Informatyzacja a młodzi Polacy
Jednym z najważniejszych wyzwań, przed którymi stoi współczesna Polska, jest transformacja do społeczeństwa informacyjnego i elektronicznej gospodarki opartej na wiedzy. Powodem, dla którego te transformacje są takie ważne, jest zmiana poziomu wykształcenia w poszczególnych pokoleniach Polaków. W pokoleniu ludzi w wieku 50-60 lat jedynie co dziesiąta osoba ma wyższe wykształcenie, podczas gdy prawie 50% polskiej młodzieży idzie na studia wyższe. Ambicją młodego pokolenia jest praca w gospodarce opartej na wiedzy – po to młodzi ludzie studiują, często kosztem wielu wyrzeczeń własnych i rodziny. W związku z szybko postępującym otwarciem dla nich rynków pracy w Unii Europejskiej w realizacji tych ambicji nie są ograniczeni do Polski. Są gotowi zaakceptować przejściowo nawet mało prestiżową, fizyczną pracę w Londynie, byle tylko w przyszłości pracować na odpowiadającym ich ambicjom stanowiskach z odpowiednim wynagrodzeniem.
Jeśli Polska nie utworzy dla pokolenia tego pokolenia miejsc pracy w elektronicznej gospodarce opartej na wiedzy, to ci młodzi, dobrze wykształceni ludzie wyjadą z kraju i do niego nie wrócą, z niepowetowaną stratą dla całego narodu. W strategicznym interesie Polski leży, aby pracowali oni w Polsce, najlepiej we własnych firmach, eksportując drogami elektronicznymi na cały świat produkty i usługi oparte na wiedzy. Do osiągnięcia tego celu konieczne jest świadome utworzenie wewnętrznego rynku produktów i usług cyfrowych przez transformację całego społeczeństwa – wszystkich pokoleń – do społeczeństwa informacyjnego, aby wytworzyć popyt na produkty i usługi cyfrowe. Jednocześnie trzeba wspomóc młodych ludzi w masowym zakładaniu przedsiębiorstw wytwarzających produkty cyfrowe i świadczących usługi cyfrowe. Trzeba mocno podkreślić, że mówiąc o produktach i usługach cyfrowych, mamy na myśli przede wszystkim tworzenie treści cyfrowych (ang. content), a nie oprogramowania. Jest to bardzo duża różnica, ponieważ profesjonalne oprogramowanie mogą wytwarzać tylko informatycy, a tych wśród wykształconych absolwentów szukających pracy jest bardzo mało. Natomiast treści cyfrowe mogą i powinni wytwarzać specjaliści wszystkich zawodów, dyscyplin humanistycznych, społecznych, ekonomicznych, artystycznych, przyrodniczych itd., którym o pracę jest dużo trudniej niż informatykom. Dlatego utworzenie rynku i przemysłu treści cyfrowych ma tak wielkie znaczenie społeczne.
Kluczem do utworzenia wewnętrznego rynku treści cyfrowych jest informatyzacja administracji publicznej. Generalnie, albo informatyzacja administracji publicznej zostanie przeprowadzona w sposób scentralizowany i zamknięty, nie tworząc rynku pracy dla młodych, przedsiębiorczych Polaków, albo opierając się na otwartych standardach dających możliwości niezależnego, zdecentralizowanego rozwoju, utworzy taki rynek i przyczyni się do powstania zrębów elektronicznej gospodarki. To pierwsze podejście ogranicza strategiczne cele informatyzacji administracji do samej administracji. Drugie uznaje informatyzację administracji nie za cel, lecz za środek do osiągnięcia ważniejszych strategicznych celów społecznych i gospodarczych, do jakich należy zapewnienie w kraju młodym, dobrze wykształconym Polakom pracy opartej na wiedzy.
Elektroniczna administracja
Elektroniczna administracja jest postrzegana przede wszystkim przez pryzmat usług administracyjnych świadczonych drogami elektronicznymi obywatelom i przedsiębiorstwom, tych samych, które dotychczas były świadczone w formie papierowej. Flagowym pomysłem w tym zakresie jest składanie przez Internet deklaracji podatkowych PIT, czego zresztą polskiej administracji nie udało się zapewnić w ciągu 17 lat od transformacji ustrojowej. Świadczenie usług końcowych jest oczywiście słuszne, ale niewystarczające. Elektroniczna administracja musi stać się przede wszystkim dostawcą „surowców” do budowy przez innowacyjne przedsiębiorstwa bardziej zaawansowanych usług elektronicznych. Tylko w ten sposób można bowiem uzyskać jednocześnie dwa cele: po pierwsze – otworzyć rynek usług opartych na wiedzy dla innowacyjnych przedsiębiorstw, a po drugie – zrealizować postulat ukierunkowania na interesanta, będący warunkiem efektywności gospodarczej.
