Kleina Kazimierz

O autorze:

Z Kazimierzem Kleiną , Senatorem, w minionej kadencji Posłem na Sejm RP, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk. - Nasz region od lat chlubi się dużą liczbą przedsiębiorstw i dużą aktywnością. Jednocześnie przez długi czas poziom bezrobocia w naszym województwie był powyżej średniej krajowej. Jak wytłumaczyć te dwa wskaźniki? - Kazimierz Kleina: Województwo pomorskie jest jednym z szybciej rozwijających się w Polsce. Szczególnie sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Najwięcej takich firm przybywa w mniejszych miejscowościach. Tzw. zapadłe dziury, w których do niedawna było bardzo wysokie bezrobocie, teraz odnotowują największe tempo wzrostu. - Jednak to może być złudne. Jeżeli w takim miejscu było kilka firm, to powstanie kilku nowych statystycznie wygląda imponująco. W najmniejszych miejscowościach rzeczywiście tak bywa. Tylko nie zapominajmy, że mały sklep też jest firmą. Zatrudnia się tam jedną lub dwie osoby. Takich przedsiębiorstw poza Trójmiastem jest bardzo dużo. One też tworzą to, co ekonomiści nazywają lokalnymi biegunami wzrostu. I nie chodzi tu tylko o miasta powiatowe. Sierakowice w powiecie kartuskim od lat są doskonałym przykładem miejsca o silnej gospodarce, chociaż jest to nadal wieś. Dynamiczny Jest ich kilka i rosną w siłę rozwój gospodarki w tej miejscowości promieniuje na dwa powiaty: kartuski oraz lęborski. - Takich przykładów w naszym województwie jest co najmniej kilka. Luzino również jest wsią o prężnie rozwijającej się gospodarce; także Pruszcz Gdański czy Żukowo. - Żukowo przez długie lata bardziej było sypialnią Trójmiasta. Od niedawna wschodnia część gminy cieszy się dużym zainteresowaniem przedsiębiorców. Powodem jest oczywiście bliskość Gdańska i Gdyni. Natomiast Sierakowice mają swój wewnętrzny dynamizm. Powstały tam i dobrze się rozwijają firmy pracujące na rzecz całego regionu. Nie tylko tej gminy czy powiatu, ale także Trójmiasta. - Nadal jednak czekam na wyjaśnienie, dlaczego w Sierakowicach to się udaje, dlaczego tam powstało tak wiele firm znajdujących klientów nawet w Trójmieście? - Ta wieś była od dawna pełna rzemieślników, cenionych stolarzy, cieśli, murarzy itd. Te zawody w Sierakowicach przetrwały czasy komunizmu i u schyłku lat osiemdziesiątych, na początku dziewięćdziesiątych firmy te zaczęły się szybko rozwijać. Oczywiście powstawały też nowe przedsiębiorstwa. Duże znaczenie ma także położenie Sierakowic na skrzyżowaniu dróg do Lęborka, Słupska, Kartuz i dalej Trójmiasta. Nic też dziwnego, że Sierakowice stały się ważnym centrum handlowym. Tam przyjeżdża się nie tylko po żywność, ubrania czy sprzęt gospodarstwa domowego, ale również po towary do dalszej produkcji. Jest tam wiele sklepów i hurtowni, w których zaopatrują się właśnie stolarze, budowniczowie domów, szeroko rozumiana branża metalowa. - Mówił pan o Sierakowicach, ja dołożyłem Luzino. Jakie jeszcze miejscowości można podać jako przykłady lokalnych biegunów wzrostu, a które nie korzystają z bliskości aglomeracji? - Reforma samorządowa, która utworzyła duże województwa i powiaty, spowodowała rozkwit większości miast powiatowych. I właśnie one stają się takimi centrami lokalnego wzrostu gospodarczego. Najwięcej zależy od tego, jak władze samorządowe, powiatowe i tych miast powiatowych postrzegają ponadlokalną funkcję. Dobrym przykładem pozytywnego rozumienia swojej roli jest Kwidzyn. Właściwe decyzje podjęte na początku lat dziewięćdziesiątych zarówno władz samorządowych, jak i centralnych, umiejętnie prywatyzujących niektóre gałęzie gospodarki, teraz przynoszą owoce. W okresie międzywojennym jednym z ważniejszych miast na Pomorzu był Grudziądz. Dziś właśnie Kwidzyn wyrasta do roli wiodącego miasta na styku naszego województwa z kujawsko- pomorskim. Również Chojnice są miastem wartym wyróżnienia, w tym wypadku duże znaczenie ma dobra współpraca kilku samorządów: powiatowego, miejskiego oraz gminy wiejskiej. - Samorządy od kilku lat mają nowe narzędzie w postaci unijnych pieniędzy, które można między innymi wykorzystywać na rozwój przedsiębiorczości. Czy wójtowie, burmistrzowie, starostowie zauważają te możliwości? - Środki przeznaczane na aktywność gospodarczą dopiero teraz zaczną napływać w większych kwotach. Wiem, że w naszym województwie te pieniądze zostały podzielone i mniej będzie bezpośrednich dopłat niż w innych województwach. Więcej postanowiły