Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Po co nam pomorska tożsamość?

Dziadek (chirurg, lat 78): „Jestem lekarzem, gdańszczaninem. Urodziłem się w Gdańsku. 50 lat temu tu była ruina. To my ją odbudowaliśmy, odtworzyliśmy. Gdańsk to nasze dzieło. Chyba trochę pozostał żal i zazdrość wobec miast, które są autentyczne, niezniszczone”.

Wnuk (student, lat 23): „Jestem studentem ekonomii. Urodziłem się w Sopocie. 20 lat temu to jeszcze straszna bieda była w Sopocie. Teraz jest dużo inwestycji. Ostatnio wybudowano świetny dom na Monte Cassino – Krzywy Dom”.

Gdy pytam młodego człowieka, czym dla niego jest Gdańsk, długo zastanawia się nad odpowiedzią. W końcu mówi: „Gdańsk to miejsce, gdzie się urodziłem, gdzie chodziłem do szkoły, gdzie mam przyjaciół”. Dla naszych dziadków Gdańsk był tożsamy z historią. Nasi dziadkowie chodzili po murach zbombardowanego miasta. Być może część z nich kryła się przed najeźdźcami w piwnicach starych kamienic. Te kamienice z pewnością pamiętają jeszcze dziury od kul. Ludzie już chyba nie. Nasi dziadkowie odtworzyli Gdańsk na podobieństwo tamtego – autentycznego Gdańska, ale to już nie był tamten Gdańsk. Następnie dla naszych dziadków rozpoczął się okres zapominania. Nie był to jednak proces naturalny, ale jakby nieustannie przyspieszany przez wytrwałą pracę komunistów. Ludzie, chcąc nie chcąc, poddali się indoktrynacji. Tożsamość grupowa naszych dziadków zagubiła się gdzieś wśród ruin starego miasta. Wnuk przyszedł na świat w zupełnie innych czasach, ale jakże dla Gdańska znakomitych. Okres „Solidarności” przyniósł Pomorzu sławę, jakiej może pozazdrościć wiele miast europejskich. Wnuk dorastał w czasach rodzącego się dobrobytu. W czasach, które wraz z ogromnymi zmianami politycznymi i gospodarczymi przyniosły wielkie zmiany społeczno-obyczajowe. Po latach ciągłych przemian nastał czas na powrót do korzeni, na odnalezienie pomorskiej tożsamości.

Dziadek: „Pierwsze lata powojenne charakteryzowały się walką o dominację polskości. Wielonarodowość stała się wtedy bardzo niepopularna. Trzeba było wielu lat, by na nowo sobie tę wieloetniczność przypomnieć. Z zadowoleniem oglądam dziś książkę Był sobie Gdańsk. To właśnie w niej najlepiej widać, że nasze korzenie to korzenie europejskie”.

Wnuk: „Myślę, że Polacy są bardzo nietolerancyjni. Dotyczy to także gdańszczan. Ostatnio mojego przyjaciela – Włocha pobito na przystanku. Myślę, że jakakolwiek wieloetniczność jeszcze długo nie będzie na Pomorzu możliwa”.

Nasi dziadkowie pamiętają jeszcze czasy, kiedy Gdańsk był miastem wieloetnicznym. Pamiętają czasy, gdy Gdańsk był najbardziej znanym w Europie miastem handlowym. Dawne pokolenia Pomorzan szczycą się swoimi europejskimi korzeniami, swoją różnorodnością. A co z tego pamiętają wnukowie? Niewiele. Od kilkunastu lat Pomorze, tak jak i większość polskich regionów, jest pod względem etnicznym bardzo jednorodne. Lata komunistycznej unifikacji sprawiły, że pluralizmu bali się nawet najbardziej światli ludzie. Dziadkowie idąc ulicami Gdańska, czują jego historię, widzą ją w każdym zakamarku, w każdej uliczce. Czują, że do tej historii należą, że historia współuczestniczyła w ich życiu. Właśnie przywiązanie, wspomnienia, poczucie bezpieczeństwa i przynależności do historii danego miejsca tworzą ludzką tożsamość – tożsamość gdańszczan. Wnuk idąc ulicami miasta, nie widzi już cywilów do śmierci broniących Poczty Polskiej w roku 1939, nie dostrzega też ginącego miasta. Idąc ulicą, widzi nowy biurowiec. Pewnie zastanawia się, co będzie za dwa lata w tym budynku i czy chciałby tam pracować. Być może myśli, że wybierze się dziś do kawiarni na Długą albo zabierze dziewczynę do teatru. Wnuk związany jest z Gdańskiem przede wszystkim ze względu na to, co może od tego miasta otrzymać.

Dziadek: „Gdyby przyjechał do mnie znajomy z południa Polski albo z zagranicy, to pokazałbym mu architekturę Gdańska. Najpiękniejsze zabytki są pochodzenia flamandzkiego i holenderskiego np. Złota Brama, Zielona Brama, Zbrojownia. Do dziś istnieje tu kościół Menonitów i dzielnica Nowe Szkoty. No i u nas przez długi czas mieszkał Gunter Grass, Artur Schopenhauer, Jan Heweliusz czy Jan Uphagen”.

Wnuk: „Gdy ostatnio odwiedzili mnie znajomi z Londynu, to pojechaliśmy samochodem do Sopotu nad morze. Potem był oczywiście clubbing, a w nocy Heineken Festiwal w Gdyni. Następnego dnia już bardziej tradycyjnie: spacer po Długiej w Gdańsku i obiad w Sfinksie”.

Wnuk wyjechał wczoraj do Stanów, bo dostał tam propozycję stażu w dużej firmie architektonicznej. Czy będzie tęsknił za Gdańskiem? Bez wątpienia. Ale złudzeń nie ma. Do Trójmiasta nie wróci, póki nie znajdzie tu lepszej pracy, póki część dróg nie zostanie wyremontowana, póki płace się nie podwyższą, póki nie zmaleje bezrobocie, póki Wnuk w Stanach będzie czuł się zagubiony, nawet gdy trafi do amerykańskiej Polonii. Będzie dużo pracował i nie będzie się zbyt dużo zastanawiał. Może założy rodzinę. Po wielu latach przyjedzie tu, by dzieciom pokazać morze i wdzydzkie jeziora i sopockie molo i dom rodzinny. Przyjedzie, bo będzie tęsknił za tym miejscem, bo już do końca życia w jakimś stopniu pozostanie Pomorzaninem.

Każdy młody Pomorzanin uczy się w domu i w szkole języka polskiego. W szkole rozpoczyna katorżniczą podróż przez historię antyku, a potem średniowiecze, wojny napoleońskie, a na końcu rewolucję. Na drugą wojnę światową ani na historię „Solidarności” nie zostaje już czasu, nie mówiąc już o Pomorzu. Na Pomorzu dziecko mieszka, to musi mu jak na razie wystarczyć. Jeśli młody Pomorzanin wybierze się na filologię polską, to ma szansę dowiedzieć się o istnieniu kultury kaszubskiej. Jeśli wybierze inny kierunek studiów, skazany jest na niewiedzę. Młody Pomorzanin od urodzenia żyje w świecie globalnym. Musi jeść pizzę, urodziny urządzać w McDonaldzie, uczyć się języka angielskiego i oglądać chińskie kreskówki. Kiedy młody Pomorzanin zostaje studentem, rodzina pakuje mu w wakacje walizki i wysyła go do Londynu na „saksy”. W końcu student nie tylko po to jest, by się uczył. Tam młody Pomorzanino-londyńczyk stwierdzi, że na Pomorzu tylko tracił czas na studiowanie i zostanie kelnerem w sandwich-barze, ciesząc się, że w polskim sklepie obok może kupić polską kiełbasę.

Dziadek: „Pomorzanie zawsze się różnili, byli uczciwi, robotni, tolerancyjni. Myślę, że w pewnym stopniu jestem patriotą lokalnym. Ale ja to rozumiem tak: patriotyzm lokalny jest częścią ogólnego. Jedno musi wynikać z drugiego”.

Wnuk: „Myślę, że Pomorzanie nie różnią się aż tak bardzo od reszty Polaków, szczególnie ci z Trójmiasta. Może poza Gdańskiem wciąż istnieje kultura kaszubska, ale nie tutaj. Jeśli chodzi o cechy charakteru, to chyba wszyscy mamy te same wady narodowe”.

Może historia naszego wnuka wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby w przedszkolu opowiedziano mu legendę o powstaniu Gdańska? Może inaczej myślałby o centrum Gdańska, gdyby wiedział, że tam przed laty mieszkał Artur Schopenhauer? Może inaczej spojrzałby na swojego dziadka, gdyby przyjrzał się fotografiom zniszczonego miasta? Może poczułby dumę, gdyby wiedział, że my – Pomorzanie już wiele setek lat temu cieszyliśmy się mianem tolerancyjnych i otwartych na świat. Nasza pomorska historia jest naprawdę ciekawa, wystarczy ją tylko poznać.

Dziadek: „Najbardziej podobał mi się Gdańsk z Blaszanego Bębenka Güntera Grassa. To był Gdańsk, w którym wszyscy potrafili żyć ze sobą. Później to zostało utracone… Mimo to wciąż jestem bardzo związany z Gdańskiem”.

Wnuk: „Lubię Gdańsk. Tu mam przyjaciół. Podoba mi się to, że jesteśmy tak blisko morza. To wspaniałe położenie geograficzne! Wiem jednak, że jak trzeba będzie, to wyjadę do Warszawy lub zagranicę. Przecież wszędzie jest pięknie, tylko trochę inaczej…”.

Dobra wiedza o historii, o kulturze Pomorza na pewno może pomóc młodemu człowiekowi zrozumieć i utożsamić się z miejscem, w którym mieszka. Zresztą powoli ruszają w Gdańsku spóźnione inicjatywy dokształcania obywateli, takie jak Europejska Fundacja Solidarności. Trzeba jednak pamiętać, że tożsamość młodej osoby kształtuje się tu i teraz. Młody człowiek pragnie żyć w europejskim mieście, które nie wstydzi się swojej historii i pozostawia wolną przestrzeń dla regionalnej inności. Pragnie żyć w mieście, w którym można żyć godnie, gdzie otrzyma szansę na dobrą pracę, porządne mieszkanie. Oczywiście, na razie jest to pewna utopia, ale zawsze od czegoś trzeba zacząć. Może wystarczy rozejrzeć się dookoła, by zobaczyć, że w Trójmieście ostatnio wiele się dzieje. Ruszyła budowa autostrady A1, wkrótce otworzą nową, wspaniałą bibliotekę. Z lotniska w Rębiechowie latają tanie linie lotnicze do coraz większej liczby stolic europejskich. Każdy Pomorzanin może już starać się o dofinansowanie z Unii Europejskiej na zrealizowanie swojego własnego projektu. Także od nas – Pomorzan zależy to, jak będzie wyglądać nasza mała ojczyzna za 10 lat.

Za późno jest, by udawać, że nie jesteśmy częścią europejskiej wspólnoty, ale nie można też pozbawić się prawa do indywidualnej tożsamości. Tylko świadomość posiadania małej ojczyzny jest w stanie stworzyć nam prawdziwy dom.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Demokracja: współrządzenie i współodpowiedzialność

Nie jestem Ateńczykiem ani Grekiem, jestem obywatelem świata – powiedział Sokrates. Choć słowa te zostały wypowiedziane ponad 2 tysiące lat temu, można uznać je za prorocze, bowiem tak właśnie rysuje się nam obraz „globalnej wioski” – rzeczywistości, która dzisiaj nas otacza, w której żyjemy dzięki postępowi technologicznemu. Obok szybkiego rozwoju techniki objawia się nam świat dewaluacji wartości. Fizyczne, społeczne i polityczne składowe infrastruktury, która spaja społeczeństwo, w dzisiejszym świecie są mocno osłabione. Nadszedł moment, w którym nie są one w stanie dłużej podtrzymywać wartości demokratycznych. Przejawia się to głównie niezdolnością do rozwiązywania złożonych problemów, które godzą w ideały demokratyczne, ogólnospołecznym cynizmem i bezradnością (biernością) wobec życia społecznego i politycznego, rosnącymi zróżnicowaniami społecznymi, geograficznymi i środowiskowymi, brakiem klasy średniej, która prezentowałaby postawy demokratyczne oraz społeczeństwem zorientowanym na indywidualne potrzeby, pozbawionym odpowiedzialności za sprawy ogólne, choćby w najmniejszym zakresie. Takie cechy posiada współcześnie większość społeczeństw krajów szczycących się mianem demokratycznych. A demokracja to przecież współrządzenie i współodpowiedzialność. Dlaczego dzisiaj tak trudno o postawę obywatelską godną naśladowania?

Postawa obywatelska w Polsce, wciąż źle kojarzona ze starym systemem, powinna dziś nabrać innego znaczenia. Musimy zacząć ją promować. Bycie odpowiedzialnym obywatelem to dzisiaj nie wstyd. Prawo obywatelskie to nie tylko prawo wyborcze, ale odpowiedzialność za swój własny los w swojej wspólnocie, począwszy od rodzinnej, po mieszkaniową, lokalną, regionalną, a wreszcie – ogólnokrajową, europejską i globalną. Praca u podstaw, drobne inicjatywy i współpraca w każdej sferze – to początek tej drogi. Do tego potrzeba jednak zmiany świadomości i postawy – z biernej w aktywną. To my sami tworzymy otoczenie, w którym żyjemy, a jeśli istnieją pewne nieprawidłowości, to od nas samych zależy, czy się na nie zgadzamy czy je zmieniamy. Potrzeba nam zatem debaty nad sferą odpowiedzialności obywatelskiej – nie tylko wśród mieszkańców, obywateli danego obszaru, ale też i w świecie biznesu, polityki czy kultury. Czy identyfikujemy się z naszym regionem, czy czujemy odpowiedzialność za kierunki jego rozwoju? Czy szerzona jest edukacja obywatelska i kto za jej propagowanie powinien wziąć odpowiedzialność?

