Zbieranek Piotr

O autorze:

Obserwowane zainteresowanie kapitału zagranicznego lokowaniem inwestycji usługowych typu offshore w województwie pomorskim rodzi pytanie o ich wpływ na rozwój regionu. Dociekania dotyczą tego, czy po kilkunastu latach funkcjonowania na Pomorzu przedsiębiorstwa te pozostawią po sobie trwały ślad, przyczyniając się do rozwoju regionu, czy też po osiągnięciu swych celów finansowych odejdą, a ich obecność w dłuższej perspektywie będzie bez znaczenia. Jak się wydaje, jednym z możliwych obszarów takiego wpływu prorozwojowego jest podniesienie poziomu kompetencji pomorskich pracowników, czyli kształtowanie kadr poprzez funkcjonowanie w międzynarodowych korporacjach. W ten sposób wyłania się kluczowy dylemat dla oceny tego zjawiska. Czy inwestycje offshoringowe odpowiadają na potrzeby rozwojowe Pomorza w zakresie przygotowania kadr dla gospodarki, tworząc atrakcyjne miejsca pracy dla młodych osób kończących studia, w tym humanistyczne? Czy też może inwestycje te są „szyte na miarę naszych możliwości”, przez co rozumieć można wykorzystanie przez inwestorów dostępu do wystarczającej liczby osób z wyższym wykształceniem, spełniających kryteria mcpracy ery informacji? Aby lepiej zgłębić i opisać ten problem, należy przyjąć perspektywę samych pracowników tych instytucji, sprawdzić, w jaki sposób oni sami postrzegają swoją sytuację zawodową, co w ich mniemaniu jest wadą, a co zaletą, co stanowi możliwość, a co zagrożenie podjętej tam pracy. Artykuł ten powstał na podstawie wywiadów z pracownikami jednej z pomorskich korporacji, pracujących na różnych stanowiskach i mających za sobą różny staż pracy, co daje możliwość rozważenia problemu z różnych perspektyw indywidualnych. Jednak opis skupiać się będzie na sytuacji tych, których w ramach organizacji jest najwięcej, czyli osób zajmujących szeregowe stanowiska i wykonujących standardowe prace. Na wstępie należy przede wszystkim zauważyć, że pracownicy wybierają pracę w tych przedsiębiorstwach w dużej mierze z pobudek racjonalnych. Jawią się im one jako dobre miejsce startu do kariery zawodowej oraz miejsce pracy, w którym można zdobyć doświadczenie zawodowe dobrze prezentujące się później w CV. Jednakże ten wybór jest w pewnej mierze pozorny, bo ograniczony możliwościami regionalnego rynku pracy, który nie daje zbyt wielu możliwości zatrudnienia absolwentom, zwłaszcza kierunków humanistycznych. Zalety… Jako silne strony swego miejsca pracy pracownicy wskazują przede wszystkim stosunki formalne, oparte na merytorycznych relacjach, które panują w organizacjach międzynarodowych. Wyzwalają one w nich poczucie autonomii i umożliwiają podejmowanie różnorodnych działań, wychodzących poza zakres przypisanych obowiązków. Przejawia się to między innymi w możliwości częściowego wykreowania swego miejsca pracy i rzeczywiście wykonywanych czynności zawodowych. Obok swoich podstawowych obowiązków mogą oni w godzinach pracy włączać się w zupełnie inną działalność prowadzoną przez korporację czy też brać udział w oferowanych przez nią szkoleniach. Jednocześnie można zauważyć, że istniejąca struktura formalna nie stoi na przeszkodzie budowaniu bliższych relacji interpersonalnych. Wynika to z tego, że praca jest wykonywana najczęściej grupowo, przez podobnych do siebie pod wieloma względami młodych ludzi. Ta specyfika pracy grupowej, połączona z koniecznością komunikowania się z innymi pracownikami zajmującymi różne pozycje w hierarchii przedsiębiorstwa, pochodzącymi z różnych oddziałów, reprezentującymi różne kultury, pomaga zbudować umiejętności interpersonalne. W pewnej mierze może to być pochodną kultury korporacyjnej, w której rdzeń wpisany jest egalitaryzm pracowników.
Stosunki formalne oparte na merytorycznych relacjach i poczucie autonomii oraz dobre wynagrodzenie (oscylujące wokół średniej krajowej) to aspekty, które spotykają się z uznaniem pracowników.
Do odczuwanej autonomii znacząco przyczynia się polityka wynagrodzeń i charakter stosunków pracy. Dobre wynagrodzenie (oscylujące wokół średniej krajowej), roczna premia, opieka medyczna, karnety wstępu na obiekty sportowe, umowa na czas nieokreślony, płatność za nadgodziny, elastyczność czasu pracy czy też częściowa możliwość zdalnego wykonywania pracy to aspekty, które spotykają się z uznaniem pracowników. Jeżeli dodamy do tego rzeczywistą możliwość awansów pionowych lub poziomych, a także dbałość o odpowiednią oprawę szczególnych okazji (bony na święta czy darmowe imprezy okolicznościowe), uzyskamy pełny obraz sformalizowanych stosunków pomiędzy organizacją a pracownikami. Wynagrodzenie i pozapłacowe środki motywacji pracowników budują pozytywny stosunek i częściowe przywiązanie do miejsca pracy. Jak mówi jeden z rozmówców: „Przestałem zastanawiać się nad tym, czy stać mnie na to czy na tamto, nagle pieniądze przestały po prostu stanowić problem. To chyba najważniejszy mój związek z miejscem pracy” .
