Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Budownictwo

Czy budownictwo może stać się motorem napędowym gospodarki, dziedziną, w której specjalizowalibyśmy się na skalę międzynarodową? Niewątpliwie olbrzymie zaległości zarówno w mieszkalnictwie jak i infrastrukturze dają ogromne pole do rozwoju dla firm budowlanych w Polsce. Sektor ten już zyskał na znaczeniu w momencie naszej akcesji do Unii Europejskiej. Z jednej strony ustabilizowanie się sytuacji makroekonomicznej kraju pozwoliło na dynamiczny rozwój rynku kredytów hipotecznych, które stały się głównym narzędziem realizacji indywidualnego popytu na rynku mieszkaniowym. Z drugiej zaś napływ środków strukturalnych z UE zdecydowanie przyspieszył realizację dużych publicznych inwestycji infrastrukturalnych takich jak drogi, mosty czy rurociągi. Warto tutaj zaznaczyć, iż drugie z tych zjawisk nastąpiło z pewnym opóźnieniem i tak naprawdę dopiero teraz zaczyna nabierać impetu. Szczęśliwie dla sektora budownictwa pełni ono rolę niejako poduszki łagodzącej skutki międzynarodowego kryzysu finansowego. Jest to o tyle ważne, iż w momencie powrotu koniunktury na świecie to właśnie polskie przedsiębiorstwa, dysponując wolnymi mocami przerobowymi, będą miały szansę zająć najlepsze pozycje startowe w wyścigu o kontrakty budowlane.

Niemniej jednak, myśląc w dłuższej perspektywie można zauważyć w tym kontekście dwa istotne wyzwania. Po pierwsze jak w ciągu następnych lat wytworzyć kluczowe kompetencje w zakresie konstrukcji obiektów inżynierii lądowej i wodnej? Budowa infrastruktury transportu czy stadionów tworzy dużo większe zapotrzebowanie na specjalistyczne kompetencje inżynierskie niż budownictwo mieszkaniowe. Wykształcenie przy tej okazji szerokiej kadry specjalistów mogłoby zapewnić nam przewagę konkurencyjną w przyszłości. Scenariusz ten wymaga jednak by polskie przedsiębiorstwa pełniły funkcję kreatora i koordynatora procesów budowlanych, a nie jedynie rolę podwykonawcy. Po drugie jak po okresie pokaźnego finansowania budownictwa inżynieryjnego ze środków UE i zbudowaniu kompetencji w tym zakresie nie popaść w długoletnią stagnację? Podobna sytuacja miała miejsce w latach 90-tych na terenie wschodnich Niemiec. Brak możliwości wykorzystania zdobytych kompetencji mógłby doprowadzić do ponownej fali emigracji z naszego kraju.
Mając na uwadze ten kontekst warto zastanowić się nad przyszłością sektora budownictwa w województwie pomorskim. Już teraz jest to istotna gałąź gospodarki regionu. Wartość produkcji budowlano-montażowej zrealizowanej przez podmioty mające siedzibę w województwie pomorskim w 2008 roku przekroczyła 4,7 mld. zł. Wraz z firmami powiązanymi sektor ten generuje on około 100 tys. miejsc pracy w regionie. Co istotne pełni on również ważną funkcję w transmisji impulsów rozwojowych płynących z aglomeracji. Trójmiejski rynek budowlany tworzy atrakcyjne miejsca pracy (mierzone wartością dodaną) w całym paśmie otaczającym metropolię.
Czy ten potencjał, który już mamy utrwali się i będzie kołem zamachowym pomorskiej gospodarki w przyszłości? Odpowiedź na to pytanie poznamy pewnie za kilkanaście lat. Nie zmienia to jednak faktu, iż jak pokazuje obecny międzynarodowy kryzys finansowy, monokultura gospodarcza jest ryzykownym rozwiązaniem. Budownictwo tymczasem mogłoby by być jedną z kilku kluczowych nóg, na których opierać się będzie gospodarka regionu w następnej dekadzie.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kadry dla gospodarki