Chociaż większość przedsiębiorców prowadzi agresywną politykę na rzecz maksymalizacji zysków, wielu stara się coś zmienić w otaczających ich wspólnotach. Można dostrzec kilka dobrych przykładów tych osób, które starają się działać, zarówno współtworząc udane wspólnoty, jak i prowadząc udane interesy.

Jak bardzo aktywnie działać mają przedsiębiorstwa w społeczeństwie? Czy i jak mają kreować politykę lokalną, działając nie wbrew, ale zgodnie z oczekiwaniami obywateli? Przykładem inicjatywy łączącej obywateli i sferę biznesu przy wspólnym przedsięwzięciu wspierającym lokalną aktywność i postawy obywatelskie jest projekt Minnesota Active Citizenship Initiative (MACI), której misją jest promowanie budowania wspólnoty obywatelskiej, podejmowania wspólnych inicjatyw lokalnych w celu ożywienia postaw obywatelskich.

Budowanie wspólnoty obywatelskiej to przedsięwzięcie swoistego „odrodzenia” obywatelskiego, które ma nauczyć, dać obywatelom prawo i obowiązek rządzenia, działania na rzecz dobra wspólnego. Opiera się to na przeświadczeniu, że każdy człowiek – tego, jak być dobrym obywatelem – powinien być uczony w rodzinie, szkole, wspólnocie, organizacji czy w miejscu pracy. Aby takie umiejętności przetrwały, zasady i praktyki tworzenia infrastruktury obywatelskiej wspierającej demokrację muszą być podjęte we wszystkich tych sferach życia.

Inicjatywa MACI ma na celu wyłonienie liderów lokalnych, którzy swoją postawą, działaniem i pracą będą dawać dobre przykłady i szerzyć postawy obywatelskie zarówno w obrębie swoich instytucji, jak i szerzej. Tacy liderzy, w oparciu o swoje doświadczenie i praktykę na rzecz demokracji, podejmują działania w celu wzmocnienia instytucji lokalnych i współpracują z liderami z innych instytucji na rzecz budowania infrastruktury obywatelskiej.

MACI osiąga swoje cele na czterech etapach, każdy trwający około 5 lat. Głównym celem pierwszego etapu jest rekrutacja, rozwój i utrzymanie bazy 10Etapy tworzenia wspólnoty obywatelskiej:

  • rozwój bazy źródłowej: rekrutacja obecnych liderów w celu utworzenia bazy liderów; wsparcie liderów przy testowaniu strategii w instytucjach, w których działają; łączenie inicjatyw dla utworzenia bazy międzysektorowej,
  • rozwój inicjatywy na większą skalę: rozwój agencji budowania wspólnoty obywatelskiej; rozwój sieci edukacyjnej dla poszerzenia bazy; realizacja planów zasobowych dla poszerzenia bazy,
  • sformułowanie polityki: rozwój agendy obywatelskiej opartej o praktyki przetestowane w instytucjach; wdrażanie agendy polityki obywatelskiej we wszystkich sektorach i pomiędzy regionami,
  • przekształcanie instytucji: inkorporacja praktyk obywatelskich do funkcji instytucjonalnych, włączając misję, rozwój zasobów ludzkich, praktyki zatrudniania i zwalniania pracowników oraz ewaluacji; podtrzymywanie krajowej bazy, która będzie „przenosić” wysiłek na dalsze generacje.

Na MACI składają się inicjatywy obywatelskie, inaczej zwane demonstracjami, podejmowane w różnych sektorach czy sferach społeczeństwa. Inicjatywa obywatelska w Minnesocie jest częścią przedsięwzięcia The Civic Organizing Foundation, które szerzy również podobne inicjatywy w Kalifornii oraz w Arlington, w stanie Virginia.

Inicjatywy obywatelskie w ramach MACI obejmują:

  • edukację obywatelską – misją przedsięwzięcia Civic Education jest pokazanie, w jaki sposób instytucje i system edukacyjny mogą wykorzystać podejście obywatelskie do pielęgnowania postaw demokratycznych tak w życiu publicznym, jak i prywatnym,
  • ożywienie spotkań obywatelskich – odnowienie misji publicznej,
  • charytatywne działania społeczne,
  • propagowanie biznesu obywatelskiego – budowa zdolności instytucji biznesowych do rozwoju aktywnych liderów obywatelskich w obrębie tych instytucji, w partnerstwie z innymi inicjatywami MACI, w celu wsparcia wspólnoty opartej o zasady demokracji i sprawiedliwości społecznej,
  • Civic Organizing Inc./Civic Organizing Foundation – instytucja mająca na celu wyłonienie liderów lokalnych i krajowych, którzy posiadają zdolność do przekształcania takich podstawowych sfer społecznych, jak rodzina, wspólnota, edukacja, praca, polityka (zarządzanie) w struktury zdolne do budowania wspólnoty obywatelskiej i demokratycznego sprawowania władzy.

W samym sercu inicjatywy MACI działa Instytut Liderów Obywatelskich (Civic Leadership Institute – CLI), który zajmuje się nauczaniem i zarządzaniem. Wiodący przedstawiciele poszczególnych inicjatyw spotykają się raz w miesiącu w Instytucie Liderów Obywatelskich w celu zarządzania, nauczania i budowy partnerstwa między poszczególnymi sektorami. Każda z inicjatyw ma opracowany szczegółowy plan działania.

W ramach inicjatywy MACI powstała Agenda Obywatelska, skonstruowana została w oparciu o wiarę w pięć podstawowych wartości:

  • umiejętności, zdolności ludzkie,
  • demokrację,
  • aktywne obywatelstwo,
  • kompetencje polityczne,
  • zdolności instytucjonalne.

Częścią MACI jest m.in. działająca na rynku 25 lat firma Flannery Construction, dbająca o odnowę postaw obywatelskich i dobrych praktyk obywatelskich w biznesie. Wspólne wartości, poświęcenie dla dobra firmy, tworzenie przywództwa w środowisku poprzez pracę, jakość produktów, szacunek dla pracowników, przyjazne środowisko w firmie, poszanowanie dla różnorodności umiejętności pracowników oraz pielęgnowanie tych wartości, tak aby służyły przyszłym pokoleniom – to główne cechy firmy Flannery Construction. Kultywując te właśnie wartości, właściciele firmy spotkali na swej drodze innych propagatorów postaw obywatelskich, którzy już wcześniej zaangażowali swe siły w budowę wspólnoty obywatelskiej w ramach The Civic Business Institute – państwa Kowalski z firmy Kowalski’s Markets. Lider spotkał na swej drodze lidera. Tak nawiązała się współpraca na rzecz budowania wspólnych wartości.

Warto naśladować poczynania innych na drodze ku tworzeniu dobrego społeczeństwa obywatelskiego. Na starym kontynencie także podejmowane są pewne inicjatywy na rzecz szerzenia postaw obywatelskich. Rok 2005 ustanowiony był przez Radę Europy rokiem Edukacji Obywatelskiej. Hasłem roku było: „Żyć i uczyć się w demokracji”. Znowu jak bumerang powróciła tutaj kwestia edukacji i wielu jej braków programowych, szczególnie tych tyczących się nauczania w duchu demokratycznym w polskich szkołach. Edukacja czy dialog między pokoleniami nie może w dzisiejszych czasach odbywać się przy użyciu starych narzędzi. Internet może być tu skutecznym sposobem czy miejscem uczenia się (m.in. o demokracji) oraz powoływania różnych inicjatyw obywatelskich (samoorganizacji, której przykładem była inicjatywa MACI).

Badania CBOS pokazują, że młodzi ludzie najwięcej informacji z zakresu wiedzy ogólnej czerpią z mediów, głównie z telewizji prezentującej kłótnie i spory polityczne. Szkoła nie potrafi w odpowiedni sposób interpretować przekazywanego przez media obrazu polskiej rzeczywistości, szybko reagować na wydarzenia. Dlatego młodzi ludzie, obserwując styl potyczek politycznych w mediach, często kwestionują same debaty jako elementy ustroju demokratycznego. Stąd postawy negatywne bądź bierne. Dlaczego zatem nie wykorzystać dostępnych nowoczesnych form nauczania obywatelskiego? Stwarzanie młodym ludziom szansy nabywania praktycznych doświadczeń obywatelskich w szkole to m.in. umożliwienie im wykorzystania Internetu dla budowania sieci współpracy, wypowiadania się na różnego rodzaju forach, uczestniczenia w debatach, wreszcie – przekładania tych debat na praktykę.

Jest coraz więcej inicjatyw na rzecz budowania postaw obywatelskich. W bieżącym roku rozpoczyna się w Polsce akcja „Wszyscy różni wszyscy równi” mająca na celu promowanie tolerancji w każdej sferze życia. Bo czymże jest demokracja bez tolerancji? Walkę o równe prawa dla wszystkich rozpoczęto także w tym roku konkursem „Lodołamacze 2006” – inicjatywą pracodawców na rzecz zatrudniania osób niepełnosprawnych. Konkurs ten ma na celu wyróżnienie pracodawców podchodzących do problemu zatrudniania osób niepełnosprawnych w sposób szczególnie dojrzały. Polska Organizacja Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON) chce wyróżnić nagrodą LODOŁAMACZY firmy, które decydując się na zatrudnianie osób niepełnosprawnych, a jednocześnie prowadząc przyjazną politykę personalną wobec nich, łamią bariery, walczą z niechęcią i chłodem społeczeństwa. Konkurs podzielony został na dwa etapy: regionalny – wyłaniający laureatów poszczególnych rejonów kraju, centralny – w którym finaliści zmierzą się w walce o laur LODOŁAMACZY 2006. Konkurs ten jest tak naprawdę pierwszym i jednocześnie niezwykle istotnym wydarzeniem, które zgodnie z założeniami POPON-u rozpocznie cykl działań mających na celu uwrażliwienie społeczeństwa na problem rehabilitacji zawodowej osób niepełnosprawnych oraz kreowanie wzorców postępowania wśród pracodawców.

To tylko nieliczne przykłady inicjatyw na rzecz wspólnych wartości. Tylko kilka, a może aż kilka? Poszukiwanie postaw obywatelskich, takich jak walka z dyskryminacją, poszanowanie dla różności i troska o prawa innych tak w rodzinie, w szkole, jak i w biznesie, powinniśmy zacząć od nas samych. To my, poprzez naszą postawę, tworzymy prawo. Od nas samych zatem zależy jego jakość.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorscy liderzy innowacyjności

W grudniu 2005 roku rozstrzygnięto pierwszą edycję konkursu „Pomorski Lider Innowacyjności”. Laureatami zostały trzy pomorskie firmy budujące swoją przewagę na tle konkurencji poprzez częste stosowanie innowacji. Konkurs jest jednym z działań podjętych w ramach wdrażania Regionalnej Strategii Innowacji dla Województwa Pomorskiego (RIS-P).

Konkurs ma na celu po pierwsze promowanie tych pomorskich firm, które z innowacyjności uczyniły swój ważny rynkowy atut – mówi prof. Wojciech Sadowski, Prorektor Politechniki Gdańskiej, nadzorujący z ramienia uczelni projekt Biura Wdrażania RIS-P. – Po drugie, chcieliśmy poprzez nagłośnienie pozytywnych przykładów zachęcić również innych do szerszej innowacyjności.

Konkurs miał formułę otwartą, udział wziąć w nim mogła każda pomorska firma. Pretendentów do nagrody podzielono – w zależności od wielkości zatrudnienia – na trzy grupy. Wyniki pokazały, że innowacyjność to nie tylko domena firm „nowej gospodarki”. W kategorii małe przedsiębiorstwa (zatrudniające do 50 osób) zwyciężył lęborski Profarm. Istniejąca od 16 lat spółka specjalizuje się w produkcji leków dermatologicznych, reumatologicznych i inhalacyjnych. W ciągu trzech lat firma poszerzyła swoją ofertę o produkty kosmetyczne. Jest to obecnie jedyny producent leków działający na Pomorzu Środkowym. W kategorii firm średnich (do 250 pracowników) zwycięzcą została gdyńska spółka Stabilator. Funkcjonująca od 11 lat (wcześniej jako spółka córka koncernu Skanska, a od 2002 roku jako własność polskich osób fizycznych) firma zajmuje się realizacjami specjalistycznych geotechnicznych i hydrotechnicznych robót budowlanych. Swój sukces buduje na podejmowaniu kompleksowych prac, w których wykorzystuje nowatorskie i proekologiczne technologie. W kategorii dużych przedsiębiorstw zwyciężył Techno-Service. Firma ta kontynuuje tradycje powstałej w latach sześćdziesiątych Studenckiej Spółdzielni Pracy „Techno-Sevice”. Obecnie w skład spółki wchodzi osiem samodzielnych zakładów, w tym zakład wytwarzania obwodów drukowanych oraz zakład montażu elektronicznego. Firma jest też jedną z największych agencji pracy tymczasowej na Pomorzu. Do nagrody nominowane były jeszcze cztery firmy: Infermark S.C., Car Color Kędzier-ski S.C., MGJ Sp. z o.o. oraz Lonza-Nata Teresa Zaręb-ska, Waldemar Michałowski Sp. j.

