Tombarkiewicz Edyta

O autorze:

Śledząc ścieżki inwestorów przyczyniających się i podążających za sukcesami rozwojowymi poszczególnych województw Polski, warto przyjrzeć się również drugiej stronie rynku - czy wraz z inwestycjami napływają określone strumienie podaży pracy? Według raportu "Pracujący Polacy 2006" "dla możliwości pracowania 85 proc. osób jest w stanie się przekwalifikować, prawie 60 proc. podnosić kwalifikacje na własny koszt, ponad połowa zgadza się na długie dojazdy do pracy, ale tylko 27 proc. ankietowanych jest gotowe zmienić miejsce zamieszkania." Skala przyciągania ludności peryferyjnej do miast jest i tak dość duża, podczas gdy migracje międzyregionalne, wyłączając strumienie napływu pracowników do stolicy, mają niewielkie nasilenie. Słaba mobilność wewnętrzna charakteryzuje nie tylko Polskę, ale i większość krajów europejskich. Migrują przede wszystkim ludzie młodzi, samotni, a okresowo i sezonowo - żywiciele rodzin.Co kieruje młodym człowiekiem, który decyduje się na wyjazd do regionu odległego o kilkaset kilometrów? Głównie są to względy edukacyjne i ekonomiczne, które w praktycznym wymiarze oznaczają możliwość uniezależnienia się i otrzymania lepszych perspektyw samorealizacji na polu zawodowym. Dotyczy to zarówno migracji z regionów słabszych do silniejszych, jak i z miast o podobnym rozwoju gospodarczym i ofercie edukacyjnej. W każdym z tych przypadków migracja będzie niosła ze sobą krystalizację oczekiwań oraz sprawdzenie się w całkowicie nowej sytuacji życiowej. Zazwyczaj wybranie miejsca przesiedlenia jest świadome i przemyślane, stąd imigrant często potrafi się wykazać o wiele większym zainteresowaniem i wiedzą na temat regionu docelowego, niż jego mieszkaniec. Jest mniej podatny na stres i lepiej adaptuje się do zmiennych warunków pracy, jednocześnie godząc się na może nieco niższą płacę. Taki pracownik, w dłuższym okresie, jest o wiele bardziej wartościowy pod względem wykształconych cech osobowościowych, przede wszystkim samodzielności i pewności siebie. Według raportu "Młodzi 2005", poza wiedzą, doświadczeniem i zdolnością pracy w zespole, to właśnie te atuty są obecnie najbardziej pożądane wśród pracodawców. "Dzisiejsi młodzi ludzie (w wieku 19-26 lat) są znacznie bardziej aktywni i dynamiczni, niż ci sprzed trzech lat, a przy tym nie mają kompleksów i poczucia niewykorzystanej szansy. Rzadziej niż w przeszłości szukają argumentów tłumaczących bierność i racjonalizujących ich wybory." Opuszczenie rodzimego regionu jest często jedną z pierwszych poważnych decyzji w życiu młodego człowieka, skłania go ona do poszukiwania nowych możliwości zarówno w sobie, jak i w otoczeniu. Wyjazd na studia wielokrotnie wiąże się z jednoczesnym podjęciem zatrudnienia, na co według raportu decyduje się ponad 24 proc. studentów. Podobnie osoby z prowincji, podejmując studia na uczelniach prywatnych dużych miast, zmuszone są do ich realizacji w trybie zaocznym i pracy pełnoetatowej. Jednoczesna aktywność na płaszczyźnie zawodowej i edukacyjnej ma również swoje plusy w tworzeniu nowej jakości kapitału ludzkiego młodych. W ucieczce przed biernością, a w dalszej konsekwencji wykluczeniem z rynku pracy korzystają oni z różnych form wolontariatu, co stwarza możliwość dostosowania się do nowego otoczenia i rozpoznania przyszłych warunków zatrudnienia. Wybór lokalizacji kształcenia i pracy powinien iść w parze z jasno określoną wizją kariery, której, pomimo ogromnych postępów w aktywizacji zawodowej, często jeszcze młodym brakuje. Student kieruje się przede wszystkim ofertą edukacyjną docelowego regionu, czy metropolii, by swobodnie móc dostosowywać się do zmieniających się wymagań na rynku pracy. Ważnym kryterium staje się