Pewien brak lojalności w stosunku do pracownika jest odbierany jako główna wada pracy w korporacji. Pracownicy zdają sobie sprawę, że ich miejsce pracy jest tymczasowe, a kariera w ramach organizacji – średnioterminowa.
…i wady pracy w korporacji Za wadę uważana jest przede wszystkim pochodna wymienionego wcześniej bezosobowego (formalnego) podejścia do pracowników, czyli świadomość pewnej tymczasowości zatrudnienia. Jak stwierdza jedna z rozmówczyń: „(…) jak przyjdzie co do czego, to nikt nie będzie się z tobą patyczkował. Jak ktoś dojdzie do wniosku, że może przenieść twoje stanowisko do Azji czy Nowego Jorku, to je przeniesie. Jeżeli ty się chcesz przenieść ze swoim stanowiskiem, to się przeniesiesz, a jak nie, to do widzenia” . Ten pewien brak lojalności w stosunku do pracownika jest odbierany jako główna wada pracy w korporacji. Pracownicy zdają sobie sprawę, że ich miejsce pracy jest tymczasowe, a kariera w ramach organizacji średnioterminowa, co dopinguje ich po części do większej elastyczności i myślenia w kategoriach rozwoju zawodowego, dającego im faktyczną stabilność zatrudnienia. Można powiedzieć, że w ten sposób pracownicy uzyskują w praktyce wiedzę na temat funkcjonowania współczesnego rynku pracy. Kolejnym aspektem wartościowanym negatywnie jest sam charakter pracy, która jest przez jedną z rozmówczyń przyrównana do pracy we współczesnej manufakturze. Jest ona postrzegana jako nudna, powtarzalna, nieprzynosząca satysfakcji. Jednocześnie – dość skomplikowana i odpowiedzialna, wiążąca się często ze stresem wynikającym z presji czasowej. Ten specyficzny charakter wykonywanych czynności łączy się w niektórych przypadkach ze złą organizacją pracy. Jak stwierdza jeden z badanych: „Gdyby ktoś w moim dziale wiedział, z czego my jesteśmy przez kierownictwo tak naprawdę rozliczani, to z chęcią bym go posłuchał. Ale myślę, że w przypadku każdego z zapytanych pojawiłby się problem z odpowiedzią” . Ten brak instrukcji i informacji zwrotnej to niejedyny mankament organizacji pracy. Badani wskazują na uciążliwość takich rozwiązań jak bezpłatna przerwa na lunch, która realnie wydłuża czas pracy do dziewięciu godzin, czy też zbyt duża liczba nadgodzin. Osobną kwestią jest stosunek do kultury korporacyjnej, która jest postrzegana w bardzo różny sposób. Jak mówi jeden z pracowników: „Firma (…) ma takie cztery hasła i oni wciąż je powtarzają, a ludzie mają serdecznie dosyć tych haseł. Oni czasami już za bardzo chcą być tacy korporacyjni. Wchodzisz do windy – widzisz to hasło, idziesz na lunch – widzisz to hasło, włącza się w komputerze wygaszacz ekranu – widzisz to hasło”, a inny rozmówca dodaje: „Wydaje mi się, że ludzie, którzy tworzą tę kulturę, te hasła, sami się z tego śmieją” . Jednak wskazanie na nachalność i pewną fasadowość, a także nieszczerość głoszonych haseł nie jest wcale powszechne wśród pracowników. Dominuje neutralna postawa wobec tej kultury, ale także zdarzają się osoby nią zafascynowane i głęboko się z nią identyfikujące. Ta ostatnia kategoria jednak stanowi zdecydowaną mniejszość pracowników korporacji.   Jakie możliwości? Przede wszystkim możliwość zdobycia doświadczenia zawodowego i samorealizacji. Co ważne, zarówno doświadczenie, jak i proces samorealizacji zachodzi w warunkach międzynarodowej korporacji, o uznanej renomie i rozbudowanych strukturach. Jak zostało zaznaczone na wstępie, większość pracowników podejmując racjonalną decyzję o zatrudnieniu, traktuje pracę w korporacji dość instrumentalnie. Jedna z rozmówczyń stwierdza na przykład: „Ja tę pracę traktuję jako dobry start. Po dwóch-trzech latach pracy naprawdę będę miała co wpisać do CV i nie będę musiała się go wstydzić” . Jednakże w takiej firmie istnieją realne możliwości samorozwoju, głównie poprzez uczestniczenie w organizowanych wewnątrz organizacji szkoleniach (nauki języków obcych czy podstaw wiedzy ekonomicznej) oraz podejmowania działalności dodatkowej w ramach różnych projektów (łączących w sobie kwestie społeczne i organizacyjne, a związanych np. z ekologią czy też społeczną odpowiedzialnością biznesu). Co ważne, obok szkoleń z zakresu obsługi oprogramowania wykorzystywanego na co dzień w czynnościach zawodowych istnieją także szkolenia ukierunkowane na podniesienie „twardych” umiejętności spoza tego zakresu, np. praca w pakiecie MS Office czy też podstawy programowania komputerowego.
Niebagatelne znaczenie dla rozwoju pracowników mają możliwości wymiany doświadczeń z innymi oddziałami korporacji, znajdującymi się w innych częściach świata, a także pracownikami z różnych stopni hierarchii służbowej.
