Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dziś liczą się koszty, jutro wiedza i najwyższe kompetencje

Kto przed, a kto za nami?

Kraje naszego regionu są ciągle na czele listy najbardziej atrakcyjnych miejsc lokalizacji inwestycji offshoringowych (usługi biznesowe, centra badawczo-rozwojowe, centra usług wspólnych, centra wsparcia technicznego). Rynki krajów Europy Środkowej i Wschodniej utrzymują atrakcyjną ofertę dzięki tańszym niż na Zachodzie kosztom pracy oraz dobrze wykształconym pracownikom. Pomimo rosnących wynagrodzeń, szczególnie na stanowiskach specjalistycznych, oraz ciągłego procesu wyrównywania się kosztów życia w Polsce, Czechach czy na Węgrzech względem państw „starej” Unii Europejskiej, inwestorzy ciągle znajdują tu atrakcyjny klimat do rozpoczęcia działalności. W ostatnich latach, trudnych dla gospodarek wielu krajów, istotnym czynnikiem zachęcającym do inwestowania jest – obok kryterium finansowej atrakcyjności (czyli czynników kosztowych) – stabilna gospodarka, uniknięcie przez dany kraj recesji czy umiejętność utrzymania dodatniego wzrostu gospodarczego. Wszystkie te czynniki wystąpiły w Polsce, jedynym kraju regionu, który może się pochwalić takim osiągnięciem. Inne państwa, którym nie udało się uniknąć tragicznych skutków kryzysu, przez wiele następnych lat będą wychodzić na prostą, starając się przywrócić dodatni wskaźnik wzrostu gospodarczego czy jednocyfrową stopę bezrobocia. W tym kontekście nie musimy się obawiać, że inwestorzy przesuną swoje zainteresowanie na Litwę, Łotwę, Estonię, Bułgarię czy Rumunię, choć oddech konkurencji z tych krajów czuliśmy na plecach jeszcze w 2008 r. Dziś państwa te nie myślą o przyciąganiu inwestorów, starają się raczej łagodzić skutki recesji ostatnich lat, korzystając – jak Łotwa czy Rumunia – z pożyczek Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Na listach firm konsultingowych i agencji ratingowych oceniających atrakcyjność rynków dla inwestycji offshoringowych liderami są co prawda Chiny, Indie czy mniejsze kraje Dalekiego Wschodu, tj. Malezja, Tajlandia, Indonezja, jednak coraz wyższą pozycję zajmują Egipt, Jordania, Arabia Saudyjska, które w ostatnich latach wyrosły na konkurentów zwłaszcza w branży BPO (Business Process Offshoring ) i IT. Okazały się one popularne ze względu na niskie koszty prowadzenia działalności gospodarczej, wynikające m.in. z niewysokich wynagrodzeń oraz sąsiedztwo krajów Europy i silne powiązanie ich gospodarek z dolarem amerykańskim.

Czynniki lokalizacji inwestycji offshoringowych w naszym regionie Europy bazują przede wszystkim na spójności kulturowej, bliskości geograficznej oraz podobieństwach zachowań społecznych. Te miękkie czynniki stają się coraz ważniejsze zwłaszcza dla inwestorów zachodnioeuropejskich rozpoczynających działalność w Polsce.

Podobieństwa zbliżają

Wydaje się jednak, że inwestorzy rozpoczynający działalność na tych właśnie rynkach poszukują zupełnie czegoś innego niż inwestorzy zainteresowani Europą Środkową i Wschodnią. Czynniki lokalizacji inwestycji offshoringowych w naszym regionie bazują przede wszystkim na spójności kulturowej, bliskości geograficznej oraz podobieństwach zachowań społecznych. Te miękkie czynniki, znacznie trudniejsze w ocenie niż koszty siły roboczej czy wynajmu powierzchni biurowej, stają się coraz ważniejsze, zwłaszcza dla inwestorów zachodnioeuropejskich rozpoczynających działalność w Polsce. Co prawda najwięcej firm dotychczas inwestujących w branży usług biznesowych pochodziło ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ale czynniki sprzyjające inwestycjom typu nearshoring będą coraz istotniejsze. Pozwala to sądzić, że wzrośnie zainteresowanie naszym krajem inwestorów niemieckich czy francuskich. Polska jest rynkiem atrakcyjnym nie tylko ze względu na dostępność wykwalifikowanej siły roboczej, znajomość języków obcych, niższe niż w krajach wysoko rozwiniętych koszty pracy, ale także na ciągle rosnący popyt wewnętrzny i poprawiającą się infrastrukturę, doświadczenie biznesowe lokalnych potencjalnych kooperantów czy certyfikaty jakości, które znacznie częściej są chlubą przedsiębiorstwa niż zbędnym wydatkiem. Nie należy zapominać, że istotnym czynnikiem zwiększającym zainteresowanie inwestorów jest, paradoksalnie, obecność ich konkurentów na rynku, która może posłużyć jako benchmark do działalności w danej lokalizacji. Doświadczenie w obszarze outsourcingu otoczenia gospodarczego jako całości jest dziś przewagą, jaką ma nasz kraj nad swoimi wschodnimi i południowymi sąsiadami.

W latach 2000–2008 wartości inwestycji w branży usług B+R i biznesowych wzrastały średniorocznie odpowiednio o 35,4 proc. oraz 37,5 proc. Z kolei inwestycje w usługach ogółem w analizowanym okresie charakteryzowała dynamika wzrostu sięgająca niespełna 20 proc. rocznie.

Małe nie zawsze jest piękne

Niewątpliwie inwestycje offshoringowe, a wśród nich inwestycje w usługach biznesowych, w porównaniu z inwestycjami w usługach ogółem charakteryzuje w ostatnich latach znacznie wyższa dynamika wzrostu. W latach 2000–2008 wartości inwestycji w branży usług B+R i biznesowych wzrastały średniorocznie odpowiednio o 35,4 proc. oraz 37,5 proc. Z kolei inwestycje w usługach ogółem w analizowanym okresie charakteryzowała dynamika wzrostu sięgająca niespełna 20 proc. rocznie. Według danych PAIiIZ, w latach 2003–2010 (do końca lutego) w Polsce zrealizowano łącznie 216 projektów inwestycyjnych typu offshoring, z czego 138 stanowiły przedsięwzięcia w usługach biznesowych. Rok 2008 był rekordowy, zrealizowano bowiem wówczas 47 projektów inwestycyjnych, dzięki którym powstało blisko 13 tysięcy nowych miejsc pracy. Zewnętrzny przypływ kapitału dla wielu regionów jest sposobem zmniejszania bezrobocia, nie powinno więc dziwić zjawisko zaciekłej konkurencji pomiędzy nimi. Dziś największą przewagę mają oczywiście największe i najlepiej skomunikowane z zagranicą miasta (m.in. dzięki portom lotniczym), które są dodatkowo dużymi ośrodkami akademickimi. Specyfiką naszego kraju jest bowiem lokalizacja wyższych uczelni raczej w dużych miastach, dzięki czemu mają one dodatkowe atuty sprzyjające rozwojowi. Dane o liczbie studentów potwierdzają, że właśnie w tych miejscach występuje znaczna kumulacja szkół wyższych. W Polsce odsetek osób studiujących wynosi 8 proc., natomiast średnia dla największych miast to 17 proc.

Rysunek 1. Udział studentów w populacji wybranych miast w Polsce w 2009 r. (w proc.)

ppg_2_2010_rozdzial_6_rysunek_1

Źródło: GUS

Analizując ważniejsze projekty inwestycyjne, widzimy, że ich silna koncentracja również nastąpiła w największych miastach Polski: w Warszawie od początku 2003 r. zrealizowano łącznie 70 projektów, w Krakowie – 22, we Wrocławiu – 19. Mniejsze ośrodki będą miały szansę przyciągnąć kapitał zagraniczny jedynie wtedy, gdy ich oferta będzie korzystna nie tylko dla inwestorów, ale także dla ich potencjalnych pracowników.

 

Doliny nie wszędzie krzemowe

Warunki gospodarowania atrakcyjne zarówno dla inwestorów, jak i pracowników o pożądanych kwalifikacjach gwarantują rozwój regionów o dużym potencjale wzrostu, takich jak Dolina Krzemowa w Stanach Zjednoczonych, Dublin w Irlandii, Campinas w Brazylii, Bangalore w Indiach, Dallan w Chinach czy Innograd w Rosji. Ten ostatni region, jako swoiste „miasto innowacji”, ma przede wszystkim przyciągać inwestorów zagranicznych. Rosyjski rząd prowadzi obecnie prace przygotowawcze nad wdrożeniem programu inwestycji w Innogradzie – tylko w 2010 r. ma przeznaczyć na ten cel blisko 4 mld rubli (ok. 400 mln zł). Docelowo pracować tam będzie 150 tys. specjalistów w takich gałęziach jak energetyka jądrowa, technologie kosmiczne, IT. Z doświadczeń istniejących regionów wysokich technologii wiadomo, że ich powstanie i dalszy rozwój gwarantuje jedynie sprawne połączenie kilku elementów, takich jak: dostęp do wysoko wykwalifikowanej kadry i bliskość innowacji (gwarantowana właśnie przez obecność uczelni i instytutów badawczych), sprzyjające warunki infrastrukturalne (dostępność powierzchni biurowej, rozwinięta sieć transportowa i komunikacyjna) oraz korzyści administracyjne dla inwestorów (ulgi podatkowe, subsydia, prawo chroniące własność intelektualną).

