Gospodarka globalna trzęsie się w posadach. Wahadło koniunktury globalnej wychyla się raz w jedną, raz w drugą stronę, nieustannie zwiększając niepewność co do przyszłości międzynarodowej ekonomii. Czy w czasach tak wielkiego strachu jest miejsce na dyskusję o ekspansji na rynki globalne? Czy w ogóle warto zaprzątać sobie głowę myślami o popycie i podaży w innych częściach świata, kiedy pod znakiem zapytania staje dotychczasowy ład gospodarczy?
Warto, …i to bardziej niż kiedykolwiek! Kryzys i zamęt oznacza „przetasowania” i jest najlepszym czasem na znalezienie swojego miejsca w sieci międzynarodowych powiązań. Poza tym globalizacji nie da się już „fizycznie” zatrzymać – zbyt silnie się zdecentralizowała, zindywidualizowała i uspołeczniła. Stała się trwałym elementem życia każdego człowieka (nawet jeżeli nie zdajemy sobie z tego sprawy). Otwartym pozostaje jedynie pytanie o jej formę – czy uda nam się stworzyć nowe, globalne reguły gry czy będzie dominował chaos i wolnoamerykanka? Oba te warianty są prawdopodobne, więc najlepsze, co możemy zrobić, to mądrze intensyfikować naszą międzynarodową obecność i przygotować się do radzenia sobie w różnych warunkach.
Do tej pory większość polskich przedsiębiorstw koncentrowała się na rynku lokalnym. Jest on na tyle duży, że wystarczał do budowy niemałych firm i zapewniał wysoką stopę życia ich właścicielom. Dziś jednak sytuacja jest zupełnie inna. Wiele jego segmentów uległo nasyceniu. Ich obsługa się sprofesjonalizowała, konkurencja wymusiła wzrost efektywności, a najsilniejsi (przez rozwój własny lub fuzje i przejęcia) okopali się na z góry upatrzonych pozycjach. W dodatku, podejmując zobowiązania międzynarodowe (jak choćby przystąpienie do Unii Europejskiej) otworzyliśmy się szeroko na konkurencję importu.
Receptą na silne ograniczenia wzrostu na rodzimym rynku jest wyjście w świat, co nierzadko wymaga dostosowania modelu biznesowego (choć niekoniecznie w tak dużym stopniu jak by się to mogło wydawać). Nie jest to jednak łatwe i wymaga solidnych przygotowań. Wiele z dotychczasowych porażek na zagranicznych rynkach było efektem nieprzemyślanej strategii i pochopnych inwestycji, często realizowanych bez planu na choćby pierwszy rok funkcjonowania.
Niedostatek odpowiednich kompetencji w wymiarze indywidualnym nie tłumaczy jednak niewielkiej (w stosunku do potencjału demograficzno-gospodarczego) obecności polskich przedsiębiorstw w zglobalizowanym świecie. Klucz do odpowiedzi kryje się w słabości myślenia i działania w wymiarze zbiorowym i to na różnych płaszczyznach.
Podstawą jest kształt naszych zasobów mentalno-kulturowych. Czy mamy tendencję do traktowania siebie jako podmioty globalnego świata, nie ograniczając się do panujących w danym momencie reguł gry, rozkładów sił czy interesów, czy też raczej staramy się wpasować w globalne mechanizmy, uznając, że na ich funkcjonowanie i tak nie mamy wpływu? Jaką postawę prezentujemy wobec sukcesu innych – czy uważamy, że zwiększy on szanse na nasz sukces, czy jest dla nas zagrożeniem? Odpowiedzi na tak fundamentalne pytania mogą tłumaczyć (przynajmniej po części) dlaczego w Polsce nie powstały przełomowe rozwiązania mogące konkurować na skalę globalną (na miarę Google’a czy Facebook’a). Choć są pewne „jaskółki” jak chociażby gra komputerowa „Wiedźmin”.
Ważna jest też renoma kraju pochodzenia przedsiębiorstwa. Sposób postrzegania przez społeczność zagraniczną matecznika danej firmy może mieć znaczący wpływ na chęć kupowania jej produktów i usług (vide: produkty niemieckie czy chińskie w Polsce). Natomiast na markę kraju składają się zachowania wszystkich przedsiębiorstw (w tym jakość oferty, terminowość etc.) będących w orbicie percepcji danej społeczności. Nie sposób kształtować jej w pojedynkę.
Istotne jest także skoordynowane wsparcie ze strony państwa, przenikające się ze wsparciem organizowanym w ramach zrzeszeń firm. Ten wymiar działania zbiorowego jest szczególnie ważny w Polsce, gdzie większość firm to małe i średnie przedsiębiorstwa. Przykład włoskich dystryktów przemysłowych (np. powstałych wokół marki wyrobów parmeńskich) pokazuje, iż nic nie stoi na przeszkodzie, by w swojej zbiorowości mogły się stać międzynarodowym potentatem w wybranych dziedzinach.
Odważmy się zatem w tych niepewnych czasach zawalczyć o miejsce na miarę naszego potencjału i aspiracji w przyszłym globalnym ładzie gospodarczym. Pamiętajmy jednak, że zasadnicza dźwignia sukcesu nie leży już w wysiłku indywidualnym, lecz w działaniach wspólnych.