Niebagatelne znaczenie dla rozwoju pracowników mają możliwości wymiany doświadczeń z innymi oddziałami korporacji, znajdującymi się w innych częściach świata, a także pracownikami z różnych stopni hierarchii służbowej. Mogą oni czasowo przenieść się do wybranego oddziału, często także wyjeżdżają w delegacje służbowe do innych placówek korporacji, nie mówiąc już o kontaktach zapośredniczonych przez nowoczesne środki komunikacji, stanowiących niejako codzienną aktywność każdego pracownika. Spotkania nawet z najwyższą kadrą kierowniczą są także na porządku dziennym i mieszczą się w wartościach egalitarnych wpisanych w kulturę korporacyjną. Jak stwierdza jedna z rozmówczyń: „(…) myślę, że nie byłoby dla mnie żadnym szokiem pojechanie do Londynu i rozpoczęcie tam pracy” . I dodać należy, że stwierdzenie to nie odnosi się jedynie do pracy w ramach tej właśnie korporacji.
Głównym zagrożeniem jest dotarcie do krytycznego okresu rozwoju w ramach organizacji. Rozmówcy wskazują, że po okresie dwóch-trzech lat pojawia się frustracja, wynikająca z faktu wykonywania wciąż tych samych, powtarzalnych czynności, i silne poczucie „stania w miejscu”.
Zagrożenia Głównym zagrożeniem jest dotarcie do krytycznego okresu rozwoju w ramach organizacji. Rozmówcy wskazują, że po okresie dwóch-trzech lat pojawia się frustracja, wynikająca z faktu wykonywania wciąż tych samych, powtarzalnych czynności, i silne poczucie „stania w miejscu”. Zresztą rozwój ten ma dość specyficzny charakter. Przede wszystkim osoby pracujące w korporacji prawie lub wcale nie wykorzystują umiejętności i wiedzy zdobytej podczas studiów, co oceniają zdecydowanie negatywnie. Z jednej strony postrzegają to jako wyrzeczenie się swoich zainteresowań, swojej indywidualności, z drugiej – obawiają się utraty umiejętności, które już nabyli. Odnosi się to szczególnie do umiejętności posługiwania się językiem obcym innym niż angielski. Kolejne zagrożenie dla przyszłej kariery pracowników stanowi fakt, że rozwój zawodowy w korporacji zachodzi głównie w obszarze, który jest związany z wykonywaniem podstawowych obowiązków i to na niego są w znacznej mierze ukierunkowane przeprowadzane dla pracowników szkolenia z zakresu umiejętności „twardych”. Jest to o tyle istotne, że specyfika pracy i narzędzi informatycznych, które są w niej wykorzystywane, decyduje o tym, że zdobywane umiejętności nie są transferowalne poza przedsiębiorstwo. Umiejętności te nie stanowią więc istotnej wartości dla innych pracodawców. Kolejnym poważnym mankamentem doświadczenia zawodowego zdobywanego w ramach korporacji jest fakt, że świadomość funkcjonowania przedsiębiorstwa ogranicza się jedynie do małego wycinka jego działalności. Nie zachodzi w tym przypadku proces wzbogacania miejsca pracy, a więc możliwość zrozumienia całości zachodzących procesów jest w znaczący sposób ograniczona. Ogranicza ją także charakter wykształcenia pracowników, którzy nie posiadając wystarczającej wiedzy kierunkowej, nie są w stanie zrozumieć znaczenia podejmowanych przez siebie działań. Postrzegają je jedynie w sposób techniczny, jako zbiór operacji, które muszą wykonać, opierając się na oprogramowaniu informatycznym. Można to nieco na wyrost nazwać współczesną odmianą alienacji pracy.   Próba rozstrzygnięcia Reasumując, warunki pracy są oceniane przez pracowników jako dobre, choć sama praca, czynności stanowiące jej istotę, są traktowane jako uciążliwe. Problem i komplikacje pojawiają się w chwili wejścia na poziom ewentualnego wykorzystania umiejętności i doświadczenia zdobytego w korporacyjnym środowisku pracy. Aby lepiej zrozumieć problem związany z jednoznaczną odpowiedzią na postawione na wstępie pytanie, należy zdać sobie sprawę, że znaczna część osób tam pracujących to osoby jeszcze studiujące lub zatrudnione od razu po ukończeniu studiów. To ich pierwsze poważne doświadczenie zawodowe, w środowisku sprzyjającym nabywaniu pozytywnych postaw w stosunku do pracy, w młodym zespole pracowniczym, gdzie łatwo się zaaklimatyzować, w którym funkcjonują rzeczywiste możliwości rozwoju zawodowego. I to właśnie te pozytywne postawy i nawyki stanowią istotę wkładu korporacji w rozwój pomorskich kadr pracowniczych. Pracownicy uczą się, że najważniejsza jest ich elastyczność, uzyskując jednocześnie nawyk ciągłego zdobywania wiedzy poprzez podejmowanie działań związanych z edukacją ustawiczną. Mają poczucie podmiotowości, a jednocześnie odpowiedzialności, mogąc współkreować swoje stanowisko pracy. Ostatecznie rozumieją, że istotą współczesnego rynku pracy jest zmienność i ciągła adaptacja, a także „miękkie” umiejętności interpersonalne, umożliwiające skuteczną komunikację i współpracę z innymi. I te elementy doświadczenia muszą być jednoznacznie uznane za zjawisko pozytywne, przyczyniające się do późniejszego rozwoju zawodowego. Jednocześnie jednak należy pamiętać, że pracownik nie wynosi zbyt wielu „twardych” kwalifikacji, które pozwoliłyby mu lepiej przystosować się do innego otoczenia zawodowego. Odnosi się to także do własnej działalności gospodarczej. Jeżeli pracownicy o niej myślą, to nie jest ona związana w żaden sposób z tym, z czym stykają się w korporacji, chociaż oczywiste jest, że pewne cechy funkcjonowania przedsiębiorstwa – związane z zarządzaniem czy obiegiem informacji – są przez nich zapamiętywane i pozytywnie wartościowane. Hermetyczność zdobywanych kwalifikacji i swoista alienacja pracy obniżają realną wagę doświadczeń wyniesionych z funkcjonowania w ramach organizacji. Jednocześnie nie można ich odrzucić jako całkowicie nieprzydatnych. Zaznaczyć trzeba też, że kultura korporacyjna, tworzenie pewnego rodzaju gett, w których pracownik ma zapewnione zaspokojenie właściwie wszystkich swoich potrzeb, prowadzi do utraty lub osłabienia jego związków z miejscem zamieszkania. Jest to bardzo ważne, gdyż jego rozwój zawodowy może wiązać się z mobilnością poziomą, czyli ze zmianami miejsca funkcjonowania, i tym samym nie łączyć się w żaden sposób z jednoczesnym rozwojem regionu. Uzyskane informacje pozwalają stwierdzić, że korporacje wpływają pozytywnie na kształtowanie się kadr dla pomorskiej gospodarki. To właśnie te postawy i tzw. miękkie umiejętności kształtujące aktywność zawodową, które są zaszczepiane szeregowym pracownikom korporacji, pomagają im lepiej odnaleźć się na współczesnym rynku pracy. W ostatecznym rozrachunku, na pytanie postawione na wstępie tego artykułu trzeba odpowiedzieć następująco: offshoring to miejsca pracy na miarę naszych możliwości, które w pewnej mierze zaspokajają pomorskie potrzeby rozwojowe.

