O autorze:
Z Włodzimierzem Szordykowskim , Dyrektorem Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw, rozmawia Dawid Piwowarczyk .
- Panie Dyrektorze, czy pomorskie MSP mają możliwości dostępu do kapitału?
- Oczywiście możliwości są, ale jeżeli chcemy, by MSP rozwijały się jeszcze szybciej i decydowały o pozytywnej przemianie naszego regionu, musimy dołożyć starań, by nasze pomorskie przedsiębiorstwa miały te możliwości zdecydowanie większe.
- Czy zauważa Pan tutaj poprawę?
- Rzeczywiście, pojawiają się nowe inicjatywy z naszej strony oraz ze strony samorządów. Wciąż jednak uważam, że nie osiągnęliśmy masy krytycznej, która pozwalałaby nam powiedzieć, że w zakresie finansowania MSP mamy już w miarę dobry i efektywny system.
- A czy same firmy chcą zmian i się zmieniają?
- Już od kilkunastu lat wspieramy pomorskie rzemiosło i widzimy, jak diametralne zmiany zaszły w nim przez ten okres. Oczywiście w dalszym ciągu istnieje spora grupa firm, które zmieniają się w niewielkim stopniu. z drugiej jednak strony, ogromna ilość przedsiębiorstw ciągle się doskonali, z roku na rok jest większa i bardziej dynamiczna. Wiele z nich znalazło swoją niszę rynkową, by produkować i sprzedawać towary, które należą do najlepszych, najbardziej zaawansowanych na rynku.
- Jak można wspomagać takie pozytywne zjawiska?
- Jak w każdym genialnym projekcie za wszystkim stoi człowiek. Obserwując naszych członków, widzimy, że upór i zapał jednego człowieka decyduje o sukcesie w większym stopniu niż inne czynniki. Prawdą jest jednak, że potrzebne są czasami rozwiązania systemowe.
- Jak państwo może wspierać przedsiębiorczość?
- Odpowiem na to pytanie, pokazując sytuację branży samochodowej, bardzo licznie reprezentowanej w naszej izbie. Nikt nie zaprzeczy, że ostatnie piętnaście lat to okres niebywałych przeobrażeń w tej branży. Przeistoczenia systemu ekonomicznego w naszym kraju w połączeniu z bardzo szybkim postępem technologicznym (w tej branży szczególnie widocznym) spowodowały konieczność ciągłego doskonalenia się pomorskich firm tego sektora. Przedsiębiorstwa, które temu nie sprostały, były sukcesywnie wypierane z rynku. To dobry i charakterystyczny dla zdrowej ekonomii proces. Mamy tutaj jednak cały czas do czynienia z psuciem rynku. Obecne regulacje prawne powodują obniżanie stawek do poziomu, na którym uczciwie działające zakłady mają duże trudności z osiągnięciem rentowności. Jednocześnie system pozwala funkcjonować całkiem sporej szarej strefie. Tracą na tym zarówno uczciwe warsztaty, jak i samo państwo. Wolność gospodarcza nie powinna oznaczać anarchii i przyzwolenia na istnienie zjawisk patologicznych.
- I tutaj właśnie ujawnia się sens istnienia takich podmiotów, jak Państwa Izba.
- Oczywiście znamy swoją skalę i wiemy, że jesteśmy w stanie oddziaływać głównie na lokalne ośrodki władzy. Grupując ponad 2300 podmiotów, jesteśmy najliczniejszą tego tupu organizacją w regionie i jedną z najmocniejszych w kraju. Nieprzerwanie od ponad 60 lat staramy się wspierać naszych członków i podnosić konkurencyjność firm. Ale konieczne jest ciągłe zwiększanie potencjału organizacji pracodawców i przedsiębiorców tak, by nasz głos był słyszany i byśmy mieli realny wpływ na kształtowanie systemu. Jako przedsiębiorcy nie domagamy się szczególnego traktowania, żądamy jednak jasnych i stabilnych reguł. Małe i średnie firmy są filarem każdej zdrowej i dynamicznej gospodarki. Województwo pomorskie nie jest tutaj wyjątkiem. To właśnie MSP są największym pracodawcą. To dzięki takim firmom oraz ciężkiej pracy ich właścicieli Pomorskie z roku na rok staje się coraz silniejszym gospodarczo punktem na ekonomicznej mapie Europy.
- Panie Dyrektorze, jak Pan ocenia kwestie dostępności do wsparcia?
- Już na początku lat 90., korzystając z kontaktów z naszymi zachodnioeuropejskimi partnerami, zaczęliśmy organizować szkolenia dla pomorskich przedsiębiorców. Uzyskali oni możliwość zgłębienia wiedzy oraz porównania swoich osiągnięć z tymi, jakimi szczycą się ich koledzy na zachodzie Europy. Początkowo wielu z nich wątpiło w sens takiego wsparcia. Nasze wieloletnie działanie dowiodło jednak potrzeby i sensowności owego przedsięwzięcia.
- Na jaką pomoc mogą liczyć Wasi członkowie ze strony samej Izby?
- Oczywiście staramy się pokazać naszym członkom możliwości, jakie wynikają z członkowstwa w Unii Europejskiej. z jednej strony otwarcie gigantycznego rynku, z drugiej dużo większy niż przed akcesją strumień środków pomocowych sprawia, że pomorskie firmy stają przed niebywałą szansą. Ale czy tę szansę wykorzystają, zależy głównie od nich samych. Jako Izba nie zaniedbujemy też działań, które prowadzimy od lat - szkolimy głównie młode osoby w aż 35 zawodach. Prowadzimy egzaminy czeladnicze i mistrzowskie. Wypracowany w Polsce system kształcenia rzemieślniczego uważany jest za jeden z najbardziej wydajnych i efektywnych. Najlepszym dowodem na jego skuteczność jest fakt, że polscy rzemieślnicy są bardzo poszukiwani i bez trudu znajdują pracę w wielu krajach.
- Panie Dyrektorze, wracając do kwestii pomocy unijnej, jak ona jest oceniana przez Państwa członków?
- Środki unijne są niewątpliwie wielką szansą. Pierwsze lata pokazują jednak, że system jest niedopracowany. Przedsiębiorcy skarżą się na niejasne procedury, brak wystarczających informacji, zbyt długie okresy oczekiwania. Dla MSP dużym problemem jest też konieczność sfinansowania z własnych środków całej inwestycji, by dopiero po jej zakończeniu otrzymać dotację. Zważywszy na szczupłe zasoby finansowe pomorskich MSP, bardzo często uniemożliwia to aplikowanie o pomoc nawet na bardzo ciekawe projekty.
- Jak Pan ocenia proporcje pomiędzy środkami przeznaczonymi na szkolenia i na inwestycje?
- Nasi członkowie wyraźnie wskazują, że szkolenia i doradztwo są ważne i przydatne. Najczęściej jednak oczekują wsparcia projektów inwestycyjnych. Wzrost i unowocześnienie potencjału produkcyjnego jest obecnie dla pomorskich firm największym priorytetem.