Zauważmy, że w tradycyjnej administracji urząd jest wykorzystywany wyłącznie do wykonywania zadań cząstkowych, ściśle określonych prawnie przez zakres obowiązków, natomiast nad całym swoim procesem biznesowym musi panować interesant. To interesant, który na przykład chce wybudować dom lub halę produkcyjną, musi wiedzieć, jakie pozwolenia są wymagane, do których urzędów i w jakiej kolejności się zwrócić, jakie dokumenty dostarczyć, nie wspominając o współpracy z trudną do policzenia liczbą podmiotów gospodarczych różnej natury, niezbędnych do wykonania budowy. Interesantowi marzy się jedno miejsce, w którym mógłby uzyskać obsługę całego procesu biznesowego – w tym przykładzie budowy – niezależnie od tego, kto byłby dostawcą cząstkowych usług. Z punktu widzenia interesanta, w tym jednym miejscu powinni być zgromadzeni dostawcy usług administracyjnych zarówno z administracji samorządowej, jak i rządowej, usług notarialnych, sądowniczych, bankowych oraz świadczonych przez szerokie spektrum podmiotów gospodarczych. To marzenie interesanta może być spełnione w Internecie dzięki witrynom o charakterze integracyjnym, świadczącym obsługę pełnych procesów biznesowych, a prowadzonych przez innowacyjne podmioty gospodarcze. Taka witryna powinna pełnić funkcje informacyjne, komunikacyjne i transakcyjne. Powinny znajdować się na niej informacje o charakterze publicznym (ogólnie dostępne) oraz indywidualnym – o stanie procesu konkretnej osoby fizycznej lub prawnej, w szczególności o stanie załatwiania konkretnej sprawy przez dany urząd lub przedsiębiorstwo. Przez taką witrynę, różnymi kanałami – tekstowymi, głosowymi i wizyjnymi – powinna być prowadzona komunikacja z dostawcami usług, w tym z urzędnikami. Wreszcie przez taką witrynę powinny być zawierane transakcje, a przede wszystkim – składane wnioski i podania do urzędów, interesant tą drogą powinien otrzymywać potwierdzenia, a następnie postanowienia i decyzje. Również w ten sposób powinny być dokonywane wszystkie płatności. Taka wizja administracji – jako dostawcy specyficznych usług, stanowiących integralną część procesów biznesowych obywateli i przedsiębiorstw – wymaga informatyzacji urzędów otwartej na współpracę drogami elektronicznymi. Nie wystarcza informatyzacja urzędów na własne, wewnętrzne potrzeby i świadczenie własnych usług bezpośrednio interesantom. Potrzebna jest informatyzacja urzędów na potrzeby całościowych, zintegrowanych procesów biznesowych interesantów obsługiwanych przez wyspecjalizowane innowacyjne przedsiębiorstwa.
Reinżynieria procesów w administracji
Ważnym postulatem wszystkich de facto ekip rządowych w Polsce jest „tanie państwo”, czyli tania administracja publiczna. Tego słusznego dezyderatu nie można zrealizować, obcinając urzędnikom pensje ani zabierając im telefony. Można natomiast i trzeba zreorganizować administrację publiczną tak, aby wykorzystać możliwości tkwiące w rozwiązaniach elektronicznego biznesu. Należy mocno podkreślić, że informatyzacja administracji zorganizowanej tak jak dotychczas, czyli na potrzeby obiegu papierowych dokumentów, nie tylko nie przyniesie oszczędności, ale raczej zwiększy koszty. Pierwszym krokiem do oszczędności jest stopniowe, całkowite wyeliminowanie z kolejnych procesów realizowanych w administracji publicznej dokumentów papierowych. Przy dzisiejszych cenach i pojemnościach dysków przechowywanie dokumentów elektronicznych jest bardzo tanie. Za 200 zł można dzisiaj kupić dysk o pojemności 200 GB, na którym da się przechować 100 milionów jednostronicowych dokumentów w połowie wypełnionych tekstem. Sto milionów kartek ułożonych jedna na drugiej miałoby wysokość 10 kilometrów, a sam papier kosztowałby około 4 milionów złotych! Oczywiście oszczędności kosztowe można uzyskać tylko wtedy, gdy papier wyeliminuje się całkowicie, a nie jeśli do papieru doda się dodatkowo dyski. Ta eliminacja dotyczy przede wszystkim wymiany informacji między urzędami. Przy dzisiejszym poziomie rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce nie można interesantom zabronić składania w urzędach dokumentów papierowych. Jednak taki złożony dokument powinien być natychmiast przetworzony elektronicznie i tylko w takiej postaci powinien egzystować w administracji.