W naszych warunkach żaden z regionów nie pretenduje do miana Doliny Krzemowej Europy Środkowej i Wschodniej. Jednak warto zauważyć, że zachęty dla inwestorów stają się coraz ważniejszym elementem w strategiach poszczególnych miast w Polsce. Bez wątpienia wszelkie działania mające przyciągnąć inwestorów powinny stanowić efekty współpracy pomiędzy organami państwa, uczelniami wyższymi, władzą lokalną i samymi inwestorami.

 

Offshoring – na eksport?

Warto zwrócić także uwagę, że rosnąca powszechność fragmentacji procesów biznesowych znajduje odzwierciedlenie nie tylko we wzroście przepływów inwestycji zagranicznych, zwłaszcza offshoringowych. Inwestorzy po rozpoczęciu działalności w danym kraju dostarczają swoje produkty i usługi nie tylko na rynek lokalny. Wielu z nich, zwłaszcza działających w dziedzinie usług biznesowych, centrów usług wspólnych czy prac badawczo-rozwojowych, nawiązuje współpracę przede wszystkim z podmiotami zagranicznymi. Mamy więc do czynienia z działaniami, które w dużym stopniu, zwłaszcza w perspektywie długoterminowej, wpływają na pozycję krajów w handlu międzynarodowym. Wyniki wielu badań naukowych podkreślają istotne znaczenie zagranicznych inwestycji bezpośrednich w poprawie konkurencyjności danej gospodarki, a co za tym idzie – także wzroście eksportu. Dokładniejsza analiza tego związku w kontekście inwestycji typu offshoring również potwierdza taką zależność. Okazuje się, że offshoring usług biznesowych (badanie obejmowało inwestycje zagraniczne w branży usług biznesowych i B&R w Polsce) istotnie wpływa na eksport tych usług z naszego kraju. Mamy więc do czynienia z poprawą konkurencyjności polskiej gospodarki, którą osiągamy dzięki obecności podmiotów zagranicznych.

 

Dziś pracujemy na przyszłe przewagi

Jak zatem możemy najlepiej wykorzystać ten kapitał, skoro mamy szansę na jego przypływ z pewnością przez kilka następnych lat? Odpowiedź nie jest prosta, ale jedno jest pewne: nie możemy zmarnować naszego potencjału, koncentrując się tylko na tych usługach, które możemy oferować już teraz dzięki przewagom kosztowym. Powinniśmy jak najlepiej wykorzystać zainteresowanie inwestorów i zewnętrzne źródła kapitału do budowy przyszłych przewag – chociażby rozwijając dziedziny takie jak B+R (centra badawczo­-rozwojowe) czy usługi typu KPO (Knowledge Process Offshoring ).

Polska staje się coraz atrakcyjniejszym rynkiem lokalizacji inwestycji typu KPO, a to dzięki rosnącemu zaawansowaniu usług świadczonych w ramach BPO i w centrach usług wspólnych, które są obecnie wystarczająco rozwinięte, aby kierować kompleksową ofertę do inwestorów zagranicznych. Zasoby wysoko wykwalifikowanej siły roboczej ujawnione w branży BPO stają się dziś kluczowym czynnikiem decydującym o lokowaniu inwestycji typu KPO. Według szacunków, branża KPO wzrośnie w Polsce w 2010 r. w porównaniu z rokiem poprzednim o 45 proc., osiągając wartość rynku 17 mld dolarów. Dzięki niskim barierom wejścia, dostępowi do wiedzy i wykwalifikowanej kadry, a także relatywnie prostym procedurom administracyjnym związanym z rozpoczęciem inwestycji, firmy zachodnioeuropejskie z zainteresowaniem przyglądają się rynkowi polskiemu jako miejscu lokalizacji biznesu w sektorach wysokich technologii (biznesu opartego na wiedzy).

Zainteresowanie inwestorów z branży KPO wzbudza także rozwój lokalnego rynku B+R, dla którego niebagatelne znaczenie mają dziś wszelkie dotacje, dzięki którym polskie przedsiębiorstwa mogą podnosić swoje kompetencje i przedstawić zagranicznym inwestorom ofertę opartą na najwyższych kwalifikacjach. Jeśli jednak chodzi o wsparcie z dotacji państwowych prac badawczo-rozwojowych, Polska z wartością 0,605 proc. PKB jest znacznie poniżej średniej krajów OECD (2,27 proc. PKB). Spośród krajów naszego regionu za nami na liście jest tylko Słowacja (0,47 proc. PKB). Nie wróży to dobrze na przyszłość. Na szczęście rozwojowi tego rynku w Polsce niewątpliwie sprzyjają fundusze UE w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, które w obecnej chwili są jednym z ważniejszych źródeł finansowania tej branży ze środków publicznych. Wsparcie, które firmy mogą uzyskać na działalność badawczo-rozwojową, może wynieść nawet 50 proc. wartości inwestycji.

Tabela 1. Liczba projektów zrealizowanych przez inwestorów zagranicznych w dziedzinach IT/Finanse oraz B+R – stan na styczeń 2010 r.

ppg_2_2010_rozdzial_6_tabela_1

Źródło: „Onshore, Nearshore, Offshore: Unsure?”, raport firmy Jones Lang Lasalle, Warszawa 2010, za PAIiIZ

Chociaż decyzja o wyborze lokalizacji inwestycji w Polsce w coraz mniejszym stopniu będzie zależała od czynników kosztowych, w najbliższym czasie nie musimy się obawiać znaczącego zmniejszania aktywności inwestorów zagranicznych w naszym kraju. Warunkiem zapewnienia stałego dopływu kapitału jest jednak umiejętność przygotowania atrakcyjnej oferty, bo za kilka lat to jakość, a nie jak dziś koszt dostarczanego procesu będzie miała główny wpływ na decyzję o inwestycji. Sposobem na uatrakcyjnienie pozycji Polski na światowej mapie inwestycyjnej będzie więc rozwijanie i poszerzanie oferty opartej na wiedzy i najwyższe kompetencje.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Offshoring – czy Polska traci na atrakcyjności?

W ostatnim czasie kryzys skupił całą uwagę ekonomistów. W związku z wstrzymywaniem decyzji inwestycyjnych przyhamował on również procesy transgranicznego outsourcingu działalności przedsiębiorstw krajów zamożnych. Można się jednak spodziewać, że proces offshoringu niebawem stanie się znów ważnym tematem dla globalnej gospodarki.

 

Kilka podstawowych pojęć

Pojęcie offshoring w ogólnym znaczeniu określa transgraniczny outsourcing działalności przedsiębiorstw do tańszych lokalizacji. Offshoring zapoczątkowany został przez procesy outsourcingu, polegające na zlecaniu dostawcom zewnętrznym procesów i usług, które nie stanowiły działalności podstawowej lub kluczowych kompetencji przedsiębiorstwa (ang. outsourcing – outsource-resource-using ). Czasem w ramach outsourcingu następowało wydzielanie procesów przedsiębiorstwa i utworzenie niezależnej firmy, do której przenoszono część pracowników oraz aktywów. W zakres outsourcingu zalicza się zarówno działania indywidualne (np. usługi sprzątania), działania funkcjonalne, jak i całe procesy. W przypadku procesów zleceniobiorca zobowiązuje się do realizacji całej sekwencji zadań oraz ich optymalizacji, a nawet wdrażania nowych technologii i rozwiązań. Największe korzyści z outsourcingu mogą być realizowane przez zlecanie procesów poza granicami kraju zleceniodawcy w poszukiwaniu najtańszych dostawców. Proces ten został określony jako offshoring. Początkowo offshoring szczególnie dynamicznie rozwijał się w sferze produkcji, jednak najbardziej popularny stał się jako określenie w zakresie IT – Offshore IT Outsourcing .

Przyspieszenie procesów offshoringu miało miejsce w latach 90. ubiegłego wieku. Obecnie zarówno rynek, jak i zakres offshoringu rozwijają się bardzo dynamicznie, a zlecane procesy są bardzo zaawansowane.

