Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Otwartość na smyczy!

Czyli jacy jesteśmy, a jacy chcielibyśmy być my – Pomorzanie!

Specjalista psychiatra dr Joanna Żurada-Wyrwińska: Czytałam kiedyś przekrój badań prowadzonych przez Uniwersytet Harvarda w Stanach Zjednoczonych. Wytypowano grupę wybitnych studentów z prestiżowych kierunków (grupę A). Wzorowych, świetnie się uczących i udzielających się w różnych organizacjach, ambitnych, zapowiadających się na prawdziwych liderów. Druga grupa B to byli studenci przeciętni, normalni, którzy poza nauką mieli też czas na wiele przyjemności. Obie grupy studentów były badane po 10, 20 i 30 latach. Z grupy A wyrosła prawdziwa elita. Ci najbardziej kreatywni zrobili największe kariery, zarobili największe pieniądze. Z kolei badanie poziomu ich optymizmu i szczęścia wypadło na bardzo niskim poziomie. Mieli dużo chorób układu krążenia, depresję, zaobserwowano duży odsetek rozwodów. Sukces pochłonął ich jakby w całości. Z grupy B dawni studenci zajęli niższe stanowiska. Lecz mimo to i tak zarabiali przyzwoite pieniądze, byli szanowani przez społeczność, w której się obracali, nie było prawie rozwodów. Byli szczęśliwi.

Wyobraźmy sobie takie badanie w naszej pomorskiej rzeczywistości. Dwie grupy studentów, Uniwersytet Gdański, popularne kierunki. Grupa A za 20 lat to ludzie sukcesu. Załóżmy – prezesi banków, szefowie wielkich korporacji na całym świecie. W wieku lat 20 odbywali już staże na uczelniach w całej Europie. W wieku lat 40 – nadal w Europie, wyposażeni w prestiż, ale ogołoceni z tradycji, domu, tożsamości grupowej – nieszczęśliwi, jak ci w Stanach Zjednoczonych. Grupa B – ta mniej zdolna – w wieku lat 20 także w Europie, dorabia w kawiarniach na całym świecie. W wieku lat 40 nadal w Europie, zajmuje przeciętnie prestiżowe stanowiska. Część powróciła na Pomorze. Pracuje, żeby przeżyć. Czyli obie grupy skazane na porażkę.

Czy taki scenariusz musi odegrać moje pokolenie? Czy jesteśmy na tyle otwarci na zmiany i mamy tyle możliwości, by uniknąć czarnej wizji? Czy zostaniemy wysłuchani? Te pytania i wiele innych zadałam specjaliście psychiatrze, dr Joannie Żuradzie-Wyrwińskiej oraz socjologowi, dr Jarosławowi Załęckiemu, a także nam wszystkim jako przedstawicielom młodego pokolenia. Oto wnioski:

Jako przedstawiciel tego pokolenia mogę śmiało wyznać, że jestem otwarta na zmiany. Ale jakie zmiany? Dbam o wykształcenie, które pozwoli mi na dużą elastyczność zawodową. Uczestniczę w wydarzeniach kulturalnych, zbieram doświadczenia zawodowe. Ale szczerze przyznam, że gdyby jutro ktoś zaproponował mi pracę w Krakowie, wcale nie pobiegłabym pakować walizek. Moja otwartość ma więc swoje granice, choć na pewno nie wynikają one ze stuprocentowej pewności zdobycia dobrej pracy na Pomorzu.

Dr J. Żurada-Wyrwińska: W Stanach Zjednoczonych jest inaczej. Wykształcone dzieci Polaków, którzy się zasymilowali, mają zupełnie inne podejście. Oni już wyrośli w pozytywnym myśleniu i nie rozumieją naszych problemów. „Jest trudno o pracę – to trzeba jej szukać”. Wiadomo, że po dobrych uniwersytetach trafia się do dobrze prosperujących firm. Na dobre posady jest trudno się dostać. Ale to tylko sygnał, że należy wysłać nie 50, ale 200 CV. Trendem tamtej młodzieży jest jeżdżenie za pracą. Jak jest praca na drugim końcu Stanów, to oni nie mają żadnych skrupułów. Nie patrzą na rodzinę czy przyjaciół, po prostu jadą. Są odważni.

Nasze młode pokolenie też jest odważne. Moja koleżanka zaledwie wczoraj powiedziała mi, że zapisuje się na wszystkie egzaminy w terminie zerowym i leci do Anglii. Jakiś czas temu skończyły się wyjazdy wakacyjne, teraz już nawet nie jeździ się po przygodę. Nieważne z kim się jedzie, do jakiej pracy i do jakiego kraju. Ważne tylko, ile się zarobi i żeby starczyło na cały rok. Ale przecież niektórzy zostają. Jest jeszcze drugi rodzaj odwagi. Tej, która każe nam codziennie rano wstawać z łóżka i walczyć. Udzielać się na uczelni i w pracy, a po pracy w przeróżnych organizacjach. Jest jeszcze odwaga histeryczna, która tym, co wyjechali, nakazuje wrócić. Ta odwaga to nadzieja na lepsze jutro.

Dr J. Załęcki: Zacznijmy od tego, że społeczeństwo obywatelskie w Polsce jest na początku rozwoju. Mimo iż mamy już rozwinięty samorząd terytorialny, zaangażowanie ludzi – mieszkańców jest wciąż na bardzo niskim poziomie. I to zarówno, jeśli chodzi o inicjatywy samorządowe, jak i obywatelskie. Wybory samorządowe, polityka lokalna ciągle spotyka się z nikłym zainteresowaniem, czym wyraźnie odstajemy od państw Unii Europejskiej. Mało Polaków angażuje się w organizacje pozarządowe. Owszem, jest pewna wąska elita, pewna grupa młodych ludzi, zresztą nie tylko młodych, ale to jest wciąż niewystarczająca ilość. To ciągle dużo mniej niż w państwach ustabilizowanej demokracji.

My – znaczy młode pokolenie angażujemy się w rozwój, ale własny. Kiedy mielibyśmy mieć czas na organizacje pozarządowe, gdy doba ma tylko 24 godziny. A pracodawcy żyją w przekonaniu, że ma przynajmniej trzydzieści parę. Na rozmowie kwalifikacyjnej, jeszcze zanim zdążę usiąść, przyszły pracodawca już pyta o trzy lata doświadczenia, dwa języki (poprawne politycznie minimum) i już jestem za drzwiami z dużą ilością pozornie wolnego czasu.

Dr J. Żurada-Wyrwińska: Ostatnio wróciłam z San Francisco i nawet tam dotarł już trend odchodzenia z wielkich firm. Młodzi ludzie nie chcą już żyć, by pracować. Wyjeżdżają, odwiedzają różne kultury, koncentrują się na swoim wnętrzu. Stawiają warunki swoim pracodawcom. Kilka dni temu rozmawiałam z młodą dziewczyną, która pytała mnie o adres dobrego psychologa. Zapytałam, dlaczego jest jej potrzebny. Jej odpowiedź była bardzo interesująca: „Czuję, że nie zrealizuję się bez tej pomocy”.

Pomoc jest nam wszystkim bardzo potrzebna. My jeszcze nie zeszliśmy z drzewa, jeśli chodzi o przestrzeganie prawa pracy. Często nie mamy możliwości wyboru. Naszą otwartość ogranicza 20% bezrobocie. Szybko się wypalamy, jeśli wszyscy wymagają, oczekują, a nic nie dają w zamian. Jak się rozwijać, kiedy za drzwiami na nasze stanowiska czyha 100 innych chętnych, młodszych, ze świeżymi pomysłami. Jeśli jesteś najlepszy w swojej branży, masz prawo do otwartości. Przynajmniej do czasu pierwszego potknięcia. Po pierwszej porażce jesteś bacznie obserwowany. Czujesz, że zaczynasz bać się współpracowników. Zaczynasz się pocić, siadając przy swoim biurku. To syndrom wypalenia. Znak, że niedługo zastąpi cię nowa jakość. A tobie otwartość uwiążą na smyczy i w twojej nowej pracy to szef będzie dyktował warunki.