- Obserwując obecne zmiany, uważa Pan, że możemy w następnych latach liczyć na znaczącą poprawę?
- Myślę, że tak. Takie działania, jak uruchomienie Pomorskiego Funduszu Poręczeń Kredytowych i Pomorskiego Funduszu Pożyczkowego, powstawanie kolejnych inkubatorów przedsiębiorczości i centrów nowych technologii są niewątpliwie bardzo dobrymi inicjatywami, które muszą już wkrótce zaowocować. Mamy nadzieję, że napływ środków unijnych w kolejnym okresie programowania będzie zdecydowanie większy, a duży strumień funduszy popłynie zarówno do samych firm, jak i do podmiotów wspierających przedsiębiorców i przedsiębiorczość. Wsparcie to może pozwolić nam zniwelować lukę, która dzieli nas wciąż od państw wyżej rozwiniętych. Jeśli dołożymy do tego naszą przedsiębiorczość oraz kreatywność, to nasz kraj, a w szczególności Pomorze, czeka okres wysokiego rozwoju gospodarczego i szybkiego nadrabiania zaległości.
- Dziękuję za rozmowę.
O autorze:
Z Włodzimierzem Szordykowskim , Dyrektorem Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw rozmawia Dawid Piwowarczyk
Czy, Pana zdaniem, system edukacyjny zapewnia absolwentów o odpowiednich kwalifikacjach?
Niestety muszę przyznać, że nie zapewnia. W firmach potrzebujemy przede wszystkim osób dobrze przygotowanych do pracy. W związku z tym przez cały czas organizowana jest nauka zawodu na stanowiskach pracy. W tej chwili mamy do czynienia z systemem dualnym. Uczeń w szkole zawodowej zdobywa podstawy teoretyczne, a dzięki podpisanej z pracodawcą umowie przyswaja sobie też umiejętności praktyczne. Poprzez pracę uczy się, nabiera doświadczenia. Niestety u nas przez wiele lat odchodzono od kształcenia praktycznego na rzecz przekazywania wiedzy. To prowadzi do sytuacji, w której absolwenci szkół dopiero w firmach muszą się doszkalać, by dobrze i efektywnie wykonywać swoje obowiązki.
Nasze małe i średnie pomorskie firmy radzą sobie z takim wyzwaniem?
Badania Politechniki Gdańskiej pokazały, że poziom przygotowania kadry zarządzającej w małych i średnich firmach jest zazwyczaj niższy niż w większych podmiotach. Tymczasem, małe i średnie przedsiębiorstwa nie mogą pozwolić sobie na to, żeby zatrudniać dużą rzeszę specjalistów. Menadżer w takich firmach musi umieć skutecznie zajmować się wieloma dziedzinami. Pracownicy produkcyjni także nie mogą być specjalistami tylko w jednej, wąskiej dziedzinie. Dlatego potrzebne jest kształcenie interdyscyplinarne. Staramy się promować i wspierać działania w tym kierunku. Dobrym przykładem jest tutaj Politechnika Gdańska, która uruchamia kształcenie mechatroników, czyli osób z wiedzą mechaniczną, elektroniczną i informatyczną. Właśnie taka interdyscyplinarność jest przyszłością. Ważne jest też to, żeby już w czasie nauki, studiów młodzi ludzie mogli mieć kontakt z przedsiębiorstwami. Proponujemy na przykład, żeby prace końcowe - dyplomowe, licencjackie, magisterskie - miały charakter praktyczny, zajmowały się opisywaniem i diagnozowaniem konkretnego tematu, problemu w konkretnej firmie. Młody człowiek zyska wtedy cenną wiedzę, umiejętność rozwiązywania problemów praktycznych, a przedsiębiorca będzie miał okazję docenić korzyści, jakie niesie ze sobą współpraca i zatrudnianie młodych osób.
Czy likwidacja szkół zawodowych, ograniczenie nauczania w technikach nie było błędem?
Od dłuższego czasu obserwujemy tendencję likwidacji kształcenia technicznego na poziomie szkół średnich. Jest to pokłosie reformy edukacji, która zakładała, że kształceniu średniemu technicznemu będzie podlegał średnio co piaty uczeń, a nie, jak to było wcześniej, około 40% uczniów. Zgodnie z tymi założeniami aż 80% osób ma kształcić się w szkołach średnich kończących się maturą. Dla realizacji tych założeń nie tylko zwiększono nabór do liceów ogólnokształcących, ale utworzono też całkiem nowe jednostki - licea profilowane. Zgodnie z założeniem kształcenie zawodowe miało odbywać się bez żadnego kontaktu z praktyką. Efekt jest taki, że w szkołach tego typu kształci się obecnie osoby, które z jednej strony nie mają wystarczającej wiedzy, by studiować, a z drugiej, przede wszystkim z powodu braku umiejętności praktycznych, nie są też atrakcyjne dla pracodawców. System spowodował, że skrzywdzono młodych ludzi. Rozbudzono ich ambicje, a jeszcze bardziej ambicje rodziców, nie dając tak naprawdę skutecznych narzędzi do ich realizacji. Tymczasem, prawda jest taka, że znaczna część tych młodych ludzi ma duże zdolności manualne i w szkole zawodowej czy technikum mogłaby je skutecznie rozwijać. Przecież nie każdy chce być lekarzem czy adwokatem. Teraz już zrozumiano błąd i powoli planuje się odejście od liceów profilowanych.
Czy demografia pomaga, czy przeszkadza w dostosowywaniu systemu edukacji do potrzeb rynku pracy?
Niestety wydaje się, że demografia jest przeciwko nam. Widzimy to na przykład w wyraźnym spadku zainteresowania - także u nas w izbie rzemieślniczej - kształceniem zawodowym. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy 8 tys. uczniów, a w tej chwili jest już poniżej 5 tys. uczniów rocznie. I coraz częściej, szczególnie w Trójmieście, firmy sygnalizują problem ze znalezieniem uczniów chętnych do podjęcia praktycznej nauki zawodu. Poza demografią przeciwko nam jest też to, że prestiż rzemieślnika nie jest u nas w kraju wysoki. Tymczasem okazuje się, że nasi pracownicy są bardzo dobrze oceniani za granicą.
Z czego wynika ten nasz sukces edukacji zawodowej?
To, czego szczególnie zazdroszczą rzemieślnicy z innych krajów, dotyczy tego, że nasi pracownicy potrafią pracować i równolegle kształcić młodszych. Jednocześnie jednak jest to kształcenie na najwyższym poziomie, bo kształcić może tylko osoba z tytułem mistrzowskim i uprawnieniami pedagogicznymi. My uczymy ludzi nie tylko zawodu. Uczniowie uczą się także, jak swoją wiedzę i umiejętności przekazać innym.
Czy tworzenie szkół przyzakładowych może być antidotum na braki na rynku pracy?