Biorąc pod uwagę powiązanie podmiotu realizującego procesy i usługi z podmiotem zlecającym, w ramach offshoringu wyróżnić można dwa modelowe podejścia:

  • Offshore Outsourcing – inaczej: International Outsourcing – oznaczający zlecanie procesów i usług do podmiotów niepowiązanych z podmiotem zlecającym usługi, oraz
  • Captive Offshoring (inaczej: Corporate-owned Offshoring , Captive Centres ) – oznaczający wydzielanie procesów do podmiotów zależnych, umiejscowionych w tańszych lokalizacjach (np. centra księgowania ThomsonReuters lub Arla Foods).

Natomiast wydzielanie usług do krajów sąsiadujących z krajami zlecającymi określane jest jako nearshoring. I tak, dla rynku europejskiego atrakcyjnymi lokalizacjami typu nearshore są: Polska, Czechy, Węgry, Bułgaria, Słowacja, natomiast dla Stanów Zjednoczonych – Meksyk i Kanada.

Offshoring zaawansowanych procesów przyjęło się określać jako BPO (ang. Business Process Offshoring ), a centra, w których lokowane są tego typu usługi – jako centra usług wspólnych/dzielonych SSC (ang. Shared Services Centers ). Do centrów SSC wydzielane są procesy m.in. w sferze: technologii informatycznych, zarządzania danymi, księgowania, badań i rozwoju, usług prawnych, diagnostyki medycznej, obsługi klientów. Przy czym za usługi, których wzrost określany jest jako dojrzały, uważa się: wsparcie informatyczne, usługi w zakresie wsparcia technologicznego, księgowość, usługi zarządzania dokumentami oraz biurowe. Natomiast do najbardziej dynamicznych obszarów offshoringu w zakresie procesów zalicza się: usługi biurowe i kancelarii adwokackich, wsparcie procesów marketingowych, elektroniczne publikowanie dokumentów i ich digitalizacja, zarządzanie wiedzą, wreszcie usługi prawne.

Najbardziej zaawansowaną formą offshoringu typu BPO jest KPO (ang. Knowledge Process Offshoring ). Termin KPO rozpowszechnił się od 2003 r. i dotyczy zaawansowanych technologii, badań inwestycyjnych i finansowych, badań biznesowych, badań rynku, własności intelektualnej. Światowym liderem w świadczeniu usług typu KPO jest Evaluserve. Z badań tej firmy nad rozwojem KPO wynika, że najbardziej dynamicznie rozwijającą się sferą KPO jest LPO (ang. Legal Process Offshoring ), której dynamika wzrostu wyniosła 40 proc. w 2008 i 2009 r. Wśród usług oferowanych w ramach LPO wyróżnić można np.: usługi elektronicznego zarządzania dokumentami prawnymi (w tym np. uaktualnianie baz aktów prawnych), przygotowywanie dokumentów do procesów sądowych, usługi związane z prawami autorskimi (np. w zakresie patentów i znaków towarowych), przygotowywanie dokumentów sądowych, umów i wzorów uchwał, ocena umów (np. umów o zachowaniu poufności, o współpracy).

Podczas gdy tzw. kraje goszczące walczą o pozyskanie kolejnych inwestycji, kraje przenoszące usługi robią bilans efektów procesów offshoringu – oszczędność kosztów dla przedsiębiorstw a utrata miejsc pracy i np. powierzchni biurowych. Przedstawiciele Colliers International podsumowują, że sam rynek londyński stracił przynajmniej 500 000 m2 powierzchni tzw. funkcji back-office na rzecz Indii, natomiast ok. 350 000 m2 powierzchni zostało utracone w wyniku przenoszenia stanowisk pracy do mniej kosztownych części Wielkiej Brytanii.

Szacuje się, że sektor BPO zatrudnia obecnie w Polsce ok. 50 tys. osób, a w ciągu najbliższych lat liczba zatrudnionych w tym sektorze powinna znacząco wrosnąć.

Pozycja Polski w ciągu ostatnich lat

Szacuje się, że sektor BPO zatrudnia obecnie w Polsce ok. 50 tys. osób, a w ciągu najbliższych lat liczba zatrudnionych w tym sektorze powinna znacząco wrosnąć. PAIiIZ, odpowiedzialny w Polsce za pozyskiwanie inwestycji zagranicznych, koordynuje w tej chwili 24 nowe projekty związane z centrami usług.

Zdaniem przedstawicieli Colliers International, zainteresowanie inwestorów krajami Europy Środkowo­‑Wschodniej jako lokalizacji centrów typu BPO powinno utrzymywać się przynajmniej przez 6–7 najbliższych lat. Do tej pory Polska zajmowała bardzo silną pozycję w czołówce wszelkich światowych rankingów atrakcyjności inwestycyjnej. Warto jednak zwrócić uwagę na zmiany, jakie zaszły w 2008 i 2009 r. na rynku usług centrów BPO, które silnie dotyczą Polski.

Takie miasta jak Warszawa, Praga, Budapeszt przestały być już najbardziej atrakcyjnymi kosztowo lokalizacjami. Jednakże ich potencjał jako miejsc alokacji wyspecjalizowanych centrów usług jest cały czas wysoki. Wśród przyszłościowych miast pod względem kosztów i możliwości absorpcji wykwalifikowanej kadry postrzega się m.in. Szczecin, Toruń, Bydgoszcz, Rzeszów, Belgrad, Kijów, Rygę.

Po pierwsze, wraz z dużym zainteresowaniem przenoszenia usług do tańszych lokalizacji przez kraje rozwinięte zauważalny jest proces konsolidacji tej działalności w odniesieniu do tzw. krajów goszczących. W efekcie zmniejsza się liczba krajów, w których lokalizowane są centra BPO.

Po drugie, zmieniają się również preferencje w zakresie miast wybieranych na lokalizacje centrów usług. Doceniane są aglomeracje, w których nie ma zlokalizowanych wielu inwestycji, ze względu na mniejszą konkurencję o wykwalifikowanych pracowników. Miasta o mniejszym doświadczeniu i słabszych kwalifikacjach w oczach inwestorów przyciągają proste usługi w sferze IT, call center czy procesowania transakcji. Natomiast w aglomeracjach o dużym doświadczeniu chętnie lokalizowane są centra bardziej wyspecjalizowanych usług, np. prognozowanie, analiza biznesowa, doradztwo, zarządzanie relacjami. Z raportu A.T. Kearney i Colliers International wynika, że takie miasta jak: Warszawa, Praga, Budapeszt przestały być już najbardziej atrakcyjnymi kosztowo lokalizacjami. Jednakże ich potencjał jako miejsc alokacji wyspecjalizowanych centrów usług jest cały czas wysoki. Wśród przyszłościowych miast pod względem kosztów i możliwości absorpcji wykwalifikowanej kadry w Polsce postrzega się natomiast: Szczecin, Toruń, Bydgoszcz, Rzeszów, a poza Polską: Belgrad, Kijów, Rygę. W matrycy A.T. Kearney i Colliers International określanej przez parametry, tj. poziom doświadczenia w usługach dla centrów BPO/SSC (pomiędzy niski a wysoki) oraz poziom kosztów niezbędnych do utworzenia centrów (pomiędzy niskie a wysokie) w podobnym miejscu znalazły się takie aglomeracje jak: Brno, Gdańsk, Łódź, Poznań, Wrocław i Kraków, przy czym Gdańsk umieszczony został w matrycy w miejscu określającym poziom kosztów na poziomie najwyższym z wyżej wymienionych miast.

Po trzecie, z analizy atrakcyjności inwestycyjnej przygotowywanej przez A.T. Kearney (A.T. Kearney Global Services Location Index) wynika, że pozycja krajów Europy Środkowo­‑Wschodniej w 2009 r. bardzo spadła w porównaniu z 2007 r. Z rankingu wynika osłabienie atrakcyjności inwestycyjnej nowych państw UE na korzyść takich państw jak Tunezja, Egipt, Jordania. W obu rankingach na trzech pierwszych miejscach znalazły się kolejno: Indie, Chiny i Malezja.

Duże osłabienie pozycji Polski oraz nowych krajów członkowskich UE w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej jest podyktowane raptownym wzrostem kosztów wynikających w dużej mierze z umocnienia się walut regionu oraz dynamiki wzrostu wynagrodzeń.

Tak duże osłabienie pozycji Polski oraz nowych krajów członkowskich UE w rankingu jest podyktowane raptownym wzrostem kosztów wynikających w dużej mierze z umocnienia się walut regionu oraz dynamiki wzrostu wynagrodzeń.

Tabela 1. Kraje o najwyższej atrakcyjność inwestycyjnej dla globalnych usług biznesowych

ppg_2_2010_rozdzial_5_tabela_1

Źródło: A.T. Kearney, 2009

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Metropolia gdańska – centrum usług biznesowych?

