Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Rynek pracy jeszcze nie jest doskonały

Sytuacja na rynku pracy Pomorza, mimo widocznej i systematycznej poprawy, nadal daleka jest od zadowalającej. Stopa bezrobocia w naszym województwie spada najszybciej w kraju – między styczniem 2006 r. a styczniem 2007 r. stopa bezrobocia zmniejszyła się o 3,9 pkt. proc. – ale jej poziom nadal przewyższa średnią krajową.

Kolejnym wielkim wyzwaniem jest bardzo duże zróżnicowanie wewnątrzregionalne – na lokalnych rynkach pracy. W Trójmieście stopa bezrobocia waha się między 5 a 6 proc., a tymczasem w położonym niemalże w sąsiedztwie aglomeracji powiecie nowodworskim przekracza 34 proc. Przykład tego powiatu wyłamuje się z ogólnej prawidłowości, którą obserwujemy od lat w naszym województwie, że im dalej od Trójmiasta, tym wyższa jest stopa bezrobocia. Pokazuje to, jak ważną jest kwestia mobilności nie tylko zawodowej – a więc gotowości do zmiany pracy, zawodu – ale także mobilności przestrzennej, czyli gotowości do zmiany miejsca zamieszkania lub dojeżdżania do pracy na większą odległość. Gotowość ta zależy nie tylko od chęci czy nastawienia mieszkańców naszego regionu, ale w dużej mierze – a może nawet przede wszystkim – od możliwości, jakie daje dostępność (także kosztowa) transportu. Dla migracji na stałe, czyli zmiany miejsca zamieszkania, kluczowe znaczenie ma rynek nieruchomości i wynajmu mieszkań. A ten w ostatnim czasie wydaje się stanowić coraz większą barierę mobilności przestrzennej. Paradoksalnie, często łatwiej jest wyjechać za granicę. Kuszą nie tylko znacznie wyższe wynagrodzenia, ale także coraz niższe koszty transportu i coraz liczniejsze przykłady sukcesów emigrantów. Działa tu efekt kuli śnieżnej. Na szczęście dobra koniunktura gospodarcza, którą notujemy na Pomorzu, wzrost gospodarczy i pozytywne przełożenie na poziom wynagrodzeń – przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w 2006 r. wzrosło o 8,9 proc. – napawają optymizmem. Jestem przekonana, że obok korzystnych tendencji w realnej gospodarce, również coraz lepsze działania publicznych instytucji rynku pracy oraz możliwości dofinansowania ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego programów zapobiegania bezrobociu i ograniczania jego skali sprawią, że już niedługo nasz regionalny rynek pracy będzie dobrze działającym „silnikiem” pomorskiej gospodarki. Młodzi Pomorzanie natomiast wyjeżdżać będą za granicę w poszukiwaniu pracy tylko wtedy, gdy będą chcieli, a nie dlatego, że w naszym regionie nie mogą znaleźć interesującej, rozwojowej i dobrze płatnej pracy.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Pomorski rynek pracy – diagnoza sytuacji

Od pewnego czasu na polskim rynku pracy mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją. Z jednej strony, mimo spadającego poziomu bezrobocia, istnieje ciągle liczna rzesza bezrobotnych, z drugiej zaś pracodawcom coraz dotkliwiej doskwiera brak rąk do pracy. Z taką sytuacją mieliśmy również do czynienia w województwie pomorskim w III kwartale 2006 roku. Jakie czynniki są jej źródłem? Są to niewątpliwie: dobra koniunktura gospodarcza, niedopasowanie strukturalne kwalifikacji bezrobotnych do potrzeb rynku pracy, wysokie pozapłacowe koszty pracy skutkujące podejmowaniem pracy nierejestrowanej oraz wyjazdy do pracy za granicą, popularne wśród ludzi młodych oraz osób z doświadczeniem w swoim zawodzie. Odpowiedź na pytanie o znaczenie wymienionych czynników w kształtowaniu stanu rynku pracy województwa pomorskiego nie jest łatwa, niemniej jednak na podstawie różnorodnych analiz pewne jakościowe oceny są możliwe. Rynkowa logika zależności pomiędzy podażą i popytem przyczyn spadku bezrobocia nakazuje poszukać w rosnącej koniunkturze gospodarczej, której efektem powinien być wzrost liczby miejsc pracy. Jaka zatem była koniunktura w województwie pomorskim w III kwartale 2006 roku? W opinii przedsiębiorców była ona bardzo dobra. Wskaźnik bieżącej koniunktury rekordowe wartości osiągnął w lipcu 2006 roku, przekraczając poziom 40 pkt. Z kolei w sierpniu koniunktura w województwie pomorskim bardzo wyraźnie przewyższała notowania ogólnopolskie.

Rysunek 1. Wskaźnik bieżącego klimatu koniunktury w województwie pomorskim w okresie styczeń 2001 r. – listopad 2006 r.

03_01

Źródło: IBnGR.

W kolejnych miesiącach poprawa koniunktury postępowała wolniej niż w trzecim kwartale. W listopadzie 2006 roku przewaga deklaracji wskazujących na poprawę koniunktury była nadal wyraźna, chociaż nie aż tak jak w rekordowym lipcu – wskaźnik koniunktury kształtował się bowiem na poziomie 30 pkt. Jednocześnie przedsiębiorcy wskazywali na trudności z pozyskaniem odpowiednich pracowników. Takie problemy zgłosiło 46 proc. respondentów z województwa pomorskiego, podczas gdy odsetek ten kształtował się przeciętnie w Polsce na poziomie 43 proc.

Bardzo dobra koniunktura znalazła odzwierciedlenie w przyroście liczby miejsc pracy. W końcu III kwartału 2006 roku w całym sektorze przedsiębiorstw w województwie pomorskim szacunkowo pracowało ok. 510 tys. osób. W stosunku do końca kwartału poprzedniego odnotowano więc wzrost liczby pracujących o ok. 6,9 tys. W omawianym okresie liczba bezrobotnych spadła o 11,7 tys. do poziomu 130,2 tys. osób.

