Trójmiasto traci na znaczeniu i zaprzepaszcza wykorzystanie dużego potencjału.
Chiny już są na Pomorzu. Tym może nie odkrywczym, ale, jak się zaraz okaże, zabawnym stwierdzeniem musiałem rozpocząć niniejszy artykuł. Chiny, a dokładnie Chinë, to leśniczówka w powiecie chojnickim w gminie Chojnice, o której dowiedziałem się, wstukując „Pomorze + Chiny” w popularną wyszukiwarkę Google. Przechodząc do tematu tego artykułu, muszę we wstępie stwierdzić, że współpraca województwa pomorskiego czy Trójmiasta z podmiotami chińskimi nie wygląda najgorzej. Jednak ze względu na tradycję, jaką ma nasz region we współpracy z Chińską Republiką Ludową, czy też z powodu partnerstwa miasta Gdańska i Szanghaju, a także potencjału akademickiego, współpraca ta powinna wysuwać nasz region na jedno z priorytetowych miejsc zainteresowania ChRL. Jednakże, jak pokażą przykłady z naszego sąsiedniego województwa czy innych polskich ośrodków akademickich, Trójmiasto traci na znaczeniu i zaprzepaszcza wykorzystanie dużego potencjału.
Chinami zacząłem się interesować po 12 latach publicznej edukacji, realizującej bardzo europocentryczny program. Zapragnąłem dowiedzieć się czegoś nowego, innego, rozszerzyć swoją wiedzę o znajomość innych kręgów cywilizacyjnych, a nie poprzestawać na tych wywodzących się z Półwyspu Bałkańskiego czy Apenińskiego. Najbardziej orientalna przygoda, z jaką jako uczeń miałem do czynienia, to krótkie omówienie eposu o Gilgameszu plus kilka lekcji z historii na tematy jedynie bardzo pobieżnie dotykające Wschodu – nie mówiąc już o Dalekim Wschodzie, traktowanym bardzo ogólnikowo.
Chinami można interesować się z kilku kompletnie odmiennych powodów – ze względu na bogatą i odmienną kulturę, język, który sam w sobie jest sztuką, bezprecedensowy w historii świata wzrost gospodarczy i towarzyszące mu przemiany społeczne i polityczne w wymiarze wewnętrznym oraz zewnętrznym. Te ostatnie przyczyniły się do powstania bardzo popularnego w ostatnich latach nurtu analiz o istniejącym bądź nieuchronnym zderzeniu Chin z Zachodem, konkretniej z UE bądź USA. W zależności od tego, czy interesujemy się Państwem Środka z powodów wysokiej kultury – sztuki, literatury, kaligrafii czy filozofii, ukazującej nam nasze ograniczenie czy wiedzę o świecie opartą na stereotypach – czy też z powodów bardziej przyziemnych, jak polityka i gospodarka, Chiny jawią się jako państwo ogromnych inspiracji do badań naukowych bądź też jako partner handlowy o niezaprzeczalnie ogromnym potencjale. O tym potencjale świadczyć mogą np. dane PAIiIZ, według których w 2007 r. pod względem liczby projektów na pierwszym miejscu znaleźli się inwestorzy amerykańscy i japońscy. Na drugim pozostają Niemcy. Godny uwagi jest wzrost zainteresowania Polską firm chińskich, które w rankingu Agencji wysunęły się na trzecie miejsce. Widać więc, że Chińczycy coraz częściej inwestują w Polsce; dlaczego nie mieliby tego robić na Pomorzu?
Pomorze od zawsze współpracuje z Chinami…
Pomorskie współpracuje z Chinami od samego początku istnienia tego państwa w obecnej formie. 15 czerwca 1951 roku powstała Chińsko-Polska Spółka Żeglugowa, zawiązana na podstawie umowy między rządami ówczesnej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Chińskiej Republiki Ludowej. Chipolbrok był pierwszą spółką joint venture, jaka została utworzona w Chinach po proklamowaniu Republiki Ludowej w 1949 roku[1]. W 1957 r. utworzono w Gdańsku Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Chińskiej. Była to inicjatywa społecznych działaczy z firm żeglugowych i spedycyjnych Trójmiasta współpracujących z Chińską Republiką Ludową, takich jak Chińsko-Polskie Towarzystwo Okrętowe „Chipolbrok”, Polskie Linie Oceaniczne i C. Hartwig[2]. W Trójmieście znajdują się również dwie izby handlowe wyspecjalizowane w kontaktach z Chinami: Polsko-Chińska Izba Przemysłowo-Handlowa w Gdyni oraz Polsko-Chińska Izba Gospodarcza w Sopocie.
