Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Firmy mikro i małe dochodzą do ściany

Wiesław Szajda

właściciel firmy Hydromechanika oraz prezes Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw

Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz Pomorskiego Przeglądu Gospodarczego i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Pańska firma działa na zagranicznych rynkach, ale jako prezes Izby Rzemieślniczej ma pan dobry ogląd rodzimych uwarunkowań. Czym różni się konkurencja krajowa od zagranicznej?
Wiesław Szajda: Dziś zagraniczne firmy mogą konkurować na naszym rynku, a nasze –działać w innych krajach. W zasadzie standardy się wyrównują, ale są pewne różnice. Nasze przedsiębiorstwa nie posiadają wsparcia w promocji czy finansowaniu, które pozwoliłoby im dobrze funkcjonować na rynkach światowych. Firmy z krajów Europy Zachodniej mogą liczyć na taką pomoc i dzięki temu mają przewagę. Jest też szereg drobnych różnic: na przykład jeśli zdarzy się wypadek przy projekcie, który realizuję dla kontrahenta zagranicznego, muszę go natychmiast o tym powiadomić. To wymagania niespotykane w naszym kraju, ale w polskich firmach funkcjonujących na rynkach europejskich doskonale znane.

Choć wszystkie wskaźniki pokazują wzrost gospodarczy, to w firmach mikro i małych źle się dzieje. Przedsiębiorstwa dochodzą do ściany, gdyż nie potrafią już dalej obniżać kosztów.

– Ma to więcej wspólnego z przestrzenią kulturowo­‑społeczną niż technologiczną…
– Nasze firmy mogą korzystać z niemal wszystkich światowych technologii. Mimo wielu moich zastrzeżeń co do kształcenia, mamy również dobre kadry inżynierskie.

– Jednak przeważająca część członków Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw nie funkcjonuje na rynkach zagranicznych.
– I tu zaczynają się schody. Niby wszystkie wskaźniki pokazują wzrost gospodarczy, jednak w mikro i małych przedsiębiorstwach bardzo źle się dzieje. Dochodzą do pewnej ściany, gdyż dalej już nie daje się obniżać kosztów.

– Proste rezerwy skończyły się. Co dalej?
– Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Firmy niejednokrotnie zużyły wszystkie posiadane zasoby, więc nie mają środków na wprowadzenie nowoczesnych technologii. Wiele z nich, niestety, kończy działalność. W 2009 r. w Polsce zamknięto prawie dziewięćset piekarni i cukierni. Z rynku zniknęły nie tylko firmy – pracujący tam ludzie stracili zatrudnienie.

– Właściciele nie mają pomysłów, kapitału, odwagi?
– Wszystkiego po trochu. Nasza gospodarka jest nerwowa, nie wiemy na przykład, czy euro będzie kosztowało cztery, pięć, a może trzy złote. Dla firmy biorącej kredyt na zakup zagranicznych technologii ma to duże znaczenie. Poza tym cały czas wzrastają koszty funkcjonowania przedsiębiorstw – energii, pracy, rosną podatki itd.

– Do tego należy dołożyć brak zaufania, nieumiejętność współpracy…
– Bardzo brakuje wzajemnego zaufania między przedsiębiorstwami. Nie ma wspólnych projektów, które firmy razem by podejmowały.

Brakuje wzajemnego zaufania między przedsiębiorstwami. Nie ma projektów, które firmy wspólnie by podejmowały. Przyczyna leży w polskiej mentalności i strachu przed podzieleniem się tajemnicą i zyskiem.

– Z czego wynika ten brak zaufania?
– Z wielu czynników. Po pierwsze, z polskiej mentalności.

– Umiesz liczyć…
– …licz na siebie. Po drugie, ze strachu przed podzieleniem się swoją tajemnicą i zyskiem, nawet jeżeli ma się on pojawić w odległej przyszłości. Niestety, obawy, że ktoś coś podejrzy i wykorzysta, są uzasadnione.

– Pan zawsze podpisuje umowy z innymi firmami? Czy po prostu idzie do znajomego przedsiębiorcy i mówi, czego potrzebuje, a on to wykonuje i później się rozliczacie?
– Zwykle jest to ten drugi przypadek i udaje się w 70, może 80 proc. W pozostałej części nawet umowy nie gwarantują, że kontrahenci wywiążą się na czas ze zobowiązań. Zdarza się też, że już w trakcie realizacji zlecenia próbują negocjować stawki.

