Z Prof. dr hab. Danutą Hübner , Komisarz ds. polityki regionalnej Unii Europejskiej rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.
Leszek Szmidtke: Marszałek naszego województwa z dumą podkreślał uznanie, jakie pomorski Regionalny Program Operacyjny zdobył w Brukseli, również w pani oczach. Później niemal każdy marszałek to samo mówił o swoim RPO i podejrzewam, że słowa pani komisarz nacechowane są kurtuazją. Czy regionalne programy na lata 2007-2013 pozwalają na skuteczne ściganie najmodniejszego ostatnio przykładu, czyli Irlandii?
Danuta Hübner: Z Polską na lata 2007-2013 negocjowaliśmy 21 programów, w tym aż 16 regionalnych. Na tle krajów Europy Środkowej i Wschodniej jest to znakomity rezultat. To jest najbardziej zdecentralizowana propozycja spośród wszystkich ostatnio przyjętych krajów do Unii Europejskiej. Województwo pomorskie znalazło się w grupie pierwszych pięciu regionów, których programy zostały przez nas zatwierdzone na początku września. I bez nadmiernej kurtuazji, o którą pan mnie podejrzewa, uważam, że to naprawdę dobre programy. Tak więc zaczynamy ten najważniejszy okres modernizacji polskiej gospodarki na przyzwoitym poziomie. To jest oczywiście początek drogi i prawdziwe wyzwanie to właściwe wykorzystanie szans, które stwarza europejska polityka regionalna......Pamiętajmy jednak, że jeżeli się nie zacznie od dobrych programów, to szanse na sukces są niewielkie. Z pomorskiego programu wynika, że jest pomysł na rozwój regionu. Wasz region potrzebuje jeszcze inwestycji w infrastrukturę i widać, że zarówno władze, jak i partnerzy, którzy uczestniczyli w przygotowaniu programu, to rozumieją. Pomorskie również dostrzega, że świat idzie do przodu, że wszyscy inwestują w innowacyjność, w wiedzę, w rozwój społeczeństwa opartego na wiedzy. Dlatego tak ważną częścią jest inwestowanie w przedsiębiorczość, szczególnie innowacyjną, w transfer technologii do małych i średnich firm, także infrastrukturę telekomunikacyjną.
Jednym ze sposobów mają być klastry. Czy doświadczenia krajów regionów tzw. starej Unii wskazują, że jest to skuteczne narzędzie wspierania rozwoju gospodarczego? No i czy Komisja Europejska popiera klastry?
Chyba nie ma dla polityki przemysłowej lepszego instrumentu niż klastry, czyli współpraca tych, którzy mogą zadecydować o innowacyjności, konkurencyjności. Współpraca na poziomie regionalnym, lokalnym między przedsiębiorcami, którzy tworzą wzrost i zatrudnienie, oraz ośrodkami badawczymi, akademickimi, które mają pomysły. Pamiętajmy, że innowacyjność to nie tylko produkcja, najwyższe technologie, najnowocześniejsze gałęzie przemysłu, to po prostu inne myślenie, bardziej otwarte na zmiany. Innowacyjność może występować nawet w najbardziej tradycyjnych obszarach gospodarki. Na pewno nie można być innowacyjnym, jeżeli się nie współpracuje. Współpraca musi się odbywać w trójkącie między przedsiębiorstwami, środowiskami badawczymi i władzami lokalnymi. Można do tego jeszcze dołączyć instytucje finansowe. Myślę, że to jest najlepsza recepta na przyśpieszenie wzrostu.
Czy w tych programach regionalnych zauważała pani klastry i czy to jest rzeczywistość, czy też może jakaś figura retoryczna?
Jako Polska jesteśmy - i mówię to z wielkim żalem - w ogonie. Mamy znaczne opóźnienie, ale jest wiele doświadczeń z innych europejskich regionów. Początek już zrobiliśmy i chyba nie ma województwa, które nie przedstawiałoby rozwiązań zmierzających na przykład do rozbudowy istniejących inkubatorów, zmiany ich charakteru, budowania parków przemysłowych. Pomysłów na zbliżenie nauki i gospodarki jest naprawdę wiele. Jestem przekonana, że zarówno w Sektorowym Programie Operacyjnym Innowacyjna Gospodarka, jak i w programach regionalnych, gdzie spora część środków jest przeznaczona na wsparcie przedsiębiorczości i innowacyjności, pojawią się pomysły na współpracę poprzez klastry, sieci powiązań pomiędzy gospodarką oraz nauką i wkrótce będziemy mieli dużo przykładów.