Ciągła niepewność i permanentna zmiana – takie określenia nasuwają się po analizie globalnych trendów na rynku pracy. Obecnie nie jesteśmy w stanie wskazać, które branże będą odnotowywać największą dynamikę zatrudnienia w perspektywie dwóch dekad. Możliwe, że jeszcze takowe nie powstały! Czy dwadzieścia lat temu ktoś był w stanie przewidzieć, jakie będą poziomy zatrudnienia w roku 2010, chociażby w sferze telefonii komórkowej? Ponadto nie wiemy, na jakie konkretne kwalifikacje zawodowe branże te będą tworzyć zapotrzebowanie. Postęp technologiczny jest tak szybki, iż w niektórych dziedzinach wiedza zdobyta na pierwszym roku studiów staje się nieaktualna już przed ich ukończeniem. Konieczne jest permanentne dostosowywanie posiadanych kwalifikacji, zarówno w postaci wiedzy, jak i umiejętności zawodowych. Jak zatem w świecie coraz szybszych i ciągłych przeobrażeń przygotować się na wyzwania rynku pracy za dwadzieścia lat?

Wydaje się, iż w przyszłości najważniejsze będzie posiadanie uniwersalnego szkieletu kompetencji kluczowych, takich jak: umiejętność uczenia i oduczania się, przedsiębiorczość, kompetencje matematyczne czy interpersonalne. Dopiero na tak wykształconej trwałej bazie będziemy w stanie układać, ale i burzyć konkretne zestawy kwalifikacji, na które będzie w danej chwili zapotrzebowanie. Przewartościowanie to jest niezmiernie istotne z punktu widzenia systemu edukacji, którego główną rolą nie będzie już dostarczanie wiedzy i konkretnych umiejętności. Ponadto, po ukończeniu formalnej ścieżki kształcenia, o awansie na kolejne szczeble kariery będą decydować wzorce zachowań. Te niepisane normy postępowania, tworzące się w trakcie podejmowania coraz to trudniejszych wyzwań, pozwolą osiągać najwyższe pozycje zawodowe, szczególnie w obszarze zarządzania.

Niemniej jednak o wyborze ścieżki edukacji i kariery nie będą decydować jedynie obiektywne przesłanki płynące z globalnych trendów w zakresie pracy. Nie mniejsze znaczenie będą miały tu kody kulturowe i systemy wartości oraz rola, jaką odgrywa w nich praca. Konsumpcja, relacje międzyludzkie czy rozwój duchowy? Praca dla satysfakcji czy pieniędzy? Rodzina czy kariera? Przesuwanie się akcentów pomiędzy takimi dylematami będzie uwidaczniać się w poszczególnych strategiach zawodowych.

Przygotowując się na przyszłe wyzwania rynku pracy, warto też wziąć pod uwagę wymiar zbiorowy. Zasób dostępnych na danym obszarze kompetencji i kwalifikacji może określać obszary powstawania nowych miejsc pracy. Czynnik ten szczególnie nabiera na sile w czasach postępującej globalizacji. Strategie międzynarodowych korporacji coraz częściej polegają na lokalizacji poszczególnych elementów łańcucha wartości w tych zakątkach świata, które są w stanie „zaoferować” odpowiednią liczbę osób o podobnym profilu zawodowym. W tym miejscu pojawia się pytanie o zdolność do tworzenia i utrzymywania mas krytycznych kompetencji i kwalifikacji. Regiony, które będą potrafiły sprostać temu wyzwaniu, staną się niezmiernie interesujące dla korporacji globalnych, stymulując powstawanie atrakcyjnych miejsc pracy. Czy za dwadzieścia lat województwo pomorskie będzie posiadać rynek pracy, który umożliwi rozwój zawodowy i stanie się ponadregionalnym magnesem dla talentów? Niewątpliwie wysoka jakość życia związana z unikatowymi walorami przyrodniczymi oraz coraz wyższa jakość oferty kulturalnej są czynnikami, które powinny ułatwić nam to zadanie. Nie zmienia to jednak faktu, iż wysiłek identyfikowania talentów i budowania powiązań między nimi będzie zależał od dobrej współpracy instytucji obecnych w regionie.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Globalne usługi biznesowe – szansa na dobre inwestycje

