Podnoszą się głosy, że niedowład i niespójność sfery instytucjonalnej stają się najpoważniejszą barierą w realizacji dalszych projektów modernizacyjnych. Dotyczy to także wymiaru regionalnego czy lokalnego, a przejawem tego jest pojawiające się pytanie o jakość instytucji regionalnych, samorządu regionalnego itd.
W debacie publicznej bardzo często przywołuje się, niemal bezrefleksyjnie, pojęcie wprowadzone przez historyków z francuskiej szkoły Annales: struktury długiego trwania. Postarajmy się odwołać do niego, przyglądając się systemowi wartości Pomorzan.
Upraszczając, można stwierdzić, że w procesach modernizacji najszybciej i najłatwiej dochodzi do zmiany warstwy technologicznej i materialnej. I rzeczywiście – gdy weźmiemy pod uwagę skalę zmian, jakie zaszły w technologii w minionych dwóch dekadach, zobaczymy, jak ogromny postęp się dokonał. Dotyczy to nie tylko wyposażenia gospodarstw domowych czy też szerzej – doświadczenia życia codziennego, ale także technologii w różnych sferach gospodarki. Wydaje się, że właśnie pod tym względem nasz dystans w stosunku do umownie pojmowanego Zachodu najbardziej się zmniejszył (może z wyłączeniem najbardziej innowacyjnych enklaw typu Dolina Krzemowa).
Trudniej (i wolniej) przebiega proces zmian instytucjonalnych oraz podstaw prawnych określających warunki ich działania. Oczywiście, tu także dokonaliśmy wielu wręcz przełomowych zmian – od Konstytucji poczynając, a na prawie lokalnym kończąc. Jednocześnie jednak doświadczamy niemal codziennie niedoskonałości naszej sfery instytucjonalnej. Podnoszą się wręcz głosy, że jej niedowład i niespójność stają się najpoważniejszą barierą w realizacji dalszych projektów modernizacyjnych. Dotyczy to także wymiaru regionalnego czy lokalnego, a przejawem tego jest pojawiające się pytanie o jakość instytucji regionalnych, samorządu regionalnego itd.
Najłatwiej zmienić wyposażenie domu i instytucje, a najtrudniej – mentalność zamieszkujących ten dom i korzystających z tych instytucji ludzi!
Położenia nie zmienimy. Czy potrafimy zmienić wartości?
Najtrudniej jednak jest zmienić dwie sfery. Na pierwszą praktycznie nie mamy żadnego wpływu – ona jest nam dana. Są nią warunki geograficzne i położenie regionu. Francuscy historycy ze szkoły Annales, zgodnie z tradycją francuskiej humanistyki, bardzo mocno podkreślali ten geograficzno‑przestrzenny aspekt, uwarunkowania, kontekst. Usytuowanie regionu w przestrzeni określa warunki jego rozwoju – czasami może się okazać błogosławieństwem, a kiedy indziej przekleństwem. Gdyby spojrzeć na usytuowanie Pomorza między XVI a XVIII wiekiem, to powiedzielibyśmy, że to właśnie położenie pozwoliło na zbudowanie jednej z największych metropolii ówczesnej Europy – Gdańska z jego bogactwem. Szlaki komunikacyjne i handlowe powodowały, że Gdańsk, a wraz z nim region, bogaciły się. Potem jednak to co było atutem, stało się minusem. Gdy zmienił się bieg szlaków z południkowego na równoleżnikowy, gdy Wisłę zastąpiły żelazne koleje i bite drogi, Gdańsk i Pomorze stawały się coraz bardziej peryferyjne. Nigdy jednak nie straciły swojego atutu, jakim było morze.
O ile jednak ułożenie w przestrzeni historyczno‑geograficznej jest nam dane i determinuje procesy długiego trwania, o tyle druga sfera przynależna do tego porządku czasowego, a więc wymiar mentalny, świat wartości, podlega zmianom. O ileż jednak wolniej niż sfera materialna czy instytucjonalna! Najłatwiej bowiem zmienić wyposażenie domu i instytucje, a najtrudniej – mentalność zamieszkujących ten dom i korzystających z tych instytucji ludzi! Chyba że dochodzi do gwałtownych procesów przekształceń ludnościowych, które prowadzą do załamania dotychczasowego porządku.
I oto pojawia się podstawowe pytanie: na ile ogromna i wielokierunkowa zmiana, której doświadczyła w drugiej połowie XX wieku społeczność Pomorza, spowodowała ewolucję istniejących tu struktur mentalnych? Czy i jak w tych bardzo dynamicznych warunkach dochodziło do zmian w sferze wartości, postaw, norm? Jak wpłynęły one na tożsamość mieszkańców Pomorza? Oto, być może, najciekawsze pytania, na które ciągle szukamy trafnych odpowiedzi.