W bilansie pracujących i bezrobotnych zabrakło więc ok. 4,8 tys. osób. Powyższe zestawienie wyraźnie wskazuje na dominującą rolę rosnącego zatrudnienia w spadku bezrobocia. Do wyjaśnienia pozostają natomiast przyczyny spadku bezrobocia o dodatkowe 4,8 tys. osób ponad liczbę nowych miejsc pracy. Pomijając względy demograficzne, których krótkookresowy wpływ na wielkość bezrobocia jest znikomy oraz odpływ do pracy w sektorze publicznym, który prawdopodobnie również nie miał dużego udziału w spadku bezrobocia, zwrócić należy uwagę na dwa czynniki. Po pierwsze, na odpływ do pracy nierejestrowanej. Siłą rzeczy skali zjawiska nie można ocenić w sposób ilościowy – rozmiary „klina podatkowego” przemawiają jednak za podkreśleniem znaczenia tego czynnika. Po drugie, część omawianego spadku była z pewnością efektem migracji – choć pewnie zjawisko to dotyczyło głównie pracujących oraz „formalnie” bezrobotnych, a więc osób, które pracowały nielegalnie. Ich miejsca prawdopodobnie zajęte zostały, przynajmniej po części, przez faktycznie bezrobotnych.

Niezależnie od pozytywnych zmian, jakie zachodzą na rynku pracy w województwie pomorskim, bezrobotni są nadal dużą grupą liczącą 130 tys. osób. Z drugiej strony, wg badań GUS w I półroczu 2006 roku liczba deklarowanych wolnych miejsc pracy w województwie kształtowała się na poziomie 5 tys. Ekstrapolując te dane na całą populację podmiotów gospodarczych, można mówić o 10 tys. wolnych miejsc pracy [1]. Powyższe dane wskazują więc na poważne niedopasowanie kwalifikacyjno-zawodowe bezrobotnych w stosunku do oczekiwań rynku pracy.

Rysunek 2. Dynamika pracujących w sektorze przedsiębiorstw wg sekcji PKD w województwie pomorskim na tle Polski w III kwartale 2006 r. w stosunku do kwartału poprzedniego.

03_02

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych US w Gdańsku i GUS.

Wyraźny wzrost liczby pracujących, jaki odnotowano w województwie pomorskim w III kwartale, był jednak zróżnicowany w zależności od rodzaju działalności gospodarczej. Biorąc pod uwagę osiem sekcji PKD, stwierdzić należy, że w sześciu z nich odnotowano dodatnią i wyższą od krajowej dynamikę pracujących. Najwyższe jej wartości cechowały przetwórstwo przemysłowe. Była to jednocześnie sekcja, w której województwo pomorskie wyróżniało się najwyższą dynamiką pracujących w porównaniu do zmian obserwowanych w kraju. Wyraźna wzrostowa dynamika liczby pracujących odnotowana została również w budownictwie oraz w obsłudze nieruchomości i firm.

Spadek liczby pracujących odnotowany został w dwóch sekcjach – handlu oraz w hotelarstwie i gastronomii. W skali kraju nie odnotowano tak negatywnych zmian. Omawiany spadek miał jednak charakter sezonowy. Funkcjonowanie handlu po części, a hotelarstwa i gastronomii w dużej mierze, uzależnione jest od ruchu turystycznego, który koncentruje się w okresie letnim, a więc w II kwartale.

Bardziej szczegółowa analiza dynamiki liczby pracujących potwierdza prymat działalności produkcyjnej w tym zakresie. W III kwartale 2006 roku, w pierwszej dziesiątce działów PKD o największych wartościach dynamiki, sześć związanych było właśnie z tym rodzajem działalności gospodarczej. Podkreślić należy, że działalności te cechowały się również wysoką dynamiką pracujących w porównaniu do zmian odnotowanych w kraju. Na tym tle szczególnie wyróżniała się produkcja sprzętu radiowotelewizyjnego i telekomunikacyjnego.

W sytuacji spadającego bezrobocia niezwykle ważną kwestią są zmiany zachodzące w jego strukturze. Szczególnie istotna jest odpowiedź na pytanie, czy spadkowi bezrobocia ogółem towarzyszył spadek udziałów bezrobotnych zaliczanych do grup znajdujących się w szczególnej sytuacji na rynku pracy. Pod uwagę wzięto trzy grupy: bezrobotnych w wieku do 25 lat, w wieku 50 lat i więcej oraz bezrobotnych długotrwale. Spadek udziału tych grup w bezrobociu ogółem byłby pozytywnym zjawiskiem świadczącym o zmniejszaniu się skali bezrobocia strukturalnego. Niestety, w III kwartale 2006 roku odnotowano wzrost odsetka bezrobotnych w wieku do 25 lat oraz w wieku 50 lat i więcej. Udział pierwszej grupy w bezrobociu ogółem wzrósł o 0,3 pkt. proc. – do poziomu 22,2 proc. Wzrost ten był nieznacznie niższy od obserwowanego przeciętnie w kraju (0,4 pkt. proc.). Udział drugiej grupy wzrósł natomiast o 0,8 pkt. proc. do poziomu 18,3 proc. przy średnim wzroście wynoszącym dla Polski 0,5 pkt. proc. W przeciwieństwie do dwóch opisanych powyżej grup spadek udziału w bezrobociu ogółem odnotowano w odniesieniu do długotrwale bezrobotnych. Dla województwa pomorskiego wyniósł on 0,4 pkt. proc., przy średniej dla Polski wynoszącej 0,5 pkt. proc. Spadek udziału odnotowany w regionie był więc nieznacznie mniejszy od przeciętnego w kraju. Ważne jednak, że nastąpił, co oznacza, że przynajmniej część długookresowo bezrobotnych integrowała się ponownie z rynkiem pracy lub przynajmniej, dzięki poprawie koniunktury, legalizowała zatrudnienie.