Pomorskie jako rozpoznawalne centrum globalnych usług biznesowych – czy tak właśnie będzie wyglądał nasz region za kilkanaście lat? Rozwój technologii informacyjno-komunikacyjnych oraz transportu spowodowały, iż odległość geograficzna przestała być istotną barierą dla lokalizacji poszczególnych sfer działalności przedsiębiorstw. Korporacje międzynarodowe toczą zaciekłe boje w przestrzeni globalnej o dostęp do najbardziej wydajnych zasobów. Duże przedsiębiorstwa globalne patrzą na swoją działalność przez pryzmat składających się na nią procesów biznesowych. Dla każdego z tych elementów ważne są inne czynniki lokalizacji. Międzynarodowe korporacje, w pogoni za optymalizacją kosztów i większą efektywnością, rozpoczęły poszukiwania nowych miejsc dla tych elementów swojej działalności, które wymagają dużych nakładów wysoko wykwalifikowanej pracy, lecz nie stanowią głównej domeny funkcjonowania przedsiębiorstwa. W obszarze ich zainteresowania znalazły się głównie aglomeracje miejskie, posiadające silne ośrodki akademickie i będące w stanie w sposób ciągły zasilać lokalne rynki pracy dużą liczbą dobrej jakości absolwentów. W ten oto sposób narodziło się zjawisko transgranicznego outsourcingu usług biznesowych (offshored business process outsourcing , w skrócie offshoring ), a na całym świecie zaczęły powstawać centra informatyczne, obsługi klienta czy księgowania. Szacuje się, iż w samych tylko Indiach w sektorze globalnych usług biznesowych zatrudnionych jest około 2,5 mln osób.

Offshoring stał się również istotnym elementem programów rozwojowych lokalizacji przyjmujących. Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której poszczególne kraje, regiony i metropolie konkurują o inwestycje z sektora usług biznesowych. Głównym powodem zabiegania o takich inwestorów nie jest jednak wielkość tych inwestycji w sensie kapitałowym, lecz możliwość utworzenia w danej lokalizacji dużej liczby atrakcyjnych miejsc pracy. W ostatnich kliku latach również Polska doświadczyła w tym zakresie dynamicznego rozwoju. Szacuje się, iż sektor usług biznesowych w naszym kraju zatrudnia już 50 tys. osób., a liczba ta w ciągu najbliższych lat powinna znacząco wzrosnąć. Z początku większość inwestorów lokalizowała swoją działalność w Polsce centralnej (głównie Warszawa) i południowej (Katowice, Kraków, Wrocław). Było to powodowane przede wszystkim obecnością silnych ośrodków akademickich w tych częściach kraju. Dziś, ze względu na nasycenie inwestycjami wyżej wymienionych lokalizacji, coraz częściej wybór pada na Gdańsk czy Gdynię. W Trójmieście ulokowały się już marki takie jak Thomson Reuters, Sony Pictures, Lufthansa, Acxiom, Geoban, First Data, NComputing czy Arla Foods. Inwestorzy ci oferują relatywnie wysokopłatne miejsca pracy, w tym także dla absolwentów kierunków humanistycznych (głównie ze względu na dobrą znajomość języków obcych). Szacuje się, iż sektor usług biznesowych tworzy już w regionie kilka­naście tysięcy miejsc pracy.

Powstaje jednak pytanie czy rola podwykonawcy dla międzynarodowych koncernów, mających swoje siedziby w wysoko rozwiniętych krajach, jest spełnieniem naszych ambicji rozwojowych? Sama geneza offshoringu wskazywałyby, iż nie jest to działalność wysoce kreatywna i innowacyjna. W dodatku może podlegać łatwym procesom delokalizacji. Wydaje się, że ocena tego zjawiska w dużej mierze będzie zależała od tego, jak wykorzystamy sytuację, w której się obecnie znajdujemy. Sam sektor usług biznesowych podlega bardzo dynamicznym zmianom i przeobrażeniom. Coraz częściej przedmiotem offshoringu stają się zaawansowane procesy tworzenia wiedzy (Knowledge Process Offshoring ), w tym również centra badawczo-rozwojowe. Duże zainteresowanie międzynarodowych korporacji umiejscawianiem w naszym regionie relatywnie prostych usług dziś, można przekuć w lokalizację działalności o najwyższej wartości dodanej w przyszłości. Kluczem do sukcesu wydaje się zwiększenie potencjału pomorskich uczelni i to zarówno w zakresie liczby absolwentów, jakości kształcenia, jak i współpracy badawczo-wdrożeniowej z najbardziej innowacyjnymi reprezentantami gospodarki globalnej. Kierunek ten pozwoliłby na zbudowanie mas krytycznych kompetencji w regionie, a co za tym idzie trwałej zdolności do przyciągania nowych inwestorów. Duża liczba przedsiębiorstw i atrakcyjnych miejsc pracy zwiększyłaby naszą zdolność konkurowania o talenty, nie tylko przeciwdziałając emigracji, ale i stymulując imigrację. W efekcie nastąpiłoby również ugruntowanie inwestycji obecnych już w regionie – niełatwo zrezygnować z dostępu do szerokiego zasobu ludzi o wysokich kompetencjach i kwalifikacjach.

