

– Gdzie takie sprzężenie występuje?

– Bliższa koszula ciału i dlatego dla mnie dobrym przykładem są Sierakowice. Jest tam coś jeszcze – silna świadomość społeczna, że jeżeli mam wydać swoje pieniądze, to lepiej zrobić to na miejscu, u sąsiada, u znajomego. Kupię u niego na przykład ubrania, wtedy on będzie miał za co wybudować dom i zjawi się u mnie po materiały budowlane. Między innymi dzięki takiemu podejściu jest u nas bardzo dużo firm. Sierakowice są na przykład znane z wielu zakładów usługowych z branży budowlanej. Większość z nich działa w Trójmieście i są tam bardzo wysoko oceniane. Takiemu rozwojowi sprzyja właśnie postawa samorządu, który nie utrudnia życia przedsiębiorcom.

– Czy takie podejście mieszkańców, czyli dajemy zarobić najpierw swoim, ma tak duże znaczenie i czy można je zaobserwować w innych miejscach?

– Taka świadomość nie występuje zbyt często. Dzisiaj dodatkowo utrudnia to sytuacja na rynku: mała liczba wykonawców w stosunku do potrzeb. Jeszcze w ubiegłym roku był to rynek inwestorów, teraz wykonawców. Wspomniałem już o różnicach w kupowanych materiałach. Najzamożniejsi klienci przychodzą do oddziału gdańskiego, w Pruszczu Gdańskim, również w Lęborku, Redzie, i szukają materiałów dobrej jakości,z tzw. górnej półki cenowej. Inaczej jest w Słupsku, Bytowie, Czarnej Dąbrówce, gdzie najchętniej kupowane są najtańsze materiały. Specyficznym przypadkiem są Kartuzy. W tym mieście nie ma gruntów pod budownictwo mieszkaniowe, pod inwestycje, dlatego zainteresowanie nie jest zbyt duże.

– Czyli wszystkie problemy lokalizacyjne, gruntowe, stosunek samorządów do inwestorów osądzacie po ilości i jakości zakupów?

– Oczywiście, widzimy to po sobie i po tym, jak liczni i jak zamożni są nasi klienci. We wspomnianym Bytowie jesteśmy skazani na siebie, musimy uzbroić działkę i może gdy skończymy, sąsiedzi zdecydują się na rozpoczęcie działalności.

– A może zaangażowanie firm w tworzenie warunków rozwoju powinno być aktywniejsze? Poprzez współpracę z samorządami, z innymi przedsiębiorstwami.

– Tak, i są już przypadki, że samorządy spinają grupę inwestorów. Budowlańcy są teraz w wyjątkowo dobrej sytuacji, by inicjować warunki do rozwoju przedsiębiorczości poprzez tworzenie infrastruktury. To ma olbrzymie znaczenie dla małych i średnich firm, które nie mają pieniędzy na takie inwestycje i dlatego czekają.

– Kilka ostatnich zdarzeń wyraźnie nam pokazało, że możemy liczyć wyłącznie na siebie. Jeżeli sami nie zadbamy o stworzenie infrastruktury, to będziemy długo czekać na dobrą wolę wójtów lub burmistrzów. Innym wyjściem jest po prostu szukanie nowego miejsca, gdzie samorząd jest przychylniejszy. Większość przedsiębiorców, gdy napotyka trudności, tak właśnie postępuje. Tym bardziej że coraz więcej samorządów docenia korzyści z dobrej współpracy z firmami, rozumie, że trzeba przygotować tereny pod przyszłe inwestycje.

– Czy w przypadku firm zajmujących się handlem materiałami budowlanymi jakość kształcenia ma wpływ na wybór miejsca do inwestowania?

– Oczywiście, że ma. Jednak ten system w ostatnich latach się rozsypał. Dużo łatwiej znaleźć informatyka niż kogoś przygotowanego do pracy w branży materiałów budowlanych. Brakuje ludzi z wykształceniem zawodowym i średnim technicznym. Rozmawiamy czasami na ten temat z samorządowcami. Coraz częściej rozumieją nasze potrzeby i w szkołach powstają klasy odpowiadające zapotrzebowaniu. Ich absolwenci znajdą u nas zatrudnienie i mam nadzieję, że ta luka zostanie szybko wypełniona.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jest ich kilka i rosną w siłę

Z Kazimierzem Kleiną , Senatorem, w minionej kadencji Posłem na Sejm RP, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

– Nasz region od lat chlubi się dużą liczbą przedsiębiorstw i dużą aktywnością. Jednocześnie przez długi czas poziom bezrobocia w naszym województwie był powyżej średniej krajowej. Jak wytłumaczyć te dwa wskaźniki?