Konkurs jest świetną okazją do promowania innowacyjności – mówi Marek Buksiński z Gdańskiego Związku Pracodawców, partnera w projekcie Biura Wdrażania RIS-P. – Dzięki niemu mamy okazję propagować innowacyjność wśród małych i średnich firm Pomorza. Laureaci pokazują, że można być innowacyjnym nie tylko wtedy, gdy działamy w branżach nowych technologii. Wyniki potwierdzają lansowaną przez nas tezę, że innowacyjność polega nie tylko na wprowadzaniu nowych technologii, produktów, ale również może mieć wymiar procesowy.

Laureaci konkursu, poza pamiątkowymi statuetkami, uzyskali możliwość posługiwania się w swoich dokumentach i w ofercie marketingowej tytułem Laureat Konkursu „Pomorski Lider Innowacyjności”. Organizatorzy nie wykluczają, że w kolejnej, tegorocznej edycji zwycięzcy będą mogli LICZYĆ na dodatkowe profity, choćby w postaci tańszych lub darmowych akcji reklamowych w pomorskich mediach. Edycja 2006 będzie organizowana przez Agencję Rozwoju Pomorza w ramach projektu Regionalna Strategia Innowacji – uzupełnienie i plan działań. Więcej informacji na stronie www.arpg.gda.pl.

Profarm – generujemy własne pomysły!

Marek Stawski, Prezes Zarządu Profarm Sp. z o. o.

Przedsiębiorstwom innowacyjnym łatwiej jest sprostać wymaganiom klientów i konkurencji. Niepodejmowanie żadnych nowoczesnych działań to krok do tyłu. Należy wciąż poszukiwać innowacyjności w zarządzaniu, organizacji pracy, wprowadzaniu „nowinek rynkowych”, których poszukują coraz bardziej wymagający klienci. Innowacje decydująo konkurencyjności przedsiębiorstwa, jego zdolności do utrzymania się na rynku. Brak jakichkolwiek działań może być wręcz destruktywny dla przedsiębiorstwa.

O naszym sukcesie zadecydowały doświadczenie, odpowiedni zespół kreatywnych i dążących do wyznaczonego celu ludzi, stosowanie nowych technologii, brak obawy przed ponoszeniem ryzyka i wykwalifikowana kadra zarządzająca. Współczesne innowacje, częściej niż w przeszłości, są efektem pracy zespołowej i aby je wprowadzać trzeba nie tylko szukać gotowych rozwiązań na zewnątrz, z czego korzystamy, ale i generować własne pomysły. W naszym przypadku źródła wewnętrzne to przede wszystkim wynik pracy zaplecza badawczo-rozwoj owego oraz kadry kierowniczej i poszczególnych pracowników. Często organizujemy też „burzę mózgów”. Korzystanie z takich źródeł jest stosunkowo szybkie i relatywnie najtańsze. Niezbędna jest jednak także ciągła obserwacja rynku, zbieranie opinii, poszukiwanie trendów, jak również promowanie swoich pomysłów. Dla nas jako firmy najważniejszym źródłem informacji o potrzebach i oczekiwaniach klientów jest po prostu rynek. Innowacja jest niczym innym, jak odpowiedzią na potrzeby rynku.

Stabilator – innowacyjność w budownictwie!

Barbara Kwiatkowska, Prezes Zarządu Stabilator Sp. z o.o.

Jednym z priorytetów długofalowej strategii spółki Stabilator jest ukierunkowanie na innowacyjność i elastyczność wobec oczekiwań rynku. Wdrażamy nowoczesne procesy organizacyjne, produktowe i technologiczne. Jesteśmy otwarci na potrzeby odbiorców i dostawców, twórców wiedzy oraz innowatorów. Wszystko to dynamizuje rozwój firmy i umacnia jej pozycję na tle konkurencji.

Specjalistyczne usługi budowlane są świadczone w oparciu o wykwalifikowaną, otwartą na zmiany, ciągle doskonalącą swoją wiedzę i kwalifikacje kadrę menedżerską. Ten pion poparty szerokim doświadczeniem pozwala spółce z sukcesem działać w różnych segmentach budownictwa. Posiadane certyfikaty jakości, ochrony środowiska i bezpieczeństwa pracy potwierdzają naszą troskę o wywiązywanie się z kontraktów z zachowaniem najwyższego poziomu wykonawstwa i kompetencji.

Obecnie, w warunkach rosnącej otwartości gospodarek i zaostrzającej się konkurencji w skali globalnej, decydującego znaczenia nabierają możliwości adaptacji postępu technicznego i wdrażania nowych rozwiązań organizacyjnych. Bez innowacyjności nie uda się dzisiaj przetrwać żadnej firmie zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym. Z satysfakcją obserwujemy pozytywne efekty postawienia na innowacyjność w naszym przedsiębiorstwie, na przykład jeśli mowa o rozszerzeniu oferty handlowej. Doprowadziło to do wzrostu zainteresowania klientów naszymi usługami, a także ułatwiło dostęp do nowych źródeł pozyskiwania środków na rozwój. Uczynienie z innowacyjności jednego z priorytetowych elementów naszej strategii zaowocowało wzrostem konkurencyjności naszej firmy. Dzięki innowacjom mamy nadzieję poszerzyć swój obszar działania o nowe rynki i skutecznie na nich funkcjonować.

Techno-Service – innowacje organizacyjno-menedżerskie i technologiczne

Jan Mioduski, Prezes Zarządu Techno-Service S.A.

Innowacyjność w naszej firmie realizuje się na dwóch płaszczyznach: organizacyjno-menedżerskiej i technologicznej. Wywodzą się one z konsekwentnie realizowanej orientacji prorynkowej ukierunkowanej na zaspokajanie aktualnych i przyszłych potrzeb naszych klientów.

Innowacyjność organizacyjno-menedżerska polega na zaoferowaniu kompletnej usługi w zakresie kontraktowego montażu prototypów, krótkich i średnich serii wysokospecjalizowanych podzespołów elektronicznych, ukierunkowanej na jednostki badawczo-wdrożeniowe, biura inżynierskie, małe oraz średnie firmy działające głównie w sektorze wysokozaawansowanych technologii. Oferujemy naszym klientom wsparcie fazy projektowania układów elektronicznych w oparciu o komputerowe techniki symulacyjne, wytwarzanie szerokiego asortymentu obwodów drukowanych, dostawę elementów elektronicznych, montaż z preferencyjnym wykorzystaniem technologii i materiałów proekologicznych, testowanie i uruchamianie zmontowanych podzespołów, montowanie w obudowie, wydruk instrukcji i etykiet, wysyłkę w dowolne miejsce. Dzięki temu klienci mogą korzystać z całego pakietu usług lub z jego wybranych elementów, począwszy od zakupu projektu (dokumentacji technicznej), całego produktu, lub też jego poszczególnych części. Tego rodzaju rozwiązania są dużą nowością na polskim rynku, toteż niewiele firm opiera swoją strategię o taki profil usług.

Stworzyliśmy i ciągle doskonalimy platformę technologiczno-produktową. Wymienić tu można obwody drukowane sztywno-giętkie, czy też montaż elementów SMD 0201. Udostępniamy produkty i technologie zgodne ze światowymi trendami, umożliwiając naszym klientom – firmom z sektora high-tech – rozwój i skuteczne konkurowanie na rynkach światowych.

Wypracowaliśmy własną oryginalną metodę polegającą na przygotowaniu i wykonaniu obwodów drukowanych w oparciu o tak zwaną „nietrwałą dokumentację”. Jest to pionierskie opracowanie na skalę europejską. Pozwala na szybkie i wielokrotne wprowadzanie zmian w prototypie, skracając czas i minimalizując koszty jego wytworzenia.

Wdrożyliśmy i udostępniliśmy wytwarzanie podzespołów elektronicznych kompletnie w oparciu o technologie bezołowiowe, co wychodzi naprzeciw unijnym priorytetom. Jako pierwsi w Polsce (a bardzo nieliczni w Europie) wdrożyliśmy tę technologię kompleksowo od wytwarzania obwodów drukowanych, po zastosowanie materiałów i elementów oraz lutowanie bezołowiowe. W tym roku zamierzamy wybudować i uruchomić produkcję w nowym zakładzie o roboczej nazwie Centrum Ekologicznego Montażu Podzespołów Elektronicznych. Unowocześni i znacząco poszerzy on naszą ofertę technologiczno-produktową, a zarazem stworzy ponad 200 nowych miejsc pracy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kto i dlaczego ma wspierać innowacje?

W naszym kraju od kilku miesięcy toczy się gorąca dyskusja, o to kto i jak ma wspierać w Polsce rozwój innowacyjności. Spór ten rozgrywa się głównie między przedstawicielami samorządów regionalnych i członkami administracji centralnej. Aktywnie biorą w niej także udział przedstawiciele środowisk naukowych, a niestety rzadko słychać głos przedsiębiorców. Dyskusja owa przypomina zawody w przeciąganie liny lub zabawę w głuchy telefon. Czy aby na pewno wszyscy rozumieją, o jaką stawkę toczy się gra?Wspierać innowacje! Taki imperatyw rozumie już wielu polityków, działaczy samorządowych, lokalnych liderów, naukowców i na szczęście przedsiębiorców. Ale co tak naprawdę kryje się pod tymi słowami? Czy na pewno wszyscy rozumiemy je tak samo, czy oczekujemy podobnych działań i efektów? Wyciągając wnioski z udziału w pracach różnych ciał Rady i Komisji Europejskiej z jednej strony, a także aktywnego uczestnictwa w kreowaniu polityki innowacyjnej w Polsce z drugiej, mam możliwość porównania różnych sposobów pojmowania określenia „wspieranie innowacji”. Zarazem wiele do myślenia daje uczestnictwo w spotkaniach ze środowiskami regionalnymi. Łącząc te wszystkie doświadczenia i „filozofie” nasuwają się pewne refleksje, żeby nie powiedzieć obawy.

Najpoważniejszym powodem do niepokoju jest spostrzeżenie, że dyskusja o wspieraniu innowacji często odpowiada na pytanie: jak? Ale nie odpowiada na pytanie: dlaczego? Dzięki łatwemu dostępowi do informacji, udziałowi w międzynarodowych konferencjach i projektach, nietrudno w obecnych czasach poznać obszerny katalog pomysłów i instrumentów na wspieranie innowacyjności. Wielu aż pali się do tego, by jak najszybciej i jak najwięcej wzorów przenieść na swoje podwórko. Nawet jeśli powszechna jest już świadomość, że rozwiązań typu „z kraju do kraju” czy „z regionu do regionu” przenieść tak łatwo się nie da, to i tak wielu ulega pokusie, aby wybrać najciekawsze, a czasem najtańsze rozwiązania i dopasować do własnych realiów. Bezpośrednim tego skutkiem jest zupełnie nieracjonalna dyskusja, z której wynika, iż wystarczy jedynie naśladować „zawsze pozytywne” zachodnie wzorce, by osiągnąć sukces w kraju. Spory takie usłyszeć można w stolicy, jak również w regionach. Czy są to rozmowy na temat? Obawiam się, że nie.

Zamiast zastanawiać się, jak wspierać innowacje, należałoby zastanowić się, dlaczego w ogóle należy to robić. A to nie przychodzi nam już tak łatwo. Niemałą winę za taki stan rzeczy ponoszą kolejne rządy, a także poszczególne samorządy. Od lat brakuje nam jasno określonej wizji rozwoju gospodarczego kraju. Wiele regionów rozwija się bez specjalnej strategii, wizji i jasno określonych celów. Ich brak powoduje, że jeśli skupimy swoją uwagę na konkretnym obszarze, trudno zdefiniować, co chcemy osiągnąć, do czego rzeczywiście mamy dążyć. Łatwiej więc uciec w eksperckie dyskusje nad tym, jak coś poprawić, niż po prostu zapytać: po co coś poprawiać? Dobrym przykładem ilustrującym przedstawiony sposób rozumowania są Regionalne Strategie Innowacji (RSI). Wszystkie województwa (oprócz Mazowsza) takie dokumenty już opracowały i przyjęły. Przyglądając się z bliska pracy nad nimi i czytając dokumenty końcowe, nietrudno zauważyć, że nad wizją i dobrze określonymi celami dominują w nich rozbudowana diagnoza (zresztą „różnej” jakości), a także obszerny katalog planowanych działań. Obszerny, ale w każdym województwie zadziwiająco podobny, i to w, bądź co bądź, dość zróżnicowanym regionalnie kraju, jakim jest Polska. Doskonałość środków i pomylenie celów – oto charakterystyka naszych czasów, twierdził Artur Schopenhauer. Obawiam się, że ciągle może mieć rację.