Uważam, że system szkół przyzakładowych był dobry, bo tam uczeń miał większą możliwość styczności z zawodem, miał praktykę na stanowisku pracy. Uczeń widział i mógł zapoznać się z technologią nie z książek, ale w rzeczywistym zakładzie pracy. I u nas w rzemiośle jest coraz większa grupa podmiotów gospodarczych zainteresowanych tworzeniem przy swoich firmach małych dziesięcioosobowych szkół. Motywacją są tutaj refundacje w wysokości kilkukrotności najniższej płacy i składki ZUS dla małoletnich uczniów.
Czy firmy nie marnują potencjału pracowników? Na przykład poprzez zlecanie prostych prac przygotowawczych, porządkowych wysokokwalifikowanemu pracownikowi.
Ja myślę, że ten problem rozwiąże się niedługo sam. Dzięki outsourcingowi firma i pracownicy są coraz częściej odciążani. Na przykład obecnie nie ma problemu ze zleceniem prania ubrań czy sprzątania podmiotom zewnętrznym. Oczywiście warto na przykład pomyśleć o tym, czy firmy nie powinny częściej zatrzymywać u siebie starszych, doświadczonych pracowników. Pracownik taki może już nie być bardzo przydatny w procesie produkcyjnym, ale może stać się nauczycielem dla młodej kadry.
Czy, Pana zdaniem, nie marnuje się potencjału kobiet?
Słyszę o takich przypadkach, ale dyskryminacji nie widzę. Na przykład, u nas w izbie na 23 osoby 19 osób to kobiety. Jest wiele dziedzin, w których dominują kobiety - na przykład szkolnictwo - gdzie, według mnie, występuje zbyt duże sfeminizowanie, choć pewnych naturalnych predyspozycji nie należy na siłę zwalczać. W innym przypadku dojdziemy do absurdów. Są na przykład prace wymagające dużej siły i tutaj bardziej predysponowani są mężczyźni. Problemem jest to, że każde stanowisko pracy jest kosztem i pracownicy muszą zarobić na jego utrzymanie. Jeżeli kobieta idzie na urlop macierzyński, jeżeli często bierze zwolnienie chorobowe ze względu na dziecko, a państwo nie jest w stanie pokryć pracodawcy tych strat, to zrozumiałe jest to, że traktuje on taką sytuację w kategorii obciążenia firmy. Często jest tak, że to sam system dyskryminuje zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Pamiętam dobrze, jak kilka lat temu moja żona, pracownik naukowy UG, musiała wyjechać służbowo za granicę. Gdy dzieci zachorowały, miałem niesamowite problemy, by jako rodzic, ale ojciec, uzyskać zwolnienie lekarskie.
Czy gminy są sobie w stanie same poradzić z tym problemem?
Myślę, że nie. Samorządy mają lepsze rozeznanie w kwestiach lokalnych. Państwo na szczeblu centralnym powinno zająć się tworzeniem dobrego systemu prawnego. A wszystkie inne rzeczy - edukacja, pomoc socjalna - powinny być zarządzane z jak najniższego szczebla. Wtedy efektywność działalności państwa będzie największa.
Dlaczego pracodawcy nie chcą bardziej angażować się w kształcenie swoich kadr?
W naszym przypadku ta teza nie znajduje uzasadnienia. Z 2 tys. firm-członków izby aż dwie trzecie kształci młodych pracowników. Nasi członkowie wiedzą, że jest to dla nich szansa. Przez trzy lata kształcą takich młodych ludzi, odpowiednio ich formując, a jednocześnie mają niepowtarzalną okazję przyglądać się im przez tak długi okres i znajdować wśród nich swoich przyszłych pracowników. Standardowy proces rekrutacji nigdy nie da pracodawcy takich możliwości.
Czy wejście Polski do Unii Europejskiej było dla nas szansą, czy zagrożeniem?
Uważam, że cały czas jest to dla nas szansa. Nie możemy jednak powielać błędów innych. Obserwuję to na przykładzie niemieckich rzemieślników, którzy zamiast dostosowywać się do zmieniającej sytuacji, starają się wymuszać na władzach ochronę status quo. A to w realiach zmieniającej się gospodarki wolnorynkowej jest niemożliwe. Dlatego my musimy być gotowi do rywalizacji, ciągłej zmiany i dostosowywania się do trendów na rynku pracy. Problemem jest to, że nie tworzymy możliwości powrotu dla osób, które wyjechały do pracy za granicę i znaczna ich część jest już dla naszego rynku pracy stracona.
Czy Polska, Pomorze może przyciągać absolwentów, pracowników z innych regionów?
Uważam, że Pomorze ma taką szansę. By to jednak było możliwe, musimy zmienić nasze nastawienie. Musimy poważniej traktować nasze cele strategiczne i działać tak, by je osiągać. Problemem jest to, że często samorządy traktują gospodarkę jako coś, co jest od nich niezależne, co funkcjonuje samodzielnie. Tymczasem, doświadczenie uczy, że rozwój gospodarczy jest większy tam, gdzie samorządy potrafią współpracować z biznesem, tworzyć lepsze perspektywy dla funkcjonowania firm. Musimy być jak dobry gospodarz, który wie, kiedy zasiać, ile z plonu może skonsumować, ile może przeznaczyć na rozwój gospodarstwa, a ile musi zostawić na kolejny siew. Uważam jednak, że mamy potencjał, żeby być województwem o największej dynamice rozwoju w kraju.
Dziękuję za rozmowę.
O autorze:
Z Włodzimierzem Szordykowskim , Dyrektorem Departamentu Rozwoju Gospodarczego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.
Leszek Szmidtke: Przedsiębiorcy zainteresowani budową klastrów wiedzą, że administracja jest im bardzo potrzebna, ale czasami można odnieść wrażenie, że wyłącznie do przekazywania unijnych pieniędzy.
Włodzimierz Szordykowski: Doskonale rozumiem wątpliwości przedsiębiorców, długi czas pracowałem w tym środowisku, w Pomorskiej Izbie Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Właściciele firm, podobnie jak samorządowcy, muszą się zastanowić, jak wzmacniać konkurencyjność lokalnej gospodarki. Wniosek nasuwa się jeden: potrzebne jest współdziałanie. Musimy lepiej wykorzystać potencjał naszego regionu. Poprzez tworzenie klastrów nie tylko pokazujemy, jak bardzo potrzebne jest to narzędzie w przedsiębiorstwach. Za tym oczywiście pójdzie wsparcie finansowe. Regionalny Program Operacyjny przewiduje środki na innowacje. Naszą konkurencyjność będziemy podnosić właśnie poprzez wzrost innowacyjności firm. Z mojego doświadczenia wynika, że przedsiębiorcy są dużymi indywidualistami. Niechętnie współpracują z firmami o podobnym charakterze zlokalizowanymi w naszym regionie. Bardzo nam brakuje wzajemnego zaufania. Trzeba chcieć współpracować, i to chyba pierwszy warunek. Współdziałanie otwiera nowe możliwości, szczególnie gdy mówimy o innowacjach. Przecież to nie są wyłącznie nowe technologie, ale też zmiana sposobu myślenia, działania, zarządzania.
