Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Kluczem jest komunikacja

Ze Zdzisławem Czuchą , burmistrzem Kościerzyny rozmawia Dawid Piwowarczyk

Dlaczego warto wspierać projekt aglomeracji pomorskiej?

Ponieważ jest to projekt obejmujący swoim zasięgiem bardzo dużą część województwa. My – Kościerzyna, uwzględniając nasze powiązania z Trójmiastem, też czujemy się jego częścią. Proszę zauważyć, że wiele osób dojeżdżało i dojeżdża do Gdańska do pracy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę czas dojazdu, to droga z Kościerzyny i z centrum Gdańska np. na lotnisko zajmuje podobną ilość czasu. Co więcej, będziemy starali się, żeby inwestycje w infrastrukturę drogową i kolejową jeszcze bardziej nas do aglomeracji przybliżały.

Jak należy ją budować?

Myślę, że trzeba dbać o wydolność komunikacyjną aglomeracji. I to zarówno wewnątrz jej, jak i w kontaktach z pobliskimi ośrodkami miejskimi. Co więcej, proszę dostrzec, że w jej ramach zaczyna następować specjalizacja. Okolice naszego miasta są jednym z najbardziej popularnych miejsc wypoczynku mieszkańców Trójmiasta, ponadto część z nich zaczyna się budować w naszej okolicy, zakładając, że trudny dojazd zrównoważą im korzyści mieszkania na terenie o mniej intensywnej zabudowanie, z dala od gęsto zaludnionego, ścisłego centrum aglomeracji. Dla przykładu, my jako miasto mamy też do zaoferowania – również mieszkańcom z innych ośrodków – usługi medyczne na bardzo wysokim poziomie.

Czy nie istnieje ryzyko, że aglomeracja oderwie się od regionu?

Według mnie prawda jest taka, że jeżeli będziemy dbali o rozwój sieci kolejowej i drogowej, ale również o dobre funkcjonowanie komunikacji publicznej łączącej takie miasta jak Kościerzyna, to nie powinno to stanowić problemu.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Nie jest ważne, kto pozyska inwestora

Z Wojciechem Kozłowskim , wiceprezydentem Wejherowa, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

Dlaczego warto wspierać projekt aglomeracji pomorskiej?

Naturalnym jest to, że duży może więcej. Uważam, że działając wspólnie, zwiększamy nasze szanse w rywalizacji z innymi polskimi i europejskimi aglomeracjami.

Jak należy budować aglomerację pomorską?

Myślę, że kwestia zinstytucjonalizowania aglomeracji jest problemem mniej ważnym, niż rozwiązywanie rzeczywistych problemów. Na dzisiejszy dzień widzę przynajmniej dwie ważne płaszczyzny współpracy. Pierwszą jest integracja komunikacji, a przynajmniej zakończenie projektu wspólnego biletu. Jest to projekt potrzebny, który powinien zwiększyć mobilność mieszkańców. Po drugie, musimy wspólnie prowadzić działania promocyjne. Nie jest ważne, które miasto, czy gmina pozyska inwestora. Najważniejsze, że inwestycja przyjdzie do nas i będzie tak naprawdę promieniowała na pozostałe obszary.

Czy nie istnieje ryzyko, że aglomeracja oderwie się od regionu?

Według mnie prawda jest taka, że to tylko metropolia jest prawdziwą szansą Pomorza. Jeżeli będzie silna, to zyska na tym cały region. Aglomeracja jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszego województwa. Oczywiście, nie można – na przykład przy okazji podziału środków unijnych – faworyzować centrum regionu, kosztem jego peryferii.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Wcześniej czy później metropolia musi powstać

Z Zenonem Odyją , prezydentem Tczewa, rozmawia Dawid Piwowarczyk

Dlaczego metropolia pomorska?

Po pierwsze, wymusza to w pewnym sensie sama geografia. Położenie Gdańska, Gdyni i Sopotu w naturalny sposób implikuje tego rodzaju skojarzenie. Po drugie, patrząc na metropolię w szerszym zakresie od Tczewa – jako południowej bramy – do Wejherowa, dają się zauważyć kolosalne zmiany, jakie tu zachodzą. Pokonując od lat trasę Tczew-Trójmiasto, widzę je bardzo wyraźnie. Myślę, że wystarczy już tylko kilka lat, by te miejscowości zostały ze sobą w naturalny sposób połączone. Jako miasto jesteśmy regionalnym centrum, ale po pewne usługi zawsze musieliśmy jeździć do Gdańska. Część tczewian uczęszcza tam też do pracy. Ostatnio jednak coraz częściej zaczynamy obserwować odwrotne przypadki. To wszystko pokazuje, iż istnieje wiele „nitek” łączących Tczew, Wejherowo, Redę i Rumię z Trójmiastem. Prędzej czy później metropolia musi tu powstać. Oczywiście przy zachowaniu pewnej odrębności i autonomiczności podmiotów wchodzących w jej skład.

Co musimy zrobić, żeby taką metropolię stworzyć?