Czy wizja województwa pomorskiego jako rozpoznawalnego centrum globalnych usług biznesowych jest dla nas atrakcyjna i ma szansę się ziścić w perspektywie kilkunastu lat? Mam nadzieję, iż refleksje zawarte w niniejszym wydaniu „Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego” posłużą jako inspiracja do szerszej debaty publicznej w tej mierze. Atrakcyjność zamieszkania i niezłą jakość życia już mamy, teraz czas na dobre miejsca pracy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Sektor ropy i gazu

Czy posiadamy obecnie wizję sektora ropy i gazu w Polsce? Jak chcielibyśmy, żeby wyglądał on za 10 czy 20 lat? Tak postawione pytanie powinno uruchomić myślenie w kategoriach dwóch strategicznych celów. Po pierwsze, trwałego dostępu przez polskie społeczeństwo i gospodarkę do zasobów energetycznych po możliwie najniższej cenie. Po drugie, tworzenia stabilnych warunków dla rozwoju sektora naftowo-gazowego, umożliwiających uczestnictwo w korzyściach z wydobywania i przetwarzania surowców. Rzeczywistość, w jakiej przyszło dziś dyskutować o przyszłości sektora ropy i gazu, jest silnie umiędzynarodowiona i kategorycznie dopomina się o myślenie w kategoriach globalnych.

W ostatnich latach ceny na światowych rynkach energii wykazywały ogromną zmienność. Na przestrzeni lat 2008–2009 cena ropy wahała się w przedziale od $145 do $35 za baryłkę. Natomiast szybkie i prowadzone na masową skalę zagospodarowanie zasobów gazu łupkowego w USA spowodowało spadek cen gazu w tym kraju od początku br. roku o 30%. Już dziś na horyzoncie widać nowe wyzwania, nie mniejszego kalibru. Kluczowym obszarem niepewności staje się Irak ze swoimi bogatymi zasobami ropy naftowej, który z dużym prawdopodobieństwem jest w stanie zniweczyć dążenia OPEC do ustabilizowania cen ropy w okolicach $75 za baryłkę. Jeszcze większe znaczenie dla rynku może mieć rozpoczęcie eksploatacji potencjalnie ogromnych zasobów gazu łupkowego w Europie, w tym głównie w Polsce. Ponadto w niedalekiej przyszłości powinno rozpocząć się zagospodarowanie arktycznych złóż węglowodorów, choć najprawdopodobniej nie osiągnie ono szybko istotnej wielkości w skali globalnej, ze względu na trudności i koszty związane z prowadzeniem prac na obszarach podbiegunowych. Co więcej, istotne zmiany zachodząc nieprzerwanie w sferze regulacyjnej na szczeblu ponadnarodowym, chociaż obecnie możemy odnotować słabnący nacisk na obniżanie poziomu emisyjności gospodarek, ze względu na pogorszenie ich kondycji i niemożność uzgodnienia wspólnych priorytetów. Wszystko to ma wpływ na konkurencyjność poszczególnych nośników energii i rozwój związanych z nimi technologii. Oprócz tego, duże zmiany zachodzą w zakresie organizacji i struktury biznesowej największych przedsiębiorstw. Mamy do czynienia z przesuwaniem się nakładów inwestycyjnych z downstreamu (m.in. przerobu rafineryjnego) w kierunku upstreamu (wydobycia), ze względu na dużo wyższe marże w tym obszarze. Zjawisko to jest zróżnicowane regionalnie, gdyż w pewnych rejonach świata (Chiny, Indie, do niedawna Polska) występują wciąż ogromne deficyty w zakresie mocy przerobowych ropy naftowej. Wynika to z ciągłego wzrostu konsumpcji gotowych już produktów, takich jak benzyny, oleje czy asfalty i ograniczonego zasięgu ich transportu, ze względu na wysokie koszty. Ponadto część koncernów globalnych za swój model rozwoju obrało strukturę multi-utility, czyli jednoczesne operowanie w kilku sektorach (ropy, gazu, elektro­energetyki) tak, aby ograniczyć ryzyko zmian relacji cenowych pomiędzy poszczególnymi nośnikami energii.