Tylko nadal nie wiemy, na czym ma polegać rola administracji. Oczywiście środki unijne zostawmy na razie z boku.
Jednym z pomysłów administracji samorządowej, marszałka, jest powołanie Pomorskiego Centrum Innowacji. Chcemy w ten sposób ułatwić przedsiębiorcom dotarcie do najnowszych technologii. Ma też to być miejsce ich spotkań, rozmów, szkoleń. To będzie przedsięwzięcie komercyjne, więc Centrum będzie musiało na siebie zarobić, wykazać się pomysłowością i skutecznością.
Jakie będą środki na wspieranie inicjatyw klastrowych i innowacyjności w najbliższych latach?
Pieniądze są, cały Priorytet 1 RPO. Na Regionalną Sieć Rozwiązań Innowacyjnych mamy 74 miliony euro, a na wspieranie innowacyjnych rozwiązań w małych i średnich przedsiębiorstwach przeznaczono 56 milionów euro. Generalnie na takie cele zaplanowano 309 milionów euro na lata 2007-2013. To dużo, chociaż potrzeby są większe i te pieniądze nie pozwolą rozwiązać wszystkich problemów. Dlatego zastanawiamy się, jak je najlepiej wykorzystać. Klastry jako wsparcie innowacji są wymieniane jako działania zespołowe, grupowe. Na co dokładnie zostaną przeznaczone te pieniądze, jeszcze nie wiadomo. To będzie zależało od przedsiębiorców. Oni będą przygotowywać projekty, przedstawiać pomysły. To oni muszą wiedzieć, jak te pieniądze zainwestować, by podnieść swoją konkurencyjność, utrzymać się na rynku.
Jednak władze regionalne mogą właśnie w takim przypadku decydować, co jest bardziej pożądane. Czy większe będzie wsparcie dla rozwoju firm tzw. wysokich technologii? Czy bardziej będą wspierane klastry przedsiębiorstw branży chemicznej, ewentualnie wielkie firmy przetwórstwa mięsnego?
Częściowa selekcja już została zrobiona i środki zostaną ukierunkowane na małe i średnie przedsiębiorstwa, czyli 99% firm w naszym regionie może się ubiegać o te pieniądze. Z tego 95% ma do 9 zatrudnionych, czyli są to mikroprzedsiębiorstwa.
Właśnie takie firmy mają tworzyć klastry. Czy z perspektywy Urzędu Marszałkowskiego widać rosnące zainteresowanie wspólnymi projektami, wykorzystywaniem tego narzędzia, jakim jest właśnie klaster?
Od kilku lat przygotowywaliśmy się do tego, a pomorskie uczelnie oraz instytuty, na przykład Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową czy Politechnika Gdańska, stworzyły zespoły badawcze i pracowały nad projektami. Angażowały się w to również inne instytucje, jak Gdański Związek Pracodawców, Pomorska Izba Rzemieślnicza Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Budowano tam strategie branżowe, ale niestety odzew jest niewielki. Ciągle za mało przedsiębiorców widzi korzyści, jakie płyną z klastrów.
Czyli potrzebne są dobre przykłady. Gdy przedsiębiorcy zobaczą, że to się udaje, że to jest skuteczne narzędzie, będą chętniej współpracować?
Właśnie dążymy do tego, żeby był dobry wzór do naśladowania. Bardzo nam zależy, by środowiska przedsiębiorców, naukowców oraz urzędnicy ściśle ze sobą współpracowali. To jest mocno wspierane przez Unię Europejską. W Strategii Lizbońskiej zapisano, że możemy podnosić konkurencyjność krajów Unii, w tym Polski, tylko poprzez wiedzę. Konkurowanie niskimi cenami nie ma przyszłości. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie produkował taniej. Dlatego bardzo liczymy na wsparcie środowisk naukowych. Ich pomysły, odkrycia powinny być zachętą dla przedsiębiorców. Wspólnie z Politechniką, Uniwersytetem, Akademią Medyczną przygotowujemy projekt, którego celem jest rozwój biotechnologii.
Skoro ta współpraca nie jest czymś normalnym, naturalnym, to czy pieniądze z Unii Europejskiej wystarczą, by to zmienić?
Zmienić się muszą i przedsiębiorcy, i uczelnie. Przeszkodą jest na przykład droga rozwoju naukowego, awanse, to, co jest oceniane jako dorobek naukowy. Do tej pory dokonania, które znajdowały zastosowanie w gospodarce, nie były zaliczane do osiągnięć, do naukowego dorobku. Traktowano je, i nadal się traktuje, jako działalność komercyjną, a nie naukową. Jednak ten problem musi rozwiązać samo środowisko naukowe, a to, być może, wymaga zmiany całego systemu. Skoro mówimy o konkurencyjności przedsiębiorstw, to powinna być też konkurencyjność uczelni. Przecież muszą być efekty pracy naukowej, na to między innymi idą pieniądze z naszych podatków.
Samorządy powiatowe mają duży wpływ na kształt i poziom szkolnictwa średniego, ponadgimnazjalnego. Czy w powstających klastrach pojawiają się jakieś oczekiwania dotyczące poziomu i kierunków kształcenia?
Sygnały są i głownie dotyczą szkolnictwa zawodowego. Trzeba położyć większy nacisk na praktykę, za dużo teorii wkładamy do głów uczącej się młodzieży. Podobnie większy nacisk należy kłaść na współpracę. Praca zespołowa to ciągle nasz słaby punkt. Dlatego w Pomorskim Centrum Innowacji chcemy na to zwracać szczególną uwagę. Do szkół w pomorskich gminach będziemy wysyłać innowacyjny autobus, aby pokazywać możliwości nowoczesnej gospodarki. Myślimy też o nauczycielach przedsiębiorczości w szkołach. Chcemy pomagać w ich kształceniu i podnoszeniu kwalifikacji. Mają nie tylko przekazywać wiedzę, ale również zarażać uczniów przedsiębiorczością. Tego przedmiotu nie może nauczać ktoś, kto sam nie jest przedsiębiorczy.
Przedsiębiorczość w szkole to nie jedyne, co można, co należy wesprzeć.
Przedsiębiorcy coraz częściej angażują się w kształcenie siebie i swoich pracowników. Dualny system szkolnictwa zawodowego, w którym teoria jest w szkołach, a praktyka w firmach, jest chyba najlepszym rozwiązaniem. Tak samo powinno być w technikach. Coraz większą wagę przywiązują do kształcenia rzemieślnicze cechy w pomorskich miastach, również firmy zaczynają dla siebie szkolić ludzi.
To jest przestrzeń dla klastrów?