– Kazimierz Kleina: Województwo pomorskie jest jednym z szybciej rozwijających się w Polsce. Szczególnie sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Najwięcej takich firm przybywa w mniejszych miejscowościach. Tzw. zapadłe dziury, w których do niedawna było bardzo wysokie bezrobocie, teraz odnotowują największe tempo wzrostu.

– Jednak to może być złudne. Jeżeli w takim miejscu było kilka firm, to powstanie kilku nowych statystycznie wygląda imponująco.

W najmniejszych miejscowościach rzeczywiście tak bywa. Tylko nie zapominajmy, że mały sklep też jest firmą. Zatrudnia się tam jedną lub dwie osoby. Takich przedsiębiorstw poza Trójmiastem jest bardzo dużo. One też tworzą to, co ekonomiści nazywają lokalnymi biegunami wzrostu. I nie chodzi tu tylko o miasta powiatowe. Sierakowice w powiecie kartuskim od lat są doskonałym przykładem miejsca o silnej gospodarce, chociaż jest to nadal wieś. Dynamiczny Jest ich kilka i rosną w siłę rozwój gospodarki w tej miejscowości promieniuje na dwa powiaty: kartuski oraz lęborski.

– Takich przykładów w naszym województwie jest co najmniej kilka. Luzino również jest wsią o prężnie rozwijającej się gospodarce; także Pruszcz Gdański czy Żukowo.

– Żukowo przez długie lata bardziej było sypialnią Trójmiasta. Od niedawna wschodnia część gminy cieszy się dużym zainteresowaniem przedsiębiorców. Powodem jest oczywiście bliskość Gdańska i Gdyni. Natomiast Sierakowice mają swój wewnętrzny dynamizm. Powstały tam i dobrze się rozwijają firmy pracujące na rzecz całego regionu. Nie tylko tej gminy czy powiatu, ale także Trójmiasta.

– Nadal jednak czekam na wyjaśnienie, dlaczego w Sierakowicach to się udaje, dlaczego tam powstało tak wiele firm znajdujących klientów nawet w Trójmieście?

– Ta wieś była od dawna pełna rzemieślników, cenionych stolarzy, cieśli, murarzy itd. Te zawody w Sierakowicach przetrwały czasy komunizmu i u schyłku lat osiemdziesiątych, na początku dziewięćdziesiątych firmy te zaczęły się szybko rozwijać. Oczywiście powstawały też nowe przedsiębiorstwa. Duże znaczenie ma także położenie Sierakowic na skrzyżowaniu dróg do Lęborka, Słupska, Kartuz i dalej Trójmiasta. Nic też dziwnego, że Sierakowice stały się ważnym centrum handlowym. Tam przyjeżdża się nie tylko po żywność, ubrania czy sprzęt gospodarstwa domowego, ale również po towary do dalszej produkcji. Jest tam wiele sklepów i hurtowni, w których zaopatrują się właśnie stolarze, budowniczowie domów, szeroko rozumiana branża metalowa.

– Mówił pan o Sierakowicach, ja dołożyłem Luzino. Jakie jeszcze miejscowości można podać jako przykłady lokalnych biegunów wzrostu, a które nie korzystają z bliskości aglomeracji?

– Reforma samorządowa, która utworzyła duże województwa i powiaty, spowodowała rozkwit większości miast powiatowych. I właśnie one stają się takimi centrami lokalnego wzrostu gospodarczego. Najwięcej zależy od tego, jak władze samorządowe, powiatowe i tych miast powiatowych postrzegają ponadlokalną funkcję. Dobrym przykładem pozytywnego rozumienia swojej roli jest Kwidzyn. Właściwe decyzje podjęte na początku lat dziewięćdziesiątych zarówno władz samorządowych, jak i centralnych, umiejętnie prywatyzujących niektóre gałęzie gospodarki, teraz przynoszą owoce. W okresie międzywojennym jednym z ważniejszych miast na Pomorzu był Grudziądz. Dziś właśnie Kwidzyn wyrasta do roli wiodącego miasta na styku naszego województwa z kujawsko- pomorskim. Również Chojnice są miastem wartym wyróżnienia, w tym wypadku duże znaczenie ma dobra współpraca kilku samorządów: powiatowego, miejskiego oraz gminy wiejskiej.

