Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Najważniejsze to dostać się do międzynarodowego obiegu

Michał Gryglewski

dyrektor zarządzający centrum finansowego Sony Pictures Entertainment – Global Business Service w Gdyni

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Kadry odpowiedniej jakości oraz niskie koszty to najczęściej wymieniane powody, dla których firmy lokują się w naszym kraju. Jak pan ocenia te dwa kryteria na Pomorzu?

Michał Gryglewski: Cała Europa Środkowo­‑Wschodnia, czyli Polska, Czechy, Węgry, a także kraje nadbałtyckie, jak Litwa, Łotwa oraz Estonia, oraz niektóre państwa Afryki Północnej, jak choćby Egipt, można wrzucić do jednego worka, jeżeli chodzi o koszty. Zwłaszcza gdy porównamy je z krajami Europy Zachodniej i Stanami Zjednoczonymi z jednej strony oraz Indiami i innymi krajami Azji Południowej z drugiej. W naszym regionie różnice są niewielkie. Pomorze jest nieco tańsze niż Budapeszt czy Warszawa. Młody człowiek jest bardzo mobilny, szczególnie jeżeli nie ma jeszcze rodziny, i bez większego problemu może przenieść się do Bratysławy, Budapesztu czy Krakowa. Trójmiasto stało się w ostatnich latach rozpoznawalnym miejscem w Europie, a nawet na świecie. Jest lotnisko, sporo wydarzeń rozrywkowych, osiedlają się tu duże i znane firmy. Jednak w Trójmieście niewiele jest dużych firm o podobnym do naszego charakterze, więc musimy sięgać po doświadczonych pracowników z innych miast i państw. Dlatego osiedlając się w nowym miejscu, polegamy częściowo na wcześniejszych, sprawdzonych pracownikach.

Czy taki dziewiczy rynek nie jest barierą dla startujących firm?

Można sięgnąć po pracowników z działających w Trójmieście przedsiębiorstw, ale to nie buduje dobrych relacji. Dlatego od początku uznaliśmy, że nie będziemy zachęcać do masowych przejść managementu z innych firm. Tworzymy swoją kulturę od podstaw. Tym bardziej że w Trójmieście są trzy Shared Service Centers (SSC), a w Krakowie 30, w Budapeszcie zaś 50. Dlatego jeżeli sprowadzamy ludzi do Gdyni, to z takich ośrodków. Chcemy też uniknąć sytuacji, jaka ma miejsce na południu kraju, gdzie jest duża rotacja kadr między firmami. Marka Sony przyciąga młodych ludzi, ale muszą oni otrzymać odpowiednie wynagrodzenie i czytelną ścieżkę awansu. Nasi pracownicy mają szerszy ogląd finansów całej firmy, powinni być uniwersalni, radzić sobie z wieloma problemami – współpracować z ludźmi z marketingu, sprzedaży i generalnie rozumieć mechanizmy finansowe takiej firmy jak Sony.

Takie podejście wymaga sporych inwestycji w szkolenia i tym samym czas zwrotu nakładów jest długi.

Tak, ale równocześnie staramy się tak budować relacje z naszymi pracownikami, żeby zostali z nami dłużej. Shared Service Center jest specyficznym mechanizmem, gdzie trzeba znaleźć odpowiednie sposoby na dopasowanie się do spółki-matki. Dlatego stawiamy na młodych ludzi, którzy będą chcieli dłużej pracować w naszej firmie. Często nie mają oni doświadczenia w finansach. Kończyli różne filologie, socjologie czy inne humanistyczne kierunki. Budujemy piramidę, w której podstawą są takie młode osoby, pełne ambicji, pragnące zaczerpnąć kultury korporacyjnej w amerykańskim wydaniu. Nieco wyżej mamy specjalistów od finansów, znających nasze systemy rozliczeń. No i oczywiście management.