Jak najbardziej. Łatwiej wspólnie coś takiego robić. Zwłaszcza że kadry trzeba też przygotowywać z myślą o przyszłości. Nie możemy się ograniczać do tego, co jest dzisiaj. Warsztaty szkolne nie mają pieniędzy na nowoczesny sprzęt, urządzenia. W firmach mamy często najnowsze technologie.
Żeby przygotowywać szkolnictwo do potrzeb rynku, proponować i wytyczać kierunki rozwoju, trzeba wiedzieć, co się dzieje, gdzie powstają klastry, inicjatywy klastrowe.
Jeden z zapisów w strategii naszego województwa mówi o wspieraniu przedsiębiorczości opartej na lokalnych surowcach. Takim surowcem jest bursztyn. Mamy prężne środowisko przedsiębiorców związanych z bursztynem i oni też tworzą klaster. Coraz intensywniej rozwija się klaster spożywczy. W tej chwili koncentruje się na promocji pomorskiej żywności, na przygotowaniu oferty eksportowej. Branża budowlana również tworzy klaster "Budownictwo Pasywne". Firmy z branży stolarskiej także się przymierzają do stworzenia klastra. Celem jest też przygotowanie dobrej oferty eksportowej.
Kilka miesięcy temu powołano klaster energetyczny.
Nasz region jest uzależniony od dostaw energii i dlatego powinniśmy poszukiwać nowych źródeł oraz efektywniej wykorzystywać to, co mamy.
Gdzie władze samorządowe szukają wzorców, dobrych przykładów?
Przy tak szybko rozwijającej się gospodarce trudno dzisiaj powiedzieć, kto jest najlepszy. Przy tworzeniu Pomorskiego Centrum Innowacji korzystamy z wzorców fińskich. Finlandia po załamaniu się rynku rosyjskiego przeżywała głęboki kryzys. Udało im się z tego wyjść i dzisiaj, jeżeli chodzi o nowe technologie czy dochód na jednego mieszkańca, jest to kraj wiodący. Zaprosiliśmy fińskiego eksperta do współpracy i próbujemy zaadaptować tamtejszy model do naszych warunków. Czy jest to model najlepszy? To się okaże. Inni też nie śpią.
Dziękuję za rozmowę.
O autorze:
Z Mieczysławem Strukiem , wicemarszałkiem województwa pomorskiego i Włodzimierzem Szordykowskim , dyrektorem Departamentu Rozwoju Gospodarczego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego rozmawia Leszek Szmidtke , dziennikarz PPG i Radia Gdańsk.
Leszek Szmidtke: Samorząd szczebla wojewódzkiego ma być kreatorem, pomysłodawcą, twórcą kierunków rozwoju regionalnego, czy też kasjerem rozdzielającym pieniądze z budżetu państwa oraz Unii Europejskiej?
Mieczysław Struk: Każdy z tych elementów jest obecny w naszej działalności. Istnieją dziedziny, w których mamy ograniczone możliwości. Niewiele możemy zrobić na przykład na rynku paliw lub rynku energetycznym. Na pewno samorząd powinien być stymulatorem działań sprzyjających rozwojowi regionalnemu. Mam na myśli zarówno kreowanie kierunków strategicznych, planowanie przestrzenne, inwestycje publiczne, jak i tworzenie oraz realizację planów operacyjnych, na przykład rozwój obszarów wiejskich czy system wsparcia innowacji. Mamy też wpływ na kształtowanie szeroko rozumianej atmosfery związanej z przedsiębiorczością. Możemy poprzez środki europejskie, z funduszy strukturalnych oraz Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki wspierać chcących inwestować w innowacyjność oraz podnosić kwalifikacje zarówno kadry menedżerskiej, jak i pracowników.
Skupiamy się przede wszystkim na tworzeniu korzystnych warunków dla małych i średnich przedsiębiorstw i dla rozpoczynających działalność gospodarczą.
L.S.: Cele, czyli poziom strategiczny, są znane. Narzędzia, jakimi dysponuje samorząd województwa, w zasadzie też. Władze regionalne muszą więc zdecydować się na wybór drogi, która będzie najbardziej skuteczna przy rozwijaniu pomorskiej gospodarki, przedsiębiorczości.
M.S.: Skupiamy się przede wszystkim na tworzeniu korzystnych warunków dla małych i średnich przedsiębiorstw i dla rozpoczynających działalność gospodarczą. Robimy to poprzez tworzenie sieci instytucji otoczenia biznesu. W każdym powiecie powinien powstać zespół ludzi, którzy doradzą, jak przebrnąć meandry administracyjne, będą udzielać porad prawnych, podatkowych, ekonomicznych. Mikro-, małe i średnie firmy potrzebują też kapitału na starcie i powinny im pomagać instytucje, które samorząd województwa utworzył kilka lat temu: Pomorski Fundusz Poręczeń Kredytowych oraz Pomorski Fundusz Pożyczkowy. Samorząd województwa musi też dbać o promocję gospodarczą regionu, pokazanie naszych walorów zagranicznemu kapitałowi. Temu służy Centrum Obsługi Inwestorów, utworzone kilka lat temu przy Agencji Rozwoju Pomorza. Ostatnie lata pokazały, że samorząd wojewódzki musi również koordynować budowę związków między środowiskami naukowymi, administracją oraz przedsiębiorcami. Przykładem jest Pomorskie Centrum Innowacji, Bałtyckie Centrum Biotechnologii i Diagnostyki Innowacyjnej oraz Krajowe Centrum Informatyki Kwantowej .
L.S.: Opracowywanie modeli, tworzenie rozwiązań pomagających pomorskiej gospodarce to właśnie zadanie samorządu regionalnego. Wymaga to zaangażowania różnych środowisk, które podzielą się swoją wiedzą, doświadczeniem. Jak wyglądały rozmowy z przedstawicielami środowisk przedsiębiorców przy opracowywaniu Regionalnego Programu Operacyjnego? Jak wygląda to dzisiaj, kiedy powstają nowe rozwiązania na przyszłość?
M.S.: W naszym województwie jest około 200 instytucji okołobiznesowych. Trudno rozmawiać ze wszystkimi. Natomiast są organizacje, przedstawicielstwa przedsiębiorców, z którymi utrzymujemy stały kontakt. Wśród nich warto wymienić BCC, niektóre lokalne izby przemysłowo-handlowe, związki pracodawców czy powołaną niedawno Pomorską Radę Przedsiębiorczości. Właśnie ta rada opiniowała RPO, Program Operacyjny Kapitał Ludzki. Opiniuje też konkretne działania, jak choćby powołanie Pomorskiego Centrum Innowacji.
L.S.: Co znaczy opiniują? Jaki wpływ mają organizacje reprezentujące przedsiębiorców na podejmowane przez samorząd regionalny decyzje?