Opisane powyżej zmiany na rynku pracy dotyczyły województwa pomorskiego ogółem. Tymczasem sytuacja na lokalnych rynkach pracy jest bardzo silnie zróżnicowana, o czym świadczą trzy wybrane przykłady dotyczące: stopy bezrobocia, wskaźnika intensywności deficytu/nadwyżki i zmian odsetka długotrwale bezrobotnych.

Stopa bezrobocia na koniec III kwartału 2006 roku była silnie zróżnicowana w układzie powiatów. O ile najwyższa stopa bezrobocia przekraczała 30 proc., o tyle najniższa – jedynie 5 proc. Najwyższa stopa bezrobocia cechowała powiat bytowski (32,2 proc.), nowodworski (32 proc.) i sztumski (30,5 proc.), najniższą zaś zaobserwowano w powiatach grodzkich Trójmiasta: Sopot (5,3 proc.), Gdynia (6,3 proc.) i Gdańsk (6,7 proc.). Duże przestrzenne zróżnicowanie poziomu bezrobocia jest jednym z symptomów jego strukturalnego charakteru. Dobrym przykładem jest powiat nowodworski sąsiadujący z Gdańskiem. Stopa bezrobocia była w nim ponad czterokrotnie wyższa niż w Gdańsku. Różnica taka utrzymywała się przez długi czas, co świadczyło o małej mobilności zawodowej i przestrzennej bezrobotnych z tego obszaru. Dopiero w ostatnich miesiącach spadki stopy bezrobocia odnotowane w powiecie nowodworskim były wyższe od przeciętnych.

Istotną kwestią z punktu widzenia funkcjonowania lokalnych rynków pracy jest to, na ile wielkości i strukturze bezrobotnych odpowiada liczba i struktura składanych ofert pracy.

Rysunek 3. Stopa bezrobocia w powiatach województwa pomorskiego w końcu III kwartału 2006 r.

03_03

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych GUS.

Rysunek 4. Napływ bezrobotnych i ofert pracy w I połowie 2006 r. w powiatach województwa pomorskiego

03_04

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych US w Gdańsku.

W I połowie 2006 roku zdecydowanie największa liczba ofert była dostępna w Gdańsku i Gdyni oraz w pasie powiatów położonych w północnej części województwa, w szczególności w powiecie słupskim. W południowej i środkowej części województwa ofert pracy pojawiało się zdecydowanie mniej. Wyjątkiem były powiaty: tczewski i starogardzki.

Opisana struktura przestrzenna znalazła potwierdzenie również w rozkładzie wskaźnika intensywności deficytu/nadwyżki uwzględniającego, oprócz liczby ofert pracy, również wielkość napływu bezrobotnych. Deficyt potencjalnych pracowników wyraźnie zaznaczył się w powiecie słupskim. W Słupsku i w Gdyni w tym zakresie odnotowano równowagę, a w trzech pozostałych powiatach z tej samej klasy niewielką nadwyżkę. Bardzo duża nadwyżka napływających do bezrobocia względem zgłoszonych ofert pracy zaznaczyła się w powiecie kartuskim oraz trzech powiatach wschodniej części regionu – malborskim, sztumskim i kwidzyńskim. Województwo pomorskie, w I połowie 2006 roku, było więc regionem głębokich kontrastów, jeżeli chodzi o relację pojawiających się ofert pracy do napływu bezrobotnych. Równowaga pomiędzy tymi procesami odnotowana została w sporadycznych przypadkach, a dominowała nadwyżka napływu bezrobotnych.

W III kwartale 2006 roku, w stosunku do kwartału poprzedniego odnotowano zróżnicowane zmiany udziałów bezrobotnych długookresowo w powiatach województwa pomorskiego. W niektórych powiatach nastąpił wzrost udziału tej kategorii w ogóle bezrobotnych, w innych spadek, a w jeszcze innych – udział nie uległ istotnym zmianom. Tylko w powiecie kwidzyńskim nastąpił najwyższy wzrost udziału – o ponad 2 pkt. proc. W powiatach słupskim i tczewskim ten wzrost był niższy, ale jednak znaczący. W dużej grupie powiatów odnotowano wyraźny spadek udziału długotrwale bezrobotnych, szczególnie widoczny w Trójmieście i w powiatach sąsiednich, a więc na trójmiejskim lokalnym rynku pracy. Bardzo wyraźny spadek cechował też Słupsk i powiat sztumski.

Przedstawione przykłady wyraźnie wskazują, że poprawa sytuacji na rynku pracy województwa pomorskiego miała różny zakres w zależności od powiatu. Szczególnie wyraźna była ona na trójmiejskim rynku pracy, a więc w Trójmieście i powiatach je otaczających. Wyraźna poprawa została również zauważona w niektórych powiatach o wysokiej stopie bezrobocia – np. w nowodworskim lub sztumskim, podczas gdy np. w powiecie bytowskim była ona stosunkowo niewielka. O zmianach na powiatowych rynkach pracy w dużej mierze decydują zatem uwarunkowania lokalne, modyfikujące oddziaływanie takich czynników, jak np. wzrost koniunktury gospodarczej.

Rysunek 5. Zmiana udziału bezrobotnych długookresowo w bezrobociu ogółem na koniec III kwartału 2006 r. w stosunku do kwartału poprzedniego

03_05

Źródło: Opracowanie IBnGR na podstawie danych WUP w Gdańsku.

