Socha-Cibor Małgorzata

O autorze:

Wartości kulturalne są wyraźnie widoczne w postawach ludzkich. Jeżeli te postawy nie zostaną wykreowane, zakorzenione i przekazane przez rodziców, jedyną drogą do uwrażliwienia kulturalnego dzieci jest zaszczepianie w nich pragnienia odbierania i postrzegania świata poprzez kulturę już na poziomie edukacji wczesnoszkolnej. Obecność państwowych filharmonii, teatrów czy oper w dużych miastach częściowo zapewnia młodym warunki przyswajania wartości kulturalnych, ale jakie szanse ma większość młodzieży żyjącej na peryferiach miast? Współcześnie kultura wymaga rynkowego podejścia, to fakt, ale bez pobudzania w młodzieży indywidualnych potrzeb na niekomercyjne przedsięwzięcia muzyczne, teatralne czy plastyczne, gotowi jesteśmy pozbawić przyszłe pokolenia tożsamości kulturowej, tak istotnej dla wyodrębnienia Polski i jej wizerunku spośród innych krajów rozszerzającej się Europy. Świat jest pełen współzależności. Są cechy i postawy, które warto formować, ale kiedy? Już od najmłodszych lat, od estetycznej, gładkiej piaskownicy, w której wspólnie stawiamy pierwsze zamki z piasku, nawiązujemy relacje międzyludzkie. Bardzo istotne jest stworzenie dziecku szans na obcowanie z kulturą - i przedszkolakowi, i uczniowi. Nie jest normalną sytuacja, w której upada wiele małych przedsięwzięć artystycznych w przedszkolach i szkołach. Na teatrzyki objazdowe bardzo często brak funduszy, finansuje się je ze skromnych portfeli komitetów rodzicielskich, a i sami rodzice w ostatnich latach coraz słabiej rozumieją powagę problemu analfabetyzmu kulturowego we wzrastającym społeczeństwie. Małe spotkania z teatrem, dziecięcą prozą, poezją, zetkniecie się z aktorami, których nawet czasem dzieci mają szansę widzieć na ekranie telewizora, na pewno w przyszłości zaowocują. Przybliżą świat, świat wielki i promowany w mediach, ale też stworzą nowy wymiar postrzegania rzeczywistości i rozbudzą kreatywność. Ważnym jest, by znaleźć środki na etaty dla osób prowadzących zajęcia muzyczno-plastyczne w szkolnictwie wszystkich szczebli, ale przede wszystkim podstawowym, bo jak wiemy przy pieczeniu dobrego chleba najważniejszy jest zaczyn. Niewielu rodziców widzi potrzebę lub może sobie pozwolić na dodatkowe umuzykalnianie dziecka, posyłanie go na zajęcia taneczne, baletowe itp. Przecież to dobrze wykształcony w dzieciństwie słuch wpływa m.in. na późniejszą zdolność uczenia się języków obcych. Współczesny świat promuje kulturę coraz częściej drogą elektroniczną, a dzieci, bardzo chłonne techniki, mają z kulturą kontakt przede wszystkim poprzez Internet i telewizję. W takiej sytuacji okazuje się, że słabną potrzeby bezpośredniego obcowania z kulturą. Na żywo ogląda się przede wszystkim "gwiazdki pop", choć z całym szacunkiem do nich, nie sposób potem nucić przez całą dobę "a wszystko to, bo ciebie kocham". Koncerty tego typu są sponsorowane i przyciągają masy, wyrabiając zarazem niewybredne gusta. W ciągu ostatnich la powstał las multikin wyniesionych do rangi świątyń artystycznej działalności człowieka. Skąd tu czerpać inspirację? Z komputerowych animacji wyjadających wyobraźnię nawet dorosłych odbiorców? Uczestnictwo rodziców w pędzie ich dzieci do cywilizacji nie musi się sprowadzać do wirtualnego rozgrywania pojedynków z naszą latoroślą w świecie wojny za szkłem. Zatem, czyż przybytki kultury masowej (multikina, internetowe sieci, koncerny fonograficzne, komercyjne radia i telewizje) nie powinny być zachęcane do wykorzystywania pomieszczeń