Skiba Krzysztof

O autorze:

Z Krzysztofem Skibą , gwiazdą polskiej sceny muzycznej, liderem zespołu Big Cyc rozmawia Dawid Piwowarczyk - Panie Krzysztofie, czy to jest obciach być pomorskim artystą? - Ja myślę, że to jest trochę źle postawione pytanie. Tak naprawdę, w ogóle nie jest obciachem być artystą. Można być artystą wykonującym sztukę obciachową bez względu na miejsce zamieszkania. Ostatnio Moby, artysta amerykański, mieszkaniec Nowego Yorku przyjechał do Polski i powiedział, że NY to wieśniackie miasto, więc jeżeli tak uznany twórca wypowiada się o ośrodku uznawanym za centrum światowej kultury, to my jako Pomorze nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. - A czy Pomorze może być trendy? Może być mekką przyciągającą artystów z całego świata? - Ja bym chciał, żeby tak było. Są pewne przesłanki, które świadczą, że jako Trójmiasto jesteśmy atrakcyjnym miastem dla artystów. Niewątpliwie naszym atutem są atrakcje turystyczne oraz to, że mamy wiele miejsc, w których fajnie jest grać. Ołowianka w Gdańsku, Molo w Sopocie, Skwer Kościuszki w Gdyni to są naprawdę ciekawe miejsca nie tylko w polskiej, ale i w światowej perspektywie. Dla przykładu, Molo w Sopocie, nazywane trywialnie kładką, jest przecież najdłuższą tego tupu drewnianą konstrukcją w Europie. - Panie Krzysztofie, w gwoli ścisłości ta kładka to wcale nie trywialne określenie, lecz oficjalna nazwa nadana molo przez mądre warszawskie głowy. - To prawda. Może dla Warszawki to być tylko kładka, ale dla nas to powód do dumy i świetne miejsce, gdzie możemy rozwijać kulturę. Ja sam tam grałem wiele koncertów i widziałem występy wielu innych znakomitych twórców. Niewątpliwe coraz bardziej światowego znaczenia nabiera też na przykład gdyński projekt Open'er Festival. Pojawiają się tam bardzo ważne nazwiska, Snoop Dogg, Pink, czyli niewątpliwa światowa czołówka zna już to miejsce i traktuje jako wydarzenie, w którym warto brać udział. Tak więc mamy wiele malowniczych miejsc, gdzie koncerty nabierają szczególnego znaczenia. Myślę, że warto przy tej okazji wspomnieć też o stoczni. Jest to miejsce, gdzie istnieje bardzo szczególny klimat, który był już wielokrotnie wykorzystywany do realizacji projektów muzycznych, czy innych wydarzeń artystycznych. Myślę, że w skali Polski mamy wielką siłę przebicia. - Czy artyści dostrzegają Pomorze i traktują je jako miejsce przyjazne kulturze? - Dla nas, mieszkańców Pomorza, to Kraków jest polską świątynią kultury. Tymczasem ja znam wielu twórców, którzy uważają, że jest to miasto ciasne, nie do zniesienia i przyjeżdżają do nas; świetnie się tu czują i właśnie tu tworzą. - Na czym polega nasz magnetyzm? - Myślę, że naszym walorem są na przykład najpiękniejsze w Europie plaże. - W czym jeszcze jako Trójmiasto jesteśmy silni kulturalnie? - Niewątpliwie teatr też jest naszą silną stroną. Teatr Szekspirowski, Teatr Agnieszki Osieckiej w Sopocie, Teatr Miejski w Gdyni, a szczególnie jego scena letnia na plaży w Orłowie. Okazuje się, że u nas teatry działają cały rok. Ludzie przyjeżdżają tutaj nie tylko na plażę, ale chcą też mieć kontakt z teatrem. I okazuje się, że spotykają się z odzewem artystów, którzy są gotowi do grania latem. Mamy teatry taneczne. Mamy festiwal teatrów ulicznych - Feta, który przyciąga najlepsze światowe