Offshoring w najogólniejszym ujęciu oznacza przeniesienie wybranych funkcji przedsiębiorstwa do innego kraju. Z offshoringu korzystają głównie międzynarodowe korporacje, przenosząc funkcje nieprodukcyjne do tańszych lokalizacji. Podstawowym bowiem motywem offshoringu jest redukcja kosztów pracy.

W ramach procesu offshoringu powstają tzw. centra usług wspólnych BPO (Business Process Offshoring ) lub SSC (Shared Services Centers ). Firmy przenoszą najczęściej za granicę centra telefoniczne, procesy obsługi klienta, usługi księgowe oraz IT. Ponadto coraz częściej offshoring dotyczy bardzo zaawansowanych analiz i ekspertyz, wykonywanych w ramach centrów typu KPO (Knowledge Process Offshoring ).

Z perspektywy firm decydujących się na offshoring korzyści sprowadzają się przede wszystkim do oszczędności w kosztach pracy. Dlatego najważniejszą lokalizacją usług offshoringowych, głównie z zakresu IT, są Indie. Bardzo konkurencyjny kraj na rynku tych usług to również Chiny.

Atuty Polski nie sprowadzają się tylko do niższych kosztów pracy. Relatywnie niskie ryzyko inwestycyjne czy kulturowa i geograficzna bliskość Europy Zachodniej stanowią dla wielu firm ważne kryteria w podejmowaniu decyzji o przeniesieniu usług do Polski. Nade wszystko jednak mamy wielu wysoko wykwalifikowanych specjalistów znających języki obce.

Metropolia gdańska na mapie offshoringu

W Europie ważnymi centrami BPO/SSC oraz KPO od kilku lat stają się kraje Europy Środkowo­‑Wschodniej. Istotnym miejscem na mapie centrów offshoringowych jest Polska. W przyciąganiu atrakcyjnych inwestycji zagranicznych bardzo pomogło nam wejście do Unii Europejskiej. Jako kraj posiadamy atuty, które nie sprowadzają się tylko do kilkakrotnie niższych kosztów pracy niż w Europie Zachodniej. Relatywnie niskie ryzyko inwestycyjne czy kulturowa i geograficzna bliskość Europy Zachodniej stanowią dla wielu firm ważne kryteria w podejmowaniu decyzji o przeniesieniu usług do Polski. Nade wszystko jednak mamy wielu wysoko wykwalifikowanych specjalistów z różnych dziedzin, znających języki obce. Naszym atutem jest także wysoki wskaźnik skolaryzacji w grupie wiekowej 19–24 lata. Połowa tej populacji w Polsce podjęła bowiem studia wyższe.

Metropolia gdańska to prawie 1,3 mln mieszkańców, z kluczową rolą Gdańska, Gdyni i Sopotu, które tworzą centrum obszaru metropolitalnego. Analizując statystyki dotyczące centrów offshoringowych w Polsce, można stwierdzić, że metropolia gdańska odnosi niemałe sukcesy w przyciąganiu centrów BPO/SSC, ale nie jest z pewnością liderem tego typu przedsięwzięć w naszym kraju, pomimo posiadania pewnych przewag konkurencyjnych nad innymi dużymi obszarami metropolitalnymi. Lepiej radzą sobie obecnie Kraków, Wrocław czy Poznań.

Metropolię gdańską uznało za dobrą lokalizację do przeniesienia swoich usług biznesowych i centrów badawczych kilka znanych firm na świecie. Chyba najważniejszą inwestycją offshoringową zlokalizowaną w Trójmieście jest centrum Thomson Reuters, które mieści się w Gdyni i zajmuje się zarządzaniem danymi oraz informacją z zakresu finansów i ekonomii. Inną ciekawą gdyńską inwestycją jest spółka Geoban, będąca częścią hiszpańskiej grupy kapitałowej Santander. Świadczy ona usługi bankowe typu back office. Z kolei w Gdańsku powstało centrum kompetencyjno-wdrożeniowe IBM. Inną ważną inwestycją z siedzibą w Gdańsku jest amerykańska firma First Data Global Services, która zatrudnia specjalistów ds. rachunkowości i finansów. Warto także wymienić kilka innych międzynarodowych firm, które ulokowały swoje centra usługowe w metropolii gdańskiej: Intel, Lufthansa Systems oraz ZenSar Technologies.

Co przyciąga tego typu inwestycje do Trójmiasta? Z pewnością ludzie o wysokich kwalifikacjach, znający języki obce. Metropolia gdańska to także duży ośrodek akademicki z liczbą studentów przekraczającą 90 tys. Inne atuty to strategiczne położenie na skrzyżowaniu ważnych europejskich szlaków transportowych i wysoka jakość życia przy relatywnie niskich kosztach utrzymania. Ważna jest również dostępność powierzchni biurowych o wysokim standardzie, które są w naszej metropolii stosunkowo tanie.

 

Znaczenie dla metropolii gdańskiej

Offshoring jest ważny dla naszej metropolii co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, centra usług tworzą nowe miejsca pracy, w których zatrudnienie znajdują dobrze wykształceni młodzi ludzie. To właśnie miejsca pracy, a nie kapitał są główną korzyścią offshoringu. Po drugie, to szansa na umiędzynarodowienie metropolii gdańskiej. Kiedyś o międzynarodowym charakterze Gdańska decydowało morze, dzisiaj w coraz większym stopniu – właśnie offshoring. Rozwijanie centrów BPO to także możliwość promocji metropolii jako obszaru innowacyjnego i przyjaznego dla inwestorów zagranicznych.

Metropolia gdańska ma sporo atutów, mogących uczynić ją jednym z najważniejszych centrów offshoringu nie tylko w Polsce, ale także w Europie, które z powodzeniem będzie konkurować z Budapesztem, Bukaresztem, Bratysławą czy Zagrzebiem.

W jednym z najnowszych raportów KPMG pt. „Przekraczając globalne granice – nowe wschodzące lokalizacje” Gdańsk został wskazany jako jedna z kilkunastu najbardziej atrakcyjnych lokalizacji na świecie dla inwestycji IT–BPO. Według ekspertów KPMG, Gdańsk charakteryzuje się dużą dostępnością i wysoką jakością specjalistów z zakresu IT. W raporcie zwraca się uwagę, że w Gdańsku zlokalizowane są instytucje badawcze, które mogą być pomocne w tworzeniu centrów IT–BPO. Co więcej, podkreśla się relatywnie niewielką jeszcze konkurencję na rynku pracy dla informatyków.

W wielu opracowaniach wskazuje się, że szansą dla krajów Europy Środkowo­‑Wschodniej na przyciągnięcie nowych inwestycji typu BPO/SCC może być globalny kryzys gospodarczy, bo z jego powodu firmy optymalizują koszty. Nie upatrywałbym jednak w tym czynniku dużej szansy, ponieważ kryzys wymusił także na rządach bogatych krajów europejskich zachowania protekcjonistyczne oraz ochronę lokalnych rynków pracy.

Ważnym elementem programów wyborczych powinien być offshoring i pozyskiwanie atrakcyjnych inwestorów zagranicznych. Inwestycje tego typu mogą bowiem poprawić sytuację na lokalnym rynku pracy i stanowić ważny argument dla młodych, dobrze wykształconych ludzi, powstrzymujący ich przed emigracją.

Przed nami wybory samorządowe. Ważnym elementem programów wyborczych powinien być offshoring i pozyskiwanie atrakcyjnych inwestorów zagranicznych. Inwestycje tego typu mogą bowiem nie tylko poprawić sytuację na lokalnym rynku pracy, ale również stanowić ważny argument dla młodych, dobrze wykształconych ludzi rozpoczynających życie zawodowe, powstrzymując ich przed emigracją do innych miast Polski i Europy. Część dotychczasowej młodej polskiej emigracji zdecydowała się lub zdecyduje prawdopodobnie wrócić do Polski. Pozyskiwanie centrów BPO/SSC może stać się dla wracających emigrantów ważnym czynnikiem decydującym o wyborze miejsca zamieszkania. Byłaby to szansa na przyciągnięcie do metropolii gdańskiej młodych ludzi, znających języki i mających doświadczenie zawodowe w innych krajach.

Metropolia gdańska ma niepowtarzalną szansę stać się ważnym centrum offshoringu w Europie i na świecie. Jej atrakcyjność w najbliższych latach mogą podnieść inwestycje infrastrukturalne związane z EURO 2012. Sporo jednak zależeć będzie od działań przyszłych władz samorządowych, ich otwartości i zrozumienia procesów zachodzących we współczesnym świecie. Brak centralizacji działań promocyjnych na rzecz przyciągania inwestorów typu BPO/SSC na poziomie całej metropolii gdańskiej jest z pewnością przeszkodą utrudniającą pozyskiwanie tego typu inwestycji.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Czym i jak przekonywać inwestorów offshoringowych?