03_t1

03_t2

Przypisy:

1 Wśród przedsiębiorców pojawiają się opinie, że jest ich znacznie więcej.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Polityka rynku pracy – historia choroby

Objawy

Pierwsze niepokojące, zewnętrzne objawy pojawiły się stosunkowo niedawno, w roku 2004, kiedy jedną z konsekwencji przystąpienia Polski do Unii Europejskiej stało się otwarcie rynków pracy niektórych państw członkowskich. Nagle okazało się, że pomimo kilkunastoprocentowego, a często kilkudziesięcioprocentowego bezrobocia, pomimo dramatycznie niskiego wskaźnika zatrudnienia występuje zjawisko braku rąk do pracy. Co więcej, nie dotyczy to tylko dobrze wyszkolonych specjalistów, ale i pracowników, wobec których na wstępie nie wymaga się żadnych kwalifikacji poza motywacją do pracy. Przez kilkanaście lat, od 1990 roku choroba rozwijała się bezobjawowo. Symptomy dysfunkcji sygnalizowane przez pracodawców były lekceważone. Dzisiaj zespół chorobowy wykazuje następujące cechy: • najniższy w UE-25 poziom zatrudnienia (w 2005 roku w Polsce pracowało zaledwie 12 890 tysięcy osób [1]),

– łączne wydatki Funduszu Pracy w latach 1990-2006 wyniosły ponad 100 miliardów złotych,

– najwyższa w UE-25 stopa bezrobocia,

– najwyższy w OECD koszt rent (3,98% PKB),

– niska średnia wieku przechodzenia na emeryturę (57 lat),

– niski wskaźnik zatrudnienia osób niepełnosprawnych (13%),

– wysoki udział długotrwale bezrobotnych i osób z grup szczególnego ryzyka,

– ukryte bezrobocie na wsi,

– bezrobocie młodzieży,

– niski wskaźnik kształcenia ustawicznego (UE – 9,9%, PL – 5,5%),

– drenaż mózgów,

– niski poziom zdolności do zatrudnienia.

Przyczyny choroby – próba diagnozy

Analiza przyczyn obecnej zapaści polskiego rynku pracy musi być przeprowadzona wielowymiarowo. Poszukiwać należy w obszarze założeń systemowych, predyspozycjach sprzyjających powstaniu choroby, innych obszarach polityki państwa, jak również w warunkach zewnętrznych.

Naturalną konsekwencją wprowadzenia radykalnych reform ekonomicznych na początku lat dziewięćdziesiątych były zwolnienia grupowe. Konieczne było więc podjęcie działań osłonowych wobec osób tracących bezpieczeństwo socjalne. Przyjęto jednak błędne założenia. Pierwszym z nich było niedoszacowanie skali syndromu wyuczonej bezradności, wynikającego z życia w systemie totalitarnym i uzależnienia od państwa. Drugim była błędna ocena, iż bezrobocie dotknie 50-70 tysięcy osób. Lawina narastającego bezrobocia szybko wymknęła się spod kontroli. Trzecim błędem było przekonanie, że szok związany z transformacją będzie krótkotrwały, że „niewidzialna ręka rynku” przyniesie dobrobyt całemu społeczeństwu. Praktyka pokazała, że jest wręcz przeciwnie. Czwartym błędem było założenie, że państwo, a ściślej mówiąc rząd, najlepiej poradzi sobie z problemami społecznymi, tworząc centralnie sterowane systemy instytucji, których funkcjonowanie jest ściśle regulowane, a które to systemy finansowane są z podatków. Zapomniano przy tym o konieczności wprowadzenia obiektywnych wskaźników skuteczności działania tych instytucji. Piątym błędem był podział polityki na sektory. Bariery pomiędzy edukacją, polityką rynku pracy, pomocą społeczną, integracją osób niepełnosprawnych zostały wyznaczone od najwyższego do najniższego szczebla. Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której nawet w obrębie jednego ministerstwa nie można było prowadzić zintegrowanej polityki. Dramatem jest niedostosowanie oferty edukacyjnej do potrzeb pracodawców. W tej sytuacji wbrew deklaracjom o „dawaniu wędki” zafundowano społeczeństwu „rybę”. Pozostawienie sporej części społeczeństwa samej sobie, na zasiłku, bez stworzenia możliwości zatrudnienia stało się pierwszym krokiem postępującej degradacji, czego przykładem jest sytuacja na terenach postpegeerowskich. Zabrakło koncepcji sprzyjających inwestowaniu na tych obszarach, podtrzymaniu zatrudnienia, chociażby o charakterze socjalnym, zabrakło wyobraźni, co do dramatycznych skutków długotrwałego bezrobocia.

Dynamiczny wzrost stopy bezrobocia i związane z tym napięcia społeczne w latach dziewięćdziesiątych stały się przyczyną działań kolejnych rządów mających na celu redukcję bezrobocia. Najczęściej działania te były obliczone na krótką metę, a ich podstawą nie były analizy ekonomiczno-społeczne. Do tych działań należały chociażby takie jak: zmiana kryteriów uprawniających do zasiłków, co spowodowało „przesunięcie” bezrobocia do obszaru pomocy społecznej, bezkrytyczne „wypychanie” w pełni sprawnych pracowników na wcześniejsze emerytury, nieszczelny system przyznawania rent z tytułu niezdolności do pracy. W latach 2003-2005 w województwie pomorskim nastąpił sześciokrotny wzrost kwoty wypłaconej przez ośrodki pomocy społecznej na zasiłki z tytułu bezrobocia.

Istota choroby tkwi w systemie finansowania, a ściślej mówiąc mechanizmie redystrybucji. Państwo ściąga z przedsiębiorców i innych podatników cały zespół haraczy. W tym procesie są generowane wysokie koszty związane z poborem i redystrybucją.

Dla przykładu plan Funduszu Pracy na rok 2007 zawiera następujące pozycje:

– przychód 7 565 mln złotych,

– koszt poboru składki 34 mln złotych,

– koszt wysyłki zawiadomień, wezwań związanych z zasiłkami i świadczeniami 57 mln złotych,

– koszt poradnictwa zawodowego, wyposażenia klubów pracy 49,6 mln złotych.

