Z Pauliną Makowską , Konsultantem Personalnym Adecco Poland Sp. z o.o., koordynatorem firmy w projekcie naboru kadr dla Reuters, rozmawia Dawid Piwowarczyk
Czy pomorscy pracownicy są atrakcyjni dla zagranicznych pracodawców?
Jak najbardziej tak. Obserwujemy coraz większe zainteresowanie inwestorów. Coraz częściej uczestniczymy w spotkaniach przedstawicieli zagranicznych firm szukających w Polsce lokalizacji dla swoich nowych pomysłów biznesowych.
Jakie branże są szczególnie aktywne?
Na pewno branża IT. Jeżeli chodzi o inne branże, to mówimy o projektach związanych z budową centrów obsługi, na przykład call center. Jesteśmy atrakcyjni dla takich firm, aczkolwiek mam przeświadczenie, że przegrywamy w zbyt wielu projektach z Krakowem czy Wrocławiem.
Z czego to wynika?
Moim zdaniem inne regiony szybciej i bardziej intensywnie zaczęły się promować. Nie bez znaczenia jest też położenie Trójmiasta na uboczu, z dala od głównych szlaków komunikacyjnych.
A co jest naszym atutem?
Dobra jakość kadr i to, że w przeciwieństwie do bardziej popularnych aglomeracji nasz rynek nie jest jeszcze silnie wydrenowany z zasobów ludzkich. U nas nie ma jeszcze takiej sytuacji jak na przykład we Wrocławiu, gdzie już same władze miasta musiały zaangażować się w kampanie reklamowe mające ściągać nowe osoby zainteresowane zamieszkaniem i pracą w stolicy Dolnego Śląska.
Czy może Pani potwierdzić, że kapitał ludzki jest obecnie dla nowych inwestorów jedną z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszą kwestią poruszaną w czasie rozmów poprzedzających decyzję o lokalizacji inwestycji?
Na pewno jest to kluczowa kwestia. Jeżeli rozmawiamy z potencjalnymi inwestorami, to zawsze pojawia się pytanie o głębokość rynku pracy, dostęp do kadr. Coraz większe znaczenie ma też to, czy pracownicy będą posiadali umiejętności językowe. Obecnie dobry pracownik musi znać dobrze minimum jeden język obcy. I w tym zakresie, szczególne w przypadku młodych osób, naprawdę nasz region wypada dobrze.
Czy patrząc na prowadzone przez Państwa nabory, można powiedzieć, że oczekiwania pracowników i pracodawców są zbieżne? Czy jednak występują na tyle istotne różnice, że często nie udaje się osiągnąć konsensusu?
Muszę powiedzieć, że w tym względzie jest bardzo różnie. Na pewno mamy do czynienia z narastającym deficytem osób z wykształceniem technicznym. Jest coraz więcej ofert pracy dla inżynierów, a tymczasem młodzi ludzie w dalszym ciągu chętniej kształcą się w kierunkach humanistycznych i ekonomicznych. Mamy więc tutaj do czynienia z nadpodażą osób o pewnym wykształceniu i umiejętnościach przy jednocześnie narastającym deficycie pracowników z wykształceniem technicznym.
A kwestie płacowe nie są problemem?
Raczej nie. Tutaj nowi inwestorzy chwalą sobie to, że wynagrodzenia są u nas niższe niż w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu. W dalszym ciągu są to jednak na tyle wysokie stawki, by zaspakajać aspiracje pracowników.
Czy boom na rynku pracy, poza wymienionymi wcześniej inżynierami, powoduje napięcia również w innych segmentach pomorskiego rynku pracy?
Zdecydowanie tak. Z jednej strony dla firm pośrednictwa pracy to coraz lepsza sytuacja. Teraz bowiem przedsiębiorstwa zdecydowanie częściej niż jakiś czas temu korzystają z usług takich firm, jak Adecco. Z drugiej zaś strony dotarcie do odpowiednich kandydatów dla nas też nie jest łatwe. Poza wymienionymi wyżej ludźmi z wykształceniem technicznym problemem jest znalezienie osób, które miałyby duże doświadczenie zawodowe i jednocześnie posiadały wysokie umiejętności językowe. Na przykład wielu jest dobrych księgowych z dużym doświadczeniem, ale już specjalista, który zna dodatkowo języki obce, to prawdziwy biały kruk. Pozostali nie są więc przydatni dla zagranicznych firm, które muszą na przykład dokonywać raportowania w językach obcych.