– Samorządy od kilku lat mają nowe narzędzie w postaci unijnych pieniędzy, które można między innymi wykorzystywać na rozwój przedsiębiorczości. Czy wójtowie, burmistrzowie, starostowie zauważają te możliwości?

– Środki przeznaczane na aktywność gospodarczą dopiero teraz zaczną napływać w większych kwotach. Wiem, że w naszym województwie te pieniądze zostały podzielone i mniej będzie bezpośrednich dopłat niż w innych województwach. Więcej postanowiły władze przeznaczyć na tworzenie infrastruktury. Moim zdaniem dyskusja w kwestii, na co należy położyć większy nacisk, jest jeszcze otwarta.

– W byłej Niemieckiej Republice Demokratycznej po zjednoczeniu Niemiec wpakowano olbrzymie pieniądze właśnie w infrastrukturę, a mimo to ludzie masowo przenosili się na Zachód.

– Rzeczywiście, nie mamy tyle pieniędzy, ile zainwestowano w byłą NRD. Jednak modernizacja i budowa nowych dróg będzie miała olbrzymie znaczenie dla rozwoju lokalnych biegunów wzrostu. Jeżeli zostaną jakieś rezerwy, będę namawiał marszałka, by przeznaczyć je właśnie na dotacje dla przedsiębiorstw, a szczególnie dla tych najmniejszych i najbardziej innowacyjnych. Jestem przekonany, że dzięki tym środkom wzrośnie rola takich subregionalnych ośrodków jak Słupsk – Ustka, Chojnice – Człuchów. Właśnie wzrost znaczenia i wzrost gospodarczy na tych terenach, które powoli się podnoszą po głębokiej zapaści, będzie bardzo ważny dla całego Pomorza.

– Chyba każdy wójt, burmistrz, starosta pytany o wspieranie przedsiębiorczości będzie zapewniał, że robi wszystko, by zachęcić firmy do osiedlania się na jego terenie. To oczywiście deklaracje, ale czy są przykłady ciekawych pomysłów i umiejętnego wprowadzania ich w życie?

– Tak, samorządowcy zawsze będą zapewniali, jak bardzo się starają. Niestety, często praktyka temu przeczy. Niejednokrotnie nakładają bardzo wysokie podatki lokalne, szczególnie podatek od nieruchomości. Rzadko też są przygotowywane plany zagospodarowania przestrzennego na terenach inwestycyjnych, a o infrastrukturze już nie wspomnę. Na szczęście są też gminy gotowe na przyjęcie inwestorów, promują się, uchwalają plany miejscowego zagospodarowania, programy inwestycyjne. Wspomniane wcześniej Sierakowice są tego dobrym przykładem. Również Chojnice, Kwidzyn. Miasta czy gminy nastawione na turystykę też coraz lepiej zabiegają o przedsiębiorców, o to, by stworzyć odpowiedni klimat, tzw. otoczenie biznesu.

– Czy z tych rzeczywistych zachęt do prowadzenia firm na terenie takiej czy innej gminy można już wyodrębnić coś, co zachęca do innowacyjności?

– O prawdziwej innowacyjności możemy mówić chyba wyłącznie w przypadku uczelni wyższych, i to tych państwowych, czyli Politechniki Gdańskiej oraz Uniwersytetu Gdańskiego. Politechnika coraz lepiej współpracuje z gospodarką. Nie ma co ukrywać, że nowe technologie będą się koncentrowały w średnich oraz większych przedsiębiorstwach. Samorządy muszą się postarać, aby współpraca w trójkącie: firmy, uczelnie oraz właśnie samorządy lepiej się układała. Wtedy będą powstawały projekty rzeczywiście innowacyjne.

– Coraz więcej samorządów dostrzega potrzebę silniejszych związków z wyższymi uczelniami. Już nie tylko Gdańsk, Gdynia, Sopot czy Słupsk; takie szkoły są również w Chojnicach, Kościerzynie, Kwidzynie. Tylko czy istnienie szkół wyższych w powiatowych miastach ma jakieś znaczenie dla lokalnej gospodarki?

