Categories
Pomorski Przegląd Gospodarczy

Samorządowy e-kontent – prywatna infrastruktura

Marcin Szpak

dr Marcin Szpak

doradca Zarządu, Olivia Business Centre

Z dr Marcinem Szpakiem , Wiceprezydentem Gdańska, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.

Leszek Szmidtke: Ile spraw można załatwić od początku do końca w gdańskim magistracie przez Internet?

Marcin Szpak: Od kilku lat można załatwiać różne sprawy. Obecnie jest ich ponad trzydzieści i ta liczba wciąż rośnie. Bardzo nam zależy, żeby najbardziej powszechne usługi, czyli wydawanie dowodów osobistych czy prawa jazdy, były załatwiane właśnie drogą elektroniczną. Niestety, cykl produkcyjny takich dokumentów uniemożliwia zrobienie wszystkiego bez przychodzenia do urzędu.

Barierą jest podpis elektroniczny?

Są dwie bariery. Pierwsza to rzeczywiście problemy z podpisem elektronicznym. Drugą barierą jest dokonywanie płatności za czynności urzędowe. Dzisiejsza technologia umożliwia powszechne stosowanie podpisu elektronicznego, ale jego wysoka cena skutecznie powstrzymuje chętnych. Niewielu obywateli decyduje się na płacenie kilkuset złotych rocznie za prawo do podpisu kwalifikowanego. Do tego dochodzi sprawa konstrukcji dokumentów. Na niektórych nadal trzeba odręcznie złożyć podpis i dlatego nie obejdzie się bez jednej lub dwóch wizyt w urzędzie. Natomiast wypełnienie dokumentów i przesłanie ich przez Internet znacznie skraca cały proces załatwiania spraw, no i nie trzeba stać w kolejkach. Przychodzi się na konkretną godzinę.

Czy to, że dostęp do Internetu ciągle nie jest powszechny, nie ogranicza liczby chętnych do załatwiania spraw urzędowych drogą elektroniczną?

Ponad 70 procent gdańszczan ma dostęp do Internetu i to już chyba nie jest barierą. Moim zdaniem poważniejszym problemem jest coś, co nazywamy kulturą użytkowania komputera oraz Internetu. Czyli przekonanie ludzi, że komputer służy nie tylko do zabawy, ale również do załatwiania spraw. Wydaje mi się, że sukces serwisu Allegro oraz bankowości elektronicznej, czyli dziedzin wymagających zaufania, pokazuje, że Polacy szybko adaptują nowinki techniczne do codziennego życia. W ślad za tym powinno pójść wykorzystywanie Internetu do załatwiania spraw urzędowych. A to w rzeczywistości dopiero początek, gdyż dla Kowalskiego kontakt z urzędem wciąż jest rzadkością. Coraz częściej sieć jest wykorzystywana do komunikacji lokalnych społeczności. Powstają w Internecie serwisy osiedlowe, dzielnicowe, społeczności te konsolidują się wokół lokalnych portali. Tam powstają fora dyskusyjne, podejmowane są różne inicjatywy. Również czekają nas zmiany dotyczące portalu miejskiego, by był on bardziej interaktywny, otwarty i przyjazny dla użytkowników. No i wreszcie kolejna i bardzo ważna, moim zdaniem, rzecz – wykorzystanie sieci w edukacji. Zasoby dostępne dzięki Internetowi stwarzają szkołom ogromne możliwości. Spora ich część ma już charakter interaktywny, co w procesie kształcenia ma ogromne znaczenie. Pracujemy też nad specjalnym programem, który ułatwi i upowszechni stosowanie w szkołach różnych technik multimedialnych i wykorzystywanie ich nie tylko do zajęć komputerowych, ale także na lekcjach fizyki, chemii, historii.

Jakim zainteresowaniem cieszy się załatwianie spraw urzędowych przez Internet?

W 2006 roku swoje sprawy drogą elektroniczną załatwiało prawie 8 tysięcy osób, w 2007 było już 14 tysięcy. Przyrost jest znaczny, jednak ciągle są to niewielkie liczby. Najwięcej spraw dotyczyło wydania dowodu osobistego oraz rejestracji pojazdów.

W latach 2004-2006 samorządy mogły się ubiegać o środki unijne na projekty związane z elektronicznym obiegiem dokumentów, właśnie załatwianiem spraw przez Internet. Gdańsk również starał się o dofinansowanie swojego projektu. Czy przewidywał on także budowę infrastruktury?