O autorze:

Informacje na temat potencjalnego występowania gazu łupkowego w Polsce wywołały wielką publiczną debatę. Środki masowego przekazu, administracja publiczna oraz przedsiębiorstwa wydobywcze przeprowadziły analizy i symulacje, ukazujące wagę tego zjawiska dla rozwoju całego kraju. Obecnie o korzyściach geopolitycznych i ekonomicznych dla Polski, wynikających z wydobycia gazu łupkowego, wiadomo już dużo. Niewiele jednak zostało powiedziane o tym, jak prace poszukiwawcze i wydobywcze wpłyną na społeczności lokalne. Jest to szczególnie ważne dla regionu pomorskiego, gdyż na znacznym jego terytorium – jak wynika ze wstępnych analiz – zasoby tego surowca mogą występować. Rysunek 1. Obszar województwa pomorskiego, na którym potencjalnie występują tzw. niekonwencjonalne złoża gazu ziemnego ppg_3_2010_rozdzial_14_rysunek_1 Źródło: Opracowanie własne Gruntowna i niezależna analiza wpływu na społeczności lokalne wydaje się kwestią kluczową w chwili, kiedy wiemy już, że rozpoczęcie wydobycia gazu łupkowego jest, z punktu widzenia polskich interesów strategicznych i makroekonomicznych, jak najbardziej pożądane, a odnalezienie złóż surowca – bardzo realne. Jest to szczególnie istotne zważywszy, że materiały, z którymi można się zapoznać, są w dużej mierze sprzeczne. Jednocześnie brak jest wiarygodnych studiów naukowych, które zawierałyby analizę korzyści i zagrożeń wydobycia gazu łupkowego dla społeczności lokalnych. Okres pomiędzy rozpoczęciem poszukiwań złóż a ich eksploatacją wykorzystać należy na wszechstronną analizę wpływu wydobycia na region i społeczności lokalne.   Szansa na rozwój? Jak można się było przekonać, śledząc debatę publiczną, większość pozytywnych efektów wydobycia gazu dla społeczności lokalnych jest związana ze sporym zastrzykiem finansowym. Największą, bo wpływającą na wszystkich członków społeczności, korzyścią z wydobywania na jej terytorium gazu łupkowego są dodatkowe wpływy do gminnego budżetu. Wpływy te, w wysokości 60 proc. opłat koncesyjnych i eksploatacyjnych za wydobycie gazu, trafiają do budżetu gminy. Nowe źródło dochodu, szczególnie w przypadku gmin wiejskich, może doprowadzić do skokowego wzrostu wydatków inwestycyjnych, m.in. na gminną infrastrukturę. Finansowanie budowy kanalizacji czy też dofinansowanie ośrodków zdrowia i szkół to możliwość dokonania skoku cywilizacyjnego w wymiarze lokalnym. Inną szansą jest napędzanie lokalnej koniunktury gospodarczej. Obok możliwości włączenia się w prace wydobywcze istnieje cała paleta usług, które na rzecz przedsiębiorstw wydobywczych i ich pracowników mogliby świadczyć mieszkańcy gminy: począwszy od pracy przy transporcie materiałów potrzebnych do produkcji, a skończywszy na zapewnieniu bazy noclegowej pracownikom. Inwestycje nie tylko bezpośrednio zapewniają nowe miejsca pracy, ale też dostarczają dodatkowego rynku zbytu dla lokalnych towarów i usług.
Korzyści związane z wydobywaniem gazu łupkowego to m.in. większe wpływy do gminnego budżetu oraz napędzanie lokalnej koniunktury gospodarczej.