– Na pewno. Szkoły przygotowują kadry dla lokalnej gospodarki i miejscowych urzędów. Nie można jednak zapominać, że te uczelnie mają charakter tzw. niskonakładowy. Ich mury opuszczają ekonomiści, nauczyciele, czyli są to kierunki, które nie wymagają dużych nakładów. Nie powstają tam laboratoria, współpraca z lokalnymi firmami i praktyki należą do rzadkości. Inżynierowie uczą się na Politechnice Gdańskiej. Nie możemy też zapominać, że część tych szkół kształci na niskim poziomie. Czasami młodzi ludzie są po prostu naciągani. Ciągle jest za mało związków między lokalną gospodarką, samorządami i uczelniami wyższymi.

– W latach 2007-2013 dzięki środkom z Unii Europejskiej zostanie poprawiona infrastruktura. Lepsze drogi czy szybsze połączenia kolejowe mogą spowodować, że młodzi ludzie chętniej będą podejmować naukę w dużych miastach, tam też będą poszukiwać pracy. Czy nie będzie to hamulcem dla lokalnych biegunów wzrostu?

– Przeciwnie, dobre połączenia będą zachęcały do osiedlania się, budowania zakładów poza Trójmiastem. Skoro łatwo będzie dojechać do Gdańska i Gdyni, nie będzie powodu, by lokować firmę w miejscu, gdzie są najwyższe podatki. Jeżeli jeszcze samorządy zadbają o szerokopasmowy internet nawet w najdalszych zakątkach województwa, to za kilka lat telepraca będzie powszechna. Trójmiasto nadal będzie lokomotywą ciągnącą całą pomorską gospodarkę, ale aglomeracja ma ciągnąć regionalną gospodarkę, a nie wysysać z niej życiodajne soki.

– Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

A co na to statystyki?

Wzrost gospodarczy ma tendencję do koncentracji w pewnych centrach rozwojowych. Wynika to po części z faktu występowania w tych miejscach skupisk ludności. Jednak nie wszystkie te skupiska są w stanie uruchomić procesy, które będą sprzyjać szybkiej poprawie dobrobytu. Rozwój całego kraju napędzany jest dzięki centrom rozwojowym tylko wtedy, gdy występują procesy dyfuzji wzrostu na terytoria otaczające dane centrum, poprzez powiązania, jakie ono tworzy z miejscowościami zewnętrznymi. Te procesy koncentracji i dyfuzji wzrostu gospodarczego opisuje m.in. teoria biegunów wzrostu.

Koncepcja biegunów wzrostu (F. Perroux, Hirschman) pokazuje, że szybko rozwijające się w wyniku innowacji ośrodki powodują powstawanie sektoralnych i terytorialnych biegunów wzrostu, które przyciągają zasoby z innych branż, uzależniając je od siebie i zmniejszając ich możliwości rozwoju. Są to tzw. efekty wypłukiwania. Po pewnym czasie jednak pojawiają się też efekty rozprzestrzeniania, polegające na pobudzaniu wzrostu również innych branż i terytoriów przez powiązania podażowe i popytowe. Pierwotna polaryzacja rozwoju powoduje więc późniejszą konwergencję.

Rozprzestrzeniane się wzrostu z centrów do terytoriów zewnętrznych następuje poprzez różne sieci społeczne, biznesowe, innowacyjne, co umożliwia szybszy transfer wiedzy i sprzyja pojawianiu się efektów zewnętrznych. Ponadto dyfuzja wzrostu jest warunkowana sprawną infrastrukturą transportową i komunikacyjną oraz utrzymaniem odpowiedniego poziomu kształcenia i innych warunków wyjściowych dla zaistnienia procesów rozwoju w terytoriach ościennych. Tylko sprawna dyfuzja wzrostu sprawi, że lokalny biegun będzie faktycznie pełnić swoją rolę. W innej sytuacji będą przeważać efekty wypłukiwania najlepszych czynników wytwórczych z terenów ościennych bez pobudzania ich rozwoju. Takie procesy dominują obecnie np. w województwie mazowieckim, gdzie rozwija się głównie Warszawa i podregion warszawski, przy wykorzystaniu m.in. zdolnej ludności z pozostałych subregionów mazowieckich. W rezultacie jest to region Polski o największym wewnątrzregionalnym zróżnicowaniu, m.in. dochodów ludności.

