Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Przyszłość przedsiębiorstw prywatnych

Jednym z kluczowych czynników sukcesu gospodarczego poszczególnych krajów czy regionów (funkcjonujących w warunkach gospodarki rynkowej) jest posiadanie przez ich społeczeństwa odpowiedniej konfiguracji kompetencji miękkich. Mają one wymiar zarówno osobisty (pokłady przedsiębiorczości, aspiracje i motywacje, zdolność do podejmowania ryzyka), jak i interpersonalny (nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów, odczytywanie potrzeb innych i tworzenie partnerstw). Sukces polskiej gospodarki od samego początku transformacji opierał się głównie na kompetencjach osobistych – przedsiębiorczości, wysokich aspiracjach i silnych motywacjach. Efektem było miliony nowoutworzonych podmiotów prywatnych. Niemniej obecnie, nawet najbardziej rozwinięte umiejętności osobiste nie są warunkiem wystarczającym dla dalszego wzrostu.
Powstałe przed dwudziestu laty przedsiębiorstwa potrzebują zdecydowanego wzmocnienia kompetencji interpersonalnych – umiejętności tworzenia relacji opartych na wzajemnym zaufaniu i to zarówno wewnątrz organizacji (pomiędzy pracownikami), jak i z jej otoczeniem (społecznością lokalną, klientami, dostawcami). Tylko w tak rozumianej kulturze uczestnicy o różnych doświadczeniach i umiejętnościach będą chcieli dzielić się swoimi pomysłami i spostrzeżeniami, poddając je konstruktywnej krytyce i „zbiorowemu szlifowi”. Rodzące się z częstych i spontanicznych interakcji idee mają ogromną szansę przerodzić się w szeroki strumień różnorakich innowacji (od technologicznych po zarządcze). W ten sposób przynajmniej część firm mogłoby wejść na wyższy etap rozwoju i z solidnego, niedrogiego podwykonawcy stać się kreatorem bądź współkreatorem nowych rozwiązań. Dałoby to im możliwość zarówno realizowania wysokomarżowych kontraktów, jak i otwarcia na dalszy wzrost przedsiębiorstwa.
Niełatwo jednak stworzyć kulturę otwartej twórczości, mając za sobą setki lat hegemonii relacji o charakterze wykonawczym i kontrolnym. Ich silnie odczuwalny dziś wpływ jest wynikiem mocno zakorzenionego w interakcjach społecznych braku zaufania i ma swoje źródła w głębokiej historii. Sięgają one XVI-wiecznej organizacji folwarków, które ukształtowały specyficzny model świadomościowy. Polegał on na całkowitej dowolności decyzyjnej u właścicieli­‑zarządców oraz wymuszonym posłuszeństwie, połączonym z brakiem odpowiedzialności u podwładnych. Mentalność ta została następnie wzmocniona w czasach zaborów i PRL-u.
Od przemiany kulturowej nie ma jednak ucieczki. Jest ona jedynym rozwiązaniem w obliczu coraz bardziej dotkliwego procesu utraty prostej przewagi kosztowej. Większość małych i średnich przedsiębiorstw dochodzi dziś do takiego punktu, w którym nie może podnieść cen, ale nie potrafi też utrzymać bądź obniżyć kosztów. Efektem jest stagnacja lub wręcz regres. Naturalna, jak by się wydawało w takim przypadku (przy braku wystarczającej liczby dużych korporacji), kooperacja z innymi podmiotami w celu zdobywania bardziej zyskownych kontraktów nie dochodzi jednak do skutku, ze strachu przed podzieleniem się tajemnicą i zyskiem.
Od tego czy i jak przedsiębiorcy prywatni poradzą sobie w coraz bardziej wymagającej rzeczywistości zależy przyszłość nie tylko ich samych, lecz także dalszy rozwój Polski i Pomorza. Stan gospodarki czy rynku pracy jest bowiem w dużej mierze pochodną kondycji firm małych i średnich. Sektor MSP tworzy połowę PKB, odpowiadając jednocześnie za dwie trzecie zatrudnienia w kraju i aż 80% w województwie pomorskim.
Nieoczekiwanym sprzymierzeńcem „odnowy kulturowej przedsiębiorstw” może okazać się fakt masowej wymiany pokoleniowej u sterów ogromnej liczby podmiotów prywatnych, założonych na początku lat dziewięćdziesiątych. Będzie ona miała miejsce na niespotykaną dotąd skalę i na nowo trwale poukłada relacje zarówno w samych firmach, jak i pomiędzy nimi a ich otoczeniem. Warto, aby z tym nowym pokoleniem szefów­‑właścicieli nadeszła również nowa kultura zarządzania – oparta na zaufaniu, otwartości i współpracy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jak wykorzystać szansę chińską?

Chiny jako kluczowy rynek eksportowy Polski i Pomorza – źródło naszego wzrostu gospodarczego i dobrobytu! Czy taki scenariusz czeka nas w perspektywie nadchodzącej dekady?