To oczywiście duży problem. Ostanie lata i doświadczenia (na przykład te dotyczące wspólnego biletu) pokazały, że jest wiele do zrobienia i że czeka nas długa, mozolna droga. Próbować jednak trzeba, choćby poprzez rozmowy na wielu płaszczyznach. Całkowicie niezbędne jest też wspólne planowanie.

A jak powiązać rozwój metropolii z rozwojem województwa?

Myślę, że dobre propozycje zawiera wojewódzki plan zagospodarowania. Zakłada on, iż poza metropolią istnieć będą ośrodki stanowiące centra dla innych obszarów Pomorskiego. Jeżeli uda się wytworzyć dobre relacje, czy nawet silne więzi między tymi ośrodkami a centrum, z pewnością uda się powiązać rozwój regionu z rozwojem metropolii.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Metropolia, czyli wspólnota partnerów

Z Wojciechem Szczurkiem , prezydentem Gdyni, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

Panie Prezydencie, czy za cztery lata będziemy mieli do czynienia z nowym organizmem w postaci metropolii trójmiejskiej?

Na początek warto zdefiniować, co rozumiemy pod pojęciem metropolia…

Chodzi mi o te działania, które mają uczynić z naszych miast efektywną i liczącą się europejską metropolię…

Według mnie problem polega na tym, że mówiąc o metropolii dyskutanci myślą każdy o czym innym.

To czym dla Pana powinna być nasza metropolia?

Metropolia to trochę słowo – zaklęcie. Marzenie, podszyte… megalomanią i przekonaniem, że to co wielkie jest lepsze od dużego, a na pewno znacznie lepsze niż małe. Bo jest silne i potężne. Stąd właśnie pomysły reformy struktur administracyjnych, ze wskazaniem na centralizację. A tymczasem, według mnie wielka skala nie przekłada się automatycznie na lepszą jakość. Często dyskutanci zdają się zapominać, że to nie administracja, nawet największa i najwyższa nie jest tym czynnikiem, który decyduje o wielkości. Obawiam się, że niektóre z projektów dotyczących metropolii są też przejawem niezrozumienia idei samorządności.

Co zatem jest lepsze dla projektu naszej aglomeracji? Łączenie struktur administracyjnych, czy scalanie pewnych konkretnych projektów? Jaka jest Pana wizja?

W mojej ocenie, to nie nowe struktury administracyjne zadecydują o naszym wspólnym sukcesie. Trzeba zastanowić się nad tym, jak kreować i stymulować pewne zjawiska, żeby uzyskać efekt synergii samorządów kilku blisko położonych miast. Z pożytkiem dla tychże miast i całego regionu. Myślę, że próby odgórnych zmian administracyjnych wynikają z nie do końca rozumianej idei samorządności, tradycji, więzi historycznych, unikatowości miejsca, w którym się żyje. My jesteśmy przywiązani do pojęcia mała ojczyzna, które jest emanacją lokalnego patriotyzmu, jako realnej wartości. Ta wartość przekłada się na aktywność, poczucie więzi i odpowiedzialności za miejsce, w którym się żyje.

Twierdzi Pan, że łatwiej być gdynianinem, sopocianinem, gdańszczaninem, niż trójmieszczaninem?

Tak. Trzeba mieć świadomość, że pojęcie Trójmiasto jest tylko funkcjonalnym opisem pewnych zjawisk. Jest prostym zabiegiem pozwalającym w prosty sposób mówić o relacji między trzema blisko siebie położonymi miastami. Z perspektywy mieszkańca Warszawy czy Krakowa różnice w kłopotach na przykład występujących w Orłowie i Kamiennym Potoku nie istnieją. A my, tu wiemy, że są, na czym polegają i że najlepiej lokalnie te kłopoty usuwać. Ponadto, przecież, tak naprawdę aglomeracja obejmuje zdecydowanie większy obszar, ciągnący się od Wejherowa, Kosakowa, Żukowa kończąc na Tczewie.

To wyklucza reformy i zmianę struktur administracyjnych?

Argumenty przeciw znajdziemy też w doświadczeniach historycznych. Dotychczas były w zasadzie dwie poważne próby scalenia naszych miast w jeden organizm. Raz, na początku lat 50-tych, w szczytowym okresie stalinizmu, kiedy o decentralizacji wręcz niebezpiecznie było myśleć. Po raz kolejny ta idea powróciła w okresie stanu wojennego. Ale nie przetrwała próby czasu.

Jakie są jeszcze kontrargumenty?