Między Azją a Europą jest ogromna różnica w podejściu do pracy. U nas wystarczy podać temat i już sami potrafimy sobie z nim poradzić. Outsourcing w indyjskim wydaniu polega na dokładnym wyliczeniu, co i jak należy zrobić. W Europie zwykle zajmujemy się bardziej skomplikowanymi zagadnieniami.

Inwestor, szukając dla siebie lokalizacji, zna poziom kosztów w Europie Zachodniej, Indiach oraz Polsce. Jeżeli decyduje się na nasz kraj, to koszty schodzą na drugi plan i zaczynają decydować inne argumenty. Jakie?

Geograficzna i kulturowa bliskość krajów Europy Zachodniej jest dużym atutem. Indie czy inne kraje z południa Azji różnią się pod względem kulturowym, oferują inne wartości. Nawet znajomość języka angielskiego, powszechnie występująca w tych krajach, pozbawiona europejskiej otoczki kulturowej przemawia na korzyść takich krajów jak Polska. Natomiast w podejściu do pracy jest ogromna różnica. U nas wystarczy podać temat i już sami potrafimy sobie z nim poradzić. Outsourcing w indyjskim wydaniu polega na dokładnym wyliczeniu, co i jak należy zrobić. Największe firmy z naszej branży dywersyfikują swoje usługi w różnych krajach i dopasowują je do lokalnej specyfiki. W Europie zwykle zajmujemy się bardziej skomplikowanymi zagadnieniami. W naszej firmie występują również zlecenia transakcyjne, chociaż w niewielkiej liczbie. Natomiast za kilka lat być może takie zadania przeniesiemy do Indii. Zostawimy zaś to, co blisko biznesu: analizy danych, trendów, wyciąganie wniosków – czyli to wszystko, co pomaga w podejmowaniu decyzji biznesowych. Zamierzamy stworzyć centrum podatkowe. Kilka osób będzie się zajmowało podatkami w całej Europie. Będą na przykład rozliczały podatki we Włoszech, współpracowały z tamtejszymi urzędami skarbowymi. Już mamy specjalistę od podatku VAT, wkrótce będzie drugi, zajmujący się zwrotami w krajach Europy Zachodniej.

Zanim firma przywędrowała do Trójmiasta, musiała zapoznać się nie tylko z lokalizacją, stanem kadr, ale także na przykład z profilem uczelni czy zachowaniem władz samorządowych. Wynik był pozytywny, skoro się osiedliliście. Jak wypadły uczelnie i władze samorządowe?

Od samego początku, czyli od końca ubiegłego roku, szukamy stażystów i praktykantów dla naszej firmy. Warunkiem koniecznym jest znajomość języków obcych. Angielski jest podstawą, mile widziana jest umiejętność posługiwania się drugim językiem. Wystartowaliśmy niedawno i okazało się, że tegoroczne limity w programach dla stażystów zostały już wyczerpane i że w tym roku nie możemy liczyć na takie wsparcie. Mamy dwóch stażystów refundowanych, a resztę kosztów z tym związanych będziemy pokrywali z własnej kieszeni.

Czy pomorskie uczelnie interesują się bardziej zaawansowaną współpracą, na przykład jakimiś projektami badawczymi?

Takich propozycji jeszcze nie otrzymaliśmy. My zaś stawiamy pierwsze kroki i potrzebujemy czasu na zaawansowane projekty z udziałem uczelni. Nasza firma reprezentuje też inną kulturę współpracy niż polskie standardy. W Stanach Zjednoczonych to uczelnie szukają kontaktów, przygotowują propozycje czy wręcz gotowe do wdrożenia rozwiązania. Gdyby jakiś wydział uniwersytetu, politechniki lub innej uczelni przygotował takie interesujące projekty, łatwiej można by się zaangażować. Gdy się zakorzenimy, na pewno będziemy zainteresowani wspólnymi programami zmierzającymi do nowych rozwiązań, na przykład w księgowości czy – szerzej – w finansach.