Dr J. Załęcki: Jest całkowity brak komunikacji. Media lokalne w niewielkim stopniu prowadzą działalność społeczno-edukacyjną. Bardziej interesują się polityką ogólnopolską, tym co się dzieje w Warszawie, ostatecznie lokalnymi aferami. Rzadko pokazują jakiś pozytywny przejaw działalności. Czasem można coś dobrego przeczytać, ale to jest naprawdę kropla w morzu. Większość dzielnic nie ma rad osiedlowych, gdyż ludzie nie przejawiają takiej woli. Środowiska lokalne nie mają przywódców. Przeciętny gdańszczanin miałby problem ze wskazaniem choćby trzech znanych działaczy na Pomorzu, bo ich albo nie ma, albo ich nie widać, albo już dawno wyemigrowali do Warszawy.

No i tu się kończy rozmowa o otwartości, bo tak naprawdę nikogo to nie interesuje. Wszyscy o nas mówią, próbują zdefiniować. Nazywają pokoleniem X, pokoleniem CV, pokoleniem JP II. Wszyscy nam współczują, że musimy szukać pracy za oceanem. Ale czasem wystarczy włączyć telewizję i dowiedzieć się, co tak naprawdę interesuje nasze otwarte społeczeństwo. Dziennikarze przelecą tysiące kilometrów, by dowiedzieć się czy Andrzej Lepper zostanie wicepremierem, czy nie zostanie? Czy Zyta Gilowska zostanie w rządzie, czy nie zostanie? Otwarte społeczeństwo to, które chce coś zmienić i zmienia. Trzeba bowiem pamiętać, jak łatwo jest zaprzepaścić potencjał tkwiący w młodym pokoleniu. Rozwój, który się rozpoczął, nie może być całkowicie jednokierunkowy. Trzeba pamiętać, że rozwój jest dziełem ludzi, a nie maszyn. A człowiek szybko się męczy i wypala, nie jest we wszystkim perfekcyjny. Myślę, że młode pokolenie otwiera się na nowe technologie,

szuka nowych możliwości. Byle tylko nie stało się tak, jak w czarnej komedii czy dramatach Witkacego – że to, o co walczymy, obróci się przeciwko nam.

Dr J. Żurada-Wyrwińska: Takie zjawisko rzeczywiście istnieje, szczególnie w dużych aglomeracjach, w Warszawie. Młode kobiety, które są szalenie ambitne chcą być perfect we wszystkich dziedzinach: i w pracy, i w uprawianiu sportów, i w bywaniu w modnych miejscach, i w wyglądzie. One bardzo szybko się wypalą, a ich życie osobiste często wygląda tragicznie. To widać nawet w drobiazgach. Nadmiernie ambitni wolą się wyspać niż spotkać z przyjaciółmi. Czasem do nich dociera, że ich droga prowadzi do nikąd, i że całą energię pokładają w jednym kierunku. Ale strasznie trudno jest zejść z takiej drogi. Ja swoich pacjentów uczę, by byli elastyczni, pamiętali o drobiazgach, drobnych przyjemnościach, kontakcie z naturą, przyjaciółmi. Żeby nie wszystko było takie jednokierunkowe. W życiu potrzeba trochę luzu…

Gdybyśmy my – studenci Pomorza byli przedmiotem badań, jakie przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych wiele lat temu, dobrze by było dla nas, gdybyśmy znaleźli się w umiarkowanej grupie B. Ponieważ dziś do rozwoju potrzebna jest nam otwartość, elastyczność i potencjał. Ale by poza kołem napędowym rozwoju być także człowiekiem, trzymajmy tę naszą otwartość trochę na smyczy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nie tylko pieniądze…

Strategia Lizbońska jest uznawana przez autorytety za najważniejszy program społeczno-gospodarczy Unii Europejskiej. Podjęto się jej uchwalenia, ponieważ kraje skupione w Unii dostrzegały powiększający się dystans pomiędzy Europą i Ameryką oraz rosnącą konkurencję ze strony państw azjatyckich. Celem strategii jest odwrócenie tej tendencji i uczynienie gospodarki europejskiej bardziej konkurencyjną.Kraje wiodące technologicznie, jakimi są USA i Japonia przeznaczają rocznie miliardy dolarów na badania naukowe, jednak ich potencjał rozwojowy ma swoje źródło także w czynnikach pozafinansowych. Aby prawidłowo przenieść obce doświadczenia na grunt europejski, należy rozpoznać te czynniki i stymulować ich rozwój równolegle z rozdziałem środków finansowych lub nawet poprzedzając inwestycje pieniężne.

Podstawowym czynnikiem pozafinansowym jest nastawienie. Optyka antyinnowacyjna prowadzi często do marnotrawienia pomysłów, nawet jeśli autor pracuje w firmie mającej możliwość i środki na rozwój projektu. Dlatego istotne jest wspieranie firm zakładanych przez usamodzielniających się autorów, na przykład poprzez rozwijanie parków naukowo-technicznych, które oferują raczkującym przedsiębiorcom przyjazne środowisko pracy, preferencyjne stawki, porady prawne, kursy zarządzania i – co zapewne najważniejsze – możliwość kontaktu z innymi przedsiębiorcami.

Kierunek przepływu innowacji w krajowej gospodarce jest skutkiem nastawienia firm i ich zachowań. Inicjatywy rozwojowe pojawiają się często na uniwersytetach oraz w jednostkach badawczych, mimo iż nie są wynikiem aktualnego zapotrzebowania. Jest to niewłaściwy kierunek (naukowiec -> firma), ponieważ to firmy powinny zwracać się do jednostek badawczych z propozycjami problemów do rozwiązania. Nawet jeśli innowacja opracowana na uniwersytecie ma swoje uzasadnienie ekonomiczne, problemem staje się zainteresowanie odbiorcy, który nie dostrzega korzyści lub po prostu obawia się zmian.

Należy dążyć do większego zaangażowania firm prywatnych w badania prowadzone przez jednostki badawczo-rozwojowe. Interakcja musi zachodzić na możliwie wczesnych etapach projektu. Warto zachęcić przedsiębiorstwa do formułowania problemów, aby właściwie ukierunkować wysiłki naukowe. Przykładem takiej (udanej) współpracy może być zaangażowanie Uniwersytetu Gdańskiego w optymalizację komunikacji miejskiej w Olsztynie.

Duży odsetek czasu, który mógłby być przeznaczony na badania i rozwój jest marnotrawiony na załatwianie formalności. Są one głównie związane ze staraniami o fundusze i z dokumentacją ich wykorzystywania. O ile prace z tym związane można zlecić wyspecjalizowanym zespołom – własnym (jak w przypadku ComArchu) lub zewnętrznym (w przypadku mniejszych podmiotów, które nie są w stanie takich zespołów zorganizować) – o tyle powstające opóźnienia czasowe są krytyczne w procesie innowacyjnym. Czas jest bardzo ważnym czynnikiem w procesie innowacji z dwóch powodów. Jednym z nich jest konkurencja – swoisty wyścig technologiczny, którego przykładem może być rywalizacja pomiędzy zespołami z Polski i Japonii w konstrukcji niebieskiego lasera. Drugi, to cykl życia produktu innowacyjnego, szczególnie w dziedzinie nowych technologii, który bywa krótszy niż czas trwania procedury patentowej w Polsce. Dla przykładu poprzednik niebieskiego lasera – schyłkowy już laser czerwony – jest stosowany w napędach CD zaledwie od 15-20 lat, a wiele wskazuje na to, że jego następca zostanie zastąpiony jeszcze szybciej. Oznacza to, że gdyby czerwony laser został opracowany w Polsce, to przez czwartą część okresu jego produkcji nie byłby chroniony prawami patentowymi, ponieważ czas rozpatrywania wniosku przez Urząd Patentowy RP wydłużył się do 5 lat.

