Rozmowę prowadzi Leszek Szmidtke, dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.
Leszek Szmidtke: Dlaczego ciągle pokutuje przekonanie, że szkoła jest nudna i mało atrakcyjna?
Katarzyna Hall: Jest wiele szkół, w których dzieci uczą się bawiąc i bawią się ucząc. Niestety, nie każda spełnia oczekiwania dzieci i rodziców. Generalnie szkoła zmieniła się na lepsze. Jednak jest jeszcze wiele pokutujących przyzwyczajeń. Starsze pokolenie, pamiętające nie zawsze dobrych nauczycieli, wysyłając dziś dzieci do szkoły, mówi: masz siedzieć cicho, patrzeć, słuchać i nie sprawiać kłopotów. Z pokolenia na pokolenie przekazujemy wizerunek szkoły bardziej jako miejsca opresji niż radości z nauczania, poznawania nowych ludzi i świata. W polskich klasach zazwyczaj dzieci siedzą wpatrzone w plecy innych uczniów. Tymczasem niewielka zmiana aranżacji, przestawienie ławek powoduje zmianę charakteru zajęć. Może na przykład uczyć współpracy, jeżeli ustawi się kilka ławek razem i podzieli klasę na parę zespołów. Mamy nauczycieli-pasjonatów, potrafiących wyrwać się z pewnego uśrednienia i monotonii, ale też mamy właśnie ten schemat, podejście wyniesione z przyzwyczajeń rodziców do cichego, spokojnego i w gruncie rzeczy biernego siedzenia w klasach. Otwarte postawy uczniów, wychodzenie naprzeciw światu, większa aktywność – to zależy w dużym stopniu od nauczycieli. Każdej szkole i każdemu nauczycielowi należy się przyjrzeć z osobna. Dopiero wtedy można ocenić, czego im brakuje.
Minister Edukacji Narodowej powinien przypatrywać się każdej szkole i każdemu nauczycielowi oddzielnie?
Będę się przyglądała! Modernizujemy nadzór pedagogiczny. Pierwszy etap, czyli ewaluacje, już za nami. Obecnie mamy wizytatorów oraz kuratorów i często to oni decydują o kształceniu, a nie dyrektorzy i nauczyciele. Dlatego powołamy inspektorów jakości, którzy będą spędzać w szkołach po kilka dni, prowadząc audyt. Ich zadaniem będzie przygotowanie wielostronnego spojrzenia na pracę szkoły i efekty tej pracy. Szkoła musi się rozwijać i z tego będą rozliczani nauczyciele oraz dyrektorzy. Szkoły w swej działalności będą mogły liczyć na szeroką pomoc. Dzięki wsparciu unijnymi pieniędzmi przygotowujemy Centra Rozwoju Edukacji. Centra będą połączeniem placówek doskonalenia nauczycieli, poradni psychologiczno-pedagogicznej, biblioteki pedagogicznej. Istniejąca sieć placówek z różnych powodów nie spełnia swojego zadania. Niektóre szkoły w ogóle nie korzystają z obecnego wsparcia. Doprowadzimy do tego, że każda szkoła będzie zawierać kontrakt na bieżącą analizę procesów dydaktycznych, tak aby centra mogły zdiagnozować, gdzie potrzebna jest pomoc. Czyli będą dwie nogi: jedna stawiająca wymagania, a druga wspierająca w rozwoju. Zmiany już następują i do 2015 roku zakończymy ten proces.
Obecny nadzór mocno ogranicza inicjatywę nauczycieli. Dyrektor Centrum Hewelianum zwracał uwagę na obawy nauczycieli, że nie mogą zaliczyć odwiedzin w centrum jako normalnych lekcji. Dlatego, mimo zainteresowania ofertą, rzadko je odwiedzają.
Przecież mogą to wpisać do dziennika jako lekcję przyrody, fizyki czy chemii! To bardzo atrakcyjna dla dzieci lekcja. Można tam pokazać rzeczy, których nie sposób zaprezentować w klasie. Przecież po to między innymi są takie centra i po to zrobiliśmy akcję Rok Odkrywania Talentów, żeby pobudzić ciekawość uczniów. Nauczyciel ma samodzielnie zaprojektować proces edukacji i wykorzystywać tego typu narzędzia, żeby nauka nie była nudna. Lekcje WOS-u powinno się prowadzić, idąc na sesje rady miasta, przyrody – idąc do parku, a historii – poprzez oglądanie zabytków czy historycznych miejsc. Takie placówki jak Centrum Hewelianum, Centrum Nauki Kopernik mogą być wykorzystywane jako element edukacji formalnej oraz nieformalnej, gdyż rodzice z dziećmi też mogą tam przychodzić.
Edukacja pozaformalna coraz bardziej się rozpycha. Jak będzie w przyszłości wyglądał jej styk ze szkołą?
Całe życie się uczymy, nawet gdy tego nie wiemy. Jako dziecko uczymy się od rodziców, rówieśników. Później trafiamy w tryby formalnej edukacji: przedszkole, szkoła, uczelnia, no i cały czas kształcimy się na setki innych sposobów. Zachęcam do lektury Podstawy Programowej – tam jest preambuła z celami obowiązującymi wszystkich. Mówi o kluczowych kompetencjach, postawach, wspólnych celach, jakie szkoła ma realizować. Postawy są kluczowe, gdyż jeżeli mówimy o zmianach w edukacji, to postawy nauczycieli będą decydujące.