Obecnie jesteśmy świadkami wielkiego przebiegunowania – środek ciężkości globalnej gospodarki i związanego z nią bogactwa z tradycyjnej osi północnoatlantyckiej systematycznie przemieszcza się w kierunku Azji. Centrum tego rozwoju są Chiny, których gospodarka w ciągu ostatnich 30 lat urosła ponad 17 razy, a udział w globalnym PKB zwiększył się z 1% do 7,4%.

Ten niesamowity wzrost ma swoje korzenie w polityce reform zapoczątkowanych przez Deng Xiaopinga w 1979 r. (po śmierci Mao Zedonga). Wtedy to Chiny dokonały otwarcia na świat i przyciągnęły gigantyczną liczbę inwestycji zagranicznych (głównie o charakterze przemysłowym). Fabryki te, wykorzystując bardzo niskie koszty pracy, zaopatrywały rynki globalne w dobra masowej konsumpcji. W rezultacie eksport Państwa Środka wzrósł od tego czasu 66-krotnie, osiągając 39% udział w PKB w rekordowym 2006 r. (obecnie wynosi on 26,7%). Spowodowało to akumulację ogromnych rezerw walutowych, które przekroczyły już 3 bln dolarów i nadal rosną.

Oparcie znacznej części gospodarki na eksporcie jest jednak ryzykowne – silnie uzależnia od krajów konsumentów. Globalny kryzys finansowy, który rozpoczął się w USA, spowodował natychmiastowy spadek zamówień i bankructwo wielu chińskich fabryk w 2008 r. Natomiast obecne zwiększanie podaży pieniądza przez rząd amerykański powoduje utratę wartości dolarów zgromadzonych już przez Państwo Środka.

Dlatego dziś najważniejszym wyzwaniem dla Chin jest zbudowanie silnego rynku wewnętrznego, który stałby się trwałym fundamentem dalszego wzrostu. Proces ten z wielką determinacją wspierają władze centralne. W ramach pakietu antykryzysowego przeznaczyły 546 mld dolarów na stymulowanie rynku wewnętrznego, finansując budowę nowej infrastruktury, ochronę środowiska, opiekę zdrowotną i naukę.

I tak już dziś roczne wydatki konsumpcyjne chińskich gospodarstw domowych znacząco przekraczają bilion dolarów. To wartość 7-krotnie przewyższająca skalę konsumpcji w Polsce i porównywalna z konsumpcją w Niemczech. Rynek samochodów osobowych z liczbą 13,8 mln sprzedanych aut jest największym na świecie (zdetronizował w tej kategorii Stany Zjednoczone już w 2009 r.). W dodatku ma on nadal ogromny potencjał wzrostu – 2/3 gospodarstw domowych, które na to stać, nie posiada jeszcze samochodu. Ponadto chińska klasa średnia liczy już 240 mln osób, a jej potencjał wzrostu na następne 10 lat szacuje się na kolejne 440 milionów.

Patrząc na powyższe fakty, rodzi się pytanie: jak Polska i Pomorze mogłyby skorzystać na dynamicznym rozwoju rynku, liczącym bagatela miliard trzysta milionów konsumentów? Co chcielibyśmy zaoferować Chińczykom i które z naszych produktów oraz usług przypadną do gustu mieszkańcom Państwa Środka? Jak robić biznes w Chinach, uwzględniając dzielące nas różnice kulturowe? Które rejony tego bardzo zróżnicowanego wewnętrznie kraju mają największy potencjał wzrostu?
To, że w kolejnej dekadzie Chiny będą nadal jednym z najszybciej rozwijających się rynków świata jest niemal pewne. Warto więc wsiąść do tego szybko uciekającego pociągu i rosnąć wraz z Państwem Środka. Za 10 lat, gdy kraj ten znajdzie się na innym etapie rozwoju, rynki będą już podzielone, a ich zdobycie bardzo trudne lub wręcz niemożliwe.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Jak odnieść sukces na rynku globalnym?

Gospodarka globalna trzęsie się w posadach. Wahadło koniunktury globalnej wychyla się raz w jedną, raz w drugą stronę, nieustannie zwiększając niepewność co do przyszłości międzynarodowej ekonomii. Czy w czasach tak wielkiego strachu jest miejsce na dyskusję o ekspansji na rynki globalne? Czy w ogóle warto zaprzątać sobie głowę myślami o popycie i podaży w innych częściach świata, kiedy pod znakiem zapytania staje dotychczasowy ład gospodarczy?

Warto, …i to bardziej niż kiedykolwiek! Kryzys i zamęt oznacza „przetasowania” i jest najlepszym czasem na znalezienie swojego miejsca w sieci międzynarodowych powiązań. Poza tym globalizacji nie da się już „fizycznie” zatrzymać – zbyt silnie się zdecentralizowała, zindywidualizowała i uspołeczniła. Stała się trwałym elementem życia każdego człowieka (nawet jeżeli nie zdajemy sobie z tego sprawy). Otwartym pozostaje jedynie pytanie o jej formę – czy uda nam się stworzyć nowe, globalne reguły gry czy będzie dominował chaos i wolnoamerykanka? Oba te warianty są prawdopodobne, więc najlepsze, co możemy zrobić, to mądrze intensyfikować naszą międzynarodową obecność i przygotować się do radzenia sobie w różnych warunkach.