Opracowanie wniosku patentowego zajmuje dodatkowo kilka miesięcy i jest to etap, na którym zatrzymuje się wielu młodych naukowców, którzy w tym czasie są najczęściej zmuszeni podjąć pracę zawodową, zwykle kolidującą z projektem. Oczywistym wyjściem z sytuacji jest znalezienie firmy zainteresowanej wdrożeniem danego pomysłu i zatrudnienie się w niej. Nie jest to jednak takie łatwe z uwagi na negatywne nastawienie wielu firm, które nie dostrzegają potencjalnych korzyści.

Często jedyną drogą do realizacji zamierzeń jest założenie własnej działalności gospodarczej. Trudno jednak oczekiwać, żeby początkujący naukowiec mógł założyć firmę i inwestować w badania, zanim zacznie osiągać dochody. Dlatego przedsiębiorstwa o takiej genezie często rozpoczynają od innej, mniej innowacyjnej działalności, ale przynoszącej dochody umożliwiające prowadzenie badań.

Przykładem takiej „wstępnej” działalności może być inicjatywa, jaką podjąłem z grupą przyjaciół. Jeszcze jako studenci dostrzegliśmy możliwości wprowadzenia usprawnień w pracy i organizacji uczelni dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii informatyczno-elektronicznych. Sprzyjająca okazja do ich implementacji niesie konieczność wprowadzenia Elektronicznej Legitymacji Studenckiej. Wymiana legitymacji, narzucona przez ustawodawcę, likwiduje barierę antyinnowacyjnego nastawienia, a dzięki wskazaniu korzyści dla uczelni i nawiązaniu z nią dialogu jesteśmy w stanie uzyskać właściwy kierunek zapotrzebowania na innowacje (czyli firma -> naukowiec). To uczelnie proponują nam teraz nowe zastosowania dla naszego systemu.

Dodatkowo udało nam się pozyskać zainteresowanie prywatnego inwestora, który użycza nam swojego doświadczenia biznesowego, finansuje wdrożenia, a także dysponuje możliwościami prowadzenia sprzedaży i serwisu naszego systemu na terenie kraju. Dla naszej czteroosobowej firmy oznacza to możliwość dotarcia z ofertą do znacznie szerszej grupy odbiorców.

W tym miejscu warto podkreślić znaczenie dwóch konkursów na biznesplan, w których wzięliśmy udział. Pierwszy z nich, organizowany przez Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości przy Uniwersytecie Gdańskim, dał nam impuls do działania. Drugi z konkursów, organizowany przez bank Millenium i redakcję Rzeczpospolitej, był znacznie bardziej wymagający, jednak wysiłek zaprocentował wymierną korzyścią w postaci kontaktu z naszym aktualnym inwestorem. Pojedynczy artykuł w prasie przyciągnął uwagę osób zainteresowanych tematem i dzięki temu osiągnęliśmy większą korzyść, niż gdybyśmy otrzymali nagrodę pieniężną.

Ze względu na konieczność przygotowania biznesplanu, bardzo ważny w naszym projekcie był udział osoby z wykształceniem ekonomicznym, szczególnie na etapie przygotowań. Pomoc w opracowaniu planu finansowego jest szczególnie istotna, jeśli młody przedsiębiorca ma zamiar starać się o kredyty, fundusze venture capital lub dotacje.

Mimo że nie skorzystaliśmy z drogi proponowanej przez Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości, poważnie braliśmy ją pod uwagę, podobnie jak ulokowanie się w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni – także dla nas atrakcyjnym. Są to bardzo cenne inicjatywy, które otwierają przed młodymi przedsiębiorcami nowe możliwości. Powstające firmy nastawione na rozwój w internecie (na przykład nagrodzone w organizowanym przez Politechnikę Gdańską konkursie „Jaskółki Przedsiębiorczości”) z pewnością będą zainteresowane wykorzystaniem infrastruktury IT, a możliwość działania w ramach wolontariatu pozwala uniknąć zaporowych kosztów prowadzenia działalności. Czynnikami, które odwiodły nas od współpracy była przede wszystkim konieczność uzyskiwania zgody (w szczególności inkubatora) na niektóre z naszych działań. W warunkach, gdy konieczne jest podejmowanie szybkich decyzji, uzależnianie się od gremialnego ciała decyzyjnego jest wysoce ryzykowne. Także konieczność przekazywania inkubatorowi procentu przychodu, a nie zysku, jest trudna do zaakceptowania w sytuacji, kiedy firma nie spodziewa się mieć znaczącego zysku przez kilka pierwszych miesięcy. Utrata płynności finansowej jest największym zagrożeniem dla nowo powstających firm.

Istotnym czynnikiem w obu prowadzonych przeze mnie projektach (patent i firma) jest interdyscyplinarność. Projekt związany z patentem powstał, gdy wiedzę z dziedziny elektroniki zaimplementowałem w pneumatyce, natomiast komercyjny projekt elektronicznej legitymacji nie doszedłby do skutku, gdyby członkowie naszego zespołu, także elektronicy, nie poznali wcześniej technologii kart chipowych. Niewielu absolwentów naszego wydziału specjalizuje się w takich dziedzinach, a ich połączenie pozwoliło dostrzec nowe zastosowania dla posiadanych umiejętności. Innym przykładem wpływu interdyscyplinarności na innowacje jest przypadek, z którym zetknąłem się w trakcie mojej praktyki na Strathclyde University w Szkocji. Opiekun naszego zespołu, będąc specjalistą w dziedzinie ultradźwięków, przeniósł swoje zainteresowania na medycynę i dzięki temu opracował ulepszoną metodę leczenia zatorów żylnych.

Wspomaganie inicjatyw łączenia odległych dziedzin wiedzy postrzegam jako podstawowy sposób generowania innowacji. Okazją do zdobycia nowych kwalifikacji jest podjęcie pracy w branży odmiennej niż dotychczasowa. Duże koncerny często rekrutują pracowników z dowolnym wykształceniem i przysposabiają do nowych zadań. Pozwala to firmie wykorzystać umiejętności pracowników na nowym polu bez znaczącej utraty wydajności.

Jeszcze w czasie studiów można zadbać o poszerzenie spektrum swoich umiejętności. Dzięki istniejącym „narzędziom”, jakimi są Indywidualny Tok Studiów i system punktowy ECTS, student ma możliwość realizowania przedmiotów nie tylko na odmiennym wydziale, ale nawet na innej uczelni. Niestety, w Polsce jest to bardzo utrudnione – wymienione wyżej systemy nie są kompatybilne między uczelniami, a ambitny student politechniki lub uniwersytetu próbujący sił na akademii medycznej lub morskiej, byłby skazany na zaporową ilość dodatkowych przedmiotów. Warto podkreślić, że im (pozornie) odleglejsze dziedziny, z których łączy się wiedzę, tym większa szansa na nowe rozwiązania.

Działania przedsiębiorcze i innowacyjne mogą iść w parze, ale nie muszą. Warto je wspierać, korzystając z zasobów funduszy unijnych. Należy jednak pamiętać, że postawiony cel, jakim jest konkurencyjna gospodarka oparta na wiedzy, wymaga połączenia tych działań. Przedsiębiorstwa bez zaplecza naukowego i jednostki badawcze bez wsparcia biznesowego są na słabej pozycji w wysoce konkurencyjnych warunkach globalnej gospodarki. W polskim środowisku oznacza to, że należy wzmacniać proinnowacyjne nastawienie, likwidować bariery formalne i odpowiednio motywować odpowiednie grupy. Wspomagać powstawanie interdyscyplinarnych zespołów. Są to działania pozafinansowe, o których nie można zapominać, aby dobrze wykorzystać kapitał wykształcenia, potencjał młodego pokolenia, a także dostępne środki finansowe.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jakie atuty i szanse ma Pomorze, aby stać się innowacyjnym regionem?