Współpraca z władzami samorządowymi układała się na tyle dobrze, że jesteśmy w Trójmieście. Szukając lokalizacji, mieliśmy oparcie w firmach konsultingowych mieszczących się w Warszawie i Londynie. Nie nawiązaliśmy wcześniej żadnego kontaktu z Pomorzem i dopiero miejska firma InvestGDA zachęciła nas do przyjrzenia się temu regionowi.

Może w takim razie utworzyć pomorskie przedstawicielstwo w Londynie lub Nowym Jorku, szukające inwestorów spełniających oczekiwania miejscowych samorządów?

Nie trzeba tworzyć placówki w światowych stolicach biznesu, żeby funkcjonować na rynku. InvestGDA już istnieje w światowym obiegu. Można taką działalność prowadzić z Gdańska, ale potrzebne są fundusze i ludzie ze znajomością rynku. Świat nie jest taki wielki, więc ktoś, kto dobrze się orientuje w biznesowej geografii, oczekiwaniach i istniejących ofertach, skutecznie może prowadzić działalność bez zakładania placówki za oceanem.

Proszę się postawić w sytuacji drugiej strony, tzn. prezydenta Gdańska czy Gdyni, i zastanowić, dlaczego warto zabiegać o tego typu inwestycje. Dlaczego opłaca się inwestować w infrastrukturę, promować swoje miasto?

Jeżeli samorządy chcą rozwijać gospodarkę, to muszą zabiegać o inwestorów z różnych branż. Kiedy dane miasto trafi do międzynarodowego obiegu, łatwiej mu znaleźć kolejnych chętnych. Na niedawnych targach outsourcingowych w Edynburgu wielu ludzi z Europy wiedziało już, że Sony osiedliło się w Trójmieście, pytali o warunki. Nie bez znaczenia jest fakt, że na przykład w Los Angeles do niedawna wiedza o Gdańsku czy Gdyni była znikoma. Teraz wszystkie firmy konsultingowe wiedzą, gdzie jesteśmy, a niektórzy przedstawiciele tych firm już nawet tu byli.

Ta identyfikacja dotyczy Gdańska, Gdyni, Trójmiasta?

Obcokrajowcom ciężko się w tym połapać. Zwykle zaczynają od Gdańska. Kiedy wyjaśniamy, że biuro jest w Gdyni, przechodzą na „Tri-city”. Sądzę więc, że to nie jest istotne.

Z punktu widzenia Gdańska lub Gdyni ma to jednak znaczenie, gdyż od lat trwają dyskusje, czy największe miasta naszego regionu powinny promować się wspólnie, czy każde na swój sposób.

Można powiedzieć, że są dwie szkoły. Według jednej nie ma to większego znaczenia i każde z miast może się promować oddzielnie. Zainteresowani szybko zorientują się, jak blisko siebie są położone i że w rzeczywistości tworzą jeden organizm. Druga szkoła obstaje przy jednej nazwie. Jej zwolennicy podkreślają, że Gdańsk już jest znany na świecie i dlatego będzie najskuteczniejszy podczas promowania. Natomiast moim zdaniem większy nacisk powinno się kłaść na sprawne narzędzia. Ujednolicenie musi polegać raczej na jednym zespole, który będzie jeździł po świecie i promował cały region – a inwestorzy niech sami wybierają. Jeśli każde miasto będzie miało swój zespół i odrębne budżety, to skutki będą dużo słabsze, a potencjalni inwestorzy zdezorientowani.

Jednak trudno to wykazać w rachunku przedwyborczym. Dlatego liczą się konkrety, na przykład ilość i rodzaj nowych miejsc pracy.

W naszej branży nakład kapitałowy jest niewielki. Ma ona przecież charakter usługowy, a nie produkcyjny. Pamiętajmy jednak, że w krajach z dobrze rozwiniętymi gospodarkami już od dawna obserwuje się coraz większy rozwój usług. Region zyskuje przede wszystkim dobrą pracę dla mieszkańców, szczególnie z wyższym wykształceniem. Działamy pół roku, zatrudniamy około 80 osób, w większości z Trójmiasta. A nasi pracownicy z innych regionów i krajów także tutaj kupują mieszkania, wydają pieniądze i napędzają miejscową gospodarkę.

