Pojęcie lokalnego bieguna wzrostu jest zagadnieniem niezwykle ważnym, zwłaszcza z punktu widzenia młodego człowieka wkraczającego w dorosłe życie. Ciekawy aspekt stanowią niezaprzeczalne fakty istnienia miejsc, które ten start w dorosłe życie zarówno wybitnie ułatwiają, jak i dobitnie utrudniają. Skąd biorą się takie dysproporcje? Czy istnieje skuteczna recepta na stworzenie modelowego przykładu? Czy relacja biegun – otoczenie jest obustronna? Większy wpływ ma sąsiedztwo na ośrodek czy ośrodek na sąsiedztwo?
Wbrew swojej nazwie, pojęcie lokalnego bieguna wzrostu ma niewiele wspólnego z nauką zajmującą się badaniem powierzchni naszej planety. Podstawą jest aspekt ekonomiczny, ściślej mówiąc – oddziaływanie zachodzące pomiędzy wymiarem przestrzennym a procesami rozwojowymi z natury płaszczyzny gospodarczo-społecznej. Dane miejsce w przestrzeni geograficznej wyróżnia się na tle innych obszarów większym stopniem rozwoju społeczeństwa. Przykładowo do tego grona może być zaliczony zbiór rozwijających się różnorodnych gałęzi gospodarczych, skoncentrowanych w ośrodku miejskim i pobudzających dalszy rozwój ekonomiczny w obszarze wpływów. Niejednokrotnie zdarza się, że występuje tam branża wiodąca, niekiedy nowoczesna i technicznie zaawansowana, co pozwala na wzrost tendencji zwyżkowej w aspekcie innowacyjności w dużo szybszym tempie aniżeli w branżach zlokalizowanych poza biegunem.
W moim mniemaniu jednak miasto marzeń widziane oczami ludzi młodych ma trochę odmienne cechy. Podstawową jest przyrost miejsc pracy w tempie szybszym niż przeciętny wskaźnik dla danego regionu, co jest wynikiem ponadprzeciętnych inwestycji w sektorze prywatnym. Obie tendencje rosnące są jednak podtrzymywane przez pomoc publiczną, która jest niezbędna przy podstawowym założeniu, że owa działalność gospodarcza otwierana jest w słabo rozwiniętym regionie. Niezwykle istotna jest także cecha rozprzestrzeniania się: skumulowanie aktywności gospodarczej powoduje rozwój i wzrost konkurencyjności, które same siebie napędzają, co skutkuje przemieszczaniem się tych tendencji rozwojowych na otaczające obszary.
Najważniejszą cechą miasta aspirującego do bycia lokalnym ośrodkiem wzrostu są aspekty motywujące do tworzenia czegoś właśnie tam, gdzie się wychowaliśmy i dorastaliśmy. Mamy tutaj do czynienia z pojęciem wykorzystywania sentymentu do miejsc i wspomnień – dzieciństwa, przywiązania do społeczności zżytej ze sobą w większym stopniu niż to ma miejsce w dużych ośrodkach miejskich. Jeżeli młody człowiek, mający ogromną chęć stworzenia czegoś własnego, zostanie złapany na ten haczyk, dany ośrodek musi zaoferować mu to, co większe miasta konkurencyjne: możliwość bezproblemowego kreowania nowych miejsc pracy, organizowania innowacyjnych biznesów bądź po prostu obrania omawianej lokalizacji jako siedziby firmy. Należy tylko podać to na lokalnej tacy – zakładam moją firmę tutaj, ponieważ jest to korzystniejsze: znam ludzi, ich podejście do pracy i zaangażowanie, więc wiem, kogo zatrudniam. Jeżeli nawet samodzielnie nie uda mi się skompletować całego zespołu pracowników, znam ludzi, którzy mi w tym pomogą, np. dyrektor mojego liceum. Nie martwię się biurokracją ani wielkomiejskim zwyczajem, że aby organizm firmy idealnie funkcjonował, muszę „latać” po urzędach rozsianych po całej aglomeracji. Tutaj, czyli u siebie, mam wszystko pod ręką i na dodatek znam panie w okienkach, ponieważ w niedalekiej przeszłości miałem już z nimi kontakt. Wiem, że są nastawione przyjaźnie do nowego biznesu, ponieważ doskonale zdają sobie sprawę z jego efektów zarówno pośrednich, jak i bezpośrednich. Nie jestem traktowany jak kolejny wielkomiejski petent.
Chcę tutaj działać, ponieważ widzę na własne oczy, że moja praca nie idzie na marne – poprzez płacone przeze mnie podatki mam wpływ na rewitalizację środowiska naturalnego, na kształcenie moich potencjalnych pracowników. Widzę obieg zamknięty – tu, w moim biegunie, ośrodku mojego wzrostu.
Tutaj jest właśnie pole do popisu dla władz danego ośrodka miejskiego – każdy potencjalny inwestor powinien uzyskać pomoc. Trzeba dosłownie pokazać młodemu biznesmenowi, co od nas otrzyma. Jeżeli wyraźnie przedstawimy realne korzyści, bez urzędniczego zakłamania i snucia wizji, efekt w postaci biznesu jest murowany. I oto na naszym terenie mamy o jednego biznesmena więcej, zadowolonego z naszych usług – z faktu, że w każdej chwili może liczyć na naszą pomoc, że nie stwarzamy mu barier rozwojowych. Bardzo często zapomina się, że dobry klient przekaże swoje pozytywne emocje dalej i obieg nam się zamknie po raz kolejny – pojawi się następny inwestor. A tak naprawdę nie potrzeba wiele – właściwie, kolokwialnie mówiąc, nic poza moralnym obowiązkiem ludzkiej solidarności. Wszyscy wiemy natomiast, jak kończy się urzędnicza arogancja niejednokrotnie połączona z butą – zniechęcony potencjalny inwestor opowie każdemu znajomemu, co mu się przytrafiło i jakie ośrodki lepiej omijać szerokim łukiem.
Oczywiście istnieje wiele innych czynników, mających pośredni lub bezpośredni wpływ na powstawanie lokalnych ośrodków wzrostu gospodarczego. Obok szeregu aspektów ekonomicznych, które można określić jako zdolności aklimatyzacji do procesów innowacyjnych, a co za tym idzie – racjonalnego wykorzystywania wiążących się z nimi szans rozwojowych, istnieją także różnorakie uwarunkowania kulturowo-społeczne. Często zdarza się, że występują bariery na płaszczyźnie mentalnej – brak wiedzy na temat współczesnych procesów gospodarczych czy też nieświadomość wagi nowoczesnych zjawisk i procesów ekonomicznych. Moim zdaniem jednak, są one mniej istotne, co nie oznacza, że mogą być pominięte..