Na pytanie, czy Pomorze ma atuty i szanse stać się innowacyjnym regionem, jako mieszkaniec Pomorza odpowiedziałbym bez zastanowienia „tak!”. Bardziej kierowałbym się jednak sentymentem do moich rodzinnych stron niż obiektywizmem. Spróbujmy w takim razie spojrzeć na fakty i zastanowić się, czy mamy taki potencjał. Popatrzmy na czynniki ekonomiczne, geograficzne, socjologiczne oraz historyczne.

Pomorze jako region nigdy nie było oporne na zmiany polityczne i ekonomiczne. Wręcz przeciwnie, najpierw zachodziły one tu, by później rozprzestrzenić się w całej Polsce. Przykładem z odległej historii może być gdański Długi Targ, gdzie wymiana i handel zbożem miały charakter międzynarodowy. Bliżej współczesności natomiast rolę tę odegrała Solidarność, która dała początek wolnorynkowym, politycznym i gospodarczym zmianom.

Mówiąc o tym, jakie szanse ma Pomorze, aby stać się innowacyjnym regionem, trzeba uprzednio odpowiedzieć sobie na bardziej ogólne pytanie: czy Polska jako kraj może być innowacyjna? Wiele decyzji, dzięki którym region miałby stać się innowacyjny, musi być podjętych na szczeblu centralnym. Chodzi tu przede wszystkim o środki finansowe przeznaczone na badania, warunki legislacyjne dla przedsiębiorstw czy system edukacji. Bez właściwego zadbania o powyższe czynniki Pomorze nie stanie się innowacyjnym regionem. Na swoim szczeblu władze lokalne powinny zmieniać wszystkie możliwe procedury prawne i administracyjne na prostsze i bardziej przejrzyste tak, aby wyróżniać się na tle innych. Chęć zmian powinna wypływać bezpośrednio od władz regionu. Tylko to może podnieść atrakcyjność Pomorza w oczach inwestorów i dać zielone światło na rozpoczęcie przez nich działań. Zmiany na szczeblu regionalnym wymagają koordynacji i współpracy wielu instytucji, a może nawet powołania specjalnej komórki odpowiedzialnej za podjęcie działań mających na celu wzmocnienie innowacyjności Pomorza. Potrzeba współpracy uniwersytetów i instytutów naukowych, władz regionalnych, organizacji społecznych, aby umożliwić szybsze zazębianie się trybów napędzających bardziej dynamiczny rozwój regionu pomorskiego. Wydaje się, że brak koordynacji działań i wyraźnego wspólnego celu jest głównym problem, przez który Pomorze rozwija się wolniej niż inne regiony Polski. Rzecz jasna innowacyjność regionu będzie dyktowana przez wolny rynek i zapotrzebowanie na nowoczesne rozwiązania całej polskiej gospodarki. Nie zmienia to jednak faktu, iż wyżej wymienione działania i zmiany pomogłyby Pomorzu stać się bardziej innowacyjnym regionem w krótszym czasie.

Przyjrzyjmy się teraz takim aspektom, jak kapitał ludzki, finansowy, położenie geograficzne i infrastruktura, gdyż to właśnie te czynniki decydują o atrakcyjności regionu, jego potencjale rozwojowym i innowacyjnym. Na Pomorzu mamy wszelakiego rodzaju specjalistów inżynierów, programistów cechujących się zapleczem naukowym Politechniki Gdańskiej i Akademii Morskiej w Gdyni, lekarzy z zapleczem Akademii Medycznej oraz ekonomistów, menedżerów i prawników, którzy związani są z Uniwersytetem Gdańskim. Są to cztery najważniejsze grupy ludzi, które powinny tworzyć innowacyjność regionu. Osoby kończące powyższe uczelnie mają pomysły, projekty i przeprowadzają badania naukowe, które mogłyby przynieść korzyści, gdyby je skomercjalizować i wcielić w życie.

Brak kapitału finansowego jest najczęstszym powodem, dla którego wykształcona kadra wyjeżdża zagranicę. Tam prowadzenie różnego rodzaju badań i dalszy rozwój jest znacznie łatwiejszy. Aby zapobiec zjawisku emigracji naukowców, jak i osób z innowacyjnymi pomysłami, władze województwa muszą wygospodarować środki z budżetu na finansowanie pomorskiej nauki lub wypracowanie systemu poręczeń kredytowych przez instytucje państwowe i prywatne na rzecz instytucji i firm, tworzących innowacyjność regionu pomorskiego.

Pomorze ma szanse stać się innowacyjną częścią kraju, czego dowodem jest otwieranie się międzynarodowych korporacji, takich jak Intel, Franke, ABB, a także polskich firm, między innymi: Young Digital Planet, Prokom Software, Wirtualna Polska, Polpharma. Każde z tych przedsiębiorstw jest innowacyjne nie tylko na skalę Pomorza czy Polski, lecz również na skalę światową (świadczy o tym chociażby projekt nowej, alternatywnej dla Google wyszukiwarki, który wraz z innymi firmami tworzy Prokom Software). Flagowe firmy jak Intel, otwierając siedziby badawczo-rozwojowe na Pomorzu, podnoszą swoją obecnością rangę regionu pomorskiego. Jeśli tylko inne znane, światowe marki zrobiłyby to samo, można by z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że byłby to początek tworzenia się pomorskiej doliny krzemowej.

Następnym czynnikiem, który może wpływać na innowacyjność Pomorza, jest niewątpliwie położenie geograficzne. Region usytuowany jest blisko Skandynawii, która jak wiadomo, od lat wyróżnia się swoją innowacyjnością i przykładaniem szczególnej wagi do rozwoju nauki. Należy skłonić Skandynawów oraz Niemców do inwestycji w pomorską naukę poprzez różnego rodzaju udogodnienia, między innymi podatkowe i administracyjne.Przyspieszeniu czynności formalnych mogłoby służyć powołanie komórek we władzach miasta lub gminy, które załatwiałyby tak zwaną „robotę papierkową” za potencjalnych inwestorów. Aby nakłonić biznesmenów do lokowania tu swoich pieniędzy, nasz region bez wątpienia musi poprawić infrastrukturę drogową i lotniczą (zarówno międzynarodową, jak i lokalną). Konieczny jest bliski kontakt z ambasadami, konsulatami i izbami gospodarczymi krajów skandynawskich oraz innych, aby te relacje przełożyły się na konkretnie projekty inwestycyjne.

Nie możemy także zapomnieć o naszym pomorskim rynku. Jest na nim wiele firm, które potrzebują ciągłego unowocześniania, aby stać się konkurencyjne w Europie. Takimi przedsiębiorstwami są Grupa Lotos, lokalne stocznie, nowo powstający terminal gazowy, jak i rozrastający się terminal kontenerowy. Mają one bez wątpienia spore zapotrzebowanie na badania i inwestycje, które są niezbędne w dynamicznie zmieniających się dziś warunkach. Firmy te muszą być miejscem, gdzie niemal ciągle wprowadzane są innowacje, pozwalające utrzymać konkurencyjność na tle rywali. Przydałby się także rozwój wysokiej klasy badań podstawowych, które stworzyłyby szansę na wykreowanie przełomowych innowacji, dających możliwość osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków.

Dla Pomorza ważny będzie rozwój takich dziedzin, jak telekomunikacja, elektronika, biotechnologia czy medycyna. Nie bez znaczenia jest także kategoria ochrony środowiska (zwłaszcza z takimi kurortami, jak Sopot). Branże te mają szczególną specyfikę, ponieważ ich stały rozwój jest czymś immanentnym. Telekomunikacja, elektronika, biotechnologia ustawicznie potrzebują nowych pomysłów. Problemem jest jednak to, że prace badawczo-rozwojowe w tych obszarach są bardzo kosztowne.