i całej infrastruktury na cel kultury niekomercyjnej (w formie na przykład kilku imprez w miesiącu), a portale internetowe - wykorzystywane do promocji oryginalności i twórczości, namawiając jednocześnie do uczestnictwa w wydarzeniach kultury? Z pozycji muzycznego obieżyświata Polska nie wygląda jednak tak źle, przynajmniej na tle bogatszych krajów Europy. Na pewno nie ma skali porównawczej jeżeli chodzi o obiekty kultury na tak zwanej prowincji, chodzi tu głównie o samo podejście do tzw. kultury z najwyższej półki. Problem z jej realizacją istnieje wszędzie, ze względu na jej niedochodowość. Mimo wszystko, na zachodzie Europy jest powszechniej realizowana, gdyż dzięki większym nakładom posiada odpowiednio dostosowane zaplecze funkcjonalne (np. klimatyzowane sale koncertowe). Stabilna temperatura gwarantuje taką samą intonację instrumentów w czasie prób (bez widowni) i na koncercie, gdy znajdują się tam dziesiątki lub setki osób. Publiczność ma służyć za inspirację ducha artysty i vice versa, a nie spełniać funkcję centralnego ogrzewania. Te, wydawałoby się, błahe niedoskonałości nie przeszkadzają jedynie w realizowaniu koncertów rockowych czy muzyki pop. Z założenia ma być głośno, a niską temperaturę i pogłos niweluje widownia "stojących winogron". Ta sytuacja powtarza się na wszystkich hucznych balach, imprezach biesiadnych i zabawach dyskotekowych. Mnie te muzyczne wydarzenia w większości kojarzą się z rozgrzewaniem ciała, a nie ducha . Gdyby znalazły się fundusze na występ znanego artysty w małej miejscowości, to oprawa całego przedsięwzięcia upadałaby przez brak takich czynników jak: • przyzwoite toalety (tak jak w multikinach) oraz prysznice dla artystów • widownia z czystymi, praktycznymi fotelami • funkcjonalna scena z podstawowym zestawem oświetleniowym oraz fortepianem • estetyczna elewacja (nie gorsza od np. bankowej - każdy bank mógłby zareklamować się na stałe jako inwestor takiego przedsięwzięcia) • zadbane otoczenie wraz z parkingami i zielenią. Po co ta epistoła pobożno-życzeniowa - ano po to aby młodemu pokoleniu kontakt z żywym aktorem, malarzem, muzykiem nie kojarzył się tylko z telewizją i kinem, ale z człowiekiem żywym i bliskim, którego chciałoby się docenić, zrozumieć, a może nawet naśladować. Dopiero co kształtująca się wrażliwość młodej latorośli błyskawicznie przyswaja wszelkie medialne zjawiska komercyjne, traktując je jako coś cudnego. Śmiem twierdzić, iż w takim otoczeniu rzeczy, wyczuwanie blichtru komercji następuje za późno. Jeśli nie wyjdziemy naprzeciw prawdziwej kulturze, dojdzie do tego, że każdy zamknie się w zaciszu domowym, słuchając artystów ze świata i oglądając amerykańskie filmy przeplatane serialami, czy programami reality show, zapomni o żywym kontakcie. Nie wiadomo skąd pojawi się podświadome unikanie ludzi, problemy z komunikacją, właściwym stosunkiem do otoczenia. Dajemy się oślepić, ogłuszyć, a potem nie czujemy potrzeby celu w aktywizowaniu miejsc kultury ducha, aby ratować nasze pokolenie od upośledzenia kulturalnego i duchowego. Stwierdzam zatem z całą mocą: to kultura masowa cierpi na deficyt, ale deficyt zawartości. Nie zapominajmy więc o Kulturze Ambitnej dla młodych i należnej jej walorów oprawie. Ważne jest, by niedostateczne i niewłaściwie, a często wręcz niechlujne promowanie kultury, nie pozostawiło w młodych odbiorcach zniekształconych wyobrażeń o muzyce klasycznej, jazzie, poezji i teatrze jako dziedzinach chorych, archaicznych i niedofinansowanych.

Skip to content