możliwość podejmowania staży, kursów specjalistycznych, językowych, zdobywanie uprawnień, licencji, tytułów, tak by utrzymać stały rozwój zawodowy. Wśród pracowników emigrują bezrobotni oraz osoby, które nie mają zagwarantowanych stabilnych lub finansowo satysfakcjonujących warunków zatrudnienia. Poprawę warunków rozumieją jako chociażby zapewnienie odprowadzania składek emerytalnych czy ułatwienie możliwości kredytowych. Według najnowszych opinii rodaków zawartych w raporcie "Pracujący Polacy 2006" "praca powinna dawać poczucie bezpieczeństwa i stabilizację życiową", podczas gdy na początku obecnego dziesięciolecia dominowało kryterium szybkiego awansu i podnoszenia kwalifikacji. Potencjał przyciągania młodych jest zazwyczaj dodatnio skorelowany z sytuacją gospodarczą i atrakcyjnością inwestycyjną województw. Od wielu lat w kategorii atrakcyjności osiedleńczej młodych króluje województwo mazowieckie z najbogatszą w kraju ofertą edukacyjną i zatrudnienia. Wciąż dynamicznie rośnie tam już i tak duża liczba ofert pracy, szczególny wzrost miał miejsce w II kwartale br. (ponad 7000 stanowisk ogłaszanych przez portal komercyjny Pracuj.pl, o około 1600 więcej w stosunku do kwartału poprzedniego). Szczególną dynamikę wykazuje ostatnio województwo dolnośląskie, gdzie w ciągu jednego kwartału podwoiła się liczba dostępnych w internecie ofert pracy. Pokrywa się to ze wzrostem PKB oraz ze wzmożonymi nakładami inwestycyjnymi w tym regionie, co potwierdza jego boom gospodarczy. Pod względem liczby ofert pracy ogłaszanych przez portal Pracuj.pl na trzecim miejscu (rysunek 1.), zaskakująco do pozostałych wyznaczników atrakcyjności, uplasowało się województwo śląskie. Kolejne to wielkopolskie, małopolskie i pomorskie z prawie dwoma tysiącami ofert ogłoszonych w II kwartale 2006 r. Warto wspomnieć, iż wzrost liczby ofert na przestrzeni ostatnich miesięcy jest zdecydowanie większy niż w latach poprzednich. Oferty najszybciej pomnażające się dominują w zawodach niewymagających większego doświadczenia, w handlu, sprzedaży i obsłudze klienta, co związane jest z rozwojem sektora usług. Również dynamicznie wzrasta liczba miejsc pracy w przemyśle, telekomunikacji i zaawansowanych technologiach, a także w bankowości, finansach i nieruchomościach. Elementem przyciągającym młodych wykwalifikowanych pracowników są specjalne strefy ekonomiczne. Według Państwowej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych ich rozwój w Polsce przyniesie minimum 8000 nowych miejsc pracy w ciągu dwóch najbliższych lat. Badanie "Barometr ofert pracy" potwierdza najszybszy w ostatnim okresie wzrost ofert pracy w województwie dolnośląskim i łódzkim, uzasadniając to zjawisko ilością specjalnych stref ekonomicznych. Według "Barometru" najlepsza sytuacja panuje obecnie na rynkach pracy w województwie małopolskim, mazowieckim, wielkopolskim i śląskim. Przewagę ma więc część zachodnia oraz południe - te regiony, które przyciągają największą liczbę inwestorów. W obliczu korzyści z napływu wykwalifikowanych pracowników, koncentrujących się wokół najprężniej rozwijających się ośrodków, tracą regiony wschodnie. Charakteryzuje je słabszy rozwój przedsiębiorczości i płytszy rynek zbytu. Przyciągają młodych raczej ofertą edukacyjną, jak np. województwo lubelskie lub inwestycjami peryferyjnymi (rysunek 2). Skoncentrowanie szkół wyższych w poszczególnych województwach (rysunek 2.) z reguły potwierdza ich ogólny ranking pod względem atrakcyjności inwestycyjnej i dostępności ofert pracy. Po województwie stołecznym największą liczbą studentów charakteryzuje się województwo śląskie, gdzie w 2005 roku było aż 41 uczelni wyższych, potem wielkopolskie i dolnośląskie, minimalnie za nimi jest województwo małopolskie, łódzkie, i wreszcie, na siódmym miejscu pomorskie z liczbą 28 uczelni wyższych. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku szkół policealnych (rysunek 3.), gdzie na czołówkę wysuwa się województwo śląskie, dolnośląskie i wielkopolskie, dopiero czwarte z kolei jest mazowieckie, a szóste - pomorskie. Rozwój szkół policealnych jest pewną formą alternatywy dla szkolnictwa wyższego i odpowiada na potrzeby najliczniejszych, pod względem demograficznym, województw. W tym przypadku, to bardziej szkoły wychodzą naprzeciw potrzebom rynku lokalnego niż przyciągają młodych z innych regionów. Największy wpływ na przyciąganie ambitnych młodych ludzi mają renomowane uczelnie państwowe w dużych aglomeracjach. Dla studenta duże znaczenie ma też dojazd do miasta, w którym znajduje się uczelnia ze względu na częste weekendowe powroty do domu rodzinnego. W tym przypadku w miarę centralnie zlokalizowane jest województwo mazowieckie z ciągle rosnącą ofertą 100 szkół wyższych, gdzie według ogólnych danych Ministerstwa Edukacji Narodowej w ubiegłym roku kształciło się ponad 20 proc. ogółu studentów, z kolei 12 proc. - w województwie śląskim, a ponad 10 proc. w małopolskim i wielkopolskim. Podsumowując, kierunki przyciągania studentów i młodych pracowników na ogół pokrywają się z lokalizacją nakładów inwestycyjnych i ilością nowopowstających przedsiębiorstw (województwo pomorskie zajmowało w większości kategorii szóstą lub siódmą pozycję). Pewne odchylenia można zauważyć w przypadku województwa śląskiego czy lubelskiego. Czynnik różnicujący w wielu wypadkach ma charakter czysto edukacyjny lub kulturalny, co zaobserwować można wśród takich miast jak Lublin, Łódź i Kraków. Choć województwo pomorskie jest położone dość peryferyjnie w stosunku do wspomnianych regionów i być może utrudnieniem będzie tu dostępność transportowa, przyciąga bliskością morza oraz ciekawym układem trójmiejskiej aglomeracji. Ze względu na zróżnicowanie funkcji Gdyni, Sopotu i Gdańska młodzi mają szansę realizować się jednocześnie na różnych płaszczyznach zawodowych, edukacyjnych, w życiu kulturalnym oraz społecznym. RYSUNKI
  1. Liczba ofert pracy zamieszczonych w portalu Pracuj.pl w II kwartale 2006 r.
  2. Studenci, szkoły wyższe w województwach w 2005 r.
  3. Szkoły policealne według województw w 2005 r.
15_1 15_2 15_3  

O autorze:

Procesy metropolizacji prowadzą zazwyczaj do silnej segmentacji rynku pracy: podziału na wysoko wykwalifikowanych i dobrze zarabiających specjalistów oraz słabo opłacanych, zagrożonych bezrobociem pracowników niewykwalifikowanych. Ze swej natury metropolie opierają się głównie na usługach, generowaniu i transferze informacji, rzadziej zaś na produkcji. Stają się ośrodkiem wysyłającym sygnały do rozproszonych po okolicach centrów produkcyjnych, zapewniają lokalizację dla banków, kancelarii prawnych, firm konsultingowych, marketingowych i reklamowych. Wokół nich skupiają się także media, luksusowe obiekty gastronomiczne i hotelarskie o międzynarodowej klienteli.Osoby wysoko wykwalifikowane i dobrze zarabiający specjaliści tworzą w metropolii nową klasę społeczną - klasę metropolitalną - działającą na skalę międzynarodową w obustronnej sieci wielopłaszczyznowej współpracy metropolii. Aglomeracje tak funkcjonujące mają w dalszej perspektywie silniejszy związek ze sobą niż z resztą kraju. Otoczenie metropolii doświadcza nadzwyczaj szybkiego procesu peryferyzacji, utrzymując wizytówkę obszaru o nisko wykwalifikowanej sile roboczej lub terenów rekreacyjnych dla bogatych mieszkańców wielkiego miasta. Krótko mówiąc, proces metropolizacji z zasady pogłębia problem zróżnicowania społecznego w regionach. Czy zatem korzystne okazałoby się dla