Narzucona arbitralnie reforma jest niewątpliwie zaprzeczeniem idei samorządności, której sedno, to przybliżenie procesu decyzyjnego do obywatela. Decyzja podejmowania bliżej obywatela jest trafniejsza, szybsza i tańsza. Warto też pamiętać o jednym z fundamentów Unii Europejskiej – zasadzie subsydiarności, znajdującej swój wyraz w polskim systemie prawnym. Zgodnie z tym prawem podstawową jednostką terytorialnego zarządzania jest gmina. I to ona ma zaspokajać wszystkie istotne potrzeby lokalnej społeczności. Dopiero w przypadku, gdy jakieś zadanie ją „przerasta” może być ono delegowane na wyższy poziom. Powiat więc realizuje to, czego nie można zrealizować w gminie, województwo – to, czego nie da rady powiat, a państwo realizuje to, czego nie można sprawnie i skutecznie realizować na poziomie województw. To taka instrukcja subsydiarności – na skróty. Pewne jest, że to gmina jest fundamentem systemu.

To znaczy, że zmiany nie są możliwe i nie są konieczne.

Są możliwe. Wcale nie uważam, że musimy mieć tutaj republikę wolnych elektronów.

To jak Pan, Panie Prezydencie rozumie idee metropolizacji?

Najważniejsze dla mnie – nie niszczyć tego, co dobre i poczynić krok w kierunku budowania nowego, bardziej nowoczesnego oblicza naszego regionu. Żebyśmy byli dobrymi gospodarzami naszego miejsca. I nie tylko dobrymi samorządowcami, ale i osobami poczuwającymi się do odpowiedzialności za region. Dla mnie metropolizacja to dobre, ale partnerskie współdziałanie i świadomość tego, że funkcje metropolitalne są realizowane u nas w wielu ośrodkach. Oczywiście, większość z nich jest realizowanych przez stolicę regionu, zarazem – miasto największe i o największym potencjale. Charakterystyczną cechą naszej pomorskiej metropolii jest to, że i okoliczne miasta i gminy też tutaj mają swoją istotną rolę. Dobrym przykładem jest gmina Kosakowo. Liczy ona tylko siedem tysięcy mieszkańców, ale na przykład dzięki lokalizacji na jej terenie oczyszczalni ścieków, cmentarza, lotniska – jest ona włączona w realizowanie istotnych funkcji metropolitalnych. Problem nie tkwi w nazwie i lokalizacji, a więc w tym, czy to Kosakowo, Gdynia, czy Gdańsk. Problem polega na tym, żebyśmy nauczyli się partnerskiego współdziałania. Myślę, że szansą jest właśnie alokowanie tych funkcji poza stolicą regionu.

Nie tylko Gdańsk powinien realizować nowe projekty ważne z punktu widzenia regionu…

Dokładnie tak. Dobrym przykładem jest tutaj realizowany u nas, w Gdyni, projekt Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego.

Ale czy nie jest tak, że pewne nieporozumienia wynikają z osobistych animozji, rywalizacji dwóch najważniejszych osobowości samorządowych Trójmiasta – prezydentów Szczurka i Adamowicza?

To, że prywatnie lubię Pawła Adamowicza, wcale nie oznacza, że ja zawsze muszę się z nim zgadzać. Uważam, że byłoby to nawet dziwne. Bo odpowiadamy za dwa, duże organizmy i z natury rzeczy musi dochodzić czasem do konfliktu interesów. Ale postawię tezę, że antagonizmy, to już historia.

Teraz będą już tylko sukcesy w budowaniu aglomeracji?

Jeszcze kilka miesięcy temu uczestniczyłem w poważnej dyskusji, poważnych ludzi, mających autorytet, którzy całkiem serio dyskutowali kwestię scalenia Gdańska- Sopotu-Gdyni w jedno miasto. Według mnie idea metropolii w tym wydaniu, już poniosła porażkę. Bo to próba narzucenia pewnych centralistycznych propozycji.

Idea utopijna?

Nie tyle utopia, co genialny generator problemów i wątpliwości. Czy metropolia, to Trójmiasto, Gdańsk, Sopot, Gdynia, czy może jeszcze Reda, Rumia, Wejherowo, Pruszcz Gdański? Czy wymazujemy z nazewnictwa nazwy Gdańsk, Gdynia, Sopot i zaczynami funkcjonować pod wspólnym szyldem Trójmiasta. A może wszyscy na mocy dekretu staniemy się nagle sopocianinami, lub gdańszczanami? Czy jesteśmy gotowi przekreślić wieloletnią, a nawet wielowiekową tradycję bytów samoistnych, znów od 16 lat – samorządnych? Według mnie to jest nierealne. Należy też odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie, czy scalenie oznaczałoby na pewno, że będzie u nas lepiej, szybciej, efektywniej? Czy z perspektywy np. gdańskiego magistratu problemy Grabówka, Oksywia będą lepiej widzialne, diagnozowane, rozwiązywane? Śmiem odpowiedzieć negatywnie, podpisując się całym swoim doświadczeniem samorządowca.

Twierdzi Pan, że niektórzy chcą zagarnąć, odebrać nam nasz samorząd?