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Dobre kwalifikacje za rozsądną cenę – to w skrócie hasło inwestorów z branży usług biznesowych. Trójmiasto dysponuje takimi atutami, a mimo to Kraków czy Wrocław ściągnęły wielokrotnie więcej inwestorów. Dlaczego?

Paweł Adamowicz: Panuje przekonanie, że są to miasta z dużą liczbą szkół wyższych i studentów, a szczególnie absolwentów poszukiwanych przez inwestorów kierunków. Dlatego nasze uczelnie powinny szukać rozwiązań odpowiadających wyzwaniom rynku pracy.

Spotyka się pan z rektorami i rozmawia na ten temat?

Spotykam się i rozmawiam, ale uczelnie mają pełną autonomię. W ostatnich latach zauważam lepsze reagowanie na potrzeby rynku pracy. Jednak elastyczność powinna być jeszcze większa i władze uczelni muszą myśleć z kilkuletnim wyprzedzeniem o czekających ich zmianach w gospodarce.

Alan Aleksandrowicz: Kraków, Wrocław oraz Warszawa to krajowa czołówka. Razem z Łodzią i Poznaniem jesteśmy tuż za podium. Tworzenie warunków do powstawania nowych uczelni jest jakimś rozwiązaniem. Tym bardziej że na przykład w Krakowie oraz sąsiadujących gminach jest więcej szkół wyższych niż w Trójmieście.

Większa konkurencja powinna być nie tylko w przypadku uczelni. Były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Wojciechowski mówi, że jest zbyt mała rywalizacja między polskimi miastami. Jak będzie większa, to inwestorzy chętniej będą przybywać…

Z naszej perspektywy rywalizacja jest bardzo ostra i w kilku przypadkach musieliśmy toczyć zacięte boje o inwestorów. W ostatnim czasie wygraliśmy dla Trójmiasta Sony Pictures oraz Willisa. Niestety, w tym samym czasie nie udało się nam przekonać dwóch innych firm, Franklin Templeton oraz UniCredit, do osiedlenia się w Gdańsku.

Analizujecie wygrane i przegrane bitwy. Jakie są wnioski?

Centra usług biznesowych, zarówno Franklin Templeton jak i UniCredit, ściśle współpracują z niemieckimi oddziałami tych koncernów. Dlatego ważnym argumentem była liczba absolwentów germanistyki czy szerzej – znajomość języka niemieckiego wśród studentów. W tym punkcie przegraliśmy z Poznaniem i Szczecinem. U nas przeważa język angielski, silną pozycję mają języki skandynawskie. Nie jestem jednak pewien, czy suche dane statystyczne odzwierciedlają stan rzeczywisty. W Trójmieście te firmy bez problemu mogły znaleźć odpowiednią liczbę pracowników sprawnie posługujących się językiem niemieckim. Kolejnym ważnym argumentem była bliskość Niemiec. W takich przypadkach trudno konkurować z Wrocławiem, Poznaniem czy Szczecinem.

Geografia jest nieubłagana. Jakie inne słabe punkty należy poprawić?

Przede wszystkim należy zwiększyć liczbę wyższych uczelni z kierunkami poszukiwanymi przez inwestorów. Zachęcamy do zakładania takich szkół w Gdańsku; dobrym przykładem jest Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych, która otworzyła oddział w naszym mieście.

Namawiamy inwestorów do wspólnego tworzenia pomagisterskich centrów doskonałości, zajmujących się wyposażaniem absolwentów szkół wyższych w specjalistyczną wiedzę potrzebną w ich firmach. Przez długie lata słabością Gdańska był brak przestrzeni biurowej. Dziś mamy takich powierzchni więcej i ta poważna bariera na pewien czas zniknęła. A czas jest bardzo ważny, gdyż deweloperzy nie będą budować nowych biurowców bez choćby częściowego zapełnienia portfela zamówień. Natomiast inwestorzy z interesującej nas branży nie chcą czekać kilka lat na wybudowanie od podstaw nowego biurowca. Tam decyzje zapadają szybko i jeżeli nie ma odpowiedniego miejsca, szukają go w innych miastach. Najlepsi studenci czy absolwenci nie wystarczą, jeżeli nie mają miejsca na podjęcie pracy.

Inwestorzy z sektora usług biznesowych łatwo się osiedlają, ale równie szybko mogą poszukać innego miejsca. Wartość takiej inwestycji jest też dużo niższa niż fabryki. Dlaczego warto zabiegać o takie firmy?

Każde miejsce pracy jest ważne i nie można wybrzydzać. Tym bardziej że sektor BPO (Business Process Offshoring) oferuje dobrze płatne stanowiska dla ludzi z wysokimi kwalifikacjami. Miasto bardzo się cieszy z takich ludzi: kupują mieszkania, wyposażają, robią zwykle większe zakupy, uczestniczą w wydarzeniach kulturalnych i sportowych. Ich aktywność obywatelska też jest większa.

Nieprawdą jest ulotność inwestycji offshore. Łatwiej dziś zdemontować fabrykę samochodów lub AGD, niż znaleźć wysoko wykwalifikowanych pracowników w nowym miejscu.

Dla inwestorów jakość życia ma znaczenie?

Przedstawiciele firm szukających lokalizacji o tym wspominają, ale przede wszystkim liczą się kadry oraz powierzchnie biurowe. Natomiast nieprawdą jest ulotność inwestycji offshoringowych. Łatwiej dziś zdemontować fabrykę samochodów lub AGD, niż znaleźć wysoko wykwalifikowanych pracowników w nowym miejscu.

To są zwykle młodzi ludzie, więc łatwiej podejmują decyzję o przeniesieniu się do Krakowa, Wrocławia czy Budapesztu.

Wbrew pozorom nie są tacy skorzy do przeprowadzek. Z naszych obserwacji w innych miastach wynika, że pracownicy tego sektora częściej zostają, kiedy ich firma zmienia lokalizację, niż robotnicy z fabryk produkcyjnych. Firmy mają tego świadomość i jeśli się osiedlają, to na dłużej.

Wspomniany już minister Wojciechowski twierdzi, że samorządy nie doceniają tych „miękkich” czynników.

Znamy wagę tych argumentów i dlatego z inicjatywy miasta Gdańska Fundacja Oświatowa podjęła się zorganizowania przedszkola i szkoły z językiem angielskim jako językiem podstawowym. Pracownicy nasi i Agencji pomagają rozwiązywać indywidualne sprawy obcokrajowców zatrudnionych w tych firmach. Doceniamy znaczenie „miękkich” czynników, ale wiemy też, na co inwestorzy spoglądają przede wszystkim. Wspieramy również inwestorów w późniejszych miesiącach i latach.

Zadowolenie inwestora jest najlepszą reklamą. Słowa prezesa Intela mają na świecie znacznie większą wartość niż przedstawicieli instytucji rządowych lub samorządowych.

Czyli narzekania przedstawicieli firm na brak takiego wsparcia poinwestycyjnego nie są panu obce?

Wiem, że są takie sygnały. Jednak zarówno Agencja, jak i Urząd Miasta dokładają starań, żeby nasi inwestorzy nie mieli powodów do narzekań. Oczywiście, nie wszystko można od razu załatwić, i nie wszystko można w ogóle załatwić, ale Gdańsk pod tym względem na pewno się wyróżnia na korzyść. W każdej firmie pytamy na różne sposoby, m.in. poprzez ankiety, jak oceniają nasze miasto. Często spotykam się z szefami firm. Budujemy trwałe relacje z inwestorami, którzy się u nas osiedlili, i doceniamy ich znaczenie. Przecież ich zadowolenie jest najlepszą reklamą. Słowa prezesa Intela mają na świecie znacznie większą wartość niż przedstawicieli instytucji rządowych lub samorządowych.

Czy offshoring jest tak ważną branżą, że należy tworzyć dla niej specjalne plany czy nawet strategię wytyczającą kierunki poszukiwań i rozwoju?

Nie musimy tego pisać, my to robimy. Już dziś na terenie metropolii gdańskiej pracuje w tym sektorze około 13 tys. ludzi. Uczymy się i dostosowujemy do potrzeb tego segmentu. Jak trzeba, to o 7 rano spotykam się z inwestorami. Tak właśnie było niedawno z przedstawicielami amerykańskiego koncernu Willis. Udało się ich przekonać, choć pojawił się pewien problem i czekamy na decyzję ministra finansów.

Minister zmienił zasady wspierania inwestycji zagranicznych. Firmy, które mogą korzystać ze środków unijnych, nie dostają wsparcia z funduszy rządowych. Zmiana reguł w czasie procesu inwestycyjnego mocno skomplikowała nam sytuację.

Czy starania o ściąganie działalności offshoringowej wiążą się z inwestycjami w miejską infrastrukturę?