Na Pomorzu, w wyniku procesów migracji (dobrowolnych i przymusowych), procesów modernizacji (z okresu PRL i lat transformacji po 1989 r.), wreszcie w wyniku oddziaływania zjawisk o szerszej skali (rozwój kultury masowej, globalizacja, indywidualizacja etc.), wytworzyła się wyjątkowa mieszanka: zakorzenienia i mobilności, innowacyjności i konserwatyzmu, przywiązania do religii i otwartości na nowe idee, samozaradności i przedsiębiorczości z poczuciem solidaryzmu, indywidualizmu i wspólnotowości. Tożsamości: lokalne, regionalne, etniczne (kaszubskie czy innych mniejszości), narodowe, europejskie, kresowe i inne współtworzą miejscową mieszankę identyfikacji. Dzięki temu możemy mówić o unikatowej, specyficznej, wyjątkowej hybrydzie kulturowej, obejmującej także świat wartości. Hybrydzie, w której mieszczą się właśnie różnorodne tradycje, odmienne postawy, orientacje aksjologiczne czy motywacje i aspiracje. Takie zróżnicowanie bywa ciekawe poznawczo, ale też problematyczne w praktyce życia społecznego. Może ono bowiem determinować bardzo różne scenariusze, odnoszące się zarówno do sfery wartości obywatelskich, jak i kulturowych. Warto się zastanowić, jakie scenariusze byłyby możliwe w odniesieniu do Pomorza, uwzględniając różne warianty rozwoju sfery wartości i postaw.
Historyczne doświadczenie Kaszubów jest takie, że przetrwanie, w zderzeniu z dominującym żywiołem niemieckim, gwarantowało wyłącznie wycofanie do „wnętrza własnej chaty”. Takie było też doświadczenie wielu osób w zderzeniu z reżimami totalitarnymi XX wieku.
Scenariusz pierwszy – „społeczeństwo wycofane”
Pierwszy scenariusz można by nazwać „społeczeństwem wycofanym”. Trzeba przyznać, że na Pomorzu jest spory potencjał dla takich zachowań. Takie jest historyczne doświadczenie Kaszubów, którym przetrwanie, w zderzeniu z dominującym żywiołem niemieckim, gwarantowało wyłącznie wycofanie do „wnętrza własnej chaty”. Takie było też doświadczenie wielu osób w zderzeniu z reżimami totalitarnymi XX wieku.
Gdyby taki scenariusz miał się zrealizować, mielibyśmy do czynienia z dominacją „gapiów” nad „uczestnikami”, z jednoczesną nieufnością wobec tych drugich (co chcą sobie załatwić?). I znowu można powiedzieć – polska kultura nieufności, tak silnie zakorzeniona w naszej mentalności, jest tu poważnym rezerwuarem postaw i ocen. Ich triumf prowadziłby do uwiądu kultury obywatelskiej: dominacji nieufności oraz ograniczania się do sfery prywatnej czy najwyżej sąsiedzkiej. Towarzyszyłby temu zanik prasy i szerzej – mediów lokalnych, a także masowość wykluczenia obywatelskiego. Do tego dochodziłaby ucieczka od spraw publicznych, wyrażająca się niską, ciągle spadającą albo fluktuującą frekwencją wyborczą, niewielki stopień zaangażowania w organizacje pozarządowe (spadająca ich liczba, aktywność organizacji i ich członków), brak skłonności do działania na rzecz innych (spontanicznego, niezorganizowanego, akcyjnego), uwiąd wolontariatu. Oczywiście, takie procesy musiałyby mieć także wpływ na sferę zarządzania publicznego:
- zarządzanie i administrowanie zamiast partycypacji demokratycznej;
- podejmowanie decyzji przez aparat biurokratyczny (urzędniczo‑polityczny) bez dialogu obywatelskiego;
- dominacja elit politycznych i ich zamknięcie;
- alienacja elit i procesy oligarchizacji.
Przyznać trzeba, że to scenariusz mało sympatyczny, ale jednak prawdopodobny. Odwołujący się przy tym do istotnych pokładów wartości i dość typowych postaw, utartych w społeczeństwie polskim, w tym pomorskim.
Aktywność obywatelska może być traktowana jako kanalizowanie konfliktów, czemu towarzyszyć może wykorzystywanie i instrumentalizowanie tej aktywności (inspirowanie jej przez sferę polityczną, ale i kontrolowanie). W ten sposób utrwalać się może dominacja sfery politycznej nad obywatelską.