teatry uliczne. Myślę, że mamy też silne ośrodki wystawiennicze. Przykładowo gdańską Łaźnię, czy zlokalizowaną na terenie stoczni Wyspę, która pełni ważną rolę dla projektów, które ze względu na swój charakter nie zawsze mogłyby być realizowane w innych miejscach. Niewątpliwie ważnym z punktu widzenia kraju ośrodkiem kultury jest też sopocka Opera Leśna. Pamiętajmy, że jest to obiekt, który powstał jeszcze w XIX wieku jako miejsce festiwali operowych. Dopiero teraz kojarzy się on ze sztuką popularną, ale również ze sztuką na wysokim poziomie. Mamy też Gdański Festiwal Filmowy, dla zmylenia przeciwnika odbywający się w Gdyni, ale niewątpliwie będący dla polskiego środowiska filmowego jednym z najważniejszych wydarzeń w roku. Mamy też Festiwal Uśmiechu, w tym roku przeniósł się też do nas Festiwal Gwiazd. - Czyli jednym słowem jest dobrze? - Na pewno Trójmiasto nie ma się czego wstydzić. Oczywiście, zawsze można ponarzekać, ale myślę, że pomorska kultura na tle innych regionów kraju naprawdę nie powinna mieć kompleksu niższości. - Czy jest szansa, że turyści będą do nas przyjeżdżać nie po to, żeby się opalać, korzystać z atrakcji turystycznych, ale po to, żeby "zażywać" sztuki? - Myślę, że nie ma potrzeby tutaj oddzielać jednego od drugiego. Mamy wiele przykładów na świecie, że to właśnie połączenie dwóch tych funkcji daje najlepszy koktajl. Do Monte Carlo, czy Cannes ludzie jadą nie tylko na festiwal filmowy, ale też po to, żeby wypocząć, popływać jachtem, pokazać się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu. Gdy się długo przebywa w otoczeniu sztuki wysokiej, warto czasami się ochłodzić, wskakując do morza. Jak się za długo opala, to warto czasem schronić się w kinie lub teatrze. - Trójmiasto - Cannes Północy? - Dlaczego nie. - Szczególnie, że Trójmiasto ma to, czego zazdroszczą nam inni. Mamy plaże, na których zdecydowanie łatwiej niż na innych można spotkać i dostrzec w całej okazałości Big Cyc-a... - Akurat my tu często nie grywamy, ale rozumiem pewną dwuznaczność tezy. Generalnie jestem za. Jeżeli na Lazurowym Wybrzeżu "Big Cyc" może występować topless, to dajmy mu szansę i na trójmiejskich plażach. W końcu ciało kobiety to też sztuka. I to sztuka wysoka, w końcu w jej tworzeniu brał udział i palec boży, i żebro ze skądinąd też całkiem udanego innego projektu, jakim był Adam. - Czy młody artysta zaczynający swoją karierę ma szansę osiągnąć sukces na Pomorzu, czy jednak skazany jest na emigrację? - Światowej kariery tutaj nie zrobi. Roman Polański musiał wyjechać, żeby osiągnąć wielki sukces, ale to jest naturalne. Hiszpan też nie zrobi kariery w Madrycie. Jeżeli chce grać pierwsze skrzypce to musi emigrować do tych ośrodków, które są światowymi stolicami kultury. Myślę jednak, że tutaj są dobre warunki rozwoju: wiele się dzieje, można podglądać wielu mistrzów. Ale tak naprawdę najważniejszy jest talent, a nie to, czy partia, czy miasto pomoże. Najlepszym przykładem jest Krzysztof Kamil Baczyński. On miał talent i tworzył w czasach, gdy na ulicach strzelano do ludzi i on nie rozmyślał o mecenacie, o sponsoringu. Po prostu miał talent, miał potrzebę pisania i pisał, i to pisał pięknie. Talent to jest coś, co się ma w sobie, a nie coś, co zależy od sponsora czy mecenasa. - Dziękuję za rozmowę.

Skip to content