Analizy zależności między wzrostem gospodarczym a zróżnicowaniami regionalnymi pokazują, że w okresie silnego wzrostu gospodarczego na poziomie krajowym występuje tendencja do wzrostu zróżnicowań regionalnych. Wynika to z faktu, że w pierwszej kolejności rozwijają się bieguny wzrostu. Ale jednocześnie wiele najbogatszych państw UE, jak Szwecja, Finlandia, Dania, Holandia, Irlandia czy Włochy, cechuje umiarkowany poziom zróżnicowań regionalnych. W państwach tych procesy koncentracji wzrostu są uzupełniane sprawną jego dyfuzją. W Polsce w ostatnich dwóch latach doszło do pewnego zmniejszenia zróżnicowań dochodów ludności na poziomie powiatów, po okresie wzrostu zróżnicowań regionalnych i lokalnych w latach dziewięćdziesiątych. Może to oznaczać, że zaczynają sprawnie działać procesy rozprzestrzeniania się wzrostu biegunów rozwojowych.

Ważne jest, by rozwój poszczególnych województw Polski nie był oparty na pojedynczych biegunach wzrostu. Wzrostowi gospodarczemu całego kraju i poszczególnych regionów będzie sprzyjać istnienie siatki subregionalnych biegunów wzrostu jako uzupełniających w stosunku do podstawowych, jakimi są stolice województw. Te subregionalne ośrodki wzrostu i dyfuzja rozwoju na terytoria ościenne zapewni spójny rozwój województw i kraju. Poniżej przedstawiono analizę tendencji wzrostowych na poziomie lokalnym – gmin w województwie pomorskim, pod kątem zidentyfikowania lokalnych biegunów wzrostu oraz ich źródeł rozwoju.

Metodologia wyznaczania lokalnych biegunów wzrostu

Lokalne bieguny wzrostu w województwie pomorskim zostały wyznaczone na podstawie następujących zmiennych:

1. Dochód ludności – średni dochód brutto na mieszkańca w latach 2000-2006 przy przeciętnej polskiej = 100 oraz dynamika tego dochodu. Dochód ludności na poziomie gmin został oszacowany na podstawie wpływów gmin z podatku od osób fizycznych poprzez podzielenie tych wpływów przez iloczyn udziału gmin w podatku w danym roku i efektywnej stopy podatku od osób fizycznych.

2. Przedsiębiorczość – zmiana liczby podmiotów gospodarczych zarejestrowanych w rejestrze REGON w gminie w 2006 roku w porównaniu z 1995 rokiem oraz liczba podmiotów gospodarczych na 1000 mieszkańców w 2006 roku.

3. Zyski firm – podmiotów prawnych – dochód brutto firm na mieszkańca w latach 2005-2006 oszacowany na podstawie wpływów gmin z podatku od osób prawnych oraz średnia dynamika tego dochodu w latach 1999-2006.

4. Rynek pracy – średnia dynamika pracujących w gminie w latach 1995-2006 oraz odwrotna dynamika stopy bezrobocia w powiecie 2006-2004.

5. Saldo migracji – saldo migracji ludności na pobyt stały do gminy w latach 1995-2006.

Obliczone szeregi wartości zmiennych dla poszczególnych gmin zostały zestandaryzowane dla umożliwienia ich wspólnej analizy. W rezultacie uzyskano syntetyczną ocenę tendencji wzrostowych w danej gminie. Na rysunku 1 przedstawione są bardzo silne i silne lokalne bieguny wzrostu, a więc te, które uzyskały największą liczbę punktów dla zmiennych we wszystkich przekrojach. W tablicach 1 i 2 umieszczonych na końcu tekstu przedstawione są zestandaryzowane wartości poszczególnych zmiennych dla gmin. Wartości dodatnie oznaczają wyższą wartość danej zmiennej w gminie niż przeciętna dla szeregu wszystkich gmin regionu, a wartości ujemne – wartość niższą od średniej. Jak widać, szczególnie silne bieguny wzrostu to gminy, które mają wysokie wartości dodatnie prawie wszystkich zmiennych. Analizą objęto 129 gmin pomorskich: miejskich – oznaczonych w tabelach cyfrą (1), wiejskich – oznaczonych cyfrą (2) oraz miejsko-wiejskich – oznaczonych cyfrą (3).