Trójmiasta przyjęcie takiej formy funkcjonowania? A może rozwój polegający na utworzeniu z Gdańska, Gdyni, Sopotu oraz gmin przyległych metropolii będzie nieunikniony na drodze do umacniania sytuacji gospodarczej, politycznej i edukacyjnej Trójmiasta oraz województwa pomorskiego. Powstałe tam inwestycje będą promieniować również na regiony peryferyjne, początkowo poprzez rynek pracy, a w dalszej kolejności poprzez rozszerzanie lokalizacji inwestycji. Metropolie rozwijają się zdecydowanie szybciej niż regiony, w których się znajdują. Po metropolii stołecznej, która w każdym prawie kraju rozkwita naturalnie, wyodrębniają się Wrocław, Poznań, Kraków oraz Trójmiasto. To ostatnie cierpi na niedobór potencjału badawczego, a jego lokalizacja nie jest zbyt korzystna. Trudno jest też podtrzymać spójną politykę rozwoju ze względu na przedstawicielstwa władz trzech odrębnych miast, które mimo odwiecznie promowanej w tym regionie idei współpracy, wolą konkurować niż tworzyć coś wspólnie. Powstaje więc kwestia utworzenia "Trójmiejskiego Obszaru Metropolitalnego". Warto jednak zauważyć, że twór taki powinien powstawać przede wszystkim w oparciu o tak zwany obszar integracji społecznej. W obliczu metropolizacji dotykamy bardzo ważnej kwestii zagrożenia niektórych gmin marginalizacją, a w dalszej konsekwencji - wykluczeniem społecznym. Odpowiedzią na umocnienie w ramach metropolii obszaru społecznego jest nasilająca się wraz z tymi procesami mobilność przestrzenna. Dojeżdżający pracownicy metropolii (tak zwani commuters), którzy przedtem nie byli w stanie pokonać trzech kilometrów dzielących ich od miejsca pracy, zaczynają pokonywać dystans przynajmniej 10 kilometrów, a bywa, że nawet i 60. Migracje za pracą i przyciąganie pracowników na stały lub czasowy pobyt w metropolii może być w przyszłości zastąpione codziennymi dojazdami do pracy. W przypadku Trójmiasta proces ten nie jest jeszcze zauważalny, choć szczególne znaczenie miałoby tu włączenie w obszar metropolitalny nie tylko obszarów najbliższych - Wejherowa i Pruszcza Gdańskiego - ale też dalszych, takich jak Tczew. Tego rodzaju obszar, choć nie zawsze jednolity, charakteryzuje się dość wysoką integracją. Tutaj natomiast mamy do czynienia raczej z miejskim regionem funkcjonalnym, czyli obszarem funkcjonalnie związanym z miastem. Jeśli chodzi o przepływy ludności i tak zwane powiązania społeczne metropolii, można tu mówić albo o migracjach wahadłowych (związanych z dojazdem do pracy lub zakupami towarów i usług), albo migracjach trwałych (związanych z trwałym przemieszczaniem). Dojazdy do pracy ujęte w pierwszym typie migracji mają zwykle charakter przekraczania gmin o częstotliwości dobowej lub tygodniowej. Ta druga oznacza czasowe zamieszkanie w metropolii i powrót do miejsca pochodzenia (domu rodzinnego) średnio raz w tygodniu. Zjawisko to jest niejako wstępem do migracji trwałej. Trudno mierzalne i znacznie bardziej nieregularne są dojazdy do miasta w celu skorzystania z usług, nabycia dóbr, załatwienia spraw administracyjnych czy skorzystania z pomocy medycznej. Metropolia trójmiejska liczy około jednego miliona ludności, z czego w samym obszarze miejskim zamieszkuje aż 70%. Rynek pracy pokrywa się w 90% z granicami metropolii. Oznacza to, że skala przyciągania trójmiejskiej metropolii jest raczej słaba w porównaniu do Warszawy, do której gotowi są dojeżdżać zarówno pracownicy niewykwalifikowani, jak i piastujący stanowiska kierownicze. Może być to związane z małą różnicą w kosztach utrzymania, wysokimi opłatami ponoszonymi z tytułu dojazdów lub z relatywnie małą różnicą w poziomie płac. PKB per capita jest w trójmiejskim obszarze metropolitalnym o ponad 30% większy niż średnia krajowa. Do