Warto również brać pod uwagę fakt, iż państwa takie jak Chiny czy USA wspierają przedsiębiorstwa pochodzące z tych krajów w walce o dostęp do surowców na arenie międzynarodowej. Formy tego wsparcia mogą mieć różne oblicza: od transakcji offsetowych po gwarancje bezpieczeństwa w sensie militarnym.

W dyskusji nad przyszłością sektora ropy i gazu, oprócz niezmiernie istotnych uwarunkowań globalnych, należy także uwzględnić obecną kondycję i strukturę polskich przedsiębiorstw, a także drogę, którą przeszły w ciągu ostatnich lat oraz ich aspiracje w zakresie rozwoju. Zarówno Lotos, w wyniku Programu 10+, jak i Orlen – poprzez instalacje HON – zwiększyły i pogłębiły przerób surowca (więcej produktów wysokomarżowych z tej samej ilości ropy). Była to odpowiedź na wciąż dynamicznie rosnący popyt krajowy, gdyż nawet w kryzysowym 2009 r. konsumpcja paliw w Polce wzrosła o 4% i najprawdopodobniej będzie dalej rosła. Wciąż bowiem konsumujemy o połowę mniej tych produktów niż średnia w krajach UE. Ponadto, aby zaspokoić potrzeby krajowe, cały czas musimy posiłkować się importem – w 2009 r. 30% paliw konsumowanych na rynku krajowym pochodziło z zagranicy. Obecnie zarówno Orlen jak i Lotos zamierzają inwestować w wydobycie węglowodorów. Natomiast niekwestionowanym liderem w tym zakresie jest PGNiG. Oprócz wielu lokalizacji na terenie kraju, obecnie firma ta prowadzi również projekty poszukiwawczo-wydobywcze w skali międzynarodowej (m. in. na morzach Północnym i Norweskim, w Libii, Egipcie i Pakistanie). Częścią strategii przedsiębiorstwa jest także inwestowanie w elektroenergetykę tak, aby wydłużyć łańcuch budowy wartości i zrównoważyć ryzyka związane z regulacją cen na polskim rynku gazu.

Przyszłość sektora ropy i gazu będzie również zależała od polityki regulacyjnej naszego państwa w zakresie węglowodorów. Jeżeli informacje o zasobności gazu łupkowego w Polsce ulegną potwierdzeniu, to dobre regulacje i zasady wydobycia mogą wzmocnić rozwój kraju (jak to miało miejsce w Norwegii), a złe go osłabić (casus niektórych państw afrykańskich). Aby osiągnąć sukces nie wystarczy posiadać surowce, potrzebna jest też umiejętność mądrego zarządzania rozwojem w zakresie poszukiwania i eksploatacji węglowodorów oraz zagwarantowanie i odpowiednie wykorzystanie dodatkowych profitów na poziomie państwa.

Jedno jest pewne. O przyszłości sektora ropy i gazu w Polsce warto rozmawiać w możliwie szerokim gronie – przedsiębiorstw, władzy rządowej i samorządowej, ekspertów i społeczeństwa. Tylko w ten sposób, poprzez międzyśrodowiskową debatę, dającą szansę na wytworzenie wspólnej i akceptowalnej przez wszystkich wizji, można osiągnąć skuteczność w działaniu. Mam nadzieję, iż niniejsze wydanie „Przeglądu” rzuci światło na kluczowe obszary związane z przyszłością paliwową Polski, stając się jednocześnie częścią szerszej, międzyśrodowiskowej, ogólno­polskiej publicznej debaty.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Gdzie, kiedy i jak edukować?