Bardzo silne bieguny wzrostu

17 gmin zostało zidentyfikowanych jako bardzo silne bieguny wzrostu, gdyż wyróżniały się na tle pozostałych pod względem syntetycznej oceny tendencji wzrostowych. Te ośrodki skupione są głównie w okolicy Trójmiasta. Poza Gdynią, Sopotem i Gdańskiem wśród bardzo silnych biegunów wzrostu znalazły się bowiem przede wszystkim gminy z powiatu gdańskiego: Pruszcz Gdański gmina miejska i wiejska, a także Kolbudy oraz gminy z powiatu wejherowskiego: Wejherowo, Rumia, Luzino, Szemud i Reda.

Ponadto bardzo silnymi ośrodkami wzrostu są przylegające do Gdyni Kosakowo z powiatu puckiego oraz sąsiadujące z Gdańskiem Żukowo z powiatu kartuskiego. Można więc oceniać, że na Pomorzu występuje proces koncentracji silnego wzrostu w obszarze metropolii trójmiejskiej oraz jego dyfuzja na gminy ościenne. Bardzo silne tendencje wzrostowe w powiatach oddalonych od aglomeracji trójmiejskiej to gminy wiejskie Słupsk i Ustka z powiatu słupskiego oraz Kwidzyn z powiatu kwidzyńskiego i Łeba z powiatu lęborskiego.

Najsilniejsze tendencje wzrostowe – znacznie wyższe od średniej wartości dla wszystkich zmiennych – zaobserwowano w gminie wiejskiej Pruszcz Gdański. Źródła sukcesu tej gminy to przede wszystkim szybki wzrost liczby pracujących, a także wysokie dochody firm, co może oznaczać przesuwanie się przedsiębiorstw z Gdańska na teren Pruszcza, gdzie np. tańsze są ceny nieruchomości. Ponadto ludność przeprowadza się do tej gminy. Jednocześnie mieszkańcy Pruszcza deklarują wysokie na tle innych gmin dochody. Gmina miejska Pruszcz Gdański jest również bardzo silnym biegunem wzrostu, o wysokich dochodach firm i ludności, ale dość słabo wygląda rozwój przedsiębiorczości na jej terenie.

W Trójmieście najlepiej rozwija się Gdynia, która w ostatnim dziesięcioleciu zyskała wielu nowych mieszkańców. Ponadto ludność Gdyni wyróżnia się pod względem osiąganych dochodów, co m.in. wynika z wysokich dochodów przedsiębiorstw. Trochę słabiej wygląda zwiększenie zatrudnienia oraz liczby firm i ich zysku, co wynika częściowo z faktu, że wzrost z wyższego poziomu jest trudniejszy. Bardzo dobrze rozwijają się też Kolbudy, które cechują ponadprzeciętne wartości wszystkich zmiennych. Sopot to gmina wyróżniająca się głównie wysokimi dochodami ludności, dużą liczbą firm i wysokimi dochodami podmiotów prawnych. Wejherowo, podobnie jak Pruszcz Gdański, to gmina, która zyskuje wielu nowych mieszkańców, Kosakowo cechuje silny wzrost dochodów ludności i liczby przedsiębiorstw.

Źródła sukcesu Gdańska to głównie bogate firmy, które mają tutaj swoje siedziby, a także wysokie dochody ludności. Gdańsk traci jednak mieszkańców, a przyrost liczby firm jest tu znacznie mniejszy niż średnia krajowa. Rumia i Żukowo to gminy o dużym napływie ludności i umiarkowanie wyższych od średniej wartościach większości pozostałych zmiennych. Luzino to gmina o wysokim przyroście zysków firm i ich liczby, położona w powiecie o szybkim spadku stopy bezrobocia. Ustka jest silna głównie dzięki dochodom zlokalizowanych tam podmiotów prawnych, czego skutkiem jest też silny przyrost liczby pracujących. Gminę Szemud cechują umiarkowane wartości, ale szybki przyrost wszystkich zmiennych. Reda wyróżnia się głównie wysokimi dochodami osób i napływem ludności. Słabą stroną obu powyższych gmin są natomiast dochody podmiotów prawnych.

Wzrost gminy wiejskiej Słupsk wynika głównie ze wzrostu dochodów ludności i liczby pracujących. Miasto Słupsk zostało sklasyfikowane jako silny biegun wzrostu, można więc stwierdzić, że wokół tego subregionalnego centrum również powstaje pewna aglomeracja ośrodków wzrostowych. Kwidzyn wyróżnia się pod względem wysokich dochodów podmiotów prawnych i ludności oraz przyrostu liczby pracujących, a subregionalny biegun wzrostu, jakim jest Łeba, to głównie ośrodek rozwoju przedsiębiorczości, co wynika z turystycznego charakteru miasta.