Kolejnym, nie mniej ważnym czynnikiem rozwojowym są fundusze, które trafią do mieszkańców społeczności lokalnych z tytułu dzierżawy oraz częściowego wykupu gruntów. Fundusze te mogą zostać wykorzystane na inwestycje w prowadzonej przez nich działalności gospodarczej (także o charakterze rolnym), a tym samym wpływać wtórnie na polepszenie lokalnej koniunktury gospodarczej.   Łyżka dziegciu Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Analizując informacje o funkcjonowaniu tego typu przedsięwzięć w Stanach Zjednoczonych oraz plany polskich regulacji, można dostrzec również negatywne strony wydobywania gazu łupkowego dla lokalnych społeczności. Po pierwsze, dodatkowe wpływy do budżetu gminy muszą być częściowo przeznaczone na wydatki ponoszone w związku z wydobyciem gazu. Po drugie, polski rząd zastanawia się nad zmniejszeniem opodatkowania przedsiębiorstw wydobywczych. Ma to za zadanie zmaksymalizować opłacalność wydobycia, a tym samym zachęcać do inwestowania. Te działania mogą prowadzić do zmniejszenia wpływów do lokalnych budżetów. Biorąc pod uwagę skomplikowane technologie wykorzystywane przy pracach wydobywczych oraz rachunek ekonomiczny, może się okazać, że – po pierwsze – nie będzie możliwości zatrudnienia mieszkańców w samym procesie wydobywczym, po drugie zaś – prace, które mogliby oni wykonywać, taniej będzie zlecić firmom spoza obszaru danej gminy. Niestety, podobnie rzecz się ma z usługami i towarami, które mogłyby być kupowane od lokalnych przedsiębiorców. Także w tym wypadku możliwe jest, że brak infrastruktury, np. gastronomicznej i noclegowej, uniemożliwi wystąpienie tego czynnika prorozwojowego.
Ryzyko, które niesie ze sobą wydobycie gazu łupkowego, to m.in. większe wydatki gminne oraz niewykorzystanie potencjału lokalnych pracowników
Co do wykupu gruntów i dzierżaw, istnieje możliwość, że osoby, które uzyskają rekompensaty za wykorzystanie ich gruntu pod wydobycie gazu łupkowego, przeznaczą je na zakup nieruchomości poza terenem gminy i wyemigrują z obszaru wydobycia.   Ryzyko dla środowiska Wszelkie zagrożenia wynikające z prowadzenia prac związanych z wydobyciem gazu łupkowego mają mniejszy lub większy związek z ich wpływem na środowisko naturalne. Ze środowiskiem tym zaś wiąże się bezpośrednio życie codzienne mieszkańców. Wydobycie gazu łupkowego wymaga, obok tradycyjnego odwiertu głębinowego, także odwiertu poziomego i tzw. szczelinowania hydraulicznego (ang. fracking). Do stworzonego poprzez wiercenia otworu, znajdującego się na głębokości od 1 do 4 km (na Pomorzu najprawdopodobniej będą to odwierty płytsze: od 1 do 2 km), wlewa się płyn zawierający wodę, piasek i niewielką ilość chemikaliów. Celem tego procesu jest uszczelnienie powstałych podczas wiercenia szczelin i niejako wypchnięcie gazu z naturalnych pokładów, co pozwala na jego wydobycie. W ten sposób część skażonej chemicznie wody (dodatkowo obciążonej metalami ciężkimi i materiałem radioaktywnym) pozostaje w szczelinach podziemnych, część zaś wydobywa się wraz z gazem na powierzchnię. W obu przypadkach płyn stanowi potencjalne zagrożenie dla środowiska i ujęć wody pitnej. Woda znajdująca się głęboko pod ziemią może skazić wodę pitną czerpaną ze źródeł głębinowych (docierając do nich poprzez naturalne szczeliny) lub też doprowadzić do tego, że przedostaną się do niej znajdujące się pod ziemią gazy, w tym metan. Wydobytą na powierzchnię skażoną wodę trzeba, przynajmniej czasowo, zmagazynować w zbiorniku w najbliższej okolicy. W razie niestarannego zabezpieczenia takiego zbiornika możliwe jest przedostanie się jego zawartości do wód powierzchniowych, z których również czerpana jest woda pitna. W przypadku awarii instalacji, które wprowadzają oraz odprowadzają skażoną wodę z odwiertu, możliwe jest skażenie znacznych powierzchni gruntu (w tym pól uprawnych). W następstwie wybuchu wydobywanego gazu może nastąpić także zanieczyszczenie powietrza potencjalnie groźnymi dla zdrowia toksynami. Warto dodać, że w Stanach Zjednoczonych zdarzały się przypadki udokumentowanego, nielegalnego wylewania skażonej wody do strumieni. Dziś nieznane są skutki zdrowotne oddziaływania tych substancji na człowieka, choć wiadomo, że część z nich jest toksyczna, a nawet ma działanie rakotwórcze.   Aspekty estetyczne Obok możliwych następstw awarii liczne są także niedogodności związane z wydobyciem. Utrapieniem dla najbliżej położonych od miejsca odwiertu zabudowań jest hałas (słyszalny na odległość do 500 m), który generują z jednej strony maszyny wchodzące w skład instalacji, z drugiej – ciężarówki i cysterny dowożące materiały konieczne do produkcji i odbierające odpady. Nie bez wpływu na jakość życia mieszkańców są także odczuwalne podziemne drgania, które związane są z kolejnymi frackingami odwiertu. Choć gazu łupkowego nie wydobywa się odkrywkowo, to jednak instalacje i infrastruktura konieczna do prowadzenia tej działalności (w tym rurociągi), a przede wszystkim zbiorniki magazynujące skażoną wodę, wpływają na wygląd lokalnego krajobrazu. Jeśli dodamy do tego możliwość przedostawania się do atmosfery gazów, trzeba zdać sobie sprawę, że może to dodatkowo pogorszyć jakość życia mieszkańców.   Inne zagrożenia Obok zagrożeń dla środowiska naturalnego i codziennych niedogodności istnieją także dwa zasadnicze obciążenia gminy wynikające z powstania na jej terenie instalacji wydobywczych. Po pierwsze – konieczność przynajmniej czasowego składowania odpadów produkcyjnych, głównie skażonej chemikaliami wody. Przyjmuje się, że fracking wymaga od 7,5 do 11,3 mln l wody (z której 30–40 proc. wydobywa się na powierzchnię) oraz 450–680 t piasku. Wodę należy następnie zutylizować, ponieważ niemożliwe jest jej ponowne użycie w procesie wydobywczym ani w żadnym innym celu. Drugim obciążeniem jest konieczność ciągłego inwestowania w system drogowy niszczony przez ciężarówki. Wszystkie te czynniki mogą prowadzić do obniżenia się poziomu życia mieszkańców oraz potencjalnego zagrożenia dla ich zdrowia. Mogą one uderzyć także, wbrew argumentom o stymulowaniu lokalnej gospodarki, w zasobność ich portfela. Z jednej strony obniżają atrakcyjność turystyczną gminy, co jest szczególnie ważne dla terenów, na których właśnie turystyka stanowi jeden z ważnych działów lokalnej gospodarki i źródeł dochodu mieszkańców. Z drugiej strony istnieje ryzyko spadku cen nieruchomości i ziemi (w tym rolnej), a więc realnego zubożenia członków społeczności.