Do tej pory większość polskich przedsiębiorstw koncentrowała się na rynku lokalnym. Jest on na tyle duży, że wystarczał do budowy niemałych firm i zapewniał wysoką stopę życia ich właścicielom. Dziś jednak sytuacja jest zupełnie inna. Wiele jego segmentów uległo nasyceniu. Ich obsługa się sprofesjonalizowała, konkurencja wymusiła wzrost efektywności, a najsilniejsi (przez rozwój własny lub fuzje i przejęcia) okopali się na z góry upatrzonych pozycjach. W dodatku, podejmując zobowiązania międzynarodowe (jak choćby przystąpienie do Unii Europejskiej) otworzyliśmy się szeroko na konkurencję importu.

Receptą na silne ograniczenia wzrostu na rodzimym rynku jest wyjście w świat, co nierzadko wymaga dostosowania modelu biznesowego (choć niekoniecznie w tak dużym stopniu jak by się to mogło wydawać). Nie jest to jednak łatwe i wymaga solidnych przygotowań. Wiele z dotychczasowych porażek na zagranicznych rynkach było efektem nieprzemyślanej strategii i pochopnych inwestycji, często realizowanych bez planu na choćby pierwszy rok funkcjonowania.

Niedostatek odpowiednich kompetencji w wymiarze indywidualnym nie tłumaczy jednak niewielkiej (w stosunku do potencjału demograficzno-gospodarczego) obecności polskich przedsiębiorstw w zglobalizowanym świecie. Klucz do odpowiedzi kryje się w słabości myślenia i działania w wymiarze zbiorowym i to na różnych płaszczyznach.

Podstawą jest kształt naszych zasobów mentalno-kulturowych. Czy mamy tendencję do traktowania siebie jako podmioty globalnego świata, nie ograniczając się do panujących w danym momencie reguł gry, rozkładów sił czy interesów, czy też raczej staramy się wpasować w globalne mechanizmy, uznając, że na ich funkcjonowanie i tak nie mamy wpływu? Jaką postawę prezentujemy wobec sukcesu innych – czy uważamy, że zwiększy on szanse na nasz sukces, czy jest dla nas zagrożeniem? Odpowiedzi na tak fundamentalne pytania mogą tłumaczyć (przynajmniej po części) dlaczego w Polsce nie powstały przełomowe rozwiązania mogące konkurować na skalę globalną (na miarę Google’a czy Facebook’a). Choć są pewne „jaskółki” jak chociażby gra komputerowa „Wiedźmin”.

Ważna jest też renoma kraju pochodzenia przedsiębiorstwa. Sposób postrzegania przez społeczność zagraniczną matecznika danej firmy może mieć znaczący wpływ na chęć kupowania jej produktów i usług (vide: produkty niemieckie czy chińskie w Polsce). Natomiast na markę kraju składają się zachowania wszystkich przedsiębiorstw (w tym jakość oferty, terminowość etc.) będących w orbicie percepcji danej społeczności. Nie sposób kształtować jej w pojedynkę.

Istotne jest także skoordynowane wsparcie ze strony państwa, przenikające się ze wsparciem organizowanym w ramach zrzeszeń firm. Ten wymiar działania zbiorowego jest szczególnie ważny w Polsce, gdzie większość firm to małe i średnie przedsiębiorstwa. Przykład włoskich dystryktów przemysłowych (np. powstałych wokół marki wyrobów parmeńskich) pokazuje, iż nic nie stoi na przeszkodzie, by w swojej zbiorowości mogły się stać międzynarodowym potentatem w wybranych dziedzinach.

Odważmy się zatem w tych niepewnych czasach zawalczyć o miejsce na miarę naszego potencjału i aspiracji w przyszłym globalnym ładzie gospodarczym. Pamiętajmy jednak, że zasadnicza dźwignia sukcesu nie leży już w wysiłku indywidualnym, lecz w działaniach wspólnych.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Finanse samorządów

Jaka jest kondycja finansowa polskich samorządów? Czy przyszedł czas na poważne oszczędności, a może… „nie taki diabeł straszny, jak go malują”?

Globalny kryzys finansowy uwidocznił jak ważne jest prowadzenie zrównoważonej polityki budżetowej. Utrzymywanie rokrocznych deficytów i zadłużenia wymagającego wysokich kosztów obsługi w stosunku do dochodów okazało się bardzo ryzykowną strategią. Rynki finansowe, wątpiąc w wypłacalność poszczególnych państw, regionów czy miast, podniosły swoje oczekiwania co do stopy zwrotu z pożyczanych im środków. Nagłe, dużo wyższe oprocentowanie dla nowo pozyskiwanych pieniędzy postawiło pod znakiem zapytania wykonalność wielu publicznych budżetów. Zasypanie nowej „dziury” wymaga dodatkowych pożyczek, a to podnosi ryzyko i zwiększa oczekiwania wierzycieli co do oprocentowania. W ten sposób tworzy się spirala zadłużenia, a stąd już tylko krok do bankructwa. Czy właśnie taki scenariusz grozi polskim samorządom?