Budowę sieci finansujemy z własnych środków. Natomiast dostaliśmy pieniądze na duży projekt „e- Gdańsk”. Jego realizacja kosztowała 4 miliony złotych, z czego 75% dostaliśmy z UE. Celem było zbudowanie infrastruktury do obsługi dokumentów on-line. Mamy dzięki tym środkom oprzyrządowanie serwerowe wraz z oprogramowaniem, zdolne obsłużyć dużo więcej osób niż do tej pory. Oczywiście całość jest tak skonstruowana, że można przyłączać nowe funkcje i usługi. Jednym z elementów projektu były tzw. furtki internetowe. Znajdują się w kilku miejscach Gdańska, między innymi w radach osiedli, bibliotekach i punktach obsługi mieszkańców Urzędu Miejskiego. Dzięki nim można wiele spraw załatwić drogą elektroniczną, a także za pomocą komputera zdobyć wiele informacji.

W nowym okresie programowania, czyli w latach 2007-2013, samorząd województwa dysponuje większymi środkami na informatyzację regionu. Będą głównie przeznaczone na budowę infrastruktury, zwłaszcza w powiatach bardziej oddalonych od aglomeracji. Czy Gdańsk nie czuje się pokrzywdzony i czy budowa infrastruktury powinna być najważniejszym celem?

Dziesięć lat temu takie postępowanie było bardzo potrzebne. Mieliśmy monopolistycznego operatora, słabo rozwiniętą infrastrukturę i problemy z dostępem do Internetu. Dzisiaj sytuacja jest zupełnie inna, chociaż są jeszcze miejsca ze słabą infrastrukturą i tam powinny interweniować samorządy czy inne podmioty publiczne. Jednak mówimy o Internecie szerokopasmowym. Oczywiście, ale w takich przypadkach też powinniśmy się zastanowić, jak wesprzeć firmy komercyjne, by chciały tam inwestować. Należy zagwarantować odpowiednią liczbę użytkowników, bo dopiero wtedy prywatny operator wyłoży pieniądze na doprowadzenie sieci. Wydaje mi się, że dzisiaj inwestowanie w infrastrukturę internetową ze środków publicznych nie jest dobrym rozwiązaniem. To naprawdę powinno zostać ograniczone do wyjątkowych sytuacji. Środki publiczne muszą być skoncentrowane przede wszystkim na edukacji, promowaniu kultury korzystania z Internetu. Czyli nie tylko rozrywka, ale właśnie edukacja, praca, załatwianie spraw urzędowych, aktywność społeczna. Wykreowanie większego popytu przyciągnie też inwestorów. Rola samorządów oraz środków unijnych polega na budowaniu zasobów, które będą atrakcyjne i z których ludzie będą chcieli skorzystać.

Czy pomysły, które znajdujemy w Regionalnym Programie Operacyjnym, powinny zostać zweryfikowane?

Jak wspomniałem, większy efekt dla regionu przyniesie nacisk na edukację, promocję i wykorzystanie multimediów oraz programów interaktywnych w szkołach. Oczywiście baczną uwagę należy zwrócić na szkoły wiejskie, na tereny peryferyjne. Wydaje mi się, że to przyniesie lepsze rezultaty niż samo zapewnienie dostępu do sieci bez odpowiedniego kontentu, bez edukowania użytkowników, jak właściwie wykorzystać możliwości Internetu. Jednak dotychczasowe inicjatywy samorządowe, w tym Gdańska, były i są oderwane od siebie. Mają wyspowy charakter. Brak współpracy między poszczególnymi jednostkami jest pewnym problemem. Nie mamy nawet do końca zinwentaryzowanych sieci światłowodowych. A przecież w sporej części należą one do podmiotów publicznych. Nie wszystkie są wykorzystane. Tworząc partnerstwa, można wiele więcej osiągnąć za dużo mniejsze środki. Od dwóch lat współpracujemy z Trój- miejską Akademicką Siecią Komputerową i, moim zdaniem, jest to niezwykle udane partnerstwo. My pomagamy TASK rozbudowywać sieć, oni zaś podłączają do tej sieci szkoły, instytucje samorządowe. Pojawiają się też nowe możliwości, gdyż w najbliższych latach będziemy w Trójmieście sporo inwestować w światłowody, w całą infrastrukturę, a wiąże się to z projektem sterowania ruchem drogowym. TRISTAR, czyli inteligentny system kierowania ruchem, wymaga położenia nowej sieci. Te światłowody będą oczywiście wykorzystywane także do innych celów.

Kiedy obejmował pan urząd wiceprezydenta Gdańska, słyszeliśmy zapowiedzi o bezprzewodowym Internecie obejmującym niemal całe miasto, mieli być partnerzy, pieniądze. Co z tych planów zostało zrealizowane?

Bezprzewodowy Internet to przyszłość i będzie on coraz popularniejszy. Dzisiaj w Gdańsku traktujemy go w kategoriach promocyjnych. Punkty dostępu, które już działają, ułatwiają skorzystanie z Internetu przede wszystkim turystom na terenie Głównego Miasta. Dodatkowo bezprzewodowa sieć jest dostępna w budynku urzędu, w gmachu Rady Miasta, a także przy furtkach internetowych. Ponieważ sieć ma określonych adresatów, wprowadziliśmy ograniczenia dostępu. Mieszkańcy i firmy tam działające muszą korzystać ze stałych sieci, nie możemy psuć rynku.

