Postępująca globalizacja rynków jest wyzwaniem dla wszystkich – jednostek, społeczności, państw i regionów. Aby zrozumieć złożoność powstających w tym procesie zależności, zacznę od identyfikacji zjawiska.
Czym różnią się rynki globalne od innych?
Rynek jako pojęcie ekonomiczne mieści w sobie wiele znaczeń – jest miejscem geograficznym, w którym dokonuje się transakcji kupna i sprzedaży towarów, ale także układem struktur formalnych i społeczno‑kulturowych, w których te transakcje są zawierane i realizowane, a więc rynek to instytucja… Przyjmując w uproszczeniu te cztery elementy charakterystyki rynku: czas – miejsce – struktury formalne – rytuały, czym różnią się rynki globalne od lokalnych? Po pierwsze są dostępne całą dobę. Po drugie zlokalizowane są w wielu miejscach, nie zawsze wiadomo gdzie. Po trzecie charakteryzują je: duża liczba transakcji, wielu odległych partnerów oraz złożone struktury organizacyjne. Po czwarte cash is king – w centrum uwagi są wyłącznie krótkookresowe wyniki finansowe.
Warunkiem istnienia globalnych rynków jest swoboda przepływu towarów, kapitału i pieniądza, a także siły roboczej. Typowym przykładem rynków globalnych są rynki finansowe, wiele rynków surowcowych, w dużym stopniu rynek energii. Ponadto występujące na licznych innych rynkach tendencje globalizacyjne zbliżają je pod wieloma względami do rynków globalnych.
Otwarte rynki oferują większy wybór towarów i usług, wymuszają wyższą wydajność pracy (konkurencja), nowe produkty, ułatwiają dostęp do informacji i umożliwiają kontakty z licznymi sieciami partnerów.
Plusy i minusy globalizacji rynków
Jakie zmiany w gospodarce powoduje globalizacja rynków? Krótka odpowiedź na to pytanie brzmi, że pozytywne i negatywne. Rzecz w tym, by te pierwsze przeważały. Otwarte rynki oferują większy wybór towarów i usług, wymuszają wyższą wydajność pracy (konkurencja), nowe produkty, ułatwiają dostęp do informacji i umożliwiają kontakty z licznymi sieciami partnerów. Prowadzi to do standaryzacji produkcji/dystrybucji i uniformizacji pracy, wzorów konsumpcji i zachowań. Restrukturyzacja gospodarki powoduje zmiany w zatrudnieniu i płacach – wzrost bezrobocia, konieczność zmiany miejsca zamieszkania lub rozłąki z rodziną, spadek dochodów i ubożenie, które dotykają wybrane regiony i grupy pracowników o niskich kwalifikacjach. Pracownicy lepiej przygotowani i przedsiębiorczy oraz „góra” sektora bankowo‑finansowego odnoszą sukces i szybko się bogacą, więc rozpiętość dochodów wzrasta. Państwo traci kontrolę, przejmuje ją biznes. Powstają enklawy skrajnej biedy i prowokującego nowobogactwa. Praca w coraz większym stopniu zatraca cechy zespołowego współdziałania i staje się indywidualną pogonią w celu osiągnięcia wyników dających szanse promocji. Takie elementy zachowań kolektywnych jak wzajemna pomoc, wspólnota interesów i lojalność zanikają. Wiele firm wielonarodowych stawia jako warunek inwestycji zakaz organizacji pracowników w związkach zawodowych. Rosnąca niepewność własnego losu i pozycji skłania zarówno jednostki, jak i firmy do podejmowania decyzji o rosnącym poziomie ryzyka, co potwierdził kryzys finansowy roku 2007 i jego skutki.
Rynki, z natury koniunkturalne i niestabilne, wymagają rozumnego sterowania i kontroli, aby przeciwdziałać destabilizacji i nierównościom społecznym, które wywołują konflikty.
Potrzeba sterowania i kontroli
Ćwierćwiecze dominacji liberalistycznych teorii ekonomicznych w polityce gospodarczej wiodących krajów Europy i Ameryki doprowadziło do wielu kryzysów, od azjatyckiego w 1997 roku poczynając, a na kryzysie finansowym 2007 roku, nadal trwającym, kończąc. Skutki tego ostatniego nie zamykają się w trylionowych sumach wydanych z budżetów państw na ratowanie finansowych gigantów, to także kryzys szkoły myślenia. Wolne od kontroli globalne rynki i mechanizm konkurencji nie prowadzą do optymalnego rozwoju gospodarki światowej i wzrostu dobrobytu wszystkich mieszkańców globu. Taka recepta na sukces sprawdziła się tylko dla niewielkiej grupy biznesowej elity, wymaga więc rewizji.
Okazało się jednocześnie, że kraje, w których rola państwa w gospodarce była większa oraz/lub instytucje społeczne silne, dały sobie lepiej radę z kryzysem i jego skutkami. Czy to paradoks czy recepta na zrównoważony rozwój?
W wydanej w bieżącym roku książce „The Globalization Paradox” profesor Dani Rodrik konkluduje, że rynki globalne, państwo narodowe i demokracja nie mogą współistnieć. Tylko dwa z tych trzech elementów mogą istnieć jednocześnie. Argumentacja, poparta wieloma przykładami, pokazuje, że rynki, z natury koniunkturalne i niestabilne, wymagają rozumnego sterowania i kontroli, aby przeciwdziałać destabilizacji i nierównościom społecznym, które wywołują konflikty. Państwo narodowe nie ma obecnie skutecznych instrumentów kontroli rynków globalnych, nie ma też instytucji międzynarodowych, które by tę rolę mogły pełnić. Niekontrolowane rynki finansowe prowokują hazard, destabilizują i antagonizują rynki pracy, dlatego konieczny jest kompromis i właściwe proporcje miedzy rynkami – państwem – demokracją. Hegemonia rynków nie stwarza optymalnych warunków rozwoju społeczno‑gospodarczego. Zbliżone stanowisko zajmują amerykańscy laureaci nagrody Nobla w ekonomii Joseph Stiglitz i Paul Krugman. Wniosek? Silne rynki potrzebują silnego państwa. A co z demokracją i społeczeństwem? Na ten temat więcej do powiedzenia mają socjologowie i politolodzy niż ekonomiści.