Drugim, ważniejszym krokiem na drodze do oszczędności jest wykorzystanie w praktyce faktu, że informacja elektroniczna uwalnia urzędy od konieczności posiadania nośnika informacji. Jeśli informacja jest zapisana na papierze, to urząd musi ten papier posiadać, aby mieć dostęp do zapisanej na nim informacji. Natomiast jeśli informacja ma postać elektroniczną, to wcale nie znaczy, że urząd, który jej potrzebuje do załatwienia danej sprawy, musi ją mieć na własnym serwerze. Wystarczy bowiem, że ma do niej dostęp przez Sieć, a to, gdzie fizycznie znajduje się serwer, nie ma dla sprawy żadnego znaczenia. W elektronicznej administracji oszczędności kosztowe wynikają z koncentracji przechowywania informacji i eliminacji ich powielania.
Przykładowo, w Polsce jest około 2500 gmin, ale nie ma powodu, aby każda gmina miała swój „niepowtarzalny” formularz podatku od nieruchomości i własną bazę danych podatników na własnym serwerze. Koszty w skali kraju tworzenia i przechowywania takich niepowtarzalnych formularzy, w istocie różniących się szczegółami bez znaczenia, są 2500 razy za duże albo niewiele mniej. Wystarczyłby jeden odpowiedni serwer na całą Polskę, na którym umieszczono by wzór takiego formularza (a najlepiej wzory wszystkich formularzy i standardowych pism obowiązujących w całej administracji), z którego wszyscy mogliby korzystać przez Sieć – zarówno urzędnicy, jak i interesanci. Podobnie jest z bazami danych dotyczących konkretnych spraw i osób. Nie ma powodu, aby każdy urząd miał własną bazę danych – wystarczy, aby miał swoje dane. To nie serwery, lecz własne dane i wyłączne prawo do ich modyfikowania zapewniają gminie samorządność. Dane przechowywane w profesjonalnych centrach obsługi byłyby z jednej strony lepiej zabezpieczone i lepiej zarządzane, a z drugiej – bardziej dostępne dla osób uprawnionych. To samo oprogramowanie zarządzające mogłoby być wykorzystywane przez wiele urzędów, co prowadziłoby do upowszechnienia zaawansowanej obsługi informatycznej, na którą pojedynczych urzędów nie stać. Ze skoncentrowanych i zapisanych w jednakowym formacie danych o wiele łatwiej wydobywać wiedzę metodami informatycznymi, a na jej podstawie lepiej zarządzać państwem. Urzędom łatwiej byłoby też współpracować – podstawą współpracy byłoby po prostu wzajemne nadanie sobie praw dostępu do określonych dokumentów elektronicznych, bez żadnego przesyłania. Takich centrów informatycznej obsługi administracji powinno być w kraju wiele ze względu na wydajność i bezpieczeństwo systemów, a także na konkurencję zespołów i społeczną celowość tworzenia miejsc pracy dla zawansowanych informatyków w wielu miejscach w kraju. Każde takie centrum powinno jednak zarządzać zintegrowaną informacją z wybranej dziedziny dla całego kraju, a nie wszystkimi informacjami o znaczeniu lokalnym.
Wnioski
Niezbiurokratyzowana, transparentna, skuteczna, tania i jednocześnie szybka może być tylko administracja elektroniczna. Ale nie ta stara, „papierowa”, z dołożonymi do niej komputerami. Elektroniczna administracja wprowadza nowy podział pomiędzy tym, co „centralne”, czyli pojedyncze, i tym, co „lokalne”, czyli zwielokrotnione. Centralny powinien być punkt dostępu do usług, i to usług zintegrowanych, co prowadzi do satysfakcji interesantów. Bardziej centralne powinno być przechowywanie i przetwarzanie danych, gdyż prowadzi to do redukcji kosztów funkcjonowania administracji. Natomiast lokalne powinno być podejmowanie decyzji, gdyż jest warunkiem umocnienia demokracji. Batalia o elektroniczną administrację i o to, jaka ona będzie, jest w istocie batalią o przyszłość młodego pokolenia Polaków.