Uczelnie wyższe muszą nauczyć inżynierów bycia menedżerami, którzy potrafią przedstawić swoje badania w taki sposób, aby mogły one znaleźć wsparcie u różnych instytucji finansowych, a także ze środków Unii Europejskiej. Instytucje samorządowe, które będą odpowiedzialne za promocje działań innowacyjnych w regionie, muszą także stworzyć ideę corocznych targów. Naukowcy spotykać się tam będą z potencjalnymi inwestorami, by zaprezentować swoje pomysły, oferujące szeroką gamę rozwiązań dla różnych gałęzi przemysłu. Owe targi mogą w perspektywie kilku lat wypromować Pomorze jako region przychylny dla różnego rodzaju inwestycji.

Jak widać, wizja innowacyjnego Pomorza jest możliwa do zrealizowania. Ubolewam jednak nad tym, że w tak dużym stopniu jest ona zależna od instytucji, które albo nie funkcjonują jak powinny, albo w ogóle nie istnieją. Żałuje również, że instytucje odpowiedzialne za innowacje w regionie nie są w stanie szybko reagować na bodźce zachodzące w globalnym świecie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że się mylę lub że instytucje te zmienią się, a wówczas Pomorze będzie na mapie najbardziej innowacyjnych regionów Europy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Co najbardziej ogranicza innowacyjność Pomorza i pomorską gospodarkę?

Celem niniejszego artykułu jest ukazanie przeszkód, które stoją na drodze procesu wprowadzania innowacji w pomorskiej gospodarce. Problem przedstawiony zostanie w dwóch ujęciach: w oparciu o literaturę naukową, a także z punktu widzenia studentów Politechniki Gdańskiej i Uniwersytetu Gdańskiego. W literaturze znaleźć można różne definicje innowacji. Według Kothlera innowacja to każde dobro, usługa lub idea, które są postrzegane jako nowe. Natomiast Drucker uważa, iż innowacja to działanie, które charakteryzuje się tym, że wykorzystuje kategorię zmiany w celu rozpoczęcia nowego przedsięwzięcia, a także zasoby materialne i ludzkie, generując efekty ekonomiczne (wealthproducing capacity ).Według Eurostatu (listopad 2004 roku) polski współczynnik innowacyjności wynosi tylko 18%. Oznacza to, że na tle Unii Europejskiej Polska wypada bardzo słabo. Zarówno w województwie pomorskim, jak i reszcie kraju jest sporo barier ograniczających innowacje. Mają one dwojaką genezę: występują wewnątrz przedsiębiorstw oraz w ich otoczeniu.

Do tych pierwszych zaliczyć można brak wykwalifikowanej kadry, która mogłaby prowadzić badania i prace rozwojowe oraz zarządzać innowacjami. Problem tkwi również w braku odpowiedniej motywacji dla pracowników. Brakuje pieniędzy, czasu i wiedzy, aby w sposób materialny i niematerialny inspirować do realizacji projektów i poszukiwania nowych rozwiązań. Kolejną słabością jest uznawanie innowacji za naturalny i spontaniczny proces, co powoduje, że firmy rezygnują z podejmowania permanentnych działań w celu odnalezienia i zastosowania nowoczesnego spojrzenia. Jedno z największych ograniczeń stanowią dla przedsiębiorców finanse. Fundusze przeznaczane na prace badawczo-rozwojowe nie są wystarczające i często uniemożliwiają wdrażanie nowych pomysłów i systemów. Natomiast wysokie koszty kredytów oraz związane z nimi ryzyko skutecznie zniechęcają właścicieli firm do ich unowocześniania przy pomocy zewnętrznych źródeł finansowania.

Przeszkody związane z otoczeniem to przede wszystkim kwestia niewystarczającego wyzwalania mechanizmu innowacyjności w przedsiębiorstwach. Stymulacja działań innowacyjnych nie przynosi oczekiwanych efektów – cały czas brakuje odpowiedniej pomocy, wsparcia ze strony instytucji naukowo-badawczych oraz państwowych. Dzieje się tak pomimo faktu, iż kraje Unii Europejskiej (w tym Polska) zgodziły się w ramach „Strategii Lizbońskiej” na przyjęcie priorytetu stymulowania innowacji oraz zwiększenia funduszy na badania i rozwój. Ograniczeniem jest także popyt rynkowy – klienci nie wykazują dostatecznej chęci zakupu produktów zaawansowanych technicznie. Sporym utrudnieniem są niejasne akty prawne oraz czasochłonne i niezrozumiałe procedury administracyjne. Pozostałe ograniczenia to: korupcja, utrudniony dostęp do niektórych zasobów (w tym kapitału) czy system podatkowy.

W drugiej części artykułu przedstawimy wyniki ankiety „Innowacyjność w Polsce oczami studentów” przeprowadzonej na terenie Uniwersytetu Gdańskiego i Politechniki Gdańskiej na początku kwietnia. Członkowie Koła Naukowego „Lider” poprosili sto osób o udzielenie odpowiedzi na piętnaście pytań. Celem badania było poznanie opinii studentów na temat innowacyjności w Polsce i na Pomorzu, a także wpływu uczelni na kreowanie postaw przedsiębiorczości.

W pierwszym pytaniu ankietowani zostali poproszeni o wytłumaczenie pojęcia „innowacyjność”. Najczęściej padające odpowiedzi to: coś nowego, oryginalnego, nowa technologia, rozwiązanie techniczne, które zwiększają wydajność, skłonność do wprowadzania nowych technologii, nowoczesność. Ankietowani pisali również, że innowacyjność to łatwość wprowadzania zmian i nowości.

Nie dziwi zatem, iż tak zdefiniowana innowacyjność wpłynęła na ocenę naszego regionu. Kilkudziesięcioletnie pociągi i tramwaje w opozycji do światowej sławy TGV, szare wieżowce wobec „szklanych domów” oraz zardzewiałe portowe i stoczniowe dźwigi w centrach Gdyni i Gdańska sprawiają, iż tylko 20% studentów ocenia nasz region jako innowacyjny. Aż 62% respondentów zakwalifikowało Pomorze jako region mało innowacyjny. O ile 72% studentów Uniwersytetu stwierdziło, że województwo pomorskie nie jest innowacyjne, o tyle wśród studentów Politechniki taką opinię wyraziło już tylko 52%. Ta znacząca różnica jest zapewne wynikiem odmiennego charakteru obu uczelni.

W Polsce nakłady na badania i rozwój wynoszą niewiele ponad 0,5% PKB. Ponad 80% ankietowanych uważa, że są one zbyt małe i mogą być przyczyną ograniczeń innowacyjności wszystkich regionów w Polsce. 3% badanych uważa, że taki odsetek PKB w zupełności wystarcza na finansowanie badań i rozwoju w przedsiębiorstwach. W krajach aktywnych, czyli tych, gdzie prowadzone są intensywne badania, nakłady na B+R wynoszą około 3% PKB. Taki poziom, jako cel dla krajów Unii Europejskiej, przyjęto również w „Strategii Lizbońskiej”, przy czym 2/3 tych nakładów powinno być finansowane ze środków publicznych.

Studenci Uniwersytetu i Politechniki poproszeni o wybranie trzech najczęstszych celów wprowadzania innowacji zgodnie stwierdzili, że są to: poszukiwanie nowych rynków zbytu, poprawianie jakości produktów, a także obniżenie kosztów produkcji. Jedynie 8% badanych uważa, że priorytetem dla przedsiębiorców jest ochrona środowiska. Tylko jedna osoba zwróciła uwagę na poprawę warunków pracy osób zatrudnionych w firmie.

Studenci zostali zapytani również o to, co blokuje wprowadzanie innowacji. 53% z nich uważa, że głównym ograniczeniem jest niedostateczny kapitał, uniemożliwiający intensyfikację badań i wprowadzanie unowocześnień. 37% sądzi, że czynnikiem hamującym jest błędnie skonstruowane prawo. Tylko 8% studentów Uniwersytetu twierdzi, że do barier innowacyjności należy działanie konkurencji. Natomiast 4% studentów Politechniki uznaje, że przyczyną niskiego poziomu innowacyjności jest brak dostępu do nowoczesnych technologii.

