Z Ewą Łowkiel , Wiceprezydent Miasta Gdyni, rozmawia Dawid Piwowarczyk
Pani Prezydent, przedsiębiorcy narzekają, że system edukacyjny w ogóle nie uwzględnia potrzeb rynku pracy. Czy ich zarzut jest uzasadniony?
Nie wiem, o jakim aspekcie systemu myślą pracodawcy. Czy programy nauczania, które powstają poza nimi nie odpowiadają ich potrzebom i oczekiwaniom, czy też chodzi o to, że za mało kształcimy uczniów w zawodach, jakich oczekują?
Gdy rozmawia się z pracodawcami, to mniej obchodzi ich sam program, a ważniejsze jest to, jakiego absolwenta dostają. Czy jest on w pełni ukształtowany i będzie dobrym, produktywnym pracownikiem, czy też na nich spadnie obowiązek kształcenia i przygotowywania do pracy?
Myślę, że to odwieczny problem. Pracownik zawsze w pełni sprawdzić się musi w firmie. Możliwe, że szkoła, działając w obecnym systemie, nie jest w stanie tak wykształcić ucznia, by w momencie ukończenia edukacji był w pełni ukształtowanym pracownikiem, gotowym do wchodzenia w nowe role i podejmowania efektywnej pracy. Nawet po skończeniu wyższej uczelni, bez niezbędnej praktyki, absolwent nie może być przygotowany w stopniu zadawalającym pracodawców. Bardzo ważne jest doświadczenie. Choć może warto z tej perspektywy przyjrzeć się programom nauczania, bo nasz system ciągle idzie raczej w stronę rozbudowanego teoretycznego kształcenia.
A jak ocenia Pani Prezydent realizowany przez Państwa razem z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Bursztynników program kształcenia zawodowego złotników-jubilerów?
Jest to świetny projekt. Już trzeci rok funkcjonuje klasa złotników. Bursztynnicy przygotowali miejsca praktyk. To jest bardzo dobre doświadczenie. Współpraca okazała się bardzo korzystna dla każdej ze stron. My stworzyliśmy możliwość kształcenia w atrakcyjnym zawodzie, a bursztynnicy uzyskali możliwość oddziaływania na to, jakich pracowników pozyskają.
Jest szansa na kolejne podobne projekty?
Oczywiście, kolejne projekty już są realizowane. Razem z firmą SIM – zajmującą się obróbką skrawaniem – w Zespole Szkół Mechanicznych w Gdyni utworzyliśmy klasy kształcące na poziomie zawodowym i średnim technicznym. Zgłosiła się również do nas zatrudniająca 300 osób Meblarska Spółdzielnia Pracy „Dąb”, która chce się zaangażować w tworzenie klasy tapicerów i stolarzy. W porozumieniu z pracodawcą, który zorganizuje miejsce praktyk i miejsca do praktycznej nauki zawodów, może udać nam się przyciągnąć młodych ludzi do kształcenia właśnie w tych kierunkach. Dziś problemem nie jest to, że ludzie nie chcą uczyć się zawodów, ale niż demograficzny, który będzie trwał jeszcze kolejne 16 lat. Dodatkowo coraz częściej rodzice pragną kształcić dzieci w liceach ogólnokształcących, by po ich ukończeniu kontynuowały edukację na uczelniach wyższych. Trudno się tym ambicjom przeciwstawiać. Aby jednak chronić szkolnictwo zawodowe, zmierzamy w kierunku ściślejszej współpracy z biznesem. Bardzo ważną umowę mamy także ze Stocznią Gdynia, dzięki której w Zespole Szkół Budownictwa Okrętowego kształcimy młodych ludzi na poziomie zawodowym i średnim w zawodach okrętowych.
A może jest tak, że młodzi nie chcą się uczyć w technikach i szkołach zawodowych, bo są to szkoły źle wyposażone i nie gwarantują uzyskania dobrego zawodu?
Uważam, że jest to nieprawdziwa teza. Uczniowie odbywają praktyki u pracodawców i podczas nich zdobywają konkretne umiejętności. Bardzo dobra współpraca z cechami pozwala nam lepiej kształcić. Dzięki temu mamy klasę fryzjerów i sprzedawców. Na potrzeby terminalu kontenerowego w Zespole Szkół Chłodniczych i Elektronicznych tworzymy klasy kształcące w zawodzie technika mechatronika i technika automatyka. Tak naprawdę każda gdyńska szkoła zawodowa jest powiązana z pracodawcami. Nasze szkoły kształcą na wysokim poziomie. Przykładowo, w Zespole Szkół Hotelarsko-Gastronomicznych w ubiegłym roku 100% uczniów zdało maturę i egzamin zawodowy, a dziś są to egzaminy zewnętrzne.
Bursztynnicy stawiają zarzut, że pomimo ich próśb, nie udaje się zrealizować kształcenia w przydatnych dla nich zawodach na poziomie średnim. Jest szansa na zmianę tego stanu? – My możemy kształcić w danym zawodzie tylko wtedy, gdy istnieją podstawy programowe opracowane w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Obecnie nie przygotowano takich podstaw dla kształcenia na poziomie średnim w zawodach złotnik-jubiler. Jednak w porozumieniu z Zespołem Szkół Zawodowych nr2 staramy się – na zasadzie eksperymentu edukacyjnego – uruchomić takie kształcenie. Mamy już deklarację nauczycieli, że podejmą się przygotowania odpowiednich dokumentów.
Jest szansa, że już od września ruszy kształcenie?
Dobre pytanie. W tym roku będziemy mieli pierwszych absolwentów takiej szkoły zawodowej. Chcielibyśmy, żeby to się udało i mogli oni kontynuować naukę na poziomie średniej szkoły technicznej, ale to długa procedura. Wszystko zależy od tego, czy nauczyciele zdążą opracować założenia programowe i zostaną one zaakceptowane przez MEN. Ja ze swojej strony mogę zadeklarować, że jeżeli to się uda, to my natychmiast taką klasę utworzymy.
Pani Prezydent, a może warto zaciągnąć praktyków do nauki zawodu?
Jest to kwestia bardziej skomplikowana, by móc uczyć zawodu, trzeba mieć uprawnienia pedagogiczne. Pracodawca, który chce pozyskać uczniów, będzie decydował, czy zatrzyma pracownika mającego uprawnienia do kształcenia. W naszych szkołach zatrudniamy, jeżeli nie ma młodszych, pracowników emerytowanych. Pracodawcy powinni myśleć już dziś, jak zachęcać młodszych pracowników do nabywania uprawnień do kształcenia kolejnych pokoleń pracowników, by za kilka lat nie powstała luka, którą będzie trudno wyeliminować.
Dziękuję za rozmowę.