Obszarów decydujących o skuteczności edukacji, kształtowania postaw jest więcej, bo i dom rodzinny, i różne formy działalności społecznej…
Oczywiście, ale nauczyciel ma ogromne znaczenie. Tym bardziej że przydzielamy mu coraz więcej zadań. Przede wszystkim ważne jest indywidualne podejście do ucznia. Każdy jest inny, uczniowie mają różne zdolności, ale też różne problemy lub ograniczenia. Jedne trzeba rozwijać, a drugie przezwyciężać i każdy przypadek należy traktować oddzielnie. Do tego potrzebna jest oczywiście współpraca nauczycieli.
Jednak później są egzaminy, które służą do oceny nie tylko dzieci, ale i pedagogów.
Jestem z wykształcenia nauczycielem matematyki i mam spore doświadczenie w tym zawodzie, a dodatkowo później uczyłam przyszłych nauczycieli. W mojej pierwszej pracy miałam klasę podzieloną niemal na pół. Jedna część to naprawdę zdolni uczniowie, błyskawicznie łapiący nowe treści. Druga połowa z najwyższym trudem przyswajała sobie przerabiany materiał. Gdybym chciała tak samo traktować jednych i drugich, to ci zdolniejsi strasznie by się nudzili, a uczniowie bardziej oporni na matematykę jeszcze mniej by pojmowali. Każdą z tych grup musiałam traktować inaczej. Niczego nowego nie odkryłam. Nauczyciele wiedzą, że jednym uczniom trzeba dawać więcej zadań, i to trudniejszych, a innym mniej. Dzięki takiemu indywidualnemu podejściu każdy z nich opanuje materiał i później sobie poradzi na zewnętrznych testach.
Kształcenie dorosłych jest w Polsce słabo rozwinięte. Szczególnie w przypadku osób niżej wykształconych, które powinny najbardziej zabiegać o poprawę. Dlatego tak ważne jest wyrobienie odpowiednich nawyków w szkole. Jeżeli tam będziemy się uczyć z przyjemnością, to później też chętniej zaczniemy poszerzać swoją wiedzę i umiejętności
Jak wspierać tych uzdolnionych? Czy potrzebna jest jakaś struktura?
Szkoły się tym zajmują. Mogą doradzić i pomóc w znalezieniu różnych sposobów rozwoju talentów. Chodzi tu nie tylko o udział w konkursach lub olimpiadach, ale też o to, żeby rozwijać pasje i wykształcić chęć uczenia się w późniejszych latach. Kształcenie dorosłych jest w Polsce słabo rozwinięte. Szczególnie w przypadku osób z niższym wykształceniem, które powinny najbardziej zabiegać o jego poprawę. Dlatego tak ważne jest wyrobienie odpowiednich nawyków w szkole. Jeżeli tam będziemy się uczyć z przyjemnością, to później też chętniej zaczniemy poszerzać swoją wiedzę i umiejętności.
Od rodziców oczekuje się coraz więcej w procesie edukacyjnym. Jaka będzie ich rola?
Ta rzeczywistość jest i będzie różna. Rodzice są coraz bardziej zapracowani i jest wciąż mniej czasu. Ważna jest też jakość tych spędzonych wspólnie chwil. Zaangażowanie rodziców w edukację przynosi dobre efekty i powinno być jak największe, ale musi się to odbywać we współpracy z nauczycielem. Ten przepływ powinien być w obie strony, gdyż sytuacja dzieci i rodziców jest bardzo różna. Przecież są obszary biedy, czasami lekceważenia edukacji, i nauczyciele mogą tam interweniować. W szkołach realizowane są różne programy, jak dożywianie dzieci, opieka świetlicowa itp.
W szkołach powinny istnieć i działać rady rodziców. Rodzice są i będą zachęcani do aktywniejszej działalności i większego wpływania na życie szkoły. Tak, żeby na przykład radni Gdańska lub nawet prezydent miał partnera przy podejmowaniu decyzji dotyczących szkół. Ludzie muszą też czuć, że ich głos jest ważny i ma znaczenie.
Mówimy jednak o nieco innych sytuacjach. Kiedy pracują oboje rodzice i mają więcej niż jedno dziecko, większe zaangażowanie w edukację formalną i nieformalną – a takie są oczekiwania – może być trudne.
Wychodzi się temu naprzeciw i coraz dłużej trwa opieka w przedszkolach i świetlicach szkolnych. Włącza się też dziadków, rodzeństwo i chyba jako społeczeństwo radzimy sobie z tym problemem coraz lepiej. Jednak ciągle w niewielkim stopniu organizujemy się, a przecież w taki sposób można sobie nieść pomoc w różnych sytuacjach. W Gdańsku jest duża liczba organizacji pozarządowych, ale ten sektor jest ciągle za słabo rozwinięty. Taka samoorganizacja umożliwia też wywieranie presji na szkołę, na przykład żeby przedłużyć o godzinę działalność świetlicy, można też podzielić się podwożeniem i odbieraniem dzieci po zajęciach. W szkołach powinny istnieć i działać rady rodziców. Próbujemy też uruchomić szerszą działalność organizacji młodzieżowych poprzez stworzenie ich wspólnej reprezentacji. Polska jest na szarym końcu krajów unijnych pod tym względem i trzeba to zmienić. Rodzice również są i będą zachęcani do aktywniejszej działalności i do większego wpływania na życie szkoły. Tak, żeby na przykład radni Gdańska lub nawet prezydent miał partnera przy podejmowaniu decyzji dotyczących szkół. Ludzie muszą też czuć, że ich głos jest ważny i ma znaczenie.
Dziękuję za rozmowę.