Wydaje się, że dziś jest to mało prawdopodobne. Choć wydatki samorządów w ostatnich latach rosły zdecydowanie szybciej niż dochody, to jak wskazują analizy prezentowane w niniejszym „Przeglądzie”, sektor ten notuje nadal solidną nadwyżkę operacyjną. Jednocześnie zadłużenie samorządów w stosunku do ich dochodów jest jednym z najniższych w Europie. Czy oznacza to, iż debata o kondycji finansowej polskich samorządów jest bezpodstawna?

W żadnym razie. Sytuacja finansowa poszczególnych gmin, powiatów czy województw nie jest jednolita. Zależy nie tylko od wskaźników zadłużenia, ale również od dochodów będących w rzeczywistej dyspozycji samorządów. Małe wiejskie gminy z reguły mogą decydować o zaledwie niewielkiej części swojego budżetu ze względu na niski w nim udział dochodów własnych (podatek rolny, od nieruchomości, PIT czy CIT). Większa część ich wpływów to subwencja oświatowa oraz dotacje przekazywane przez państwo na konkretne zadania zlecone. Samorządy te stają się więc strukturalnie wykluczone z możliwości inwestowania, w tym, ze względu na brak zdolności wniesienia wymaganego wkładu własnego, z ubiegania się o środki unijne. Tym samym nie są one w stanie poprawić swojej sytuacji w przyszłości, co de facto skazuje je na regres rozwojowy (w stosunku do samorządów, które prowadzą aktywną politykę w tym zakresie).

Od problemów nie są również wolne podmioty, które mają wysoki udział dochodów własnych (przede wszystkim miasta na prawach powiatu). Prowadzone przez nie obecnie inwestycje na szeroką skalę (przy niemałym udziale środków UE) mogą stać się zarówno dźwignią rozwojową jak i trwałym obciążeniem. Nowa droga, wiadukt, szkoła czy stadion będą stymulowały wzrost gospodarczy w jednej gminie (co przełoży się na jej dochody), a w innej generowały głównie koszty (utrzymanie niewykorzystanej infrastruktury). Ocena poszczególnych projektów inwestycyjnych nie jest łatwa. Szczególnie, że część z nich oddziałuje na dochody samorządów w sposób pośredni (np. budowa parku czy pola golfowego zwiększa atrakcyjność zamieszkania dla osób zamożnych, co powoduje ich osiedlanie się i w konsekwencji rodzi wyższe wpływy z podatków dochodowych).

Decyzje podejmowane przez samorządy nie są też obojętne z punktu widzenia budżetu państwa. Dług przez nie generowany wlicza się do całkowitego zadłużenia finansów publicznych (choć obecnie jest to udział niewielki). Podlega on zatem restrykcjom zarówno krajowym (np. przekroczenie konstytucyjnego progu 55% w stosunku do Produktu Krajowego Brutto skutkuje koniecznością zbilansowania budżetu w roku kolejnym) jak i unijnym (Traktat z Maastricht mówi o maksymalnym 3% deficycie i 60% długu w stosunku do PKB). Kondycja finansowa samorządów jest więc kwestią będącą w sferze bezpośredniego zainteresowania rządu, w tym przede wszystkim Ministra Finansów.

Trwający na świecie kryzys i załamanie finansów publicznych wielu krajów wymusza ich równoważenie również w Polsce. Na szczęście jesteśmy w sytuacji, kiedy możemy to robić w miarę spokojnie, rozsądnie i bez nacisku bliskiej perspektywy gwałtownego załamania – jak napisała jedna z agencji ratingowych „dobrowolnie, a nie zmuszani do tego przez rynki”. Dlatego, decydując się na konieczne redukcje, należy bacznie przyjrzeć się co, gdzie i kiedy tniemy, czy przypadkiem nie ucinamy źródeł przyszłych dochodów. Warto tutaj przypomnieć, iż dochody samorządów, choć prawie dwa razy mniejsze niż budżet centralny, odpowiadają za większość inwestycji w sektorze ogólnorządowym. Prawdą jest jednak również to, iż niektóre z tych wydatków trudno nazwać inwestycjami prorozwojowymi. Paradoksalnie, szalejący wokół kryzys może stać się dla nas najlepszą motywacją do mądrego przeglądu i racjonalizacji całego sektora finansów publicznych – ważne, aby konieczne oszczędności dały szanse na inwestycje, które w przyszłości zaowocują zwiększonymi przychodami. Jak uczy nas doświadczenie, więcej przykładów na takie właśnie myślenie można znaleźć jednak w budżetach samorządów, niż w kolejnych budżetach państwa.

ppg-4-2011_kotwica_budzetowa

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Świat wartości, postaw, norm – to jest właśnie fundament rozwoju

Podnoszą się głosy, że niedowład i niespójność sfery instytucjonalnej stają się najpoważniejszą barierą w realizacji dalszych projektów modernizacyjnych. Dotyczy to także wymiaru regionalnego czy lokalnego, a przejawem tego jest pojawiające się pytanie o jakość instytucji regionalnych, samorządu regionalnego itd.

W debacie publicznej bardzo często przywołuje się, niemal bezrefleksyjnie, pojęcie wprowadzone przez historyków z francuskiej szkoły Annales: struktury długiego trwania. Postarajmy się odwołać do niego, przyglądając się systemowi wartości Pomorzan.