Państwo nie jest tworem instytucjonalnym, wymyślonym w oderwaniu od rzeczywistości. Samorządy, to nie budynki, nieruchomości, lecz konkretni, aktywni społecznie ludzie, wszyscy obywatele. Zasada subsydiarności, o której wcześniej wspomniałem, daje nam naprawdę wiele możliwości działania i to na każdym szczeblu samorządu. I tak w nawiązaniu do idei metropolii – samorząd wojewódzki ma bardzo wiele kompetencji i możliwości budowania regionalnej strategii, realizacji wspólnych dla całego województwa, czy np. Trójmiasta inwestycji, rozwiązań organizacyjnych, czy instytucji.. Nie musimy budować nowych tworów, by pewne słuszne i potrzebne z punktu widzenia metropolii i regionu zadania rozwijać i dynamizować. Ja stanowczo mogę powiedzieć, że dopóki będę miał realny wpływ na losy Gdyni, to nie pozwolę na traktowanie miasta instrumentalnie. Nie zgodzę się na projekty, które byłyby dla Gdyni niekorzystne.

Gdzie zatem jest płaszczyzna do wspólnych działań?

Według mnie takim polem jest dobra, partnerska współpraca, praktycznie w każdej dziedzinie.

Panie Prezydencie, czy nie boi się Pan, że będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem odrywania się naszej metropolii od regionu? Że będziemy rozwijali się szybciej jak gdyby kosztem otoczenia. Że region ponosić będzie tylko straty, a nie generować zyski z lokalizacji na jego terenie dużego ośrodka?

Myślę, że właśnie ten nasz pluralizm jest zabezpieczeniem przed takimi negatywnymi zjawiskami. Metropolia, rozumiana jako centrum, musi umieć dzielić się z regionem i otoczeniem. Wiem, że są z tym problemy. My na przykład, w Gdyni, musieliśmy stoczyć batalię o Pomorski Park Naukowo-Technologiczny. Było bowiem wielu, którzy uważali, że taki regionalny projekt powinien być zlokalizowany w stolicy regionu.

Gdańsk próbuje zawłaszczać pewne rzeczy? Chce opierać swój rozwój na „krzywdzie” mniejszych partnerów?

Owszem, obserwuję, że pewne osoby uważają za naturalne jakieś szczególne prawa, wręcz przywileje stolicy regionu, że rozwój powinien odbywać się na przykład przez anektowanie okolicznych wsi i gmin. Powiem dosadnie – Gdynia, ale i Sopot to dwa duże i silne ośrodki, z którymi trzeba współpracować, których na pewno nie uda się wchłonąć, czy zwasalizować.

Czy patrząc na obecne zjawiska nie zauważa Pan niepokojącej tendencji niekontrolowanego rozlewania się metropolii na okolicę?

To problem związany z kwestią urbanizacji. Musimy zadbać o to, żeby śródmieścia były nasycane funkcjami ogólnomiejskimi. W innym przypadku grozi nam wymieranie centrów miast. Budowa jednorodnych enklaw, na przykład dzielnic biurowych, czy wyprowadzanie centrów handlowych na przedmieścia w wielu krajach Europy Zachodniej skończyło się klęską. Miasto musi rozwijać się równomiernie. W centrum, by ono żyło i było atrakcyjne muszą powstawać i biura, i mieszkania, i kina, i teatry, i nowe centra handlowe, restauracje i wiele innych jeszcze miejsc, które dopiero wspólnie tworzą jedną zwartą przyjazną całość. W naszej aglomeracji takich centrów może być wiele.

Czy przykład Związku Komunikacyjnego nie jest obrazem porażki idei metropolii?

Myślę, że wprost przeciwnie! Dyskutowaliśmy długo, ale dzięki temu udało nam się wypracować kompromis zadowalający wszystkich. Bo jeżeli mamy budować nowoczesną i konkurencyjną metropolię, to musimy umieć rozmawiać i ze sobą się dogadywać. Próba narzucania czegoś odgórnie skazana jest na porażkę. Każdy dobry samorządowiec będzie współpracował z zewnętrznymi partnerami, jeżeli projekt przyniesie korzyść mieszkańcom jego miejscowości, ale także regionowi. Musimy wspólnie definiować problemy i rozdawać sobie zadania, zgodnie z najlepszą wiedzą i doświadczeniami. My, w Gdyni, mamy na przykład kilkunastoletnie doświadczenia współpracy z okolicznymi gminami w gospodarce komunalnej. Związek Komunalny nauczył nas dialogu, nauczył nas szanowania partnera. Pomimo, że reprezentuję największy w tym związku samorząd, to nie mogę narzucać swojego zdania, swojej wizji innym. Taka postawa przynosi lepsze wyniki, społeczną akceptację i więcej satysfakcji niż działanie z pozycji silniejszego. Nieważne, że my mamy ćwierć miliona mieszkańców, a inna gmina tylko kilka tysięcy. Oczywiście, to nie jest łatwy sposób współpracy. Musieliśmy się nauczyć powściągliwości, samoograniczenia i kompromisów. Z szacunku dla partnerów.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Czas na mądre samoograniczenia

Z Pawłem Adamowiczem , prezydentem Gdańska, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

Panie Prezydencie, czy marzy się Panu bycie prezydentem Trójmiasta w następnej kadencji?