Chiny inwestują w strategiczne dla naszego regionu porty – od października 2004 większość udziałów terminalu cargo w gdyńskim Wolnym Obszarze Gospodarczym posiada chińska spółka Hutchison International Port Holdings Ltd., operator kontenerowy o światowej renomie. Port w Gdańsku również wiąże swoją przyszłość z chińskimi inwestorami. W lipcu bieżącego roku Zarząd Morskiego Portu Gdańsk S.A. gościł delegację przedstawicieli Centralnej Administracji Portu Szanghaj. Jesienią ma zostać podpisana umowa o współpracy między portami.
… ale to Zachodniopomorskie jest bardziej rozpoznawalne w Kraju Środka
Niestety, nie Gdańsk, nie Gdynia, ale Koszalin został w 2006 roku nominowany do zaszczytnego grona 50 najlepszych na świecie lokalizacji dla chińskiego biznesu. Koszalin zawdzięcza ten sukces głównie swojemu Chińskiemu Parkowi Przemysłowemu. Poniżej przytaczam fragment folderu „Inwestuj w Koszalinie. Otwarte wrota na rynek europejski dla firm chińskich”:
„Chociaż chińskie firmy obecne są w wielu krajach Europy, to jednak właśnie w Koszalinie na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej powstało pierwsze na naszym kontynencie Chińskie Centrum Przemysłowe, w którym działalność produkcyjną prowadzą firmy z kapitałem chińskim. Chińskie Centrum Przemysłowe (…) jest pierwszym projektem mającym na celu utworzenie chińskiej strefy przemysłowej na terenie Unii Europejskiej. Centrum ma na celu zachęcenie chińskich inwestorów do podejmowania działalności gospodarczej w Polsce, skąd mają oni nieograniczony i pozbawiony barier dostęp (brak ceł i ujednolicone prawo) do ogromnego rynku całej Unii Europejskiej. Tradycją stało się również cykliczne uczestnictwo Koszalina w Targach Gospodarczych Prowincji Fujian w Fuzhou, w których biorą udział przedstawiciele władz miasta, jak również przedsiębiorcy. Intensywne kontakty gospodarcze przynoszą owoce. Koszalinem zainteresowane są nowe chińskie firmy zamierzające inwestować w Europie. Miasto jest także często odwiedzane przez chińskie misje gospodarcze i oficjalne delegacje”[3].
Instytuty Konfucjusza – furtka do współpracy czy projekcja siły?
Uważam, że najlepszym posunięciem, które podniosłoby status Trójmiasta w oczach Chińczyków, byłoby stworzenie szerokiej międzyuczelnianej platformy, prowadzącej do ściągnięcia na Pomorze Instytutu Konfucjusza. Instytuty Konfucjusza to, najprościej ujmując, organizacje non-profit, mające za zadanie szerzenie chińskiej kultury na świecie. Głównym zadaniem instytutów jest zaspokajanie rosnącego popytu na naukę języka chińskiego, który według Xu Lina, przewodniczącego National Office for Teaching Chinese as a Foreign Language (NOCFL), stał się trendy na Zachodzie. Pierwszy Instytut Konfucjusza otwarto w Seulu w 2004 roku. Po dwóch latach na świecie funkcjonowało już 81 instytutów uczących mandaryńskiego, będącego pomimo swego poziomu nieprzystępności kluczem do sukcesu w biznesie. Dziś (choć dane te bardzo szybko ulegają zmianie) na świecie funkcjonuje ponad 260 instytutów w 75 państwach. Są ulokowane przy czołowych uniwersytetach – od Kenii po Koreę Południową i od Uzbekistanu po Australię. Do 2010 roku na świecie ma działać już 500 instytutów[4].