Zestawiając miliony euro, które poszczególne województwa chcą przeznaczyć na rozwój nowych technologii i ich upowszechnianie, bez trudu można zauważyć, że nasz region, niestety, znajduje się w drugiej połowie tabeli. Nawet województwo podkarpackie jest przed nami. Nie jest pan tym zaniepokojony?

Ilość pieniędzy, które samorząd województwa oraz samorządy poszczególnych miast i gmin chcą wydać na informatyzację, ma duże znaczenie. Jednak istotniejszy jest sposób ich wydawania i to, na co zostaną przeznaczone. Większe korzyści przyniesie zainwestowanie w upowszechnienie, w napełnienie Internetu treścią. Trzeba się też zastanowić, jak zachęcać do wykorzystywania tych możliwości.

Ale wnioski nie są budujące: z jednej strony na informatyzację naszego regionu przeznaczamy mało pieniędzy – wystarczy zajrzeć do Regionalnego Programu Operacyjnego, z drugiej strony niewłaściwie je wykorzystujemy, i na to właśnie pan zwrócił uwagę.

Dlatego powinniśmy o tym rozmawiać…

O czym można jeszcze rozmawiać, skoro RPO został zaakceptowany w Brukseli i władze województwa są przekonane o słusznym wyborze?

Program jest wprawdzie zamknięty, ale konkretne projekty jeszcze nie zostały złożone. I chyba na tym etapie powinny się toczyć dyskusje, jak wykorzystać otrzymywane z Unii Europejskiej środki. Szczegółowe kryteria muszą premiować projekty, które dadzą największy efekt. Najlepszy w tworzeniu społeczeństwa informacyjnego, a nie tylko infrastruktury.

Ktoś jeszcze podziela takie zastrzeżenia do RPO?

Taka dyskusja toczy się w naszym regionie, ale też w innych miejscach w kraju. Na świecie zaczyna dominować troska o zapełnienie Internetu, wypełnienie go odpowiednią zawartością. W krajach tzw. starej Unii Europejskiej infrastruktura nie ma już tak wielkiego znaczenia. O drogach czy szybkiej kolei też mniej się dyskutuje, bo one po prostu już są. Peryferyjne regiony w Irlandii czy Szkocji miały podobne problemy kilka lat temu i angażowano w to środki publiczne. Jednak nawet wtedy infrastruktura nie była najważniejsza.

Czy ubiegając się o środki europejskie na rozwój społeczeństwa informacyjnego, Gdańsk nie będzie zainteresowany rozbudową infrastruktury?

Niezupełnie, bo wspomniany inteligentny system kierowania ruchem potrzebuje niezależnej infrastruktury. Będzie to nie tyle element budowania społeczeństwa informacyjnego, ile instalowanie urządzeń oraz programów pozwalających lepiej wykorzystać infrastrukturę drogową w Trójmieście. Projekt składamy razem z Gdynią i Sopotem, a jego wartość to 200 mln złotych. Będziemy kontynuować wdrażanie społeczeństwa informacyjnego i dlatego między innymi tworzymy zespół, który będzie nad tym pracował. Jak wspominałem, rozbudowujemy też miejski portal, aby był bardziej interaktywny, będzie można coraz więcej spraw załatwiać przez Internet. Kolejny element to zacieśnianie współpracy z Trójmiejską Akademicką Siecią Komputerową i podłączenie do niej wszystkich gdańskich szkół oraz instytucji miejskich. Przybędzie nam też miejsc, w których będzie można bezprzewodowo korzystać z Internetu.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Szpak

O autorze:

dr Marcin Szpak

Od 2018 r. doradca Zarządu Olivia Business Centre. Aktualnie odpowiedzialny za finanse i projekty strategiczne Grupy Tonsa oraz Członek Rady Nadzorczej Pekabex. Przez 9 lat w grupie Energa odpowiedzialny za strategiczne programy inwestycyjne, strategię, rozwój, M&A. Wcześniej przez 5 lat wiceprezydent Gdańska do spraw gospodarczych, odpowiedzialny za strategię, zarządzanie całym programem inwestycyjnym oraz rozwój gospodarczy. Założyciel i wieloletni prezes spółki doradczej DS Consulting. Członek rad nadzorczych wielu spółek prawa handlowego. Ekspert do spraw finansowania infrastruktury United Nations Development Programme / Bangkok Regional Hub. Adiunkt w Katedrze Inwestycji Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego. Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego oraz Business School University of Navarra.

Dodaj komentarz

Skip to content