Według ankietowanych uczelnie nie zapewniają odpowiedniej liczby zajęć dotyczących przedsiębiorczości. Na Politechnice Gdańskiej 54% pytanych miało ćwiczenia lub wykłady związane z powyższymi zagadnieniami. Natomiast aż 92% studentów Uniwersytetu Gdańskiego nie uczęszczało na przedmiot, na którym byłaby poruszana ta tematyka. Niezależnie 58% respondentów obu uczelni uważa, że na ich wydziałach są kreowane postawy przedsiębiorczości.

Tylko 25% jest odmiennego zdania, zaś 17% nie potrafiło odpowiedzieć na to pytanie.

Wpływ na kreowanie postaw innowacyjnych ma z pewnością dostęp do Internetu, komputerów z najnowszym oprogramowaniem, a także zagranicznych czasopism i specjalistycznej literatury. Wykorzystywanie tego typu materiałów na uczelni pozwala częściowo wyeliminować czynniki ograniczające procesy innowacyjne w przyszłości. Okazało się, że w żadnej z badanych placówek nie ma problemu z dostępem do Internetu. Nieco gorzej wygląda natomiast kwestia ilości zagranicznych czasopism naukowych i najnowszej literatury specjalistycznej. Najprawdopodobniej znajdzie to swoje negatywne konsekwencje – przyszłym absolwentom trudniej będzie odnaleźć się na rynku innowacji ze względu na brak odpowiedniej wiedzy dostępnej w tego typu periodykach.

Poprosiliśmy studentów o wyjaśnienie dwóch terminów związanych z innowacjami: firma spin-off i inkubator przedsiębiorczości. Firmy spin-off i inkubatory pomagają przezwyciężyć niektóre z utrudnień przy wprowadzaniu innowacji. Inkubator przedsiębiorczości to instytucja mająca swoją przestrzeń produkcyjno-biurową, odpowiednią infrastrukturę, a także wykwalifikowaną kadrę, która udziela pomocy przy zakładaniu działalności gospodarczej. Natomiast firmy spin-off to zakładane

przez pracowników naukowych przedsiębiorstwa, które wykorzystują technologie i wiedzę wypracowane na uczelni. Spośród wszystkich ankietowanych tylko dwie osoby potrafiły podać definicję firmy spin-off. Studenci Uniwersytetu Gdańskiego w większości poprawnie zdefiniowali inkubatory przedsiębiorczości.

Podsumowując, studenci obu uczelni są zgodni w swoich opiniach dotyczących innowacyjności Pomorza. Zdecydowana większość ankietowanych uważa, że nasz region nie należy do innowacyjnych. Do głównych przyczyn tego stanu rzeczy zaliczają niskie nakłady na badania i rozwój, a także źle skonstruowane prawo. Studenci twierdzą również, iż do tej nie najlepszej sytuacji przyczyniają się same uczelnie, nie zapewniając odpowiedniej liczby godzin zajęć poświęconych tematyce przedsiębiorczości. Wielu z respondentów w ogóle nie miało styczności z tego rodzaju przedmiotami. Na podstawie przeprowadzonego badania widać, że potencjał obu uczelni nie jest dostatecznie wykorzystywany. Jednakże większość przyszłych absolwentów (67% studentów Politechniki i 53% studentów Uniwersytetu) planuje zakładać działalność gospodarczą w oparciu o wiedzę zdobytą w czasie studiów. Jest szansa, że będą oni świadomi ograniczeń związanych z możliwościami wprowadzania innowacji i kompetentni do choćby częściowej ich eliminacji.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jak to robią inni?

W Polsce obserwuje się wzrost sprzedaży komputerów i telefonów, a dzięki licznym inwestycjom w technologie informacyjną nastąpiła poprawa dostępności oraz jakości infrastruktury informatycznej. W raporcie European Innovation Scoreboard 2005 Komisja Europejska zaliczyła Polskę do krajów „tracących grunt”, zaś według Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan około 50 lat zajmie osiągnięcie poziomu średniej unijnej pod względem innowacyjności. Według najnowszego raportu Światowego Forum Ekonomicznego na temat konkurencyjności Polska poprawiła swoją pozycję w zakresie wykorzystywania technologii informacyjnych, jednak nasi główni regionalni konkurenci – Estonia, Czechy, Węgry oraz Słowacja – nadal są przed nami. Wciąż kartę przetargową w przyciąganiu inwestycji do Polski stanowią niskie koszty pracy. Należy jednak mieć na uwadze, że nie długo to już potrwa. Po pierwsze, w Chinach koszty te są niższe, po drugie, kraje azjatyckie intensywnie specjalizują się i tym samym podnoszą swoją konkurencyjność względem krajów Europy Środkowo-Wschodniej.Jak przy niskich nakładach na badania i rozwój w kraju odnajduje się województwo pomorskie? Co można zrobić, aby region stał się konkurencyjny w aspekcie globalnym, a nie tylko krajowym? Wydaje się, że czujna obserwacja krajów, które mają już jakieś doświadczenia w zakresie pobudzania innowacyjności, może być przydatna. Biorąc pod uwagę dystans, jaki dzieli nas do krajów „starej Unii”, efektywne wzorowanie się na nich może przyczynić się do poprawy sytuacji. Tak zwane najlepsze praktyki należy jednak traktować jako zestaw wskazówek, a nie harmonogram działań – każda gospodarka wymaga specyficznych i elastycznych rozwiązań.

To, co dzieli nas od krajów i regionów najbardziej rozwiniętych gospodarczo, to nie tylko niewielkie wydatki na działalność badawczo-rozwojową, braki w infrastrukturze czy nieefektywne wykorzystywanie funduszy strukturalnych. Wydaje się, że brakuje nam jako społeczności otwartości na zmiany, chęci podejmowania wyzwań oraz determinacji w działaniu. Uzmysłowienie sobie potrzeby zmian może być punktem wyjścia do zaadoptowania pewnych rozwiązań zagranicznych. Na jaki jednak aspekt wspierania innowacyjności postawić w regionie?

Dobrym przykładem są Niemcy, które maksymalnie podnoszą wydajność poprzez wdrażanie innowacyjnych rozwiązań, intensywnie wykorzystujących technologie w obszarze produkcji i zarządzania. Dba się także o zachowanie bardzo dobrej jakości i kreowanie marki niezawodności. Niemieckie regiony starają się także rozwijać najnowocześniejsze branże, takie jak: biotechnologia, elektronika, media czy technologie informacyjno-komunikacyjne. Branże informatyczna i biotechnologiczna, które na całym świecie rozwijają się najdynamiczniej i przynoszą największe zyski, wymagają sprzętu, świetnych fachowców i dużych nakładów finansowych. Obciążone jednocześnie bardzo wysokim ryzykiem, są mimo wszystko niezwykle opłacalne. Obserwuje się to na przykładzie Stanów Zjednoczonych i Japonii, w Europie zaś w dużym stopniu branże te eksploatują Finlandia czy Dania.

Co może pomóc Pomorzu w przeobrażeniu się w region dynamiczny, oparty na gospodarce wiedzochłonnej? Potrzebne jest intensywne wspieranie przedsiębiorczości i innowacyjności, w tym wspieranie współpracy nauki i gospodarki.

Pierwszy krok to zidentyfikowanie potencjału innowacyjnego przedsiębiorstw. W Dolnej Austrii opracowano w tym celu program Innovation Check. Jest on skierowany zwłaszcza do sektora małych i średnich przedsiębiorstw zarówno produkcyjnych, jak i usługowych. Stanowi odpowiedź na zaobserwowane zjawisko polegające na tym, że małe firmy bardzo często skupiają się na aspekcie technologicznym swojej działalności, zapominając o innych elementach, takich jak zdobywanie rynków czy rozwój firmy. Innovation Check, koordynowany przez Departament Rozwoju Gospodarczego samorządu Dolnej Austrii, opiera się na przeprowadzaniu bezpośrednich wywiadów z przedsiębiorcami przez wykwalifikowanych specjalistów. Pozwalają one na analizę mocnych i słabych stron firm (potencjału innowacyjnego) oraz wypracowanie rekomendacji dla przedsiębiorstwa – odpowiedniej strategii rozwoju w dążeniu do innowacyjności.