Czy można więc myśleć o wspieraniu innowacji inaczej? Na pewno. Nikt nie ma wątpliwości, że wiedza, wykształceni obywatele i stabilne warunki prowadzenia działalności gospodarczej to główne czynniki gwarantujące rozwój na początku XXI w. Nie ma też sporów, że to przedsiębiorcy niosą główny ciężar rozwoju gospodarki na swoich barkach. Trudno zatem mówić o działaniach prorozwojowych (a takimi na pewno są te podejmowane w zakresie wspierania innowacyjności) bez wspomnienia o stabilnym i przejrzystym dla przedsiębiorcy systemie prawnym, podatkowym i administracyjnym. To on daje podstawy do rozwoju przedsiębiorstw, który jest tak potrzebny współczesnej gospodarce. W centrum każdej polityki gospodarczej (w tym polityki innowacyjnej) musi być prowadzący działalność i jego potrzeby. Poszukiwanie nowych pomysłów na wspieranie innowacyjności bez rzetelnego zbadania (w skali krajowej i regionalnej) potrzeb przedsiębiorcy musi skończyć się fiaskiem. Tym bardziej, iż należy pamiętać (choć tu nie ma pełnej zgody), że innowacje powstają w danej firmie. To tam wiedza, organizacja, kwalifikacje pracowników i zaangażowany kapitał przekształcają się w nowe produkty – innowacje właśnie.

Przy takim podejściu zaczyna być oczywiste, że wspieranie innowacyjności pokrywa się z pozytywnym działaniem na rzecz przedsiębiorczości. Koincydencja ta obejmuje zarówno cele, jak i środki, przy czym powinna mieć różny charakter w zależności od tego, czy działania są podejmowane na poziomie ogólnokrajowym, czy regionalnym. Rolą administracji centralnej powinno być kreowanie korzystnych warunków funkcjonowania wszystkich przedsiębiorców oraz wspieranie poprzez działalność innowacyjną tych o największych szansach w globalnym wyścigu gospodarczym. Dlatego to na poziomie centralnym muszą zostać zidentyfikowane i usunięte bariery dla rozwoju przedsiębiorczości, w szczególności w obszarze prawa, systemu administracyjnego i braku kapitału. A dodatkowo, dokonane muszą być strategiczne wybory w odniesieniu do instrumentów i odbiorców pomocy w zakresie wsparcia innowacyjności. Kluczem dla dokonania takich wyborów musi być z jednej strony zapewnienie przedsiębiorcom silnych impulsów rozwojowych, a z drugiej potrzeba koncentracji na obszarach strategicznych, które staną się motorem rozwoju i umacniania pozycji konkurencyjnej całej gospodarki. Tylko taka polityka może zapewnić liderom tradycyjnych branż szanse rozwojowe i zdolność konkurowania na globalnych rynkach. Może także stworzyć szanse wykreowania nowoczesnych sektorów. Tylko innowacje mogą zapewnić powstawanie nowych, stabilnych miejsc pracy, przyczyniać się do podnoszenia standardu życia społeczeństwa i zapewnić trwały rozwój.

Przy akceptacji takiego podejścia rola regionów staje się jasna i dobrze określona. Tak jak innowacje powstają w firmach, tak firmy powstają w regionach. Lokalne i regionalne systemy wsparcia powinny być nastawione na stworzenie systemu zachęt dla powstawania i rozwoju firm. Promowane powinny być różne formy współpracy między przedsiębiorstwami oraz pomiędzy przedsiębiorstwami i partnerami ze sfery nauki. Regiony powinny dążyć do zaspokojenia podstawowych potrzeb przedsiębiorców w zakresie inwestycji, kooperacji i rozwoju. W skali regionalnej budowane powinny być również struktury umożliwiające przedsiębiorcy korzystanie z zasobów ponadregionalnych. Dotyczyć to może zarówno dostępu do wykwalifikowanej kadry, jak i do zasobów wiedzy czy kapitału. Przedsiębiorcy powinien zostać zapewniony łatwy i przyjazny dostęp do informacji, usług i administracji, w tym również z wykorzystaniem internetu. Systemy regionalne powinny uzupełniać schemat ogólnokrajowy o elementy, które są szczególnie potrzebne z uwagi na specyfikę regionu lub dotyczą podstawowych potrzeb przedsiębiorców.

Podsumowując, można by stwierdzić, że w określonych przez administrację centralną ramach dla działalności gospodarczej w kraju, regiony powinny być odpowiedzialne za rozwój przedsiębiorczości, czyli optymalne wykorzystanie istniejących warunków dla powstawania i rozwoju firm. Jednak gdy przedsiębiorcy potrzebują szczególnego z uwagi na skalę lub poziom innowacyjności wsparcia, znów do gry wraca administracja centralna. I tak właśnie powinna przenikać się polityka wspierania przedsiębiorczości z polityką innowacyjną oraz działania administracji centralnej z działaniami samorządów regionalnych.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pracy mamy na kolejne 20 lat

Z Tomaszem Klajborem , Kierownikiem Projektu Biura Wdrażania Regionalnej Strategii Innowacji, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Czy można powiedzieć, że Pomorze jest regionem innowacyjnym?

– Patrząc na wskaźniki, które przekazywał między innymi Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, można powiedzieć, że jesteśmy na poziomie średniej krajowej. Najbardziej podstawowym – jakkolwiek nie przekazuje on całości obrazu – jest wskaźnik liczony w ten sposób, że jeżeli firma wprowadziła jakiekolwiek nowe rozwiązanie w ciągu ostatnich trzech lat, to jest już uznawana za innowacyjną. Licząc w ten sposób, około 17% pomorskich firm zostało uznanych za innowacyjne – i jest to średnia krajowa. Kiedy w ten sam sposób weryfikowano firmy w Unii Europejskiej, otrzymywano wskaźnik na poziomie 50%. Tak więc możemy sobie otwarcie powiedzieć, że z innowacyjnością jest w województwie pomorskim raczej słabo.

– Wspomniał Pan, że powyższy wskaźnik nie jest doskonały. Jak zatem należy definiować innowacyjność? To będzie miało istotne znaczenie dla diagnozowania problemów i sposobów wsparcia.

– Rzeczywiście jest wiele definicji. Należy jednak podkreślić, że innowacja to nie tylko wynalazek, genialna idea czy myśl naukowca, która może być rozwijana przez lata. Ważne jest, żeby dała ona efekt ekonomiczny w postaci zarobku dla firmy. Innowacje to także wprowadzanie systematycznych zmian, usprawnień do produktów, procesów czy usług. Czyli tak na prawdę innowacyjność dotyczy prawie wszystkich, jeżeli nie wszystkich, przedsiębiorstw.

– Jak słyszeliśmy, z innowacjami nie jest w Pomorskiem najlepiej. Jak możemy to zmienić?

– Ma temu służyć m.in. projekt Biura Wdrażania, będący pochodną Regionalnej Strategii Innowacji dla województwa pomorskiego (RIS-P). Strategia ta została opracowana w taki sposób, żeby inkorporować i dostosować do naszych warunków tzw. model szwedzki – potrójnej helisy. Rzecz sprowadza się do tego, by świat naukowców, sektor firm i sektor publiczny ze sobą współpracowały i żeby te relacje były ściślejsze. RIS-P została opracowywana w taki sposób, by była realna i nadawała się do wdrożenia. W odczuciu wielu osób jest najbardziej operacyjną strategią, jakie do tej pory zostały opracowane w Polsce. W naszym sposobie działania twardo stąpamy po ziemi i stawiamy sobie realne cele, które mogą pozytywnie wpływać na relacje: sektor naukowy – biznes, a w konsekwencji podnosić innowacyjność naszego regionu.

– Przejdźmy więc do konkretów. Co robimy, żeby wyzwolić „eksplozję innowacyjną”, pozwalającą Pomorzu awansować do światowej ekstraklasy?

– Tak jak już powiedziałem, Regionalna Strategia Innowacji to nie zbiór pobożnych życzeń czy tylko wizja. W tej strategii jest konkretnie powiedziane, jakie działania należy podjąć, żeby przyspieszyć procesy podnoszenia konkurencyjności Pomorza. Oprócz wykorzystania potencjału istniejących firm i sfery B+R, należy zagospodarować możliwości jakie dają: Pomorska i Słupska Specjalna Strefa Ekonomiczna oraz Pomorski i Gdański Park Naukowo-Technologiczny. Należy utworzyć wśród współpracujących instytucji naukowych Centrum Zaawansowanych Technologii Pomorze, które byłoby zdolne generować nowe idee i produkty, na których nasze przedsiębiorstwa by zarabiały.

– Czy istnieje taka szansa? Kiedy te projekty ujrzą światło dzienne?

– To już się dzieje. Jeśli chodzi o centrum zaawansowanych technologii, to powstało już konsorcjum zawiązane przez wyższe uczelnie naszego regionu, instytucje badawczo-rozwojowe oraz przedsiębiorców. Co do innych projektów, są one obecnie na różnym poziomie analizy i wdrażania. Pracujemy z grupami branżowymi firm, dla rozwoju przedsiębiorstw innowacyjnych projektujemy niezbędną dla nich infrastrukturę. Proponujemy na przykład, aby w powiatach województwa pomorskiego powstawały inkubatory przedsiębiorczości. Staramy się zainteresować samorządy lokalne pomysłami budowania centrów edukacyjno-wdrożeniowych, które miałyby inicjować rozwój innowacji społecznych, podnosić wykształcenie mieszkańców, ale także szkolić i doradzać przedsiębiorcom odnośnie zaawansowanych technologii. Pod pojęciem infrastruktury dla firm innowacyjnych rozumiemy także większe, zorganizowane kompleksy przemysłowe, które miejmy nadzieje powstaną przy naszej pomocy w Słupsku i Kwidzynie. W Gdańsku tworzony jest obecnie park naukowo-technologiczny przy ulicy Trzy Lipy. Potrzebne jest również Regionalne Centrum Transferu Innowacji, czyli sieć instytucji, które będą wspierały proces transferu technologii. Cały system strategia RIS-P nazywa Pomorską Siecią Innowacji – siecią, w ramach której współpracować będzie szereg podmiotów, o których wspominałem.

– Jakie jeszcze działania są podejmowane? Przyznam, że jako humanistę martwi mnie sprowadzenie problemu do kwestii technicznych, a przecież innowacje to nie tylko maszyny i nowe technologie…

– Mówiąc o innowacyjności, myślimy nie tylko o podejściu technologicznym, aczkolwiek trzeba sobie też powiedzieć, że tak naprawdę pierwotna wartość dodana jest generowana właśnie w firmach produkcyjnych. Innowacje to także zmiany procesów i procedur. Także w usługach firmy mogą być innowacyjne (jakkolwiek przewaga konkurencyjna wydaje się słabsza), gdyż tego rodzaju nowości można łatwo skopiować i stają się one standardem rynkowym. Wracając jeszcze do Pana humanistycznych wątpliwości, chciałem podkreślić, że jednym z głównych celów strategii jest dojście do konsensusu odnośnie budowy społeczeństwa informacyjnego i podnoszenia poziomu innowacyjności naszego regionu. Istotnym celem jest jednak także kształtowanie kultury i edukacji proinnowacyjnej.

– Czy rzeczywiście przedsiębiorcy i zwykli ludzie nie są dostatecznie innowacyjni?

– Kultura innowacyjna to ważny problem. Europejskie systemy wprowadzania nowości są już dojrzałe, mają swą infrastrukturę, dobrze działają systemy transferu technologii i pomocy dla przedsiębiorstw, a kultura współpracy miedzy przedsiębiorcami i naukowcami jest dość dobrze zakorzeniona. Jednak Europa nadal zastanawia się, w jaki sposób zmienić mentalność ludzi, jak uczynić ich bardziej innowacyjnymi. Postęp powoduje, że obecnie nie możemy się już zatrzymać. Tylko innowacyjność jest w stanie zagwarantować nam przewagę nad innymi. Kulturę innowacyjną można zakorzeniać wśród ludzi, wśród lokalnych społeczności. Chodzi o to, żeby wyłonić z ich grona naturalnych liderów – osoby otwarte na nowe, lepsze rozwiązania. Poprzez takich ludzi można głębiej zakorzeniać pewne sposoby myślenia – rozwijać innowacje społeczne. Ci społeczni liderzy, zarażeni ideą innowacyjności będą na przykład wiedzieli, że czasem warto zapłacić więcej za jakieś nowe rozwiązanie (na przykład nowy system cieplny), bo w ostatecznym rozrachunku może się to opłacić. Nad takimi pomysłami można i należy pracować z ludźmi.

– Wspomniał Pan o edukacji, tymczasem nasz skostniały system szkolnictwa raczej tłamsi innowacje i kreatywność. Promowane są raczej przeciętność i wiedza odtwórcza. Szkoła nie jest miejscem gdzie wolne myśli i innowacyjne pomysły są szczególnie hołubione.

– Ale i tutaj zaczynamy obserwować duże zmiany. Dobrzy pedagodzy wiedzą, że najcenniejsze, co mogą ukształtować i rozwijać u swoich podopiecznych, to ciekawość świata, chęć poszukiwania odpowiedzi, rozwiązań. Innowacyjność młodych ludzi można jeszcze bardziej stymulować, na przykład poprzez wprowadzenie programów w zakresie przedsiębiorczości.

– Rozmawialiśmy o mentalności. Proszę powiedzieć, jak wygląda sytuacja jeżeli chodzi o naukowców? Czy nie ma ryzyka, że kolejne centrum badawcze stanie się kosztowną „zabawką”, dzięki której naukowcy będą mogli realizować swoje wizje, ale pożytek dla lokalnego biznesu będzie z tego niewielki lub żaden? Czy planując tego typu instytucje, widzicie konieczność ich praktycznego wykorzystania dla dobra regionu?