Scenariusz drugi – obywatelskość niszowa i enklawowa
Mógłby się jednak zrealizować także inny scenariusz, który można określić mianem: obywatelskość niszowa i enklawowa. Dużą rolę mogą odgrywać w nim grupy zaangażowanych obywateli skupionych w niektórych środowiskach społecznych (zawodowych, lokalnych, pokoleniowych). Ich zaangażowanie może być skutkiem np. pewnych strategii samorządowych (niektóre samorządy pomagają i wspierają inicjatywy obywatelskie, inne wręcz przeciwnie). Ale mogą też być efektem tradycji lokalnych i środowiskowych, a nawet preferencji i aspiracji osobistych (rola liderów środowiskowych). Tu właśnie najwyraźniej widać odwołanie do kontekstu pomorskiego – wszak nasze społeczeństwo pod tym względem już dziś jest bardzo zróżnicowane. Są przecież miejsca w województwie, w których w każdych kolejnych wyborach różnice frekwencyjne sięgają kilkudziesięciu procent! Te procesy, silnie zakorzenione w lokalnie zróżnicowanych warunkach społecznych, mogą jeszcze zyskać na znaczeniu w miarę wzrostu dynamiki społecznego różnicowania (ekonomicznego, ale także mentalnego). W ten sposób mogą się tworzyć enklawy, nisze aktywności, a z drugiej strony bezradności. W dodatku te aktywności mogą być bardzo krótkotrwałe (póki jest lider, animator, to działamy, a jak go zabraknie, cichniemy). Co więcej, aktywność obywatelska może być traktowana jako kanalizowanie konfliktów, czemu towarzyszyć może wykorzystywanie i instrumentalizowanie tej aktywności (inspirowanie jej przez sferę polityczną, ale i kontrolowanie). W ten sposób utrwalać się może dominacja sfery politycznej nad obywatelską i „zasysanie” najaktywniejszych animatorów z ruchów obywatelskich w struktury administracyjno‑polityczne (mechanizm kooptacji, a nie konkurencji, przy braku kontroli). To prosta droga do utrwalania podziałów, zwłaszcza gdy zostaną dodatkowo wykorzystane istniejące w regionie podziały etniczne, religijne (czy szerzej: tożsamościowe).
Tym, co cechuje przynajmniej część mieszkańców Pomorza, jest wysoka kultura obywatelska, w której aktywność traktowana jest jako obowiązek, gdzie kładzie się silny nacisk na edukację obywatelską, na mechanizmy wsparcia aktywności obywatelskiej i włączanie w działania młodego pokolenia przy wysokim stopniu jego autonomiczności.
Scenariusz trzeci – obywatelskie zaangażowanie i aktywność
Scenariusz trzeci, także odwołujący się do pomorskich wartości, tym razem jednak obywatelskiego zaangażowania i aktywności, może się zrealizować w postaci regionalnej i lokalnej demokracji partycypacyjnej wspieranej przez rozwinięte społeczeństwo obywatelskie. Celowo podkreślam możliwość odwołania się do pomorskich wartości, bo tym, co cechuje przynajmniej część mieszkańców Pomorza, jest wysoka kultura obywatelska, w której aktywność traktowana jest jako obowiązek, gdzie kładzie się silny nacisk na edukację obywatelską, na mechanizmy wsparcia aktywności obywatelskiej (media, samorządy, szkoły) i włączanie w działania młodego pokolenia przy wysokim stopniu jego autonomiczności (w sferze pomysłów i ich wykonania). I nawet jeśli to brzmi postulatywnie, to jednak doświadczenia historyczne – i te bardziej odległe, np. z okresu międzywojennego, i te z lat PRL (ruch niezależny, „Solidarność”), i te z okresu transformacji (względny, ale jednak sukces pomorskich samorządów) – każą twierdzić, że realizacja takiego scenariusza jest prawdopodobna. Sprzyjać temu może ugruntowane poczucie tożsamości lokalnej w wielu miejscach i środowiskach Pomorza, dające podstawę do budowania takiej świadomości na poziomie regionalnym. Temu oczywiście muszą towarzyszyć poczucie odpowiedzialności za wspólnoty, w których się żyje, otwartość elit politycznych i konkurencja w ich obrębie, wreszcie dialog połączony z kooperacją.
Do zrealizowania tego scenariusza potrzebne są różne działania, z których część rozstrzygnąć się powinna na poziomie ogólnokrajowym (zmiany ustrojowe, finansowe czy instytucjonalne). Ale sporo jest też do zrobienia na poziomie regionalnym i lokalnym. Przede wszystkim mowa tu o stworzeniu systemu edukacji obywatelskiej, budującej kulturę odpowiedzialności. Tymczasem dzisiaj nie ma żadnych działań nastawionych na takie kształcenie, żadnych działań systemowych, długofalowych, obudowanych instytucjonalnie i finansowo.
Drugim warunkiem realizacji takiego scenariusza jest przejęcie odpowiedniej roli przez media regionalne i lokalne, które powinny stać się regionalną agorą. A wzmacniane (i kontrolowane) byłyby przez dziennikarstwo obywatelskie i rozwój sieci (np. blogosfery).
Trzecim warunkiem, wymagającym właśnie specyficznych wartości i postaw, jest rozwój współpracy wewnątrzregionalnej. Dotyczy to bardzo różnych sfer, zaczynając od… poznania Pomorza (z tym bywa doprawdy krucho) aż po budowę partnerstw wewnątrzregionalnych.
Poznanie musi być dostępne także dzięki edukacji międzykulturowej, tak istotnej w zróżnicowanym regionie. O ile więc edukacja obywatelska ma budować kulturę odpowiedzialności i wzory partycypacji, o tyle edukacja międzykulturowa powinna umożliwiać poznanie oraz wypracowanie wzorów współpracy.
Każdy z trzech scenariuszy jest możliwy. Każdy w większym lub mniejszym stopniu zakorzeniony jest w pomorskich wartościach i postawach Pomorzan.