W naszych realiach te trzy światy: administracji, nauki oraz przedsiębiorczości są bardzo hermetyczne. Przyznam się, że mam obawy, jak długo potrwa obalanie tych murów i że bardziej będzie to "przerabianie" pieniędzy niż ich sensowne wykorzystywanie na projekty przynoszące postęp.
Ja też nie mam pewności, czy wszystko się uda. Trzeba podjąć najwyższe starania, aby te pieniądze zostały jak najlepiej przez Polskę wykorzystane. Dlatego w Komisji Europejskiej chcemy stworzyć warunki do dzielenia się doświadczeniami. Bardzo zachęcam do zdobywania takiej wiedzy. Na przykład marszałkowie województw chętnie uczestniczą w spotkaniach, na których jest ona prezentowana. Naprawdę, chęć do nauki można obserwować codziennie. Programy regionalne są najlepszą formą. Pozwalają na bliskość partnerów, którzy dla klastrów są niezbędni. Poza tym w Polsce jest mnóstwo prężnych małych i średnich przedsiębiorstw. Z nowych państw Unii Europejskiej chyba właśnie w naszym kraju są one najbardziej dynamiczne. Mamy też wiele środowisk naukowych. W ogóle w Polsce, jeżeli chodzi o gospodarkę, jest struktura policentryczna. Dzięki temu możliwości działania na poziomie lokalnym są naprawdę ogromne.
Czy nie obawia się pani, że w polskich realiach w trójkącie: administracja, przedsiębiorczość, nauka dominować będzie wierzchołek administracyjny?
Doświadczenia europejskie wskazują, że dobra władza lokalna, regionalna jest na ogół bardzo skuteczna. Potrafi zebrać wszystkich zainteresowanych w jednym pokoju i przekonać, że warto coś zrobić razem. Wydaje mi się, że samorządność w Polsce jest już tak dojrzała, że potrafi się ograniczyć i ma świadomość konieczności wsparcia tych procesów. Warto też pamiętać, że inicjującym może być niemal każdy: pracownik naukowy, przedsiębiorca, instytucja finansowa, a także mądry burmistrz, starosta, czy marszałek.
Czy tym najskuteczniejszym narzędziem są pieniądze, które czekają w różnych programach?
Pieniądze są ważne. Kiedy dzisiaj pytamy małych i średnich przedsiębiorców, co jest największą barierą, to właśnie brak kapitału wymieniany jest na pierwszym miejscu. Dostęp do pieniędzy jest w Polsce nadal ograniczony, szczególnie do funduszy wysokiego ryzyka, które są bardzo potrzebne dla szukających nowych pomysłów. Dlatego stworzyliśmy razem z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym fundusz, który nazywa się JEREMIE. Można tam wnieść część regionalnych środków, którymi dysponuje województwo, i stworzyć właśnie nową formę finansowania działalności obarczonej większym ryzykiem. Wspaniale zareagowała na przykład Wielkopolska, której marszałek błyskawicznie postanowił włączyć się do tego funduszu. Mam wrażenie, że coraz więcej regionów jest tym zainteresowanych. Tak więc finanse są niezwykle ważne, ale one nie wystarczą. Najważniejszy jest człowiek, ktoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność, kto zbierze pozostałych i zainicjuje współpracę.
Do powstania oraz istnienia klastrów przede wszystkim trzeba jednak zaufania. W Polsce brakuje go chyba nawet bardziej niż kapitału.
Zaufanie jest podstawą, zwłaszcza w takich przedsięwzięciach. Niemal wszystko opiera się na zaufaniu i dlatego tak ważną rolę pełnią lokalni partnerzy. Dlatego szczebel regionalny jest podstawowy w krajach o dłuższym stażu w Unii Europejskiej. Spodziewam się, że w Polsce także powinien być skuteczny. Po prostu większym zaufaniem obdarzamy kogoś, kto mieszka za rogiem, kogo znamy, kto będzie tu nadal za 5 czy 10 lat, komu można powiedzieć wprost, kiedy coś nie wyjdzie. Ponieważ zaufanie jest tak fundamentalne, dlatego najlepsi są partnerzy lokalni.
Dziękuję za rozmowę.