Pierwszy Instytut Konfucjusza w Europie Środkowej powstał w 2006 r. przy Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W czerwcu br. powołano drugi – w Poznaniu. Zajmie się on m.in. opracowaniem pierwszego Wielkiego Słownika Chińsko-Polskiego. Od miesiąca Instytut Konfucjusza funkcjonuje także przy Uniwersytecie Wrocławskim.
W październiku tego roku w Opolu powstało Centrum Współpracy Polska–Chiny – Instytut Konfucjusza. Doszło wówczas do antychińskich protestów, które miały zwrócić uwagę na politykę wewnętrzną Chin, szczególnie w kwestii politycznych represji. Prorektor Politechniki Opolskiej, prof. dr hab. inż. Marek Tukiendorf, apelował wówczas, by nie mieszać nauki z polityką. Według profesora, Instytut to dla Opola wielka szansa, także gospodarcza. Lokalni politycy myślą podobnie; Józef Sebesta, marszałek województwa opolskiego, liczy na podpisanie partnerskiej umowy z chińską prowincją Shandong, zamieszkaną przez 93 miliony osób. Samorząd województwa przekazał Politechnice Opolskiej 150 tysięcy złotych na przygotowanie siedziby Instytutu, a władze Opola za darmo oddały na ten cel piętro kamienicy przy głównym deptaku miasta.
Instytuty Konfucjusza to także pewna forma projekcji siły Chin na zewnątrz w formie tzw. soft power (koncepcja J.S. Nye’a Jr). Soft power odniesie jednak skutek jedynie wtedy, gdy język chiński będzie zrozumiały dla coraz większej liczby ludzi na świecie. Według statystyk, mandaryńskiego poza Chinami uczy się obecnie 40 milionów osób, a do 2010 liczba ta ma wzrosnąć do 100 milionów[5].
Instytuty Konfucjusza powstały też jako forma walki ze zjawiskiem the China threat (chińskie zagrożenie). Jak podaje „Renmin Ribao” („Dziennik Ludowy”), kultura jest właśnie tym soft power , który stłumi nieporozumienia pomiędzy różnymi nacjami i rasami oraz wprowadza więcej kolorytu do multikulturowego świata. Według tego samego dziennika, dwa lata temu w samych Stanach Zjednoczonych Ameryki już 800 college’ów i uniwersytetów prowadziło zajęcia z języka i kultury chińskiej, a 2400 szkół średnich i 2500 podstawówek planowało uruchomienie podobnych kursów.
Instytuty Konfucjusza nie są przyczółkami szpiegowskimi Państwa Środka, jak swego czasu obawiały się służby wywiadowcze Kanady[6]. Zajmują się rozwijaniem wszechstronnych, przede wszystkim biznesowych i naukowych bilateralnych kontaktów. Szczególnie ta ostatnia kwestia jest, moim zdaniem, istotna w przypadku naszego regionu. Gościłem w krakowskim Instytucie w grudniu ubiegłego roku jako obserwator na konferencji naukowej „Współczesne Chiny – narodziny imperium w kontekście międzynarodowym”. Wśród zaproszonych prelegentów – młodych doktorów i doktorantów zajmujących się Azją – nie było nikogo z Trójmiasta, natomiast silnie reprezentowane były m.in. uniwersytety: Jagielloński, Warszawski, Wrocławski, Adama Mickiewicza, Łódzki, SGH oraz SWPS – a zatem wszystkie ośrodki aspirujące do czołowych lokat w rankingach uczelnianych.
Można mieć nadzieję, że konferencje tego typu (choć ta opisana wyżej pozostawiła we mnie pewien niedosyt) z roku na rok będą podnosiły stan wiedzy nie tylko słuchaczy, ale też samej kadry naukowej na temat Chin. W dłuższej perspektywie może się to przełożyć na zasób wiedzy przeciętnego Kowalskiego, dla którego Chiny, jak to ujął jeden z użytkowników sinoforum.pl, będą czymś więcej niż tylko „złośliwą naroślą wokół Tybetu” lub zastępem malutkich łapek pakujących towary dla supermarketów.