Do tego dochodzi nietrafność przeznaczenia tych środków, sztywność, brak zdolności do reagowania na zmieniająca się sytuację. Znaczna część tych środków przeznaczona jest na zasiłki, do których uprawnionych jest zaledwie 13,5% bezrobotnych. Państwo jest zobowiązane wypłacić zasiłki i zapewnić opłacenie składki na ubezpieczenie zdrowotne wszystkim uprawnionym. Środków na zasiłki nie wolno przeznaczać na inne cele, chociażby na zatrudnienie. Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której środki, które powiat musi wydać na zasiłki dla bezrobotnych, wielokrotnie przekraczają kwoty; które w tym samym powiecie przeznaczyć można na inwestycje i rozwój. Powiat, który otrzymuje te środki nie jest zatem zainteresowany spadkiem stopy bezrobocia, bo wraz z tym spadają realne dochody. Co więcej, środki przeznaczone na tak zwane aktywne formy walki z bezrobociem dzielone są według algorytmu, który „karze” województwa i powiaty, w których bezrobocie spada. Im mniej bezrobotnych, tym mniej środków z algorytmu. Gwoździem do trumny jest powiązanie środków na wynagrodzenia pracowników urzędów pracy z owym algorytmem. Im mniej bezrobotnych i co za tym idzie środków na aktywne formy walki z bezrobociem, tym mniej środków na wynagrodzenia. Ten sam mechanizm został zastosowany w algorytmie dotyczącym dochodów samorządów województw. Efekt jest taki, najprościej mówiąc: im mniej bezrobotnych, tym mniej środków na rozwój! Trudno sobie wyobrazić bardziej patologiczny mechanizm.

Bezrobotny, któremu urząd pracy zapewnia ubezpieczenie zdrowotne i zasiłek, nie jest zainteresowany zatrudnieniem. Łatwo policzyć dlaczego. Wysokość zasiłku nie odbiega od najniższego wynagrodzenia, a koszty związane z zatrudnieniem są istotne. Ubranie, buty, dojazd, przedszkole dla dzieci – kosztują, a do tego trzeba jeszcze pracować. W momencie utraty prawa do zasiłku wypłacanego przez urzędy pracy można uzyskać zasiłek okresowy z tytułu bezrobocia w ośrodku pomocy społecznej. Te środki również pochodzą z redystrybucji. Ich również nie wolno wydać na inne cele. Wójt, burmistrz nie ma zatem żadnej motywacji do redukcji ilości i wysokości zasiłków. Im mniej wyda, tym mniej dostanie w przyszłym roku.

Choroba ta wywołuje „przerzuty” na inne, życiowe funkcje organizmu państwa. Rozwija się strefa nielegalnego zatrudnienia. Przedsiębiorcy, którzy zatrudniają legalnie pracowników, nie są często w stanie znieść konkurencji ze strony tych, którzy nie ponoszą pozapłacowych kosztów pracy, nie są nękani przepisami, kontrolami i biurokracją. Przenoszą się w szarą strefę, wyprowadzają firmy za granicę lub bankrutują. Kolejny przerzut dotyczy systemu emerytalnego. Bezrobotni, którzy nie opłacają składek, stanowią bombę z opóźnionym zapłonem. Mieszanka wybuchowa złożona z zadłużenia ZUS, braku składek, zmian demograficznych oraz nieuchronnego spadku tempa wzrostu gospodarczego może spowodować krach systemu emerytalnego. To samo dotyczy ubezpieczenia zdrowotnego. Koszty ekonomiczne tego mechanizmu autodestrukcji nie są jedyne, a być może nawet nie najważniejsze. Z pozostawaniem na długotrwałym bezrobociu wiąże się utrata godności, rozpad więzi rodzinnych i społecznych, potem pojawiają się postawy roszczeniowe, redukcja potrzeb i aspiracji, zatrzymanie w rozwoju, a nawet regres. Kolejne pokolenia wychowywane w rodzinach, w których życie na cudzy koszt jest normą, nie widzą wartości w pracy, nie uważają, że jest to sposób na utrzymanie się, dobrobyt. Jednak widzą wokół siebie kolorowy świat dóbr materialnych. Jeżeli nie praca, uczciwie zarobione pieniądze są sposobem na wejście w ich posiadanie, to jakich zachowań możemy się spodziewać?

Rozwijając się przez siedemnaście lat, choroba wytworzyła cały szereg mechanizmów odporności na terapię. Bronić jej będą bezrobotni, dla których każda zmiana może oznaczać utratę status quo, bronić jej będą pracownicy urzędów pracy i pomocy społecznej, bronić też będą rządy, które „zapędziły się” w populizmie i nie są w stanie powiedzieć „stop”. Jedynymi zainteresowanymi zmianą mogą być przedsiębiorcy i podatnicy, którzy opłacają ten mechanizm utrwalania bezrobocia. Ale oni są jeszcze za słabi. Zbyt niski poziom świadomości co do mechanizmów funkcjonowania państwa, oddalenie ośrodka decyzyjnego od zwykłego podatnika, brak zainteresowania mediów tego rodzaju tematami, mała skuteczność organizacji pracodawców, to przejawy tej słabości. Paradoksalna jest sytuacja, w której sięgamy po wsparcie funduszy unijnych na wzrost zatrudnienia i spójności społecznej, a z własnych podatków przeznaczamy znacznie większe środki na utrwalanie bezrobocia.

Rozpoznanie może być tylko jedno: nowotwór złośliwy z rozległymi przerzutami, pożerający swojego żywiciela. Rokowanie

Bez natychmiastowej, szokowej terapii czeka nas kryzys finansów publicznych, załamanie systemów emerytalnych, rentowych, opieki zdrowotnej oraz rewolucja milionów ludzi żyjących dziś na cudzy koszt, którym pewnego dnia rząd nie zapewni utrzymania. Grozi nam zmarnowanie rozwijającej się gospodarki oraz wsparcia z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. Konieczna terapia

Warunkiem powodzenia terapii jest jednoczesne, zintegrowane i kompleksowe zastosowanie szeregu instrumentów. Pierwszym z nich jest redukcja pozapłacowych kosztów zatrudnienia pracownika. Dotyczy to zarówno wysokości składek, podatków, jak i utrudnień związanych z biurokracją oraz kontrolami.