Upraszczając, można stwierdzić, że w procesach modernizacji najszybciej i najłatwiej dochodzi do zmiany warstwy technologicznej i materialnej. I rzeczywiście – gdy weźmiemy pod uwagę skalę zmian, jakie zaszły w technologii w minionych dwóch dekadach, zobaczymy, jak ogromny postęp się dokonał. Dotyczy to nie tylko wyposażenia gospodarstw domowych czy też szerzej – doświadczenia życia codziennego, ale także technologii w różnych sferach gospodarki. Wydaje się, że właśnie pod tym względem nasz dystans w stosunku do umownie pojmowanego Zachodu najbardziej się zmniejszył (może z wyłączeniem najbardziej innowacyjnych enklaw typu Dolina Krzemowa).

Trudniej (i wolniej) przebiega proces zmian instytucjonalnych oraz podstaw prawnych określających warunki ich działania. Oczywiście, tu także dokonaliśmy wielu wręcz przełomowych zmian – od Konstytucji poczynając, a na prawie lokalnym kończąc. Jednocześnie jednak doświadczamy niemal codziennie niedoskonałości naszej sfery instytucjonalnej. Podnoszą się wręcz głosy, że jej niedowład i niespójność stają się najpoważniejszą barierą w realizacji dalszych projektów modernizacyjnych. Dotyczy to także wymiaru regionalnego czy lokalnego, a przejawem tego jest pojawiające się pytanie o jakość instytucji regionalnych, samorządu regionalnego itd.

Najłatwiej zmienić wyposażenie domu i instytucje, a najtrudniej – mentalność zamieszkujących ten dom i korzystających z tych instytucji ludzi!

Położenia nie zmienimy. Czy potrafimy zmienić wartości?

Najtrudniej jednak jest zmienić dwie sfery. Na pierwszą praktycznie nie mamy żadnego wpływu – ona jest nam dana. Są nią warunki geograficzne i położenie regionu. Francuscy historycy ze szkoły Annales, zgodnie z tradycją francuskiej humanistyki, bardzo mocno podkreślali ten geograficzno­‑przestrzenny aspekt, uwarunkowania, kontekst. Usytuowanie regionu w przestrzeni określa warunki jego rozwoju – czasami może się okazać błogosławieństwem, a kiedy indziej przekleństwem. Gdyby spojrzeć na usytuowanie Pomorza między XVI a XVIII wiekiem, to powiedzielibyśmy, że to właśnie położenie pozwoliło na zbudowanie jednej z największych metropolii ówczesnej Europy – Gdańska z jego bogactwem. Szlaki komunikacyjne i handlowe powodowały, że Gdańsk, a wraz z nim region, bogaciły się. Potem jednak to co było atutem, stało się minusem. Gdy zmienił się bieg szlaków z południkowego na równoleżnikowy, gdy Wisłę zastąpiły żelazne koleje i bite drogi, Gdańsk i Pomorze stawały się coraz bardziej peryferyjne. Nigdy jednak nie straciły swojego atutu, jakim było morze.

O ile jednak ułożenie w przestrzeni historyczno­‑geograficznej jest nam dane i determinuje procesy długiego trwania, o tyle druga sfera przynależna do tego porządku czasowego, a więc wymiar mentalny, świat wartości, podlega zmianom. O ileż jednak wolniej niż sfera materialna czy instytucjonalna! Najłatwiej bowiem zmienić wyposażenie domu i instytucje, a najtrudniej – mentalność zamieszkujących ten dom i korzystających z tych instytucji ludzi! Chyba że dochodzi do gwałtownych procesów przekształceń ludnościowych, które prowadzą do załamania dotychczasowego porządku.

I oto pojawia się podstawowe pytanie: na ile ogromna i wielokierunkowa zmiana, której doświadczyła w drugiej połowie XX wieku społeczność Pomorza, spowodowała ewolucję istniejących tu struktur mentalnych? Czy i jak w tych bardzo dynamicznych warunkach dochodziło do zmian w sferze wartości, postaw, norm? Jak wpłynęły one na tożsamość mieszkańców Pomorza? Oto, być może, najciekawsze pytania, na które ciągle szukamy trafnych odpowiedzi.

Na Pomorzu, w wyniku procesów migracji (dobrowolnych i przymusowych), procesów modernizacji (z okresu PRL i lat transformacji po 1989 r.), wreszcie w wyniku oddziaływania zjawisk o szerszej skali (rozwój kultury masowej, globalizacja, indywidualizacja etc.), wytworzyła się wyjątkowa mieszanka: zakorzenienia i mobilności, innowacyjności i konserwatyzmu, przywiązania do religii i otwartości na nowe idee, samozaradności i przedsiębiorczości z poczuciem solidaryzmu, indywidualizmu i wspólnotowości. Tożsamości: lokalne, regionalne, etniczne (kaszubskie czy innych mniejszości), narodowe, europejskie, kresowe i inne współtworzą miejscową mieszankę identyfikacji. Dzięki temu możemy mówić o unikatowej, specyficznej, wyjątkowej hybrydzie kulturowej, obejmującej także świat wartości. Hybrydzie, w której mieszczą się właśnie różnorodne tradycje, odmienne postawy, orientacje aksjologiczne czy motywacje i aspiracje. Takie zróżnicowanie bywa ciekawe poznawczo, ale też problematyczne w praktyce życia społecznego. Może ono bowiem determinować bardzo różne scenariusze, odnoszące się zarówno do sfery wartości obywatelskich, jak i kulturowych. Warto się zastanowić, jakie scenariusze byłyby możliwe w odniesieniu do Pomorza, uwzględniając różne warianty rozwoju sfery wartości i postaw.