Konsekwencje wydobywania gazu łupkowego to m.in. potencjalne zagrożenia dla środowiska i ujęć wody pitnej, hałas związany z wydobyciem i wpływ na wygląd krajobrazu.
Informacje powyższe pochodzą w znacznej mierze z opracowań organizacji pozarządowych, grupujących członków lokalnych społeczności mieszkających na terenach prowadzenia wydobycia, które działają w Stanach Zjednoczonych. Zarówno to źródło, jak i informacje koncernów wydobywczych nie są w 100 proc. wiarygodne, ponieważ każda ze stron ma swój interes ekonomiczny lub ideologiczny w przedstawianiu rozmiarów zagrożeń związanych z wydobyciem. Jednocześnie brakuje badań, które pozwoliłyby oszacować wielkość i realność tych zagrożeń.   Potrzeba uregulowań i konsultacji Udokumentowanie licznych przypadków patologii doprowadziło do tego, że niektóre samorządy lokalne w Stanach Zjednoczonych wprowadziły moratorium na prowadzenie działalności wydobywczej, a Federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) rozpoczęła prace nad kompleksową oceną wpływu wydobycia m.in. na jakość wody pitnej. Podobnie po doniesieniach o potencjalnych pokładach surowców na terenie krajów członkowskich Unii Europejskiej, Komisja Europejska postanowiła rozpocząć prace nad oceną możliwych skutków działalności wydobywczej dla środowiska. W kontekście powyższych rozważań należy zastanowić się, w jaki sposób zmaksymalizować korzyści z wydobycia gazu dla lokalnych społeczności, a jednocześnie zminimalizować ewentualne zagrożenia. Oczywiście, wstępem do tego powinny być odpowiednie uregulowania prawne, zobowiązujące inwestorów do stosowania właściwych rozwiązań technologicznych, które minimalizują ryzyko wystąpienia awarii. Ważną kwestią jest jednoczesny monitoring skutków wydobycia dla środowiska i likwidacja ewentualnych szkód. Wymaga to zastosowania restrykcyjnych unormowań prawnych chroniących środowisko naturalne, a także wsparcia lokalnej społeczności przez przedsiębiorstwa w zakresie większym, niż jest to obecnie przyjęte. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na problematykę protestów społecznych. Wystąpienie silnych postaw „nimba” („not in my backyard”, czyli brak zgody na prowadzenie danej działalności w najbliższym sąsiedztwie) jest prawdopodobne, na co wskazują m.in. analitycy Clatham House, jednego z brytyjskich think­-tanków.
Zmiany prawne stanowią jedynie pierwszy krok do tego, aby w pełni przekonać mieszkańców do prowadzenia wydobycia gazu w ich najbliższym sąsiedztwie. Istnieje potrzeba aktywnego informowania i konsultowania szczegółów inwestycji z członkami społeczności lokalnych.
Zmiany prawne stanowią jedynie pierwszy krok do tego, aby w pełni przekonać mieszkańców do prowadzenia wydobycia gazu w ich najbliższym sąsiedztwie. Istnieje potrzeba aktywnego informowania i konsultowania szczegółów inwestycji z członkami społeczności lokalnych. Muszą oni uświadomić sobie wszystkie zalety i wady związane z prowadzeniem wydobycia gazu ze złóż niekonwencjonalnych i wyposażeni w taką wiedzę – współuczestniczyć w podejmowaniu ostatecznej decyzji. Zastosowanie technik deliberatywnych pozwoliłoby decydentom uzyskać szczegółowe informacje na temat nie tylko tego, jaką obywatele podjęliby decyzję, ale też tego, jakie kwestie są dla nich najistotniejsze i jakie działania należałoby przeprowadzić, żeby np. zmienili pierwotnie negatywną opinię i zgodzili się na wydobycie gazu łupkowego w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Postępując w ten sposób, można wyjść naprzeciw potrzebom społeczności lokalnych i zminimalizować zagrożenie blokowania przez nie tych istotnych z punktu widzenia całego kraju, a także regionu, inwestycji. Jednak aby to osiągnąć, należy zrozumieć, że decyzje nie mogą zapadać jedynie w gabinetach ministerialnych, lecz powinny brać pod uwagę opinie wszystkich zainteresowanych. W szczególności tych, którzy bezpośrednio mogą odczuć ich negatywne konsekwencje.