Bezpośrednio nie, ale ułatwiamy zadanie tym deweloperom, którzy chcą budować biurowce. W Urzędzie Miejskim jest specjalna ścieżka przyspieszająca otrzymanie zgody i pozwoleń związanych z takimi inwestycjami. Dzięki tej współpracy mamy dziś w Gdańsku odpowiednią ilość powierzchni biurowych.

Jest też specjalna uchwała, dzięki której parki biznesowe mogą uzyskać zwolnienie z podatku od nieruchomości. W kraju mało jest przypadków, żeby deweloperzy w tym sektorze mogli liczyć na takie wsparcie.

Nie zamykamy się we własnych opłotkach. Cieszymy się, że inwestycje takie jak Thomson Reuters lub Sony Pictures znalazły się w Gdyni, a nie w Krakowie czy Wrocławiu. Metropolia jest przecież wspólnym miejscem pracy. Tam również będą pracować gdańszczanie

Czy to są wnioski wynikające z osiedlenia się kilku inwestorów w Gdyni, mimo że pracownicy gdańskiej instytucji wywołali ich zainteresowanie?

To doskonale pokazuje nasze podejście. Nie zamykamy się we własnych opłotkach. Cieszymy się, że inwestycje takie jak Thomson Reuters lub Sony Pictures znalazły się w Gdyni, a nie w Krakowie czy Wrocławiu. Metropolia jest przecież wspólnym miejscem pracy. Tam również będą pracować gdańszczanie. Podobnie jak w gdańskich firmach, a nawet urzędzie miejskim, pracują mieszkańcy Gdyni, Wejherowa, Pruszcza czy Żukowa.

Ale inwestorzy zgodnie podkreślają potrzebę silnej współpracy, szczególnie Gdańska i Gdyni.

Staramy się współpracować ze wszystkimi samorządami. Tym bardziej że jedynie w Gdańsku jest tak sprawny zespół ludzi przygotowanych do ściągania inwestorów z sektora BPO. Gdańska Agencja Rozwoju Gospodarczego pracuje dla całej metropolii.

Wspólny zespół, wspólna promocja i wspólny budżet spowodują, zdaniem pytanych inwestorów, dużo większą skuteczność.

Też jestem o tym przekonany, ale nie znajdujemy zrozumienia w Gdyni. Wielokrotnie organizowaliśmy różne wyjazdy promocyjne i zapraszaliśmy sąsiadów. Zaproszenia przyjmowały Sopot i Pruszcz Gdański, natomiast Gdynia – ani razu. Mimo to promujemy również Gdynię.

Zrobiliśmy wspólnie z GE Money Bank badania i wyszło z nich, że struktura zatrudnienia w firmach jest podobna: 1/3 to mieszkańcy Gdańska, nieco mniej Gdyni, a reszta pracowników pochodzi z Sopotu i innych miejscowości wchodzących w skład metropolii.

Jak wyglądają zabiegi o inwestorów?

Jesteśmy obecni na targach, w pismach branżowych. Ściśle współpracujemy z PAIiIZ, gdyż część potencjalnych inwestorów trafia do nas poprzez tę rządową agencję.

Najskuteczniejszą metodą jest bezpośrednie dotarcie do zainteresowanych. Na szczęście na takie wyjazdy są unijne środki w Regionalnym Programie Operacyjnym i z tego korzystamy. Nasza delegacja niedawno była na największych w Europie targach offshoringowych w Edynburgu. Zabieramy również przedstawicieli firm, które się u nas osiedliły, na różne wyjazdy i promujemy się poprzez tych inwestorów. Taka właśnie delegacja z przedstawicielami pięciu firm wróciła niedawno ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanie coraz mniej chętnie inwestują bezpośrednio w innych krajach. Wolą nawiązać współpracę z firmą z Gdańska i zlecić jej wykonanie produkcji lub usług. Dla amerykańskich firm jest to mniej ryzykowne rozwiązanie niż budowanie na miejscu zespołu od zera. Dla nas jest to też korzystne, gdyż dzięki temu na miejscu będą powstawały duże i dobre firmy.

Czy polskie firmy są zainteresowane offshoringiem i czy szukacie inwestorów na rodzimym rynku?

Takich przypadków jest niewiele, ale fala powoli narasta. Spodziewam się, że krajowe koncerny energetyczne będą wyodrębniały usługi biznesowe. PZU już stworzyło centra usług: księgowe, kadrowe czy finansowe. Między innymi takie centrum powstało w biurowcu na ulicy Arkońskiej.

Za jakiś czas zniknie jeden z dzisiejszych atutów, czyli niższe niż w krajach Europy Zachodniej koszty pracy. Czym wówczas będziemy zachęcać do inwestowania?

Oczywiście, w tej grupie zawodowej różnice w płacach będą się zmniejszały. Dlatego już dziś musimy zmieniać nasz wizerunek: przestać eksponować właśnie niskie koszty pracy, a zacząć pokazywać wartość intelektualną i kompetencje Polaków. Przecież w matematyce nasi studenci są jednymi z najlepszych na świecie.

Czyli wracamy do początku naszej rozmowy: wysoki poziom kształcenia, współpraca uczelni z gospodarką, otwarcie na potrzeby rynku pracy.

Kreatywność, talent, tolerancja są niezwykle ważne w budowie społeczeństwa i gospodarki przyszłości. W Gdańsku, na Pomorzu, w Polsce musimy być otwarci na inność, na nowe prądy, nie zaniedbując własnej tożsamości. Taka metropolia będzie przyciągać ludzi i firmy.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Globalna identyfikacja Pomorza – czyli o budowaniu pomorskich marek i spójnej promocji regionu

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Teoretycznie Pomorze ma najważniejsze dla inwestorów argumenty: co roku tysiące absolwentów wyższych uczelni, powierzchnie biurowe, pomoc samorządów, a jednak nie widać masowego napływu inwestycji BPO/SSC ( Business Process Offshoring/Shared Services Centers ). Dlaczego?

Piotr Ciechowicz: Rzeczywiście, potencjał ludzki daje nam 3.–4. miejsce w Polsce, pod względem powierzchni biurowych jest to również 3.–4. pozycja. Pierwsza fala inwestorów popłynęła do Warszawy, później do Krakowa i Wrocławia. Mniej więcej od 2006 r. na Pomorzu zaczyna się osiedlać coraz więcej firm z tego sektora. Większy napływ inwestorów dotyczy nie tylko Trójmiasta, ale także Elbląga, Koszalina oraz Torunia. A mimo to firm offshoringowych jest ciągle za mało. Dlaczego? Zbyt mało ludzi na świecie o nas wie. Ciągle brakuje ofensywy informacyjnej. Do tej pory nie zbudowaliśmy jasnego, precyzyjnego i nieskonfliktowanego przekazu. Mimo to mamy duże szanse na napływ inwestorów. Kraków i Wrocław są już nasycone firmami, a decyzje o wyborze miejsca podejmuje się przede wszystkim na podstawie dostępności kadr. Ważne są oczywiście istniejące powierzchnie biurowe, pomoc udzielana takim firmom przez samorządy, ale pierwsze pytania dotyczą ludzi: ich wykształcenia, liczby oraz oczekiwań płacowych. Nasz region ma jeszcze duży potencjał, większy niż Kraków i Wrocław. Pojawiają się też inne miasta: Rzeszów, Toruń, Bydgoszcz, a nawet Lublin. Są to ośrodki akademickie bardzo interesujące dla usług biznesowych. Plasujemy się między pierwszą a drugą grupą. Natomiast dodatkowe czynniki, na przykład wysoka jakość życia, powodują coraz większe zainteresowanie trójmiejską metropolią.

Czy polskie miasta ostro rywalizują o inwestorów?

Inwestor szuka nowej lokalizacji stopniowo: najpierw wybiera część świata, później kraj, i dopiero wtedy przygląda się poszczególnym miastom. Na tym ostatnim etapie do akcji wkraczają różne instytucje regionalne bądź miejskie, zajmujące się obsługą inwestorów. Na tym poziomie konkurencja momentami bywa brutalna. Niekiedy pracownicy instytucji poszczególnych miast przekraczają granice etycznego zachowania, próbując deprecjonować przeciwników.

Ale to nie jest walka na argumenty. Były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Wojciechowski, będąc wcześniej szefem PAIiIZ, za zasługę poczytywał sobie pewne ucywilizowanie konkurencji. Jednak zdaje się, że przez rządową instytucję przechodzi tylko część inwestorów.

Jesteśmy partnerem PAIiIZ. Przez rządową agencję przechodzi mniej więcej 1/3 inwestorów, z którymi mamy do czynienia. Pozostałe firmy, którym oferujemy tutejsze lokalizacje, zdobywają pomorskie instytucje. Natomiast PAIiIZ ma dużo większe środki i możliwości promocji niż my.