Historyczne doświadczenie Kaszubów jest takie, że przetrwanie, w zderzeniu z dominującym żywiołem niemieckim, gwarantowało wyłącznie wycofanie do „wnętrza własnej chaty”. Takie było też doświadczenie wielu osób w zderzeniu z reżimami totalitarnymi XX wieku.

Scenariusz pierwszy – „społeczeństwo wycofane”

Pierwszy scenariusz można by nazwać „społeczeństwem wycofanym”. Trzeba przyznać, że na Pomorzu jest spory potencjał dla takich zachowań. Takie jest historyczne doświadczenie Kaszubów, którym przetrwanie, w zderzeniu z dominującym żywiołem niemieckim, gwarantowało wyłącznie wycofanie do „wnętrza własnej chaty”. Takie było też doświadczenie wielu osób w zderzeniu z reżimami totalitarnymi XX wieku.

Gdyby taki scenariusz miał się zrealizować, mielibyśmy do czynienia z dominacją „gapiów” nad „uczestnikami”, z jednoczesną nieufnością wobec tych drugich (co chcą sobie załatwić?). I znowu można powiedzieć – polska kultura nieufności, tak silnie zakorzeniona w naszej mentalności, jest tu poważnym rezerwuarem postaw i ocen. Ich triumf prowadziłby do uwiądu kultury obywatelskiej: dominacji nieufności oraz ograniczania się do sfery prywatnej czy najwyżej sąsiedzkiej. Towarzyszyłby temu zanik prasy i szerzej – mediów lokalnych, a także masowość wykluczenia obywatelskiego. Do tego dochodziłaby ucieczka od spraw publicznych, wyrażająca się niską, ciągle spadającą albo fluktuującą frekwencją wyborczą, niewielki stopień zaangażowania w organizacje pozarządowe (spadająca ich liczba, aktywność organizacji i ich członków), brak skłonności do działania na rzecz innych (spontanicznego, niezorganizowanego, akcyjnego), uwiąd wolontariatu. Oczywiście, takie procesy musiałyby mieć także wpływ na sferę zarządzania publicznego:

  • zarządzanie i administrowanie zamiast partycypacji demokratycznej;
  • podejmowanie decyzji przez aparat biurokratyczny (urzędniczo­‑polityczny) bez dialogu obywatelskiego;
  • dominacja elit politycznych i ich zamknięcie;
  • alienacja elit i procesy oligarchizacji.

Przyznać trzeba, że to scenariusz mało sympatyczny, ale jednak prawdopodobny. Odwołujący się przy tym do istotnych pokładów wartości i dość typowych postaw, utartych w społeczeństwie polskim, w tym pomorskim.

Aktywność obywatelska może być traktowana jako kanalizowanie konfliktów, czemu towarzyszyć może wykorzystywanie i instrumentalizowanie tej aktywności (inspirowanie jej przez sferę polityczną, ale i kontrolowanie). W ten sposób utrwalać się może dominacja sfery politycznej nad obywatelską.

Scenariusz drugi – obywatelskość niszowa i enklawowa

Mógłby się jednak zrealizować także inny scenariusz, który można określić mianem: obywatelskość niszowa i enklawowa. Dużą rolę mogą odgrywać w nim grupy zaangażowanych obywateli skupionych w niektórych środowiskach społecznych (zawodowych, lokalnych, pokoleniowych). Ich zaangażowanie może być skutkiem np. pewnych strategii samorządowych (niektóre samorządy pomagają i wspierają inicjatywy obywatelskie, inne wręcz przeciwnie). Ale mogą też być efektem tradycji lokalnych i środowiskowych, a nawet preferencji i aspiracji osobistych (rola liderów środowiskowych). Tu właśnie najwyraźniej widać odwołanie do kontekstu pomorskiego – wszak nasze społeczeństwo pod tym względem już dziś jest bardzo zróżnicowane. Są przecież miejsca w województwie, w których w każdych kolejnych wyborach różnice frekwencyjne sięgają kilkudziesięciu procent! Te procesy, silnie zakorzenione w lokalnie zróżnicowanych warunkach społecznych, mogą jeszcze zyskać na znaczeniu w miarę wzrostu dynamiki społecznego różnicowania (ekonomicznego, ale także mentalnego). W ten sposób mogą się tworzyć enklawy, nisze aktywności, a z drugiej strony bezradności. W dodatku te aktywności mogą być bardzo krótkotrwałe (póki jest lider, animator, to działamy, a jak go zabraknie, cichniemy). Co więcej, aktywność obywatelska może być traktowana jako kanalizowanie konfliktów, czemu towarzyszyć może wykorzystywanie i instrumentalizowanie tej aktywności (inspirowanie jej przez sferę polityczną, ale i kontrolowanie). W ten sposób utrwalać się może dominacja sfery politycznej nad obywatelską i „zasysanie” najaktywniejszych animatorów z ruchów obywatelskich w struktury administracyjno­‑polityczne (mechanizm kooptacji, a nie konkurencji, przy braku kontroli). To prosta droga do utrwalania podziałów, zwłaszcza gdy zostaną dodatkowo wykorzystane istniejące w regionie podziały etniczne, religijne (czy szerzej: tożsamościowe).

