Surma Jerzy

Dr inż. Jerzy Surma – absolwent Wydziału Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej. Tytuł doktora nauk ekonomicznych otrzymał na Wydziale Zarządzania i Informatyki Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Ukończył program IFP w IESE Business School oraz Executive Program w MIT Sloan School of Management. Był dyrektorem ds. konsultingu biznesowego w Information Management Group Polska, gdzie odpowiadał za re­-inżynierię procesów biznesowych oraz wdrożenia systemów Business Intelligence. Obecnie jest zatrudniony jako pracownik naukowo­-dydaktyczny w Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Jest też kierownikiem studiów podyplomowych Business Intelligence oraz Visiting Scholar w Harvard Business School w roku akademickim 2011/2012.

O autorze:

Zakończyłem studiowanie informatyki na Politechnice Wrocławskiej w ważnym dla Polski roku 1989. Jak wszyscy, uczyłem się z kserowanych książek sprowadzanych z Zachodu, zapisywałem się na listy oczekujących, aby dostać się w laboratorium do wymarzonego IBM PC XT i stałem w długiej kolejce, aby zdobyć pierwsze polskie wydanie podręcznika Kernighana. Moim celem wtedy było pochłonąć jak najwięcej wiedzy, aby choć w części dorównać moim rówieśnikom na Zachodzie. Było dla mnie oczywiste, że cała informatyka jest kreowana gdzieś na mitycznym zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych i ja mogę jedynie próbować za tym wszystkim nadążyć, naśladować i wykorzystywać oprogramowanie systemowe tam zaprojektowane. Miałem silne poczucie, że wielkie rzeczy w nauce i innowacjach technologicznych nie dzieją się w Polsce. ppg-3-2011_kompleks_trybika Moje marzenia się spełniły, kiedy po niemal dekadzie trafiłem – już jako pracownik naukowy – do kolebki Doliny Krzemowej, czyli na Uniwersytet Stanforda. Największym zaskoczeniem było dla mnie to, że pracownicy i tamtejsi studenci wcale nie byli niezwykle wybitni czy inteligentni. Wręcz przeciwnie, przekonałem się, że wielu moich polskich kolegów było zdecydowanie bardziej profesjonalnych i kreatywnych niż ci z mitycznej Doliny. Także poziom nauczania, przynajmniej w 2–3 najlepszych polskich politechnikach, nie odbiega specjalnie od poziomu najsłynniejszych uczelni technicznych na świecie. Jak to zatem jest, że to oni, a nie my, kreują kierunki rozwoju współczesnego świata?
Po dwudziestu latach niepodległości ograniczenie wolności myślenia wciąż dominuje wśród polskiej młodzieży. Szczytem marzeń stała się praca w międzynarodowej korporacji, a nie stworzenie własnej innowacyjnej firmy.
Bariera mentalności Wychowany w Polsce zniewolonej komunizmem miałem naturalną kotwicę mentalną chłopaka z „prowincji”, który zapatrzony w Zachód był co najwyżej sprawnym naśladowcą. Ale dlaczego po dwudziestu latach niepodległości ciągle to ograniczenie wolności myślenia dominuje wśród polskiej młodzieży? Szczytem marzeń stała się praca w międzynarodowej korporacji, a nie stworzenie własnej innowacyjnej firmy, która – jak Google czy Amazon – będzie zmieniać świat. Jak to jest, że wyznacznikiem sukcesu jest cwaniacka i niejednokrotnie nieetyczna ścieżka kariery, a nie praca na rzecz dobra wspólnego? Uważam, że odpowiedź na to fundamentalne pytanie kryje się w stylu wychowania i wartościach przekazywanych w rodzinie, w szkole, na uniwersytecie. Jak kształcą i wychowują najlepsi W najlepszych uczelniach na świecie, takich jak Harvard, MIT czy Stanford, w sposób absolutnie świadomy wychowuje się elity dla współczesnego świata. Sprzyja temu bardzo skrupulatny proces selekcji kandydatów, promujący nie tylko najwyższy poziom przygotowania merytorycznego, ale również otwartość myślenia, kreatywność, interdyscyplinarność zainteresowań i działalność pro publico bono. Rozbudowany system stypendialny