– Zawsze jest zagrożenie, że jeśli naukowiec lub ktokolwiek inny podejmuje pewną inicjatywę, to działa w myśl zasady: pieniądze z grantów trzeba spożytkować, choćby ostateczny efekt tych działań miałby być mizerny. Sposób, w jaki my planujemy i zachęcamy naukowców do współpracy, z góry zakłada model biznesowy. Ludzie nauki mają świadomość, że ich współpraca w ramach danej inicjatywy będzie miała służyć przedsiębiorczości. Oczywiście również na tym zarobią, ale korzyści powinny leżeć przede wszystkim po stronie firm. Pokazujemy także założenia Regionalnego Programu Operacyjnego, gdzie zostały zaproponowane pewne mechanizmy finansowania, w ramach których naukowcy będą musieli współpracować z przemysłem i uwzględniać potrzeby rynku. Nie będą to projekty, gdzie pozwala się na dowolną pomysłowość i kreatywność, często oderwaną od rzeczywistych potrzeb.

– Czy takie nowe podejście do pracy naukowej jest bezproblemowo i bez oporu akceptowane? Według obiegowej opinii naukowcy uważają się za lepszych, zaś przemysł i biznes traktują jako sprawy podrzędne. Czy taki pogląd jeszcze funkcjonuje i czy nie obniża możliwości współpracy na linii nauka-biznes? Czy w takich warunkach możliwe jest swobodne przekładanie potencjału wiedzy na sukces finansowy?

– Zmiana podejścia jest ciężka, ale powoli staramy się to wdrażać. To szerszy problem naszego „polskiego piekiełka” – jeżeli ktoś się wyrywa do przodu, to trzeba go zaraz za nogi złapać i do szeregu wyrównać. W świecie naukowców także panował zwyczaj, że jeżeli ktoś był przedsiębiorczy czy próbował coś zrobić dla przemysłu, był źle postrzegany na uczelni. Na szczęście to się powoli zmienia. Na Politechnice Gdańskiej mamy światłe kierownictwo pod przewodem rektora prof. Janusza Rachonia, który sam jest doskonałym menedżerem. Otrzymał ostatnio nagrodę gospodarczą od Prezydenta Rzeczpospolitej za swoją działalność naukową ukierunkowaną na przemysł. Choć sytuacja ulega zmianie, w kilka dni Ameryki na Pomorzu nie da się zbudować. Na pewno ten proces zajmie kilka lat.

– Czyli środowisko naukowe zaczyna rozumieć potrzeby innowacyjne?

– Tak! Zwłaszcza osoby decyzyjne na uczelniach i w ośrodkach naukowych. Dobrym przykładem jest konsorcjum Centrum Zaawansowanych Technologii, do którego należy m.in. Politechnika Gdańska, Uniwersytet Gdański i Akademia Medyczna. Może pewne rzeczy inni robią szybciej, ale ja uważam, że warto wszystko przemyśleć, zaplanować. Muszą zajść pewne procesy dojrzewania instytucji, ludzie muszą się przekonać, że to należy robić. Dlatego lepiej jest więcej czasu poświęcić na programowanie wszystkich procesów (na później odkładając pełne uruchomienie) niż realizować pewne wyrywkowe działania, które nie będą później ze sobą skoordynowane.

– Patrząc na pomorskie MSP, łatwo dostrzec, że dla wielu z nich równie ważne mogą być innowacje techniczne, co procesowe i zarządcze. Czy próbujecie zająć się również tym problemem?

– Rzeczywiście, tak jak wspominałem, innowacyjność może mieć charakter stopniowych ulepszeń. Tworzone w ramach realizacji strategii Centrum Transferu Innowacji ma wspierać taką gradacyjną innowacyjność w firmach. Odpowiedni specjalista odwiedzi na jeden dzień firmę, dokona jej audytu i zawyrokuje, że np. w procesie produkcyjnym, w celu odniesienia większych korzyści, powinna zostać zmieniona dana procedura. Taki sposób wspierania firm jest bardzo potrzebny.

– Czy przedsiębiorcy rozumieją konieczność dokonywania innowacji?

– Czasami są innowacyjni nawet o tym nie wiedząc! Inni znowu dużo mówią o wprowadzaniu nowych rozwiązań, ale ich działania w niewielkim stopniu je stymulują. Ważny jest także problem mentalny. Podczas spotkań organizowanych w ramach projektu Biura Wdrażania staramy się zmieniać tę mentalność. Nasz projekt jest skierowany przede wszystkim do przedsiębiorstw produkcyjnych i ma pomóc im w znalezieniu odpowiedzi na następujące pytania: czy jestem konkurencyjny i w jaki sposób, czy powinienem zmienić branżę, czy jest ona dostatecznie atrakcyjna, czy warto zainwestować w nowe środki, czy może raczej zamknąć zakład i zająć się czymś innym?

– Jednym z działań w projekcie są spotkania tzw. grup branżowych. Czy przedsiębiorcy potrafią w ramach tych spotkań przełamywać niechęć do współpracy z konkurencją?

– Tak, w ramach grup branżowych staramy się przekonać firmy, że nie warto wydawać pieniędzy np. na sprzęt czy własne laboratorium, które wykorzystywane będzie jeden dzień w tygodniu. Warto porozumieć się, stworzyć konsorcjum i zrealizować daną inwestycję wspólnie. Wówczas koszty radykalnie zmniejszą się, a uzyskany efekt będzie taki sam, jeśli nie większy. W ten sposób nasza konkurencyjność wzrośnie. To jeden z takich przykładów. Proponujemy im także wspólne projekty badawczo-rozwojowe. Tych pomysłów w analizie łańcucha wartości można mnożyć i pokazywać potencjał dla wspólnych projektów. Staramy się to robić i zachęcać do współpracy. Z doświadczeń zagranicznych wiemy, że na przykład w Niemczech istnieją bardzo silne zrzeszenia firm, które mogą wpływać nawet na zmianę polityki rządu. Efektem tych prac będzie przygotowanie, przy współpracy z konsultantami, strategii rozwoju tych grup, które będą wskazywać na działania, wykazujące wysokie prawdopodobieństwo szybkiej, wspólnej realizacji. Jest to dość trudny proces, gdyż wypisując na tablicy 20 indywidualnych celów strategicznych, które są dla firmy ważne, trzeba zorganizować wiele spotkań, aby te 5 czy 7 firm wspólnie wybrało kilka najistotniejszych. Niemniej jednak, jedna z tych grup wykazuje więcej inwencji, co powinno przenieść się na biznesowe realia bardzo szybko.

– Proszę powiedzieć, czy strategia innowacji bierze także pod uwagę obszary poza aglomeracją? Może jest tak, że nie wzbudza ona zainteresowania, tam gdzie biznes ma prawdziwe problemy i nie ma czasu zajmować się bolączkami kreowanymi przez naukowców?

– Innowacje nie są „zarezerwowane” tylko dla Trójmiasta. Potrzeba zwiększania innowacyjności dotyczy wszystkich, także podmiotów spoza aglomeracji. Dlatego też działamy na rzecz wsparcia rozwoju poprzez innowacje obszarów poza aglomeracją. Mamy już silne ośrodki w Słupsku, Kwidzynie czy Pruszczu Gdańskim, ale także przykłady innych dobrych inicjatyw lokalnych. Co jest ważne? Lokalne społeczności nie mogą zamykać się w sobie. Nie można obrażać się na Trójmiasto, że jest silne, lecz należy z tego korzystać. Dlatego głównym celem strategii jest wsparcie MSP w regionie poprzez szerokie wykorzystanie potencjału innowacyjnego aglomeracji. To nie jest tylko wymysł Pomorza. „Najsprytniejsze” regiony potrafią wykorzystać potencjał, który znajduje się w największych ośrodkach położonych na ich terenie. W ramach naszego programu podróżujemy po powiatach i rozmawiamy. Ostatnio byliśmy w Słupsku i Kwidzynie, gdzie rozmawialiśmy o tamtejszych problemach i rozwoju innowacyjności lokalnych miast i powiatów.

– Czy innowacje mają już odpowiedni priorytet, czy też nasi lokalni decydenci w dalszym ciągu wolą inwestować w drogi, wodociągi, czyli tak zwane działania twarde?

– Dotyka Pan bardzo wrażliwego tematu. Zgodzę się, że trzeba o tym dyskutować, przekonywać naszych regionalnych włodarzy, aby innowacyjność była jednym z priorytetów. Jest to trudne z jednej przyczyny. Nasi politycy są rozliczani przez społeczeństwo z widocznych efektów swojej pracy, przez co łatwiej jest wybudować nowy chodnik, niż planować rozwój regionu w perspektywie 10 lat. To rzeczywiście problem, ale nasze władze są wrażliwe na innowacyjność. Co więcej, myślę, że ta wrażliwość będziecie się zwiększać.

– Ale czy nie jest tak, że władza jest leniwa? Większość włodarzy woli budować drogi, a nie na przykład sieci bezprzewodowe. Mimo że to pierwsze poprawia tylko jakość życia, a to drugie stwarza szansę na rozwój zawodowy, otwiera nowe perspektywy przed mieszkańcami, ich dziećmi i wnukami?

– Ma Pan rację. Władzy często nie chce się myśleć długookresowo. Rzadko kto ma wizję. I tutaj jest też nasza rola. Musimy przekonywać władze samorządowe do myślenia proinnowacyjnego – to się zawiera w kategoriach kreowania innowacji społecznej. Dlatego też jeździmy do powiatów i pokazujemy cele strategii. Powtarzamy: „Szanowni Państwo, rury, kanalizacja, drogi to nie są najważniejsze sprawy. Trzeba myśleć o innowacyjności, o planowaniu rozwoju na najbliższe 5 czy 10 lat, a nie tylko od wyborów do wyborów.” Część ludzi i decydentów już teraz świetnie to rozumie. Istnieje jednak jeszcze całkiem spora grupa osób, która te kwestie bagatelizuje. Starają się utrwalać to, co już jest. A dzisiejszy świat jest na tyle dynamiczny, że takie osoby od razu stają na przegranej pozycji. I my staramy się im to uświadamiać, pokazywać, w czym można współcześnie upatrywać szans na sukces.

– A propos tematu, na który dżentelmeni nie rozmawiają. Czy policzono, ile te wszystkie działania, mające promować i wspierać innowacyjność, będą kosztować? Czy wiemy, skąd brać na to środki?

– Tak, pewne przymiarki zostały poczynione. Oszacowano m.in. koszty: bazowej infrastruktury, funkcjonowania systemu transferu technologii, stworzenia funduszy wsparcia finansowego dla firm. Mówiąc o tej infrastrukturze, myślę też o parkach naukowo-technologicznych, parkach technologicznych, centrach edukacyjno-wdrożeniowych, inkubatorach, itp. Wstępna przymiarka kosztów tych działań do 2013 roku oszacowana została na około 300 milionów zł, przy czym nie uwzględnia ona kwoty bezpośredniej pomocy dla przedsiębiorstw.

– I będą na to środki?

– Część na pewno uda się sfinansować z Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013, ale wiadomo, że RPO nie może być lekarstwem na wszystkie problemy. Znaczne środki będą także dostępne w ramach krajowych (sektorowych) programów operacyjnych – działań specjalnie dedykowanych na innowacje, gospodarkę i naukę. Tam istnieje duża szansa pozyskania dofinansowania.

– A niezbędny wkład własny? Przez kogo zostanie zagwarantowany?

– Oczywiście gros środków będzie pochodzić z funduszy publicznych. W ramach działań wdrożeniowych musimy jednak przewidzieć także poważną rolę dla przedsiębiorców i ich zrzeszeń. Bo przede wszystkim dla nich jest to robione. Przy realizacji konkretnych projektów badawczo-wdrożeniowych firmy musza być zaangażowane także finansowo, bo to one będą czerpały z tego profity.

– Podsumowując, czy jest szansa, że w perspektywie najbliższych pięciu, dziesięciu lat Pomorskie stanie się regionem innowacyjnym? Jakie są nasze główne atuty?

– Jestem przekonany, że tak. Zresztą są już pierwsze jaskółki, które o tym świadczą. Nasi partnerzy z sektora przedsiębiorstw mówią, że potrzebują systemu wspierania innowacji. Potrzebują kogoś, kto przyjdzie do ich firmy i powie, co robią źle, co należałoby zrobić, aby być bardziej konkurencyjnym. Ten system staramy się im zapewnić. Na pewno wielką szansą jest dla nas morze i potencjał, jaki tkwi w branży przemysłu okrętowego, nawet jeżeli jest on traktowany jako średnio zaawansowany technologicznie. Daje jednak ogromne pole do popisu dla innowacyjności. Wielką szansą jest leżący w bliskiej odległości Obszar Kaliningradzki, stanowiący wrota na wschód, które w procesach innowacyjnych powinny zostać wykorzystane. Sama nasza zdolność do bycia przedsiębiorczymi i innowacyjnymi to już ogromny atut, zwłaszcza w rękach młodych. Dlatego należałoby wspomóc ich pewnymi działaniami instytucjonalnymi. W końcu mamy też dobrych menedżerów, którzy konsekwentnie wdrażają strategię innowacji, podnosząc tym samym konkurencyjność i innowacyjność naszego regionu.

– Dziękuję za rozmowę.