Otaczająca nas rzeczywistość ulega tak szybkim przeobrażeniom i jest tak skomplikowana, że aby sprostać jej wyzwaniom musimy uczyć się coraz więcej. Problem nie tkwi jednak w „jednorazowym” zdobyciu większej niż dotychczas ilości wiedzy, ale nabyciu zdolności do ciągłego odnawiania zasobu wiedzy i umiejętności – uczenia i oduczania się. Chodzi o postawy i kompetencje ułatwiające naukę przez całe życie, we wszelkich jego przestrzeniach. Dziś coraz istotniejszym elementem edukacji staje się edukacja pozaformalna (kursy, szkolenia) i nieformalna (w domu, na stanowisku pracy, gdy sami musimy rozwiązać problem, który nas bezpośrednio dotyczy). Dopiero wzajemnie przenikanie się doświadczeń zdobytych we wszystkich tych sferach obrazuje rzeczywisty stan naszych kompetencji i kwalifikacji. Tylko długość (lifelong) i szerokość (lifewide) doświadczeń edukacyjnych (learning) pozwala na bieżące aktualizowanie naszych „skrzynek z narzędziami” – zestawów konkretnych umiejętności i wiedzy, pozwalających skutecznie funkcjonować w relacjach społecznych, w tym gospodarczych i na rynku pracy. Tu powstaje pytanie o nową rolę szkoły w tak szeroko rozumianym systemie edukacji. Czy będzie ona ignorować (zwalczać?) pozostałe sfery, czy wręcz przeciwnie – otworzy się na nową rzeczywistość i wysunie na „przód peletonu” jako główny stymulator i integrator szeroko rozumianej aktywności edukacyjnej?

Obecnie szkoła przestała być gwarantem zatrudnienia (jest to problem globalny). Stwierdzenie, iż ukończenie dobrej szkoły równa się otrzymaniu dobrej pracy nie ma już racji bytu. Zbudowana w oparciu o model fabryki masowego wytwarzania standardowa „linia produkcyjna” (zastępowalne „części”, jednakowe wymagania względem ostatecznego „produktu”) ma swoje korzenie w XIX-wiecznej myśli dostarczania kadr dla gospodarki epoki przemysłowej. Tymczasem dziś zdecydowanie większe znaczenie mają usługi – zarówno pod względem liczby zatrudnionych, jak i tworzonej wartości dodanej. Ale także przemysł podlega silnym przeobrażeniom: zacierają się tradycyjne podziały branżowe, a o sukcesie decyduje innowacyjność, zdolność do interpretowania różnych wartości. Mimo globalizacji, widać ucieczkę od masowej standaryzacji, produkty i usługi muszą być kulturowo dostosowane do lokalnych odbiorców. To wszystko powoduje istotny dysonans pomiędzy efektami dzisiejszego systemu kształcenia (mającego korzenie w czasach rewolucji przemysłowej) a potrzebami dzisiejszej gospodarki, ceniącej kreatywność i niestandardowość. Tymczasem, szkolne „wystandaryzowanie” tę kreatywność – tak przecież charakterystyczną dla małego dziecka – szybko zabija. Poza tym, dzisiejsza szkoła postrzegana jest (tak przez samych uczniów jak i absolwentów) jako mało atrakcyjna, wręcz nudna w stosunku do tego, co dzieje się poza nią. Dzieci już od najmłodszych lat otoczone są „chmurą” technologii, której w sensie materialnym symbolem jest telewizor, komórka czy komputer. Cyfrowy i interaktywny świat dostarcza jednocześnie ogromnej, skondensowanej w czasie liczby bodźców emocjonalnych (strach, gniew, fascynacja…) oddziaływujących na nasze zmysły. Nic więc dziwnego, że czas spędzony w zorganizowanej na przemysłową modłę szkole wypada na tym tle niezbyt interesująco.

W obliczu powyższych okoliczności rola i znaczenie szkoły wydają się być znacznie bardziej ograniczone, niż przyjęło się powszechnie sądzić. Niemniej, istotnym aspektem formalnego systemu edukacji jest jego powszechność i obowiązkowość. Szkoła jest zatem potencjalnie największym kanałem transmisji wartości kulturowych (dziedzictwa kulturowego). Obszar ten jest istotny szczególnie dziś, gdy wspólna tożsamość może stać się budulcem kapitału społecznego, który jest gwarantem dalszego wzrostu wydajności (spadek kosztów transakcyjnych) i trwałego rozwoju gospodarczego (stabilność relacji gospodarczych).

Mam nadzieję, iż szeroka i międzyśrodowiskowa debata (w tym również pomiędzy reprezentantami poszczególnych przestrzeni edukacyjnych) przyczyni się do lepszego zrozumienia wyzwań, przed jakimi stoi współczesny system edukacji i wydyskutowania kształtu wspólnej wizji jego przekształceń i rozwoju.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przyszłość przedsiębiorstw prywatnych