Tym, co cechuje przynajmniej część mieszkańców Pomorza, jest wysoka kultura obywatelska, w której aktywność traktowana jest jako obowiązek, gdzie kładzie się silny nacisk na edukację obywatelską, na mechanizmy wsparcia aktywności obywatelskiej i włączanie w działania młodego pokolenia przy wysokim stopniu jego autonomiczności.

Scenariusz trzeci – obywatelskie zaangażowanie i aktywność

Scenariusz trzeci, także odwołujący się do pomorskich wartości, tym razem jednak obywatelskiego zaangażowania i aktywności, może się zrealizować w postaci regionalnej i lokalnej demokracji partycypacyjnej wspieranej przez rozwinięte społeczeństwo obywatelskie. Celowo podkreślam możliwość odwołania się do pomorskich wartości, bo tym, co cechuje przynajmniej część mieszkańców Pomorza, jest wysoka kultura obywatelska, w której aktywność traktowana jest jako obowiązek, gdzie kładzie się silny nacisk na edukację obywatelską, na mechanizmy wsparcia aktywności obywatelskiej (media, samorządy, szkoły) i włączanie w działania młodego pokolenia przy wysokim stopniu jego autonomiczności (w sferze pomysłów i ich wykonania). I nawet jeśli to brzmi postulatywnie, to jednak doświadczenia historyczne – i te bardziej odległe, np. z okresu międzywojennego, i te z lat PRL (ruch niezależny, „Solidarność”), i te z okresu transformacji (względny, ale jednak sukces pomorskich samorządów) – każą twierdzić, że realizacja takiego scenariusza jest prawdopodobna. Sprzyjać temu może ugruntowane poczucie tożsamości lokalnej w wielu miejscach i środowiskach Pomorza, dające podstawę do budowania takiej świadomości na poziomie regionalnym. Temu oczywiście muszą towarzyszyć poczucie odpowiedzialności za wspólnoty, w których się żyje, otwartość elit politycznych i konkurencja w ich obrębie, wreszcie dialog połączony z kooperacją.

Do zrealizowania tego scenariusza potrzebne są różne działania, z których część rozstrzygnąć się powinna na poziomie ogólnokrajowym (zmiany ustrojowe, finansowe czy instytucjonalne). Ale sporo jest też do zrobienia na poziomie regionalnym i lokalnym. Przede wszystkim mowa tu o stworzeniu systemu edukacji obywatelskiej, budującej kulturę odpowiedzialności. Tymczasem dzisiaj nie ma żadnych działań nastawionych na takie kształcenie, żadnych działań systemowych, długofalowych, obudowanych instytucjonalnie i finansowo.

Drugim warunkiem realizacji takiego scenariusza jest przejęcie odpowiedniej roli przez media regionalne i lokalne, które powinny stać się regionalną agorą. A wzmacniane (i kontrolowane) byłyby przez dziennikarstwo obywatelskie i rozwój sieci (np. blogosfery).

Trzecim warunkiem, wymagającym właśnie specyficznych wartości i postaw, jest rozwój współpracy wewnątrzregionalnej. Dotyczy to bardzo różnych sfer, zaczynając od… poznania Pomorza (z tym bywa doprawdy krucho) aż po budowę partnerstw wewnątrzregionalnych.

Poznanie musi być dostępne także dzięki edukacji międzykulturowej, tak istotnej w zróżnicowanym regionie. O ile więc edukacja obywatelska ma budować kulturę odpowiedzialności i wzory partycypacji, o tyle edukacja międzykulturowa powinna umożliwiać poznanie oraz wypracowanie wzorów współpracy.

Każdy z trzech scenariuszy jest możliwy. Każdy w większym lub mniejszym stopniu zakorzeniony jest w pomorskich wartościach i postawach Pomorzan.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Strategiczne wybory regionu

Drodzy Czytelnicy!

Rosnąca niepewność, nieprzewidywalność i permanentna zmiana – to znaki szczególne dzisiejszych czasów. Kryzys finansowy tendencje te pogłębił i przyspieszył, wymuszając jednocześnie przewartościowanie dotychczasowych modeli i wizji rozwoju. Świat, który się obecnie przed nami wyłania kształtowany jest między innymi przez megatrendy digitalizacji i urbanizacji – to one decydują o tym, że rozwój przechodzi do sfery niematerialnej i koncentruje się w wielkich aglomeracjach miejskich. Znaczenie ma również przesuwanie się centrów wzrostu z osi euroatlantyckiej w kierunku wybrzeży Pacyfiku i związana z tym nowa architektura gospodarki światowej.