O autorze:

Wszystko wskazuje na to, że znajdujemy się dziś u progu edukacyjnej rewolucji. Rewolucji, która już niedługo zmieni nie tylko oblicze tradycyjnego systemu edukacji, ale i całego społeczeństwa. Potencjał wprowadzenia olbrzymich zmian niesie ze sobą idea life-long learning, czyli kształcenia całożyciowego. I w zasadzie od decydentów oświaty, ale też od nas samych zależy dziś, na ile i w jaki sposób potencjał ten wykorzystamy. U podstaw wdrożenia tej strategii leżą dwie zasadnicze przesłanki wprowadzenia radykalnych zmian w edukacji. Po pierwsze, są to tendencje zachodzące w gospodarce, wymuszające elastyczność pracownika. Jest to związane ze wzrostem znaczenia gospodarki opartej na wiedzy, w której potrzebni są przede wszystkim pracownicy innowacyjni i kreatywni, nie zaś sumienni i systematyczni. Pracownicy tacy muszą nieustannie się szkolić, reorientować zawodowo, tak aby podążać za zmianami w strukturze gospodarczej kraju. Po drugie, następuje coraz większa komplikacja i zmienność nie tylko życia zawodowego, lecz także codziennego. Łatwy dostęp i wielość źródeł informacji, przy jednoczesnej trudnej ocenie ich przydatności, nie ułatwiają podejmowania decyzji, tworząc coś na kształt „informacyjnej dżungli”. Tendencje te wymuszają zmiany, które pozwolą odnaleźć się absolwentom formalnego szkolnictwa w czasach późnej nowoczesności.   Adaptacja Żeby lepiej przystosować społeczeństwo do zmian, należy do nich w pierwszej kolejności dostosować system edukacji. Na pytanie, w jaki konkretny sposób go zmienić, odpowiada właśnie idea life-long learning. Na czym polega sama koncepcja? Upraszczając, opiera się ona na trzech podstawowych zmianach, które tak naprawdę wywracają obecny system kształcenia do góry nogami. Zmiany te w zasadzie wspierają procesy społecznej adaptacji ludzi do otaczającego ich środowiska, które już samorzutnie niejako postępują. Strategia life-long learning dąży do włączenia tych procesów w system zinstytucjonalizowanego kształcenia. W ten sposób jej wdrażanie przyczynia się do lepszego funkcjonowania jednostki w społeczeństwie. Tabela 1. Porównanie głównych różnic pomiędzy kształceniem tradycyjnym (dotychczasowym) i całożyciowym (wdrażanym) ppg_4_2010_rozdzial_17_tabela_1 Źródło: Opracowanie własne Kluczową kwestią jest zdanie sobie sprawy z tego, że proces uczenia się jest, podobnie jak obserwowana zmiana, permanentny i ciągły, a następnie dostosowanie systemu kształcenia do obserwowanych charakterystyk. I nie chodzi w tym przypadku tylko o upowszechnienie kształcenia przedszkolnego, wyższego i ustawicznego, które jest także elementem składowym tej strategii. Przy założeniu, że żyjemy w świecie, który charakteryzuje głównie wszechobecna zmiana, ciągłe zdobywanie nowej wiedzy w różnych warunkach, nie zawsze sformalizowanych, jest konieczne do normalnego funkcjonowania w życiu zawodowym, a także codziennym.   Gdzie zdobywamy wiedzę? To właśnie warunkuje, że tradycyjna działalność edukacyjna nie stanowi już jedynej ścieżki zdobywania wiedzy. Jak zostało to określone przez naukowców, właśnie przestrzenie znajdujące się poza tradycyjną edukacją stanowią miejsce, w którym zdobywamy 3 naszej wiedzy i umiejętności. Uczęszczając na wybrane przez siebie przedmioty w formalnym systemie kształcenia, można, a nawet trzeba równocześnie rozwijać swoje zainteresowania w inny sposób. Prowadząc zastęp harcerski czy działając jako wolontariusz lub realizując praktyki w zakładzie pracy, zdobywamy nie tylko umiejętności związane z wykonywanym zawodem, lecz także ćwiczymy całą gamę kompetencji. Kompetencje te w dużej mierze pokrywają się z tymi, do których przekazania dąży edukacja formalna. Podobnie jak w życiu codziennym, aby sprostać wyzwaniom, uczymy się pracy w grupie, efektywnej komunikacji, stajemy się odporni na stres, radzimy sobie w trudnych sytuacjach i potrafimy odpowiednio zorganizować czas. Dodatkowe aktywności przestają więc stać w opozycji do uczestnictwa w procesie kształcenia, marnotrawiąc czas uczących się, a stają się jego wielką podporą, wsparciem. Kreując sytuacje znaczące edukacyjnie, istotnie wzbogacają one naszą wiedzę o świecie. Uczymy się więc przez całe życie, począwszy od narodzin do późnej starości. Choć ten proces następuje niejako bezwiednie, to jednak przystosowanie do niego procesu kształcenia formalnego umożliwia wsparcie go i osiągnięcie lepszych efektów. Jednakże brak standaryzacji nauczania i otwarcie systemu uczenia się to nie tylko zmiana siatki przedmiotów i sposobu ich doboru, to także przemiana filozofii funkcjonowania instytucji edukacyjnych. Następuje ich decentralizacja, silne przenikanie się tradycyjnych placówek edukacyjnych z otoczeniem. Tworzy się „usieciowiony” konglomerat edukacyjny, w którego skład wchodzą najrozmaitsze instytucje. Przedsiębiorstwa, organizacje pozarządowe, administracja, a także tradycyjne szkoły i uczelnie – wszystko to stanowi równoprawną przestrzeń, w której może zachodzić proces uczenia się.