Marzy mi się, aby integracja działań, integracja funkcjonalna w ramach metropolii gdańskiej – bo tak to nazywam – posunęła się zdecydowanie do przodu. Szczególnie w takich dziedzinach, jak promocja gospodarcza, pozyskiwanie inwestorów, integracja w zakresie komunikacji publicznej.

A jak duża powinna być nasza metropolia?

Dla mnie jest to obszar pomiędzy Wejherowem a Tczewem.

Metropolia ma być jednym tworem administracyjnym?

Nie. Pozostanie niezależność instytucjonalna gmin i powiatów wchodzących w jej skład. Natomiast niektóre dziedziny i działania powinny być uzgadniane i prowadzone wspólnie. Czas na mądre samoograniczenie na rzecz interesu metropolitarnego. Oczywiście niektórzy prezydenci, burmistrzowie, wójtowie mogą pełnić swoje funkcje aż do emerytury, ale nie o to tutaj chodzi. Możemy wygrać – w perspektywie 10, 20 lat – walkę o zajęcie jak najlepszej pozycji na globalnym rynku. Walkę, którą toczą ze sobą nie tylko państwa i regiony, ale i metropolie.

Czy negocjacje dotyczące Związku Komunikacyjnego nie ujawniły słabości naszych chęci i możliwości w zakresie metropolizacji Pomorza?

Należy mieć świadomość, że negocjują liderzy. To od nich zależy, jakie będą efekty. Tymczasem owej świadomości i konieczności współpracy nie ma. Niezbędne są zmiany mentalnościowe u liderów. Nie rozumieją oni jeszcze, że bardziej efektywne i zrozumiałe dla decydentów gospodarczych jest mówienie nie o każdym mieście osobno, lecz o metropolii – o zespole miast. Nie mają świadomości tego, iż każda inwestycja, niezależnie gdzie zlokalizowana, przynosi korzyści także sąsiadom. Dalej pokutuje plemienno-ksenofobiczny styl patrzenia na własne miasta. Być może jest to dobre przed wyborami, do budowania pozycji we własnym mieście, ale na dłuższą metę to zgubna postawa. Musi powstać „Unia Miast Metropolii Gdańskiej” – ostatniego elementu nazwy używam świadomie i w sposób pragmatyczny. Podróżując z prezydentem Karnowskim po Stanach Zjednoczonych, przekonaliśmy się, że jeżeli chodzi o brand, jedynie trzy polskie miasta są jako tako rozpoznawalne: Gdańsk, Kraków i Warszawa. Nie ma więc najmniejszego sensu wymyślanie sztucznych nazw, choćby takich jak Trójmiasto. Posługując się językiem marketingu, musimy mówić o gdańskim obszarze metropolitalnym, gdyż to będzie zrozumiałe. I trzeba tutaj zapomnieć o osobistych ambicjach. Niczyja rola poprzez zastosowanie takiej nazwy nie będzie umniejszana. Każdy do tej metropolii będzie wnosił tyle, ile chce i może, nie tylko pod względem potencjału ludnościowego czy terytorialnego. Możemy wnieść znaną i pozytywnie rozpoznawalną markę.

Panie Prezydencie, często w rozmowach z samorządowcami z innych miast pojawia się zarzut, że Gdańsk próbuje zdominować inne pomorskie ośrodki. Próbuje wykorzystywać swoją potęgę, a urzędnicy gdańscy starają się pokazywać swoją wyższość.

Nie zgadzam się z takim poglądem. Ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że bez Gdańska metropolii po prostu nie będzie – to on jest jej podstawą. Biorąc pod uwagę naszą wielkość i potencjał, uważam, że Gdańsk zachowuje się nadzwyczaj spokojnie. Pojawiają się nawet zarzuty, że nasze „poprawne politycznie” działania (dążące do zadowolenia wszystkich partnerów) sprawiają, że idei metropolii brak właściwego dynamizmu. Przyspieszenia temu procesowi nie nada jednak województwo. Jeżeli ma istnieć świadomość metropolitalna, muszą ją budować same zainteresowane podmioty. Cały czas przypominam swoim urzędnikom o potrzebie przybierania pozycji służebnej, partnerskiej.

To skąd takie negatywne opinie?

Staramy się pomagać, jak możemy. Jesteśmy gotowi na realizację każdej prośby naszych partnerów. Myślę, że tego rodzaju opinie wygłaszane są przez podmioty w mniejszym stopniu związane z Gdańskiem i rzadziej z nami współpracujące. Często takie określenia wynikają z osobistych kompleksów czy poglądów innych osób, a nie z negatywnego doświadczenia w konfrontacji z naszymi urzędnikami. Naturalna jest też obawa i dyskomfort przedstawicieli mniejszych gmin w przypadku konieczności współpracy czy negocjowania z nami. Tego jednak nie jesteśmy w stanie zmienić.