Drugim działaniem powinno być umożliwienie wykorzystania środków – dotychczas przeznaczanych na zasiłki – na wsparcie zatrudnienia. Warunkiem otrzymania zasiłku przez okres dłuższy niż trzy miesiące powinno być przy braku oferty na otwartym rynku podjęcie pracy na rzecz gminy. Wraz z rejestracją bezrobotny powinien otrzymać pakiet świadczeń i usług umożliwiający zmianę kwalifikacji oraz doradztwo i pośrednictwo w zatrudnieniu. Optymalnym rozwiązaniem jest wprowadzenie rynku tych usług w oparciu o zasadę „pieniądz za człowiekiem”. Firmy szkoleniowe, doradcze i agencje pośrednictwa pracy mogą w takim modelu konkurować jakością, skutecznością i ceną usług. Zasiłki z tytułu bezrobocia wypłacane przez ośrodki pomocy społecznej powinny również być przyznawane pod warunkiem podjęcia zatrudnienia na rzecz gminy.

Trzecim, niezbędnym działaniem jest zaprzestanie redystrybucji Funduszu Pracy według algorytmu utrwalającego bezrobocie. Fundusz ten powinien zostać „zamrożony” na obecnym poziomie i stanowić przez ściśle określony czas (3-5 lat) dotację celową dla powiatów, którą można w tym czasie wykorzystać na wzrost zatrudnienia. Po upływie tego czasu dotacja powinna ulec przekształceniu w limit dochodów powiatu pochodzący z udziału w podatkach od osób fizycznych i przedsiębiorstw. Te środki powiat mógłby wykorzystać już na cele rozwoju. Zadaniem powiatu pozostałaby wypłata zasiłków tym, dla których nie ma oferty zatrudnienia. Konieczne jest uelastycznienie instrumentów aktywnej polityki rynku pracy. Środki na wynagrodzenia pracowników oraz na funkcjonowanie publicznych służb zatrudnienia powinny być zagwarantowane w budżecie powiatu na określonym poziomie, z wysoką premią za osiągane rezultaty mierzone liczbą osób, które podjęły zatrudnienie w wyniku działań podjętych przez te instytucje. Taki mechanizm pozwoliłby w przeciągu kilku lat na likwidację w całości bądź redukcję składki pracodawców na Fundusz Pracy. Powiaty w tym modelu będą zainteresowane wzrostem zatrudnienia i możliwością wykorzystania znacznych środków na cele rozwojowe w perspektywie kilku lat.

Kolejnym działaniem musi być wymuszenie dostosowania oferty edukacyjnej do potrzeb rynku pracy. Tutaj do zastosowania jest kilka instrumentów. Począwszy od kształtowania świadomości rodziców i uczniów, poprzez zaprzestanie finansowania szkół kształcących w zawodach nadwyżkowych, udział pracodawców w kształceniu zawodowym, kończąc na opłatach za naukę wraz z systemem stypendialno-kredytowym.

Integracja działań instytucji rynku pracy i pomocy społecznej jest warunkiem koniecznym dla zaprzestania procederu wyłudzania świadczeń. Funkcje policji zatrudnienia powinny zostać przekazane do struktur mających rzeczywiste uprawnienia policyjne. Integralne powiązanie instrumentów i środków Funduszu Pracy, PFRON, Europejskiego Funduszu Społecznego na szczeblu powiatu pozwoli na osiągnięcie w perspektywie kliku następnych lat realnego wzrostu zatrudnienia. Dobra sytuacja gospodarcza powinna sprzyjać rozpoczęciu prac nad ubezpieczeniem od bezrobocia. Konieczne jest jednak podjęcie natychmiastowej terapii z wykorzystaniem dobrej sytuacji gospodarczej i funduszy europejskich.

Przypisy:

1 Dane Głównego Urzędu Statystycznego.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Państwo konkuruje z biznesem

Ze Zbigniewem Borkowskim , Wiceprzewodniczącym Gdańskiego Związku Pracodawców, Prezesem Infracorr Sp. z o.o., rozmawia Dawid Piwowarczyk

Czy pomorski rynek pracy jest z punktu widzenia pracodawcy rynkiem ciekawym?

Ciekawym z tego względu, że mimo bezrobocia faktycznie brakuje chętnych do pracy, coraz większym problemem jest znalezienie pracownika o odpowiednich kwalifikacjach i podejściu do pracy.

Czy Pana zdaniem brakuje raczej osób wysoko wykwalifikowanych, czy personelu niższego szczebla?

W moim przypadku odczuwalny jest brak zarówno jednych, jak i drugich. Wzajemne oczekiwania potencjalnych pracowników i pracodawców w sektorze prywatnym są diametralnie różne. Teoretycznie jest to w pełni zrozumiałe, ale praktycznie brak akceptacji wzajemnych oczekiwań jest jedną z przyczyn niechęci do podejmowania zatrudnienia.

Czy samorządy, ograny państwa wspierają biznes?

Kolejne ekipy rządzące próbują coś robić, ale od lat nie widać efektywnych działań. Biznes w Polsce jest ciężarem dla państwa, które nie dostrzega jego kreatywnej roli w rozwoju. W myśleniu polityków ciągle zdaje się obowiązywać przekonanie, że celem działalności przedsiębiorstw jest zabezpieczanie potrzeb społeczeństwa. Co więcej, administracja publiczna coraz częściej zaczyna być konkurentem na rynku pracy.

Pracownicy wolą pracę w sektorze publicznym?

Tak. Za sektorem publicznym przemawia bardzo duża, w porównaniu z pracą w prywatnej firmie lub prowadzeniem własnej działalności, stabilność pracy. O ile firmy prywatne często oceniają efektywność, przydatność pracownika, przeprowadzają reorganizacje i restrukturyzację, to z sektora publicznego praktycznie nie sposób „wylecieć”. – Przez lata biznes kusił jednak lepszymi płacami.