Z badań, które zleciliśmy, wynika jednoznacznie, że jedyną rozpoznawalną w świecie marką związaną z naszym regionem identyfikowaną przez inwestorów jest Gdańsk. Wniosek jest prosty: nie uciekniemy od Gdańska jako marki.

Dzięki środkom unijnym regionalne i lokalne agencje też mogą aktywniej promować region i miasta. Tylko że robicie to oddzielnie.

Rzeczywiście, nie ma wspólnej promocji jednolitego produktu, jakim są na przykład powierzchnie biurowe, zasoby ludzkie naszego województwa itp. Jest kilka instytucji zajmujących się reklamowaniem naszego potencjału, m.in. Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna i jej słupska odpowiedniczka. W Gdańsku mamy InvestGDA. Gdynia również powołała zespół ludzi zajmujący się takimi działaniami. Jest wreszcie Agencja Rozwoju Pomorza i nasze Centrum Obsługi Inwestora. Natomiast nie udało się zbudować marki „województwo pomorskie”. Z badań, które zleciliśmy, wynika jednoznacznie, że jedyną rozpoznawalną w świecie marką związaną z naszym regionem identyfikowaną przez inwestorów jest Gdańsk. Podkreślam, że nie mówię o turystyce, ale o inwestycjach. Wniosek jest prosty: nie uciekniemy od Gdańska jako marki związanej z naszym regionem. Dlatego zadaniem takiej instytucji jak nasza, czyli o charakterze regionalnym, jest wzmocnienie i właściwe obudowanie tej marki. Pracujemy nad europejskim projektem „System promocji i informacji gospodarczej”, którego zadaniem jest właśnie zbudowanie i wypromowanie takiej marki.

Inwestorzy, z którymi rozmawiałem, są wyjątkowo zgodni, że brakuje wspólnego zespołu ludzi, wspólnego budżetu i wspólnej promocji dla całego regionu.

Agencja Rozwoju Pomorza jako instytucja o charakterze regionalnym chce stworzyć identyfikowalne w świecie marki, którymi będą się posługiwały wymienione instytucje ściągające inwestorów. Pod koniec czerwca spotkaliśmy się w gronie przedstawicieli instytucji zajmujących się promocją oraz szukaniem inwestorów. Przedstawiliśmy cele naszych działań i zostały one zaakceptowane. Próbujemy zdefiniować nasze słabe i mocne strony. Badanie jest złożone i, jak na polskie realia, rewolucyjne. Zlecając to zadanie PricewaterhouseCoopers oraz Instytutowi Badań nad Gospodarką Rynkową, chcemy się dowiedzieć, jakie nasz region będzie miał szanse i możliwości w najbliższych dwudziestu latach. Badania będą prowadzone nie tylko na terenie naszego województwa, ale również w przestrzeni europejskiej i nawet światowej. Gospodarka ma charakter globalny, inwestorzy przybywający do Gdańska, Gdyni, a także do innych miast pochodzą z niemal wszystkich kontynentów i dlatego musimy znaleźć miejsce dla Pomorza w tej globalnej układance. Nie możemy na przykład nastawiać się na branże, które za kilka lat będą schyłkowe.

Czy BPO, albo szerzej usługi biznesowe, są dziedziną, w którą warto inwestować i zabiegać o firmy działające w tej branży?

Jesteśmy po pierwszym etapie badań, w których określono potencjał instytucji zajmujących się ściąganiem inwestorów. Na podstawie dotychczasowych obserwacji można powiedzieć, że usługi biznesowe są ważną częścią gospodarki, ale z pewnym zastrzeżeniem. Mają charakter odtwórczy, nawet BPO niesie mało innowacyjności. Dopiero wejście na wyższy szczebel, czyli KPO (Knowledge Process Offshoring) – poprzez przesunięcie do takich krajów jak Polska jednostek o charakterze badawczym – pozwoli osiągnąć nową jakość. Dobrym przykładem jest Intel.

Czy trzeba podjąć jakieś dodatkowe działania, żeby więcej takich firm osiedlało się w naszym regionie?

Argumenty, dzięki którym można ściągnąć inwestorów z całej branży, są podobne. Musimy pokazać, jakich mamy ludzi oraz miejsca. Oczywiście, w przypadku sektora bardziej zaawansowanego potrzebni są lepiej wykwalifikowani specjaliści. Oprócz dobrej znajomości języków obcych potrzebna jest wiedza z takich dziedzin jak biologia, chemia, biotechnologia itp.

Jeżeli nie poradzimy sobie z brakiem współpracy świata nauki ze światem biznesu, inwestorzy bardziej zaawansowani technologicznie będą nas omijać. Znamy pojedyncze przypadki dobrej współpracy, ale jeżeli chcemy realizować ambitne projekty, musi to być skala masowa.

Jednak w przypadku firm z tego najbardziej zaawansowanego sektora napotykamy poważną barierę. Nasze uczelnie słabo współpracują z gospodarką. Bez sprawnego przepływu osiągnięć naukowych, gotowych do wdrażania produktów, niewielu inwestorów reprezentujących outsourcing inżynierii będzie zainteresowanych Gdańskiem lub Gdynią.

Niestety, nie jest to najmocniejsza strona naszego regionu. Jeżeli nie poradzimy sobie z brakiem współpracy świata nauki ze światem biznesu, inwestorzy bardziej zaawansowani technologicznie będą nas omijać. Znamy pojedyncze przypadki dobrej współpracy, ale jeżeli chcemy realizować ambitne projekty, musi to być skala masowa. Wyższe uczelnie muszą zmienić swoje mechanizmy. To się zaczyna dziać, jednak ten proces może potrwać długo. Jest coraz więcej prób, włączają się też do tego samorządy, inne instytucje i dzięki temu powstają parki naukowo-technologiczne, inkubatory przedsiębiorczości. Znowu zaczyna coś się dziać wokół bardzo interesującego projektu trzech największych pomorskich uczelni – BioBaltica.

Czy nowe uczelnie są potrzebne?

Są potrzebne i między uczelniami jest konkurencja. Konkurują głównie uczelnie prywatne, które po latach działalności okrzepły. Już nie zajmują się wyłącznie dydaktyką. Niektóre zainwestowały w nowoczesne laboratoria. Jednak żeby osiągnąć poziom wyposażenia Politechniki lub Uniwersytetu, potrzebują znacznie więcej czasu oraz pieniędzy.

Inwestorzy zwracają uwagę na brak kształcenia biznesowego na uczelniach technicznych. Wydaje się, że zapełnienie tej luki nie powinno być wielkim kłopotem. Tylko czy takie potrzeby są doceniane w środowiskach akademickich?

Niedawno uczestniczyłem w spotkaniu z władzami Politechniki Gdańskiej. Jeden z potencjalnych inwestorów chciał wiedzieć, czy pomorskie uczelnie mogą otworzyć nową specjalizację. Wprawdzie nie jest to firma z sektora BPO i trwające negocjacje nie pozwalają na ujawnienie nazwy, ale co innego jest istotne. Rektor Politechniki dosłownie po kilku minutach rozmowy podpisał list intencyjny gwarantujący, że stworzy warunki do kształcenia studentów w stosownych specjalizacjach, kiedy inwestor osiedli się w naszym regionie.

Kolejna słabość naszego regionu, na co zwracają uwagę przedstawiciele firm, które znalazły swoje miejsce na Pomorzu, to brak opieki poinwestycyjnej.

Niestety, to poważne niedomaganie instytucji, które mają się opiekować inwestorami – także Agencji Rozwoju Pomorza. Koncentrowaliśmy się tak bardzo na ściągnięciu firm na nasz teren, że zapomnieliśmy o ważnej części całego procesu, jakim jest właśnie późniejsza opieka. To wspólny grzech zaniedbania, a problemy są bardzo różne. Począwszy od przeniesienia przystanku autobusowego, zgrania rozkładów jazdy autobusów z pociągami SKM czy też doświetlenia ulic, aż po otwieranie przedszkoli i szkół angielsko- oraz niemieckojęzycznych. Bardo ważne jest docenienie inwestora, a także stworzenia mu komfortu pracy. A przede wszystkim wywiązanie się z podjętych zobowiązań. Te i wiele innych cech składają się na nasz obraz w świecie. Firmy, które się u nas osiedliły, są dla innych najbardziej wiarygodnym źródłem informacji o warunkach w Gdańsku, Gdyni lub Słupsku.

Czy wielu drażliwych sytuacji można by uniknąć, gdyby istniał sprawny przepływ informacji, dialog między różnymi urzędami, uczelniami oraz firmami?