Ze względu na silną bazę ośrodków naukowych na Pomorzu (Politechnika Gdańska, Uniwersytet Gdański, Akademia Medyczna, Akademia Morska, instytuty PAN) bardzo ważne jest wspieranie przedsiębiorczości akademickiej. W wyniku komercjalizacji pomysłów pochodzących z instytucji naukowych i badawczych powstać mogą unikalne przedsiębiorstwa, które odniosą bardzo duże sukcesy na rynku. Wiele uwagi wspieraniu przedsiębiorczości wśród naukowców oraz studentów poświęca się w Wielkiej Brytanii. W University College of London (UCL) powstała w tym celu inicjatywa e-challenge. Priorytetową gałęzią jej działalności jest edukacja, a także mentoring wśród studentów i pracowników UCL w zakresie działalności gospodarczej oraz rozwój działalności innowacyjnej College’u (w tym rozpowszechnianie wiedzy na ten temat w obszarze). Poprzez edukację, rozwój sieci współpracy oraz promocję tworzy się środowisko sprzyjające przedsiębiorczości. College wspierany jest w swoich działaniach przez Londyńską Szkołę Biznesu oraz Londyńskie Centrum Przedsiębiorczości Naukowej. Oprócz rozpowszechniania wiedzy na temat przedsiębiorczości, w ramach projektu dąży się także do zaprezentowania możliwości i sposobów komercjalizacji innowacji oraz nowych pomysłów biznesowych. Współpraca różnych podmiotów daje możliwość uzupełniania doświadczeń oraz wiedzy technologicznej i biznesowej. W celu przyciągnięcia potencjalnych inwestorów organizowane są spotkania Meet the spin-out, podczas których prezentowana jest działalność innowacyjna uczelni oraz model transferu technologii na UCL.

Kiedy wyniki badań naukowych okazują się mieć potencjał rynkowy, istnieją dwie opcje transferu tych rozwiązań do gospodarki: udzielenie licencji istniejącej firmie lub stworzenie nowej firmy. To drugie jest w swojej istocie działaniem innowacyjnym i wymaga często wsparcia ze strony inkubatora, parku technologicznego czy agencji publicznej.

Taką instytucją jest między innymi stworzona w regionie Meklemburgii Pomorze Przednie agencja, mająca na celu jak najefektywniejsze działanie w zakresie komercjalizacji badań naukowych. Funkcjonowanie agencji opiera się na czterech zasadach: orientacji rynkowej pomysłu, stworzeniu partnerstw publiczno-prywatnych, racjonalnym rozumieniu komercjalizacji oraz ciągłości partycypowania w kosztach badań i zyskach z transakcji. Agencja jest w trakcie tworzenia funduszu kapitału zalążkowego, będąc jednocześnie otwartą dla podmiotów nie związanych ze sferą akademicką.

Innym przykładem wspierania przedsiębiorczości akademickiej jest stworzony w Madrycie inkubator wirtualny, który nie oferuje przestrzeni inkubacyjnej ani nie dostarcza finansowania na działalność. Proponuje jedynie specjalistyczne usługi dla firm technologicznych. Jednocześnie uczelnia zobligowana jest do rozwijania i prowadzenia programów wspierających działania na rzecz proinnowacyjnych firm. Jednym z takich programów było stworzenie funduszu kapitału zalążkowego.

Oprócz wdrażania klasycznych projektów propagujących działalność innowacyjną należy zadbać o popularyzację kultury innowacyjnej w społeczeństwie. Dobrym rozwiązaniem są konkursy na najlepsze przedsięwzięcia innowacyjne. W zachodniej Anglii odbywa się na przykład konkurs The Lord Stafford Awards, w ramach którego przyznaje się nagrody za efektywną współpracę sektora prywatnego z naukowym. Nagrody przyznawane są w czterech kategoriach: innowacyjny pomysł na biznes o największym potencjale rynkowym, który powstał w wyniku współpracy Uniwersytetu Zachodniej Anglii lub jakiegoś college’u (nagroda Development in Innovation); nagroda dla przedsięwzięcia w fazie prototypu lub nawet znajdującego się już rynku, które również powstało we współpracy z uczelnią w regionie (Achievement in Innovation); nagroda dla najlepszej firmy spin-out, która ma duży potencjał przedsiębiorczy; nagroda za najlepszy biznesplan studencki (o największym potencjale rozwojowym).

Wykorzystanie praktyk zagranicznych jest często trudne w obliczu dużej niechęci podmiotów i braku wiary w podejmowane inicjatywy. W regionie Pomorza obserwujemy jednak pozytywne zmiany. Coraz więcej podmiotów napływa do Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni. Ruszyła inicjatywa Parku Naukowo-Technologicznego w Gdańsku. Konkursy propagujące przedsiębiorczość innowacyjną zaczynają cieszyć się coraz większym powodzeniem. Jednakże uczestnicząc w konferencjach, seminariach, spotkaniach prasowych czy rozdaniach nagród za osiągnięcia w regionie, trudno oprzeć się wrażeniu, że informacje docierają do ograniczonej grupy osób. Pomorze ma potencjał i warunki, aby w krótkim okresie czasu stać się konkurencyjnym regionem w ujęciu globalnym. Zwłaszcza aglomeracja trójmiejska dzięki silnym ośrodkom badawczym i naukowym oraz dobremu położeniu geograficznemu wydaje się być regionem o dużych możliwościach absorbowania nowoczesnych technologii. Na Pomorzu znalazły siedzibę firmy, takie jak: Intel Technologies Poland, Prokom Software, Flextronics, Ericsson Unimor, Skanska czy Young Digital Planet. Pomimo wymienionych atutów, województwo ocenia się jako przeciętne pod względem atrakcyjności inwestycyjnej. Należy przestać trzymać się postrzegania Pomorza jako regionu wysokorozwiniętego, ponieważ jest to przestarzała opinia. Dopiero postawienie na rozwój nowoczesnych technologii i przyciągnięcie inwestorów z branż wysokotechnologicznych ma szanse przełożyć się na podniesienie konkurencyjności i jakości życia w regionie.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nadciąga unijne eldorado

Z Adamem Mikołajczykiem , głównym specjalistą z Departamentu Rozwoju Regionalnego i Przestrzennego w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

– Panie doktorze, dlaczego pomorski samorząd nie lubi pomorskich przedsiębiorców?

– To teza, która w dużej mierze wynika z nieporozumienia, a raczej z pobieżnej analizy projektu Regionalnego Programu Operacyjnego w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. Analiza tabeli finansowej sugerowała, że do małych i średnich przedsiębiorstw trafić ma 8% ogólnej kwoty dotacji, które wydać mamy w ramach naszego regionalnego programu w latach 2007-2013. A to nie prawda, bo po pierwsze były u nas dwie transze obejmujące łącznie 15%. Jedno to wsparcie tradycyjne (klasyczne granty), a drugie innowacyjne. Taki rozdział był naturalną konsekwencją zastosowania się do rozporządzenia o rozwoju regionalnym, w którym jest założenie, że przedsiębiorcy nie powinni być w ogóle bezpośrednio wspierani poza inwestycjami innowacyjnymi. My poszliśmy inną drogą, rozbijając te dotacje na dwie pule. Po drugie, owo 15% jest już nieaktualne, ponieważ nawet ten pułap był krytykowany i dokonano w nim przesunięć. W nowym projekcie (priorytet 1 – rozwój i innowacje w przedsiębiorstwach), który powstał z połączenia dwóch wcześniej omówionych, suma owa wynosi 21%. Jest to druga po priorytecie transportowym pozycja „wydatków” i istnieje pomimo „krótkiej kołdry” oraz powszechnego odczucia, że brakuje na wszystko.