M.S.: Bardzo duży. Marszałek oraz cały zarząd muszą się liczyć z takimi opiniami. Projekt Pomorskiego Centrum Innowacji był kilkakrotnie modyfikowany ze względu na krytyczne uwagi. Od lat bardzo brakowało nam wspólnej reprezentacji środowisk gospodarczych. Kontakty międzynarodowe owocowały wizytami przedstawicieli zagranicznych organizacji przedsiębiorców. Szukali partnerów, chcieli współpracować, a u nas nie było odpowiednika. Dlatego marszałek wyszedł z inicjatywą powołania takiej reprezentacji przedsiębiorców i Regionalna Izba Gospodarcza Pomorza jest tego efektem. Zależy nam, by z Izbą, Radą Przedsiębiorczości, także z Izbą Rzemieślniczą Małych i Średnich Przedsiębiorstw oraz innymi organizacjami jak najlepiej współpracować.
L.S.: Przed długie lata pracował pan w Pomorskiej Izbie Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Czy czuliście się podmiotem, partnerem, którego opinia się liczy?
Włodzimierz Szordykowski: Tak. Oczywiście w tych zagadnieniach, na które władza tego szczebla miała wpływ. Niestety większość decyzji kształtujących naszą gospodarkę zapada w Warszawie i na najważniejsze dla nas sprawy nie mieliśmy wpływu.
L.S.: Dopytuję o podmiotowość tych konsultacji dlatego, że przy tworzeniu Regionalnego Programu Operacyjnego powoływano w każdym z powiatów zespoły robocze. Niestety dominowali w nich lokalni politycy oraz urzędnicy. Mało było przedstawicieli organizacji pozarządowych, przedsiębiorców. Czy dziś konsultacje społeczne, pytanie o opinie różnych środowisk lub organizacji nie będą miały podobnego charakteru?
M.S.: Rzeczywiście w Powiatowych Zespołach Roboczych dominowali samorządowcy i niewielu było tam przedsiębiorców. Samorządowcy skupiali się głównie na rozwiązywaniu własnych problemów, najczęściej komunalnych, czyli dotyczących dróg, kanalizacji itp. Między innymi dlatego organizowaliśmy dodatkowe spotkania z przedstawicielami środowisk biznesowych, organizacjami pozarządowymi, także z duchowieństwem – parafie również mogą ubiegać się o środki z Unii Europejskiej na renowację kościołów i kaplic. W przypadku przedsiębiorców marszałek Kozłowski oraz dyrektorzy i pracownicy odpowiednich departamentów naszego urzędu jeździli i nadal jeżdżą do powiatów na spotkania. Byliśmy w Tczewie, Starogardzie, Wejherowie, Kwidzynie, Chojnicach, Człuchowie i razem z tamtejszymi samorządowcami próbujemy znaleźć wspólny język, chcemy poznać oczekiwania i problemy tamtejszych przedsiębiorców. Prezentujemy przykłady dobrego wykorzystania pieniędzy unijnych w okresie 2004–2006. Uprzedzam pytanie: czy nie za późno na konsultacje? Otóż nie, bo chociaż RPO już istnieje, trzeba wypełnić go treścią. Przedsiębiorcy mają rzeczywisty wpływ na powstawanie instytucji okołobiznesowych, jak na przykład wspomnianego już Pomorskiego Centrum Innowacji. Oczekujemy też, by wskazywali bariery w wykorzystywaniu środków europejskich.
L.S.: A środowiska biznesowe, konkretni przedsiębiorcy, przychodzą z propozycjami takich zmian?
W.S.: Najczęściej przychodzą z propozycjami rozwiązań prawnych o charakterze systemowym. Największe organizacje przedsiębiorców robią ekspertyzy i sugerują rządowi zmiany w prawie. Na szczeblu regionalnym najczęściej zabierają głos w konkretnych sprawach, domagają się na przykład budowy mostu przez Wisłę pod Kwidzynem. Poprawi on warunki funkcjonowania tamtejszych firm, zarówno takich jak Jabil, jak i małych kilkuosobowych.
M.S.: Podobnie przedsiębiorcy Pruszcza Gdańskiego domagają się budowy nowego wiaduktu przez przecinające miasto tory kolejowe.
Naszym celem jest zachęcenie firm do współpracy z uczelniami, instytutami naukowymi, także administracją samorządową.
L.S.: Jednak samorząd wojewódzki ma też realny wpływ na tworzenie mechanizmów, systemów wspierających przedsiębiorczość. Wcześniej mówiliśmy o różnych funduszach wsparcia, innym zaś przykładem są klastry.
W.S.: Słabością naszej gospodarki jest niechęć do współpracy. Widzimy to nie tylko wśród przedsiębiorców, ale też wśród naukowców. Naszym celem jest zachęcenie firm do współpracy z uczelniami, instytutami naukowymi, także administracją samorządową. Wszystkich, którzy są zainteresowani rozwojem gospodarki. Razem z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową uczestniczymy w projekcie, którego celem jest właśnie budowanie klastrów. Już mamy rezultaty w postaci wielu inicjatyw klastrowych. Powstał też klaster związany z Bałtyckim Centrum Biotechnologii i Diagnostyki Innowacyjnej. Mam nadzieję, że tego typu inicjatywy zachęcą do budowania partnerstwa, do rozwijania gospodarki w naszym regionie .
M.S.: Jednak nie można oczekiwać, żeby to samorząd regionalny tworzył klastry.
L.S.: Ale samorząd może współtworzyć mechanizmy inicjujące i wspierające tego typu pomysły.
M.S.: Nasza polityka klastrowa polega właśnie na pomocy w początkowym etapie, kiedy trzeba określić pola współpracy między przedsiębiorstwami, i to często konkurującymi ze sobą. Możemy wyłożyć pieniądze na przygotowanie strategii, planów operacyjnych, nawet pomóc przy zdobywaniu środków na budowanie tych powiązań. Wspólnie z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową przygotowaliśmy całą politykę klastrową. Czyli poprzez środki publiczne zachęcamy do budowania czegoś, co popchnie naszą gospodarkę na nowe tory.
L.S.: Czy samorząd regionalny tworzy rynek, gdzie różne instytucje konkurując, będą budować różne formy wsparcia biznesu, tworzyć koncepcje, podsuwać nowe rozwiązania? Czy też będzie zlecał wykonanie takich zadań swoim urzędnikom i spółkom?
M.S.: Nie chcemy tworzyć kolejnych instytucji samorządowych. Chcemy zbudować taki system, który będzie partnerstwem organizacji okołobiznesowych. Wykorzystując doświadczenia Agencji Rozwoju Pomorza, tworzymy projekt o nazwie „Broker pomorski”. Będzie to cały system konsultacyjno-doradczy ze swoimi placówkami w każdym mieście powiatowym. Przy nich powinny powstawać oddziały Pomorskiego Funduszu Pożyczkowego i Pomorskiego Funduszu Poręczeń Kredytowych. Dzięki temu projektowi chętny do zostania przedsiębiorcą otrzyma pomoc, np. przy tworzeniu biznesplanu. Liczymy na to, że w powiatach – za przykładem Gdyni – będą organizowane konkursy na najlepsze lokalne biznesplany.