codziennych dojazdów do pracy (większych niż 60 kilometrów) przyznają się jedynie niektóre gminy zlokalizowane w południowej części województwa, natomiast w gminach położonych jeszcze dalej, trudno nawet mówić o jakichkolwiek tygodniowych ruchach ludności. Oznacza to, że albo decydują się pracować za niższą pensję w obrębie gminy, albo przeprowadzają się na stałe do Trójmiasta. Jak łatwo się domyślić, jednymi z najsilniejszych są przyciągania do gmin nadmorskich oraz Pojezierza Kaszubskiego w celach turystyczno-rekreacyjnych. Istnienie metropolii miałoby tutaj niewątpliwe pozytywny oddźwięk, choć na pewno wpłynęłoby na poziom cen i ogólny wzrost kosztów pobytu w rosnącej jakości usług hotelarsko-gastronomicznych. Emigracja trwała lub czasowa do Trójmiasta spowodowana jest głównie sprawami rodzinnymi i warunkami mieszkaniowymi, dopiero potem pracą i edukacją. Wśród pracowników napływających z sąsiednich gmin duża część charakteryzuje się działalnością rolną lub pracą najemną, podczas gdy osoby opuszczające Trójmiasto pracują raczej na własny rachunek. Wśród ludności napływowej średnio jedna trzecia to studenci, natomiast mobilność odpływowa nasilona jest bardziej wśród osób z niższym wykształceniem. Powiązania społeczne umacniającej się metropolii trójmiejskiej z dalej położonymi gminami województwa wskazują na słabą (jak do tej pory) atrakcyjność gospodarczą, niedostatecznie rozwinięty rynek pracy i niższy (niż oczekiwany) poziom ośrodków akademickich. Przyszły jej rozrost prowadzić będzie do większej elastyczności transportowej mieszkańców gmin regionu wobec odległości od centrum. Pozostaje jednak bariera w postaci czasu dojazdu do pracy, która rozwiązana może być jedynie poprzez poprawę infrastruktury komunikacyjnej, co wiąże się z drogimi inwestycjami. Koszty pokrywane przez metropolię w miejsce tych, ponoszonych przez poszczególne miasta, będą jednak relatywnie mniejsze. Jest to zatem kolejny czynnik przemawiający za ujednoliceniem budżetów Trójmiasta i bardziej perspektywicznym spojrzeniem na jego rozwój. W sytuacji, kiedy województwo pomorskie postrzegane jest zarówno przez inwestorów, jak i migrujący kapitał ludzki jako region peryferyjny, powstanie i rozrost metropolii mogłyby znacznie przyczynić się do umocnienia jego sytuacji gospodarczej i społecznej, za czym idzie również redukcja bezrobocia.

O autorze:

Z Polski trudno jest wyjechać i trudno też do niej wrócić. Bariery związane z kulturą pracy, tempem, jej wymaganiami oraz wyobrażeniem o rzeczywistości, która tak naprawdę poza swoją hermetycznością niewiele się zmieniła - są niełatwe do pokonania. Z doświadczeń absolwenta UG z 2004 roku Było to późną wiosną 2004 roku. W naszych rozmowach wygasał powoli temat obrony prac magisterskich, a jego miejsce zajmowała realizacja marzeń, planów od dawna czynionych, w obawie, że kiedyś może być za późno. Dla jednych koniec studiów to stres związany z szukaniem pracy i koniecznością podjęcia pełnej odpowiedzialności za swoje życie, dla innych to czas wolności, zanim zacznie się wszystko "na poważnie". Czas, kiedy człowiek jeszcze ma szansę zrobić coś nie do końca przyszłościowego lub wręcz absurdalnego. Wielu z nas planowało wyjazd do jednego z krajów "piętnastki", pracę przez kilka miesięcy, by w efekcie zrealizować podróż życia, gdzieś za oceany. Inni - głównie pary - postanowili najpierw odreagować sesję, powłóczyć się jeszcze jako studenci - po górach, po Europie, a jesienią wybrać się "na saksy", by zarobić na mieszkanie. Większość z nas miała zamiar po paru miesiącach wrócić i poszukać pracy w ojczyźnie - wróciło dosłownie kilka osób. Praca za granicą wciąga, nie wiadomo kiedy tymczasowy pobyt wydłuża się do roku, dwóch. Potem