Jakie są sukcesy w zakresie poprawy relacji na linii współpracy z innymi podmiotami wchodzącymi w skład metropolii?

Podam ostatni, bardzo znamienny przykład. Bez Gdańska nie odbyłoby się I Bałtyckie Forum Gospodarcze. Wyłożyliśmy nawet pieniądze za niektórych naszych mniejszych partnerów, choćby gminy. Ale nie chodzi tu o „dziadowanie”. W metropolii muszą funkcjonować równe prawa i obowiązki, dopasowane oczywiście do zdolności i potencjału danego podmiotu. Nie może istnieć sytuacja, że korzyści konsumujemy wszyscy, a koszty pokrywa tylko stolica regionu.

Panie Prezydencie, istnieje pojęcie „funkcji metropolitalnych”. Pojawia się tutaj zarzut, że Gdańsk próbuje je wszystkie „zawłaszczać” dla siebie.

To zarzut formułowany tylko przez jeden ośrodek. Głosi go prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek. Powiedziałem kiedyś całkiem poważnie i podtrzymuję tę deklarację: jeżeli dla poprawy samopoczucia prezydenta Gdyni i jego współpracowników jest to konieczne, nie mam nic przeciwko temu, by na przykład siedziba Urzędu Wojewódzkiego była w Gdyni. Mówiąc inaczej, to nie nasza wina, że w każdym regionie jest stolica, gdzie koncentrują się pewne funkcje metropolitalne. Od tej reguły mamy w Polsce tylko dwa wyjątki: Bydgoszcz-Toruń, Zielona Góra-Gorzów Wielkopolski. U nas stołeczność Gdańska nigdy nie była kwestionowana. Od tysiąca lat poza drobnymi epizodami (Wolne Miasto i Toruń jako stolica ówczesnego województwa pomorskiego, siedziba przedstawiciela króla w Malborku) nasze miasto jest stolicą regionu. Wbrew temu, co się mówi, nie chcemy zawłaszczać. Dla przykładu, proponowaliśmy, żeby Forum mogło „wędrować” i odbywać się w różnych ośrodkach miejskich na Pomorzu. W niektórych tych opiniach i wypowiedziach przebrzmiewa myśl, która charakteryzowała politykę w latach 30. ubiegłego wieku. Wtedy to ze względów historycznych Gdynia była konfrontowana z Gdańskiem, przedstawiana jako jego alternatywa. Ale to, co było dobre wtedy, teraz, na początku XXI wieku jest niepotrzebne, anachroniczne i być może nawet szkodliwe. Po 1945 roku Gdańsk wrócił do Rzeczpospolitej, natomiast w umysłach i postawach niektórych polityków lokalnych skłonność do budowania nastawienia w opozycji do Gdańska jeszcze pobrzmiewa. Przykładem takiego antagonizmu jest wieczna wojna sportowa na linii Lechia Gdańsk-Arka Gdynia. Musimy pamiętać, że rozlicza się nas z sukcesów gospodarczych.

W rozmowach z pomorskimi samorządowcami można jednak usłyszeć tezę, że jednymi z poważniejszych zagrożeń dla budowy metropolii są osobiste antagonizmy, chęć rywalizacji pomiędzy prezydentem Adamowiczem a Prezydentem Szczurkiem. To prawdziwa teza?

Nie. Powiem więcej, ta teza nigdy nie była aktualna. Obydwa miasta mają tak różną historię i strukturę społeczną, że trudno je porównywać. Myślę, że ta konkurencja (tudzież konflikt) to w dużej mierze wytwór miejscowych dziennikarzy. My nie konkurujemy ze sobą, lecz z innymi polskimi i europejskimi metropoliami. Dla nas wyzwaniem jest, aby nasza metropolia zaistniała na mapie świata. A to, czy inwestor ostatecznie zainwestuje w Gdyni czy Gdańsku jest pięciorzędną sprawą.

Mimo wszystko stereotypy funkcjonują. Gdy inwestujesz – Gdynia, gdy robisz zakupy – Wrzeszcz, gdy chcesz pozwiedzać – Gdańsk, gdy chcesz pożyć sobie wygodnie na emeryturze – Sopot. Te różnice w postrzeganiu miast są wyraźne.

To prawda, że stereotypy są. Ale po to wybieramy dobrych liderów, żeby z nimi walczyli, żeby szli pod prąd. Na Pomorzu cierpimy na słabość debaty publicznej, miałkość publicystyki. Posługują się one stereotypami zamiast wnikać w głąb problemu. Większość dziennikarzy koncentruje się na opisie klisz, zamiast skupić się na ocenie współdziałania. A my potrafimy współpracować. Proszę popatrzeć na naszą halę. Jako miasto mogliśmy sami wykonać tę inwestycję. My jednak doprosiliśmy do projektu Sopot. Co więcej, to mniejszy partner jest obecnie inwestorem zastępczym.

Czy Pan Prezydent nie boi się „rozlewania” metropolii?

To zjawisko, z którym boryka się każda metropolia.