Wspominałem o diagnozie instytucji zajmujących się inwestorami i najlepiej wypadła w tej części InvestGDA, która prowadzi regularne ankiety i spotkania z przedsiębiorcami. Jednak nawet oni stawiają pierwsze kroki. Niezbędne są spotkania, dialog z firmami, ale także między instytucjami zajmującymi się obsługą inwestorską, między samorządami. Należy jeszcze zwrócić uwagę, że jest obojętne, czy firmy osiedlą się w Gdańsku, Gdyni, a nawet Słupsku – korzystamy na tym wszyscy. Znane są już takie przypadki i mam nadzieję, że dzięki coraz bliższej współpracy będziemy mieli coraz lepszą promocję, obsługę inwestorów, a firm przybywających do nas będzie coraz więcej i będą to przedsiębiorstwa przynoszące największe korzyści regionowi.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Polska ważnym graczem na międzynarodowym rynku BPO

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Jak pan ocenia opiekę poinwestycyjną nad firmami z branży offshoringu?

Jacek Levernes: Wiele zależy od samorządów, prezydentów miast oraz ich urzędników. Występują takie przypadki, że liczy się tylko pozyskanie inwestora, a później władze miasta przestają się interesować firmami. Jednak częściej nasi członkowie zrzeszeni w ABSL, czyli stowarzyszeniu reprezentującym przedsiębiorstwa z sektora usług biznesowych, chwalą późniejszą współpracę z samorządami. Władze zdają sobie sprawę, że firmy, które już się osiedliły, w pewnym sensie wystawiają referencje dla następnych inwestorów.

Czy płynące w świat opinie od działających w Polsce firm z sektora BPO ( Business Process Offshoring ) są pozytywne i przyczyniają się do osiedlania się w naszym kraju kolejnych inwestorów?

Polska jest w czołówce krajów Europy Środkowo­‑Wschodniej, jeżeli chodzi o inwestycje tego sektora. Moim zdaniem Polska ma szanse konkurować nawet w skali globalnej. Ten rynek rozwija się bardzo dynamicznie. Widać coraz więcej zaawansowanych usług, szczególnie wsparcia decyzyjnego. Oczywiście takie inwestycje będą napływały, jeżeli polski rynek będzie konkurencyjny i przyjazny dla inwestorów. Mam na myśli nie tylko koszty, ale również jakość, dostęp do zasobów ludzkich: zarówno absolwentów wyższych uczelni, jak i doświadczonych specjalistów.

Czy dobre kadry i stosunkowo niskie koszty wystarczają, żeby Polska była atrakcyjna dla inwestorów z sektora SSC ( Shared Services Centers )/BPO?

Lepszym pojęciem niż „dobre kadry” są zasoby ludzkie, a dostępność do dobrze wykwalifikowanych absolwentów wyższych uczelni jest bardzo ważna. W przypadku firm bardziej zaawansowanych technologicznie jeszcze ważniejsi są ludzie z 5–7-letnim doświadczeniem w tej branży. Drugim czynnikiem są oczywiście koszty. Inwestorzy kalkulują wysokość wynagrodzeń, które muszą być konkurencyjne nie tylko w stosunku do Europy Zachodniej, ale także krajów sąsiadujących. Jeżeli Polska chce być graczem na globalnym rynku, to duże znaczenie ma też wartość dodana, gdyż trudno konkurować z Indiami niskimi kosztami. Trzecim ważnym kryterium jest infrastruktura. Lotniska i gęsta sieć połączeń mają ogromne znaczenie dla tego sektora. Do tego dochodzi przestrzeń biurowa. Nasze firmy potrzebują elastycznego rynku. Ważna jest również pomoc ze strony państwa oraz samorządów.

Czy stabilizacja prawna i makroekonomiczna są czynnikami, które mają decydujące znaczenie w czasie podejmowania decyzji o lokowaniu inwestycji?

Te czynniki mają ogromne znaczenie i są fundamentem decyzji o inwestowaniu w danym kraju. Jako stowarzyszenie bardzo uważnie się temu przyglądamy i mamy zastrzeżenia na przykład do prawa pracy. Czasami nawet niewielkie zmiany bardzo by nam pomogły w rozwijaniu działalności. Na przykład na każdych 500 pracowników trzeba zatrudnić specjalistę od BHP. W fabrykach produkujących jakieś towary lub urządzenia ma to swoje uzasadnienie. Natomiast w przypadku mojego centrum we Wrocławiu, gdzie pracuje prawie 2 tysiące ludzi, czterech specjalistów BHP nie ma większego sensu. Jedna lub dwie osoby wystarczą. Tradycyjny przemysł rządzi się nieco innymi prawami niż nowoczesne usługi.

Wśród czynników decydujących o inwestowaniu w danym kraju wymienił pan tzw. twarde argumenty, o ekonomicznym charakterze. Czy wysoka jakość życia, dobre wrażenie czy życzliwość i zaangażowanie miejscowych władz mogą mieć wpływ na ostateczną decyzję?

W przypadku wielkich korporacji czynniki emocjonalne mają mniejsze znaczenie. Decydują twarde dane, liczby oraz fakty. Między innymi dlatego korporacje są bardziej przejrzyste niż małe lub średnie firmy. Mechanizmy kontrolne, różne audyty umożliwiają dokładny nadzór ze strony akcjonariuszy i dlatego najważniejsze są argumenty merytoryczne. Zazwyczaj jest to koszyk różnych czynników, które decydują o wyborze państwa czy miasta.

Kryzys w napływie inwestycji zagranicznych dotyka również usług biznesowych?

Sytuacja gospodarcza jest bardzo skomplikowana. Tym bardziej że od początku kryzysu, w ciągu ostatnich dwóch lat, wiele się wydarzyło. Z jednej strony słychać, że Polska dzięki trudnej sytuacji gospodarczej na całym świecie wzmocniła swoją konkurencyjność. Z drugiej strony pojawiają się informacje o ograniczeniu wysokości ulg w specjalnych strefach ekonomicznych. Taki zabieg może, moim zdaniem, obniżyć konkurencyjność polskiej gospodarki w stosunku do sąsiadów, szczególnie Czech i Słowacji. Słabnięcie złotówki w ostatnich kilku miesiącach też ma znaczenie dla inwestorów. Dla firm sektora SSC/BPO rozliczających się w euro i dolarach Polska staje się bardziej konkurencyjna. Jako stowarzyszenie zrzeszające firmy z tej branży widzimy w perspektywie możliwości inwestycyjne i dlatego niedługo Ernst&Young otworzy swoje centrum we Wrocławiu, zatrudniając około tysiąca osób. Natomiast większa niż kilka lat temu jest konkurencja państw i miast ubiegających się o takie inwestycje. Równocześnie mniej jest firm gotowych przenosić swoje centra lub tworzyć nowe.

Inwestycje SSC/BPO wymagają nieustannej troski. Dzisiejsza pewna przewaga konkurencyjna nie oznacza, że nie trzeba już nic robić i tak będzie zawsze.

Czy w najbliższym czasie możliwy jest powrót do tak dynamicznego rozwoju, jaki obserwowaliśmy w tym sektorze jeszcze 3–4 lata temu?

Zbyt wiele czynników może mieć wpływ na przyszłość tego rynku, żeby pokusić się o próby przewidywania przyszłości. A przecież mogą o tym zadecydować wydarzenia zarówno w Polsce, jak i w innych zakątkach świata. Natomiast inwestycje SSC/BPO wymagają nieustannej troski. Dzisiejsza pewna przewaga konkurencyjna nie oznacza, że nie trzeba już nic robić i tak będzie zawsze. Cały czas należy podnosić konkurencyjność. Kraje, podobnie jak firmy, konkurują między sobą. Dlatego cały czas trzeba patrzeć na to, co robią inni, i szukać nowych rozwiązań.

Czy rządowe i samorządowe instytucje odpowiedzialne za ściąganie inwestorów do Polski dobrze się wywiązują ze swoich zadań?

Jako ABSL prowadzimy dialog z naszymi partnerami i widzimy, jak się zmieniają. Jest zrozumienie i chęć do wprowadzania nowych pomysłów zwiększających konkurencyjność Polski na globalnym rynku.

Należy dbać nie tylko o chętnych do inwestowania, ale także o firmy już działające. Samorządy powinny o tym pamiętać.

Przyciąganie inwestorów odbywa się na kilku płaszczyznach, na których działają instytucje rządowe oraz samorządowe. Skoncentrujmy się na koniec na samorządach. Proszę o krótką instrukcję obsługi, co należy poprawić, żeby skuteczniej ściągać firmy z sektora usług biznesowych, zwłaszcza te bardziej zaawansowane technologicznie.

Działania rządowe i samorządowe są tak samo ważne. Pełnią nieco inne funkcje i dlatego się uzupełniają. Jeżeli inwestorzy zostaną dobrze obsłużeni, to ich opinie będą referencjami dla potencjalnych chętnych. Wracamy do pierwszego pytania, gdyż należy dbać nie tylko o chętnych do inwestowania, ale także o firmy już działające. Samorządy powinny o tym pamiętać.

Dziękuję za rozmowę.

Skip to content