Rysunek 1. Instytuty Konfucjusza na świecie
Źródło: http://english.hanban.edu.cn/kzxy.php.
Pomorze też ma perspektywy
Powołując się na przykład opolski i mając możliwość „gdybania”, mógłbym założyć, że na Pomorzu istniałaby szansa zawiązania współpracy różnych podmiotów na rzecz stworzenia Instytutu Konfucjusza w naszym regionie. Myślę tu o kooperacji trzech ośrodków akademickich – Uniwersytetu Gdańskiego, Politechniki Gdańskiej oraz Wyższej Szkoły Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych i Politycznych, a także firm prywatnych, prowadzących od dłuższego czasu handel z Chinami. Taka inicjatywa uruchomiłaby przy okazji słabo wykorzystany w Polsce instrument partnerstwa publiczno-prywatnego. Daje się już zauważyć potencjał, na podstawie którego można by takie naukowo-edukacyjne konsorcjum zawiązać. Od 2004 roku w Wyższej Szkole Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych i Politycznych działa specjalność chinoznawstwo – the Modern China Studies, z językiem mandaryńskim jako lektoratem plus przedmiotami kierunkowymi. Istniejące od początku 2007 roku Polsko-Chińskie Koło Naukowe przy WSMSGiP, zrzeszające ambitnych studentów chinoznawstwa oraz innych specjalności z wydziału Studiów Międzynarodowych, zorganizowało już kilka eventów poświęconych Chinom – „Tydzień Chiński” oraz konferencję „Chiny: bez owijania w jedwab”. Do uczestnictwa w tych dwóch wydarzeniach udało się członkom Koła zaprosić zarówno doświadczonych, jak i najbardziej wyróżniających się z młodego pokolenia badaczy Chin: prof. dr hab. Karin Tomalę, dr. Marcelego Burdelskiego, dr. Jarosława Jurę, dr. Dominika Mierzejewskiego, mgr. Wojciecha Jakóbca, mgr Kamilę Kreft-Nowacką oraz dr. Piotra Uziębło.
W 2007 roku w Gdańsku również odbyła się konferencja nawiązująca tematycznie do Chin – „Pierwszy wieczór międzykulturowy: Chiny, Europa, Polska”, zorganizowany przez Centrum Studiów Azji Wschodniej Uniwersytetu Gdańskiego oraz Międzywydziałowe Koło Naukowe UG Politicus.
Współpracujmy z Chinami!
Nie powinniśmy konkurować z Poznaniem, Wrocławiem czy Krakowem liczbą robotników ściągniętych do budowy stadionów, ale raczej pozytywnym klimatem do badań i edukacji o Chinach.
Na pewno da się prowadzić interesy z Państwem Środka bez ściągnięcia do Trójmiasta Instytutu Konfucjusza czy nawet bez stworzenia żywego klimatu akademickiego dla rozwoju badań nad Chinami. Uważam jednak, że powinniśmy konkurować z Poznaniem, Wrocławiem czy Krakowem nie liczbą robotników ściągniętych do budowy naszych stadionów na Euro 2012, ale raczej pozytywnym klimatem do badań i edukacji o Chinach. Takie działania jak publikacje, konferencje czy uczestnictwo w targach międzynarodowych mogą przyciągnąć na Pomorze przedsiębiorstwa z branż bardziej zaawansowanych oraz instytucje kultury i nauki.