Kompetencje cywilizacyjne społeczeństwa to jego zdolność adaptacji do zmieniających się struktur organizacyjnych oraz umiejętność kolektywnego działania w celu poprawy standardu życia – nie tylko własnego, ale również współpracowników, współziomków, współmieszkańców itd.
Znaczenie kompetencji cywilizacyjnych
W 1993 roku prof. Piotr Sztompka w artykule opublikowanym w „Zeitschrift für Soziologie” użył pojęcia „kompetencje cywilizacyjne”, określane jako zespół predyspozycji kulturowych, decydujących o gotowości do społecznego i politycznego uczestnictwa, dyscyplinie pracy, aspiracjach edukacyjnych, myśleniu innowacyjnym, etycznym zachowaniu. Pojęcie to, częściowo pokrywające się z innymi kategoriami analiz socjologicznych, jak np. społeczeństwo obywatelskie czy kapitał społeczny, jest przydatne do zrozumienia różnic między reakcją gospodarek różnych krajów w sytuacjach trudnych. W moim rozumieniu kompetencje cywilizacyjne społeczeństwa to jego zdolność adaptacji do zmieniających się struktur organizacyjnych oraz umiejętność kolektywnego działania w celu poprawy standardu życia – nie tylko własnego, ale również współpracowników, współziomków, współmieszkańców itd. Kolektywne działania wymagają wzajemnego zaufania oraz zaufania do instytucji – jego brak nie sprzyja podejmowaniu inicjatyw.
Konieczna jest wiara, że działania zbiorowe przyniosą zamierzony efekt. Czy kompetencje cywilizacyjne i wysoki poziom rozwoju społeczeństwa obywatelskiego mają związek z sukcesem kraju na rynkach globalnych? Tak, ale odpowiedź na pytanie jest bardziej złożona.
Biorąc pod uwagę, przykładowo, zaufanie obywateli do parlamentu, rządu i urzędów państwowych (na podstawie badań OECD w 2009 roku) uzyskano następujące wyniki:
- parlament: Norwegia 70%, Polska i Węgry 35%, Korea 10%,
- rząd: Norwegia 65%, Polska i Węgry 40%, Korea 30%,
- urzędy państwowe: Korea 70%, Polska 30%, Czechy 20%, Grecja 10%.
Społeczeństwa o wysokim poziomie kompetencji cywilizacyjnych osiągają lepsze wskaźniki rozwoju.
Jak można się domyślać, czynności takie jak: legalizowanie pracy, ściągalność podatków, uczestnictwo w wyborach czy inne formy społecznej partycypacji, będą różne w wyżej wymienionych krajach. Czy może to oznaczać, że Norwegia ma większe szanse odniesienia sukcesu na rynkach globalnych niż Polska i Korea? Odpowiedź zależy od tego, jak rozumiemy pojęcie sukcesu na rynkach globalnych. Sukces firmy lub pojedynczego przedsiębiorcy będzie w dużym stopniu zależny od indywidualnego wysiłku, a w małym od poziomu kompetencji społecznych współobywateli, choć te mogą podnieść poczucie pewności i chęć podejmowania inicjatyw.
Jeśli sukces będziemy rozpatrywać w skali kraju, to dane statystyczne potwierdzają tezę, że społeczeństwa o wysokim poziomie kompetencji cywilizacyjnych osiągają lepsze wskaźniki rozwoju – równomierny wzrost płac i dochodów, niską stopa bezrobocia, mniejsze rozwarstwienie – w długim okresie czasu, 5–10 lat. System zabezpieczeń społecznych daje poczucie stabilności. W okresach krótkich, jeśli sukces mierzyć roczną stopą wzrostu PKB, trudno taką zależność zaobserwować – zmiany systemowe mogą wyzwolić wiele rezerw wzrostu wydajności niezależnie od stanu kompetencji społecznych. Jednak wysokim wskaźnikom wzrostu PKB towarzyszy często wysokie bezrobocie, rosnące rozpiętości dochodów, rosnący deficyt bilansu handlowego, a więc wzrost PKB ma swój koszt społeczny, który w perspektywie może stać się hamulcem rozwoju. Dynamice wzrostu powinny w takim przypadku towarzyszyć działania społeczne nastawione na budowanie społeczeństwa obywatelskiego.
Wnioski
Globalne rynki są kolejnym etapem umiędzynarodowienia gospodarek narodowych i tego procesu nie można zatrzymać ani odwrócić. Jednakże globalizacja nie może być wyłącznie mechanizmem rynkowym, lecz powinna być sterowana i kontrolowana przez instytucje państwowe oraz międzynarodowe, aby nie doprowadzać do hazardu, kumulowania ryzyka, rażących nierówności dochodowych i destabilizacji. Governance, czyli rozumne sterowanie rynkami globalnymi, zróżnicowane w zależności od rodzaju społeczeństwa, jego kompetencji i funkcjonujących w nim instytucji, oraz uwzględniające poziom rozwoju – to droga do sukcesu, przez który rozumiem stabilny rozwój gospodarczy i społeczny gospodarek narodowych będących aktywnymi uczestnikami międzynarodowego podziału pracy.