umożliwia podjęcie studiów nawet ubogim studentom, oczywiście w sytuacji, gdy pozytywnie przejdą rekrutację. Ogromne znaczenie ma też dobór kadry naukowo­‑dydaktycznej. Wiedza, doświadczenie i nieprzeciętne umiejętności nauczana to oczywistość. W procesie doboru wykładowców zwraca się szczególną uwagę na zdolność kształtowania u studentów twórczej postawy (nastawienia do świata) i etyki zachowań. Dzięki temu tworzy się bezpośrednia relacja mistrz­‑uczeń. Wprowadzenie elementów tutoringu w procesie dydaktycznym ułatwia odpowiednio wysoki współczynnik liczby profesorów do liczby studentów. Ważne jest także pielęgnowanie legend i zwyczajów, podkreślających wybitne osiągnięcia profesorów i absolwentów. Stwarzanie klimatu, w którym studenci mają poczucie bycia w niezwykłym miejscu, gdzie nie wypada być przeciętnym, gdzie należy tworzyć rzeczy wielkie i pionierskie. Powszechne jest na tych uczelniach przekonanie: „Jeśli my czegoś nie zrobimy pierwsi, nikt inny tego nie zrobi”. Szczególną rolę w procesie rozwoju uczelni, w dbaniu o jej prestiż odgrywa, w zasadzie nieznane w Polsce, zarządzanie relacjami z absolwentami, dzięki któremu w absolwentach rośnie duma, przechodząca nawet w snobizm, oraz rodzi się poważne zaangażowanie w rozwój Alma Mater. Poczucie prestiżu buduje przekonanie, że zdobyło się najlepsze z możliwych kwalifikacje, aby kształtować przyszłość świata.
Postawę zachodnich studentów nazwałbym pozytywną naiwnością, która objawia się zaangażowaniem w najbardziej nawet zwariowane przedsięwzięcia biznesowe, bez charakterystycznego dla nas myślenia, że na pewno się nie uda albo że bez znajomości i układów nic nie można osiągnąć.
Od uczelni do praktyki gospodarczej Najlepsze światowe uczelnie dbają o silną promocję przedsiębiorczości wśród studentów. Często służą temu udane przedsięwzięcia biznesowe absolwentów. Ciekawa jest postawa tamtejszych studentów. Nazwałbym ją pozytywną naiwnością, która objawia się zaangażowaniem w najbardziej nawet zwariowane przedsięwzięcia biznesowe, bez charakterystycznego dla nas myślenia, że na pewno się nie uda albo że bez znajomości i układów nic nie można osiągnąć. W tym kontekście podkreślić trzeba znaczenie powiązania badań naukowych z praktyką biznesową. Charakterystyczne jest prowadzenie wielu prac badawczych sponsorowanych przez biznes, a także budowanie start­‑up’ów na podstawie wyników prac magisterskich czy doktorskich – nowa firma zakładana jest przez studentów i promotora, we współpracy z uczelnią. Studenci, zwłaszcza na studiach magisterskich, są włączani do zespołów badawczych, dzięki czemu prace magisterskie nie są standardowymi „półkownikami”, ale nowatorskimi projektami badawczymi.
Jak długo nie powstaną polskie elitarne uczelnie, tak długo nie będzie znaczącego polskiego wkładu w rozwój współczesnej cywilizacji.
Te spostrzeżenia wydają się oczywiste, a jednak są trudne do realizacji. Miałem wśród swoich studentów niejednego potencjalnego Sergeya Brina czy Marka Zuckerberga, ale wciąż nie pojawiła się polska firma na miarę Google czy Facebooka. Ci wyjątkowi studenci, bez mentalnych ograniczeń, często czują się wyobcowani i nie pasują do utartych schematów. Nie znajdują, niestety, wsparcia i niejednokrotnie odnajdują odpowiednie dla siebie miejsce gdzieś za oceanem. Sedno problemu leży w polskim systemie kształcenia, w kondycji naszych uniwersytetów i ich powiązaniu z gospodarką. Jak długo nie powstaną polskie elitarne uczelnie, tak długo nie będzie znaczącego polskiego wkładu w rozwój współczesnej cywilizacji. Pojawia się też szersze pytanie o stan polskich elit intelektualnych, które miałyby stanowić wzorzec dla studiującej młodzieży i tworzyć odpowiedni klimat. Pytanie, czy Polska ma taką elitę, pozostawiam otwarte.

Skip to content