Widać wyraźnie, że regiony, w których funkcjonują już Instytuty Konfucjusza (zarówno w kraju, jak i za granicą), mają łatwość nawiązywania kontaktów z Chinami na wielu płaszczyznach. Ci, którzy mieli już styczność z chińskimi inwestorami bądź znają realia prowadzenia biznesu w Chinach, wiedzą doskonale, że te kontakty są dla Chińczyków rzeczą podstawową. Bez tego nie da się wykształcić guanxi[7] , a bez guanxi nie ma sukcesu. Dzięki Instytutowi Konfucjusza możliwe byłoby również wykształcenie kadry, która bez problemu nawiązywałaby dobre relacje ze stroną chińską. A tej łatwości w podejmowaniu kontaktów teraz brakuje. Kamila Kreft-Nowacka z firmy Sina , zajmującej się m.in. tłumaczeniami w czasie wizyt przedstawicieli administracji chińskiej różnych szczebli w Polsce, uważa, że polskie urzędy miast mają problemy z radzeniem sobie z inwestorami chińskimi; z kolei gdy już pewne kontakty zostaną nawiązane, brakuje sprawnego nimi zarządzania. Kamila Kreft-Nowacka oraz Łukasz Michalski z Centrum Obsługi Inwestora w Agencji Rozwoju Pomorza powiedzieli, że dobry kontakt z jednym inwestorem pociąga za sobą profity w postaci kolejnych inwestorów, przybyłych na zasadzie „poczty pantoflowej”. W przypadku Pomorza jest to szczególnie ważne, gdyż prawie wszyscy inwestorzy z Chin kierują zainteresowanie w stronę Warszawy, Poznania, ewentualnie Wrocławia; inne destynacje wskazuje im dopiero PAIiIZ.
Mamy przykład portowego miasta, które w sposób celujący wykorzystało możliwości, jakie daje rosnąca potęga gospodarcza Chin. Trójmiasto mogłoby idealnie wypełniać funkcję gateway city, przypisywaną jej przez Komisję Europejską („The State of European Cities Report”). Jednakże Hamburg, współpracując wręcz wzorowo z Szanghajem, minimalizuje znaczenie Trójmiasta jako właśnie gateway city . Zainicjowana w 2004 r. przez Hamburską Izbę Handlową, odbywająca się co dwa lata konferencja „The Hamburg Summit, China meets Europe” przyciąga uwagę całej Europy i Chin oraz angażuje najważniejsze postacie świata polityki i gospodarki. Na ostatnim „The Hamburg Summit”, we wrześniu br., nie był obecny ani jeden przedstawiciel Polski, pojawili się natomiast dwaj reprezentanci Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W Hamburgu działa również Instytut Konfucjusza, a przy senacie miasta funkcjonuje specjalna komórka do spraw kontaktów z miastem partnerskim Szanghaj. Wzorowa współpraca Hamburga z Chinami może być tematem na odrębny artykuł czy też bardziej dogłębną analizę z podtytułem: „Jak należy prowadzić interesy z Chinami”.
Na zakończenie, jako ostatni w tym artykule głos młodego pokolenia, przytoczę zdarzenie z mojego osobistego doświadczenia. Miałem okazję oprowadzać po Trójmieście chińskiego biznesmena. Po wyjściu z samochodu przy gdyńskim bulwarze niezwykle wysoko ocenił on świeżość i jakość naszego powietrza. Trójmiasto wykorzystuje jako swoją zaletę klimat, morze, plaże – jednak są to zasoby, których nie wypracowaliśmy, a które możemy jedynie
[1] http://www.szanghajkg.polemb.net/index.php?document=27.
[2] http://www.tppch.pl.
[3] Informacje zaczerpnięte z folderu „Inwestuj w Koszalinie. Otwarte wrota na rynek europejski dla firm chińskich” dzięki uprzejmości Pana Adama Sawickiego, inspektora z Wydziału Rozwoju i Współpracy Zagranicznej w Urzędzie Miejskim w Koszalinie.
[4] http://news.xinhuanet.com/english/2007-12/06/content_7212089.htm.
[5] Olympics boosts Chinese language promotion , http://news.xinhuanet.com/english/2008-09/30/content_10135004_1.htm.
[6] http://www.themonitor.ca/article-cp69319033-CSIS-say-Confucius-part-of-Chinese-bid-to-win-over-western-hearts.html.
[7] Guanxi jest terminem, który trudno przetłumaczyć na język polski ze względu na brak odpowiedniego aparatu pojęciowego; często termin ten jest tłumaczony jako znajomość (kogoś); sieci osobistych kontaktów i powiązań. Klasyk John King Fairbank w swoim dziele „China, a New History” opisuje guanxi jako „networks, personal connections ”.