To prawda, ale wystarczy pojechać do Berlina czy Hamburga, aby zobaczyć, że tam proces ten jest kanalizowany, że nie „idzie się na żywioł”.

Tam mają niewątpliwie lepsze instrumenty zarządzania i planowania urbanistycznego. Ale i u nich jest pewien odpływ. Na przykład w Hamburgu zaczynają znowu wracać do śródmieścia. Liczę, że już wkrótce i u nas będziemy mieli do czynienia z podobnymi zjawiskami, że centra Gdańska i Gdyni znowu staną się atrakcyjnymi miejscami do życia. Ze względu na dostępność edukacji, kultury, ochrony zdrowia czy przestrzeni publicznej są one o wiele bardziej atrakcyjne niż tereny peryferyjne. Już powoli to obserwujemy. Jeszcze kilka lat temu śródmieście Gdańska było pod względem inwestycji w budownictwo mieszkaniowe prawie niewidoczne. Tymczasem obecnie buduje się – w samym tylko historycznym centrum – około 500 nowych mieszkań, a na kolejne 1500 wydano już niezbędne pozwolenia. Podobnie dzieje się na Przymorzu i Zaspie. Analogiczne zjawisko ma miejsce w centrum Gdyni.

Czy nie grozi nam dynamiczny rozwój metropolii przy jednoczesnym braku pożytku dla regionu?

Powiedzmy sobie wyraźnie, iż zawsze istnieć będzie dualizm pomiędzy metropolią a resztą województwa. Ale bez metropolii województwo nic nie znaczy. To tutaj powstaje ponad połowa jego PKB. Metropolia jest lokomotywą regionu pomorskiego. To będzie, jest i zawsze była bardzo dobra współpraca. Myślę, że jesteśmy skazani na siebie. Metropolia bez regionu także nie byłaby w stanie sobie poradzić.

Gdzie nasza metropolia może szukać swoich przewag na konkurencyjnym globalnym rynku regionów i metropolii?

To bardzo trudne pytanie. Gdy porównamy ofertę szkolnictwa wyższego, tylko w kilku kierunkach możemy rywalizować z Warszawą, Krakowem czy Wrocławiem. Z pewnością kultura, środowisko naturalne czy tak zwana jakość życia czyni nas bardziej atrakcyjnymi. Dzisiaj „białe kołnierzyki” – powracający lub przyjeżdżający do Polski – szukają miejsca do zamieszkania, kierują się nie tylko kwestią rynku pracy, ale również możliwym poziomem jakości życia. W tym zakresie mamy obecnie bardzo wiele do zaoferowania, a nasza atrakcyjność będzie cały czas rosła. Wybrzeże, Półwysep Helski, Kaszuby to niewątpliwe atuty, które pozwalają nam rywalizować z każdym o serca ludzi.

Jak będzie wyglądała nasza metropolia za 10-20 lat?

Jeżeli pokonamy wszystkie bariery i stereotypy, które w nas tkwią, rzeczywiście możemy być średniej wielkości, atrakcyjną metropolią europejską, która ma swoją specyfikę i identyfikację na mapie Europy. Która będzie przyciągać inwestorów i ludzi z innych regionów. Która posiadać będzie silny ośrodek akademicki i gospodarczy z dobrze rozwiniętymi usługami, ale i dobrze funkcjonującym przemysłem petrochemicznych, stoczniowym i morskim. Mam nadzieję, że będziemy też ważnym ośrodkiem kulturalnym. I to zarówno w sferze kultury „klasycznej”, jak i „niestandardowej”.

Dziękuję za rozmowę.

Kategorie
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Warszawie nie zależy

Z Janem Kozłowskim , Marszałkiem Województwa Pomorskiego, rozmawia Dawid Piwowarczyk .

Czy proces tworzenia metropolii pomorskiej nie utknął w martwym punkcie?

Pamiętam, jak jeszcze w czasach świętej pamięci prezydent Cegielskiej rozmawialiśmy o powołaniu aglomeracji. Zaczęliśmy wtedy rozmowę od kwestii delimitacji, ustalenia parytetów głosów, granic, głosowań, jednak szybko się pogubiliśmy. Zaczęły się spory o rolę poszczególnych samorządów. Wówczas wszystko się załamało i sprawa trafiła na przysłowiową półkę.

Teraz jest szansa, że ktoś ten projekt z owej półki ściągnie, odkurzy i wdroży?

Tym razem szansa na sukces jest zdecydowanie większa. Po pierwsze, zaczynamy nie od wielkich reform administracyjnych, lecz od załatwienia poszczególnych problemów i projektów. Dzięki ich realizacji powstanie metropolii pomorskiej stanie się po prostu faktem. Konkretnym problemem, który postanowiliśmy rozwiązać na początku, była kwestia komunikacji publicznej i sławetnego wspólnego biletu. Dosyć długo to trwało, ale udało się zrobić milowy krok. Trzynaście gmin podjęło uchwały o utworzeniu Metropolitalnego Związku Komunikacyjnego Zatoki Gdańskiej.