Wielkie zmiany budzą niepokój. Są jednak szansą na ponowne (lepsze!) znalezienie sobie miejsca w globalnej układance rozwojowej. Dlatego właśnie dziś tak ważna jest refleksja nad strategicznymi wyborami Pomorza. Jej znaczenie jeszcze rośnie, gdy weźmiemy pod uwagę istotne decyzje inwestycyjne, których podjęcie czeka nas w najbliższym czasie (wydobycie gazu łupkowego, budowa elektrowni atomowej). Warto poważnie zastanowić się jak do nich podejść, gdyż mogą one przedefiniować nasze przewagi rozwojowe na długie lata. Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia odpowiedniego zaprogramowania nowej puli środków unijnych, które będą dostępne dla Pomorza w okresie 2014–2020. Ich ukierunkowanie może mieć niemały wpływ na siłę i rozkład wewnętrznych potencjałów regionu.

Podejmowanie właściwych decyzji strategicznych nie jest jednak łatwe. Z jednej strony należy dobrze rozumieć charakter i dynamikę zachodzących globalnie zmian – na czym one polegają, gdzie się dokonują, kto jest ich liderem. Z drugiej zaś trzeba dobrze rozeznać posiadane potencjały – kulturowe, instytucjonalne, ludzkie i infrastrukturalne – i świadomie je kształtować. W ten sposób, rozumiejąc co dzieje się wokół nas oraz będąc świadomymi samych siebie, zawsze będziemy w stanie znaleźć sobie dobre miejsce w szybko zmieniającym się świecie.

Realizacja tak rozumianego podejścia do rozwoju stawia przed nami jednak wyższe wymagania. Jego sukces zależy, w dużej mierze, od umiejętności prowadzenia dialogu – i to zarówno wewnątrz regionu jak i z jego otoczeniem. Jedynie w wyniku ciągłych i konstruktywnych interakcji możemy uzyskiwać lepsze zrozumienie nas samych i zmieniającego się świata. Do tego potrzebny jest jednak „pierwiastek obywatelski” – zdolność do myślenia w kategoriach dobra wspólnego i poczucie odpowiedzialności za nie, a także umiejętność prowadzenia dialogu nienaruszającego niczyjej godności, w którym liczy się siła argumentów i „obywatelska empatia”, a nie argument siły.

Dialogiczne podejście nie może ograniczać się jedynie do relatywnie wąskiej grupy osób. Pełne wykorzystanie tkwiącego w nim potencjału wymaga włączenia prawdziwej refleksji zbiorowej. Do tej pory regionalne strategie rozwoju opierały się zwykle na logice politycznej i wiedzy eksperckiej, przy braniu pod uwagę co najwyżej głosu silnych interesariuszy – znanych i wpływowych osób, reprezentujących istniejący krajobraz instytucji. Nie pozwalało to uwzględnić wszystkich opinii i możliwości, a jednocześnie większość nie czuła się współwłaścicielami tak wypracowanych koncepcji. Podejście to uniemożliwiało wykorzystanie całej mądrości zbiorowej tkwiącej w społeczności regionalnej. Dawało też małe szanse interesom przyszłości, które zwykle nie mają jeszcze swoich zinstytucjonalizowanych orędowników. Tymczasem mamy i będziemy mieli do czynienia z coraz większą indywidualizacją rozwoju. Rozkwit technologii informacyjno-komunikacyjnych sprawił, że strategie rozwojowe poszczególnych osób i organizacji stają się coraz bardziej zróżnicowane. Powstające w wyniku ich realizacji unikatowe zasoby doświadczeń mogą okazać się niezwykle cenne z punktu widzenia rozwoju całego regionu. Ich dostrzeżenie i wykorzystanie możliwe jest jednak tylko poprzez szerokie i obywatelskie zaangażowanie.

Dialog obywatelski na niespotykaną dotychczas skalę otwiera nam możliwość zaangażowania w nasz rozwój refleksji zbiorowej. Tym samym pozwala na bieżące i elastyczne dostosowywanie naszych celów i zachowań do zmieniającej się rzeczywistości. Właśnie takie podejście do rozwoju powinno zapewnić Pomorzu naprawdę trwałą przewagę konkurencyjną w nadchodzących latach.

Kluczową płaszczyzną do debaty o przyszłości naszego regionu jest mający obecnie miejsce proces aktualizacji Strategii Województwa Pomorskiego do 2020 r. Wykorzystajmy ten fakt jako dobry punkt wyjścia do szerokiej, międzysektorowej i międzypokoleniowej rozmowy o przyszłości Pomorza. Takie postawienie sprawy powinno nam pomóc lepiej wyprofilować zarówno nasze indywidualne strategie, w kontekście znalezienia sobie miejsca w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu, jak i przybliżyć nas do wypracowania wspólnej, pomorskiej wizji rozwoju. Ważne jest także, aby ta rozmowa Pomorzan o przyszłości nie zakończyła się z chwilą uchwalenia dokumentu Strategii – świat zmienia się zbyt szybko, aby ważne przyszłościowe decyzje podejmować raz na kilka czy tym bardziej kilkanaście lat.

Skip to content