– Ale to i tak procentowo ciągle o połowę mniej dla przedsiębiorstw niż dają rekordziści w Wielkopolsce.

– To też jest swego rodzaju przekłamanie. Proszę spojrzeć na ów projekt Wielkopolski. Okaże się, że do ogólnej puli włączone są na przykład inwestycje gmin w uzbrojenie terenów. U nas pieniądze te ulokowane są w innym miejscu i nie zawyżają kwoty pomocy dla firm, jak ma to miejsce w Wielkopolsce. Też moglibyśmy „wydestylować” inwestycje z innych priorytetów, by podciągnąć je pod wsparcie przedsiębiorstw, osiągając gigantyczny wskaźnik procentowy i chlubić się na przykład 40% dotacjami. Tylko że jest to metodologicznie niewłaściwe. Inaczej programuje się wsparcie dla przedsiębiorstw, które trafia bezpośrednio do nich, a inaczej inwestycje infrastrukturalne.

– O jakich kwotach mówimy w ramach tej „krótkiej kołdry”? Na co mogą liczyć pomorscy przedsiębiorcy?

– Całość priorytetu pierwszego z samej Unii wynosi 185 mln euro. Dla przykładu cały ZPORR na lata 2003-2006 to kwota mniejsza. Jeżeli spojrzeć na bezpośrednie granty, to rocznie wychodzi około 7 milionów euro.

– 7 mln euro to dużo jak na Pomorskie?

– O wiele ważniejszy jest inny problem.

– Jaki?

– Czy Bruksela w ogóle zgodzi się na granty bezpośrednie. My wspieramy przedsiębiorstwa konkretne, a Unia chce dotować samą ideę przedsiębiorczości. Problem w tym, czy będziemy mogli wydawać te środki tak, jak zakładamy, czy uzyskamy na to akceptację. Oczywiście na zakup maszyn i urządzeń pomorscy przedsiębiorcy są w stanie wchłonąć prawie każdą kwotę. Pytanie tylko, czy jest to najbardziej efektywny sposób zagospodarowania unijnych funduszy. Czy nie jest tak, że nasz region charakteryzuje nie słaba aktywność przedsiębiorców lecz niska jakość otoczenia, w tym otoczenia infrastrukturalnego. Sytuacja dawnego NRD jest odmienna, tam mają infrastrukturę, ale brak im chęci do prowadzenia biznesu.

– Jeżeli zainteresowanie dotacjami inwestycyjnymi jest tak duże, to może zamiast „zniechęcać”, warto obniżyć maksymalny procentowy i kwotowy poziom dofinansowania tak, by większa liczba pomorskich firm mogła z nich skorzystać?

– Poziom dofinansowania w przypadku grantów bezpośrednich nie będzie wyższy niż 40% i jest ustalany w schematach pomocy publicznej. Oczywiście można jeszcze dokonać korekty „w dół”, jednakże są to rozwiązania, które powinny pojawić się w programach wdrożeniowych. Na obecnym etapie musimy przygotować dokument, który zbada i zaakceptuje Komisja. Stąd też nieporozumienia i zarzuty ze strony przedsiębiorców, że w „ich priorytecie” pojawiają się jednostki samorządu terytorialnego jako ewentualni beneficjenci. Tymczasem to nasz świadomy zabieg. Pozwoli to użyć środków publicznych na przykład do utworzenia lokalnych funduszy poręczeń czy funduszy venture capital. Nie znaczy to, że samorządy będą dominującym odbiorcą tej pomocy.

– Czy po doświadczeniach wsparcia przedsiębiorczości w latach 2003-2006 nie warto pozbawić możliwości aplikowania o środki ze strony dużych firm?

– W regionalnym programie, tam gdzie mowa o dotacjach inwestycyjnych, będą z nich mogły korzystać tylko MSP. Jest kwestią do rozważenia, czy w przypadku przedsięwzięć innowacyjnych takiej możliwości nie zostawić. W innym przypadku MSP mogą mieć problem z samodzielnym „zagospodarowaniem” dostępnej pomocy. Warto tu wspomnieć, że na poziomie centralnym pojawia się wiele deklaracji o chęci wsparcia MSP, ale podejmowanych jest zbyt mało działań. Prawie cały ciężar wsparcia przerzuca się na regionalne programy operacyjne. Podobnie wygląda sytuacja z finansowaniem działań w zakresie polityki wodno-ściekowej.

– Czy jest szansa na zrealizowanie postulatu przedsiębiorców aby procedury były proste i przejrzyste, a uznaniowość jak najmniejsza?

– Obecnie przygotowujemy dokumenty podstawowe, a tam nie powinno się umieszczać szczegółowych procedur oceny. W innym przypadku każda drobna zmiana musiałaby być uzgadniana z Komisją Europejską. Co do dalszej dokumentacji, postulat ów będzie analizowany. Krokiem w tym kierunku są tak zwane preferencje. W trzecim etapie – po ocenie formalnej i merytorycznej, gdzie badamy sensowność projektu pod względem technologicznym i ekonomicznym – pojawia się moment, gdy uznaniowość ma największe znaczenie. Właśnie tutaj preferencje mają ograniczyć swobodę osób oceniających projekt. Dla przykładu, jeśli chodzi o mikroprzedsiębiorstwa, preferowane będzie miejsce przedsięwzięcia poza Trójmiastem.

– Czy jest szansa na uproszczenie systemu, tak by nie był on drogą przez mękę?

– Każdy ma nadzieję na uproszenie procedur. Na etapie dokumentacji wdrożeniowej oceny projektów planujemy wprowadzić kategorię wykonalności. Wszelkie załączniki i dokumenty wymagane będą po wyborze danego projektu, jednakże przed podpisaniem umowy. Oczywiście nie wiemy, czy odpowiedni minister nie wyda rozporządzeń, które nas ubezwłasnowolnią i narzucą sztywne procedury z Warszawy. Jeżeli obowiązywać będzie formuła zdecentralizowana, to pomysł preselekcji na pewno zostanie przyjęty. My ocenimy, co przedsiębiorca chce zrobić. On natomiast zainwestuje w dokumentację dopiero wtedy, gdy będzie wiedział, że projekt został zaakceptowany i grant jest w jego zasięgu.

– Jak wygląda kwestia podziału na środki miękkie i twarde, pośrednie i bezpośrednie?

– Od kilku miesięcy istnieje założenie, że program dotyczący rozwoju kadr jest jednofunduszowy. Projekty miękkie będą więc przekazane na stopień centralny. Jeżeli chodzi o bezpośrednie i pośrednie, przepisy unijne nie dopuszczają raczej sytuacji, że środki płyną bezpośrednio do przedsiębiorstwa. Nawet jeśli coś takiego miałoby się zdarzyć, to powinna zadziałać „inżynieria finansowa”. Na przykład poręczania, a nie bezzwrotne granty. Lokalne fundusze tak, żywa gotówka nie. Można wspierać przedsiębiorczość, a nie przedsiębiorstwa. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom pomorskiego biznesu, trochę to zignorowaliśmy i dopuszczamy pomoc bezpośrednią. Około 50-60% to u nas formy grantowe. Wspieramy tworzenie miejsc pracy i innowacyjność. Mam nadzieję, że w trakcie negocjacji z Komisją uda się nam obronić swoje stanowisko.

– Czy przedsiębiorcy mogą w najbliższych latach liczyć na ułatwienia w dostępie do różnych form wsparcia?

– Środków będzie zdecydowanie więcej niż było do tej pory. Po raz pierwszy mamy szansę stworzyć lokalny i regionalny system funduszy pożyczkowych i poręczeniowych. Wzmocnimy obydwa już działające i to będzie skok jakościowy. Zapewne będzie też łatwiejszy dostęp od strony organizacyjnej. Wiedza jest coraz większa, więc i dostęp z pewnością się polepszy.

– Dziękuję za rozmowę.

Skip to content