trudno jest wrócić, trzyma przywiązanie do określonego miejsca, standardu życia, kultury pracy, a decyzję blokuje brak perspektyw na powrót. Decyzja o wyjeździe Kolejni potencjalni emigranci nie widzą szans rozwoju w kraju. Nie liczą na przedsiębiorców ani na władzę i polityków. W zasadzie, łatwo jest podjąć decyzję, a po paru tygodniach zapomina się o polskiej rzeczywistości. I faktycznie, może niektórzy dobrze radzą sobie za granicą, pytanie tylko - czy w zgodzie z samym sobą? Czy magister, który zasiedział się w Anglii, pracując "na zmywaku", jest w stanie dokładnie określić, kim jest, kim będzie? Po dwóch latach naprawdę trudno będzie mu wrócić z tarczą i kontynuować karierę w Polsce, o ile jest to możliwe. W perspektywie powrotu warto zadbać o to, by pracować w zawodzie, nieustannie poszerzać wiedzę, by nie tracić kontaktu z Polską, starać się wykorzystać fakt przebywania w innym kraju do wykonywania nawet sporadycznych transgranicznych usług, do wnikliwej obserwacji oraz zdobywania cennej wiedzy i informacji. Reemigrant w Polsce Jak postrzegany jest w Polsce reemigrant? Czy jest to osoba z bogatszym doświadczeniem, czy ktoś, kto ma duże wymagania i małe pojęcie o zmieniających się w ojczyźnie warunkach rynkowych? Czy świeżość patrzenia na gospodarkę i wiara we własne siły, w możliwości zawodowego spełnienia się w kraju - jest atutem, czy raczej klasyfikuje pracownika jako niepokornego i nierealnie myślącego? Czym przyciąga Polska, skoro pozapłacowe koszty pracy utrudniają zarówno wzrost zarobków w pracy najemnej, jak i uruchomienie własnego biznesu? Przyciąga wartościami, nadzieją, perspektywą tego, że w końcu karta się odwróci i będzie można tutaj żyć godnie, bez rozłąki z rodziną, kulturą, tradycją i przede wszystkim - tożsamością. Panuje opinia, iż za granicą ludzie czują się bardziej sobą. To po części prawda. W Polsce - zahamowania ze względu na społeczeństwo, małomiasteczkowe otoczenie, lęk przed krytyką ze strony najbliższych oraz podejmowaniem ryzyka mogły znacząco tłumić nawet dobrze zapowiadające się indywidualności. Za granicą często rozkwitają pomysły niegdyś tłumione w zarodku, kształtują się wizje ich realizacji, a przede wszystkim pojawiają się środki, które bez większych wyrzeczeń można na ryzykowne cele przeznaczyć. To poligon doświadczalny, który warto jednak przywieźć ze sobą - odwagę, rozwiązania, wzbogaconą kulturę, aby tworzyć nową jakość pracy, nie zważając na utrudnienia instytucjonalne i polityczne niesnaski. Decyzja powrotu Decyzja powrotu pojawia się też w wielu młodych rodzinach, które spodziewają się dziecka. Stają przed koniecznością zdecydowania o dalszej rzeczywistości, myślenia długofalowego i podjęcia konkretnych decyzji. Jak pragnę żyć? Kim chcę być, jaką rolę pełnić w społeczeństwie i wreszcie - jak wyobrażam sobie wychowanie mojego potomka? Gdzie go wychowam? Czy w skrajnie konsumpcyjnym, nieobliczalnym, obcym mi społeczeństwie, gdzie panuje często wypaczona kultura i nie do końca akceptowane przeze mnie normy, czy w ojczyźnie, w której z kolei nie wiem, czy będę w stanie zapewnić dziecku dobre warunki socjalne i start życiowy. Pojawia się pytanie: czy chcę, by moje dziecko było w stu procentach Polakiem, czy może nie zależy mi na tym i będę za granicą cierpliwie znosić wynoszone przez nie ze szkoły - obcy akcent, maniery (tudzież ich brak), sposób traktowania rodziców i ogólne postrzeganie świata? Są to rzeczywiście wizje bardzo skrajne, ale trzeba je wziąć pod uwagę, decydując się na życie w konkretnym kraju. Społeczeństwo, w którym żyjemy, kształtuje nas i nasze rodziny, a brak asymilacji, częste niegodzenie się z jego zwyczajami utrudnia życie i będzie doprowadzać do stopniowej alienacji, niemożności