Silne bieguny wzrostu

Jako silne bieguny wzrostu sklasyfikowano 19 gmin. Są to głównie gminy powiatu gdańskiego – Przywidz, Suchy Dąb, Cedry Wielkie, Trąbki Wielkie i Pszczółki – oraz kartuskiego – Przodkowo, Chmielno, Somonino i Kartuzy. Ponownie silny wzrost skoncentrowany jest przede wszystkim w powiatach przylegających do aglomeracji trójmiejskiej. Silne bieguny wzrostu to jednak także miasto Słupsk i Kobylnica z powiatu słupskiego, Człuchów i Przechlewo z powiatu człuchowskiego, Starogard Gdański – gmina wiejska i Skórcz z powiatu starogardzkiego oraz Tczew – gmina wiejska i miejska, a także gmina wiejska Kościerzyna i miejska Wejherowo. Silne bieguny wzrostu w stosunku do bardzo silnych cechuje znacznie mniej ponadprzeciętnych wartości poszczególnych zmiennych, jednak każdy z nich wyróżnia się w pewnych zakresach na tle regionu.

Przywidz charakteryzuje silny wzrost liczby przedsiębiorstw, Suchy Dąb – silny wzrost zysków podmiotów prawnych, do Starogardu Gdańskiego gminy wiejskiej napływa stosunkowo wielu mieszkańców, zwiększa się też liczba firm i dochody ludności. Człuchów wyróżnia się pod względem przedsiębiorczości i dochodów ludności, Przodkowo natomiast to dość duża dynamika dochodów ludności i firm. Miasto Słupsk cechują wysokie dochody ludności i podmiotów prawnych oraz wielość przedsiębiorstw. Z miasta wyprowadza się dość dużo osób, ale wiele z nich osiedla się w gminie wiejskiej Słupsk, co odzwierciedla więzi gospodarcze Słupska z otoczeniem. Skórcz to głównie przyrost liczby pracujących i wysokie dochody podmiotów prawnych. Wejherowo wyróżniają dość duże dochody ludności. Tczew gmina wiejska charakteryzuje się wysoką dynamiką liczby pracujących, a miasto Tczew głównie ponadprzeciętnymi dochodami ludności. Kobylnica pod Słupskiem odznacza się wzrostem dochodów ludności, podobnie jak Chmielno w powiecie kartuskim. Przechlewo i Somonino wyróżnia głównie rosnąca liczba pracujących, a Cedry Wielkie – ponadprzeciętne zyski firm i dobra sytuacja w zakresie bezrobocia w powiecie. Kościerzyna i Trąbki Wielkie notują rosnącą liczbą przedsiębiorstw, a gmina miejsko-wiejska Kartuzy wysokie dochody ludności. Pszczółki w powiecie gdańskim mają również ponadprzeciętne dochody ludności, ale ponadto ponadprzeciętną liczbę podmiotów zarejestrowanych w REGON w porównaniu z liczbą mieszkańców.

W województwie pomorskim pod względem tendencji wzrostowych dominuje więc wyraźnie aglomeracja trójmiejska i powiaty ościenne – gdański, kartuski, wejherowski oraz częściowo pucki, co oznacza istnienie spójnego gospodarczo obszaru, który może stanowić metropolię. Występują jednak także subregionalne bieguny wzrostu, szczególnie Słupsk i okolice, Kwidzyn, Łeba, Starogard Gdański, Człuchów i Tczew, a także Kościerzyna. Tworzenie sprawnej sieci komunikacyjnej i współpracy między Trójmiastem a ośrodkami subregionalnymi, z dbałością poszczególnych lokalnych centrów o terytoria przylegające, zapewni spójny rozwój województwa. Pozostałe gminy regionu cechują się tendencjami wzrostowymi zbliżonymi do przeciętnej dla województwa oraz niższymi. Powiaty, w których nie został zidentyfikowany żaden silny biegun wzrostu, powinny zostać włączone w sieć dyfuzji wzrostu ze zidentyfikowanych centrów.

Rysunek 1. Lokalne bieguny wzrostu w województwie pomorskim

4_1

Źródło: Opracowanie PPG na podstawie tabel przygotowanych przez dr Elżbietę Wojnicką.

4_t1_440px

4_t2_440px

Skip to content