– Może po dwudziestu latach pionierskie pokolenie przedsiębiorców polskich jest w dużym stopniu zmęczone? Częściowo nasycone sukcesami, osiągnęło pewien poziom zamożności i po prostu nie jest gotowe do walki o więcej?
– Tak właśnie jest, chociaż z tym bogactwem bym nie przesadzał. Natomiast wydaje mi się, że pokolenie, które zaczynało dwadzieścia lat temu, faktycznie jest zmęczone ciągłą walką o utrzymanie firmy. W tej chwili, w warunkach kryzysu, który – moim zdaniem – dopiero dociera do naszego kraju, wielu sobie nie poradzi.

Wymiana pokoleniowa i dziedziczenie funkcji w firmach są zagrożone – młodzi ludzie, widząc masę narastających problemów, uciekają do innych profesji.

– Musi nastąpić wymiana pokoleniowa?
– Musi, i tu pojawia się następny problem. Przeważnie marzeniem przedsiębiorcy było, żeby dzieci wykształciły się i poszły w jego ślady. To pionierskie pokolenie było mniej wyedukowane, ale niemal każdy miał ambicje. Tylko że młodzi ludzie patrzą, jak rodzic szarpie się z utrzymaniem firmy, z ciągle zmieniającymi się przepisami, z bardzo niesprawiedliwymi podatkami. Ci, którzy pokończyli studia, widząc to wszystko, po prostu uciekają do innych profesji.

– Jak duża jest skala tego zjawiska?
– Badania wykazują, że za 10 lat ponad 40 proc. firm nie będzie miało następców. I to mimo że polityka gospodarcza Unii Europejskiej – także Polski – koncentruje się na sektorze MSP. Pamiętajmy, że w naszym kraju ponad 90 proc. to właśnie mikro i małe przedsiębiorstwa.

– Pan nie ma tego problemu? Jest dziedzic?
– Jest dziedzic i jest dziedziczka. Firmę tak podzieliłem, że syn już prowadzi swoje przedsiębiorstwo, a córka jest ze mną i przez dwa, trzy lata będziemy zarządzali wspólnie. Firma rozwija się od trzydziestu lat. Na początku byłem sam, dziś mamy około stu dwudziestu osób, trzy zakłady, prowadzimy nowe inwestycje.

– Kto jest głównym odbiorcą?
– Odbiorcy naszych produktów są poza granicami kraju. Głównie w Norwegii i Szwecji. Oprócz tego eksportujemy do Wielkiej Brytanii, Australii, Nowej Zelandii. Nasze wyroby można również spotkać w Stanach Zjednoczonych, a dokładniej w Zatoce Meksykańskiej.

– Co jest pańską przewagą, czym pan konkuruje?
– Przede wszystkim wysoką jakością. Produkujemy urządzenia dla przemysłu naftowego, które pracują trzy, trzy i pół tysiąca metrów pod powierzchnią oceanu. Są to konektory – uszczelnienia montowane na platformach wiertniczych. Teraz idziemy krok dalej i rozbudowujemy je o infrastrukturę, czyli wszystkie konstrukcje towarzyszące. Dlatego między innymi musimy rozwijać kontakty z sektorem nauki. Próbujemy współpracować z Politechniką Gdańską, z innymi uczelniami, ale ciężko to idzie.

– Czy firma korzysta ze środków europejskich?
– Dwa lata temu złożyłem projekt w programie wspierającym innowacyjne rozwiązania. Gdybym czekał z uruchomieniem produkcji na pieniądze z UE, to już nie byłoby projektu i być może nawet mojej firmy. Najciekawsze jest to, że prawdopodobnie do czerwca pieniądze te dostanę.

– Narzędzie, które miało zachęcać do szukania nowych rozwiązań i pomagać małym oraz średnim firmom, jest nieskuteczne?
– Mało tego, wiele firm doprowadza do katastrofalnej sytuacji. Nikt nie przewidział kryzysu, zrywania kontraktów. A firmy, które trzy lata temu otrzymały dofinansowanie, mają pięcioletnie zobowiązania i muszą na przykład utrzymać zatrudnienie. Niektóre z nich dokładają do funkcjonowania, żeby spełnić te kryteria. Nawet jeśli pieniądze są dostępne, to trzeba głęboko się zastanowić, czy z nich skorzystać.

– Dziękuję za rozmowę.

O autorze:

Wiesław Szajda

Właściciel istniejącego od 1981 r. przedsiębiorstwa Hydromechanika SA, specjalizującego się w obróbce mechanicznej metali oraz wytwórstwie elementów i zespołów na podstawie dokumentacji technicznej klienta. Od 2001 r. pełni funkcję prezesa Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw, która reprezentuje 2500 firm zrzeszonych w 26 cechach rzemiosł, 4 spółdzielniach rzemieślniczych oraz Klubie Biznesu PIR MSP.

Dodaj komentarz

Skip to content