Krajobraz wspierania innowacyjności w woj. pomorskim

Jan Szomburg, Jr. – zastępca redaktora naczelnego

Podstawowym punktem odniesienia dla wspierania innowacyjności jest Regionalna Strategia Innowacji dla Województwa Pomorskiego (RIS-P) uchwalona w grudniu 2004 roku przez Samorząd Województwa Pomorskiego. Jej głównym założeniem jest zbudowanie skutecznego i sprawnego systemu wspomagania rozwoju innowacji na Pomorzu. Pośrednio wskazuje ona na pożądane kierunki wydatkowania funduszy strukturalnych w regionie. Pełna treść RIS-P dostępna jest na stronach Urzędu Marszałkowskiego (www.woj-pomorskie.pl). Nadzór nad realizacją strategii sprawuje powołany przez Marszałka Województwa regionalny Komitet Sterujący.

Wdrażanie RIS-P jest realizowane m.in. w ramach projektu Biura Wdrażania Regionalnej Strategii Innowacji dla Województwa Pomorskiego (BW RIS-P) finansowanego w ramach działania 2.6 ZPORR. Jest on realizowany przez konsorcjum złożone z Politechniki Gdańskiej, Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, Gdańskiego Związku Pracodawców oraz Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Przewidywane cele projektu to: opracowanie koncepcji funkcjonowania Pomorskiej Sieci Innowacyjnej i stworzenie dla niej płaszczyzny wymiany informacji, utworzenie grup branżowych firm innowacyjnych oraz zespołów dla opracowania strategii wybranych dziedzin B+R, organizacja Regionalnych Forów Innowacji oraz konkursu Pomorski Lider Innowacji. Więcej informacji o BW RIS-P znaleźć można na stronie internetowej www.ris-pomorskie.pg.gda.pl. Na stronie tej dostępna jest także baza ofert technologicznych, która daje możliwość znalezienia partnera do wspólnego projektu – zarówno po stronie uczelni jak i przedsiębiorstw.

Równolegle od połowy 2005 roku realizowany jest również projekt Regionalna Strategia Innowacji dla Województwa Pomorskiego – uzupełnienie i plan działań. Jest on współfinansowany ze środków 6. Programu Ramowego Unii Europejskiej, zaś jego zadaniem jest poszerzenie i udoskonalenie przyjętej obecnie strategii. Ma to się m.in. dokonać poprzez transfer doświadczeń oraz rozwijanie współpracy z dwóch brytyjskich regionów uczestniczących w projekcie – Szkocji i Północno-Wschodniej Anglii. Po stronie polskiej projekt jest realizowany przez konsorcjum złożone z: Politechniki Gdańskiej, Uniwersytetu Gdańskiego, Agencji Rozwoju Pomorza, Centrum Techniki Okrętowej i Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Szczegółowe informacje o projekcie można uzyskać pod adresem www.eu-risp.pg.gda.pl.

Kolejnym projektem, który ma wspierać budowę regionalnego systemu innowacji jest projekt Regionalne Studia Innowacyjności i Konkurencyjności Gospodarki realizowany przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w ramach działania 2.6 ZPORR. Jego celem jest dostarczenie gruntownej wiedzy o regionalnych, krajowych i międzynarodowych uwarunkowaniach kształtujących procesy innowacyjne w gospodarce województwa pomorskiego oraz sformułowanie rekomendacji dla Urzędu Marszałkowskiego odpowiadającego za Regionalną Strategię Innowacji. Pośrednio wyniki projektu będą także użyteczne dla Biura Wdrażania RIS-P, władz powiatowych i gminnych, jednostek sektora B+R, instytucji otoczenia biznesu i innych podmiotów regionalnego systemu innowacyjnego. Więcej informacji nt. projektu pod adresem www.rcik.pl.

Niezależnie Agencja Rozwoju Pomorza S.A. i Uniwersytet Gdański realizują projekt pod nazwą Pomorskie Obserwatorium Gospodarcze finansowany z działania 2.6. ZPORR. POG ma stanowić skuteczne narzędzie monitorowania rozwoju sektora MSP na Pomorzu, a w konsekwencji umożliwić jego efektywne wspieranie. Więcej o projekcie na stronie www.pog.arpg.gda.pl.

W 2005 roku powstało Centrum Zaawansowanych Technologii „POMORZE” (CZT-P). Zrzesza ono w formie konsorcjum uczelnie wyższe, jednostki naukowo-badawcze i przedsiębiorstwa regionu Trójmiasta w celu wspólnego prowadzenia wieloletnich prac o charakterze badawczo-wdrożeniowym, skierowanych na działania mające największe szanse realizacji na rynku i przyczyniające się do wzrostu innowacyjności i konkurencyjności gospodarki. Projekt realizowany jest w ramach działania 2.6 ZPORR. Więcej informacji zawiera strona www.czt-p.pg.gda.pl.

Również w 2005 roku podpisana została umowa pomiędzy Regionalną Instytucją Finansującą a Pomorską Specjalną Strefą Ekonomiczną Sp. z o.o. na realizację kolejnego projektu spójnego z RIS-P: „Strategiczne doradztwo technologiczne i innowacyjne dla MSP, jako moduł Regionalnego Centrum Transferu Innowacji Pomorze”. Projekt realizowany jest w ramach działania 2.6 ZPORR. Głównym celem jest podniesienie konkurencyjności małych i średnich firm o charakterze produkcyjnym i produkcyjno-usługowym z województwa pomorskiego poprzez propagowanie konieczności opracowywania oraz wdrażania długoterminowych strategii rozwojowych, opartych o zaawansowane technologie i rozwiązania innowacyjne. Niezbędne informacje znaleźć można pod adresem: www.ris-pomorskie.pg.gda.pl.

W krajobraz instytucji wspierania innowacyjności na Pomorzu wpisuje się istniejące od 2003 roku Biuro Transferu Technologii Politechniki Gdańskiej (BTT PG). Projekt ten realizowany jest w ramach działania 2.6 ZPORR. Głównymi zadaniami BTT PG są: ochrona własności intelektualnej i przemysłowej, komercjalizacja technologii i wyników badań, kontraktowanie usług na rzecz przedsiębiorców oraz promocja przedsiębiorczości. W ramach biura funkcjonuje Akademicki Inkubator Gospodarczy. Na temat BTT PG więcej informacji uzyskać można pod adresem www.btt.pg.gda.pl.

Na terenie województwa pomorskiego funkcjonują również dwa parki naukowo-technologiczne, które tworzą infrastrukturę dla nowych firm technologicznych. Są to: Pomorski Park Naukowo-Technologiczny (PPNT) w Gdyni (www.ppnt.pl) oraz nowo powstały Gdański Park Naukowo-Technologiczny (GPN-T) w Gdańsku (www.strefa.gda.pl). Ideą parków technologicznych jest koncentracja na niewielkim obszarze czynników związanych z rozwojem firm, ułatwiających prowadzenie działalności gospodarczej oraz transfer i wdrażanie technologii przy wykorzystaniu efektów synergicznych.

W realizację RIS-P wpisuje się jeszcze wiele projektów proinnowacyjnych, w szczególności tych realizowanych w ramach działania 2.6 ZPORR. Są to: „System Stypendialny dla Doktorantów – Politechnika Gdańska dla Gospodarki Innowacyjnej Regionu” (Politechnika Gdańska), „Program stypendiów dla doktorantów Uniwersytetu Gdańskiego zajmujących się badaniami nad rozwojem gospodarki innowacyjnej Pomorza” (Uniwersytet Gdański), „Stypendia dla doktorantów Wydziału Chemii Uniwersytetu Gdańskiego na prowadzenie badań naukowych” (Uniwersytet Gdański), „Wicomm Forum – Regionalna zintegrowana platforma współpracy w dziedzinie inżynierii systemów komunikacji bezprzewodowej – Część I” (Politechnika Gdańska), „System gospodarki Elektronicznej Pomorza dla MSP” (Uniwersytet Gdański), „Absolwent w pomorskim przedsiębiorstwie – program stażowy dla absolwentów Wydziału Chemii Uniwersytetu Gdańskiego – (APoP)” (Uniwersytet Gdański), „www.innowacje.gdynia.pl” (Urząd Miasta Gdyni), „Pro-innowacyjna Gospodarka Morska – gwarancją zrównoważonego rozwoju regionu” (CETO), „Utworzenie Centrum Edukacyjno-Wdrożeniowego Zaawansowanych Technologii (CE-W) w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym (PPNT)” (Gdyńskie Centrum Innowacji), „Innowacyjny system monitoringu oraz ocena rozkładu emisji związków toksycznych w spalinach silników okrętowych w wybranych regionach aglomeracji Trójmiasta” (Akademia Marynarki Wojennej), „Stworzenie sieci współpracy dla innowacyjnej gospodarki morskiej Pomorza” (Polski Rejestr Statków). Więcej informacji na stronie www.arpg.gda.pl.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Mózgi czy asfalty

Z Tomaszem Parteką , Dyrektorem Departamentu Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego, rozmawia Dawid Piwowarczyk.

– Panie Dyrektorze, jak wygląda innowacyjność Pomorza z perspektywy Urzędu Marszałkowskiego? Jakie są atuty i szanse Pomorza jeżeli chodzi o innowacyjność?

– A możemy postawić sobie na początek inne pytanie?

– Proszę bardzo.

– Co to w ogóle jest innowacja? Utarł się dosyć powszechny pogląd wiążący innowacje z technologiami. W świetle takiej definicji byłaby to więc nowa maszyna, urządzenie, nowy środek transportu. Natomiast szersze ujęcie uznaje za innowację sposób myślenia – gotowość do zmian. Można tu użyć trochę przewrotnego sformułowania, że innowacją jest to, co wymyślamy dzisiaj, jutro wdrażamy, a pojutrze jest to już przestarzałe. Innowacja nie jest produktem, lecz procesem. I właśnie w tym ujęciu procesowym Urząd Marszałkowski ma najwięcej do zdziałania. Bo rozmawiamy przecież w gmachu, gdzie pracują samorządowcy, którzy nie mają żadnego bezpośredniego wpływu na technologie.

– Ale i tak mogą zrobić niemało dobrego lub złego dla innowacyjności.

– Tak, to prawda. Są w stanie kształtować otoczenie i zachodzące w nim procesy. Tutaj wracamy do pierwszego pytania i możemy powiedzieć, jakie są szanse i potencjały innowacyjne Pomorza. Oczywiście, nie sposób znaleźć takie wskaźniki i kryteria, dzięki którym można by było szybko i trafnie opisać tak szeroki i złożony temat. Proste spojrzenie to opisanie potencjału naukowego, badawczego i intelektualnego. To jest silna strona. Istnieje też coś takiego, jak gotowość do innowacji – kultura innowacyjna. Uważam, że Pomorze jest ukierunkowane na innowacyjność. Potwierdza to na przykład fakt, że nasze województwo ma najwyższy wskaźnik zakładanych firm na tysiąc mieszkańców. To zaś oznacza gotowość do pracy i zmian, a każda innowacja jest przecież zmianą.

– Jakie czynniki, czy też elementy otoczenia promują, a jakie blokują innowacyjność?

– Oczywiście, są środowiska o większej i mniejszej podatności na innowacyjność. Ważną rolę odgrywają kręgi naukowe, ponieważ cała nauka jest nastawiona na zmiany. Naukowiec musi szukać, eksplorować, tworzyć nowe metody, eksperymentować. Jego działanie jest więc forpocztą innowacyjności. Ale to nie jest jeszcze warunek wystarczający. Ważna jest też otwartość na zmiany i śmiałość ich podejmowania. Kultura innowacyjna musi dotyczyć szerokiego grona ludzi, nie tylko ze środowiska naukowego. Równie ważne, a może nawet ważniejsze jest to, żeby istniała ona wśród przedsiębiorców. Pytanie, czy są oni gotowi do wprowadzania zmian, polegających na przyswajaniu nowych technologii, nowych rozwiązań, pomysłów. Z tym jest chyba jeszcze nienajlepiej.

– Z czego to wynika?

– Problemem jest poziom ryzyka, z którym mamy obecnie do czynienia przy wdrażaniu rozwiązań innowacyjnych. Trzeba zaangażować często niemałe środki, które w dodatku bardzo ciężko pozyskać. A instytucji mogących służyć pomocą na razie brak. Przedsiębiorcy postępują więc z własnego punktu widzenia racjonalnie i nie angażują się w coś, co może być dla nich zbyt ryzykowne.

– Czy możemy obniżyć ten poziom ryzyka? Sprawić, żeby wizja potencjalnych zysków przeważyła nad obawami?

– Tak. W tym momencie dochodzimy do roli samorządu, który nie uczestniczy bezpośrednio w tworzeniu innowacji, ale kreuje warunki dla ich powstawania.

– Na czym polega ta kreacja?

– Po pierwsze, mamy dokumenty programowe, które otwierają ścieżkę do środków wsparcia. Po to została w 2004 roku uchwalona Regionalna Strategia Innowacji, aby sprecyzować cele, priorytety i działania, a także wskazać najważniejsze instytucje, które powinny w tym procesie uczestniczyć. Tutaj rola samorządu wojewódzkiego była wiodąca. Dzięki tym działaniom programowym stworzyliśmy dostęp do środków przewidzianych w Zintegrowanym Programie Operacyjnym Rozwoju Regionalnego. Kolejne, jeszcze większe środki pojawią się w Regionalnym Programie Operacyjnym na lata 2007-2013.