odkrycia własnego "ja", bycia sobą do końca. Choć niektórzy mogą przecież powiedzieć, że właśnie tak czują się w Polsce. Wyjazd motywują, z kolei, chęcią wychowania dzieci w kraju, gdzie szanuje się pracę i pracownika, gdzie podejmowane decyzje są spójne i przyjazne człowiekowi. Ale to tylko jeden z argumentów, który - mamy nadzieję - zmieni się w przyszłości. Warto zastanowić się, co z polską kulturą i edukacją, z pewnym szczególnym rodzajem wrażliwości, które nie mogą być zaszczepione przez żadne inne społeczeństwo. Czego oczekuje młode pokolenie, dorastające nastolatki, czego będą oczekiwać dzieci za parę lat? Według badań socjologicznych młodzi ludzie - obecnie, przede wszystkim, podkreślają brak autorytetów w społeczeństwie, jednocześnie mają szacunek do osób, które potrafią same się określić, które mają wyraźnie wykształcony system wartości i są mu wierne. Cenią sobie szczerość wśród innych i zwracają uwagę na osobowość drugiego człowieka. Nie do końca natomiast potrafią odnaleźć się w rzeczywistości brutalnej konkurencji, walki o pracę i chęci osiągnięcia sukcesu. Są przekorni, ale buntują się nie tylko przeciwko zasadom, czasem właśnie przeciwko ich brakowi. Uczą się przy tym samookreślenia i bycia sobą, bo tylko wtedy będą umieli siebie szanować. Bardzo ważne dla młodych jest samodzielne podejmowanie decyzji, choćby za cenę uczenia się na własnych błędach. Kim zatem będą dzieci emigrantów, jeśli dla ich dobra i pozornie lepszego standardu zorganizuje się im życie w innej kulturze, żywiąc niechęć do Polski? Ubogacone kulturowo, dwujęzyczne, mobilne jednostki, czy zagubieni, nękani brakiem przynależności, brakiem jasnych reguł obywatele tylko Europy? Żeby być obywatelem Europy, trzeba dobrze znać własny kraj i utożsamiać się z nim. Wykształcenie tej ostatniej cechy możliwe jest nawet poza granicami kraju, ale wymaga otwartości, bo na negacji trudno budować. Wielokrotnie bowiem drugie pokolenie emigrantów, ku zaskoczeniu rodziców, z rozrzewnieniem wracało do ojczyzny. Patrząc na realia Wysokie bezrobocie w Polsce przez lata nie wspierało inwestowania w kapitał ludzki i niestety wypaczyło sytuację na rynku pracy. Od pracownika wymaga się wiele, a oferuje mało. Oprócz chęci zarobienia większych pieniędzy absolwenci wyjeżdżają także po to, by szlifować obce języki i zdobyć doświadczenie, określane w większości krajowych ogłoszeń o pracę jako wymóg, także w przypadku nowych zawodów [1]. Z drugiej strony jednak, by dobrze pracować, by być kreatywnym, trzeba być autentycznym i dobrze się czuć w swojej roli. Bycie sobą, perspektywiczne ocenianie sytuacji, nie tylko zawodowej, wrażliwość na świat i otaczające problemy, a w tym wszystkim rozsądek życiowy i poczucie przynależności to umiejętności, których nie wykształci żaden uniwersytet, a których rozwojowi sprzyja wolontariat, podróże, muzyka, kultura, a przede wszystkim autorytety i wartości implikowane przez najbliższych. Zatem, przyszli i obecni rodzice - dawajcie dzieciom nie tylko to, co wy sami chcielibyście otrzymać, ale przede wszystkim autentyczny przykład świadczony waszym życiem. "Polska się zmienia, polscy pracodawcy też. Teraz na rozmowie kwalifikacyjnej trzeba czegoś więcej niż tylko znajomości języków i dwóch fakultetów. Człowiek musi mieć przede wszystkim wnętrze, osobowość, a tego nie da się wyuczyć nawet na najlepszych, najdroższych zajęciach. Osobowość kształtujemy od dzieciństwa. I dlatego najważniejsza w edukacji dziecka jest rodzina. Zdrowa rodzina, która wymaga, która jest, poświęca czas i kocha" [2]. 1 Emigranci: nie ma po co wracać, "Nowy Przemysł" 09.01.2007 r. 2 Agata Puścikowska, Dzieci na etacie, artykuł portalu onet.pl, 26.10.2006 r.

Skip to content