Tak jest nadal, ale obecnie te dysproporcje zmniejszają się. Firmy często nie są w stanie mocno podnosić uposażenia swoim pracownikom, bo w przeciwieństwie do urzędów one same muszą generować dochody, z których mogą opłacać swoich pracowników i przeznaczać środki na rozwój. Dlatego nie ma już tego zjawiska, które obserwowaliśmy na początku lat 90-tych, że najlepsi absolwenci, pracownicy trafiali do firm prywatnych lub sami zakładali własny biznes.

Myśli Pan, że uda się to zmienić? – Ważne byłoby zrozumienie przez polityków roli, jaką odgrywa biznes. Ponadto przeprowadzenie takiej modyfikacji systemu, by wspierał on prywatne firmy jako ten element gospodarki, który ma największy wpływ na jej rozwój, a zatem i na tworzenie nowych miejsc pracy. Poprzez różne protezy w systemie nie da się go ulepszyć. Potrzebne są generale zmiany, które mogą wnieść dopiero nowe pokolenia u władzy.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Praktyka, praktyka, praktyka

Z Ewą Miłek , Kierownikiem Centrum Obsługi Przedsiębiorcy w Urzędzie Miejskim w Gdańsku, rozmawia Dawid Piwowarczyk

Skąd pomysł na badanie rynku pracy w sektorze ICT?

Projekt jest częścią większego projektu unijnego Cityregio II. W tym projekcie jest piętnastu partnerów z siedmiu państw. Z ramienia naszego regionu uczestniczą Gdańska Fundacja Przedsiębiorczości i miasto Gdańsk. Nasza gdańska część projektu będzie dotyczyła rozwoju klastra ICT w Gdańsku. Chcieliśmy zdiagnozować, co mamy w naszym mieście i nawiązać współpracę z dużymi firmami, aby zapoznać się z ich potrzebami, dowiedzieć się, czy współpracują ze sobą. W dobie problemów z pracownikami chcieliśmy dowiedzieć się również, jakie są potrzeby firm w tym względzie. Przebadaliśmy więc 20 firm z branży ICT pod względem potrzeb kadrowych i porównaliśmy te wyniki z programami kształcenia trzech szkół wyższych kształcących w tym kierunku.

Jak prowadzono badania?

Dotarliśmy do osób odpowiedzialnych w badanych firmach za rekrutację kadr. Zapytaliśmy ich, jak postrzegają absolwentów naszych szkół wyższych i czego oczekują.

Jaki jest najważniejszy wniosek płynący z przeprowadzonych badań?

Badania pokazały, że wykształcenie jest ważne, ale ważniejsza jest praktyka. Połączenie praktycznej wiedzy z doświadczeniem jest tym, czego tak naprawdę poszukują firmy. Na pewno jest jeszcze wiele pracy. Musimy tak zjednoczyć siły, by system edukacji „produkował” dobrych absolwentów. Zdaniem przedstawicieli firm, którzy są najczęściej absolwentami naszych uczelni, programy nauczania zawierają zbyt dużo teorii, a za mało zajęć praktycznych.

Czy samo miasto w jakiś sposób wspiera pozytywne tendencje?

W tym momencie rozpoczęto projekt, w ramach którego 23 studentów ostatnich lat i absolwentów studiów informatycznych wyjedzie do siedziby firmy Zensar Technologies do Indii. Po ukończeniu czteromiesięcznego stażu będą pracować w gdańskim oddziale tej firmy. Są to praktyki współfinansowane przy udziale środków publicznych. Funkcjonuje także projekt „Wakacyjny Staż”. W tym roku już czwarta edycja. W ramach tego projektu organizujemy staże w firmach trójmiejskich. W zeszłej edycji 203 stażystów odbyło praktyki w 33 trójmiejskich firmach. W tym roku chcemy przeprowadzić pewną specjalizację tego projektu tak, by wzmocnić wsparcie dla branży ICT.

Jakie czynniki decydują o przydatności programów nauczania dla pracodawców?

Badania pozwoliły na dokładną analizę programów nauczania pod kątem ich przydatności dla pracodawców. Okazało się, że pracodawcy cenią te elementy programu, które polepszają zdolności studenta do pracy nad konkretnymi projektami.

Czy te wyniki trafiają na uczelnie?

Oczywiście, że tak. Zorganizowaliśmy spotkanie, na którym zapoznaliśmy uczelnie z wynikami tych badań. Jednak najważniejsze jest to, że uczelnie już teraz wkładają dużo pracy w dostosowanie swoich programów do standardów europejskich, a nawet światowych. Nasze badania to tak naprawdę wsparcie dla prac gdańskich uczelni.

Czy firmy są gotowe finansować edukację?

Na pewno najbardziej namacalną formą są staże. Obecnie przed naszymi studentami otwierają się możliwości uczestniczenia w płatnych stażach zagranicznych współfinansowanych przez firmę Zensar Technologies.

Jakie jest wsparcie ze strony miasta?

Staramy się dostosowywać nasze działania do potrzeb rynku pracy. Współdziałamy z wydziałem edukacji, firmami, uczelniami i wypracowujemy nowe, lepsze rozwiązania. System się zmienia. Są to zmiany idące w dobrym kierunku. Ważne jest jednak ciągłe zbieranie informacji, byśmy mieli lepszy obraz sytuacji.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wskaźniki rozwoju województwa pomorskiego