– A co z likwidacją bariery finansowej dla przedsiębiorców?

– Województwo pomorskie jest aktywne w tworzeniu finansowych instrumentów wsparcia dla przedsiębiorców, chcących podejmować działania mające na celu wdrażanie innowacji. Poza funkcjonującymi już funduszem pożyczkowym i funduszem poręczeń kapitałowych, zostanie utworzony fundusz kapitału wysokiego ryzyka Inveno. Pozwoli on na rozłożenie ryzyka wdrożenia innowacji pomiędzy przedsiębiorcę i zewnętrznych inwestorów. To poważny krok naprzód.

– A jak wygląda kwestia budowania zaplecza dla firm zainteresowanych innowacjami?

– Trzecim elementem jest stworzenie instytucji wsparcia. Na tym polu, w porównaniu z Niemcami, Anglią czy Szkocją, mamy bardzo duże opóźnienie. Polski przedsiębiorca, który albo zaczyna działalność, albo chce wejść w branże innowacyjne, napotyka na wielki problem – płytkość polskiego rynku konsultingowego. Funkcjonuje na nim relatywnie niewiele podmiotów, koncentrujących w dodatku swoją działalność głównie na doradztwie ogólnym. Praktycznie nie ma na rynku firm konsultingowych wyspecjalizowanych w innowacjach, a przecież planując działalność innowacyjną, niezbędne jest sporządzenie profesjonalnego biznes planu, który odpowie nam na pytanie o potrzebne nakłady, szanse sukcesu i możliwe zagrożenia. Taka firma doradcza powinna też umożliwiać dotarcie do myśli innowacyjnej. Chodzi więc o firmy, które będą pomostem łączącym przedsiębiorców ze sferą naukowo-badawczą. Potrzebne są takie warunki, w których przedsiębiorca ze swymi pomysłami nie będzie osamotniony. Dzięki naszym działaniom staramy się stworzyć właśnie na Pomorzu takie kompleksowe wsparcie. Chcemy zapewniać dostęp do źródeł pomocy finansowej, wiedzy oraz do profesjonalnych instytucji.

– A czy obecnie jest już wystarczający dostęp do wiedzy innowacyjnej?

– To kolejne zadania dla samorządu wojewódzkiego – tworzenie platformy wymiany informacji, platformy dyskusji. Takim miejscem swobodnego przepływu wiedzy są Fora Innowacji. Odbyło się ich już pięć i przyczyniły się one między innymi do ukształtowania ostatecznej formy Regionalnej Strategii Innowacji. Była też możliwość zaprezentowania doświadczeń tych krajów, które w promowaniu innowacji są już zdecydowanie dalej niż my. Mowa szczególnie o dobrych, sprawdzonych wzorach angielskich i szkockich. To kolejna z form działania samorządu w celu wspierania innowacji.

– A czy mamy jakąś wizję dotyczącą innowacji, która nie tylko zwalczyłaby nasze opóźnienie, ale znacząco przybliżyłaby do czołówki najbardziej innowacyjnych regionów świata?

– Tak, mamy dalekosiężne plany stworzenia proinnowacyjnej struktury przestrzennej. Określamy ten projekt jako Miasto Wiedzy (Science City), a w zasadzie dzielnica wiedzy. Chcemy, żeby za kilkanaście lat – bo jest to projekt kolosalny i długofalowy – metropolia Trójmiasta miała całe dzielnice, gdzie funkcje innowacyjności, nauki i wiedzy będą dominujące. Wzorujemy się tutaj na doświadczeniach i aspiracjach takich miast, jak Newcastle, czy Glasgow.

– Mamy już campusy uczelniane, czym one się różnią?

– Gdy mówimy o Mieście Wiedzy, nie mamy na myśli „gett wiedzy”. To właśnie odróżnia je od campusów uczelnianych. Takie kompleksy mogą być oczywiście częścią Miasta Wiedzy, które powinno skupiać także inkubatory przedsiębiorczości, obiekty edukacyjne czy miejsca zabawy wiedzą. To ostatnio duży hit w Europie. Tworzone są nowe miejsca dostępu do wiedzy, gdzie „oswaja się” ludzi – głównie młodzież – z najnowszymi informacjami ze świata nauki. Ale odbywa się to zupełnie inaczej niż jeszcze całkiem niedawno. Stwarza się praktyczną możliwość przeprowadzania małych doświadczeń. W ten sposób „zaraża się” młodzież wiedzą. Pokazuje się, że nie jest ona nudna i że innowacyjność powinna cechować nas w życiu codziennym. A właśnie to, uczące się jeszcze pokolenie już za chwilę będzie tworzyło innowacyjne jutro. Mamy już zaczątki takich dzielnic wiedzy. Są nimi parki (gdyński i gdański) naukowo-technologiczne, na terenie których powstają coraz to nowsze instytucje. W Gdańsku rozwój takiej dzielnicy opierać się będzie na kooperacji z Politechniką Gdańską i Akademią Medyczną oraz na poszukiwaniu nowych terenów. W tym miejscu rodzi się pytanie o wizję. Niedaleko Gdańskiego Parku Technologicznego przy ulicy Trzy Lipy istnieją duże tereny wykorzystywane jako ogródki działkowe. Tracą one coraz bardziej na znaczeniu i już wkrótce miasto stanie przed problemem ich ponownego zagospodarowania. I tutaj możliwe są dwa rozwiązania. Można te tereny sprzedać deweloperom mieszkaniowym. Gwarantuje to szybki i niemały, ale jednorazowy zysk. Można też przekazać te tereny pod dzielnicę wiedzy i zbudować część Miasta Wiedzy tak, żeby zrodziło się tutaj nowoczesne oblicze miasta. Ta druga opcja nie gwarantuje ani dużych, ani szybkich wpływów do kasy. Daje jednak zdecydowanie coś bardziej wartościowego – widoki na lepsze jutro i pieniądze nieporównywalnie większe, choć w nieco dalszej perspektywie. To wymaga jednak odpowiedniej kultury innowacyjnej samorządowych władz miejskich.

– Patrząc na to co już zrobiono, czy jest Pan zadowolony z Regionalnej Strategii Innowacji i z jej wdrażania?

– Jestem zadowolony ze strategii, natomiast nie z tempa jej wdrażania. Opóźnienia to jednak w dużej mierze wynik spowolnienia tempa rozwoju gospodarczego w ostatnich latach. Innowacje to bardzo specyficzny obszar. Tutaj nie da się budować dokładnego planu czasowego, jak na przykład przy planowaniu inwestycji drogowych. Czasami innowacje wymagają dojrzewania. I w tym względzie jestem bardzo niecierpliwy. Na przykład Politechnika Gdańska kreuje bardzo dobre działania dotyczące komercjalizacji badań i inicjatyw studentów. Założeniem jest, by duża ilość uczących się kończyła studia mając swoją firmę, najlepiej innowacyjną. Ale wdrożenie tych reform, zachęcenie naukowców i studentów do zmiany postaw i aspiracji to proces raczej na lata, a nie na parę tygodni czy miesięcy. Widać jednak pewną kompleksowość działań. Projekt Politechniki współgra z konceptem parku naukowo-technologicznego. Jest już inkubator studencki. Preinkubacja ma natomiast miejsce na uczelni. Wyzwala pewien rodzaj ciśnienia do założenia własnej firmy. Student jest stymulowany do innowacyjności, do działania. Służą temu konkursy, które dają szansę rozpoznania i zakorzenienia w inkubatorze ciekawych pomysłów. Firmy tam powstałe będą następnie wychodziły z inkubatora i trafiały do parku technologicznego. Choć to zdecydowanie właściwy kierunek, na razie mamy tylko incydentalne przypadki. Chciałbym, aby tych inkubatorów było już kilkadziesiąt, i to nie tylko w Trójmieście, ale i w Chojnicach, Słupsku czy Malborku. Wszędzie tam, gdzie istnieje już „ciśnienie” innowacyjne, jednakże nie ma ono dalekiego zasięgu. Wszystkie te reformy wymagają sporo czasu, ale okres lat 2007-2013 zapowiada się pod względem nakładów na innowacje bardzo obiecująco.

– Czy już wiemy, o jakich środkach na innowacje mówimy i czy ostatecznie nie będzie tak, że zostaną wykorzystane na inne cele?

– W tej chwili przy tworzeniu Regionalnego Programu Operacyjnego cały czas ścierają się dwie opcje. Mówiąc hasłowo: jedna chce inwestować w mózgi, a druga w asfalt. Oczywiście, opóźnienie cywilizacyjne regionu, zwłaszcza niektórych jego części, jest bardzo duże. Nie ma dróg, połączeń kolejowych, dekapitalizują się budynki, małe miasta umierają, środowisko nie jest jeszcze w dobrym stanie (chociaż w lepszym niż kiedyś). Prawie wszędzie są wodociągi, ale brak kanalizacji, toteż elementarne potrzeby są nadal niezaspokojone. Musimy jednak znaleźć konsensus, uzgodnić proporcje między kierowaniem środków na nadrabianie zapóźnienia cywilizacyjnego w zakresie infrastruktury a budowaniem warunków dla stabilnego rozwoju. Bez tego drugiego cały czas będziemy z tyłu. Musimy pamiętać, że gonimy świat, który nie stoi, lecz pędzi. Albo więc dobiegniemy do tego rozpędzonego pociągu, albo zostaniemy daleko w tyle. Albo szybki rozwój, albo czerwona latarnia. W najgorszym wypadku zostanie nam tylko pomachać tym, którym się udało i tkwić na peryferiach przez kilkadziesiąt następnych lat. Dogonić ten pociąg to nasze podstawowe wyzwanie.

– Ale w świetle większości badań Pomorze to jak najbardziej peryferia w stosunku do „jądra”.

– Ale pod jakimi względami. Uważam, że jesteśmy peryferiami wysokiej jakości. Zresztą ci eksperci, którzy tutaj przyjeżdżają, też uważają, że Pomorskie ma szanse. Jest bardzo dobra perspektywa związana z lotniskiem i terenami wokół niego. Wszystkie innowacyjne instytucje, przedsiębiorstwa, organizacje gospodarcze po prostu kochają transport lotniczy. Mimo że przepływ myśli, wiedzy i kapitałów odbywa się elektronicznie, to lotnisko znajdujące się w otoczeniu jest ogromnym atutem (perłą) lokalizacji. Z tego punktu widzenia te nasze peryferia są bardzo blisko „jądra”. Na pewno peryferyzujemy się przez wewnętrzną konkurencję. Potencjał wynikający ze statusu metropolii wciąż nie jest w 100% wykorzystany. To są oddzielne możliwości Gdańska i Gdyni, a proces integracji, ściślejszego współdziałania odbywa się bardzo powoli. Taka kooperacja nie jest niczym nowym. Weźmy choćby Rotterdam, Amsterdam czy Hagę – tam nie ma takiego poziomu konkurowania pomiędzy miastami zlokalizowanymi blisko siebie. Są wielkie metropolie niemieckie, które długo budowały związki komunalne głównego miasta i jego otoczenia. Ale na przykład związek komunikacyjny miast wokół Hamburga (16 różnych przewoźników drogowych, kolejowych, wodnych), który powstał dla realizacji wspólnego celu, pokazuje, że taka współpraca jest możliwa i przynosi pozytywne efekty. Choćby jeden wspólny bilet – przewoźnicy rozliczają się między sobą. Wszystko można zorganizować, potrzebny jest jednak pewien rodzaj kultury innowacyjnej i chęć współdziałania.

– Wydaje się, że w Polsce bardzo przydałaby się inwestycja w kulturę oraz znalezienie sposobu prowadzenia rozmów i negocjacji.

– To jest właśnie kwestia kultury innowacyjnej…

– Jak wygląda jej kształtowanie? Czy efekty są zadowalające, czy znowu mamy jakieś opóźnienia, niedociągnięcia?

– W przypadku gdyńskiego parku technologicznego czy powołanego później gdańskiego widać już, w jakim kierunku idziemy i jak to będzie wyglądało za niedługi czas. W Gdyni ta „skorupa” robi się już coraz ciekawsza, jej treść także. Zaczyna dojrzewać myślenie proinnowacyjne w instytucjach naukowych, szczególnie na Politechnice Gdańskiej, Akademii Medycznej. Inne uczelnie mogłyby szybciej kreować odpowiednie instytucje, upowszechniać komercjalizację wiedzy. Na uniwersytetach zachodnich żaden profesor czy badacz innowacyjny nie tyka się problemu upowszechniania i komercjalizowania technologii. Do tego są powoływane organizacje, które penetrują, kto co wymyśla, a następnie namawiają do rozpowszechniania, sprzedaży tej wiedzy. Kontrakt zawarty z danym naukowcem przynosi profity nie tylko jemu, ale też pośrednikowi i uczelni. U nas takich biznesowo zorientowanych jednostek organizacyjnych nadal nie ma. Wszyscy mówią o komercjalizacji badań, ale nie mamy szansy tego wykreować. Co ważne, tamte instytucje wykazują silne tendencje integracyjne. Część uniwersytetów tworzy jedną sieć. Znam przykład brytyjski, gdzie sześć uczelni powołało konsorcjum dla komercjalizacji badań. To daje oszczędność środków i dowodzi, że innowacje powstają dzięki interdyscyplinarności, na pograniczu różnych dziedzin nauki.

– Proszę powiedzieć, jak wygląda działalność Komitetu Sterującego ds. Regionalnej Strategii Innowacji?