władze przeznaczyć na tworzenie infrastruktury. Moim zdaniem dyskusja w kwestii, na co należy położyć większy nacisk, jest jeszcze otwarta. - W byłej Niemieckiej Republice Demokratycznej po zjednoczeniu Niemiec wpakowano olbrzymie pieniądze właśnie w infrastrukturę, a mimo to ludzie masowo przenosili się na Zachód. - Rzeczywiście, nie mamy tyle pieniędzy, ile zainwestowano w byłą NRD. Jednak modernizacja i budowa nowych dróg będzie miała olbrzymie znaczenie dla rozwoju lokalnych biegunów wzrostu. Jeżeli zostaną jakieś rezerwy, będę namawiał marszałka, by przeznaczyć je właśnie na dotacje dla przedsiębiorstw, a szczególnie dla tych najmniejszych i najbardziej innowacyjnych. Jestem przekonany, że dzięki tym środkom wzrośnie rola takich subregionalnych ośrodków jak Słupsk - Ustka, Chojnice - Człuchów. Właśnie wzrost znaczenia i wzrost gospodarczy na tych terenach, które powoli się podnoszą po głębokiej zapaści, będzie bardzo ważny dla całego Pomorza. - Chyba każdy wójt, burmistrz, starosta pytany o wspieranie przedsiębiorczości będzie zapewniał, że robi wszystko, by zachęcić firmy do osiedlania się na jego terenie. To oczywiście deklaracje, ale czy są przykłady ciekawych pomysłów i umiejętnego wprowadzania ich w życie? - Tak, samorządowcy zawsze będą zapewniali, jak bardzo się starają. Niestety, często praktyka temu przeczy. Niejednokrotnie nakładają bardzo wysokie podatki lokalne, szczególnie podatek od nieruchomości. Rzadko też są przygotowywane plany zagospodarowania przestrzennego na terenach inwestycyjnych, a o infrastrukturze już nie wspomnę. Na szczęście są też gminy gotowe na przyjęcie inwestorów, promują się, uchwalają plany miejscowego zagospodarowania, programy inwestycyjne. Wspomniane wcześniej Sierakowice są tego dobrym przykładem. Również Chojnice, Kwidzyn. Miasta czy gminy nastawione na turystykę też coraz lepiej zabiegają o przedsiębiorców, o to, by stworzyć odpowiedni klimat, tzw. otoczenie biznesu. - Czy z tych rzeczywistych zachęt do prowadzenia firm na terenie takiej czy innej gminy można już wyodrębnić coś, co zachęca do innowacyjności? - O prawdziwej innowacyjności możemy mówić chyba wyłącznie w przypadku uczelni wyższych, i to tych państwowych, czyli Politechniki Gdańskiej oraz Uniwersytetu Gdańskiego. Politechnika coraz lepiej współpracuje z gospodarką. Nie ma co ukrywać, że nowe technologie będą się koncentrowały w średnich oraz większych przedsiębiorstwach. Samorządy muszą się postarać, aby współpraca w trójkącie: firmy, uczelnie oraz właśnie samorządy lepiej się układała. Wtedy będą powstawały projekty rzeczywiście innowacyjne. - Coraz więcej samorządów dostrzega potrzebę silniejszych związków z wyższymi uczelniami. Już nie tylko Gdańsk, Gdynia, Sopot czy Słupsk; takie szkoły są również w Chojnicach, Kościerzynie, Kwidzynie. Tylko czy istnienie szkół wyższych w powiatowych miastach ma jakieś znaczenie dla lokalnej gospodarki? - Na pewno. Szkoły przygotowują kadry dla lokalnej gospodarki i miejscowych urzędów. Nie można jednak zapominać, że te uczelnie mają charakter tzw. niskonakładowy. Ich mury opuszczają ekonomiści, nauczyciele, czyli są to kierunki, które nie wymagają dużych nakładów. Nie powstają tam laboratoria, współpraca z lokalnymi firmami i praktyki należą do rzadkości. Inżynierowie uczą się na Politechnice Gdańskiej. Nie możemy też zapominać, że część tych szkół kształci na niskim poziomie. Czasami młodzi ludzie są po prostu naciągani. Ciągle jest za mało związków między lokalną gospodarką, samorządami i uczelniami wyższymi. - W latach 2007-2013 dzięki środkom z Unii Europejskiej zostanie poprawiona infrastruktura. Lepsze drogi czy szybsze połączenia kolejowe mogą spowodować, że młodzi ludzie chętniej będą podejmować naukę w dużych miastach, tam też będą poszukiwać pracy. Czy nie będzie to hamulcem dla lokalnych biegunów wzrostu? - Przeciwnie, dobre połączenia będą zachęcały do osiedlania się, budowania zakładów poza Trójmiastem. Skoro łatwo będzie dojechać do Gdańska i Gdyni, nie będzie powodu, by lokować firmę w miejscu, gdzie są najwyższe podatki. Jeżeli jeszcze samorządy zadbają o szerokopasmowy internet nawet w najdalszych zakątkach województwa, to za kilka lat telepraca będzie powszechna. Trójmiasto nadal będzie lokomotywą ciągnącą całą pomorską gospodarkę, ale aglomeracja ma ciągnąć regionalną gospodarkę, a nie wysysać z niej życiodajne soki. - Dziękuję za rozmowę.

Skip to content