Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Dla inwestora najważniejszy jest czas

Włodzimierz Ziółkowski

wieloletni Prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej

Z Włodzimierzem Ziółkowskim , wieloletnim Prezesem Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, rozmawia Leszek Szmidtke

Coraz więcej pomorskich gmin stara się o to, by na ich terenie powstała Specjalna Strefa Ekonomiczna. Jednak, by tak się stało, by ta forma pomocy publicznej trafiła do Kwidzyna, Starogardu Gdańskiego czy Kościerzyny, gminy muszą się przygotować. Jak do tego podchodzą zainteresowane samorządy?

Bardzo różnie, są samorządy, które to rozumieją i same się przygotowują. Bardzo dobrym przykładem jest Lubień Kujawski. Tam, po kilku latach samodzielnych prób ściągnięcia inwestorów, burmistrz i urzędnicy nauczyli się wielu rzeczy. Niestety zazwyczaj nie wygląda to tak różowo. Częściej spotykam się z przekonaniem, że jak będziemy mieli Strefę, to od razu przyjdą inwestorzy. Jednak Specjalne Strefy Ekonomiczne, szczególnie w rozumieniu spółek zarządzających, to część systemu pomocy publicznej państwa. Ten system ma kierować inwestorów w określone miejsca, regiony, tam, gdzie jest trudna sytuacja gospodarcza, gdzie inwestorzy wcześniej się nie zjawiali. Spółki zarządzające są jedynie pomocą dla samorządów. To samorządy, społeczność lokalna, powinny wiedzieć, czego chcą i jak mają się rozwijać. Czy są zainteresowani rozwojem turystyki, czy na przykład przemysłem maszynowym, biotechnologią.

Czy samorządy częściej zwracają się z prośbą o utworzenie tzw. podstrefy, czy też inwestorzy wybierają sobie miejsce i trzeba jedynie zabiegów prawnych, by stworzyć Specjalną Strefę, bo to oczywiście oznacza dla inwestorów spore oszczędności?

Ten drugi przypadek jest bardzo rzadki. Zdarza się czasami, że ktoś jest związany emocjonalnie z jakimś miejscem, pochodzi stamtąd i jak mówi: chce spłacić swój dług…

Ale Kwidzyn umiał zatrzymać inwestora dzięki Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Czy to był przypadek zaraźliwy dla innych samorządów?

Z Kwidzynem to była trochę inna historia. Wyzwolicielem inicjatywy samorządów był raczej Flextronics, który ulokował się pod Tczewem. Niestety ta inwestycja spowodowała też takie uproszczone myślenie, o którym wspominałem, że skoro jest Specjalna Strefa, skoro jest spółka zarządzająca i dba o wszystko ze ściągnięciem firmy oraz przygotowaniem infrastruktury włącznie, to wystarczy postarać się o Strefę, a cała reszta przyjdzie sama. Duży wzrost zainteresowania obserwujemy od 2000-2001 r. Od tego czasu powstały podstrefy w Człuchowie, Malborku, Sztumie, Chojnicach. Rozwijają się różnie. Dużo zależy od tego, jaką perspektywę mają samorządy, bo inwestorzy stawiają coraz większe wymagania. Oczekują na przykład wyrównanego terenu, podciągnięcia do działki infrastruktury. Potrzebują między innymi dobrej komunikacji z całą Europą, by sprowadzać półprodukty i wywozić gotowe wyroby. I dlatego te gminne programy inwestycyjne muszą być skoordynowane z tym, czego inwestor potrzebuje. Nie zawsze jednak powodzenie zależy od postawy samorządu. Czasami oczekiwania takiej firmy są trudne do spełnienia, szczególnie jeżeli chodzi o kadrę czy komunikację. Przez długi czas inwestorzy najchętniej wybierali południowo-zachodnią część Polski. Tam było łatwiej znaleźć wykształconych ludzi do pracy, łatwiej dojechać autostradą i tym samym wywieźć produkty na inne rynki niż polski. Północ naszego kraju była w gorszym położeniu i dopiero rozpoczęcie budowy autostrady A1 w pewnym sensie pokazało, jakie są tutaj możliwości. Plan stworzenia „korytarza wysokich technologii” od Gdyni do Torunia już jest realizowany. Ulokowanie się Sharpa pod Toruniem unaoczniło, że to jest możliwe.