Jednym z kluczowych czynników sukcesu gospodarczego poszczególnych krajów czy regionów (funkcjonujących w warunkach gospodarki rynkowej) jest posiadanie przez ich społeczeństwa odpowiedniej konfiguracji kompetencji miękkich. Mają one wymiar zarówno osobisty (pokłady przedsiębiorczości, aspiracje i motywacje, zdolność do podejmowania ryzyka), jak i interpersonalny (nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów, odczytywanie potrzeb innych i tworzenie partnerstw). Sukces polskiej gospodarki od samego początku transformacji opierał się głównie na kompetencjach osobistych – przedsiębiorczości, wysokich aspiracjach i silnych motywacjach. Efektem było miliony nowoutworzonych podmiotów prywatnych. Niemniej obecnie, nawet najbardziej rozwinięte umiejętności osobiste nie są warunkiem wystarczającym dla dalszego wzrostu.
Powstałe przed dwudziestu laty przedsiębiorstwa potrzebują zdecydowanego wzmocnienia kompetencji interpersonalnych – umiejętności tworzenia relacji opartych na wzajemnym zaufaniu i to zarówno wewnątrz organizacji (pomiędzy pracownikami), jak i z jej otoczeniem (społecznością lokalną, klientami, dostawcami). Tylko w tak rozumianej kulturze uczestnicy o różnych doświadczeniach i umiejętnościach będą chcieli dzielić się swoimi pomysłami i spostrzeżeniami, poddając je konstruktywnej krytyce i „zbiorowemu szlifowi”. Rodzące się z częstych i spontanicznych interakcji idee mają ogromną szansę przerodzić się w szeroki strumień różnorakich innowacji (od technologicznych po zarządcze). W ten sposób przynajmniej część firm mogłoby wejść na wyższy etap rozwoju i z solidnego, niedrogiego podwykonawcy stać się kreatorem bądź współkreatorem nowych rozwiązań. Dałoby to im możliwość zarówno realizowania wysokomarżowych kontraktów, jak i otwarcia na dalszy wzrost przedsiębiorstwa.
Niełatwo jednak stworzyć kulturę otwartej twórczości, mając za sobą setki lat hegemonii relacji o charakterze wykonawczym i kontrolnym. Ich silnie odczuwalny dziś wpływ jest wynikiem mocno zakorzenionego w interakcjach społecznych braku zaufania i ma swoje źródła w głębokiej historii. Sięgają one XVI-wiecznej organizacji folwarków, które ukształtowały specyficzny model świadomościowy. Polegał on na całkowitej dowolności decyzyjnej u właścicieli­‑zarządców oraz wymuszonym posłuszeństwie, połączonym z brakiem odpowiedzialności u podwładnych. Mentalność ta została następnie wzmocniona w czasach zaborów i PRL-u.
Od przemiany kulturowej nie ma jednak ucieczki. Jest ona jedynym rozwiązaniem w obliczu coraz bardziej dotkliwego procesu utraty prostej przewagi kosztowej. Większość małych i średnich przedsiębiorstw dochodzi dziś do takiego punktu, w którym nie może podnieść cen, ale nie potrafi też utrzymać bądź obniżyć kosztów. Efektem jest stagnacja lub wręcz regres. Naturalna, jak by się wydawało w takim przypadku (przy braku wystarczającej liczby dużych korporacji), kooperacja z innymi podmiotami w celu zdobywania bardziej zyskownych kontraktów nie dochodzi jednak do skutku, ze strachu przed podzieleniem się tajemnicą i zyskiem.
Od tego czy i jak przedsiębiorcy prywatni poradzą sobie w coraz bardziej wymagającej rzeczywistości zależy przyszłość nie tylko ich samych, lecz także dalszy rozwój Polski i Pomorza. Stan gospodarki czy rynku pracy jest bowiem w dużej mierze pochodną kondycji firm małych i średnich. Sektor MSP tworzy połowę PKB, odpowiadając jednocześnie za dwie trzecie zatrudnienia w kraju i aż 80% w województwie pomorskim.
Nieoczekiwanym sprzymierzeńcem „odnowy kulturowej przedsiębiorstw” może okazać się fakt masowej wymiany pokoleniowej u sterów ogromnej liczby podmiotów prywatnych, założonych na początku lat dziewięćdziesiątych. Będzie ona miała miejsce na niespotykaną dotąd skalę i na nowo trwale poukłada relacje zarówno w samych firmach, jak i pomiędzy nimi a ich otoczeniem. Warto, aby z tym nowym pokoleniem szefów­‑właścicieli nadeszła również nowa kultura zarządzania – oparta na zaufaniu, otwartości i współpracy.

Skip to content