– Komitet Sterujący ma dwie funkcje: sterującą i monitorującą. Nie jest to duży zbiór ludzi, grupuje bowiem przedstawicieli czterech reprezentacji: samorządu w osobie: marszałka, tworzącego warunki dla innowacji, przedstawicieli uczelni i jednostek B+R (nauka), przedstawicieli Związku Pracodawców i Izby Przemysłowo-Handlowej (przedsiębiorcy) oraz reprezentantów Biura Wdrażania RIS-P (wdrażanie), którzy raportują co jakiś czas (miesiąc lub dwa) o postępie w powstawaniu odpowiednich instytucji i realizacji działań. Ostatnio na przykład odbyło się posiedzenie komitetu na terenie Gdańskiego Parku Naukowo-Technologicznego, gdzie nastąpił przegląd instytucji już powstałych, jak również tych, które będą tworzone i finansowane ze środków unijnych w przyszłym okresie programowania. Istotna jest także funkcja monitoringu. Strategia zakłada szereg działań, toteż jednym z zadań Komitetu Sterującego jest sprawdzanie, które działania w jakim stopniu są realizowane. Komitet jest także miejscem kreowania nowych pomysłów…

– Tworzenia wizji…

– Tak. Na ostatnim posiedzeniu odbyła się na przykład ciekawa dyskusja, która dotyczyła dzielnic wiedzy. Namawialiśmy władze Gdańska, aby wokół parku technologicznego w rejonie Trzech Lip stworzyć warunki rozwoju nie tylko dla innych instytucji uzupełniających (innowacyjnych obiektów technologicznych), ale też dla odmiennej kultury mieszkania, rozrywki. Chodzi o wykreowanie pewnej wizji, ponieważ często działamy bardzo doraźnie i operacyjnie. Z drugiej strony jeździmy, oglądamy świat i widzimy, że pięć czy dziesięć lat temu, ktoś również miał jakąś wizję. Że w miejsce starych bloków czy fabryk (czy wręcz mieszkaniowych slumsów) powstaje piękna, nowa część miasta. I ta rewitalizacja nie polega na ogrodzonych apartamentach, strzegących spokoju bogatych mieszkańców. Wręcz przeciwnie – powstaje otwarta przestrzeń publiczna, gdzie na „wyższych piętrach” dziać się będzie pod względem technologicznym coś bardzo istotnego, a na „poziomie parteru” zwykli ludzie, będąc bardzo blisko tej wiedzy, zaspokajać będą swoje elementarne potrzeby. Jestem za taką wizją. Mam nadzieję, że ten temat zostanie podjęty w układzie związku metropolitarnego. Musimy wykreować to spojrzenie i wspierać jego wdrażanie. Musimy wiedzieć, czego chcą mieszkańcy Trójmiasta i jak widzą siebie w tej metropolii. Na razie realizują się w mieście konsumpcji, w pogoni za tańszym towarem w wielkopowierzchniowych obiektach handlowych. Ale mam nadzieję, że to minie.

– Panie dyrektorze, jakie działania można jeszcze sfinansować w ramach środków dostępnych ze Zintegrowanego Programu Rozwoju Regionalnego?

– Środki, które zostały na innowacje, są bardzo małe. Wobec tego nie pozwalają na finansowanie trwałych inwestycji w najbliższym roku. Starczą natomiast na stworzenie instytucji wsparcia przedsiębiorstw, które pomagałyby w rozwoju proinnowacyjnym. Możliwe będzie także kształcenie kadr w zakresie zarządzania projektami. Tak zainwestowane środki muszą dać efekt w postaci pomnożonych zysków – wiedza nie może się zmarnować. Informacje o innowacjach nie powinny być tajne, zarezerwowane tylko dla jednej firmy konsultingowej. Ta wiedza musi być znana i propagowana w jak najszerszym gronie.

– Czy jesteśmy w stanie trafić do czołówki najbardziej innowacyjnych regionów Europy lub na początek przynajmniej Polski?

– O Europie na razie wolę nie mówić, natomiast chciałbym, abyśmy znaleźli się wśród najbardziej innowacyjnych regionów w Polsce. Myślę, że jesteśmy na to „skazani”, gdyż posiadamy atuty, o których mówiliśmy na początku, czyli: potencjał naukowy, lokalizacja, infrastruktura i otwartość na innowacje. To cechy, których zazdroszczą nam ludzie z innych części kraju. Fakt, że Pomorze jest w czołówce absorpcji środków unijnych, również wynika z pewnej żarłoczności na nowość, rozwój, realizację założonych celów. To typowe dla społeczeństw zlokalizowanych nad morzem. Na całym świecie miasta tak usytuowane są bardzo otwarte. Muszą przyjmować ludzi z zewnątrz, nie znając ich. To cecha szczególnej mentalności i to właśnie ona jest bardzo istotna przy innowacji. Jeśli zaś chodzi o nasze szanse? W Regionalnym Programie Operacyjnym drugie działanie nosi nazwę „Wsparcie dla innowacji”. Dodatkowe środki będą także dostępne w ramach innego zapisu: „Infrastruktura społeczeństwa wiedzy”. Mamy więc dwa kierunki działań w RPO, które tworzą filary rozwoju innowacyjnego, stanowią podstawę realizacji Strategii Lizbońskiej w województwie pomorskim.

– Czy wiemy już, o jakich kwotach mówimy?

– Jeszcze nie. Jest to ciągłe spieranie się: ile na asfalty, a ile na mózgi. Ja oczywiście optuję za jak największymi środkami na to drugie. W tej chwili mowa jest o kwocie rzędu 8-10%, a zaczęliśmy od 12%. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że w negocjacjach z Komisją Europejską (RPO musi być bowiem negocjowane w Brukseli) usłyszymy: „Kochani, Europa musi być konkurencyjna dla świata. Regiony odgrywają tutaj dużą rolę i nie możecie zaniedbywać tych priorytetów”.

– I proszę przeznaczyć na innowacje nie 10, ale 80% środków?

– Bruksela sugeruje na spotkaniach, aby nawet 60% środków kierowane było na realizację celów związanych nie tyle z innowacjami, co z założeniami Strategii Lizbońskiej. Mowa także o zapisach odnośnie środowiska naturalnego. Ochrona środowiska także jest w dużym stopniu innowacyjna. Oczywiście. Na przykład cała energetyka odnawialna ma w sobie bardzo duży ładunek innowacyjności.

– Proszę mi jeszcze powiedzieć, czy administracja regionalna i lokalna są innowacyjne?

– To jest bardzo dobre pytanie – w jakim tempie urzędy staną się przyjazne dla innowacji w sensie społeczeństwa informacyjnego. Mówimy tutaj o informatycznym urzędzie, w którym wszystko będzie można załatwić przez Internet. W tej chwili Pomorskie jest w grupie województw, które tworzą podstawy takiego systemu. Mamy na przykład program „Wrota Pomorza” koordynowany przez samorząd wojewódzki, ale dający dostęp do wszystkich urzędów na terenie województwa. Chodzi o to, by system był zintegrowany, dawał możliwość dostępu do urzędów, a jednocześnie służył zwiększaniu przejrzystości działania władz. Pamiętam pierwszy rok samorządu, kiedy protokół z posiedzenia zarządu uznawany był za dokument wewnętrzny. W tej chwili wszystkie ustalenia są dostępne, jawne i interaktywne. Jest to z pewnością miara postępu. Oczywiście, nie powinniśmy z tym przesadzać, bo mimo iż ilość komputerów jest ogromna, jest jeszcze sporo ludzi, których na nie nie stać. Możemy wszystko permanentnie zelektronizować, ale duża część społeczeństwa nie będzie mogła w tym partycypować. Znowu wracamy do kultury. Lepiej powoli, ostrożnie oswajać dzieci i młodzież z wdrażaniem nowych form edukacyjnych tak, by chcieli to śledzić i uczestniczyć w rozwoju społeczeństwa informatycznego. Choć techniczna gotowość jest coraz większa (internautów stale przybywa), nie jest to jeszcze całe pokolenie.

– Ale czy sami urzędnicy i urzędy są innowacyjne, czy skostniałe?

– Każdy urząd na świecie ma dużą odporność na innowacje, ponieważ każda zmiana jest dla urzędnika zagrożeniem. Przedsiębiorca musi czuć się zagrożony, gdyż musi przetrwać. Petent dla urzędnika jest na ogół intruzem, a powinien być partnerem. Z tego punktu widzenia urząd jest pewnie mało innowacyjny. Ale mądry urząd tworzy formy innowacyjne, które wymuszają na obywatelu szybkie wypowiedzenie się w jakiejś konkretnej kwestii. Nie zamyka się i nie przekształca w niedostępną twierdzę. Ważne jest też działanie poszczególnych komórek, departamentów. Osobiście uważam, że Departament Rozwoju Regionalnego jest innowacyjny. Dowodem na to jest fakt, iż wykreował Regionalną Strategię Innowacji. Nikt nie nakazał nam stworzenia takiej strategii. Postanowiliśmy ją opracować, bo naszym zdaniem ma ona bardzo ważne znaczenie dla rozwoju Pomorza. W tej części urzędu myślenie innowacyjne jest stale obecne.

– A jak to wygląda w innych urzędach, na przykład gminnych czy powiatowych?

– To są inne światy. Interaktywność tych urzędów jest dobrą miarą podejścia proinnowacyjnego. Ważne, aby burmistrz, prezydent czy starosta był zorientowany na innowację, a nie blokował się z obawy przed nimi. Nie jest wcale tak, że im większe miasto, im bliżej metropolii, tym sytuacja proinnowacyjna zmienia się na lepsze. To się zresztą przekłada na aktywność w ramach korzystania ze ZPORR-u. Trzeba wykreować chęć zmian w aspekcie społecznym czy infrastrukturalnym. Przy czym zmiana polegająca na przegłosowaniu budowy większej ilości chodników nie jest żadną innowacją – to tylko zapewnienie elementarnego poziomu. Ważne jest stworzenie ośrodka, który służyłby i doradzał biznesowi innowacyjnemu. To jednak wymaga wyższego poziomu świadomości, a z tym jest bardzo różnie w poszczególnych samorządach.

– Czy jako Pomorzanie jesteśmy otwarci na innowacje, czy raczej nieufni wobec nich?

– Nie można powiedzieć, że jesteśmy już w pełni rozbudzeni. To nadal bardzo dalekie. Wykorzystujemy proste rezerwy. Brakuje procesu wizyjnego, perspektywicznego spojrzenia w przyszłość 10, 15 lat. Ogromna część spytanych losowo wójtów, burmistrzów czy prezydentów nie umiałaby sprecyzować takiego spojrzenia. Kolejna spora grupa powiedziałaby natomiast, że w natłoku pracy nad budową chodników, dróg i kanalizacji nie mają czasu na wizje prorozwojowe. To nas różni od innych rozwiniętych państw. Tam się rozmawia i myśli nie w perspektywie roku czy dwóch, ale stara się wyprzedzać potrzeby, aby być liderem w trwającym cały czas międzynarodowym wyścigu innowacyjnym i gospodarczym.

– Dziękuję za rozmowę.

Czego innowacyjne firmy oczekują od administracji publicznej i samorządowej?

Barbara Kwiatkowska (Stabilator):

Nasze oczekiwania wobec administracji publicznej to przede wszystkim zwiększenie efektywności działań legislacyjnych, dotyczących kształtowania właściwych i zaawansowanych systemów edukacji oraz proinwestycyjnych warunków prawnych w zakresie innowacyjności. Edukacja nie tylko tworzy warunki wzrostu, ale także rozwija umiejętności dostrzegania i wykorzystywania pojawiających się szans. Za bardzo istotną uważam również konieczność pilnej nowelizacji funkcjonującej od pół roku ustawy o kredycie technologicznym. W aktualnym brzmieniu ogranicza ona przedsiębiorcom dostęp do dodatkowych źródeł finansowania nowych zadań innowacyjnych. Dzieje się tak z uwagi na warunki, jakie już na starcie ma obowiązek spełnić wnioskodawca. Pożądana wydaje się także większa inicjatywa administracji w zakresie organizowania współpracy między samorządami, ośrodkami badawczo-rozwojowymi, przedsiębiorstwami, instytutami technologicznymi i instytucjami finansowymi, która w mojej opinii jest dalece niewystarczająca.

Jan Mioduski (Techno-Service):

Od administracji publicznej oczekujemy czytelnych procedur postępowania, a przede wszystkim skrócenia drogi administracyjnej, uzyskiwania zezwoleń i decyzji. Przydałoby się utworzenie tzw. szybkiej ścieżki, zwłaszcza dla firm realizujących inwestycje wpisujące się w strategię rozwoju regionu, podnoszących konkurencyjność gospodarki, a także tworzących nowe miejsca pracy. Dzisiejsze procedury trwające miesiącami skutecznie zniechęcają, a często – poprzez doprowadzenie do przekroczenia tzw. czasowego punktu krytycznego – uniemożliwiają podjęcie działań inwestycyjnych.

Marek Stawski (Profarm):

Samorząd powinien lepiej koordynować działania instytucji, przedsiębiorstw i uczelni w celu promowania działań innowacyjnych czy zdobywania środków finansowych. Pożądane jest także kreowanie i wskazywanie kierunku inicjatyw mających na uwadze rozwój regionu i jego tożsamość.

Notował Dawid Piwowarczyk, PPG

Skip to content