Czy inwestorzy głównie koncentrują się na kadrze i komunikacji, czy też istnieją inne, mniej ważne argumenty, które jednak mogą zadecydować – estetyka miejsca, zaangażowanie samorządu?

Każde przedsięwzięcie ma kilka najważniejszych kryteriów: na jaki rynek będzie produkcja, skąd sprowadzane będą materiały, jacy mają być kooperanci. Od tego w dużym stopniu zależy wybór miejsca. Później inwestor zastanawia się nad kadrą. W tej chwili mamy lepszą sytuację niż województwa na południu Polski. W związku z tym, że od dawna osiedlali się tam inwestorzy, obecnie jest mniej chętnych i dobrze wykształconych pracowników. Kolejną ważną rzeczą jest wspomniana już komunikacja – drogi kołowe, czasami kolej. Duże znaczenie ma odległość od lotniska. Czasami inwestorzy pytają również o port morski. Trzecia grupa kryteriów to coś, co nazywamy klimatem inwestycyjnym, czyli jakie jest współdziałanie różnych władz na poziomie lokalnym. Inwestor, szczególnie duży, wypytuje o postawę samorządów, rozmawia z wójtami, burmistrzami. Pyta nas, czyli spółki zarządzające Strefami, rozmawia z już działającymi na danym terenie firmami. Chce wiedzieć, jak wygląda wydawanie pozwoleń, czy terminy są dotrzymywane, itd. Najważniejsze pytanie dla inwestora to, kiedy będzie mógł zacząć produkcję na odpowiednim poziomie ilościowym i jakościowym? Jeżeli będą problemy z dotrzymaniem zadeklarowanych terminów, to wypadnie z rynku, ktoś inny zajmie jego miejsce. Zatem klimat, zaangażowanie władz gminy czy miasta, ma ogromne znaczenie. Do tego dochodzi też infrastruktura, firmy budowlane itd. Oczywiście system działania Specjalnych Stref od strony ekonomicznej jest w całym kraju taki sam i tutaj trudno zyskać tzw. przewagę konkurencyjną. Dlatego często decyduje właśnie postawa samorządów w zakresie zwolnienia przedsiębiorców z podatków od nieruchomości.

Czy samorządy to rozumieją i czy też procedury wydawania zezwoleń są sprawnie załatwiane?

Z tym bywa różnie. Oczywiście są gminy, które to dobrze rozumieją. Wiedzą, że taka fabryka jest ważniejsza niż płot między sąsiadami wyższy niż 2 metry, na który też trzeba wydać zezwolenie. Płot może poczekać, a każdy dzień zwłoki to są straty dla przedsiębiorcy. Niemal zawsze kłopoty pojawiają się w okresie wyborów samorządowych. Również po wyborach, kiedy nowa władza uczy się pewnych rzeczy. Często nie rozumie, że jest jedna kwestia, która może zmrozić inwestora na samym początku – ceny ziemi. Tu nie chodzi o to, by oddawać ziemię za darmo. Jednak samorządowi naprawdę się opłaci oddać grunt za przysłowiową złotówkę za metr. Przychody będą później, kiedy fabryka ruszy.

Tłumaczy Pan to pewnie na samym początku i jakie są reakcje?

Na początku jest wszystko jak najlepiej. Później, kiedy Strefa jest ustanowiona, bywa różnie. Dane słowo, kierunek myślenia są dotrzymywane albo wręcz przeciwnie. Kiedy inwestorzy napływają, pojawiają się pieniądze, to pojawia się też inne myślenie: skoro tyle pieniędzy dopływa do spółki zarządzającej, to może byśmy coś uszczknęli. Paradoks polega na tym, że kilka lat temu samorządy wymusiły zmianę w ustawie o finansowaniu samorządów. Wykreślono między innymi punkt mówiący o tym, że spółki zarządzające są zwolnione z płacenia podatku od nieruchomości od infrastruktury na terenie Strefy. Przecież ta infrastruktura zostaje na terenie gminy. Teraz jest tak, że im więcej spółka zarządzająca zainwestuje w drogi, oświetlenie, tym większy płaci podatek.

No chyba nie żałuje Pan, że powstała jakaś podstrefa?

Nie, proszę tego tak nie traktować. Mówię o tym, jak rozumiana jest pomoc publiczna. Także o tym, że nie zawsze ta pomoc jest przeznaczana na budowę nowej infrastruktury i ściąganie kolejnych inwestorów. A Strefy nie będą wieczne.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Skip to content