L.S.: Ale nadal nie wiem, czy to wspieranie firm będzie się odbywać poprzez instytucje samorządowe, jak na przykład Agencja Rozwoju Pomorza, czy też ogłosicie konkurs dla różnych instytucji, organizacji, także firm komercyjnych?
M.S.: Rynek jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, ale zachęcać będziemy do tworzenia partnerstw przez izby rzemieślnicze, gospodarcze, a także samorządy. Mamy nadzieję, że sami przedsiębiorcy zaangażują się w tworzenie takich instytucji. Będą one miały charakter usługowy i, prędzej czy później, zaczną ze sobą konkurować w tworzeniu biznesplanów czy projektów unijnych.
L.S.: A co powinno zostać w rękach samorządu regionalnego?
W.S.: W administracji istnieją określone procedury. Zlecenie pewnych zadań na zewnątrz przyśpiesza wiele działań. Spółki z udziałem samorządu także pomagają w szybszym załatwieniu wielu spraw. Niestety obowiązujące prawo w odniesieniu do partnerstwa publicznoprawnego nie spełnia oczekiwań.
Priorytetem są działania innowacyjne i dlatego będą one wspierane w szczególny sposób.
M.S.: Samorząd regionalny może oddziaływać poprzez instrumenty finansowe. Priorytetem są działania innowacyjne i dlatego będą wspierane w szczególny sposób. Będziemy ogłaszali konkursy, gdyż dzięki temu otrzymamy lepsze propozycje i dajemy szansę nowym podmiotom. Dysponujemy nowymi instrumentami finansowania, umożliwiającymi wspieranie różnych działań prorozwojowych. I mam nadzieję, że tej szansy nie zmarnujemy.
Skupiamy się przede wszystkim na tworzeniu korzystnych warunków dla małych i średnich przedsiębiorstw i dla rozpoczynających działalność gospodarczą.L.S.: Cele, czyli poziom strategiczny, są znane. Narzędzia, jakimi dysponuje samorząd województwa, w zasadzie też. Władze regionalne muszą więc zdecydować się na wybór drogi, która będzie najbardziej skuteczna przy rozwijaniu pomorskiej gospodarki, przedsiębiorczości. M.S.: Skupiamy się przede wszystkim na tworzeniu korzystnych warunków dla małych i średnich przedsiębiorstw i dla rozpoczynających działalność gospodarczą. Robimy to poprzez tworzenie sieci instytucji otoczenia biznesu. W każdym powiecie powinien powstać zespół ludzi, którzy doradzą, jak przebrnąć meandry administracyjne, będą udzielać porad prawnych, podatkowych, ekonomicznych. Mikro-, małe i średnie firmy potrzebują też kapitału na starcie i powinny im pomagać instytucje, które samorząd województwa utworzył kilka lat temu: Pomorski Fundusz Poręczeń Kredytowych oraz Pomorski Fundusz Pożyczkowy. Samorząd województwa musi też dbać o promocję gospodarczą regionu, pokazanie naszych walorów zagranicznemu kapitałowi. Temu służy Centrum Obsługi Inwestorów, utworzone kilka lat temu przy Agencji Rozwoju Pomorza. Ostatnie lata pokazały, że samorząd wojewódzki musi również koordynować budowę związków między środowiskami naukowymi, administracją oraz przedsiębiorcami. Przykładem jest Pomorskie Centrum Innowacji, Bałtyckie Centrum Biotechnologii i Diagnostyki Innowacyjnej oraz Krajowe Centrum Informatyki Kwantowej . L.S.: Opracowywanie modeli, tworzenie rozwiązań pomagających pomorskiej gospodarce to właśnie zadanie samorządu regionalnego. Wymaga to zaangażowania różnych środowisk, które podzielą się swoją wiedzą, doświadczeniem. Jak wyglądały rozmowy z przedstawicielami środowisk przedsiębiorców przy opracowywaniu Regionalnego Programu Operacyjnego? Jak wygląda to dzisiaj, kiedy powstają nowe rozwiązania na przyszłość? M.S.: W naszym województwie jest około 200 instytucji okołobiznesowych. Trudno rozmawiać ze wszystkimi. Natomiast są organizacje, przedstawicielstwa przedsiębiorców, z którymi utrzymujemy stały kontakt. Wśród nich warto wymienić BCC, niektóre lokalne izby przemysłowo-handlowe, związki pracodawców czy powołaną niedawno Pomorską Radę Przedsiębiorczości. Właśnie ta rada opiniowała RPO, Program Operacyjny Kapitał Ludzki. Opiniuje też konkretne działania, jak choćby powołanie Pomorskiego Centrum Innowacji. L.S.: Co znaczy opiniują? Jaki wpływ mają organizacje reprezentujące przedsiębiorców na podejmowane przez samorząd regionalny decyzje? M.S.: Bardzo duży. Marszałek oraz cały zarząd muszą się liczyć z takimi opiniami. Projekt Pomorskiego Centrum Innowacji był kilkakrotnie modyfikowany ze względu na krytyczne uwagi. Od lat bardzo brakowało nam wspólnej reprezentacji środowisk gospodarczych. Kontakty międzynarodowe owocowały wizytami przedstawicieli zagranicznych organizacji przedsiębiorców. Szukali partnerów, chcieli współpracować, a u nas nie było odpowiednika. Dlatego marszałek wyszedł z inicjatywą powołania takiej reprezentacji przedsiębiorców i Regionalna Izba Gospodarcza Pomorza jest tego efektem. Zależy nam, by z Izbą, Radą Przedsiębiorczości, także z Izbą Rzemieślniczą Małych i Średnich Przedsiębiorstw oraz innymi organizacjami jak najlepiej współpracować. L.S.: Przed długie lata pracował pan w Pomorskiej Izbie Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Czy czuliście się podmiotem, partnerem, którego opinia się liczy? Włodzimierz Szordykowski: Tak. Oczywiście w tych zagadnieniach, na które władza tego szczebla miała wpływ. Niestety większość decyzji kształtujących naszą gospodarkę zapada w Warszawie i na najważniejsze dla nas sprawy nie mieliśmy wpływu. L.S.: Dopytuję o podmiotowość tych konsultacji dlatego, że przy tworzeniu Regionalnego Programu Operacyjnego powoływano w każdym z powiatów zespoły robocze. Niestety dominowali w nich lokalni politycy oraz urzędnicy. Mało było przedstawicieli organizacji pozarządowych, przedsiębiorców. Czy dziś konsultacje społeczne, pytanie o opinie różnych środowisk lub organizacji nie będą miały podobnego charakteru? M.S.: Rzeczywiście w Powiatowych Zespołach Roboczych dominowali samorządowcy i niewielu było tam przedsiębiorców. Samorządowcy skupiali się głównie na rozwiązywaniu własnych problemów, najczęściej komunalnych, czyli dotyczących