Wybór profilu szkoły ma się stać wstępem do dziesiątek, setek wyborów edukacyjnych, które podejmować musi uczący się. Zamiast budować swoje CV, uczeń tworzy więc pewien kolaż, „edukacyjne portfolio”, w którym znajduje miejsce na przedstawienie swojej indywidualnej ścieżki kształcenia.
Indywidualizacja – plusy i minusy Kolejną zmianą jest dążenie do indywidualizacji kształcenia. Nie mają już prawa bytu olbrzymie „segmenty edukacyjne”, takie jak profil szkoły średniej czy kierunek studiów, których wybór determinuje edukacyjną przyszłość na wiele lat. Współcześnie wybór profilu ma stać się wstępem do dziesiątek, setek wyborów edukacyjnych, które podejmować musi uczący się (przedmioty, specjalizacje, seminaria, praktyki itd.). Prowadzi to do sytuacji, w której dyplomy danego kierunku, na danej uczelni, nie przystają do siebie pod względem zdobytej wiedzy i doświadczenia edukacyjnego. Zamiast budować swoje CV, uczeń tworzy więc pewien kolaż, „edukacyjne portfolio”, w którym znajduje miejsce na przedstawienie swojej indywidualnej ścieżki kształcenia. Oczywiście, trzeba pamiętać, że zawsze są dwie strony medalu. Brak standaryzacji prowadzi do niemożności prostej porównywalności, a tym samym kontroli efektów kształcenia. Aby indywidualizacja i ciągłość uczenia się miała faktycznie miejsce, musi zostać wdrożony trzeci, najważniejszy niejako element strategii. W procesie edukacji muszą być przekazywane treści i wykorzystane metody kształcenia przystające do współczesności i otaczającej nas rzeczywistości. Nie mogą być przekazywane olbrzymie ilości wiedzy, lecz miękkie umiejętności samodzielnego jej zdobywania. Są to głównie tzw. kompetencje kluczowe, ale powinien być kształtowany także zasób pewnych cech osobowościowych. Osoba ucząca się w każdym wieku staje się odpowiedzialna za swoją ścieżkę edukacyjną i jej konstrukcję. Aby tak się stało, musi ona być podmiotowa, czyli posiadać umiejętność podjęcia samodzielnej decyzji. Uczeń musi też wiedzieć, jaką decyzję podjąć, co wiąże się z wglądem w siebie, swe motywacje i zainteresowania, ale też z gotowością do reagowania na świat zmieniający się wokół niego. Dostarczenie tych narzędzi stanowi też główny cel procesu uczenia się na wszystkich jego poziomach. Reasumując, jest to więc pełen zasób umiejętności i związanej z nią podstawowej wiedzy, która jest nam potrzebna, aby sprawnie poruszać się współcześnie w różnych przestrzeniach – domu, szkoły, pracy zawodowej, prawa, konsumpcji, korzystania z usług bankowych itp.
Aby indywidualizacja i ciągłość uczenia się miała faktycznie miejsce, w procesie edukacji muszą być przekazywane treści i wykorzystane metody kształcenia przystające do współczesności i otaczającej nas rzeczywistości. Nie mogą być przekazywane olbrzymie ilości wiedzy, lecz miękkie umiejętności samodzielnego jej zdobywania.
Nieszablonowe formy kształcenia Nowe formy kształcenia są bardziej zindywidualizowane, ale też umożliwiają włączenie w procesy edukacyjne nowych aktorów – poza tradycyjnie przypisanymi do tych procesów nauczycielami. Z jednej strony są to więc metody oparte na bezpośrednich interakcjach, takie jak tutoring, mentoring czy coaching; z drugiej także metody projektowe, zakładające pracę w grupie i kontakt z innymi osobami. Nie bez znaczenia może okazać się kształcenie poprzez działanie (ang. action learning), zakładające autorefleksję ucznia dotyczącą podejmowanych przez niego działań. Metoda ta prowadzi tym samym do poprawy w zakresie ujawnianych deficytów kompetencyjnych. Innym następstwem otwarcia systemu edukacji, mieszczącym się w ramach strategii kształcenia całożyciowego, jest jego cyfrowa rewolucja i częściowe „usieciowienie” procesu edukacji, czyli przeniesienie go w wirtualne przestrzenie edukacyjne. Umieszczone w nich portale edukacyjne umożliwiałyby e-learning i blended learning (łączenie edukacji tradycyjnej i „sieciowej”), a banki wiedzy stanowiłyby podstawę samokształcenia. Choć dziś jeszcze niewdrożone, dzięki otwarciu systemu edukacji koncepcje te mogą stać się rzeczywistością w perspektywie najbliższej dekady. Wdrożenie idei life-long learning rewolucjonizuje polski system edukacji. Jak można ocenić proponowane zmiany? Obok wskazywania na konieczność ich wdrożenia i ich pozytywny skutek dla przystosowania społecznego jednostki, pojawiły się też głosy jednoznacznie krytyczne. W tej argumentacji strategia ta, w odpowiedzi na zachodzące zmiany, zakłada przerzucenie odpowiedzialności za zdobycie odpowiedniej edukacji i jej sfinansowanie z państwa na obywatela. Wskazanie zaś na wagę „nowych” (a tak naprawdę obecnych od zawsze) aktorów i obszarów uczenia się ma stanowić ideologiczne uzasadnienie dla nałożenia na obywatela kolejnego finansowego obciążenia. Jak jest w istocie i jakie skutki ma ta koncepcja dla naszego systemu edukacyjnego i społeczeństwa, przekonamy się za dwadzieścia lat. Jednak już dziś warto się nad tymi kwestiami zastanowić.

Skip to content