Czy pomorski rynek pracy odczuwa poważnie skutki emigracji zawodowej?
W przypadku obsady stanowisk specjalistycznych i menadżerskich, czym w firmie się zajmuję, ten problem dopiero się pojawia. Pracodawcy zauważyli zagrożenie i na przykład dzięki podnoszeniu płac, rozbudowie systemów motywacyjnych są w stanie takich pracowników utrzymać w firmie. Braki spowodowane wyjazdami zarobkowymi widoczne są bardziej w przypadku kadr niższego szczebla. Tam wyjazdy są bardziej popularne i znalezienie nowych pracowników jest coraz trudniejsze.
Czy Pomorze może być atrakcyjnym rynkiem pracy dla osób z innych regionów i z innych krajów?
Może. Aczkolwiek często decydują o tym czynniki spoza rynku pracy. Położenie geograficzne, urok miasta często są tymi czynnikami, które mają duży wpływ na decyzję takich osób. Na Pomorzu mieszka się na pewno spokojniej niż w innych aglomeracjach. Jednak nie obserwujemy jakiegoś wielkiego zainteresowania naszym regionem. Trudno mówić o wielkiej fali pracowników napływających na Pomorze.
Co należałoby poprawić, żeby nasz rynek pracy uczynić jeszcze bardziej atrakcyjnym?
Na pewno w dalszym ciągu należy kłaść nacisk na języki obce. Nawet jeżeli osoby posługują się językiem obcym, to często nie jest to na tyle zaawansowana znajomość, by móc swobodnie rozmawiać na przekład na tematy rozwiązań przydatnych w pracy czy w rozmowach biznesowych. Równie ważny jest rozwój bazy uczelnianej, szczególnie w zakresie kształcenia technicznego. Zwróciłabym też uwagę na podniesienie umiejętności informatycznych. W bardzo wielu przypadkach osoby posługują się komputerem na tak niskim poziomie, że trudno liczyć na to, że wzbudzi to zachwyt przyszłego pracodawcy.
Proszę powiedzieć, jak wygląda Pani praca „od kuchni”. Czy bazując na konkretnym projekcie – rekrutacja dla Reutersa – może Pani powiedzieć, że dla dużych firm rekrutuje się inaczej?
Na pewno jest to inna sytuacja. Nazwę Reuters zna prawie każdy i z pewnością na wielu pracowników działa magia marki. Chcą pracować dla takiego globalnego gracza. Aczkolwiek w przypadku tego projektu marka może być trochę myląca. My kojarzymy ją bowiem jako potentata na rynku informacji geopolitycznej. Tymczasem w Trójmieście budowane jest centrum analityczno-finansowe, także poszukujemy osób o innych kwalifikacjach. Nie dziennikarzy, a analityków, ludzi mających zacięcie do pracy z liczbami.
Jakie są problemy związane z tym naborem?
Kandydaci nie mają zazwyczaj problemów z wiedzą ekonomiczną, umiejętnościami analitycznymi. Problem stanowi warunek Reuters, by przyszły kandydat poza angielskim posługiwał się bardzo dobrze jeszcze jednym językiem obcym. Poza znajomością niemieckiego, francuskiego – z czym jeszcze nie ma większych problemów – poszukujemy też osób ze znajomością bułgarskiego, rumuńskiego, hiszpańskiego. I tutaj już występują trudności.
A jak już znajdą pracowników to…
To są bardzo zadowoleni z ich poziomu. Nasi pracownicy potrafią zdecydowanie więcej niż przedstawiciele Reuters oczekiwali. Osoby zatrudnione w Trójmieście są bardzo zacięte, chcą się rozwijać. Chcą się dalej kształcić, można na nich polegać. Podjęte zobowiązania i obowiązki są realizowane prawidłowo i terminowo, z należytą starannością.
Myśli Pani, że projekt Reutera jest w stanie przyciągnąć do nas kolejne podobne inwestycje?
Zdecydowanie tak. Jeżeli możemy pochwalić się, że mamy już tutaj takiego inwestora, że jest on zadowolony, że ma jeszcze dalsze, rozległe plany, to jest to bardzo dobra reklama dla regionu. Kolejni pracodawcy są wtedy przekonani, że Pomorze jest taką lokalizacją, nad którą warto poważnie się zastanowić.
Dziękuję za rozmowę.