dróg, kanalizacji itp. Między innymi dlatego organizowaliśmy dodatkowe spotkania z przedstawicielami środowisk biznesowych, organizacjami pozarządowymi, także z duchowieństwem – parafie również mogą ubiegać się o środki z Unii Europejskiej na renowację kościołów i kaplic. W przypadku przedsiębiorców marszałek Kozłowski oraz dyrektorzy i pracownicy odpowiednich departamentów naszego urzędu jeździli i nadal jeżdżą do powiatów na spotkania. Byliśmy w Tczewie, Starogardzie, Wejherowie, Kwidzynie, Chojnicach, Człuchowie i razem z tamtejszymi samorządowcami próbujemy znaleźć wspólny język, chcemy poznać oczekiwania i problemy tamtejszych przedsiębiorców. Prezentujemy przykłady dobrego wykorzystania pieniędzy unijnych w okresie 2004–2006. Uprzedzam pytanie: czy nie za późno na konsultacje? Otóż nie, bo chociaż RPO już istnieje, trzeba wypełnić go treścią. Przedsiębiorcy mają rzeczywisty wpływ na powstawanie instytucji okołobiznesowych, jak na przykład wspomnianego już Pomorskiego Centrum Innowacji. Oczekujemy też, by wskazywali bariery w wykorzystywaniu środków europejskich. L.S.: A środowiska biznesowe, konkretni przedsiębiorcy, przychodzą z propozycjami takich zmian? W.S.: Najczęściej przychodzą z propozycjami rozwiązań prawnych o charakterze systemowym. Największe organizacje przedsiębiorców robią ekspertyzy i sugerują rządowi zmiany w prawie. Na szczeblu regionalnym najczęściej zabierają głos w konkretnych sprawach, domagają się na przykład budowy mostu przez Wisłę pod Kwidzynem. Poprawi on warunki funkcjonowania tamtejszych firm, zarówno takich jak Jabil, jak i małych kilkuosobowych. M.S.: Podobnie przedsiębiorcy Pruszcza Gdańskiego domagają się budowy nowego wiaduktu przez przecinające miasto tory kolejowe.
Naszym celem jest zachęcenie firm do współpracy z uczelniami, instytutami naukowymi, także administracją samorządową.L.S.: Jednak samorząd wojewódzki ma też realny wpływ na tworzenie mechanizmów, systemów wspierających przedsiębiorczość. Wcześniej mówiliśmy o różnych funduszach wsparcia, innym zaś przykładem są klastry. W.S.: Słabością naszej gospodarki jest niechęć do współpracy. Widzimy to nie tylko wśród przedsiębiorców, ale też wśród naukowców. Naszym celem jest zachęcenie firm do współpracy z uczelniami, instytutami naukowymi, także administracją samorządową. Wszystkich, którzy są zainteresowani rozwojem gospodarki. Razem z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową uczestniczymy w projekcie, którego celem jest właśnie budowanie klastrów. Już mamy rezultaty w postaci wielu inicjatyw klastrowych. Powstał też klaster związany z Bałtyckim Centrum Biotechnologii i Diagnostyki Innowacyjnej. Mam nadzieję, że tego typu inicjatywy zachęcą do budowania partnerstwa, do rozwijania gospodarki w naszym regionie . M.S.: Jednak nie można oczekiwać, żeby to samorząd regionalny tworzył klastry. L.S.: Ale samorząd może współtworzyć mechanizmy inicjujące i wspierające tego typu pomysły. M.S.: Nasza polityka klastrowa polega właśnie na pomocy w początkowym etapie, kiedy trzeba określić pola współpracy między przedsiębiorstwami, i to często konkurującymi ze sobą. Możemy wyłożyć pieniądze na przygotowanie strategii, planów operacyjnych, nawet pomóc przy zdobywaniu środków na budowanie tych powiązań. Wspólnie z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową przygotowaliśmy całą politykę klastrową. Czyli poprzez środki publiczne zachęcamy do budowania czegoś, co popchnie naszą gospodarkę na nowe tory. L.S.: Czy samorząd regionalny tworzy rynek, gdzie różne instytucje konkurując, będą budować różne formy wsparcia biznesu, tworzyć koncepcje, podsuwać nowe rozwiązania? Czy też będzie zlecał wykonanie takich zadań swoim urzędnikom i spółkom? M.S.: Nie chcemy tworzyć kolejnych instytucji samorządowych. Chcemy zbudować taki system, który będzie partnerstwem organizacji okołobiznesowych. Wykorzystując doświadczenia Agencji Rozwoju Pomorza, tworzymy projekt o nazwie „Broker pomorski”. Będzie to cały system konsultacyjno-doradczy ze swoimi placówkami w każdym mieście powiatowym. Przy nich powinny powstawać oddziały Pomorskiego Funduszu Pożyczkowego i Pomorskiego Funduszu Poręczeń Kredytowych. Dzięki temu projektowi chętny do zostania przedsiębiorcą otrzyma pomoc, np. przy tworzeniu biznesplanu. Liczymy na to, że w powiatach – za przykładem Gdyni – będą organizowane konkursy na najlepsze lokalne biznesplany. L.S.: Ale nadal nie wiem, czy to wspieranie firm będzie się odbywać poprzez instytucje samorządowe, jak na przykład Agencja Rozwoju Pomorza, czy też ogłosicie konkurs dla różnych instytucji, organizacji, także firm komercyjnych? M.S.: Rynek jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, ale zachęcać będziemy do tworzenia partnerstw przez izby rzemieślnicze, gospodarcze, a także samorządy. Mamy nadzieję, że sami przedsiębiorcy zaangażują się w tworzenie takich instytucji. Będą one miały charakter usługowy i, prędzej czy później, zaczną ze sobą konkurować w tworzeniu biznesplanów czy projektów unijnych. L.S.: A co powinno zostać w rękach samorządu regionalnego? W.S.: W administracji istnieją określone procedury. Zlecenie pewnych zadań na zewnątrz przyśpiesza wiele działań. Spółki z udziałem samorządu także pomagają w szybszym załatwieniu wielu spraw. Niestety obowiązujące prawo w odniesieniu do partnerstwa publicznoprawnego nie spełnia oczekiwań.
Priorytetem są działania innowacyjne i dlatego będą one wspierane w szczególny sposób.M.S.: Samorząd regionalny może oddziaływać poprzez instrumenty finansowe. Priorytetem są działania innowacyjne i dlatego będą wspierane w szczególny sposób. Będziemy ogłaszali konkursy, gdyż dzięki temu otrzymamy lepsze propozycje i dajemy szansę nowym podmiotom. Dysponujemy nowymi instrumentami finansowania, umożliwiającymi wspieranie różnych działań prorozwojowych. I mam nadzieję, że tej szansy nie zmarnujemy.