Pod koniec stycznia Urząd Statystyczny w Gdańsku opublikował „Komunikat o sytuacji społeczno-gospodarczej województwa pomorskiego” dotyczący grudnia 2006 r. Jaki był zatem, w świetle danych statystycznych, koniec roku dla gospodarki województwa pomorskiego? Nawet pobieżna analiza wybranych danych wskazuje, że był on dobry – zarówno pod względem działalności przedsiębiorstw, stanu rynku pracy, jak i wynagrodzeń (Tablica 1.). Dobrymi wynikami działalności pochwalić się mogły przedsiębiorstwa. Co prawda, liczba podmiotów gospodarki narodowej nie wzrosła znacząco, ale pamiętać należy, że województwo pomorskie cechuje się ponadprzeciętnym poziomem przedsiębiorczości. Znaczne przyrosty odnotowano natomiast w zakresie produkcji sprzedanej, jak i sprzedaży detalicznej. Szczególnie pozytywne wrażenie tworzy ponad 50 proc. wzrost produkcji budowlano-montażowej. Jego wymowę osłabia nieco fakt, że przeciętnie w Polsce wzrost ten również był wysoki – sięgał 45 proc. W porównaniu do miesiąca poprzedniego najmniejszy wzrost dnotowano w zakresie produkcji sprzedanej przemysłu – wyniósł on prawie 10 proc. Na tle zmian w kraju należy go jednak ocenić bardzo pozytywnie, gdyż przeciętnie w Polsce odnotowano spadek wartości analizowanego miernika o ok. 7 proc. Wartości produkcji i sprzedaży w porównaniu do grudnia 2005 r. również wzrosły. Na tle Polski wypadały one ponadprzeciętnie – szczególnie w przypadku przemysłu. Wzrost produkcji sprzedanej sięgał prawie 30 proc., podczas gdy w kraju wynosi – jedynie 6 proc.

33_t1

Dobre wyniki działalności przedsiębiorstw nie pozostały bez wpływu na sytuację na rynku pracy. Odnotowano wzrost zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. W stosunku do listopada 2006 r. wyniósł on 0,2 proc., a w stosunku rocznym – o 5,4 proc. Zmiany te nie odbiegały w istotny sposób od obserwowanych w kraju. W skali roku wzrost zatrudnienia cechował wszystkie sekcje z wyjątkiem rybactwa. Wyraźnie najwyższy, przekraczający 9 proc., przyrost odnotowano w budownictwie. Wspomniany spadek zatrudnienia w rybactwie był głęboki i sięgał 22 proc. Przyglądając się dokładniej zmianom struktury, biorąc pod uwagę działy przetwórstwa przemysłowego, bardzo wysoką dynamikę zaobserwowano w przedsiębiorstwach wytwarzających wyroby z metali. Przekraczała ona 12 proc. w skali roku. Wyraźny spadek zatrudnienia, wynoszący ok. 3 proc., odnotowano natomiast w zakresie produkcji pozostałego sprzętu transportowego. Do tej kategorii zalicza się przemysł okrętowy, którego przedstawiciele w minionym roku sygnalizowali wyraźny deficyt pracowników, spowodowany emigracją zarobkową specjalistów.

Wzrost zatrudnienia przełożył się na wyraźny spadek bezrobocia. Jego niewielki przyrost obserwowany w grudniu miał charakter sezonowy. Natomiast spadek, odnotowany w porównaniu do analogicznego miesiąca roku poprzedniego, sięgał aż 21 proc., podczas gdy przeciętnie w kraju kształtował się na poziomie 17 proc. Wynik ten stawiał województwo pomorskie na pozycji lidera w zakresie spadku bezrobocia. W grudniu stopa bezrobocia nie uległa zmianie, co biorąc pod uwagę porę roku, było zjawiskiem korzystnym. W tym czasie w kraju uległa ona nieznacznemu wzrostowi – o 0,1 pkt. proc. W stosunku rocznym, w regionie zmniejszyła się ona natomiast o 3,7 pkt. proc. przy średniej dla kraju wynoszącej 2,7 pkt. proc. Tym samym dystans dzielący poziom stóp bezrobocia w województwie pomorskim i w Polsce uległ zmniejszeniu. W porównaniu do grudnia 2005 r. spadek liczby bezrobotnych odnotowano także w trzech wybranych kategoriach osób znajdujących się w specyficznej sytuacji na rynku pracy. Niestety w przypadku bezrobotnych w wieku 50 lat i więcej spadek ten był bardzo mały. Liczba młodych bezrobotnych uległa ponadprzeciętnemu zmniejszeniu. Różnica pomiędzy dynamiką spadku bezrobocia ogółem a bezrobocia młodych wynosiła ok. 4,5 pkt. proc. Po części był to zapewne efekt migracji – młodzi ludzie są szczególnie mobilni. Spadek nieodbiegający od przeciętnego odnotowano również w przypadku długotrwale bezrobotnych, co należy uznać za wynik niespodziewany, gdyż osoby długo pozostające bez pracy siłą rzeczy powinny mieć większe problemy z jej znalezieniem. Prawdopodobnie duża część bezrobotnych z omawianej grupy pracowała, tyle że w szarej strefie. Poprawiająca się sytuacja na rynku pracy sprawiła, że legalizacja zatrudnienia zaczęła być korzystna.

W grudniu 2006 r. do urzędów pracy zgłoszono ok. 4,2 tys. ofert zatrudnienia. To, że odnotowano znaczny spadek ich liczby w stosunku miesięcznym, można tłumaczyć zjawiskiem sezonowości zatrudnienia. Niepokoi jednak fakt, że spadek odnotowany został również w skali roku. Może to być sygnał, że 2007 r. nie będzie już tak korzystny pod względem poprawy sytuacji na rynku pracy. Ostrożniejsze podejście pracodawców do tworzenia nowych miejsc pracy może być efektem rosnących wynagrodzeń. W skali roku wzrost wynagrodzeń w województwie pomorskim był wyższy niż przeciętnie w Polsce. Jednak w grudniu dynamika ta była niższa od krajowej, co może również wskazywać na słabnięcie dotychczasowych pozytywnych tendencji w zakresie popytu na pracę.

W świetle przedstawionych danych statystycznych grudzień był niewątpliwie kolejnym miesiącem wzrostu produkcji i sprzedaży. Stagnacja w zakresie spadku bezrobocia miała charakter wybitnie sezonowy, na co wskazują zmiany obserwowane w stosunku rocznym. Analizowany okres, w zakresie statystyk rynku pracy, był pod niemal każdym względem lepszy niż przed rokiem. Niepokój może jedynie wywoływać spadek liczby ofert pracy, choć pamiętać należy, że państwowe służby zatrudnienia obsługują jedynie pewien segment pośrednictwa pracy.

Skip to content