Doświadczenia zdobywane na całym świecie przez naszą firmę będą przekazywane w różnej postaci na trójmiejski rynek. Będziemy się dzielić naszymi umiejętnościami. Pracujący u nas ludzie będą wykorzystywać nabytą u nas wiedzę. Standardy, umiejętności w Polsce, na Pomorzu będą takie same jak w innych krajach Europy Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych. Kiedy za jakiś czas poziom zarobków się wyrówna i będziemy musieli szukać innych przewag, wtedy kultura korporacyjna będzie miała znaczenie.

Wartością, którą trudno oszacować, jest kultura korporacyjna, przyniesiona przez takie firmy jak nasza. Doświadczenia zdobywane przez nas na całym świecie będą przekazywane w różnej postaci na trójmiejski rynek. Kiedy już okrzepniemy, zaczniemy współpracę z uczelniami, firmami, instytucjami, samorządami – wtedy będziemy się dzielić naszymi umiejętnościami. Nasi pracownicy też przecież będą odchodzić, a wtedy w swoich lub innych firmach wykorzystają nabytą u nas wiedzę. Standardy, umiejętności w Polsce, na Pomorzu będą takie same jak w innych krajach Europy Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych. Kiedy za jakiś czas poziom zarobków się wyrówna i będziemy musieli szukać innych przewag, wtedy kultura korporacyjna będzie miała znaczenie.

Współpraca samorządów przy promowaniu może zwiększyć zainteresowanie naszym regionem. Jakie są inne spostrzeżenia przydatne w ściąganiu firm z sektora usług biznesowych, szczególnie tych z wyższej półki?

Z punktu widzenia firmy duże znaczenie ma jak najszybszy dostęp do informacji. Dlatego misje InvestGDA wymagają szerszego zaangażowania się samorządów. Kiedy dochodzi do spotkania z poważnymi inwestorami, reprezentant władzy powinien wesprzeć deklaracje o pomocy swoim autorytetem. Obserwowałem niedawno zachowanie delegacji egipskiej, której towarzyszył wysoki przedstawiciel władzy, operujący już na tym etapie konkretami – poinformował, jaka pomoc jest przewidywana, jak będzie kontrolowany rozwój danej branży. Ważne jest na przykład zagwarantowanie, że w danym segmencie będzie działać jeszcze tylko jedna firma. W Krakowie i Wrocławiu poszło to na żywioł i jest wiele pokrewnych shared service centers. Ulgi podatkowe, zagwarantowanie stażystów – w zależności od poziomu zatrudnienia – na własny koszt i inne zachęty wyłożone na stół oraz możliwość omówienia szczegółów od razu z przedstawicielem władzy mają ogromne znaczenie.

Miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z przedstawicielami Kairu, którzy na pytanie firmy chcącej otworzyć centrum i zatrudnić kilka tysięcy inżynierów, usłyszeli, że osiedlić się mogą, jednak wsparcia nie otrzymają, gdyż są już dwa takie centra i kolejne może zaburzyć funkcjonowanie rynku. W przypadku Trójmiasta oferty są adekwatne do rynku, ale też należy dywersyfikować rynek i różnicować inwestorów. Niezwykle interesujący jest przypadek Szkocji, gdzie stworzono poza miastem miejsce na inwestycje usługowe i zwolniono je bodajże na kilka lat z opłat za użytkowanie. Sektor usług biznesowych jest branżą niezwykle dynamiczną, ale należy przygotować ogólną strategię na wiele lat i modyfikować ją w zależności od zmian.

Czy w Gdańsku i Gdyni istnieją takie dokumenty strategiczne?

Nie odniosłem takiego wrażenia. Warto coś takiego przygotować, warto też współpracować, gdyż są tu duże możliwości. Kryzys spowodował, że firmy szukają oszczędności i chętnie korzystają z zewnętrznych usług biznesowych.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Skip to content