Projekt nie spotkał się jednak z zachwytem władz centralnych, które muszą dać na tego typu działanie zgodę…

Rzeczywiście. We wrześniu poprzez wojewodę wysłaliśmy statut Związku do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, a w listopadzie otrzymaliśmy oficjalne pismo, że Ministerstwo nie akceptuje statutu i żąda wprowadzenia do niego ośmiu poprawek.

Miesiące prac sztabu ludzi i efektem tego było powstanie statutu niezgodnego z prawem?

Trudno tak naprawdę oceniać, czy mamy tu do czynienia z rzeczywistymi uchybieniami prawnymi. Niektórzy sugerują nawet, że projekt nie został zaakceptowany umyślnie przed wyborami samorządowymi. Powodem miałyby tu być różnice polityczne między ekipą samorządowców Pomorza i partii rządzącej w Warszawie.

Skala zarzutów Ministerstwa nie jest porażająca?

Nie. Dla przykładu nakazano nam zmienić zdanie: „specjalne zadania Związku” na „szczególne obowiązki Związku”. Był „skarbnik” powinno być „główny księgowy”. Wydaje mi się, że były to rzeczy mogące być usunięte od ręki.

Na ile opóźni to projekt?

Poprawki muszą zaangażować organy uchwałodawcze wszystkich samorządów biorących udział w projekcie. Czekam tylko na ich ukonstytuowanie i zaraz wysyłam odpowiednie pismo. Liczę, że jeszcze w grudniu podjęte zostaną wszystkie niezbędne uchwały. Nie jest jednak tak, że nic się nie dzieje. Prace cały czas trwają. Jest na przykład siedziba na ul. Sobótki we Wrzeszczu. Po wyborach znacząco wzrosła szansa, że uda się doprowadzić do wspólnych ustaleń w zakresie ulg. Nad tym wszystkim kontrolę sprawuje mój pełnomocnik. Już niedługo dotrzemy do szczęśliwego końca.

A jak wygląda kwestia włączenia do projektu SKM jako elementu niezbędnego dla pełnego sukcesu?

Wystąpiłem do wszystkich zainteresowanych samorządów, by zastanowiły się nad zaangażowaniem finansowym i wykupieniem udziałów SKM. Jako samorząd mamy obecnie 12 %, ale ostatecznie powinniśmy uzyskać (wszystkie samorządy) ponad 50 %. Mamy bowiem pełną świadomość konieczności włączenia tego przewoźnika do naszego projektu komunikacyjnego.

Czy jest szansa na komunalizację SKM?

Największym problemem jest brak wizji na poziomie centralnym. Są coraz to nowe projekty, a to kompanie regionalne, a to komunalizacja, a to inwestor strategiczny. Dla mnie każde rozwiązanie, które łamie monopol PKP, jest dobre.

Na jakich jeszcze płaszczyznach widać, że projekt metropolii pomorskiej zaczyna nabierać konkretnych kształtów?

Kolejnym ważnym wydarzeniem były prace nad Regionalnym Programem Operacyjnym, który ustala zasady rozdziału środków unijnych w naszym regionie w latach 2007-2013. Powołałem 17 zespołów powiatowych, z których jeden był – po raz pierwszy – wspólny dla Gdańska, Gdyni i Sopotu. Razem musiały ustalić, jakie inwestycje będą podejmowane w „jądrze metropolii”. Nie rywalizacja, lecz współpraca.

Jaki docelowy kształt powinna mieć metropolia? Federacja, czy może konfederacja?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo nie ma nawet projektu ustawy. Obecnie wiem, jaki będzie zasięg terytorialny.

Metropolię moją widzę…

Jako „organizm” od Wejherowa, poprzez Trójmiasto, aż po Pruszcz Gdański. Ale obejmujący też Kosakowo, Żukowo, Kolbudy. Wiemy, że swój akces zgłasza też Tczew. Na razie jednak nasze projekty przygotowują grunt.

Kiedy możemy liczyć na formalne usankcjonowanie powstania metropolii?

Wszystko zależy od ustawy. Sądząc po obecnym zachowaniu władz centralnych, samorządy nie są priorytetem i na odpowiednie rozwiązania przyjdzie nam pewnie jeszcze trochę poczekać. Na razie metropolia istnieć będzie jako związek funkcjonalny, związek gmin.

A Pan Marszałek jaki model preferuje? Jeden orga¬nizm czy współpracujące miasta?

Zdecydowanie to drugie. Proces scalania musi następować powoli. Obecnie nie ma przyzwolenia, żeby powstał jeden podmiot. Ale te samodzielne gminy muszą przekazywać część kompetencji do metropolii.

Czy metropolia będzie rozwijała się dla dobra regionu czy wbrew interesom peryferii?

Nie może być tak, że metropolia rozwija się kosztem reszty województwa. Wprost przeciwnie, metropolia ma być tym czynnikiem, który ciągnie innych.

Dziękuję za rozmowę.

Skip to content